Archive for the ‘Człowiek’ Category

Tunnel do piekła – EUGENIKA & FRANCIS GALTON – John Taylor Gatto – napisy PL 

 

W efekcie w okresie tuż po amerykańskiej I wojnie światowej pojawia się zjawisko dotyczące spraw wewnętrznych na skalę całego kraju o nazwie „Rywalizacja Lepszych Rodzin”. Ustalasz kryteria oceny i prezentujesz swoje córki niczym jałówki, za które chcesz dostać pieniądze, aby zostały ocenione przez ekspertów. Mamy więc szereg wzmocnień teorii Darwina, która tak naprawdę jest wzmocnieniem teologii anglikańskiej, teologii kalwińskiej, filozofii platońskiej czy też filozofii Fichte’a albo, jeśli jesteś zwolennikiem liberalizmu, filozofii Spinozy.

John Taylor Gatto o Karolu Darwinie – napisy PL

Rodzina Charlesa Darwina i ich syn Charles, dawniej uczony na anglikańskiego pastora, który w swojej drugiej ważnej publikacji „O pochodzeniu człowieka” mówi o tym, że ewolucyjnie upośledzeni są śmiertelnie niebezpieczni dla fizycznej integralności rasy ludzkiej i rozwoju cywilizacji, ponieważ jeśli kilka ewolucyjnie rozwiniętych, na przykład skandynawscy blondyni i angielscy blondyni skrzyżują się nie daj Boże z Irlandczykami albo Hiszpanami, ewolucja posunie się w tył na wzór mglistego wiru przeszłości i nic nie będzie w stanie tego zmienić! Może kilka milionów lat będzie mogło to zmienić, ale na pewno nie leży to w rękach obecnych pokoleń.

—————————-

Jednostronne teorie rozwoju społecznego charakteryzują się tym, że demonizują/gloryfikują rolę jakiegoś jednego czynnika i stoją na stanowisku, że ten właśnie czynnik w ostatecznej instancji decyduje o rozwoju społecznym.
Trzy najważniejsze grupy teorii jednostronnych to:
1. biologizm
2. ekonomizm
3. ideologizm

Syndrom Kinsey’a – napisy PL

Ten dokument pokazuje, jak „Raporty Kinsey’a ” zostały wykorzystane do zmiany przepisów dotyczących przestępstw seksualnych w Ameryce , w wyniku czego gwałciciele i pedofile otrzymują minimalne wyroki.

Kolejna kwestia objaśnia jak dane Kinsey’a zostały wykorzystane jako podwaliny dla edukacji seksualnej – szkolenia nauczycieli , psychologów, pastorów i księży katolickich z dziedziny ludzkiej seksualności i co było tego następstwem i konsekwencją?
Na jakich podstawach tak naprawdę opierały się badania Kinsey’a?

Kinsey pracując potajemnie na strychu swojego domu był jednym z pierwszych którzy rozpoczęli regularne kręcenie filmów pornograficznych. Jego wpływ zainspirował Hugh Hefnera do rozpoczęcia wydawania magazynu Playboy – zajmującego się „miękkim” porno, które z czasem rozszerzyło się na inne magazyny, telewizję kablową i internet. W 2006 roku California Child Molestation & Sexual Abuse Attorneys doniosło, że „Liczba dziecięcych ofiar molestowania seksualnego rośnie każdego roku, a te przerażające przestępstwa są bezpośrednio związane z rozwojem pornografii w Internecie”.

Kinsey twierdził, że dzieci w 100% są orgazmiczne [przeżywają orgazmy] od urodzenia,
dlatego dzieci mogą zyskać na seksie z dorosłymi, czy nawet na kazirodztwie, co jest nielegalne, więc powinniśmy zmniejszyć dopuszczalny wiek.
Potrzebują masturbacji oraz nauki na temat aktów heteroseksualnych oraz homoseksualnych, co było nielegalne, a teraz jest nauczane.

W swoich badaniach np 4 letni partner seksualny(czyli gwałcone dziecko przez pedofila) płci męskiej przeżył 26 orgazmów w ciągu doby. Orgazm u dzieci przez Kinsey’a jest zdefiniowany jako nadpobudliwość, płacz, wzdychanie, drgawki, wymioty, omdlenia oraz wszelkiego rodzaju próby wyrywania się i walki z partnerem seksualnym. Kinsey odnotowywał to jako dowód na to, że seks sprawiał dziecku (nawet noworodkom) wielką rozkosz!

Jedyny człowiek na świecie, który może nazwać orgazmem coś co do czego zalicza się wymiotowanie, konwulsje, mdlenie, krzyki, płacz, jedyna osoba, która może tak uważać to ktoś kto przeżywa podobne doświadczenia u siebie musi to być sadomasochista, a jedyną osobą, którą mogłaby zaserwować takie sadomasochistyczne rzeczy noworodkom będzie pederastą i gwałcicielem.

Eksperyment Milgrama dotyczączy posłuszeństwa wobec autorytetu – napisy PL

https://vimeo.com/137129067

 

Jest to powtórzenie wykonane w 2009 roku w Wielkiej Brytanii, jednego z najbardziej kontrowersyjnych eksperymentów w historii wykonanego pierwszy raz w 1961 roku przez Stanley’a Milgrama. Eksperyment ma na celu sprawdzenie czy przypadkowe osoby będą w stanie zadawać nieznajomemu śmiertelne wstrząsy elektryczne w imię nauki.

Bruce Lipton mówi o Karolu Darwinie – napisy PL

Teorię ewolucji opracował Jean-Baptiste de Lamarck z Francji. Miało to miejsce 50 lat przed Darwinem. To pierwsze i najważniejsze opublikowane wyjaśnienie ewolucji jako procesu. Darwin nie wprowadził zatem koncepcji ewolucji, ale starał się opisać mechanizm dotyczący sposobu, w jaki nastąpiła ewolucja, który różniłby się od tego, co na ten temat przypuszczalnie miał do powiedzenia Lamarck. Jaki wobec tego był wkład Darwina? Nie jest autorem teorii ewolucji, lecz teorii o rywalizacji i walce o przetrwanie, koncepcji, że ewolucja jest niekończącą się walką o dopasowanie. To według niego napędza ewolucję i to właśnie przekazał światu.

Teorię ewolucji zawdzięczamy Lamarckowi, bardziej naturalne zrozumienie procesów ewolucji opracował człowiek nazwiskiem Alfred Russel Wallace, autor referatu na temat koncepcji zwanej ‚Selekcją Naturalną’.

Mamy więc pracę Darwina nad teorią ewolucji oraz wyczucie Wallace’a dotyczące tej teorii. Wallace napisał do Darwina list, w którym zapytał go, czy sądzi, że opracowanie to jest warte publikacji. Spytał czy Darwin mógłby przedstawić jego referat Charlesowi Lyellowi, szefowi Royal Society. Kiedy Darwin otrzymał ten list, przeżył załamanie nerwowe, ponieważ sądził, że to on przedstawi światu teorię ewolucji. Pokazał ów rękopis od Alfreda Russela Wallace’a swojemu przyjacielowi Charlesowi Lyellowi. Było to kompletne opracowanie na zaledwie kilku stronach, eleganckie, naukowe wyjaśnienie teorii ewolucji. Przyniósł je do Charlesa Lyella i zapytał co powinien zrobić. Pamiętajmy, że działo się to w wiktoriańskiej Anglii, w której społeczeństwo było podzielone na klasy – klasę wyższą i klasę niższą. Darwin wywodził się z klasy wyższej, Alfred Russel Wallace z niższej. Pomysł, że wielką, naukową teorię dotyczącą ewolucji miałaby opracować osoba z klasy niższej był niewyobrażalny dla wiktoriańskich arystokratów. Nie można przypisywać zasługi za tak przełomową teorię osobie z klasy niższej. W tej sytuacji Darwin i Lyell zawarli umowę, którą nazwali „delikatnym ustaleniem”. Właściwego autora referatu podali jako współautora twierdząc, że Darwin również opracował referat na temat teorii ewolucji, co nie było prawdą. Ogłosili na spotkaniu Towarzystwa Linneuszowskiego teorię ewolucji opracowaną przez Charlesa Darwina i Alfreda Russela Wallace’a. Tylko Wallace przygotował referat, Darwin nie posiadał żadnego opracowania na ten temat. Napisali abstrakt, który umieścili na początku, żeby móc powiedzieć, że to praca Darwina. Dlaczego to wszystko jest ważne?

Jest to coś takiego jak stara historia z tym, że szklanka jest do połowy pełna lub do połowy pusta. To dwie absolutnie różne rzeczy w zależności od tego, jak się spojrzy na sprawę.Jaka jest różnica pomiędzy darwinowską wersją teorii Wallace’a, a wersją samego Wallace’a? Pomyśl o tym jak o życiu w jednym z dwóch światów.

Świat nr 1 to stała walka o przetrwanie, a jedynym sposobem, w jaki można przetrwać jest uczestnictwo w rywalizacji o dopasowanie. Są tu zwycięzcy i są przegrani. Musisz przetrwać każdy dzień, brać udział w wyścigu szczurów, w przeciwnym razie ktoś cię pokona i zginiesz. To świat nr 1.

Świat nr 2 to świat Alfreda Russela Wallace’a. Świat ewolucji oparty jest na eliminacji najsłabszych. Jeżeli żyjesz na tym świecie, to starasz się nie być najsłabszy. W takim przypadku nie musisz rywalizować z wieloma innymi jednostkami, ponieważ po prostu nie chcesz znaleźć się w niewielkiej grupce tych najsłabszych. To oznacza, że musisz wspinać się po stosie, a nie koniecznie być na samym jego szczycie. Pytanie brzmi: według którego scenariusza chciałbyś żyć? Tego, zgodnie z którym musisz codziennie walczyć, aby być na szczycie stosu czy tego, według którego każdego dnia musisz jedynie pilnować, by nie znaleźć się na jego spodzie? To są dwa różne światy. Obecnie żyjemy w wersji świata stworzonej przez Darwina.

Ta darwinowska wersja świata to wizja rywalizacji, walki, przemocy i wojen, a wszystko to w ramach biologicznej konieczności ewolucji. Darwin twierdził też, że istnieje klasa wyższa i to jej przedstawiciele są prawdziwymi liderami ewolucji, podczas gdy wszyscy pozostali tworza jedynie warstwę wyściełającą dno. Do czego prowadzi owa świadomość klasowa i wszystko, o czym mówiłem?

Odpowiedź brzmi: bierzesz teorię Darwina, robisz z niej naukową zasadę na podstawie tej teorii, potem wkładamy ją w działania polityczne i otrzymujesz nazistowskie Niemcy. To właśnie daje nam teoria Darwina.

———————–

Jednostronne teorie rozwoju społecznego charakteryzują się tym, że demonizują/gloryfikują rolę jakiegoś jednego czynnika i stoją na stanowisku, że ten właśnie czynnik w ostatecznej instancji decyduje o rozwoju społecznym.
Trzy najważniejsze grupy teorii jednostronnych to:
1. biologizm
2. ekonomizm
3. ideologizm

https://forum.wybudzeni.com/index.php?topic=1430.0

Mózg incognito. Wojna domowa w Twojej głowie – David Eagleman

Jeśli ktoś interesuje się poznawaniem samego siebie to można znaleźć w niej sporo ciekawostek. Autor przedstawia wiele badań empirycznych i według mnie zachowuje umiar w przekonywaniu co do swoich hipotez.

Poniżej kilka fragmentów z książki:

Rozbiór doświadczenia 

Pewnego popołudnia pod koniec pierwszego dziesięciolecia XIX wieku Ernst Mach, fizyk i filozof, zaczął się dokładnie przyglądać ułożonym obok siebie kartkom papieru w tym samym kolorze. Interesowała go kwestia percepcji, zwrócił więc uwagę na zastanawiający szczegół. Coś było nie tak. Podzielił kartki, popatrzył na każdą z osobna, po czym znów ułożył je tak jak wcześniej. Wtedy zdał sobie sprawę, co mu się nie zgadza: kartki oglądane oddzielnie były jednokolorowe, lecz jeśli ułożyło się je w rzędzie, każda wydawała się nieco jaśniejsza po lewej stronie, a ciemniejsza po prawej. (Przekonacie się, że każda z karteczek z rysunku ma jednolitą barwę, kiedy zakryjecie wszystkie pozostałe).

Pasmo macha

To złudzenie optyczne nazwano pasmem Macha. Jeśli wie się, jak ono działa, można dostrzec jego efekty również w innych sytuacjach – na przykład na styku ścian w rogu pokoju. Różnica w oświetleniu sprawia, że farba w samym rogu wydaje się jaśniejsza lub ciemniejsza. Niewykluczone, że zauważyliście to dopiero teraz, chociaż patrzyliście w życiu na wiele ścian. Podobnie renesansowi artyści w którymś momencie zwrócili uwagę, że znajdujące się w dalekim tle góry wydają się niebieskawe – a zauważywszy to, zaczęli je w ten sposób malować Wszyscy wcześniejsi twórcy kompletnie nie zdawali sobie sprawy ze zmiany odcienia, chociaż też mieli to przed oczami.
Dlaczego nie dostrzegamy rzeczy tak oczywistych? Czy jesteśmy aż tak kiepskimi obserwatorami? Tak, obserwacja wychodzi nam zaskakująco marnie. Introspekcja też nie jest w stanie pomóc: jesteśmy przekonani, że widzimy wszystko wyraźnie, dopóki coś nie uświadomi nam, że jednak się mylimy. W dalszej części tego rozdziału nauczymy się uważnie przyglądać temu, co widzimy.
Czym naprawdę są nasze doświadczenia, a czym nie są?

(…)

Tajemnica sekserów kurcząt i obserwatorów samolotów
Najlepsi sekserzy kurcząt pochodzą z Japonii. Gdy w wielkich wylęgarniach wykluwają się pisklęta, zazwyczaj są dzielone na samce i samice – procedura ta nosi nazwę seksowania. Jest konieczna, ponieważ typ karmy zależy od płci: inaczej karmi się kury, których zadaniem będzie znoszenie jaj, a inaczej koguty (tylko nieliczne samce tuczy się na mięso). Zadanie seksera polega więc na tym, by podnieść każde pisklę, szybko ocenić jego płeć i włożyć je do odpowiedniego pojemnika. Problem w tym, że to niezwykle trudna praca: małe samczyki i samiczki wyglądają identycznie.
No, prawie identycznie Japończycy wymyślili metodę seksowania kurczaków zwaną seksowaniem kloacznym, która pozwala ekspertom w tej dziedzinie błyskawicznie ustalić płeć jednodniowych piskląt. Od lat trzydziestych XX wieku hodowcy drobiu z całego świata zjeżdżają do szkoły seksowania kurcząt Zen-Nippon w Japonii, by nauczyć się tej techniki. Sęk w tym, że nikt nie był w stanie im dokładnie wyjaśnić, jak to się robi. Metoda miała polegać na jakichś subtelnych wskazówkach wzrokowych, lecz zawodowi sekserzy nie potrafili ich wymienić Patrzyli na kuperek (gdzie znajduje się kloaka) i po prostu wiedzieli, do którego koszyka kurczaka włożyć
I w ten sposób uczyli nowych sekserów. Mistrz stał nad podopiecznym i przyglądał się jego pracy. Uczeń brał do ręki pisklę, oglądał kuper i wrzucał je do jednego lub drugiego kosza. Zawodowiec mówił wtedy: „dobrze” albo „źle”. Po wielu tygodniach takiego treningu mózg ucznia był już wyćwiczony do perfekcji – ale uczeń świadomie nie wiedział nic.
Tymczasem na dnigim końcu świata rozgrywała się bardzo podobna historia. Podczas drugiej wojny światowej zagrożeni bombardowaniami Brytyjczycy musieli znaleźć jakiś sposób na szybkie i poprawne rozpoznawanie nadlatujących samolotów. Które kropki na horyzoncie zamienią się w powracających aliantów, a które w niemieckie bombowce? Kilku miłośników lotnictwa okazało się doskonałymi obserwatorami, więc armia natychmiast zaproponowała im współpracę. Ich rola była tak istotna, że rząd postanowił zatrudnić więcej takich osób, lecz znalezienie odpowiednich ludzi okazało się niezwykle trudnym zadaniem. Poproszono wówczas „etatowych” obserwatorów o wyszkolenie nowych – co ciekawe, rezultaty były mierne. Próbowali wyjaśnić swoje metody pracy, lecz szło im bardzo kiepsko. Nikt, nawet inni obserwatorzy, nie potrafił pojąć, w czym rzecz. Podobnie jak sekserzy kurcząt, nie wiedzieli, co dokładnie robią – po prostu dostrzegali różnice.
W końcu Brytyjczycy wpadli na pomysł, jak skutecznie szkolić nowych obserwatorów samolotów: metodą prób i błędów. Uczeń patrzył na samolot i zgadywał, a ekspert stwierdzał, czy to poprawna, czy niepoprawna odpowiedź. Po jakimś czasie uczniowie stawali się posiadaczami tajemniczej, niewytłumaczalnej wiedzy.
Między tym, co wiemy, a tym, czego jesteśmy świadomi, może istnieć spora przepaść Badania nad umiejętnościami, które trudno poddać introspekcji, pokazują coś zaskakującego – pamięć ukryta jest całkowicie odrębna od jawnej, a uszkodzenie jednego typu nie ma wpływu na ten drugi. Dobrym przykładem są pacjenci z amnezją następową, którzy tracą zdolność świadomego zapamiętywania nowych doświadczeń. Jeśli spędzicie kilka godzin, próbując nauczyć ich gry Tetris, następnego dnia powiedzą wam, że nie pamiętają niczego takiego i nigdy wcześniej tej gry nie widzieli, a najprawdopodobniej również, że nie mają pojęcia, kim jesteście Kiedy jednak przyjrzycie się ich wynikom w grze, zauważycie postęp, taki sam jak u ludzi z poprawnie działającą pamięcią. Ich mózgi nauczyły się zasad, tyle że ich świadomość nie ma dostępu do tej informacji. (Co ciekawe, jeśli obudzi się pacjenta z amnezją w środku nocy po dniu, który spędził na grze w Tetris, powie wam, że śnił o spadających kolorowych figurach, choć nie będzie umiał powiedzieć dlaczego).
Oczywiście nie tylko sekserzy kurcząt, obserwatorzy samolotów i pacjenci z amnezją uczą się czegoś podświadomie: w zasadzie wszystkie nasze interakcje ze światem na tym się opierają. Być może trudno wam będzie opisać słowami sposób chodzenia waszego ojca, kształt jego nosa lub śmiech, lecz kiedy zobaczycie kogoś, kto chodzi, wygląda lub śmieje się tak samo, natychmiast zauważycie podobieństwo.

Otwórz oczy

Fakt widzenia wydaje się rzeczą tak naturalną, że trudno nam docenić niezwykle skomplikowaną mechanikę tego procesu. Być może zdziwi was fakt, że mniej więcej jedna trzecia ludzkiego mózgu zajmuje się „obsługą” wzroku. Mózg musi wykonać ogromny wysiłek, aby poprawnie zinterpretować miliardy fotonów docierających do naszych oczu. Ściśle rzecz ujmując, wszystkie sygnały wzrokowe są wieloznaczne:

Pizza na przykład ilustracja po lewej przedstawia obraz, jaki zarejestrujemy, patrząc na Krzywą Wieżę w Pizie z odległości czterystu metrów lub na jej model trzymany w ręku: oba te obiekty są postrzegane przez nasze oczy jako identyczne.
Mózg stara się ujednoznacznić docierające do nas sygnały wzrokowe, rozpatrując je w kontekście, przyjmując pewne założenia i korzystając z różnych sztuczek. Nie dzieje się to bez żadnego wysiłku z naszej strony, jak mogą
się przekonać pacjenci, którzy dzięki operacji odzyskują utracony przed kilkoma dziesięcioleciami wzrok. Nie widzą świata od razu – muszą się tego ponownie nauczyć.
Na początku spada na nich lawina chaotycznych, niezrozumiałych kształtów i barw. Chociaż oczy funkcjonują prawidłowo, mózg musi się dowiedzieć, jak interpretować napływające sygnały.
Ludziom, którzy przez całe życie cieszyli się dobrym wzrokiem, najłatwiej wytłumaczyć, że jest on strukturą, przez uświadomienie im, jak często oczy wprowadzają nas w błąd Złudzenia optyczne istnieją na obrzeżach sygnałów, z którymi mózg nauczył się sobie radzić Stanowią swego rodzaju okno – możemy przez nie podejrzeć, co się dzieje w naszych umysłach.
Zdefiniowanie słowa „złudzenie” staje się tu o tyle problematyczne, że w pewnym sensie wszystko, co dostrzegamy, jest złudzeniem. Jakość naszego widzenia peryferyjnego można porównać do patrzenia przez zaparowaną szybę, a jednak mamy wrażenie, że widzimy wyraźnie nawet po bokach. Dzieje się tak dlatego, że widzimy ostro wszystko, na co skierujemy oczy Do wyjaśnienia tego zjawiska wystarczy mały eksperyment: poproście znajomego, aby wziął do ręki kilka kolorowych pisaków lub zakreślaczy i wyciągnął ramię w bok. Skupiając wzrok na jego nosie, spróbujcie podać kolejność kolorów pisaków w jego dłoni. Wynik doświadczenia was zaskoczy: nawet jeśli będziecie w stanie dojrzeć że na obrzeżach pola widzenia są jakieś kolory, nie będziecie umieli podać ich ułożenia. Nasze widzenie peryferyjne jest znacznie mniej dokładną niż nam się zdaje, ponieważ w typowej sytuacji mózg ustawi mięśnie oka tak, by ostre widzenie centralne skierować wprost na interesujący nas obiekt. Wszystko, na co spojrzymy, wydaje się idealnie ostre, zakładamy więc, że cała nasza percepcja tak działa5.
To dopiero początek. Zwróćcie uwagę, że nie jesteśmy świadomi granic naszego pola widzenia. Skierujcie wzrok na ścianę przed sobą, wyciągnijcie rękę do przodu i pomachajcie palcami. Następnie przesuńcie ją powoli w kierunku ucha. W pewnym momencie przestaniecie widzieć swoje palce. Jeśli wyciągniecie rękę nieco w przód, znów je zobaczycie. Tam właśnie znajduje się krawędź pola widzenia. Tak jak w poprzednim przykładzie – ponieważ zazwyczaj kierujemy wzrok od razu tam, gdzie chcemy, nie myślimy o tym, że nasze pole widzenia jest ograniczone. Można przypuszczać, iż większość ludzi przez całe życie nie uświadamia sobie, że w danym momencie widzi tylko niewielki fragment rzeczywistości.
Jeśli zaczniemy głębiej analizować zjawisko widzenia, okaże się, że mózg może nam serwować całkiem przekonujące kłamstwa, jeśli tylko dostarczymy mu odpowiednich informacji. Weźmy na przykład postrzeganie głębi. Nasze oczy są oddalone od siebie o kilka centymetrów, więc każde z nich rejestruje nieco inny obraz świata. Można to zaobserwować, robiąc dwa zdjęcia z punktów odległych od siebie o kilka centymetrów i kładąc jedno obok drugiego. Jeśli spojrzymy na nie zezem, dwa obrazy zleją się w trzeci, za to trójwymiarowy. Naprawdę dostrzeżemy w nim głębię – nie będziemy w stanie pozbyć się tego wrażenia. Nieprawdopodobne stwierdzenie, że płaskie obrazy mogą stworzyć iluzję głębi, ujawnia mechaniczną, automatyczną naturę układu wzrokowego: wystarczy nakarmić go odpowiednimi danymi, a sam stworzy szczegółowy świat.

(…)

Pierwsze modele funkcjonowania mózgu mocno opierały się na podobieństwie do komputera: przedstawiały go jako urządzenie wejścia-wyjścia, które przetwarza dane zmysłowe na różnych poziomach i wyciąga z nich wnioski. Jednak schemat przyrównujący umysł do linii produkcyjnej zaczął budzić coraz więcej wątpliwości, kiedy okazało się, że aktywność mózgu nie przebiega po prostu z punktu A przez punkt B do punktu C: ist-nieją ścieżki informacji zwrotnych łączące punkty C i B, C i A oraz B i A. Mózg przesyła sobie tyle samo informacji zwrotnych, co przetworzonych – w żargonie technicznym cecha ta nosi nazwę rekurencji, potocznie zaś jest zwana zapętleniem. Cały ten system bardziej przypomina targowisko niż linię produkcyjną. Uważny czytelnik natychmiast odnotuje, że przy takich właściwościach sieci neuronowej istnieje możliwość, że percepcja wzrokowa nie jest strumieniem danych, który ma swój początek w siatkówce oka, a kończy się w jakimś tajemniczym punkcie z tyłu mózgu. Zagnieżdżonych kanałów do przekazywania informacji zwrotnej jest tyle, że cały system mógłby w zasadzie działać w drugą stronę. Obszary odpowiedzialne za postrzeganie zmysłowe przetwarzają dane, budując coraz bardziej skomplikowane interpretacje przekazywane wyżej postawionym w hierarchii fragmentom mózgu. Te wyższe obszary mózgu również komunikują się bezpośrednio z najniższymi. Oto przykład: zamknijcie oczy i wyobraźcie sobie mrówkę idącą po biało-czerwonym obrusie w kierunku słoika fioletowego dżemu. Obszary waszych mózgów z samego dołu hierarchii właśnie się uaktywniły. Nie patrzyliście na żadną mrówkę, ale zobaczyliście ją oczami wyobraźni. Wyżej postawione obszary wprawiły w ruch te niższe; korzystają one z danych przesyłanych przez oczy, ale obustronne połączenia w mózgu sprawiają, że całkiem dobrze radzą sobie same w całkowitej ciemności.
To nie koniec Okazuje się, że pośród tego zgiełku jedne zmysły oddziałują na inne, zmieniając naszą percepcję świata zewnętrznego. Informacjami przesyłanymi przez oczy nie zajmuje się tylko układ wzrokowy – cała reszta mózgu też jest zaangażowana. W przypadku brzuchomówców dźwięk dochodzi z jednego miejsca – ust brzuchomówcy, ale nasze oczy widzą ruch innych ust (tych należących do lalki). Mózg dochodzi wówczas do wniosku, że to lalka mówi. Nie ma czegoś takiego jak „projekcja głosu” u brzuchomówców. Nasz mózg odwala za nich całą robotę.
Innym przykładem jest efekt McGurka: jeśli zsynchronizować dźwięk jednej sylaby (ba) z nagraniem wideo ust wypowiadających inną sylabę (ga), oglądający film ma złudzenie, że słyszy jeszcze inną sylabę (da). Wynika to z obecności obustronnych połączeń i zapętlenia mózgu, za sprawą którego sygnał głosowy i ruchy warg są łączone na wczesnym etapie przetwarzania danych.
Wzrok zazwyczaj dominuje nad słuchem, lecz istnieją też przypadki oddziaływania w drugą stronę, na przykład efekt iluzorycznego błysku: jeśli widząc pojedynczy błysk, usłyszymy dwa sygnały dźwiękowe, wyda nam się, że światełko też błysnęło dwukrotnie. Jest to skutek zjawiska zwanego sterowaniem słuchem, które sprawia, że postrzegana przez nas częstotliwość migotania światła będzie mniejsza lub większa w zależności od częstotliwości towarzyszących sygnałów dźwiękowych. Tego typu proste złudzenia stanowią istotne wskazówki dotyczące działania naszego układu nerwowego. Udowadniają, że
systemy wzrokowy i słuchowy są ze sobą ściśle powiązane i starają się przekazać nam ujednoliconą wersję wydarzeń. Spotykany w tekstach popularnonaukowych model układu wzrokowego jako linii produkcyjnej jest zatem nie tyle mylący, ile po prostu błędny.
* * *
Jakie korzyści płyną z posiadania zapętleń w mózgu? Pozwalają one organizmom wyjść poza schemat bodziec-reakcja i wypracować umiejętność formułowania założeń, zanim do mózgu dotrą dane zmysłowe Przypomnijcie sobie przykład łapania piłki w locie. Gdybyśmy mieli w głowach zwyczajną linię produkcyjną, nie moglibyśmy jej przechwycić: między chwilą, w której światło trafia do czujników na naszych siatkówkach, a wykonaniem od-powiedniego ruchu mijają setki milisekund Ręce zawsze wyciągałyby się do miejsca, w którym piłka była przed chwilą. Jesteśmy w stanie grać w baseball tylko dzięki temu, że działanie praw fizyki mamy głęboko zakodowane w systemie. Nasz wewnętrzny model przewiduje, gdzie i kiedy piłka dotknie ziemi w oparciu o oddziaływanie przyciągania. Skuteczność tych prognoz wynika ze zbieranych przez całe życie doświadczeń dotyczących grawitacji. Dzięki temu nasze mózgi nie pracują wyłącznie w oparciu o najnowsze dane zmysłowe, lecz formułują hipotezy dotyczące przyszłego położenia piłki.
Jest to jeden z przykładów szerszej koncepcji wewnętrznych modeli otaczającego nas świata. Mózg przeprowadza symulacje tego, co się zdarzy, jeśli wykonamy dane działanie w określonych warunkach. Wewnętrzne modele wpływają nie tylko na nasze ruchy (na przykład złapanie piłki lub unik), lecz stanowią podstawę świadomej percepcji. Już w latach czterdziestych XX wieku naukowcy zaczęli snuć domysły, że percepcja działa nie na zasadzie gromadzenia pozyskanych danych, lecz dopasowywania
oczekiwań do docierających informacji. Ta dziwna teoria pojawiła się, kiedy zaobserwowano, że nasze oczekiwania mają wpływ na to, co widzimy. Nie wierzycie? Spróbujcie opisać, co przedstawia obrazek poniżej. Jeśli wasz mózg nie spodziewa się zobaczyć w tym układzie plam niczego konkretnego, będziecie widzieć tylko plamy. Żebyście coś „zauważyli”, musi istnieć jakaś prognoza co do natury napływających danych.
Jeden z najwcześniejszych przykładów tego zjawiska został opisany przez neurologa Donalda MacKaya, który w 1956 roku wysunął teorię, że podstawowe zadanie kory wzrokowej polega na tworzeniu wewnętrznego modelu otaczającej nas rzeczywistości. Sugerował, że pierwszorzędna kora wzrokowa konstruuje odwzorowanie, dzięki któremu jest w stanie przewidywać, jakie dane otrzyma. Kora przesyła gotowe prognozy do obszaru międzymózgowia zwanego wzgórzem, analizującego różnice między danymi dostarczonymi przez zmysł wzroku a tymi przewidywanymi. Następnie wzgórze wysyła korze tylko te dane, które nie pojawiły się w przewidywanym modelu. Uzupełniają one wewnętrzny model, dzięki czemu w przyszłości różnica między odwzorowaniem a stanem faktycznym będzie mniejsza. Mózg go doskonali, zwracając baczną uwagę na popełniane przez siebie pomyłki. MacKay zauważył, że taki schemat zgadza się z jego anatomią: od kory do wzgórza wiedzie dziesięć razy więcej włókien nerwowych niż w drugą stronę. Ma to sens, jeśli kora przesyła szczegółowe odwzorowanie, a w zamian dostaje tylko zwięzły raport o błędach w prognozie.

To wszystko udowadnia nam, że percepcja odzwierciedla aktywne porównanie zmysłowych danych wejściowych z wewnętrzną prognozą. Wynika z tego jeszcze jeden wniosek: zwracamy świadomą uwagę na otoczenie dopiero wtedy, gdy świadectwo zmysłów nie zgadza się z oczekiwaniami. Jeśli jesteśmy w stanie skutecznie „przewidzieć” świat, nie potrzebujemy świadomej uwagi, ponieważ mózg doskonale sobie radzi. Na przykład kiedy pierwszy raz jechaliście na rowerze, musieliście mocno koncentrować się na tej czynności; jednak po jakimś czasie system prognoz sensomotorycznych jest już na tyle sprawny, że jazda obywa się bez udziału świadomości. Nie chcę przez to powiedzieć, że nie jesteście świadomi, że jedziecie na rowerze, jednak istotnie nie jesteście świadomi sposobu trzymania kierownicy, naciskania na pedały i balansowania ciałem. Wasz mózg już wie, czego ma się spodziewać, kiedy wykonujecie konkretne ruchy, nie macie więc ich świadomości ani związanych z nimi wrażeń zmysłowych, dopóki coś nie ulegnie zmianie – nie zacznie wiać silny wiatr lub nie pęknie opona. Gdy nowa sytuacja nie zgadza się z prognozami, włącza się świadomość, a wewnętrzny model zostaje uzupełniony.
Przewidywalność własnych działań i ich skutków sprawia, że człowiek nie jest w stanie sam się połaskotać.
Możemy za to zostać połaskotani przez innych, ponieważ ich ruchy są dla nas nie do przewidzenia. Jeśli jednak bardzo wam na tym zależy, zyskacie taką możliwość Wyobraźcie sobie sytuację, w której sterujecie ruchami piórka za pomocą joysticka o minimalnie opóźnionym działaniu: gdy go przechylacie, mija przynajmniej jedna sekunda, zanim piórko się poruszy. Dzięki temu ruch nie jest już przewidywalny i można się połaskotać Co ciekawe, schizofrenicy są w stanie łaskotać się sami z powodu problemu z koordynacją w czasie, który uniemożliwia ustalenie poprawnej kolejności czynności ruchowych i wywołanych przez nie wrażeń.
Kiedy uznamy mózg za system o licznych pętlach i własnej dynamice wewnętrznej, będziemy w stanie zrozumieć przyczyny innych dziwnych zaburzeń, na przykład zespołu Antona. Diagnozuje się go u ludzi, którzy, straciwszy wzrok, utrzymują, że nadal widzą. Grupa lekarzy może stać nad łóżkiem pacjentki i pytać: „Pani Johnson, ile osób znajduje się w sali?”, a ona bez wahania odpowie, że cztery, chociaż w istocie jest ich siedem. Gdy jeden z lekarzy zapyta: „Pani Johnson, ile palców pokazuję?”, odpowiedź będzie brzmiała: „Trzy”, podczas gdy doktor nawet nie uniósł ręki. Kiedy ktoś poprosi o podanie koloru jego koszuli, pacjentka stwierdzi, że jest biała, chociaż w rzeczywistości jest niebieska. Ludzie z zespołem Antona nie udają, że nie są ślepi, lecz naprawdę w to wierzą. Ich stwierdzenia, choć nieprawdziwe, nie są kłamstwem. Doświadczają czegoś, co uważają za widzenie, a co w istocie jest wewnętrznie generowanym obrazem. Często pacjent cierpiący na to zaburzenie przez jakiś czas po wylewie nie próbuje szukać pomocy medycznej, ponieważ nie ma pojęcia, że stracił wzrok. Dopiero gdy wystarczającą ilość razy obije się o ścianę czy meble, zaczyna podejrzewać, że coś jest nie tak. Chociaż przytoczone wyżej odpowiedzi pacjentki wydają się dziwne, można je rozumieć jako jej wewnętrzny model: z powodu wylewu informacje z zewnątrz nie docierają do właściwych obszarów mózgu, więc obraz jest generowany przez jej umysł bez kontaktu z fizyczną rzeczywistością. To, czego doświadcza, nie różni się zbytnio od snu, wizji narkotycznej czy halucynacji.

(…)

Co znaczy, a czego nie znaczy fakt, te jesteśmy zbudowani z części fizycznych
Jeden z najsłynniejszych przypadków urazów mózgu to historia dwudziestopięcioletniego majstra Phineasa Gage’a. 21 września 1848 roku gazeta „Boston Post” zamieściła o nim krótki artykuł, zatytułowany Straszny wypadek:

 „Kiedy w dniu wczorajszym Phineas P. Gage, kierownik budowy linii kolejowej w Cavendish, przygotowywał ładunek wybuchowy, doszło do eksplozji, za sprawą której trzymane przez Gage’a narzędzie o [średnicy] trzech i pół centymetra i długości jednego metra przebiło mu czaszkę. Pręt wbił się w bok twarzy, miażdżąc górną szczękę i tył lewego oka, po czym wyszedł górą”.

Stalowy pręt spadł na ziemię trzydzieści metrów dalej. Gage nie był pierwszą osobą, której czaszka została przebita, a część mózgu wyrwana ze swojego miejsca przez lecący przedmiot, jednak jako pierwszy to przeżył, a nawet nie stracił świadomości.
Edward H. Williams, lekarz, nie uwierzył w słowa Gage – „myślał, że on musiał się pomylić”. Zrozumiał jednak powagę sytuacji, kiedy „pan Gage wstał i zwymiotował, co sprawiło, że fragment mózgu o objętości około pół łyżeczki wypłynął z czaszki i spadł na podłogę”.
Doktor Henry Jacob Bigelow, chirurg z Uniwersytetu Harvarda, który badał ten przypadek, napisał:, Jego cechą charakterystyczną jest nieprawdopodobny przebieg […]. W historii chirurgii nie ma drugiego takiego”. Artykuł w „Boston Post” podsumował to wszystko tylko jednym zdaniem:

 „Najdziwniejszym aspektem tej smutnej opowieści jest to, że jeszcze dziś o drugiej po południu pan Gage żył, był w pełni władz umysłowych i nie czuł bólu”.

Już sam fakt, że przeżył, czynił z niego ciekawy przypadek medyczny, jednak zyskał sławę, ponieważ na jaw wyszło coś innego. Dwa miesiące po wypadku lekarz Gage poinformował, że jego pacjent „czuje się lepiej pod każdym względem […], znów chodzi po domu; mówi, że nie boli go głowa”. Zasugerował jednak istnienie większego problemu, pisząc, że

 „wydaje się na dobrej drodze do rekonwalescencji, o ile uda się go opanować”.

Co miał na myśli, stwierdzając: „o ile uda się go opanować”? Okazało się, że przed wypadkiem Gage był opisywany jako „ulubieniec całej ekipy”. Pracodawcy chwalili go jako „najbardziej wydajnego i zdolnego majstra wśród pracowników”. Jednak po urazie mózgu jego zwierzchnicy „uznali zmianę w jego charakterze za tak ogromną, że nie mogli zaoferować mu na powrót stanowiska”. W roku 1868 doktor John Martyn Harlow, lekarz prowadzący Gage’a, pisał:

     „Tak zwana równowaga pomiędzy władzami jego umysłowymi a zwierzęcymi skłonnościami została zburzona. Jest niestały i lekceważący, a czasami tak, że niezwykle wulgarny (co wcześniej nie było w jego zwyczaju), nie okazuje prawie żadnego szacunku swoim kompanom, nie hamuje się i nie słucha rad, kiedy są one sprzeczne z jego pragnieniami, bywa szalenie uparty, a zarazem kapryśny i niezdecydowany. Snuje liczne plany na przyszłość, ale zanim zdąży je zrealizować, porzuca je na rzecz innych, które wydają mu się bardziej osiągalne. Ma mentalność i intelektualne zdolności dziecka oraz zwierzęce popędy silnego mężczyzny. Przed urazem, chociaż brakowało mu wykształcenia, posiadał umysł zrównoważony, a przez znających go ludzi był uważany za przebiegłego, bystrego przedsiębiorcę, pełnego energii i konsekwentnie dążącego do wszystkich celów. Pod tym względem jego charakter zmienił się do tego stopnia, że przyjaciele i znajomi stwierdzili, że «nie jest już Gage’em”.

W ciągu następnych stu czterdziestu trzech lat naukowcy opisali wiele innych tragicznych eksperymentów natury – nowotworów, wylewów, degeneracji i innych urazów mózgu – których skutki przypominały przypadek Phineasa Gage’a. Wniosek płynący z nich wszystkich był taki sam: stan waszego mózgu jest kluczem do tego, kim jesteście. Wasze „ja”, znane i kochane przez waszych przyjaciół, nie istnieje, jeśli wszystkie tranzystory i śrubki waszego mózgu nie są na swoim miejscu. Jeśli w to nie wierzycie, odwiedźcie oddział neurologiczny dowolnego szpitala. Uszkodzenie choćby najmniejszego obszaru mózgu może prowadzić do utraty szokująco konkretnych umiejętności: nazywania zwierząt, słyszenia muzyki, szacowania ryzyka, rozróżniania kolorów lub podejmowania prostych decyzji. Wspominaliśmy już o pewnych przypadkach, na przykład pacjentki, która straciła zdolność postrzegania ruchu (rozdział drugi), chorych na parkinsonizm hazardzistów i złodziei sklepowych z otępieniem czołowo-skroniowym, niepotrafiących oszacować ryzyka (rozdział szósty). Ich osobowość zmieniła się na skutek zmian w mózgu.
Tu rodzi się istotne pytanie: czy posiadamy duszę niezależną od fizycznej materii, czy też jesteśmy po prostu niezwykle skomplikowaną siecią biologiczną, która mechanicznie produkuje nasze nadzieje, aspiracje, sny, pragnienia, humor i namiętności? Większość populacji uznaje istnienie ponad biologicznej duszy, zaś większość neurobiologów skłania się ku tej drugiej opcji: istoty będącej naturalną właściwością, która wynika z naszej złożonej biologii i niczego poza nią. Czy znamy poprawną odpowiedź? Nie mamy pewności, ale takie przypadki jak historia Gage’a dostarczają pewnych argumentów.
Podejście materialistyczne zakłada, że zasadniczo składamy się tylko z substancji chemicznych. Według tej teorii mózg to system, którego działanie jest regulowane przez prawa chemii i fizyki, w wyniku czego myśli, uczucia i decyzje są produktem naturalnych reakcji przebiegających zgodnie z zasadami dotyczącymi energii potencjalnej. Nasza osobowość to nasz mózg i zawarte w nim substancje chemiczne, a majstrując przy układzie nerwowym, zmieniamy człowieka. Redukcjonizm to popularna wersja materializmu; teoria ta zakłada, że skomplikowane stany, takie jak choćby szczęście, chciwość, narcyzm, współczucie, złośliwość, ostrożność czy podziw, będzie można zrozumieć, redukując cały problem do najdrobniejszych elementów biologicznych.
Na pierwszy rzut oka wielu ludziom podejście reduk- cjonistyczne wydaje się bezsensowne. Wiem o tym, ponieważ pytam o to nieznajomych, kiedy siedzę obok nich w samolotach. Zazwyczaj słyszę wtedy coś w rodzaju:

  „Widzi pan, to jak zakochałem się w swojej żonie, czemu wybrałem ten zawód i inne takie – to nie ma nic wspólnego z chemią mojego mózgu. Taki już jestem”.

Moi rozmówcy mają prawo myśleć, że związek pomiędzy ich osobowością a galaretowatym skupiskiem komórek wydaje się w najlepszym razie niewielki. Ich decyzje pochodzą od nich samych, a nie od substancji chemicznych pozamykanych w mikroskopijnych cyklach. Nieprawdaż?
Co jednak, kiedy natrafiamy na przypadki takie jak historia Phineasa Gage’a? Albo zauważamy inne czynniki wpływające na mózg – znacznie bardziej subtelne niż metalowy pręt – które zmieniają ludzką osobowość?
Posłużmy się przykładem ogromnych efektów, jakie są w stanie wywołać drobne cząsteczki zwane narkotykami. Wpływają na świadomość i percepcję, sterują zachowaniem. Jesteśmy zdani na ich łaskę. Ludzie na całym świecie dawkują sobie tytoń, alkohol i kokainę właśnie w celu poprawy nastroju. Już samo istnienie narkotyków dostarcza nam dowodów na potwierdzenie tezy, że naszym zachowaniem i psychologią można manipulować na poziomie molekularnym. Weźmy taką kokainę. Narkotyk ten wchodzi w interakcję z określonym systemem mózgu, odpowiedzialnym za rejestrowanie satysfakcjonujących wydarzeń – od zaspokojenia pragnienia łykiem mrożonej herbaty przez wywołanie uśmiechu na czyjejś twarzy aż do rozwiązania skomplikowanego problemu i usłyszenia słów pochwały. Wiążąc pozytywną reakcję z zachowaniami, które do niej doprowadziły, owa sieć neuronów (zwana mezolimbicznym układem dopaminergetycznym) uczy się dostosowywać zachowania do potrzeb. Pomaga nam to zdobywać pokarm, napoje i partnerów seksualnych, przydaje się też przy podejmowaniu codziennych decyzji8.
Wyrwana z kontekstu kokaina jest zupełnie nieciekawą cząsteczką – siedem atomów węgla, dwadzieścia jeden wodom, jeden atom azotu i cztery atomy tlenu – ale z biegiem okoliczności jej kształt pasuje do zamka mikroskopijnej maszynerii ośrodków przyjemności, dlatego działa, tak jak działa. Podobnie rzecz się ma w przypadku czterech najpopularniejszych typów używek: alkoholu, nikotyny, stymulantów (amfetamina) i opiatów (morfina). Wszystkie tym lub innym kanałem podłączają się do układu odpowiedzialnego za nagradzanie. Substancje, które dają kopa układowi mezolimbicznemu, same warunkują ciągłość stosowania, a korzystający z nich ludzie potrafią napadać na sklepy lub rabować staruszków, byle tylko nadal mieć dostęp do cząsteczek o tym określonym kształcie. Chemikalia te, działające na obszarze tysiąc razy mniejszym niż średnica ludzkiego włosa, wywołują w nas uczucie triumfu i euforii. Podłączając się do układu dopamine- nergetycznego, kokaina i pokrewne jej związki chemiczne przejmują nasze ośrodki przyjemności, przekonując mózg, że to najlepsze, co może się nam przytrafić. Nasze obwody padają ofiarą terrorystów.
Cząsteczki kokainy są setki milionów razy mniejsze niż pręt, który przebił mózg Phineasa Gage’a, jednak ich działanie nasuwa nam ten sam wniosek: to, kim jesteśmy, jest sumą czynników neurobiologicznych.
Układ dopaminenergetyczny to tylko jeden z setek przykładów. Dokładny poziom pozostałych neuroprzekaźników – na przykład serotoniny – ma kluczowy wpływ na to, jak postrzegamy samych siebie. Jeśli zapadniecie na kliniczną depresję, najprawdopodobniej zostanie wam przepisany lek z grupy selektywnych inhibitorów zwrotnego wychwytu serotoniny (w skrócie SSR1) – na przykład fluoksetyna, sertralina, paroksetyna lub Citalopram. Wszystkie potrzebne informacje o tych lekach zawierają się w słowach „inhibitor wychwytu”: w normalnej sytuacji białka zwane transportowymi wychwytują serotoninę z przestrzeni pomiędzy neuronami; zahamowanie ich działania zwiększa jej stężenie w mózgu, a to z kolei ma bezpośredni wpływ na postrzeganie i emocje. Ludzie zażywający te leki potrafią przejść od „siedzę na łóżku i płaczę” do „wstaję, biorę prysznic, walczę o swoją pracę i ratuję zagrożony związek”. A wszystko to dzięki drobnej korekcie systemu neuroprzekaźników. Niezwykłość tej historii byłaby bardziej widoczna, gdyby nie dotyczyła ona tak wielu osób.
Wpływ na nasze postrzeganie świata mają nie tylko neuroprzekaźniki, lecz także hormony – mikroskopijne cząsteczki, które pływają po układzie krwionośnym, robiąc awanturę w każdym odwiedzonym porcie. Jeśli samicy szczura wstrzyknie się estrogen, zacznie szukać partnera; u samców testosteron wywołuje agresję. W poprzednim rozdziale wspominałem o wrestlerze Chrisie Benoit, który zażywał duże dawki testosteronu, po czym w sterydowym szale zamordował żonę i dziecko. Rozdział czwarty wyjaśniał, że hormon zwany wazo- presyną ma wpływ na wierność partnerom. Kolejnym przykładem są wahania hormonalne związane z cyklem menstruacyjnym. Jakiś czas temu moja koleżanka znajdowała się w samym dołku hormonalnych zmian na-stroju. Uśmiechnęła się wówczas blado i powiedziała: „Wiesz, przez te parę dni w miesiącu po prostu nie czuję się sobą”. Ponieważ też jest neurofizykiem, po chwili zastanowienia dodała: „A może właśnie to jest moja prawdziwa osobowość, a kimś innym jestem przez pozostałe dwadzieścia siedem dni w miesiącu?”. Uśmialiśmy się z tego. Moja znajoma nie bała się spojrzeć na siebie jako na sumę substancji chemicznych w danym momencie. Rozumiała, że to, co nazywa „sobą”, to w istocie wypadkowa różniących się w czasie wersji.
Wszystko to składa się na w sumie dziwną koncepcję osobowości. Za sprawą niezależnych od nas zmian naszej biologicznej zupy są dni, kiedy jesteśmy bardziej drażliwi, humorzaści, elokwentni, spokojni, pełni energii lub trzeźwiej myślący. Naszym życiem wewnętrznym i działaniami steruje biologiczny koktajl, do którego nie mamy dostępu i którego składu dokładnie nie znamy.
Nie zapominajcie też, że długa lista czynników wpływających na życie umysłowe zawiera nie tylko substancje chemiczne, lecz także szczegóły dotyczące samych obwodów. Posłużmy się przykładem epilepsji. Jeśli napad padaczkowy skoncentruje się w pewnym specyficznym punkcie płata czołowego, chora osoba nie do-świadczy objawów motorycznych, lecz czegoś znacznie subtelniejszego, w rodzaju napadu psychicznego, który objawia się zmianami osobowości, hiperreligijnością (obsesją na punkcie religii i poczuciem pewności religijnej), hipergrafią (nadmierną skłonnością do pisania na jakiś temat, zazwyczaj o religii), fałszywym poczuciem czyjejś obecności, a często również omamami słuchowymi (słyszy się wówczas głos utożsamiany z głosem bóstwa). Wydaje się, że pewna część znanych z historii proroków, męczenników i przywódców cierpiała właśnie na epilepsję skroniową. Na przykład Joanna d’Arc, szesnastolatka, której udało się odwrócić losy wojny stuletniej, ponieważ twierdziła, że słyszy głos świętego Michała Archanioła, świętej Katarzyny Aleksandryjskiej, świętej Małgorzaty i świętego Gabriela (i przekonała francuską armię, że to prawda). Swoje doświadczenia opisała tak:

 „Kiedy miałam trzynaście lat, usłyszałam głos Boga mówiący, jak mam postępować Za pierwszym razem się przeraziłam. Głos nawiedził mnie około południa w ogrodzie mego ojca, było lato”.

Później opowiadała:

  „Skoro Bóg nakazał mi wyruszyć, muszę usłuchać A ponieważ Bóg tak nakazał, to choćbym miała stu ojców i sto matek, i była królewską córką, i tak bym ruszyła”.

Po tylu latach nie można postawić jednoznacznej diagnozy, lecz wyznania Joanny, jej coraz większa pobożność i fakt, że regularnie słyszała głosy, pasuje do objawów epilepsji skroniowej. Kiedy pobudzone zostaną odpowiednie obszary mózgu, ludzie słyszą głosy. Jeśli lekarz przepisze środek na epilepsję, ataki ustają, a głosy przestają się odzywać. Nasza rzeczywistość jest zależna od naszej biologii.
Do czynników wpływających na życie umysłowe należy również obecność maleńkich istot: mikroorganizmy, takie jak bakterie i wirusy, sterują zachowaniem w bardzo określony sposób, tocząc w naszych ciałach niewidzialne bitwy. Moim ulubionym przykładem mikroskopijnego stworzenia, które potrafi zarządzać zachowaniem ogromnego mechanizmu, jest wirus wścieklizny. Kiedy chory ssak ugryzie innego, wspina się ono po połączeniach nerwowych aż do płatu skroniowego mózgu. Tam wnika do neuronów i zmienia cykle ich aktywności, wywołując u zarażonego organizmu agresję, wściekłość i skłonność do kąsania. Wirus trafia także do ślinianek i w ten sposób przenosi się z jednego organizmu do drugiego. Manipulując zachowaniem zwierzęcia, jest w stanie rozprzestrzeniać się dalej. Tylko pomyślcie: ma średnicę zaledwie czterdziestu pięciu nanometrów, a zapewnia sobie przetrwanie, przejmując władzę nad ciałem zwierzęcia większego od siebie dwadzieścia pięć milionów razy. To tak, jakbyście w sprytny sposób zmusili do współpracy istotę wysoką na czterdzieści pięć tysięcy kilometrów13. Płynie z tego następująca nauka: nawet najmniejsze zmiany w mózgu mogą prowadzić do ogromnych zmian w zachowaniu. Nasze decyzje są nierozerwalnie związane z działaniem najdrobniejszych trybików naszej wewnętrznej maszynerii.
Za ostatni przykład na zależność człowieka od jego biologii posłużą nam drobne mutacje w pojedynczych genach, które determinują i zmieniają zachowanie. Pląsawica Huntingtona wywołuje postępujące uszkodzenie kory czołowej, prowadzące do zmian osobowości, takich jak wzmożona agresja, nadmierny popęd seksualny, impulsywność i brak poszanowania norm społecznych – wszystkie te objawy pojawiają się długo wcześniej niż charakterystyczne dla tej choroby spazmatyczne mchy kończyn. Warto zauważyć, że ta choroba jest wynikiem mutacji pojedynczego genu. Jak podsumował Robert Sapolsky: „Wystarczy zmienić jeden z dziesiątków tysięcy genów, a mniej więcej w połowie życia człowieka nastąpi dramatyczna zmiana osobowości”. Wobec tak przekonujących przykładów musimy przyznać, że nasza istota jest zależna od czynników biologicznych. Bo czy można powiedzieć osobie cierpiącej na chorobę Huntingtona, żeby skorzystała z wolnej woli i przestała zachowywać się tak dziwnie?
Widzimy zatem, że małe rączki mikroskopijnych cząsteczek zwanych narkotykami, neuroprzekaźnikami, wirusami i genami potrafią bardzo mocno dzierżyć ster naszego zachowania. Wypijecie herbatkę z prądem, ktoś nakicha wam na kanapkę albo wasze geny postanowią się zmutować i wasze działania pójdą w zupełnie innym kierunku. Choćbyście chcieli temu przeciwdziałać, zmiany w wewnętrznych mechanizmach prowadzą do zmian osobowości. Zważywszy na wszystkie te fakty, trudno jednoznacznie stwierdzić, czy mamy jakikolwiek wybór w kwestii tego, kim się staniemy. Jak stwierdziła neuro- etyk Martha Farah, skoro pigułka antydepresyjna „może pomóc nam poradzić sobie z problemami codzienności, a substancja stymulująca sprawia, że zdążamy na czas ze zleceniem i wywiązujemy się z powierzonych nam zadań, to pewność siebie i sumienność muszą chyba być cechami zależnymi od ludzkiego ciała. A jeśli tak jest, to czy istnieje jakikolwiek aspekt człowieczeństwa, który z ciała nie wynika?”.
To, kim się staniecie, zależy od tak wielkiej liczby czynników, że najprawdopodobniej nigdy nie będzie można stworzyć schematu jednoznacznych powiązań między naszymi cząsteczkami a zachowaniem (więcej o tym za chwilę), lecz mimo całej tej złożoności, wasz świat jest bezpośrednio złączony z waszą fizjologią. Jeśli istnieje coś takiego jak dusza, musi być nierozerwalnie związana z mikroskopijnymi cząsteczkami. Niezależnie od tego, co jeszcze dzieje się w naszym tajemnym życiu, zależność od biologii jest niezaprzeczalna. Patrząc z tej perspektywy, nietrudno zrozumieć, dlaczego redukcjonizm biologiczny ma tylu zwolenników wśród współczesnych badaczy zajmujących się mózgiem. Jednak redukcjonizm to nie wszystko.

Miłość, która uzdrawia – Harville Hendrix

Poniżej kilkanaście fragmentów z książki, które prawdopodobnie zachęcą do przeczytania całości

 

W miarę coraz większego zainteresowania tym tematem dochodziliśmy do zdumiewających wniosków: osoby szczęśliwe w małżeństwie były również świetnymi rodzicami. Dlaczego? Częściowo dlatego, że między rodzicielstwem a małżeństwem istnieje wiele cech wspólnych. Łączy je na przykład rozwój etapowy: rozpoczynają się od pełnego romantyzmu przywiązania, przechodzą w próbę sił, a następnie (przy odrobinie szczęścia i rozumu) w zdrową zależność. Imago, czyli zinternalizowane wyobrażenie własnych rodziców, kształtuje obie relacje. Na wybór partnera małżeńskiego wypływa wewnętrzne wyobrażenie własnych rodziców. Zinternalizowane i pochodzące z dzieciństwa doświadczenia z rodzicami w dużym stopniu determinują także sposób wychowywania własnych dzieci.
Z drugiej strony istnieją również oczywiste różnice między małżeństwem a rodzicielstwem. Nikt nie oczekuje, że dziecko będzie zaspokajać jego potrzeby tak samo jak partner życiowy. Poza tym obowiązki i odpowiedzialność za dziecko jest całkowicie odmienna od obowiązków i odpowiedzialności za partnera.
W centrum obu związków, jeśli są one udane, leży dążenie do większej świadomości – siebie, drugiej osoby, sposobów, na które imago kształtuje zachowania i dokonywanie wyborów. Te osoby, którym wiedzie się zarówno w relacji ze współmałżonkiem, jak i z dziećmi, chciały stać się świadome tego procesu. Chciały poznać, co kryje się w ich wnętrzu, i bez uprzedzeń zrozumieć zależność między krzywdami, których doznały w przeszłości, a teraźniejszym funkcjonowaniem. Umiały opanować mechanizmy samoobronne na rzecz reakcji skupionych na związku, a nie na sobie.

(…)

Najgłębsze tajemnice ludzkiej istoty dotyczą tego, czego jeszcze nie wiemy o mózgu człowieka. Posługując się w codziennej rozmowie pojęciem „umysł”, wszyscy wiemy, o co chodzi. Wszyscy nas rozumieją, kiedy mówimy o „świadomości”. Tymczasem naukowcy w dalszym ciągu zaciekle dyskutują na temat znaczeń tych pojęć i nie znajdują porozumienia w kwestii fizycznych form umysłu i świadomości. Czy umysł jest zlokalizowany w substancji szarej mózgu, czy jest to proces chemiczny rozpoczynający się w ramach tej struktury, czy proces ten rozpoczyna się na skutek jakiegoś impulsu elektrycznego? A może mózg działa jako przekaźnik świadomości na zewnątrz?
A pamięć? Być może jest to najważniejsza i najtrudniejsza do zrozumienia funkcja mózgu. Jak to się dzieje, że przeszłe doświadczenia zostają w nas, mimo że nie czyniliśmy świadomych wysiłków, żeby je zapamiętać, oraz kształtują nasze obecne zachowanie i myślenie? Jak możemy być odpowiedzialni za zaburzenia pamięci, polegające na tym, że włączamy przeszłe doświadczenie w wydarzenie, które – jak się zarzekamy – naprawdę miało miejsce?

IMAGO

Nie znamy jeszcze mechanizmu, dzięki któremu nieświadome wspomnienia wpływają na bieżące funkcjonowanie. Wiemy jednak, że tak się dzieje. Ma to duże znaczenie dla teorii Imago. Jak widzieliśmy, w przypadku małżeństwa nieświadomy umysł wpływa na wybór partnera. Dzieje się tak dlatego, że każda osoba gromadzi w umyśle wszystkie cechy, interakcje i doświadczenia związane z własnymi rodzicami. Powstały w ten sposób wewnętrzny obraz nazywa się imago. Człowiek nie zdaje sobie sprawy z istnienia imago, ale on istnieje i ma niezwykłą siłę. W niemowlęctwie zadaniem imago jest ułatwić dziecku rozróżnienie swoich rodziców od innych dorosłych. Jest to kwestia życia i śmierci, zupełnie tak jak u małej zebry. W dorosłości, jak widzieliśmy, imago kieruje nieświadomie do związania się osoby z partnerem, który pod wieloma względami przypomina w strukturze charakter rodziców. Prowadzi więc do okazji wyleczenia dawnych krzywd, co można określić bardziej wyrafinowanym przejawem przetrwania. O ile nam wiadomo, zebr to nie dotyczy. Osoba, którą poślubiasz, jest wybrankiem imago, który później staje się twoim partnerem w rodzicielstwie.

RODZICIELSKI ŚLAD

Nieświadomy umysł stanowi też potężną siłę w innym aspekcie rodzinnego życia. Mówiliśmy już, iż dzieci internalizują swoje doświadczenia z rodzicami. W swoim umyśle dokonują wewnętrznej kopii, własnej interpretacji tego, na co się natknęły na zewnątrz podczas interakcji z rodzicami i innymi ważnymi opiekunami. Co ważne, absorbują też dojrzałość bądź niedojrzałość emocjonalną rodzica oraz jego moralność. Sposób radzenia sobie rodzica z konfliktem, rozmaitymi rozczarowaniami czy dylematami moralnymi pozostawia w dziecku niezatarte wrażenie. To, kim jest rodzic (a nie tylko to, co mówi),
staje się częścią dziecięcego ja. Wewnętrzny obraz rodziców wpływa na wybór partnera małżeńskiego. Oddziałuje też na to, jakim rodzicem stanie się dziecko i  ogólniej  jakim będzie człowiekiem.
Doszliśmy więc do ważnego wniosku: najważniejszym wskaźnikiem sposobu, w jaki będziesz wychowywał dziecko, jest sposób wychowywania ciebie, kiedy sam byłeś mały. Działania (albo ich brak) twoich rodziców, nawet jeśli tego nie pamiętasz, stworzyły z ciebie człowieka, którym jesteś obecnie. To tak, jakbyśmy mieli w naszych umysłach odciśnięte przez rodziców ślady, podobne do śladów na naszych palcach (linii papilarnych). Każdy rodzicielski ślad jest wyjątkowy i charakterystyczny. Niemożliwe jest ich przeniesienie za pomocą atramentu na papier, ale można je zobaczyć w akcji, obserwując, jak reagujemy na inne osoby w naszych bliskich związkach, zwłaszcza w trakcie wychowywania.

W wypadku zebr ogólny wzór przekazywany jest z pokolenia na pokolenie, lecz każdy wzór indywidualny jest odrobinę odmienny. U ludzi jest tak samo. Z dużą dozą pewności można opisać proces bądź wzorzec wybierania partnera lub przekazywania dzieciom umysłowego czy emocjonalnego dziedzictwa, jednak szczegóły charakterystyczne dla życia danego człowieka zależą od jego osobistej historii. Naszym celem jest podanie w tej książce jak najwięcej informacji, dzięki którym będziesz umiał rozpoznać własny, niepowtarzalny wzorzec.

(…)

Od dziecka-problemu do nauczyciela – to zadziwiająca przemiana! Owi rodzice potrafili przekształcić niezadowolenie ze swojego syna w okazję do innego spojrzenia na własne życie. Pomyśl o tym w ten sposób: jesteś zranionym dzieckiem, dorastasz, na świat przychodzą twoje dzieci. Ciągle jesteś poraniony, chociaż być może nie zdajesz sobie z tego sprawy. Twoje krzywdy mogą się ujawnić w relacji ze współmałżonkiem albo z dzieckiem. Ponieważ jesteś zraniony, sam również ranisz swoje dziecko, nie doceniając go albo nie akceptując go takim, jakie jest – zupełnie tak samo, jak twoi rodzice nie akceptowali ciebie. Ranisz je, choć być może niezbyt głęboko i sporadycznie. To wzorzec zachowań, który będzie trwał, dopóki się nie zorientujesz, co robisz, i nie zaczniesz postępować inaczej.

(…)

Możesz nauczyć się rozpoznawać, kiedy twoje reakcje biorą początek w twojej krzywdzie. To się dzieje wtedy, gdy na normalne zachowanie dziecka za każdym razem reagujesz gwałtownie i zazwyczaj negatywnie. Twoja nadmierna reakcja stanowi wskazówkę, że napotkałeś swój „punkt rozwoju”, jak to nazywamy. To miejsce, które jest dla ciebie trudne w rodzicielstwie. Kieruje cię do jakiejś wewnętrznej niekompletności bądź krzywdy, które stanowią punkt potencjalnego uzdrawiania.
Twoje dziecko będzie cię uczyło wielu rozmaitych spraw, miedzy innymi uzdrawiania. Co najważniejsze, nauczy cię, co musisz zrobić, żeby je dobrze wychowywać. Przede wszystkim traktuj je z takim szacunkiem, jak kogoś, od kogo, jak sądzisz, mógłbyś się czegoś nauczyć. Potem wypatruj i nasłuchuj informacji, jakie do ciebie wysyła.

(…)

Świadomy rodzic zaspokaja potrzeby dziecka, zapewniając mu na każdym etapie rozwojowym bezpieczeństwo, wsparcie i strukturę. Dostraja się odpowiednio do jego niepowtarzalnej osobowości i temperamentu, umie dostrzec, czego potrzebuje w miarę swojego wzrostu i zachodzących w nim zmian. Wie, przez jakie etapy rozwojowe przechodzi dziecko, i jest gotowy oraz dostatecznie elastyczny, by wchodzić z nim w interakcje.
Jego kontakty z dzieckiem są zamierzone, a nie reaktywne. Przejawem owej zamiarowości jest stosowanie przez niego dialogu intencyjnego podczas rozmów, zwłaszcza tych trudnych. Podejmuje świadomy dialog, a więc odzwierciedlanie, walidację i empatię, oraz odnajduje odpowiednie sposoby, aby te procesy stały się częścią jego codziennych kontaktów z dzieckiem.
Posiada narzędzia postępowania z frustracją, gniewem i wycofywaniem się dziecka, przekształcające owe potencjalnie szkodliwe reakcje emocjonalne w okazje do wzmacniania jego pełni oraz podtrzymywania jego więzi z rodzicami, bezpośrednim otoczeniem i światem zewnętrznym. Zna sposoby zachęcania do śmiechu, kreatywnego wyrażania siebie, duchowego rozwoju i kształtowania moralności wtedy, gdy dziecko zaczyna swą podróż przez życie.

(…)

Nieświadome rodzicielstwo może być dominującym wzorcem interakcji zachodzących w rodzinie. Poniższy przykład pochodzi od dwudziestodziewięcioletniej kobiety, dyrektorki ogólnokrajowej sieci hoteli, którą nazwiemy tutaj Susan. Zaczęła szukać pomocy, ponieważ jej chłopak narzekał na jej „nieprzystępność i chłód emocjonalny”. Na spotkania terapeutyczne przychodziła zadbana, sprawiała wrażenie kobiety sukcesu. Podczas drugiej sesji terapeuta poczuł, że rodzi się między nimi zaufanie. Zaczął ją pytać o dzieciństwo.

Susan: Jesteś jedyną osobą, poza moim chłopakiem, której to powiem. Kiedy miałam dziesięć lat, mój ojciec popełnił samobójstwo, powiesił się. Nie było mnie w domu, kiedy to się stało, nie zobaczyłam jego ciała. Przez bardzo długi czas nie mogłam uwierzyć, że nie żyje. Myślałam, że może po prostu postanowił od nas odejść. Był majsterkowiczem, pamiętam, jak kłócili się z mamą o pewną kobietę, która zawsze potrzebowała pomocy w malowaniu, układaniu płytek na podłodze czy kiedy coś się zepsuło. Najgorzej było przy obiedzie. Było nas sześcioro: mama, dwie siostry, brat, ja i on. Zawsze musia-łam siedzieć po jego prawej stronie. Chciał, żebym była pod ręką, żeby mógł się na mnie wyżywać. Byłam najstarsza. Nigdy mnie nie uderzył, ale rąbał pięścią w stół obok mojego talerza, zrzucał mój obiad na podłogę albo krzyczał na mnie bez powodu. Tak było przez około trzy lata. „Na co się tak gapisz? Masz jakiś problem? Do cholery, będziesz miała problem, jeśli nie przestaniesz się tak gapić”. Doszło do tego, że nie mogłam jeść. Nikt nie mógł jeść. Nie wiem, dlaczego wybrał właśnie mnie.

Kiedy zapytano Susan, jaki wpływ miał ojciec na jej życie, odpowiedziała, że chyba nie została przez niego zanadto okaleczona. Zaprzeczenia tego rodzaju spotyka się dość często, ponieważ na ogół ból związany z takimi doświadczeniami zostaje wyparty. Po jakimś czasie przyznała, że jest perfekcjonistką, tak w życiu zawodowym, jak i prywatnym, oraz że ma problemy z bliskością w intymnym związku. W przeciwieństwie do nas nie odczuwa bólu, co pokazuje, jak głęboko i całkowicie broniła się przed potwornym zranieniem.

(…)

Oto chwila opamiętania ojca uwieczniona w opowiadaniu Tobiasa Wolffa Nightingale. Człowiek ten zdał sobie sprawę z tego, jak bardzo błąd, który popełnił w stosunku do własnego syna, uzależniony był od jego przeszłości:

Dr Booth chciał, żeby Owen zniknął z domu. Taka była prawda, która teraz wydawała mu się bezsensowna. Odczuwał zniecierpliwienie, gdy widział, jak syn czytał, bawił się z psem, nic nie robił, marzył – dlaczego? Jakaż to była zbrodnia? Sam, będąc chłopcem, najbardziej pragnął marzyć. Okazja ku temu zdarzała się rzadko w tym zatłoczonym, stechnicyzowanym domu, i nie trwała długo. Dlaczego więc żałował swojemu synowi tego, czego sam najbardziej pragnął? Dlaczego żałował mu jego dzieciństwa?

Zaczyna żałować. Przez te wszystkie lata myślał, że widzi swego syna takim, jakim jest, i wcale mu się ten obraz nie podobał. Dał sobie przyzwolenie na dezaprobatę i nielubienie swojego dziecka, aż w końcu zapisał go do szkoły wojskowej, w której miano go nauczyć dyscypliny. Poniewczasie zdał sobie sprawę, że jego początkowa wizja została zniekształcona przez zalegające w nim pozostałości własnego, zimnego i stawiającego wysokie wymagania dzieciństwa.
Jak wielu rodziców, żył w świecie własnoręcznie spreparowanego paradoksu. Żałował swemu synowi tego, czego sam najbardziej pragnął. Jakiś nieświadomy wewnętrzny plan tak kierował jego działaniem, że obracało się ono przeciwko interesom jego dziecka. Błędnie odczytywał wskazówki, źle interpretował zachowania, odnajdywał niewłaściwe odpowiedzi, widział problemy tam, gdzie ich nie było, a nigdy nie zauważał prawdziwych kłopotów.
Często spotykamy się z takim wzorcem zachowania. Ojciec lub matka noszą w sobie wiele gniewu, bo w dzieciństwie pozbawiono ich czegoś, czego najbardziej chcieli i potrzebowali. Działając na zasadzie nieświadomej, koszmarnej zemsty, pozbawiają swoje dzieci tego samego. Stają się takimi samymi zimnymi, niezmiernie wymagającymi rodzicami, jakich mieli w dzieciństwie, choć wcale tego nie planowali.
Jest nieświadome. Rodzice, którzy czują się oszukani, nie zdają sobie sprawy z tego, co wyrządzają swoim dzieciom. To trzecia cecha typowa dla nieświadomego rodzicielstwa. Jest nieświadome.

(…)

Podsumowując, zachowania nieświadomego rodzica wskazują na małą świadomość (bądź jej zupełny brak) potrzeb rozwojowych dziecka. Rodzic taki nie wie, dlaczego reaguje w określony sposób ani jak jego reakcja wpłynie na dziecko. Wszystkie tego typu reakcje, negatywne czy pozytywne, gwałtowne czy umiarkowane, mają jedną wspólną cechę: wykazują się brakiem wrażliwości na wewnętrzny świat dziecka. Rodzic nie dzieli dziecięcego światopoglądu i postępuje na podstawie tego, co sam uważa za najlepsze, co traktuje jako zasady rządzące światem. W tym ujęciu dziecko nie stanowi innej, odrębnej i świętej jednostki, lecz staje się przedmiotem w subiektywnej sztuce stworzonej przez rodzica.

(…)

Dzieci, które mają problem z pełnym wyrażaniem siebie, wyrastają na dorosłych z tym samym problemem. Jeśli relacja symbiotyczna rozpoczyna się od rodziców, oznacza to, że nie wykształcili oni w pełni zróżnicowanego „ja”. Skoncentrowani na sobie nie zakończyli rozwojowego zadania polegającego na staniu się pełnią, całością. Tak naprawdę nie wiedzą, kim są. Nie odróżniają siebie od swoich dzieci, nie umieją uszanować wyraźnych granic między sobą a nimi. Nieświadomie projektują na swoje dzieci to, czego nie wiedzą o sobie samych.”
Żyjący w symbiozie rodzice nie wiedzą, że cechy, które tak bardzo ich denerwują u własnych dzieci, są tak naprawdę odrzuconymi przez nich aspektami siebie. Projektują je na dzieci w formie restrykcji, atrybutów bądź życzeń. Kiedyś ich rodzice powtarzali im: „Nie możesz taki być” albo „Nie wierzę, że taki jesteś”. Teraz własnym dzieciom mówią: „Nie możesz być taki, jeśli chcesz być akceptowany w tym domu”.
Trzeba jednak zauważyć, że nie wszystkie projektowane cechy są niepożądane. Niektóre z nich reprezentują nie rozwinięty, pozytywny potencjał rodzica. Matka, która zachwyca się dziecięcym geniuszem, mieszkającym pod jej dachem, tak naprawdę może podziwiać własny, nie rozwinięty potencjał intelektualny. Mówiąc o niezwykłych zdolnościach fizycznych swojego niemowlęcia, może odzwierciedlać własne nie spełnione marzenia o zostaniu gwiazdą sportu.
Jeszcze inna odmiana projekcji symbiotycznej polega na tym, że matka wchodzi w takie interakcje z dzieckiem, jakby to ono było jej rodzicem. Dziecko jest dla niej źródłem zasobów. Kontaktuje się z nim tak, aby zaspokoić swoją potrzebę bycia wychowującym rodzicem. Ponieważ zaspokojenie tej potrzeby stanowi dla dziecka gwarancję jej uwagi i miłości, a co za tym idzie – przetrwania, ucieka ono z dzieciństwa, stając się przedwcześnie dojrzałym dorosłym, który stara się bezskutecznie zostać rodzicem swojego rodzica.
Wreszcie, rodzic, który z zewnętrznych źródeł poznał wiele zasad i mądrości dotyczącej wychowywania dziecka (wie, jak „powinno” wyglądać wychowywanie bez względu na potrzeby konkretnego dziecka), również charakteryzuje się zachowaniem symbiotycznym. Przepływ informacji w tego rodzaju relacji ma jeden kierunek: od rodzica do dziecka. W świadomym rodzicielstwie działa również drugi kierunek, a dziecko i rodzic uczą się od siebie nawzajem.

(…)

Słowo to podstawowy środek interakcji między rodzicami i dziećmi. To dar, za którego pomocą mówiący może uczynić przeszłość bądź przyszłość doświadczeniem teraźniejszości. Mówiąc: „Pamiętasz, jak pojechaliśmy na plażę?” albo „To może być twój urodzinowy prezent”, ojciec daje swojemu dziecku dar w tej właśnie chwili.
Język czyni niewidzialne widzialnym. Opisując, jak wygląda puchacz wirgiński na tle śniegu, ojciec tworzy dla swojego syna wyrazisty obraz. Kiedy matka opisuje, jak pryzmat rozszczepia światło, jej córka widzi tęczę.
Język sprawia także, że czujemy – na przykład radość, kiedy słyszymy „kocham cię”, ból, jak w wypadku „poczekaj, niech no tylko wróci ojciec, to zobaczysz”. Dzieci uczą się mówić tak, jak do nich się mówi; niezależnie od tego, czy chodzi tu o język ich kultury, czy też symbiotyczny język ich rodziców. Język to środek, przez który rodzice mogą uwięzić swoje dziecko bądź dzięki któremu mogą je uwolnić, by było w pełni sobą.

(…)

Symbioza jest jednocześnie rezultatem i przyczyną zaabsorbowania sobą, będącego efektem krzywdy doznanej przez rodzica w dzieciństwie. Jego podstawowe potrzeby nie zostały zaspokojone, w związku z czym projektuje swoje ograniczenia i pragnienia na własne dzieci, które stanowią dla niego kolejną szansę na takie życie, jakiego zawsze pragnął. Symbioza jest przejawem niekompletnego rozwoju rodzica. Jego dzieci przychodzą na świat, zanim on sam osiąga dojrzałość. Problemy takie, jak obwinianie, dystansowanie się, niekonsekwentne reakcje czy emocjonalne kazirodztwo pojawiają się wtedy, gdy rodzic reaguje na swoje dziecko tak, aby zaspokoić swoje, a nie jego potrzeby.

STARY MÓZG

U wszystkich rodziców występuje skłonność do symbiozy. U jednych jest to chwilowa pokusa, u innych sposób życia. Jak sobie zapewne przypominasz, nasz stary mózg ma trudności z rozróżnieniem tego, co przytrafiło się mnie, a co przytrafia się moim dzieciom, które nie są mną, nawet wtedy, gdy zostaliśmy poważnie zranieni. Ma trudności z rozróżnieniem tego, co wydarzyło się kiedyś, a co ma miejsce teraz. W szczególnie „gorących” chwilach odzywają się nasze zranienia, a nasza świadomość koncentruje się na nas samych. Moje uczucia, moje pytania, moje pragnienia biorą górę, w związku z czym tracę możliwość działania w rzeczywistości uwzględniającej również twoje uczucia, twoje pytania i twoje potrzeby. Zdolność zauważania granicy między „ja” i „ty” oraz „kiedyś” i „teraz” to funkcja bardziej rozwiniętego nowego mózgu – kory mózgowej. Stawanie się świadomym wymaga pokonywania prymitywnego, skoncentrowanego na „ja” instynktu przetrwania, typowego dla starego mózgu. To dlatego właśnie mówimy często, że świadome rodzicielstwo jest sprzeczne z instynktem.

[Zobacz na:  <a href=”https://bladymamut.wordpress.com/2013/11/09/system-operacyjny-umyslu-rozdzial-5/&#8221; target=”_blank”>System Operacyjny UmysłuGranice osobowości</a>

(…)

Rytmy dzieciństwa istnieją w kontekście najbardziej uniwersalnego cyklu: narodziny, młodość, dojrzałość, wiek podeszły, śmierć. Jest to ponad wszystkim odwieczna prawda wszechświata: świadoma energia przybiera formę materii i przychodzi na świat. Forma ta zmienia się z biegiem czasu, a następnie umiera. Cykl ten jest taki sam dla gza i tygrysa syberyjskiego, jak dla łańcuchów górskich i układów słonecznych.
U niektórych organizmów łatwo jest zauważyć granice między etapami. Motyl pokazuje ci, na jakim etapie rozwojowym się znajduje: jego forma w każdej fazie jest zupełnie inna. Gdybyś wcześniej o tym nie wiedział, nie domyśliłbyś się nawet, że małe jajeczka w twardej skorupie to ten sam organizm, co gruba gąsienica, albo że ta gąsienica była kiedyś poczwarką w kokonie, albo że owa gąsienica będzie kiedyś opalizującym motylem unoszącym się w letnim powietrzu. Cztery etapy rozwoju, cztery zupełnie odmienne formy tego samego stworzenia.
Człowiek również stanowi odzwierciedlenie uniwersalnego procesu zmian, przechodząc przez kolejne stadia swojego rozwoju. W tym aspekcie jednak więcej nas łączy z łańcuchami górskimi niż z motylami. Nasze ciało nie zmienia się tak drastycznie w trakcie przechodzenia przez kolejne etapy rozwoju. Nasza ewolucja przebiega powoli, nie za pomocą gwałtownych skoków i przestojów. Przez większość dzieciństwa, a w większej mierze po jego zakończeniu, wyglądamy właściwie tak samo: jedynie czas wyciska na nas – tak samo jak na górach – swe piętno.
Nie znaczy to, że się nie zmieniamy. Nasze dzieci wyglądają zdecydowanie inaczej na zdjęciach z dzieciństwa i na tych robionych w dniu ślubu. Nie mamy jednak do czynienia z jednym, konkretnym momentem, podobnym do tego, gdy gąsienica motyla przybiera formę poczwarki (jakkolwiek znajdą się pewnie rodzice, którzy nie zgodzą się z tym stwierdzeniem i wskażą dokładnie tę chwilę, w której ich trzynastolatek zamienił się w stworzenie nie z tego świata). Zmiana jest stopniowa i niezauważalna w codziennym życiu.
Rodzicom trudniej jest zauważyć zmiany, które zachodzą w ich dzieciach, gdyż są razem z nimi przez cały czas. Co rano patrzą na ich ukochane twarze i nie mają pojęcia, że jakiś ukryty prąd wyniesie na powierzchnię coś nowego, coś, co zamanifestuje się zupełnie nie znanym zachowaniem. Rodzice stają zdumieni na widok nowych zainteresowań dziecka, jego nowych umiejętności, nowych poglądów. Myśleli, że znają swoje dziecko i jego charakter, więc czują się nieswojo, gdy niespokojne wody przynoszą coś niespodziewanego. „Skąd to się wzięło?”, pytają po jednej z takich niespodzianek.
Prawdziwym zaskoczeniem nie jest to, że dzieci zamieniają się w dorosłych. Zaskakuje to, że ewolucja ta jest tak przewidywalna i tak uniwersalna. Tak samo, jak ziarno słonecznika jest zaprogramowane, by stać się słonecznikiem, ludzkie dziecko jest zaprogramowane, by stać się dorosłym. Dla każdego dziecka istnieje mniej więcej taki sam, wrodzony plan rozwojowy, pozwalający nabywać umiejętności fizycznych, umysłowych i emocjonalnych. Różnica polega na tym, że kwiat potrzebuje do swojego rozwoju gleby, wody i słońca. Dziecko – znacznie więcej.

(…)

Tak jak mówiliśmy na początku tego rozdziału, pierwszym krokiem przemiany jest zrozumienie. Dla przejrzystości naszej dyskusji o nieświadomym rodzicielstwie zaprezentujemy teraz streszczenie przedstawiające sposób myślenia nieświadomego rodzica. Jeśli któreś z poniższych zdań znasz z autopsji, możesz być zadowolony, że właśnie rozpocząłeś swoją rodzicielską przemianę.

CO MYŚLI NIEŚWIADOMY RODZIC

1. Nieświadomy rodzic postrzega swoje dziecko jako przedłużenie siebie i uważa, że jest ono wtajemniczone w jego myśli i uczucia.
2. Nieświadomy rodzic wierzy, że jego rzeczywistość jest jedyną prawdziwą rzeczywistością, a co za tym idzie myli swój rodzicielski autorytet i odpowiedzialność z przymiotami boskimi.
3. Nieświadomy rodzic jest przekonany, że reaguje na zachowanie dziecka, podczas gdy tak naprawdę reaguje na coś, co działo się z nim samym w przeszłości.
4. Nieświadomy rodzic uważa, że doświadczenie dziecka jest nieważne, jeśli nie jest zbieżne z jego własnym doświadczeniem.
5. Nieświadomy rodzic sądzi, że jego dziecko ma takie same informacje jak on.
6. Nieświadomy rodzic wierzy, że jego zadaniem jest kształtować dziecko i że zachowania dziecka są kry tyką jego wysiłków.
7. Nieświadomy rodzic twierdzi, że wszystkie dzieci są takie same; nie wie, że dzieci rozwijają się według etapów rozwojowych.
8. Nieświadomy rodzic uważa, że konflikty między rodzicami a dziećmi mają początek w tym, co dziecko robi źle; nie dostrzega swojej roli w powstawaniu problemu.
9. Nieświadomy rodzic postrzega swoją rolę jako trwałą, a dziecka – jako poddającą się wpływom. W związku z tym uważa, że od dziecka nie może się niczego nauczyć.

(…)

 

PODZIELONE „JA”
Dziecko skrzywdzone przez rodzica symbiotycznego czuje się atakowane. Impuls do przetrwania popycha je do wyzbycia się wszelkich zachowań, które wywołują furię u jego wszechpotężnego rodzica. Ustawia straże wokół tych części siebie, których rodzice nie akceptują, i zacznie chronić swoje delikatne, wrażliwe wewnętrzne „ja” za pomocą twardego i nieprzeniknionego „ja” zewnętrznego. Działanie to służy konkretnemu celowi – jego bezpieczeństwu – lecz odbywa się wielkim kosztem. Takie tłumienie hamuje wzrost i rozwój pełnej osoby. Stopniowo, cegła po cegle, dziecko zaczyna budować mur oddzielający jego „ja” od świata zewnętrznego.
Przyjrzyjmy się bliżej, jak tłumienie może chronić dziecko przed tymi aspektami jego charakteru, które, na jakimś poziomie nieświadomości postrzega jako zagrażające jego przetrwaniu, ponieważ są niebezpieczne dla rodzica. W akcie obrony przez zranieniem, które jest następstwem wychowywania symbiotycznego, rdzenne „ja” dzieli się na cztery elementy. Są to: „Ja” pokazowe, „ja” zagubione, „ja” porzucone i „ja” wyparte.
„Ja” pokazowe. Pewne cechy i właściwości dziecka mogą ulec przerysowaniu bądź zostać sfabrykowane. Dziecko może zamienić się w aktora, aby przysłonić te części siebie, które mają pozostać w ukryciu, a pokazać inne, które lepiej nadają się do realizacji jego celu. Buduje osobę, która – jak się wydaje – dobrze mu służy, choć nie jest prawdziwym, naturalnym nim.
Przykładem osoby, która dobrze zrozumiała istotę swojego „ja” pokazowego w kształtowaniu życiowych celów, jest pewien dyrektor w średnim wieku (nazwijmy go James), którego małżeństwo znajdowało się w stanie rozkładu. Oto, jak opisuje załamanie, które zaczęło się ponad dwa lata wcześniej:

„Byłem rozbity. Załamałem się, moje życie się rozpadło. Nic mi nie wychodziło. Byłem ojcem do niczego, mężem do niczego. W pracy było źle. Moje życie było jak jedno wielkie kłamstwo. Miałem swoje życie zewnętrzne, które było według wszystkich wspaniałe, i moje życie wewnętrzne, którego z nikim nie dzieliłem, nawet nie mogłem dzielić. Zupełnie jakbym miał dwa różne życia”.

(…)

W chwili odrzucania bądź tłumienia przez rodzica naturalnych impulsów lub odruchów dziecka mamy do czynienia z narodzinami nienawiści do samego siebie. Dziecko zrobi wszystko, co w jego mocy, by uniknąć rodzicielskiego odrzucenia. Będzie nawet nienawidzić tych części samego siebie, które narażają je na niebezpieczeństwo utraty miłości rodziców i powodują, że jest przez nich odrzucone. Dla dziecka odrzucenie oznacza zostawienie, a zostawienie równa się śmierci. Musi robić wszystko, by przetrwać.
Powyższy proces można opisać w formie następującej sekwencji: dziecko przejawia w swoim zachowaniu pewne zupełnie normalne impulsy, rodzic reaguje na nie z dezaprobatą, dziecko rejestruje, że są one złe i niebezpieczne, zaczyna siebie nienawidzić za to, że u niego występują. Oczywiście w rzeczywistych kontaktach między rodzicami a dziećmi takie wzorce nie są liniowe i proste. Dziecko nie podejmuje racjonalnej decyzji, żeby siebie nienawidzić; takie samo odrzucenie jest wynikiem rozmaitych wydarzeń, których znaczenia nie są w pełni świadomi ani rodzice, ani dzieci. Ich konsekwencje – uświadamiane czy nie – mogą być jednak dramatyczne.
Umiejętność brania miłości. Między nienawiścią do siebie a umiejętnością brania miłości istnieje współzależność. Nasza nieświadomość nie może przyjmować miłosnych wyznań skierowanych do tych części nas, których nienawidzimy albo z których istnienia nie zdajemy sobie sprawy. Aby miłość innych mogła do nas dotrzeć, musimy popracować nad nienawiścią do samych siebie wspólnie z naszym małżonkiem bądź bliskim partnerem przekonanym o wartości świadomości.

(…)

Zadawanie pytań pomaga rodzicom zorientować się, jak są postrzegani przez swoje dzieci. Wszystkie dzieci komunikują się poprzez akcje i reakcje. Czy dziecko jest otwarte na rodzicielskie myśli i wskazówki, czy przyjmuje ustalone przez nich granice, czy też buntuje się przeciwko nim? Utrzymujące się reakcje negatywne stanowią dla rodzica wskazówkę, która pomaga w identyfikacji zagadnienia wymagającego uwagi.
Kiedy rodzic zaakceptuje, że jego percepcja jest ograniczona, i bardziej się otworzy na percepcję dziecka, jego świat się poszerzy. Poglądy dziecka są źródłem informacji, niekoniecznie muszą stanowić zarzewie konfliktu. Szczególnie dobrym źródłem informacji jest wyrażany przez dziecko krytycyzm – i to zarówno w formie werbalnej, jak i niewerbalnej.
Małe dzieci doprowadziły do perfekcji cały zestaw fizycznych i emocjonalnych reakcji, które rodzice mogą łatwo i trafnie odczytać. Usztywnienie ciała na znak oporu, zwiotczenie na znak porażki, wybuch śmiechu – to najdoskonalsza informacja zwrotna. Starsze dzieci można zapytać o ich uczucia wprost, stosując bezpieczne narzędzie dialogu intencyjnego. Jeśli rodzic modeluje umiejętność przyznawania się do pomyłek i uczenia się na błędach, wówczas dziecko będzie znało tę formę wymiany, dzięki której związek pozostaje zdrowy.

(…)

Przyjmowanie informacji zwrotnej. Julie doskonale wie, że więcej się nauczy od dzieci, jeśli będą mogły być sobą w jej towarzystwie. Jeśli są już zranieni i się ukrywają, jej zadanie będzie trudniejsze. Julie mówi, że zawsze usiłowała przekazać dzieciom komunikat, że jest ich ciekawa. W chwili, gdy się przed nią odsłaniali, pamiętała, by ich akceptować. Pomagało jej w tym wspomnienie z czasów, kiedy Jeff był małym, pięcio-, sześcioletnim chłopcem. Wszedł do domu, trzymając coś w zaciśniętej dłoni. „Co to jest?”, zapytała. „Nie pokażesz mi tego? Naprawdę chciałabym to zobaczyć”. Nie chciał tego zrobić, mówiąc, że nie sądzi, aby się jej to spodobało. W końcu zaczęła się denerwować i nalegać. Powoli rozluźnił pięść, ukazując wielkiego, czarnego, włochatego pająka. Julie wrzasnęła, Jeff zaczął płakać. Mówiła, że chce to zobaczyć, potem zmusiła go, żeby pokazał, co trzyma w dłoni, a na koniec ogromnie się zdenerwowała. Julie uważa, że była to lekcja poglądowa. Jeśli chcemy, żeby dzieci nam coś ujawniały, nie możemy sobie pozwolić na zdenerwowanie, kiedy już to zrobią.
Istnieje wiele sposobów świadomego zbierania przez rodziców informacji na temat swoich metod wychowywania. Jak już mówiliśmy, podstawowym źródłem jest samo dziecko. Jeśli rodzic chce się dowiedzieć, co dziecko o nim myśli, nie musi daleko szukać. Dowie się tego z jego słów, z mowy ciała. Jeśli tylko będzie tego chciał, dziecko będzie udzielało mu informacji, których potrzebuje, żeby podążać właściwym torem. I jeśli będzie wiedziało, że nic mu nie grozi, obdarzy go pełną ekspresją swojej nieposkromionej i nieprzewidywalnej osobowości.

(…)

Efektywna komunikacja jest szczególnie istotna między rodzicami i dziećmi, ponieważ sposób słuchania naszych dzieci i rozmawiania z nimi w głębokim stopniu wpływa na to, kim się staną. Słowa kształtują osobowość dziecka. Wyraz twojej twarzy staje się częścią jego doświadczenia, a zachowanie to część tego, co zabiera z sobą w świat. Liczy się to, co robisz.
Problem polega na tym, że na zachowanie rodzica wpływają po części wydarzenia z przeszłości. Jest spychany ze sceny przez osoby, które teraz nie są nawet obecne. To może być jego ojciec, który warknął na syna, gdy ten chciał mu pokazać swoje dzieło sztuki, albo jego matka, która zawsze za niego kończyła zdania. Rodzic wygłasza zdania tak, jakby pochodziły od niego, ale tak naprawdę pochodzą od kogoś innego, z innego czasu i miejsca.
W naszej pracy z małżeństwami i rodzinami zawsze podkreślaliśmy, jak istotne są ramy dialogu, które zarówno promują świadome kontakty, jak i zawierają ich esencję. Przekazują one podstawowy komunikat zgody i akceptacji wobec dzieci i rodziców. Ucząc tego rodzaju komunikowania się w małżeństwie, posługujemy się terminem dialog małżeński. Ucząc tej samej umiejętności rodziców, mówimy o dialogu intencyjnym.
W obu formach dialogu występują wyraźnie trzy odrębne procesy: odzwierciedlanie, walidacja i empatia.6 Podczas każdego kontaktu występuje co najmniej jeden z tych procesów. Najczęściej mamy do czynienia z odzwierciedlaniem. Nawet jeśli nie padają żadne konkretne słowa sygnalizujące odzwierciedlanie, walidację czy empatię, konwersacja może się odbywać w duchu dialogu intencyjnego. Rodzic powinien być szczególnie otwarty na porozumiewanie się w ten sposób wtedy, gdy porusza się drażliwe tematy, a emocje zaczynają sięgać zenitu.
Odzwierciedlanie polega na oddawaniu treści przekazu. Dokładne powtarzanie treści nazywane jest odzwierciedlaniem płaskim i może być trudniejsze, niż się zdaje. Bardzo łatwo jest nieświadomie odzwierciedlić trochę więcej bądź trochę mniej, niż się usłyszało. Osoba oddająca trochę więcej dokonuje odzwierciedlenia wypukłego, podczas gdy osoba oddająca mniej, koncentrująca się na wybranym, najbardziej ją interesującym zagadnieniu, a ignorująca pozostałe – odzwierciedlenia wklęsłego. Maksymaliści często powtarzają przekaz za pomocą odzwierciedlenia wypukłego, świadomie bądź nie dodając coś od siebie, aby kształtować myśli i uczucia innych. Przykładem odzwierciedlenia wypukłego jest matka, która mówi do swojego nastolatka: „A więc czujesz się winny z tego powodu, że spóźniłeś się na obiad”, podczas gdy jej dziecko mówi, że przykro mu, że nie wyjechało do domu wcześniej, bo był straszny korek. Minimaliści najczęściej powtarzają przekaz poprzez odzwierciedlenie wklęsłe, podkreślając tylko jedno zagadnienie, które ich zdaniem jest najistotniejsze. Przykładem niech będzie tutaj ojciec, który reaguje na przegraną syna w baseball słowami: „A więc mówisz, że przegraliście”, podczas gdy syn tak naprawdę mówi, jakie to było niesamowite, że prawie wygrali mecz. Całościowe odzwierciedlenie pomaga nam się powstrzymać przed powtarzaniem bądź parafrazowaniem w niebezpiecznym nieraz celu wpływania na myślenie innych.
Powtarzanie słów danej osoby to jedna z form odzwierciedlania. Najpopularniejszy sposób to parafrazowanie. Parafrazując, wyrażamy własnymi słowami to, co naszym zdaniem mówi druga osoba. Tak często zakładamy, że wiemy, co inna osoba ma na myśli, podczas gdy naprawdę wcale tak nie jest. Jest to z naszej strony zaledwie zgadywanie. Być może jesteśmy w tym dobrzy, mamy rację w większości wypadków, lecz dopóki nie dokonamy odzwierciedlenia i nie upewnimy się, że dobrze zrozumieliśmy, istnieje niebezpieczeństwo nieporozumienia. Podczas odzwierciedlania często kusi nas dokonywanie interpretacji słów, zanim się je jeszcze zrozumie. Jeśli jednak nasza interpretacja bazuje na błędnym rozumieniu, ona sama również nie będzie poprawna. Odzwierciedlanie, oprócz zapewniania dokładności, uzmysławia także dziecku, że jego rodzic chce zrozumieć jego punkt widzenia. Dla wielu rodziców jest to rzadki moment przekraczania siebie.
Walidacja to proces pokazujący drugiej osobie, że to, co mówi bądź robi, ma sens. Odkłada się na bok własne punkty odniesienia, doceniając logikę, rzeczywistość i wartość drugiej osoby z jej punktami odniesienia. Twoje słowa przekazują dziecku komunikat, że liczy się również jego postrzeganie rzeczywistości. Docenianie doświadczenia dziecka nie oznacza koniecznie zgadzania się z nim bądź tego że jego myśli i uczucia są takie same jak twoje. Oznacza natomiast, że oddajesz swoje centralne miejsce jako źródła „prawdy” i dajesz dziecku swobodę na jego interpretację rzeczywistości. Dokonując odzwierciedlenia i walidacji wobec dziecka, tworzysz warunki, które pozwalają mu zaspokoić jego podstawowe potrzeby wyrażania siebie. Wasze zaufanie i wzajemna bliskość będą rosnąć, przez co łatwiej będzie mu ufać i zbliżać się do innych.
Empatia to proces rozpoznawania uczuć drugiej osoby, w trakcie gdy ona wypowiada swój punkt widzenia bądź opowiada jakąś historię. Istnieją dwa poziomy empatii. Na pierwszym poziomie odzwierciedlamy i wyobrażamy sobie uczucia, o których mówi druga osoba. Na drugim, głębszym poziomie doświadczamy emocjonalnie – naprawdę odczuwamy- jej doświadczenie. Takie empatyczne doświadczenia same w sobie są uzdrawiające i transformujące dla osób pozostających w kontakcie, bez względu na to, co jest komunikowane. W takich chwilach obie strony przekraczają swoją odrębność i doświadczają prawdziwego spotkania umysłów i serc. Kiedy wchodzisz w dialog ze swoim dzieckiem, rozumiesz je i – przynajmniej przez chwilę – widzisz świat jego oczami.

KIEDY STOSOWAĆ DIALOG INTENCYJNY

Dialog intencyjny jest szczególnie cenny wtedy, gdy emocje sięgają zenitu. Jakkolwiek pragniemy, by wszystkie nasze interakcje z dzieckiem były przesycone duchem odzwierciedlania, walidacji i empatii, to jednak dialog intencyjny jest najbardziej celowy w sytuacjach, gdy:

1. Ty i/lub twoje dziecko chcecie być wysłuchani i zrozumiani;
2. Ty i/lub twoje dziecko jesteście czymś zdenerwowani i chcecie to omówić;
3. Ty i/lub twoje dziecko chcecie porozmawiać na jakiś drażliwy temat;

Jedna z najistotniejszych rzeczy, których nauczyliśmy się podczas wychowywania naszej szóstki, to przyjmowanie intensywnych emocji jako czegoś normalnego, jako procesu dawania i brania typowego dla wszystkich bliskich związków. Odczuwanie frustracji, zmartwienia, zawodu czy gniewu to nic złego. Jeśli zareagujesz ze zbytnią przesadą bądź obojętnością na normalne emocje dziecka, to sygnał, że masz nad czym się zastanowić, a być może także i popracować.
Jeśli podczas waszej rozmowy dziecko wyraża negatywne emocje, możesz się nauczyć pochłaniać ich intensywność. Po prostu trzymaj je w sobie i nic z nimi nie rób: nie musisz niczego naprawiać; nie musisz zmieniać jego zdania; nie musisz go uczyć, żeby zmieniło punkt widzenia. Nie musisz też wybuchać ani uciekać i się chować. Dialog intencyjny uczy wytrwałości, rozpoznawania tego, co się dzieje, wykraczania poza siebie w świat drugiej osoby i stawania się na chwilę częścią jej doświadczenia.
Dialog intencyjny przytrzymuje cię w centrum. Jeśli masz skłonność do bycia maksymalistą bądź minimalistą, dialog intencyjny pomoże ci przezwyciężyć obie te tendencje i po prostu być w rozmowie z twoim dzieckiem, bez uprzedzeń i ograniczeń, które normalnie prowadzą do przesadnych reakcji bądź wycofania się.

(…)

Świadomy rodzic wykorzystuje zachowanie dziecka bardziej jako okazję do uczenia niż do karania. Mówiąc szczerze, nie przychodzi nam na myśl żadna sytuacja, w której rodzic musiałby karać swoje dziecko. Pozostawiając na boku kwestię skuteczności kary jako metody uczenia, wydaje się oczywiste, że wymierzanie kar równie często bywa przejawem bezsilności i gniewu rodzica, jak próbą nauczenia go czegoś. Rodzic musi zrozumieć, że złe zachowanie dziecka niemal nigdy nie stanowi próby ataku na rodzica czy psucia mu szyków. To sygnał, że trzeba na coś zwrócić uwagę, a zarazem okazja nauki dla dziecka (a także jego rodzica).
Słowo „dyscyplina” pochodzi od łacińskiego disciplina, oznaczającego instrukcję bądź metodę. Stąd też dyscyplinowanie dzieci powinno mieć na celu uczenie ich czegoś. Karę wymierza się po to, by ktoś cierpiał. Karanie dzieci może nauczyć ich poniżenia, buntu lub mściwości, rzadko kiedy dobrego zachowania. Rodzice mogą pomóc dziecku zmienić zachowanie poprzez konsekwencję i przejrzystość swoich oczekiwań, pozwalanie na poznawanie konsekwencji własne-go złego zachowania i tworzenie warunków, w których możliwe jest poprawianie się i wynagradzanie wyrządzonego zła.
Często pozornie złe zachowanie małych dzieci oznacza zupełnie coś innego. Dziecko może być zmęczone, głodne, spragnione bądź mieć złe samopoczucie (być może po prostu przechodzi normalny, choć trudny dla rodziców, etap rozwojowy. Temu istotnemu zagadnieniu poświęcimy część IV, „Poznaj swoje dziecko”). Niekiedy najlepiej jest zarządzić krótką przerwę, upewnić się, że podstawowe potrzeby dziecka są zaspokojone, oraz pozwolić mu przez chwilę odpocząć i zastanowić się.

Świadomy rodzic ucząc nowych zachowań, podaje przejrzyste instrukcje. Rodzic nieświadomy zakłada, że dziecko wie to samo co on i że potrafi skojarzyć znacznie więcej niż w rzeczywistości. Przekazuje więc dziecku werbalny bądź poza- werbalny komunikat: „To przecież oczywiste, powinieneś wiedzieć, że chcę, byś to zrobił”. Podczas gdy rozsądne jest nakładanie na dziecka obowiązku słuchania, co się do niego mówi, zupełnie bez sensu wydaje się wymaganie od niego rozumienia i wypełniania nie wypowiedzianych instrukcji. Dlatego tak istotne jest odzwierciedlanie. Chcąc, by dziecko wypełniło jakieś polecenie, świadomy rodzic podaje jasne i szczegółowe instrukcje, a następnie, by upewnić się, że został dobrze zrozumiany, prosi dziecko, aby je powtórzyło.

Świadomy rodzic koncentruje się na zachowaniu dziecka, a nie na jego charakterze i motywacji. Pamiętajmy, że głównym celem komunikacji z dzieckiem jest przekazanie mu podstawowej informacji: „Jesteś w porządku” – nawet wtedy, gdy coś jest nie tak. Dziecko musi zrozumieć, że rodzic jest niezadowolony z jakiegoś jego zachowania, lecz nie kwestionuje wartości dziecka jako człowieka. Aby przekazać dziecku, że to jego zachowanie, a nie ono samo potrzebuje jakiejś korekty, świadomy rodzic posługuje się zazwyczaj wyrażeniami takimi, jak: „Gniewam się, gdy tak się zachowujesz”, a nie: „Jesteś złym chłopcem”. Nie chcemy dziecku powiedzieć, ani nawet sugerować, że nie jest wystarczająco dobrą osobą.

Świadomy rodzic nie czyni żadnych poniżających założeń na temat ukrytych motywów dziecka oraz jego charakteru. Umie rozdzielić nieodpowiedzialne i rozczarowujące zachowania dziecka od jego prawdziwej natury. Negatywne założenia skłaniają rodzica do wymierzania dziecku kar.
Świadomy rodzic poświęca więcej energii na docenianie współpracy dziecka niż na nawoływanie do koncentracji na danym problemie. Rodzic może wybierać między tym, co widzi i co uważa za istotne. Może zauważać wszystkie te zachowania dziecka, które go złoszczą, albo wszystkie te, które go zadowalają. Jeśli chce wzmocnić cechy pozytywne, powinien je doceniać i chwalić. Dzieci z natury pragną zadowalać swoich rodziców, którzy mogą wykorzystać tę dążność, entuzjastycznie witając wszystko to, co im sprawia radość. Podchodząc z zapałem do wszelkich przejawów współpracy dziecka, a nie koncentrując się na jego błędach, rodzic daje mu znać, że to, co robi dobrze, ma większe znaczenie niż to, co robi źle.

Świadomy rodzic pomaga dziecku zrozumieć, że decyzje pociągają za sobą konsekwencje. Niemal każde nasze zachowanie jest rezultatem decyzji o podjęciu działania, nawet jeśli odległość czasowa między nimi jest tak niewielka, że wydają się one jednoczesne. Świadomy rodzic wie, jak ważna jest przerwa na zastanowienie się przed podjęciem decyzji, i może nauczyć dziecko takiego samego podejścia. Dzieci uczą się, obserwując swoich rodziców podejmujących decyzje w trudnych sytuacjach, jeszcze więcej mogą się nauczyć, gdy rodzice opowiadają im o tym procesie oraz o konsekwencjach, które na nich spadły, gdy postępowali zbyt szybko bądź w przypływie gniewu.

(…)

Teraz wiemy, że pierwsze trzy lata życia są niezmiernie istotne dla osoby, na którą dziecko wyrośnie. Neurolodzy w znacznym stopniu poznali procesy formowania się mózgu w życiu płodowym oraz po przyjściu dziecka na świat. Procesy te są reakcją na doświadczenia dziecka od chwili jego poczęcia. Okazało się, że mózg nie jest samowystarczalny i odizolowany, nie rozwija się niezależnie od kontekstu. Można go opisać jako organ społeczny, który rozwija się jedynie poprzez interakcję z otoczeniem.

Oto kilka istotnych faktów:

1. Dziecko przychodzi na świat z około stoma miliardami komórek nerwowych (neuronów), co odpowiada liczbie gwiazd wchodzących w skład Drogi Mlecznej. Neurony te tworzą obwody układające się w pewne odziedziczone wzorce. Obwody nie są stabilne ani niezmienialne. Podczas gdy geny stanowią swego rodzaju szkielet mózgu, doświadczenia życiowe decydują o jego ostatecznej budowie.

2. Po urodzeniu w mózgu dziecka powstają tryliony nowych połączeń neuronowych, które dziecko może wykorzystywać. Mózg się asekuruje. Nie ryzykuje sytuacji, że zabraknie mu potrzebnego połączenia. Długa wędrówka poprzez dzieciństwo to jeden ze sposobów „zużywania” połączeń: to dziecięce lata określają, które z tych obwodów zostaną podtrzymane i umocnione, a które zanikną i obumrą. Mózg samoorganizuje się w mapę fizyczną, która zawiaduje takimi funkcjami, jak: widzenie, słyszenie, mówienie czy porusza-nie się. Do około dziesiątego roku życia połowa tych połączeń zaniknie, a pozostała liczba utrzyma się na mniej więcej stałym poziomie przez resztę życia. To, które z nerwowych połączeń zanikną, zależy od wykorzystania ich przez dziecko. Dzieci z ubogich w bodźce środowisk posiadają mniej połączeń, podczas gdy u dzieci ze środowisk, w których stymulacja znajduje się na odpowiednim poziomie, rozwija się mózg z poprawnymi połączeniami i wzorcami. Dzięki swej plastyczności – możliwości zmian struktury fizycznej i chemicznej na skutek interakcji z otoczeniem – mózg wykorzystuje świat zewnętrzny do budowania siebie. Mózg dziecka coraz efektywniej robi to, czego wymaga od niego otoczenie.

3. „Samobudowanie się” mózgu trwa głównie w ciągu trzech pierwszych lat życia. Sposób tego rozwoju zależy od rodzaju i jakości doświadczanych przez dziecko kontaktów – najpierw z matką, ojcem i innymi opiekunami, następnie z przedmiotami z własnego otoczenia i innymi osobami. Efekt tego rozwoju zależy natomiast od jakości jego kontekstu. Mówiąc dosłownie, mózg tworzy się w związku.

4. Geny tak programują nasz mózg, aby w konkretnych okresach uczył się określonych umiejętności. Mózg jest gotowy i chętny do podjęcia pewnych zadań w okresach, które można nazwać oknami możliwości. Wszelkie próby podjęcia tych zadań przed bądź po tym okresie są trudne bądź niemożliwe. Na przykład mózg dziecka potrzebuje stymulacji słowem mówionym w celu zaktywizowania komórek odpowiedzialnych za mowę, wytworzenia połączeń, dzięki którym dziecko zrozumie, co mówisz, a w okolicy dwunastego miesiąca – samodzielnego posługiwania się słowem. Jeśli dziecko nie słyszy słów, nie dochodzi do wytworzenia odpowiednich połączeń nerwowych, w czego wyniku rozwój mowy może być opóźniony bądź uszkodzony.
Sposób rozwoju mózgu pokazuje, jak istotne jest uważne, troskliwe i świadome rodzicielstwo, zwłaszcza w pierwszych latach życia dziecka. Tutaj znowu mamy do czynienia z paradoksem: Czas, kiedy najtrudniej jest odczytać wskazówki od dziecka, to jednocześnie czas, kiedy rodzice powinni być szczególnie czujni i odpowiedzialni pod względem dostarczania dziecku właściwej stymulacji.

(…)

W pierwszym stadium życia dziecko i rodzic (z początku głównie matka, potem coraz częściej także ojciec) rozpoczynają ze sobą szczególny rodzaj tańca działania i reakcji, który nazywany jest wzajemnym informowaniem. Matka obserwuje dziecko i odzwierciedla dla niego jego wizerunek. Pomyśl, jak wielkie znaczenie ma przesyłanie tej informacji przez matkę: „Widzę, kim jesteś, i moim zdaniem jesteś wspaniała”. Dziecko staje się tym, kogo widzi w odzwierciedlonym przez matkę wizerunku. Rodzicielskie odzwierciedlanie jest katalizatorem poznawania siebie przez dziecko. Pomaga mu stworzyć własne „ja”.
Krytyczne znaczenie ma dokładność, z jaką matka odzwierciedla esencję dziecka. Dziecko czuje się bezpiecznie, jeśli zauważa spójność między własnym doświadczeniem wewnętrznym a wyrazem twarzy matki. Jeśli jednak jego wewnętrzne doświadczenie nie jest odzwierciedlane, odczuwa dysonans, konflikt między tym, czego doświadcza, a co jest odzwierciedlane przez matkę. W takich wypadkach regułą jest, że uwierzy matce, pomniejszając jednocześnie znaczenie swojego „ja”. Aby zapełnić pustkę nie odzwierciedlonego „ja”, buduje „ja” zafałszowane, chcąc w ten sposób wywołać pozytywną reakcję rodzica.
Dla świadomego rodzica odzwierciedlanie dziecka to sposób na bycie z nim, to forma komunikacji, a nie próby wywierania wpływu czy kontroli. Konstrukcja mózgu człowieka sprawia, że matka otrzymuje z powrotem odzwierciedlone przez dziecko uczucie. Odzwierciedlając dziecko, paradoksalnie zaczyna walidować własne doświadczenie. Umie wyłamać się z własnych ograniczeń, w pełni uczestnicząc w życiu drugiej osoby.

Równowaga. Na każdym etapie wychowania esencją świadomego rodzicielstwa jest znalezienie równowagi między spełnianiem wszystkich oczekiwań dziecka a wyznaczaniem i przestrzeganiem granic. Przez pierwsze osiemnaście miesięcy życia dziecka rodzic działa na jednym z końców kontinuum opisanym jako „dawanie”, po czym przesuwa się ku jego centrum. Stopniowo w miarę rozwoju dziecka rodzic dostarcza dziecku pewnej struktury; dzięki niej buduje ono perspektywę opisującą jego miejsce w kontaktach z innymi, moralność, która pozwala mu stosować się do złotych zasad w kontaktach towarzyskich, oraz samodyscyplinę, pozwalającą na produktywne i pełne znaczenia życie. W tym znaczeniu struktura stanowi wychowanie. Rodzic aktywnie kocha swoje dziecko, pomagając mu stworzyć uwewnętrznione granice. Przydadzą mu się wtedy, gdy będzie chciało zaspokoić własne potrzeby, a jednocześnie zacznie spostrzegać wokół siebie obecność innych osób.

Samoocena. Kiedy dziecko się uczy, że z jednej strony może zaspokoić własne potrzeby, a z drugiej, że trzeba być partnerem dla innych, aby ich potrzeby również zostały zaspokojone, może owocnie przejść przez bramę dzieciństwa. Za każdym razem, gdy dokonuje przejścia, rośnie jego samoocena. Zaczyna uważać, że jest w porządku, kiedy dostaje taką informację z zewnątrz. Przechowuje w sobie doświadczenie „bycia w porządku”, samoakceptacji i przywiązania do samego siebie. Rodzice, którzy pielęgnują u dziecka owo poczucie bycia akceptowanym, odpowiednim, wartościowym i cenionym, zasiewają w nim ziarno, które będzie przynosić owoc przez całe jego życie. Stanie się odporne, będzie umiało radzić sobie z emocjami. Rozwój tego ziarna gwarantuje rodzicielska miłość (w tym także emocjonalne wsparcie) oraz konsekwentne przestrzeganie właściwych granic.

Niebezpieczeństwo. Trzeba sobie zdać sprawę z tego, co naprawdę kryje się pod pojęciem „kochać dziecko”. Wiemy, że oznacza to zaspokajanie jego potrzeb. Przed chwilą mówiliśmy też, że znaczy to wyznaczanie granic i określanie struktury. Miłość nie oznacza jednak dwóch spraw: dawania dziecku wszystkiego, czego zapragnie, oraz takiego zachowania, jakby twoje dziecko było tobą. Mówiliśmy już
0 niebezpieczeństwie symbiozy, niebezpieczeństwie stopienia się z dzieckiem. Możemy więc dodać kolejną warstwę do pojęcia miłości: kochać to znaczy stworzyć odpowiednią relację, w której zarówno szanuje się wewnętrzny związek między dorosłym a dzieckiem, jak i uznaje, że dorosły nie jest dzieckiem. Ty i dziecko to dwie odrębne istoty.
Na samym początku między matką i dzieckiem istnieje tak silny związek intymny, iż wydaje się, że są z sobą stopieni. To stan niezbędny dla przetrwania niemowlęcia. Posiada ono wiele potrzeb, a świat zewnętrzny jest pełen niebezpieczeństw. Matka musi być niezwykle wyczulona, by pod każdym względem zapewnić dziecku przetrwanie. Jednocześnie jednak musi pokonać w sobie tendencję do scalenia się z dzieckiem bądź – przeciwnie – odseparowania się od niego. Musi stać się rodzicem, który funkcjonuje na zasadzie empatii, nie symbiozy.
Warto się zastanowić, dlaczego chcieliśmy się stać rodzicami. Czy posiadanie dziecka zapełni pustkę w życiu? Czy dzięki dziecku zmieni się status w rodzinie bądź społeczeństwie? Czy dziecko sprawi, że poczujesz się mniej samotna i pusta? Czy posiadanie dziecka oznacza, że będziesz mogła kontrolować ten związek, podczas gdy inne związki wymykają się spod twojej kontroli?
Jeśli rodzic odpowiada pozytywnie na każde z tych pytań, musi być świadomy, że granice między nim a dzieckiem są zagrożone. Mówiąc szczerze, może zbezcześcić świętość własnego dziecka poprzez wytworzenie z nim związku symbiotycznego. Trzeba na to uważać!
Empatia z kolei to inne zagadnienie. Umiejętność odzwierciedlania uczuć dziecka i uczestniczenia w jego doświadczeniu to istotny składnik świadomego rodzicielstwa. Na gruncie empatii rozwija się dostrajanie, na którego podstawie rodzic wie, jak należy utrzymać równowagę miedzy troską o dziecko a nadawaniem struktury. Rodzic odpowiednio dostrojony do swego dziecka wie, kiedy zaspokojenie jego potrzeb wymaga słowa „tak”, a kiedy słowa „nie”.

Pamiętając o tych generalnych wskazówkach, możemy lepiej zrozumieć, jak pomóc dziecku osiągnąć swą pełnię, stać się tym, kim miało się stać – w pełni funkcjonującą osobą.

(…)

Sporadyczna dostępność to prawdziwy problem. Przytoczymy za chwilę dość drastyczną analogię nie dlatego, że chcemy w rodzicach wzbudzić poczucie winy, lecz po to, by zdali sobie sprawę, że podobne sposoby wykorzystywane są podczas przesłuchań w celu uzależnienia osoby przesłuchiwanej. Przesłuchujący bywa ciepły i przyjacielski, kiedy indziej znów jest zimny i karzący. Więzień nigdy nie wie, co go czeka, jednak przyjacielskie nastawienie przesłuchującego zdarzało się na tyle często, że zrobi wszystko, żeby je ponownie wywołać. Nawet wtedy, gdy – jak sobie zdaje sprawę – zaczyna tracić nad wszystkim kontrolę. Owe sporadyczne i skrajne reakcje emocjonalne szybko sprawiają, że zapomina o sobie samym i zaczyna się utożsamiać z przesłuchującym.
Dlaczego rodzic zachowuje się w ten sposób? Dlatego, że jego rodzice reagowali tak na niego. Jego niekonsekwentni rodzice, na których nie mógł polegać, również próbowali zapełnić pustkę w swoim życiu, zasypując go chwilami nadmiernej uwagi. Z kolei on sam wszedł w relację symbiotyczną ze swoim dzieckiem, często – mimo niechęci dziecka i prób wyswobodzenia się – bywa nadmiernie zainteresowany i zalewa je swymi uczuciami. Nieświadomie stara się zaspokoić poprzez dziecko własne potrzeby.
Z dużym prawdopodobieństwem możemy także przypuszczać, że potrzeba ciepła nie jest zaspokojona także w małżeństwie maksymalisty. Gdyby była, jego krzywda z dzieciństwa byłaby przynajmniej częściowo zaleczona, a on sam nie przejawiałby tej wewnętrznej niekonsekwencji w swoich kontaktach z dzieckiem.
Skoro maksymalista bywa tak skrajnie uczuciowy, to dlaczego się zdarza, że wycofuje swoje uczucie w stosunku do dziecka? Dlaczego maksymalista jest niekonsekwentny? Ponieważ odkrył jedną z największych życiowych prawd: dzieci wiele potrzebują. Wymagają. Nie dają za wygraną. Są natarczywe. Być może początkowo matka idealizowała swojego syna i swoją rolę jako jego matki, wyobrażała sobie romantyczny związek, w którym wreszcie uzyska bezwarunkową miłość, której nigdzie indziej nie była pewna. W końcu jednak nie może znieść nie kończących się żądań, zupełnie tak, jak to się dzieje z romantycznym przyciąganiem i próbą sił w małżeństwie. W nieunikniony sposób rzeczywistość z dzieckiem zaczyna odbiegać od romantycznej wizji. Tak więc czasami bywa ciepła i kochająca, a innym razem znów odpychająca, znudzona i zła. Przesyła dziecku kolejne komunikaty: „Nie potrzebuj”, „Zaspokajaj moje potrzeby”, „Teraz idź gdzie indziej zaspokoić swoje potrzeby”. Czując, że jest przyparta do muru, odpowiada dziecku ze złością, nieprzyjemnie. Potrzebując pomocy od swojego współmałżonka, krytykuje go i poucza wtedy, gdy jej udziela tej pomocy.

(…)

CZEGO POTRZEBUJE DZIECKO NA ETAPIE INTYMNOŚCI

Narodziny dziecka to dla małżeństwa kulminacja miłości i początek nowego poziomu intymności. W tej poszerzonej intymności znajduje się jednak paradoks: doświadczając tego najbardziej intymnego doświadczenia, jakim jest wychowywanie dziecka, któremu się dało życie, rodzice często oddalają się od siebie. W trakcie mijających, trudnych lat blokują części siebie, a kiedy dziecko osiąga wiek dorastania, zaczynają prowadzić niejako osobne życia. Spójność, której potrzeba, by zapewnić dorastającemu dziecku pewny grunt pod nogami w tym niespokojnym czasie, może być nieosiągalna.
Troska o zdolność tworzenia intymności emocjonalnej to sprawa rodzinna. Dziecko uczy się w domu dzielenia się myślami i uczuciami. Jeśli dziecko wychowywane jest w rodzinie, w której panuje rytuał codziennego dialogu, komunikacja w naturalny i spójny sposób zakorzenia się w jego podświadomości. Dorastające dziecko z takiego środowiska ma znacznie większe szanse na intymność z inną młodą osobą, a jednocześnie trzymanie się osobistych granic, niż dziecko, którego rodzice zazwyczaj unikali mówienia o prawdziwych uczuciach. Intymność polega na wymianie głębokich uczuć i osobistych przemyśleń. Dialog stanowi bezpieczną i ustrukturalizowaną formę tej wymiany. Taki rodzaj komunikacji nie powstaje nagle przy rodzinnym stole podczas śniadania, trzeba się go nauczyć i ćwiczyć przez długi czas. Nie każda rozmowa musi być od razu dialogiem intencyjnym, lecz jeśli atmosfera, panująca w domu, odzwierciedla jego zasady, małe i dorastające dzieci uczą się przenosić ją do swoich związków.
Osoby, które naprawdę wchodzą w intymność, czują się z sobą bezpiecznie. Wiedzą, że chwile intymności mogą powstać naturalnie i spontanicznie. Nie zawsze muszą być świadomie planowane i opracowywane. W rodzinach, gdzie dzielenie się stanowi część codzienności, gdzie otwartość między małżonkami oraz między rodzicami a dziećmi składa się na rodzinny klimat, istnieją warunki, w których dziecko uczy się, jak ufać i korzystać z intymnej wymiany.
Jeśli zauważasz, że czujesz się nieswojo z seksualnością swojego dziecka bądź z własną potrzebą kontaktu intymnego i płciowego, być może zostałeś zraniony na tym etapie w dzieciństwie. Nie będziesz umiał kierować swym dzieckiem w tej fazie, jeśli nie stawisz czoła własnej niekompletności i dyskomfortowi w tym obszarze. Zajmując się nimi, otwierasz przed sobą możliwość stania się bardziej świadomym rodzicem.

W świadomej rodzinie doświadczenia dorastającego dziecka powinny być również osadzone w kontekście domu, który podkreśla określone wartości i zachowania. Świadomy rodzic rozumie, że najważniejszym sposobem uczenia wartości jest ich modelowanie we własnym małżeństwie lub związku. Rodzice okazują sobie nawzajem szacunek, a ich komunikacja jest autentyczna. Jeśli w małżeństwie pojawiają się napięcia, nadszedł dobry czas, by zadeklarować swą wolę odnowienia świadomego małżeństwa i zacerować wszystkie rozdarcia w tkaninie intymności. Jak już wcześniej mówiliśmy, najlepsze środowisko wychowawcze to takie, w którym rodzice pracują nad swoim związkiem. To stwierdzenie jest szczególnie prawdziwe podczas dorastania dziecka. Małżeństwo, które nie funkcjonuje poprawnie, to kiepska podstawa, z której trzeba kierować dorastającym młodym człowiekiem.

Świadomi rodzice posiadają i trzymają się ustalonych wartości moralnych i rodzinnych. Nieświadomy rodzic, który – dajmy na to – przestrzega dziecko przed zgubnymi skutkami zażywania narkotyków, trzymając jednocześnie drugą lub trzecią szklaneczkę martini w dłoni jest śmieszny, i tak też będzie postrzegany przez szesnastolatka. „Postępuj tak, jak mówię, a nie tak, jak postępuję” po prostu nic nie daje. To strategia skazana na niepowodzenie, jeśli ma się zamiar wpoić dorastającemu dziecku wartości moralne. W tym wieku młoda osoba obdarzona jest niezwykłą zdolnością obserwacji i brzydzi się wszelką hipokryzją. Dzieci na tym etapie są zbyt inteligentne, by szanować rodziców, którzy sami nie doszli z sobą do porządku.

Bezpieczeństwo. Jakkolwiek są kultury, w których dopuszcza się, a nawet zachęca, do eksperymentowania seksualnego, to eksperymenty takie obecne są we wszystkich kulturach – czy na to zezwalają czy nie. To naturalne. Rolą świadomego rodzica na etapie intymności jest nie tylko zapewnienie zdrowych granic, ale także zaakceptowanie budzącej się seksualności dziecka. To pomaga utrzymać związek rodziców i dzieci. Rodzic musi uczyć swoje dziecko o świecie seksualności, tak by eksploracja była bezpieczna, a sam temat musi stać się naturalny i znajomy. Świadomy rodzic jest przygotowany także do rozmów o seksie z dziećmi, które jeszcze nie są nastolatkami albo są nimi od niedawna. Informacja to bezpieczeństwo.
Ponieważ dzieciom na późniejszych etapach rozwoju trudno jest rozpocząć ze swymi rodzicami rozmowę na temat seksu, świadomy rodzic przygotowany jest do udzielania odpowiedzi, a nie czeka na pytania. Odpowiedź musi być na temat, prosta i prawdziwa. Świadomy rodzic nie bawi się w niejasne uogólnienia, nie odbija pytań ani nie wydaje autorytarnych sądów. Do niczego dobrego nie prowadzi też sytuacja, kiedy rodzice są bardziej zażenowani niż ich dzieci.
Dziecko musi wiedzieć, że jego rodzic ma odpowiedni stosunek do jego seksualności i że nie jest w tej kwestii zbyt nachalny. Rodzice szanują jego prywatność. Musi czuć, że może porozmawiać z rodzicem zawsze, gdy zajdzie taka potrzeba, i że znajdzie u niego informację niezbędną do dokonania prawidłowych wyborów: takich, dzięki którym utrzyma swe zdrowe granice, a jednocześnie stopniowo i ostrożnie wejdzie w intymność z drugą osobą. Rzecz jasna, kwestia bezpiecznego seksu jest niezmiernie istotna, tak samo jak na przykład formy, które przyjmuje płciowość.

Świadomy rodzic, oprócz rozwijania umiejętności otwartej rozmowy o seksualności, musi także troskliwie i umiejętnie stworzyć sieć bezpieczeństwa dla swego dorastającego dziecka. Sieć ta musi być niewidzialna, ale pewna. Od rodzica musi płynąć komunikat: „Jestem tu, jeśli mnie potrzebujesz, ale nie będę naruszał twojej prywatności. Nie zostawię cię. Możesz na mnie liczyć. Ufam, że będziesz dokonywać trafnych wyborów i przychodzić do mnie, jeśli będziesz potrzebować pomocy”. Owa sieć bezpieczeństwa opiera się na zrozumieniu, że związek z rodzicem w dalszym ciągu ma dla dziecka, choćby nawet wyrośniętego, podstawowe znaczenie. Pamiętając o tym, że jest jeszcze niedoświadczone i że ciągle kryje się w nim małe dziecko, rodzic może zaoferować mu miejsce, w które może odłożyć na chwilę płaszcz dorosłej odpowiedzialności.

Wsparcie. Dzieci, zwłaszcza we wczesnym okresie dorastania, kiedy zaczynają dojrzewać, przejawiają głęboki niepokój w związku z zachodzącymi w nich zmianami. Świadomy rodzic zapewnia swoje dziecko, że jest z nim wszystko w porządku. Dziecko może się obawiać, że zbyt szybko dojrzewa, szybciej niż większość jego przyjaciół. Bywa też, że niektórzy dojrzewają szybciej od niego, w związku z czym czuje, że wlecze się w ogonie. Co jest z nim nie tak? Świadomy rodzic stale jest przy nim, komunikując, że ciało każdego człowieka rozwija się własnym tempem.
Świadomi rodzice zachęcają młodych nastolatków do spotkań i zajęć grupowych. Kiedy długie, wieczorne rozmowy telefoniczne bądź inne nieomylne znaki świadczą, że ich trzynastoletni syn zaczyna bardziej interesować się konkretną koleżanką, mądrze postępują, włączając ją w konkretne zajęcia rodzinne – oczywiście, jeśli ich dziecko nie ma nic przeciw temu. Tak samo jak rodzic akceptował i interesował się przyjacielem swojego syna na poprzednim etapie, teraz powinien zainteresować się jego nową przyjaciółką. Zainteresować się, ale nie narzucać się. W chwili wystosowania zaproszenia świadomy rodzic pozwala dziecku przejmować inicjatywę.
W otwartym środowisku rodzinnym nastolatek często wypróbo- wuje rozmaite opinie i przekonania, zupełnie tak samo jak wtedy, gdy przymierzał rozmaite tożsamości. Teraz eksperymenty stają się poważniejsze – poszukując bowiem swojej dorosłej tożsamości, wypróbowuje rozmaite style życia. Rodzicielska walidacja polega na przyjmowaniu do wiadomości, niekoniecznie na akceptacji, dzięki czemu zyskuje bazę wsparcia oraz lepiej rozumie stanowisko swoich rodziców wobec niektórych poważniejszych społecznych zagadnień.

Struktura. Niekiedy rodziców kusi, by witać na progu swe dziecko słowami: „O? To ty tu ciągle mieszkasz?” Młody człowiek często wychodzi ze swymi przyjaciółmi, do pracy, do szkoły, na randki. Świadomy rodzic musi umieć negocjować granice dotyczące spędzania wieczorów poza domem, odrabiania lekcji, korzystania z samochodu, randek oraz konieczności bycia poinformowanym o zmieniających się planach. Adolescencja to okres osobistego rozwoju, który nie jest wolny od zagrożeń. Dziecko narażone jest na pokusę przejmowania zachowań grupowych (konformizm). Błędy popełnione w tym okresie mogą mieć gorsze konsekwencje niż wcześniejsze pomyłki. Nie sposób zaprzeczyć, że niekiedy nastolatki wybierają brzemienną w skutki bądź zagrażającą życiu linię postępowania.
Bez wątpienia niektórzy jego przyjaciele zaczynają flirt z niebezpiecznymi zachowaniami. Świadomi rodzice zajmują w tej kwestii jasne stanowisko i rozmawiają o skomplikowanych zagadnieniach, jakie się z nimi wiążą. Można na przykład powiedzieć, że nikt nie ma prawa zmuszać drugiej osoby do konkretnych zachowań, seksualnych czy jakichkolwiek innych, które stoją w sprzeczności z sumieniem bądź wartościami dziecka. Zarówno dziewczęta, jak i chłopcy muszą wiedzieć, że „Nie” to zdanie dokończone i że mają prawo je wypowiedzieć. Odnosi się to nie tylko do seksu, ale także do innych zachowań, które są przyczyną niepokoju: picia, brania narkotyków, kradzieży, jeżdżenia samochodem z nieodpowiedzialnymi osobami. Świadomie ucząc dziecko odmawiania, pomagamy mu rozwinąć szacunek dla samego siebie oraz poczucie wewnętrznej integralności.
Mówiąc prosto, świadomy rodzic na wszystko uważa po to, by pomóc dorastającemu dziecku w eksploracji rodzącego się impulsu do intymności, unikając emocjonalnych zranień oraz ryzyka przypadkowego seksu, prób z narkotykami czy klinicznej depresji. Zapewnianie bezpieczeństwa w niebezpiecznym świecie to nie lada wyzwanie. Wymaga od rodziców zrównoważonego podejścia, nadmierna surowość jest równie szkodliwa jak zupełny brak reguł. Jeśli rodzicom brak jest elastyczności, dziecko zmuszone jest buntować się przeciwko nim, bo w przeciwnym wypadku jego tożsamość będzie zupełnie zduszona rodzicielskimi nieuzasadnionymi próbami kontroli. Jeśli rodzice są niezdecydowani, dziecko jest pozostawione presji swoich rówieśników i nie ma żadnego punktu odniesienia, dzięki któremu mogłoby przyjąć bezpieczny kurs. Obie skrajne sytuacje są niebezpieczne.
Kiedy widoczne są wyraźne sygnały, że coś jest nie tak, a dziecko znajduje się w niewoli autodestrukcyjnych zachowań – depresji, kłopotów szkolnych, picia alkoholu bądź zażywania narkotyków, przygodnego seksu, przemocy, zachowań typowych dla grup przestępczych – mądry rodzic szuka wsparcia z zewnątrz. Dokłada wszelkich starań, by znaleźć profesjonalną pomoc, ponieważ wie, że samym rodzicom trudno jest poradzić sobie z poważnymi problemami. Szkoły, poradnie i rozmaite lokalne organizacje mogą skierować rodzica do kompetentnego specjalisty. To prezent, który rodzic może dać swojemu pogrążonemu w kłopotach dziecku.

(…)

GDZIE SIĘ TERAZ ZNAJDUJEMY

W znacznym stopniu straciliśmy łączność z naszą prawdziwą naturą, z sobą nawzajem i z kosmicznym porządkiem. Raj, który jest naszym stanem naturalnym, został utracony. To oczywiste, gdy przyjrzymy się, w jakim stanie znajdują się obecnie rodziny amerykańskie. Jak podaje raport Council on Families in America z 1995 roku,

„aby zatrzymać pogarszanie się sytuacji dziecka i społeczeństwa amerykańskiego, musimy wzmocnić instytucję małżeństwa. Osłabienie małżeństwa niesie z sobą katastrofalne skutki dla dobra dziecka (…), prowadząc do coraz większej niestabilności rodziny i spadku zainteresowania rodziców dzieckiem”.

Zgadzamy się z raportem, że oddane małżeństwo to środowisko, z którego można czerpać siłę i stabilność potrzebną do olbrzymiego wysiłku, jakim jest wychowywanie dziecka. Rodzicielstwo to trudne zadanie, żadna inna aktywność człowieka nie stawia tak wysokich wymagań. W naszym przekonaniu rodzicielstwo przebiega najlepiej w kontekście małżeństwa, w którym oboje dorosłych oddanych jest swemu wzajemnemu szczęściu i zdrowiu, a także szczęściu i zdrowiu swoich dzieci. To dlatego tak żarliwie domagamy się uznania, iż między dobrym małżeństwem i dobrym rodzicielstwem istnieje związek.
Prosimy jednocześnie o zrozumienie, iż w naszym przekonaniu nie wszystkie rozwody są złe, nie wszystkie małżeństwa są dobre, nie wszystkie dzieci z rozbitych rodzin są trwale skrzywdzone i nie wszystkie problemy, przed którymi stoją obecnie dzieci, wywodzą się ze zła, które niesie z sobą rozwód. Twierdzimy jedynie, że dziecko, które wzrasta w obecności obojga rodziców pozostających z sobą w stabilnym związku, ma ogólnie pojęty lepszy start niż dziecko, które nie ma takiej możliwości. Ponadto twierdzimy też, że osoby, które chcą jak najlepiej wychować swoje dziecko, muszą podtrzymywać i ulepszać swoją relację małżeńską w czasie, gdy dziecko mieszka z nimi w domu.
Niestety, coraz więcej osób doświadcza czegoś innego. Obecna sytuacja małżeństwa i dziecka jest najgorsza w historii. Choć świadomi jesteśmy, że nie należy wiązać przyczynowych wydarzeń z przypadkowymi zjawiskami, to jednak jesteśmy przekonani (a z nami także wiele innych osób), że istnieje związek między pogarszaniem się małżeństwa i pogarszanie się sytuacji dziecka.

Zastanówmy się nad zmianami w życiu rodzinnym, które przedstawia raport Council on Families in America z 1995 roku:

1. Przestępczość wśród nieletnich wzrosła sześciokrotnie w latach 1960-1992. 70 procent młodocianych przestępców dorastało w rozbitych rodzinach.

2. Liczba raportów dotyczących zaniedbania dziecka wzrosła pięciokrotnie od roku 1976.

3. Problemy psychologiczne dzieci i młodzieży dramatycznie się pogorszyły. Coraz więcej jest przypadków zaburzeń prawidłowego odżywiania oraz depresji. Potroiła się liczba samobójstw. Nadużywanie alkoholu i narkotyków utrzymuje się na wysokim poziomie. Ostatnie badania pokazują, że dzieci z rozbitych rodzin mają dwu-, trzykrotnie więcej problemów psychologicznych i behawioralnych niż dzieci z pełnych rodzin.

4. Wyniki testów SAT spadły o niemal 80 punktów. (Scholastic Assessment Test) – egzamin sprawdzający poziom wiedzy ogólnej ucznia kończącego edukację na poziomie szkoły średniej w USA (przyp. tłum.).

5. Ubóstwo przeniosło się z osób starszych na młode. Obecnie 38 procent osób żyjących w ubóstwie to dzieci. Stopa ubóstwa jest pięć razy wyższa dla dzieci samotnych matek, w porównaniu z dziećmi z rodzin pełnych.

6. Spada liczba małżeństw. Obecnie 62 procent dorosłych pozostaje w związkach małżeńskich (w porównaniu z 72 procentami w roku 1970), a ponad 30 procent wszystkich dzieci w USA przychodzi na świat w związkach pozamałżeńskich (w roku 1960 tylko 5,6 procent). Prawdopodobieństwo rozwodu bądź trwałej separacji małżeństwa wynosi 60 procent. Około połowa dzieci w USA prawdo¬podobnie doświadczy rozwodu rodziców przed opuszczeniem domu rodzinnego. Ponad jedna trzecia dzieci nie mieszka ze swoimi biologicznymi ojcami.

Bez względu na znajomość owych statystyk wśród osób prezentujących rozmaite poglądy na życie panuje coraz większy niepokój. Wszyscy wiemy, że sytuacja dzieci w naszym kraju jest nie najlepsza. Czas przestać się oszukiwać: nasza indywidualna i zbiorowa przyszłość będzie zagrożona, jeśli dzieci nie będą otrzymywały wszystkiego, co jest im potrzebne do tego, by rozwijać się w skupieniu i bez obawy o przyszłość. Bez wątpienia konieczne jest wprowadzenie reform społecznych. Niemniej większe fundusze i większa liczba programów społecznych – choć bardzo potrzebnych – nie naprawią jednak krzywd wyrządzonych przez złe małżeństwa i złe rodzicielstwo.
Warto zrozumieć, że zachowania i postawy, które nazywamy nie-świadomymi, wywodzą się z naszych ludzkich ograniczeń. Struktura mózgu człowieka nakazuje mu powtarzać zachowania, które są mu znajome, oraz podejmować gwałtowne działania obronne nawet wtedy, gdy źródłem „zagrożenia” jest ukochany dwulatek bądź trzynastolatek. Mówiąc o nieświadomym rodzicielstwie, nie mamy na myśli czegoś, co dzieje się poza nami, co przydarza się innym. Mówimy o sobie, o stanie nieświadomości, który do pewnego stopnia opisuje każdego z nas. Bywają osoby obdarzone większą samoświadomością, lecz wszystkim nam zdarzają się momenty nieświadomości, kiedy zachowujemy się tak, jakby inne osoby nie miały własnego życia. Nasze obserwacje czynimy, uznając, że wszyscy jesteśmy ograniczeni, oraz wierząc, że stoją przed nami nowe możliwości.
Cóż więc mamy czynić w obecnej rzeczywistości, aby stać się w przyszłości lepszymi zarządcami naszych fizycznych i duchowych darów?

 

Zobacz na: Teleogłupianie – Michel Desmurget

 

Zachowanie – Marian Mazur

Dzięki p. Maciejowi Węgrzynowi udostępniamy dotychczas niepublikowany fragment pracy prof. Mariana Mazura (1909-1983) wybitnego polskiego naukowca o międzynarodowej sławie (elektrotermia, cybernetyka), pioniera – mimo reżimowej anatemy, a potem licznych przeszkód – szeroko zakrojonych interdyscyplinarnych badań nad cybernetyką; autora wielu niezwykle inspirujących, oryginalnych i odkrywczych prac z zakresu psychocybernetyki, cybernetyki teoretycznej, informacjologii, zarządzania, terminologii, metodyki, historii nauki czy naukoznawstwa; Mistrza dla wielu pokoleń przedstawicieli niezliczonych dyscyplin naukowych na czele z humanistyką; współtwórcy polskiej szkoły cybernetyki; promotora jego wybitnego kontynuatora doc. Józefa Kosseckiego. Na podstawie kopii maszynopisu od str. 336.

Informacja dla osób niezaznajomionych z twórczością Mariana Mazura: w zrozumieniu terminologii zawartej w tekście pomocna będzie praca M. Mazura „Cybernetyka i charakter” dostępna na stronie http://www.autonom.edu.pl albo J. Kosseckiego „Tajniki sterowania ludźmi” (html)

VI. Zachowanie

34. Tendencje

Gdybyśmy stojąc u źródła rzeki rzucili na powierzchnię wody kawałek korka, a następnie obserwowali, co się z nim stanie, to stwierdzilibyśmy, że popłynąłby on unoszony nurtem rzecznym. Na podstawie obserwacji moglibyśmy z dużą dokładnością określić drogę przebytą przez korek. Gdybyśmy, następnie rzucali inne jeszcze kawałki korka i obserwowali przebytą przez nie drogę, to stwierdzilibyśmy, że każdy z nich przebyłby inną drogą, przy czym różnice mogłyby być nawet dość znaczne — jeden kawałek korka popłynąłby głównym nurtem, inny dostałby się po drodze w wiry rzeczne, jeszcze inny obijałby się o kamienie wystające ponad powierzchnię wody itp.

Pomimo tych różnic stwierdzilibyśmy jednak że drogi wszystkich kawałków korka miałyby ze sobą coś wspólnego, a mianowicie dążenie do poruszania się w kierunku od źródła rzeki, do morza. Nie znaczy to wcale, że każdy z nich rzeczywiście dopłynąłby do morza: niektóre z nich, być może utknęłyby na mieliźnie lub w jakimś załamku brzegu rzeki. Nie mniej dążenie płynięcia od źródła do morza ma rzeka jako całość. Oparcie się na tym dążeniu pozwala nam nawet wyodrębniać rzekę właśnie jako pewną całość, chociaż żadna kropla wody nie popłynie w rzece po raz drugi, jak mówi hinduskie przysłowie, nie można wykąpać się dwa razy w tej samej wodzie Gangesu. Pomimo że nie wiemy, co się stanie z każdą kroplą wody z osobna, możemy w oparciu o znajomość dążenia przewidywać, co się będzie działo w ogólności z wodą w rzece.

Podobnie przedstawia się sprawa współdziałania homeostatu z korelatorem, a więc ogólnie mówiąc, zachowania się organizmu. Wiemy już, że każda zmiana rozkładu przewodności środowiska korelacyjnego wywołuje emocje a następnie refleksje, która spowoduje jakąś zmianę w środowisku korelacyjnym, co z kolei wywoła inną emocję i refleksję, przy czym wśród tych przebiegów powstaną ewentualnie jakieś decyzje itd. Przebiegi te będą jednak miały coś ze sobą wspólnego, a mianowicie dążenie pozwalające odróżnić zachowanie się organizmu w pewnej sytuacji od jego zachowania się w innej sytuacji lub od zachowania się innego organizmu w podobnej sytuacji, a nawet wyróżnia pewne typowe rodzaje zachowania się organizmów w pewnych typowych sytuacjach. Tak pojmowane zespoły przebiegów w zachowaniu się organizmu będziemy nazywać tendencjami.

W stosunku do języka potocznego termin „tendencja” określa ogólnie takie pojęcia jak „wola”, „rozum”, „uczucie”. Według potocznego traktowania tych pojęć można by je definiować w taki sposób, że rozum jest tendencją do poznania, uczucie jest tendencją do oceniania, wola zaś jest tendencją do osiągnięcia. Wielu z ludzi ma skłonność do przeciwstawiania woli jako przejawu „ducha” uczuciom jako przejawom potrzeb „ciała”, przy czym aktem woli jest dokonywanie wyboru („wolna wola”) wbrew tym potrzebom, przy czym może się to odbywać z mniejszym czy większym natężeniem („słaba wola”, „silna wola”). Przy cybernetycznym traktowaniu człowieka jako struktury samodzielnej rozróżnienia tego rodzaju są bezprzedmiotowe, sprowadzają się one bowiem do tego, że za przejaw woli uważa się rozstrzygnięcie rozterki na rzecz atrakcji późniejszej, a za przejaw uczucia rozstrzygnięcie rozterki na rzecz atrakcji wcześniejszej (odwrotnie jest z repulsjami, co w istocie na to samo wychodzi). Na przykład rezygnacja z palenia papierosów czy picia wódki, uchodząca za przejaw „siły woli”, jest w istocie daniem pierwszeństwa przyjemności z posiadania lepszego zdrowia, której się będzie doznawać dopiero po pewnym czasie, przed przyjemnością doznawania wspomnianych narkotyków już teraz. Podobnie przedstawia się sprawa z uczniem, który zabiera się do uczenia wzorów matematycznych, z których będzie mógł odnosić korzyści dopiero w odległej przyszłości, zamiast teraz grać w piłkę. Pacjent, który naraża się na ból, składając wizytę lekarzowi czyni to aby uniknąć większych przykrości w przyszłości, itp. Dawanie pierwszeństwa emocjom późniejszym przed wcześniejszymi, lub na odwrót jest zawsze wynikiem rozstrzygania rozterek bez względu na to jak rozstrzygnięcie wypadnie, jest to zawsze proces zdeterminowany — na żadną „wolną wolę”, ani „silną wolę” nie ma w nim miejsca, niemniej skoro w języku potocznym doszło do rozróżnienia „woli” i „uczucia” osobnymi nazwami, musiało się to z jakichś powodów, chociażby nie uświadomionych, okazać potrzebne.

Powody te możemy łatwo wymienić. Dawanie pierwszeństwa atrakcjom późniejszym jest równoznaczne z dążeniem do zapewnienia sobie pewnych korzyści (mocy socjologicznej) na przyszłość, ale jak już wiemy, dążenie do zwiększenia mocy socjologicznej, i to dalekowzroczne, jest oznaką endodynamizmu, w przeciwieństwie do egzodynamizmu cechującego się dążeniem, żeby już zaraz używać życia. A zatem różnica między przejawami „woli” i „uczuć” sprowadza się do położenia osi charakteru na wykresie dynamizmu. Łatwo stwierdzić, że z dwóch dążeń za przejaw „woli” jest uważane to dążenie, któremu odpowiada oś charakteru położona bardziej na prawo (od strony endodynamizmu) a za przejaw „uczucia” to dążenie, któremu odpowiada oś charakteru położona bardziej na lewo (od strony egzodynamizmu). Jeżeli jeden przedsiębiorca z całym zaparciem i konsekwencją dąży do zdobycia wielkiego majątku, a drugi zadowala się spokojnym funkcjonowaniem swojego małego przedsiębiorstwa, to jest to różnica między endodynamizmem a endostatyzmem. Jeżeli jeden pracownik z uporem dąży do zajęcia stanowiska dyrektorskiego, drugi zaś cieszy się, że wszelkie kłopoty spadają na jego zwierzchników, to jest to różnica między endostytyzmem a statyzmem. Jeżeli ktoś ślęczy nad sporządzaniem bilansów jako księgowy zamiast być trampem pogwizdującym sobie na włóczeniu się od miasta do miasta, to jest to różnica między statyzmem a egzodynamizmem. Gdy się wybitnych organizatorów, wodzów i finansistów nazywa potocznie „tytanami silnej woli”, a o poetach i kurtyzanach mówi, że „żyją uczuciami”, to w istocie jest to tylko rozróżnieniem endodynamików i egzodynamików. Nic też dziwnego, że w postępowaniu dzieci widzi się przewagę uczuć, a w postępowaniu starców przewagę woli skoro z biegiem życia charakter zmienia się w kierunku od egzodynamizmu do endodynamizmu. Tylko dynamizm stanowi kryterium, które sprawia, że przy porównywaniu postępowania endodynamika i statyka przypisuje się „silną wolę” endodynamikowi, a przy porównywaniu postępowania statyka i egzodynamika przypisuje się „silną wolę” statykowi. I dlatego właśnie uważamy rozróżnianie „woli” i „uczucia” za nieistotne, a jedno i drugie będziemy określać jako tendencje, każda z nich może być silna lub słaba i każda jest zdeterminowana.

Tych potocznych nazw będziemy używać jedynie w odniesieniu do przykładów różnych tendencji, nawiązując do językowych przyzwyczajeń czytelników. Nie należy też mieszać uczuć z emocjami, gdyż, jak widzieliśmy, uczucia są pewnym rodzajem tendencji, natomiast emocje są elementem wszelkich tendencji.

W potocznym traktowaniu pojęcia „rozum” można się spotkać z pomieszaniem dwóch różnych zjawisk. Jeśli traktuje się rozum jako podstawę rozważań, namysłu itp., to jest to utożsamianie rozumu, z obiegami refleksyjnymi. Natomiast jeżeli traktuje się rozum jako prawidłowość wnioskowania, to jest to utożsamianie rozumu z tendencjami statycznymi, a więc z dążeniem do zgodności z przyjętymi zasadami.

Wiązanie rozumu z obiegami refleksyjnymi przejawia się w przekonaniu, że rozumem są obdarzeni ludzie, nie mają zaś rozumu zwierzęta, rośliny i maszyny. Jak już omawialiśmy w rozdz. 15 „Obiegi korelacyjne i obiegi refleksyjne” jeśli przy którymś z nich nie nastąpi decyzja i jeśli nie pojawią się nowe bodźce prowadzą do przeświadczenia tj. do powtarzania się tych samych obiegów refleksyjnych. Tylko wtedy gdy zmiana potencjału refleksyjnego wywołuje zmianę wyobrażenia, następny obieg refleksyjny różni się od poprzedniego. Różnych obiegów refleksyjnych może więc być tym więcej, im więcej różnych wyobrażeń może powstawać w korelatorze, a więc im więcej jest w nim rejestratorów, czyli im wyższy jest poziom struktury samodzielnej. Przy niskim poziomie ilość możliwych wyobrażeń jest ograniczona z powodu małej ilości rejestratorów, toteż przy dużej ilości obiegów refleksyjnych muszą się one z konieczności zacząć powtarzać, a więc dość wcześnie powstaje przeświadczenie. Przy bardzo niskim poziomie ilość rejestratorów jest tak mała, że do wystąpienia przeświadczenia dochodzi bardzo szybko, nie zauważa się więc objawów obiegów refleksyjnych. To właśnie jest źródłem poglądu, że rośliny i niższe zwierzęta nie mają „rozumu”. Trudności z przyjęciem takiego poglądu w stosunku do zwierząt wyższych, których zachowanie wskazuje na występowanie większej ilości obiegów refleksyjnych starano się ominąć za pomocą sformułowania, że to zachowanie nie jest przejawem „rozumu” lecz „instynktu”. Zwracaliśmy już na to uwagę w rozdz. 21 „Organizmy jako struktury samodzielne”.

Z powyższych rozważań wynika, że im wyższy jest poziom, tym więcej odbywa się obiegów refleksyjnych, tym dłużej więc one trwają i tym trudniej dochodzi do decyzji ponieważ zanim potencjał estymacyjny zdąży przekroczyć potencjał decyzyjny, powstaje następny obieg refleksyjny, który zmienia rozpływ mocy korelacyjnej i decyzja się odwleka.

A zatem charaktery o bardzo wysokim poziomie cechuje nadmiar refleksji, wahanie się, niezdecydowanie, ograniczona zdolność do czynu. Klasycznym tego przykładem literackim jest Hamlet.

Głupiec jest zbyt pochopny w działaniu, mędrzec zaś zbyt powolny. Dlatego to Archimedes został zamordowany przez żołdaka a nie na odwrót. Jak powiedział umierający Hamlet: „wiele mógłbym wam rzeczy powiedzieć, gdybym miał czas”.

Natomiast utożsamianie rozumu z tendencjami statycznymi przejawia się w przekonaniu, że „rozum” jest czymś obiektywnym, bezstronnym w porównaniu z „wolą” i „uczuciem”, to zaś wynika z okoliczności, że tendencje statyczne są tendencjami pośrednimi między tendencjami endodynamicznymi i egzodynamicznymi. To co się potocznie nazywa „rozumem”, jest w istocie tendencją charakterystyczną dla statyków i dlatego statykami byli wszyscy wielcy filozofowie. Żałosny koniec z reguły spotykał zachłannych zdobywców, ponieważ kierowali się tendencjami skrajnie endodynamicznymi (które przedstawiali sobie jako „genialną intuicję”(, nie słuchając rad swoich bardziej statycznych doradców. Rozum statyków nie trafiał też nigdy do przekonania wielkim artystom (a więc skrajnie egzodynamicznym) czemu dał wyraz m.in. Mickiewicz, potępiając „mędrca szkiełko i oko”. W powstawaniu tendencji ważną rolę odgrywa konfrontacja charakteru z sytuacją danego organizmu, czyli aktualnym stanem jego otoczenia. W każdej sytuacji występuje mniejsze czy większe niedopasowanie do charakteru danego organizmu. Pomijając już niedopasowanie do warunków pobierania energii, jak np. nieurodzajna ziemia, tereny do polowania ubogie w zwierzynę, mało płatna posada itp., chodzi przede wszystkim o to, że sytuacja organizmu jest wynikiem charakterów innych organizmów, w związku z czym może występować niedopasowanie między charakterem danego organizmu a charakterami otaczających go organizmów. Na przykład, pracownik jakiejś instytucji ma nie dowolne warunki pracy lecz w znacznym stopniu ukształtowane przez charakter jego zwierzchnika, mąż żyje w warunkach ukształtowanych w pewnym stopniu przez charakter jego żony i na odwrót, przy czym może tu występować niedopasowanie pod wzglądem niektórych lub nawet wszystkich parametrów charakteru, a więc dynamizmu, szerokości i poziomu. Społecznik wśród karierowiczów odczuwa niedopasowanie dynamizmu, człowiek tolerancyjny wśród fanatyków odczuwa niedopasowanie szerokości, intelektualista wśród prostaków odczuwa niedopasowanie poziomu itp.

W związku z tym tendencje można by określić jako zwalczanie niedopasowania. Organizm stara się za pomocą tendencji osiągnąć dopasowanie miedzy swoim charakterem a swoją sytuacją. Ponieważ dotyczy to każdego organizmu, więc życie społeczności jest grą tendencji, w której każdy organizm stara się zmienić swoją sytuację, dlatego też zdarza się, że ludzie zmieniają posady lub nawet zawód, szukają sobie innego środowiska, rozwodzą się itp. nawet bez zmiany na inną organizm kształtuje swoją sytuację, a przy tym sam jest przez nią kształtowany, co w rezultacie prowadzi do zmniejszenia niedopasowania. Wyniku takiej gry tendencji zależy od tego, ilu osobników reprezentuje poszczególne tendencje. Tak na przykład, przekonania, że uczciwość powinna zwyciężać dzięki „sile moralnej” jest złudzeniem — uczciwość zwycięża tylko wtedy, gdy nieuczciwy jest wyjątkiem wśród uczciwych, natomiast przegrywa uczciwy będący wyjątkiem wśród złodziejów. Dlatego nie wystarcza sama propaganda uczciwości, trzeba jej ponadto zapewnić przytłaczającą większość.

W każdej tendencji można wyróżnić dwie istotne cechy: kierunek tendencji oraz stopień szczególności tendencji.

Kierunek tendencji jest określony parametrem charakteru wymagającym dopasowania, tendencja może być skierowana na uzyskanie sytuacji odpowiadającej danemu charakterowi pod względem dynamizmu, szerokości lub poziomu.

Stopień szczególności tendencji jest określony dokładnością rozróżniania i traktowania obiektów, do których tendencja jest skierowana. Im mniej receptorów ma organizm, tym mniej szczegółów może odróżniać w swojej sytuacji, a im mniej ma on estymatorów, tym mniej dokładnie może kształtować sytuację. A zatem stopień szczególności tendencji zależy od ilości elementów korelacyjnych danego organizmu dających się wykorzystać w tendencjach, czyli od jego poziomu aktualnego. Z tego też powodu organizmy o niskim poziomie potencjalnym są ograniczone do tendencji bardzo prymitywnych. W dalszych rozdziałach omówimy rozmaite tendencje przechodząc od tendencji ogólnych do coraz bardziej szczególnych.

Tendencje źródłowe

Za tendencje źródłowe będziemy uważać tendencje określone wyłącznie przez właściwości samego organizmu, a więc niezależne od sytuacji organizmu. Określanie takich tendencji jako „źródłowe” jest ponadto uzasadnione tym, że stanowią one podstawę wszystkich innych tendencji.

Do występowania tendencji źródłowych potrzebne jest spełnienie tylko jednego warunku, a mianowicie zdolność do rozróżniania bodźców pożądanych od niepożądanych. Do tego celu potrzebne jest współdziałanie korelatora z homeostatem czyli emocje, będące wobec bodźców pożądanych atrakcjami a wobec bodźców niepożądanych repulsjami. Ponieważ w korelator i homeostat są wyposażone wszelkie struktury samodzielne, więc też w każdej strukturze samodzielnej występują tendencje źródłowe. Mogą one występować nie tylko w organizmach lecz nawet w najprostszych autonomach, co się wiąże z okolicznością, że autonomy, podobnie jak organizmy, działają dla własnego bezpieczeństwa i wobec tego muszą mieć przynajmniej tendencję do obrony tego bezpieczeństwa.

Gdy w początkowym stanie korelatora nie było zarejestrowanych żadnych skojarzeń, czyli gdyby struktura samodzielna miała w tym stanie poziom aktualny równy zeru, to przy pojawieniu się pierwszych bodźców nie mogłaby ona ocenić, czy są to bodźce pożądane czy niepożądane. Dopiero po wystąpieniu skutków tych bodźców zostałyby w korelatorze skojarzenia, dzięki którym następne bodźce tego rodzaju mogłyby wywoływać atrakcje bądź repulsje. W ten sposób struktura samodzielna zdobyłaby pewne.

Do tego rodzaju przejawów tendencji poznawczych należy wiele innych nastrojów, jak np. nastrój przygnębiający, nastrój ponury, nastrój senny, nastrój pogodny, nastrój podniosły, nastrój wesoły itp.

Ponieważ nastroje ułatwiają zaspokajanie tendencji poznawczych wśród szumu informacyjnego, więc też często stosuje się umyślne organizowanie szumu informacyjnego w celu łatwiejszego przekazywania informacji. Polega to na ujednolicaniu bodźców, aby wywołać określony nastrój. W szerokim zakresie wykorzystuje się to w sztuce, a więc w teatrze, filmie, powieściach itp. Na przykład, w celu wywołania nastroju jesiennej melancholii pokazuje się widzom pożółkłe liście opadające z drzew, dla gwałtownych przeżyć dobiera tło w postaci szalejącej burzy z grzmotami i błyskawicami, rodzącą się miłość pokazuje się na tle nocy księżycowej, zwątpienie podkreśla się strugami deszczu spływającymi po szybach w ciemną noc, itp., wszystko to przy akompaniamencie odpowiedniej muzyki. Sposoby te były wykorzystywane już tyle razy, za stosowanie ich uchodzi za zbyt daleko posuniętą rozwlekłość, w związku z czym są określane jako banalne. Bo wywoływania nastrojów w sztuce wykorzystuje się również ludzi, lecz tylko jako sztafaż, bez wnikania w ich charaktery Rolę sztafażu pełnią oracze idący za pługiem, rybacy zarzucający sieci, żołnierze uderzający rytmicznie butami o bruk, itp.

Do wytwarzania odpowiednich nastrojów służą togi i cała procedura w sądach, namaszczony sposób mówienia i specjalny ceremoniał w kościołach, łopoczące sztandary i optymistyczne melodie w obchodach państwowych, itp. środkami tymi dąży się do przekazywania uczestnikom uogólnionych i łatwo przyswajalnych informacji mających służyć do określonych celów.

W stosunku do autonomów można sobie pozwolić na dobieranie takich czy innych skojarzeń początkowych gdyż jako struktura sztuczna autonomu musiałby być doprowadzony do stanu samodzielności przez człowieka, przy czym obojętne jest, czy człowiek odegrałby tę rolę w trakcie budowy autonomu czy wkrótce potem, Natomiast każdy organizm zdany jest przede wszystkim na siebie toteż bez pewnego poziomu pierwotnego wiele organizmów musiałoby zginąć zanim zdążyłoby zebrać jakiekolwiek doświadczenia. Dzięki posiadaniu poziomu pierwotnego organizmy mają od urodzenia pewne tendencje źródłowe, dzięki którym mogą uniknąć przynajmniej niebezpieczeństw wynikających z samego działania organizmu np. śmierci z głodu. Poziom pierwotny sprawia, że każdy organizm potrafi zaspokoić głód i pragnienie oraz rozmnażać się nawet gdyby nie uzyskał żadnych nowych skojarzeń w ciągu życia, czyli gdyby jego poziom aktualny nigdy nie wzrósł ponad poziom pierwotny. Tendencje źródłowe najbardziej odpowiadają pobocznemu pojęciu „instynktów” jak np. instynkt samozachowawczy, instynkt seksualny, instynkt macierzyński, instynkt walki (dla samej walki a nie dla korzyści ze zwycięstwa) itp.

Twierdzenie że w odróżnieniu od człowieka wszelkie inne organizmy mają jedynie instynkt jest niesłuszne dlatego, że pomija związek między tendencjami a poziomem. Tylko w odniesieniu do organizmów o najniższym poziomie można by mówić z dużym przybliżeniem, że występują w nich jedynie tendencje źródłowe. Im wyższy jest poziom, tym więcej dołącza się tendencji bardziej szczególnych, co u zwierząt wyższych można stwierdzić zupełnie wyraźnie. Również zachowanie się małych dzieci i ludzi dzikich jest w przeważającym stopniu „instynktowne”, tj. wynikające z tendencji źródłowych, sprowadza się bowiem głównie do spraw związanych z zaspokajaniem głodu i innych instynktów. Wynika to z niskiego poziomu aktualnego tych istot. Tendencje źródłowe są ze wszystkich najogólniejsze. Ażeby odczuwać lęk, ból, głód lub żądze seksualne nie trzeba mieć żadnych informacji o otoczeniu (dlatego mówi się, ze instynkty są „ślepe”. Nie należy tego jednak mieszać z potrzebą informacji w celu znalezienia sposobów uwolnienia się od lęku, zdobycia pożywiania itd. ponieważ wchodzi to już w zakres innych tendencji.

Tendencje poznawcze

Organizm mógłby się ograniczyć do tendencji źródłowych, gdyby do ich zaspokajania wystarczały dowolna bodźce z otoczenia, W rzeczywistości oprócz bodźców pożądanych organizm spotyka w swoim otoczeniu również bodźca obojętna a nawet niepożądane!

Wśród bodźców, które się najpierw pojawią, jeden okaże się dostatecznie silny, ażeby wywołać moc korelacyjną wystarczającą do tego, żeby potencjał estymacyjny przekroczył potencjał decyzyjny. Gdyby nawet wszystkie początkowe bodźce były bardzo słabe i wobec tego wywoływały bardzo mały potencjał rejestracyjny, to wskutek wzmagania się z czasem tendencji źródłowych zmierzających do zaspokojenia głodu wzrastałby potencjał refleksyjny, aż wreszcie w sumie z małym nawet potencjałem rejestracyjnym utworzyłby potencjał korelacyjny wystarczający do wywołania decyzji i reakcji. A zatem do decyzji zawsze przy którymś bodźcu dojść musi, przy silnych bodźcach wcześniej, przy słabych później. Dlatego nawet noworodek, gdy jest dostatecznie głodny, zaczyna ssać wszystko, co mu się znajdzie w ustach, nie robi zaś tego, gdy jest nasycony.

Ssać potrafi od razu, gdyż do tego ma już skojarzenia objęte poziomem pierwotnym. Skutki tej pierwszej w życiu decyzji i reakcji zostają zarejestrowane w korelatorze jako odpowiednie skojarzenie, które w przyszłości będzie sprawiać, że następny bodziec tego samego rodzaju będzie wywoływać atrakcję bądź repulsję w zależności od tego, czy skutki poprzedniego bodźca okazały się pomyślne czy nie. W ten sposób organizm zyskał jedno doświadczenie i podniósł swój poziom aktualny nieco ponad poziom pierwotny. Podobnie dzieje się z rozmaitymi następnymi bodźcami, dzięki czemu doświadczenie organizmu wzbogaca się i poziom aktualny wzrasta.

Wśród narastających w ten sposób skojarzeń powstaje w korelatorze również skojarzenie , że doznawanie nowych bodźców jest użyteczne bez względu na to, czy skutki ich okażą się pomyślne czy nie. Użyteczność ich polega na tym, że umożliwiają organizmowi orientację jakim bodźcom należy sprzyjać a jakich unikać. To skojarzenie jest źródłem tendencji poznawczych zmierzających do szukania nowych bodźców. Odpowiadają one pojęciu nazywanemu potocznie „ciekawością”.

Tendencje poznawcze przejawiają się u dzieci w oglądaniu i dotykaniu nieznanych przedmiotów, później zaś, w miarę wzrastania poziomu aktualnego, w zadawaniu pytań „co to jest?” i „dlaczego?”, tendencje poznawcze łatwo też zaobserwować u wyższych zwierząt np. psy i koty oglądają i obwąchują nieznane im przedmioty. Zarówno dzieci jak i zwierzęta interesują się nowymi przedmiotami głównie z punktu widzenia ich przydatności do spożycia, co jest przejawem tendencji źródłowych.

Z punktu widzenia teorii informacji nowe bodźce stanowią dla organizmu szum informacyjny, z którego organizm wyławia informacje użyteczne, przy czym, jak już wspomnieliśmy, informacjami użytecznymi mogą być zarówno bodźce pożądane jak i niepożądane. Wśród pojawiających się bodźców wiele z nich jest powtórzeniem poprzednich bodźców. Te powtórne bodźce stanowią dla organizmu rozwlekłość informacyjną.

Jak to wykazaliśmy w rozdz. 13 „Skojarzenia”, powtarzające się bodźce przyczyniają się do zwiększania przewodności korelacyjnej dróg odpowiadających skojarzeniom między takimi bodźcami, nawiązując do podanego tam przykładu obserwacji wielu domów możemy powiedzieć, że powtarzanie się takich cech wszystkich domów, jak dach lub ściany, stanowi dla obserwatora rozwlekłość informacyjną. Z drugiej strony wiemy już, że powtarzania się tych cech prowadzi do uogólniania pojęcia „domu” jako obiektu mającego ściany i dach, z odsunięciem innych cech, np. koloru ścian lub kształtu dachu, jako szczególnych, a więc nieistotnych dla pojęcia „dom”. Jak widzimy, rozwlekłość informacyjna jest podstawą tworzenia pojęć ogólnych. Z tego punktu widzenia rozwlekłość informacyjna jest zjawiskiem korzystnym, gdyż do wyobrażania sobie wynikających z niej pojęć ogólnych wystarcza stosunkowo mała ilość elementów korelacyjnych, a mianowicie potrzebne są do tego celu tylko te elementy korelacyjne, między którymi występują drogi o zwiększonej przewodności korelacyjnej. Inaczej mówiąc, do wywoływania wyobrażeń pojęć ogólnych potrzebna jest ilość informacji wyrażająca się małą liczbą bitów. Stanowi to dla organizmu udogodnienie, ponieważ przelotność informacyjna korelatora jest ograniczona, wobec czego organizmowi łatwiej jest w obiegach refleksyjnych przechodzić do coraz to innych wyobrażeń a więc oceniać otoczenie w pełniejszym zakresie, Przejawia się to w tworzeniu osobnych nazw dla pojęć ogólnych, dzięki czemu komunikowanie ich między ludźmi mówiącymi tym samym językiem wymaga niewielkiej liczby bitów, co jest korzystne przy odbieraniu informacji ze względu na ograniczoną przelotność informacyjną dróg łączących receptory z rejestratorami oraz przy wydawaniu informacji ze względu na ograniczoną przelotność informacyjną dróg łączących estymatory z efektorami.

Dzięki wzrastaniu przewodności korelacyjnej w wyniku rozwlekłości informacyjnej przy powtarzaniu się bodźców organizmu uzyskuje też ułatwienie w zaspokajaniu tendencji poznawczych, polegające na zwiększeniu przyswajalności informacji.

Można to zademonstrować na prostym przykładzie matematycznym. Gdyby czytelnicy niniejszej książki otrzymali następujący komunikat cyfrowy: 4916253549S4, to nie popełnimy chyba przesady twierdząc, że żaden a nich nie potrafiłby po jednorazowym (a może nawet wielokrotnym) przeczytaniu powtórzyć tego komunikatu, a to oznacza, że komunikat ten jest trudno przyswajalny. Dzieje się tak dlatego, że każda z cyfr komunikatu prowadzi do pobudzenia wielu rejestratorów, wskutek czego moc korelacyjna rozpływa się na wiele dróg w środowisku korelacyjnym, a więc w każdej z nich z osobna moc jest bardzo mała i wobec tego wywołuje nieznaczny wzrost przewodności korelacyjnej każdej drogi — bodźce reprezentujące poszczególne cyfry komunikatu (np. ujrzenie cyfr w druku lub usłyszenie) nie zostały zarejestrowane (zapamiętane). Sprawa zmienia się jednak radykalnie, gdy wskażemy, że pierwsza cyfra komunikatu jest kwadratem liczby 2 (2 = 4(, druga kwadratem liczby 3 (3 = 9(, dwie następne kwadratem liczby 4 (4 = 16(, dwie dalsze kwadratem liczby 5 (5 = 25) itd. Gdy czytelnik czyta te objaśnienia, to wyraz „kwadrat” stanowi dla niego bodziec powtarzający się kilkakrotnie, który za każdym razem wywołuje w korelatorze czytelnika potencjał rejestracyjny i przepływ mocy korelacyjnej po taj samej drodze, co w rezultacie daje większy wzrost przewodności korelacyjnej tej drogi, niż gdyby taki bodziec pojawił się tylko jednorazowo. W ten sposób powstało u czytelnika skojarzenia cech wspólnych dla poszczególnych cyfr lub ich grup, a więc uogólnienie związku między nimi. Podobnym uogólnienie następuje, gdy wskażemy, że 3 = 2 +1, 4 = 3 + 1, 5 = 4 + 1 itd., a więc że w podanym przykładzie liczby podnoszone do kwadratu mają tę wspólną cechę, że następna cyfra jest większa o 1 od poprzedniej, czyli że mamy do czynienia z ciągiem liczb naturalnych. Po tych wyjaśnieniach czytelnik, zamiast ze słabą rejestracją dwunastu nie skojarzonych ze sobą cyfr ma do czynienia ze znacznie silniejszą rejestracją dwóch pojęć ogólnych, jakimi są ciąg liczb naturalnych i podnoszenie do kwadratu. Dzięki temu informacje zawarte w komunikacie stały się przyswajalne.

Przykładem ułatwień informacyjnych, spowodowanych rozwlekłością informacyjną jest wszelka symetria! Ułatwienie polega na tym, że gdy się zna zasadę symetrii i jeden istotny fragment, wówczas — bez żadnych dodatkowych informacji — zna się całość. W sztuce unika się nadmiernej symetrii gdyż odbiorcom o wysokim poziomie daje ona za duże ułatwienia informacyjne tj. dostarcza bodźców zbyt ubogich (dlatego tez symetria w sztuce bywa nazywana „estetyką głupich”).

Dla ułatwień informacyjnych powstają również wszelkie klasyfikacje. Użyteczność ich polega na tym, że przez wskazanie przynależności jakichś nowo poznanych bodźców do odpowiedniej klasy w znanej klasyfikacji toruje się dla skojarzenia tych bodźców najkrótsze drogi, a więc mające największą przewodność korelacyjną. Dzięki temu skojarzenie ich zostaje łatwiej zarejestrowane.

Objaśnimy to za pomocą przykładów. Gdybyśmy chcieli wytworzyć u kogoś skojarzenie biotytu z muskowitem to przez samo wymienienia nazw „biotyt” i „muskowit” komuś, kto tych nazw nigdy przedtem nie słyszał, z pewnością nie doprowadziłoby do zapamiętania takiego skojarzenia. Moglibyśmy to osiągnąć przez opisanie cech biotytu i muskowitu i wskazanie cech wspólnych jako podstawy skojarzenia, ale doszło by do tego z wielkim trudem, ponieważ opisy te zawierały ty wiele informacji, które musiałyby być zarejestrowane. Tym czasem gdy powiemy, że biotyt jest czarną a muskowit białą odmianą miki, to ten komunikat jest łatwo przyswajalny dzięki temu, że mika jest minerałem powszechnie znanym, wobec czego w korelatorze odbiorcy komunikatu potrzebna jest jedynie rejestracja prostych skojarzeń barwy czarnej i białej z miką. Ponadto bez dodatkowych informacji wiadomo to, że prawdopodobnie biotyt i muskowit mają typowe cechy miki, jak połysk, łupliwość itp.

Jako drugi podany przykład oparty na treści niniejszej książki. Gdybyśmy zapytali czytelnika przed jej przeczytaniem, jaki widzi związek między regulatorem temperatury a mózgiem, to prawdopodobnie okazałoby się, że nie ma on żadnych skojarzeń między tymi dwoma obiektami a w najlepszym razie bardzo odległe. Obecnie moglibyśmy odpowiedzieć krótko, ze regulator temperatury i mózg są korelatorami, a z odpowiedzi tej wynikało by od razu, że jeden i drugi mają wspólne wszystkie istotne cechy korelatorów, jak np. istnienie rejestratorów, estymatorowi środowiska korelacyjnego itd. Opisany proces zwiększania przyswajalności informacji można przedstawić schematycznie jak na rys. 36.1, wytwarzanie skojarzeń między bodźcami S1 i S2 bezpośrednio (rys. 36.1 a) przez ich szczegółowe opisywanie wymaga utorowania długich dróg przewodzenia w środowisku korelacyjnym, podczas gdy przez nawiązanie do wspólnej klasy S (rys. 36.2) potrzebne jest zwiększenie przewodności tylko na drogach skojarzeń każdego z bodźców S i S z klasą S w obrębie samej klasy S przewodność korelacyjna już jest duża, nie wymaga więc zwiększenia. Z rozważań tych wynika, ze poznawanie nowych bodźców jest ułatwione, gdy bodźce się powtarzają oraz gdy występują w skojarzeniach ze znanymi bodźcami.

Wykorzystuje się to w dydaktyce, np. podając nie tylko wzory matematyczne lecz i ich interpretację, ilustrując definicje pojęć przykładami, nawiązując do rozważań poprzednich, zapowiadając cel rozważań przyszłych. Również i w niniejszej książce robimy z tego użytek, co łatwo stwierdzić choćby na podstawie częstości występowania w niej takich zwrotów jak np. „czyli”, „tzn.”, „tj.”, „itp.”.

Gdyby organizm przejawiał tylko tendencje źródłowe, to zbiór bodźców występujących w otoczeniu stanowiłby dla organizmu szum informacyjny. Dzięki tendencjom poznawczym organizm stara się wyodrębnić z szumu bodźce mogące stanowić informacje użyteczne. Gdy za względu na rodzaj bodźców występujących w danej sytuacji lub ze względu na aktualny stan organizmu nie dochodzi do wyodrębnienia bodźców użytecznych, tan. organizm musi na razie uznawać wszystkie bodźce za nieużyteczne, wówczas tendencje poznawcze prowadzą przynajmniej do znalezienia cech wspólnych dla większości bodźców, a więc do uogólnienia bodźców składających się na szum informacyjny. Uogólnienia takie są „nastrojami”. W ten sposób organizm ułatwia sobie orientację w otoczeniu, gdyż zamiast szukania skojarzeń między wszystkimi poszczególnymi bodźcami (rys. 3.1 a) może się ograniczyć do skojarzeń poszczególnych bodźców z nastrojem, np. w celu stwierdzenia, czy dany bodziec jest zgodny z nastrojem czy nie. Dzięki temu ocena poszczególnych bodźców jest ułatwiona, jeśli bowiem jakiś nastrój jest dla organizmu pożądany, to każdy bodziec nie pasujący do tego nastroju jest niepożądany. Ułatwienie polega na tym, ze zamiast sprawdzania bodźca pod względem rozmaitych jego cech sprawdza się go jedynie pod względem przynależności do danego nastroju.

Dla ilustracji weźmy np. nastrój pogrzebowy. To jedno uogólnienie obejmuje mnóstwo szczegółów, jak np. spokój, ciemne stroje osób, powolne ruchy, przyciszone głosy, przyćmione światła itp. Gdyby w tej sytuacji ktoś się głośno roześmiał, to inne obecne osoby nie zainteresowałyby się powodem śmiechu, lecz przede wszystkim stwierdziłyby, że ktoś naruszył nastrój, a więc że stan ułatwienia informacyjnego został zagrożony wprowadzeniem pewnej trudności informacyjnej, jako że obecni musieliby ponieść pewien trud na zbadania, o co chodzi i czy może to być dla nich użyteczne. Trudu takiego nie chcą oni ponosić, skoro akceptowali już cały nastrój.

Do tego rodzaju przejawów tendencji poznawczych należy wiele innych nastrojów, jak np. nastrój przygnębiający, nastrój ponury, nastrój senny, nastrój pogodny, nastrój podniosły, nastrój wesoły itp.

Ponieważ nastroje ułatwiają zaspokajanie tendencji poznawczych wśród szumu informacyjnego, więc też często stosuje się umyślne organizowanie szumu informacyjnego w celu łatwiejszego przekazywania informacji. Polega to na ujednolicaniu bodźców, aby wywołać określony nastrój. W szerokim zakresie wykorzystuje się to w sztuce, a więc w teatrze, filmie, powieściach itp. Na przykład, w celu wywołania nastroju jesiennej melancholii pokazuje się widzom pożółkłe liście opadające z drzew, dla gwałtownych przeżyć dobiera tło w postaci szalejącej burzy z grzmotami i błyskawicami, rodzącą się miłość pokazuje się na tle nocy księżycowej, zwątpienie podkreśla się strugami deszczu spływającymi po szybach w ciemną noc, itp. wszystko to passy akompaniamencie odpowiedniej muzyku Sposoby te były wykorzystywane już tyle razy, za stosowanie ich uchodzi za zbyt daleko posuniętą rozwlekłość, w związku z czym są określane jako banalne. Do wywoływania nastrojów w sztuce wykorzystuje się również ludzi, lecz tylko jako sztafaż, bez wnikania w ich charaktery. Rolę sztafażu pełnią oracze idący za pługiem, rybacy zarzucający sieci, żołnierze uderzający rytmicznie butami o bruk itp.

Do wytwarzania odpowiednich nastrojów służą togi i cała procedura w sądach, namaszczony sposób mówienia i specjalny ceremoniał w kościołach, łopoczące sztandary i optymistyczne melodie w obchodach państwowych, itp. środkami tymi dąży się do przekazywania uczestnikom uogólnionych i łatwo przyswajalnych informacji mających służyć do określonych celów.

Powstawanie dróg o dużej przewodności korelacyjnej, na którym polega uogólnianie informacji, prowadzi do interesującego zjawiska interpolacji i ekstrapolacji wyobraźni. Jeżeli w korelatorze powstaną dwie odrębne grypy wyobrażeń polegające na tym samym uogólnianiu, to każdej z tych grup odpowiadają drogi o dużej przewodności korelacyjnej, jedynie między grupami przewodność korelacyjna jest mała, to też drogi łączące te grupy stanowią główną przeszkodę dla przepływu mocy korelacyjnej. Z czasem przepływ mocy korelacyjnej spowoduje, że przewodność i tych dróg wzrośnie, a wówczas dwie odrębne grupy staną się jedną dużą grupą wyobrażeń o tym samym rodzaju uogólnienia. Takie wypełnianie luk w uogólnianiu wyobrażeń jest interpolacją wyobrażeń.

Istnienie dużej grupy wyobrażeń uogólnionych sprawia, że dla skojarzeń z jakimiś nowymi wyobrażeniami największą przewodność korelacyjną mają najkrótsze drogi łączące te nowe wyobrażenia z grupą wyobrażeń uogólnionych. Dzięki temu rozpływ mocy korelacyjnej kieruje się przede wszystkim na takie drogi, co prowadzi do jaszcze większego wzrostu ich przewodności korelacyjnej. W ten sposób odbywa się rozszerzanie grupy wyobrażeń uogólnionych czyli ekstrapolacja wyobrażeń.

Dla zilustrowania tych zjawisk nawiążemy do podanego poprzednio przykładu komunikatu liczbowego, w którym uogólnianie jest określone podnoszeniem liczb naturalnych do kwadratu. Dzięki ujawnieniu przez nas zasady tego uogólnienia czytelnicy nie tylko przyswoili sobie ten komunikat, ale — w oparciu o zjawisko ekstrapolacji — mogliby go dalej kontynuować, staje się bowiem dla nich oczywiste, że po cyfrach 6 i 4 (8 do kwadratu to 64) musiałyby następować cyfry 8 i 1 (92 to 81) itd. Podobnie ciąg liczb 1, 2, 3, 4, 6, 7, 8 nasuwa każdemu — wskutek zjawisk interpolacji — wyobrażenie brakującej cyfry 5.

Na zjawiskach interpolacji i ekstrapolacji polega zamiłowanie do kolekcjonerstwa. Filatelista odczuwa dotkliwie lukę w posiadanej serii znaczków i poszukuje znaczka mogącego wypełnić tę lukę, bibliofil poszukuje brakującego mu tomu, podróżnik dąży do zbadania krainy oznaczonej białą plamą na mapie, alpinista, wspina się na niezdobyty jeszcze szczyt górski itp.

Takie same przyczyny skłaniają uczonych do wypełniania łuk w aktualnym stanie wiedzy np. do poszukiwania pierwiastków brakujących w tablicy Mendelejewa, i rozszerzania jej zasięgu.

Ekstrapolacja wyobrażeń stworzyła też metafizykę. Podobnie jak w matematyce wymienienie dowolnie dużej liczby skłania do wymienienia jeszcze większej, co doprowadziło do wytworzenia pojęcia „nieskończoności”, tak samo człowiek wytwarzał sobie wyobrażenia najdawniejszej przeszłości („stworzenie świata”) i najpóźniejszej przyszłości („sąd ostateczny i „życie wieczne”).

Podobnie okoliczność, że ludzkie charaktery spotyka się tylko w pewnym zakresie parametrów charakteru, skłania ludzi do ekstrapolacji tego zakresu. Takie pojęcia jak „Bóg” i „Szatan” okazują się ekstrapolacjami dynamizmu, szerokości i poziomu. Według rozpowszechnionych wyobrażeń „Bóg” to istota obejmująca całą skałę dynamizmu („ideał dobra, prawdy i piękna”, co jest zbiorem następujących analogii: dobro — endodynamizm, prawda — statyzm piękno – egzodynamizm), a więc o nieskończenie wielkiej szerokości charakteru (nieskończenie wielka wyrozumiałość), i odznaczająca się nieskończenie wysokim poziomem: (nieskończenie wielka mądrość) a podobnym tle powstało pojęcie „Szatana”, przy czym z konieczności nastąpiło rozdwojenie tego pojęcia na „Szatana przewrotnego” „nieludzko” wyolbrzymiony endodynamizm) i na „Szatana rozpustnego” („nieludzko” wyolbrzymiony egzodynamizm). Nic dziwnego, że każdy śpiewak grający rolę Mefistofelasa w „Fauście” Goethego zastanawia się, który z tych dwóch typów Szatana wybrać do interpretacji aktorskich.

„Bóg — życie wieczne” ma swoje przeciwieństwo w „śmierci — wiecznej martwocie” Wszystkie te ekstrapolacje są widoczne na wykresie charakteru (rys. 36.2)

Rzecz jasna, powstały w ten sposób zbiór pojęć nie może mieć luk, to też „Bóg”, „Szatan” i „Śmierć” są w wierzeniach ludowych traktowane jako postacie z którymi można się porozumiewać.

Dlatego też według tych wierzeń Bóg ma partnerów w osobach Mędrców, Szatan rozpustny kusi rozpustników, a Szatan przewrotny chciwców. Śmierci zaś niezdolnej do przekazywania informacji z powodu braku elementów korelacyjnych w zdezorganizowanych organizmach przyznano możność przekazywania informacji przynajmniej w ilości 1 bita (umrzesz teraz lub „jeszcze nie teraz”).

Ekstrapolacja wyobrażeń stanowi istotę dowcipu. Umiejętne opowiadanie dowcipów polega na tym, że opowiadający podaje najpierw tylko te szczegóły, które prowadzą do ekstrapolacji złudnej, a dopiero na końcu opowiadania występuje szczegół usuwający złudzenie, a szczegół taki stanowi pointę dowcipu. Na przykład opowiadają, że Ampere bardzo lubił koty, a kiedyś miał ich nawet dwa, jednego dużego i jednego małego. Ponieważ koty często wchodziły i wychodziły z jego pracowni, przy czym Ampere musiał się za każdym razem odrywać od pracy, aby im otwierać drzwi, więc pewnego razu wezwał stolarza i powiedział „proszę u dołu drzwi wywiercić dwa otwory, jeden większy dla dużego kota a drugi mniejszy dla małego, na co stolarz odpowiedział: „a czy nie wystarczyłby jeden większy otwór?”. „Potrzebne są dwa różne otwory.” (Jest to ekstrapolacja zasady superpozycji, według której suma przyczyn wywołuje sumę skutków poszczególnych przyczyn.) Byłoby to słuszne przy przypuszczeniu, że obydwa koty muszą przechodzić przez drzwi jednocześnie, i na tym polega złudność omawianej ekstrapolacji. Złudzenie to usunęła odpowiedź stolarza wskazująca, że przecież koty mogą przechodzić kolejno, do czego wystarcza jeden większy otwór.

Inny przykład: Bonę, która wyszła na spacer z dwojgiem bardzo podobnych do siebie dzieci, pyta ktoś: „czy to dwojaczki?” na co Bona odpowiada: „nie, trojaczki! trzecie zostało w domu”. Słysząc o dużym podobieństwie dwojga dzieci słuchacz dzięki ekstrapolacji istotnie wyobraził sobie, że chodzi o dwojaczki, to też pytanie zadane Bonie wydało mu się zupełnie naturalne. Odpowiedź Bony wskazała na złudność takiej ekstrapolacji! Równie dobrze odpowiedź mogła brzmieć, że chodzi o czworaczki, z których dwoje pozostało w domu, lub o pięcioraczki, z których, troje pozostało w domu itd. Ludzie źle opowiadający dowcipy (mordercy point) podają za wcześnie szczegół wykluczający ekstrapolację złudną. Gdyby w ostatnim przykładzie opowiadanie zaczęło się następująco: „Bona opiekująca się trojaczkami wzięła dwoje z nich na spacer…”, to opowiadanie nie wywołałoby u słuchacza ekstrapolacji złudnej, i dowcip zostałby zniweczony. Autorzy powieści kryminalnych starają się naprowadzić czytelników na jedną lub nawet kilka ekstrapolacji złudnych, a dopiero w końcu powieści podają szczegóły usuwające złudzenie. Gdyby zapytać kogokolwiek, co jest przedstawione na rys., to najprawdopodobniej odpowiedź brzmiałaby, że kwadrat i koło. Odpowiedź ta byłaby oczywiście niesłuszna, gdyż obydwa rysunki przedstawiają tylko rozmaicie ugrupowane punkty.

Opowiedz taka jest wynikiem okoliczności, że przewodność korelacyjna wyobrażenia kwadratu jest wskutek uprzednich obserwacji bardzo wielu kwadratów tak duża, iż pokazanie czterech punktów (rys. 3.3 a) mogących stanowić wierzchołki kwadratu wystarcza do interpolacji wszystkich brakujących punktów na bokach kwadratu. Podobnie jest z wyobrażeniom koła na rys. 36.3 b. Tymczasem zarówno punkty przedstawione na rys. 36.3 a, jak i na rys. 36.3 b mogą leżeć na okręgu koła.

Jak wynika z dotychczasowych rozważań tendencje poznawcze, wbrew rozpowszechnionemu przekonaniu, nie prowadzą do obiektywnego poznawania rzeczywistości. Poznanie jest zniekształcone tym, że w każdej chwili w korelatorze każdego organizmu istnieje pewien określony rozkład przewodności korelacyjnej. Każdy następny bodziec wywołuje skojarzenie, któremu odpowiada droga o możliwie najmniejszej przewodności korelacyjnej, a więc droga w jak największym stopniu obejmująca już istniejące odcinki o dużej przewodności korelacyjnej (por. rys. 36.1 b). Znaczy to, że wyobrażenia aktualnej rzeczywistości zależą nie tylko od tego, jaka ta rzeczywistość jest, lecz od stanu dotychczasowych wyobrażeń w korelatorze.

Mówiąc praktycznie: aby kogoś do czegoś przekonać, nie wystarczy mieć słuszność: wynik zależy ponadto od stanu korelatora u przekonywanego, a więc od przeszłości przekonywanego, która doprowadziła do tego, czym jest jego teraźniejszość. Ale to nie wszystko. Istnieje jeszcze druga, i to ważniejsza przyczyna zniekształcania wyobrażeń rzeczywistości. Każdy organizm przejawia w swoim postępowaniu własny interes, podyktowany przez jego homeostat i wymagający realizacji za pośrednictwem tendencji źródłowych. Wyobrażenia w korelatorze nie są dokładnym odpowiednikiem doznanych bodźców i związków miedzy nimi, ponieważ działania homeostatu organizmu sprawia, że bodźce atrakcyjne wywołują wyobrażenia wzmocnione przez wzrost potencjału refleksyjnego. Jak już mówiliśmy, w ten sposób ujawnia się dynamizm charakteru. Wskutek tego przekonywanie kogokolwiek jest o tyle skuteczne, o ile prowadzi do skojarzeń z najsilniejszymi wyobrażeniami, a więc o ile pozostaje w zgodności z interesem przekonywanego. Ponieważ interes organizmu przejawia się w dynamizmie jego charakteru, więc przekonywanie w tej samej sprawie da inny wynik np. u endodynamika niż u statyka lub egzodynamika.

Wielu ludziom wydaje się, że aby kogoś o czymś przekonać wystarczy mu to udowodnić w sposób logiczny. Tymczasem może to być przekonywające tylko dla ludzi uznających zasady (a więc i zasady logiki), tj. dla statyków. Kto tego nie rozumie, ten zawsze będzie się dziwić, dlaczego wielu polityków, którym wytknięto kłamstwo, nie przejawia żadnego zawstydzenia, lub dlaczego obrazy wielu malarzy nie są zgodne z zasadami perspektywy.

Nie można nikomu udowodnić, że powinien się zakochać w blondynce zamiast w szatynce, że powinien lubić muzykę lub być religijny. Słusznie ktoś powiedział, że dyskusje nie służą do przekonywania lecz do wymiany poglądów. Dyskusje prowadzą do zgodności poglądów tylko wtedy, gdy u przekonywanego powstanie wyobrażanie, że cudza teza jest zgodna z jego własnym interesem, każdy bowiem dopasowuje tezy do swojego interesu a nie interes do tez. Zasady logiki, którymi Sokrates, typowy statyk, szermował przez całe życie, nie zdołały go obronić przed wyrokiem śmierci. Sędziowie skazali go, gdyż wyobrażali sobie, ze ich interes jest zagrożony. „Wróg ludu” Ibsena jest dramatem lekarza uzdrowiskowego, który zyskał sobie uznanie współobywateli odkryciem szkodliwości wód uzdrowiska, ale został przez nich potępiony, gdy wyobrazili sobie, że odkrycie to ich zrujnuje. O kierowanie się własnym interesem nie można nawet mieć do nikogo pretensji, ponieważ nikt nie może sobie zmienić własnego interesu: w tym celu musiałby wymiesić swój organizm na inny. Rzecz jasna, nie chodzi tu o „interes” w znaczeniu trywialnym, jak np. zarobienie dużo pieniędzy, odziedziczenie majątku itp. lecz o interes w najogólniejszym znaczeniu — nie zgodne jest z interesem organizmu to co zakłóca jego równowagę, zgodne zaś to co ją przywraca. Z tego punktu widzenia główna wygrana na loterii może się okazać sprzeczna z interesem „szczęśliwego” gracza a zgodne z interesem organizmu może być nawet pielęgnowanie trędowatych. Humanitaryzm nie jest wcale rezygnacją z własnego interesu i przeciwnie, jest on jak najbardziej zgodny z interesem całej ludzkości i wszystkich ludzi z osobna.

O ile tendencje źródłowe są związane tylko z samym organizmem, to tendencje poznawcze wymagają istnienia otoczenia są bowiem przejawem postawy organizmu względem jego otoczenia. Do poznawania otoczenia może wystarczyć nawet mała ilość rejestratorów, tyle że to poznawanie będzie dość ogólne, bez rozróżnienia wielu szczegółów.

A zatem do przejawiania tendencji poznawczych są zdolne nawet organizmy o dość niskim poziomie, tendencje poznawcze są jednak mniej ogólne niż tendencje źródłowe, w ogóle nie wymagające rozróżniania szczegółów w otoczeniu.

Tendencje poznawcze mogą przemieść organizmowi większe korzyści sytuacjach obfitujących w wiele bodźców. Stąd pochodzi skłonność gawiedzi do gapienia się na zajścia uliczne, bójki, kłótnie itp. Ludzie kulturalni nie robią tego, ponieważ nie spodziewa ją się znaleźć informacji użytecznych w takich zbiorach bodźców przypadkowych, natomiast szukają informacji użytecznych w zbiorach bodźców zorganizowanych, np. w dziełach sztuki. Fabularne dzieła sztuki, jak np. powieści, filmy, przedstawienia teatralne, obrazy itp. dostarczają im bodźców mających często związek z ich własną sytuacją i umożliwiających im dzięki temu wytwarzacie użytecznych wyobrażeń, nie fabularne zaś dzieła sztuki, jak muzyka, balet, architektura, malarstwo abstrakcyjne itp. wprowadzają przynajmniej pewne uporządkowane stanu informacyjnego przez wywoływali określonych nastrojów. Podobne zadania spełnia turystyka.

363

Tendencje zdobywcze

Kiedy organizm dąży do sytuacji odpowiadającej jego charakterowi, a więc dopasowany do jego dynamizmu, szerokości i poziomu, wtedy występuje niedopasowanie sytuacji do któregokolwiek parametru charakteru, wówczas pojawiają się tendencje zdobywcze zmierzające do zmiany sytuacji w celu uzyskania jej dopasowania do charakteru. Na przykład, endodynamik zatrudniony na podrzędnym stanowisku dąży do zajęcia stanowiska kierowniczego zgodnie z cechującym endodynamików dążeniem do zdobywania mocy socjologicznej. Człowiek tolerancyjny przeciwstawia się ograniczeniom narzucanym mu przez nie tolerancyjne środowisko a człowiek o wysokim poziomie chce mieć do czynienia z innymi ludźmi o równie wysokim poziomie, tendencje zdobywcze przejawiają się jako uczucia niechęci i antypatii do ludzi utrudniających dopasowanie sytuacji do charakteru, jak na przykład, egzodynamik odczuwa niechęć do statyków zmuszających go do utrzymywania pedantycznego porządku, wykształcony pracownik odczuwa niechęć do wydającego mu rozkazy niewykształconego zwierzchnika, człowiek liberalny odczuwa niechęć do ograniczających go fanatyków itp. Do przejawiania tendencji zdobywczych organizm potrzebuje więcej elementów korelacyjnych niż przy samych tendencjach poznawczych, gdyż oprócz rozpoznania sytuacji musi on mieć skojarzenia umożliwiające przekształcanie sytuacji. A zatem organizmy zdolne do tendencji zdobywczych muszą mieć wyższy poziom niż organizmy zdolne tylko do tendencji poznawczych.

Tendencje zdobywcze są tym silniejsze, im większa jest rozbieżność między sytuacją a charakterem, oraz im większą moc koordynacyjną ma dany organizm Okoliczności te sprawiają, że egzodynamicy, dysponując dużą mocą koordynacyjną, reagują niezmiernie silnie nawet na niezbyt wielkie niedopasowanie sytuacji do swojego charakteru: to właśnie jest przyczyną, dlaczego rewolucje bywają przede wszystkim dziełem młodzieży i poetów. A u endodynamików, zwłaszcza pochodzących z nizin społecznych, tendencje zdobywcze, pomimo małej mocy koordynacyjnej, są silne z powodu dużej rozbieżności między sytuacją a charakterem. Mała moc koordynacyjna sprawia, że realizują oni te tendencje w sposób powolny a wytrwały.

Jak z tego wynika, tendencje zdobywcze nie występują u ludzi zadowolonych z życia (brak rozbieżności między sytuacją a charakterem) i u zupełnie ujarzmionych niewolników (brak mocy koordynacyjnej spowodowany koniecznością zużywania całej mocy dyspozycyjnej jako mocy roboczej). Tym się objaśnia brak skłonności bunt buntowniczych w społeczeństwach cieszących się dobrobytem oraz u niewolników nawet gdy wiedzą, że idą na śmierć (i wobec tego niczym nie ryzykowaliby buntując się).

Gdy pomimo silnych tendencji zdobywczych sytuacja nie daje się zmienić, tendencje te przejawiają się jako uczucie zwane frustracją, towarzyszy mu uporczywe utrzymywanie się wysokiego potencjału refleksyjnego spowodowanego atrakcyjnością wyobrażeń rozmaitych środków zaspokojenia tendencji zdobywczych, ale narastające wyobrażenia daremności wysiłków sprawiają wreszcie, że homeostat znajduje nowy stan równowagi, w którym tendencje zdobywcze przestają występować — jeśli nawet pojawią się wreszcie możliwości ich realizacji, to nie wywołują już atrakcji. Ilustracją takiego stanu jest powieść Londona „Martin Eden”, której bohater popadł w stan zobojętnienia u progu wielkich sukcesów.

Gdy tendencje zdobywcze są niezbyt silne, co zachodzi przy niezbyt dużym niedopasowaniu sytuacji do charakteru, wówczas stają się one tendencjami wyrównawczymi, zmierzającymi nie do śniony sytuacji lecz do jej uzupełniania. Wynikiem tendencji wyrównawczych są m.in. rozmaite hobby, amatorstwo, dyletantyzm. Jak na przykład, egzostatyk będący z zawodu kasjerem, a więc uprawniający zajęcie odpowiednie dla statyków, zajmuje się w wolnych chwilach malarstwem, jest członkiem chóru, bierze udział w amatorskich przedstawieniach teatralnych itp. Endostatyk, pracujący jako urzędnik i odczuwający z tego powodu pewien niedosyt roli kierowniczej, grywa z zamiłowaniem w szachy lub brydża, gdzie może samodzielnie kierować przebiegiem gry. Tendencje wyrównawcze przejawiają się również w przypadkach, gdy mąż, któremu żona niezupełnie odpowiada, znajduje sobie przyjaciółkę, gdy ojciec, niemający w swoim zawodzie żadnych podwładnych, wyżywa się we władzy nad dziećmi, itp.

Tendencje zdobywcze zmierzająca do uzyskania dopasowania sytuacji do dynamizmu charakteru w celu zwiększenia mocy socjologicznej bywają nazywane w języku potocznym „ambicjami”. Ponieważ zwiększanie mocy socjologicznej jest tym łatwiejsze, im wyższy ma się poziom, więc tendencjom zdobywczym zmierzającym do zwiększenia mocy socjologicznej często towarzyszą wzmożone tendencje poznawcze zmierzające do podwyższania poziomu, zwane potocznie „aspiracjami”.

Ambicje są tym większe, im większe jest niedopasowanie sytuacji do dynamizmu, ale tym trudniej jest osiągnąć cel ambicji im mniejszą ma się moc socjologiczną. Z drugiej jednak strony, duże niedopasowanie sytuacji do dynamizmu jest (z wyjątkiem przyczyn przypadkowych) wynikiem posiadania małej mocy socjologicznej. Wskutek tego powstaje błędne koło: mała moc socjologiczna spowodowała duże nie dopasowanie, wywołując przez to silne tendencje zdobywcze, ale nie dające się zaspokoić właśnie z powodu małej mocy socjologicznej. Tendencje zdobywcze dałyby się łatwo zaspokoić przy dużej mocy socjologicznej, ale przy dużej mocy socjologicznej tendencje zdobywcze nie powstałyby, gdyż byłyby niepotrzebne. Aby mieć dużo pieniędzy, trzeba mieć duże przedsiębiorstwo, ale aby mieć duże przedsiębiorstwo, trzeba mieć dużo pieniędzy, krótko mówiąc: aby mieć pieniądze trzeba mieć przedtem pieniądze. Aby mieć wpływowych znajomych, trzeba zostać dygnitarzem, ale żeby zostać dygnitarzem, trzeba mieć wpływowych znajomych. Jak widać, niedopasowanie sytuacji do dynamizmu i mała moc socjologiczna są ze sobą powiązane w taki sposób, że wywołują silne tendencje zdobywcze, ale nie dające się zrealizować Wydobycie się z tego stanu jest więc niezwykle trudne, mozolne i zależne nieraz od pomyślnego zbiegu okoliczności, co wielu ludzi, którym udało się zrobić karierę lub zdobyć sławę, potwierdza w swoich wspomnieniach z wczesnego okresu przebywania bariery dzielącej ich od źródeł dużej mocy socjologicznej.

Zdobywanie mocy socjologicznej napotyka trudności wynikające głównie z ograniczeń źródeł mocy socjologicznej. I tak na przykład, ograniczona jest ilość ziemi ornej, złóż surowcowych (węgla, rud metali itp.(, stanowisk władzy, możliwości zarobkowych itp. W zasadzie tylko postęp nauki i techniki prowadzi do zwiększenia mocy socjologicznej dla wszystkich, co się przejawia np. w poprawie ogólnej zdrowotności, wydłużeniu życia ludzkiego, odkrywaniu nowych źródeł energii, budowie doskonalszych maszyn itp. Zwiększanie mocy socjologicznej z innych źródeł sprowadza się do tego, że jedni starają się ubiec innych w opanowaniu takich źródeł. Ubiegają, czyli powstaje konkurencja.

Ograniczoność źródeł mocy socjologicznej sprawia, że dążenia jednych do zmiany sytuacji spotyka się z dążeniami do utrzymania jej bez zmian u tych, którym zmiana sytuacji grozi zmniejszeniem ich mocy socjologicznej. Jeżeli zagrożeni mają dosyć dużo mocy socjologicznej, ażeby uniemożliwić zmianę sytuacji to powstaje stan, w którym nic się na pozór nie dzieje, w istocie jednak u obu stron występują silne tendencje zdobywcze przejadające się we wzmożonych obiegach refleksyjnych! Wytwarzają one u jednych gotowość do zaatakowania, gdy nadarzy się sposobność, u drugich zaś gotowość do odparcia ataku. Tendencje takie określa się potocznie jako uczucia wrogości, nienawiści itp. Powstające na tym tle uczucia ambicjonalne są silnie zróżnicowane w zależności od poziomu osobników konkurujących ze sobą w zdobywaniu mocy socjologicznej.

Wyłączając z rozważań przypadki pośrednie, można rozróżnić ludzi:

1. o wysokim poziomie i dużej mocy socjologicznej,

2. o wysokim poziomie i małej mocy socjologicznej,

3. o niskim poziomie i dużej mocy socjologicznej,

4. o niskim poziomie i malej mocy socjologicznej.

Ponieważ każdy z wymienionych tu typów może się znaleźć w konkurencji z każdym z nich, więc otrzymuje się w ten sposób szesnaście możliwych rodzajów uczuć ambicjonalnych.

Ponadto sprawa się komplikuje wskutek tego, że tendencje powstają w oparciu o wyobrażenia a nie o obiektywną miarę mocy socjologicznej i poziomu. A zatem zamiast jednego rzeczywistego poziomu danego osobnika wchodzą w grę dwa poziomy wyobrażania: domniemany poziom, jaki każdy sam sobie przypisuje, i poziom, jaki inni mu przypisują! krótko mówiąc, każdy człowiek reaguje na to. czy inni niedoceniają czy też przeceniają jego poziom. Nie jest też wcale obojętne, czy ocena pochodzi od osobnika o wysokim czy niskim poziomie (według wyobrażeń ocenianego). To samo dotyczy oceny mocy socjologicznej. Wskutek tego istnieje mnóstwo wariantów uczuć ambicjonalnych, o czym też świadczy mnogość nazw, jakie powstały w języku potocznym na określa ale rozmaitych odcieni tych uczuć. Nie mniej, ludzie mający rozwinięte umiejętności postępowania z innymi dobrze rozróżniają nasuwające się w związku z tym subtelności.

Aby lepiej zorientować czytelników w tych zagadnieniach omówimy przynajmniej przypadki najwyraźniejsze. Aby uprościć terminologię, będziemy nazywać „oceną własną” to, co ktoś sam o sobie sądzi, a „oceną cudzą” to, co ktoś inny o nim sądzi. Sprawa prawdziwości lub fałszywości oceny własnej i oceny cudzej nie odgrywa żadnej roli, gdyż każda ocena jest oparta na wyobrażeniach oceniającego, a jak wiemy, od wyobrażeń zależą emocje (atrakcje i repulsje(, a więc i sterowanie się organizmu. Nawet jeżeli zdaniem wielu postronnych osób czyjeś oceny te są fałszywej to wartość takiego poglądu może mieć tylko znaczenie statystyczne, gdyż każda spośród tych osób wypowiada go w oparciu o własne wyobrażenia. Gdyby to nawet spowodowało zmianę oceny własnej lub oceany cudzej, to również tylko dzięki zmianie wyobrażeń u oceniającego.

W zakresie oceny własnej każdy człowiek ma pogląd na własny poziom (kwalifikacje) i na własną moc socjologiczną (osiągnięcia). Wywołuje to w nim określona uczucia ambicjonalne, a mianowicie w przypadku niedosytu (tj. gdy się uważa własną moc socjologiczną za zbyt małą w stosunku do własnego poziomu) jest to pragnienie awansu, w przypadku nasycenia (tj. gdy się uważa własną moc socjologiczną za odpowiednią do własnego poziomu) jest to pragnienie stabilizacji, czyli tendencja skierowana przeciw naruszaniu stanu nasycenia, a w przypadku przesytu (tj. gdy się uważa własną moc socjologiczną za zbyt dużą w stosunku do własnego poziomu) jest to pragnienie degradacji. Pragnienie awansu i pragnienie degradacji, pomijając przeciwstawność tych tendencji, różnią się ponadto możliwościami ich realizacji. Pragniecie awansu niekoniecznie prowadzi do awansu, gdyż może napotkać silne opory ze strony zagrożonego otoczenia, natomiast pragnienie degradacji można zrealizować bez żadnych trudności a nawet z pomocą otoczenia, zwłaszcza w stosunku do ludzi, których niski poziom w zupełności uzasadniałby potrzebę degradacji. Pragnienie degradacji spotyka się rzadko, ponieważ z powodu ograniczoności źródeł mocy socjologicznej przypadki przesytu są o wiele rzadsze niż przypadki niedosytu, a poza tym właśnie dlatego, że dobrowolna degradacja jest tak ułatwiona, ludzie przesyceni obawiają się popaść znów w niedosyt, z którego, być może, nie znajdą już możliwości awansu. Nie mniej przypadki dobrowolnej degradacji zdarzają się, czego przykładem może być abdykacja Dioklecjana lub rezygnacja syna Cromwella z założenia nowej dynastii. Historia zna też wielu władców, którzy jeśli nawet formalnie nie abdykowali, to jednak praktycznie rezygnowali ze znacznej części władzy na rzecz energicznych ministrów, jak np. Ludwik XIII w stosunku do Richelieu. Przejawem pragnienia degradacji jest także trwonienia pieniędzy przez ludzi, którym przyszła one nadmiernie łatwo, z dużego spadku, wielkiej wygranej na loterii, kradzieży itp.

Tendencje zdobywcze przejawiające się jako pragnienie awansu maleją przy zwiększaniu się mocy socjologicznej, a wzrastają przy jej zmniejszaniu się w stosunku do poziomu; i tu znów trzeba podkreślić, że nie chodzi o rzeczywistą moc socjologiczną ani rzeczywisty poziom lecz o wyobrażenia o nim. Dlatego też tendencje zdobywcze nie maleją u człowieka, którego wyraźnie awansowano, ale który uważa otrzymany awans za nieznaczny albo któremu zmieniło się wyobrażenie o jego własnym poziomie, a mianowicie gdy ocenia on swój poziom wyżej niż przedtem. Na odwrót, tendencje zdobywcze zmaleją, gdy ktoś przecenia swoja powodzenia lub gdyż zaczął oceniać swój poziom niżej niż przedtem, gdy uświadomił sobie, że ma za niskie kwalifikacje).

W zależności od rozmaitych okoliczności tendencje zdobycze oparta napocenia własnej przejawiają się jako uczucia zapału (gdy łatwo jest zwiększać moc socjologiczną) lub zniechęcenia (gdy trudno jest zwiększać noc socjologiczną(, mściwości względem ludzi, którzy uniemożliwili awans lub spowodowali degradację, lub wdzięczność w stosunku do ludzi, dzięki którym otrzymało się awans wyższy od odpowiadającego poziomowi (uczucia wdzięczności nie występują bądź zanikają, gdy awansowany uważa, że awans nie jest wyższy, niż odpowiada jego poziomowi. Naraża się wtedy na zarzut „niewdzięczności”. Ludzie wytwarzają sobie też pogląd na cudzy poziom i cudzą moc socjologiczną. Wywołuje to w nich uczucia ambicjonalne, które względem konkurentów dościgających w awansie przejawiają się jako zawiść a względem konkurentów prześcigających w awansie jako zazdrość. Uczucie zawiści jest tym silniejsze, im szybciej wzrasta poziom aktualny dościgających konkurentów (gdyż prowadzi to do wyobrażenia o wysokim poziomie potencjalnym tych konkurentów a więc o dużej możliwości prześcignięcia). Jeżeli uczucia zawiści doznają ludzie o dużej mocy socjologicznej lecz niskim poziomie, to zdają oni sobie sprawę z braku szans na dalsze zwiększanie własnej mocy socjologicznej, wobec czego wykorzystują oni swoją dużą noc socjologiczną do pognębienia, maltretowania takich wybijających się konkurentów, dopóki ci mają jeszcze za małą moc socjologiczną! w tych przypadkach tendencje zdobywcze przejawiają się jako tzw. „sadyzm” zwierzchnika w stosunku do podwładnego, tj. dążenie do utrzymania przewagi nie przez zwiększanie mocy socjologicznej przez hamowanie jej wzrostu u innych, tendencje zdobycze względem konkurentów, którym zaczyna się nie powodzić słabną, przy czym pojawia się uczucie ulgi, które wobec niepowodzenia konkurentów dościgających jest uczuciem lekceważenia a wobec niepowodzenia konkurentów prześcigających uczuciem uciechy). Uczucie to jest dobrze znane z historii rewolucji, które doprowadziły do upadku rozmaitych koronowanych miernot).

Pod wpływem własnych tendencji zdobywczych ocenia się rozmaite cudze tendencje zdobywcze. Gdy konkurent dąży do uzyskania mocy socjologicznej ponad jego domniemany poziom, przypisuje mu się „zarozumiałość”, a gdy konkurent rzeczywiście tę nadmierną moc socjologiczną osiągnął, przypisuje mu się uczucie „pychy”, dążenie do jej dalszego zwiększenia określa się jako „zachłanność”. Gdy konkurent osiągnął moc socjologiczną odpowiednią do jego domniemanego poziomu, przypisuje mu się uczucie „dumy”. Gdy konkurent przecenia posiadaną moc socjologiczną, przypisuje mu się „próżność”.

Źródłem uczuć ambicjonalnych są również rozbieżności między oceną własną i oceną cudzą poziomu i mocy socjologicznej danego osobnika. Do rozbieżności ocen dochodzi z dwóch powodów. Po pierwsze, osobnik oceniający sam siebie i inny osobnik, który go ocenia, kierują się własnymi interesami, a interesy te mogą być przecież różne. Po drugie, ocena cudza jest często fragmentaryczna, na przykład, moc socjologiczną innych ludzi ocenia się często na podstawie ich ubrania, mieszkania, wydatków itp., poziom zaś na podstawie sposobu mówienia, zachowania się przy jedzeniu itp., a to może się okazać zawodne.

Ocena cudza w stosunku do oceny własnej poziomu i mocy socjologicznej może być pochlebna (przecenianie) lub niepochlebna (niedocenianie). W każdym jednak z tych dwóch przypadków nie jest obojętna, czy chodzi o poziom czy o moc socjologiczną. Różnica polega na tym, że (posiadana) moc socjologiczna w znacznie większym stopniu zależy od poziomu niż od (dostępnej) mocy socjologicznej Możliwe są raptowne zmiany mocy socjologicznej. natomiast poziom może się zmieniać tylko w sposób powolny. Dlatego tez jeżeli między posiadaną mocą socjologiczną a poziomem nie ma odpowiedniości, to w dążeniu do osiągnięcia tej odpowiedniości łatwiej jest, mimo wszystko, w krótkim czasie zwiększyć móc socjologiczną, gdy jest za mała, niż podwyższyć poziom, gdy jest za niski. Odpowiedniość można uzyskać przez rzeczywiste zwiększenie mocy socjologicznej bądź podwyższenie poziomu przez zmianę wyobrażeń będących podstawą własnej oceny mocy socjologicznej i poziomu (tzn. można sobie wyobrażać, że się ma większą moc socjologiczną lub wyższy poziom niż w rzeczywistości). Z przyczyn omówionych powyżej wyobrażenia odgrywają większą rolę we własnej ocenie poziomu niż mocy socjologicznej. Dlatego więcej jest ludzi mających złudzenia co do własnej wartości niż co do uzyskanych korzyści. Wskutek tego niedocenianie czyjegoś poziomu i niedocenianie czyjejś mocy socjologicznej wywołują różne uczucia ambicjonalne — ludzie są znacznie wrażliwsi na niedocenianie ich poziomu.

Upraszczając sprawę przez pominięcie rozmaitych okoliczności ubocznych można rozróżnić sześć głównych uczuć ambicjonalnych wywołanych rozbieżnością między oceną własną i oceną cudzą poziomu i mocy socjologicznej.

Człowieka mającego poczucie odpowiedniości między posiadana mocą socjologiczną a poziomem nie ma niedopasowania sytuacji do charakteru, a więc nie ma i tendencji zdobywczych. Jest to stan określany potocznie jako zadowolenie „miłości własnej”. Za niska ocena cudza poziomu lub mocy socjologicznej narusza to wyobrażenie zakłócając równowagę organizmu. Wywołuje to „urazę”, „zranienie miłości własnej” (tabl. 37-1 p.1) tj. tendencję do usunięcia źródła zakłócenia przez skorygowanie cudzej oceny. Do tego celu człowiek urażony wykorzystuje posiadaną moc socjologiczną stosując represje wobec nie doceniającego na przykład, zwierzchnik odmawia awansu podwładnemu, który wyraził się o nim lekceważąco. Okazania w ten sposób dużej mocy socjologicznej ma zarazem być dowodem przeciw niedocenianiu mocy, a pośrednio także przeciw niedocenianiu poziomu, co wiąże się z wyobrażeniami urażonego, że — wobec występującej u niego odpowiedniości między posiadaną mocą socjologiczną — duża moc socjologiczna świadczy też o jego wysokim poziomie. Jeżeli człowiek mający poczucie odpowiedniości między posiadaną mocą socjologiczną a poziomem spotyka się przecenianiem jego mocy socjologicznej lub poziomu, to zakłóca mu to również równowagę organizmu, ale nie ma on innego sposobu usunięcia tego zakłócenia niż wyprowadzenie przeceniającego z błędu. Uczucia ambicjonalne przejawiają się tu jako zażenowanie (tab. 37-1 p.4). Tak na przykład, zażenowany jest urzędnik, którego przez pomyłkę wzięto za ministra.

Ludzie odczuwający brak odpowiedniości między posiadaną mocą socjologiczną a poziomem mogą się znaleźć w jednej z czterech następujących sytuacji: przy dużej mocy socjologicznej i niskim poziomie mogą się spotkać z niedocenianiem mocy socjologicznej lub z przecenieniem poziomu, a przy małej mocy socjologicznej i wysokim poziomie z przecenieniem mocy socjologicznej lub niedocenieniem poziomu. Przyczyną niedoceniania lub przeceniania jest to, że ludzie z otoczenia wrobiwszy sobie najpierw ocenę czyjejś mocy socjologicznej wnioskują z niej o poziomie i na odwrót, z oceny poziomu wnioskują o mocy socjologicznej, kierując się własnym wyobrażeniem odpowiedniości między mocą socjologiczną a poziomem.

Człowiek o niskim poziomie lecz dużej mocy socjologicznej odczuwa niedopasowanie, do usunięcia którego byłoby potrzebne podniesienie poziomu, tego zaś nie da się zrobić od razu (a przy niskim poziomie potencjalnym nawet nigdy). Dla takiego osobnika posiadanie dużej mocy socjologicznej jest jedynym atutem mogącym sugerować, że i poziom jest odpowiednio wysoki, tymczasem jeśli ktoś inny podaje w wątpliwość, czy ta moc socjologiczna jest rzeczywiście duża (gdyż wydaje mu się nieprawdopodobne, żeby osobnik o niskim poziomie mógł mieć dużą moc socjologiczną(, to niedoceniony w ten sposób osobnik, sądząc, że niedoceniający zna tylko fragment jego mocy socjologicznej, stara się zademonstrować ją w całej okazałości. Uczucia ambicjonalne przejawiają się u niego jako chęć imponowania (tabl. 37-1 P2). Stąd pochodzi u rozmaitych nowobogackich skłonność do popisywania się przepychem, posiadaniem cennych antyków, znajomościami wybitnych ludzi, itp.

Natomiast jeżeli tego rodzaju ludzie spotkają się z przecenieniem ich poziomu (ze strony kogoś, komu wydaje się nieprawdopodobna, żeby osobnik o dużej mocy socjologicznej mógł mieć niski poziom(, to nie pozostaje im nic innego niż utrzymywanie przeceniającego w błędzie (ze swojej dużej mocy socjologicznej nie mogą robić większego użytku niż dotychczas, ponieważ nie jest ona kwestionowana). Uczucia ambicjonalne przejawiają się u nich jako lęk przed kompromitacją (tabl. 37-1 P4). Dlatego ludzie nie przyznają się do żadnych sprawek, których ujawnienie mogłoby ich poniżyć w opinii. Na uczuciu lęku przed kompromitacją żerują szantażyści, przy czym ich ofiary o małej mocy socjologicznej ulegają szantażowi, natomiast ofiary o wielkiej mocy socjologicznej dążą do unieszkodliwienia szantażysty (z zamordowaniem włącznie) co jest ulubionym motywem wielu autorów powieści kryminalnych). Lękiem przed kompromitacją objaśnia się również wrażliwość ludzi na pochlebstwa, czego przykładam jest choćby postać Nerona.

Jeśli człowiek o wysokim poziomie i małej mocy socjologicznej spotyka się z niedocenianiem jego poziomu (ze strony kogoś, komu wydaje się nieprawdopodobne, żeby osobnik o małej mocy socjologicznej mógł mieć wysoki poziom(, to wobec małej mocy socjologicznej musi on poprzestać na stwierdzeniu swojej bezsilności wobec Uczucia ambicjonalne przejawiają się w takich przypadkach jako uczucie upokorzenia (tab. 37.1 p3). Takie uczucie ma np. człowiek wykształcony, którego z powodu wytartego ubrania nie chciano wpuścić do wytwornego lokalu gastronomicznego lub wzięto za żebraka, natomiast jeżeli ludzie o wysokim poziomie i małej mocy socjologicznej spotykają się z przecenianiem ich mocy socjologicznej ) ze strony kogoś, komu wydaje się nieprawdopodobne, żeby osobnik o wysokim poziomie mógł mieć małą moc socjologiczną(, to starają się oni utrzymać przeceniającego w błędzie eksponując swoją małą moc socjologiczną, aby wywołać wrażanie, że jest ona fragmentem ich rzekomej dużej mocy socjologicznej. Uczucia ambicjonalne przejawiają się wtedy jako chęć zachowania pozorów (tab. 37.1 P5) Tak na przykład, biedni ludzie, których ktoś nieświadomy uważa za bogatych, rujnują się na kosztowne przyjęcia lub prezenty, aby podtrzymać to mniemanie.

Omówione tu uczucia ambicjonalne wynikające z rozbieżności ocen zestawiono w tabl. 37-1.

Silne tendencje zdobywcze mogą doprowadzić do walki o moc socjologiczną między poszczególnymi ludźmi, rodzinami, grupami społecznymi a nawet narodami i ich związkami. Wzajemna zwalczanie się konkurentów zmierzające do zmiany sytuacji na własną korzyść przez zmianę jej na niekorzyść przeciwnika stanowi konflikt.

tabl. 37.1

Uczucia ambicjonalne przy rozbieżności ocen poziomu lub mocy socjologicznej.

Lp.

Ocena własna

Ocena obca

Rozbieżności ocen

Uczucie ambicjonalne

Wysoki poziom i duża moc

Niski poziom i mała moc

Niedocenianie poziomu i mocy

Uraza

Niski poziom lecz duża moc

Niski poziom więc chyba mała moc

Niedocenianie mocy

Chęć imponowania

Wysoki poziom i mała moc

Mała moc więc chyba niski poziom

Niedocenianie poziomu

Upokorzenie

Niski poziom i mała moc

Wysoki poziom i duża moc

Przecenianie poziomu i mocy

Zażenowanie

Wysoki poziom i mała moc

Wysoki poziom więc chyba duża moc

Przecenianie mocy

Chęć zachowania pozorów

Niski poziom lecz duża moc

Duża moc więc chyba wysoki poziom

Przecenianie poziomu

Lęk przed kompromitacją

W każdym konflikcie występują u każdej ze stron rozterki atrakcyjno-repulsyjne, przy czym od rozstrzygnięcia tych rozterek zależy przebieg konfliktu. Przypomnijmy (rozdz. 17 „Rozterki”) że rozstrzygnięciem rozterki atrakcyjno-repulsyjnej może być decyzja zmierzająca do atrakcji pomimo towarzyszącej jej repulsji bądź rezygnacja z atrakcji w celu uniknięcia repulsji. Tendencje zdobywcze zmierzają do zwiększenia mocy socjologicznej, co stanowi atrakcję zaś realizacja tych tendencji wymaga użycia mocy socjologicznej a często i mocy fizjologicznej, co stanowi repulsję i rozterka kończy się decyzją, gdy atrakcja jest większa od repulsji, rezygnacją zaś, gdy repulsja jest większa od atrakcji.

Rozpatrzmy najpierw pewien szczególny przypadek, gdy tendencje zdobywcze występują tylko u jednej ze stron. Przypadek taki nie jest konfliktem lecz napaścią (strona napadająca, zwłaszcza w polityce międzynarodowej, chętnie nazywa to „konfliktem”, sugerując przez to, że i strona napadnięta przejawia tendencje zdobywcze). Przed napaścią, u strony napadającej występuje rozterka atrakcyjno-repulsyjna, której rozstrzygnięciem jest decyzja. U strony napadniętej nie ma żadnej rozterki wobec braku tendencji zdobywczych. Po napaści, u strony napadniętej występuje rozterka repulsyjna między repulsją związaną ze zużyciem mocy na obronę a repulsja związaną ze stratą mocy w wyniku kapitulacji. Może też to być rozterka atrakcyjno-repulsyjna, jeżeli tymczasem u napadniętego wystąpią tendencje zdobywcze. Dalszy ciąg pokrywa się z przebiegiem właściwych konfliktów, do omawiania których obecnie przystępujemy.

Z punktu widzenia procesów sterowniczych konflikty mogą się opierać na sprzężeniu zwrotnym ujemnym lub dodatnim.

Sprzężenie zwrotne ujemne występuje w konfliktach, w których u strony zdobywającej moc socjologiczną kosztem drugiej strony rozstrzyganie rozterek atrakcyjno-repulsyjnych przesuwa się od decyzji do rezygnacji. Konflikt ma wówczas przebieg oscylacyjny (por. rys. 2.3) polegający na tym, że u każdej ze stron występują na przemian decyzje i rezygnacje. Praktycznie biorąc, strony atakują się na przemian i na przemian ustępują, gdy ataki zaczynają pociągać za sobą zbyt duże straty. Konflikt taki może być długotrwały i prowadzi w zasadzie do utrzymania stanu posiadania obu stron („równowaga sił”).

Sprzężenie zwrotne dodatnie występuje w konfliktach, w których u obu stron rozstrzygnięciem rozterek atrakcyjno-repulsyjnych jest decyzja, co prowadzi do wzmagania się reakcji obu stron (por. rys. 2.2). Zazwyczaj występuje w tych przypadkach sprzężenie destruktywne, polegające na tym, że gdy jedna strona przyczyni drugiej stronie pewnych strat, to druga strona w odwet przyczyni pierwszej stronie większych strat, na co pierwsza strona przyczyni drugiej jeszcze większych strat, itd. aż do chwili gdy u jednej ze stron wystąpi zanik tendencji zdobywczych, czyli gdy rozterka atrakcyjno-repulsyjna przemieni się w rozterkę repulsyjną, rozstrzygniętą na rzecz kapitulacji.

Jest bardzo charakterystyczne, że ogromna większość ludzi widzi możliwość przejawiania tendencji zdobywczych tylko w sprzężeniu destruktywnym, spodziewając się naturalnie, że doprowadzi do kapitulacji drugiej strony). Tymczasem istnieje takie sprzężenie konstruktywne, które jest również sprzężeniem dodatnim, i również wiąże się z rozstrzyganiem rozterek atrakcyjno-repulsyjnych, ale polega na tym, że gdy jedna strona przyczyni drugiej stronie pewnych korzyści, to druga strona przyczyni pierwszej stronie większych korzyści, wobec czego pierwsza strona przyczyni drugiej stronie jaszcze większych korzyści itd., aż do stanu nasycenia, gdy strony przestaną przejawiać tendencje zdobywcze lub do stanu wyczerpania się możliwości dalszego zwiększania mocy socjologicznej. Sprzężenie konstruktywne powstaje wprawdzie w wyniku tendencji zdobywczych, ale nie jest konfliktem, gdyż tendencje te nie są sprzeczne. Obydwa te rodzaje sprzężeń zilustrujemy przykładami w postaci następujących dialogów między zwierzchnikiem a podwładnym.

Przykład sprzężenia destruktywnego.

Zwierzchnik: „ten pracownik opuszcza się w pracy, trzeba mu obniżyć wynagrodzenie”. Podwładny: „skoro mi mniej płacą, to będę się mniej wytężał”.

Zwierzchnik: „pracownik znów się opuścił, trzeba mu jeszcze bardziej obniżyć wynagrodzenie”.

Podwładny: „przy tak niskim wynagrodzeniu jeszcze za dużo pracuję”, itd., aż do chwili gdy pracownik zostanie zwolniony lub sam wystąpi o zwolnienie.

Przykład sprzężenia konstruktywnego.

Zwierzchnik: „tego pracownika niedoceniałem, trzeba mu podwyższyć wynagrodzenie”.

Podwładny: „zaczynają mi płacić więcej, zacznę pracować wydajniej, aby nie zmienili zdania i nie cofnęli podwyżki”.

Zwierzchnik; „to coraz lepszy pracownik, trzeba mu jeszcze podwyższyć wynagrodzenie”. Podwładny: „gdy będę jeszcze lepiej pracował, to będę jeszcze lepiej zarabiał” itd. aż do stanu gdy pracodawcy nie opłaca się dawanie dalszych podwyżek a pracownikowi dalsze zwiększanie wkładu pracy.

Jak widać, sprzężenie konstruktywne przynosi obu stronom korzyści, podczas gdy sprzężenie destruktywne przynosi obu stronom straty. Wobec tego wydaje się oczywiste, że w interesie wszystkich powinno leżeć unikanie konfliktów i zaspokajanie tendencji zdobywczych w oparciu o sprzężenie konstruktywne. Tymczasem praktyka życiowa wskazuje, że sprzężenie konstruktywne należy raczej do wyjątków. Mogą tu wchodzić w grę dwie przyczyny.

Po pierwsze, sprzężenie destruktywne nie zawsze daje w wyniku straty. Może się np. okazać że pracownik, któremu obniżono stawkę wynagrodzenia akordowego, będzie zmuszony zwiększyć wydajność swojej pracy, aby utrzymać dotychczasową wysokość zarobków, a być może nawet zdoła ją przekroczyć. Skłoni to pracodawcę do wniosku, że obniżka stawki akordowej była posunięciem celowym, ponieważ dała wzrost produkcji przy mniejszym koszcie jednostkowym robocizny, i że wobec tego należało by dalej iść w tym kierunku i jeszcze bardziej obniżyć stawkę akordową (wiedzą o tym robotnicy i dlatego wystrzegają się osiągania dużej wydajności). Podobnie w czasach niewolnictwa starano się biciem skłonić niewolników do wydajniejszej pracy, a osiągnięcie tego celu uważano za potwierdzenie skuteczności takiej metody postępowania i zachętę do jeszcze większego okrucieństwa; Stosującym z powodzeniem postępowanie według sprzężenia destruktywnego nie wydaje się potrzebne postępować według sprzężenia konstruktywnego, a wielu z nich nie przychodzi nawet na myśl, że taki sposób postępowania istnieje. Drugą przyczyną jest okoliczność, że o ile do wywołania sprzężenia destruktywnego wystarczy chęć tylko jednej strony (silniejszej(, to w sprzężeniu konstruktywnym konieczne jest współdziałanie obu stron. Strona inicjująca sprzężenie konstruktywne jest narażona na ryzyko, że druga strona uzna to za oznakę słabości i zacznie postępować według sprzężenia destruktywnego, co jej przyniesie korzyści kosztem pierwszej ze stron. Taki przypadek zachodzi np. gdy pracownik po otrzymaniu podwyżki uzna, że skoro obecnie więcej zarabia, to nie musi już z takim wytężaniem pracować, lub gdy pracodawca uzna wzrost zarobków wydajniej pracującego pracownika za oznakę, że pracownik ten był dotychczas zbyt wysoko opłacany. W tym, czy sprzężenie stanie się destruktywne czy też konstruktywne, największą rolę odgrywają bodźce rozpoczynające sprzężenie, a ponieważ w tym stadium zaangażowane moce obu stron są małe, więc też najłatwiej jest wtedy przekształcić sprzężenia destruktywne w konstruktywne. Niestety, rzadko tak się dzieje, ponieważ, jak już mówiliśmy, w rozterkach atrakcyjno-repulsyjnych występujących u obu stron na początku konfliktu atrakcja ma wyraźną przewagę nad repulsją, co prowadzi do decyzji zmierzającej do konfliktu zamiast do rezygnacji z niego. Później, gdy konflikt już jest w toku i zdążył przynieść obu stronom poważne straty i spowodował zaangażowanie dużych mocy, żadna strona nie chce go przerwać bez doprowadzenia przeciwnika do kapitulacji. Znanych jest wiele procesów sądowych, które rozpoczęły się od drobiazgów bez większego znaczenia, a w następstwie stały się pieniactwem rujnującym obie strony. Do takich niekończących się konfliktów należą również waśnie rodowe, jak tradycyjna włoska „vendetta”. Wielu nieszczęść będących wynikiem. przewlekłych konfliktów można byłoby uniknąć, gdyby którakolwiek ze stron zdecydowała się przejść od sprzężenia destruktywnego do sprzężenia konstruktywnego czyli zastosować się do chrześcijańskiej maksymy; „jeżeli ktoś na ciebie kamieniem, to ty na niego chlebem”.

Z powyższych rozważali wynika, że postępowanie według sprzężenia konstruktywnego prowadzi do najlepszych rezultatów dla obu stron, jednak postępowania takiego jedna strona na drugiej nie może wymusić. Konieczne jest obustronne zaufanie, ale do jego wywołania tendencje zdobywcze nie wystarczają, konieczne są ponad to tendencje sprzymierzeńcze, o których będzie mowa w następnym rozdziale.

Tendencje sprzymierzeńcze

W związku z tendencjami zdobywczymi mówiliśmy o zwiększaniu mocy socjologicznej w drodze napaści lub konfliktów. Istnieją jednak również bezkonfliktowe możliwości zwiększania mocy socjologicznej, a mianowicie w drodze wymiany. Wymiana polega na tym, że każda strona zwiększa swoją moc socjologiczną dzięki odstąpienia części mocy strony drugiej. Do wymiany dochodzi dzięki temu, że każda strona zdobywa to czego jej brakuje, zbywa zaś to co ma w nadmiarze.

Jako przykład można przytoczyć współżycie roślin i owadów; motyle ułatwiają zapylanie kwiatów, a kwiaty żywią motyle. Należy tu jednak mieć na uwadze, że motyle nie w tym celu siadają na kwiatach, żeby je zapylać, lecz żeby znaleźć pożywienie, a roślinom chodzi nie o to, żeby żywić motyle, lecz żeby się rozmnażać. Każdy z tych organizmów wyzyskuje swoją moc socjologiczną do uzależniania innych organizmów od siebie wyłącznie dla swoich własnych potrzeb. Mamy tu więc przypadek kompensacji dwóch tendencji zdobywczych. Są to tylko tendencje zdobywcze, ponieważ żadnej roślinie nie zależy na tym, żeby motyle siadające na jej kwiatach rzeczywiście znalazły pożywienie, ani żadnemu owadowi nie zależy na tym, żeby kwiaty zostały zapylone. Roślina nie zmieni swojego zachowania, gdy motyl odleci głodny, ani motyl nie zmieni swojego postępowania, gdy kwiat nie zostanie zapylony. Zachodzi tu przypadek gdy awans jednej strony jest mniejszą degradacją drugiej, dzięki czemu wymiana jest korzystna dla obu stron.

Innym przykładem są transakcje handlowe. Nabywca otrzymuje towar tracąc pieniądze, sprzedawca otrzymują pieniądze tracąc towar. Jednak i w tym przykładzie należy mieć na uwadze, że nabywca przychodzi do sklepu po to, żeby otrzymać towar a nie żeby sprzedawca otrzymał, pieniądze podobnie sprzedawca obsługuje nabywcę po to żeby otrzymać pieniądze a nie żeby nabywca otrzymał towar. Nabywca wyzyskuje okoliczność, że jest w posiadaniu pieniędzy, sprzedawca zaś, że jest w posiadania towaru: każda strona wyzyskuje moc socjologiczną dla uzależnienia od siebie drugiej strony. Są to tylko tendencje zdobywcze, ponieważ nabywca nie interesuje się, czy sprzedawca sprzedał towar z zyskiem czy nie, ani sprzedawca nie interesują się, czy towar był nabywcy potrzebny, czy nie. I tu zachodzi przypadek gdy awans jednej strony jest mniejszą degradacją drugiej, dzięki czemu wymiana jest korzystna dla obu stron. W ten sposób dochodzi do neutralizacji sprzecznych tendencji zdobywczych.

Przytoczone przykłady dotyczyły wymiany jednoczesnej. Jednak do zwiększania mocy socjologicznej jednoczesność wymiany nie jest konieczna. Zwiększanie mocy socjologicznej jednej ze stron kosztem drugiej może nastąpić w innym czasie niż zwiększenie mocy socjologicznej drugiej strony kosztem pierwszej, co, jak wiadomo, nosi nazwę „kredytu”.

W naszych rozważaniach nie chodzi jednak o kredyt w zwykłym znaczeniu handlowym lub bankowym. Jeżeli jedno przedsiębiorstwo dostarcza Innemu przedsiębiorstwu towary bez natychmiastowej zapłaty gotówkowej, lecz ma możność wyegzekwowania należności w razie odmowy jej uiszczenia, lub gdy bank udziela pożyczki pod zastaw kosztowności, to takie przypadki niczym się w zasadzie nie różnią od wymiany jednoczesnej. Przedsiębiorstwa i banki udzielające takiego kredytu nic nie ryzykują, toteż w swojej działalności mogą się w zupełności zadowolić tendencjami zdobywczymi.

Na pozór nieco inaczej wygląda sprawa we wspomnianym powyżej przykładzie współżycia roślin i owadów, jako ze nie każdy pyłek kwiatu zostanie przeniesiony przez motyla i nie na każdym kmiecie motyl znajdzie pożywienie. Statystycznie jednak sprawa sprowadza się do jednoczesności, ponieważ na łące fruwa tak wiele motyli i rośnie tak dużo kwiatów o tak wielu pałkach, że każdy z zainteresowanych organizmów osiąga swój cel.

Sprawa zmienia się w sposób zasadniczy, gdy jako podstawę kredytu wprowadzić zaufanie. Przedsiębiorstwo lub bank, udzielają kredytu bez możności wyegzekwowania należności lub bez rekompensaty, ryzykuje że dług nie będzie spłacony, co w wyniku przyniesie straty.

A jednak kredyt oparty tylko na zaufaniu bywa udzielany, ponieważ jest to korzystne. Korzyść polega na tym, że dłużnik obdarzony zaufaniem ma interes w tym, żeby dług spłacić, gdyż zachęca to wierzyciela do ponownego udzielenia kredytu, gdy w przyszłości dłużnik będzie go znów potrzebował. Poza tym wierzyciel może liczyć na wzajemność dłużnika, gdyby w przyszłość: role się odwróciły. Wielką zaletą kredytu opartego na zaufaniu jest to, że można go uzyskać nawet w razie chwilowego braku pokrycia, a więc również w stanie zmniejszonej mocy socjologicznej.

Jednakże czynnik zaufania wprowadza konieczność odróżniania dłużników godnych zaufania od dłużników, którym zaufać nie można. Tej konieczności nie miał ani sprzedawca w sklepie wobec nabywcy płacącego za towar gotówką ani bank udzielający pożyczek pod zastaw.

A zatem do wyróżniania kontrahentów godnych zaufania organizm musi mieć dodatkowe skojarzenia zarejestrowana w środowisku korelacyjnym. Kontrahentów takich trzeba także popierać, tj. pomagać im w zdobywaniu mocy socjologicznej, aby oni z kolei mogli udzielić kredytu, gdy zajdzie potrzeba. Kontrahent, na którego pomoc można liczyć, jest sprzymierzeńcem. Aby utrzymać sprzymierzeńca w zdolności do udzielania pomocy, trzeba my tez pomagać, gdy sam potrzebuje pomocy. Do posiadania sprzymierzeńcom służą tendencja sprzymierzeńcze. Ze wspomnianej już okoliczności, że do wyróżniania sprzymierzeńców spośród innych ludzi potrzebne są dodatkowe skojarzenia, wynika, że do przejawiania tendencji sprzymierzeńczych organizm potrzebuje więcej elementów korelacyjnych niż przy samych tendencjach zdobywczych. A zatem organizmy do tendencji sprzymierzeńczych muszą mieć wyższy poziom niż organizmy zdolne tylko do tendencji zdobywczych.

Tendencje sprzymierzeńcze cechuje doraźna bezinteresowność. Nie jest to jednak bezinteresowność bezwzględna. Każdy człowiek potrzebuje i ewentualnie znakuje sprzymierzeńców, ale inni także potrzebują sprzymierzeńców i niektórzy w nim właśnie szukają sprzymierzeńca — w tym właśnie przejawia się brak bezinteresowności bezwzględnej chociaż istnieje doraźna bezinteresowność poszczególnych aktów.

Najprostszym przykładem ilustrującym takie pojmowanie bezinteresowności jest uprzejmość. Kulturalny człowiek, zachowując się uprzejmie względem innych ludzi, ogranicza przez to swoją moc socjologiczną, czyli dopuszcza dobrowolnie do własnych małych degradacji, aby zapewnić pewne awanse innym otaczającym go ludziom. Na przykład, ustępując w pociągu swoje miejsce choremu nie liczy na to, że ów chory pasażer pomoże mu zdjąć z półki ciężką walizkę. Co więcej, rozmaite uprzejmości są często skierowane do całego zbiorowiska ludzi, bez oglądania się na to, że nie wszyscy jego członkowie ma to zasługują! Na przykład, idąc do teatru ubieramy się odpowiednio, aby przyczynić się w ten sposób do wzmożenia nastroju pożądanego przez innych , chociaż z pewnością nie zasługują na to niektórzy widzowie, którzy właśnie zabrali się do jedzenia cukierków głośno szeleszcząc ich opakowaniami.

Wszelkie tego rodzaju przysługi wyświadcza się bezinteresownie, jeżeli każdą z nich brać z osobna. Natomiast nie są one bez interesowne w ujęciu statystycznym. Wyświadcza się je w przeświadczeniu, że inni kulturalni ludzie, dopuszczając dobrowolnie do swoich rozmaitych małych degradacji, zapewniają pewne awanse innym. W sumie, awans każdego organizmu przewyższają jego degradacje, dzięki czemu życie wszystkich staje się wygodniejsze i przyjemniejsze. Przeświadczenie to jest tak powszechne, że organizacja społeczeństw oparto głównie na ustaleniu rozmaitych awansów i degradacji.

W przykładzie dotyczącym uprzejmości mamy do czynienia ze stosunkowo ogólnymi tendencjami sprzymierzeńczymi. Mogą się one jednak odnosić również do pewnych bardziej ograniczonych zbiorowisk ludzkich, jak np. narodowości, grupy społeczne, a nawet poszczególni ludzie. Im mniejsze są zbiorowiska ludzkie występujące względem siebie w roli sprzymierzeńców, tym silniej uwydatnia się sprzężenie konstruktywne, o którym była mowa w poprzednim rozdziale. Jednocześnie im mniejsze jest zbiorowisko ludzkie traktowane jako sprzymierzeniec, tym mniejszą rolę odgrywa statystyczne prawdopodobieństwo rewanżu między sprzymierzeńcami, tym dokładniejsze więc musi być rozeznanie cech sprzymierzeńca mogących stanowić podstawę zaufania, zwłaszcza gdy chodzi o poszczególnych ludzi.

Nasuwa się pytanie, po czym można rozpoznać takie cechy. Jak poznać na przykład, czy dopuszczony do udziału we władzy nie stanie się rywalem, czy współlokator nie zechce zatruwać życia innym mieszkańcom, itp. Potocznie zaleca się w tym celu postępowanie oparte na doświadczeniu zwanym „znajomością ludzi”, „znajomością życia” itp. W praktyce sprowadza się to do zasięgania opinii o kandydacie na pracownika, wspólnika, współlokatora itp. a zwykle ogranicza się do oceny ludzi na podstawie rozmaitych okoliczności jak np. wykształcenie, zawód, wiek, rysy twarzy, sposób mówienia, sposób ubierania się itp.

Taki sposób oceny ludzi nasuwa dwa zastrzeżenia. Po pierwsze, jest on zawodny: w zbyt wielu przypadkach okazało się, ze wykształcenie nie jest gwarancją kultury, zawód — solidności, itp. Po drugie, jest on pozbawiony jednoznacznej motywacji, dlaczego np. na jednych ludziach lepsze wrażenie wywiera zawód nauczycielki niż aktorki, a na innych odwrotnie, dlaczego ludzie o wymuskanym stroju jednym się podoba ją a innych rażą, itd.

Jest oczywiste, że najpewniejszą podstawą zaufania między sprzymierzeńcami jest wspólność interesów (co wcale nie oznacza jednakowości interesów). Wiemy jednak, że interes organizmu przejawia się jako dynamizm jego charakteru. Przecież to w zależności od dynamizmu organizm dokonuje selekcji bodźców na pożądane i niepożądane, dlatego tez można być z góry pewnym, ż dany człowiek będzie postępował — w zakresie szerokości swojego charakteru tak jak to wynika z jego dynamizmu, a jego postępowanie będzie się zmieniać tylko w miarę powolnych zmian dynamizmu z biegiem życia, Gruboskórność czy subtelność postępowania będzie zależna od poziomu danego osobnika, co jednak nie wpływa na kierunek jego postępowania, określony przez dynamizm charakteru, o rozpoznawaniu dynamizmu była szczegółowo mowa w rozdz. 29 „Przejawy dynamizmu”.

Obecnie będą nas interesować przejawy tendencji sprzymierzeńczych w zależności od dynamizmu. Nawiązując do języka potocznego będziemy te przejawy nazywać sympatiami.

Biorąc pod uwagę podział charakterów na trzy klasy A — endodynamicy, B — statycy, C — egzodynamicy, otrzymamy cztery rodzaje tendencji sprzymierzeńczych, które poniżej omówimy.

Ludzie o określonym dynamizmie szukają sprzymierzeńców w ludziach o takim samym dynamizmie wtedy, gdy identyczność dynamizmu prowadzi do zwiększania mocy socjologicznej, jest to możliwe dzięki temu że organizmy o jednakowym dynamizmie znajdują się przeważnie w podobnych warunkach (ponieważ każdy a tych organizmów kierował się własnym dynamizmem w doborze swoich warunków istnienia (, a więc mają przeważnie wspólnych wrogów. Liczne zbiorowisko podobnych organizmów może łatwiej zwalczać wspólnych wrogów, gdy mają oni przeciw sobie zwiększoną moc socjologiczną całego zbiorowiska zamiast małej mocy socjologicznej poszczególnych jego członków z osobna. Jak wiadomo, tego rodzaju wspólne postępowanie nosi nazwę „solidarności”.

Tendencje sprzymierzeńcze między charakterami o jednakowym dynamizmie będziemy nazywać sympatiami prostymi. Przy podziale charakterów na pięć klas będą to sympatie między następującymi parami sprzymierzeńców.

A — A,

AB — AB,

B — B,

BC – BC,

C – C.

Rys. 38-1

Na rys. 38-1 podano przykłady kilku sympatii prostych: sympatia egzodynamika X do egzodynamika X (C- C), rys. 38-1 a, sympatia endostatyka X do endostatyka T (AB — AB), rys. 38-1 b. sympatia statyka X do statyka T (B — B), rys. 38-1c.

Ludzie o określonym dynamizmie szukają sprzymierzeńców w ludziach o przeciwnym dynamizmie wtedy, gdy zwiększenie mocy socjologicznej wynika właśnie z przeciwieństwa dynamizmu. Na przykład, egzodynamik mógłby intensywniej używać życia, gdyby mu zmniejszono moc roboczą zwiększając przez to moc koordynacyjną. Potrafi to dla niego zrobić endodynamik dzięki zdobywanej przezeń dużej mocy socjologicznej. Z drugiej strony, endodynamik mógłby łatwiej zdobywać moc socjologiczną, gdyby go do tego silniej pobudzano — potrafi mu to zapewnić egzodynamik dzięki intensywnemu używaniu życia.

Tendencje sprzymierzeńcze między charakterami o przeciwnym dynamizmie będziemy nazywać sympatiami kontrastowymi.

na rys. 38.2 podano przykłady kilku sympatii kontrastowych.

sympatia endodynamika X do egzodynamika Y (A i C), (rys. 38.2a).

sympatia statyka X do statyka Y (B i B) rys. 38.2b.

sympatia egzostatyka X do endostatyka Y (BC i AB), rys. 3-2c.

Zaskakująca może być dla czytelnika zbieżność przykładów podanych na rys. 38-1c i na rys. 38-2b, a mianowicie potraktowanie sympatii między statykami (B — B) jako sympatii prostej a zarazem jako sympatii kontrastowej. Wyjaśnienie tej sprawy jest następujące: Jeżeli dla osobnika X dobierać charakter o coraz mniejszym endodynamizmie a dla osobnika Y charakter o coraz mniejszym egzodynamizmie, to kontrast między tymi charakterami będzie coraz mniejszy aż w końcu zejdą się one na osi statyzmu (B). Wynika stąd, że sympatię statyka do statyka można równie dobrze uważać za szczególny przypadek sympatii prostej i za szczególny przypadek sympatii kontrastowej (o kontraście zerowym). Jest to sytuacja analogiczna do tej, którą się spotyka w geometrii: punkt przecięcia dwóch prostych należy zarówno do jednej jak i do drugiej prostej.

Jak już mówiliśmy w rozdz. 20 „Zmienność dynamizmu” z biegiem życia zmienia się dynamizm charakteru w kierunku od egzodynamizmu do endodynamizmu, czemu towarzyszy wzrost mocy socjologicznej.

Można wyróżnić trzy przyczyny tego wzrostu mocy socjologicznej. Po pierwsze, organizm o rosnącym endodynamizmie jest coraz bardziej nastawiony na zdobywanie mocy socjologicznej. Po drugie, zdobywanie mocy socjologicznej jest tym łatwiejsze, im większą moc socjologiczną się już posiada. Po trzecie, zdobyte już doświadczenie zwiększa umiejętność zdobywania mocy socjologicznej (wpływ wzrostu poziomu aktualnego na tendencje poznawcze i tendencje zdobywcze).

Z biegłem życia organizmu, w miarę zmniejszania się mocy koordynacyjnej do zera (śmierć organizmu(, zwiększanie a nawet choćby tylko zachowanie zdobytej mocy socjologicznej staje się coraz trudniejsze. Z tego powodu organizm jest zainteresowany w szukaniu sprzymierzeńców przydatnych do wyręczania go. Sprzymierzeńców takich szuka on w organizmach o stosunkowo znacznej jeszcze mocy koordynacyjnej, a więc młodszych od siebie. Ponieważ organizmy młodsze znajdują się we wcześniejszej fazie przebiegu dynamizmu, więc na sprzymierzeńców wybiera on wśród nich takie organizmy, które pod względom endodynamizmu niewiele ustępują jemu samemu. A więc np. dla endodynamika sprzymierzeńcem może być statyk lub endostatyk, ale nie egzodynamik lub egzostatyk, ponieważ jako sprzymierzeńcy w zdobywaniu mocy socjologicznej byliby nieodpowiedni z powodu zbyt wczesnej fazy ich dynamizmu, ani też endodynamik, ponieważ miałby już zbyt małą moc koordynacyjną. Krótko więc mówiąc, chodzi o znalezienie sprzymierzeńca znajdującego się w nieco wcześniejszej fazie dynamizmu, aby zwiększyć jego przydatność jako zastępcy i następcy udostępnia mu się własna doświadczenia.

Oparta na tym sympatia do organizmów o wcześniejszej (ale niezbyt wczesnej) fazie dynamizmu będziemy określać jako sympatia protekcyjna, Sympatie protekcyjne mogą odczuwać np. nauczyciele do uczniów, rodzice do dzieci, władcy do swoich następców itp. Na rys. 38-5 są przedstawione przykłady kilku sympatii protekcyjnych:

sympatia: endodyanamika X do statyka Y (A–B), rys.38-5

sympatia statyka X do egzodynamika Y (B—C rys. 38-3bf

sympatia endostatyka X do egzostatyka Y (AB—BC), rys. 38.-3c.

Organizm może łatwiej zdobywać moc socjologiczną w miarę wzrastania jego endodynamizmu, gdy jago sprzymierzeńcem jest organizm o jeszcze większym endodynamizmie, a więc organizm o dużej mocy socjologicznej i o dużym doświadczaniu w jej zdobywania. Sprzymierzeniec taki staje się wzorem do naśladowania.

Oparte na tym sympatia do organizmów o późniejszej fazie dynamizmu będziemy określać jako sympatie adoracyjne. Sympatie adoracyjne mogą odczuwać np. uczniowie do nauczycieli, adepci rozmaitych sztuk do mistrzów, dzieci do rodziców, itp. Jak widać, sympatie adoracyjne są przeciwieństwem sympatii protekcyjnych.

Na rys. 38-4 są przedstawione przykłady kilku sympatii adoracyjnych.

Sympatia statyka X do endodynamika Y (B i A(, rys. 38-4a(

sympatia egzodynamika X do statyka Y (C — B) rys. 38-„4b

sympatia egzostatyka X do endostatyka Y (BC – AB) rys. 38-4c.

Sympatie są szczególniejsze od uczuć ambicjonalnych o tyle, że nie są one skierowane do wszystkich organizmów przyczyniających się do awansu danego organizmu, lecz tylko do tych, które mogą zapewnić ten awans bez doraźnej rekompensaty, a więc do organizmów nadających się na sprzymierzeńców.

Z drugiej strony sympatie są uczuciami jeszcze na tyle ogólnymi, że nie odnoszą się one do poszczególnych organizmów lecz do pewnego typu organizmów, a mianowicie do typu określonego fazą dynamizmu. W związku z tym, do odczuwania sympatii nie jest konieczna ani zupełna dokładność osi charakteru ani zupełna równość szerokości (na rys. 38-1, 38-2, 38-3 i 38-4 zachowano zupełną dokładność jedynie dla umieszczenia ujęcia schematycznego). Nie jest także konieczna wzajemność sympatii (wynika to z okoliczności, że sympatie są uczuciami skierowanymi do pewnego typu organizmów a nie do poszczególnych organizmów). Jeden statyk może się solidaryzować z całą grupą statyków (sympatia prosta(, przy czym niektórzy mogą ze swojej strony odczuwać potrzebę solidarności a inni nie. wszyscy z nich mają do niego sympatię adoracyjną. Adorowani mistrzowie sportu nawet nie znają adorujących ich osób.

Sympatie są przejawem szukania sprzymierzeńców, ale rodzaj sprzymierzeńców wynika z aktualnych potrzeb danego organizmu, i dlatego w określonych warunkach istnienia organizmu może on odczuwać pewne sympatia, a nie odczuwać innych. Na przykład, organizm o dużej mocy socjologicznej nie odczuwa sympatii prostych ponieważ nie potrzebuje wzmocnienia swojej sytuacji życiowej, ani sympatii adoracyjnych, ponieważ nie ma potrzeby na nikim się wzorować. Jeżeli ma on przy tym dużą moc koordynacyjną, to powstają w nim sympatie kontrastową, a jeżeli małą moc koordynacyjną, to sympatie protekcyjne. W stanach mniej ostro zarysowanych kojarzą się ze sobą rozmaite potrzeby, a więc i rozmaite rodzaje sympatii. Należy tu mieć na uwadze, że tendencje sprzymierzeńcze przejawiają się odpowiednio do wyobraźni, na podstawie których organizm ocenia otoczenie, toteż oceny dokonywane przez poszczególne organizmy mogą się bardzo różnić. Wskutek tego może nie być odpowiedniości sympatii między dwoma organizmami. Na przykład, wychowawca nie doceniając rozwoju swojego wychowanka ma dla niego ciągle jaszcze sympatię protekcyjną, chociaż u wychowanka sympatia adoracyjna do wychowawcy przeszła już w sympatię prostą. Tego rodzaju nie porozumienia spotyka się często w stosunkach między rodzicami a dorastającymi dziećmi. Pouczanie innych jest przez nich dobrze przyjmowane, gdy mają sympatię adoracyjną do pouczającego. Nic dziwnego, że pouczanie ludzi dorosłych, rzadko mających do kogokolwiek sympatię adoracyjną, budzi u nich niechęć.

Z tendencjami sprzymierzeńczymi wiąże się także zagadnienie autorytetu. Wielu ludziom brakuje autorytetu, chociaż się bardzo o niego starają. Żądają uznania swojego autorytetu nauczyciele od uczniów, zwierzchnicy od podwładnych, starsi od młodszych itp., a gdy to okazuje się bezskuteczne, starają się autorytet wymusić przez narzucanie określonych form, np. nauczyciel wymaga, żeby uczniowie wstawali przy jego wejściu do klasy, oficer wymaga salutowania od żołnierzy, zwierzchnik wymaga tytułowania go przez podwładnych itp. Tego rodzaju wymuszone formy mają sens, dopóki chodzi o tendencje zdobywcze („ja tu rządzę, więc musicie mi być posłuszni” natomiast nie stwarzają autorytetu. Autorytet jest sprawą tendencji sprzymierzeńczych, a w szczególności sympatii adoracyjnych, i dlatego nie daje się wymusić. Co więcej, tam gdzie istnieją sympatie adoracyjne, adorujący sami używają form podkreślających te sympatie, nawet gdy adorowani nie żądają tego lub nawet sobie nie życzą. W zakresie sympatii adoracyjnych etykieta jest potrzebą adorujących a nie adorowanych.

Na sympatiach adoracyjnych polegają również uczucia religijne. W sporach na tematy religii można się nieraz spotkać a argumentem, że wykształcenie zmniejsza religijność, na co obrońcy religii odpowiadają, że religijni bywali nawet wielcy uczeni. Jest w tym nieporozumienie — religijność nie jest sprawą poziomu lecz dynamizmu. Egzodynamicy mogą mieć sympatie adoracyjne do statyków, statycy zaś do endodynamików, ale endodynamicy, zwłaszcza skrajni, nie miewają sympatii adoracyjnych, gdyż nie mają już do kogo (podobnie jak egzodynamicy nie mają do kogo mieć sympatii protekcyjnych); Dlatego też, chociaż bywali religijni uczeni, to nie spotkano jeszcze religijnych bankierów.

W świetle omówionych pojęć nawet kompleks Edypa można by określić jako przejście sympatii syna do matki z adoracyjnej w kontrastową, w związku z czym sympatia adoracyjna do ojca przechodzi w antypatię. W tendencjach sprzymierzeńczych płeć nie ma znaczenia. Tak np. sympatie proste mogą występować równio dobrze między organizmami różnej płci, a sympatie kontrastowe między organizmami tej samej płci. Dotyczy to również sympatii protekcyjnych i adoracyjnych. Przedmiotem sympatii mogą być nie tylko osoby z bezpośredniego otoczenia, lecz także osoby nieznane na przykład, autor książki może mieć sympatię protekcyjną dla nieznanych sobie czytelników, którym udostępnia swoją wiedzę, a których dynamizm charakteru jedynie sobie wyobraża. Mogą to nawet być organizmy fikcyjne: na przykład, młodzi chłopcy mają sympatie adoracyjne dla bohaterów powieści awanturniczych. Do tej kategorii należą też sympatie dla znanych aktorów, gwiazd filmowych, itp., (fikcyjność polega tu na tym, za widzowie przeważnie przypisują swoim ulubieńcom dynamizm charakteru kreowanych postaci a nie rzeczywistego charakteru samych aktorów). Niejednokrotnie mówiliśmy już o względności pojęcia „słuszności” i „niesłuszności”, podkreślając, że w stosunku do siebie człowiek uznaje za słuszne tylko to, co odpowiada jego dynamizmowi i mieści się w szerokości jego charakteru. Dlatego np. jako statyk uznaje za słuszne co innego, niż uznawał, gdy był egzodynamikiem, i co innego, niż będzie uznawał, gdy stanie się endodynamikiem. Obecnie może tę tematykę rozszerzyć na sprawę oceny „słuszności” w stosunku do otoczenia. Ponieważ każdy człowiek szuka sobie sprzymierzeńców odpowiednio do swojego dynamizmu, a tendencje sprzymierzeńcze mogą się przejawiać w postaci rozmaitych przedstawionych powyżej sympatii, więc ocena słuszności postępowania sprzymierzeńców będzie zależną od rodzaju sympatii. Tak na przykład, endodynamik będzie aprobował cechy endodynamiczne u osób, do których odczuwa sympatię prostą, jak i cechy egzodynamiczne u osób, do których odczuwa sympatię kontrastową. Dlatego właśnie zdarza się, że jakiś zwierzchnik faworyzuje pracownika będącego skończonym leniem, a ma wieczne pretensje do pracownika zdolnego i pracowitego, lub że jakaś matka aprobuje kaprysy syna, których dziesiątej części nie tolerowałaby u córki, itp. Odwoływanie się do „poczucia sprawiedliwości” okazuje się w takich przypadkach zawodne, i nic dziwnego — „słuszność” nie jest sprawą logiki ale tendencji. Kierowanie się sympatiami w ocenach przyczyniło się do powstania w wielu sprawach podwójnej terminologii. To samo pojęcie na inną nazwę przy nastawieniu sympatycznym, inną zaś przy antypatycznym: np. sympatyczna jest „rozmowność” antypatyczna zaś „gadatliwość”, sympatyczna jest „oszczędność”, antypatyczne zaś „skąpstwo”, sympatyczna jest „szczodrość”, antypatyczna zaś „rozrzutność”, itp. W tym co się potocznie określa jako „znajomość ludzi”, „doświadczenie życiowe” itp., taka podwójna terminologia odgrywa niemałą rolę i wprowadza wiele zamętu w porozumiewaniu się ludzi między sobą. Podwójność ocen występuje szczególnie wyraźnie w odniesieniu do zdobywania mocy socjologicznej przez konkurentów i sprzymierzeńców, a wynika zaś stąd, że do konkurentów skierowane są tendencje zdobywcze, do sprzymierzeńców tendencje sprzymierzeńcze. Jak na przykład, gdy uczucie względem dościgającego konkurenta jest zawiścią, to dla dościgającego sprzymierzeńca jest uznaniem, gdy uczucie dla prześcigającego konkurenta jest zazdrością, to dla prześcigającego sprzymierzeńca zaś podziwem, gdy niepowodzenia konkurenta wywołuje lekceważenie, to niepowodzenie sprzymierzeńca wywołuje współczucie.

Tendencje wzajemne

Przypomnijmy z poprzedniego rozdziału, że tendencje sprzymierzeńcze są skierowano do pewnego typu ludzi traktowanych jako sprzymierzeńcy ze względu aa ich charakter, a więc ze względu na ich dynamizm, szerokość i poziom. Sprzyjanie sprzymierzeńcom jest korzystne dla organizmu, ponieważ i sprzymierzeńcy sprzyjają jego interesom z tym, że wymiana korzyści nie zachodzi jednocześnie lecz w zależności od potrzeby, a więc tendencje sprzymierzeńcze są doraźnie bezinteresowne, chociaż nie są bezinteresowne na dłuższą metę. Nie wymagając od sprzymierzeńców natychmiastowego rewanżu udziela się im przez to pewnego kredytu opartego na zaufaniu; tendencje sprzymierzeńcze są zaspokajane przez to, że rewanż ze strony sprzymierzeńców jako grupy kiedyś jednak następuje, przy czym jest nieistotne, czy rewanżuje się akurat ten właśnie sprzymierzeniec, któremu wyświadczono jakieś przysługi czy którykolwiek inny z grupy sprzymierzeńców. Na przykład, nauczyciel odczuwający sympatie protekcyjne do uczniów swojej klasy lub swojej szkoły lub w ogóle do młodzieży, jest zadowolony, gdy doznaje sympatii adoracyjnych ze strony uczniów w ogóle, a nie koniecznie od tego słabego ucznia, którym opiekował się bardziej niż innymi; Podobnie robotnik, który kieruje się sympatiami prostymi pomógł w czymś koledze, jest zadowolony, gdy w potrzebie doznał pomocy ze strony kolegów, niekoniecznie od tego samego, któremu sam przedtem udzielił pomocy.

Może się jednak zdarzyć, że osobnik, który traktuje innego osobnika jako sprzymierzeńca, sam jest przez niego traktowany jako sprzymierzeniec, zachodzi więc wzajemność sympatii. Przy dużym dopasowaniu charakterów obu sprzymierzeńców, bodźce pochodzące od jednego z nich są szczególnie pożądane dla drugiego i wywołują w nim reakcje będące bodźcami szczególnie pożądanymi dla pierwszego, w którym wywołują reakcje będące bodźcami szczególnie pożądanymi dla drugiego itd. Dzięki temu każdy sprzymierzeniec ceni coraz bardziej drugiego jako sprzymierzeńca, aż do pewnego stanu maksymalnego nasycenia u obu sprzymierzeńców. Dzięki bardzo dużemu dopasowaniu charakteru takich sprzymierzeńców stan te wyróżnia się swoją intensywnością spośród sprzężeń między innymi dowolnymi sprzymierzeńcami. Zgodnie z pewnymi tradycjami językowymi stan ten można by nazwać „afektem”. Organizm dąży do takiego stanu, jako najbardziej odpowiadającego jego interesom. Do osiągania i utrzymania takiego stanu służą tendencje wzajemne.

Tendencje wzajemne powstają na podstawce tendencji sprzymierzeńczych, wymagają jednak większej ilości skojarzeń z powodu konieczności dokładniejszego rozpoznania sprzymierzeńca wyróżnionego. A zatem tendencje wzajemne wymagają wyższego poziomu charakteru niż tendencje sprzymierzeńcze. Ze względu na wielką ilość skojarzeń wykorzystywanych w afekcie do jednego osobnika, pozostałych skojarzeń nie wystarcza już na równoczesny afekt do innego osobnika, dlatego też afekty cechują się wyłącznością. Daleko idące dopasowanie charakterów zwiększa wzajemne zaufanie partnerów afektu inaczej mówiąc, obdarzają się oni kredytem, na długi, praktycznie nieograniczony czas.

Ponieważ afekty wynikają z sympatii, więc i rodzaje afektów odpowiadają rodzajom sympatii.

Afekty wynikające z sympatii prostych odpowiadają pojęciu „przyjaźni” (nie chodzi tu oczywiście, o znaczenia, w jakim używa się niekiedy wyrazów „przyjaciel”, „przyjaciółka” mając na myśli kochanka lub kochankę).

Przy podziale na pięć klas charakteru otrzymuje się pięć typów przyjaźni:

A i A przyjaźń endodymamików,

AB i AB przyjaźń endostatyków,

B i B przyjaźń statyków,

BC i BC przyjaźń egzostatyków,

C i C przyjaźń egzodynamików.

Pryncypialność statyków sprawia, że przyjaźń staje się dla obu zaprzyjaźnionych statyków prawem i obowiązkiem, których naruszanie zasługuje na napiętnowanie jako zdrada. Do podtrzymywania przyjaźni statyków bardzo się przyczynia wspólność interesów życiowych.

Powyższe cechy są tym mniejsze, im bardziej dynamiczne charaktery wchodzą w grę. Jedną z przyczyn tego stanu rzeczy jest to, że im większy jest dynamizm, tym mniejsze jest przywiązanie do zasad, a więc tym mniejsza staje się niewzruszalność przyjaźni. Drugą przyczynę stanowią motywy rywalizacji, tym silniejsze, i bardziej dynamiczne są charaktery.

Nastawienie endodynamików na zdobywanie mocy socjologicznej sprawia, że zasięg ich wpływów wzrasta. Przyjaźń trwa dopóty, dopóki strefy działania obu endodynamicznych przyjaciół nie zachodzą na siebie, zaś skoro się to już stanie, każdy z nich dąży do uzależniania drugiego od siebie, a wówczas kończy się przyjaźń. Przyjaciółmi mogą być dwaj wodzowie dwóch różnych armii, a nie dwaj wodzowie tej samej armii, wówczas bowiem jeden z nich musiałby przestać być wodzem, na co jednak nie pozwala mu jego endodynamizm. Triumwirat Cezara, Pompejusza i Krassusa mógł istnieć dopóki każdy z triumwirów panował nad osobną strefą, musiał się jednak rozpaść, gdy wyniknęła sprawa władzy nad całym imperium rzymskim.

Nastawienie egzodynamików na rozpraszanie mocy socjologicznej związane z chęcią użycia, jakkolwiek odwrotna do nastawienia endodynamików, prowadzi do podobnych skutków, jeżeli chodzi o przyjaźń. Potrzebną im moc socjologiczną egzodynamicy muszą czerpać z jakichś źródeł, tym rozleglejszych, im większy jest egzodynamizm. Gdy źródła te zachodzą na siebie, a zwłaszcza gdy stają się jednym i tym samym źródłem, każdy egzodynamik chce mieć wyłączność korzystania z niego, a to się nie da pogodzić z przyjaźnią. Mogą być przyjaciółkami dwie primadonny dwóch różnych teatrów, ale nie dwie primadonny w tym samym teatrze. Jako przykład można też przytoczyć rywalizację Mickiewicza i Słowackiego, o której Słowacki napisał „dwóch nas, jak dwóch słońc, za wiele na niebie”!

Afekty wynikające z sympatii kontrastowych odpowiadają pojęciu „miłości” we właściwym znaczeniu tego słowa, a nie jak w konwencjonalnych wyrażeniach „miłość ojczyzny”, „miłość macierzyńska” itp.

Przy podziale charakterów na pięć klas otrzymuje się następujące trzy typy miłości:

A i C miłość dynamików,

AB i BC miłość między partnerem endostatycznym i partnerem egzostatycznym,

B i B miłość statyków.

W odniesieniu do statyków istnieje zbieżność przyjaźni i miłości, analogiczna do zbieżności sympatii prostych i sympatii kontrastowych. Z tych samych więc przyczyn, jakie kształtują przyjaźń statyków, statycy traktują miłość jako zobowiązanie. Pryncypialność statyków przejawia się w rozmaitych formach zewnętrznych, jak deklaracje słowne (oświadczyny(, symbole (kwiaty, prezenty, wymiana pierścionków) i ściśle ustalony ceremoniał (zaślubiny). Mają one podkreślać obowiązywanie określonych zasad. Również wierność jest traktowana nie jako przejaw miłości lecz jako zasada. Zdradzony statyk boleje nie tyle nad zachwianiem czy zanikiem miłości ile nad złamaniem danego mu przyrzeczenia, a więc naruszeniem zasady, na której polegał, największego zagrożenia miłości, jakim jest sama gotowość do zdrady, statyk nie dostrzega, dopóki nie zostanie naruszona wierność.

Im większy jest dynamizm partnerów w miłości, tym mniejszą rolę odgrywają zasady, tym słabsze są cechy obowiązkowości, tym mniejsza jest zbieżność miłości z przyjaźnią.

W miłości dynamików nie ma mowy o zasadach i obowiązkowości — pozostaje tylko to, co jest w miłości istotne, a mianowicie, że każdy z partnerów jest dla drugiego niezbędnym dopełnieniem. W miłości dynamików istnieje wierność, lecz jako konsekwencja miłości, a nie jako zobowiązanie. Gdy jeden z dynamicznych kontrahentów miłości przejawia skłonności do zdrady, drugi kontrahent nie wytyka mu naruszania zasady wierności, lecz sam także przejawi skłonności do zdrady. Wówczas u obu partnerów powstaje odczucie niebezpieczeństwa utraty drugiego partnera i przywraca zakłóconą równowagę. Brak takiego odczucia świadczy, że miłość już wygasła, trzeba się więc rozejść.

Afekty wynikające z odwzajemnienia sympatii protekcyjnych i sympatii adoracyjnych odpowiadają potocznej nazwie „przywiązania”. W związku z tym afekt wynikający z sympatii protekcyjnych można określić jako „przywiązanie protekcyjne”, afekt zaś wynikający z sympatii adoracyjnych jako „przywiązanie adoracyjne”.

Partner, u którego występuje przywiązanie protekcyjne, jest protektorem, partner, u którego występuje przywiązanie adoracyjne, jest „adoratorem”. Zgodnie z warunkiem wyłączności afektów, protektor proteguje tylko jednego adoratora, adorator zaś adoruje tylko jednego protektora. Jak wynika z rozważań nad sympatiami protekcyjnymi i sympatiami adoracyjnymi, protektorem jest zawsze kontrahent bardziej endodynamiczny (mniej egzodynamiczny(, adoratorem zaś kontrahent mniej endodynamiczny (bardziej egzodynamiezny).

Przy podziale charakterów na pięć klas otrzymuje się następujące trzy typy przywiązania:

A — B przywiązania między endodyamikiem i statykiem.

AB — BC przywiązanie między endostatykiem i egzostatykiem,

B — C przywiązanie między statykiem i egzodynamikiem.

Naturalnym terenem występowania przywiązania jest życie rodzinne, jako ze przeciętna różnica wielu rodziców i dzieci, wynosząca 25 — 35. lat, sprzyja powstawaniu takich układów klas charakteru jak A — B, AB — B, B – C. Może wtedy występować przywiązanie między jednym z rodziców i jednym z dzieci, będącym jego ulubieńcem.

Znane też są w historii starożytnego Rzymu przykłady przywiązania między cezarami i ich ulubieńcami. Przywiązanie było także nierzadkim zjawiskiem w patriarchalnym rzemiośle między mistrzem i wybranym uczniem, którego mistrz wtajemniczył w arkana swojego kunsztu. Przywiązanie zdarza się tez między wybitnym uczonym i wybranym przezeń młodym kontynuatorem jego idei naukowych. Biorąc pod uwagę wzajemność i wyłączność afektów można przedstawić afekt jako sprzężenie dwóch organizmów (rys. 39.1(

Dla uproszczenia zaznaczono tylko receptory, korelatory i efektor, jako organy biorąca bezpośredni udział w takim sprzężeniu. Dopóki w grę wchodzą tylko sympatia, osobnik X traktuje osobnika T jako sprzymierzeńca, tzn. wyróżnia go jedynie dlatego, że należy on do typu osobników, dla których dobra osobnik X dopuszcza pewną własną degradację bez doraźnej rekompensaty.

Podobnie zachowują się osobnik Y względem osobnika X. Jeżeli w tym stanie rzeczy bodziec, pochodzący od organizmu Y odebrany przez receptory organizmu X, wywoła zwiększoną atrakcję w organizmu X, to wzrośnie działania efektorów organizmu X będzie stanowić odpowiednio silniejszy bodziec dla organizmu X. Jeżeli i organizm Y zareaguje podobnie , to jego zachowanie się będzie stanowić dla organizmu X bodziec silniejszy niż poprzednia i wywoła w organizmie X jeszcze większą atrakcję, itd. W ten sposób atrakcje obu organizmów wzrastają do stanu, w którym cała moc koordynacyjna każdego ze sprzężonych organizmów zużyta się na reakcje odnoszące się do pozostałego organizmu. W krótkim okresach czasu może to nawet być cała moc dyspozycyjna (bo tylko na krótki czas organizm może dopuście zmniejszenie mocy roboczej do zera).

A zatem w stanie afektu każdy z organizmów odbiera silne bodźce i silnie na nie reaguje, przy czym reakcje każdego organizmu są zarazem bodźcami dla organizmu z nim sprzężonego. Inaczej mówiąc, obydwa organizmy sterują się wzajemnie, przy czym obieg sterowniczy jest sprzężeniem zwrotnym (ponieważ działanie efektorów wywiera wpływ na bodźce odbierane przez receptory) dodatnim (ponieważ działanie efektorów wzmaga bodźce odbierane przez receptory) podwójnym (ponieważ taki proces sterowniczy występuje u każdego z dwóch organizmów) i konstruktywnym (emocje powstające w jednym organizmie pod wpływem drugiego są atrakcjami) Okoliczność, że wzajemna bodźce mają duże natężenie, zaznaczyliśmy na rys. 39.1 podwójnymi liniami obiegu sprężenia.

Rozpatrzymy teraz kilka modyfikacji takiego sprzężenia. Załóżmy, że zamiast organizmu X podstawiono jakiś inny organizm Z. Jeżeli organizm Z będzie reagował dokładnie tak samo jak organizm X, to organizm X nie spostrzeże żadnej różnicy i pozostanie w stanie afektu jak gdyby zamiana sprzężonego a nim organizmu nie nastąpiła. Jest to zupełnie uzasadnione , ponieważ żaden organizm nie może zidentyfikować innego organizmu (ani w ogóle żadnego przedmiotu) inaczej niż za pomocą swoich receptorów, skoro więc receptory nie rozróżniają bodźców pochodzących od różnych organizmów, to rozpatrywany organizm nie może stwierdzić, że w grę wchodzą różne organizmy z nim sprzężone. Omawiane założenia nie jest bynajmniej tylko teoretyczne. Organizm ludzki ma wielkie zdolności identyfikacyjne dzięki swojemu wysokiemu poziomowi, nie mniej zawodzą go one w tych przepadkach,: gdy w grę wchodzi mała ilość cech rozpoznawczych (wielka liczba rejestratorów organizmu ludzkiego pozostaje wtedy niewykorzystana). Jak wiadomo, rodzona matka ma trudności w rozpoznaniu noworodka, wskutek czego zdarzały się zamiany dzieci nie spostrzeżone przez ich matki i nie wpływające na ich uczucia do zamienionych dzieci. Po ostatniej wojnie opowiadano o żołnierzu który stale dyktował przyjacielowi listy do swojej starej matki pełne synowskiego przywiązania. Gdy zginął, przyjaciel pisywał do niej listy fikcyjne, nie mając serca do wyjawienia staruszce faktycznego stanu rzeczy. Pikantny przykład podstawienia osób można znaleźć w pamiętnikach d’Artagnana, w których opowiada on, jak spędził noc miłosną w roli hrabiego de Wardes (opis tej sceny wykorzystał Dumas w „Trzech muszkieterach”.

Jest nawet możliwe, to organizm X będzie odbierać bodźce od organizmu X i oddziaływać na organizm Z nie wiedząc, że sprzężone z nim są dwa organizmy a nie jeden. Próbką takiego stanu rzeczy jest bijatyka, w której uderzony sam uderza w odwet kogoś zupełnie niewinnego. Omawiany motyw sprzężenia z dwoma osobnikami został wykorzystany przez Rostanda („Cyrano de Bergerac”) w scenie balkonowej, gdzie afekt Roksany, podsycany przez Cyrana, jest skierowany do Krystiana.

Pójdźmy jeszcze dalej i wyobraźmy sobie afekt, w którym organizmu sprzężonego w ogóle nie ma, a zamiast niego jest tylko komentator informujący o nieistniejących reakcjach nieistniejącego organizmu. Podczas wojny grasowali w krajach okupowanych liczni wydrwigrosze, którzy podając się za ludzi wpływowych podtrzymywali dla zysku afekt np. czyjejś żony przenosząc od niej wiadomości do rzekomo żyjącego jeszcze więźnia i przekazując jej rzekomo jego odpowiedzi. I wreszcie możliwy jest afekt do organizmu, który nigdy nie istniał. Na każdego człowieka oddziaływają liczne i różnorodne bodźce pochodzące z jego otoczenia. Jeżeli jakiś budzący jego zaufanie komentator wskaże na niektóre z tych bodźców jako pochodzące od rzekomego sprzymierzeńca, to tego rodzaju postępowanie może wzbudzić i podtrzymywać u takiego człowieka afekt do całkowicie fikcyjnej istoty. Komentatorami takimi byli kapłani, którzy przedstawiali rozmaite zjawiska żywiołowe (pioruny, powodzie, susze itp. jako przejaw gniewu bogów, a np. urodzaj jako przejaw ich łaskawości). Z drugiej strony skłaniali wyznawców do składania ofiar, interpretując je zależnie od okoliczności bądź jako środek przebłagania bogów bądź też jako sposób wyrażenia im wdzięczności. W tym przypadku podstawą afektu jest współzależność bodźców i reakcji wynikająca jedynie z interpretacji komentatora.

Opisane powyżej afekty jednostronne, w których współzależność bodźców i reakcji występuje dzięki ingerencji organizmów postronnych (bez względu na to, czy stwarzających bodźce fikcyjne czy tylko nadających istniejącym bodźcom odpowiednią interpretację) to można określić jako „afekty niby – odwzajemnione”. Istotne jest w nich to, że organizm otrzymuje takie bodźce, jak gdyby jego afekt był rzeczywiście odwzajemniony.

Rys. 39.2 — przedstawiono sprzężenie organizmu X z nieistniejącym organizmem Y.

Powyższe rozważania pozwalają zrozumieć istotę afektów jednostronnych, których nikt nie podsyca, czyli „afektów nieodwzajemnionych”. Weźmy pod uwagę takie sprzężenie organizmów X i Y, w którym organizm X reaguje na bodźce silnie a organizm Y coraz słabiej. Prowadzi to do stanu, w którym tendencje organizmu X są nadal afektem, a tendencje organizmu Y już nim być przestały (bądź nigdy nim nie były, a tylko organizm X oceniał je jako afekt).

Organizm X czuje się zagrożony utratą organizmu Y jako wyłącznego sprzymierzeńca (lub nawet jako sprzymierzeńca w ogóle). Aby podtrzymać sprzężenie organizmu X reaguje nadmiernie (w wyniku refleksji (dążąc w ten sposób do wzmożenia reakcji organizmu Y) stanowiących bodźce dla organizmu X).

Stan taki jest przedstawiony na rys. 39.3. Okoliczność, że organizm X otrzymuje bodźce zbyt słabe zaznaczono pojedynczą linią a okoliczność, że organizm X otrzymuje bodźce zbyt silne — linią potrójną.

Ponieważ reakcje organizmu X stanowią dla organizmu Y bodźce zbyt silne , organizm Y dąży do ich osłabienia reagując na nie coraz słabiej, tj. kierując coraz słabsze bodźce do organizmu X. W rezultacie dochodzi do zerwania sprzężenia. Teoretycznie dążenia reakcji organizmu X do zera musiałoby odpowiadać wzrastanie reakcji organizmu X do nieskończoności. Praktycznie reakcje organizmu X dochodzą do całkowitego wyczerpania mocy dyspozycyjnej i zaczynają naruszać jałową, a więc zagrażać życiu organizmu. Powstaje niezwykle ostra rozterka atrakcyjno-repulsyjna, w której atrakcji utrzymania afektu towarzyszy repulsja zagrożenia życia. Rozstrzygnięciem rozterki może być albo rezygnacja z afektu albo rezygnacja z życia. Taki właśnie przebieg afektów nieodwzajemnionych mają przypadki zawiedzionej miłości. Strona zakochana bez wzajemności odbierając słabe bodźce obiektu miłości przetrawia je w refleksjach prowadzących do powstania wielkich emocji. Zdawkowy wyraz sympatii, uśmiech, a nawet przejawy zwykłej uprzejmości wywołują przepływ gorących uczuć skłaniających do postępowania, które obiekt nieodwzajemnionej miłości traktuje jako narzucanie się i stara się ostudzić. Domaganie się objawów czułości i zapewnień miłości odnosi wręcz odwrotny skutek, gotowość do bezgranicznych poświęceń jest przyjmowana z zupełną oziębłością zapewnienia strony zakochanej w rodzaju „życie bez ciebie jest dla mnie pozbawione wartości” nie wywierają na obiekcie zawiedzionej miłości żadnego wrażenia. W literaturze powieściowej pełno jest opisów takich przeżyć.

Afekty są odczuwane jako coś bezgranicznego i ostatecznego. Jest to zrozumiałe, ponieważ afekty wiążą się z działaniem tak wielu elementów korelacyjnych, że niewiele ich pozostaje dla innych uczuć, stąd też pochodzi warunek wyłączności afektów. Dlatego też, gdy zakochany grozi, że zakocha się w kimś innym, lub stara się zachowywać jak gdyby był w kim innym zakochany, nie należy brać tego poważnie, bo w jego korelatorze nie ma miejsca na inną równoległą miłość, następna może powstać dopiero po wygaśnięciu poprzedniej.

O tym, że wygaśnięcie afektu zwalnia korelator dla nowego afektu, nie wiedzą ludzie bardzo młodzi, i dlatego zawód miłosny niekiedy kończy się dla nich tragicznie! Przeświadczenie, że życie straciło dla nich sens bezpowrotnie, popycha ich nieraz do samobójstwa, co nie zdarza się ludziom bardziej doświadczonym. Natomiast niebezpieczeństwo pojawia się znów w schyłkowej fazie życia. Ludzie przeżywający tzw. „drugą młodość” wiedzą wprawdzie o powtarzalności afektów, ale nie mają już czasu na oczekiwanie wygaśnięcia nieodwzajemnionej miłości i znalezienie innej. Dobrą ilustracją literacką takich przeżyć jest miłość Wokulskiego do Izabeli w „Lalce” Prusa. Do tej kategorii, choć na tle afektu przywiązania, należy załamanie się Jeana Valjeana (Viktor Hugo „Nedznicy”) po wyjściu jego przybranej córki za mąż. Zdarza się, że strona niekochająca, chcąc oszczędzić przykrości stronie zakochanej stara się zachowywać w sposób choćby w pewnym stopniu imitujący objawy afektu. W tym przypadku strona zakochana znajduje się w stanie afektu niby – odwzajemnionego. Może on trwać przez pewien czas, po czym — gdy strona niekochająca zmęczy się udawaniem — przechodzi w afekt nieodwzajemniony.

Na osobną uwagę zasługują afekty homoseksualne. Istnieją duże rozbieżności poglądów z punktu widzenia prawnego, moralnego i medycznego. Sprawa interesuje nas tutaj wyłącznie z charakterologicznego punktu widzenia. Istotną rolę w efekcie miłości odgrywają tendencje źródłowe zmierzające do sprzężenia dwóch organizmów różnej płci (przez co natura osiąga kontynuację gatunku) oraz tendencje wzajemne zmierzające do sprzężenia dwóch organizmów o przeciwnym dynamizmie charakteru (przez co natura osiąga wyrównanie charakteru potomstwa). Jeżeli następuje sprzężenie jakiegoś organizmu z inny organizmem o przeciwnej płci i przeciwnym dynamizmie charakteru, to obydwa ta wymagania zostają spełnione. Nie zawsze jednak występują taki zbieg okoliczności, przy czym możliwe są jedynie następujące trzy przypadki:

1. Jeżeli jakiś osobnik spotyka innego osobnika o nieodpowiedniej płci i nie odpowiednim dynamizmie, to do sprzężenia w ogóle nie dochodzi, ponieważ nie ma do niego żadnych podstaw.

2. Jeżeli jakiś osobnik spotyka innego osobnika o odpowiedniej płci ale nieodpowiednim dynamizmie, to sprzężenie może powstać tylko w razie złudzeń w ocenie dynamizmu partnera i ulegnie zerwaniu po ustaniu tych złudzeń.

3. Jeżeli jakiś osobnik spotyka innego osobnika o nieodpowiedniej płci, ale odpowiednim dynamizmie, to sprzężenie może powstać i będzie wówczas trwać aż do wygaśnięcia afektu jednej ze stron. Jak już wiemy, proces wygasania afektów jest dość długotrwały, nie mniej po jego zakończeniu każdy z partnerów ma szanse na odpowiedniejsze sprzężenie z kim innym. Jeżeli jednak trwaniu afektu towarzyszy zaspokajanie głodu seksualnego nawet w nienormalnej formie, to przyczynia się to do wzmocnienia afektu a nawet jego wygaśnięcie pozostawia skojarzenia skłaniające danego osobnika do szukania podobnego rodzaju sprzężeń następnych. Mówi się o nim wtedy, że ma skłonności homoseksualne.

Nienormalne zaspokajanie głodu seksualnego może odegrać istotną rolę tylko w stosunku do osobnika nie mającego jeszcze normalnych doświadczeń seksualnych; stąd pochodzi częstość przypadków uwiedzenia młodocianych przez doświadczonych homoseksualistów. Biorąc pod uwagę, że większość mężczyzn stanowią statycy (młodzi) i endodynamicy (starsi) a większość kobiet to egzodynamiczki (młodsze) i statyczki (starsze(, łatwo stwierdzić, że pewną rzadkością są egzodynamiczni mężczyźni i endodynamiczne kobiety, wskutek czego istnieją dość małe prawdopodobieństwa powstawania prawidłowych sprzężeń typy egzodynamik — endodynamiczka.

Krąg osób mogących mieć jakieś bliższa kontakty ze sobą jest zazwyczaj dość ograniczony, to też najczęściej zdarza się, że albo jakaś skrajna endodynamiczka albo jakiś skrajny egzodynamlk na próżno szukają się wzajemnie, często nawet nie wiedząc, że są dla siebie odpowiednimi partnerami, czemu się zresztą trudno dziwić wobec mającego statystyczne podłoże przyzwyczajenia, że to mężczyzna (endodynamik) utrzymuje kobietę (egzodynamiczkę(, która mu umila życie (a nie na odwrót, jak właśnie musiało by być, i zresztą bywa, w sprzężeniu egzodynamik — endodynamiczka). Mając trudności w znalezieniu odpowiednich dla siebie partnerów heteroseksualnych (z powodu malej ich liczebności) wymienione osobniki szukają sobie nieraz partnerów homoseksualnych o odpowiednim dynamizmie. Istotnie też obserwuje się, że uwodzącymi homoseksualistkami są kobiety władcze o męskim wyglądzie (endodynamiczki(, a uwodzonymi homoseksualistami są lalkowaci młodzieńcy o kobiecym wyglądzie (egzodynamicy). Różnica doświadczenia życiowego, a więc i wieku, między uwodzicielami i uwiedzionymi wprowadza dużą przymieszkę sympatii protekcyjnych i adoracyjnych, wskutek czego trudno się nieraz zorientować, czy jakąś parę homoseksualistów łączy afekt miłości czy przywiązania. Ponadto jednakowość płci sugeruje, że może chodzić o sympatie proste z czego homoseksualiści korzystają określając często swoje afekty wyrazem „przyjaźń” jako lepiej maskującym je przed opinią środowiska. Wydaje się, że zagadnienie homoseksualizmu zasługiwałoby na rozległe badania z charakterologicznego punktu widzenia, oparte na obszernych danych statystycznych.

Afekty występujące na miejsce innych, nie dających się zrealizować afektów, można określać jako afekty zastępcze. Wiele przemawia za tym, że homoseksualizm należy do kategorii afektów zastępczych.

Niewątpliwie afektem zastępczym jest przywiązanie osób bezdzietnych i osamotnionych do zwierząt domowych (psów, kotów). Dają oni w ten sposób ujście swoim niewyżytym sympatiom protekcyjnym. Natomiast dewocja jest afektem zastępczym dla niewyżytych sympatii adoracyjnych.

W związku z tendencjami zdobywczymi mówiliśmy o dopasowaniu sytuacji do charakteru. W tendencjach sprzymierzeńczych głównym czynnikiem sytuacji jest dynamizm sprzymierzeńców, a w tendencjach wzajemnych dynamizm jednego sprzymierzeńca wyróżnionego jako partnera afektu. W związku z tym dopasowanie sytuacji do charakteru staje się w tendencjach wzajemnych dopasowaniem charakterów obu partnerów afektu. A więc w przyjaźni dopasowanie charakterów polega na zgodności dynamizmu, w miłości na przeciwieństwie dynamizmu, a w przywiązaniu na różnicy fazy dynamizmu.

Biorąc pod uwagę, że dynamizm charakteru zawiera się w pewnym zakresie, a więc uwzględniając szerokość charakteru można mówić o dopasowaniu zupełnym charakterów, gdy charaktery partnerów efekty są odpowiednie pod względem dynamizmu, jeżeli chodzi o oś charakteru, i mają równe szerokości. Na przykład, w przyjaźni występuje dopasowanie zupełne, gdy u obu partnerów osie charakterów pokrywają się, a szerokości są równe. W miłości dopasowanie zupełne występuje, gdy — przy równych szerokościach charakterów osie charakterów przypadają na wykresie po obu stronach osi statyzmu w jednakowych od niej odległościach (rys. 39.4(

Oczywiście, mogą występować rozmaita odchylenia od dopasowania zupełnego. Omówimy je bliżej w związku z afektem miłości jako najbardziej interesującym. Aby nie sprawiać czytelnikowi trudności w ocenie wzrokowej różnych szerokości charakteru i różnych położeń osi charakteru, będziemy na wykresach dynamizmu zaznaczać nie tylko rzeczywiste pasma charakteru, lecz ponadto przerzucać pasmo jednego ze sprzężonych, charakterów na drugą stronę osi statyzmu, co ułatwi porównania. Dla zaznaczenia, że chodzi o pasmo przerzucone, przedstawiono go w postaci prostokąta nie zaczernionego, w odróżnieniu od pasm rzeczywistych przedstawionych prostokątach zaczernionymi. Dopasowanie na pewnych odcinkach szerokości charakteru będziemy nazywać kompensacją charakteru. Przypadki niewielkich odchyleń od dopasowania zupełnego będziemy określać jako dopasowanie niezupełne. Na rys. 39.5 przedstawione są przykłady dopasowania niezupełnego nie odpowiadające sobie osie przy różnych szerokościach (rys. 39-5a) nie odpowiadające sobie osie przy jednakowych szerokościach (rys. 39.5b(, odpowiadające sobie osie przy różnych szerokościach (rys. 39-5c). Przy dopasowaniu niezupełnym niewielka część pasa jednego z charakterów nie ma odpowiednika w paśmie drugiego charakteru. Będziemy ją określać jako nie skompensowany odcień charakteru. Na rys 39-5 a nie skompensowany jest odcień endodynanaiczny charakteru X, na rys. 39.5 b nie skompensowany jest odcień endodynamiczny charakteru X i odcień statyczny charakteru Y, na rys 39-5.C nie skompensowany jest odcień endodynazmiczny i odcień stateczny charakteru X. Interesujące są skutki występowania nie skompensowanych odcieni charakteru. Omówimy tę sprawę bliżej na przykładzie przedstawionym na rys 39-5 a. Reakcje osobnika X w zakresie endodynamicznego odcienia jego charakteru stanowią bodźce odbierane przez receptory osobnika Y i ulegają zarejestrowaniu w jego korelatorze w postaci odpowiednich wrażeń. Wrażenia te w odróżnieniu od pozostałych wrażeń, dzięki którym istnieje afekt między osobnikami X i Y) nie wywołują u osobnika Y atrakcji, ponieważ dla endodynamieznego odcienia charakteru X nie ma w charakterze Y odpowiednika w postaci odcienia egzodynamiczmego. A zatem omawiane bodźca nie biorą udziału w afekcie. Wobec tego jednak osobnik X, w zakresie nie skompensowanego odcienia endodynamicznego, może mieć tendencje sprzymierzeńcze do jakiegoś innego osobnika niż osobnik Y. Wskutek istnienia nie skompensowana go odcienia charteru mogą więc powstawać wspomniane już poprzednio tendencje wyrównawcze. Osobnik Y w którego charakterze nie ma odcieni nie skompensowanych, odczuwa bez reszty afekt dla osobnika X. Zazwyczaj w sytuacjach tego rodzaju osobnik nie mający tendencji wyrównawczych (w danym przykładzie osobnik Y) ma swojemu partnerowi za złe jego tendencje wyrównawcze (zarzuca chęć „zdrady” itp.). Zarzuty tego rodzaju zatruwają współżycie zupełnie nie potrzebnie. Tendencje wyrównawcze zajmują zbyt małą liczbę elementów korelacyjnych ażeby mogły się stać podstawą nowego, „konkurencyjnego” afektu. Z konieczności tendencje wyrównawcze nie wykraczają poza kategorię sympatii, przy czym niekoniecznie muszą to być sympatie kontrastowe równie dobrze mogą wchodzić w grę wszelkie inne. W praktyce przejawiają się one jako pewne upodobania jednego z partnerów, jak np. że mąż lubi się nieraz obejrzeć za kobietami nieco strojniejszymi niż jego własna żona lub pójść od czasu do czasu z kolegami do baru, albo że żona lubi prowadzić bardziej towarzyski tryb życia itp. Ponieważ dopasowanie zupełne występuje niezwykle rzadko, tendencje wyrównawcze są zjawiskiem powszechnym a zwalczanie ich jest bezskuteczne. W przykładzie na rys. 39-5 b wystąpią u osobnika X tendencje wyrównawcze o odcieniu endodynamicznym a u osobnika Y tendencje wyrównawcze o odcieniu statycznym, W tym przypadku zachodzi więc obustronność tendencji wyrównawczych, co w praktyce prowadzi do wysuwania od czasu do czasu nieszkodliwych wzajemnych pretensji. W przykładzie na rys. 39-5c wystąpią u osobnika X tendencje wyrównawcze po obu stronach pasma jego charakteru, a więc zarówno o odcieniu endodynamicznym jak i odcieniu statycznym. Ponieważ osie charakterów odpowiadają sobie, więc skutki niezupełności dopasowania przejawiają się tylko w tym, że osobnik X, mając szerszy charakter, jest bardziej wyrozumiały niż osobnik Y i dąży do nieco „pełniejszego” życia. Na rys. 39-6 są przedstawione przykłady, w których nie skompensowana część pasma charakteru jest znacznie większa od części skompensowanej, występuje tu więc niedopasowanie charakterów. W przykładzie na rys. 39.6 a skompensowany jest tylko odcień statyczny charakteru X Reszta pasma tego charakteru jest tak duża, te tendencje powstające w jej zakresie mogą stać się afektem do innych osobników niż osobnik X. Odcień skompensowany staje się przeszkodą dla tego afektu, w wyniku czego sprzężenie między osobnikami X i X rozpada się W takich więc przypadkach tendencje powstające w nie skompensowanym zakresie pasma nie są już tendencjami wyrównawczymi lecz tendencjami zmierzającymi do zerwania dotychczasowego sprzężenia. Będziemy je określać jako tendencje rozprężne. W przypadku na rys. 39-6b tendencje rozprężne występują u obu partnerów, co tym szybciej prowadzi do rozpadu ich sprzężenia. Interesujący przykład niedopasowania jest przedstawiony na rys. 39.6c. U osobnika X wystąpią tendencje rozprężne zarówno endodynamiczne jak i statyczne. Jednakże każda z części pasma, odpowiadających tym tendencjom jest zbyt mała w stosunku do całego pasma charakteru X, ażeby któreś z tendencji rozprzężnych mogło przejść w afekt. W rezultacie osobnik X dąży do zerwania sprzężenia z osobnikiem T i do zastąpienia go innym osobnikiem o takie o samej osi charakteru lecz o znacznie większej szerokości charakteru. Dążenie te jest zaskakujące ł niezrozumiałe dla osobnika Y który ze swojego punktu widzenia oceniał dopasowanie jako zupełne, ponieważ całe jego pasmo charakteru było skompensowane, a nawet odpowiadały sobie osie charakteru. Na rys. 39.7 jest przedstawiony przypadek, w którym żadna część pasm obu charakterów nie jest skompensowana. Będziemy to określać jako niedopasowanie zupełne. W takim przypadku sprzężenie nie może w ogóle powstać. W związku z zagadnieniami dopasowania może się nasunąć pytanie, w jaki sposób dochodzi do sprzężeń charakterów niedopasowanych, skoro kompensacja zachodzi tylko w mniejszej części pasma charakteru. Sprzężenia tego rodzaju są jednak możliwe wskutek złudzeń charakterologicznych, czyli błędów popełnianych przez jednego osobnika w ocenie charakteru drugiego osobnika. Złudzenia charakterologiczne powstają w następujący sposób. Przypuśćmy, że osobnik X spotyka osobnika X po raz pierwszy w życiu, a więc początkowo nie wie nic o jego charakterze (rys. 39.8). Wygląd zewnętrzny (ubranie, wzrost, wydatniejsze rysy twarzy(, barwa głosu itp. są dla osobnika X pierwszymi bodźcami informującymi go o osobniku X. Przypuśćmy, że bodźce te oraz następne poglądy wygłaszane przez osobnika X, jego zachowanie się w różnych sytuacjach itp. odpowiadają odcieniom charakteru osobnika X, co wzbudza jego sympatię dla typu charakteru, jaki (według oceny osobnika X) reprezentuje osobnik X (rys. 39-8b; dla ułatwienia porównywania pasm charakteru przerzucono pasmo charakteru X na drugą stronę osi statyzmu). Osobnik X zauważa, że na bodźce pochodząc od niego osobnik X reaguje w sposób wzmożony, co z kolei przyczynia się do wzmożenia jego własnych reakcji powstaje sprzężenie, w którym sympatię osobnika X przechodzi w afekt dla osobnika X. Dopasowanie jest niezupełne, osobnik X ma niewielkie tendencje wyrównawcze (rys. 39-8). Osobnik X zaczyna otrzymywać od osobnika X nie tylko bodźce przypadające w skompensowanej część pasma swojego charakteru lecz także poza tym pasmem. Dokładniejsze rozpoznawanie charakteru X przez osobnika X wskazuje więc, że w danym sprzężeniu występują tendencje wyrównawcze po obu stronach: statyczne u osobnika X, egzodynamiczne u osobnika X. Dopasowanie jest niezupełne, sprzężenie trwa nadal, osobnik X pozostaje w afekcie (rys.39-8d). Z upływem czasu osobnik X, obok bodźców dotychczasowych, odbiera jeszcze niektóre inne bodźce od osobnika X, wreszcie jednak różnorodność ich wyczerpuje się — wszystkie następne bodźce zawierają się w określonym paśmie: osobnikowi X ujawnił się pełny charakter osobnika X. Okazuje się przy tym, ze kompensacja występuje prawie w całym paśmie charakteru X, a tylko w małej części pasma charakteru X, jest więc stan niedopasowania (rys. 39-8e) tendencje osobnika X są afektem, natomiast tendencje osobnika X nie wyszły poza sympatię. Wobec niedopasowania powstaną u osobnika tendencje rozprzężne, które doprowadzą do zerwania sprzężenia. Opisany przebieg wskazuje, że złudzenia charakterologiczne powstają wtedy, gdy rozpoznawanie charakteru jednego osobnika, przez drugiego rozpoczyna się od odpowiadających sobie części pasma charakteru. Gdyby w zachowaniu osobnika X ujawniły się najpierw egzodynamiczne odcienie jego charakteru, to nie wywołałyby one wzmożonych reakcji u osobnika X, wobec czego nie doszło by do sprzężenia. Ponieważ na podstawie fragmentarycznych bodźców nie można ocenić, do jakiej części pasma cudzego charakteru bodźce te się odnoszą, więc należy zapobiegać powstawaniu silnych atrakcji przed nagromadzeniem znacznej liczby wrażeń umożliwiających dokładniejsze rozpoznanie charakteru, tragiczne w złudzeniach charakterologicznych jest to, że strona zakochana opiera się zrozumieniu swojej pomyłki. Dokonawszy oceny (błędnej) charakteru obiektu swojego afektu uważa wszystko, co tej oceny nie potwierdza, za zakłócenia dające się usunąć. Na przykład, gdy strona niekochająca obraca się w towarzystwie innych osób (do czego skłaniają ją znaczna nie skompensowana część pasma własnego charakteru(, strona zakochana jest przeświadczona, że zaniedbywanie jej jest spowodowane szkodliwym wpływem tych osób, i stara się te osoby zwalczać. Typowe też dla tych przypadków jest wymuszanie objawów miłości (będące przejawem tendencji zdobywczych(, co w końcu sprawia, że u partnera nie tylko nie powstaje afekt, lecz zanika nawet sympatia. W ten sposób afekt niby — odwzajemniony strony zakochanej przejdzie w afekt nieodwzajemniony. Proces rozwiewania się złudzeń charakterologicznych i zanikania opartego na nich afektu wzbudza silne repulsje, jest więc ciężkim przeżyciem, ale przeciwdziałanie mu jest sprawą beznadziejną. Im wcześniej strona zakochana z tym się pogodzi, tym lepiej dla niej. Wszyscy zakochani powinni zrozumieć, że nie kochają swojego obiektu miłości lecz swoje o nim wyobrażenie, i nie mieć pretensji, gdy rzeczywistość temu wyobrażeniu nie odpowiada. Przedmiotem powyższych rozważań były złudzenia charakterologiczne polegające na tym, że pozorne dopasowanie okazało się niedopasowaniem. Możliwe też są przypadki odwrotne, a mianowicie, że pozorne niedopasowanie okazuje się dopasowaniem (niezupełnym). Dzieje się tak wtedy, gdy pasma obu charakterów odpowiadają sobie w znanej części z wyjątkiem pewnego odcienia charakteru, przy czym tak się złożyło, że początkowe bodźce odnosiły się do tego właśnie odcienia. Rozwiewanie się takich złudzeń przebiega bez wstrząsów, jako że jest zmianą atrakcyjną. O ludziach będących obiektem złudzeń charakterologicznych tego rodzaju mówi się potocznie, że „zyskują przy bliższym poznaniu”.

Ewolucja tendencji

Rozpatrując wszystkie tendencje, omówione w poprzednich rozdziałach, łatwo stwierdzić, że wykazują one pewne ogólne prawidłowości. Jedną z takich prawidłowości jest zależność tendencji od poziomu. Najniższego poziomu wymagają tendencje źródłowe jak już wspominaliśmy, mogą one istnieć nawet przy poziomie aktualnym równym zeru, wynikają bowiem tylko z istnienia homeostatu. Do rozeznania się w otoczeniu służą tendencja pozorne, przy czym organizm osiąga ten cel tym skuteczniej, im wyższy ma poziom aktualny, ale tendencje poznawcze mogą powstawać nawet przy niskim poziomie, gdyż sama z kolei przyczyniają się do podnoszenia poziomu. Jeżeli więc organizm rozpoczyna życie od pewnego poziomu pierwotnego wyższego od zera, to jest to pewnym ułatwieniem dla rozwijania się tendencji poznawczych, ale nie stanowi warunku koniecznego. Homeostat i korelator z jego elementami korelacyjnymi (poziomem potencjalnym) zapewniają wzrastanie poziomu aktualnego, poczynając nawet od stanu, gdy poziom aktualny jest równy zeru. Do przejawiania tendencji zdobywczych w celu zwiększania mocy socjologicznej potrzebny jest wyższy poziom niż do samego tylko rozeznania otoczenia. Dalszy wzrost poziomu jest potrzebny do przejawiania tendencji sprzymierzeńczych umożliwiających znajdowanie sprzymierzeńców w otoczeniu. I wreszcie najwyższy poziom jest potrzebny do przejawiania tendencji wzajemnych zmierzających do wyróżnienia najbardziej pożądanych sprzymierzeńców. Z punktu widzenia rodzaju obiektów poszczególnych tendencji można stwierdzić, że dla tendencji źródłowych, obiektem jest otoczenie bez żadnych rozróżnień, dla tendencji poznawczych obiektem jest otoczenie z ogólnymi rozróżnieniami, dla tendencji zdobywczych obiektem są kontrahenci w walce o moc socjologiczną, dla tendencji sprzymierzeńczych obiektem są sprzymierzeńcy, a dla tendencji wzajemnych obiektem są wybrańcy spośród sprzymierzeńców.

Zależność tendencji od poziomu aktualnego sprawia, że organizmy o wysokim poziomie potencjalnym w miarę wzrastania ich poziomu aktualnego nabywają zdolności do przejawiania coraz wyższych tendencji. Dlatego też u noworodków występują tylko tendencje źródłowe, u małych dzieci pojawiają się tendencje poznawcze, a następnie z wiekiem pojawiają się tendencje zdobywcze, tendencje sprzymierzeńcze i wreszcie tendencje wzajemne.

Między poszczególnymi tendencjami nie ma przeskoków i jest to jeden ciąg tendencji stanowiący po prostu jedną tendencję zachowania się organizmu w której tendencje będą się zmieniać z czasem, przeważają jedne nad drugimi itp.

Organizmy o niskim poziomie potencjalnym nie mogą osiągnąć wysokiego poziomu aktualnego, są więc ograniczone do najniższych tendencji. Tak na przykład, rośliny przejawiają głównie tendencje źródłowe oraz w pewnym stopniu tendencje poznawcze i tendencje zdobywcze. U zwierząt występują wyraźnie tendencje tych trzech rodzajów, a u zwierząt wyższych ponadto tendencje sprzymierzeńcze. Wysoki poziom organizmu ludzkiego zapewnia ludziom także zdolność do tendencji wzajemnych.

Podobna prawidłowość występuje również w odniesieniu do dynamizmu charakterów, jakie organizm spotyka w swoim otoczeniu. W tendencjach źródłowych dynamizm innych organizmów nie wchodzi w grę ponieważ w tych tendencjach otoczenie nie odgrywa roli. W tendencjach poznawczych dynamizm organizmów otaczających wymaga rozeznania jedynie w zakresie ogólnej orientacji w otoczeniu. W tendencjach zdobywczych rozeznanie dynamizmu musi być dokładniejsze z punktu widzenia możliwości zwiększania mocy socjologicznej i dotyczy każdego otaczającego organizmu mogącego być konkurentem w walce o moc socjologiczną. W tendencjach sprzymierzeńczych organizm musi wyraźnie odróżniać dynamizm grupy sprzymierzeńców, a w tendencjach wzajemnych nawet odcienie dynamizmu wybrańców.

Ponieważ każda tendencja szczególniejsza wynika z poprzedniej ogólniejszej tendencji, więc stąd wynika, że każdej tendencji muszą towarzyszyć wszystkie ogólniejsze tendencje na przykład, tendencjom poznawczym muszą towarzyszyć tendencje źródłowe, tendencjom zdobywczym muszą towarzyszyć tendencje źródłowe i tendencje poznawcze tendencjom sprzymierzeńczym muszą towarzyszyć tendencje źródłowe, tendencje poznawcze, tendencje zdobywcze, itd. Każda poprzednia tendencja jest potrzebna do wytworzenia następnej tendencji szczególniejszej, ale ją niekoniecznie wywołuje, do tego bowiem potrzebny jest odpowiednio wysoki poziom aktualny, a ponadto organizm musiałby mieć interes w przejawianiu następnej tendencji szczególniejszej. Na potwierdzenie tych prawidłowości można by przytoczyć bardzo wiele przykładów. Gdzie występuje miłość (tendencje wzajemne) tam musi występować popęd seksualny (tendencje źródłowe(, ale występowanie popędu seksualnego nie przesądza, że występuje miłość, zakochani odczuwają potrzebę określonych nastrojów (tendencje poznawcze(, jak np. muzyka, taniec, turystyka itp. ale nastroje same przez się nie przesądzają istnienia uczuć miłosnych. Odczuwają też oni potrzebę przejawiania sympatii (tendencje sprzymierzeńcze) i dlatego tak chętnie chodzą do kina, teatru itp. gdzie mogą wyróżniać typy bohaterów i bohaterek nadających się na sprzymierzeńców. Nastroje (tendencje poznawcze) pobudzają apetyt (tendencje źródłowe) i dlatego w lokalach gastronomicznych odbywają się produkcje muzyczne, bywalcy koncertów symfonicznych przynoszą ze sobą słodycze, spotkania towarzyskie są z reguły połączone z atrakcjami kulinarnymi itd. Sympatia (tendencje sprzymierzeńcze) do pewnych osób towarzyszy zainteresowania ich strojem (tendencje poznawcza(, ale sam strój nie przesądza jaszcze istnienia sympatii.

Z okoliczności, że podstawą tendencji szczególniejszych są tendencje ogólniejsze, wynikają znane powszechnie objawy dbałości o występowanie tendencji ogólniejszych, aby utrzymać tendencje szczególniejsze bądź nie przeszkadzać ich powstawaniu. A więc na przykład, orkiestry wojskowe grają dziarskie marsze armii wyruszającej na front, rewolucjoniści śpiewają pieśni rewolucyjne, dziewczęta wybierające się na spotkanie ze swoimi chłopcami spędzają wiele czasu przed lustrem, matki córek na wydaniu karmią przysmakami kandydatów do małżeństwa („przez żołądek do serca”(, klienci biur matrymonialnych żądają fotografii proponowanych im kandydatek, itp.

Mówiąc obrazowo, tendencje są jak wielopiętrowy budynek: każde piętro może istnieć tylko wtedy, gdy pod nim znajdują się wszystkie niższe piętra, i jest niezbędne do tego, żeby mogły powstać wyższe piętra.

W kolejności odwrotnej do narastania tendencji odbywa się zanikanie tendencji. Na przykład, gdy kobieta oświadcza mężczyźnie że ma dla niego „siostrzane uczucia”, to oznacza to zejście z tendencji wzajemnych na tendencje sprzymierzeńcze (sympatie), gdy interesują ją tylko pieniądze mężczyzny, to jest to zejściem na tendencje zdobywcze, a gdy chodzi jej już tylko o to, żeby mieć z kim porozmawiać i nie czuć osamotnienia, to sprawa sprowadza się do tendencji poznawczych (nastroje).

Współzależność tendencji sprawia, że przejawianie tendencji szczególniejszych z pominięciom tendencji ogólniejszych budzi repulsje u osób z otoczenia. Dlatego to w tylu krajach rozmowy z nieznajomymi zaczynają się od upewnienia o zdrowiu (tendencje źródłowe) interlokutora: „jak się pan miewa”, co wskutek tego zaczęło odgrywać rolę powitania, i nie wykraczają poza najprostsze nastroje (tendencje poznawcze) „jak się pani bawiła” „było bardzo miło” oraz tylokrotnie choć niesłusznie wyśmiewane rozmowy o pogodzie, bądź wymianę ogólnikowych poglądów na temat sztuki. Dyskusje polityczne wchodzą już w zakres tendencji zdobywczych. Zwierzania z własnej sytuacji życiowej, zasięganie rady itp. należą do tendencji sprzymierzeńczych, a zwierzania intymne do tendencji wzajemnych. Nie lubimy, gdy nieznajome lub mało znane osoby zwracają się do nas o pożyczkę, gdyż jest to odwoływaniem się od razu do tendencji sprzymierzeńczych z pominięciem tendencji ogólniejszych. Umiejętne swatanie polega na stworzeniu okazji do kolejnego narastania tendencji coraz szczególniejszych. Rozważania nad tendencjami-pozwalają stwierdzić, że między tzw. uczuciami pozytywnymi i negatywnymi jak np. „sympatia” i „antypatia”, „miłość” i „nienawiść” nie ma symetrycznej przeciwstawności. Symetria takich uczuć występowałaby, gdyby organizm, według kryteriów poszczególnych tendencji, wyszukiwał sobie zarówno najlepszych sprzymierzeńców jak i największych wrogów, a tak przecież nie jest: organizm szuka sobie sprzymierzeńców, a z pośród nich wybrańców, natomiast wrogów unika lub zwalcza. Pretensje do wrogów pochodzą stąd, ze przeszkadzają oni zwiększać moc socjologiczną, toteż zwalczanie wrogów jest przejawem tendencji zdobywczych, bez względu na natężenia wrogości. Organizm nie ma interesu w wyszukiwaniu „większych wrogów”, a wśród nich „największych wrogów”. Natężenie wrogości zależy od postępowania samych wrogów tj. od stopnia, w jakim przeszkadzają oni zwiększać moc socjologiczną, a ściślej zaś mówiąc, od wyobrażeń organizmu o szkodliwości ich postępowania. Dlatego „antypatia”, „nienawiść” itp. są przejawami tendencji zdobywczych (ambicji), podczas gdy „sympatie” są przejawem tendencji sprzymierzeńczych a „miłość” i „przyjaźń” przejawami tendencji wzajemnych. Jak widać, powszechne przekonanie i że nienawiść jest „uczuciem niskim” ma swoje uzasadnienie. Przejawy szczególnego zadowolenia jak śmiech, humor itp. Wymagają wyższego poziomu niż przejawy niezadowolenia! nic więc dziwnego, że zwierzęta się nie śmieją. Pies ma wyższy poziom niż kot, co łatwo stwierdzić na podstawie zdolności psów do uczenia się; w parze z tym idą też większa zdolności psów do wyrażania zadowolenia.

Przypadki gdy ludzie toczą ze sobą bezwzględną walkę o byt piętnuje się takimi określeniami jak „dżungla, prawo dżungli” itp. a więc aluzjami do walki o byt między dzikimi zwierzętami.

Można to objaśnić okolicznością, że na ogół poziom zwierząt wystarcza co najwyżej do przejawiania tendencji zdobywczych, natomiast do przejawiania tendencji sprzymierzeńczych a tym bardziej tendencji wzajemnych jest potrzebny tak wysoki poziom jakim cechuje się organizm ludzki, tym się tez objaśnia zainteresowanie człowieka dla najmniejszych nawet przejawów tendencji sprzymierzeńczych między jednymi zwierzętami a drugimi bądź między zwierzętami a ludźmi, chociażby to były fikcje literackie jak np. w „Księgach dżungli” Kiplinga.

Humanitaryzm można by określić jako potrzebę tendencji sprzymierzeńczych między wszystkimi ludźmi jako istotami o poziomie umożliwiającym powstawanie tendencji sprzymierzeńczych , wraz z tymi spośród wyższych zwierząt, których poziom uzasadniałby przypuszczenia o zdolności tych zwierząt do przejawiania tendencji sprzymierzeńczych, W stosunku do niższych zwierząt i roślin człowiek uważa się za zwolnionego od wymagań humanitaryzmu wątpiąc w ich zdolności do przejadania tendencji sprzymierzeńczych. Z omawianymi tu sprawami wiąże się też pojęcie moralności: Dopóki zachowania się organizmu nie wychodzi poza tendencje źródłowe i tendencje poznawcze, ocena tego zachowania się z punktu widzenia moralności nie miałaby sensu i nie ma nic moralnego ani niemoralnego w tym, że ktoś jest głodny lub odczuwa popęd seksualny, albo że stara się rozeznać swoje otoczenie. Problematyka moralna pojawia się dopiero przy tendencjach zdobywczych, a mianowicie gdy znajdują się one w sprzeczności z tendencjami zdobywczymi innych organizmów, co może prowadzić do sprzężeń destrukcyjnych. Liberalność jest więc sprawą wzajemnego postępowania organizmów będących członkami pewnej społeczności. Przy tendencjach sprzymierzeńczych i tendencjach wzajemnych problematyka moralna znów nie wchodzi w grę, ponieważ tendencje te prowadzą do sprzężeń konstruktywnych. A za tam normy moralne odnoszą się wyłącznie do tendencji zdobywczych! Celem ich stosowania tych norm jest zapobieganie sprzężeniom nadmiernie destruktywnym ze względu na ich szkodliwość dla społeczności jako całości.

Jeżeli nawiązać do traktowania tendencji zdobywczych jako zwiększania innym mocy socjologicznej tylko na zasadzie korzystnej doraźnej wymiany, a więc bez udzielania kredytu zaufania, oraz do traktowania tendencji sprzymierzeńczych i tendencji wzajemnych jako zwiększania innym mocy socjologicznej z udzielaniem krótszego czy dłuższego kredytu, to moralność można określić jako wymaganie pewnego minimum kredytu nawet przy tendencjach zdobywczych. W interesie społeczności jest, żeby ten minimalny kredyt był przez wszystkich udzielany i żeby nikt nie zawiódł się na udzieleniu kredytu. Przechodzień na ulicy nie może strzelać do innych przechodniów, aby uprzedzić ich w ataku na siebie i musi on okazać zaufanie, że im z ich strony nic nie grozi, im zaś nie wolno tego zaufania zawieść. Opierając się na zaufaniu instytucja zatrudniająca kasjera powierza mu klucze od kasy i kontroluje jej stan tylko od czasu do czasu. Klient kupując cukierki nie sprawdza zawartości opakowań; Rodzice posyłając dzieci do szkoły kierują się zaufaniem. że będą one miały należytą opiekę nauczycieli, pacjent powierza się zaufanym lekarzom, na wzajemnym zaufaniu polegają ludzie zawierający małżeństwo, itp. W rozmaitych przypadkach za zawiedzenie zaufania grożą represje prawne, bywają jednak sprawy nie objęte przepisami prawa bądź trudne do wykrycia, a poza tym w wielu przypadkach ukaranie sprawcy bynajmniej nie usuwa wyrządzonej przez niego szkody. Dla wszystkich takich spraw zasady moralne określają granice nieszkodliwości z punktu widzenia interesu społecznego.

Ponieważ zasady są przestrzegane przez statyków, więc też moralność stanowi skuteczny rygor społeczny o tyle, o ile ma poparcia przeważającej większości statyków, przeciw określonym zasadom moralnym mogą występować ci statycy, którzy uznają inne zasady, oraz egzodynamicy i endodynamicy jako ludzie o charakterach nie uznających żadnych zasad. Wskutek tego występuje trwały konflikt między skrajnymi dynamikami a resztą społeczeństwa, którego wynikiem jest kompromis polegający na tym, że statyczna część społeczeństwa godzi się z pewnym złagodzeniem zasad moralnych, a dynamiczna część społeczeństwa rezygnuj z postępowania naruszającego te zasady, granica takiego kompromisu zależy od ilościowego rozkładu dynamizmu członków społeczeństwa (por. rys. 27-1 i 2? .-2). W społeczeństwach o dużej przewadze statyków zasady moralności są ostrzejsze, tj. zawierają się w węższym przedziale dynamizmu, niż w społeczeństwach o małej przewadze statyków, z tego powodu inna uczciwość panują np. u Cyganów niż u Szwedów. A zatem można określić moralność jako szerokość charakteru społeczności. Oczywiście, różne społeczności mogą mieć różne moralności; Inna moralność obowiązuj np. wśród uczniów a inna wśród ich nauczycieli (np. moralność nauczycielska zakazuje uczniom kłamać a moralność uczniowska zakazuje im wydać winowajcę spośród kolegów). Inna moralność obowiązuje w kabarecie a inna w klasztorze, itp. Istnieje też moralność społeczności zawodowych (np. lekarzy(, moralność narodowa (szerokość charakteru narodowego) i moralność ogólna ludzi.

Występowanie przeciw zasadom moralnym przyczynia skrajnym dynamikom wiele przykrości za strony statycznej większości społeczeństwa, to też wygodniej im jest postępować przynajmniej na pozór w zgodzie z moralnością czyli uprawiać ‘hipokryzję”.

Brak zrozumienia dla charakterologicznej natury wszelkiej moralności prowadzi niekiedy do poważnych błędów w polityce socjalnej, jak to się np. dzieje w zwalczaniu prostytucji. Społecznicy zajmujący się tym zagadnieniem wyobrażają sobie, że środkiem do resocjalizacji prostytutek jest zapewnienie im spokojnej, regularnej, pracy. Tymczasem rozwiązanie problemu zależy od dynamizmu charakteru. Tylko prostytutki uprawiają swój proceder z braku środków utrzymania, a więc statyczki można „nawrócić” dając im zatrudnienie. Są jednak równie wykolejone endodynamiczki, które uprawiają prostytucję szukając w niej drogi do kariery, oraz wykolejone egzodynamiczki, które prostytucja pociąga ze względu na awanturniczy tryb życia. Jednym i drugim normalna, cicha praca nie stwarza sytuacji dopasowanej do ich charakterów, to też w odniesieniu do nich takie rozwiązanie chybia celu. Endodynamiczkom trzeba zapewnić zajęcie, w którym mogłyby rządzić, a egzodynamiczkom zajęcie bardzo urozmaicone, np. w jakiejś dziedzinie sztuki.

Bernard Shaw powiedział ironicznie, że do zasad moralności nie stosują się najwyższe i najniższe warstwy społeczeństwa. To twierdzenie jest słuszne o tyle, że skrajni endodynamicy dążąc bez skrupułów do kariery przeważnie osiągają cel i zajmują miejsce w górnej warstwie społeczeństwa, natomiast skrajni egzodynamicy w dążeniu do awanturniczego życia przeważnie wykolejają się spadając do warstwy włóczęgów i lumpów. Nie przeszkadza to jednak, że w najwyższych i najniższych warstwach społeczeństwa znajdują się również statycy przestrzegający zasad moralności, jak również że w średnich warstwach społeczeństwa są skrajni endodynamicy i egzodynamicy, którzy tych zasad nie uznają.

Zakres moralności nie zawsze pokrywa się z zakresem prawa. Gdy zakres moralności jest szerszy — społeczeństwo odczuwa pewne przepisy prawa jako ucisk. Gdy zakres moralności jest węższy, społeczeństwo uważa prawo za zbyt tolerancyjne i narzeka na anarchię.

Po obu wojnach światowych zauważono w różnych krajach objawy rozwydrzenia młodzieży określanej u nas nazwą „bikiniarzy” (nazwa „bikiniarz” ma swoje odpowiedniki w innych krajach, jak np. „teddy boy” w Anglii, „beatnik” w USA, „Halbstarke” w Niemczech). Początkowo sądzono, że zjawisko to jest wynikiem demoralizacji wojennej, ale przeciw temu przemawiał fakt, że wystąpiło ono dopiero w parę lat po wojnie i to również w krajach, które nie brały udziału w wojnie, jak np. Szwecja. Jego istotną przyczyną jest to, że we wszystkich krajach, również w neutralnych wojna spowodowała zaostrzenie rygorów (braki materiałowe, mobilizacja psychiczna społeczeństwa do obrony w czasie zagrożenia itp. czyli zwężenie moralności społecznej w kierunku czystego statyzmu. Dzieci mające w czasie wojny 8 — 10 lat odczuły to jako przykre ograniczenie ich egzodynamizmów nie rozumiejąc jednak jego przyczyn, toteż mając 15 — 17 lat a więc w kilka lat po wojnie, zareagowały nasilonym akcentowaniem egzodynamizmu, atakując ład społeczny na pokaz bez widocznej przyczyny.

O ile zasady moralności nie wywołują żadnych rozterek u statyków (gdyż uznają oni zasady) ani u endodynamików i egzodynamików (gdyż nie uznają oni zasad(, to u endostatyków i egzostatyków sprawa nie jest tak oczywista. W zależności od zakresy moralności obowiązującej w danej społeczności mogą oni przeżywać rozterki między dynamizmem i statyzmem swojego charakteru i w rozterkach takiego rodzaju statyzm stanowi czynnik zwany potocznie „sumieniem”.

Zakończenie

Nowe idee cybernetyki czy choćby ujęcia starych idei, znajdują silny oddźwięk u ogółu intelektualistów, o czym świadczy żywiołowy rozwój i rozpowszechnianie się cybernetyki. Trzeba jednak stwierdzić, że zdarzają się również przypadki niechęci do cybernetyki ze strony niektórych przedstawicieli dziedzin specjalnych. Sądzą oni, ze ogólne traktowanie zjawiska tak charakterystyczne dla cybernetyki nie może dać nic nowego specjalistom zajmującym się szczegółowo zjawiskami z ich specjalności; W związku z tym słyszy się nieraz argument, że znane już zjawiska cybernetycy ponazywali tylko innymi nazwami! na przykład: zdaniem niektórych fizjologów cybernetycy nazwali „sprzężeniem zwrotnym” to. co w fizjologii jest od dawna znane pod nazwą „reaferencji”! Takie postawienie sprawy jest nieporozumieniem w terminologii cybernetycznej nie chodzi inne nazwy zjawisk lecz o wskazanie ogólności zjawisk! Nazywając reaferencję „sprzężeniem zwrotnym” cybernetyka wskazuje, że chodzi o zjawisko występujące nie tylko w fizjologii lecz we wszelkich procesach sterowniczych i wobec tego podlegające pewnym ogólnym prawom, dzięki czemu zdobycze naukowe jednej specjalności można wykorzystywać w innych specjalnościach.

Bardzo możliwe, że i w stosunku do przedstawionej tu teorii będzie wysuwana argumentacja, że np. „tendencje” są znane w psychologii jako „uczucia”, „poziom” jako „inteligencja” itp. Moglibyśmy na to opowiedzieć, że w nazwie „tendencji” tkwi wskazanie na interes organizmów (a nawet wszelkich struktur samodzielnych) a w nazwie „poziom” wskazanie na ilościowe ujmowanie właściwości mogących występować nawet w automatach. Podobnie nazwa „korelacja” może dotyczyć zarówno mózgu ludzkiego jak i najprostszego regulatora technicznego.

Niemniej, gdyby sprawa sprowadzała się tylko do uogólnień znanych skądinąd pojęć, to może nie warto byłoby wprowadzać tylu nowych nazw, jakie czytelnik spotkał w niniejszej książce, a może nawet w ogolę napisać tej książki.

W istocie jednak chodzi o znacznie więcej. Celem naszym było pokazanie, że wśród wielkiej różnorodności przejawów charakteru można wyodrębnić czynniki główne, że te przejawy są wynikiem zjawisk prostych i dających się co do zasady odtwarzać środkami technicznymi, że charakter można ujmować za pomocą parametrów traktowanych jako wielkości fizyczne, a więc ze znaczną ścisłością, że charakter ulega zmianom prawidłowym i dającym się przewidywać, że zachowanie się w danych warunkach jest jednoznacznie umotywowane i zdeterminowane stanem struktury, i wreszcie że możliwa jest obiektywna ocena charakteru bez zamącenia tej oceny względami moralistycznymi.

Jest dość prawdopodobne, że określanie charakteru kilkoma zaledwie parametrami wyda się komuś niedokładne, nie ujmujące wszystkich przejawów charakteru. Byłby to pogląd niewątpliwie słuszny. Jednakże trzeba mieć zawsze na uwadze, że nauka nie określa i nigdy nie zdoła określić wszystkiego: nauka tylko zmniejsza niedokładność naszego poznawania rzeczywistości. Nie oznacza to jednak wcale bezradności nauki, jak skłonni są mawiać ludzie szukający wypełnienia braków wiedzy w religijnym objawieniu. Dokładność, z jaką nauka potrafi już obecnie określać rzeczywistość, jest często aż nadto wystarczająca dla wielu naszych potrzeb. Określając dokładniej profil koła wagonowego łatwo jest stwierdzić, ze jest on krzywą obfitującą w nieregularne wklęsłości i wypukłości, a przecież inżynier projektujący koła wagonowe traktuje ich profil jako idealnie regularny okrąg koła geometrycznego, bo okazuje się to w zupełności wystarczające do tego, żebyśmy mogli jeździć koleją. Dzieje się tak dzięki stwierdzeniu, ze kołowość koła wagonowego jest parametrem głównym czyli o wiele ważniejszym dla potrzeb praktycznych niż odchylenia od idealnej kołowości. Podobnie przypisujemy naszej planecie kształt kulisty i jest to określanie niedokładne ale do wielu celów zupełnie wystarczające, w rasie potrzeby większej dokładności mówimy, że Ziemia jest elipsoidom. Gdy i to nie wystarcza, wówczas bierzemy pod uwagę, że Ziemia jest elipsoidem spłaszczonym, zwiększając coraz bardziej dokładność określania kształtu ziemi moglibyśmy dojść do tak dokładnego opisu, ze uwzględniałby on nawet poszczególne ziarnka piasku na plaży w Nicei. Nie dążymy do tego jednak, ponieważ wymagałoby to ogromnego trudu, który w wyniku dałby nam opis ziemi potwornie skomplikowany bez żadnych praktycznych korzyści. Wadą prostoty jest zubożenie informacji, zaletą zaś ze prostota jest wygodna. Dążąc do prostoty musimy ograniczyć ilość informacji, rezygnując z informacji najmniej użytecznych. Z dwóch następujących informacji: „Ziemia jest kulista” oraz na płazy nicejskiej jest nieparzysta ilość ziaren piasku, zrezygnujemy raczej z drugiej informacji pomimo jej dokładności, a zadowolimy się pierwszą, gdyż- jakkolwiek niezbyt dokładna — jest ona o wiele bardziej istotna dla opisu Ziemi, a więc bardziej użyteczna.

Podobną rolę odgrywa opisywanie charakteru za pomocą jego głównych parametrów. Być może, okaże się dostatecznie użyteczne wyodrębnienie innych jeszcze, bardziej szczegółowych parametrów, ale idąc po tej drodze doszlibyśmy wcześniej czy później do stanu w którym doszukiwanie się jeszcze drobniejszych szczegółów stałoby się praktycznie nie opłacalne. We wszystkich dziedzinach nauk, wolno i trzeba wprowadzać uproszczenia, pod warunkiem, że odróżnia się przy tym sprawy istotne od mniej istotnych.

Pragnęlibyśmy też zapobiec następującemu nieporozumieniu: Użyteczność przedstawionej teorii widzimy w tym, że czytelnik ma jej podstawie będzie mógł lepiej zrozumieć siebie samego, otaczających go ludzi, a przez to udoskonalić swoje postępowanie. Któryś z czytelników mógłby na to odpowiedzieć, ze stanowiąc- zgodnie z tą teorią — strukturę zdeterminowaną nie będzie mógł inaczej postępować, niż to wyniknie z wymagań determinizmu. Ten najzupełniej słuszny pogląd nie stoi jednak w żadnej sprzeczności ze sformułowanym powyżej celem. Sam fakt przeczytania tej książki wprowadził zmiany w korelatorze czytelnika sprawiając, że czytelnik będzie wprawdzie nadał zdeterminowany ale przez zmienione już czynniki. I nie oznacza to bynajmniej, że czytelnik uzna za słuszne wszystko, co tu przeczytał. Zależy to m.in. od poprzedniego stanu jego korelatora i działania jego homeostatu. Pewną rolę odegra w tym także sprawdzalność tej teorii w praktyce, toteż sądząc na podstawie doświadczeń osób, które miały sposobność zapoznać się z nią przed ukazaniem się wydania książkowego, pozwalamy sobie prorokować, że czytelnik nie zdoła się już uwolnić od chęci oceniania rozmaitych osób ze swego otoczenia przynajmniej pod względem dynamizmu ich charakteru.

Być może, znajdą się. też czytelnicy, którym nasze ujęcie człowieka wyda się zimne i „bezduszne” wskutek traktowania go na jednej płaszczyźnie, ze zwierzętami, roślinami i maszynami, nawet w zakresie, który człowiek przywykł przypisywać tylko sobie, a mianowicie w zakresie tzw., potocznie zwanego „życia duchowego”. Jeżeli jednak ci czytelnicy zastanowią się głębiej na tym, co tu napisaliśmy, to nie będą się mogli oprzeć wzruszeniu na myśl, jak wiele może struktura dysponująca mocą wynoszącą zaledwie około setki kilokalorii na godzinę i sterująca się za pomocą kilkunastu miliardów elementów korelacyjnych rozmieszczonych w organie ważącym niewiele ponad kilogram, struktura zwana człowiekiem. I zamiast zajmować się metafizycznymi mirażami „życia pozagrobowego” okażą więcej dbałości o swoje i cudze życie rzeczywiste.

Na zakończenie pragniemy wyrazić życzenie, żeby praca niniejsza choć w małej części przyczyniła się do spełnienia się wypowiedzianych krótko przed śmiercią słów Franklina D. Roosevelta: dzisiaj, by cywilizacja przeżyła, musimy wszyscy studiować wiedzę o wzajemnych stosunkach ludzkich, o zdolności ludów do współżycia i współdziałania w nowym świecie.

Na tym kończy się maszynopis odnaleziony przez Zbyszka Zaniewskiego.
Zeskanował i odcyfrował: Maciej Węgrzyn
Poprawił: Krzysztof Kawalec
Źródło: https://socjocybernetyka.wordpress.com/2012/09/05/marian-mazur-zachowanie/

Człowiek sterujący i sterowany

http://www.cyber-radio.pl/test-dynamizmu/pytania.php

Kilka fragmentów ze skrótu książki „Tajniki Sterowania Ludźmi” – Józefa Kosseckiego sporządzonych przez Anonimus

 

CZŁOWIEK STERUJĄCY I STEROWANY
Dążenia ludzkie, które odgrywają tak wielką rolę zarówno w życiu jednostek, jak i całych społeczeństw, można interpretować jako sterowanie przez ludzi zarówno sobą, jak i swoim otoczeniem, przy czym przez sterowanie rozumiemy tutaj wywieranie pożądanego wpływu na określone zjawiska.
Sterowanie postępowaniem ludzi, jeżeli ma być skuteczne, musi liczyć się z ich dążeniami i interesami, w przeciwnym bowiem razie można łatwo odnieść skutek wprost przeciwny od zamierzonego.
Dyscypliną naukową, która zajmuje się badaniem procesów sterowania jest cybernetyka, zaś badaniem tych szczególnych procesów sterowania, które zachodzą w społeczeństwie, zajmuje się cybernetyka społeczna.
W początkowych etapach swego rozwoju cybernetyka rozwijała się głównie dzięki swym zastosowaniom w technice, a wiodącą jej gałęzią była cybernetyka techniczna, zajmująca się badaniem procesów sterowania odbywających się w maszynach. Pierwsze próby zastosowań metod cybernetyki do badania procesów sterowania społecznego bazowały głównie na dorobku cybernetyki technicznej. Rezultaty tych prób były raczej niewielkie; trudno się temu dziwić, człowiek jest jakościowo innym układem cybernetycznym niż wszelkiego rodzaju maszyny, nawet te nowoczesne, automatycznie sterowane.
Bardzo istotny krok na drodze badania procesów sterowania, odbywających się w społeczeństwie, stanowiło opracowanie przez polskiego cybernetyka Mariana Mazura teorii układów samodzielnych, zwanych też systemami autonomicznymi, którą opublikował w swej książce „Cybernetyczna teoria układów samodzielnych” (1966 rok), a następnie rozwinął w pracy „Cybernetyka i charakter”, wydanej w dziesięć lat później.
Układ samodzielny, zgodnie z określeniem M. Mazura, jest to taki układ, który ma zdolność do sterowania się i może przeciwdziałać utracie tej swojej zdolności; albo inaczej mówiąc, jest swoim własnym organizatorem i steruje się we własnym interesie. Konkretnym przypadkiem układu samodzielnego jest człowiek, a także społeczeństwo. W związku z tym teoria układów samodzielnych dostarczyła skutecznych narzędzi do procesów sterowania postępowaniem ludzi.
Rozpowszechnione jest przekonanie, że „człowiek to istota nie zbadana”, a w związku z tym bardzo trudno jest przewidywać jego zachowanie. Ale z drugiej strony, co najmniej od czasów Karola Marksa wiadomo, że działaniami ludźmi w społeczeństwie rządzą określone prawa.  Ludzie, jeżeli  chcą egzystować w społeczeństwie, muszą w swym postępowaniu liczyć się nie tylko z prawami fizyki czy biologii, ale również z prawami rozwoju społecznego, a w związku z tym ich postępowanie nie może być całkowicie dowolne.
Z kolei jeżeli ludzie mają zachować swoją samodzielność (czyli zdolność do sterowania się we własnym interesie), wówczas ich działania muszą być podporządkowane prawom cybernetyki, a w szczególności prawom, które rządzą funkcjonowaniem układów samodzielnych.
Teorie układów samodzielnych, samodzielnych także pewne elementy cybernetyki społecznej, zastosujemy teraz do analizy procesów sterowania postępowaniem ludzi i zachowań ludzkich, które występują w trakcie tych procesów.
Powstanie reakcji (działania) układu samodzielnego jest zawsze wynikiem dwóch procesów:
1)  procesu energetycznego, który polega na doprowadzeniu do układu odpowiedniej ilości materiałów i energii…
2)  procesu informacyjnego, który polega na spowodowaniu określonej reakcji…

Doprowadzenie do zgodności miedzy parametrami sterowniczymi człowieka a sytuacją, w której się znajduje , jest możliwe w dwóch przypadkach:
1)  gdy człowiek dostosuje się do sytuacji,
2)  gdy sytuacja zostanie dostosowana do człowieka.

Parametry sterownicze człowieka możemy podzielić na:
a)  elastyczne, tj. dające się zmieniać pod wpływem oddziaływań otoczenia – np. znajomość języka, która pozwala na wydawanie poleceń w tym języku;
b)  sztywne, tj. niezależne od otoczenia, nie dające się zmieniać pod wpływem oddziaływania otoczenia (z wyjątkiem oddziaływań niszczących) – np. zdolności matematyczne, które umożliwiają sprawne przetwarzanie  dużych ilości informacji z zakresu matematyki. Zespół sztywnych właściwości sterowniczych nazwał M. Mazur  charakterem układu samodzielnego; w tym właśnie znaczeniu używać będziemy dalej tego terminu.

Wszelkie wysiłki  zmierzające do przerabiania charakteru ludzi jako układów samodzielnych, skazane są na niepowodzenie , stać się one mogą tylko stratą czasu i energii dla przerabiającego i źródłem cierpień dla przerabianego. Na przykład, człowieka niemuzykalnego nie można zmusić aby stał się wirtuozem, a jeżeli zmuszamy go do intensywnej nauki gry na fortepianie, będzie to daremny trud.

Sztywność parametrów nie oznacza bynajmniej, że są one niezmienne. Można wśród nich wyróżnić i takie, które z przyczyn biologicznych zmieniają się w miarę upływu czasu (przede wszystkim wskutek starzenia się organizmu). Zaliczamy je do sztywnych dlatego, że nie zależą od sterowniczych oddziaływań otoczenia (gróźb, próśb, perswazji, represji itp.).

Znajomość parametrów osobowości człowieka, jako układu samodzielnego, może być bardzo przydatna każdemu, kto chce sterować zarówno postępowaniem własnym, jak i postępowaniem innych ludzi, czy wreszcie przeciwstawiać się skutecznie różnym sterowniczym oddziaływaniom otoczenia. Istotne jest przy tym zwłaszcza zdawanie sobie sprawy, kiedy mamy do czynienia z parametrami elastycznymi, a kiedy ze sztywnymi.
Na przykład, znajomość sztywnych parametrów  składających się na charakter człowieka, jako układu samodzielnego, może się przydać rodzicom, wychowawcom, nauczycielom, małżonkom, politykom itp., aby nie marnowali wysiłków na próby zmieniania u ludzi takich właściwości, których zmienić się nie da, nie dziwili się, jeżeli ich wysiłki w tym zakresie będą bezowocne i nie łudzili się, że znajdą na to jakieś skuteczne sposoby. Znajomość sztywnych parametrów charakteru człowieka pozwala zrozumieć, że sterowanie postępowaniem ludzi ma swoje granice.
Z kolei znajomość elastycznych parametrów osobowości ludzi jako układów samodzielnych może być bardzo pomocna dla tych wszystkich, którzy chcą skutecznie sterować działaniami ludzkimi, a zwłaszcza wpływać na zmiany tych działań, zarówno w rodzinie, zakładzie pracy, jak i państwie.

Prawidłowe rozpoznanie parametrów własnego charakteru może człowiekowi dopomóc zorientować się, do jakich sytuacji powinien dążyć, aby być zadowolonym z życia, a jakich sytuacji unikać. Oczywiście, osiągnięcie sytuacji zgodnej ze wszystkimi parametrami własnego charakteru może nastręczać duże trudności, spowodowane np. konfliktami z ludźmi o innym charakterze i dążącymi w związku z tym do innych zmian sytuacji, albo też konfliktami z ludźmi o takim samym charakterze chcącymi uzyskać określoną sytuację i korzystać z niej tylko dla siebie.

W praktyce życiowej najczęściej trudno jest uzyskać całkowitą zgodność między sytuacją, w której się człowiek znajduje, a jego charakterem. W przypadku, gdy człowiek musi poprzestać na częściowym dopasowaniu sytuacji do jego charakteru, zachodzi potrzeba dopasowania się człowieka do sytuacji, a to właśnie jest możliwe w zakresie elastycznych parametrów sterowniczych.

Dalej zajmiemy się bliżej najpierw sztywnymi parametrami sterowniczymi człowieka jako układu samodzielnego, który podał i szczegółowo opisał M. Mazur, a następnie niektórymi najważniejszymi elastycznymi parametrami,  od których zależą zdolności przystosowawcze człowieka do nowych sytuacji. Elastyczne parametry człowieka jako układu samodzielnego mają też bardzo istotne znaczenie dla procesów przystosowywania się ludzi do warunków życia społecznego.
Ze względu na popularny charakter niniejszej książki pominiemy całą stronę dowodową – która podana jest we wspomnianych książkach M. Mazura, a ograniczymy się tylko do podania gotowych rezultatów oraz przykładów zaczerpniętych zarówno z historii, jak i z życia współczesnego.

———-
Uwagi laika
Mam sporo wątpliwości na temat tych parametrów sterowniczych: sztywnych i elastycznych. Wszystko byłoby „pięknie”, gdyby one zawsze były „czarne” lub „białe”, bez żadnych tam „odcieni”, a w dodatku zawsze na 100% można by je było zidentyfikować w stosunku do konkretnej osoby, konkretnej zbiorowości a nawet samego siebie!  Tak dobrze to jednak nie jest i chyba nigdy do końca nie będzie.  Nie ma nawet potrzeby powoływania się na „niezbadane obszary mózgu”, czy osiągnięcia współczesnej nauki, nie mówiąc już o „drobiazgu”: umiejętności  „maskowania się”. Wystarczy prosta obserwacja.
Nawet z tymi „zdolnościami matematycznymi” może być bardzo różnie. Jedni, faktycznie, mogą być „niemal absolutnymi głąbami”- a jednak, mimo wszystko, o różnych odcieniach i różnych możliwościach na nich oddziaływania i czegoś tam nauczenia;  innych akurat nie interesuje abstrakcyjna teoria, stąd wrażenie „braku zdolności”, a mimo to, w  potrzebie, potrafią nieraz lepiej sobie radzić od tych, co „wykuli” i byli „prymusami”; u jeszcze innych, zdolności, mniejsze lub większe, po prostu nie zostały rozpoznane, nawet oni sami mogą nie zdawać sobie z nich sprawy, bo tak akurat „ułożyło się im życie”, mogą też, w sprzyjających okolicznościach nagle się ujawnić.  Inaczej też się sprawy mają, gdy szukamy geniusza matematycznego, a zupełnie inaczej, gdy oceniamy zdolności matematyczne pod kątem pracy w określonym zawodzie.
Podobnie jest z tym „niemuzykalnym”.  Wirtuozem to on (ona) raczej na pewno nie zostanie (choć,… kto wie? Przy współczesnej muzyce, polegającej czasami na ogłuszającym ryku,… wszystko jest możliwe!), sensu zmuszania nie ma żadnego, ale nie można z góry wykluczyć, że on  (ona) kiedyś nie zmieni poglądów a nawet grać się trochę, nawet w miarę poprawnie, na czymś nauczy.
Oczywiście, w  toku odpowiednich badań i analiz,  można, nawet z dużą dozą trafności, ustalić predyspozycje (lub przeciwwskazania) nominalne („wrodzone”) lub nabyte (usilną pracą nad sobą, treningiem, doświadczeniem itp.), podatność na takie lub inne oddziaływanie, zdolności (nie wolno ich jednak bezkrytycznie mierzyć ilorazem inteligencji), deklarowane i faktyczne motywacje itp.  
 – Anonimus

———-

 

DYNAMIZM CHARAKTERU STEROWANIA LUDŹMI

Procesy sterownicze w układzie samodzielnym łączą się z przetwarzaniem energii, przy czym wyróżnić możemy dwa jej rodzaje:
1) energię sterowniczą, która stanowi fizyczną podstawę procesów przetwarzania informacji;
2) energię wykonawczą, która umożliwia wykonywanie pracy, związanej z reakcjami (działaniami) układu.

Procesy informacyjne i energia sterownicza decydują o tym, jakiego rodzaju reakcje będzie wykonywać układ, zaś energia wykonawcza decyduje o sile (natężeniu) tych reakcji.
Układ samodzielny, jeżeli ma się przeciwstawiać procesom, które mogłyby doprowadzić go do utraty zdolności sterowniczych, musi przeciwstawiać się własnej dezorganizacji, a w szczególności przeciwdziałać dekoncentracji energii we własnym  tworzywie.  W miarę upływu czasu w każdym tworzywie zachodzą procesy starzenia się materiału, w wyniku których energia skoncentrowana w układzie ulega rozproszeniu…   Układ samodzielny, przeciwstawiając się własnej dezorganizacji i dekoncentracji energii, musi pobierać energię z zewnątrz i rozbudowywać się.   Energię, której źródło znajduje się w otoczeniu układu i którą może on dla siebie wykorzystywać, nazywamy energią zewnętrzną tego układu, w wypadku człowieka nazwiemy ją energią socjologiczną. Natomiast energia, której źródłem jest sam układ, nazywa się energią wewnętrzną, zaś w wypadku człowieka – energią fizjologiczną.
Dla człowieka źródłem energii fizjologicznej jest jego własny organizm, zaś źródłem energii socjologicznej otoczenie społeczne…
Z energii fizjologicznej człowiek musi wydatkować pewną część niezbędną do utrzymania się organizmu przy życiu – jest to tzw. energia jałowa.   Cześć energii  musi też zużywać na zdobywanie i pobieranie energii z otoczenia oraz pokonywanie związanych z tym trudności; tę cześć energii fizjologicznej nazywamy energią roboczą (przeznaczoną przede wszystkim na wykonywanie pracy zawodowej…). Reszta energii fizjologicznej… stanowi tzw. energię swobodną…

(…)  Zmiany energii fizjologicznej człowieka – podobnie zresztą jak każdego innego  układu samodzielnego – zależą od dwu zasadniczych parametrów :
1) szybkości starzenia się substancji organizmu,
2) szybkości  rozbudowy organizmu.

Od stosunku tych dwu szybkości zależy podstawowy parametr charakteru człowieka jako układu samodzielnego – dynamizm charakteru.

Możemy w związku których tym wyróżnić za M. Mazurem następujące trzy podstawowe typy dynamizmu charakteru układu samodzielnego:

1.  egzodynamizm, który występuje wówczas, gdy szybkość rozbudowy układu jest tak duża, że umożliwia nie tylko pełne zrekompensowanie ubytku mocy (tzn. energii przetwarzanej przez układ w jednostce czasu) spowodowanej procesami starzenia się, ale również wzrost mocy układu;

2.  statyzm, który występuje wówczas, gdy szybkość rozbudowy układu umożliwia tylko pełne zrekompensowanie ubytku jego mocy spowodowanego procesami starzenia, utrzymując stałą moc układu;

3.  endodynamizm, który występuje wówczas, gdy szybkość rozbudowy układu jest tak mała, że nie umożliwia nawet zrekompensowania ubytku jego mocy spowodowanego procesami starzenia, a w związku z tym moc układu maleje.

Można również zastosować podział na pięć klas charakteru ze względu na dynamizm:

–  klasa  C  –  to charaktery egzodynamiczne;   występują wówczas, gdy szybkość rozbudowy jest tak duża, że pozwala na szybki wzrost mocy układu;

–  klasa  BC  –  to charaktery egzostatyczne;  występują wówczas, gdy szybkość rozbudowy pozwala na powolny wzrost mocy układu;

–  klasa  B  –   charaktery statyczne;  występują wówczas, gdy szybkość rozbudowy pozwala na utrzymywanie stałej mocy układu;

–  klasa  AB  –  charaktery endostatyczne;  występują wówczas, gdy szybkość rozbudowy jest niewystarczająca do utrzymania stałej mocy układu i następuje powolny jej spadek;

–  klasa  A  –   charaktery endodynamiczne;  występują wówczas, gdy szybkość rozbudowy jest tak mała, że następuje szybki spadek mocy układu.
(…)  Z punktu widzenia maksymalizacji energii swobodnej układu, w całym okresie jego egzystencji najkorzystniej jest dla niego, gdy w początkowym okresie swego istnienia, wtedy gdy jakość tworzywa jest najwyższa, rozbudowuje się możliwie szybko, a następnie zmniejsza szybkość swej rozbudowy w miarę obniżania się jakości tworzywa, aż wreszcie w końcowym okresie egzystencji, zaprzestaje rozbudowy. W taki sposób steruje swą rozbudową ludzki organizm…   W związku z tym  dynamizm charakteru ludzi zmienia się od egzodynamizmu  w kierunku endodynamizmu. W praktyce oznacza to, że dzieci mają charakter egzodynamiczny (klasa C), młodzież charakter egzostatyczny (klasa BC), ludzie w wieku dojrzałym charakter statyczny (klasa B), ludzie zbliżający sie do wieku emerytalnego i bedący w początkowym okresie tego wieku charakter endostatyczny (klasa AB), ludzie starzy charakter endodynamiczny (klasa A) – taki jest statystyczny przeciętny przebieg.    Od tego przeciętnego przebiegu mogą zdarzać się odchylenia…  (w największym skrócie: młodzi „starcy”, starzy „młodzieńcy”. Przypis Z.U.)

Z punktu widzenia możliwości utrzymania przez układ samodzielny jego zdolności sterowniczych niebezpieczna jest zarówno zbytnia koncentracja energii w jego obrębie, jak też zbytnia dekoncentracja; jedno i drugie może doprowadzić do zniszczenia układu.  Np. zbyt wysoka lub zbyt niska temperatura  organizmu ludzkiego może spowodować jego śmierć. Sterując się zgodnie ze swym interesem, każdy układ samodzielny musi wiec przeciwdziałać zarówno zbytniej koncentracji energii w sobie, jak też zbytniej dekoncentracji.
Wszyscy ludzie, jako układy samodzielne, muszą wydatkować moc jałową, aby utrzymać się przy życiu. Po wydatkowaniu masy jałowej  zostaje im pewna nadwyżka z całkowitej mocy fizjologicznej, którą mogą wydatkować w różny sposób, jest to tzw. moc dyspozycyjna.
Egzodynamicy odznaczają się tak szybką  ( w stosunku do szybkości starzenia się) rozbudową, że zarówno ich całkowita moc fizjologiczna, jak i moc dyspozycyjna szybko rośnie.  W związku z tym dysponują oni rosnącym zasobem mocy dyspozycyjnej  muszą starać się go wydatkować (organizm nie mógłby wytrzymać nadmiernej koncentracji energii), toteż reakcje ich są silne i częste.  Np. łatwo zaobserwować, że dzieci, zgodnie ze swym egzodynamicznym charakterem, reagują na różne bodźce silnie, szybko, są ruchliwe i starają się wydatkować dużo energii.

Egzostatycy odznaczają się już mniejszą niż egzodynamicy szybkością rozbudowy, ich moc fizjologiczna i moc dyspozycyjna rośnie odpowiednio wolniej, a w związku z tym tendencje do wydatkowania mocy dyspozycyjnej są odpowiednio słabsze niż u egzodynamików. Można zaobserwować, że reakcje młodzieży są nie tak szybkie i zmienne jak u dzieci, a za to bardziej przemyślane i skoordynowane.

Statycy odznaczają się tym, że ich całkowita moc fizjologiczna, jak również moc dyspozycyjna jest mniej więcej stała, a w związku z tym starają się oni działać tak, aby wydatkować mniej więcej stałą ilość mocy dyspozycyjnej. Starają się oni działać zgodnie ze stałymi zasadami – co łatwo zaobserwować u większości ludzi w wieku dojrzałym.

U endostatyków  całkowita moc fizjologiczna i moc dyspozycyjna powoli maleje, w związku z czym muszą dążyć do tego, aby móc wydatkować coraz mniej mocy dyspozycyjnej.

U endodynamików całkowita moc fizjologiczna i moc dyspozycyjna maleją stosunkowo szybko, muszą więc oni stosunkowo szybko zdobywać odpowiednio dużą moc socjologiczną, dzięki której mogliby przerzucać na swe otoczenie przetwarzanie za nich całej mocy roboczej i dzięki temu zachować maksymalną możliwą własną moc swobodną równą całej mocy dyspozycyjnej.  Starają się oni za wszelką cenę zdobyć możliwie pełną władzę nad swym otoczeniem, nie licząc się z żadnymi zasadami.
Stosunek człowieka do otoczenia jest silnie uzależniony od dynamizmu jego charakteru.  Dla egzodynamika otoczenie jest interesujące tylko o tyle, o ile może dlań stanowić teren wyładowania jego rosnącej mocy dyspozycyjnej.   Nie lubi się on przy tym krepować żadnymi stałymi zasadami, które mogłyby ograniczać jego działania. O wiele więcej niż otoczenie interesuje go własna osoba, bowiem głównym źródłem jego rosnącej mocy dyspozycyjnej jest własna moc fizjologiczna.

Egzostatyk również bardziej interesuje się własną osobą niż otoczeniem, które – podobnie jak dla egzodynamika – stanowi dlań teren wyładowywania nadwyżek mocy dyspozycyjnej,   ale ponieważ wzrost tej mocy nie jest już tak szybki jak u egzodynamika, więc jego reakcje w stosunku do otoczenia nie są tak szybko zmienne.

Statyka interesuje w równym stopniu jego osoba, jak i jego otoczenie, w praktyce sprowadza się to najczęściej do tego, że interesuje się swym stosunkowo bliskim otoczeniem, związanym z jego osobą (dom, rodzina, miejsce pracy, wspólnota ludzi wyznających tę samą co on ideologię).

Dla endostatyka otoczenie jest przede wszystkim źródłem mocy socjologicznej, a w związku z tym interesuje go bardziej niż jego własna osoba.

Endodynamik interesuje się przede wszystkim otoczeniem, które stanowi dlań niezbędne do egzystencji źródło mocy socjologicznej (własna jego moc dyspozycyjna szybko maleje).
Z tych ogólnych własności sterowniczych związanych z dynamizmem charakteru wynikają różne własności szczegółowe.
Np. egzodynamik chętnie przetwarza rosnącą ilość informacji – jest żądny nowych, silnych wrażeń, chętnie też  otoczeniu różne informacje istotne dla ewentualnego sterowania zarówno nim samym, jak i innymi ludźmi, często opowiada różne szczegóły o swym osobistym życiu, nawet gdy może to zaszkodzić jego opinii, może też zupełnie przypadkowym osobom przekazywać różne tajemnice, które są mu znane (zarówno swoje, jak i cudze).
Egzostatyk również przejawia tendencję do przekazywania informacji, które są mu znane, ale robi to w sposób mniej przypadkowy…
Statyk chce wiedzieć to co powinien, a przekazuje informacje nie w sposób przypadkowy…
Endostatyk stara się zdobywać te informacje, które mogą mu być potrzebne…, przy czym woli ograniczać przekazywanie ich innym…
Endodynamik chce zdobyć maksimum informacji, mogących mu się przydać…, a przy tym najchętniej w ogóle nie przekazuje tych informacji otoczeniu…
Statycy nie lubią sytuacji , gdy ich otoczenie (a zwłaszcza przełożeni i podwładni) postępują wbrew zasadom, które uznają…

Endostatycy źle się czują w sytuacjach, w których nie mogą przejawiać swych dążeń organizatorskich, ale nie są skłonni  do szybkich i nie przemyślanych reakcji…

Endodynamikom nie odpowiada żadna sytuacja, w której nie panują nad swym otoczeniem, ale mogą się pozornie przystosowywać do sytuacji, o ile nie mają odpowiedniej mocy socjologicznej aby ją zmienić, jeżeli jednak uda im się uzyskać odpowiednią moc, potrafią od razu przemienić się z pozornie uległych podwładnych czy poddanych w brutalnych władców, nie liczących się z żadnymi normami w dążeniu do zdobycia i utrzymania swej władzy.

Egzodynamicy są zadowoleni wówczas, gdy mogą swobodnie wyładować swą energię, będą nawet wykonywać różne niebezpieczne i trudne zadania…, potrzebują jednak stałych zmian sytuacji, nie znoszą aby im cokolwiek narzucano.  Egzostatycy chcą również wyładować swoją energię… ale poddają się pewnym ogólnym zasadom i pozwalają się sterować, pod warunkiem, że to sterowanie nie będzie zbyt nudne i uciążliwe;  mogą tworzyć z czyjeś inspiracji, ale nie lubią aby im narzucano zbyt wiele szczegółowych wymagań.
Dynamizm charakteru człowieka jako układu samodzielnego jest sztywnym parametrem i wszelkie próby jego przerabiania skazane są na niepowodzenie.  Od niego też przede wszystkim zależy dążenie człowieka do sterowania innymi ludźmi, jak również to, w jakim stopniu bez oporu poddaje się sterowaniu przez innych ludzi. Im bliższy endodynamizmu jest charakter danego człowieka, tym silniejsze wykazuje on dążenie do sterowania innymi ludźmi i tym trudniej poddaje się sterowaniu, chociaż w przymusowych sytuacjach może udawać uległość.
Prawidłowość powyższą dobrze ilustruje opisana powyżej historia Azefa.
Młodzi członkowie Organizacji Bojowej byli typowymi egzodynamikami lub egzostatykami, którzy dusząc się w ramach carskiego systemu krepującego ich indywidualność, starali się w organizacji terrorystycznej wyładowywać swą energię i znajdować nowe silne wrażenia. Nietrudno też było Azefowi kierować nimi, jak również oszukiwać ich, wykorzystując dla swoich celów. Warto przy tym zauważyć, że Azef starał się selekcjonować kandydatów do OB, odsiewając tych, którzy ulegli chwilowym porywom – tzn. egzodynamików…
Azef był typowym endodynamikiem.  Głównym jego dążeniem było umacnianie swej władzy w partii eserowskiej i robienie na tym maksymalnie korzystnych interesów. Nie miał przy tym skrupułów, starając się maksymalnie „doić” zarówno kasę Organizacji Bojowej jak i kasę policyjną. Starał się też unikać wszelkiego ryzyka osobistego, zabezpieczając się na wszystkie strony. W partii eserowskiej zaczął nawoływać do terroru dopiero wtedy, gdy został współpracownikiem policji i w związku z tym mógł liczyć na bezkarność.

Uznawał typową zasadę endodynamików, że „mowa jest srebrem, ale milczenie jest złotem”.  Gdy jednak trzeba było uzyskać wpływ na młodzież, potrafił wygłaszać piękne przemówienia i udawać idealizm oraz oddanie sprawie rewolucji. Tymczasem jego prawdziwy stosunek do ideologii głoszonej przez partię, do której należał, wyrażał się najlepiej w tym, co powiedział do Pieczechonowa: „Jak to?… Pan wierzysz jeszcze w socjalizm?!… Oczywiście, jest to potrzebne jeszcze dla młodzieży, dla robotników – ale nie dla mnie i dla pana…”.  W działalności swej stawiał na terror, gdyż to dawało mu największe możliwości umacniania swej władzy i zdobywania coraz większych niekontrolowanych dochodów z kasy Organizacji Bojowej, która mu podlegała.

Organizację Bojową, która stanowiła dla niego główne oparcie i źródło dochodów starał się w miarę możności ochraniać przed policją – oczywiście o tyle, o ile nie zagrażało to jego osobistemu bezpieczeństwu.  Natomiast bez zahamowań sprzedawał policji wszelkie tajemnice innych dziedzin działalności partyjnej. Szczególnie chętnie wydawał statycznych teoretyków.

Potrafił równocześnie oszukiwać zarówno rewolucjonistów, jak i policję.  Przy czym głównym sposobem jego działania było, charakterystyczne dla endodynamików, zręczne ukrywanie istotnych szczegółów swej działalności i w ogóle wszelkich informacji, które były mu potrzebne do sterowania (zarówno policją, jak i socjalrewolucjonistami). Potrafił się też zręcznie posługiwać policją do wykańczania swych przeciwników lub konkurentów wśród rewolucjonistów  (i odwrotnie – w odniesieniu do naruszających jego interesy – konfidentów policji. Przypis Anonimus)

To, że przez piętnaście lat udawało się Azefowi podwójne sterowanie – policją i socjalrewolucjonistami – nie powinno nas dziwić, bowiem Azef był skrajnym endodynamikiem, rewolucjoniści – egzostatykami (nieliczni egzodynamikami) lub statykami, zaś policyjni przełożeni Azefa – endostatykami.

Ostatecznie też, udało się Azefowi nie tylko oszukać zarówno rewolucjonistów, jak i policję, ale w dodatku wycofać się z gry ze zgromadzonym kapitałem…

Warto też zwrócić uwagę, że Azef, który doskonale wytrzymywał nerwowo sytuacje, w których ciągle naruszał najbardziej elementarne normy ludzkiego współżycia, oszukując przełożonych i przyjaciół, źle zniósł ciężkie warunki więzienne nabawiając się tam choroby, która doprowadziła do jego śmierci – można stąd wnioskować, że tworzywo jego organizmu nie było najwyższej jakości. Jego dawni koledzy – egzostatycy, a nawet statycy – wytrzymywali o wiele dłuższe okresy pobytu w więzieniach  i to w znacznie cięższych warunkach niż te, w których przebywał Azef w niemieckim więzieniu.

Reakcyjny carski system rządów do najwyższych stanowisk dopuszczał właściwie tylko przedstawicieli szlachty i arystokracji, nawet burżuazja była odsunięta na drugi plan.

Carski system władzy, broniąc interesów szlachty i arystokracji w obliczu fermentu obejmującego coraz szersze kręgi społeczeństwa, musiał coraz częściej brutalnie tłumić wszelkie objawy tego fermentu, a w związku z tym łamać podstawowe normy współżycia społecznego, co powodowało niezadowolenie statyków.
Wreszcie rozrost aparatu policyjnego i krępowanie  swobód obywatelskich wywoływało głębokie niezadowolenie wśród egzostatyków i egzodynamików, którzy zasilali szeregi różnych partii walczących przeciw caratowi.  Carat starał się rozładowywać te nastroje egzodynamików i egzostatyków rozpijając społeczeństwo i zachęcając do swobody obyczajów w dziedzinie seksualnej. Liczono przy tym, że pijaństwo i rozpusta seksualna mogą stanowić sposób wyładowywania nadmiaru energii ludzkiej.
Ostatecznie jednak wszystko to nie na długo mogło pomóc caratowi. System rządów, który antagonizuje przeciw sobie większość społeczeństwa, musi upaść.

 

MOTYWACJE A STEROWANIE SPOŁECZNE

Reakcje układu samodzielnego powstają w wyniku procesów energetycznych oraz informacyjnych, a w związku z tym na zachowanie tych układów – oprócz czynników energetycznych – mają również wpływ czynniki informacyjne.

(…) Biorąc pod uwagę przedstawiony powyżej podział motywacji możemy wyróżnić ludzi o dominujących motywacjach poznawczych, ideologicznych, etycznych, prawnych, ekonomicznych i witalnych; oprócz tego ze względu na dynamizm charakteru możemy wyróżnić ludzi o charakterze endodynamicznym – czyli endodynamików, o charakterze statycznym – czyli statyków, oraz o charakterze egzodynamicznym czyli egzodynamików; ewentualnie można jeszcze wyprowadzić dwa typy pośrednie: ludzi o charakterze endostatycznym – czyli endostatyków, oraz ludzi o charakterze egzostatycznym – czyli egzostatyków.
Uwzględniając podział charakterów ze względu na dynamizm na trzy typy oraz podział motywacji na sześć typów, otrzymujemy w sumie podział ludzi na osiemnaście typów. Poszczególne typy w różnych społeczeństwach mogą się zdarzać częściej lub rzadziej, można też mówić o typach dominujących (najczęściej spotykanych w danym społeczeństwie).

Scharakteryzujemy teraz po kolei poszczególne typy.

1. Endodynamicy o dominujących motywacjach poznawczych są nastawieni przede wszystkim na gromadzenie informacji, którymi mogliby sami dysponować i dzięki nim sterować otoczeniem. W związku z tym starają się oni jak najwięcej dowiedzieć od innych, a natomiast sami innych informują bardzo skąpo. Informacje, którymi dysponują, starają się jak najlepiej zabezpieczyć, tak aby w miarę możności tylko oni mogli nimi dysponować. Mogą oni być dobrymi szefami i organizatorami wywiadu. W starożytności ten typ ludzi reprezentowali np. kapłani egipscy, którzy gromadzili bardzo obszerną wiedzę, ale jej ni udostępniali społeczeństwu, wykorzystując ją w celu sterowania społeczeństwem.  Reprezentanci tego typu współcześnie występują stosunkowo często wśród naukowców – są to ludzie utalentowani, ale nie znoszący innych ludzi utalentowanych w swym otoczeniu, swe talenty naukowe wykorzystują do robienia kariery, przy czym nie tylko nie wtajemniczają innych w swoje metody badawcze i nie chcą wychowywać następców, którzy mogliby ich zastąpić, ale w dodatku starają się usuwać ze swego otoczenia innych ludzi utalentowanych, gdyż boją się z ich strony konkurencji.

2. Statycy o dominujących motywacjach poznawczych starają się sami dużo dowiedzieć, ale nie skrywają swych wiadomości przed innymi, lecz chętnie i ściśle ich informują. Podstawową zasadą ich postępowania jest dążenie do poznania prawdy i prawdomówność. Są oni dobrymi i uczciwymi pracownikami naukowymi. Nie są żądni kariery.

3. Egzodynamicy o dominujących motywacjach poznawczych starają się dużo dowiedzieć, ale jeszcze większą przyjemność sprawia im informowanie innych, często mówią oni więcej niż naprawdę wiedzą; informacje, którymi dysponują są często powierzchowne i pobieżne, za to wykazują dużą pewność siebie przy informowaniu innych. Mają też skłonność do koloryzowania … Są artystami w różnych dziedzinach sztuki, mogą być dziennikarzami …

4. Endodynamicy o dominujących motywacjach witalnych starają się zgromadzić jak najwięcej środków, które umożliwiają ochronę ich zdrowia i życia oraz mogą im zapewnić bezpieczeństwo. Starają się w związku z tym zająć w społeczeństwie taką pozycję, która zapewnia maksimum bezpieczeństwa i komfortu. Stanowiska kierownicze starają się obsadzać ludźmi dyspozycyjnymi wobec siebie (często członkami swojej rodziny lub osobistymi przyjaciółmi), niewiele zwracają uwagi na ich kwalifikacje. O bezpieczeństwo i zdrowie innych z reguły nie wykazują większej troski. Ten typ ludzi reprezentują z jednej strony brutalni i tchórzliwi dyrektorzy, którzy zdobyli władzę nie licząc się z nikim i niczym, a zdobywszy starają się ją utrzymać za wszelką cenę …; a z drugiej ten sam typ reprezentują skąpi hipochondrycy …

5. Statycy o dominujących motywacjach witalnych starają się przede wszystkim zapewnić środki utrzymania, ochronę zdrowia oraz bezpieczeństwo osobiste sobie i swoim najbliższym, a dążenie to stanowi ich główny, a właściwie jedyny cel życia, a innymi sprawami niewiele się interesują. Są to ludzie nie posiadający szerszych zainteresowań ani ambicji. Dają się łatwo sterować, mogą być dobrymi pracownikami, jeżeli za swoją pracę otrzymają zapłatę … W pracy nie wykazują oni inicjatywy. Gdy poczują, że ich byt materialny lub bezpieczeństwo osobiste jest poważnie zagrożone, są skłonni do buntu, który uważają za formę samoobrony.

6. Egzodynamicy o dominujących motywacjach witalnych są to ludzie starający się jak najwięcej używać życia, przy czym interesują ich głównie doraźne przyjemności, o charakterze biofizycznym. Ten typ ludzi reprezentują np. pijacy, ludzie, których główne zainteresowania skupiają się wokół dobrego jedzenia, albo też poszukujący coraz to nowych silnych wrażeń seksualnych.

7. Endodynamicy o dominujących motywacjach ekonomicznych starają się gromadzić w swej dyspozycji jak najwięcej środków ekonomicznych, które stanowią dla nich cel zasadniczy. Dążąc do maksymalizacji zysków nie chcą się liczyć z żadnymi zasadami, które są dla nich niewygodne. Ten typ reprezentują wszelkiego rodzaju ludzie interesu, kapitaliści, których głównym celem życiowym jest osiąganie maksymalnego zysku i zwiększanie swego stanu posiadania.

8. Statycy o dominujących motywacjach ekonomicznych starają się przede wszystkim zapewnić sobie i swoim najbliższym odpowiedni dochód, ale nie musi to być dochód maksymalny z możliwych w danej sytuacji; uważają oni, że innym również należą się odpowiednie dochody. Wyznają zasadę, że zarówno płaca pracownika, jak zysk przedsiębiorcy czy dochód handlowy, powinny być utrzymane w godziwych, określonych stałymi zasadami granicach. Sprawy nie związane z tymi procesami gospodarczymi, które ich bezpośrednio dotyczą, mało ich interesują, całe ich życie wypełniają zabiegi o zapewnienie sobie godziwych dochodów. Ten typ reprezentują np. bardzo szerokie kręgi ludzi, na których opiera się ustrój kapitalistyczny w krajach Europy Zachodniej, Ameryki oraz Australii.

9. Egzodynamicy o dominujących motywacjach ekonomicznych starają się za wszelką cenę robić szybkie efektowne interesy, chcieliby oni od razu zrobić wielki majątek, są skłonni do ryzykownych operacji ekonomicznych. Ten typ reprezentują różni awanturnicy gospodarczy, którzy najczęściej trwonią majątek swój i cudzy; czasem udaje im się … Mogą też robić różne nielegalne interesy, przy czym są nieostrożni i w związku z tym często wpadają …

10. Endodynamicy o dominujących motywacjach ideologicznych starają się przede wszystkim gromadzić wszelkiego rodzaju środki i zdobywać pozycję, dzięki której mogliby skutecznie zapewniać, a w razie potrzeby wymuszać, realizację celów ideologicznych, do których dążą … Dążąc do realizacji swych dalekosiężnych celów ideologicznych są skłonni naruszać normy społeczne (etyczne, prawne, ekonomiczne, a nawet witalne), przy czym łatwiej wybaczają naruszenie norm sobie i zwolennikom swej ideologii, niż innym ludziom. Ten typ prezentują niektórzy przywódcy różnych organizacji religijnych, a także ruchów społeczno-politycznych. Bardzo często dążą oni do zdobycia władzy, ale władza nie jest dla nich środkiem zabezpieczenia osobistego ani też środkiem osiągania dużych dochodów osobistych, lecz służy im do realizacji odpowiednich celów ideowych. Gdy uda się im zdobyć władzę, starają się ją za wszelką cenę utrzymać, przy czym naprawdę interesuje ich tylko władza nie kontrolowana przez innych. W stosunku do przedstawicieli innych ideologii (zwłaszcza konkurencyjnych …) są nietolerancyjni, nie znoszą też osobistych konkurentów wyznających nawet taką samą jak oni ideologię, starając się ich za wszelką cenę usunąć.

11. Statycy o dominujących motywacjach ideologicznych dążą głównie do tego, aby zarówno oni sami, jak ich otoczenie uznawało określoną ideologię i dążyło do realizacji wytyczonych przez nią celów. Wyznawanej przez siebie ideologii skłonni są przypisywać cechy trwałości, a normy ideologiczne traktują jako bezwzględnie nadrzędne w stosunku do wszystkich innych rodzajów norm społecznych. W imię posłuszeństwa ideologii mogą się decydować na naruszanie innych norm. Są skłonni do posłuszeństwa wobec kierownictwa, ale pod warunkiem, że dąży ono do realizacji celów wytyczonych przez wyznawaną przez nich ideologię. Nikomu nie chcą wybaczyć zdrady ideologii, natomiast ludziom działającym na rzecz realizacji celów wytyczonych przez uznawaną przez nich ideologię są skłonni wybaczać naruszanie wszelkich innych norm społecznych – w tym nawet popełnianie zbrodni … Ten typ reprezentują szerokie rzesze członków różnych organizacji religijnych, jak również organizacji społecznych i społeczno-politycznych o charakterze ideowym, którzy wykazują skłonności do doktrynerstwa. W swych działaniach potrafią być wytrwali.

12. Egzodynamicy o dominujących motywacjach ideologicznych skłonni są do efektownych krótkotrwałych działań w imię realizacji postulatów wyznawanej przez siebie ideologii. Dla swej idei są oni skłonni do wielkich poświęceń, z tym jednak, że nie mogą one trwać zbyt długo. Mniej ich interesują realne długofalowe skutki działań, które podejmują. Nuży ich też długotrwała, mało efektowna praca zmierzająca do realizacji postulatów uznawanej przez nich ideologii. Mogą oni być łatwo wykorzystywani przez endodynamików do różnych efektownych i niebezpiecznych działań, bowiem dla zainspirowania ich do takiego działania wystarczy podać im tylko uzasadnienie ideowe. Ten typ reprezentują różni bohaterowie, którzy w imię poświęcenia dla idei skłonni są ryzykować nawet własne zdrowie i życie – np. na wojnie – ale długotrwała, mało efektowna praca, nawet dla tejże samej idei, nuży ich i męczy. Ten typ ludzi spotykany jest dość często w Polsce, w naszej historii można wskazać wielu tego rodzaju bohaterów na różnych szczeblach drabiny społecznej. Można ich też wielu znaleźć wśród bohaterskich rewolucjonistów, którzy po zwycięstwie rewolucji przysparzali wiele kłopotu władzom, nie mogąc się dostosować do życia ustabilizowanego.

13. Endodynamicy o dominujących motywacjach etycznych starają się przede wszystkim o to, aby stwarzać warunki zabezpieczające poszanowanie uznawanych przez siebie norm etycznych, przez jak najszersze kręgi społeczeństwa. Sami siebie potrafią jednak rozgrzeszać z naruszania tych norm, usprawiedliwiając to wyjątkowymi sytuacjami albo specjalnymi dyspensami. Starają się o to, aby całe społeczeństwo poddawane było maksymalnie skutecznemu programowaniu etycznemu (wychowaniu), a całe życie społeczeństwa było tak zorganizowane, aby w ogóle nie dopuszczać do sytuacji, w której ludzie mieliby okazję do naruszania norm etycznych (profilaktyka). Zabezpieczenie poszanowania norm etycznych przez społeczeństwo jest dla nich sprawą nadrzędną, dla której są skłonni naruszać inne normy społeczne, a nawet powodować duże straty materialne i narażać życie ludzkie, jeżeli zachodzi taka konieczność. Często dążą do władzy, przy czym wpływ na sterowanie pośrednie postępowaniem ludzi przez programowanie etyczne ma dla nich większe znaczenie niż wpływ na sterowanie bezpośrednie (wydawanie rozkazów, poleceń itp.). Gdy dochodzą do władzy, wówczas za pomocą drobiazgowo sformułowanych norm etycznych starają się regulować niemal wszystkie przejawy życia społecznego.

14. Statycy o dominujących motywacjach etycznych pragną i dążą do tego, aby zarówno oni sami, jak i ich otoczenie postępowali zgodnie z nakazami uznawanych przez nich norm etycznych, którym przypisują cechy trwałości. Wszelkie naruszenie tych norm wywołuje u nich ostry sprzeciw, nawet sobie samym nie są skłonni pozwalać na takie wykroczenia. Jeżeli zdarzy się im naruszyć normę etyczną, którą uznają, skłonni są odbyć odpowiednią pokutę. Normy etyczne uważają za nadrzędne w stosunku do wszystkich innych rodzajów norm społecznych, nie wyłączając prawnych i witalnych.

15. Egzodynamicy o dominujących motywacjach etycznych są skłonni do efektownych krótkotrwałych działań w imię zasad etycznych, które uznają. Zdolni są do ponoszenia wielkich cierpień w imię obrony swej etyki, często potrafią nawet oddać za nią swe życie. Natomiast długotrwałe, żmudne i mało efektowne działania nużą ich, nawet wówczas gdy mają być prowadzone w imię uznawanych przez nich zasad etycznych. Nie lubią też długo słuchać tego rodzaju kierownictwa, które nakazuje wykonywać szarą żmudną pracę.

16. Endodynamicy o dominujących motywacjach prawnych starają się gromadzić siły i stwarzać warunki zabezpieczające poszanowanie prawa; starania te stanowią ich zasadnicze dążenie życiowe. Często dążą do zdobycia władzy politycznej i jeżeli im się to uda, wówczas starają się nie tylko o to, aby prawo możliwie dokładnie regulowało całość życia społecznego, a wszelkie łamanie norm prawnych było ścigane i karane, ale również o to, by w ogóle nie dopuścić do sytuacji, w których prawo mogłoby zostać złamane (profilaktyka). W stosunku do siebie samych potrafią być bardziej tolerancyjni pod tym względem, tłumacząc to wyższą koniecznością. W imię praworządności skłonni są do naruszania innych niż prawne norm społecznych (w tym nawet witalnych i ekonomicznych). Ten typ reprezentują np. tego rodzaju politycy, którzy wyrośli z aparatu biurokratycznego.

17. Statycy o dominujących motywacjach prawnych chcą, aby zarówno oni sami jak ich otoczenie postępowało zgodnie z nakazami norm prawnych. Roszczeniowa postawa oparta na prawie stanowi dominantę ich życia. Słuchają kierownictwa, ale pod warunkiem, że postępuje ono praworządnie. Prawu są skłonni przypisywać cechy trwałości, a przepisy prawne traktują jako normy nadrzędne w stosunku do innego rodzajów norm społecznych … Ten typ reprezentują klasyczni urzędnicy …

18. Egzodynamicy o dominujących motywacjach prawnych są to ludzie, którzy dla obrony prawa są skłonni zaryzykować nawet własne zdrowie i życie, ale tylko wówczas, gdy działania tego rodzaju są efektowne i niedługie. Wszelkie długie działania zmierzające do umocnienia praworządności na co dzień nużą ich. W imię posłuszeństwa wobec legalnej władzy i obrony prawa potrafią oddać nawet życie, ale długotrwałe wykonywanie żmudnej i mało efektownej pracy nakazanej przez tę samą władzę i przez to samo prawo sprawia im tak wielką trudność, że w związku z tym nieraz nawet popadają w kolizję z prawem.

Podanym wyżej poszczególnym typom charakteru nie należy przypisywać wartości bezwzględnie pozytywnych lub bezwzględnie negatywnych i uważać jedne z nich za bezwzględnie lepsze, a inne za bezwzględnie gorsze. Każdy z wymienionych typów ma swoje cechy społeczne wartościowe i swoje cechy społecznie szkodliwe w określonych sytuacjach. Ludzie reprezentujący każdy z wymienionych typów mogą być dla społeczeństwa pożyteczni, jeżeli zostaną odpowiednio wykorzystani, a mogą też być dla społeczeństwa niebezpieczni, jeżeli nie znajdą odpowiedniego dla siebie miejsca w społeczeństwie – np. endodynamik o dominujących motywacjach ekonomicznych może być pożytecznym dla społeczeństwa kierownikiem i organizatorem życia gospodarczego, albo też może być szefem podziemia gospodarczego.
Dla prostoty uwzględniliśmy powyżej podział tylko na trzy klasy dynamizmu charakteru, można oczywiście uwzględnić również podział na pięć klas, otrzymując – oprócz wymienionych wyżej typów – jeszcze endostatyków i egzostatyków o dominujących motywacjach wszystkich wymienionych wyżej rodzajów.

Siłę poszczególnych motywacji u człowieka najłatwiej można stwierdzić w sytuacjach konfliktu między nakazami różnych rodzajów norm społecznych, natomiast w sytuacjach zgodności tego rodzaju nakazów określenie siły różnych motywacji jest najczęściej niemożliwe. Na przykład jeżeli z jednej strony apeluje się do motywów ideologicznych, a równocześnie postępowanie zgodne z wymogami danej ideologii przynosi ludziom korzyści ekonomiczne, awanse, natomiast postępowanie sprzeczne z tymi wymogami naraża na represje fizyczne lub ekonomiczne, wówczas nie wiadomo, czy u danych ludzi silne są motywacje ideologiczne, czy też dominują ekonomiczne lub witalne. Natomiast gdy ludzie postępują tak jak wymaga uznawana przez nich ideologia, mimo że to postępowanie nie tylko nie przynosi żadnych korzyści materialnych, ale w dodatku naraża na represje fizyczne lub ekonomiczne, wówczas można stwierdzić, że u tych ludzi, którzy w takiej sytuacji realizują nakazy swej ideologii, dominują motywacje ideologiczne.
W naszej historii można znaleźć sporo przykładów sytuacji, w których ludzie musieli w dramatycznych warunkach wybierać między postępowaniem zgodnym z nakazami norm etycznych i ideologicznych a nakazami norm prawnych, witalnych i ekonomicznych.

Mogą też w społeczeństwie występować ludzie, którzy mają silne i mniej więcej wyrównane motywacje nie jednego lecz dwu lub więcej rodzajów …
(…) Procesy sterowania społecznego, jeżeli mają być skuteczne, muszą liczyć się zarówno z dynamizmem jak i motywacją społeczeństwa.
Podstawowym wymogiem sprawnego przebiegu procesów sterowniczych w społeczeństwie jest dążenie do zapewnienia każdemu człowiekowi pozycji w strukturze społecznej, odpowiedniej do jego dynamizmu charakteru.
Najkorzystniejszy (i zarazem najczęściej spotykany) dla sprawnego funkcjonowania organizacji społecznej rozkład liczebności osób posiadających poszczególne klasy dynamizmu charakteru – to rozkład, który charakteryzuje się tym, że najliczniejsi są statycy, dużo mniej liczni zarówno egzostatycy jak i endostatycy, a najmniej liczni egzodynamicy i endodynamicy …
Jeżeli w społeczeństwie będzie zbyt duży procent egzodynamików i egzostatyków, wówczas może ono być bardzo twórcze, mieć wiele ciekawych pomysłów, ale trudno mu będzie zorganizować się do systematycznej celowej pracy. Jeżeli z kolei będzie zbyt duży procent endodynamików i endostatyków, wówczas toczyć się będzie ciągła walka o władzę, a do wykonywania decyzji nie będzie odpowiedniej liczby chętnych, brakować też będzie ludzi wnoszących twórczy ferment … Jeżeli wreszcie w społeczeństwie brakować będzie zarówno endodynamików, jak egzodynamików (i ewentualnie egzostatyków i endostatyków), wówczas społeczeństwo takie będzie wykazywać silne tendencje do stagnacji i rutyny. Jako przykład społeczeństwa, w którym jest większy niż przeciętny procent egzostatyków i egzodynamików może służyć społeczeństwo polskie, w którym jest niewątpliwie dużo jednostek twórczych i oryginalnych, potrafi się ono w chwilach zagrożenia zdobywać na wielkie poświęcenie, ale trudno mu zorganizować się w codziennej żmudnej pracy w okresach spokoju. Przykładem społeczeństwa o większym od przeciętnego procencie endostatyków i endodynamików może być społeczeństwo angielskie, które potrafiło zbudować i sprawnie zorganizować wielkie imperium, a w okresie gdy to imperium rozpadło się, w społeczeństwie angielskim zaczął się kryzys. Wreszcie przykładem społeczeństwa, w którym brakowało endodynamików i egzodynamików może być społeczeństwo chińskie w okresie panowania doktryny Konfucjusza.
Dla procesów sterowania społecznego, obok dynamizmu charakteru, zasadnicze znaczenie ma również układ motywacji (zarówno w całym społeczeństwie, jak i w poszczególnych grupach społecznych). Od tego, jakie motywacje dominują, powinien być uzależniony ogólny system sterowania tego społeczeństwa.
Wszelkie błędy w doborze bodźców, za pomocą których oddziałuje się na społeczeństwo, mogą doprowadzić do złych rezultatów, a w najlepszym razie nie dać żadnych rezultatów. Jeżeli np. ludzi o dominujących motywacjach ekonomicznych, a o słabych ideologicznych będziemy oddziaływać za pośrednictwem programowania ideologicznego, zamiast za pomocą odpowiednich bodźców ekonomicznych, zmarnujemy tylko czas i energię, w najlepszym razie powodując tylko u ludzi znudzenie. Z kolei, jeżeli na ludzi o dominujących motywacjach etycznych czy ideologicznych a słabych witalnych i ekonomicznych oddziaływać będziemy za pośrednictwem represji fizycznych lub ekonomicznych, nie tylko nie osiągniemy oczekiwanego rezultatu, ale w dodatku możemy wywołać ostry sprzeciw, który w pewnych warunkach może przerodzić się w bunt.
Prawidłowe rozpoznanie zarówno dynamizmu charakteru, jak i układu motywacji ludzi, ma zasadnicze znaczenie dla procesów sterowania społecznego.

Uścisk – Embrace – Trailer – napisy PL – BodyImageMovement

 

Taryn Brumfitt jest założycielką Body Image Movement, ruch ten uczy kobiety wartości i mocy kochania swojego własnego ciała.

 

Więcej na:
http://embrace.bodyimagemovement.com.au/
http://bodyimagemovement.com.au