Posts Tagged ‘Bezpieczeństwo’

Wyszczepieni

Posted: 2 września, 2016 in Zdrowie
Tagi: , , , , , ,

Wyszczepieni – od TUSZOWANIA faktów do KATASTROFY

„Długo czekałem, aby opowiedzieć moją historię i chcę ją przekazać zgodnie z prawdą. Byłem zaangażowany w oszukiwaniu milionów podatników w sprawie potencjalnie negatywnych skutków ubocznych szczepień. Kłamaliśmy na temat odkryć naukowych. Nie można już ufać pracy CDC nad bezpieczeństwem szczepień. Nie można ufać, że będą przejrzyste. CDC nie można zaufać, że będą się sami kontrolowali. To tylko kilka uwag.”
William W. Thompson, starszy naukowiec w Centrum ds. Kontroli i Zapobiegania Chorób USA

Jako śledczy dziennikarz medyczny spędziłem ostanie 7 lat pracując przy najlepszych medycznych talk-show-ach na świecie. W medycynie wiemy, że było bardzo wiele badań o tym, ze szczepienia nie wywołują autyzmu, ale problem, który ja zawsze miałem z tym tematem to tysiące rodziców opowiadających tę samą historię. „Moje dziecko po otrzymaniu szczepionki, przeważnie szczepionki MMR jeszcze ten samej nocy lub następnego ranka dostawało wysokiej gorączki, a kiedy gorączka spadała, dziecko traciło umiejętność mówienia, umiejętność chodzenia.” Następowała regresja w kierunku, który dziś wiemy, że jest autyzmem i nigdy nie wróciło do normalnego stanu. Kiedyś lekarze byli uczeni, aby przede wszystkim słuchać swoich pacjentów, to była podstawa medycyny. Ale ostatnio coś się zmieniło, pacjenci są zapewniani, że nie wiedzą o czym mówią, ci wszyscy rodzice ze swoimi historiami, które są odrzucane, bo jakoby nie wiedzą co się dzieje z ich dziećmi.

Wyszepieni

Pytanie, które zadają wszyscy z nas, którzy badają autyzm, jest czy wiek narażenia na szczepienie MMR ma znaczenie wobec ryzyka zachorowania na autyzm. I aby zrozumieć, dlaczego to może mieć znaczenie, trzeba najpierw zrozumieć historię szczepionki MMR.
W 1987 roku w Kanadzie używano szczepionki MMR produkcji Smith-Kline-Beecham. I ona powodowała zapalenie opon mózgowych, co zostało szybko zauważone. I ta szczepionka została szybko wycofana z obiegu w Kanadzie. Jednakże w tym samym miesiącu, gdy została ona wycofana w Ontario, została zalicencjonowana w Wielkiej Brytanii. Zmieniona została jedynie nazwa z TRIVIRIX na PLUSERIX. Przez 4 lata szczepionka była używana na terenie Wielkiej Brytanii i również powodowała tam zapalenie opon mózgowych, więc musiała zostać szybko wycofana. Spowodowało to oburzenie społeczne oraz brak zaufania do urzędników podejmujących decyzje. I szczepionka powinna zostać na tym etapie zniszczona. Ale nie została.
Została wysłana do krajów rozwijających się [biednych], takich jak Brazylia, gdzie użyto ją w programie szczepień na ogromną skalę. I wybuchła tam epidemia zapalenia opon mózgowych. Było to zupełnie do przewidzenia. Naukowcy przestudiowali przebieg tej epidemii.

Protokół badania jest najbardziej istotnym etapem badań empirycznych. To prawa i zasady, którymi naukowiec kieruje się prowadząc badanie. Protokół ten spisywany jest przez samych naukowców, czasami narzucony jest z góry przez przełożonych. Kiedy już zaakceptują ostateczny plan, jest to protokół, który mówi „jak będziemy wykorzystywać dane”. Nie można robić żadnych odchyleń od protokołu, bo to grozi oszustwem, naukowym oszustwem. Czy dopuścili do odchyleń od wcześniej przyjętego protokołu po tym jak zobaczyli coś co się im nie spodobało? Bo jeśli to właśnie robili to mamy tu poważny problem.

Rodzice, którzy podejmują decyzję odnośnie zdrowia swoich dzieci, zasługują na dostęp do najlepszych informacji. Powinni móc liczyć na agencje rządowe, że powiedzą im prawdę.

Wyszczepieni – od TUSZOWANIA faktów do KATASTROFY

Wyszepieni Jon Rappoport

Oświadczenie dr Williama W. Thompsona

Nazywam się William Thompson. Jestem starszym naukowcem w Centrum Kontroli i Prewencji Chorób, gdzie pracowałem od 1998 roku.

Żałuję, że w raz z moimi współautorami pominęliśmy statystycznie istotną informację w naszym artykule z 2004 roku, opublikowanym w czasopiśmie Pediatrics. Pominięte dane sugerowały sugerowały, że czarni Amerykanie płci męskiej, którzy otrzymali szczepionkę MMR przed 36 miesiącem życia, wykazywali podwyższone ryzyko zachorowania na autyzm. Po zebraniu wszystkich danych podjęto decyzje, które odkrycia opublikować, a które nie.  Wierzę również, że nie postępowano zgodnie z ustalonym końcowym protokołem badania.

Oświadczenie dr Williama W. Thompsona

Czym zajmuje się fanpage stopstopnop? Etyką i nauką? Nie zagłębiejąc się za bardzo w szczegóły, to piętnowaniem osób lub instytucji, które wskazują niewygodne fakty związane ze szczepieniami, wspieraniem gwałcenia praw jednostki do wolnego wyboru i samostanowienia o sobie jak i swoim dziecku, prowadzenia eksperymentów bez świadomej zgody badanego oraz prezentowanie materiałów wspierających bezwarunkowo szczepienia. Jakiś czas temu opublikowaliśmy pełną wersję Penn & Teller o szczepionkach,który to film na stopstopnop jest okrojony z wszystkich treści, które ukazują negatywne skutki działania szczepionek.

W świecie medycyny istnieje taki koncept jak „medycyna oparta na dowodach”. W tym koncepcie badanie empiryczne, które spełnia kryterium najwyższych standardów to badanie metodą podwójnie ślepej próby, z grupą kontrolną otrzymującą placebo, „obojętną” substancją jak na przykład sól fizjologiczna.

A czy szczepienia mogą się pochwalić takim standardem jakości? Jeśli chodzi o bezpieczeństwo rozumiane jako brak negatywnych efektów? Niestety, ale nie ma ani jednego takiego badania (chyba, że istnieje, a jeszcze nie wiem o tym). Ostatnia znana mi próba podjęcia prawnego nakazania takiego badania była podjęta w 2006 roku przez kongresmenów Dave’a Weldona i Carolyn Maloney’a, chodzi o ustawę „Vaccine Safety Bill”

Jeśli chodzi o badanie skuteczności szczepionek metodą podwójnie ślepej próby, z grupą kontrolną otrzymującą placebo, „obojętną” substancją jak na przykład sól fizjologiczna to też nie dotarłam jeszcze do takiego. Za to jako placebo na przykład używa się innej szczepionki lub jednego ze składników zawartego w testowanej szczepionce. A nawet są przypadki, gdy w ogóle się nie testuje skuteczności.

Za to pojawia się coraz więcej doniesień, że mimo wysokiej wyszczepialności ludzie dalej chorują na choroby przeciw, którym szczepionki miały chronić, albo czas wystąpienia choroby przesuwa się na groźniejszy okres życia [np. świnka] lub przyczyniają się do zachorowania na groźniejsze choroby [np. półpasiec].

Więc jeśli nie ma badań spełniających kryteria najwyższej jakości w kwestii bezpieczeństwa i skuteczności, ale mamy opór przed takimi badaniami to o czym to świadczy? O bezpieczeństwie danego produktu? O jego skuteczności?

Stopstopnop pisze o moralności, ale czy moralnym jest stosowanie preparatów, które nie zostały porządnie zbadane na bezpieczeństwo i skuteczność?

Czy moralnym jest wspieranie stosowania przymusu stosowania preparatów wątpliwej jakości?

Czy moralnym jest sabotowanie działań Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Wiedzy o Szczepieniach – STOP NOP, które walczy o wolny wybór i dostęp do rzetelnych informacji w kwestii szczepień?

Astroturfing

Źródło: Stopstopnop – etyka i nauka

Penn & Teller o szczepionkach

DDT jest tak bezpeczne, że można go jeść – napisy PL

Materiał to dwa spoty reklamowe z 1946 i 1947 roku bezpieczeństwo i skuteczność środa w walce z komarami i innymi owadami.
W 1944 roku firma Monsanto rozpoczęła produkcję środka owadobójczego DDT, pod pretekstem walki z komarami „roznosicielami malarii.”
31 grudnia 1972 roku DDT zostało zakazane przez EPA w USA.
Ma negatywny wpływ na zdrowie ludzi, w tym niepłodność, brak prawidłowego rozwoju układu odpornościowego, zniszczenie układu nerwowego i inne.
Jak dzisiaj są reklamowane produkty firmy Monsanto?

Franklin D. Roosevelt At Campobello
http://www.wellwithin1.com/fdr.htm

 

Pestycyd DDT – Rachel Carson – Silent Spring – napisy PL

Po wprowadzeniu DDT na rynek ogłaszano, że jest bezpieczny choć nie było danych, które dałyby podstawę do takich twierdzeń.
W 1947, gazeta ”The Times” opublikowała reklamy DDT, mówiące o tym, że jest to dobre rozwiązanie dla ludzi, domów, gospodarstw rolnych. Zajęło 20 lat, zanim naukowcy zdali sobie sprawę, jakie było to niebezpieczne.
Jedna z taktyk krytykowania wątpliwości Rachel Carson przedstawionych w książce Silent Spring to taka, że jeśli przestaniemy używać nowoczesnych pestycydów to cofnęlibyśmy się do mroków średniowiecza a owady, choroby oraz szkodniki znów by pojawiły się na ziemi.

 

Seks jak poród szpitalny – napisy PL

 

Poród to czynność kierowana przez hormony, między innymi oksytocynę, która jest nazywana hormonem miłości. Podczas porodu oksytocyna odpowiada za przebieg akcji, jak również zmniejszenie bólu. Niestety stres i nieznane środowisko sprawiają, że hormon nie wydziela się w odpowiednich ilościach. To spory problem, bo gdy przychodzi na świat dziecko kluczowe jest poczucie bezpieczeństwa, spokoju, które w warunkach szpitalnych jest trudne do zapewnienia, co niestety zwiększa ryzyko wystąpienia komplikacji.

Aby pokazać, jak nieodpowiednie warunki mogą wpłynąć na poród, grupa Freedom For Birth Rome Action wpadła na pomysł, by pokazać problem celnie i w sposób dający do myślenia. W filmie para zachęcana jest do tego, by naturalnie począć dziecko w warunkach szpitalnych, motywowani są do zachowania odpowiedniego stylu, ale jednocześnie relaksu i działania zgodnie z „naturalną koncepcją”.

Można się uśmiechać, ale przekaz jest bardzo trafny i pokazuje absurdalność wielu praktyk niestety ciągle stosowanych.

Źródło: http://www.sosrodzice.pl/co-by-sie-dzialo-gdyby-seks-wygladal-jak-porod-w-szpitalu/

Wywiad dr Mercoli z dr Wakefieldem na temat jego badań nad MMR – napisy PL

Przymus szczepień świadczy o tym, że proces ten jest porażką. Jeśli trzeba wprowadzić obowiązkowe szczepienia, jeśli nie ma się wolnej woli narodu, jeśli ludzie tracą zaufanie w politykę tych szczepień i przez to musisz je nakazywać, zmuszać i zastraszać ich niemożnością chodzenia do szkoły czy nie otrzymaniem pomocy socjalnej. To znaczy, że poległeś i to całkowicie.Nie udało ci się osiągnąć swojego celu, czyli zdobycia zaufania publicznego dla swojej polityki zdrowia publicznego. Jest to ironicznym odbiciem porażki systemu, jakim jest potrzeba wprowadzania przymusu szczepień. Jestem całkowicie przeciwny pomysłowi, żeby odbierać rodzicom prawa do opieki nad swoimi dziećmi, odbieraniu prawa do podejmowania decyzji na temat tego, co ich dziecko powinno lub nie powinno mieć i oddawaniu tych decyzji w ręce urzędników państwowych.

Nie wiem czy można to nazwać korzyścią, ale po Drugiej Wojnie Światowej były procesy norymberskie, na których poruszano okrucieństwa Niemców, które doprowadziły do stworzenia  kodeksu norymberskiego, który określał cały aspekt tego czym jest świadoma zgoda, ze względu na te okropne rzeczy i eksperymenty na ludziach które przeprowadzali Niemcy.To co zostało rozwinięte w tym kodeksie to to, że jest nie etycznym przeprowadzanie testów na ludziach dopóki nie udzielą oni świadomej i dobrowolnej zgody.

Kolejnym zastrzeżeniem, w mojej opinii i niedorzecznym szaleństwem, żeby szczepić dzieci, noworodki, bezbronne i niewinne stworzenia szczepionką przeciw wirusowemu zapaleniu wątroby typu B w dniu ich urodzin. Jest to choroba przenoszą przez krew, więc jedynym sposobem na jej złapanie jest transfuzja krwi, bądź kontakt intymny seksualny. Nie ma innych znanych sposobów na zarażenie się, chyba że poprzez krew matki, co jest dość łatwe do sprawdzenia, jeśli naprawdę się tak tego obawiają, powinni zrobić badanie krwi i dowiedzieć się, czy matka jest chora na WZW B i jeśli tak, to wtedy zaszczepić dziecko. Ale tak się nie robi. Większość noworodków w tym kraju są szczepione nawet bez wiedzy rodziców.

Dzieci są zabierane przez pielęgniarki, gdzie dostają zastrzyk, nawet bez pytania o zgodę rodziców. Dla mnie jest to szaleństwo i jeśli jesteś uważny, możesz się temu sprzeciwić, ale musisz być bardzo, bardzo uważny i mieć wcześniejszą wiedzę.

W czasopiśmie Neurotoxicology wydawanym przez Elsevier opublikowaliśmy pracę, która byłą jedną z serii długoterminowego badania, a która później została wycofana ze względu na decyzje wydawcy. Rodzice przeważnie myślą, że szczepionki, które przyjmą ich dzieci według zalecanego kalendarza, były szczegółowo i obszernie przebadane pod względem bezpieczeństwa. Niestety tak nie jest. Pojedyncze szczepionki są badane, ale nie harmonogram szczepień.
Wzięliśmy kalendarz zalecanych [przymusowych] szczepień i chcieliśmy sprawdzić co się dzieje w realnym świecie. Chcieliśmy sprawdzić co się stanie jak wystawimy noworodki naczelnych [Rezus, makak rezus (Macaca mulatta)] na to, co dostają dzieci od czasu ich pierwszego dnia życia aż do dawek przypominających otrzymywanych przed przystąpieniem do szkoły.
Kalendarz szczepień pochodził z lat 90-tych i zawierał tiomersal. Badanie miało sprawdzić wpływ szczepień na zdolności poznawcze, funkcjonowanie jelit, funkcje odpornościowe, obraz mózgu. Pierwsza praca poruszała jedynie to, jakie efekty miał tiomersal, rtęć w szczepionce przeciw wirusowemu zapaleniu wątroby typu B pierwszego dnia i obserwacje na temat reakcji podstawowych odruchów, takich jak karmienie.
Porównaliśmy wyniki ze zwierzętami, które nie były szczepione, Na którym podano kontrolnie sól fizjologiczną. I odkryliśmy, że podstawowe odruchy odpowiedzialne za przetrwanie były znacznie opóźnione w przypadku tych zwierząt, które zaszczepiliśmy przeciw WZW typu B i to już w ciągu kilku pierwszych dni życia, co było bardzo, bardzo niepokojące. Opublikowaliśmy to badanie po czym zostało poddane rygorystycznej recenzji naukowej. Zostało opublikowane online w Neurotoxicology, po czym artykuł został wycofany, ale nie ze względu na jego kliniczne i naukowe uchybienia, bo przeszedł proces weryfikacji, a ze względu na decyzje wydawcy.Każdy może mieć swoją opinię, jednak faktem jest, że kiedy mój znajomy zadzwonił do redaktora czasopisma, żeby dowiedzieć się, dlaczego tak się stało redaktor skierował go do osoby z Elsevier. Gdyby został wycofany ze względów naukowych, redaktor byłby w stanie odpowiedzieć na to pytanie, ale decyzja nie została podjęta na podstawie dowodów naukowych.

Rozmowa została skierowana od redaktora do Elsevier, do samego wydawnictwa. Była to decyzja, która przyszła z góry od wydawcy. Tak jak mówiłem wcześniej i teraz o tym wiemy wydawnictwo Elsevier i Glaxo SmithKline są ze sobą połączone poprzez osobę prezesa Elsevier.

Jeden z twoich największych krytyków ze Stanów Zjednoczonych to dr Paul Offit, który jest zagorzałym zwolennikiem szczepionek, właściwie to jest za przymusowymi i obowiązkowymi szczepieniami, które zasadniczo odbierają rodzicom wolność wyboru czy zaszczepić swoje dzieci czy nie. I to właśnie ten sam lekarz, dr Offit, który ma ogromny potencjał do konfliktu interesów w tej sprawie, ponieważ zarobił miliony dolarów na wynalezieniu swojej własnej szczepionki przeciw rota wirusom.
Co jest interesujące, niedawno odkryto, że jedna ze szczepionek przeciw rota wirusom jest
skażona świńskim wirusem. Dr Offit stwierdził, że bezpiecznym jest i nie powinno być żadnych efektów ubocznych po podaniu niewinnemu noworodkowi czy dziecku 10 tysięcy , a nawet 100 tysięcy szczepionek  jednego dnia.

Jest to absurdalne, że ktoś może stwierdzić podobną rzecz, zwłaszcza człowiek, który ponoć jest ekspertem w temacie szczepionek. Kilkakrotnie oferowałam, poprzez listy polecone, że chętnie wezmę udział w publicznej debacie z dr Offitem w miejscu i czasie wyznaczonym przez niego samego, jednak nigdy się tego nie podjął.

I nie sądzę, żeby to się zmieniło.

To może scharakteryzujmy miary proporcji i (standardy) należnej staranności dra Offita, biorąc pod uwagę to, co on mówi. Było to oparte na badaniach teoretycznych, które przeprowadził poprzez obserwowanie zmiennej genów odpowiedzialnych za produkcję przeciwciał. Stwierdził, że biorąc pod uwagę ich dostępną ilość, powinniśmy być w stanie produkować taką ilość antyciał. Jest to całkowicie teoretyczne równanie matematyczne, kuglarstwo.

Nie ma to nic wspólnego z prawdziwym życiem i jest dziwaczne, że powiedział coś takiego. Jest to coś co mnie bardzo niepokoi, z punktu widzenia bezpieczeństwa. Jeśli, na przykład, weźmiesz MMR i dodasz do niej szczepionkę przeciw ospie wietrznej MMR V jak ProQuad, to co następuje to podwojenie przypadków drgawek jako działań niepożądanych. Więc jeśli doda się jedną, a nie 9999tys, tylko jedną dodatkową szczepionkę, podwójnie zwiększa się ryzyko potencjalnie poważnych reakcji niepożądanych, również tych niebezpiecznych, do stopnia, gdzie szczepionka ProQuad będzie musiała zostać wycofana. Więc twierdzenie, że można podać dziecku 10 tysięcy antygenów szczepionkowych jednego dnia jest całkowicie bezsensowne.

W Australii, kiedy ruszył proces Merck Vioxx, ujawniono wewnętrzne wiadomości , a w nich uczono, jak radzić sobie z obiekcjami lekarzy, którzy kwestionują bezpieczeństwo Vioxxa. Te sposoby to izolowanie, dyskredytowanie, a jeden z nich powiedział, możliwe, że trzeba będzie delikwenta odszukać i zniszczyć tam, gdzie żyje.  To medycyna ma w zanadrzu do zaoferowania dla ludzi, którzy poddadzą w
wątpliwość bezpieczeństwo jakiegoś leku produkowanego przez koncern farmaceutyczny. Kiedy przeprowadzano ze mną wywiad w NBC, zapytano mnie, czy wierzę w teorię spiskowe? Odpowiedziałem, że to nie jest teoria spiskowa, tylko polityka firmy.

https://science.slashdot.org/story/09/04/25/1626200/drug-company-merck-drew-up-doctor-hit-list

Kolejny interesujący aspekt tezy o przeciwnikach i zwolennikach szczepień jest podobieństwo do samochodów marki Toyota, w których poddano w wątpliwość ich bezpieczeństwo ze względu na blokujący się pedał gazu. Czy ludzie, którzy nawoływali do wycofania tych aut z rynku, byli nazywani przeciwnikami samochodów?
Nie wydaje mi się.  Nie byli ich w ogóle przeciwnikami samochodów.
Martwili się ludźmi, którzy mogli mieć wypadek i zginąć w czasie jazdy.
Nie robiło to z nich przeciwników samochodów, więc podział dyskutantów na zwolenników i przeciwników szczepionek jest całkowicie bezsensowny.

——————————————

11825783_1088137664546895_6083341408633902567_n

CDC celowo zniszczyło dokumenty dotyczące powiązania szczepionki MMR z autyzmem – Bill Posey

Kongresmen Bill Posey apelował do członków Kongresu i swoich kolegów z komisji budżetowej, aby zajęli się sprawą oszustwa jakiego dopuściło się CDC (Centrum Kontroli i Prewencji Chorób), które chciało ukryć fakt, że szczepionka MMR przyczynia się do powstania zaburzenia ze spektrum autyzmu. Prosił także, aby informacje, które dostarczył dr William Thompson nie zostały zignorowane ponieważ był on osobą, która uczestniczyła w tym „naukowym” spisku, który miał przysłużyć się koncernom farmaceutycznym a nie pokazać rodzicom prawdziwe zagrożenie płynące z niebezpiecznej szczepionki jaką jest MMR. Jednak dr Thompson wykazał się wielką odwagą co jednocześnie i co tu dużo ukrywać, związane jest z wydaniem na siebie wyroku……
Niewygodne dokumenty, które znalazły się w koszu na śmieci ujrzały jednak dzięki niemu światło dzienne, a tym samym „oficjalne badania naukowe” które potwierdzały brak związku szczepionki MMR z autyzmem legły w gruzach…

CDC – tajne eksperymenty i ukrywany związek szczepionki MMR z autyzmem – Mike Adams

Gościem Garego Franchi z WHDT (World Television Service) jest dziennikarz i badacz Mike Adams z http://www.naturalnews.com zajmujący się tematyką zdrowotną. Mike Adams opublikował na swojej stronie list, który dr Thomson napisał do dr Garbening sugerując jej ujawnienie prawdy związanej z zagrożeniem jakie niesie szczepionka MMR, czyli 340% ryzyko wzrostu autyzmu. Aby dobrze zrozumieć to, że CDC nie stoi po stronie społeczeństwa i ich zdrowia, tylko czerpie korzyści w formie lukratywnych stanowisk w firmach farmaceutycznych dla swoich „wybranych” pracowników, Mike przedstawia również inne wydarzenia, kryminalne, wręcz nawet terrorystyczne z działalności CDC – instytucji, która ma stać na straży zdrowia swoich obywateli, a która dla swoich finansowych korzyści rujnuje im zdrowie, co nierzadko związane jest także z ryzykiem śmierci.

Pracownik CDC (Informator) przyznaje się do oszustwa w sprawie szczepionek i autyzmu (sierpień 2014)

Związek autyzmu ze szczepieniami, a szczególnie ze szczepionką od lat kontrowersyjną MMR został w końcu wyciągnięty na światło dzienne i ujawniony światu. CDC (Centrum Zwalczania i Zapobiegania Chorobom) od lat tuszowała istotne odkrycie, które jasno wskazywało, że ryzyko podania szczepionki MMR wg obowiązującego kalendarza szczepień zwiększa ryzyko autyzmu u chłopców o 340%.
Nie wszystkim jednak łatwo się żyje ze świadomością, że mają na sumieniu tysiące kalek w postaci coraz większej grupy autystycznych dzieci czy śmiertelnych ofiar. Jeden z pracowników CDC postanowił złamać tę zmowę milczenia i ujawnić ten fakt, kontaktując się z dr Brianem Hookerem również ojcem autystycznego dziecka oraz badaczem bezpieczeństwa szczepionek, który po otrzymaniu od swojego informatora skrzętnie ukrywanej przez CDC dokumentacji – 10 sierpnia 2014 roku opublikował prawdziwe wyniki.
Chociaż nieoficjalnie znane jest nazwisko tego informatora to jednak dla jego dobra i bezpieczeństwa niech pozostanie anonimowe…

MMR Doctor Exonerated—Who’s Guilty Now? [Prof. John Walker-Smith]

The parent autism community is buzzing with excitement over a ruling by a British judge clearing Dr. Andrew Wakefield’s colleague and co-author of all charges against him that arose from a study of the relationship between gut disease, autism, and the MMR vaccine.
Judge John Mitting’s conclusion, from an appeal by the highly respected pediatric gastroenterologist Prof. John Walker-Smith, stated:

  • “…both on general issues and the Lancet paper and in relation to individual children, the panel’s overall conclusion that Professor Walker-Smith was guilty of serious professional misconduct was flawed…The panel’s determination cannot stand. I therefore quash it.”

Małpy doznały powikłań podobnych do autyzmu po MMR & innych szczepionkach

Laura Hewitson prawdopodobnie zrzuciła bombę, kiedy wraz z jej współpracownikami ukończyła badanie w którym małpom makakom podawano te same szczepionki, które zgodnie z kalendarzem szczepień były podawane dzieciom w latach 1994-1999, jak odra-świnka-różyczka (MMR) oraz kilka szczepionek zawierających rtęć – tiomersal, czyli szczepionki podawane dzieciom w tym okresie czasu w którym nastąpił wzrost zaburzeń ze spektrum autyzmu.
Według Hewitson i jej współpracowników z badania empirycznego, wśród zaszczepionych małp wystąpiły zmiany zarówno biologiczne jak i zachowania, które przypominają i są podobne do tych obserwowanych u dzieci z diagnozą spektrum zaburzeń autystycznych [ASD]. Nie pojawiły się takie objawy u nieszczepionych małp. Zgadnij, co jeszcze wystąpiło u małp ze spektrum zaburzeń autystycznych i jest to coś co dr Wakefieldowi się spodoba: Problemy żołądkowo-jelitowe objawiające się u zaszczepionych makaków, takie jak „wiele znaczących różnic w profilu ekspresji genów tkanki żołądkowo-jelitowej pomiędzy szczepionymi i nieszczepionymi zwierzętami.”

http://szczepienia.wybudzeni.com/2016/08/02/autyzm-poszczepienny-u-malp-po-mmr-innych-szczepionkach/#comment-128

Czy fluor w wodzie pitnej w Wielkiej Brytanii jest bezpieczny? [napisy PL] 

Miłość, która uzdrawia – Harville Hendrix

Poniżej kilkanaście fragmentów z książki, które prawdopodobnie zachęcą do przeczytania całości

 

W miarę coraz większego zainteresowania tym tematem dochodziliśmy do zdumiewających wniosków: osoby szczęśliwe w małżeństwie były również świetnymi rodzicami. Dlaczego? Częściowo dlatego, że między rodzicielstwem a małżeństwem istnieje wiele cech wspólnych. Łączy je na przykład rozwój etapowy: rozpoczynają się od pełnego romantyzmu przywiązania, przechodzą w próbę sił, a następnie (przy odrobinie szczęścia i rozumu) w zdrową zależność. Imago, czyli zinternalizowane wyobrażenie własnych rodziców, kształtuje obie relacje. Na wybór partnera małżeńskiego wypływa wewnętrzne wyobrażenie własnych rodziców. Zinternalizowane i pochodzące z dzieciństwa doświadczenia z rodzicami w dużym stopniu determinują także sposób wychowywania własnych dzieci.
Z drugiej strony istnieją również oczywiste różnice między małżeństwem a rodzicielstwem. Nikt nie oczekuje, że dziecko będzie zaspokajać jego potrzeby tak samo jak partner życiowy. Poza tym obowiązki i odpowiedzialność za dziecko jest całkowicie odmienna od obowiązków i odpowiedzialności za partnera.
W centrum obu związków, jeśli są one udane, leży dążenie do większej świadomości – siebie, drugiej osoby, sposobów, na które imago kształtuje zachowania i dokonywanie wyborów. Te osoby, którym wiedzie się zarówno w relacji ze współmałżonkiem, jak i z dziećmi, chciały stać się świadome tego procesu. Chciały poznać, co kryje się w ich wnętrzu, i bez uprzedzeń zrozumieć zależność między krzywdami, których doznały w przeszłości, a teraźniejszym funkcjonowaniem. Umiały opanować mechanizmy samoobronne na rzecz reakcji skupionych na związku, a nie na sobie.

(…)

Najgłębsze tajemnice ludzkiej istoty dotyczą tego, czego jeszcze nie wiemy o mózgu człowieka. Posługując się w codziennej rozmowie pojęciem „umysł”, wszyscy wiemy, o co chodzi. Wszyscy nas rozumieją, kiedy mówimy o „świadomości”. Tymczasem naukowcy w dalszym ciągu zaciekle dyskutują na temat znaczeń tych pojęć i nie znajdują porozumienia w kwestii fizycznych form umysłu i świadomości. Czy umysł jest zlokalizowany w substancji szarej mózgu, czy jest to proces chemiczny rozpoczynający się w ramach tej struktury, czy proces ten rozpoczyna się na skutek jakiegoś impulsu elektrycznego? A może mózg działa jako przekaźnik świadomości na zewnątrz?
A pamięć? Być może jest to najważniejsza i najtrudniejsza do zrozumienia funkcja mózgu. Jak to się dzieje, że przeszłe doświadczenia zostają w nas, mimo że nie czyniliśmy świadomych wysiłków, żeby je zapamiętać, oraz kształtują nasze obecne zachowanie i myślenie? Jak możemy być odpowiedzialni za zaburzenia pamięci, polegające na tym, że włączamy przeszłe doświadczenie w wydarzenie, które – jak się zarzekamy – naprawdę miało miejsce?

IMAGO

Nie znamy jeszcze mechanizmu, dzięki któremu nieświadome wspomnienia wpływają na bieżące funkcjonowanie. Wiemy jednak, że tak się dzieje. Ma to duże znaczenie dla teorii Imago. Jak widzieliśmy, w przypadku małżeństwa nieświadomy umysł wpływa na wybór partnera. Dzieje się tak dlatego, że każda osoba gromadzi w umyśle wszystkie cechy, interakcje i doświadczenia związane z własnymi rodzicami. Powstały w ten sposób wewnętrzny obraz nazywa się imago. Człowiek nie zdaje sobie sprawy z istnienia imago, ale on istnieje i ma niezwykłą siłę. W niemowlęctwie zadaniem imago jest ułatwić dziecku rozróżnienie swoich rodziców od innych dorosłych. Jest to kwestia życia i śmierci, zupełnie tak jak u małej zebry. W dorosłości, jak widzieliśmy, imago kieruje nieświadomie do związania się osoby z partnerem, który pod wieloma względami przypomina w strukturze charakter rodziców. Prowadzi więc do okazji wyleczenia dawnych krzywd, co można określić bardziej wyrafinowanym przejawem przetrwania. O ile nam wiadomo, zebr to nie dotyczy. Osoba, którą poślubiasz, jest wybrankiem imago, który później staje się twoim partnerem w rodzicielstwie.

RODZICIELSKI ŚLAD

Nieświadomy umysł stanowi też potężną siłę w innym aspekcie rodzinnego życia. Mówiliśmy już, iż dzieci internalizują swoje doświadczenia z rodzicami. W swoim umyśle dokonują wewnętrznej kopii, własnej interpretacji tego, na co się natknęły na zewnątrz podczas interakcji z rodzicami i innymi ważnymi opiekunami. Co ważne, absorbują też dojrzałość bądź niedojrzałość emocjonalną rodzica oraz jego moralność. Sposób radzenia sobie rodzica z konfliktem, rozmaitymi rozczarowaniami czy dylematami moralnymi pozostawia w dziecku niezatarte wrażenie. To, kim jest rodzic (a nie tylko to, co mówi),
staje się częścią dziecięcego ja. Wewnętrzny obraz rodziców wpływa na wybór partnera małżeńskiego. Oddziałuje też na to, jakim rodzicem stanie się dziecko i  ogólniej  jakim będzie człowiekiem.
Doszliśmy więc do ważnego wniosku: najważniejszym wskaźnikiem sposobu, w jaki będziesz wychowywał dziecko, jest sposób wychowywania ciebie, kiedy sam byłeś mały. Działania (albo ich brak) twoich rodziców, nawet jeśli tego nie pamiętasz, stworzyły z ciebie człowieka, którym jesteś obecnie. To tak, jakbyśmy mieli w naszych umysłach odciśnięte przez rodziców ślady, podobne do śladów na naszych palcach (linii papilarnych). Każdy rodzicielski ślad jest wyjątkowy i charakterystyczny. Niemożliwe jest ich przeniesienie za pomocą atramentu na papier, ale można je zobaczyć w akcji, obserwując, jak reagujemy na inne osoby w naszych bliskich związkach, zwłaszcza w trakcie wychowywania.

W wypadku zebr ogólny wzór przekazywany jest z pokolenia na pokolenie, lecz każdy wzór indywidualny jest odrobinę odmienny. U ludzi jest tak samo. Z dużą dozą pewności można opisać proces bądź wzorzec wybierania partnera lub przekazywania dzieciom umysłowego czy emocjonalnego dziedzictwa, jednak szczegóły charakterystyczne dla życia danego człowieka zależą od jego osobistej historii. Naszym celem jest podanie w tej książce jak najwięcej informacji, dzięki którym będziesz umiał rozpoznać własny, niepowtarzalny wzorzec.

(…)

Od dziecka-problemu do nauczyciela – to zadziwiająca przemiana! Owi rodzice potrafili przekształcić niezadowolenie ze swojego syna w okazję do innego spojrzenia na własne życie. Pomyśl o tym w ten sposób: jesteś zranionym dzieckiem, dorastasz, na świat przychodzą twoje dzieci. Ciągle jesteś poraniony, chociaż być może nie zdajesz sobie z tego sprawy. Twoje krzywdy mogą się ujawnić w relacji ze współmałżonkiem albo z dzieckiem. Ponieważ jesteś zraniony, sam również ranisz swoje dziecko, nie doceniając go albo nie akceptując go takim, jakie jest – zupełnie tak samo, jak twoi rodzice nie akceptowali ciebie. Ranisz je, choć być może niezbyt głęboko i sporadycznie. To wzorzec zachowań, który będzie trwał, dopóki się nie zorientujesz, co robisz, i nie zaczniesz postępować inaczej.

(…)

Możesz nauczyć się rozpoznawać, kiedy twoje reakcje biorą początek w twojej krzywdzie. To się dzieje wtedy, gdy na normalne zachowanie dziecka za każdym razem reagujesz gwałtownie i zazwyczaj negatywnie. Twoja nadmierna reakcja stanowi wskazówkę, że napotkałeś swój „punkt rozwoju”, jak to nazywamy. To miejsce, które jest dla ciebie trudne w rodzicielstwie. Kieruje cię do jakiejś wewnętrznej niekompletności bądź krzywdy, które stanowią punkt potencjalnego uzdrawiania.
Twoje dziecko będzie cię uczyło wielu rozmaitych spraw, miedzy innymi uzdrawiania. Co najważniejsze, nauczy cię, co musisz zrobić, żeby je dobrze wychowywać. Przede wszystkim traktuj je z takim szacunkiem, jak kogoś, od kogo, jak sądzisz, mógłbyś się czegoś nauczyć. Potem wypatruj i nasłuchuj informacji, jakie do ciebie wysyła.

(…)

Świadomy rodzic zaspokaja potrzeby dziecka, zapewniając mu na każdym etapie rozwojowym bezpieczeństwo, wsparcie i strukturę. Dostraja się odpowiednio do jego niepowtarzalnej osobowości i temperamentu, umie dostrzec, czego potrzebuje w miarę swojego wzrostu i zachodzących w nim zmian. Wie, przez jakie etapy rozwojowe przechodzi dziecko, i jest gotowy oraz dostatecznie elastyczny, by wchodzić z nim w interakcje.
Jego kontakty z dzieckiem są zamierzone, a nie reaktywne. Przejawem owej zamiarowości jest stosowanie przez niego dialogu intencyjnego podczas rozmów, zwłaszcza tych trudnych. Podejmuje świadomy dialog, a więc odzwierciedlanie, walidację i empatię, oraz odnajduje odpowiednie sposoby, aby te procesy stały się częścią jego codziennych kontaktów z dzieckiem.
Posiada narzędzia postępowania z frustracją, gniewem i wycofywaniem się dziecka, przekształcające owe potencjalnie szkodliwe reakcje emocjonalne w okazje do wzmacniania jego pełni oraz podtrzymywania jego więzi z rodzicami, bezpośrednim otoczeniem i światem zewnętrznym. Zna sposoby zachęcania do śmiechu, kreatywnego wyrażania siebie, duchowego rozwoju i kształtowania moralności wtedy, gdy dziecko zaczyna swą podróż przez życie.

(…)

Nieświadome rodzicielstwo może być dominującym wzorcem interakcji zachodzących w rodzinie. Poniższy przykład pochodzi od dwudziestodziewięcioletniej kobiety, dyrektorki ogólnokrajowej sieci hoteli, którą nazwiemy tutaj Susan. Zaczęła szukać pomocy, ponieważ jej chłopak narzekał na jej „nieprzystępność i chłód emocjonalny”. Na spotkania terapeutyczne przychodziła zadbana, sprawiała wrażenie kobiety sukcesu. Podczas drugiej sesji terapeuta poczuł, że rodzi się między nimi zaufanie. Zaczął ją pytać o dzieciństwo.

Susan: Jesteś jedyną osobą, poza moim chłopakiem, której to powiem. Kiedy miałam dziesięć lat, mój ojciec popełnił samobójstwo, powiesił się. Nie było mnie w domu, kiedy to się stało, nie zobaczyłam jego ciała. Przez bardzo długi czas nie mogłam uwierzyć, że nie żyje. Myślałam, że może po prostu postanowił od nas odejść. Był majsterkowiczem, pamiętam, jak kłócili się z mamą o pewną kobietę, która zawsze potrzebowała pomocy w malowaniu, układaniu płytek na podłodze czy kiedy coś się zepsuło. Najgorzej było przy obiedzie. Było nas sześcioro: mama, dwie siostry, brat, ja i on. Zawsze musia-łam siedzieć po jego prawej stronie. Chciał, żebym była pod ręką, żeby mógł się na mnie wyżywać. Byłam najstarsza. Nigdy mnie nie uderzył, ale rąbał pięścią w stół obok mojego talerza, zrzucał mój obiad na podłogę albo krzyczał na mnie bez powodu. Tak było przez około trzy lata. „Na co się tak gapisz? Masz jakiś problem? Do cholery, będziesz miała problem, jeśli nie przestaniesz się tak gapić”. Doszło do tego, że nie mogłam jeść. Nikt nie mógł jeść. Nie wiem, dlaczego wybrał właśnie mnie.

Kiedy zapytano Susan, jaki wpływ miał ojciec na jej życie, odpowiedziała, że chyba nie została przez niego zanadto okaleczona. Zaprzeczenia tego rodzaju spotyka się dość często, ponieważ na ogół ból związany z takimi doświadczeniami zostaje wyparty. Po jakimś czasie przyznała, że jest perfekcjonistką, tak w życiu zawodowym, jak i prywatnym, oraz że ma problemy z bliskością w intymnym związku. W przeciwieństwie do nas nie odczuwa bólu, co pokazuje, jak głęboko i całkowicie broniła się przed potwornym zranieniem.

(…)

Oto chwila opamiętania ojca uwieczniona w opowiadaniu Tobiasa Wolffa Nightingale. Człowiek ten zdał sobie sprawę z tego, jak bardzo błąd, który popełnił w stosunku do własnego syna, uzależniony był od jego przeszłości:

Dr Booth chciał, żeby Owen zniknął z domu. Taka była prawda, która teraz wydawała mu się bezsensowna. Odczuwał zniecierpliwienie, gdy widział, jak syn czytał, bawił się z psem, nic nie robił, marzył – dlaczego? Jakaż to była zbrodnia? Sam, będąc chłopcem, najbardziej pragnął marzyć. Okazja ku temu zdarzała się rzadko w tym zatłoczonym, stechnicyzowanym domu, i nie trwała długo. Dlaczego więc żałował swojemu synowi tego, czego sam najbardziej pragnął? Dlaczego żałował mu jego dzieciństwa?

Zaczyna żałować. Przez te wszystkie lata myślał, że widzi swego syna takim, jakim jest, i wcale mu się ten obraz nie podobał. Dał sobie przyzwolenie na dezaprobatę i nielubienie swojego dziecka, aż w końcu zapisał go do szkoły wojskowej, w której miano go nauczyć dyscypliny. Poniewczasie zdał sobie sprawę, że jego początkowa wizja została zniekształcona przez zalegające w nim pozostałości własnego, zimnego i stawiającego wysokie wymagania dzieciństwa.
Jak wielu rodziców, żył w świecie własnoręcznie spreparowanego paradoksu. Żałował swemu synowi tego, czego sam najbardziej pragnął. Jakiś nieświadomy wewnętrzny plan tak kierował jego działaniem, że obracało się ono przeciwko interesom jego dziecka. Błędnie odczytywał wskazówki, źle interpretował zachowania, odnajdywał niewłaściwe odpowiedzi, widział problemy tam, gdzie ich nie było, a nigdy nie zauważał prawdziwych kłopotów.
Często spotykamy się z takim wzorcem zachowania. Ojciec lub matka noszą w sobie wiele gniewu, bo w dzieciństwie pozbawiono ich czegoś, czego najbardziej chcieli i potrzebowali. Działając na zasadzie nieświadomej, koszmarnej zemsty, pozbawiają swoje dzieci tego samego. Stają się takimi samymi zimnymi, niezmiernie wymagającymi rodzicami, jakich mieli w dzieciństwie, choć wcale tego nie planowali.
Jest nieświadome. Rodzice, którzy czują się oszukani, nie zdają sobie sprawy z tego, co wyrządzają swoim dzieciom. To trzecia cecha typowa dla nieświadomego rodzicielstwa. Jest nieświadome.

(…)

Podsumowując, zachowania nieświadomego rodzica wskazują na małą świadomość (bądź jej zupełny brak) potrzeb rozwojowych dziecka. Rodzic taki nie wie, dlaczego reaguje w określony sposób ani jak jego reakcja wpłynie na dziecko. Wszystkie tego typu reakcje, negatywne czy pozytywne, gwałtowne czy umiarkowane, mają jedną wspólną cechę: wykazują się brakiem wrażliwości na wewnętrzny świat dziecka. Rodzic nie dzieli dziecięcego światopoglądu i postępuje na podstawie tego, co sam uważa za najlepsze, co traktuje jako zasady rządzące światem. W tym ujęciu dziecko nie stanowi innej, odrębnej i świętej jednostki, lecz staje się przedmiotem w subiektywnej sztuce stworzonej przez rodzica.

(…)

Dzieci, które mają problem z pełnym wyrażaniem siebie, wyrastają na dorosłych z tym samym problemem. Jeśli relacja symbiotyczna rozpoczyna się od rodziców, oznacza to, że nie wykształcili oni w pełni zróżnicowanego „ja”. Skoncentrowani na sobie nie zakończyli rozwojowego zadania polegającego na staniu się pełnią, całością. Tak naprawdę nie wiedzą, kim są. Nie odróżniają siebie od swoich dzieci, nie umieją uszanować wyraźnych granic między sobą a nimi. Nieświadomie projektują na swoje dzieci to, czego nie wiedzą o sobie samych.”
Żyjący w symbiozie rodzice nie wiedzą, że cechy, które tak bardzo ich denerwują u własnych dzieci, są tak naprawdę odrzuconymi przez nich aspektami siebie. Projektują je na dzieci w formie restrykcji, atrybutów bądź życzeń. Kiedyś ich rodzice powtarzali im: „Nie możesz taki być” albo „Nie wierzę, że taki jesteś”. Teraz własnym dzieciom mówią: „Nie możesz być taki, jeśli chcesz być akceptowany w tym domu”.
Trzeba jednak zauważyć, że nie wszystkie projektowane cechy są niepożądane. Niektóre z nich reprezentują nie rozwinięty, pozytywny potencjał rodzica. Matka, która zachwyca się dziecięcym geniuszem, mieszkającym pod jej dachem, tak naprawdę może podziwiać własny, nie rozwinięty potencjał intelektualny. Mówiąc o niezwykłych zdolnościach fizycznych swojego niemowlęcia, może odzwierciedlać własne nie spełnione marzenia o zostaniu gwiazdą sportu.
Jeszcze inna odmiana projekcji symbiotycznej polega na tym, że matka wchodzi w takie interakcje z dzieckiem, jakby to ono było jej rodzicem. Dziecko jest dla niej źródłem zasobów. Kontaktuje się z nim tak, aby zaspokoić swoją potrzebę bycia wychowującym rodzicem. Ponieważ zaspokojenie tej potrzeby stanowi dla dziecka gwarancję jej uwagi i miłości, a co za tym idzie – przetrwania, ucieka ono z dzieciństwa, stając się przedwcześnie dojrzałym dorosłym, który stara się bezskutecznie zostać rodzicem swojego rodzica.
Wreszcie, rodzic, który z zewnętrznych źródeł poznał wiele zasad i mądrości dotyczącej wychowywania dziecka (wie, jak „powinno” wyglądać wychowywanie bez względu na potrzeby konkretnego dziecka), również charakteryzuje się zachowaniem symbiotycznym. Przepływ informacji w tego rodzaju relacji ma jeden kierunek: od rodzica do dziecka. W świadomym rodzicielstwie działa również drugi kierunek, a dziecko i rodzic uczą się od siebie nawzajem.

(…)

Słowo to podstawowy środek interakcji między rodzicami i dziećmi. To dar, za którego pomocą mówiący może uczynić przeszłość bądź przyszłość doświadczeniem teraźniejszości. Mówiąc: „Pamiętasz, jak pojechaliśmy na plażę?” albo „To może być twój urodzinowy prezent”, ojciec daje swojemu dziecku dar w tej właśnie chwili.
Język czyni niewidzialne widzialnym. Opisując, jak wygląda puchacz wirgiński na tle śniegu, ojciec tworzy dla swojego syna wyrazisty obraz. Kiedy matka opisuje, jak pryzmat rozszczepia światło, jej córka widzi tęczę.
Język sprawia także, że czujemy – na przykład radość, kiedy słyszymy „kocham cię”, ból, jak w wypadku „poczekaj, niech no tylko wróci ojciec, to zobaczysz”. Dzieci uczą się mówić tak, jak do nich się mówi; niezależnie od tego, czy chodzi tu o język ich kultury, czy też symbiotyczny język ich rodziców. Język to środek, przez który rodzice mogą uwięzić swoje dziecko bądź dzięki któremu mogą je uwolnić, by było w pełni sobą.

(…)

Symbioza jest jednocześnie rezultatem i przyczyną zaabsorbowania sobą, będącego efektem krzywdy doznanej przez rodzica w dzieciństwie. Jego podstawowe potrzeby nie zostały zaspokojone, w związku z czym projektuje swoje ograniczenia i pragnienia na własne dzieci, które stanowią dla niego kolejną szansę na takie życie, jakiego zawsze pragnął. Symbioza jest przejawem niekompletnego rozwoju rodzica. Jego dzieci przychodzą na świat, zanim on sam osiąga dojrzałość. Problemy takie, jak obwinianie, dystansowanie się, niekonsekwentne reakcje czy emocjonalne kazirodztwo pojawiają się wtedy, gdy rodzic reaguje na swoje dziecko tak, aby zaspokoić swoje, a nie jego potrzeby.

STARY MÓZG

U wszystkich rodziców występuje skłonność do symbiozy. U jednych jest to chwilowa pokusa, u innych sposób życia. Jak sobie zapewne przypominasz, nasz stary mózg ma trudności z rozróżnieniem tego, co przytrafiło się mnie, a co przytrafia się moim dzieciom, które nie są mną, nawet wtedy, gdy zostaliśmy poważnie zranieni. Ma trudności z rozróżnieniem tego, co wydarzyło się kiedyś, a co ma miejsce teraz. W szczególnie „gorących” chwilach odzywają się nasze zranienia, a nasza świadomość koncentruje się na nas samych. Moje uczucia, moje pytania, moje pragnienia biorą górę, w związku z czym tracę możliwość działania w rzeczywistości uwzględniającej również twoje uczucia, twoje pytania i twoje potrzeby. Zdolność zauważania granicy między „ja” i „ty” oraz „kiedyś” i „teraz” to funkcja bardziej rozwiniętego nowego mózgu – kory mózgowej. Stawanie się świadomym wymaga pokonywania prymitywnego, skoncentrowanego na „ja” instynktu przetrwania, typowego dla starego mózgu. To dlatego właśnie mówimy często, że świadome rodzicielstwo jest sprzeczne z instynktem.

[Zobacz na:  <a href=”https://bladymamut.wordpress.com/2013/11/09/system-operacyjny-umyslu-rozdzial-5/&#8221; target=”_blank”>System Operacyjny UmysłuGranice osobowości</a>

(…)

Rytmy dzieciństwa istnieją w kontekście najbardziej uniwersalnego cyklu: narodziny, młodość, dojrzałość, wiek podeszły, śmierć. Jest to ponad wszystkim odwieczna prawda wszechświata: świadoma energia przybiera formę materii i przychodzi na świat. Forma ta zmienia się z biegiem czasu, a następnie umiera. Cykl ten jest taki sam dla gza i tygrysa syberyjskiego, jak dla łańcuchów górskich i układów słonecznych.
U niektórych organizmów łatwo jest zauważyć granice między etapami. Motyl pokazuje ci, na jakim etapie rozwojowym się znajduje: jego forma w każdej fazie jest zupełnie inna. Gdybyś wcześniej o tym nie wiedział, nie domyśliłbyś się nawet, że małe jajeczka w twardej skorupie to ten sam organizm, co gruba gąsienica, albo że ta gąsienica była kiedyś poczwarką w kokonie, albo że owa gąsienica będzie kiedyś opalizującym motylem unoszącym się w letnim powietrzu. Cztery etapy rozwoju, cztery zupełnie odmienne formy tego samego stworzenia.
Człowiek również stanowi odzwierciedlenie uniwersalnego procesu zmian, przechodząc przez kolejne stadia swojego rozwoju. W tym aspekcie jednak więcej nas łączy z łańcuchami górskimi niż z motylami. Nasze ciało nie zmienia się tak drastycznie w trakcie przechodzenia przez kolejne etapy rozwoju. Nasza ewolucja przebiega powoli, nie za pomocą gwałtownych skoków i przestojów. Przez większość dzieciństwa, a w większej mierze po jego zakończeniu, wyglądamy właściwie tak samo: jedynie czas wyciska na nas – tak samo jak na górach – swe piętno.
Nie znaczy to, że się nie zmieniamy. Nasze dzieci wyglądają zdecydowanie inaczej na zdjęciach z dzieciństwa i na tych robionych w dniu ślubu. Nie mamy jednak do czynienia z jednym, konkretnym momentem, podobnym do tego, gdy gąsienica motyla przybiera formę poczwarki (jakkolwiek znajdą się pewnie rodzice, którzy nie zgodzą się z tym stwierdzeniem i wskażą dokładnie tę chwilę, w której ich trzynastolatek zamienił się w stworzenie nie z tego świata). Zmiana jest stopniowa i niezauważalna w codziennym życiu.
Rodzicom trudniej jest zauważyć zmiany, które zachodzą w ich dzieciach, gdyż są razem z nimi przez cały czas. Co rano patrzą na ich ukochane twarze i nie mają pojęcia, że jakiś ukryty prąd wyniesie na powierzchnię coś nowego, coś, co zamanifestuje się zupełnie nie znanym zachowaniem. Rodzice stają zdumieni na widok nowych zainteresowań dziecka, jego nowych umiejętności, nowych poglądów. Myśleli, że znają swoje dziecko i jego charakter, więc czują się nieswojo, gdy niespokojne wody przynoszą coś niespodziewanego. „Skąd to się wzięło?”, pytają po jednej z takich niespodzianek.
Prawdziwym zaskoczeniem nie jest to, że dzieci zamieniają się w dorosłych. Zaskakuje to, że ewolucja ta jest tak przewidywalna i tak uniwersalna. Tak samo, jak ziarno słonecznika jest zaprogramowane, by stać się słonecznikiem, ludzkie dziecko jest zaprogramowane, by stać się dorosłym. Dla każdego dziecka istnieje mniej więcej taki sam, wrodzony plan rozwojowy, pozwalający nabywać umiejętności fizycznych, umysłowych i emocjonalnych. Różnica polega na tym, że kwiat potrzebuje do swojego rozwoju gleby, wody i słońca. Dziecko – znacznie więcej.

(…)

Tak jak mówiliśmy na początku tego rozdziału, pierwszym krokiem przemiany jest zrozumienie. Dla przejrzystości naszej dyskusji o nieświadomym rodzicielstwie zaprezentujemy teraz streszczenie przedstawiające sposób myślenia nieświadomego rodzica. Jeśli któreś z poniższych zdań znasz z autopsji, możesz być zadowolony, że właśnie rozpocząłeś swoją rodzicielską przemianę.

CO MYŚLI NIEŚWIADOMY RODZIC

1. Nieświadomy rodzic postrzega swoje dziecko jako przedłużenie siebie i uważa, że jest ono wtajemniczone w jego myśli i uczucia.
2. Nieświadomy rodzic wierzy, że jego rzeczywistość jest jedyną prawdziwą rzeczywistością, a co za tym idzie myli swój rodzicielski autorytet i odpowiedzialność z przymiotami boskimi.
3. Nieświadomy rodzic jest przekonany, że reaguje na zachowanie dziecka, podczas gdy tak naprawdę reaguje na coś, co działo się z nim samym w przeszłości.
4. Nieświadomy rodzic uważa, że doświadczenie dziecka jest nieważne, jeśli nie jest zbieżne z jego własnym doświadczeniem.
5. Nieświadomy rodzic sądzi, że jego dziecko ma takie same informacje jak on.
6. Nieświadomy rodzic wierzy, że jego zadaniem jest kształtować dziecko i że zachowania dziecka są kry tyką jego wysiłków.
7. Nieświadomy rodzic twierdzi, że wszystkie dzieci są takie same; nie wie, że dzieci rozwijają się według etapów rozwojowych.
8. Nieświadomy rodzic uważa, że konflikty między rodzicami a dziećmi mają początek w tym, co dziecko robi źle; nie dostrzega swojej roli w powstawaniu problemu.
9. Nieświadomy rodzic postrzega swoją rolę jako trwałą, a dziecka – jako poddającą się wpływom. W związku z tym uważa, że od dziecka nie może się niczego nauczyć.

(…)

 

PODZIELONE „JA”
Dziecko skrzywdzone przez rodzica symbiotycznego czuje się atakowane. Impuls do przetrwania popycha je do wyzbycia się wszelkich zachowań, które wywołują furię u jego wszechpotężnego rodzica. Ustawia straże wokół tych części siebie, których rodzice nie akceptują, i zacznie chronić swoje delikatne, wrażliwe wewnętrzne „ja” za pomocą twardego i nieprzeniknionego „ja” zewnętrznego. Działanie to służy konkretnemu celowi – jego bezpieczeństwu – lecz odbywa się wielkim kosztem. Takie tłumienie hamuje wzrost i rozwój pełnej osoby. Stopniowo, cegła po cegle, dziecko zaczyna budować mur oddzielający jego „ja” od świata zewnętrznego.
Przyjrzyjmy się bliżej, jak tłumienie może chronić dziecko przed tymi aspektami jego charakteru, które, na jakimś poziomie nieświadomości postrzega jako zagrażające jego przetrwaniu, ponieważ są niebezpieczne dla rodzica. W akcie obrony przez zranieniem, które jest następstwem wychowywania symbiotycznego, rdzenne „ja” dzieli się na cztery elementy. Są to: „Ja” pokazowe, „ja” zagubione, „ja” porzucone i „ja” wyparte.
„Ja” pokazowe. Pewne cechy i właściwości dziecka mogą ulec przerysowaniu bądź zostać sfabrykowane. Dziecko może zamienić się w aktora, aby przysłonić te części siebie, które mają pozostać w ukryciu, a pokazać inne, które lepiej nadają się do realizacji jego celu. Buduje osobę, która – jak się wydaje – dobrze mu służy, choć nie jest prawdziwym, naturalnym nim.
Przykładem osoby, która dobrze zrozumiała istotę swojego „ja” pokazowego w kształtowaniu życiowych celów, jest pewien dyrektor w średnim wieku (nazwijmy go James), którego małżeństwo znajdowało się w stanie rozkładu. Oto, jak opisuje załamanie, które zaczęło się ponad dwa lata wcześniej:

„Byłem rozbity. Załamałem się, moje życie się rozpadło. Nic mi nie wychodziło. Byłem ojcem do niczego, mężem do niczego. W pracy było źle. Moje życie było jak jedno wielkie kłamstwo. Miałem swoje życie zewnętrzne, które było według wszystkich wspaniałe, i moje życie wewnętrzne, którego z nikim nie dzieliłem, nawet nie mogłem dzielić. Zupełnie jakbym miał dwa różne życia”.

(…)

W chwili odrzucania bądź tłumienia przez rodzica naturalnych impulsów lub odruchów dziecka mamy do czynienia z narodzinami nienawiści do samego siebie. Dziecko zrobi wszystko, co w jego mocy, by uniknąć rodzicielskiego odrzucenia. Będzie nawet nienawidzić tych części samego siebie, które narażają je na niebezpieczeństwo utraty miłości rodziców i powodują, że jest przez nich odrzucone. Dla dziecka odrzucenie oznacza zostawienie, a zostawienie równa się śmierci. Musi robić wszystko, by przetrwać.
Powyższy proces można opisać w formie następującej sekwencji: dziecko przejawia w swoim zachowaniu pewne zupełnie normalne impulsy, rodzic reaguje na nie z dezaprobatą, dziecko rejestruje, że są one złe i niebezpieczne, zaczyna siebie nienawidzić za to, że u niego występują. Oczywiście w rzeczywistych kontaktach między rodzicami a dziećmi takie wzorce nie są liniowe i proste. Dziecko nie podejmuje racjonalnej decyzji, żeby siebie nienawidzić; takie samo odrzucenie jest wynikiem rozmaitych wydarzeń, których znaczenia nie są w pełni świadomi ani rodzice, ani dzieci. Ich konsekwencje – uświadamiane czy nie – mogą być jednak dramatyczne.
Umiejętność brania miłości. Między nienawiścią do siebie a umiejętnością brania miłości istnieje współzależność. Nasza nieświadomość nie może przyjmować miłosnych wyznań skierowanych do tych części nas, których nienawidzimy albo z których istnienia nie zdajemy sobie sprawy. Aby miłość innych mogła do nas dotrzeć, musimy popracować nad nienawiścią do samych siebie wspólnie z naszym małżonkiem bądź bliskim partnerem przekonanym o wartości świadomości.

(…)

Zadawanie pytań pomaga rodzicom zorientować się, jak są postrzegani przez swoje dzieci. Wszystkie dzieci komunikują się poprzez akcje i reakcje. Czy dziecko jest otwarte na rodzicielskie myśli i wskazówki, czy przyjmuje ustalone przez nich granice, czy też buntuje się przeciwko nim? Utrzymujące się reakcje negatywne stanowią dla rodzica wskazówkę, która pomaga w identyfikacji zagadnienia wymagającego uwagi.
Kiedy rodzic zaakceptuje, że jego percepcja jest ograniczona, i bardziej się otworzy na percepcję dziecka, jego świat się poszerzy. Poglądy dziecka są źródłem informacji, niekoniecznie muszą stanowić zarzewie konfliktu. Szczególnie dobrym źródłem informacji jest wyrażany przez dziecko krytycyzm – i to zarówno w formie werbalnej, jak i niewerbalnej.
Małe dzieci doprowadziły do perfekcji cały zestaw fizycznych i emocjonalnych reakcji, które rodzice mogą łatwo i trafnie odczytać. Usztywnienie ciała na znak oporu, zwiotczenie na znak porażki, wybuch śmiechu – to najdoskonalsza informacja zwrotna. Starsze dzieci można zapytać o ich uczucia wprost, stosując bezpieczne narzędzie dialogu intencyjnego. Jeśli rodzic modeluje umiejętność przyznawania się do pomyłek i uczenia się na błędach, wówczas dziecko będzie znało tę formę wymiany, dzięki której związek pozostaje zdrowy.

(…)

Przyjmowanie informacji zwrotnej. Julie doskonale wie, że więcej się nauczy od dzieci, jeśli będą mogły być sobą w jej towarzystwie. Jeśli są już zranieni i się ukrywają, jej zadanie będzie trudniejsze. Julie mówi, że zawsze usiłowała przekazać dzieciom komunikat, że jest ich ciekawa. W chwili, gdy się przed nią odsłaniali, pamiętała, by ich akceptować. Pomagało jej w tym wspomnienie z czasów, kiedy Jeff był małym, pięcio-, sześcioletnim chłopcem. Wszedł do domu, trzymając coś w zaciśniętej dłoni. „Co to jest?”, zapytała. „Nie pokażesz mi tego? Naprawdę chciałabym to zobaczyć”. Nie chciał tego zrobić, mówiąc, że nie sądzi, aby się jej to spodobało. W końcu zaczęła się denerwować i nalegać. Powoli rozluźnił pięść, ukazując wielkiego, czarnego, włochatego pająka. Julie wrzasnęła, Jeff zaczął płakać. Mówiła, że chce to zobaczyć, potem zmusiła go, żeby pokazał, co trzyma w dłoni, a na koniec ogromnie się zdenerwowała. Julie uważa, że była to lekcja poglądowa. Jeśli chcemy, żeby dzieci nam coś ujawniały, nie możemy sobie pozwolić na zdenerwowanie, kiedy już to zrobią.
Istnieje wiele sposobów świadomego zbierania przez rodziców informacji na temat swoich metod wychowywania. Jak już mówiliśmy, podstawowym źródłem jest samo dziecko. Jeśli rodzic chce się dowiedzieć, co dziecko o nim myśli, nie musi daleko szukać. Dowie się tego z jego słów, z mowy ciała. Jeśli tylko będzie tego chciał, dziecko będzie udzielało mu informacji, których potrzebuje, żeby podążać właściwym torem. I jeśli będzie wiedziało, że nic mu nie grozi, obdarzy go pełną ekspresją swojej nieposkromionej i nieprzewidywalnej osobowości.

(…)

Efektywna komunikacja jest szczególnie istotna między rodzicami i dziećmi, ponieważ sposób słuchania naszych dzieci i rozmawiania z nimi w głębokim stopniu wpływa na to, kim się staną. Słowa kształtują osobowość dziecka. Wyraz twojej twarzy staje się częścią jego doświadczenia, a zachowanie to część tego, co zabiera z sobą w świat. Liczy się to, co robisz.
Problem polega na tym, że na zachowanie rodzica wpływają po części wydarzenia z przeszłości. Jest spychany ze sceny przez osoby, które teraz nie są nawet obecne. To może być jego ojciec, który warknął na syna, gdy ten chciał mu pokazać swoje dzieło sztuki, albo jego matka, która zawsze za niego kończyła zdania. Rodzic wygłasza zdania tak, jakby pochodziły od niego, ale tak naprawdę pochodzą od kogoś innego, z innego czasu i miejsca.
W naszej pracy z małżeństwami i rodzinami zawsze podkreślaliśmy, jak istotne są ramy dialogu, które zarówno promują świadome kontakty, jak i zawierają ich esencję. Przekazują one podstawowy komunikat zgody i akceptacji wobec dzieci i rodziców. Ucząc tego rodzaju komunikowania się w małżeństwie, posługujemy się terminem dialog małżeński. Ucząc tej samej umiejętności rodziców, mówimy o dialogu intencyjnym.
W obu formach dialogu występują wyraźnie trzy odrębne procesy: odzwierciedlanie, walidacja i empatia.6 Podczas każdego kontaktu występuje co najmniej jeden z tych procesów. Najczęściej mamy do czynienia z odzwierciedlaniem. Nawet jeśli nie padają żadne konkretne słowa sygnalizujące odzwierciedlanie, walidację czy empatię, konwersacja może się odbywać w duchu dialogu intencyjnego. Rodzic powinien być szczególnie otwarty na porozumiewanie się w ten sposób wtedy, gdy porusza się drażliwe tematy, a emocje zaczynają sięgać zenitu.
Odzwierciedlanie polega na oddawaniu treści przekazu. Dokładne powtarzanie treści nazywane jest odzwierciedlaniem płaskim i może być trudniejsze, niż się zdaje. Bardzo łatwo jest nieświadomie odzwierciedlić trochę więcej bądź trochę mniej, niż się usłyszało. Osoba oddająca trochę więcej dokonuje odzwierciedlenia wypukłego, podczas gdy osoba oddająca mniej, koncentrująca się na wybranym, najbardziej ją interesującym zagadnieniu, a ignorująca pozostałe – odzwierciedlenia wklęsłego. Maksymaliści często powtarzają przekaz za pomocą odzwierciedlenia wypukłego, świadomie bądź nie dodając coś od siebie, aby kształtować myśli i uczucia innych. Przykładem odzwierciedlenia wypukłego jest matka, która mówi do swojego nastolatka: „A więc czujesz się winny z tego powodu, że spóźniłeś się na obiad”, podczas gdy jej dziecko mówi, że przykro mu, że nie wyjechało do domu wcześniej, bo był straszny korek. Minimaliści najczęściej powtarzają przekaz poprzez odzwierciedlenie wklęsłe, podkreślając tylko jedno zagadnienie, które ich zdaniem jest najistotniejsze. Przykładem niech będzie tutaj ojciec, który reaguje na przegraną syna w baseball słowami: „A więc mówisz, że przegraliście”, podczas gdy syn tak naprawdę mówi, jakie to było niesamowite, że prawie wygrali mecz. Całościowe odzwierciedlenie pomaga nam się powstrzymać przed powtarzaniem bądź parafrazowaniem w niebezpiecznym nieraz celu wpływania na myślenie innych.
Powtarzanie słów danej osoby to jedna z form odzwierciedlania. Najpopularniejszy sposób to parafrazowanie. Parafrazując, wyrażamy własnymi słowami to, co naszym zdaniem mówi druga osoba. Tak często zakładamy, że wiemy, co inna osoba ma na myśli, podczas gdy naprawdę wcale tak nie jest. Jest to z naszej strony zaledwie zgadywanie. Być może jesteśmy w tym dobrzy, mamy rację w większości wypadków, lecz dopóki nie dokonamy odzwierciedlenia i nie upewnimy się, że dobrze zrozumieliśmy, istnieje niebezpieczeństwo nieporozumienia. Podczas odzwierciedlania często kusi nas dokonywanie interpretacji słów, zanim się je jeszcze zrozumie. Jeśli jednak nasza interpretacja bazuje na błędnym rozumieniu, ona sama również nie będzie poprawna. Odzwierciedlanie, oprócz zapewniania dokładności, uzmysławia także dziecku, że jego rodzic chce zrozumieć jego punkt widzenia. Dla wielu rodziców jest to rzadki moment przekraczania siebie.
Walidacja to proces pokazujący drugiej osobie, że to, co mówi bądź robi, ma sens. Odkłada się na bok własne punkty odniesienia, doceniając logikę, rzeczywistość i wartość drugiej osoby z jej punktami odniesienia. Twoje słowa przekazują dziecku komunikat, że liczy się również jego postrzeganie rzeczywistości. Docenianie doświadczenia dziecka nie oznacza koniecznie zgadzania się z nim bądź tego że jego myśli i uczucia są takie same jak twoje. Oznacza natomiast, że oddajesz swoje centralne miejsce jako źródła „prawdy” i dajesz dziecku swobodę na jego interpretację rzeczywistości. Dokonując odzwierciedlenia i walidacji wobec dziecka, tworzysz warunki, które pozwalają mu zaspokoić jego podstawowe potrzeby wyrażania siebie. Wasze zaufanie i wzajemna bliskość będą rosnąć, przez co łatwiej będzie mu ufać i zbliżać się do innych.
Empatia to proces rozpoznawania uczuć drugiej osoby, w trakcie gdy ona wypowiada swój punkt widzenia bądź opowiada jakąś historię. Istnieją dwa poziomy empatii. Na pierwszym poziomie odzwierciedlamy i wyobrażamy sobie uczucia, o których mówi druga osoba. Na drugim, głębszym poziomie doświadczamy emocjonalnie – naprawdę odczuwamy- jej doświadczenie. Takie empatyczne doświadczenia same w sobie są uzdrawiające i transformujące dla osób pozostających w kontakcie, bez względu na to, co jest komunikowane. W takich chwilach obie strony przekraczają swoją odrębność i doświadczają prawdziwego spotkania umysłów i serc. Kiedy wchodzisz w dialog ze swoim dzieckiem, rozumiesz je i – przynajmniej przez chwilę – widzisz świat jego oczami.

KIEDY STOSOWAĆ DIALOG INTENCYJNY

Dialog intencyjny jest szczególnie cenny wtedy, gdy emocje sięgają zenitu. Jakkolwiek pragniemy, by wszystkie nasze interakcje z dzieckiem były przesycone duchem odzwierciedlania, walidacji i empatii, to jednak dialog intencyjny jest najbardziej celowy w sytuacjach, gdy:

1. Ty i/lub twoje dziecko chcecie być wysłuchani i zrozumiani;
2. Ty i/lub twoje dziecko jesteście czymś zdenerwowani i chcecie to omówić;
3. Ty i/lub twoje dziecko chcecie porozmawiać na jakiś drażliwy temat;

Jedna z najistotniejszych rzeczy, których nauczyliśmy się podczas wychowywania naszej szóstki, to przyjmowanie intensywnych emocji jako czegoś normalnego, jako procesu dawania i brania typowego dla wszystkich bliskich związków. Odczuwanie frustracji, zmartwienia, zawodu czy gniewu to nic złego. Jeśli zareagujesz ze zbytnią przesadą bądź obojętnością na normalne emocje dziecka, to sygnał, że masz nad czym się zastanowić, a być może także i popracować.
Jeśli podczas waszej rozmowy dziecko wyraża negatywne emocje, możesz się nauczyć pochłaniać ich intensywność. Po prostu trzymaj je w sobie i nic z nimi nie rób: nie musisz niczego naprawiać; nie musisz zmieniać jego zdania; nie musisz go uczyć, żeby zmieniło punkt widzenia. Nie musisz też wybuchać ani uciekać i się chować. Dialog intencyjny uczy wytrwałości, rozpoznawania tego, co się dzieje, wykraczania poza siebie w świat drugiej osoby i stawania się na chwilę częścią jej doświadczenia.
Dialog intencyjny przytrzymuje cię w centrum. Jeśli masz skłonność do bycia maksymalistą bądź minimalistą, dialog intencyjny pomoże ci przezwyciężyć obie te tendencje i po prostu być w rozmowie z twoim dzieckiem, bez uprzedzeń i ograniczeń, które normalnie prowadzą do przesadnych reakcji bądź wycofania się.

(…)

Świadomy rodzic wykorzystuje zachowanie dziecka bardziej jako okazję do uczenia niż do karania. Mówiąc szczerze, nie przychodzi nam na myśl żadna sytuacja, w której rodzic musiałby karać swoje dziecko. Pozostawiając na boku kwestię skuteczności kary jako metody uczenia, wydaje się oczywiste, że wymierzanie kar równie często bywa przejawem bezsilności i gniewu rodzica, jak próbą nauczenia go czegoś. Rodzic musi zrozumieć, że złe zachowanie dziecka niemal nigdy nie stanowi próby ataku na rodzica czy psucia mu szyków. To sygnał, że trzeba na coś zwrócić uwagę, a zarazem okazja nauki dla dziecka (a także jego rodzica).
Słowo „dyscyplina” pochodzi od łacińskiego disciplina, oznaczającego instrukcję bądź metodę. Stąd też dyscyplinowanie dzieci powinno mieć na celu uczenie ich czegoś. Karę wymierza się po to, by ktoś cierpiał. Karanie dzieci może nauczyć ich poniżenia, buntu lub mściwości, rzadko kiedy dobrego zachowania. Rodzice mogą pomóc dziecku zmienić zachowanie poprzez konsekwencję i przejrzystość swoich oczekiwań, pozwalanie na poznawanie konsekwencji własne-go złego zachowania i tworzenie warunków, w których możliwe jest poprawianie się i wynagradzanie wyrządzonego zła.
Często pozornie złe zachowanie małych dzieci oznacza zupełnie coś innego. Dziecko może być zmęczone, głodne, spragnione bądź mieć złe samopoczucie (być może po prostu przechodzi normalny, choć trudny dla rodziców, etap rozwojowy. Temu istotnemu zagadnieniu poświęcimy część IV, „Poznaj swoje dziecko”). Niekiedy najlepiej jest zarządzić krótką przerwę, upewnić się, że podstawowe potrzeby dziecka są zaspokojone, oraz pozwolić mu przez chwilę odpocząć i zastanowić się.

Świadomy rodzic ucząc nowych zachowań, podaje przejrzyste instrukcje. Rodzic nieświadomy zakłada, że dziecko wie to samo co on i że potrafi skojarzyć znacznie więcej niż w rzeczywistości. Przekazuje więc dziecku werbalny bądź poza- werbalny komunikat: „To przecież oczywiste, powinieneś wiedzieć, że chcę, byś to zrobił”. Podczas gdy rozsądne jest nakładanie na dziecka obowiązku słuchania, co się do niego mówi, zupełnie bez sensu wydaje się wymaganie od niego rozumienia i wypełniania nie wypowiedzianych instrukcji. Dlatego tak istotne jest odzwierciedlanie. Chcąc, by dziecko wypełniło jakieś polecenie, świadomy rodzic podaje jasne i szczegółowe instrukcje, a następnie, by upewnić się, że został dobrze zrozumiany, prosi dziecko, aby je powtórzyło.

Świadomy rodzic koncentruje się na zachowaniu dziecka, a nie na jego charakterze i motywacji. Pamiętajmy, że głównym celem komunikacji z dzieckiem jest przekazanie mu podstawowej informacji: „Jesteś w porządku” – nawet wtedy, gdy coś jest nie tak. Dziecko musi zrozumieć, że rodzic jest niezadowolony z jakiegoś jego zachowania, lecz nie kwestionuje wartości dziecka jako człowieka. Aby przekazać dziecku, że to jego zachowanie, a nie ono samo potrzebuje jakiejś korekty, świadomy rodzic posługuje się zazwyczaj wyrażeniami takimi, jak: „Gniewam się, gdy tak się zachowujesz”, a nie: „Jesteś złym chłopcem”. Nie chcemy dziecku powiedzieć, ani nawet sugerować, że nie jest wystarczająco dobrą osobą.

Świadomy rodzic nie czyni żadnych poniżających założeń na temat ukrytych motywów dziecka oraz jego charakteru. Umie rozdzielić nieodpowiedzialne i rozczarowujące zachowania dziecka od jego prawdziwej natury. Negatywne założenia skłaniają rodzica do wymierzania dziecku kar.
Świadomy rodzic poświęca więcej energii na docenianie współpracy dziecka niż na nawoływanie do koncentracji na danym problemie. Rodzic może wybierać między tym, co widzi i co uważa za istotne. Może zauważać wszystkie te zachowania dziecka, które go złoszczą, albo wszystkie te, które go zadowalają. Jeśli chce wzmocnić cechy pozytywne, powinien je doceniać i chwalić. Dzieci z natury pragną zadowalać swoich rodziców, którzy mogą wykorzystać tę dążność, entuzjastycznie witając wszystko to, co im sprawia radość. Podchodząc z zapałem do wszelkich przejawów współpracy dziecka, a nie koncentrując się na jego błędach, rodzic daje mu znać, że to, co robi dobrze, ma większe znaczenie niż to, co robi źle.

Świadomy rodzic pomaga dziecku zrozumieć, że decyzje pociągają za sobą konsekwencje. Niemal każde nasze zachowanie jest rezultatem decyzji o podjęciu działania, nawet jeśli odległość czasowa między nimi jest tak niewielka, że wydają się one jednoczesne. Świadomy rodzic wie, jak ważna jest przerwa na zastanowienie się przed podjęciem decyzji, i może nauczyć dziecko takiego samego podejścia. Dzieci uczą się, obserwując swoich rodziców podejmujących decyzje w trudnych sytuacjach, jeszcze więcej mogą się nauczyć, gdy rodzice opowiadają im o tym procesie oraz o konsekwencjach, które na nich spadły, gdy postępowali zbyt szybko bądź w przypływie gniewu.

(…)

Teraz wiemy, że pierwsze trzy lata życia są niezmiernie istotne dla osoby, na którą dziecko wyrośnie. Neurolodzy w znacznym stopniu poznali procesy formowania się mózgu w życiu płodowym oraz po przyjściu dziecka na świat. Procesy te są reakcją na doświadczenia dziecka od chwili jego poczęcia. Okazało się, że mózg nie jest samowystarczalny i odizolowany, nie rozwija się niezależnie od kontekstu. Można go opisać jako organ społeczny, który rozwija się jedynie poprzez interakcję z otoczeniem.

Oto kilka istotnych faktów:

1. Dziecko przychodzi na świat z około stoma miliardami komórek nerwowych (neuronów), co odpowiada liczbie gwiazd wchodzących w skład Drogi Mlecznej. Neurony te tworzą obwody układające się w pewne odziedziczone wzorce. Obwody nie są stabilne ani niezmienialne. Podczas gdy geny stanowią swego rodzaju szkielet mózgu, doświadczenia życiowe decydują o jego ostatecznej budowie.

2. Po urodzeniu w mózgu dziecka powstają tryliony nowych połączeń neuronowych, które dziecko może wykorzystywać. Mózg się asekuruje. Nie ryzykuje sytuacji, że zabraknie mu potrzebnego połączenia. Długa wędrówka poprzez dzieciństwo to jeden ze sposobów „zużywania” połączeń: to dziecięce lata określają, które z tych obwodów zostaną podtrzymane i umocnione, a które zanikną i obumrą. Mózg samoorganizuje się w mapę fizyczną, która zawiaduje takimi funkcjami, jak: widzenie, słyszenie, mówienie czy porusza-nie się. Do około dziesiątego roku życia połowa tych połączeń zaniknie, a pozostała liczba utrzyma się na mniej więcej stałym poziomie przez resztę życia. To, które z nerwowych połączeń zanikną, zależy od wykorzystania ich przez dziecko. Dzieci z ubogich w bodźce środowisk posiadają mniej połączeń, podczas gdy u dzieci ze środowisk, w których stymulacja znajduje się na odpowiednim poziomie, rozwija się mózg z poprawnymi połączeniami i wzorcami. Dzięki swej plastyczności – możliwości zmian struktury fizycznej i chemicznej na skutek interakcji z otoczeniem – mózg wykorzystuje świat zewnętrzny do budowania siebie. Mózg dziecka coraz efektywniej robi to, czego wymaga od niego otoczenie.

3. „Samobudowanie się” mózgu trwa głównie w ciągu trzech pierwszych lat życia. Sposób tego rozwoju zależy od rodzaju i jakości doświadczanych przez dziecko kontaktów – najpierw z matką, ojcem i innymi opiekunami, następnie z przedmiotami z własnego otoczenia i innymi osobami. Efekt tego rozwoju zależy natomiast od jakości jego kontekstu. Mówiąc dosłownie, mózg tworzy się w związku.

4. Geny tak programują nasz mózg, aby w konkretnych okresach uczył się określonych umiejętności. Mózg jest gotowy i chętny do podjęcia pewnych zadań w okresach, które można nazwać oknami możliwości. Wszelkie próby podjęcia tych zadań przed bądź po tym okresie są trudne bądź niemożliwe. Na przykład mózg dziecka potrzebuje stymulacji słowem mówionym w celu zaktywizowania komórek odpowiedzialnych za mowę, wytworzenia połączeń, dzięki którym dziecko zrozumie, co mówisz, a w okolicy dwunastego miesiąca – samodzielnego posługiwania się słowem. Jeśli dziecko nie słyszy słów, nie dochodzi do wytworzenia odpowiednich połączeń nerwowych, w czego wyniku rozwój mowy może być opóźniony bądź uszkodzony.
Sposób rozwoju mózgu pokazuje, jak istotne jest uważne, troskliwe i świadome rodzicielstwo, zwłaszcza w pierwszych latach życia dziecka. Tutaj znowu mamy do czynienia z paradoksem: Czas, kiedy najtrudniej jest odczytać wskazówki od dziecka, to jednocześnie czas, kiedy rodzice powinni być szczególnie czujni i odpowiedzialni pod względem dostarczania dziecku właściwej stymulacji.

(…)

W pierwszym stadium życia dziecko i rodzic (z początku głównie matka, potem coraz częściej także ojciec) rozpoczynają ze sobą szczególny rodzaj tańca działania i reakcji, który nazywany jest wzajemnym informowaniem. Matka obserwuje dziecko i odzwierciedla dla niego jego wizerunek. Pomyśl, jak wielkie znaczenie ma przesyłanie tej informacji przez matkę: „Widzę, kim jesteś, i moim zdaniem jesteś wspaniała”. Dziecko staje się tym, kogo widzi w odzwierciedlonym przez matkę wizerunku. Rodzicielskie odzwierciedlanie jest katalizatorem poznawania siebie przez dziecko. Pomaga mu stworzyć własne „ja”.
Krytyczne znaczenie ma dokładność, z jaką matka odzwierciedla esencję dziecka. Dziecko czuje się bezpiecznie, jeśli zauważa spójność między własnym doświadczeniem wewnętrznym a wyrazem twarzy matki. Jeśli jednak jego wewnętrzne doświadczenie nie jest odzwierciedlane, odczuwa dysonans, konflikt między tym, czego doświadcza, a co jest odzwierciedlane przez matkę. W takich wypadkach regułą jest, że uwierzy matce, pomniejszając jednocześnie znaczenie swojego „ja”. Aby zapełnić pustkę nie odzwierciedlonego „ja”, buduje „ja” zafałszowane, chcąc w ten sposób wywołać pozytywną reakcję rodzica.
Dla świadomego rodzica odzwierciedlanie dziecka to sposób na bycie z nim, to forma komunikacji, a nie próby wywierania wpływu czy kontroli. Konstrukcja mózgu człowieka sprawia, że matka otrzymuje z powrotem odzwierciedlone przez dziecko uczucie. Odzwierciedlając dziecko, paradoksalnie zaczyna walidować własne doświadczenie. Umie wyłamać się z własnych ograniczeń, w pełni uczestnicząc w życiu drugiej osoby.

Równowaga. Na każdym etapie wychowania esencją świadomego rodzicielstwa jest znalezienie równowagi między spełnianiem wszystkich oczekiwań dziecka a wyznaczaniem i przestrzeganiem granic. Przez pierwsze osiemnaście miesięcy życia dziecka rodzic działa na jednym z końców kontinuum opisanym jako „dawanie”, po czym przesuwa się ku jego centrum. Stopniowo w miarę rozwoju dziecka rodzic dostarcza dziecku pewnej struktury; dzięki niej buduje ono perspektywę opisującą jego miejsce w kontaktach z innymi, moralność, która pozwala mu stosować się do złotych zasad w kontaktach towarzyskich, oraz samodyscyplinę, pozwalającą na produktywne i pełne znaczenia życie. W tym znaczeniu struktura stanowi wychowanie. Rodzic aktywnie kocha swoje dziecko, pomagając mu stworzyć uwewnętrznione granice. Przydadzą mu się wtedy, gdy będzie chciało zaspokoić własne potrzeby, a jednocześnie zacznie spostrzegać wokół siebie obecność innych osób.

Samoocena. Kiedy dziecko się uczy, że z jednej strony może zaspokoić własne potrzeby, a z drugiej, że trzeba być partnerem dla innych, aby ich potrzeby również zostały zaspokojone, może owocnie przejść przez bramę dzieciństwa. Za każdym razem, gdy dokonuje przejścia, rośnie jego samoocena. Zaczyna uważać, że jest w porządku, kiedy dostaje taką informację z zewnątrz. Przechowuje w sobie doświadczenie „bycia w porządku”, samoakceptacji i przywiązania do samego siebie. Rodzice, którzy pielęgnują u dziecka owo poczucie bycia akceptowanym, odpowiednim, wartościowym i cenionym, zasiewają w nim ziarno, które będzie przynosić owoc przez całe jego życie. Stanie się odporne, będzie umiało radzić sobie z emocjami. Rozwój tego ziarna gwarantuje rodzicielska miłość (w tym także emocjonalne wsparcie) oraz konsekwentne przestrzeganie właściwych granic.

Niebezpieczeństwo. Trzeba sobie zdać sprawę z tego, co naprawdę kryje się pod pojęciem „kochać dziecko”. Wiemy, że oznacza to zaspokajanie jego potrzeb. Przed chwilą mówiliśmy też, że znaczy to wyznaczanie granic i określanie struktury. Miłość nie oznacza jednak dwóch spraw: dawania dziecku wszystkiego, czego zapragnie, oraz takiego zachowania, jakby twoje dziecko było tobą. Mówiliśmy już
0 niebezpieczeństwie symbiozy, niebezpieczeństwie stopienia się z dzieckiem. Możemy więc dodać kolejną warstwę do pojęcia miłości: kochać to znaczy stworzyć odpowiednią relację, w której zarówno szanuje się wewnętrzny związek między dorosłym a dzieckiem, jak i uznaje, że dorosły nie jest dzieckiem. Ty i dziecko to dwie odrębne istoty.
Na samym początku między matką i dzieckiem istnieje tak silny związek intymny, iż wydaje się, że są z sobą stopieni. To stan niezbędny dla przetrwania niemowlęcia. Posiada ono wiele potrzeb, a świat zewnętrzny jest pełen niebezpieczeństw. Matka musi być niezwykle wyczulona, by pod każdym względem zapewnić dziecku przetrwanie. Jednocześnie jednak musi pokonać w sobie tendencję do scalenia się z dzieckiem bądź – przeciwnie – odseparowania się od niego. Musi stać się rodzicem, który funkcjonuje na zasadzie empatii, nie symbiozy.
Warto się zastanowić, dlaczego chcieliśmy się stać rodzicami. Czy posiadanie dziecka zapełni pustkę w życiu? Czy dzięki dziecku zmieni się status w rodzinie bądź społeczeństwie? Czy dziecko sprawi, że poczujesz się mniej samotna i pusta? Czy posiadanie dziecka oznacza, że będziesz mogła kontrolować ten związek, podczas gdy inne związki wymykają się spod twojej kontroli?
Jeśli rodzic odpowiada pozytywnie na każde z tych pytań, musi być świadomy, że granice między nim a dzieckiem są zagrożone. Mówiąc szczerze, może zbezcześcić świętość własnego dziecka poprzez wytworzenie z nim związku symbiotycznego. Trzeba na to uważać!
Empatia z kolei to inne zagadnienie. Umiejętność odzwierciedlania uczuć dziecka i uczestniczenia w jego doświadczeniu to istotny składnik świadomego rodzicielstwa. Na gruncie empatii rozwija się dostrajanie, na którego podstawie rodzic wie, jak należy utrzymać równowagę miedzy troską o dziecko a nadawaniem struktury. Rodzic odpowiednio dostrojony do swego dziecka wie, kiedy zaspokojenie jego potrzeb wymaga słowa „tak”, a kiedy słowa „nie”.

Pamiętając o tych generalnych wskazówkach, możemy lepiej zrozumieć, jak pomóc dziecku osiągnąć swą pełnię, stać się tym, kim miało się stać – w pełni funkcjonującą osobą.

(…)

Sporadyczna dostępność to prawdziwy problem. Przytoczymy za chwilę dość drastyczną analogię nie dlatego, że chcemy w rodzicach wzbudzić poczucie winy, lecz po to, by zdali sobie sprawę, że podobne sposoby wykorzystywane są podczas przesłuchań w celu uzależnienia osoby przesłuchiwanej. Przesłuchujący bywa ciepły i przyjacielski, kiedy indziej znów jest zimny i karzący. Więzień nigdy nie wie, co go czeka, jednak przyjacielskie nastawienie przesłuchującego zdarzało się na tyle często, że zrobi wszystko, żeby je ponownie wywołać. Nawet wtedy, gdy – jak sobie zdaje sprawę – zaczyna tracić nad wszystkim kontrolę. Owe sporadyczne i skrajne reakcje emocjonalne szybko sprawiają, że zapomina o sobie samym i zaczyna się utożsamiać z przesłuchującym.
Dlaczego rodzic zachowuje się w ten sposób? Dlatego, że jego rodzice reagowali tak na niego. Jego niekonsekwentni rodzice, na których nie mógł polegać, również próbowali zapełnić pustkę w swoim życiu, zasypując go chwilami nadmiernej uwagi. Z kolei on sam wszedł w relację symbiotyczną ze swoim dzieckiem, często – mimo niechęci dziecka i prób wyswobodzenia się – bywa nadmiernie zainteresowany i zalewa je swymi uczuciami. Nieświadomie stara się zaspokoić poprzez dziecko własne potrzeby.
Z dużym prawdopodobieństwem możemy także przypuszczać, że potrzeba ciepła nie jest zaspokojona także w małżeństwie maksymalisty. Gdyby była, jego krzywda z dzieciństwa byłaby przynajmniej częściowo zaleczona, a on sam nie przejawiałby tej wewnętrznej niekonsekwencji w swoich kontaktach z dzieckiem.
Skoro maksymalista bywa tak skrajnie uczuciowy, to dlaczego się zdarza, że wycofuje swoje uczucie w stosunku do dziecka? Dlaczego maksymalista jest niekonsekwentny? Ponieważ odkrył jedną z największych życiowych prawd: dzieci wiele potrzebują. Wymagają. Nie dają za wygraną. Są natarczywe. Być może początkowo matka idealizowała swojego syna i swoją rolę jako jego matki, wyobrażała sobie romantyczny związek, w którym wreszcie uzyska bezwarunkową miłość, której nigdzie indziej nie była pewna. W końcu jednak nie może znieść nie kończących się żądań, zupełnie tak, jak to się dzieje z romantycznym przyciąganiem i próbą sił w małżeństwie. W nieunikniony sposób rzeczywistość z dzieckiem zaczyna odbiegać od romantycznej wizji. Tak więc czasami bywa ciepła i kochająca, a innym razem znów odpychająca, znudzona i zła. Przesyła dziecku kolejne komunikaty: „Nie potrzebuj”, „Zaspokajaj moje potrzeby”, „Teraz idź gdzie indziej zaspokoić swoje potrzeby”. Czując, że jest przyparta do muru, odpowiada dziecku ze złością, nieprzyjemnie. Potrzebując pomocy od swojego współmałżonka, krytykuje go i poucza wtedy, gdy jej udziela tej pomocy.

(…)

CZEGO POTRZEBUJE DZIECKO NA ETAPIE INTYMNOŚCI

Narodziny dziecka to dla małżeństwa kulminacja miłości i początek nowego poziomu intymności. W tej poszerzonej intymności znajduje się jednak paradoks: doświadczając tego najbardziej intymnego doświadczenia, jakim jest wychowywanie dziecka, któremu się dało życie, rodzice często oddalają się od siebie. W trakcie mijających, trudnych lat blokują części siebie, a kiedy dziecko osiąga wiek dorastania, zaczynają prowadzić niejako osobne życia. Spójność, której potrzeba, by zapewnić dorastającemu dziecku pewny grunt pod nogami w tym niespokojnym czasie, może być nieosiągalna.
Troska o zdolność tworzenia intymności emocjonalnej to sprawa rodzinna. Dziecko uczy się w domu dzielenia się myślami i uczuciami. Jeśli dziecko wychowywane jest w rodzinie, w której panuje rytuał codziennego dialogu, komunikacja w naturalny i spójny sposób zakorzenia się w jego podświadomości. Dorastające dziecko z takiego środowiska ma znacznie większe szanse na intymność z inną młodą osobą, a jednocześnie trzymanie się osobistych granic, niż dziecko, którego rodzice zazwyczaj unikali mówienia o prawdziwych uczuciach. Intymność polega na wymianie głębokich uczuć i osobistych przemyśleń. Dialog stanowi bezpieczną i ustrukturalizowaną formę tej wymiany. Taki rodzaj komunikacji nie powstaje nagle przy rodzinnym stole podczas śniadania, trzeba się go nauczyć i ćwiczyć przez długi czas. Nie każda rozmowa musi być od razu dialogiem intencyjnym, lecz jeśli atmosfera, panująca w domu, odzwierciedla jego zasady, małe i dorastające dzieci uczą się przenosić ją do swoich związków.
Osoby, które naprawdę wchodzą w intymność, czują się z sobą bezpiecznie. Wiedzą, że chwile intymności mogą powstać naturalnie i spontanicznie. Nie zawsze muszą być świadomie planowane i opracowywane. W rodzinach, gdzie dzielenie się stanowi część codzienności, gdzie otwartość między małżonkami oraz między rodzicami a dziećmi składa się na rodzinny klimat, istnieją warunki, w których dziecko uczy się, jak ufać i korzystać z intymnej wymiany.
Jeśli zauważasz, że czujesz się nieswojo z seksualnością swojego dziecka bądź z własną potrzebą kontaktu intymnego i płciowego, być może zostałeś zraniony na tym etapie w dzieciństwie. Nie będziesz umiał kierować swym dzieckiem w tej fazie, jeśli nie stawisz czoła własnej niekompletności i dyskomfortowi w tym obszarze. Zajmując się nimi, otwierasz przed sobą możliwość stania się bardziej świadomym rodzicem.

W świadomej rodzinie doświadczenia dorastającego dziecka powinny być również osadzone w kontekście domu, który podkreśla określone wartości i zachowania. Świadomy rodzic rozumie, że najważniejszym sposobem uczenia wartości jest ich modelowanie we własnym małżeństwie lub związku. Rodzice okazują sobie nawzajem szacunek, a ich komunikacja jest autentyczna. Jeśli w małżeństwie pojawiają się napięcia, nadszedł dobry czas, by zadeklarować swą wolę odnowienia świadomego małżeństwa i zacerować wszystkie rozdarcia w tkaninie intymności. Jak już wcześniej mówiliśmy, najlepsze środowisko wychowawcze to takie, w którym rodzice pracują nad swoim związkiem. To stwierdzenie jest szczególnie prawdziwe podczas dorastania dziecka. Małżeństwo, które nie funkcjonuje poprawnie, to kiepska podstawa, z której trzeba kierować dorastającym młodym człowiekiem.

Świadomi rodzice posiadają i trzymają się ustalonych wartości moralnych i rodzinnych. Nieświadomy rodzic, który – dajmy na to – przestrzega dziecko przed zgubnymi skutkami zażywania narkotyków, trzymając jednocześnie drugą lub trzecią szklaneczkę martini w dłoni jest śmieszny, i tak też będzie postrzegany przez szesnastolatka. „Postępuj tak, jak mówię, a nie tak, jak postępuję” po prostu nic nie daje. To strategia skazana na niepowodzenie, jeśli ma się zamiar wpoić dorastającemu dziecku wartości moralne. W tym wieku młoda osoba obdarzona jest niezwykłą zdolnością obserwacji i brzydzi się wszelką hipokryzją. Dzieci na tym etapie są zbyt inteligentne, by szanować rodziców, którzy sami nie doszli z sobą do porządku.

Bezpieczeństwo. Jakkolwiek są kultury, w których dopuszcza się, a nawet zachęca, do eksperymentowania seksualnego, to eksperymenty takie obecne są we wszystkich kulturach – czy na to zezwalają czy nie. To naturalne. Rolą świadomego rodzica na etapie intymności jest nie tylko zapewnienie zdrowych granic, ale także zaakceptowanie budzącej się seksualności dziecka. To pomaga utrzymać związek rodziców i dzieci. Rodzic musi uczyć swoje dziecko o świecie seksualności, tak by eksploracja była bezpieczna, a sam temat musi stać się naturalny i znajomy. Świadomy rodzic jest przygotowany także do rozmów o seksie z dziećmi, które jeszcze nie są nastolatkami albo są nimi od niedawna. Informacja to bezpieczeństwo.
Ponieważ dzieciom na późniejszych etapach rozwoju trudno jest rozpocząć ze swymi rodzicami rozmowę na temat seksu, świadomy rodzic przygotowany jest do udzielania odpowiedzi, a nie czeka na pytania. Odpowiedź musi być na temat, prosta i prawdziwa. Świadomy rodzic nie bawi się w niejasne uogólnienia, nie odbija pytań ani nie wydaje autorytarnych sądów. Do niczego dobrego nie prowadzi też sytuacja, kiedy rodzice są bardziej zażenowani niż ich dzieci.
Dziecko musi wiedzieć, że jego rodzic ma odpowiedni stosunek do jego seksualności i że nie jest w tej kwestii zbyt nachalny. Rodzice szanują jego prywatność. Musi czuć, że może porozmawiać z rodzicem zawsze, gdy zajdzie taka potrzeba, i że znajdzie u niego informację niezbędną do dokonania prawidłowych wyborów: takich, dzięki którym utrzyma swe zdrowe granice, a jednocześnie stopniowo i ostrożnie wejdzie w intymność z drugą osobą. Rzecz jasna, kwestia bezpiecznego seksu jest niezmiernie istotna, tak samo jak na przykład formy, które przyjmuje płciowość.

Świadomy rodzic, oprócz rozwijania umiejętności otwartej rozmowy o seksualności, musi także troskliwie i umiejętnie stworzyć sieć bezpieczeństwa dla swego dorastającego dziecka. Sieć ta musi być niewidzialna, ale pewna. Od rodzica musi płynąć komunikat: „Jestem tu, jeśli mnie potrzebujesz, ale nie będę naruszał twojej prywatności. Nie zostawię cię. Możesz na mnie liczyć. Ufam, że będziesz dokonywać trafnych wyborów i przychodzić do mnie, jeśli będziesz potrzebować pomocy”. Owa sieć bezpieczeństwa opiera się na zrozumieniu, że związek z rodzicem w dalszym ciągu ma dla dziecka, choćby nawet wyrośniętego, podstawowe znaczenie. Pamiętając o tym, że jest jeszcze niedoświadczone i że ciągle kryje się w nim małe dziecko, rodzic może zaoferować mu miejsce, w które może odłożyć na chwilę płaszcz dorosłej odpowiedzialności.

Wsparcie. Dzieci, zwłaszcza we wczesnym okresie dorastania, kiedy zaczynają dojrzewać, przejawiają głęboki niepokój w związku z zachodzącymi w nich zmianami. Świadomy rodzic zapewnia swoje dziecko, że jest z nim wszystko w porządku. Dziecko może się obawiać, że zbyt szybko dojrzewa, szybciej niż większość jego przyjaciół. Bywa też, że niektórzy dojrzewają szybciej od niego, w związku z czym czuje, że wlecze się w ogonie. Co jest z nim nie tak? Świadomy rodzic stale jest przy nim, komunikując, że ciało każdego człowieka rozwija się własnym tempem.
Świadomi rodzice zachęcają młodych nastolatków do spotkań i zajęć grupowych. Kiedy długie, wieczorne rozmowy telefoniczne bądź inne nieomylne znaki świadczą, że ich trzynastoletni syn zaczyna bardziej interesować się konkretną koleżanką, mądrze postępują, włączając ją w konkretne zajęcia rodzinne – oczywiście, jeśli ich dziecko nie ma nic przeciw temu. Tak samo jak rodzic akceptował i interesował się przyjacielem swojego syna na poprzednim etapie, teraz powinien zainteresować się jego nową przyjaciółką. Zainteresować się, ale nie narzucać się. W chwili wystosowania zaproszenia świadomy rodzic pozwala dziecku przejmować inicjatywę.
W otwartym środowisku rodzinnym nastolatek często wypróbo- wuje rozmaite opinie i przekonania, zupełnie tak samo jak wtedy, gdy przymierzał rozmaite tożsamości. Teraz eksperymenty stają się poważniejsze – poszukując bowiem swojej dorosłej tożsamości, wypróbowuje rozmaite style życia. Rodzicielska walidacja polega na przyjmowaniu do wiadomości, niekoniecznie na akceptacji, dzięki czemu zyskuje bazę wsparcia oraz lepiej rozumie stanowisko swoich rodziców wobec niektórych poważniejszych społecznych zagadnień.

Struktura. Niekiedy rodziców kusi, by witać na progu swe dziecko słowami: „O? To ty tu ciągle mieszkasz?” Młody człowiek często wychodzi ze swymi przyjaciółmi, do pracy, do szkoły, na randki. Świadomy rodzic musi umieć negocjować granice dotyczące spędzania wieczorów poza domem, odrabiania lekcji, korzystania z samochodu, randek oraz konieczności bycia poinformowanym o zmieniających się planach. Adolescencja to okres osobistego rozwoju, który nie jest wolny od zagrożeń. Dziecko narażone jest na pokusę przejmowania zachowań grupowych (konformizm). Błędy popełnione w tym okresie mogą mieć gorsze konsekwencje niż wcześniejsze pomyłki. Nie sposób zaprzeczyć, że niekiedy nastolatki wybierają brzemienną w skutki bądź zagrażającą życiu linię postępowania.
Bez wątpienia niektórzy jego przyjaciele zaczynają flirt z niebezpiecznymi zachowaniami. Świadomi rodzice zajmują w tej kwestii jasne stanowisko i rozmawiają o skomplikowanych zagadnieniach, jakie się z nimi wiążą. Można na przykład powiedzieć, że nikt nie ma prawa zmuszać drugiej osoby do konkretnych zachowań, seksualnych czy jakichkolwiek innych, które stoją w sprzeczności z sumieniem bądź wartościami dziecka. Zarówno dziewczęta, jak i chłopcy muszą wiedzieć, że „Nie” to zdanie dokończone i że mają prawo je wypowiedzieć. Odnosi się to nie tylko do seksu, ale także do innych zachowań, które są przyczyną niepokoju: picia, brania narkotyków, kradzieży, jeżdżenia samochodem z nieodpowiedzialnymi osobami. Świadomie ucząc dziecko odmawiania, pomagamy mu rozwinąć szacunek dla samego siebie oraz poczucie wewnętrznej integralności.
Mówiąc prosto, świadomy rodzic na wszystko uważa po to, by pomóc dorastającemu dziecku w eksploracji rodzącego się impulsu do intymności, unikając emocjonalnych zranień oraz ryzyka przypadkowego seksu, prób z narkotykami czy klinicznej depresji. Zapewnianie bezpieczeństwa w niebezpiecznym świecie to nie lada wyzwanie. Wymaga od rodziców zrównoważonego podejścia, nadmierna surowość jest równie szkodliwa jak zupełny brak reguł. Jeśli rodzicom brak jest elastyczności, dziecko zmuszone jest buntować się przeciwko nim, bo w przeciwnym wypadku jego tożsamość będzie zupełnie zduszona rodzicielskimi nieuzasadnionymi próbami kontroli. Jeśli rodzice są niezdecydowani, dziecko jest pozostawione presji swoich rówieśników i nie ma żadnego punktu odniesienia, dzięki któremu mogłoby przyjąć bezpieczny kurs. Obie skrajne sytuacje są niebezpieczne.
Kiedy widoczne są wyraźne sygnały, że coś jest nie tak, a dziecko znajduje się w niewoli autodestrukcyjnych zachowań – depresji, kłopotów szkolnych, picia alkoholu bądź zażywania narkotyków, przygodnego seksu, przemocy, zachowań typowych dla grup przestępczych – mądry rodzic szuka wsparcia z zewnątrz. Dokłada wszelkich starań, by znaleźć profesjonalną pomoc, ponieważ wie, że samym rodzicom trudno jest poradzić sobie z poważnymi problemami. Szkoły, poradnie i rozmaite lokalne organizacje mogą skierować rodzica do kompetentnego specjalisty. To prezent, który rodzic może dać swojemu pogrążonemu w kłopotach dziecku.

(…)

GDZIE SIĘ TERAZ ZNAJDUJEMY

W znacznym stopniu straciliśmy łączność z naszą prawdziwą naturą, z sobą nawzajem i z kosmicznym porządkiem. Raj, który jest naszym stanem naturalnym, został utracony. To oczywiste, gdy przyjrzymy się, w jakim stanie znajdują się obecnie rodziny amerykańskie. Jak podaje raport Council on Families in America z 1995 roku,

„aby zatrzymać pogarszanie się sytuacji dziecka i społeczeństwa amerykańskiego, musimy wzmocnić instytucję małżeństwa. Osłabienie małżeństwa niesie z sobą katastrofalne skutki dla dobra dziecka (…), prowadząc do coraz większej niestabilności rodziny i spadku zainteresowania rodziców dzieckiem”.

Zgadzamy się z raportem, że oddane małżeństwo to środowisko, z którego można czerpać siłę i stabilność potrzebną do olbrzymiego wysiłku, jakim jest wychowywanie dziecka. Rodzicielstwo to trudne zadanie, żadna inna aktywność człowieka nie stawia tak wysokich wymagań. W naszym przekonaniu rodzicielstwo przebiega najlepiej w kontekście małżeństwa, w którym oboje dorosłych oddanych jest swemu wzajemnemu szczęściu i zdrowiu, a także szczęściu i zdrowiu swoich dzieci. To dlatego tak żarliwie domagamy się uznania, iż między dobrym małżeństwem i dobrym rodzicielstwem istnieje związek.
Prosimy jednocześnie o zrozumienie, iż w naszym przekonaniu nie wszystkie rozwody są złe, nie wszystkie małżeństwa są dobre, nie wszystkie dzieci z rozbitych rodzin są trwale skrzywdzone i nie wszystkie problemy, przed którymi stoją obecnie dzieci, wywodzą się ze zła, które niesie z sobą rozwód. Twierdzimy jedynie, że dziecko, które wzrasta w obecności obojga rodziców pozostających z sobą w stabilnym związku, ma ogólnie pojęty lepszy start niż dziecko, które nie ma takiej możliwości. Ponadto twierdzimy też, że osoby, które chcą jak najlepiej wychować swoje dziecko, muszą podtrzymywać i ulepszać swoją relację małżeńską w czasie, gdy dziecko mieszka z nimi w domu.
Niestety, coraz więcej osób doświadcza czegoś innego. Obecna sytuacja małżeństwa i dziecka jest najgorsza w historii. Choć świadomi jesteśmy, że nie należy wiązać przyczynowych wydarzeń z przypadkowymi zjawiskami, to jednak jesteśmy przekonani (a z nami także wiele innych osób), że istnieje związek między pogarszaniem się małżeństwa i pogarszanie się sytuacji dziecka.

Zastanówmy się nad zmianami w życiu rodzinnym, które przedstawia raport Council on Families in America z 1995 roku:

1. Przestępczość wśród nieletnich wzrosła sześciokrotnie w latach 1960-1992. 70 procent młodocianych przestępców dorastało w rozbitych rodzinach.

2. Liczba raportów dotyczących zaniedbania dziecka wzrosła pięciokrotnie od roku 1976.

3. Problemy psychologiczne dzieci i młodzieży dramatycznie się pogorszyły. Coraz więcej jest przypadków zaburzeń prawidłowego odżywiania oraz depresji. Potroiła się liczba samobójstw. Nadużywanie alkoholu i narkotyków utrzymuje się na wysokim poziomie. Ostatnie badania pokazują, że dzieci z rozbitych rodzin mają dwu-, trzykrotnie więcej problemów psychologicznych i behawioralnych niż dzieci z pełnych rodzin.

4. Wyniki testów SAT spadły o niemal 80 punktów. (Scholastic Assessment Test) – egzamin sprawdzający poziom wiedzy ogólnej ucznia kończącego edukację na poziomie szkoły średniej w USA (przyp. tłum.).

5. Ubóstwo przeniosło się z osób starszych na młode. Obecnie 38 procent osób żyjących w ubóstwie to dzieci. Stopa ubóstwa jest pięć razy wyższa dla dzieci samotnych matek, w porównaniu z dziećmi z rodzin pełnych.

6. Spada liczba małżeństw. Obecnie 62 procent dorosłych pozostaje w związkach małżeńskich (w porównaniu z 72 procentami w roku 1970), a ponad 30 procent wszystkich dzieci w USA przychodzi na świat w związkach pozamałżeńskich (w roku 1960 tylko 5,6 procent). Prawdopodobieństwo rozwodu bądź trwałej separacji małżeństwa wynosi 60 procent. Około połowa dzieci w USA prawdo¬podobnie doświadczy rozwodu rodziców przed opuszczeniem domu rodzinnego. Ponad jedna trzecia dzieci nie mieszka ze swoimi biologicznymi ojcami.

Bez względu na znajomość owych statystyk wśród osób prezentujących rozmaite poglądy na życie panuje coraz większy niepokój. Wszyscy wiemy, że sytuacja dzieci w naszym kraju jest nie najlepsza. Czas przestać się oszukiwać: nasza indywidualna i zbiorowa przyszłość będzie zagrożona, jeśli dzieci nie będą otrzymywały wszystkiego, co jest im potrzebne do tego, by rozwijać się w skupieniu i bez obawy o przyszłość. Bez wątpienia konieczne jest wprowadzenie reform społecznych. Niemniej większe fundusze i większa liczba programów społecznych – choć bardzo potrzebnych – nie naprawią jednak krzywd wyrządzonych przez złe małżeństwa i złe rodzicielstwo.
Warto zrozumieć, że zachowania i postawy, które nazywamy nie-świadomymi, wywodzą się z naszych ludzkich ograniczeń. Struktura mózgu człowieka nakazuje mu powtarzać zachowania, które są mu znajome, oraz podejmować gwałtowne działania obronne nawet wtedy, gdy źródłem „zagrożenia” jest ukochany dwulatek bądź trzynastolatek. Mówiąc o nieświadomym rodzicielstwie, nie mamy na myśli czegoś, co dzieje się poza nami, co przydarza się innym. Mówimy o sobie, o stanie nieświadomości, który do pewnego stopnia opisuje każdego z nas. Bywają osoby obdarzone większą samoświadomością, lecz wszystkim nam zdarzają się momenty nieświadomości, kiedy zachowujemy się tak, jakby inne osoby nie miały własnego życia. Nasze obserwacje czynimy, uznając, że wszyscy jesteśmy ograniczeni, oraz wierząc, że stoją przed nami nowe możliwości.
Cóż więc mamy czynić w obecnej rzeczywistości, aby stać się w przyszłości lepszymi zarządcami naszych fizycznych i duchowych darów?

 

Zobacz na: Teleogłupianie – Michel Desmurget

 

Fragmenty książki Błękitna Prawda Davida Deidy

 

24.Pozwól sercu na szaloną namiętność

Dawanie klapsów może być aktem zamknięcia lub otwartości.

Dla większości z nas, gwałtowne emocje są destrukcyjne. Ludzie wpadają we wściekłość i mówią coś, czego nie chcą powiedzieć. Ktoś może zaatakować i zranić drugą osobę, a potem bardzo tego żałuje. Albo, ponieważ sam został zraniony odrzuceniem, wpada w przygnębienie, opycha się jedzeniem i wyleguje w łóżku, gnijąc w oparach samo-destrukcyjnej depresji. Większość agresywnych zachowań jest formą znęcania się nad sobą albo nad drugą osobą.
Dlatego początkowo duchowy wzrost oznacza pielęgnowanie współczucia i ograniczenie przemocy emocjonalnej wobec siebie i innych. Kiedy zwiększa się twoja samo-świadomość, naturalnie kierujesz się w stronę pokoju i harmonii. Będąc zmartwiony czy poirytowany, dbasz, aby wziąć kilka głębokich oddechów i wyciszyć się. Próbujesz wprowadzać w życie uprzejmość zamiast nienawiści, akceptację zamiast osądzania i radość w miejsce złości.
Niestety płytkie próby wprowadzenia przemiany mogą uczynić cię tak harmonijnym, że aż w końcu bezbarwnym i mdłym. Owszem uśmiechasz się i jesteś uległy, ale głębia mocy twojej miłości zostaje utracona na rzecz bezpiecznego, lecz płytkiego zrównoważenia. Być może wyrosłeś z agresywnych zachowań, za które nie chciałeś brać odpowiedzialności i przeszedłeś do wyćwiczonej beznamiętności, ale twój rozwój nie powinien się na tym zatrzymać Po tym jak rozwinąłeś zdolność uprzejmych zachowań i używania oddechu do opanowania niskich odruchów emocjonalnych, trzeba zrobić kolejny krok. Możesz nauczyć się otwierać na swoje emocje, zamiast zadawać ciosy w na­wykowych reakcjach. Zamiast oddychać w złości, chcąc za wszelką cenę przywrócić spokój, możesz użyć jej czy jakiejkolwiek innej emo­cji jako bramy prowadzącej do głębszego wyrażenia prawdy i miłości.
Przypomnij sobie chwile kiedy chciałeś kogoś uderzyć, walnąć w ścianę, rzucić talerzem o podłogę albo zrobić sobie krzywdę. Praw­dopodobnie czułeś się uwięziony przez własne lub zewnętrzne ograni­czenia albo doświadczałeś braku miłości. Przemoc jest zawsze próbą uzyskania większej wolności lub miłości. Otwartość jest wolnością i miłością. Nawet największa przemoc czy samo-destrukcyjne emo­cje są zakorzenione w potrzebie serca, aby się otworzyć, być wolnym, ofiarować i przyjmować miłość
Zawsze kiedy zanurzasz się w otwartości, jesteś w stanie dawać i przyswajać miłość w pełni i jesteś wolny. Ale, jeśli nie ćwiczysz otwie­rania i nie jesteś w stanie żyć jako miłość, to energia miłości wycofuje się i tworzy emocjonalny zamęt. Czujesz się uwięziony i samotny. Do­kucza ci wewnętrzne rozchwianie. Intensywne emocje – jeśli traktu­jesz je umiejętnie – mogą wprowadzić cię na szybką drogą do głębszej otwartości. Jeśli potrafisz otworzyć serce i naprawdę poczuć upomi­nającą miłość kryjącą się pod złością, to taki gniew może przynieść gwałtowną burzę, konieczną, by wytrącić cię z fochów, rozproszenia i humorzastego szaleństwa.
I podobnie smutek potrafi odsłonić twoje serce. W każdej chwili, gdy zauważysz jakiekolwiek przygnębienie, rozluźnij klatkę piersiową i szczęki, tak aby to uczucie mogło swobodnie popłynąć przez całe ciało. Niczym ocean, łagodność i otwartość są uległe, ale nie słabe. Poddaj się swojemu smutkowi, nie upadając na duchu. Poczuj fale de­presyjnej energii w piersiach, narastającą, tłumioną tęsknotę i wresz­cie głębię miłości w sercu, która otwiera się jako smutek. Otworzyć się na smutek, to otworzyć się na przeogromny ocean pragnienia miłości.
Lęk pokazuje, że coś powstrzymujesz. Gdzie w ciele przechowujesz napięcie? W języku, w brzuchu, między nogami? Co by się stało, gdy­byś w pełni zaufał otwartości i poddał się, aby żyła tobą tajemnica, która jest życiem? Na krótką chwilę, zrób wszystko co możesz i otwórz się całkowicie. Rozluźnij mięśnie, aby energia mogła popłynąć bez przeszkód przez całe ciało. Pozwól życiu oddychać tobą – nie wymu­szaj oddechu. Jeżeli zechce przestać, niech i tak będzie.
Co może się wydarzyć, gdy w tej chwili przestaniesz myśleć lub dzia­łać? Czego się boisz? Dowiedz się. Zaufaj temu co głęboko w tobie, wczuj się w swoje serce, niech umysł będzie tak łagodny jak uśmiech dziecka. Wysonduj co myślisz i robisz, gdy poddajesz się otwarty ży­ciu, nie dodając ze swojej strony żadnego wysiłku ani starań.
Zauważ, kiedy ponownie łapie cię strach. Twoje myśli, emocje i mię­śnie podejmują wysiłek, abyś tak zabezpieczył przyszłość, by uchronić się przed porażką. Poczuj jak bardzo nie ufasz życiu, które pragnie żyć poprzez ciebie. Poczuj wyraźnie, jak ograniczasz bezgraniczną otwar­tość miłości poprzez swoje zamknięcie. Odczuj jak kulisz się z lęku, nie chcąc się poddać i odmawiając, by życie żyło tobą otwarte jako pełnia tej chwili. Nie odwracaj się od niego, tylko odczuwaj go jako obecny kształt miłości. Wypełnij sobą to uczucie-kształt swojego lęku. Kiedy będziesz gotowy zaufać tajemnicy, która żyje w tobie nawet pod postacią lęku – otwórz się.
Gniew, smutek, lęk – kiedy pozwolisz sobie odczuwać w pełni i otworzyć się na wszystkie emocje, twoje serce będzie mogło wyrazić się we wszystkich odcieniach miłości. Niektóre chwile będziesz odbie­rać jako spokojne i harmonijne, a inne jako gwałtowne i dzikie, cha­otyczne i niebezpieczne albo dotkliwie bolesne. Pamiętaj, pod każdą z tych form ukryta jest miłość.
Zanim zaczniesz coś zmieniać, prawdopodobnie siejesz zniszczenie impulsywnymi reakcjami, znieważając siebie i innych. Przed jakąkol­wiek reakcją, dobrze jest więc opanować sztukę głębokich oddechów i wyciszania. Ale ten rodzaj poskramiania i tonowania emocji przydaje się tylko dopóki nie jesteś gotowy i chętny, aby otworzyć się jako mi­łość w postaci wszelkich emocji .
Postęp w wyrażaniu emocji – od impulsywnego do swobodnego – w oczywisty sposób odzwierciedla się w obszarze zachowań seksual­nych. Najpierw seks jest zaledwie – „podniecić się i wytrysk”, albo wynikającym z potrzeby aktem – „czy ty mnie naprawdę kochasz?”.
Potem dojrzewasz do seksu bardziej harmonijnego, wypełnionego ja­sną komunikacją, powolną zmysłowością i troskliwym wsparciem.
Wreszcie, nie chcąc ukrywać przed sobą, ani przed partnerem naj­głębszych pragnień serca – całkowicie otwieracie się razem. Uczycie się dawać i przyjmować miłość za pomocą całego spektrum emocji, kocha­jąc się łagodnie, drapiąc jak dzikie koty, gryząc jak wampiry czy łącząc niemalże bez ruchu. Uczycie się kochać z szeroko otwartym sercem, bez względu na to jak agresywnie czy spokojnie wyraża się wasze kochanie.
W niektórych momentach, powodowany miłością i płynący z serca klaps – nawet bolesny – może być bardziej erotycznym i budzącym miłość doznaniem, niż jakiekolwiek słowa. Podobnie, jeśli partner ma zamiar zrobić coś, co może zniszczyć jego życie, podyktowany troską klaps może ją czy jego przebudzić kochającym upomnieniem, kiedy spokojne słowa nie odnoszą skutku. Gwałtownie okazywana miłość często jest niebezpieczna, ale prawdziwa.
Oczywiście, jeśli agresywne działania nie płyną z serca, stają się ak­tem karygodnej destrukcji. Kiedy masz zamknięte serce i dajesz komuś klapsa – tworzysz ból i cierpienie, koniec kropka. Prawa, zasady i bez­pieczne granice są konieczne, żeby chronić każdego od takiej przemo­cy i krzywd Jeśli nie ufasz partnerowi albo nie chcesz kogoś zranić czy zostać zranionym, jasno wytyczone granice będą bardzo istotne.
Kiedy jednak zbudujecie wzajemny szacunek i bezpieczne granice, wasze zaufanie będzie być może gotowe, aby przenieść je na głębszy poziom. Może dojrzeliście do tego, że nawet chęć zranienia czy by­cia zranionym stanie się częścią pogłębiania miłości. Możesz poprosić partnera, aby krzyczał na ciebie, osądzał, zawodził, gryzł czy nawet uderzył – podczas gdy w trakcie takiej „awantury”, wspólnie ćwiczy­cie głębokie odczuwanie siebie nawzajem i pozostajecie połączeni ser­ce z sercem.
Jeżeli potrzebujesz przestrzeni, aby poczuć się bezpiecznie, pozostań przy takich zasadach i granicach, które dają ci komfort. Powiedz – jeśli potrzebujesz pozwalam ci wrzeszczeć, ale nie wolno ci mnie dotknąć, do­póki się nie uspokoisz. Dla większości ludzi takie zasady są lepsze, niż szkody wywołane agresją zamkniętego serca.
Pamiętaj, że gwałtowność powodowana autentyczną miłości jest na­miętnością. Czasami, aby kogoś zauroczyć potrzeba miłosnej dzikości.

Jeśli oboje jako para, zdecydowaliście się wykroczyć poza granice bez­pieczeństwa, możecie praktykować sztukę kochania w pełnym spek­trum uczuć. Zamiast tłumienia siebie i prób przekształcania „złych” emocji w „dobre”, możecie nauczyć się żyć we wszystkich emocjach jako formie wyrażania – z serca do serca – swojej najgłębszej miłości, niezależnie od tego jak gwałtownie i namiętnie ta miłość będzie się wyrażać. Taka praktyka przyniesie dobre owoce jedynie w przypadku sprawdzonego zaufania i autentycznej łączności serc
Leżąc albo siedząc, patrzcie sobie w oczy i otwierajcie się na siebie. Odprężcie ciała i oddychajcie głęboko. Poczujcie rytm swojego odde­chu. Poczujcie nawzajem swoje serca.
Patrząc w oczy oraz wczuwając się w serca, nauczcie się zauważać momenty emocjonalnego zamknięcia i dystansowania od siebie. Być może partner pozornie odpływa lub staje się mniej obecny. Albo oczy któregoś z was odwracają się z lęku czy potrzeby obrony. Ćwicząc przez jakiś czas, możecie nauczyć się wyczuwać z wielką wrażliwością jak serce partnera to otwiera się, to zamyka.
Aby doskonalić tę umiejętność, możesz mówić ukochanej osobie jak odbierasz to co dzieje się w jej sercu – otwiera się, otwiera, zamyka, otwiera … Po kilku minutach, partner może słownie zweryfikować czy twoje odczucia były trafne. Na podstawie takiej informacji zwrotnej, zauważ na ile dobrze odebrałeś poruszenia jego serca. To tak jakbyś obserwował minimalny ruch migawki w aparacie fotograficznym, któ­ra otwiera się i zamyka, w niezauważalny prawie sposób.
W końcu oboje rozwiniecie tę umiejętność na tyle, aby zaufać swo­jej zdolności do odczuwania serca partnera. Wraz z praktyką, będzie­cie potrafili precyzyjnie wyczuć kiedy ukochana osoba jest otwarta i całkowicie z tobą obecna, a kiedy zaczyna się oddalać lub wycofywać za emocjonalną zasłonę. Nauczycie się wyczuwać te stany, nawet gdy są bardzo subtelne, nagłe czy szybko się zmieniają.
Kiedy obydwoje nauczycie się odczuwać swoją obecność i otwar­tość – lub jej brak – możecie dodać do swojej gry seksualnej bardziej gwałtowne elementy. Jakakolwiek emocja czy impuls, na który się nie otwieracie, będzie pozostawać ukryta w waszej psychice i czekać na wybuch w pozbawiony miłości sposób, w nieoczekiwanym momencie w przyszłości. Ale jeśli nauczycie się otwierać serce na swoje mroczniejsze impulsy, odkryjecie, że również za nimi stoi głębsza miłość, zaufanie i otwartość.
W czasie gry miłosnej, za pomocą słów, dotyku, ruchu i oddechu, zacznij wyrażać jedno ze swoich bardziej gwałtownych pragnień i na­tychmiast zwróć uwagę na wahania otwartości i zamknięcia, zarówno w sobie jak i w swoim partnerze. Uprawiaj mroczniejsze oblicze mi­łości, ale tylko w tych chwilach, gdy oboje pozostajecie otwarci i po­łączeni ze sobą, serce w serce. Jeśli migawka twojego serca całkiem się zamyka albo jeśli czujesz, że partner zaczyna się wycofywać, przestań zachowywać się czy odzywać agresywnie. Odbudujcie otwartość i po­łączenie – poczujcie siebie i oddychajcie razem, patrząc sobie głęboko w oczy.
Intensywna przyjemność może być tak samo trudna do zniesienia jak emocjonalny lęk. Może odkryjesz, że twój partner naprawdę lubi, kiedy traktujesz go ostro. Kiedy warczysz, przeklinasz, żartobliwie przyduszasz czy dajesz klapsy on czy ona może zatracić się w obez­władniającej przyjemności i seksualnym podnieceniu.
Jeśli jednak zamyka oczy, wstrzymuje oddech lub napina ciało, zre­dukuj gwałtowne zachowania, dopóki nie nawiążecie ponownie peł­nego kontaktu uczuciowego. Patrzcie sobie w oczy. Oddychajcie razem. Swobodnie otwórzcie się i wczujcie wzajemnie w swoje serca. Pocze­kajcie aż oboje będziecie otwarci i poczujecie nawzajem głębię miłości w rozluźnionych brzuchach i ufających sercach. Nie chodzi o to, aby podniecić się czy popaść w ekscytację, ale żeby nauczyć się odczuwać głębię i wnętrze partnera, podczas gdy w naturalny sposób pojawiają się wszelkie emocje.
A więc następnym krokiem jest ćwiczenie otwierania się w bezgra­nicznej miłości, nawet gdy gwałtowne emocje płyną przez wasze ciała i serca. Wpatruj się głęboko w źrenice oczu partnera, tak jakbyś spo­glądał w bezdenną studnię miłości. Poczuj przestrzeń, która otacza cię we wszystkich kierunkach, otwierając skórę bez żadnych ograniczeń. Niech miłość promieniuje na zewnątrz serca, nie tylko do ukochanej osoby, ale do każdego. Kochaj się ze wszystkim co niesie dana chwila.
Poczuj swojego kochanka – jego wilgotną skórę, rozchylone zęby, miękkie wargi, dziką energię – i nie zatrzymuj się na tym. Poczuj także ściany i sufit, samochody gdzieś daleko na ulicy, odgłosy miasta – czuj tych wszystkich, którzy umarli przed tobą i tych, którzy będą żyli dłu­go po twojej śmierci. Nawet kiedy figlarnie szamoczesz się z ukocha­nym, kiedy krzyczysz, gryziesz czy drapiesz, otwórz się szeroko na wszystko co wydarza się w tej właśnie chwili. Każda chwila przeżywa­na totalnie jest formą otwartej miłości.
Jeżeli jesteś tym, który przyjmuje gwałtowną miłość, oddychaj głę­boko i przyjmuj wszystko, będąc bardziej otwarty niż twój partner. Otwórz się z takim zaufaniem wobec siły miłości, że zostaniesz porwa­ny przez wszystko co niesie ze sobą ta chwila. Odczuwaj moc istnienia i rozprzestrzenianie ogromu miłości, zajmującej twoje ciało, penetru­jącej serce, biorącej otwartego ciebie w przestrzeń nieskończoności.
Jeśli jesteś tym, który daje agresywną miłość, wtargnij w pełnię tej chwili swoją czującą świadomością jak woda penetrująca otwarcie su­chą gąbkę, wzbierając ładunkiem miłości bez granic, otwierając się jasny i pełen przyjemności. Wniknij we wszystko co niesie ze sobą ta chwila – i w swojego partnera – tak totalnie obecny, żeby każda cząst­ka mogła rozszerzyć się nasycona miłością, kiedy otwarty przenikasz i oddychasz wszystkim.
Taki rodzaj praktyki seksualnej jest wstępem do podobnej otwarto­ści, którą możesz ćwiczyć samodzielnie w ciągu dnia i nocy. Z biegiem czasu, z ukochaną osobą lub bez niej, możesz uczyć się jak się kochać – przyjmując całym sobą, oddychając i rozprzestrzeniając się – tak jak szeroko otwarta, pełna poddania chwila.
Prawdziwa duchowa i seksualna namiętność wymaga zdolności do otwarcia się na dzikość, której pragnie dana chwila. Klapsy, krzy­ki i mroczne pragnienia mogą władać miłością z taką samą mocą, jak delikatne pocałunki, łagodne nastroje i głaskanie po plecach. Podob­nie jak konieczne mogą być lata, by dojrzeć i przejść od relacji pełnych przemocy, do takich, w których panuje wzajemny szacunek i bezpieczne granice, tak samo może być potrzebna długa praktyka, zanim będziesz w stanie swobodnie otworzyć się na wszystko co niesie ze sobą chwila – pełen życia, w czułej zabawie bardziej gwałtownych sił miłości.

25. Żyj prawdą swojego serca

Prawdę łatwiej jest poznać, niż ją poczuć.
I łatwiej jest ją poczuć, niż nią żyć.

Każdy zna jakąś prawdę. Na przykład większość ludzi wie, że nadmiar słodyczy jest niezdrowy. Wśród tych, którzy to wiedzą, niewielu jednak czuje tę prawdę, pałaszując pudełko ciastek. Tylko niektórzy znając i czując prawdę, zaczynają nią żyć i zdecydowanie
zmieniają swoje nawyki.
Dużo trudniej żyć prawdą niż poczuć ją lub poznać. Poznanie jest najłatwiejsze Umysł jest bardziej giętki, niż emocje czy ciało i dlatego stosunkowo szybko coś przyswaja. Słyszysz coś i natychmiast decydujesz czy coś brzmi dla ciebie prawdziwie Wtedy możesz chcieć przekazać to innym.
Możesz o tym pisać czy nawet stworzyć filozofię, ale w życiu niewiele się zmienia. Możesz, na przykład doskonale wiedzieć, że ćwiczenia poprawiają wydolność układu krążenia i wciąż siedzieć na tyłku. Czasem konieczne są lata cierpień, zanim prawda, że coś jest nie tak będzie na tyle silna, aby pojawiły się łzy i zapał do zmiany.Jednak nawet wysoko rozwinięta inteligencja emocjonalna – twoja zdolność do czucia prawdy z wielką wrażliwością i szczegółami – nie wystarcza do prawdziwego wzrostu.
Ostatnią częścią ciebie, poddającą się transformacji jest ciało. Będąc bardziej stałe niż umysł czy emocje, zmienia się na końcu. Będziesz wiedział co powinieneś zrobić i będziesz czuł tę prawdę na długo przedtem, zanim zechcesz żyć tym w swoim ciele. Możesz wiedzieć, że nie stać cię na nowy ciuch czy kolejną podróż do Las Vegas, mo­żesz czuć jak ta prawda sprawia, że stajesz się nerwowy i niespokojny, a mimo to możesz nie być gotowy, by nią żyć – wyciągając kartę kre­dytową i powtarzając to co zwykle, z tym samym poczuciem winy. Nawyki twojego ciała i ruchy, które powtarzasz są najbardziej uparte, najbardziej sztywne i jako ostatnie ustępują prawdzie.
Ponieważ ciało jest najbardziej ociężałą i niepodatną na zmiany czę­ścią w tym procesie, seks jest często ostatnim obszarem twojego życia, który zmienia się pod wpływem prawdy. Najpierw wiesz, że miłość może być fundamentem dla seksu. Potem, otwierasz się, aby odczuwać emo­cjonalnie partnera w trakcie miłosnych igraszek. W końcu uczysz się doświadczać poruszeń i aktywności w czasie seksu jako samej miłości.
Nawet podczas najbardziej erotycznych, przyjemnych lub bolesnych momentów seksualnych, możesz nauczyć się być miłością – mówić z miłością, oddychać miłością, wić się z miłości, ufać jej, ofiarowywać ją i przyjmować Seks może stać się miłością w działaniu wyrażaną całym ciałem. W chwilach seksualnej bliskości – a także w każdym innym momencie dnia – możesz uprawiać miłość, otwierając się, od­czuwając każdego, wdychając wszystko co niesie chwila (obojętnie czy będzie to pełne bólu czy przyjemności) i potem wydychając miłość do wszystkich prosto z serca.
Podobnie jak maratończyk możesz trenować ciało, by przebiec cały dystans w miłości. Kiedy jesteś zmęczony i już chcesz się poddać, wy­trzymaj jeszcze kilka minut przekazując miłość poprzez oddech, ciało i zachowanie. Ofiaruj uśmiech, uścisk czy czułą pieszczotę ukochanej osobie, nawet jeśli chciałbyś się zamknąć Z biegiem czasu, twoje życie będzie otwierać się jako miłość w działaniu coraz bardziej i bardziej.
W ciągu dnia zwolnij i poczuj bicie serca. Odczuj bijące w nim głę­boko źródło strumienia miłości. Pozwól ciału otworzyć się w miłości i rozluźniając brzuch, wdychaj i wydychaj powietrze do serca. Podaruj serce każdemu poprzez oddech i pozwól, aby miłość poruszała twoim ciałem w każdej chwili, w której o tym pamiętasz.
Jak miłość zmywałaby naczynia? Stojąc przy kuchennym zlewie, kiedy twoje dłonie pocierają namydloną gąbką powierzchnie tale­rzy, wdychaj i wydychaj miłość do serca, odczuwając równocześnie to wszystko, co na zewnątrz ciebie, aż po otwarty horyzont chwili.
Jak mógłbyś ofiarować otwartą prawdę serca swoim współpra­cownikom, nawet jeśli się z nimi nie zgadzasz? Czy powinieneś się uśmiechnąć, powiedzieć coś śmiesznego, zachować się kompetentnie, poruszyć ich, a może odejść i dać im przestrzeń? Dzień po dniu rozta­czaj miłość jako umiejętny dar płynący z ciała, prosto z głębi serca na zewnątrz, aż po otwarty horyzont chwili.
Samo poznanie prawdy jest bezużyteczne – czucie jej, jest czymś głębokim – ale dopiero życie nią robi prawdziwą różnicę.

26. Wykraczaj poza to co bezpieczne

Głębokie seksualne obdarowywanie wymaga wzajemnego szacunku i równości, ale je przekracza.

W dawnych czasach mężczyźni byli mężczyznami, kobiety kobietami… a przynajmniej takie było założenie. Mężczyźni musieli być bezpośredni, opiekuńczy i posiadać stoicką naturę. Kobiety miały być promienne, łagodne i zajmować się dziećmi. Potem, z ważnych powodów, kobiety poczuły się uwięzione w swoich ograniczonych, kobiecych rolach. Zaczęły się zmieniać, pielęgnując bardziej męskie cechy – mniej się malowały, ubierały bardziej formalnie oraz nauczyły trzymać się własnego kierunku i celu, osiągając finansowe i polityczne sukcesy.
Wkrótce potem, mężczyźni również poszli śladem poszerzania swojej przestrzeni, uświadamiając sobie, że omija ich wiele przyjemności życia. Sukces to nie wszystko. Przyjęli więc to co w nich kobiece – pozytywne jakości życia – i zaczęli czerpać przyjemność z noszenia dłuższych włosów, barwnych ubrań oraz pozbawionej wstydu seksualności. Nauczyli się rozluźniać własne, sztywne poglądy, grać na bębnach w lesie i płynąć w naturze z muzyką i tańcem.
Mężczyźni i kobiety dali sobie pozwolenie, aby stać się bardziej pełnymi istotami. Zaakceptowali i przyjęli swoje zarówno męskie jak i kobiece, wewnętrzne jakości. Będąc w związkach, przyznawali sobie oraz wspierali własną autonomię i niezależność Pojawiła się większa równość Wzajemny szacunek stał się podstawą nowego rodzaju rela­cji. W zasadzie, niby wszystko było w porządku.
Niby, ponieważ z czasem, odnoszące sukcesy i niezależne kobiety zaczęły narzekać na tych wszystkich ofermowatych facetów – gdzie podziali się silni mężczyźni, którzy potrafiliby zaakceptować kobiecą moc i wciąż mieć wewnętrzną determinację i zdecydowanie, żeby nie wspomnieć o na tyle gwałtownej namiętności, by zniewolić ją w łóż­ku? Również mężczyźni zaczęli czuć się zmęczeni twardymi kobieta­mi – gdzie podziały się te, które byłyby w stanie odnosić sukcesy bez zamykania serca i napinania ciała – cudowne kobiety, które potrafią cieszyć się słodyczą głębokiego poddania?
Pewny siebie macho i uległa gospodyni domowa zmienili się we wraż­liwego i delikatnego mężczyznę, który stał się irytująco przewidywalny oraz kobietę sukcesu, która była zawzięcie niezależna. Niestety ani bez­pieczeństwo, ani niezależność nie dotykają najgłębszych pragnień serca.
Kiedy ostatni raz twój mężczyzna był tak czule obecny z tobą, tak pewny siebie w tym, że cię pragnie, że wziął twoje ciało w głębokie posiadanie, a w tej miłości twoje serce zakwitło rozkoszą? Kiedy w ostatnim czasie twoja kobieta rozjaśniła ci życie swoją cudowną miłością i rozpaliła twoje ciało gorącymi, pełnymi ufności i słodki­mi błaganiami? Kiedy był ten ostatni raz, kiedy twój kochanek czy kochanka kochali cię tak, jakby twoje ciało było nieskończonością, wyprowadzając cię poza spazmatyczne „o Boże”, do stanu, w którym nie ma już nic do otwarcia?
Na pewno nikt nie chce wracać do dawnych czasów, zawężonych ról każdej płci. Dlatego dla wielu kobiet i mężczyzn nadszedł czas, aby wykonać następny krok w seksualno-duchowej ewolucji.
Samowystarczalna kobieta zaczyna na nowo kusić i cieszyć się sta­nem zniewolenia pozbawionym bezpieczeństwa. Praktykuje pełne otwartości poddanie, aby mężczyzna mógł wziąć ją całym sobą, gdy ona oddycha mocą miłosnej obfitości. Totalnie, soczyście otwarta, ćwiczy aktywne przyjmowanie pełni obecności danej chwili, biorąc każdy moment w swoje ciało i serce, tak jak przyjmowałaby w siebie namiętnego kochanka, któremu ufa. Wtedy jej miłość rozbłyskuje sze­roko otwarta, wszystkimi kolorami tęczy.
Ona już wie, że może z powodzeniem zadbać sama o siebie. Teraz, troszczy się z miłością o wszystko. Uwielbia się kochać i kocha otwie­rać się niczym jasna i pełna mocy łaska miłości. Oddech za oddechem, oddaje swoje ciało miłości, by nią zawładnęła, poruszała, ożywiała – dzika i pozbawiona wstydu – w każdym momencie, biorąc wszystko głęboko do serca, otwierając się na pełnię miłości, lśniąc wszystkimi jej kolorami i tańcząc każdym jej przejawem, niezależnie czy ukocha­na osoba jest przy niej czy nie.
Odnosząc sukcesy, nigdy nie zapomina, że zewnętrzne zdobycze i wy­czyny to tylko ozdoby, podczas gdy to sama miłość płynie w jej żyłach jak krew. Praktykuje otwieranie się i pozwala, by całkowicie wypełniła ją każda przemijająca chwila. Poddaje się w pełni miłości, by poruszała jej ciałem w ciągu dnia i nocy Jest zmysłowa, tańczy i otwarcie komunikuje się z naturą, rodziną i przyjaciółmi. Wszystkie jej przyjemności, począw­szy od modlitwy, a skończywszy na biżuterii, z wdziękiem eksponują jej serce jako żywą, promienną miłość To na czym zależy jej w każdej chwili, to oddać się i przyjąć wszystko do ciała i serca, tak aby miłość mogła ją wypełnić otworzyć i w ten sposób stać się radością jej życia.
Wrażliwy mężczyzna wzrasta ku temu, aby zaryzykować wszyst­ko dla miłosnej wolności. Uświadamia sobie, że wolność ukryta jest w tym, że nie wie się niczego, jest się otwartym na głębię serca i ofia­ruje wszystko. Zatem praktykuje ofiarowanie całej swojej obecności, otwarte wchodzenie w każdą chwilę ze wszystkim co posiada, łagod­ne, ale nieubłagane dawanie swoich najgłębszych darów – nawet, gdy lęk czy wątpliwości miałyby go powstrzymać.
Ofiarowuje siebie do tego stopnia, że zatraca się w dawaniu. Patrząc na świat jak na odbicia kobiety w szybie, przenika uczuciem to, co się pojawia i rozszerza, ofiarowując wszystko. Czując wszystko, od­czuwając poprzez wszystko, przenika gęstą przestrzeń niczym światło. Wchodzi w każdą formę czy stan i otwiera je, jakby robił to z ufającą mu, promienną kochanką.
On już wie jak się dzielić Wie także jak słuchać i współpracować z innymi. Teraz uczy się, że życie w wolności nie oznacza pójścia na kompromis, ani kapryśnego robienia tego co mu się zachce, ale że jest to raczej odczuwanie wszystkiego i otwieranie się na pełnię pojawia­jącej się chwili, z równoczesnym ofiarowaniem swoich najgłębszych
darów, bez względu czy chce tego czy nie – i niezależnie czy inni tego chcą czy nie.
W obliczu trudności, obstaje przy najprawdziwszej sile autentycznej miłości, bez wycofywania się w miłe subtelności. Czuje się bardziej otwarty, niż otoczony zbroją macho, bardziej swobodny niż nakazuje wystudiowana uprzejmość, a jego odkryte serce bije na zewnątrz dla wszystkich i przenika każdą chwilę, otwartą po kres czasu.
Współczesna duchowa kultura jawi się jako wytwór drętwych ko­biet i pozbawionych kręgosłupów mężczyzn – bardzo racjonalnych i nad wyraz przewidywalnych. Dlatego kiedy już zrównoważyłeś w so­bie to co w męskie i kobiece oraz osiągnąłeś niezależną pełnię, może pojawić się naturalne pragnienie, by wykroczyć poza ograniczenia za­ledwie bezpiecznego i wygodnego życia.
Tak głęboko w sobie – co byś wolał i wybrał? Zadowolić się bezpie­czeństwem i wygodą czy raczej szeroko otworzyć swoje życie na ogrom miłości – czasami krzycząc, czasem walcząc, jednak zawsze bezbronny, z sercem na dłoni i ciałem wibrującym bezgraniczną siłą miłości?

27. Raduj się ukwieconą walką

Zawsze przyciąga cię odwzajemniona energia seksualna.

Podobnie jak ukochaną osobę, darzysz miłością również swoich przyjaciół i rodzinę. Jednak twój intymny związek jest wyjątkowy nie dlatego, że kochasz, ale ze względu na wzajemne przyciąganie tego co męskie i kobiece.
Każdy mężczyzna i każda kobieta ucieleśnia w sobie zarówno energie męskie jak i kobiece, chociaż w każdym te proporcje są unikalne i niepowtarzalne. Te właśnie proporcje określają twoje wyjątkowe, seksualne dary. Wpływają również na to, kogo pociągasz seksualnie i kto będzie pociągający dla ciebie.
Gdybyś miał wybierać, to wolałbyś uprawiać seks z kimś kto promieniuje życiem, jest świeży i soczysty, stęskniony za tym, by poddać się twojemu kochaniu czy z osobą, która jest zintegrowana, umie wejrzeć w serce i chce wziąć cię pewnie, namiętnie, z totalną obecnością?
Jeżeli masz w sobie więcej męskiej energii seksualnej, będziesz przyciągany do partnera (-ki) o większej energii kobiecej. To co kobiece jest
światłem, które odczuwa się jako miłość i które lśni w każdym przejawie życia. Kobieca kochanka będzie promienna, pełna energii życia
i będzie pragnęła otworzyć się jako miłość oraz przyjąć głębię twojego kochania. Uśmiech takiej partnerki może rozjaśnić ci życie i zainspirować serce. Taka kochanka będzie mówić jedno, mając na myśli co innego, a także zmieniać zdanie i nastroje jak pogoda. Jak sama Matka Natura, kobieca siła jest pełna mocy, zmienna i nieprzewidywalna – nie po drodze jej z rozumem i odpowiedzialnością. Większość kobiet i niektórzy mężczyźni mają bardziej kobiecą esencję seksualną.
Jeśli twoja esencja seksualna jest bardziej kobieca, będzie pociągać cię bardziej męski partner. To co męskie jest świadomością, którą ucie­leśnia głęboka i przenikająca obecność Męski kochanek będzie zdolny do tego, aby wziąć cię i posiąść z kochającą intensywnością i głębią. Może otworzyć cię szeroko i z humorem odsłonić sedno chwili.
Kochanek, który ma więcej męskiej energii, będzie równocześnie bardziej płytki emocjonalnie, stosunkowo nieświadomy twoich uczuć i dużo bardziej oddany poczuciu życiowej misji, niż bliskości z tobą. To co męskie bardziej dba o to „dokąd” zamiast „z kim”. Większość mężczyzn i niektóre kobiety mają bardziej męską esencję seksualną.
Niewiele mężczyzn i kobiet ma idealnie zrównoważone proporcje męskich i kobiecych jakości w swojej seksualnej esencji (chociaż wie­lu ludzi jest błędnie przekonanych, że posiada zrównoważoną esencję seksualną, ponieważ nabrało powierzchownych przyzwyczajeń seksu­alnego stłumienia). Jeżeli w swojej seksualnej istocie jesteś naprawdę zbalansowany, najbardziej będziesz przyciągany do partnera, który pod tym względem jest podobny do ciebie – nie będziesz mieć wiel­kiego pragnienia, by posiadła cię z pasją kochanka, która ma więcej męskich jakości i nie będziesz bardzo pragnął, aby posiąść swoją ko­biecą kochankę nagle i gwałtownie.
Jeśli jesteś jak większość ludzi, hetero- i homoseksualnych, to nie masz zrównoważonej esencji seksualnej. Chociaż każdy ma pewne męskie i kobiece cechy – szczególnie na powierzchni – to głęboko w swoim wnętrzu, w sercu sekretnych pragnień, twoja esencja seksu­alna jest prawdopodobnie całkiem wyraźnie bardziej męska albo bar­dziej kobieca. W głębi siebie, prawdopodobnie pragniesz zniewalać lub zostać zniewolonym seksualnie, bez względu czy masz możliwość cieszenia się takim wymiarem miłosnej gry w swoim życiu czy nie.
Ponieważ męskość i kobiecość przyciągają się wzajemnie jak ma­gnes, będziesz przyciągać kochanka czy kochankę, której esencja od­wzajemnia twoją – kogoś, kto w głębi siebie chce wziąć z radością to co dajesz i chce ofiarować to, co z radością przyjmiesz. Dzieje się tak nawet wtedy, gdy na powierzchni, wasze różnice mogą doprowadzać was do szału.
W tym oto leży słodka tortura, „ukwiecona walka” intymności – kochanek czy kochanka, którzy naprawdę głęboko podniecają cię seksualnie, będą równocześnie frustrować cię w codziennych drobia­zgach. Jeśli masz kobiecą esencję, podniecająca będzie dla ciebie głę­boka pewność siebie i spójność twojego męskiego kochanka, za wyjąt­kiem sytuacji , gdy w chwilach nieporozumień spycha twoje uczucia i czepia się szczegółów, za każdym razem gdy o nich mówisz. Jeżeli twoja esencja jest męska, to podnieci cię spontaniczny śmiech twojej kobiecej kochanki i jej zmienna wrażliwość seksualna, pomijając czas, gdy histerycznie wybucha albo nieprzewidywalnie się zamyka.
W chwilach głębokiego zjednoczenia, męskość i kobiecość otwie­rają się jako pojedynczy dar – dwa aspekty jednego klejnotu. Ale w bardziej codziennych chwilach, ich powierzchowne różnice mogą się ścierać Kiedy na przykład próbujecie porozumieć się werbalnie, to męskość chce zrozumieć problem i dotrzeć do sedna, mając nadzieję, że rozmowa przebiegnie stosunkowo prostą ścieżką od punktu A do punktu B, aby przynieść konkretne rozwiązanie Kobiecość zaś uwiel­bia rozmawiać, jakby tańczyła, chce połączyć się z uczuciami i wspól­nie cieszyć odczuwaną energią.
U większości par, bardziej męski partner denerwuje się kobiecym, nieco poplątanym stylem rozmowy, który do niczego konkretnie nie prowadzi, podczas gdy bardziej kobiecego partnera frustruje sztywne dążenie do celu i postawa wszystkowiedzącego.
W jaki sposób można otworzyć się i kochać pomimo tych różnic w seksualności, traktując je jako bramę prowadzącą do głębszej jed­ności? Jak można wyjść poza chwile frustracji, by mogły ujawnić się głębsze dary?
Najpierw, określ jakość swojej seksualności – czy często idziesz na kompromis z najgłębszymi pragnieniami serca, w imię powierzchow­nej harmonii i równości? Ofiarowanie ukochanej osobie przestrzeni, aby mówiła cokolwiek chce i jakkolwiek chce to wyrazić, jest przy­datnym ćwiczeniem terapeutycznym, jeśli jest stosowane od czasu do czasu. Owszem, może prowadzić do wzajemnego zrozumienia i po­czucia, że jesteśmy wspierani. Ale nie dorównuje zachwytowi i znie­woleniu poddanego serca, które skrywa się w najbardziej intymnym pragnieniu.
Kiedy równość nie budzi już żadnych wątpliwości, kiedy czujesz się zrozumiany i wspierany, nadchodzi czas, by wejść głębiej. Tam wła­śnie odnajdziesz istotę sztuki seksualnego obdarowywania.
W swoim wnętrzu odkryjesz jedyne pragnienie – aby być szeroko otwarty jak miłość, wolny jak bezgraniczna świadomość i nieustrasze­nie żywy jak spontaniczne obdarowywanie. Zamiast iść na kompromis, który usatysfakcjonuje bardziej powierzchowne potrzeby, możesz ćwi­czyć się w tym, aby otwierać się głęboko, jednocząc serce z ukochaną osobą – pełen życia i nieograniczony jak otwarte światło danej chwili.
Jeśli twoja kobieta trajkocze o czymś zupełnie nieistotnym, ofia­ruj jej swoją prawdziwą i niewzruszoną obecność Bez odwracania się i popadania w otępienie, przedostań się z darem totalnej obecności do jej serca. Oddychaj, poruszaj się i uważnie patrz w jej oczy, jakby to była wasza ostatnia chwila życia razem.
Jeżeli twój mężczyzna zawęża życie do problemów i rozwiązań oraz projektów, zalej go swoją kobiecą siłą. Jak monsun czy ocean światła, skąp jego ciało w zachwycie i rozkoszy, nasącz go w głębokich wodach miłości, którym nie będzie w stanie się oprzeć.
Głęboka intymność nie polega na tym, aby dostawać to czego się chce, ani na wzajemnych kompromisach, ale na ofiarowaniu najgłęb­szych darów własnej, seksualnej esencji. Zauważaj swoją powierz­chowną, męską potrzebę rozwiązywania problemów lub własną, płytką, kobiecą potrzebę emocjonalnego kontaktu z partnerem i za­miast tego, ofiarowuj głębię swojego serca i otwieraj się całkowicie na wszystko, co niesie ze sobą każda chwila.
Jako męski partner, przenikaj totalnie otwarty swoją kochankę, obdarowując ją swoją głęboką i nierozproszoną świadomością. Jako kobieca partnerka, szeroko otwarta, zapraszaj swojego kochanka, po­kazując mu całe, pełne życia ciało, niczym podarunek miłości. Ofiaruj swoje głębokie, seksualne dary poprzez wyznanie z serca do serca, z lę­dźwi w lędźwie, z oczu do oczu. W głębokim uścisku i z uśmiechem wdzięczności:
On – Jestem świadomością, a ty mój słodki tyłeczku należysz do mnie.
Ona – Jestem światłem. Weź mnie… jeśli się ośmielisz!
I gdy łączycie się totalnie otwarci, cieszcie się swoją grą, pod którą kryje się prawda – obecność kocha promienność, a promienność ko­cha obecność Przejawiając się jako kobiece światło i będąc obecnym jako męska świadomość, każda chwila objawia się otwarta jako jedno świadome światło. Kochankowie, traktujcie z humorem swoje różnice – otwierajcie się jako jedno, kochajcie za dwoje.

28. Przestań chronić swoją seksualność

Dary twojej głębokiej esencji seksualnej są prawdopodobnie otoczone warstwami lęku, zranienia i gniewu.

Czy jesteś w stanie ofiarować i przyjmować swobodnie miłość poprzez swoje ciało? Czy reaguje ono na seks falami błogiej rozkoszy? Czy to co kryjesz głęboko w sercu wyraża się ekstatycznie słowami błagania, jęczeniem i rozkazem? Czy jesteś w stanie oddać się swojemu kochankowi jako dar, otwierając się na niego z namiętnością, niczym miłość, bez żadnych ograniczeń?
Twoje najgłębsze dary seksualne mogą pozostawać uśpione, dopóki nie zrozumiesz prawdy swojego głębokiego pragnienia. Czego najbardziej pragniesz w życiu? Co tak naprawdę masz nadzieję poczuć, dostać albo ofiarować? Jaka wizja przyszłości najbardziej porusza twoje emocje? Jeżeli masz bardziej męską esencje seksualną, twoje życie motywowane jest głównie pragnieniem, aby być wolnym.
Jeśli twoja seksualna esencja jest bardziej kobieca, twoje serce najbardziej tęskni za miłością.
Wszyscy chcą osiągnąć więcej wolności i miłości – i kiedy jesteś rzeczywiście otwarty, wolność jest miłością, a miłość jest wolnością – lecz dominujący wątek twojego życiowego dramatu, określony jest przez rodzaj twojej esencji seksualnej.
Czy częściej i z większym uczuciem, napędza cię potrzeba odniesie­nia sukcesu czy raczej cierpisz z powodu pragnienia miłości?
Jeśli nie jesteś pewien czego bardziej pragniesz, wolności czy miło­ści, być może należysz do tych niewielu ludzi, którzy mają zrówno­ważoną esencję seksualną. Jeżeli tak jest – twoja esencja seksualna ma w sobie w miarę równe ilości energii męskiej i kobiecej – wtedy, tak samo cieszą cię mecze bokserskie, jak i komedie romantyczne. Re­agujesz podobnie emocjonalnie na wahania na giełdzie oraz zmienną troskliwość ze strony ukochanej osoby. Czasopisma z nagimi ciałami, w których możesz poczytać także o strategiach politycznych i o tym jak złowić więcej ryb, przyciągają twoją uwagę tak samo, jak pisma ze zdjęciami najnowszych trendów w modzie i artykułami na temat urządzania wnętrz oraz podtrzymywania namiętności w małżeństwie.
Ale jeśli należysz do większości ludzi z bardziej męską albo bar­dziej kobiecą esencją seksualną, to poruszają cię bardziej albo zma­gania dotyczące wolności albo miłosne dramaty. W głębi siebie pra­gniesz partnera seksualnego, który uwielbia poddawać się twojemu zniewoleniu albo takiego, który cię weźmie, wprawi w ekstazę i cał­kowicie posiądzie. Ktoś, kto jest podobny do ciebie – z kim remisu­jesz za każdym razem, gdy mocujecie się na ręce – nieszczególnie cię podnieci. Najsilniej pragniesz seksualnie kogoś, kto może czule cię „wziąć” albo kogoś, kto z miłością da się „wziąć”. W rzeczywistości, ta gra miłosnego poddania jest istotą twoich najgłębszych pragnień seksualnych.
Jeżeli jesteś jak wielu ludzi, to w głębi siebie wiesz czego chcesz, ale na powierzchni twoje codzienne życie może wydawać się pełne chaosu i zawiłości. Chcesz czerpać przyjemność z nieokiełznanej namiętności seksualnej, ale spędzasz całe dnie stresując ciało i zaprzeczając sercu, przez wzgląd na dobre dochody. Czasami napędza cię męska potrzeba, by przesunąć swoje granice i osiągnąć wolność sukcesu – często kosz­tem życia uczuciowego. Innym razem masz poczucie, że eksplodujesz od nadmiaru kobiecej pełni miłości-światła albo pogrążasz się w de­presji z powodu jej braku, gdy nie jesteś w stanie skupić się na swoim życiu i osiągać żadnych celów.
Skąd bierze się to pomieszanie? Dlaczego twoja kariera czy życie intymne wydają się często sztuczne lub pozbawione wielkiej namięt­ności? Co stało się z twoimi najgłębszymi darami seksualnymi? Co oddziela cię od poznania twojej prawdziwej życiowej pasji, najgłęb­szego bodźca i impulsu żeby żyć?
Oto ważna wskazówka do odpowiedzi na te pytania – twoja sek­sualność może być zakryta. Być może otoczyłeś głęboką, seksualną esencję warstwami powierzchownej energii seksualnej. Mogłeś utracić kontakt z najgłębszymi pragnieniami serca – najgłębszym celem swo­jego życia – ponieważ te warstwy okryły twoje serce. Jak to się stało, że ukształtowałeś tę skorupę wokół własnego serca?
Załóżmy, że rodzisz się – jako dziewczynka lub chłopiec – z głęboko kobiecą esencją seksualną. Kobiecość jest siłą życia, mocą Matki Natury, światłem, które rozświetla świat. Uczuciem tego światła jest miłość i każ­dy nowy kochanek lśni jak promienny świt. Jeśli jesteś otwarta na swoją kobiecą esencję, poruszasz się i czujesz jak natura sama w sobie. Czasami jesteś pełna życia jak słoneczny dzień, a kiedy indziej zachowujesz się jak dziki monsun. Ale zawsze żyje tobą miłość … albo jej pragnienie. Ponie­waż w sercu jesteś miłością – choć mogłaś się na to zamknąć – to świecisz jej światłem albo chcesz, aby tak było. Taka jest kobiecość
Jeśli urodziłaś się z kobiecą esencją seksualną, to będąc dzieckiem lubisz bawić się lalkami lub z małymi zwierzakami, pełna miłości i światła. Lu­bisz lśnić różnymi odcieniami blasku, zdobiąc ciało migoczącymi błyskot­kami, iskrzącymi się strojami i świecącą biżuterią. Chcesz być widoczna i odbierana jako miłość-światło, ponieważ tym właśnie jest twoja esencja.
Teraz załóżmy, że masz kilka lat i rodzi się twoja siostrzyczka. Ro­dzice uważają ją za ładniejszą od ciebie. Ona jest teraz tą śliczną, a ty tą od osiągnięć. Na Boże Narodzenie ona dostaje wyszywaną cekinami spódniczkę baletnicy, a ty – mikroskop. Chociaż lubisz mikroskopy, to gdzieś w środku czujesz się zdruzgotana. Ona dostaje bransoletki i wstążki, ty encyklopedie. Lubisz czytać, ale czujesz, jakby twoje ser­ce zostało zdeptane. Chociaż jesteś mądra, chcesz, aby twoja miłość- światło była zauważana i pielęgnowana.
Na osobności, rodzice próbują cię zapewniać – Tak, tak, twoja siostra jest ładna, ale to ty jesteś na drodze do czegoś wspaniałego. Uroda to nie wszystko.
Pewnie tak – powtarzasz sobie, gdy zazdrośnie patrzysz na siostrę w jej bransoletkach i tiulowej spódniczce, podskakującą beztrosko i wnoszą­cą do domu radość – zmierzam dokądś. Ale twoje kobiece serce, twoje promienne światło miłości boleśnie pragnie, by je dostrzeżono. Więc aby ochronić się przed bólem bycia kimś niewidzialnym, zaczynasz identyfikować się ze swoją męskością – poczuciem celu i kierunku.
Męskość pragnie być zestrojona z głębokim poczuciem celu lub mi­sji, raczej uwolnić się i dążyć do sukcesu, niż otworzyć się i opływać blaskiem głębokiej miłości. Każdy lubi zarówno wolną świadomość jak i promienną miłość, ale prawdziwe seksualne spełnienie zależy od zro­zumienia najgłębszych pragnień swojej unikalnej esencji seksualnej.
Ponieważ to twoja siostra otrzymuje całą uwagę jako ktoś pełen bla­sku, ty masz zdruzgotane serce. Twoje światło zostaje ukryte. Cierpisz wewnątrz. Aby złagodzić swoje zranienie zaczynasz identyfikować się z męskim poczuciem kierunku – zostanę naukowcem. Ale jedną rze­czą jest wybrać karierę, ponieważ kocha się naukę, a zupełnie czymś innym jest dokonać wyboru w odpowiedzi na zranienie, jak skorupę chroniącą przygnębione serce.

Przez następne lata budujesz pancerz słabego, męskiego ukierunko­wania, wokół swojej głębokiej i zranionej kobiecej esencji. Podświa­domie zaczyna kierować tobą zemsta. W złości, mówisz nieraz siostrze – jesteś ładna … ale całkiem głupia. Gdzieś w głębi duszy dałabyś się pokroić, aby tylko inni zauważyli piękno blasku twojego serca, ale na zewnątrz gardzisz „płytkimi kobietami”, którym brak celu.
W szkole średniej, jesteś dziewczyną, „która najpewniej odniesie sukces”. Wszystko w tobie – to jak chodzisz, mówisz czy ubierasz się – naznaczone jest pancerzem męskiej – „dojdę do czegoś” – ener­gii, która otacza zranione kobiece serce, skrywające głęboką miłość i blask. W końcu zauważasz, że chłopcy nie lgną do ciebie tak, jak do tych rozpromienionych dziewcząt, skaczących na szkolnych meczach z pomponami, w błyszczących kostiumach. Chcesz, aby koledzy pra­gnęli ciebie i tak powstaje następna skorupa.
Zaczynasz naśladować kobiecą promienność atrakcyjnych dziew­czyn. Nakładasz taki sam świecący błyszczyk jak one. Kupujesz dopa­sowane dżinsy tej samej marki. Oglądasz się w lustrze przed wyjściem do szkoły i uczysz się chodzić oraz przybierać pozy jak szkolne gwiaz­dy. To nie jest naturalny przejaw twojego wewnętrznego, kobiecego światła, ale uboga imitacja zewnętrznego aspektu kobiecości.
Tworzysz opętaną na punkcie figury kobiecą skorupę, otaczającą owładnięty na punkcie celu męski pancerz, otaczający twoje zranione serce, prawdziwie i głęboko lśniące miłością-światłem. Jakiego rodza­ju mężczyznę przyciągniesz do siebie? Jako, że energie seksualne za­wsze przyciągają swoją odwrotność, przyciągniesz chłopca z kruchym, męskim pancerzem, wokół kruchej, kobiecej skorupy, otaczającej zra­nioną, ale prawdziwie niezłomną, głęboką, męską esencję.
Wyobraź sobie teraz, że to ty byłeś takim chłopcem. W dzieciństwie twoja głęboka męska esencja seksualna utożsamiona jest z kierowaniem, celem i poszukiwaniem wolności wśród wyzwań. Rodzice napominają, abyś uważał, by nie spaść z werandy – więc odpowiadasz na to wyzwanie, chodząc dokładnie po jej krawędzi. Twoi koledzy zeskakują z wysokiego na dwa metry dachu – ty próbujesz zeskoczyć z trzymetrowego. Ponie­waż identyfikujesz się z męskością, chcesz by uznano twoje poczucie celu i zdolność do pokonywania przeszkód na drodze do wolności.
Ale załóżmy, że twój ojciec jest alkoholikiem skłonnym do agresyw­nych zachowań. Ty trwasz przy swoim, a on używa siły fizycznej. Za­mierzasz skończyć wcześniej obiad, żeby wyjść i pobawić się z kolega­mi, ale ojciec podnosi rękę, wrzeszcząc – to jest mój dom i albo zrobisz co ci mówię albo pożałujesz! Za każdym razem, gdy przedstawiasz własną perspektywę, wizję lub cel jesteś bity, ośmieszany albo krzyczą na ciebie
Ostatecznie, aby uniknąć bólu bycia ranionym, uczysz się tłumić wewnętrzne poczucie kierunku. Stajesz się szczególnie wrażliwy na nastroje ojca. Uczysz się tak tańczyć wokół niego, aby uniknąć kry­tyki, lania lub ośmieszenia. Innymi słowy, rozwijasz kobiecą skorupę wokół własnej, wewnętrznej, męskiej esencji.
Ze strachu, uczysz się elastyczności. Ale nie ma to nic wspólnego ze zdrową, kobiecą otwartością na miłość. Ani naturalną, kobiecą wraż­liwością na energię i siłę życia. To pancerz ochronny, otaczający twoją głęboką, seksualną esencję. Stłumiłeś prawdziwe manifestowanie we­wnętrznego, męskiego poczucia celu i zbudowałeś ochronną skorupę kobiecej troski i elastyczności.
Jasne, tato. Kocham cię, tato. Siła twojej głębokiej esencji seksualnej blednie. Twoje męskie serce, któremu zaprzeczasz staje się słabe i pu­ste. Nauczyłeś się przystosowywać do poczucia kierunku ojca i tym samym straciłeś kontakt ze swoim.
W szkole średniej zauważasz, że troskliwi „przepraszam, dziękuję, pro­szę” – chłopcy, nie przyciągają dziewcząt tak, jak silni i podążający swoją drogą. Dziewczyny najwyraźniej lgną do tych „złych chłopców” na mo­tocyklach, rozgrywających piłkę na boisku i pewnych siebie przewodni­czących klasy. Zatem chcąc ich naśladować, kupujesz te same papierosy, które palą i ćwiczysz jak wypuszczać dym z manierą twardziela. Uczysz się chodzić i mówić, jakbyś wiedział dokąd zmierzasz. Uczysz się udawać pewność siebie, chociaż głęboko w środku jesteś przerażony i zagubiony.
Właśnie tak, w naturalny sposób, chłopak z głęboką-lecz-zranioną męską esencją, przykrytą kobiecą skorupą uległości i okrytą męskim pancerzem twardziela będzie przyciągany do dziewczyny z głęboką- lecz-zranioną kobiecą esencją, przykrytą męskim pancerzem twardzielki, okrytą kobiecą skorupą uległości.
Przeciwieństwa zawsze się przyciągają – warstwa po warstwie. Na zewnątrz, on pręży klatę, a ona kręci tyłkiem. A pod spodem – on ostrożnie unika konfrontacji i ustępuje pierwszeństwa jej planom, podczas gdy jej wydaje się, że wiedzieć kim się jest i dokąd się zmierza, jest ważniejsze niż być atrakcyjną. W głębi serca on czuje, że jego cel został stłumiony, a ją aż fizycznie boli pragnienie, by jej głębokie po­czucie miłości-światła zostało rozpoznane i ukochane.
Kiedy dwie takie osoby biorą ślub, ich pancerze zawierają niezwy­kły sojusz. Ich ukryte i wyparte esencje seksualne pozostają nietknię­te, podczas gdy skorupy czują się na zmianę potrzebne i odrzucane. Ona chce, żeby on zarabiał więcej pieniędzy i podejmował więcej de­cyzji albo poddaje się i postanawia robić to sama. On pragnie od niej więcej rozkoszy w sypialni albo rezygnuje i ma nadzieję, że znajdzie to u kochanki. Ona czuje jego lęk przed konfrontacją i traci do niego zaufanie. On czuje jej brak zaufania, napięcie w ciele i twardnienie serca, więc przestaje jej pragnąć W końcu, rozwodzą się.
Teraz, odrzucona i samotna kobieta, buduje kolejną warstwę ochron­ną – Odłożę związki na później, będę robić własną karierę. Nigdy już nie będę zależna od mężczyzny! O ile samo dbanie o rozwój kariery może być czymś zdrowym, o tyle robienie tego w oparciu o lęk i chronienie serca jest wyraźnym znakiem, że działa męski pancerz.
On, także nakłada kolejną warstwę na swoją ukrytą i wypartą esen­cję – Zmarnowałem najlepsze lata swojego życia, próbując utrzymać żonę i rodzinę, wciąż odkładając na później to co naprawdę chcę robić, ale ko­niec z tym. Nadeszła pora, żebym cieszył się życiem. Będę podróżował – pojadę w jakieś piękne miejsce, na Bali albo Hawaje – i po prostu popłynę z prądem. Będę żył spontanicznie. A jeśli spotkam kobietę, która mi się spodoba, zostanę z nią przez jakiś czas, a potem pójdę w swoją stronę.
I znów – jeżeli jego spontaniczność płynie z głębokiej intencji serca, to jest to zdrowy i ożywczy wyraz miłości. Ale w tym przypadku, jego potrzeba, by iść z prądem i być w ruchu jest strategią unikania głębi, kierunku i zaangażowania – jest pancerzem.
W ten sposób on staje się wrażliwym, łagodnym, kochającym zaba­wę mężczyzną, który nie umie podejmować decyzji i zupełnie stracił z oczu głęboki cel swojego życia, podczas gdy ona staje się odnoszącą sukcesy kobietą, z jasno określonym celem, której serce łka z tęskno­ty, gdy zamyka za sobą drzwi. Oczywiście, ponieważ ich pancerze są przeciwieństwami, łagodny mężczyzna i konkretna kobieta, prawdo­podobnie znów staną sobie na drodze i wejdą w związek, tylko po to, by ponownie przeżyć rozczarowanie.
Twoja głęboka, seksualna esencja może być bardziej męska, bardziej kobieca albo zrównoważona. Zacznij otwierać się na nią, zaczynając od przyznania się przed sobą do swoich najgłębszych pragnień. Czy w głębi serca bardziej porusza cię poszukiwanie wolności czy miłości? Czy jesteś bardziej poruszona, gdy twój ukochany podąża za twoimi wskazówkami czy kiedy chwali twój blask? A może w każdym wypad­ku czujesz się podobnie?
Wyobraź sobie, że jesteś w łóżku z ukochaną osobą, która odnosi sukcesy i jest samowystarczalna. Patrzy w twoje oczy z głęboką tęskno­tą i mówi – Zrobię dla ciebie wszystko co zechcesz. Pragnę się otworzyć i dać ci siebie. Weź mnie tak jak tego pragniesz. Wszędzie pójdę za tobą. Czy podnieca cię to, że on czy ona tak bardzo ufa twojej wewnętrznej spójności, że ma ochotę poddać się całkowicie? Jeśli tak, to oznacza, że twoja esencja seksualna jest bardziej męska. Podnieca cię to, że ukocha­na osoba ufa twojej głębokiej integralności i poczuciu kierunku.
A teraz wyobraź sobie, że ukochana osoba patrzy ci głęboko w oczy i wychwala cię z całego serca – Jesteś taka piękna (Jesteś taki piękny).
Bardzo cię kocham. Pragnę cię. Chcę posiąść każdą cząstkę ciebie. Czy to jest dla ciebie podniecające? Czy podnieca cię, że on czy ona widzi twoje prawdziwe piękno i chce cię posiadać, pragnąc zanurzyć się we wspaniałości twojego otwartego blasku i wejść w najgłębsze zakamar­ki twojego serca? Jeśli tak, to masz bardziej kobiecą esencję seksualną. Podnieca cię z serca wypowiedziana pochwała i namiętne pragnienie twojej najgłębszej miłości-światła.
Oczywiście, chroniące cię zewnętrzne pancerze mogą, jak na razie, przemawiać głośniej, niż twoje najgłębsze pragnienia. Możesz czuć się wewnętrznie zmieszany i podzielony. Otaczające cię skorupy, które nagromadziłeś przez lata i przeróżne seksualne sposoby obrony, mogą opierać się tym działaniom, które pozwoliłyby twojej wewnętrznej esencji otworzyć się w pełni i ofiarować swoje najgłębsze dary uko­chanej osobie i światu.
Nieważne jak wiele masz warstw ochronnych i niezależnie czy jesteś kobietą czy mężczyzną – jeżeli w głębi siebie masz męską esencję sek­sualną, będziesz czuć się wolna – wolny tylko wtedy , gdy odkrywasz najgłębszy cel swojego serca i zestrajasz swoją życiową misję oraz związki ze swoją najgłębszą integralnością. Ostatecznie zdajesz sobie sprawę, że żyjesz po to, aby uświadomić sobie, że jedyne co możesz zrobić – to otworzyć się na miłość, która ożywia wszystko.
Jeśli masz kobiecą esencję seksualną, tylko wtedy będziesz czuć mi­łość, o której wiesz, że jest możliwa, gdy oddajesz swoje ciało otwarte na dawanie i przyjmowanie miłości, ofiarowując bezbronny blask swoje­go serca. Wtedy, ponieważ moc miłości rozkwita w życiu, twoja tęsk­nota otwiera się w pełni na miłość żyjącą we wszystkim.
Co najbardziej pragniesz ofiarować? Co zawsze najbardziej pra­gnąłeś dawać, pomimo odgrywania swoich sztucznych ról? Przyznaj się do swojej ochrony, zaryzykuj uwolnienie troskliwie budowanych pancerzy i ofiaruj prosto z serca misję życia albo miłość-światło, które zawsze chciałeś czy chciałaś dać. Ofiaruj całkowicie integral­ność, miłość i wszystkie swoje dary. Otwarta tak szeroko klarowność twojego celu jest nie do zatrzymania, przepełnia cię blask miłości. Żyj wolny, kochaj w pełni i umieraj, całkowicie pozbawiony pancerza.

29. Niech samo spełnienie ci nie wystarcza

Kiedy jakaś chwila wydaje się szczególnie cudowna, niech posłuży ci do otwarcia się na jeszcze głębszą prawdę.

Niektórzy ludzie odczuwają nieporównywalną z niczym ekstazę, spełniając swe najbardziej szalone marzenia, wygrywając na loterii miliony dolarów czy zgarniając nagrodę Nobla. Wiele matek trzyma przy piersi nowo narodzone dziecko, czując obezwładniającą rozkosz niewyobrażalnej miłości. Tego typu chwile – chociaż piękne – sprawiają, że mamy kompletnie złudne wyobrażenie o życiu.
Boska męskość w tobie to nieskończona świadomość. Kiedy tracisz z nią kontakt, poszukujesz nieskończoności w ramach ograniczoności swojego życia – w koncie bankowym, sławie, związkach, sukcesach.
Wszystko co daje ci posmak ucieczki w nieograniczony bez-stres, bezpieczne lądowanie, wytrysk, wielki sukces zawodowy – wydaje się być źródłem niemal świętej rozkoszy. Boska kobiecość w tobie to siła życia, obfita energia lub światło miłości. Kiedy tracisz z nią kontakt, poszukujesz błogiej pełni poprzez
swoje ciało, zmysły czy związki. Cokolwiek pochłania cię w pełni miłości – począwszy od dzieci, przez seks, aż po ulubioną czekoladę – może przynosić niemal boskie doznania.
Każda chwila jest okazją, aby otworzyć się na swoją prawdziwą na­turę, którą jest jednocześnie nieskończona świadomość i obfita miłość. Niestety, większość ludzi, traci kontakt ze swoją najgłębszą otwarto­ścią. Odczuwając jej brak, stają się wielbicielami drapania, które tylko chwilowo zaspokaja swędzenie. Oddają cześć substytutom. To co mę­skie wielbi zdobycze, rozumienie i sukces, a to co kobiece oddaje się dzieciom, niebiańskim tkaninom, smakowitemu jedzeniu i związkom niosącym obietnicę miłości.
Drugorzędne substytuty takie jak sport czy robienie zakupów mogą być silnie uzależniające, ale moc tych większych – rodzicielstwa i pracy – jest ogromna. Oddany rodzic może latami troszczyć się o swoje dzie­ci, zanim te wyprowadzą się z domu. Człowiek biznesu może stracić najlepsze lata życia, wyciskając siódme poty, zanim jego motywacja osłabnie, a jałowość życia i wypalenie zajrzą mu w oczy.
Wszelkie substytuty, to jakiekolwiek życiowe aktywności, które mylisz z prawdą samego życia – jedzenie, uprawianie seksu, wycho­wywanie dzieci, zarabianie pieniędzy, zdobywanie sławy czy pozycji, wyrażanie twórczych impulsów, podtrzymywanie relacji. Prawda jest taka – jeśli myślisz, że któraś z tych rzeczy ma szczególnie boski i wy­zwalający charakter, jesteś na najlepszej drodze do wielkiego cierpie­nia. Owszem, możesz wyrażać boską miłość i wolność poprzez każdą z tych rzeczy, ale jeżeli myślisz, że to one są źródłem twojego szczęścia, staniesz się jak narkoman, zależny od substytutu, który nieuchronnie przestanie cię zaspokajać.
Jeśli masz bardziej kobiecą esencję seksualną, jesteś tak zbudowana, że pewne rzeczy naciskają twoje wewnętrzne guziki związane z miło­ścią. Nie pomyl tego z nią samą. Ale kiedy masz coś przeciwko swo­jemu dziecku i wypływa to z pozornie doskonalej miłości, otwórz się i na taką miłość. Bądź ogromem miłości jaki wywołuje w tobie twoje cudowne dziecko. Jednak zawsze pamiętaj, że żyje mnóstwo samot­nych kobiet o pustych sercach, które były kiedyś rozpromienionymi matkami, przepełnionymi szczęściem pośród śmiechu ich dzieci.
Jeżeli masz bardziej męską esencję seksualną, łatwo jest spędzić go­dziny, dni, a nawet lata, totalnie angażując się w sprawy nie cierpiące zwłoki. Jak mnich oddający się modlitwie, twoje życie może zostać poświęcone obrazom twojego zbawienia odkryciom, realizacji, tworzeniu czy osiągnięciom, które mają cię wyzwolić Ale jeśli do tej pory zrealizowałeś już jakieś cele, wiesz, że szczęście płynące z osiągnięć mi­jało – bez względu jak były szlachetne – i znowu musiałeś szukać spo­sobu, aby jeszcze bardziej uwolnić się od pełnej napięcia motywacji.
Wypełniony bezgraniczną miłością, możesz dzielić szczęście z dzieć­mi, nie tłumiąc ich swoim poczuciem braku. Otwarty niczym wolna świadomość, możesz poprzez własną misję ofiarować dary światu, bez napięcia, aby odnieść sukces.
Istotą każdego działania i związku w życiu jest obdarowywanie. Ofiaruj więc siebie w pełni. Otwórz się niczym bezgraniczna miłość i pozbawiona granic wolność. Zawsze dawaj z bezkresnej pełni swo­jego otwartego serca, ale nie sprowadzaj rodziny czy kariery do roli substytutów dla szczęścia, które jest twoją najgłębszą istotą.
W chwilach, które wydają się cudowne, nie zadowalaj się blaskiem tymczasowego spełnienia. Uścisk dziecka czy owoce kariery mogą, na chwilę, wydawać się zdecydowanie wystarczające. Jednak nawet wte­dy, praktykuj bycie prawdziwie spełnionym i całkowicie wyzwolonym w każdej chwili, ponieważ tym właśnie jesteś. Urodziłeś się, aby żyć jako bezgraniczna miłość i otwartość Urodziłeś się, by przekazywać swoje najgłębsze dary. Dlatego nie obarczaj dzieci, pracy czy powoła­nia obowiązkiem, by łudzili cię namiastką spełnienia przez całe życie.

30. Już teraz bądź wolny jak miłość

Robienie prowadzi do robienia jeszcze więcej, a to nigdy nie zaspokaja twoich najgłębszych pragnień.

Z reguły, życie determinuje potrzeba działania. Coś jest nie tak, czujesz się nie całkiem kompletny, więc działasz. Jednak bez względu na to co robisz, w ostatecznym rozrachunku, ży­cie okaże się chwilami intensywne, lecz szybko zapomniane, pozornie ważne, ale nie całkiem zadowalające – przelotne wspomnienie o przy­jemnościach i bólach, zyskach i stratach, zdrowiu i chorobie, miłości i samotności. A potem umrzesz, jak wielu przed tobą. Dżyngis Khan, księżna Diana i Frank Sinatra nie żyją. Odeszli z tego świata. W końcu słońce wybuchnie i ziemia też zniknie. Wszystko co się połączyło, ule­gnie rozpadowi. To jest gwarantowane.
Starania o różne rzeczy – twoje sprawy zawodowe, intymny związek – wydają się takie ważne. Wewnętrzna męskość wciąga cię w przygo­dę, której stawką jest sukces lub porażka. Robić, robić, robić … i za­wsze gdzieś kołacze pytanie – uda mi się czy nie? – nieustannie czekasz na ten dzień w przyszłości, kiedy odniesiesz wystarczający sukces, aby w końcu żyć tak jak tego pragniesz.
Do tego czasu, będziesz ćwiczył uwagę, aby koncentrowała się na ro­bieniu, jakby życie mogło ci gdzieś umknąć w międzyczasie. Ale jedyne co naprawdę się liczy to twoje wnętrze. Możesz być milionerem, ma­jąc dwadzieścia czy osiemdziesiąt lat, a twoje życie może być jałowe i pozbawione znaczenia, dopóki nie nauczysz się bardziej czuć, pod warstwami twojego robienia, tego otwartego istnienia, które niektórzy nazywają Bogiem, Prawdą czy Miłością. Czy coś robisz czy nie, życie ma swoją głębię. Czy coś robisz czy nie, ta chwila już jest otwarta, nieskończenie pełna, bez granic Już jesteś wolny, ale męskość w tobie wierzy, że potrzebujesz na to zasłużyć, więc działasz.
Wewnętrzna kobiecość uwikłana jest w dramat miłości i nie-miłości. Dzień po dniu i rok po roku, sprawdza – Jestem kochana, nie jestem kochana, … kochana, nie kochana, kochana, nie kochana… – jak gdyby cały świat obracał się wokół twojego emocjonalnego spełnienia. To tak jakbyś miała przeczekać złe czasy i wtedy wspaniała bliskość sta­nie się możliwa. To tak, jakby twój kochanek miał dojrzeć albo mia­łabyś znaleźć właściwego partnera, który naprawdę będzie cię kochał, tak jak tego pragniesz.
W międzyczasie, ból pustki odbija się echem w twoim ciele, więc robisz coś, aby to zagłuszyć Opychasz się jedzeniem. Mówisz. Dzwo­nisz. Kupujesz. Tęsknisz. Nigdy nie będę kochana. Jestem kochana. Czy naprawdę jestem kochana? Dzień po dniu, twoja nadzieja na miłość blednie, dopóki w końcu nie zadowolisz się związkiem, który jest wy­starczająco dobry, ale nie tak dobry jak wewnętrznie wiesz, że mógłby być. Więc dalej wyczekujesz – nie-otwarta i niespełniona. Mój part­ner nie daje mi takiej miłości jakiej pragnę, więc i ja powstrzymam swoją miłość.
Czekanie na miłość lub robienie czegokolwiek, aby być kochaną jest tak samo nieskuteczne jak nadzieja ryby pływającej w oceanie, która chce poczuć wodę i zmoknąć. Już teraz, miłość jest tym kim je­steś. Miłość jest tym co żyje twoim życiem, oddycha twoim oddechem i porusza twoim ciałem.
Miłość chce otworzyć ci serce w tej chwili. Możesz odczuć jak ona pragnie, by płynąć przez twoje ciało, właśnie w tym momencie. Często musisz odrzucić miłość, żeby poczuć jej brak. Często musisz zamknąć serce, stłumić oddech i napiąć ciało, aby poczuć się samotną i pustą.
Jednak tak długo jak wątpisz lub ochraniasz siebie, żadne robienie nie doprowadzi do większej miłości.
Jeśli rozejrzysz się dokoła, prawie każdy coś robi w napięciu – albo próbując zasłużyć na poczucie wolności albo pragnąc głębszej miłości.
Z pozoru wygląda, jakby w życiu chodziło o robienie. To prawda, że życie jest ciągle zmieniającym się działaniem. Ale to nie robienie przy­niesie ci prawdziwą wolność i godną zaufania miłość, której najbardziej pragniesz. Dzięki robieniu zdobędziesz prawdopodobnie więcej pienię­dzy. Robienie pomoże ci spotkać innych ludzi i poprawić umiejętności w relacjach. Ale nawet z pieniędzmi i związkami, nadal będziesz czuła się niespełniona, dopóki nie przestaniesz zamykać się w lęku i nie otwo­rzysz swobodnie, taka jaka jesteś, właśnie w tym momencie.
Jak ryba w bezdennym, czystym oceanie, wczuj się w przestrzeń wo­kół siebie, jakby to rzeczywiście była woda. Wdychaj i wydychaj, jakbyś oddychała gęstością wody, wciągając ją w siebie i wypuszczając tętnią­cą życiem klarowność, która cię otacza. Czuj wodę przenikającą ciało i zmiękczającą łuski uczuć na twojej skórze, aż do pełnego otwarcia.
Z serca, odczuwaj na zewnątrz, poprzez wodę przestrzeni. Czuj dźwięki jako wibracje w tej wodzie, jakby głośna muzyka miała rozwi­brować twoje galaretowate wnętrze. Poczuj przedmioty wokół siebie. Otwierasz się, więc twoje uczucia rozszerzają się poprzez wodę coraz dalej i dalej. Kiedy wczuwasz się w otaczającą wodę, czy to odczuwa­nie ma gdzieś swój kres?
Czy istnieje granica tej chwili? Gdy doświadczasz tego co jest dalej, poza najbliższym otoczeniem czy twoje uczucie trafia na ścianę czy ra­czej rozprzestrzenia się i otwiera poza to co widzialne, jak otwarta kla­rowność oceanu? Niech to co czujesz rozlewa się poprzez i poza twoje otoczenie, jak woda, która nie ma granic – otwieraj się bez końca.
Otwierając się, pozostań całkowicie wrażliwa, miękka, nasączona wodą. Twoje serce otwiera się jak galaretka miłości, wibrując każdym dźwiękiem, rozświetlona każdym kolorem i promieniem światła. Kiedy ludzie podchodzą do ciebie, czuj jakby woda pomiędzy wami gęstniała i wirowała, dotykając twojego serca na różne sposoby, przez wir konsy­stencji i emocji każdej osoby. Całym sercem, odczuwaj wszystkich.
Poszerzając swoje pozbawione granic odczuwanie, otwieraj się. Przepeł­niona każdym doświadczeniem, otwieraj się. W każdej chwili, otwieraj się.
Będąc otwarta, jesteś wolna i to co robisz może wzmocnić i przy­nieść wolność innym. Będąc otwarta, jesteś miłością, a twoje związki mogą rozprzestrzeniać miłość na świat. Ale jeśli czekasz na jakiś dzień w przyszłości, aby otworzyć się na to kim jesteś, to nic co robisz nie przyniesie ci wolności ani miłości, za którymi najbardziej w sercu tę­sknisz.
Wielu ludzi, których znasz, zdobyło mnóstwo pieniędzy i było w wielu związkach, jednak ich serca, ani nie są wolne od lęku, ani pełne miłości. Robienie to realia życia. Ale jego nagrody są przerekla­mowane.
Już teraz otwórz serce Bądź wolna jak ta chwila i żywa niczym miłość

32. Traktuj seksualność jak sztukę

Męskość kieruje, kobiecość zaprasza.

Jak utrzymać żywą namiętność w intymności, na równi ze wszystkich codziennymi obowiązkami, które muszą być wypełnione?
Żeby zrozumieć sztukę seksualnego obdarowywania, zacznij od wyczuwania w jaki sposób mówienie i działanie wpływa na twoją, ukochaną osobę. Kiedy stajesz się bardziej otwarty, każde twoje słowo i gest może być darem – albo nie.
Otwartość zawiera w sobie wszelkie jakości, zarówno męskie jak i kobiece. Kobiecość jest siłą życia, feerią światła i miłości, które tańczą
jako twoje ciało, emocje i blask pełni tej chwili. Męskość jest świadomością samą w sobie, nicością prostej obecności, pustką lub cichym świadkiem rodzącej się chwili.
Kiedy pogłębiasz zdolność otwierania się jako świadomość, dochodzisz do poznania tego kim jesteś i jak możesz żyć zgodnie ze swoim najgłębszym celem. Zdolność do poznania najgłębszego celu i świadome kierowanie własnym życiem, tak samo jak życiem innych ludzi, jest częścią męskiego aspektu – niezależnie czy jesteś mężczyzną czy kobietą.
We współczesnej kulturze większość ludzi gloryfikuje męskie dążenie
do celu i umniejsza siłę magnetyzmu, który jest nieodłączny dla kobiecego sposobu życia. Każdego ranka, kiedy budzisz się z głębokiego snu, możesz poczuć jak światło dnia przyciąga i zaprasza świadomość do przedstawienia jakim jest życie. W każdej chwili, kobiecy magnetyzm zaprasza męskość do działania. Niestety w dzisiejszej anty-kobiecej kul­turze oczekuje się, że mężczyźni i kobiety w większym stopniu będą wydawać polecenia i wycofywać się emocjonalnie, niż zaangażują się w pełni w życie i jego odczuwanie, które zachęca do działania.
Na przykład, oczekuje się, że pokierujesz kimś – nawet gdy chodzi o ukochaną osobę – raczej przez powiedzenie co ma zrobić, niż zapro­szenie jej do działania poprzez wyrażenie swoich uczuć. Twoje mę­skie stwierdzenie – proszę włącz ogrzewanie – jest uważane za bardziej uczciwe, niż kobieca „prośba-przez-wyrażenie-uczucia” – jest mi na­prawdę zimno. Ludzie, którzy są szczególnie dumni z męskiej zdolności działania, postrzegają taki kobiecy styl wyrażania jako pełen manipu­lacji i pokrętności.
Rzeczywiście w obszarze biznesu i przyjaźni, używanie męskości, aby skierować kogoś w stronę konkretnego działania jest często skutecznym sposobem, by czegoś dokonać, ale w krainie intymności, gdzie przepływ energii seksualnej często określa jakość danej chwili, to co mówisz doty­czy bardziej sztuki erotycznej, niż sprawnego funkcjonowania.
W jaki sposób twój styl rozmawiania wzmacnia lub redukuje seksu­alny przepływ? Namiętność seksualna zawsze płynie pomiędzy dwo­ma energetycznymi biegunami – męskim i kobiecym. Dzieje się to po­dobnie jak w przepływie elektryczności między biegunem ujemnym i dodatnim oraz w magnetyzmie, w przepływie pomiędzy biegunem południowym i północnym. Jeśli oboje z partnerem jesteście akurat w swojej męskości – na przykład wspólnie akcentujecie jakość kiero­wania – seksualny przepływ ustaje, ponieważ nie ma kobiecego daru zaproszenia i wyrażania uczuć, by dopełnić polaryzację. Dotyczy to każdego rodzaju związku, zarówno hetero- jak i homoseksualnego.
Kiedy wskazujesz kierunek, stajesz na biegunie męskości. Załóżmy, że jesteś kobiecą partnerką w intymnym związku. Kiedy mówisz swo­jemu, męskiemu kochankowi co robić, precyzując przebieg działania – proszę, zdejmij buty – twoja męska energia nie pozwoli na zaistnienie polaryzacji. Seksualnie zneutralizowałaś przepływ. Twój męski part­ner poczuje się zniechęcony. Żeby od-tworzyć łuk seksualnej polary­zacji, któreś z was – ty lub twój kochanek – musi zaoferować kobiecą energię zaproszenia. Możecie swobodnie wybierać, kto w danej chwili odgrywa męski, a kto kobiecy biegun i kogo męska obecność, a kogo kobieca promienność, będzie bardziej pożądana w przepływie seksu­alnej namiętności.
Efekt seksualnej neutralizacji, wywołanej brakiem polaryzacji może być bardzo subtelny, chociaż jego skutki gromadzą się w miarę upły­wu czasu. Załóżmy znowu, że w związku jesteś partnerem o kobiecej esencji. Jeśli wystarczająco często akcentujesz męskie sposoby kiero­wania – Czy możesz wynieść śmieci? Odebrałbyś dzieci ze szkoły? – mo­żesz przez nieuwagę stworzyć kompletny brak pociągu seksualnego, a nawet niechęć pomiędzy tobą i kochankiem. Twój męski ukochany potrzebuje czuć twoją kobiecą energię, aby zaistniał łuk seksualnego przyciągania i przywiódł go do ciebie.
Jeśli chcesz ofiarować dar kobiecej energii w swojej intymności, niech będzie to raczej energia, która ciągnie, niż taka która popycha. Zachęcaj do działania poprzez wyrażanie w pełni tego co czujesz, zamiast kiero­wania przez określanie toku działania (w postaci pytań określających to działanie). Otwórz drzwi, ale nie proś ukochanego, żeby przez nie przechodził. Jeśli chcesz podtrzymać swobodny przepływ seksualnej polaryzacji, pozwól otwartym drzwiom być zaproszeniem.
Zamiast – czy mógłbyś zdjąć buty? – otwórz drzwi za pomocą – uwiel­biam dotykać twoje stopy. Raczej niż – czy możesz wynieść śmieci? – za­proś działanie, przez ujawnienie swojego zmysłowego świata – zaczynam czuć smród z kosza. Zamiast – czy odebrałbyś dzieci ze szkoły? – pode­przyj działanie słowami – martwię się o dzieci, które czekają w szkole. Po prostu zachęć do działania, wyrażając swoje uczucia i pozwól ukocha­nemu, aby sam sprecyzował, jaki kierunek działania powinien podjąć
Ktokolwiek wyznacza kurs działania poprzez kierowanie – słowami czy zachowaniem – niesie w danej chwili męską energię. Jeżeli mówisz – czy mógłbyś zatankować samochód? – to w swojej prośbie określasz i precyzujesz działanie partnera. Ale jeśli powiesz – martwię się, bo kończy się benzyna – stwarzasz zaproszenie do działania dzięki wyra­żeniu własnych uczuć W danej chwili otwierasz przestrzeń dla partne­ra, aby wypełnił ją męskim działaniem. Oferujesz ukochanemu ocean możliwości, by wypłynął na niego i żeglował.
Różnica między kierowaniem i zapraszaniem może wydawać się niewielka, ale z czasem potrafi wytworzyć wielką dysproporcję w prze­pływie seksualności między partnerami w związku. Kierując ukocha­nym, rzeczywiście szybciej uzyskasz efekt, ale równocześnie zdepola- ryzujesz i osłabisz łuk namiętności między wami.
Twój męski partner, nie obeznany z oferowaniem własnego kierow­nictwa jako daru dla kobiecości, może rzeczywiście woleć, abyś stero­wała sama i określała czego chcesz za pomocą jasnych sugestii – ale po­tem, nie wiedząc czemu traci seksualne zainteresowanie tobą. Dlatego chwila po chwili możesz decydować co jest dla ciebie ważniejsze – sku­teczne funkcjonowanie czy seksualna polaryzacja. Możesz umiejętnie wybierać pomiędzy skutecznością precyzowania kierunku, a podtrzy­mywaniem biegunowości. Możesz wybierać – kierować czy zapraszać
Możesz kochać partnera, kiedy oboje wyrażacie swoją męskość i próbujecie kierować daną sytuacją. Ale to, jak cały dzień traktujecie własną seksualność – naenergetyzowani w przyciągającej się bieguno­wości czy zneutralizowani w skuteczności – przepełnia wasze ciała w łóżku nocą. Tylko wtedy będziesz chciała oczarować lub być ocza­rowaną przez ukochanego, kiedy jedno z was jest kochająco otwarte jako promienna, poddana, dzika, kobieca siła życia, a drugie – kocha­jąco otwarte, jako męska świadomość, siła jasnego celu, pewne kiero­wanie i całkowita obecność
Jeżeli zrzekasz się własnego kierownictwa, aby ofiarować swój ko­biecy dar zachęcania, to aby podtrzymać dwa bieguny seksualne, twój ukochany musi zrewanżować się, ożywiając męski dar świadomego kierowania. Musi być obecny i pewny, zauważając co powinno być zrobione, a potem uczciwie za tym podążać. Prawdopodobnie nie chciałabyś porzucić własnego męskiego przewodnictwa, gdyby twój ukochany był rozproszony, nieświadomy czy słaby.
Jeśli jesteś męskim partnerem, możesz pogłębiać swoją obecność, poznając swój wewnętrzny, głęboki cel. Zadawaj sobie pytania – Po co żyję? Co muszę zrobić albo kim się stać, abym w chwili śmierci umie­rał kompletny, z uśmiechem na twarzy, wiedząc, że dałem wszystko co miałem do ofiarowania? Co musisz zrobić dzisiaj, abyś idąc spać wie­czorem wiedział, że dałeś wszystko, kochałeś całym sercem i ofiarowa­łeś najprawdziwsze dary, które miałeś do dania? Życie w ten sposób, dzień po dniu, jest sposobem, by przygotować się na śmierć Kiedy potrafisz zestroić codzienne działania z przywołaniem własnego, naj­głębszego celu, żyjesz pełen pasji, z honorem i bez żalu.
Wolny od poczucia ciężaru, działasz pewnie, klarownie i precyzyj­nie. Jeśli twój głęboki cel zawiera w sobie małżeństwo i posiadanie rodziny, możesz wzorowo i chętnie odbierać dzieci ze szkoły i wynosić śmieci, ponieważ jest to częścią twojego powołania, częścią sposobu w jaki ofiarowujesz, dzień po dniu, swoje najgłębsze dary.
W przeciwnym razie, gdy nie jesteś w kontakcie z własnym głę­bokim powołaniem i sposobem w jaki powinieneś ofiarować miłość za życia, będziesz czuł, że nie kierujesz się swoim wnętrzem. Twój kurs będzie nieprecyzyjny. Decyzjom i działaniom zabraknie zaan­gażowania. Z powodu braku pewności i kierunku, będziesz zmuszał swoją kobiecą partnerkę do pobudzania męskiej energii w związku. W poczuciu nieobecności własnej misji, będziesz robił rzeczy, których w rzeczywistości nie chcesz.
Pozbawiony głębokiego poczucia celu, by kierować własnym ży­ciem, będziesz sterowany tym, co na zewnątrz – względami finanso­wymi, potrzebami dzieci czy ukochanej – i w końcu zaczniesz obwi­niać ich za swój brak spełnienia. Poczujesz się rozżalony i uwięziony wykonując codzienne obowiązki. W relacjach z partnerką i rodziną zaczniesz się wycofywać, niepewny co robić, pogrążony w dwuznacz­ności, z poczuciem winy i złości. Twoim działaniom zabraknie spój­ności i konsekwencji. Kobieca partnerka nie będzie w stanie zaufać ci w codziennym życiu, ani otworzyć się na ciebie seksualnie.
Kiedy ćwiczysz, aby głęboko się otwierać i tym samym pozwalać, by męski cel ujawniał się w życiu, twoje działania zaczną wypływać z głębokiej, wewnętrznej pewności. Będziesz robił to, co czujesz pro­sto z serca, a w relacjach z najbliższymi zaczniesz ofiarowywać swoją głębię i miłość, bez niechęci czy wycofania. Staniesz się kimś kochają­cym i intensywnie obecnym.
Kiedy kierujesz się własnym, wewnętrznym celem, twoja świado­mość jest klarowna i jasna. Działania – precyzyjne i doprowadzane do końca. Prowadzi cię głębokie poczucie misji i dlatego jesteś ze swoją ukochaną tylko wtedy, gdy głęboko tego pragniesz. Ona czuje, że posiadasz silne poczucie celu, niezakłócone pragnienie i trwasz w niezmąconej obecności. W każdej chwili męskiej klarowności, kiedy jesteś ze swoją ukochaną, jesteś z nią W pełni.
Gdzie spoczywa teraz twoja uwaga? Jeśli koncentrujesz się na tym, że swędzi cię policzek, ukochana natychmiast odczuje twoje rozpro­szenie tak głęboko, jak ty swoje drapanie. Jeśli z całą uwagą wczuwasz się w jej serce, oddychając jakby jej wnętrze było twoim, wtedy twoje oczy, gesty i oddech wyrażą jak bardzo jesteś z nią obecny. Ona zaufa bardziej twojemu głębokiemu i kochającemu spojrzeniu, niż rozpro­szonemu drapaniu się po policzku.
Możesz wzmacniać męską obecność – i tym samym powiększać zaufanie ukochanej oraz jej promienne oddanie – przez pogłębianie swojej uwagi. Zatrzymaj się teraz na moment i zwróć uwagę na swo­je myśli. Spróbuj poczuć skąd przychodzą. Odpręż się przez chwilę i zauważ pojedynczą myśl jak przypływa i odchodzi. Poczuj skąd się bierze i dokąd zmierza i wtedy otwórz się na tę przestrzeń. A teraz wczuj się w nią jeszcze bardziej, otwierając się na to skąd pochodzą wszystkie twoje myśli i gdzie znikają.
W ten sam sposób możesz ćwiczyć ze swoimi emocjami. Poczuj „miejsce” gdzie najbardziej je odbierasz. Jakąkolwiek emocję odczu­wasz, zdaj sobie sprawę gdzie ją czujesz i otwórz się na ten obszar. Pozostań otwarty, bez względu na rodzaj emocji.
Zauważ jak wszystko w tej chwili, łącznie z twoim ciałem, jest w trakcie nieustannego manifestowania się. Przypomnij sobie jak to jest, gdy widzisz swoje ciało we śnie i traktujesz je jakby było twoim rzeczywistym ciałem. Potem sen blednie, a ta szczególna postać two­jego ciała rozpływa się i inne ciało, które teraz wydaje się być twoim, zaczyna ukazywać się w następnym śnie, tym co określamy jawą. Na­bywając praktyki, możesz odczuwać manifestowanie się swojego ciała w każdej chwili. Podobnie jak myśl, emocja czy ciało we śnie, twoje fizyczne ciało kieruje na siebie twoją uwagę. Zwykle go nie zauważasz, gdy jesteś pochłonięty jakąś czynnością czy zadaniem.
Podążając w duchu praktyki, otwieraj się na przestrzeń, w której przejawia się teraz twoje ciało, tę samą gdzie ukazują się twoje sny i w której manifestuje się ta chwila. Swobodnie otwieraj się na to miej­sce. Odprężony, otwieraj się do tego stopnia, aż wyda ci się, że twoje ciało, myśli i emocje w magiczny sposób pojawiają się, manifestują i błyszczą jak świetlny pokaz, który możesz odczuć i zobaczyć.
Połącz się wewnętrznie ze swoim najgłębszym poczuciem celu. Jeśli jeszcze go nie znasz, wyobraź sobie, gdzie mógłbyś go poczuć, gdybyś go znał. Otwórz się na to wewnętrzne miejsce, w którym poczujesz swoje najgłębsze pragnienie serca i cel.
Ofiaruj ukochanej tę samą głębię odczuwania. Praktykuj wczuwanie się w swoją kochankę, patrzenie jej w oczy i tak głębokie odczuwanie jej istoty, że zaczniesz czuć otwartość, z której przychodzą i odchodzą jej myśli, gdzie płyną jej emocje, gdzie promienieje jej ciało i gdzie przebywa pragnienie jej serca. Ćwicz otwieranie się na tę przestrzeń, gdzie ty i ukochana czujecie teraz pojawiającą się chwilę i rozluźniaj się jeszcze głębiej w tej czującej otwartości. Praktykuj to w tej chwili oraz przez kolejne miesiące i lata swojego życia.
W każdej chwili, na nowo odkrywaj i otwieraj się na to najgłębsze miejsce-przestrzeń, które możesz odczuwać, w sobie i w swojej uko­chanej.
Chwila po chwili pozwalaj głębi obecności, by swobodnie manife­stowała się poprzez twoje ciało. Praktykuj oddychanie raczej głęboko do brzucha, niż górną częścią klatki piersiowej. Z brzucha wczuwaj się w ciało ukochanej. Przez stopy wczuwaj się ziemię pod tobą, a z brzu­cha i serca w swoją ukochaną. Otwórz czubek głowy na niebo nad tobą, zamiast ograniczać świadomość do myśli w głowie i obrazu ko­chanki w umyśle.
Z chwili na chwilę, w ciągu dnia i kiedy się kochasz, odczuwaj wszystko, czując jednocześnie poprzez wszystko, otwierając się na głę­bię wszystkiego. Praktykuj odczuwanie wszystkiego za pomocą sonaru ciała, wczuwając się całym sobą – łącznie ze stopami, brzuchem i klat­ką piersiową – w ciało ukochanej, wyczuwając jej napięcie, rozkosz, oddychając jej rytmem, doświadczając subtelnych zmian jej postawy, od głowy do palców stóp.
Jeśli zwracasz uwagę głównie na swoje myśli, twoja obecność zosta­je uwięziona w głowie. Być może myślisz, że jesteś obecny, ale ukocha­na tego nie poczuje.
Kiedy ćwiczysz odczuwanie myśli, emocji i energii ciała ukochanej – rzeczywiście wczuwając się w nią, jakbyś wczuwał się w czyjś napię­ty mięsień, chcąc go rozmasować albo w energię pomieszczenia, by jak najlepiej ustawić meble – wtedy twoja obecność wykroczy ponad to co zewnętrzne. Rozszerzy się tak daleko, jak otwiera się twoja czują­ca uwaga. Jeśli możesz objąć swoją otwartą, czującą uwagą ukochaną i całe pomieszczenie, wtedy zarówno kochanka jak i wszyscy inni, którzy są w tym miejscu, poczują i uhonorują twoją obecność.
Kiedy ukochana czuje, że wczuwasz się w nią z klarowną i głębo­ką obecnością, może ci zaufać Kiedy czuje, że naprawdę wyczuwasz wnętrze jej serca, może otworzyć się w rezonansie z twoim sercem, źródłem twojej integralności. Kiedy czuje, że w każdej chwili jesteś otwarty, ona też może swobodnie się otworzyć, niczym żywe światło chwili – włączając w to emocję, myśl i ciało.
Tak głęboko jak otwiera się ta chwila, ty odczuwasz wszystko, a ona pokazuje wszystko. Ona czuje, że głęboko bierzesz pod uwagę ją i wszystko co niesie ze sobą chwila. Może zaufać twojemu spójne­mu prowadzeniu i w pełni mu się poddać jako żywa miłość-światło, oddając siebie, by zostać otwarcie wziętą przez twoją jasną i klarowną obecność.
W każdym związku pojawiają się decyzje do podjęcia i ktoś musi to robić. Często, najlepsze dla partnerów jest wspólne decydowanie i kie­rowanie. Ale zawsze wielką ulgę sprawia kobiecie, gdy mężczyzna nie zobowiązuje jej do podejmowania każdej decyzji i kierowania każdym działaniem. Czasami kobiece serce potrzebuje się odprężyć, otworzyć i lśnić niczym miłość, gdy jest zabierana – pewnie i głęboko – do nie­skończonego miejsca, w którym otwiera się chwila.

34. Zaufaj mu bardziej, niż sobie

Aby kobieta doświadczyła najgłębszej seksualnej rozkoszy i otwartości, musi zaufać męskości ukochanego, bardziej niż ufa swojej własnej.

Większość kobiet jest zdolna do przeżywania bardzo głębokiego seksu. Będąc kobietą, twoje ciało i serce pragnie całkowitego zniewolenia, totalnego poddania, unoszenia się na fali rozkoszy i błogiej miłości. Ale na ogół seksualne doświadczenia nie są aż tak wspaniałe. Jeśli należysz do większości kobiet, czujesz w środku, że seks może być dużo lepszy niż zazwyczaj jest. Nawet gdy jeszcze go nie doświadczyłaś, przeczuwasz głębszy potencjał seksualny, chociaż możesz nie wiedzieć dokładnie jak go obudzić. U większości kobiet (i mężczyzn) istnieje potrzeba opanowania pewnych umiejętności seksualnych oraz rozwiązania emocjonalnych węzłów. Ale niezależnie jak wiele już udało ci się osiągnąć w tym zakresie i jak jesteś zrelaksowana, twój partner odgrywa ogromną rolę
w tym, na ile będziesz gotowa otworzyć się razem z nim seksualnie,
psychicznie, emocjonalnie i duchowo.
Głęboki, piękny seks obejmuje miłosną grę męskich oraz kobiecych sił i jakości. To co męskie, jest świadomością i manifestuje się w ciele jako obecność i wyznaczanie kierunku. To co kobiece, jest miłością- światłem i przejawia się na zewnątrz jako promienność i siła życia. Mężczyzna pociągający seksualnie jest bardzo obecny i pewny w wy­znaczaniu kierunku. Seksowna kobieta jest bardzo promienna i pełna witalności. Obecność i promienność przyciągają się wzajemnie i mogą osiągnąć swą jedność w głębokim, seksualnym zjednoczeniu.
W rzeczywistości, męskość i kobiecość są aspektami jednego, świa­domego światła, które nazywane jest boskością na wiele różnych spo­sobów. Dla najpełniejszego doświadczenia seksu, miłość jest koniecz­na, ale nie wystarczająca. Aby seks stał się świętym oczarowaniem i zniewoleniem, świadome światło musi wyrażać się jako dwoje – je­den partner uosabia męską siłę świadomości, obecności i celu, pod­czas gdy drugi ucieleśnia kobiecą siłę miłości-światła, promienności i siły życia. W dzisiejszych czasach, wielu mężczyzn i wiele kobiet oba­wia się nadać tym boskim ekspresjom wymiar seksualny. Dlaczego?
Każda osoba, kobieta i mężczyzna, ma w sobie zarówno męskość jak i kobiecość Przed laty, w tradycyjnym społeczeństwie mężczyzna zmusza­ny był, by zawsze odgrywać role męskie, a kobieta – kobiece To stwarzało poczucie fałszywej stabilizacji, ograniczenia i przytłoczenia. Współczesne trendy, poszły o krok dalej i idealizują zbalansowanych mężczyzn i zrów­noważone kobiety – każda osoba powinna uosabiać zarówno męskość jak i kobiecość w rodzaju psychologicznej całości i niezależności relacyj­nej. Bycie kompletnym dla samego siebie jest oznaką zdrowia psychicz­nego. Ale być w stanie zrobić kolejny krok oraz porzucić własne granice, by uświadomić sobie i wyrazić coś większego od siebie, to znak duchowej dojrzałości. Chcąc wznieść się poza zwykłą samo-wystarczalną całość ty i twój kochanek możecie nauczyć się przekraczać własne granice i zrezy­gnować z seksualnej autonomii na rzecz dwu-cielesnej, boskiej gry
Jeśli seksualnie wyrażasz kobiecość, chcesz być oczarowana i znie­wolona niezachwianą obecnością kochanka, pragniesz być zabrana poza wszelki opór, w nieodpartą pełnię miłości i uprowadzona w roz­kosz. Jeżeli wyrażasz męskość, chcesz poczuć zaufanie kochanki i być przyciągany do jej promiennego poddania, tak abyś mógł oddać się całkowicie zniewoleniu ukochanej. Ponieważ wasze serca ufają, po­rzucacie swoje granice, a wtedy męskość i kobiecość otwierają się – czasem dziko, czasem wzniośle – jako jedno, świadome światło.
Ale jeśli trzymasz się kurczowo psychologicznej całości, nie bę­dziesz gotowa porzucić swoich granic samo-wystarczalności. Jeżeli jesteś podobna do wielu współczesnych kobiet, to ciężko pracowałaś, by ustanowić zdrowe granice oraz zrealizować osobisty kierunek i cel. Zrzeczenie się kontroli nad własnym prowadzeniem wydaje ci się nie­bezpieczne. Jednak, o ile masz bardziej kobiecą esencję seksualną, to zaufanie i seksualne poddanie jest dokładnie tym, czego w głębi pra­gnie twoje serce. Zatem, jeżeli chcesz autentycznie otworzyć się w głę­bokiej, seksualnej grze, możesz praktykować zaufanie swojemu uko­chanemu, aby wyrażał to co męskie, podczas gdy ty – to co kobiece.
Jeszcze większą trudność stanowi fakt, że dzisiaj wiele kobiet ma bar­dziej rozwiniętą męskość, niż ich kochankowie Być może nie chcesz pod­dać się kierowaniu męskości partnera, ponieważ mu nie ufasz. I jeśli twoja męska strona jest bardziej rozwinięta niż u twojego ukochanego, czujesz, że nie powinnaś poddawać się jego męskości. Wydaje ci się, że lepiej będzie sterować sama sobą i podążać za własnym seksualnym przewodnictwem. Oczywiście czasami to najlepsze rozwiązanie, ale pamiętaj, że jeśli tak zro­bisz, nie możesz oczekiwać, że twój partner będzie cię pożądał.
Czy chciałabyś czuć, że twój mężczyzna cię pragnie, że tonie w two­jej kobiecej promienności? Albo inaczej, czy byłoby to dla ciebie po­ciągające, gdyby twój mężczyzna wolał swoją promienność zamiast twojej? Czy podniecałoby cię gdyby spędzał więcej czasu przed lu­strem niż ty, pragnąc siebie i podziwiając swoje własne piękno i blask?
Czy byłoby dla ciebie atrakcyjne seksualnie, gdyby twój partner był „samo-wystarczająco promienny” i cieszył się własnym blaskiem bar­dziej niż twoim? On tak właśnie się czuje, gdy jesteś „samo-wystar­czająco kierująca”, ufając bardziej swojemu prowadzeniu niż jego. Jeśli w głębi siebie masz kobiecą esencję seksualną to chcesz, by partner pragnął twojej promienności bardziej, niż własnej, a on chce byś pra­gnęła jego prowadzenia bardziej niż swojego. W taki sposób boskość pragnie wyrażać się i kochać poprzez wasze ciała.
Oto prosta i naga prawda – jeśli chcesz otworzyć się seksualnie jako kobieca boskość, nie doświadczysz najgłębszej rozkoszy zniewolenia i zachwytu, dopóki nie będziesz z kochankiem, który seksualnie może poprowadzić głębiej niż ty i dopóki nie zaufasz jego męskości bardziej niż własnej.
To zasadnicza kwestia. Nieważne na ile opanowałaś biegłość w sek­sualnych arkanach i jak jesteś otwarta emocjonalnie. Jeżeli nie ufasz męskiej sile partnera i jego kierownictwu bardziej niż własnemu, nie otworzysz się całkowicie. Nie porzucisz granic i nie poddasz się w głę­bokim zaufaniu, aby zostać seksualnie zniewoloną przez boską mę­skość Męska świadomość, obecność i prowadzenie twojego partnera muszą być zdolne do zabrania cię w głębszą, szczęśliwszą i bardziej otwartą miłość, niż możesz zabrać się sama. Jeśli nie otworzysz się całkowicie i nie zaufasz nawigacji ukochanego, seks nigdy nie będzie boskim zachwytem.
Kiedy zrównoważyłaś już własną, wewnętrzną męskość i kobie­cość oraz kiedy rozwinęłaś się jako autonomiczna, kompletna oso­ba, osiągnęłaś psychiczną integrację. Ale dla doświadczenia boskiego, seksualnego błogostanu, trzeba zrobić kolejny krok. Nie tracąc swojej zdolności do bycia całością w codziennym życiu, możesz uczyć się re­zygnować ze swoich granic w czasie uprawiania seksu, ofiarując cał­kowicie ciało, by zostało wzięte przez boską-męską siłę. Oczywiście jeżeli twoja własna męskość jest bardziej rozwinięta, niż twojego part­nera, nie zdołasz poddać się zupełnie – i nawet nie powinnaś! Dlacze­go podążać za seksualnym prowadzeniem partnera, jeśli twoje własne jest głębsze i bardziej autentyczne?
Zatem, jeżeli chcesz doświadczyć najpełniejszej boskiej gry jako kobieta, musisz wybrać kochanka, który wart jest twojego zaufania. Jeśli jesteś już w związku, twój ukochany może rozwijać w ciele głę­bię swojej obecności, a ty doskonalić zdolność do przyjmowania jego autentycznego prowadzenia. W szczególności, męska świadomość, obecność i kierowanie partnera, powinny być bardziej rozwinięte niż twoje, bardziej zdolne do wzięcia cię w całkowitą otwartość seksualną i duchowe poddanie, niż jesteś w stanie zrobić to sama.
O ile twój ukochany może ofiarować ci taki dar, to dlaczego nie uwolnić własnego seksualnego prowadzenia i nie poddać się zniewo­leniu, którego zawsze pragnęłaś?
Jeżeli nie ufasz męskiemu prowadzeniu bardziej niż swojemu, to najlepszym, czego możesz oczekiwać, jest miłość bez głębokiego ocza­rowania. Jeśli taka miłość jest wszystkim czego pragniesz, wtedy gra męskości i kobiecości nie będzie istotna. Możesz cieszyć się miłością do przyjaciół, do dzieci czy rodziców. Możesz kochać siebie. Możesz kochać boskość. Możesz kochać swojego intymnego partnera na wiele sposobów – tuląc się, uprawiając ogród, tworząc rodzinę. Miłość jest prawdziwą naturą twojej istoty, prawdziwą naturą wszystkich istot. Miłość jest otwartością każdej chwili.
Ale jeśli okazuje się, że tęsknisz za miłością, w której zawiera się tak­że zniewalająca gra seksualna i jeśli chcesz, by ktoś cię wziął, zawrócił ci w głowie i obezwładnił bezlitosną siłą boskiej, męskiej obecności, to musisz być z kochankiem, którego męskiemu prowadzeniu ufasz – i pragniesz – bardziej niż własnego. Tylko wtedy pozwolisz sobie na poddanie, przyjmowanie i rozkwitanie, szeroko otwarta, jak pełna światła chwila miłości.

 

 

Julius Fast – Mowa Ciała – Rozdział 7 – Milczący język miłości

Tytuł oryginalny: Julius Fast – Body Language Chapter 7 – The Silent Language Of Love

http://www.goodreads.com/book/show/10331…y_Language
Tłumaczenie: Żaneta Tyborowska, BladyMamut

ROZDZIAŁ SIÓDMY Milczący Język Miłości

Postawa, Spojrzenie, Posunięcie 

Mike jest kobieciarzem, zawsze wie co robić jeśli chodzi o poderwanie kobiety. Mike jest w stanie wejść na przyjęcie nie znając nikogo i w kilka minut „przygruchać” sobie jedną z obecnych tam dziewczyn. Po pół godziny udaje mu się ją wyizolować od stada i zabrać do domu – do niej lub do niego, w zależności od tego gdzie jest bliżej.
Jak Mike to robi? Reszta mężczyzn pół wieczoru zbiera się na odwagę aby zagadać do jakiejś dziewczyny, a widząc Mike’a przejmującego kontrolę szybko i efektywnie zastanawia się jak on to robi.
Zapytaj dziewczyny, a te wzruszą ramionami.
„Nie wiem. On po prostu wysyła pewne sygnały, a ja na nie odpowiadam, i zanim się zorientuję…”
Mike nie jest aż tak przystojny. Jest inteligentny, ale nie to przyciąga kobiety. Zdaje się że Mike ma coś w rodzaju szóstego zmysłu. Jeśli w jego okolicy jest jakaś wolna dziewczyna, on ją znajdzie, albo ona znajdzie jego.
Co takiego ma Mike czego nie mają inni? Hm, jeśli to nie wygląd ani geniusz, to znaczy że posiada on jakąś inną cechę która przeważa w tego typu sytuacjach.
Mike posiada (nieświadomie) mistrzowską kontrolę nad swoją mową ciała. Kiedy Mike przechadza się po pokoju, sygnalizuje automatycznie „Jestem dostępny, męski, agresywny i pewny siebie”.
Potem skupia się na konkretnym celu (kobiecie), i sygnalizuje
„Podobasz mi się. Jest w tobie coś niezwykłego i chciałbym się dowiedzieć co to jest”.
Popatrz na Mike’a w akcji. Nawiązuje kontakt i sygnalizuje swoją dostępność. Każdy z nas zna ten typ mężczyzny, i wszyscy zazdrościmy im umiejętności. Jak używa on swojej mowy ciała?
Na źródło powodzenia Mike’a, jego niewerbalne umiejętności, składa się wiele rzeczy. Miedzy innymi wygląd. Nie stricte wygląd jako uroda z którą się urodził, bo nie jest jakiś mega przystojny, ale sposób w jaki Mike używa swojego wyglądu aby sygnalizować swoją wiadomość. Jeśli mu się dokładnie przyjrzeć, jest w nim jakiś rodzaj określonej seksualności.
„Oczywiście” – powiedziałaby rozumna kobieta – „Mike jest bardzo seksownym mężczyzną”. Ale co czyni go seksownym? Nie jego wygląd.

Wypytywana dalej, kobieta wyjaśniłaby „Mike ma coś w sobie, jakiś rodzaj aury”.
Właściwie to nie chodzi nawet o coś tak niejasnego jak aura – po części to sposób w jaki Mike się ubiera, jakie wybiera spodnie, koszule, marynarki i krawaty, jak czesze swoje włosy, długość jego bokobrodów – wszystkie te rzeczy przyczyniają się do jego wyglądu, ale rzeczą kluczową jest to jak Mike się porusza i stoi.
Jedna kobieta opisała to jako „bez wysiłkowy urok”. Mężczyźni którzy go znają nie są zadowoleni. „On jest podejrzany”. Sygnały które były pozytywne dla kobiet, jednocześnie przeszkadzały i niepokoiły mężczyzn, którzy reagowali na nie pogardliwie.
A Mike naprawdę porusza się z gracją; arogancką gracją która wzbudza zazdrość mężczyzn i porusza kobiety.
Kilku aktorów charakteryzował ten sam sposób poruszania się – Paula Newmana, Marlona Brando, Rip Torna – i poprzez niego przekazywali oni oczywisty przekaz seksualny. Na ten przekaz składają się odpowiednia postawa, postura, oraz pewność ruchów. Mężczyzna który ma te wszystkie cechy nie potrzebuje niczego więcej aby zwrócić uwagę kobiety.
Ale Mike ma coś więcej. Ma on opanowane dziesiątki małych gestów, prawdopodobnie nieświadomych, które przekazują szczegóły jego seksualnej wiadomości. Kiedy Mike opiera się o kominek i patrzy na kobiety wokoło, wypycha trochę uda do przodu, i staje w rozkroku. Ta postawa przekazuje pewność siebie i sexappeal.
Kiedy Mike stoi w ten sposób, zakłada kciuki za kieszenie spodni, a jego palce wskazują w dół. Pewnie widziałeś tą postawę setki razy w Westernach, przyjmowaną nie przez bohatera, ale przez seksownego „złego gościa” (bad guy) podczas gdy opiera się on o zagrodę, przyjmując pozę zagrażającej seksualności; opryszka którego mężczyźni nienawidzą, a kobiety – czują do niego coś bardziej skomplikowanego niż tylko nienawiść, pożądanie czy strach, raczej połączenie tych wszystkich uczuć.

Poprzez swoją oczywistą mowę ciała, ustawienie nóg i wskazujące palce wysyłali oni surowy, oczywisty ale zarazem efektywny sygnał.
„Jestem zagrożeniem w sferze seksualnej, mężczyzną którego ryzykownie jest zostawić z kobietą sam na sam. Jestem mężczyzną i chcę ciebie!”
Na mniejszą skalę, mniej bezpośrednio, jednak taką samą wiadomość wysyła Mike.
Ale jego mowa ciała idzie jeszcze dalej. Sygnalizuje jego intencje, kreuje atmosferę, lub jeśli wolisz aurę. To fascynuje dostępne kobiety, oraz wzbudza zainteresowanie lub nawet irytację tych już zajętych.
Mike wyjaśnił jak potem kontynuuje swoją strategię podrywu:
„Namierzam kobiety które są zainteresowane. Jak? Łatwo ocenić po sposobie w jakim dana kobieta siedzi lub stoi. A potem podejmuję decyzję i spotykam się z nią wzrokiem. Jeśli jest zainteresowana zareaguje. Jeśli nie, zapominam o niej.”
„A jak zwracasz jej uwagę żeby spotkać się z nią wzrokiem?”
„Patrzę na nią trochę dłużej niż powinienem, bo w sumie jej nie znam. Nie pozwalam aby jej oczy straciły kontakt z moimi, zwężam swoje oczy – tak jakby.”
Ale w sposobie Mike’a jest coś więcej niż natarczywe spojrzenie, z tego co zaobserwowałem na jednej imprezie. Mike ma niesamowity instynkt jeśli chodzi o namierzenie defensywnej kobiecej mowy ciała i złamanie jej sekretów.
Jej ręce są skrzyżowane? On rozkłada szeroko swoje. Jej postawa ciała jest sztywna? On się rozluźnia podczas wspólnej rozmowy. Jej twarz jest ściągnięta? Mike uśmiecha się i rozluźnia mięśnie twarzy.
W skrócie, odpowiada on na kobiecą mowę ciała przeciwnymi i dopełniającymi sygnałami ze swojej strony, i poprzez tą taktykę zakłóca jej świadomość. Odpędza jej lęki wyrażone poprzez mowę ciała, a ponieważ ona chce się podświadomie otworzyć, otwiera się dla Mike’a.
Mike robi podchody do kobiety. Kiedy nawiąże już z nią kontakt, a jego mowa ciała przekazała wiadomość o jego dostępności, następnym krokiem jest inwazja fizyczna, jednak nie wymagająca dotyku.
Wcina się na terytorium (ciała) kobiety. Zbliża się wystarczająco żeby sprawić że poczuje się ona niekomfortowo; ale nie za blisko, żeby nie mogła mu zwrócić uwagi.
Mike nie dotyka swojej ofiary bez potrzeby. Jego bliskość, wkroczenie na jej terytorium wystarczy żeby zmienić sytuację między nimi. Potem Mike kontynuuję „inwazję” dalej poprzez intensywny wzrokowy kontakt podczas rozmowy. Oczy Mike’a mówią więcej niż głos. Jego wzrok wędruje na jej szyje, piersi, ciało.
Pozostają oni w atmosferze zmysłowej obietnicy. Mike dotyka językiem swoich ust, mruży oczy, i nieuchronnie sprawia że kobieta staje się niespokojna i podekscytowana. Pamiętaj że to nie jest jakaś zwykła kobieta, tylko ta konkretna która jest wrażliwa na sygnały Mike’a i jego rozgrywkę. Odwzajemnia ona jego pochlebną uwagę, i wpadła już za głęboko żeby protestować.
I właściwie, przed czym miałaby protestować? Co takiego zrobił Mike. Nawet jej nie dotknął. Nic nie sugerował. Według standardów społeczeństwa zachowuje się jak gentleman. Czy jego oczy są zbyt rozgorączkowane, jest trochę zbyt odważny, cóż to zależy od interpretacji. Jeśli dziewczynie się to nie podoba może po prostu zachować się niegrzecznie i odejść.
Ale dlaczego miałoby się to nie podobać dziewczynie? Mike schlebia jej swoją uwagą. Jego zachowanie mówi: „ Jestem tobą zainteresowany. Chciałbym cię lepiej poznać, bardziej intymnie. Nie jesteś jak inne kobiety. Tylko na tobie mi zależy”
Tak więc poza jego pochlebną uwagą skierowaną na jedną kobietę, Mike nigdy nie popełnia błędu rozglądania się w międzyczasie za innymi kobietami. Zawęża swój punkt skupienia i rozmawia tylko z jedną kobietą, i poprzez to wpływ jego mowy ciała jest jeszcze bardziej silniejszy. Po krótkim czasie, kiedy Mike wychodzi z dziewczyną którą wybrał, nie musi jej do tego specjalnie przekonywać. Do tego czasu zwykłe „Chodźmy!” wystarczy.

[Obrazek: 1od7.jpg]
Przyjęcie. Kto wyjdzie z kim? Mężczyzna po lewej dopiero dołączył do grupy w zrelaksowany sposób, wygląda na osobę w dobrym humorze. Kolejny mężczyzna to stuprocentowy okaz męskiej agresji, a jego zdecydowany ruch głową pokazuje że zauważył on rywala. Dziewczyna nie jest przekonana do żadnego, nogi i ręce trzyma skrzyżowane. Trzeci mężczyzna nie jest zainteresowany, zauważ delikatnie skrzyżowane ręce podczas gdy jego partnerka wydaje się wykazywać również brak zainteresowania – prawie się potyka cofając się przed nim. Widzimy trzecią kobietę. Nie jest ona zaangażowana w żadną rozmowę, ale jej uwaga jest skupiona na jednym mężczyźnie.

[Obrazek: kcqg.jpg]
Na ulicy. Jesteś pewny/a że on wyruszył na łowy? Po przeczytaniu książki, odpowiedź brzmi oczywiście, że tak.

[Obrazek: om90.jpg]
Czy można ją przekonać? Para na lewo wydaje się nie mieć żadnych problemów. Dziewczyna w centrum wygląda na niezainteresowaną, ale widać, że ma silny związek ze swoim partnerem – są blisko, mają nogi skrzyżowane w swoją stronę. Trzecia dziewczyna nie miałaby nic przeciwko nowemu facetowi, ale nie jest specjalnie zainteresowana – łokcie, dłonie, nogi i kieliszek trzyma blisko siebie, rozglądając się wokoło. 

[Obrazek: iyog.jpg]
Nie wiedziałem/am że tu jesteś. Wszyscy potrzebują wokoło siebie pewnej przestrzeni. W tłumie ludzi to nie zawsze możliwe, ale będzie ukarany ten kto myśli że może coś wykombinować w tej sytuacji. Trzy osoby to już tłum. On może myśleć że to dyskusja między trzema osobami, ale dwie inne osoby już o nim zapomniały. Tak bardzo skupiły się na sobie że zaczęły kopiować swoje gesty i postawy ciała. 

[Obrazek: keyo.jpg]
Hej, naruszasz moje terytorium. Kolejny przykład inwazji która spowoduje wrogą reakcję – popielniczka, notesik z punktami, świeczki lub karty które zostały popchnięte wzdłuż stołu. 

Popatrz w tą stronę.

[Obrazek: on7o.jpg]
Dwie osoby to już towarzystwo. W każdej minucie ta torebka może upaść a kolano będzie na jej drodze. Zaczął w połowie ławy, wskazując że chciał to zachować tylko dla siebie, ale teraz ma świadomość, że dziewczyna go obserwuje i to sprawia, że ma problem nawet z odwróceniem strony w książce.

[Obrazek: uqhy.jpg]
Jestem ważniejszy niż osoba z która rozmawiasz przez telefon. Nie jest zadowolony że musi stać naprzeciwko swojej sekretarki i podkreślać swoją ważność (wartość) poprzez klęczenie na krześle.

[Obrazek: zbtx.jpg]
‘Spokojnie, wszystko gra.’

Widać tutaj tylko napięcie i agresję.

Czy ona jest dostępna?

Jak Mike wybiera swoje ofiary? Jak rozpoznać język ciała dziewczyny na przyjęciu który mówi: „Jestem dostępna/wolna. Możesz mnie mieć”? Musi być jakiś określony zestaw sygnałów ponieważ Mike rzadko się myli. Dziewczyna obecnie ma pewien problem jeśli chodzi o te kwestie – bez względu na to jak bardzo czuje się „dostępna”, zostałoby to źle przyjęte gdyby to jawnie okazywała. Zmniejszyłoby to automatycznie jej wartość i sprawiłoby że byłaby postrzegana jako „tania”. Ale jednak, podświadomie, musi ona jakoś przekazywać swoje intencje. Jak to robi? Przede wszystkim przekazuje ona swoją wiadomość poprzez swoją postawę ciała, ruchy.
Wolna (dostępna) kobieta porusza się w wystudiowany sposób. Mężczyzna może nazwać to pozą, inna kobieta afektacją, ale ruchy jej ciała, bioder i ramion przekazują jej dostępność.
Może ona sugestywnie siadać z rozwartymi lekko nogami, albo dotykać ręką swojej piersi. Może głaskać się po udzie kiedy z kimś rozmawia albo chodzić leniwym krokiem kręcąc biodrami. Niektóre jej ruchy są wystudiowane i świadome, inne kompletnie nieświadome.
Kilka pokoleń temu dostępność kobiety była tematem burleski Mae West i jej rutyny „przyjdź i spotkajmy się któregoś razu.” Późniejsze pokolenie zwróciło się do dziecięcej twarzy Marilyn Monroe i jej specyficznego głosu – przyblakłej niewinności. Obecnie, w erze cynizmu, widzimy oczywistą seksualność. Np Rachel Welch może posłużyć za przykład. Ale mówimy o oczywistych, filmowych przekazach.
Na subtelniejszym, salonowym poziomie, poziomie na którym działa Mike, przekaz jest bardziej dyskretny, czasem tak dyskretny że mężczyzna nie będący świadomy mowy ciała w ogóle go nie zauważy. Nawet mężczyzna który coś wie o temacie może się pomylić. Na przykład kobieta która zakłada ręce może nadawać klasyczny sygnał „Nie jestem otwarta na żadne kroki. Nie posłucham cię, ani nie będę cię słuchać”. Taka jest typowa interpretacja założonych rąk, i z tą interpretacją jest zaznajomiona większość psychologów. Podając przykład, ostatnio w gazetach była historia opisująca Dr Spocka prowadzącego zajęcia w Akademii Policyjnej. Widownia policjantów była wrogo nastawiona do doktora, mimo że był on odpowiedzialny za to jak większość ich i ich dzieci została wychowana. Pokazywali oni swoją wrogość werbalnie, ale także niewerbalnie poprzez mowę ciała. Na zdjęciu w gazecie każdy policjant siedział ze skrzyżowanymi (założonymi) rękami, ich twarze były napięte. Mówiły one wyraźnie
„Jestem tutaj, ale mam zamknięty umysł. Nie ważne co powiesz, i tak nie chcę tego słuchać. Nie dogadamy się”.
To jest klasyczna interpretacja założonych rąk.
Ale jest też inna, równie poprawna interpretacja. Skrzyżowane ręce mogą mówić: „Jestem sfrustrowany. Moje potrzeby nie są zaspokojone, jestem w sytuacji bez wyjścia. Muszę się wydostać z tej sytuacji. Możesz się do mnie zbliżyć, jestem na to gotowy.”
Osoba która zna tylko podstawy mowy ciała może źle zinterpretować ten gest, jednak człowiek obeznany z mową ciała zrozumie poprawną wiadomość na podstawie towarzyszącym jej sygnałów które wysyła dziewczyna. Czy jej twarz jest napięta z frustracji? Czy siedzi sztywnie zamiast w wygodnej pozycji? Czy odwraca wzrok gdy próbujesz nawiązać kontakt wzrokowy? Wszystkie sygnały ciała kobiety muszą zostać zsumowane i dopiero całość daje pełny obraz sytuacji mężczyźnie, który obserwuje jej mowę ciała. Kobieta agresywnie dostępna (narzucająca się) działa w przewidywalny sposób, ma listę efektywnych trików w których używa swojej mowy ciała, aby zasygnalizować dostępność. Tak jak Mike, używa ona „inwazji terytorialnej” aby osiągnąć swój cel. Siada ona niewygodnie blisko mężczyzny na którego poluje, wykorzystuje niezręczność sytuacji, która jest spowodowana taką bliskością. Kiedy mężczyzna zmienia pozycje i się wierci, nieświadomy co jest nie tak i dlaczego czuje się tak dziwnie; ona posuwa się do dalszych kroków, używając tej niezręczności jako środku do wytrącenia mężczyzny z typowego spokoju.
I jeśli mężczyzna nie powinien dotykać kobiety podczas próby poderwania jeśli chce grać fair, z kolei kobieta w tym stadium wzajemnej relacji jak najbardziej może dotykać mężczyznę. Dotyk może powiększyć niepokój mężczyzny na którego terytorium wkroczyła kobieta; dotyk ramienia może zadziałać jak rozbrajający cios.
„Czy nie masz przypadkiem zapałki?”
Przytrzymanie ręki mężczyzny który przykłada kobiecie ogień do papierosa jest pretekstem do kontaktu cielesnego który może być niepokojący.
Dotyk kobiecego uda, albo ręki delikatnie ocierającej się o męskie udo, może być druzgocący jeśli zaaplikowany w odpowiednim czasie. Agresywne podejście kobiety może się zawierać nie tylko w mowie ciała – poprawianie spódnicy w czasie siedzenia, rozkrzyżowanie nóg, głęboki wdech czy wydęcie warg – ale też zapach. Odpowiedni zapach w odpowiedniej ilości, jednocześnie ulotny i ekscytujący, jest ważnym składnikiem agresywnego podejścia.

Czy Warto Zachować Twarz?

Ale wzrok, dotyk, zapach to nadal jeszcze nie są wszystkie środki dostępne kobiecie na wojennej ścieżce; dźwięk jest kolejną częścią jej arsenału. Nie zawsze chodzi o same słowa które wypowiada, ale o ton jej głosu, ukryte zaproszenie zawarte między wierszami, ton i intymną, delikatną i pieszczotliwą jakość dźwięku. Francuskie aktorki doskonale rozumieją ten aspekt, ale też sam język francuski brzmi seksownie (bez względu na to co jest treścią wypowiedzi). Jednym z najśmieszniejszych skeczy rewiowych spoza Broadwayu jaki widziałem przedstawiał aktora i aktorkę w „scenie” z francuskiego filmu. Każdy z nich recytował listę warzyw po francusku; ale ton głosu, i intonacja ociekały seksualnością. To, jak opisywaliśmy wcześniej w książce, jest użyciem jednego pasma komunikacji do przekazania dwóch wiadomości. W dziedzinie miłości i seksu to powszechne zjawisko. Dla agresywnie dostępnej kobiety może to posłużyć do zaskoczenia mężczyzny. To trik używany przez mężczyzny i kobiety w agresywnym seksualnym pościgu. Jeśli wytrącisz swoją zdobycz z równowagi, sprawisz że zacznie się niepokoić, następny ruch czyli jej zabicie będzie już łatwy. Trik z użyciem głosu do przekazania werbalnie niewinnej wiadomości, razem z o wiele bardziej złożonym i silniejszym przekazem niewerbalnym jest szczególnie skuteczny ponieważ ofiara, mężczyzna czy kobieta, nie może skutecznie zaprotestować. Agresor, jeśli jego ofiara zaprotestuje, zawsze może powiedzieć (z pewną dozą prawdy): „Ale co ja zrobiłem? Co takiego powiedziałem?”
Jest to sposób na zachowanie twarzy, ponieważ bez względu na to jak gorący jest nasz pościg za miłością lub seksem, nie ryzykujemy kompromitacji. Dla wielu ludzi, szczególnie niepewnych siebie, utrata twarzy jest niszczycielskim i poniżającym doświadczeniem. Seksualny agresor, jeśli on lub ona jest naprawdę dobry/a w tym co robi, jest skupiony na „zachowaniu twarzy” swojej ofiary (nie skompromitowania jej) jako na środku do zmanipulowania swojej zdobyczy. Aby być seksualnie agresywnym, kobieta lub mężczyzna musi mieć wystarczająco dużo wiary we własne siły, poczucia bezpieczeństwa, tak że nie są mu potrzebne sposoby n zachowanie twarzy. Z drugiej strony, niepewna siebie osoba, „ofiara” w naszym polowaniu, desperacko chce uniknąć poniżenia i chce zachować twarz. To sprawia, że jest ona na trudniejszej pozycji. Agresor może nią manipulować, rozgrywając potencjalną utratę twarzy jako groźbę. Kiedy np. agresor już wtargnie na terytorium swojej zdobyczy i używając uwodzącego głosu, mówi banały, co powinna zrobić jego ofiara? Odsunąć się i zaryzykować kpinę ze strony agresora mówiąc: „Myślałeś, że czego się spodziewam?” Z założeniem że celem agresora jest nawiązanie z nią flirtu równałoby się przypisanie sobie większej wartości niż ona myśli, że posiada. Zostanie zawiedzionym w takiej chwili byłoby zbyt poniżające do zniesienia. Załóżmy, że to ona źle zinterpretowała jego motywy? W ten sposób, w większości wypadków agresorowi uchodzi na sucho jego sztuczka.
Ten sam typ interakcji jest używany przez dewiatów seksualnych – na przykład w metrze kiedy zboczeniec próbuje dotknąć lub macać współpasażerkę w tłumie to czy zareaguje ona na to krzykiem będzie zależało od poziomu jej strachu i niepewności. Działa ten sam mechanizm co wcześniej, a strach przed utratą twarzy może powstrzymać ją przed zaprotestowaniem. Wytrzymuje ona zachowanie zboczeńca bez głośnego oskarżenia go ponieważ nie chce przyciągać do ciebie uwagi. To jest tak powszechna reakcja, że wielu seksualnych zboczeńców czerpie satysfakcję i spełnienie po obnażeniu się przed swoimi ofiarami ze względu na ich zawstydzenie i zakłopotanie. Gdyby jednak któraś z ofiar zareagowała śmiechem lub w jakikolwiek sposób okazała rozbawienie, lub okazała agresję, byłoby to niszczące/destrukcyjne doświadczenie dla zboczeńca.

Podryw, Biseksualiści

Pozostając w temacie dewiacji, zarówno wśród gejów jak i lesbijek są pewne sygnały mowy ciała które mogą zapoczątkować intymną komunikację. Homoseksualiści „przechadzający” się ulicą są w stanie rozpoznać podobną duszę bez wymiany słów. „Nawiązanie kontaktu jest relatywnie łatwe” powiedział młody homoseksualista w ankiecie.
„Przede wszystkim na początku musisz rozpoznać swojego mężczyznę, a ciężko wytłumaczyć jak to się robi, ponieważ wszystko zależy od drobnych sygnałów. Niektórzy rozpoznają to po sposobie chodzenia, chociaż większość z nas porusza się jak reszta mężczyzn. W większości chodzi o kontakt wzrokowy. Patrzysz i wiesz. Jego wzrok zatrzymuje się na tobie trochę za długo, patrząc na ciebie sugestywnie”.
Omawiając swoje własne sygnały, wyjaśniał: „Przechodzę obok a potem się oglądam. Jeśli on się mną zainteresował też się obejrzy. Wtedy zwolnię kroku i spojrzę w okno wystawowe. Przez to umożliwię nam potencjalny kontakt.”
Niektóre sygnały są tak sformalizowane że ich znaczenie jest już przyjmowane jako pewnik mimo że nie przekazują go w formie słownej. Sr Goffman podaje przykład homoseksualisty który wszedł do baru gejowskiego aby kupić sobie drinka, ale nie chciał nikogo poderwać. Wyjął papierosa, i zdał sobie sprawę że nie ma zapałek. Nagle zdał sobie sprawę że gdyby zapytał kogokolwiek w barze o zapałki byłoby to zrozumiane jako sygnał: „Jestem zainteresowany. A ty?” W końcu kupił paczkę zapałek od barmana. Sygnały jakie dają homoseksualiści aby zainicjować kontakt nie różnią się tak bardzo od podrywania kobiety przez mężczyznę. Dawno temu, kiedy byłem żołnierzem na przepustce w Bostonie, kolega z wojska namówił mnie do wyjścia z nim na miasto aby „wyrwać jakieś damy”. Nie miałem wiele doświadczenia, ale musiałem udawać „obeznanego” gdyż nie mógłbym się przyznać do mojej niewiedzy w temacie. Poszedłem z przyjacielem i obserwowałem co on robi. Po pół godziny „poderwał” pięć dziewczyn i wybrał dla nas dwie. Jego technika polegała na mowie ciała. Idąc wzdłuż ulicy, albo właściwie: przechadzając się, łapał on kontakt wzrokowy ze swoją ofiarą, zatrzymywał wzrok na dłużej niż powinien i podnosił jedną brew. Jeśli dziewczyna zawahała się w swoim kroku, zatrzymała się żeby spojrzeć w puderniczkę, zaczęła poprawiać pończochy lub gapić się na wystawy sklepowe, to był znak mówiący: „Widzę cię i jestem wstępnie zainteresowana. Kontynuujmy.”
Wtedy mój przyjaciel zatrzymywał się, zawracał i szedł za dziewczyną. Pójście za nią bez nawiązywania kontaktu było niezbędną częścią rytuału i pomagało mu rozpocząć kontakt werbalny, komentując jej sukienkę, chód i wygląd rozmawiając ze mną , będących pół-żartem pół serio, co było sposobem na zachowanie twarzy i uniknięcie skompromitowania. Na początku ona udawała, że nie jego uwagi nie są mile widziane, i jeśli ten etap trwałby zbyt długo to byłoby oczywiste że jego zaloty naprawdę nie są mile widziane. Jeśli jednak ona zaczęłaby się śmiać lub mu odpowiedziała, lub skomentowała go rozmawiając ze swoją koleżanką, gdyby taka była u jej boku, wtedy wskazywałoby to na jej rosnące zainteresowanie. W końcu podryw zakończył się tym, że dziewczyna zaczęła iść obok mojego znajomego, który zaczynał się z nią zapoznawać. Widziałem tę samą technikę wśród nastolatków współcześnie – każdy krok jest w niej wyraźnie określony, a sama „zabawa” musi się rozegrać od początku do końca. W tym punkcie negocjacje mogą być łatwo zerwane poprzez każdą ze stron bez utraty twarzy. To jest niezbędny wymóg/składnik udanego i „gładkiego” podrywu. Jest coś rytualnie podobnego do tego procesu w zalotach zwierząt. Jeśli popatrzysz na gołębie w parku, samiec robi okrążenia, wypina się i wykonuje cały szereg gestów podczas gdy samica udaje obojętną. Widzimy tutaj użycie mowy ciała do zalotów w ten sam sposób jak w wypadku ludzi. Doktor Gerhard Nielsen z Psychologicznego Laboratorium Uniwersytetu w Kopenhadze opisuje w swoje książce „O Konfrontacji Ze Sobą”, że bardzo ważnym zastosowaniem mowy ciała to tzw. „taniec godowy” Amerykańskich nastolatków. Analizując przebieg zalotów na chłodnym, klinicznym poziomie, Dr Nielsen odkrył 24 kroki które mają miejsce od „początkowego kontaktu między młodym mężczyzną i kobietą do kopulacji”.
Kroki podejmowane przez chłopaka, według Nielsen’a, i kontr-kroki dziewczyny, mają swoją „wymuszoną kolejność”. Wyjaśnia on swoje założenie poprzez podanie przykładu – kiedy chłopak posuwa się do kolejnego kroku – trzymania dziewczyny za rękę, musi poczekać aż ona uściśnie jego rękę w swojej, dając mu sygnał że się na to zgadza, zanim nastąpi kolejny krok – jego palce przeplatają się z jej palcami. Krok po kroku musi nastąpić zanim może on otoczyć ją ramieniem. Potem jego ręka może powędrować niżej, dopiero później dotknąć jej biustu. Ona z kolei może mu się sprzeciwić odpychając jego rękę swoją. Po początkowym pocałunku, i tylko wtedy, chłopak może znowu spróbować, ale zanim nie będą się dłużej całować, chłopak wie że raczej nie ma na co liczyć. „Protokół” zabrania niektórych zachowań, np. pocałowania dziewczyny jeśli wcześniej nawet nie trzymało się jej za rękę.
Dr Nielsen sugeruje że chłopak lub dziewczyna którzy mówią drugiej stronie że działa zbyt „szybko” lub „wolno” mają na myśli zmianę kolejności wymaganych kroków („Omijanie niektórych kroków lub odwracanie ich kolejności to „szybkie” działanie”; a nie przechodzenie do następnego kroku to działanie „wolne”), a nie długość kroków w sensie czasowym.

Wybierz Swoją Postawę

Dr Albert Scheflen, profesor psychiatrii na Medycznym Uniwersytecie Alberta Einsteina w Nowym Jorku zbadał i opracował wykresy/schematy dotyczące zalotów i tego co nazwał „prawie-zalotami” u ludzi. „Prawie-zaloty” to inaczej użycie zalotów, flirtowania lub seksu aby osiągnąć cele niezwiązane ze sferą seksualną.
Według doktora Scheflena, wszystkie ludzkie zachowania zawierają się w pewnej systematyce i rządzone przez określone schematy; oraz składają się na nie mniejsze części które tworzą większe działy. Te założenie dotyczy też zachowania seksualnego. Dr Scheflen podczas badania elementów, które składają się na nasze relacje seksualne odkrył, że ludzie używają tych właśnie elementów (zachowań) seksualnych na spotkaniach biznesowych, przyjęciach, w szkole itd., chociaż nie mają oni przez to na myśli żadnego celu związanego ze sferą seksualną.

Doszedł do wniosku że albo Amerykanie zachowują się seksownie, kiedy się spotykają w celach nie związanych ze sferą seksualną, albo – co bardziej prawdopodobne – zachowanie seksualne charakteryzuje się pewnymi sygnałami, kiedy nie jest używane w celu erotycznym. Jakie rodzaje zachowania zaliczamy do seksualnych schematów? Według dr Scheflena, kiedy kobieta i mężczyzna przygotowują się do romantycznego spotkania, bez ich świadomego wysiłku w ich ciałach zachodzi szereg zmian, które sprawiają, że są na nie gotowi. Mięśnie ich ciała lekko się napinają „gotując do działania”, przestają się garbić i stają bardziej prosto, i z większą uwagą. Zmniejszają się worki pod oczami, a twarz się napina. Ich pozycja ciała „młodnieje”, następuje wciągnięcie brzucha i napięcie mięśni. Nawet oczy wydają się jaśniejsze, a skóra pokryta rumieńcem. Nawet zapach ciała może się zmienić; w czasach pierwotnych to właśnie zmysł zapachu był bardzo ważny w sferze seksualnej. Kiedy następują te zmiany, kobieta lub mężczyzna mogą używać konkretnych gestów które Dr Scheflen nazywa „stroszeniem piórek”. Kobieta przygładza włosy albo sprawdza makijaż, poprawia ubranie lub zakłada kosmyk włosów za ucho, a mężczyzna przeczesuje włosy grzebieniem, zapina płaszcz, poprawia ubranie, podciąga skarpetki, poprawia krawat. Prasuje spodnie w kant.
Wszystkie te sygnały mowy ciała mówią „Jestem zainteresowany/a. Lubię cię, Jestem atrakcyjnym mężczyzną – Jestem atrakcyjną kobietą…”
Drugi krok to odpowiednia pozycja. Obserwuj mężczyznę i kobietę na przyjęciu – parę która się zapoznaje i czuje rosnący pociąg do siebie. Jak siedzą? Usiądą oni tak aby mieć twarze zwrócone do siebie, pochylą się, aby zablokować ewentualne niechciane towarzystwo osób trzecich. Mogą też to osiągnąć przez użycie swoich rąk do utworzenia rodzaju okręgu, lub skierowanie w swoją stronę stóp żeby zablokować dostęp innym. Czasami, jeśli taka para dzieli sofę i trzecia osoba siedzi naprzeciwko na krześle, będą oni walczyć między dwoma impulsami. Pomiędzy chęcią odizolowania się od tej trzeciej osoby a społecznym obowiązkiem włączenia jej do rozmowy. Mogą rozwiązać swój problem przez pogodzenie tych dwóch rzeczy – skrzyżowanie nóg sygnalizuje że para tworzy zamknięty krąg (osoba po prawej stronie zakłada prawą nogę na lewą, a ta po lewej – lewą na prawą) – to „zamyka” tą parę od pasa w dół. Ale poprzez zwrócenie się obojga twarzą do osoby na krześle wypełnią oni społeczny obowiązek i „otworzą” się na niego.
Kiedy kobieta na spotkaniu chce wciągnąć mężczyznę „na stronę” , zachowuje się trochę jak kobieta agresywna seksualnie [zachowanie wspomniane powyżej w rozdziale] – używa mowy ciała i jej sygnałów takich jak flirtujące spojrzenia, zatrzymywanie wzroku, kręcenie biodrami, zakładanie nóg aż mężczyzna zobaczy część jej uda, kładzenie ręki na biodrze albo odsłanianie nadgarstka lub wnętrza dłoni. Wszystkie te sygnały są uważane za jednoznacznie mówiące:
„Usiądź obok mnie, uważam że jesteś atrakcyjny, chciałabym cię lepiej poznać”.

Teraz weźmy pod uwagę sytuację bez seksualnych podtekstów. W pokoju konferencyjnym wielkiej industrialnej firmy, mężczyźni i kobiety którzy są jej pracownikami dyskutują o kosztach produkcji ze swoimi szefami. Mogą oni sygnalizować tę samą mowę ciała o której mówiliśmy przed chwilą. Używają mowy ciała która w innym wypadku byłaby zaproszeniem seksualnym, jednak w tym wypadku mają oni na celu tylko kwestie biznesowe. Czy oznacza to że jednak mają oni jakieś ukryte motywy? Czy może to my błędnie interpretujemy ich mowę ciała?
Na seminarium na pewnym uniwersytecie obserwator, który nie byłby zaznajomiony z sytuacją, patrząc na jedną studentkę mógłby stwierdzić, że jej mowa ciała wysyła sygnały do jej profesora – sygnały które mogłyby być zaproszeniem do zbliżenia seksualnego. A on wygląda na zadowolonego i wydaje się zgadzać na jej propozycję. Czy naprawdę między tymi dwoma osobami jest flirt, czy to tylko nie-seksualne sygnały? A może coś jest nie tak z naszą interpretacją i mowy ciała?
Na seminarium grupy psychoterapeutycznej, terapeuta używa swojej mowy ciała do „zalecania” się do jednej z kobiet. Czy przekracza on swoje uprawnienia i narusza etykę zawodową? A może to część jego terapii? Albo, znowu, może to my źle odczytujemy sygnały? Po dokładnym przestudiowaniu tych i podobnych sytuacji, dr Scheflen odkrył, że często nieświadomie wysyłamy sygnały seksualne w sytuacjach nie mających nic wspólnego z seksualną sferą. Jednakże, odkrył on też że sygnały mowy ciała, które miały na celu doprowadzić do seksualnego zbliżenia różniły się trochę od tych używanych w sytuacjach nie związanych z sferą seksualną. Subtelne różnice mówiły: „Jestem zainteresowany tobą i robieniem z tobą interesów, ale nie chodzi mi o seks”.

Pół-seksualne spotkania

Jak upewniamy się że dane spotkanie nie ma seksualnego podtekstu? Robimy to wysyłając sygnały, które mają to wyraźniej zakomunikować – np. jedną metodą na zasugerowanie że nasza mowa ciała i sygnały, które ktoś może zinterpretować jako seksualne nie są takie, jest odniesienie się do formalności spotkania – czy jest to spotkanie biznesowe, w klasie, czy jako grupa psychoterapeutyczna – jak np. ruch oczu lub gest w stronę kogoś kto prowadzi zajęcia/ spotkanie, lub innych zebranych (możemy tutaj zaobserwować dwa sygnały w jednym paśmie komunikacji).
Innym sposobem na oddzielenie sfery seksualnej od biznesu jest ominięcie istotnej części sygnału seksualnej mowy ciała. Dwójka ludzi siedząca naprzeciw siebie na spotkaniu biznesowym może sugerować bliski związek, jednak można przełamać ten sygnał poprzez odwrócenie się częściowo trochę w bok, lub rozłożenie rąk aby włączyć innych w ten prywatny krąg. Można też złamać kontakt wzrokowy, lub głośniej zwrócić się do kogoś innego na sali. W każdym wypadku musi brakować ważnego elementu, który byłby normalnie obecny w sygnale o zabarwieniu seksualnym. Brakujący element to może być np. kontakt wzrokowy, obniżony głos, gesty rąk oddzielające pozostałych, lub inne rodzaje „kameralnych” zachowań.
Jeszcze innym sposobem na zmianę charakteru sytuacji jest używanie „sprostowania”, czyli np. nawiązania do żony, chłopaka, narzeczonej.
To wysyła sygnał: „Pamiętaj, jesteśmy tylko przyjaciółmi”.

To myślenie nawiązuje do przekonania dr Scheflen’a że zachowanie można podzielić na konkretne działy które łączą się we wzory zachowań. Jeśli ominiemy niektóre składniki, wzór końcowy jest inny. W tym przypadku zmienia się z seksualnego na aseksualny, ale nadal dotyczy interakcji mężczyzna – kobieta. Ma miejsce pewna biznesowa procedura, ale jest ona doprawiona szczyptą seksualnego kuszenia. Uczestnicy, którzy nie oczekują żadnego seksualnego rezultatu, nadal wykorzystują fakt że jest między nimi różnica płci. Biznesmen używa seksualnej mowy ciała aby nawiązać kontakt, terapeuta aby pomóc w sytuacji terapeutycznej, ale wszyscy oni są świadomi że wykorzystują to zachowanie w celach innych niż „romantyczne”. Jednak nie ma gwarancji, że w żadnej z tych sytuacji nie mogą się rozwinąć jakieś relacje seksualne. Zdarzały się przypadki nauczycieli wchodzących w związki ze swoimi uczniami, biznesmenów z bizneswoman, terapeutów z pacjentami, co dodaje tematowi pikanterii i dwuznaczności.
Te pół-seksualne spotkania (czyli takie w których wysyłamy sygnały prawie identyczne z tymi które wykorzystujemy w sytuacjach związanych ze sferą seksualną) zdarzają się tak często że są wrodzoną częścią naszej kultury. Nie tylko mają one miejsce poza domem, ale też często pomiędzy rodzicami i dziećmi, gospodarzami i gośćmi, nawet pomiędzy dwoma mężczyznami i dwoma kobietami.

Jedną rzeczą o jakiej należy pamiętać, że tego typu zachowania/relacje nie są (i nie powinny być traktowane) na serio. Dlatego też powinniśmy używać wcześniej wspomnianych „sprostowań” oraz innych technik aby obie strony zrozumiały wzajemnie swoje intencje i żeby później nie okazało się, że jedna z osób stwierdzi:
„Ale myślałam/Em że miałaś/eś na myśli…”
A druga będzie musiała zaprotestować: „Ależ nie, wcale nie miałam/em tego na myśli”.
Dr Scheflen zauważa, że niektórzy psychoterapeuci którzy używają w swojej terapii flirtu robią to świadomie, aby zaangażować swoich pacjentów. Niezainteresowana pacjentka może się otworzyć po zastosowaniu seksualnego podejścia (oczywiście chodzi tylko o mowę ciała) poprzez swojego terapeutę. Terapeuta może poprawiać krawat, swoje skarpetki, lub włosy nadając sygnał „stroszenia piórek” aby przekazać seksualne zainteresowania, ale musi oczywiście uświadomić pacjentkę, że tak naprawdę nie ma on żadnych tego typu zamiarów.
Dr Scheflen opisuje sytuację rodziny odwiedzającej terapeutę – matka, córka, babcia i ojciec. Kiedy terapeuta rozmawiał z babcią lub córką, matka, która siedziała pomiędzy nimi, zaczynała nadawać seksualne sygnały poprzez mowę ciała. To przyciągało uwagę terapeuty na nią. Ten rodzaj flirtowania jest bardzo częsty u kobiet, które nie są w centrum uwagi. Wydymała ona usta, zakładała nogę na nogę, kładła rękę na udzie lub pochylała się do przodu.
Kiedy terapeuta nieświadomie odpowiadał na jej „zaloty” poprzez poprawianie krawata lub włosów lub pochylanie do przodu, zarówno dziewczyna jak i babcia zaczynały krzyżowały nogi po obu stronach matki; i w ten sposób „ograniczały ją”. Ona w odpowiedzi zaprzestawała swoich ruchów i opierała się na krześle.
Jednak prawdopodobnie najciekawszy jest fakt, że „ograniczanie” matki przez babkę i córkę następowało po sygnale ze strony ojca – machania przez niego stopą góra-dół! Wszystko to rozgrywało się pomiędzy terapeutą i członkami tej rodziny bez ich świadomości o sygnałach jakie nadawali.
Po dokładnym przestudiowaniu zachowań seksualno-aseksualnych Scheflen doszedł do wniosku ze zwykle mają one miejsce pomiędzy dwójką ludzi kiedy jedna osoba jest czymś zafrapowana lub odwraca się (dosłownie) od drugiej z jakiegoś powodu. W dużej grupie jak rodzina, klasa, lub zebranie biznesowe, takie zachowania mogą też mieć miejsce kiedy jakiś członek grupy jest ignorowany lub wykluczony przez innych. Wykluczony członek grupy może „stroszyć piórka” w seksualny sposób aby na nowo wejść do grupy. Kiedy jakiś członek grupy sam się z niej wycofuje, ta strategia może być też użyta przez resztę grupy, aby przyciągnąć go z powrotem.
Ważną częścią tej kwestii jest wiedza o tych sygnałach, sygnałach ograniczających lub kwalifikujących które oddzielają prawdziwe „zaloty” od zachowań w ogóle z nimi nie związanych. Ponieważ wg Scheflena, są to rzeczy często mylone. To prawda, są ludzie którzy często mają problem z wysyłaniem i interpretowaniem sygnałów seksualnych i ich znaczenia. Ci ludzie, z psychologicznych powodów w sytuacji w której nie wchodzi w grę żadna seksualna sytuacja nadal zachowują się uwodzicielsko szczególnie, kiedy nie powinni. Nie tylko prowokują oni podryw, ale często interpretują sygnały flirtu, kiedy inni wcale nie mają go na myśli. Jest to tzw. typ “droczący się” z którym każdy miał pewnie kiedyś do czynienia, albo dziewczyna która jest przekonana że wszyscy na nią „polują”.
Z drugiej strony, gdy Scheflen informował tych ludzi. którzy nie rozpoznają sygnałów które komunikują, że sytuacja nie ma charakteru seksualnego, że nad interpretują oni sytuację, zamykali się oni w sobie i nieruchomieli w typowych aseksualnych sytuacjach.
Trudno wytłumaczyć jak opanować mowę ciała w tych sytuacjach i jak poprawnie je zinterpretować; jak poprawnie wysłać odpowiednie sygnały „sprostowania” aby wszystko było jasne. Części wiedzy uczymy się, część absorbujemy z kultury. Kiedy z jakiegoś powodu jednostce brakowało kontaktu ze społeczeństwem i nie zdołała się ona nauczyć odpowiednich interpretacji tych sygnałów, może mieć duże kłopoty. Dla takiej osoby mowa ciała może pozostać nieznana świadomym poziomie (nie będzie o niej wiedzieć) i nieużywana na podświadomym poziomie.