Archiwum dla Marzec, 2014

Broń Masowej Instrukcji – John Gatto napisy PL

John Taylor Gatto opisuje obecny system szkolnictwa i jego wpływ na cały świat, dlaczego giganci w biznesie wspierają obecny system szkolnictwa. Mówi też co mierzą wyniki obecnych testów, jako ocena jakości są bezwartościową, jednak mierzą coś ważnego, a mianowicie mierzą posłuszeństwo i przewidywalność oraz przyszłe dopasowanie uczniów do różnego rodzaju systemów. Jak szkoła sztucznie przedłuża okres dzieciństwa.

W naszych marzeniach, ludzie poddają się z doskonałą uległością naszym formującym dłoniom. Obecne konwencje edukacyjne kształcenia intelektualnego i charakteru znikają z ich umysłów i nieskrępowani przez tradycję, pracujemy z własnej dobrej woli nad wdzięcznym i wrażliwym ludem. Nie będziemy starać się z tych ludzi, ani z ich dzieci, robić filozofów, czy ludzi nauki. Nie musimy z nich robić autorów, nauczycieli, poetów czy pismaków. Nie będziemy szukać wśród nich ani wielkich artystów, malarzy, muzyków, ani prawników, lekarzy, kaznodziejów, polityków, mężów stanu – których mamy duży zapas. Zadanie jest proste. Będziemy organizować dzieci i uczyć je w sposób doskonały tego, co ich ojcowie i matki robią w sposób niedoskonały. – John D. Rockefeller

Edukacja normalizowanie

 

W wieku 12 lat najgłupszy z ojców założycieli, Jerzy Waszyngton, uznawany za tępaka przez przyjaciół i sąsiadów uczył się trygonometrii, geometrii i miernictwa od więźnia, który jako jedyny chciał go uczyć.
Uczył się architektury, okrętownictwa, projektowania i struktury ubioru. Napisał kiedyś, że tylko idiota pozwala innym szyć swoje ubrania, bo to one odpowiadają za pierwsze wrażenie, jakie robimy. A coś tak ważnego lepiej mieć pod kontrolą. Studiował też retorykę, rolnictwo, finanse i pisanie tekstów perswazyjnych.
Powiedział, że taniec i jazda konna to dwie najbardziej wartościowe umiejętności, jakie zdobył.
Inni ludzie też to zauważali. Mówili, że kiedy Waszyngton
wchodził do pokoju, jego dobrze zrównoważona sylwetka była tak wyrazista, że wszyscy przestawali mówić i patrzyli na Jerzego.
Kiedy pytano, jak osiągnął taki efekt, odpowiadał:
Dzięki tańcowi i jeździe konnej.
Polecam wam to.
Wszystko osiągnął sam, jako samouk.
 
Do 12 roku życia Thomas Jefferson samodzielnie zarządzał
plantacją o wielkości 1000 hektarów, bo rodzice zmarli.
Zarządzał też 250 pracownikami, kontrolował budżet, robił zapasy.
 
W wieku 12 lat David Farragut, który był pierwszym admirałem amerykańskiej marynarki, dowodził przechwyconym brytyjskim okrętem wojennym, którym płynął z Peru do Bostonu. Bez nauczyciela albo rodzica, którzy mogliby sprawdzać jego postępy.
 
Do 12 roku życia Thomas Edison prowadził już dochodowy interes tysiące kilometrów od domu, i nie miał przy sobie komórki, żeby w razie kłopotów zadzwonić do mamy.
 
Sztuczne przedłużanie dzieciństwa to sposób wykorzystywany przez szkoły, żeby upośledzić większość naszej populacji.
Wiele rodziców pomaga w tej procedurze.
Nie bądźcie jednymi z nich.

Rozdział 13 – Polityka, Moc, Zarządzanie Czasem i Przywództwo

Działanie= podejmowanie decyzji + energia emocjonalna. Energia emocjonalna zasila Twoje siły tak jak paliwo napędza samolot lub energia elektryczna zasila komputer. Rozważ to: Przywódcy są silnymi mężczyznami i kobietami czynu.

SO Umysłu 13-1

Działanie to energia, ale potrzebuje też ono iskry, inicjacji. Ta iskra to Twoja decyzja o podjęciu działania. Zapewne sobie przypominasz, że działanie jest jedną z rzeczy, które mogą być wykonywane wyłącznie w czasie teraźniejszym (tu i teraz).
Teraz już wiesz dlaczego. Ponieważ decyzje mogą być podejmowane tylko w chwili obecnej, a decyzja to połowa działania. Działanie = decyzja + energia emocjonalna, aby zrealizować swoją decyzję w świecie fizycznym.
Możesz podjąć decyzję w głowie, ale działanie wykonujesz z pomocą swojego ciała. Aby Twój komputer działał, lub Twój TV czy stereo, lub aby włączyć w domu światła, czy cokolwiek innego, mikroprocesor tych urządzeń musi skierować strumień energii elektrycznej do konkretnego urządzenia. To jest działanie/akcja.

Nasze decyzje są spustem wszystkiego co robimy. Pomagają nam kierować lub sterować sobą, poprzez łączenie się z pomysłami w naszej głowie, tak jak system pokładowy w samolocie. Pomyśl o mikroprocesorze komputera – centrum decyzyjnym. Gromadzi on dane w pamięci i używa ich, aby skoordynować, które informacje są przydatne, które nie, a potem kieruje energię elektryczną do odpowiednich części komputera aby wykonać pracę/zadanie.
Co by się działo z energią w twoim komputerze jeśli nie było by w nim mikroprocesora? Zabrakłoby energii/wyczerpałaby się – nieukierunkowana, niedoinformowana akcja to ta której brakuje przemyślenia, czyli funkcji podejmowania decyzji. Taka nieukierunkowana akcja to wszystkie formy gniewu i agresji (z Mapy Gniewu), oraz niepokoju i impulsywności (Mapa Niepokoju). Z tego powodu każda nieukierunkowane działanie, któremu brakuje przemyślenia jest równoznaczne cierpieniu. Agresywne czyny i działania impulsywne są także formami cierpienia.
Działanie jest najbardziej efektywne gdy używamy mikroprocesora decyzji i pamięci komputera, aby dojść do wniosku jakie właściwe działanie potrzeba podjąć.

Czy kiedykolwiek słyszałeś o szanowanym mężczyznach będących nazywanymi „ludźmi czynu”? Lub ludzi mówiących o żołnierzach piechoty morskiej(marines) jako o „dzielnych mężczyznach”? Dlaczego w społeczeństwie tak bardzo szanuje się „działających”? Pomyśl o tym w ten sposób – ludzie którzy nie mają w sobie pozytywnej energii emocjonalnej nie są atrakcyjni. Jesteśmy przyciągani do pozytywnej energii, ponieważ możemy się do niej „podłączyć”, tak jak samochód do pompy na stacji benzynowej. Działanie wymaga energii i ludzie mają dla takich osób szacunek.

Po drugie, jeśli jesteśmy bierni jak Szczur z naszej opowieści, jesteśmy mniej „żywi” i bardziej skłonni do depresji lub uzależnień z powodu naszej pasywności. To również nie jest atrakcyjne. Tak więc bycie „człowiek czynu” wysyła pozytywny przekaz przynajmniej, jeśli chodzi o dwie z czterech podstawowych części psychiki – emocje i decyzje.
Bycie „człowiekiem czynu” może znaczyć dużo więcej niż tylko wykonanie jednego dobrego uczynku lub działania. To znaczy sposób życia – cały proces efektywnego używania energii. Jak się już nauczyliśmy, mamy w sobie specjalną siłę, która zajmuje się naszymi zasobami – granicę osobowości.
Człowiek czynu to człowiek mocy, a w fizyce moc jest definiowana jako proces używania energii w jak najbardziej efektywny sposób, albo większość pracy jaka może być wykonana na jednostkę energii i najmniejszej ilości czasu.
Moc to sposób na życie, który maksymalizuje Twoja pozytywną energię emocjonalną.

Moc/władza (charyzma)
SO Umysłu 13-2

Moc jest definiowana jako „praca wykonana w jednostce czasu” lub „częstotliwość zmiany energii w systemie”.
Czas jest walutą wydawaną, aby osiągnąć ten cel, a osiągnięcie celów wymaga pracy. Jednak większość z nas stara się zrobić jak najwięcej w jak najkrótszej ilości czasu, poświęcając na to jak najmniej energii.
To znaczy, że w życiu, im więcej mocy posiadasz, tym więcej możesz zrobić mniejszym wysiłkiem – naprawdę dobra sytuacja. Kiedy masz moc, możesz pojechać na wakacje na Hawaje, czytać na co masz ochotę i ogólnie cieszyć się życiem bez martwienia się skąd wziąć więcej energii (czy pieniędzy). Pamiętaj, energia = pieniądze = czas = wolność = siła i bezpieczeństwo. Wszystko to waluta psychologiczna – jeśli nie zdecydowalibyśmy się wierzyć w wartość kawałka papieru nazywanego banknotem 100 dolarowym , byłby on bez wartości.
Nie kontrolujemy ilości mocy jaką otrzymujemy od innych, kontrolujemy wyłącznie wydajność energii zawartej w naszej własnej mocy. Nasza granica pomaga nam w tym poprzez informowanie nas o naszych preferencjach w życiu. Jeśli spędzasz masę energii na prace, której nie lubisz to wtedy nie jesteś mocny! Tracisz energię na rzeczy, które nie służą Twojej życiowej misji. Prawdopodobnie słyszałeś słowa Joseph’a Campbell’a: „Rób to co daje ci szczęście.” To jest dobra naukowa rada. Wskazuje ona bezpośrednio drogę na jakiej Twoja moc będzie miała najwyższe możliwe zastosowanie.
Może słyszałeś o niektórych mikroprocesorach, które mają wysoką „moc” z powodu ich szybkości i wysokiej technologii. Co sprawia, że ich „moc” jest większa? Czy to dlatego, że mając ten sam wkład energii, przekazują ją w odpowiednie miejsca szybciej i wydajniej, poprzez swój interfejs?
Innymi słowy, podejmowanie decyzji w komputerze działa w „osobistej granicy” komputera – interfejsy ze światem zewnętrznym – w najefektywniejszy sposób. Zużywa on energię tylko w procesach bezpośrednio powiązanych z Twoim poleceniem i osiąga rezultat efektywnie i w sposób jaki Tobie odpowiada. To jest moc i właśnie tę moc daje ci Twoja granica, kiedy łączy się ona w Twoją pozytywną energią poczucia własnej wartości.

Czy widziałeś kiedykolwiek film „Instynkt” z Anthony’m Hopkinsem? To lekcja mocy. Mówi ona, że jedyna siła/władza jaką mamy społecznie jest ta otrzymywana od innych. W filmie, Anthony Hopkins jest naukowcem, który żył przez kilka dekad wśród małp. Kiedy zostaje złapany i badany przez psychiatrę (Cuba Downing Jr.), psychiatra „myśli”, że posiada całkowitą kontrolę nad pacjentem, widząc go zamkniętego w pokoju, ze strażnikami na zewnątrz.
Kiedy Hopkins nagle chwyta psychiatrę w śmiertelny uścisk pyta go: „Kto ma teraz władzę?” A psychiatra odpowiada: „Ty.” Tak więc nasze środowisko i percepcja (postrzeganie) mają wiele do powiedzenia, jeśli chodzi o pojęcie mocy/władzy.
Środowisko jest czymś z czym negocjujemy naszą ogranicą osobowości. To prawda jest taka, że jeśli używamy drzwi naszej Granicy w sposób wygrana/wygrana, dajemy innym propozycje nie odrzucenia. Dają nam oni moc, w tym samym czasie dając sobie moc
.
Jeśli moc jest kombinacją energii i używania granicy osobowości, zostawiliśmy intelekt i pojęcie czasu. Bo co dobrego da ci wytężona praca, jeśli tracisz czas na rzeczy, które nie przydadzą się ani Tobie ani Twojej firmie?
Zarządzanie czasem jest tak samo ważne jak moc dla Ciebie i Twojego biznesu. Nauczyliśmy się, że możemy tworzyć nieograniczone ilości energii emocjonalnej poprzez przetwarzanie stresu w poczucie własnej wartości. Nauczyliśmy się też, że możemy przetworzyć złe decyzje na zasoby intuicji i sumienia – zasoby, które zasilają nasze decyzje, aby miały one większy wpływ na naszą przyszłość.
Ale jest jedna waluta jakiej nie możemy stworzyć więcej w życiu, ponieważ życie ma w sobie zegar – czas. Możemy zmaksymalizować go poprzez wymianę na inne zasoby takie jak energia i wolność, jednak nie możemy stworzyć nowej ilości czasu w swoim życiu – mamy 80-100 lat maksymalnie.
Możemy zmaksymalizować czas poprzez spędzanie go w teraźniejszości, wymianę na inne zasoby, aby zyskać go więcej, albo w całkiem inny sposób – lepsze zarządzanie naszą granicą.

Zarządzanie Czasem
SO Umysłu 13-3

Zauważ, że jeśli połączymy nasz intelekt i działanie naszej osobistej granicy, zobaczymy jak używamy informacji i przez to jak dobrze zarządzamy czasem. Nie mamy czasu na destruktywne informacje, które zabierają dużo czasu i energii do naprawy. Mamy czas tylko na konstruktywne informacje.
Czas jest „walutą intelektu” jak sobie zapewne przypominasz. Kiedy uczymy się czegoś nowego – edukacyjnej „wiedzy książkowej” lub doświadczenie „wiedzę uliczną” – to kosztuje nas czas. Jednocześnie czas jest jedynym zasobem w naszym życiu, który ma swój limit.
Możemy używać naszego czasu mądrzej przez zatrudnieni Obserwacji Ego, aby zmaksymalizować dobre zużycie czasu. Jednak, w przeciwieństwie do energii emocjonalnej, wolności i siły granicy, nie możemy stworzyć sobie więcej czasu. Chociaż możemy go używać bardziej efektywnie w zdobywaniu celów. Możemy dokonać tego poprzez dysponowanie lub przyporządkowanie go według naszych podstawowych potrzeb, wartości i poglądów – czyli dobrze zarządzać czasem.

„Idealne” zarządzanie czasem
SO Umysłu 13-4

W „Almanach biednego Ryszarda” Benjamin Franklin napisał, że „idealny dzień” składa się z 8 godzin pracy, 8 zabawy i 8 odpoczynku; czyli idealne zarządzanie czasem będzie mieć te same proporcje.
Jakie są twoje cele w każdej z tych części? Wszyscy potrzebujemy średnio około 8 godzin snu, ale często w czasie przeznaczonym na naszą pracę i rozrywkę także mamy cele do osiągnięcia.
Pamiętaj, że kiedy używamy swoich zasobów, kosztuje nas to „walutę”. A jedyną walutą jakiej nie możemy wytworzyć więcej jest czas, jedyne co możemy zrobić to wydawać go najlepiej jak możemy w chwili obecnej(czasie teraźniejszym), ponieważ to wtedy jest on najcenniejszy.
Tak więc jak wygląda proces zarządzania czasem, jeśli chodzi o „idealny dzień”? Wszystkie czynności życia mogą być podzielone na trzy kategorie wymyślone przez Benjamina Franklina. Wszystko co robimy to albo przemysłowa praca, albo kreatywna rozrywka lub regenarycyjny odpoczynek. Pewnie zauważyłeś, że odpowiadają one równoległym funkcjom myślenia mózgu, lewo półkulową aktywność możemy nazwać pracą, prawo półkulowa to kreatywna rozrywka; oraz spokojny okres w którym aktywność mózgu jest syntezowana jak w czasie snu [odpoczynek].

„Słabe” zarządzanie czasem
SO Umysłu 13-5

Zauważ jak większość z nas dysponuje swoim czasem, przeznaczając mało czasu , albo w ogóle na odpoczynek i rozrywkę. To jest kiepskie zarządzanie czasem bez równowagi w planowaniu. Co ciekawe, granica zarządza wszystkimi naszymi zasobami. Jeśli mówimy o czasie, mówimy też o intelekcie. Zauważ jak jedna osoba może przyjąć pracę jako aktywność lewej półkuli mózgu (pracowitość), a zabawę/rozrywkę za aktywność prawej półkuli mózgu (kreatywność). Reszta to spokojny okres kiedy mózg może zintegrować i połączyć działania lewej i prawej półkuli i dokonać „syntezy.”
Nie uda nam się wieść zintegrowanego życia i mieć zsyntetyzowany umysł (zharmonizowany), jeśli nie będziemy lepiej dysponować czasem. W innym wypadku będziemy „ bezsensownie pracować” naszą lewą półkulą, „marnować czas” z prawą półkulą i nigdy nie „poskładać do kupy” pozbawiając się odpoczynku i zarazem źródła harmonii i syntezy. Częścią decyzji o tym jak używać naszego czasu jest polityka.

Polityka

Polityka w swojej najlepszej formie to po prostu odpowiednie otwieranie drzwi w Twojej granicy osobowości z minimalnym użyciem dziur lub ścian. Decyzje otwarcia drzwi na swoje wewnętrzne zasoby wymaga mądrości, otwierać je tylko wtedy gdy intuicja mówi nam, że środowisko temu sprzyja, a zamykać je gdy jest odwrotnie. Otwierać drzwi naszej granicy, kiedy sumienie mówi nam, że będzie to konstruktywne, a zamykać je kiedy jesteśmy pełni destrukcyjnych idei i energii. Innymi słowami, dobra polityka wymaga doskonałej samo-kontroli, tak jak i umiejętności odczytywania ludzi.
Skoro podstawowym i centralnym konceptem w polityce są granica, moc (charyzma) i zarządzanie czasem, można z tego wysnuć ciekawe wnioski. Granica jest „zarządcą” Twoich zasobów, o które dbasz i masz ich limitowaną ilość.
Jeśli spojrzysz na politykę w większej skali, dostrzeżesz, że „pieniądze kupują wpływy (władzę/moc).” Kim są ludzie na wysokich rządowych stanowiskach? Tak wielu z nich, np. Colin Powell, nie są dla mnie inspirujący. Czy są dla ciebie? Nie widzę wielu polityków pokroju Thomasa Jeffersona czy Abrahama Lincolna wśród tych reklamujących się w telewizji. Ale widzę ogromne pieniądze włożone w ich reklamę.

Mam dla ciebie kilka pytań. Jak myślisz co się dzieje w polityce, kiedy pieniądze na finansowanie ludzkich zarządzeń wchodzą do gry na większą skalę? Pieniądze to waluta i jak każda waluta, można ją wymieniać na inne, w tym na waluty psychologiczne.
Co się dzieje kiedy jest duży i stały zastrzyk waluty (gotówki) do systemu który ma słabe granice? Cóż, granice nie muszą być tak dobrze zarządzane, skoro istnieje nielimitowany dopływ pieniędzy.
Jeśli pieniądze są ciągle wstrzykiwane do systemu, który ma wbudowanego „zarządcę”, ten zarządca lub osobista granica nie czuje potrzeby pilnować lub dbać o wzrost lub dojrzałość. I dlatego według mnie dla tych nielicznych ludzi urodzonych w bogactwie istnieją specjalne wyzwania, aby ukształtować swój charakter, ponieważ nie mają oni takiej presji w życiu, która pomogłaby im się rozwijać. W rezultacie, wielu ludzi atrakcyjnych politycznie nie ma wystarczająco silnego charakteru, aby dać sobie radę z prawdziwą władzą, ponieważ do tego potrzeba silnej granicy z drzwiami zamiast dziur i murów.
Wielu niedojrzałych ludzi może więc dojść do władzy, nawet do wysokich urzędów państwowych, mając słabe granice i mały szacunek dla praw i opinii innych ludzi – wszystko dzięki swoim ogromnym zasobom finansowym, które według niektórych mogą być substytutem dobrego charakteru. Pamiętaj, waluta = waluta = waluta!

Czy pamiętasz konflikt w filmie „Gladiator”, między generałem Maximusem (Russel Crowe), samozwańczym przywódcą, bogatym i narcystycznym Cesarzem Kommodusem? Cesarz posiadał ogromne bogactwa, ale brakowało mu charakteru. Bohater (Russel Crowe) mimo, że był niewolnikiem i gladiatorem, miał w sobie tyle charakteru, że pokonał bogatego Cesarza polityczne. Jak? Lekcja z filmu brzmiała: „Przekonaj do siebie tłum [ludzi].”
Większa liczba ludzi jest dobrym miernikiem twojego charakteru, ponieważ społeczeństwo jest tym co najlepiej pokaże Ci jakość Twojej granicy i twoją tendencję do myślenia i działania w kategoriach wygrana/wygrana. Ludzie powinni to wiedzieć – czują Twój emocjonalny efekt.

Abraham Lincoln i Thomas Jefferson nie mogli używać reklamy i zdobytych funduszy w swoich „kampaniach” politycznych, musieli się zdać na powoli rozchodzące się słowo o swojej reputacji i charakterze.
Nie mam swoich preferencji politycznych, nie głosuję na kandydatów w wyborach ze względu na to czy są oni Republikanami czy Demokratami. Przede wszystkim oceniam ich na podstawie ich funkcji granicy, a także pozostałych trzech elementów psychiki charakteru, i wtedy podejmuję decyzje czy na nich głosować. Nie interesuje mnie ich blichtr i pieniądze – pokażcie mi mężczyznę lub kobietę zawdzięczającej pieniądze i karierę dzięki własnej pracy, wysiłkowi i talentowi, a będę wiedzieć, że dużo napracowali się nad własnym charakterem, aby wytworzyć jako efekt uboczny z tego płynący coś co nazywamy pieniądzem.
To samo odnosi się do wyboru szefa, męża, żony, partnera, lub każdej innej osoby z którą chcemy wejść w jakiś rodzaj związku. Jak dobra jest ich „polityka”? – i nie chodzi mi o ich preferencje polityczne np. partyjne, ale o ich głęboki charakter.
Temat polityki naturalnie prowadzi do kwestii przywództwa.

Przywództwo: Moc/władza (charyzma), Komunikacja i Polityka
• Polityka = Podejmowanie decyzji + Funkcja Granicy Osobowości
• Moc = Energia Emocjonalna + Funkcja Osobistej Granicy
• Komunikacja = Podejmowanie decyzji + Energia Emocjonalna

Dlaczego te 3 umiejętności często występują razem? Pewnie zauważyłeś, że jeśli udało ci się opanować jedną z tych trzech wewnętrznych umiejętności, „łatwiej ci” jest sobie potem poradzić z resztą tej trójki przywództwa. A jeśli opanowałeś dwie z tych trzech wewnętrznych zasobów jesteś bliski bycia mistrzem, jeśli chodzi o umiejętności przywódcze.

Te trzy umiejętności przywódcze są ze sobą ściśle powiązane:
* w każdej dobrej komunikacji jest zarówno polityka jak i moc (władza),
* w polityce jest władza i efektywna komunikacja,
* a w mocy(charyzmie) – polityka i komunikacja.

Te trzy są jakby mniejszymi linami, które wspólnie tworzą jedną grubą linę.
Jednak nie sposób nie zauważyć, że intelekt nie jest kluczowym składnikiem żadnej z tych trzech głównych umiejętności przywódczych. Czy wiesz już teraz dlaczego wielu genialnych naukowców i filozofów nie angażuje się w sprawy publiczne, a wielu wpływowych polityków, celebrytów, a nawet dyktatorów nie wydaje się wcale inteligentnymi? Najwyraźniej nie musisz być geniuszem żeby być wpływowy.
Ale za to potrzebna jest uczciwość, umiejętność utrzymania równowagi w swoich zasobach.
Pomyśl o politykach z przeszłości takich jak Jefferson, Lincoln, Benjamin Franklin. Co wyróżnia ich od współczesnego byle polityka? Pomyślmy. Nie byli oni tylko przywódcami, ale geniuszami intelektu. Oraz posiadali kryształowe charaktery. Byli oni mentorami ludzi, przemawiając do nich używając filozofii, literatury, historii; i przynajmniej połowa Ojców Założycieli i wielu Prezydentów (USA) była też naukowcami i wynalazcami. Ci mentorzy także dla przyszłych pokoleń Amerykanów byli „przywódcami którzy służyli innym” – najbardziej doskonałymi jednostkami w naszej historii.

Opanowali oni do mistrzostwa wszystkie aspekty psychiki i stali się „pełnymi ludźmi”, zdolnymi do używania równocześnie wielorakich zasobów.
Jeśli wrócimy teraz pamięcią do naszych zasobów, jak można uzyskać równowagę w mądrości, inteligencji (geniuszu) i wysokiej samoocenie w dostatnim życiu? Jak możemy osiągnąć jednoczesne współzależne użycie naszej granicy?
To proste. Musimy wybrać dwa lub więcej spektra i próbować znaleźć w nich równowagę w tym samym czasie.

Fragment książki  „Kapitał” Erazma Majewskiego

http://www.prawia.org/ksiazki/majewski/majewski4f.html

 

Czy korzyść jednych musi się koniecznie opierać na stracie innych?

Gdyby produkty ludzkie były tylko przyrodą, połączoną z poziomą pracą ludzką własną i niczem więcej, wówczas, wobec trudności trafnego oceniania nawet produktów własnej pracy, cóż zaś dopiero produktów cudzych, o których wytwarzaniu słabe mamy pojęcie, rzadko zdarzałyby się zamiany, nie przynoszące straty jednej ze stron. W ogromnej większości przypadków wymiana produktów ludzkiej działalności kończyłaby się, nawet bez złej woli, zyskiem tylko jednej strony, stratą zaś drugiej. Bystrzejszy lub przebieglejszy zyskiwałby najczęściej, słabiej orjentującemu się groziłoby wyczerpanie sił i rychła niemożność prowadzenia wymiany. Korzyść zresztą zamiany zawsze byłaby niewielką. W rezultacie zamiany musiałyby się dokonywać z największa ostrożnością i nieufnością, oraz jedynie w granicach konieczności – a pomimo to nie tylko względna równość posiadania, ale powszechne ubóstwo byłyby stałem i normalnem zjawiskiem bytu społecznego.
Więcej jeszcze. Ponieważ owoce pracowania zawsze byłyby skromne, przeto musieliby pracować wszyscy, prócz dzieci, chorych i starców. W tych warunkach uboższymi musieliby być stale ci, którzy posiadają więcej dzieci, starców lub chorych, zamożniejszymi mogliby być jedynie nieobarczeni takim ciężarem. W rezultacie unikanoby utrzymywania dzieci, postarzałych rodziców i chorych, większość ginęłaby też z braku środków do życia. Próżniacy i niedołęgi nietylko nie byliby cierpiani, ale wogóle nie mieliby dostatecznych podstaw bytu. Utrzymywałaby się też stale znaczna równość posiadania przy bardzo słabym przyroście ludności i okrucieństwie obyczajów.
Znaczniejsze bogactwo byłoby zjawiskiem wprost nieznanem, naprzód dla tego, że dojście do niego byłoby niezmiernie trudne nawet dla bardzo pracowitego i przebiegłego, powtóre, że możnaby się. bogacić tylko zbyt wyraźna krzywdą innych, rychło więc bogaty obudziłby czujność wyzyskiwanych, oraz ich nienawiść, potrzecie, że w takich warunkach bogaty musiałby się wprost ukrywać starannie ze swem bogactwem, co odebrałoby mu większą część racyi bogacenia się, wreszcie, że posiadanie większego bogactwa nie byłoby cierpiane, jako jawne i ciężkie przestępstwo wobec innych.
Takie stosunki, z pewnemi wyjątkami, polegającemi na istnieniu władzy jednostki, nie są rzeczą nieznaną. Życie ludów, pozostających w tak zwanym stanie „dzikości” daje ich obraz dość wierny. Ani się one nadto mnożą, ani jednostki bogacą, rola zaś starców jest nie do pozazdroszczenia. Przyczyna tego wszystkiego w słabej wydajności pracy wszystkich, uwarunkowanej powszechną ciemnotą, powszechną drobnością dusz.
Sam więc fakt, że stosunki społeczne w bardziej rozwiniętych społeczeństwach nigdy nie układały się w wyżej wskazany sposób, dowodzi, że założenie co do natury samej „pracy” musi być nieprawdziwe.
Wiemy już dobrze, w czem ono chybia, lecz aby postępować systematycznie, nie zawadzi podnieść jeszcze raz pytanie: dla czego tak chętnie zamieniamy się własnościami, po co bierzemy od innych, gdy musimy równocześnie dawać? Czy nie prościej byłoby nic nie brać i nic nie dawać?
Nie lękajmy się z powodu tak prostego pytania krążenia w kółko. Powrót nasz do punktu wyjścia wszelkich rozważań ekonomicznych nie będzie rozpoznawaniem tego samego. Nasz temat ma tyle stron, że niepodobna rozpatrzeć wszystkich za jednym zamachem.
Teraz chodzić będzie o uwydatnienie tej właściwości bogactwa, że musi ono krążyć od ludzi do ludzi, albowiem tylko krążenie jego może zaspokajać nasze potrzeby, z drugiej zaś strony chodzi o uwydatnienie, że tylko zamiana pozwala nam brać więcej niż dajemy i to bez krzywdy oddającego. Gdyby inaczej być miało, – mielibyśmy prawo wręcz utrzymywać, że wszelkie zamiany pozbawioneby były sensu.
Wyjaśnienie, że zysk jednych bez krzywdy innych jest normalnem zjawiskiem społecznem, będzie celem niniejszego rozdziału. Przyczyna tak dziwnego zjawiska leży w podstawowych właściwościach duszy i w samej naturze bogactwa.
W tem miejscu musimy przypomnieć (p. rozdz. 2), że bogactwo to nie prosty zapas środków, zaspokajających poziome potrzeby, ale ogromna rozmaitość środków, zaspokajających najrozmaitsze potrzeby, zarówno poziome, jak szczytne.
Gdy raz zjawiła się rozmaitość przedmiotów i potrzeb, musiała się ona koniecznie zwiększać, albowiem nowe przedmioty wywoływały nowe pożądania, nowe zaś pożądania przy niejednakowej psychice osobników i przy niejednakowych środkach, powoływały do istnienia znowu coraz inne przedmioty. Zjawił się łańcuch nieprzerwany przyczyn, przeobrażających się w skutek i skutków, przeobrażających się w przyczyny.
Sztuczne narzędzia pierwotne, ułatwiające zdobywanie albo przeobrażanie płodów natury, poczęły się tu i ówdzie doskonalić pod wpływem doświadczenia, zwiększając niejednakowość osobników nie tylko funkcyonalną, ale poniekąd morfologiczną. Z upływem wieków ludzie stawali się coraz niepodobniejsi do siebie funkcyonalnie, więc i ich dzieła stawały się coraz rozmaitsze.
Pożądamy niekiedy tego, cośmy sobie wyobrazili pomimo, że to nie istnieje, ale najczęściej tego, co istnieje i o czem wiemy, że jest miłe lub użyteczne.
Dzieła więc ludzkie, będące w posiadaniu innych, stają się przedmiotem pożądania wielu tych, którzy nie umieją ich sami sporządzić, ale widzą u innych.
Aby posiąść przedmiot, którego sama przyroda, zwłaszcza kraju, nie dostarcza, a którego nie umiem i nie mam czem zrobić, muszę go dostać od osobnika, który go posiada lub wytwarza.
Najprostszą drogą byłoby wprawdzie odebranie przedmiotu pożądanego, ale to droga pozornie tylko najprostsza, zwłaszcza w stosunkach pierwotnych. Odbieranie pociąga za sobą walkę i ryzyko niepowodzenia, kalectwa lub śmierci, w najlepszym zaś razie odwet. O wiele dogodniejszą drogą jest oddanie wzamian czegoś, czego ktoś pożąda, lub co mu może być użyteczne.
Gdy raz zadzierzgnęła się między osobnikami wymiana dobrowolna, ustaliła się ona rychło jako najłatwiejszy sposób zaspokajania pożądań.
Komplikowanie się przedmiotów użytecznych i potrzeb potoczyło się odtąd niepowstrzymanym pędem i toczy się nadał z rosnącą szybkością.
Ludzie z nieufnych i wrogów – stali się wzajemnie coraz użyteczniejszymi sobie i przestali się unikać właśnie dla tego, że są niejednakowi, że jeden umie to, czego inny nie umie – i że wymieniają między sobą owoce nie tylko swej pracy, ale umiejętności. Dzięki takiej metodzie zaspokajania wzajemnych pożądań, stali się oni jestestwami, które możnaby scharakteryzować najogólniej, jako specyalistów w wytwarzaniu, a (mniej więcej) uniwersalnych w używaniu. Taki jednak ich charakter mógł się wykształcić tylko na skutek niejednakowości duchowej, wcale zaś nie, jak dawniej mniemano, na skutek wymiany usług i wytworów, albowiem sama wymiana jest już skutkiem niejednakowości funkcyonalnej, więc ostatecznie niejednakowości wewnętrznej oraz morfologicznej. Wymiana wydaje nam się tylko skróconą aż do zneutralizowania formą obustronnej grabieży. Ja od ciebie biorę to, co ty masz, twoją własność, którą ja chce posiadać – oto formuła pierwotna obu stron, ukryta na dnie ich dusz. Zamiast zaś brać siłą fizyczną lub podstępem i płacić strata czasu, walką, guzami, zamiast narażać się przy tem na niepewne losy walki oraz na utratę w blizkiej przyszłości tą sama drogą mego własnego dobra, zamiast narażać własne bogactwo i narzędzia pracy na prawdopodobne zniszczenie w procesie odbierania przy systemie grabieży, daję ci odrazu to, co chcesz odemnie wziąć, aby być zaspokojonym, daję ci moją własność. Na tem tle zawiązuje się specyalna postać szczątkowa walki, pozbawiona jednak jej grozy – targ.
Wprawdzie głównym motywem zamiany jest zdobycie przedmiotu użytecznego, którego inaczej nie mogę otrzymać, ale dodatkowym celem jest jeszcze elementarna chęć egoistyczna zapłacenia jak najmniej, czyli zdobycia więcej, niżeli sam dają.
I właśnie ta dążność znajduje pełne zaspokojenie przy większej części wymian i to bez wiedzy zamieniających się. Sama natura ustroju społecznego daje ludziom ten dziwny benefis.
Dla czegóż tranzakcye wymienne nie wymagają tak bardzo dokładnego rachowania się z własną pracą, włożoną w produkt? i dla czego tak wielkie przynoszą one korzyści? Dla tego, że obok materyi, której dostarczyła darmo przyroda i obok własnej pracy producenta, każdy niemal produkt pracy ręcznej zawiera jeszcze w sobie pewną ilość pracy martwych sił przyrody, wprzęgniętej do produkcyi przez tak zwane pospolicie „siły psychiczne”, a właściwie przez strukturę, psychiczną producenta.
Jeżeli więc Paweł zamienił niebacznie owoc 10 godzin pracy własnej na owoc 7-miu godzin pracy Gawła, to, powierzchownie biorąc, tranzakcya dała Pawiowi dotkliwą stratę trzech godzin jego pracy, w gruncie jednak rzeczy stosunek ten może się przedstawiać wcale nie tak źle. Najczęściej, mimo tak niekorzystnego wyniku, żadna ze stron nie tylko nic nie traci, ale obie dużo zyskują. Aby to dostrzedz, trzeba wprowadzić do rachunku pracę ludzką oszczędzoną w produkcyi umiejętnej.

Wyobraźmy sobie, że Paweł i Gaweł zamienili się wytworami, sporządzonemi przez każdego z nich osobiście, ale przy pomocy niejednakowych narzędzi sztucznych. Wówczas Paweł oddał owoc 10-godzinnej pracy własnej, ale dokonywanej przy pomocy narzędzi stale używanych oraz wprawy osobistej, które mu oszczędziły dajmy na to 30 godzin pracy. Oddał on tedy za wyrób cudzy ekwiwalent 40 godzi n pracy własnej bez narzędzi.
Gaweł znowu oddał owoc 7 godzin pracy własnej, ale narzędzia jego i wprawa oszczędziły mu przytem 25 godzin pracy, oddał więc ekwiwalent 32 godzin pracy własnej bez narzędzi. Gdy uwzględnimy . ostatnie cyfry, to okaże się, że Paweł nie tylko nie stracił 3 godzin pracy, lecz nawet trzykrotnie zyskał, gdyż za 10 godzin pracy własnej otrzymał przedmiot, mający dla niego osobiście wartość co najmniej 32 godzin pracy.
Tranzakcya przedstawia się tedy, jak następuje:
Paweł wydał 10 godzin pracy za rzecz, któraby go kosztowała co najmniej 32 godzin pracy. Zyskał więc 22 godzin pracy własnej.
Gaweł wydał 7 godzin pracy za rzecz, któraby go kosztowała co najmniej 40 godzin pracy. Zyskał 33 godzin.
Paweł stracił pozornie 3 godziny, rzeczywiście jednak zyskał co najmniej 22 godzin.
Gaweł zyskał pozornie 3 godziny, naprawdę zaś zyskał co najmniej 33 godzin.
Zysk obu wprawdzie bardzo jest nierówny, ale o rzeczywistej stracie nie może być nawet mowy.
Zamiana mogłaby się odbyć jeszcze niekorzystniej dla Pawła, np. mógłby on wydać nie 10, ale nawet 30 godzin pracy własnej, i jeszcze nie straciłby na czysto, albowiem zostałoby mu 2 godziny własnej pracy oszczędzonej. Jedynie zysk jego byłby znacznie mniejszy od zysku Gawła.
Wyraziliśmy się tutaj, że Paweł dostał przedmiot, mający dlań wartość co najmniej 32 godzin pracy. Wypada powiedzieć, co ma za znaczenie słówko „co najmniej”. Otóż Gaweł oszczędził samemu sobie 25 godzin pracy, gdy wkładał własnej tylko 7 w przedmiot, oddany Pawłowi. Pawłowi oszczędził on niewątpliwie jeszcze znacznie więcej. Gdyby bowiem Paweł chciał sam sporządzić taki przedmiot, to nawet przy posiadaniu narzędzi Gawła, ale bez jego znajomości rzeczy, bez wiadomości skąd brać materyały surowe i t. d., napracowałby się jeszcze znacznie dłużej, zepsułby dużo materyałów i otrzymałby wytwór o wiele mniej doskonały, prawdopodobnie zaś wcaleby go nie zdołał sporządzić. A cóż dopiero wypadłoby – gdyby Paweł musiał wpierw zdobywać sam narzędzia, potrzebne do wytworzenia produktu Gawła.

W rzeczywistości tedy stosunek zamienny przedstawia się jeszcze znacznie korzystniej dla obu.
Paweł wydał 10 godzin pracy własnej umiejętnej za to, na co nie wystarczyłoby mu może nawet sto i więcej godzin pracy przy narzędziach Gawła, ale bez jego znajomości rzeczy. Otrzymał więc naprawdę przedmiot pożądania za bezcen. Gaweł wydał 7 godzin pracy za przedmiot, któregoby nie sporządził choćby pracował sto lub więcej godzin, przy narzędziach Pawła, ale bez jego znajomości rzeczy, otrzymał więc również przedmiot pożądania swego za bezcen. Ponieważ zaś nabycie narzędzi nie opłaciłoby się żadnemu do produkcyi na osobistą tylko potrzebę, więc albo koszt własny byłby jeszcze bezporównania wyższy, albo wypadłoby się całkiem obejść bez przedmiotów pożądanych.
I tylko skutkiem takiego stosunku pracy wydanej do pracy, która musiałaby być wydana, gdyby każdy pracował dla siebie, ogólna suma bogactwa produkowanego i wymienianego przez ludzi może rozrastać się, nawet pomimo rozrzutnego zużywania. Dopiero gdyby ludzie nie mogli działać inaczej, jak tylko siłami i organami własnego ciała, choćby zresztą jeszcze przy pomocy pewnych narzędzi, z konieczności mało udoskonalonych, bo dość uniwersalnych, wówczas produkcya ich pokrywałaby zaledwie najniezbędniejsze i mało urozmaicone potrzeby.
Dzięki zaś wyspecyalizowanym narzędziom sztucznym, podziałowi pracy i wymianie, ludzie pracują coraz owocniej i niemal każdemu dość łatwo zbywa znaczny nadmiar, coś jakby owoc specyalnych uzdolnień, przyrost, darowany mu przez przyrodę dzięki interwencyi jego duszy.

Stosunek ten maluje się dobrze w pospolitem wyrażeniu, że ludzie wymieniają miedzy sobą przeważnie płody „przemysłu”. Są to istotnie owoce ich przemyśliwania, myślenia, nie tylko zaś pracy fizycznej. Ludzi zbogaca i daje im dobrobyt myśl wciąż rozwijającą się, nie zaś bezmyślna praca rąk.
Naszkicowaliśmy tu stosunek wymienny w najprostszych i normalnych jego zarysach, bez pretensyi do poruszania skomplikowań, które wytwarza daleko idący podział pracy, coraz większe różnicowanie się uzdolnień, powstawanie narzędzi coraz bardziej złożonych, zrzeszanie się osobników celem wykonywania dzieł bardzo złożonych i wielkich oraz celem coraz bardziej ekonomicznej, bo masowej i maszynowej produkcyi i t. d.
Nam chodzi w tej chwili jedynie o uwydatnienie i podkreślenie tego ogólnego faktu, że przy specyalizacyi pracy i wymianie produktów albo usług, każda cena (nietylko monopolowa i amatorska, nie tylko normalna rynkowa, ale nawet najbardziej wygórowana rynkowa), którą płacimy (w warunkach normalnych) za cudzy wyrób (bądź jednostki bądź grupy) jest o wiele niższa od tej, którąbyśmy musieli zapłacić pracą własną i własnym przemysłem. Innemi słowy, każda rzecz, którą własnowolnie otrzymujemy drogą wymiany, bywa dla nas o wiele cenniejszą (oczywiście w różnym stopniu) od rzeczy, którą oddajemy. Zawsze wyroby obce nabywamy zbyt tanio w stosunku do (objektywnej i subjektywnej) wartości, jaką mają one dla nas.

To jest cecha zamian normalnych.
Rzecz prosta, że zdarzają się, i to bardzo często, zamiany, w których tylko jedna strona odnosi korzyść, ale są to wymiany, dokonywane w wyjątkowo niekorzystnych warunkach i nie mogą świadczyć przeciw zasadzie. Jednak ponieważ się zdarzają, zjawia się praktyczna potrzeba oceny obu produktów, potrzeba porównywania ich wartości.
Gdy jedna ze stron bywa pokrzywdzoną, mówimy wtedy, ze jeden oddał drugiemu „wartość” większą od otrzymanej.
I oto zjawia się tajemnicze, a doniosłe słówko „wartość” obok pragnienia posiadania miary, któraby pozwoliła przy wymianach oddawać możliwie równe wartości.

Rupert Sheldrake napisy PL The Science Delusion BANNED TED TALK 

 

 

Wystąpienie Ruperta Sheldrake’a na temat dogmatów w dzisiejszej nauce.

„Naukowców interesuje rzeczywistość, jaka jest. Doktrynerów interesuje rzeczywistość, jaka powinna być.
Naukowcy chcą, żeby ich poglądy pasowały do rzeczywistości. Doktrynerzy chcą, żeby rzeczywistość pasowała do ich poglądów.
Stwierdziwszy niezgodność między poglądami a dowodami naukowiec odrzuca poglądy. Stwierdziwszy niezgodność między poglądami a dowodami doktryner odrzuca dowody.
Naukowiec uważa naukę za zawód, do której czuję on zamiłowanie. Doktryner uważa doktrynę za misję, do której czuje on posłannictwo.
Naukowiec szuka „prawdy” i martwi się trudnościami w jej znajdowaniu. Doktryner zna „prawdę” i cieszy się jej zupełnością.
Naukowiec ma mnóstwo wątpliwości, czy jest „prawdą” to, co mówi nauka. Doktryner nie ma najmniejszych wątpliwości, że jest „prawdą” to, co mówi doktryna.
Naukowiec uważa to, co mówi nauka za bardzo nietrwałe. Doktryner uważa to, co mówi doktryna, za wieczne.
Naukowcy dążą do uwydatniania różnic między nauką a doktryną. Doktrynerzy dążą do zacierania różnic między nauką a doktryną.
Naukowiec nie chce, żeby mu przypisywano doktrynerstwo. Doktryner chce, żeby mu przypisywano naukowość.
Naukowiec unika nawet pozorów doktrynerstwa. Doktryner zabiega choćby o pozory naukowości.
Naukowiec stara się obalać poglądy istniejące w nauce. Doktryner stara się przeciwdziałać obalaniu poglądów istniejących w doktrynie.
Naukowiec uważa twórcę nowych poglądów za nowatora. Doktryner uważa twórcę odmiennych idei za wroga.
Naukowiec uważa za postęp, gdy ktoś oderwie się od poglądów obowiązujących w nauce. Doktryner uważa za zdrajcę, gdy ktoś oderwie się od poglądów obowiązujących w doktrynie.
Naukowiec uważa, że jeżeli coś nie jest nowe, to nie jest wartościowe dla nauki, a wobec tego nie zasługuje na zainteresowanie. Doktryner uważa, że jeżeli coś jest nowe, to jest szkodliwe dla doktryny, a wobec tego zasługuje na potępienie.
Naukowcy są dumni z tego, że w nauce w ciągu tak krótkiego czasu tak wiele się zmieniło. Doktrynerzy są dumni z tego, że w doktrynie w ciągu tak długiego czasu nic się nie zmieniło.” – Marian Mazur

Rozdział 12: Komunikacja, Przekonania i Reklama

12-1 Komunikacja

Komunikacja jest kombinacją naszego intelektu (danych) i energii emocjonalnej. Weźmy za przykład telefony komórkowe – przekazują one dane, prawda? Ale czy mogą pracować bez baterii? Nie! Tak więc komunikacja nie może mieć miejsca w komórce, która nie jest naładowana (nie ma energii).
Jeśli powiem „Musimy pogadać” wesołym tonem, niesie to ze sobą pewne znaczenie prawda? Przyjazne. Ale jeśli powiem „Musimy pogadać” surowym tonem, takim jakim posługują się niektórzy pracodawcy, mam już na myśli co innego, nie uważasz? Inny rodzaj komunikacji?
„Przekaz [dane]” jest ten sam, czyż nie? – „Musimy pogadać.” Co więc różni te dwie wiadomości? Zawartość emocjonalnej energii!
Przekonania to komunikaty, które budujemy sami dla siebie, aby budować naszą tożsamość, a reklama to przekonania, które kierujemy do innych, poprzez dodanie funkcji granicy jako mostu na otaczający świat.

Energia Komunikacji

Używaj dobrej energii w swojej komunikacji, bez względu na przekaz. Jeśli przypomnisz sobie naszą rozmowę o używaniu intelektu narcystycznie, prawdopodobnie pamiętasz, że prawa półkula i lewa półkula mogą być użyte w sposób konstruktywny lub destruktywny – kreatywna kolaboracja/współpraca kontra ignorancja oraz ciekawość kontra wydawanie osądów/uprzedzeń.
Kiedy komunikujesz się z innymi, twoja konstruktywność lub destruktywność może mieć bardzo silny skutek. W przekazywanej przez ciebie wiadomości mogą być zarówno destrukcyjne idee i emocje (stres), jak i konstruktywne idee i emocje (miłość).
Czy kiedykolwiek słyszałeś, że 93 % komunikacji to język ciała i twarzy? A tylko 7 % słowa i dane? Wiesz już dlaczego – ponieważ komunikacja to po części dane, a po części energia emocjonalna.
Możemy wysyłać do innych konstruktywne idee, ale jeśli są one połączone z destruktywną energią, nadal będą one odbierane jako destruktywna komunikacja. Nawet destruktywne idee mogą być czasami zaakceptowane i „znośne” dla innych jeśli wyślemy je z konstruktywną energią – podstawowa reguła w polityce i reklamie.
Ważne jest, aby pamiętać, że w całości Twojej komunikacji istnieje także osobista granica poprzez którą się komunikujesz, tak jak interfejs twojego komputera nastawiony na kontakt ze światem. Kiedy decydujesz się na destruktywną strategię, zakładasz, że wiesz co jest dla innych najlepsze (a nigdy tego nie wiesz na pewno). W destruktywności widzisz świat jako miejsce „niedostatku,” gdzie abyś ty „miał rację” ktoś musi się „mylić.”
NA pewnym poziomie wszyscy wiemy, że jeśli chodzi o rację i prawdziwość osądu/opinii każdy z nas na swój sposób ma rację. Wszystkie ludzkie opinie są ważne i „prawdziwe.” Konstruktywny pogląd na świat zakłada, że jest on miejscem obfitości idei, gdzie jest więcej niż potrzeba „prawdy/racji” wokół.
To doskonała podstawa strategii w każdym procesie personalnej lub biznesowej negocjacji – według reguł Johna Nasha, jest to pewna droga to rozkwitu twego życia lub biznesu na dłuższą metę (a nie tylko jednorazowego sukcesu). Kiedy jesteśmy konstruktywni, rozpoznajemy, że jeśli byłaby jakaś miara prawdy, byłaby to średnia opinii wszystkich ludzi na naszej planecie.
Cudowną rzeczą w nauce i jej korzeniach w filozofii logiki, jest jej reprodukcyjność, niezależność osoby przeprowadzającej badania – niezależna opinia. Jeśli robisz eksperyment, a ja robię ten sam eksperyment, dojdziemy do tych samych podobnych wniosków i przez to będziemy zmuszeni mieć tę samą opinię. Tak więc nauka eliminuje różnice w opiniach i stwarza fakt. W nauce i logice jesteśmy zmuszeni (musimy) zgodzić się co do faktów, dopóki nie pojawi się nowa teoria, która na nowo zmusi nas do rewizji poglądów, jeśli przyniesie inne wyniki/wnioski niż wcześniej.
Wszystko co chciałem ci do tej pory przekazać w tej książce ma swoje źródła w filozofii i nauce. Każdy eksperyment w teorii kognitywno-behawioralnej, psychodynamice, samo-psychologii, psychoanalizie, NLP, terapii rodzinnej, hipnozie, EMDR, dialektycznej behawioralnej terapii i każdym innym rodzaju terapii, badaniu nad ekonomiczną teorią gry i miernikiem nauki społecznej jest reprezentowany przez System Operacyjny Umysłu, który jest ich podstawą naukową. Czas więc na nauczenie się czym się różnią naukowe idee od opinii, połączenie idei z emocjonalną energią – to co nazywamy przekonaniami/poglądami.

W nauce, wszyscy musimy się zgodzić z wynikami eksperymentu, jednak w świecie polityki, kultury i innych ludzkich grup, zawsze istnieją opinie. Większość tego co tworzy nasze opinie pochodzi z naszych podstawowych przekonań – tych sposobów „komunikacji ze sobą” w których mówimy sobie jaka jest rzeczywistość.
Poruszamy się we własnej „bańce” – osobistej rzeczywistości złożonej z idei połączonych z ładunkiem energii emocjonalnej. Te małe cegiełki naszej rzeczywistości sprawiają, że z niektórymi osobami dogadujemy się lepiej, a inni są naszymi śmiertelnymi wrogami lub rywalami. Te małe cegiełki to po prostu nasze opinie – przekonania/poglądy.

Przekonania, wartości, tożsamość i reklama

12-2 Przekonania

Po drodze do osiągnięcia twoich celów, będziesz otrzymywać od innych informację zwrotną, intelektualnie. Właściwie, wszystko co słyszymy od innych ludzi to reklama. Tak, tak –reklama. Skoro żadna jednostka nie posiada uniwersalnej prawdy, wszystko co mówimy to tylko reklamy.
Pomyśl o jakiejkolwiek opinii danej ci jako porada, informacja zwrotna, osąd, albo ocena – wszystko to jest czyjąś reklamą. Jeśli teraz masz dziury w swojej granicy, nie będziesz innego wyboru jak przyjęcie tej reklamy jako swoje własne przekonania. Będzie ci się wtedy wydawało, że to twoje własne pomysły. Dlaczego?
Ponieważ nie będziesz widział granicy między swoimi i czyimiś ideami. To co jest w Tobie i poza Tobą wydaje ci się tym samym (nie widzisz różnicy).
Kiedy jesteśmy w młodym wieku, mamy dziury w granicy ponieważ nie mieliśmy do tej pory jeszcze czasu w pełni ją wykształcić. Z czasem, w miarę podejmowania decyzji mamy coraz więcej i więcej preferencji, nasza granica zaczyna się formować. We wczesnym stadium duży wpływ na ciebie mają rodzice, przyjaciele i telewizja – Twoja granica jest otwarta na idee innych.
Jako dorosła osoba z dobrze funkcjonującą granicą, uczysz się tworzyć swoje własne idee i w specjalnych wypadkach także przekonania – które są ideami uwiązanymi do kwantu emocjonalnej energii – poprzez przekonanie tworzysz swoją własną rzeczywistość.
Poglądy są kombinacją emocji i idei – a to co różni ich od zwykłej idei – jest to, że emocje są jak klej, wiążą cię z daną ideą, sprawiając, że ciężko to złamać. Wewnątrz Ciebie te ważne informacje (dane) często niosą ze sobą ładunek energii emocjonalnej. Tak więc logiczną konkluzją jest to, że „personalna rzeczywistość” danej osoby jest trudna do złamania (zmiany). I bardzo dobrze, ponieważ potrzebujemy silnego gruntu pod nogami, aby czuć się pewnie i efektywnie działać.

Jednakże problem tkwi w tym, że nasza „osobista rzeczywistość” jest stworzona z naszych poglądów, które są po prostu opiniami – tak więc ta „rzeczywistość”, która może wydawać się nam solidna, bezpieczna i pewna, jest w istocie tylko kupką kamieni po jakich stąpamy w oceanie możliwości. Potrzebujemy i chcemy w nie wierzyć, ponieważ nie mamy nic innego po czym moglibyśmy chodzić.

Jednak, jak wiemy, nie możemy kontrolować lub mieć dostęp do wnętrza czyjejś osobistej granicy, więc poglądy każdej osoby są z zasady „prawdziwe/właściwe” i „niezbywalne”.

Jedyne co możemy zrobić w stosunku do innych to „reklamować” nasze idee, nie możemy kogoś do nich zmusić. Takie zachowanie byłoby dziecinnym, niedojrzałym „pogwałceniem granicy.” Jednak ci wśród nas którzy mają „cienką skórę” lub słabe granice, łatwo dają się manipulować przez idee innych.
Reklama i przypadkowe opinie przechodzą przez ich granice i osiedlają się jako ich własne przekonania. Ale osoby z dojrzałymi, mocnymi granicami z drzwiami mogą zdecydować co chcą „wpuścić” do środka swojej granicy. Nie jest tak łatwo nimi manipulować, ani nie są tak podatni na reklamę.

Cała komunikacja to albo przekonania komunikowane do sobie , albo reklama komunikowana do innych.

Ciekawe wnioski można wyciągnąć po obserwacji zagorzałego fana (lub lidera) kultu osobowości.
Zauważysz, że ma on prawo do własnych poglądów, jednak nie ma prawa do wymuszania ich na innych. A co z naszą potrzebą kontaktu z innymi, naszym nierozerwalnym „spleceniu” z resztą populacji świata? Czyż nie przejmujemy się (albo liderzy kultu) jak jesteśmy postrzegani przez resztę świata? Powinniśmy! Potrzebujemy siebie nawzajem, aby rozwijać się finansowo, psychologicznie i duchowo.

Czy słyszałeś kiedykolwiek zwrot: „Już nie dam się więcej na to nabrać?” [dosł: „Nie będę więcej pić Kool-Aidu (rodzaj napoju gazowanego) ]. To dobra rada, bez znaczenia czy jesteś pracownikiem czy managerem. Myślę, że ten zwrot pochodzi z lat 70-tych, kiedy to Jim Jones namówił swoich zwolenników do wypicia trucizny rozcieńczonej Kool-Aid’em (było to masowe samobójstwo). To jest dobra metafora na akceptowanie wartości firmy co do których nie do końca jesteś przekonany lub takich które są destruktywne.

Każdy kto pije napój firmowy Kool Aid w końcu może przyczynić się do zmniejszenia utrzymania w tej firmie pracowników i pogorszenia jej kultury korporacyjnej, oraz do jej upadku poprzez korporacyjne „zaprzeczenie.” Kiedy w firmie panuje kultura strachu, ludzie mogą się bać wyrażania swojej własnej indywidualności, sumienia i tożsamości w obawie, że będą się w nich różnić od reszty, a przede wszystkim zarządu – co zawsze będzie prawdą, bo nie ma dwóch identycznych osób z tymi samymi poglądami, emocjami i stylem podejmowania decyzji. Z tego powodu żaden pracownik nie może być klonem managerów i nadal rozwijać się jako osoba. Ta cecha psychologii grupy była zdecydowanie zrozumiana przez Ojców Założycieli i wbudowana w Konstytucję.

Pamiętasz co powiedzieliśmy o „ostatecznej prawdzie” jako dokładnie średniej z opinii każdej osoby na Ziemi? Połącz teraz tą ideę z tym co powiedzieliśmy o naturze nauki kontra opinii oraz z tym, że każda komunikacja nie jest niczym więcej niż reklamą. Co otrzymujesz?
Otrzymujesz różnicę między reklamą i mentoringiem lub między reklamą i coachingiem (swojego rodzaju trenerem życiowym). Jednostki mogą reklamować swoje idee tylko w relacji z inną jednostką, ale większe grupy ludzi mogą być mentorem jednostek poprzez przekazywanie im swoich uśrednionych opinii. Np. miliardy ludzi uważają Chrześcijańskie poglądy jako słuszne i właściwe, tak jak miliardy uważają za takie poglądy Islamu.

Im bardziej dana opinia jest uniwersalna (coś co w filozofii nazywamy „a priori” czyli z założenia), tym bardziej jest ona bliższa prawdzie i faktu, zamiast być zwykłą reklamą. To fascynujące jak nauka i filozofia są z definicji zgodne z tym testem prawdy – wszyscy ludzie są odpowiedzialni za osiągnięcie tej samej „opinii” w nauce i filozofii. Milion ludzi robi ten sam eksperyment, osiągają oni te same wyniki.
W ten sposób, wiemy na pewno, że nauka nie potrzebuje reklamy – albo coś działa, za każdym razem i dla każdej osoby, albo nie. W prawdziwej nauce nie ma „opinii.” (A wszystkie reklamy którymi zarzucają nas firmy farmaceutyczne są bezsensowne, a rezygnacja z nich pozwoliłaby na ogromne oszczędności które pozwoliłyby na obniżenie kosztów opieki społecznej i ubezpieczenie większej ilości ludzi.)

12-2 Granice Firmy

Wyobraź sobie, że wokół jakiejś grupy ludzi istnieje ogromna granica i ci ludzie nie tworzyliby grupy gdyby nie mieli podobnych przekonań. Rozważ pomysł stworzenia „misji (mission statement)” lub „idei” danej firmy – wszyscy, którzy w niej pracują musieliby się zgodzić na jej przestrzeganie – i utrzymanie wspólnych przekonań w tej sprawie. Ta „misja” opisuje niektóre preferencje definiowane poprzez ogromną „granicę firmy.”

12-3 Granice Firmy

Co z innowacją? Co z wizjonerami, którzy popychają technologię do przodu? Pomyśl o tych ludziach jak o tych, którzy myślą „poza schematami”, dosłownie. Ci ludzie myślą poza granicą. Ich idee są zlokalizowane poza ogromną „granicą firmy.”
Tak więc jeśli chcesz by twoja firma się rozwijała, musisz być innowacyjny(twórczy), aby rozszerzyć rozmiar granicy Twojej firmy. Jednak to oczywiście wymaga zachęcania każdego pracownika do rozwoju emocjonalnego, w innym wypadku uzyskasz ogromną pustą granicę bez żadnej energii w środku. Firmy takie jak Boston Chicken/ Boston Market i Kmart popełniły ten fatalny błąd.

Jaka jest więc różnica między Lee Iacoccą, Billem Gatesem, Buddą, Jezusem i Mahometem, a Davidem Koreshem, Wielebnym Jimmy Jonesem [ten od zbiorowego samobójstwa i Kool Aid’u], Hitlerem, Stalinem, albo innym destrukcyjnym wizjonerem? Różnicą jest narcyzm, ale pozytywni wizjonerzy widzieli też swoje osobiste granice i granicę grupy bardziej dojrzale.

Pozytywni wizjonerzy posiadali idee odrobinę spoza granicy grupy, ale na tyle bliskie ludziom, że uważali je oni za bliskie w zasięgu (do wykonania). W dodatku, ci wizjonerzy znajdowali się w granicach grupy, tylko ich idee były poza tą granicą. W ten sposób zachęcali oni społeczeństwo do wysiłku w ramach grupowego celu, w kierunku nowej technologii i zrozumienia.

12-4 Granice Kultu

Negatywni wizjonerzy zaś umieszczali się pozą granicą grupy i wymagali od ludzi, aby oni zrobili to samo. Ich idee znajdowały się drastycznie poza pierwotną granicą grupy. I mimo, że znaleźli się niektórzy zdolni do zapuszczenia się tak daleko i poddania tym destruktywnym liderom, większość społeczności nie godziła się na to i prędzej czy później oni i ich zwolennicy byli już tylko grupą marginesu z której ideami nikt się nie identyfikuje.

Zauważ że jeśli chodzi o kult, nie ma dobrej ciasnej granicy, która łączy wszystkich wyznawców. Są oni luźno połączeni strachem i kontrolą, tak jakby danie im wolnej ręki miało spowodować ich natychmiastowe odłączenie. A jeśli przywódca kultu zaprzestaje swojej działalności, cały ruch się rozsypuje. Nie ma w nim solidnej grupowej granicy, która mogłaby go podtrzymać.

Ta sytuacja zachodzi w firmach szczególnie kiedy wpływowi ludzie w zarządzie mają słabe zrozumienie granic. Widać „lenna” władzy zbudowane w firmie, a Ci „liderzy” powodują, że firma powoli kruszy się i rozpada z powodu ich ścisłej kontroli nad wolnością, indywidualną tożsamością oraz osobistą siłą i wzrostem jednostek.
Widzisz teraz siłę – zarówno pozytywną jak i negatywną – przekonań w akcji.
Ciekawą rzeczą jeśli chodzi o przekonania jest to, że razem tworzą one Twoją tożsamość – tak jest, jeśli dodasz do nich fakt, że twoja osobista granica pomaga ci wybierać różne preferencje w życiu. Twoje poglądy są złożoną rzeczą, prawdopodobnie najważniejszą częścią twojego intelektu. Składają się z twojej edukacji oraz doświadczeń, które pozwalają ci przewidywać jak ludzie się zachowają lub co powiedzą i w pewnym sensie to Twoje poglądy mówią Ci co jest prawdopodobne i możliwe, jeśli chodzi o Ciebie i świat.
Jeśli przypomnisz sobie to co mówiłem o naturze lewej i prawej półkuli mówiliśmy, że te dwie „strony mózgu”, czyli nasz intelekt, utworzył dla nas idee „czasu.” Lewa półkula jest „wytrenowana” w konstruowaniu sensu historyczności i poprzez to tworzy zestawy prawdopodobności, umiejętności odgadywania przyszłości na podstawie tego co się wydarzyło w przeszłości.

Prawa półkula naszego umysłu odpowiada za tworzenie sensu przyszłości, opierając się na naszej elastyczności (zdobytej dzięki doświadczeniu). Innymi słowy, możemy tworzyć przyszłość nie potrzebując żadnych więcej informacji – i wymyślać nowe rzeczy (które nie istniały wcześniej) poprzez połączenie w odpowiedni sposób naszych doświadczeń i znalezienie dla nich nowych zastosowań. Prawa półkula daje nam sens możliwości, umiejętność przewidywania lub kreowania przyszłości, która nie ma bezpośredniego odpowiednika w przeszłości.

Jeśli więc twoje poglądy są skoncentrowane na przeszłości i są konstruktywne, będziesz mieć miłe, bezpieczne życie oparte na prawdopodobieństwie. Jednak jeśli masz jakieś destrukcyjne tendencje – a wszyscy je mamy – będziesz skazany na życie przeszłością i nie osiągniesz swego pełnego potencjału.

Jeśli twoje poglądy są skoncentrowane na przyszłości i są konstruktywne, będziesz wieść życie marzyciela, pełnego wielkich idei, ale nigdy nie osiągającego swoich zamierzeń/ potencjału. Co gorsze, jeśli w dodatku masz tendencje chociaż w części destruktywne, zawsze będziesz przewidywał możliwość, że wydarzy się najgorsze i będziesz ograniczał sam siebie.

Najlepsza jest kombinacja prawdopodobieństwa lewej półkuli i możliwości prawej półkuli – równowaga do której zawsze powinieneś dążyć, aby być konstruktywnym. Z czasem i doświadczeniem odkryjesz, że niektóre z Twoich poglądów zaczynają być cenniejsze, ponieważ sprawdzają się w życiu i przynoszą ci dobre rezultaty. Nazywamy je wartościami, czyli najcenniejszymi z poglądów/przekonań. Możesz je nawet uszeregować w zależności od ich przydatności i używać ich kiedy będziesz tego naprawdę potrzebować w życiu.

Anatomia (budowa) poglądów

12-5 Anatomia przekonań

Przekonanie/pogląd ma zarówno intelektualną jak i emocjonalną zawartość, ale zauważ, że pogląd jest także czymś co możesz zdecydować się poprzeć dowodami. Stop! Masz wybór zrezygnowania ze wspierania złego poglądu! Dlaczego w jego miejsce nie zbudować lepszego, który będzie ci służyć? Jeśli chciałbyś, mógłbyś użyć konstruktywnych idei i emocji, aby to zrobić, w innym wypadku stały, destrukcyjny pogląd będzie działał w twojej podświadomości.
Pomyśl o biznesowych „dowodach” na rzeczy w które „wierzymy.” Oczywiste jest, że składają się one z „idei,” np. „Ziemia jest okrągła” lub „Jestem frajerem” – z czego pierwsza idea jest faktem podpartym dowodami naukowymi, a druga jest po prostu opinią.

Te idee niosą ze sobą ogromną wagę jeśli są:
a. Faktami udowodnionymi naukowo, a wszystkie osoby które je badały w eksperymentach doszły do tego samego wniosku.
b. Opinią powiązaną z dużą ilością energii emocjonalnej. Pomyśl o emocjach/ energii powiązanej np. z swastyką.

Obie powyższe idee – „Ziemia jest okrągła” i „Jestem frajerem” niosą ze sobą ogromną wagę z różnych powodów i oba są poglądami. Pierwszy niesie ze sobą akceptację przez 99 % populacji, przez naukę, a drugi dla wielu nie ma aspektu naukowego, ale jest naładowany ważną emocją. Każdy z nich może być głęboko zakorzeniony, ale z innych powodów.

Jeśli użyjemy metafory stołu (blat to pogląd(y), a nogi podtrzymujące stół to dowody na nie) to emocje znajdujące się na spodzie nóg stołu działają jak super klej i powoduje, że stół nie może oderwać się od podłogi twojego umysłu! Druga idea „Jestem frajerem” to tylko opinia – a opinie mogą się łatwo zmienić przy nowych dowodach. Jedna osoba może powiedzieć „Jestem frajerem” jako żart i nie wierząc we własne słowa, a inna powiedzieć „Jestem frajerem” z wielkim smutkiem, głęboko wierząc, że te destruktywne słowa naprawdę mówią o niej i jej tożsamości. Ta negatywna emocja wiąże tą ideę do stołu, a stół do podłogi twojego umysłu.

Zarówno nauka jak i surowe, proste emocje mogą działać jako „klej” który przykleja pogląd do twojego umysły, ale tylko na kleju „nauki” można polegać i go powielać. (Pamiętaj jak łatwo zmieniają się emocje. W przeciwieństwie do nauki.) To może być ciężkie do zrozumienia, ponieważ każdy ma inne odczucia „rzeczywistości.” To przekonania tworzą naszą rzeczywistość.

Skoro żyjemy w tej rzeczywistości, to ciężko wyobrazić sobie zmiany na lepsze, szczególnie jeśli mamy tendencję do bycia pasywnymi i nie podejmowania decyzji. Środowisko charakteryzuje się przypadkowością, tak było i będzie, to my nadajemy sens tej przypadkowości.

Dlaczego nie zmienić jej na lepsze? Obetnij nogi negatywnych lub ograniczających Cię przekonań pomiędzy ideą i emocją, ponieważ emocja „przykleja” pogląd do podłogi. Zacznij z nowymi, bardziej pozytywnymi poglądami. Czasami idea w przekonaniu jest tak silnie przyklejona do podłogi umysłu, że emocjonalny superklej może być oddzielony od idei tylko poprzez tak silne środki jak hipnoza lub EMDR (Desensytyzacja i przetwarzanie doznań emocjonalnych – odczulanie i ponowne przetwarzanie za pomocą ruchów oczu).
Nowe Spojrzenie na Tożsamość

Reszta z nas może na początek być dobrze poinformowana o hakowaniu negatywnych przekonań używając po prostu umiejętności Obserwacji Ego, która pozwoli nam zobaczyć ich anatomię (budowę). Obejdź negatywne przekonanie nowym pozytywnym przekonaniem, które zbierze tyle pozytywnej energii, że Twoja podświadoma uwaga przełączy się od starego, który zaniknie. To czemu dajesz energię, rośnie.

My ludzie mamy skłonności do „łączenia”, a nie „dzielenia,” czyli mamy skłonności do „łączenia” nowych doświadczeń ze stertą starych, podobnych doświadczeń.
Musimy jednak pamiętać o przykładzie wypadków na drodze I-70, kiedy ludzie jadący tą drogą wpadali poślizg i patrzyli na słupy linii telefonicznych i w rezultacie wpadali na nie. Tak jak futbolista nie który ma zamiar zdobyć przyłożenie, nie ogląda się na każdego przeciwników, który próbuje go powstrzymać, ale patrzy na linię końcową.
Umiejętność robienia tego jest niezbędna dla Twojego dobrobytu i dla Twojej firmy – bo jeśli nie, nauczysz się w nieprzyjemny sposób, że poglądy są elektroniką (nazywana awioniką) dla autopilota Twojego samolotu. Jeśli musisz się przełączyć na autopilota, aby się na czymś skupić – tak jak każdy z nas codziennie – to chciałbyś móc polegać na jego niezawodności, abyś mógł wylądować. Nie chcesz żeby miał on złe dane, które uniemożliwiłyby nawigację. Negatywne przekonania to złe dane.
Jeśli nauczysz się programować elektronikę autopilota Twojego „samolotu,” będziesz musiał przeglądnąć swój system przekonań i zobaczyć czy mają sens czy nie. Czy służą one twojej misji w życiu czy nie? I co ważniejsze, czy są one zgodne ze społeczeństwem, czy są odrobinę „poza schematem”?

To „programowanie autopilota” jest oczywiście procesem robienia konstruktywnych nawyków z tego co się wcześniej nauczyliśmy. Bierzemy negatywny nawyk – w tym wypadku negatywny nawyk myślowy negatywnego przekonania. Potem hakujemy go i analizujemy poprzez Obserwacje Ego. Zmieniamy go na nową, konstruktywną ideę. Wzmacniamy go i przyklejamy do podłogi mocną, pozytywną emocjonalną energią. I wtedy… znowu włączamy autopilot, który dobrze nas poprowadzi. Właśnie nauczyłeś się jak zaprogramować swój własny „autopilot samolotu” !

Wkrótce, te rodzaje instrukcji zaczną zmieniać Twoją tożsamość na lepsze, ponieważ zaczną budować Twój charakter, na który składają się poglądy, działania oraz granice, które dobrze działają na autopilocie przez większość czasu. Wzrost osobisty i dążenie do Trwałego Spełnienia staje się prawie bez wysiłkowe, ponieważ Twój autopilot idealnie nawiguje Twój wzrost osobisty. Wtedy możesz się zrelaksować i skupić na ważnych rzeczach takich jak cieszenie się życiem zamiast jego ciągłego analizowania.

Twoja tożsamość zmienia się na lepsze z powodu przekonań jakie sobie komunikujesz.
Kiedy masz już silne poglądy, które cię ukierunkowują i ustalają Twoją rzeczywistość, może bardziej efektywnie komunikować się z innymi z użyciem komunikacji zwanej reklamą. Reklama jest stałą częścią biznesu, ale co z jej powiązaniem z poglądami? Jak efektywna może być reklama firmy, której pracownicy nie są szczęśliwi? Nie dobra. Klient również wyczuje brak kreatywności i problemy z pracownikami.
Podobnie, jak wielu ludzi ma w sobie wspaniałe przekonania, ale nigdy nie pomyślało o po prostu podzieleniu się nimi z innymi przez zareklamowanie, zamiast „wpychanie ich innym do gardła?” Niewielu. Nie bez posiadania dobrej funkcji osobistej granicy. Tak więc jednostki (ludzie) muszą się sporo nauczyć od biznesu, a biznes od natury konstrukcji psychologicznej człowieka.
Mimo tego, kiedy już udoskonalisz swoje przekonania i reklamę, będziesz chcieć wyjść do świata i zacząć działać w oparciu o nie. To kolejna łączona ludzka umiejętność – działanie.

Część III
Rozdział 11: Kombinacje Naszych Zasobów

Może nadal masz problemy z porażkami, stresem, uczuciem bycia „w pułapce”, uczuciem przytłoczenia, zmieszania, bycia pod presją, bycia „użytym” lub wykorzystanym przez innych, bycia osądzanym, ignorowanym, zaniedbanym, opuszczonym, trzymanym na dystans, albo innymi tym podobnymi problemami. I gdy tylko uda ci się na krótko odpocząć od swoich kłopotów, pojawiają się nowe.

Te warunki „środowiska” poza naszą psychiką. Rządzą się przypadkowością i zmianą. Musimy pamiętać w tym miejscu o koncepcie równowagi pomiędzy spektrami naszej psychiki. Każdy problem na jaki trafiamy sprawia, że tracimy równowagę – następuje stan zwany „perturbacją [zaburzeniem]” naszego systemu psychologicznego. Czy kiedykolwiek powiedziałeś, że czujesz się „zaburzony/zaniepokojony/wyprowadzony z równowagi”? No widzisz – wtedy jakaś część twojego charakteru traci równowagę z powodu problemu. Jeśli kiedykolwiek ktoś Ci powiedział, że „nie jesteś sobą”, „straciłeś równowagę” lub „coś jest z tobą nie tak” , miał po prostu na myśli, że któreś z twoich psychologicznych spektrów utraciło równowagę. Było zaburzone, perturbowane.
Mamy jednak wiele umiejętności, które pozwalają nam radzić sobie z problemami. Używamy ich, aby „znaleźć centrum równowagi.” Ta idea w nauce nosi miano „allostazy.”

[Bruce McEwan – „allostaza”: Według niego organizm w odpowiedzi na silne zmiany środowiskowe, zmniejsza lub zwiększa czynności życiowe w celu ustalenia nowego stanu równowagi. Zdolność utrzymania stanu równowagi poprzez dokonywanie zmian wielo układowych McEwen nazywa allostazą (z greckiego stabilność poprzez zmiany). Allostaza aktywnie utrzymuje stałość środowiska wewnętrznego. Jest to stan, w którym organizm przeżywa, ale ponosi tego niepomyślne skutki. Allostaza w normalnych warunkach powinna utrzymywać stan równowagi do momentu wystąpienia adaptacji organizmu do nowej sytuacji życiowej lub zaniku zmiany środowiskowej.]

Zanim „perturbacja/ wzburzenie” nas pokona, znajdujemy się w „homeostazie” – czyli pewnego rodzaju spokojnej równowadze. Po „perturbacji” musimy przejść przez allostazę aby powrócić do równowagi. ,
Można to porównać do momentu gdy nasz komputer wykonuje jakąś trudniejszą operację i gdy widzimy kursor-klepsydrę, który przesuwa się powoli w miarę postępu czynności – wtedy właśnie zachodzi proces allostazy. Była „perturbacja/zaburzenie” i „allostaza”

Umiejętności przydatne w powrocie do równowagi to intencja, polityka, zarządzanie czasem, komunikacja, działanie, planowanie, negocjacje, zarządzanie konfliktami, reklama, marketing, praca zespołowa, wiara, charyzma, moc; oraz inne kombinacje czterech podstawowych bloków budulcowych psychiki, plus umiejętność Obserwacji Ego.

Pomyśl o wszystkim czego do tej pory cię nauczyłem jako o układzie okresowym pierwiastków, który omawia się na lekcji chemii w szkole podstawowej. Opanowaliśmy już podstawowe części psychologii, a teraz nauczymy się jak budować z nich użyteczne cząsteczki; tak jak buduje się wodę, powietrze, węglowodany i proteiny z wodoru, tlenu, węgla i azotu.

Co jeśli masz problemy z „polityką” lub „zarządzaniem czasem” ? Będziesz wiedzieć jak to naprawić poprzez elementy psychologii o których mówiliśmy. Na „politykę” składają się Twoje decyzje + funkcja granicy osobowości, tak więc pracuj nad swoim sumieniem i intuicją i buduj w swojej granicy drzwi zamiast dziur lub murów. To jest szybki i prosty sposób na Twoją „politykę biurową.”
„Zarządzanie czasem” jest oparte na Twoim intelekcie + funkcji granicy, tak więc pracuj nad uzupełnieniem swojej edukacji i doświadczenia oraz buduj w swojej granicy drzwi zamiast dziur lub ścian. Twoja edukacja i doświadczenie sprawią, że będziesz bardziej wydajny, a ulepszenie Twojej granicy pozwoli Ci na lepsze dysponowanie czasem!

Wszystkie słowa jakich będziemy używać już znasz, ponieważ używasz ich na co dzień. Teraz jednak lepiej poznasz ich znaczenie, jak nigdy wcześniej! Wyliczę Ci wszystkie ważne całościowe umiejętności i zobaczysz, że są one po prostu kombinacjami czterech podstawowych części psychiki – granicy osobowości, energii emocjonalnej, decyzji, intelektu – plus Obserwacji Ego.

Jeśli znasz kombinacje „elementów” tworzących personalne lub biznesowe umiejętności i opanowałeś je przy wcześniejszym omawianiu w tej książce, możesz opanować i doskonalić każdą ludzką umiejętność!
Jeśli masz problem w tych dziedzinach – lub innych umiejętnościach o których nie wspomniałem – możesz łatwo rozpoznać z czego się one składają: granice, decyzje, emocjonalna energia, intelekt i Obserwacja Ego. Popracuj nad każdą podstawową częścią, aby poprzez to przejść do opanowania bardziej skomplikowanych umiejętności!
To zadziała zarówno w Twoim życiu prywatnym, jak i biznesowym. Podstawową ideą biznesu jest to, żeby pamiętać, że tworzy on ogromną granicę zawierającą wszystkie indywidualne granice pracowników i zarządu.

S.O. Umysłu wykres 11.1 Granice Firmy

W firmie (lub inne zwartej grupie ludzi, jak np. narodzie) tworzy się wspólna granica grupowa, a w tej ogromnej granicy, zawierającej wspólne poglądy, przekonania i wartości, istnieje też dużo indywidualnych personalnych granic.

Wszystkie umiejętności i psychologiczne kontakty, które mają miejsce pomiędzy ludźmi – jednostkami, mają też miejsce pomiędzy pracownikami i zarządem (managerami). Skoro prawnie definiujemy biznes jako „osobę prawną” – wszystkie zasoby i umiejętności,które posiada jednostka, posiada także firma jako całość – biznes prowadzi handel, zajmuje się ekonomią, polityką, itd., ma kontakty z innymi firmami i rządem.

Częścią zarządzania biznesem jest więc zrozumienie tego modelu, oraz tego jak zmaksymalizować wszystkie indywidualne zasoby pracowników firmy aby psychologicznie zebrać je razem w spójną całość. Zarazem istotne jest zrozumienie, że żadna grupa ludzi nie może mieć dokładnie tych samych poglądów, wartości, silnych stron lub słabości. Muszą oni dojść do kompromisu dotyczącego ogólnych zasad i tolerować różnorodność dotyczącą reszty. Jeśli nie da się tego osiągnąć, to twoja firma „cierpi” i jest skazana na zagładę.

Popatrzmy na niektóre opcje i umiejętności dla bardziej skomplikowanych cech charakteru jednostki i grupy.

Poniżej częściowy słowniczek kwestii nad którymi możesz pracować i je doskonalić:

1. Przekonania(poglądy) = Połączenie intelektu + emocjonalnej energii, które tworzą dowody, łączące się w rdzeń Twojej osobowości. Przekonania są jedną z dwóch form komunikacji (ze sobą).
2. Wartości = Przekonania o wyższej wartości ze względu na ich wagę i „wartość”, nabytą poprzez doświadczenie tego, że są one silnie przydatne w świecie.
3. Tożsamość = Połączenie przekonań + Twojej funkcji granicy do mówienia tak lub nie dla Twoich preferencji + proces podejmowania decyzji, które otwierają lub zamykają drzwi dla tych preferencji. Zauważ że ta kombinacja zawiera „wszystkie składniki mnie” – granicę, emocjonalną energię, intelekt i decyzje.
4. Komunikacja = Intelekt (idee) + towarzysząca mu emocjonalna energia. W tym sensie przekonania są także formą komunikacji ze sobą.
5. Reklama = Komunikacja + funkcja granicy, gdzie komunikujesz się z innymi. Zła reklama to zła komunikacja lub złe granice (dziury),a dobra reklama to dobra komunikacja i dobre granice. Wydaje się, że większości współczesnych reklam brakuje dobrych granic jako metody kontroli publiki (odbiorcy), przyczyniając się do niedojrzałości i podatności na kontrolowanie.
6. Osądzanie lub Uprzedzenia = Funkcje lewej półkuli mózgu (edukacja i „wiedza książkowa”) + patologiczny narcyzm (destruktywność).
7. Ciekawość = Funkcje lewej półkuli mózgu (wypełnione edukacją) + konstruktywność.
8. Ignorancja = Funkcja prawej półkuli mózgu (wypełniona doświadczeniem i „wiedzą praktyczną” + patologiczny narcyzm (destruktywność) który ignoruje kreatywność, doświadczenie i „wiedzę praktyczną” innych ludzi, która jest inna od mojej własnej.
9. Kolaboracja = Funkcja prawej półkuli mózgu (wypełniona doświadczeniem) + konstruktywność, która wita doświadczenie innych i łączy z naszym własnym, aby stworzyć coś nowego, lepszego (w synergii).
10. Działanie = Energia emocjonalna + decyzja o użyciu tej energii, aby coś zrobić.
11. Charyzma lub Siła/Władza = Emocjonalna energia +funkcja granicy konserwująca i dysponującą tą energią, tak aby używać jej z korzyścią dla nas.
12. Zarządzanie czasem = Intelekt + funkcja granicy zarządzająca „czasem” – walutą intelektu.
13. Polityka = Decyzje + funkcja granicy, która działa w ten sposób, że zawarte w granicy zasoby są używane na zasadzie wygrana/wygrana, z dobrym dysponowaniem. Możesz zauważyć, że polityka jest blisko powiązana z władzą i zarządzaniem czasem, ponieważ polityka jest w zasadzie Twoją umiejętnością używania drzwi granicy. Polityka tym różni się od władzy lub charyzmy że można być dobrym politykiem nawet, jeśli nie posiadasz wiele energii lub charyzmy.

Przekraczanie Spektrów – Przewidywanie zachowania Twojego i innych

14. Działanie = Decyzje + energia emocjonalna, jednak przekraczanie spektrów pozwala Ci także na przewidywanie działań jakie podejmie dana osoba, jeśli założymy, że działanie to przewidywalna „jakość” osoby z umiejętnością Obserwacji Ego. W innym wypadku nasza wolna wola w wyborze destrukcyjnych zachowań ponad konstrukcyjnymi pozostawia możliwość nieprzewidywalności.
15. Komunikacja = Emocjonalna energia + intelekt, jednak przekraczanie spektrów mówi coś więcej o poglądach i prawdopodobnej tożsamości osoby; jest dużą pomocą w reklamowaniu i marketingu skierowanym do ludzi i nadaje Twojej komunikacji z nimi lepszą jakość.
16. Intencja (zamiar) = Intelekt + decyzje, które dotyczą zastosowania tego intelektu w dziedzinie w której potem można podjąć działania w celu manifestacji Twoich celów i tożsamości w szerszym kręgu (na świecie).

Wielokrotne Kombinacje

17. Przywództwo = Polityka + Władza + Komunikacja. Zauważ jak w tym skomplikowanym zestawieniu pominięto intelekt, który jest obecnie zaledwie minimalnie jako element komunikacji. Można być liderem nie będąc „jajogłowym” i bez posiadania rozległej wiedzy, co widać często w świecie polityki. Zauważ, że mądrość jako zrównoważenie podejmowania decyzji jest niezbędna do przedłużenia okresu bycia liderem/przywódcą
[aby być liderem na dłuższy okres czasu potrzebna jest jednak wiedza].
18. Przywództwo „Służące” lub bycie Mentorem = Polityka + Władza + Komunikacja (Przywództwo/bycie liderem) + intelekt. To wyższa forma bycia liderem, w której lider nie tylko ma za zadanie być przywódcą, ale i nauczycielem innych, pokazując im jak być liderem; w tym samym czasie będąc mentorem poprzez cnotę posiadania nie tylko mądrości, ale i edukacji i doświadczenia pozwalającego na przekazywanie idei i kreatywność. Przykładem może być bardzo mądry dziadek, lub Ojcowie Założyciele Stanów Zjednoczonych.
19. Wiara = Przekonania(wierzenia) + decyzja uważania ich za prawdziwe + Obserwacja Ego aby zobaczyć, że te poglądy mają dobrą, konstruktywną podstawę, które nie próbuje kontrolować ani gwarantować środowiska, które nie leży w naszej kontroli, ale ma ku temu predyspozycje.
20. Generatywność, Magia Manifestacji = Twoja intencja (zamiar) + działanie, gdzie twoje przemyślane plany pochodzące z Twojej tożsamości tworzą w świecie coś co pomaga Ci osiągnąć Twoje cele i rozszerzyć Twoją granicę oraz kontrolę nad środowiskiem. Zobaczysz jak wiara jest powiązana z manifestacją zrealizowania Twoich marzeń w środowisku.
21. Kultura = Kombinacja mniejszych granic zebrana w jedna wielką grupową granicę + intelekt w sensie zawartych w nim naszych przekonań/wierzeń; niektóre z tych poglądów (lub częściej –wysoko cenionych wartości) są dzielone przez członków grupy w ramach grupowej granicy.
22. Ekonomia = Użycie czterech „walut” dla osobistej granicy, energii emocjonalnej, decyzji i intelektu, którymi są odpowiednio: „siła,” „miłość lub poczucie własnej wartości,” „wolność” i „czas”; i ustosunkowanie ich do ustalonej wspólnie nie-psychologicznej waluty zwanej pieniądzem. Jako takie, wszystkie umiejętności danych osób są wymieniane (handel) wśród grupowej granicy ekonomii, a podgrupy wśród tej ekonomii mogą zgromadzić władzę, aby handlować/negocjować zgromadzonymi wspólnie zasobami. To wyjaśnia rolę pracowników, managerów, związków zawodowych, lobbystów i ich wzajemne wpływy od polityki po ekonomię.

Tak więc widzisz możemy skomplikować to jak chcemy, ale u podstaw wszystkie ludzkie umiejętności i interakcje można wyjaśnić poprzez połączenie czterech elementów psychologii – indywidualnie lub kolektywnie (zbiorowo) w grupach lub podgrupach – wśród granicy społeczności.

Ta lista to tylko zarys wszystkich umiejętności jakie mogą posiąść ludzie. Jeśli spojrzysz na niektóre słowa z języka codziennego, których używasz aby opisać jakąś umiejętność lub działanie, zauważysz że one też są kombinacją funkcji osobistej/personalnej granicy, emocjonalnej energii, decyzji i/lub intelektu.
Zacznijmy od pojęcia komunikacji, na które składają się: idee + emocje.

 

Poniżej rozdział 12

S.O. Umysłu Rozdział 12: Komunikacja, Przekonania i Reklama

Dean Clifford – napisy PL – Your Rights, Trusts, and how to enforce them Series 1

Jeden z wykładów Deana Clifforda na temat prawa i powiernictw, pomimo, że materiał odnosi się głównie do Kanadyjskiego podwórka, to można się z niego sporo dowiedzieć na temat prawa powierniczego, w jakiej roli można występować w relacji z rządem, jak te role są odwracane z powodu naszej niewiedzy, jak władza operuje na domniemaniu, o co chodzi z imieniem, jak zgadzamy się na wiele rzeczy poprzez domniemanie.

Amerykańskie szkolnictwo od wewnątrz: upadek, oszustwo, dogmaty – T. Sowell

Rozdział 3 Pranie, mózgów

.
Wielu rodziców zastanawia się. dlaczego traci swe dzieci na rzecz całkiem nowego systemu wartości
DONNA MULDREW. matka i nauczycielka.
.

W całych Stanach Zjednoczonych opracowano bardzo wiele kursów, które kryją się pod przeróżnymi nazwami i mają za zadanie zmienić u młodych Amerykanów system wartości, zachowanie i wierzenia, wpajane im od dzieciństwa przez rodzinę, kościół czy grupę społeczną, w której dorastali. Te ambitne próby ukształtowania na nowo postawy i świadomości całej generacji są równie silne, jak i nieznane; częściowo ponieważ prowadzone są mało jawnie, częściowo ponieważ ukrywają się pod przeróżnymi szyldami typu: „uporządkowanie wartości”, „podejmowanie decyzji”, „afektywna edukacja”, „Quest”, „walka z narkotykami”, „wychowanie seksualne”, „rozwijanie uzdolnień i talentów” i wiele innych. Nie jest najistotniejsze, w jaki sposób te programy dostają się do klas szkolnych, ale raczej, jak działają, kiedy wreszcie tam się znajdą.Wydawać by się mogło, iż walka z narkotykami i wychowanie seksualne różnią się między sobą, a program dla szczególnie utalentowanych studentów to jeszcze coś innego, ale tak jest jedynie wtedy, gdy, dzięki odpowiedniemu nadzorowi, na zajęciach robi się to, co należy. W rzeczywistości zbyt często te nazwy to tylko flagi, pod którymi szkoły stawiają żagle, aby żeglować w stronę niezbadanych mórz społecznego eksperymentu w przerabianiu uczuć i przekonań młodych ludzi. Ktoś, kto popatrzy poza etykietki i przyjrzy się konkretnym programom zajęć, takich jak walka z narkotykami, edukacja seksualna itd., odkryje zapewne, iż sam przedmiot wymieniony w nazwie zajęć zajmuje bardzo niewiele miejsca w podręczniku, natomiast resztę wypełniają psychologiczne eksperymenty i prezentowanie nowego systemu wartości.Programy i podręczniki tak zwanego „wychowania seksualnego” rzadko zawierają zwykłe biologiczne lub medyczne informacje. O wiele częściej zajmują się one ukształtowaniem na nowo postaw uczniów, i to nie tylko wobec seksu, ale również wobec rodziców, społeczeństwa oraz wobec życia. Tak samo sprawa ma się z innymi zajęciami, które noszą nazwy walki z narkotykami, walki z paleniem lub służą innym szlachetnym celom. Typowym przykładem może tu być tak zwany „program walki z narkotykami”, który realizowano w New Hempshire i o którym jeden z rodziców powiedział, iż jest zaledwie w jednej czwartej „informacyjny”. natomiast „pozostałe trzy czwarte dotyczą społecznych postaw, wartości itd.” To samo można powiedzieć o podręczniku Zmiana ciała, zmiana życia często stosowanym w edukacji seksualnej. Podobnie, w używanej powszechnie książce, rozprowadzanej w szkołach w ramach kampanii antynikotynowej, „wzmianka o paleniu” znajduje się jedynie we wstępie na liście „wielu decyzji”, jakie muszą podjąć nastolatkowie. Nauczycielka przesłuchiwana w Departamencie Edukacji Stanów Zjednoczonych przyznała, iż finansowane przez państwo zajęcia „walki z narkotykami nie przekazują żadnych informacji lub faktów o narkotykach per se”. Zamiast tego, jak stwierdziła:Program zajęć ma 152 strony, z których jedynie na czterech można znaleźć jakieś pośrednie bądź bezpośrednie uwagi o narkotykach. Program podzielony jest na trzy fazy. Pierwsza faza polega na rozwijaniu samoświadomości i zawiera serię ćwiczeń pozwalających uczniom osiągnąć .Jako niezależnym jednostkom większe zrozumienie świata i uświadomienie sobie wartości”.

Jeśli więc te zajęcia nie są tym, czym zgodnie z nazwą powinny być, czym są naprawdę?

Są próbami ukształtowania na nowo wartości, postaw i wierzeń, są próbami wpojenia w uczniów nowej wizji świata innej od tej, jaką otrzymali od swych rodziców .czy środowiska, w którym dorastali. Zamiast rozwijać intelekt te specjalne programy grają na emocjach. Nazywa się to czasem „afektywną edukacją” w odróżnieniu od edukacji intelektualnej. Może to również być nazwane praniem mózgów.

Metody prania mózgów

Wiek zajęć prowadzonych w szkołach całej Ameryki ma nie tylko te same cele — czyli zmianę fundamentalnych postaw, wartości i przekonań przez psychologiczne eksperymenty — ale używa nawet metod wypracowanych przez państwa totalitarne i typowych dla prania mózgów:

1. Emocjonalny stres, czok lub emocjonalne znieczulenie służące złamaniu intelektualnego oraz emocjonalnego oporu.
2. Emocjonalna bądź fizyczna izolacja od naturalnych źródeł emocjonalnego wsparcia.
3. Niszczenie uznawanych przez jednostkę wartości w krzyżowym ogniu pytań często poprzez manipulowanie poczuciem niższości.
4. Odebranie jednostce naturalnych środków obrony takich jak rezerwa, godność, poczucie prywatności, zdolność odmówienia współpracy.
5. Wynagradzanie przyjęcia nowych wartości, postaw i poglądów — czasem nagrodą jest jedynie uwolnienie od nacisku, jaki wywiera się na opornych, czasem przybiera ona inną symboliczną lub konkretną formę.

Stres i emocjonalne znieczulenie

Istnieje aż nazbyt wiele przykładów użycia tych psychoterapeutycznych metod w szkołach publicznych. Widzowie oglądający
program „20/20″ nadawany w sieci ABC 21 września 1990 mogli być zdziwieni — lub zaniepokojeni — widokiem dzieci zabieranych do kostnicy i zachęcanych do dotykania nieboszczyków*. Niektórzy widzowie mogli pomyśleć, iż zmuszanie dzieci do takich rzeczy jest bezsensowne i przede wszystkim pozbawione dobrego smaku. Jest to prawda, jeśli popatrzymy na te ząjęcia z punktu widzenia edukacji, która powinna przekazywać jakieś informacje i rozwyać u uczniów umiejętność logicznej analizy faktów i oceniania wagi dowodów. Ale to ćwiczenie nie było w żadnym przypadku bezsensowne jako element psychologicznego kształtowania przekonań. Był to przykład pierwszego kroku w praniu mózgów — stresu i znieczulenia.

Niektóre dzieci bez wątpienia odczuły ten eksperyment jako stresujący, niektóre jako szokujący, ale w ogólności wszystko służyło zlikwidowaniu tradycyjnych zahamowań. Historyczne studia nad praniem mózgów w różnych krajach i różnych okresach* wykazały, iż „niszczenie emocji” było kluczowe dla całego procesu Z takiej perspektywy wycieczka do kostnicy nie była bezsensowna. Szkoły publiczne nie podlegają tak ostrej kontroli, jak społeczeństwa totalitarne, ale przecież cele stosowanego w szkołach prania mózgów są całkiem nowe, a w ich osiąganiu nacisk kładzie się na łagodniejsze wersje tego samego terroru, jaki zafundowali swym obywatelom Stalin czy Mao.

Emocjonalne znieczulanie jest wspólne dla wszystkich zajęć, na których dzieci zaznajamia się ze śmiercią, oraz dla wszystkich programów psychologicznego kształtowania emocji. Na wspomnianych zajęciach dotyczących problemu śmierci uczniom kazano napisać ich własne epitafia, zredagować list, jaki pozostawiliby w przypadku samobójstwa, przedyskutować z kolegami przypadki śmierci, jakie zdarzyły się w ich rodzinach [W amerykańskich szkołach publicznych istnieją jak pisze o tym autor, specjalne zajęcia, zwane death education, na których dzieci informuje się i uczy o śmierci, podobnie, jak na zajęciach z wychowania seksualnego (ang. sex education) oczy się o seksie (przyp. autora )]
i — to specjalnie dla pierwszaków — wykonać z pudełka po butach projekt własnej trumny.

Wśród podobnych psychodram aranżowanych w innych szkołach można znaleźć przypadki, kiedy dzieciom kazano wyobrazić sobie, iż znajdują się w szkolnym autobusie, który zakopano pod ziemią, oraz przedyskutować sytuację, kiedy na tratwie ratunkowej znajduje się więcej ludzi, niż tratwa może unieść i należy podjąć decyzję, kto ma zostać wyrzucony za burtę”. Kiedy indziej rolę tratwy pełni schron przeciwatomowy o ograniczonej pojemności, tak że ktoś musi /zostać na zewnątrz i umrzeć na skutek promieniowania po ataku nuklearnym”. Czasem rozstrzyganie dylematu czyje życie jest ważniejsze prowadzi nawet do pytania dziecka, który z członków jego rodziny powinien zostać poświęcony, gdyby zaszła taka potrzeba.

Ponieważ są to eksperymenty psychologiczne, liczy się również dopracowanie scenariusza i scenografii. Jedna z książek dla nauczycieli zawiera następujące polecenia: „przygaś światło”, a potem „każ uczniom udawać, że są teraz martwi”. Potem nauczyciel powinien zorganizować „wycieczkę do najbliższej kostnicy”, „kazać napisać krótko każdemu uczniowi, jaki rodzaj pogrzebu życzyłby sobie dla siebie samego” i „zredagować w dziesięciu słowach epitafium, jakie chciałby, aby po nim pozostało w pamięci żyjących”. Inna książka, również zalecająca wizytę w kostnicy, ma bardziej szczegółowe instrukcje dla uczniów, takie jak:

Zaangażuj przygotowanie twojego własnego pogrzebu.
Wybierz trumnę i kostnice, która odpowiadałaby twoim szczególnym wymaganiom oraz możliwościom finansowym

Pomiędzy pytaniami zadawanymi studentom znalazły się następujące:
Jak umrzesz?
Kiedy umrzesz?
Czy znaki kiedykolwiek kogoś, kto zmarł gwałtownie?
Kiedy ostatni raz opłakiwałeś kogoś’ Czy wyraziłeś to we łzach, czy w cichym bólu?
Czy opłakiwałeś go tam czy z kimś innym?
Czy wierzysz w życic pozagrobowe?

Inna książka przeznaczona jako podręcznik do podobnych zajęć zaleca przeprowadzenie lekcji z muzyką pogrzebową, projekcję filmu przedstawiającego zwyczaje pogrzebowe z różnych stron świata i dyskusję na temat osobistych odczuć uczniów co do śmierci. Wycieczki pozaszkolne obejmują wyjścia do kostnicy, na cmentarz; przedstawiona jest lista danych, jakie dzieci mają zebrać z nagrobków. Inne programy i podręczniki zajęć „przysposobienia do śmierci” opisują podobne ćwiczenia, jakie dzieci mają wykonać w klasie podczas widu tygodni nauki. Trudno byłoby to wytłumaczyć i usprawiedliwić z punktu widzenia tradycyjnie rozumianej edukacji. Jeśli jednak celem stanie się zamiana całego zespołu postaw i przekonań na inne, bardziej wygodne dla tych, którzy opracowują takie programy i wprowadzają je w życie, wtedy jasne jest, na co przeznacza się czas lekcyjny.
Wychowanie seksualne jest oczywiście czymś zupełnie innym, jednak ta sama zasada znieczulenia gra w nim główną rolę. Oto fragment wypowiedzi jednej z matek, która uczestniczyła w lekcji wychowania seksualnego w piątej klasie:
Byłam w klasie, kiedy chłopcom pokazywano plastykowy model żeńskich genitaliów z wsadzonym tamponem, aby mógł zobaczyć, jak umieszczany jest taki tampon.

Z punktu widzenia edukacji taka informacja miała raczej małe znaczenie dla jedenastoletniego chłopca, ale miała wielki sens jako eksperyment w znieczulaniu — w ten sposób przez pranie mózgów wpaja się nowe postawy.
Podobnie sprawa ma się z filmem pokazanym szóstoklasistom w jednej ze szkół w Kansas. Rodzic, który był obecny w klasie, tak opisuje całą sytuację:
Pierwsze trzy minuty filmu przedstawiały poród.
Zaczęło się od obrazu kobiety z podniesionymi i rozłożonymi nogami i stopami zamocowanymi w strzemionach lub czymś takim. Był tam też lekarz. Wszystko przedstawiono bardzo dokładnie i bardzo szczegółowo.
Dzieci z szóstej klasy oglądały trzy porody. Wyczułam, jak bardzo zszokowani byli ci mali chłopcy i dziewczęta widzący po raz pierwszy, co robi lekarz, aby dziecko przyszło na świat”.
W Północnej Karolinie jedno z dzieci zemdlało podczas projekcji filmu. W Kansas jeden z rodziców zwrócił uwagę pielęgniarce, która puściła film na lekcji „wychowania zdrowotnego”.

na co pielęgniarka odpowiedziała: „No cóż, kiedyś muszą się o tym dowiedzieć”30. Podstawowe pytanie brzmi: CO dało jej prawo do zdecydowania, kiedy owo „kiedyś” ma nastąpić i do pokazania filmu wszystkim dzieciom w tym samym momencie bez względu na ich poziom rozwoju emocjonalnego? Bez wątpienia musiała zdawać sobie sprawę z oszustwa, jakim był ten pokaz, gdyż według zapowiedzi film miał być o witaminach! Rzeczywiście, dwie trzecie filmu traktowały o witaminach, ale rodzice, którzy go oglądali, „nic zauważyli żadnego związku między witaminami i prezentowanym porodem””.

Inne znieczulające filmy pokazywały męskie genitalia, nagą parę uprawiającą seks „w żywych kolorach” i „z uzupełniającymi dźwiękami” oraz masturbację. Inna metoda równie skutecznego znieczulania opierała się na zadawaniu uczniom pytań dotyczących ich własnych postaw i zachowań seksualnych. W stanie Waszyngton podczas lekcji tak zwanego wychowania zdrowotnego w jednej z młodszych klas liceum kazano wszystkim chłopcom wymówić słowo „pochwa”, a dziewczynkom „penis”. Kiedy jedna z bardziej nieśmiałych dziewcząt wstydziła się wymówić słowo „penis”, nauczyciel „kazał jej stanąć przed całą klasą i wymówić głośno «penis» dziesięć razy”.

Inne powszechnie używane w szkołach metody polegają na dobieraniu razem chłopców i dziewcząt w pary tak, aby każda para mogła przedyskutować materiał z wychowania seksualnego taki, jak organy seksualne i ich części i/lub porozmawiać ze sobą używając najróżniejszych synonimów na penisa, pochwę, stosunek seksualny i piersi. I znowu, edukacyjna wartość takich ćwiczeń jest o wiele mniej widoczna niż ich wartość jako kroku w emocjonalnym znieczulaniu.

Te lekcje wychowania seksualnego i „przysposobienia do śmierci” nie są bynajmniej jedynymi, na jakich stosuje się technikę prania mózgów. Różnice między autentyczną edukacją a psychologicznym urabianiem można także zauważyć na przykładzie zajęć, na których omawia się problem broni nuklearnej i związanych z nią polityczno-militarnych zagadnień. Broń nuklearna, jak wiele innych kontrowersyjnych tematów, ma swoich przeciwników i zwolenników; każda ze stron publikuje oczywiście w artykułach, czasopismach i innych wydawnictwach masę argumentów przemawiających za bądź przeciw. Co więcej, od dłuższego czasu istnieją dwie opozycyjne szkoły myślenia nie mogące pogodzić się co do tego, czy pokój lepiej utrzymać przez odpowiednią propagandę, czy przez rozbrojenie. Różni wiodący intelektualiści i politycy ostatnich dwudziestu lat opowiadali się po różnych stronach.
Krótko mówiąc, istnieje wiele publikacji opisujących korzyści jednego bądź drugiego rozwiązania, omawiających argumenty obu stron, uważnie śledzących ich rozumowanie i traktujących całą sprawę jako problem edukacyjny. Ale oczywiście w szkole, przy użyciu najróżniejszych metod narzuca się uczniom opcję głoszącą rozbrojenie, którą z góry uznaje się za słuszną. Uczniów szkoły średniej wprowadza w temat broni jądrowej film Hiroshima — Nagasaki. Oto opis takiej projekcji:

Uczniowie pochodzący z dobrze sytuowanych mieszczańskich rodzin musieli oglądać drastyczne i sfilmowane z dużą dokładnością sceny przedstawiające japońskie kobiety i dzieci spalane przez pożar powstały po zrzuceniu bomby atomowej. Nastolatkowie siedzieli na swych miejscach z przykutą uwagą.
Słychać było szlochanie. Nastrój panujący potem w klasie dobrze wyrasta pewna chęć egzaltowana młoda panienka, która zapytała: „Dlaczego to zrobiliśmy?” Nauczyciel odpowiedział „Zrobiliśmy to raz; możemy zrobić to ponownie, jak zostanie użyta ta śmiercionośna broń, zależy od was”. Tak rozpoczęły się na zajęcia na temat broni Jądrowej.

Proszę zauważyć, że nauczyciel nie odpowiedział na pytanie dziewczyny, a zamiast tego ominął je i użył jako środek w prowadzeniu antynuklearnej propagandy. Badania dotyczące podobnych zajęć w całych Stanach stwierdzają:
Zachęcano uczniów, aby „pozwolili mówić swym sercom**. Ale nie zachęcano ich do obiektywnego osądzenia historycznych wydarzeń, jakie doprowadziły do tragicznych bombardowań w 1945**.
Problem ten, podobnie jak i inne, traktuje się jako doświadczenie raczej emocjonalne niż edukacyjne. Konsekwencje afektywnej edukacji dotyczącej broni nuklearnej, seksu i wielu innych przedmiotów to nie tylko niebezpieczeństwo formułowania niepoprawnych konkluzji czy zaniedbania rozwoju intelektualnego uczniów. Są także skutki natury psychosomatycznej.

W Oregonie pewien ojciec stwierdził, iż jego córka, w wyniku napięcia, jakie wprowadzała afektywna edukacja, potrzebowała pomocy lekarskiej. Młoda kobieta jeszcze w wiele lat po opuszczeniu szkoły miała w nocy koszmary związane z filmem, jaki zobaczyła podczas zajęć w liceum. Wielu rodziców, lekarzy i nauczycieli stwierdziło, iż często zdarza się, że dzieci płaczą podczas samych sesji psychologicznego kształtowania lub też zaraz po powrocie do domu. Inny ojciec stwierdził, iż po wizycie w nazywającym się szumnie „Wzorcowym Centrum Nauki Czytania” u dzieci występują takie symptomy nerwicy, jak nocne koszmary, bóle brzucha, wymioty, bezsenność i zaburzenia mowy.
Asystentka, która pomagała mi w zbieraniu materiałów do tej książki i która z tej racji widziała wiele szkolnych filmów edukacyjnych, stwierdziła, że miała potem problemy ze spaniem, mimo iż jest przecież osobą dorosłą, która mieszkała w trzech krajach i mówi dwoma językami. To co zobaczyła to tylko filmy pokazywane normalnie w amerykańskich szkołach podstawowych i średnich.

Izolacja i krzyżowy ogień pytań

Sukces prania mózgów zależy nie tylko od stresu, jaki uda się( wywołać w jednostce, ale także od tego, jak daleko można złamać i jej opór. Izolacja — odcięcie jej od źródła duchowego wsparcia tych, którzy dzielą z nią te same wartości i którzy są do niej osobiście przywiązani — to jeden ze sposobów łamania oporu.
Reżimy totalitarne często trzymają politycznych więźniów, w izolacji, ale nawet dla takich reżimów jednoczesne przeprowadzenie w ten sposób prania mózgów duże; liczby ludzi wiąże się, z dość znacznymi kosztami. Genialne rozwiązania znalazł chiński przywódca Mao Tse-tung. Ofiarę wstępnie przesłuchiwano, po czym wypuszczano na wolność z „ostrzeżeniem, że jest przestępstwem kryminalnym mówienie komukolwiek — przyjaciołom, krewnym, nawet żonie — że bada go policja”. Każdego, kto pogwałcił to prawo, skazywano na długie więzienie, nawet jeśli nie udowodniono mu dokonania przestępstwa, z powodu którego był wstępnie przesłuchiwany. Taka sytuacja powodowała pożądaną przez władze psychologiczną izolację i emocjonalne napięcie; wszystko bez kosztownego uwięzienia i interwencji rządu.
Fizyczna groźba, taka jak zamknięcie w więzieniu, nie zawsze jest najważniejsza. Richard Wright, czołowy pisarz murzyński lat czterdziestych, opisał wewnętrzny „proces” Partii Komunistycznej, jakiego był świadkiem w Chicago. O nic nie podejrzewany wcześniej członek partii przyznał się dobrowolnie do składania fałszywych zeznań po tym, jak długa prezentacja bohaterskiej walki prowadzonej przez Partię na całym świecie sprawiła, iż poczuł się winny i psychologicznie odizolowany.

Emocjonalna słabość dzieci w wieku szkolnym czyni psychologiczną izolację jeszcze łatwiejszą, świadek zeznający przed Departamentem Edukacji Stanów Zjednoczonych tak opowiedział o potraktowaniu pierwszoklasisty, który sprzeciwił się nauczycielce starającej się zmienić jego postawę zgodnie z własnym „widzimisię”:
Nauczycielka zapytała wtedy, ilu uczniów zgadza się z nieposłusznym kolegą. Z tonu jej głosu poznali nikt nie powinien podnosić ręki i żadna też ręka nie podniosła się. Mały chłopiec czuł się tak upokorzony presją swoich rówieśników i manipulacją, jakiej dopuściła się nauczycielka, że zaczął płakać.

Podobna manipulacja mająca na celu ukaranie opornego ucznia została odkryta przez pewnego rodzica w innej szkole. Wyglądało to tak:
Pan Davis, nauczyciel, rozpoczynał dyskusję na jakiś kontrowersyjny lemat, laki jak przedmałżeńskie stosunki seksualne czy homoseksualizm, i wywoływał do odpowiedzi uczniów, którzy mieli bronić swych przekonań dotyczących poruszanej sprawy. Pytał uczniów, którzy mieli odmienne przekonania moralne mi Jon, wywołując w ten sposób presję uczniów na Jona, gdyż chciał, aby ten bronił swe przekonania moralne. W czasie lekcji nauczyciel 23 razy kazał Jonowi bronić swoich poglądów przed atakami kolegów o odmiennych przekonaniach. Kiedy Jon zwrócił nauczycielowi uwagę, że wywołuje go częściej niż kogokolwiek innego, pan Davis powiedział „Och” i dalej kierował na niego ataki kolegów.

W jeszcze innej szkole średniej, jak twierdził rodzic, dziewczyna „musiała bronić swych przekonań religijnych przed wyśmiewającym je liderem grupy i swoimi rówieśnikami.
Rok 1984. Ta sama technika jest powszechnie używana w programach psychologicznego urabiania w amerykańskich szkołach publicznych.

W jednej ze szkół Corvallis w stanie Oregon od uczniów siódmej klasy wymagano „prywatnego dziennika, w którym zapisywaliby swoje uczucia” — nie wydarzenia, ale uczucia. Dziennik taki nie był bynajmniej tradycyjnym sposobem na doskonalenie języka. Jak powiedziała matka jednego z uczniów, „w dzienniku nie starano się nawet poprawić błędów gramatycznych, interpunkcyjnych czy logicznych”. Ani wymóg prowadzenia dzienników, ani też brak zainteresowania dla ich językowej jakości nie był niczym charakterystycznym akurat dla tej szkoły. Takie dzienniki, skupiające się na uczuciach (także tych dotyczących intymnych spraw rodzinnych) są bardzo popularne w całych Stanach Zjednoczonych. Całkowity brak zainteresowania dla błędów ortograficznych, gramatycznych czy interpunkcyjnych występujących w tych dziennikach jest również wspólny dla wielu szkół w całej Ameryce. Krótko mówiąc, nie jest to ćwiczenie związane z nauczaniem, ale z psychologicznym kształtowaniem osobowości.
W Tucson dzienniki pewnych czwarto- i szóstoklasiści byty opatrzone specjalną adnotacją, że uczennice „mogą pisać o osobistych problemach i relacjach rodzinnych nawet, jeśli są one złe, gdyż nauczycielka jest ich przyjaciółką i nic nikomu nie powie””. Podobne zapewnienia poufności wobec rodziców czyniono w szkołę w New Hampshire, mimo ił omawianie dzienników w grupach oznaczało, ii sekrety rodzinne zdradzano obcym”. Nie ma żadnych konkretnych zajęć ani kursów, którym służyć by miały takie metody. W Oregonie i w New Hampshire towarzyszyły one „wychowaniu zdrowotnemu”, natomiast w innych miejscach prowadzono je na takich przedmiotach, jak historia, angielski i nauki społeczne”.
W Orwellowskiej nowomowie, szeroko rozpowszechnionej pośród adwokatów psychologicznego kształtowania dzieci, ćwiczenia i zadania, które wywierają presję lub przymus ujawnienia spraw natury osobistej lub rodzinnej, nazywają się okazjami — na przykład „okazja zredagowania pełnej znaczenia informacji o sobie, którą później przekazać można innym”.

Jest przecież oczywiste, że każdy człowiek ma zawsze okazję ujawnienia tego, co chce, temu, komu chce i kiedy tylko mu się to spodoba. Psychologiczne kształtowanie nie tworzy okazji, ale presję lub przymus. Książka stosowana w technice zmiany postaw poprzez „uporządkowanie wartości” także daje uczniom „okazję do publicznego wypowiedzenia i bronienia swych przekonań”. W związku z tą „okazją” nauczyciel „może zadać uczniowi każde pytanie dotyczące jego życia prywatnego i jego przekonań”55. Wszystko to nazywa się „pomaganiem studentom we wzajemnym poznaniu się na bardziej osobistej płaszczyźnie”14.

Kiedy klasa podzielona jest na małe grupki, pozwala to na „zapewnienie uczniom okazji poznania się na bardziej podstawowej i prywatnej płaszczyźnie” niż kiedy rozmawia się z całą klasą”. Coś takiego, jak „kółka prywatności” nazywa się strategią numer 21; „tworzy ona dla uczniów okazję do zdecydowania, komu mają zamiar zwierzyć swe sekrety”**. Uczniów nie zmusza się szczególnie do rozmowy w tym konkretnym mikrośrodowisku —- zachęca się ich w ogóle do rozmowy i to do długiej rozmowy. Autor podręcznika tak instruuje nauczycieli:

Należy dbać o ilość. Ilość może ewentualnie prowadzić do jakości.
Wśród pytań, na która uczniowie mają „okazję” odpowiedzieć, znajdują się następujące:
Co najbardziej irytuje cię u twoich rodziców?
Czy wychowałbyś twoje dzieci inaczej, niż ty jesteś wychowywany?
Co byś w takie rade zmienił?
Czy jako dziecko kiedykolwiek uciekłeś z domu?
Czy kiedykolwiek miałeś zamiar uciec?
Kto jest „szefem” w twojej rodzinie?
Czy wierzysz w Boga?
Co sądziły o homoseklualizmie?
Czy masz jakieś rodzeństwo?
Jak układają się twoje stosunki z rodzeństwem?
Jaką najsmutniejszą rzecz w życiu pamiętasz?
Czy jest coś, co kiedyś zrobiłeś i czego teraz się wstydzisz?

W ramach dodatkowych ćwiczeń uczniom dano „okazję” do wykonania następujących zadań:

Opisz swoje największe załamanie psychiczne.
Powiedz, jakie jest twoje zdanie na lemat masturbacji.
Wyznaj, kto w twojej rodzinie sprawił ci największą przykrość. Oceń potem, kto sprawił Ci największą radość.
Powiedz, w jaki sposób będziesz lepszym rodzicem, niż teraz tą twoi rodzice.
Opowiedz coś o doświadczeniu seksualnym, które Cię przestraszyło.

Nie tylko ta książka zadaje dzieciom pytania tego typu. Inny podręcznik służący „uporządkowaniu wartości” zawiera takie zdania do uzupełnienia:
Osoba w mojej rodzinie, która naprawdę mnie denerwuje, to ______
Czuje się zawstydzony, gdy______?

Departament Edukacji w porozumieniu z Departamentem Zdrowia Stanów Zjednoczonych przygotował specjalną ankietę n% zajęcia „wychowania zdrowotnego”, która zawierała między innymi następujące pytania:

Jak często normalnie się onanizujesz (zadowalasz się sam seksualnie)?
Jak często uprawiasz lekki petting (pieszczenie piersi dziewczyny)?
Jak często uprawiasz poważny petting (pieszczenie narządów płciowych dziewczyny i ich okolic?

Przeciwnicy takich metod byli często tak oburzeni tego typu pytaniami, iż nawet nie starali się dociec, dlaczego dzieciom zadaje się przede wszystkim takie pytania. Są to pytania, które odbierają uczniom naturalne środki obrony i czynią ich podatnymi na pranie mózgów. Jak powiedział Richard Wright o swoim koledze z Partii Komunistycznej, który dobrowolnie przyznał się do składania fałszywych oskarżeń:

Jego osobowość, jego samopoczucie nakazało mu tak postąpić.

Na tym poziomie nie tylko dzieci, ale także rodzice są narażeni na atak. Zdradzanie w szkole problemów rodzinnych może posłużyć za argument, iż rodzicielskie obiekcje co do prowadzonych zajęć są wynikiem ich własnych, psychologicznych zahamowań.
Następną techniką pozbawiania obrony jest przymuszanie do brania udziału w wydarzeniach wywierających niezatarty ślad
W ramach dodatkowych ćwiczeń uczniom dano „okazję” do wykonania następujących zadań:
Opisz swoje największe załamanie psychiczne.
Powiedz, jakie jest twoje zdanie na lemat masturbacji.
Wyznaj, kio w twojej rodzinie sprawił ci największą przykroić. Oceń potem, kto sprawił d największą radość.
Powiedz, w jaki sposób będziesz lepszym rodzicem, niż teraz tą twoi rodzice.
Opowiedz coś o doświadczeniu seksualnym, które cię przestraszyło.

Nie tylko ta książka zadaje dzieciom pytania tego typu. Inny podręcznik służący „uporządkowaniu wartości” zawiera takie zdania do uzupełnienia:
Osoba w mojej rodzinie, która naprawdę mnie denerwuje, to ______
Czuje się zawstydzony, gdy______?

Cele prania mózgów

Zajęcia, których celem ma być zmiana postawy uczniów, są stosowane w tak wielu szkołach amerykańskich i przez tak wielką liczbę nauczycieli, urzędników oraz „życzliwych”, pragnących sukcesu ideologicznego, komercjalnego lub jakiegokolwiek innego, że nie da się wyznaczyć jednego celu dla tych wszystkich wysiłków. Niezależnie od tego, czy oficjalnie chodziło o zajęcia z przysposobienia do śmierci, wychowania seksualnego, walki z narkotykami czy inne lekcje, istnieje pewien wyraźnie zarysowany sposób działania i można wyróżnić pewne ogólne założenia oraz cele.
Najbardziej ogólnym — i jednocześnie przewrotnym — założeniem jest zasada głosząca, iż dzieci nie powinny podejmować decyzji na podstawie tradycyjnych zasad przekazanych im’ przez rodziców czy społeczeństwo. Zamiast tego powinny właśnie te zasady kwestionować w pierwszym rzędzie i porównywać je z wartościami i zachowaniem innych jednostek.Nie należy tego oczywiście robić w neutralny i obiektywny sposób nie uzurpujący sobie prawa do decydowania, co jest „dobre”, a co złe”. ale raczej do stwierdzenia po prostu, co bardziej odpowiada poszczególnym jednostkom. Ten ogólny program nazwano „uporządkowywaniem wartości”. Skupia się on raczej na uczuciach jednostki niż na potrzebach związanych z funkcjonowaniem społeczeństwa i dokonywaniem intelektualnej analizy.
Wśród twórców i promotorów tych programów wyróżniali się psychologowie, a wśród nich psychoterapeuta Carl Rogers wraz z całą grupą zgromadzonych wokół niego uczniów. Przeciwnicy nazwali ich poglądy „kulturowym relatywizmem” ze względu na przewijającą się w nich często opinię, że wierzenia i wartości „naszego społeczeństwa” są tylko jednymi z widu możliwych wierzeń — w związku z tym jednostka może sama wybrać, jakie wartości i postawy chce reprezentować.
Kluczową sprawą w kwestionowaniu autorytetów jest zanegowanie roli centralnego autorytetu w życiu dziecka — rodziców. Alternatywną drogą ukształtowania postawy dziecka niezależnie od wartości wyznawanych przez jego rodziców jest włączenie do zajęć szkolnych tematów najbardziej niewspółmiernych do stopnia rozwoju dziecka — seksu i śmierci. Ryzyko, jakie wiąże się z odrzuceniem tego, co przekazywano od dawna z pokolenia na pokolenie, przedstawia się jako przygodę lub jako kwestię „wiary” we własną wartość, w swoje pokolenie i w próbę uporządkowania wartości.
Przyjrzyjmy się uważniej programom służącym zmianie postaw dzieci oraz ich promotorom, ale najpierw spójrzmy, jak ich generalne założenia rysują się w prezentowanym przez nich sposobie traktowania rodziców, rówieśników i grożącego ryzyka.

Rodzice jako pariasiPoświęcona wychowaniu seksualnemu książka Zmiana ciała, zmiana życia (ang. Changing Bodies. Changing Lives) znacznie wykracza swymi przykładami i tematami poza zajęcia wychowania seksualnego. „Nie ma żadnej książki, która powiedziałaby ci kiedy, gdzie i jak wykonać poszczególne ruchy”, dowiadujemy się na pierwszych stronach. „Nie ma żadnego «właściwego» sposobu ani właściwego wieku do zdobywania własnych doświadczeń”, jest napisane na następnej stronie. Krótko mówiąc, wszelkie normy odrzuca się już na samym początku; książka Zmiana dała, zmiana życia traktuje przede wszystkim o zachowaniu społecznym i tylko częściowo o biologii i medycynie. Książka przyjmuje wrogą postawę w stosunku do „wielu ludzi w generacji naszych rodziców”, którzy mają „negatywny stosunek do ciała i seksu”, a także odrzuca „staromodne stereotypy”, „moralistyczne postawy społeczne” i „religijną tradycję””; jednocześnie powołuje się na inną grupę mającą stać się dla młodzieży punktem odniesienia i autorytetem:
„Spędziliśmy trzy lata badając kilkuset nastolatków w całych Stanach Zjednoczonych i rozmawiając z nimi.”
To, co powiedzieli ci nastolatkowie, używane jest w kółko w książce, aby zilustrować, co jest możliwe — i na co można pozwolić.
Trudno o większy kontrast niż ten powstający pomiędzy bezkrytyczną akceptacją wybranych problemów, jaką reprezentuje
większość nastolatków, i powtarzającą się negatywną opinią rodziców, którzy „czepiają się” lub „z bólem pozwalają na wszystko”, rodziców, którzy „wymagają zbyt wiele” lub „mają poważne problemy”.Krótko mówiąc, w książce Zmiana ciała, zmiana życia, podobnie jak w innych książkach, rodzice przedstawiam są nie jako przewodnicy, za którymi warto podążać, czy jako źródło wartościowych doświadczeń, ale jako problem, który trzeba przezwyciężyć lub ewentualnie jako dobry przykład złego przykładu. Te powtarzające się negatywne opinie o rodzicach znalazły swe odbicie w wierszu traktującym o dziewczynie, która chciała, aby ojciec, czytający właśnie po obiedzie gazetę, poświęcił jej chwilę uwagi. Wiersz kończy się tak:
Tato, muszę z Tobą pogadać Cisza.
Widzisz Tato. mam problem
Cisza
Tato, jestem W CIĄŻY?!
Mówiłaś coś, kochanie?
Nie, Tato, śpij dalej.Znów trzeba tu podkreślić, że wroga rodzicom postawa nie jest charakterystyczna wyłącznie dla tej książki czy akurat dla wychowania seksualnego. W Oregonie program lekcji „porządkowania wartości” dla trzeciej klasy zawierał takie pytanie: „Ile razy miałeś ochotę pobić swoich rodziców?” Podczas tak zwanych „ząjęć dla uzdolnionych dzieci” czwartoklasistom pokazano film, na którym dzieci dosłownie walczyły z rodzicami. W Tucson w czasie wychowania „zdrowotnego” uczniom szkoły średniej zadano pytanie: Ilu z was nienawidzi swoich rodziców?, w Kolorado pośród pytań zadawanych podczas „porządkowania wartości” zna lado się: „Co nieuczciwego zrobili ci twoja mama i tata?”Nie są to odosobnione przypadki, gdyż stanowią część programów i założeń akceptowanych i używanych w całych Stanach Zjednoczonych. Jak powiedział pewien ojciec z Tucson po przeglądnięciu materiałów używanych w lokalnej szkole, „doprowadziły one do zniszczenia relacji rodzic-dziecko siejąc ziarno wątpliwości utraty zaufania i braku szacunku”.
W niektórych szkołach podczas zajęć psychologicznego kształtowania uczniom po prostu nakazuje się, aby nie powtarzali w domu tego, co robi się i mówi w szkole. Takie praktyki są również bardzo popularne — i to nie tylko w tak awangardowych miejscach, jak Kalifornia czy Nowy Jork. Przesłuchania prowadzone przez Departament Edukacji Stanów Zjednoczonych ujawniły podobne przypadki w Georgii, Maryland, Pensylwanii, Arizonie i Oregonie.
Podkopywanie moralnej wartości rodziców może zacząć się całkiem wcześnie. Pewien psycholog należący do szkoły „analizy transakcyjnej” (ang. transactional analysis) — zwanej często „TA” napisał książkę zatytułowaną Analiza transakcyjna dla berbeci (ang. T.A. for Tots) i przeznaczoną dla dzieci w wieku od przedszkola do trzeciej klasy szkoły podstawowej. Jeden z obrazków ma podpis: „Hej, ta mała dziewczynka płacze”, a motyl narysowany obok mówi: „Oj! oj! Wygląda na to, że dostała lanie”. Rysunek na następnej stronie przedstawia tę samą dziewczynkę bijącą swoją lalkę i mówiącą: „Nie! Nie” Podpis głosi: „A! teraz ona jest silniejsza i bije swoją lalkę. Kto nauczył ją tego?” Motyl siedzący w rogu odpowiada: „Czy mógł to być jej Tatuś lub Mamusia?”
W książce powtarza się często stwierdzenie, że każdy mały chłopiec lub mała dziewczynka rodzi się jako mały książę lub mała księżniczka. Na początku, w dzieciństwie, są tak traktowani i tak się czują, ale potem rodzice, poprzez ciągle krytykowanie i karanie ich, doprowadzają do tego. że w umysłach dzieci ten książę lub księżniczka zmienia się w żabę. Morał jednej z historyjek brzmi:
Czasem dzieje się coś, co ci się nie podoba. Masz wtedy prawo złościć się bez obawy, że zostaniesz ukarany.
Masz prawo powiedzieć Mantu u lab Tatusiowi, co nie podoba ci się w ich zachowaniu.
W ciągu czterech lat sprzedano prawie 250 tysięcy egzemplarzy tej książki, więc bez wątpienia wiele dzieci w wieku 6-9 lat odebrało to przesłanie dotyczące ich rodziców.
Nie jest bynajmniej trudny do wytłumaczenia fakt, że podważanie autorytetu rodziców i dyskredytowanie ich jest wspólną
cechą tak wielu na pozór odmiennych zajęć szkolnych. Rodzice stanowią główną przeszkodę w każdym praniu mózgów zaplanowanym dla ich dzieci, ponieważ to właśnie wartości wpojone przez rodziców należy wykorzenić.
Jeśli rodziców nie da się usunąć z pola widzenia albo przynajmniej odsunąć całkiem na bok, cała operacja prania mózgów jest skazana na niepowodzenie. Nie chodzi tylko o to, iż poszczególni rodzice sprzeciwią się temu, co wpaja pranie mózgów, ale o to, że ogół wszystkich rodziców jako grupa jest w stanie zaprotestować przeciw metodom psychologicznego kształtowania ich dzieci i w niektórych przypadkach wyprzeć je ze szkół.
Zwolennicy i adwokaci takich metod napisali wiele o tym, jak nauczyciele i urzędnicy szkolni powinni przeciwdziałać sprzeciwom rodziców. Na przykład jeden z programów „wychowania seksualnego”, który zakłada użycie na lekcji kolorowych przezroczy ilustrujących akty homo- i heteroseksualne, stwierdza również, iż „uczniom nie wolno dawać dodatkowych egzemplarzy zdjęć, aby nie pokazali ich rodzicom ani przyjaciołom. Jest to tylko jeden z programów, który zaleca działania uniemożliwiające rodzicom poznanie, jakich konkretnych materiałów używa się w szkołach. Kiedy rodzice mimo wszystko dowiedzą się, co dzieje się w szkole, kolegia nauczycielskie używają standardowych procedur, aby oddalić ich skargi:
Członkowie kolegiów szybko nauczyli się mówić rodzicom, iż są zbyt mało doświadczani, aby wypowiadać się na jakikolwiek lemat dotyczący edukacji, że wszyscy eksperci są przeciwnego zdania nit oni, że naukowe dowody wskazują, ii są w błędzie, że starają się narzucić innym własne przekonania moralne, wreszcie, to są jedynymi ludźmi, którym coś się nie podoba.
Oczywiście wszystkie takie stwierdzenia mogą być całkowicie nieprawdziwe, ale większość rodziców nie ma dość czasu lub środków, aby to udowodnić — co czyni działanie kolegiów politycznie skutecznym. Jednakże fakt, iż w programach nauczania napisano, jak radzić sobie z niezadowolonymi rodzicami, przeczy twierdzeniu, iż niewiele osób ma jakieś obiekcje.
W niektórych przypadkach istnieje prawne wymaganie, aby rodzice zostali poinformowani o psychologicznie zorientowanych programach, jakich używa się do „uczenia” ich dzieci lub nawet wyrazili zgodę na ich wprowadzenie, jednak w praktyce takie wymaganie może stać się zupełnie bez znaczenia z powodu ukrywania pewnych istotnych szczegółów. Realizowany w Oregonie program „Zdolny i Utalentowany” (ang. Talented and Gifted, dalej TAG) był wymierzony w rodziców i w wartości, nie dało się jednak łatwo tego wykazać. Jeden z bardzo wytrwałych rodziców, który zniósł wszystkie upokorzenia i pułapki, odkrył, co działo się naprawdę i opisał to tak:
Rodzicom udziela się pewnych informacji, zanim dziecko zacznie uczęszczać na zajęcia, nie jest to jednak rzetelna informacja, która pozwala ocenić sytuację. Większość rodziców, których dzieci zostały zgłoszone do udziału w zajęciach TAG, myśli, że ich synowie i córki otrzymają po prostu poszerzoną i pogłębioną edukacje. Nie wiedzą, że podczas lekcji będą podejmowane próby emocjonalnego odcięcia uczniów od rodziców i od wartości, jakie uznają, że ich dzieciom każe się zamienić ich indywidualną wolę i odpowiedzialność na wymagania i przekonania grapy”.Takie programy i oszustwa znaleźć można nie tylko w szkołach publicznych. W Los Angeles w prywatnej szkole średniej udało się uzyskać zgodę rodziców na coś, co nazwano „seminariami dla maturzystów” i opatrzono bardzo mglistymi a jednocześnie podniosłymi wyjaśnieniami, tak że faktyczne cele i metody pozostały nieznane do momentu, kiedy było już za późno. (Usunięcie ucznia z jakichś zajęć w samym środku klasy maturalnej jest szczególnie trudne zwłaszcza w szkołach, których uczniowie zdają później na uniwersytety). Jakakolwiek informacja o indoktrynacji lub emocjonalnej manipulacji została usunięta ze wszystkich materiałów, zanim mieli okazję obejrzeć je rodzice przed rozpoczęciem kursu. Większość tego, co zawierały owe materiały, mogła sugerować cele dokładnie przeciwne do faktycznych: danie uczniom możliwości zdobycia dodatkowej, naukowej wiedzy. Lista głównych założeń tego „seminarium dla maturzystów” zaczynała się tak:
1. Rozwinąć u uczniów zdolność analizowania i syntetyzowania interdyscyplinarnych idei.
2. Wzbogacić i praktykować techniki efektywnego czytania, pisania, mówienia oraz umiejętności myślenia i krytycznej analizy.
3. Poprzez pracę grupową rozwinąć umiejętność podejmowania decyzji i dać jednocześnie odpowiednie warunki do wewnętrznego, harmonijnego wzrostu.

Lista zawierała dalsze pozycje, które ginęły wręcz w potoku słów dotyczącym aspiracji i zasad prowadzenia kursu — i żadnej wzmianki o konkretnych tematach. Dwie ostatnie pozycje brzmiały:
10. Polepszyć zdolność korzystania z książek i innych źródeł.
11. Napisać próbną maturę.

Któż mógłby sprzeciwić się takim założeniom? Potem, pomimo wszystkich zapewnień o intelektualnym charakterze zajęć, natychmiast rozpoczęła się intelektualna manipulacja. Pierwsze konkretne zadanie polegało na zdradzeniu obcym wszystkich sekretów rodziny w „autobiografii”, która miała zawierać opis relacji międźy uczniami i ich rodzicami. Uczeń miał opisać, „co w życiu rodzinnym satysfakcjonuje go, a co nie”. Pośród następnych „punktów” w programie znalazły się następujące rzeczy: dyskusja o „starzeniu się, śmierci i umieraniu”, o śmiertelnych chorobach, wizyta w lokalnym szpitalu i udzielanie pomocy śmiertelnie chorym pacjentom, wycieczka do kostnicy i na cmentarz, zaaranżowana dyskusja o eutanazji. Tak ciągnęło się to przez tygodnie i miało kulminacje w wystąpieniu każdego ucznia przed całą klasą. Nic z tego nie zostało uprzednio ujawnione i dopiero po fakcie, dzięki ostrym zabiegom, uzyskano pewne ogólne wyjaśnienia.

Rówieśnicy w roli przewodników

Kiedy rodzice w taki bądź inny sposób zostają odsunięci na bok, a reprezentowane przez nich wartości uznane za arbitralne lub niemodne, uczniom powtarza się, iż to ich Indywidualność musi kreować wartości, na których podstawie można później podjąć decyzję — a ich rówieśnicy przedstawiani są jako najlepszy przykład do naśladowania.

„To zależy tylko od ciebie”, powtarza się w kółko. To, co robisz, „musi być wynikiem twojej decyzji”. Nie chodzi tylko
o to, że dziecko lub dorosły musi wybierać w jakichś konkretnych przypadkach — jest również zmuszone wybrać sobie wartości, na podstawie których będzie później mogło owych konkretnych wyborów dokonywać. Już na samym początku odsuwa się takie kategorie, jak „dobre” i „złe”. „Pamiętaj, nie ma żadnych «dobrych» ani ««złych» odpowiedzi— są tylko twoje odpowiedzi”, stwierdza książka, a później dodaje:
Nie mogę osądzić „właściwości” lub „niewłaściwości” jakiegokolwiek zachowania seksualnego. Zamiast tego mam nadzieję, że odnajdziesz taki styl żyda seksualnego, który najlepiej będzie ci odpowiadał…”

Idea seksu „normalnego” lub „zdrowego” jest odrzucana, ponieważ „każdy z nas ma swoje własne odczucia i przekonania związane z seksem; są one równoprawne z przekonaniami innych”. Homoseksualizm to kwestia „upodobań”, natomiast „sado-masochizm może być dla niektórych całkiem naturalny i bezpieczny”. Mimo iż seksualne „wykorzystywanie” nieletnich jest nielegalne i „nieuczciwe”, „może ono nie powodować żadnych emocjonalnych szkód”.
W tej samej książce rozdział zatytułowany Dla każdego coś dobrego zaczyna się w następujący sposób:
Na pewno zauważyłeś, jak bardzo twoje gusta kulinarne różnią się od gustów kulinarnych ludzi Tak samo sprawa ma się z seksualnymi upodobaniami istot ludzkich.
Nawet stanowisko rodziców może być słuszne — z ich punktu widzenia. .Jeśli interesują cię przekonania twoich rodziców”, możesz z nimi porozmawiać, ale jeśli dochodzi do ,.niezgody” lub „dyskusja przeradza się w kłótnię”, wtedy i dziecko, i rodzice powinni zgodzić się, iż poglądy drugiej strony są „różne od ich własnych, ale nie błędne”. Krótko mówiąc, wszystkie poglądy są równe, chociaż w rzeczywistości okazuje się, iż niektóre są równiejsze, ponieważ programy psychologicznego kształtowania wyraźnie wskazują na rówieśników, na ich opinie, przekonania, odczucia jako na źródło autorytetu. Tak na przykład w książce Zmiana dala. zmiana życia wiele zdań zaczyna się tak:
Większość ankietowanych nastolatków …
Wiele osób…
Niektórzy ludzie…
Wielu ludzi…
Większość nastolatków…
Prawie wszyscy…

Przez cały czas nacisk kładzie się na to, co „wielu nastolatków”. „ankietowani nastolatkowie”, „wielu ludzi” lub „większość nastolatków” sądzi bądź robi. Na skutek przyjęcia przez uczniów tej „nieosadzającej nic” posuwy, która cechuje takie książki, pozostaje im tylko jeden przewodnik życiowy — uczucia i wierzenia ich rówieśników. Jednocześnie czytelnik nie jest w stanie w żadnym razie sprawdzić, czy poglądy cytowanych nastolatków faktycznie są typowe czy też należą do występujących raczej rzadko i sporadycznie.

Ryzyko jako przygoda

W podręcznikach służących do zmiany postawy uczniów i do ich psychologicznego ukształtowania często powtarza się zabieg polegający na przedstawieniu podejmowanego ryzyka jako czegoś jak najbardziej pozytywnego. W owych książkach znajdujemy opis samych tylko korzyści, jakie płynąć mogą z podejmowania ryzyka i ani jednej wzmianki o ewentualnych niebezpieczeństwach. Nic złego nie przytrafiło się komuś, kto podejmuje ryzyko, a już na pewno nic w rodzaju katastrofy. Jedna z książek służących za program tak zwanych „zajęć dla uzdolnionych i utalentowanych” podaje taki cd: „Być zawsze ryzykanta, mającym odwagę narazić się na niepowodzenia lub krytykę innych, wysuwać śmiałe hipotezy, nie bać się działać w całkowitym osamotnieniu i umieć bronić swoich przekonań”. Motto do tej książki brzmi:
Lepsza własna ścieżka nawet najbardziej niedoskonała niż wspaniałe ścieżki innych.

To zdanie nie jest skierowane do dorosłych, doświadczonych ludzi, ale do uczniów klas od 4 do 6.
Carl Rogers, zwolennik i gorący propagator zmieniania i kształtowania uczniowskich przekonań, wychwalał nauczycieli, którzy ryzykowali, będąc sobą, ufając studentom, podążali w stronę nieznanego, odrywając się od schematów”, rezygnując tym samym z metod tradycyjnych na rzecz opracowanych przez niego programów. Często cytowana książka Valúes Clartflcation, napisana przez Sidney Simon, przytacza jako ceł swej strategii numer 20 „uczenie się zaufania, aby móc zaryzykować otwarcie się”111. Większość ćwiczeń mających na celu zbudowanie zaufania — jak na przykład naprowadzanie na jakiś cd ucznia z zawiązanymi oczami — może wydawać się nieszkodliwa, a nawet bezcelowa, jeśli rozpatruje się je bez odpowiedniego kontekstu. Jest to jednak część jednej z wielu trafnie nazwanych strategii”, opracowanych, aby wywołać określony stan umysłu polegający czasem na odrzuceniu strachu przed nieznanym i całkowitym zaufaniu kolegom.
Krótko mówiąc, uczniowie są zachęcani, aby doświadczenia i odruchy nabyte w tym ściśle kontrolowanym środowisku przenosić w sferę pełnego niebezpieczeństw życia codziennego.
Czasem takie zwiększanie ryzyka krok po kroku doprowadzić może do całkiem poważnych zagrożeń nawet w kontekście samych ćwiczeń w budowaniu zaufania.
Zawarta w książce Valúes Clarijicaiion strategia numer 45 proponuje uczniom przejażdżkę radiowozem policyjnym lub wycieczkę do niebezpiecznych części miasta oraz inne ryzykowne ćwiczenia. W „komentarzu dla nauczyciela” książka wykłada następującą filozofię dla powyższych ćwiczeń:
Całkiem nowym doświadczeniem są zawsze sytuacje wysokiego ryzyka, gdyż wtedy nigdy nie wiemy, co się stanie.
Ogólnie można powiedzieć, że im więcej uczeń musi zrobić im nowsze jest dla niego jakieś doświadczenie, im większe podejmuje ryzyko, tym głębsza będzie wrażliwość, jaka powstanie w efekcie.

Krótko mówiąc, istnieje pewien koherentny — chociaż nie udowodniony — zespół przekonań ukryty za tego typu ćwiczeniami. Poszczególni nauczyciele nie są przeważnie źródłem tych wierzeń, gdyż pochodzą one od psychologów i psychologicznie zorientowanych guru, którzy opracowują programy stosowane później w szkołach. Nauczyciele po prostu aplikują różne „innowacje” i eksperymenty chłonnej i bezbronnej młodzieży szkolnej i w ten sposób promują filozofię życiową zawartą w programach zmiany przekonań. Ćwiczenia w budowaniu zaufania są jedynie częścią szerszych działań mających na edu zmianę posuw przy użyciu środków natury psychologicznej.
W tych programach zakładających posuwy uczniów ryzyko i zaufanie przedstawiane są konsekwentnie w jak najlepszym świetle, tak jakby nie było żadnego niebezpieczeństwa psychologicznego, fizycznego i finansowego — wynikającego z niemądrego zaufania.
Tak jak i w widu innych miejscach stwierdza się po prostu, co jest wartościowe; w tym przypadku chodzi o umiejętność zaufania. Carl Rogers był na tyle otwarty, aby przyznać się do tego stwierdzenia, kiedy oświadczył, iż „głęboka wiara w ludzki organizm” jest nieodzowna dla tego typu edukacji, za jaką on się opowiada. Ogólnie rzecz biorąc, zaufanie i wiążąca się z nim gotowość i chęć ryzykowania są konieczne dli porzucenia dawnych wartości i pewnych oporów, które wiążą się z doświadczeniem poprzednich generacji. Niestety, największe ryzyko podejmują tu nie nauczyciele czy zwolennicy zmian świadomości, ale dzieci oraz rodzice, których zostawia się sam na sam z rezultatami tych psychologicznych eksperymentów.

Sponsorzy i promotorzy

Kto kieruje do szkół programy służące do psychologicznego kształtowania młodzieży? I dlaczego?
Niektórzy robią to z prostego względu na swe własne interesy. Jasno widoczny jest określony interes handlowy w przypadku, kiedy przedsiębiorstwa farmaceutyczne dostarczają na lekcję wychowania seksualnego materiały promujące kontrolę urodzin. Podobnie jest, gdy producenci samochodów zapewniają materiały do prowadzenia kursów na prawo jazdy. Ale również sprzedawanie pomocy dydaktycznych typu podręczniki, albumy, filmy itp. oraz opracowywanie programów może być samo w sobie dobrym interesem. 
Bierna i bezwolna klientela, na którą składa się 40 milionów amerykańskich uczniów, jest dużą atrakcją dla różnego rodzaju ludzi. Otwartość, z jaką podchodzą nauczyciele i wychowawcy do tych modnych „innowacji”, otwiera im drogę prosto do publicznych szkół. Ta otwartość jest tylko częściowo spontaniczna. Firmy zajmujące się rozpowszechnianiem różnych metod nauczania organizują na wielką skalę akcje promocyjne, sponsorując konferencje, stypendia i wystawy. Ma to na celu przyciągnięcie jak największej liczby wysoko postawionych urzędników, którzy potem mogą wybierać programy nauczania dla wielu tysięcy uczniów.
Pewien pogląd na rozmiary działalności propagandowej, towarzyszącej programom psychologicznego kształtowania młodych ludzi, może dać taki oto grafik przedstawiający spotkania promocyjne, jakie odbyły się zaledwie w ciągu sześciu tygodni 1990 roku i były organizowane przez jedną tylko organizację, Quest International:

1
2Warto zauważyć, że jest to tylko zestawienie akcji promocyjnych. jakie odbyły się w ciągu dwóch miesięcy. Istnieje inne zestawienie przedstawiające trzydniowe staże, które miały miejsce w miastach całego kraju i przeznaczone były dla nauczycieli mających zamiar używać programów opracowanych przez Quest. „Minimalne składki” wynosiły w 1990 roku 975 dolarów za przeszkolenie jednego pracownika w ramach promocji programu i dodatkowe 375 dolarów za każdego następnego. Oprócz tego organizacja Quest International oferowała filmy i taśmy przeznaczone do użytku wraz z programami oraz reklamowe koszulki i filiżanki do kawy. Co więcej, informowano, w jaki sposób uzyskać państwowe dotacje na zakup jej programów nauczania.
Jak informuje promocyjna ulotka, programy nauczania opracowane przez Quest „używane są w ponad 12 000 szkół w Północnej Ameryce i 22 innych krajach” do uczenia w każdym roku szkolnym ponad półtora miliona dzieci na całym świecie. Jest jasne, że Quest International to przedsiębiorstwo obracające ciężkimi miliardami dolarów. W reklamach mówi się, iż „nie czerpie ono zysku ze swej działalności”, co nie zmienia oczywiście faktu, iż zarobione pieniądze, czy nazwie się je zyskiem czy nie, pozwalają na rozszerzanie pola działania organizacji i opłacanie tych, którzy pośrednio lub bezpośrednio dla niej pracują.
Ideologia to inna potężna siła kryjąca się za promocją programów służących zmianie postaw dzieci. Ona również dyktuje kształt większości z metod psychologicznego urabiania uczniów oraz podważania rodzicielskiego autorytetu. Świeccy humaniści przyznali jasno i otwarcie, że promocja ich przekonań w szkołach jest kluczowa dla podkopania aktualnej pozycji religii. Tak można o tym przeczytać w jednym z artykułów w „Humanist”:
Jestem przekonany, że bitwa o przyszłość rodzaju ludzkiego musi zostać stoczona i wygrana w klasach szkół publicznych przez nauczycieli świadomych swej roli w krzewieniu nowej wiary: religii człowieczeństwa, która uznaje i szanuje w każdym człowieku iskrę tego, co teologowie nazywają boskością.
O nauczyciele muszą reprezentować tak samo bezinteresowną postawę, jak większość żarliwych kaznodziei o orientacji fundamentalistycznej, gdyż oto nauczyciele staną się poniekąd ministrami, choć zamiesi mównicy używać będą swej katedry, aby glosie podczas lekcji — wszędzie od przedszkola po uniwersytet i niezależnie od lego, jaki rodzaj zajęć prowadzą — chwali wartościom humanistycznym.Mimo iż zorganizowany ruch małej grupy świeckich humanistów może wydawać się zjawiskiem marginalnym, ich wpływ na edukację jest nieproporcjonalnie większy od ich liczby. Dla przykładu Carl Rogers — psychoterapeuta, który przewodził wprowadzaniu do szkół metod psychoterapeutycznych — szczycił się otrzymaniem od Amerykańskiego Towarzystwa Humanistów tytułu Humanisty Roku. Znany jest przy tym i w widu książkach opisany jego lekceważący stosunek do religii i wrogość wobec całej amerykańskiej kultury; taka postawa sięga daleko poza krąg jego uczniów znajdując swe odbicie w wielu metodach uczenia stosowanych w amerykańskich szkołach.
Amerykańscy kosmopolici dążą wyraźnie do zniszczenia patriotyzmu i narodowej kultury poprzez „globalną edukację”. Zwolennicy praw mniejszości seksualnych promują w szkołach styl żyda homoseksualistów, kreując tym samym pewien społeczny obraz homoseksualisty. Jedną z największych organizacji posiadającą zarówno ideologię zaliczaną do najstarszych oraz najlepiej opracowanych, jak i najskuteczniejszy system promocji jest stowarzyszenie „Planowanie Rodziny”. Sama nazwa jest zwodna, gdyż rodzina to ostatnia rzecz, jaką ta organizacja planuje; dąży ona raczej do zahamowania wzrostu demograficznego.
Mimo że różne ideologie kładą nacisk na różne sprawy, ich postulaty często pokrywają się i dochodzi do wzajemnego wspierania. Co więcej, wszystkie one promują idee i pomysły, o których nie można otwarcie i szczerze mówić, wszystkim im zależy więc na zasłanianiu się etykietkami, które nic nie znaczą lub znaczą coś innego niż to, o co chodzi naprawdę. Ich jednoczesne pojawienie się na dużą skalę w szkołach publicznych nie było ani zbiegiem okoliczności, ani wynikiem działalności konspiracyjnej. Związane ono było ze zwiększeniem federalnych dotacji na szkolnictwo, które było wcześniej długo finansowane i kontrolowane na szczeblu administracji stanowej. Profesor Jacqueline Kasun, która obserwowała pod tym kątem wychowanie seksualne, stwierdziła:
Kongres zagwarantował zwolennikom oświaty seksualnej i kontroli urodzin znakomite warunki do prowadzenia działalności. Z ekscentrycznej grupy fanatyków finansowanych przez kompanie farmaceutyczne przekształcili się w dobrze zorganizowany zorganizowany ruch
otrzymujący od rządu wsparcie w wysokości wieluu milionów dolarów. Mogli teraz nie tyko opracowywać więcej programów, ale takie podjąć się masowych ..badań”, publikacji oraz promocji; mogli zatrudnić wpływowych „ekspertów”, zajmujących coraz większe biura w samym centrum biurokracji. Rodzice, którzy usiłowali kwestionować ich działania w szkołach, szybko zorientowali się, że prowadzą walkę z potężną silą dysponującą praktycznie nieograniczonym potencjałem finansowymMimo iż organizacje takie, jak Planowanie Rodziny przedstawiają swe działania jako racjonalne i naukowe, obsesja na punkcie „przeludnienia”, jaką rozpowszechniają, jest sprzeczna z istotnymi empirycznymi dowodami. Ideologia głosząca potrzebę kontroli przyrostu naturalnego to po prostu odłam bardziej ogólnej ideologii dążącej do kontrolowania życia mas, oczywiście dla ich dobra — pogląd raz otwarcie wypowiedziany. Mimo iż Planowanie Rodziny i inne organizacje promujące wychowanie seksualne w szkole używają argumentu, iż właściwa oświata zmniejszy liczbę ciąż u nieletnich dziewcząt, ich prawdziwym
celem jest kontrola populacji; z ich perspektywy sukcesem jest, jeśli przyrost naturalny ogranicza się dzięki aborcji, chociaż wtedy wcale nie maleje liczba ciąż u nastolatek.
Kluczowa jest tutaj rola rządowych dotacji, gdyż dzięki nim można osiągnąć sukces zarówno ideologiczny, jak i handlowy. To, że pieniądze napływają z Waszyngtonu, a nie pochodzą z lokalnych źródeł, oznacza, iż lokalne władze oraz rodzice mają mniejszą możliwość przeciwdziałania inwazji tych materiałów do klas.Wpływ, jaki posiadają rodzice, jest jeszcze zmniejszony przez niechęć urzędników do informowania o jakimkolwiek kontrowersyjnym materiale wprowadzanym do programów nauczania. Badania przeprowadzone nad programem Studium nad człowiekiem (ang. Man: A Course of Siudy, dalej MACOS) ujawniły, iż „administracja szkół była niechętna informowaniu rodziców i opinii publicznej o programie MACOS zarówno przed, jak i w trakcie jego wprowadzania”. Często używano takich komentarzy, jak „trzymajcie wszystko w tajemnicy” i „nie chcemy kontrowersji”, widać też obawę przed „brakiem akceptacji ze strony lokalnej społeczności”. Ci, którzy wprowadzili ten program, nie myśleli także, iż studenci przyjmą go z większym entuzjazmem. Spośród nauczycieli odbywających szkolenie poprzedzające wprowadzenie programu MACOS jedynie 4 proc. oświadczyło, iż wybrano właśnie ten program, ponieważ spodoba się on uczniom”.
Poczucie spełnienia tajnej misji, podniecenie, świadomość uczestnictwa w działaniach, o których zwykli ludzie przeważnie nie mają pojęcia, to wszystko również stanowi po części o sukcesie programów dążących do zmiany posuw dzieci. Myśl o tym, że robią coś naukowego, w przeciwieństwie do zwykłych „tradycyjnych” działań, to również część misterium. Praca doktorska dotycząca programu MACOS odwołuje się nawet do „naukowych wartości”, nie podając jednak definicji mówiącej, cóż mogłoby to być (zważywszy, że wartości to nie nauka, a nauka to nie wartości). Praca przedstawia konflikt, który wyrósł wokół programu MACOS jako starcie między ludźmi reprezentującymi „naukowe wartości”, a tymi stojącymi po stronie „tradycyjnych wartości”:
Zwolennicy programu MA COS i naukowych wartości wierzą […] że jest nie tylko stosowne, ale istotne dla wartości, aby byty dyskutowane podczas szkolnych lekcji. Twierdzą lak, ponieważ świat ciągle się zmienia i uczniowie powinni mieć możliwość zapoznania się z problemami i realiami tego świata w sposób jak najbardziej bezpośredni. Dla luda kierujących się naukowymi wartościami problemy teraźniejsze i przyszłe są najistotniejsze (nie wykluczając oczywiście w całości problemów minionych), natomiast ludzie głoszący tradycyjne wartości skupiają się głównie na przeszłości”.
Podobnie jak typowo Orwellowskie używanie słowa „okazja” na określenie przymusu nie jest rzadkie wśród obrońców prania mózgów, tak też często używają oni terminu „naukowy” w całkiem nienaukowym sensie — jako dekorację do jakiejś ideologii. Używanie słowa „nauka” w charakteryzowaniu edukacyjnych mód i dogmatów trwa już od dziesięcioleci W postawie Abrahama Masłowa, ucznia Carla Rogersa i jednego z prekursorów metod psychologicznego kształtowania uczniów, można dostrzec typową dla ,.nowatorskich” ruchów postawę samozadowolenia; jak stwierdził Maslow, „tradycyjne wartości nie zdały egzaminu, przynajmniej w opinii myślących ludzi”, co znaczy, iż „mamy teraz do czynienia z nowymi, naukowymi kierunkami”. Najwyraźniej to właśnie dzieci szkolne mają mieć z nimi „do czynienia”.Podobnie jak same książki Carla Rogersa, tak i ich tytuły składają się głównie z mglistych, górnolotnych i podniosłych stwierdzeń, jak na przykład Prawo do człowieczeństwa lub Wolność w nauczaniu — jest to dość Orwellowskie rozumienie wolności, gdyż zmusza ona dzieci do odgrywania roli doświadczalnych szczurów. Inny pisarz zajmujący się porządkowaniem wartości powiedział: „Człowieka widzę jako totalną, niepodzielną osobę”. Tego typu sentymentalne nonsensy zapewniły „racjonalne” poparcie dla zastąpienia intelektualnych ćwiczeń psychologicznymi eksperymentami.OsądProgramy stawiające sobie za cel zmianę postawy uczniów można ocenić w najróżniejsze sposoby zwracając uwagę na:
— ich efektywność w dziedzinie, w której mienią się działać (na przykład walka z narkotykami),
— edukacyjne i emocjonalne zniszczenia, jakie powodują,
— ich szersze społeczne działanie.
Co dziwne, poświęca się bardzo niewiele czasu i uwagi na zbadanie rezultatów, jakie dają zajęcia starające się zmniejszyć użycie narkotyków, strach przed śmiercią, liczbę nastolatek zachodzących w ciążę itp. Wielkie słowa i górnolotne zamierzenia często wystarczały, aby miliony amerykańskich nastolatków poddać zabiegom psychologicznego kształtowania. Często zwolennicy takich metod cytowali opinie tych dzieci, którym podobały się zajęcia, lub nauczycieli zadowolonych ze sposobu ich prowadzenia. Jednakże wybrane świadectwa czyichś emocji nie mogą być traktowane jako dowód skuteczności stosowanych metod. Co więcej, niektóre dzieci i niektórzy nauczyciele lubią tradycyjne, naukowe przedmioty, co programy psychologiczne uważają za mało istotne.Bez wątpienia najbardziej otwarcie promowanym i najszerzej wprowadzonym do szkół nienaukowym przedmiotem jest wychowanie seksualne. Opinii publicznej mówi się, iż te zajęcia służą zredukowaniu liczby nie chcianych ciąż oraz zachorowań na choroby weneryczne, a ostatnio również na AIDS. Lata siedemdziesiąte zostały nazwane „okresem szczytowym we wzroście oświaty seksualnej”. Jaka była sytuacja przed wprowadzeniem masowej, finansowanej przez rząd edukacji seksualnej i jak zmieniła się od tamtego czasu?
Liczba nastolatek zachodzących w ciążę spadała przez całe dziesięciolecia zanim, w latach siedemdziesiątych, tak zwana „oświata seksualna” wkroczyła masowo do amerykańskich szkół. Potem liczba ta wzrosła wraz z rządowymi wydatkami na „wychowanie seksualne” i „planowanie rodziny”. W 1970 roku 68 na 1000 dziewcząt między 15 a 19 rokiem życia zachodziło w ciążę, w 1980 roku było ich już 96 na każdy 1000.Obrońcy oświaty seksualnej cytują inne statystyki — a mianowicie te dotyczące liczby porodów — aby udowodnić swój sukces. W latach siedemdziesiątych, jak twierdzą, nastąpił spadek liczby porodów wśród nastolatek, ale jednocześnie w tym czasie liczba aborcji dokonywanych przez młode dziewczęta wzrosła ponad dwukrotnie, tak więc tego typu statystki są zafałszowane przez abonde i poronienia. Co więcej, nawet najmniejszy spadek liczby porodów wśród nastolatek nie może być efektem oświaty seksualnej czy tak zwanego „planowania rodziny”, gdyż liczba ta zmniejszała się od 1957 roku jeszcze długo, zanim w latach siedemdziesiątych do szkól wkroczyła finansowana przez państwo edukacja seksualna, i długo, zanim w 1973 roku proces Roe versus Wodę zalegalizował aborcję.

Zwolennicy oświaty seksualnej nie tylko użyli zafałszowanych statystyk, aby wykazać swój sukces, ale jeszcze błędnie przepowiedzieli spadek liczby aborcji i ciąż u nastolatek, gdyż oba te zjawiska stały się o wiele bardziej powszechne. Co więcej, „eksperci” od edukacji seksualnej mylili się w innych podstawowych założeniach, takich jak:
— uporczywe przekonanie, iż abstynencja nie jest dobrym rozwiązaniem w dzisiejszych czasach, gdyż dziś „wszyscy” na-stolatkowie uprawiają seks,
— uznanie rodziców i tradycyjnych wartości jako szkodliwych dla procesu edukacji seksualnej.
Nie ma żadnego dowodu, że jeszcze przed masowym rozpowszechnieniem się edukacji seksualnej większość uczniów utrzymywała stosunki seksualne. W 1976 roku większość uczniów szkół średnich nie miała na swym koncie żadnych doświadczeń seksualnych, a w 1987 roku połowa osiemnastolatków miała stosunki przedmałżeńskie. Nawet pośród tak zwanych „aktywnych seksualnie” uczniów 14 proc. było „aktywnych” tylko raz w życiu, a połowa nie uprawiała seksu w miesiącu poprzedzającym ankietę.Krótko mówiąc, nie „wszyscy” to robili, a jedynie mniejszość często zmieniała partnera. Mimo iż abstynencję seksualną często dyskredytuje się jako niemożliwą, pozostaje ona sposobem na życie dla widu nastolatków — jakkolwiek nieprzekonywający mógłby być ten fakt dla tych, którzy sprzedają swą ideologię tub szukają pieniędzy na realizację swoich pomysłów.
Empiryczne dowody także potwierdzają, iż rodzice o tradycyjnych poglądach wywarli na dzieci lepszy wpływ niż twierdzą „eksperci”.
Ponad 80 proc. nastolatek, którym rodzice nie pozwolili chodzić na randki, w okresie wczesnej młodości pozostało dziewicami, podczas gdy spośród tych umawiających się na randki już w wieku około 13 lat jedynie polowa zachowała dziewictwo. Kiedy w stanie Utah przegłosowano prawo wymagające zgody rodziców na używanie przez ich nieletnie dzieci środków antykoncepcyjnych, nie tylko spadła liczba nastolatków przychodzących na konsultacje do poradni życia rodzinnego i dziewcząt dokonujących aborcji, ale także rzadziej zaczęły występować przypadki ciąży u nastolatek. Krótko mówiąc, wpływ rodziców okazał się środkiem lepiej przeciwdziałającym ciążom u nieletnich niż tak zwana „edukacja seksualna” czy nawet popularyzacja środków antykoncepcyjnych. Ale, w ostatnich latach, dobrze działająca tradycja została zastąpiona dobrze wyglądającymi innowacjami.
Przeprowadzono o wiele więcej badań dotyczących wychowania seksualnego niż jakichkolwiek innych zajęć kształtujących moralne postawy, chociaż wiadomo, że wszędzie wyniki były podobne. Badania nad zajęciami „przysposobienia do śmierci” wykazały, iż wśród uczniów uczestniczących w tych lekcjach lęk przed śmiercią wzrósł i jest teraz o wiele większy niż u uczniów nie biorących udziału w zajęciach, chociaż na początku właśnie oni bali się o wiele bardziej. Rodzice, których dzieci mówiły o samobójstwie lub popełniły samobójstwo, po udziale w zajęciach przysposobienia do śmierci byli wyjątkowo zawzięci w dociekaniach, jednak w takich przypadkach trudno jednoznacznie określić przyczynę. Mimo to, matka pewnego chłopca, który popełnił samobójstwo, oskarżyła szkołę, iż „grała w rosyjską ruletkę” oferując takie zajęcia wszystkim uczniom, choć niektórzy nie potrafili sobie poradzić z przedstawianym materiałem.

Podobnie wiele kontrowersji wzbudziły efekty zajęć „walki z narkotykami”, jak na przykład, czy organizacja Quest jest odpowiedział na za wzrost użycia narkotyków wśród uczniów uczęszczających na zorganizowane przez nią zajęcia. Oczywiście związek przyczynowy a korelacja to nie to samo, ale warto zauważyć, iż dyskutuje się raczej nad tym, kogo obarczyć winą za złe rezultaty, niż jakie dobre i wcześniej obiecywane skutki przyniosły prowadzone zajęcia.
Problem z programami psychologicznego urabiania, podobnie jak z ideologiczną indoktrynacją, polega nie na tym, że uda im się osiągnąć swoje cele, ale że narobią wiele szkód, próbując realizować swe postulaty. Szkody te mogą sięgać o wiele dalej niż luki w wykształceniu.
Zajęcia „uporządkowania wartości” powinny być raczej nazwane zajęciami „pomieszania wartości”, gdyż przyjmowana w nich postawa nieosądzania stoi w sprzeczności z jakimkolwiek zespołem wartości, który zakłada podział na dobro i zło — bez pojęcia dobra i zła trudno w ogóle mówić o „wartościach”. Jeden z rodziców przesłuchiwany przed Departamentem Edukacji Stanów Zjednoczonych stwierdził, iż jego syn „wrócił pewnego dnia że szkoły zupełnie zdezorientowany co do właściwości lub niewłaściwości kradzieży”; był to efekt udziału w zajęciach „uporządkowania wartości”. Inni rodzice donieśli o podobnej sytuacji u swoich dzieci, które nauczyli, co jest właściwe i co nie, a szkoła stwierdziła, iż nie ma takiego podziału. To, czego naucza się dzieci w szkole, „zmusza je do ponownego przemyślenia wartości wpojonych w domu” i sprawia, że „nie wiedzą, komu ufać”.
Sama nazwa „uporządkowanie wartości” jest głęboko nieuczciwa. Kiedy rodzice zabraniają dzieciom kraść lub uprawiać seks, nie ma wątpliwości, co to oznacza. Uporządkowanie nie jest ani potrzebne, ani stosowane. Zamiast tego wartości sprowadza się do indywidualnych upodobań lub wymagań ślepej tradycji „naszego społeczeństwa” i zestawia się je z alternatywnymi wartościami innych osób lub innych społeczeństw — czasem nawet różnych gatunków zwierząt. „Nie osądzająca” postawa, która cechuje tego typu ćwiczenia, nie zakłada żadnej logicznej lub moralnej zasady, pozwalającej na wybranie spośród wielu możliwych alternatyw — jedyną wykładnią jest, czego otwarcie się nie mówi, opinia „ekspertów”, „rówieśników” lub „nowoczesne myślenie”. „Uporządkowanie” to słowo używane jako kamuflaż dla działalności mającej na celu zniszczenie istniejącego u dziecka systemu wartości.
W programach zmieniających wartości, postawy i wierzenia reprezentowane przez dzieci szkolne często krytykuje się poszczególne wartości, postawy i wiedzenia, które starają się wprowadzić.

Wiele było dyskusji nad wartością świeckiego humanizmu w obliczu moralności religijnej lub radykalnej ideologii w obliczu tradycyjnych wartości. Są to kwestie bardziej formalne, powstaje jednak fundamentalne pytanie: Kto ma decydować? — i jakim prawem — w duchu jakich wartości będą wychowywane dzieci? Kto dał osobom z zewnątrz prawo do wnikania w życie rodzinne, do podważania autorytetu rodziców i do poddawania dzieci praniu mózgów? Problemy, jakie stwarzają nowe programy nauczania, nie ograniczają się do jakichś konkretnych spraw ani też nie dotyczą tylko poszczególnych dzieci, które zostały przekonane przez nowych eksperymentatorów.
Sami promotorzy programów kształtujących na nowo psychikę dzieci przyznają się nieświadomie do nielegalności ich działań; dowodzą tego następujące fakty:
— oszustwo, do jakiego posuwają się przy wprowadzaniu zajęć do szkoły za plecami rodziców,
— mylące i niewiele znaczące etykietki, jakimi opatruje się programy, i zmienianie tych etykietek za każdym razem, kiedy rodzice zaczynają rozumieć, co znaczą takie nazwy, jak „uporządkowanie wartości” lub „analiza transakcyjna”,
— zmuszanie uczniów, nauczycieli, wychowawców oraz urzędników do zachowania tajemnicy,
— najróżniejsze wybiegi taktyczne, zmyłki, kłamstwa i pułapki stosowane wobec sprzeciwiających się rodziców.
Czy tak zachowują się ludzie, którzy mają pełne prawo robić to, co robią, czy też osoby starające się zatrzeć po sobie wszelkie ślady? Górnolotne zapewnienia o fachowości przekraczającej zdolności pojmowania rodziców i niezliczone „badania”, które ponoć „potwierdzają” słuszność stawianych tez to tylko sposoby uniknięcia merytorycznej dyskusji.

Wszystkie te nowe programy są zupełnie nieodpowiedzialne, i to nie tylko w sensie normatywnym, ale również w pełnym znaczeniu faktycznym; oznacza to, iż ci, którzy wprowadzają i wspierają owe programy, nie ponoszą żadnych kosztów, jeśli okaże się, iż ich założenia były błędne, niewłaściwe czy nawet zgubne dla wszystkich bądź niektórych uczniów. Tacy zadowoleni z siebie i własnej erudycji apostołowie edukacyjnych nowinek nie pomagają nawet jednej nastolatce, która zachodzi w ciążę, czy młodemu człowiekowi zarażonemu AIDS na skutek ryzyka, jakie podjął po namowach ze strony szkoły. To raczej pogardzani rodzice muszą radzić sobie z ewentualnymi problemami — lub pochować i opłakiwać dziecko, które popełniło samobójstwo, gdy rozważane problemy zaczęły je przerastać.
To właśnie obecne wszędzie podważanie autorytetu rodziców sprawia, iż pranie mózgów jest tak niebezpieczne nawet poza swym normalnym polem działania, jakim jest przeważnie seks, śmierć, narkotyki czy papierosy. Nawet u tych młodych ludzi, którzy nigdy nie midi specjalnych problemów z żadną z wymienionych powyżej spraw, następuje często osłabienie lub pogmatwanie ich stosunków z rodzicami — szczególnie w bardzo istotnym i niebezpiecznym wieku dorastania. Ciągłe zachęcanie do działania niezależnie od rodziców i wzorowania się na tak samo niedoświadczonych rówieśnikach doprowadza do katastrofy, sięgającej o wiele dalej niż problem seksu, narkotyków czy śmierci.
Rodzice są nie tylko źródłem doświadczenia; oni również przekazują to, co najistotniejsze z doświadczenia poprzednich pokoleń, doświadczenia ugruntowanego przez tradycję i postawy moralne najlepiej odpowiadające na wyzwania rzucane przez życie. Programy dążące do kształtowania psychiki uczniów, które kładą nacisk na chwilowe „uczucia”, nie rozumieją, iż to właśnie owe chwilowe uczucia prowadzą do wielu niebezpieczeństw, przed którymi stworzono najróżniejsze zabezpieczenia.

Jest postawą pseudoracjonalną mniemanie, iż dziecko bądź młody człowiek powinien wyznawać jedynie takie zasady, jakie
jest w stanie sam bronić przed atakami specjalnie do tego przygotowanych dorosłych i przed psychologiczną manipulacją. Wartości, które przetrwały próbę czasu, nie były wymyślone przez dzieci, ale wyprowadzone z życiowych doświadczeń dorosłych. Takie wartości służą często prowadzeniu właśnie tych ludzi, którzy mają zbyt mało osobistych doświadczeń, aby zrozumieć istotę zasad, których przestrzegają i niebezpieczeństwo płynące z łamania tych zasad. Innymi słowy, wiele zasad byłoby niepotrzebnych, gdyby młodzi ludzie wiedzieli, do czego one służą.
Dobrze wykształcony egzaminator mógłby bez wątpienia wykazać młodemu człowiekowi jego niedoskonałość czy nawet ignorancję w rozumieniu podstawowych zasad matematyki i nauki, ale nie oznaczałoby to przecież obalenia matematyki i nauki ani potrzeby budowania przez dziecko nowej, własnej arytmetyki lub fizyki.
Pozornie racjonalne próby przekonania dzieci, iż ich rodzice są tylko „zwykłymi ludźmi, jak inni, ze słabościami, problemami i z wieloma błędami na swym koncie”, ujawnia coś ważniejszego i głębszego, a mianowicie, że relacja dziecko-rodzice nie jest zwykłą relacją. Jest to najbardziej niezwykła relacja, jaka może zachodzić między dwojgiem ludzi. Co więcej, w tym szczególnym okresie, gdy do dzieci adresuje się tego typu przesłania, rodzice mają o wiele więcej doświadczenia niż dziecko czy jego rówieśnicy — i są bardziej i głębiej zainteresowani dobrem dziecka niż jakikolwiek nauczyciel, urzędnik czy „wychowawca”.
Innym przejawem pseudoracjonalizmu jest podawanie przykładów na relatywizm wartości kulturowych i postaw moralnych oraz próba przedstawienia w ten sposób wartości jako w ogóle względnych. Jest to dowód ignorowania o wiele głębszej i ważniejszej prawdy: każde społeczeństwo, któremu udało się przetrwać, wykształciło jakiś zespół wartości, jakieś kanony odróżniania dobra od zła Odsunąć i unieważnić podział na dobro i zło oznacza podjąć próbę dokonania czegoś, czego jeszcze żadne społeczeństwo nigdy nie dokonało — życia zbiorowego bez powszechnie uznawanych wartości. Każde społeczeństwo ma również odmienne gusta kulinarne i odmienną kuchnię, co nie dowodzi jednak, iż jedzenie jest czymś względnym, bez czego możemy się obejść.
Mimo iż podczas wielu zajęć usiłuje się stworzyć pozory obiektywności i „naukowości”, zuchwałe eksperymenty trudno nazwać naukowymi. Żaden normalny chemik nie wybiera na chybił trafił substratów do reakcji i nie miesza ich w kolbie, aby zobaczyć. co się stanie. Mało który eksperymentator przeżyłby takie doświadczenia.

Programy dążące do psychologicznego kształtowania psychiki dzieci są nie tylko dalekie od naukowości, ale często absolutnie antyintelektualne. Kładą nacisk na „uczucia”, a nic na analizę, na opinię niedoświadczonych nastolatków, a nie na fakty; skłaniają raczej do psychologicznej akceptacji będących akurat w modzie wartości zamiast uczyć logicznej analizy twierdzeń czy podstawowych zasad rozpatrywania założeń. Nie dość, ie programy prania mózgów wyparły normalne naukowe zajęcia ze szkoły, to nadto rozpowszechniły antyintdektualną postawę wobec wyzwań życia. Niestety postawa nieintelektualna i anlyinlełektualna jest wspólną cechą zbyt wielu osób pracujących w szkołach, kuratoriach i ministerstwach.
Dziwny może wydawać się lub przynajmniej zakrawać na ironię fakt, iż tak niekompetentni ludzie, jak nauczyciele z wielu szkól publicznych, kształtując psychikę i wartości dzieci, występują w roli przypisywanej zawsze Bogu. Jest to tylko kolejny dowód słuszności dokonanej już przed wiekami obserwacji, iż głupcy próbują robić to, czego lękają się nawet aniołowie*.

[* Autor czyni tu aluzję do staroangielskiego przysłowia, brzmiącego w oryginale Fooh rush in where angels fear to tread, co znaczy dosłownie: „Głupcy pchają się tam, gdzie stąpać boją się nawet aniołowie” (przyp. tłum.).]