Archive for the ‘Suwerenność’ Category

Kolektywna Konspiracja – Edward Griffin – napisy PL

 

Nazywam się Ed Griffin, jestem pisarzem. W swoich książkach poruszam kontrowersyjne tematy. Sądzę, że to bardzo ważne książki. Zajmuję się tematami takimi jak historia bankowości, zagadnienia związane ze zdrowiem, ONZ i polityka zagraniczna Stanów Zjednoczonych. Tematy te budzą w ludziach emocje, ponieważ mam zdecydowane poglądy. Uważam jednak siebie za badacza, staram się też być historykiem najlepiej jak potrafię. Zajmuję się więc w głównej mierze faktami, nie opiniami. Param się tym przez większą część swojego dorosłego życia. Zacząłem się interesować tego rodzaju zagadnieniami w 1959 roku. W 1960 roku całkowicie mnie już pochłonęły. Porzuciłem pracę w dużej firmie ubezpieczeniowej i zająłem się w pełnym wymiarze godzin pisaniem oraz wypowiadaniem się na te tematy.

Rozwój ruchu Tea Party i paradygmat lewica-prawica są w jakimś sensie powiązane, a jednak stanowią w dużym stopniu odrębne wątki intelektualne. Uważam, że w pierwszej kolejności należy omówić i zrozumieć na czym polega paradygmat lewica-prawica. Większość z nas, w tym z pewnością również i ja, wychowuje się w przekonaniu, że trzeba wybrać – przynajmniej, jeśli się jest inteligentnym – między opowiedzeniem się po prawej stronie a opowiedzeniem się po lewej stronie sceny politycznej. Trzeba mieć określone poglądy polityczne. Gdy byłem młodszy, myślałem, że ekstremalna prawa strona to coś jak faszyzm lub nazizm, a ekstremalna lewa strona to oczywiście komunizm lub socjalizm tylko trochę odbiegający od komunizmu. To był paradygmat, którego mnie nauczono i który w tamtym czasie zdawał się mieć sens. Jednak kiedy bardziej zainteresowałem się tymi zagadnieniami i dowiedziałem się o nich więcej, zacząłem sobie uświadamiać, że podstawowa filozofia między tymi tak zwanymi ekstremalnymi lewicowcami, czyli komunistami i socjalistami, a tak zwaną filozofią po prawej stronie wyznawaną przez faszystów i nacjonalistów, jest w istocie jednakowa. Jak to możliwe? Przecież powinny być swoimi przeciwieństwami. Później zacząłem sobie zdawać sprawę z tego, że istnieje coś wspólnego dla tych wszystkich filozofii, co zostało pominięte w mojej edukacji. To była ideologia kolektywizmu. Zacząłem sobie uświadamiać, że rzeczą wspólną dla nich wszystkich jest coś, co się nazywa kolektywizmem. To słowo nie jest dziś zbyt poprawnie używane, nie ma go współcześnie w słowniku większości ludzi. Odkryłem jednak, że jakieś sto lat temu było bardzo powszechne. Ludzie dużo pisali o kolektywizmie. Jego przeciwieństwem jest indywidualizm. To dwa słowa, które dzisiaj są w pewnym sensie zapomniane, ale moim zdaniem powinny wrócić do łask, powinno się je zrozumieć i częściej używać. Uświadomiłem sobie, że komunizm i faszyzm, czyli tak zwane przeciwieństwa, są po prostu rodzajami kolektywizmu. Są tą samą rzeczą. Według obu tych ideologii grupa jest ważniejsza niż jednostka, jednostkę trzeba w razie konieczności poświęcić w imię wyższego dobra większej liczby. Pełnia władzy powinna należeć do państwa, a ludzie powinni być posłuszni państwu w imię wyższego dobra większej liczby i tym podobne. Według obu ideologii prawa przyznaje państwo. Nie są częścią istoty ludzkiej, nie są dane przez Boga, nie są utrwalone w ciele i duszy człowieka. Muszą być nadane przez państwo. Wszystkie te ideologie, kiedy się je analizuje jedną po drugiej – komunizm i faszyzm, nazizm i socjalizm – one wszystkie na tym polegają. Skąd więc bierze się konflikt? Zacząłem się nad tym zastanawiać. Zdałem sobie sprawę, że to w jakimś sensie oszustwo – właściwie to sądzę, że ogromne oszustwo, wielka ściema, ponieważ ludzie nawet dzisiaj myślą, że muszą wybierać między prawą a lewą stroną, nie zdając sobie sprawy, że niezależnie od tego co wybiorą, akceptują zasadniczo tę samą, leżącą u podłoża ideologię. Prawdą jest, że przywódcy tych grup – Stalinowie tego świata, Adolfowie Hitlerowie tego świata, Mao Zedongowie tego świata i tak dalej – że przywódcy tych grup reprezentujący lewą lub prawą stronę, że będą się  nawzajem zwalczać, że będą prowadzić ze sobą wojny, wielkie bitwy, jakie widzieliśmy podczas Drugiej Wojny Światowej. Ale z jakiego powodu walczą? Ideologii? W żadnym wypadku, ponieważ się co do niej zgadzają. To o co walczą ze sobą to dominacja. Kto będzie rządził? Tylko z tego powodu walczą. Kiedy zrozumie się tę historyczną prawdę, nietrudno zauważyć, że to samo dzieje się nawet dzisiaj, a już na pewno dzieje się w amerykańskiej [polskiej] polityce. Mamy lewą i prawą stronę, w pewnym sensie uosobione dzisiaj w Partii Republikańskiej reprezentującej z założenia prawą stronę i Partii Demokratycznej reprezentującej z założenia lewą stronę. A zatem jest wybór, prawda? Dlaczego więc, skoro istnieje wybór, przechodzimy od Republikanów do Demokratów, a po czterech latach wracamy znów do Republikanów? Wciąż to robimy, robimy to od końca Pierwszej Wojny Światowej. Jak to jest, że nasz kraj podąża ciągle w tym samym kierunku, głębiej i głębiej w kolektywizm, niezależnie od tego która partia jest u władzy, ponieważ obie wierzą w kolektywizm, ponieważ obie wierzą w wielki rząd. Ich slogany są inne, ich przywódcy są różni, a biedny wyborca, który próbuje się w tym wszystkim rozeznać, pada ofiarą oszustwa, przekrętu, wpada w pułapkę. Sądzę, że to ważna rzecz, którą trzeba zrozumieć – to, że paradygmat lewica-prawica jest politycznym oszustwem, który bardzo opłaca się tym, którzy wiedzą co robią. Faktem jest, że zarówno Partia Republikańska, jak i Partia Demokratyczna pozostają w rękach stosunkowo niewielkiej grupy liczącej około 4 tysięcy członków, znanej jako Council on Foreign Relations. To są ludzie, którzy tak naprawdę pociągają za sznurki zarówno w Partii Republikańskiej, jak i w Partii Demokratycznej. Pisano nawet na ten temat. Facet o nazwisku Carroll Quigley, były profesor historii na Uniwersytecie Georgetown – nawiasem mówiąc mentor Williama Clintona, kiedy Clinton studiował na tej uczelni – napisał kilka książek o tej grupie, o pochodzeniu tych ludzi, o tym, że mają korzenie w Europie, w szczególności w Anglii. W jednej ze swoich książek zawarł bardzo interesujące stwierdzenie, że ok, tak wygląda prawdziwy świat, jak to jest, że my, kolektywiści, my, elita, jak możemy rządzić światem, gdy jednocześnie chcemy, żeby przeciętny człowiek myślał, że żyje w „demokracji”, że żyje w ustroju, w którym jego głos ma znaczenie, w świecie, który pozwala mu myśleć, że ma obowiązek tworzyć własne polityczne przeznaczenie. To jest pieczołowicie pielęgnowany mit, który politycy chcą stworzyć, żeby ludzie byli zadowoleni, żeby bez względu na to, co im się przydarza, powiedzieli: „Cóż, ja na nich zagłosowałem” lub „Ja to sprawiłem” lub „Ten rząd to mój rząd. Niezależnie od tego, jak jest zły, ja jestem za to odpowiedzialny”. Dopóki ludzie mają właśnie takie spojrzenie na tę kwestię, nie skarżą się tak bardzo na zły stan rzeczy, ponieważ sami go spowodowali – tak przynajmniej sądzą. Tak więc Quigley zajmuje się kwestią jak można pozwolić ludziom myśleć, że kierują własnym politycznym przeznaczeniem, podczas gdy w tym samym czasie my, elita, kierujemy ich politycznym przeznaczeniem, a oni o tym nie wiedzą. Jak to zrobić? Quigley podaje błyskotliwą odpowiedź. Twierdzi, że to bardzo proste. Muszą istnieć dwie główne partie polityczne. Obie muszą mieć te same nadrzędne cele, te same podstawowe, fundamentalne zasady. Partie te powierzchownie dla użytku publicznego będą się ze sobą kłóciły przy użyciu sloganów, koncepcji przywództwa, stylu i tym podobnych, ale to my będziemy kontrolować je obie. To jest właśnie ta strategia. To jest to całe oszustwo skrywające się za paradygmatem lewica-prawica. Jeśli zrozumiesz historię, jeśli zrozumiesz tę rzeczywistość, wtedy będziesz mógł powiedzieć, „Tak, mamy lewą [lewicę] i prawą stronę [prawicę], ale to są po prostu przeciwne strony tego samego obrzydliwego medalu, a ten medal nazywa się kolektywizm”. Jak to się odnosi do współczesnego ruchu Tea Party? Ruch Tea Party wydaje się bardzo autentycznym, spontanicznym ruchem, zapoczątkowanym przez ludzi niezadowolonych zarówno z rządu Busha, jak i z kandydatury Obamy. Nie podobało im się ani jedno ani drugie. Byli to ludzie, którzy rozumieli mniej więcej – choć może nie pod względem intelektualnym czy historycznym – że w obu partiach obecny jest kolektywizm. Na pewno rozumieli, że coś jest nie tak. Nie chcieli, żeby ten stan rzeczy trwał dłużej. A więc ruch Tea Party… Pomyślmy o tym, co to znaczy? Cofamy się do historycznego epizodu, kiedy osadnicy wrzucili skrzynie z herbatą do Zatoki Bostońskiej w ramach protestu przeciw podatkom, ograniczeniu swobód i Ustawie Stemplowej i tak dalej, czyli działaniom Brytyjczyków wymierzonym przeciwko koloniom. Tak więc ruch Tea Party był tak naprawdę buntem przeciwko potężnemu rządowi, niezależnie od tego, z którego obozu się wywodził, czy z Partii Republikańskiej, czy z Partii Demokratycznej. Niedługo trwało, zwłaszcza, kiedy ruch Tea Party zaczął nabierać rozpędu… Miałem zaszczyt dobrze się temu przyjrzeć, ponieważ zostałem zaproszony do uczestnictwa w tych wydarzeniach, które działy się na samym początku. Pamiętam pierwsze wydarzenie, na które poszedłem – było na nim może kilkaset osób, ale wszyscy byli oddani zasadom, które uczyniły ten kraj tak wspaniałym. Nie miały one nic wspólnego z Republikanami ani z Demokratami, ale z filozofią polityczną, ideą ograniczonego rządu i władzy w rękach ludzi, a nie rządu. Tak więc na początku obserwowałem tę niewielką grupę, a potem, w ciągu kolejnych kilku lat, grupa ta rosła i rosła aż wreszcie powstał bardzo duży ruch i już na tym etapie partie polityczne, przywódcy również, ale przede wszystkim partie polityczne, zaczęły mu się bardzo uważnie przyglądać. Politycy powiedzieli, „Zaraz zaraz, to jest coś, co my powinniśmy robić”, ponieważ są ekspertami od aranżowania ruchów i pozwalania ludziom myśleć, że to ich ruch. To był autentyczny, spontaniczny ruch obywatelski, który na początku nie miał nic wspólnego z partiami politycznymi. Przywódcy dwóch głównych partii nie mogli na coś takiego pozwolić, więc dokładnie się temu przyjrzeli i demokraci uznali, że nie odpowiada im natura i slogany ruchu Tea Party i zaczęli go atakować. Starali się zrobić z członków tego ruchu zgraję idiotów, świrów i szajbusów. Republikanie z kolei pomyśleli, „Hmm, to coś, co możemy wykorzystać”. Zaczęli więc wchodzić w ten ruch najlepiej, jak potrafili i próbowali go przejąć. To był ich cel – przekabacić ruch Tea Party na swoją stronę. Dziś ten proces jest w dalszym ciągu w toku. Wciąż trwają bardzo usilne próby przeniesienia ruchu Tea Party na front republikański. Przykro mówić, ale mają w tym pewne sukcesy, w głównej mierze dzięki znanym osobom, które są blisko związane z Partią Republikańską. Mówię oczywiście o kandydatce Sarze Palin, która jest od początku do końca republikanką i świetnie reprezentuje obraz prawej strony, pasuje do niego idealnie, jest doskonałą prawicową kolektywistką z Partii Republikańskiej. Potrafi wygłaszać przemówienia pełne zapału, emocji i treści kierowane przeciwko tym złym lewicowcom, demokratom o ekstremalnych poglądach. Dobrze sobie z tym radzi. Wszystko, co mówi jest prawdą, ale przeciwko złym prawicowcom nie przemawia, ponieważ sama należy do tej grupy. Jej misją nie jest odbudowa podstawowych zasad w Ameryce, ale przywrócenie do władzy Republikanów. To jest jej misja. No i oczywiście mamy ludzi takich jak Glenn Beck, za którym stoi władza w postaci Fox Broadcasting System. Ogromna władza. Beck też zawsze wygłasza pełne zapału, przekonania i treści przemówienia  przeciwko tym złym lewicowym demokratom. Nie ma nic złego w tym, co mówi. Złe jest to, czego nie mówi. Nigdy nie atakuje nikogo z Partii Republikańskiej. Mamy ludzi takich jak Rush Limbaugh, który jest bardzo dobry w ujawnianiu prawdy o demokratach, w odkrywaniu absurdów filozofii lewicowej, ale nigdy nie powie niczego złego o prawicowcu ani o Republikaninie. Tak to właśnie wygląda. Ma się rozumieć, po stronie demokratów dzieje się to samo, jest ten sam zespół, kibice i gracze, którzy pracują razem. Przeciętny wyborca znajduje się w samym środku tego wszystkiego i nie ma najmniejszego pojęcia co się dzieje. Sądzi po prostu, że debata polega na tym, że musi wybrać na kogo będzie głosować, na Republikanów albo na Demokratów. Jak długo wyborcy pozostają w tej roli, są niczym piłeczka tenisowa w czasie meczu. Przerzuca się ich tam i z powrotem przez siatkę, najpierw na prawo, potem z powrotem na lewo i znów na prawo, od Republikanów do Demokratów. Gra trwa bez końca. Chociaż jest możliwe, że któryś gracz wygra, piłeczka tenisowa nigdy nie zwycięży w tej grze. Myślę, że nadszedł czas, żeby ludzie przestali być piłeczkami tenisowymi i całkowicie wycofali się z tej gry.

Istnieją pewne kwestie, o których ludzie po lewej stronie i po prawej stronie w amerykańskiej polityce nigdy nie rozmawiają. Powodem, dla którego o nich nie rozmawiają jest to, że się wzajemnie zgadzają. Demokraci i Republikanie zgadzają się w pewnych kwestiach, więc nie chcą ich poruszać w publicznej debacie, ponieważ to ujawniło by fakt, że obie partie są zasadniczo takie same. Rozmawiają tylko o tych zagadnieniach, co do których się nie zgadzają. Okazuje się, że kwestie, w których się zgadzają, to kwestie najważniejsze. Kwestie, w których się nie zgadzają, mają relatywnie niewielkie znaczenie. Rzeczą, co do której się zgadzają jest na przykład nasza polityka zagraniczna. Obie zgadzają się, że ostatecznym pożądanym celem jest uczynienie ze Stanów Zjednoczonych światowego rządu, nie jakiegokolwiek światowego rządu, lecz światowego rządu opartego na modelu kolektywizmu, innymi słowy wielkiego, potężnego, scentralizowanego światowego rządu. Gdyby miał to być światowy rząd oparty na zasadach wolności – wolności wyboru, wolności kultury, niewielkiej lub zerowej interwencji w życie normalnych istot ludzkich – mogłaby to być wspaniała rzecz, ale nie taki światowy rząd lewa i prawa strona mają na myśli. Mówią o totalnym światowym rządzie, w którym wszystkie najważniejsze decyzje podejmuje rząd, a ludzie na dole żyją zasadniczo w społeczeństwie feudalnym, są służącymi i chłopami. To wysokiej klasy technologiczny feudalizm. Zarówno lewa, jak i prawa strona zgadzają się, że to jest ostateczny cel, więc nigdy nie rozmawiają na ten temat w publicznej debacie. Inną kwestią, co do której się zgadzają jest dominacja systemu bankowego w naszej gospodarce i w dużym stopniu również w naszej polityce. Obie partie są zgodne, że banki pełnią nadrzędną rolę, że banki trzeba chronić, że banki trzeba finansować, że trzeba je ratować z problemów finansowych, że nie można im pozwolić zbankrutować. Kiedy banki udzielają złych kredytów krajom trzeciego świata albo kiedy udzielają złych pożyczek wielkim korporacjom, zarówno Republikanie, jak i Demokraci zgadzają się, że muszą wkroczyć z pieniędzmi podatników – uzyskanymi albo z podatków albo z inflacji – i uratować banki. Obie partie zgadzają się, że należy to robić dając pieniądze wielkim korporacjom i krajom trzeciego świata, żeby mogły nadal płacić bankom raty odsetkowe. Tak więc to są dwie najistotniejsze kwestie, przed którymi stoimy. Okazuje się, że Republikanie i Demokraci zgadzają się co do nich. Jeśli ktoś chce, może dodać trzeci temat, którym jest nasza rola na Bliskim Wschodzie. Obie partie na przemian mówią, że zakończymy tę wojnę na Bliskim Wschodzie, sprowadzimy nasze wojska do domu i tak dalej, ale to tylko retoryka. Przechodzimy od jednej partii do drugiej, a wojna wciąż trwa, wojna się rozwija, finansowanie wojny trwa. Mamy więc trzy główne problemy, być może najważniejsze ze wszystkich, i nie ma debaty między Republikanami a Demokratami w temacie co należy w tych kwestiach zrobić. Może istnieć debata pod względem retoryki i przemówień, ale kiedy przychodzi czas na głosowanie w kongresie, nie istnieje między nimi żaden podział. Już samo to powinno najdobitniej wskazywać jak wygląda dziś rzeczywistość polityczna. Każdy, kto ma otwarte oczy jest w stanie dostrzec ten fakt przyglądając się jedynie tym trzem kwestiom.

Naprawdę uważam, że kiedy Ron Paul ubiegał się o stanowisko prezydenta i ku zdumieniu wszystkich uzyskał tak duże poparcie, pomimo przeszkód, jakie przed nim stawiano i pomimo całkowitego braku zainteresowania ze strony głównych mediów, do tego stopnia, że był praktycznie nieznany wielu ludziom… Nawiasem mówiąc, sądzę, że gdyby media poświęciły mu choć w przybliżeniu tyle samo uwagi, co Republikanom i Demokratom – mam na myśli kandydatów w starym stylu z Partii Republikańskiej i Demokratycznej – prawdopodobnie zostałby prezydentem.

Tak czy inaczej, to był w pewnym sensie fenomen, że ktoś bez poparcia elity władzy, kto mówił tak jasno o wielu kwestiach – o tych właśnie kwestiach, o których my mówiliśmy, czyli o wojnie, gospodarce, ratowaniu banków, o Systemie Rezerwy Federalnej i o kwestii narodowej suwerenności – to są zagadnienia, których Republikanie i Demokraci reprezentujący główny nurt nie chcą poruszać, ponieważ się co do nich zgadzają. Ron Paul nie zgadzał się z tym, co robiły Partia Republikańska i Partia Demokratyczna i mówił o tym. Fakt, że pomimo tego, że był jedynym, który mówił o tych kwestiach, zyskał takie poparcie, przekonuje mnie, że w Amerykanach jest uśpiona moc, uśpiona świadomość, czekająca tylko na obudzenie. Sądzę, że ci, którzy kontrolują system dwupartyjny bardzo się tego boją. Nie chcą, żeby Amerykanie się ocknęli i dlatego tak ciężko dziś pracują, aby nałożyć kontrolę na Internet, ponieważ przekaz Rona Paula był rozpowszechniany przede wszystkim przez Internet, nie przez główne kanały komunikacji. Dziś obserwujemy więc nieustanne starania ze strony polityków reprezentujących dominujący nurt, którzy obmyślają różne sposoby, różne powody, różne preteksty, aby nałożyć kontrolę na Internet. Wymyślili na przykład wprowadzenie licencji, tak że ludzie nie będą mogli nawet założyć bloga bez licencji od rządu. Chcą nałożyć filtry na wyszukiwarki, żeby nie można było wyszukiwać pewnych wyrazów i tak dalej. Myślę, że w ten sposób, podejmując próby takich działań w naszym kraju, w dużym stopniu naśladują to, co już się dzieje na przykład w Chinach. Podziwiają system działający w Chinach. Politycy w Ameryce, choć wypowiadają się z pogardą o zamkniętym społeczeństwie Chin, robią wszystko co mogą, żeby naśladować Chińczyków. Jest to jeden z przejawów rzeczywistości, któremu powinniśmy się przyjrzeć. Co to oznacza dla przyszłości? Uważam, że dopóki Internet pozostaje otwarty i wolny, jego oddziaływanie jest bardzo korzystne, ponieważ w końcu mamy możliwość odcięcia się od mediów głównego nurtu. Ale z drugiej strony myślę, że jeśli rządy na świecie, a w szczególności nasz własny rząd, że jeśli uda im się nałożyć ograniczenia prawne i kontrolę na Internet, to obawiam się, że szanse na ruch jednostki przeciwko elicie władzy będą istotnie bardzo znikome.

Sądzę, że wprowadzenie człowieka do Białego Domu nie jest tak ważne jakby się początkowo zdawało. Właściwie to sądzę, że to jest niemal przeciwskuteczne, ponieważ jak długo skupiamy się na wprowadzeniu człowieka do Białego Domu, istnieje zasadnicze założenie, że to wszystko, co musimy zrobić. Taka jest natura Amerykanów. Chcą szybkich i prostych rozwiązań problemów. Chcą wiedzieć na kogo będziesz głosował. I tyle. To dlatego, że myślą, iż spełniają swój obywatelski obowiązek idąc do głosowania raz na 2 lata i być może poświęcając 20 minut na stawianie znaczków na kawałku papieru. Po wszystkim mogą powiedzieć, „W porządku, spełniłem swój obowiązek, ochroniłem swój kraj”. To nie działa w ten sposób, ponieważ decyzje zapadają zanim pójdziesz do głosowania i napiszesz ołówkiem te znaczki na kartce. Kandydaci już zostali wyselekcjonowani. Pytanie brzmi: kto wybiera kandydatów, na których ludzie głosują? Kto kształtuje kwestie, na które ludzie głosują? Głosowanie nic nie znaczy. Wszystko jest załatwione już przed tym etapem. Dopóki ludzie rozumują w kontekście na kogo będziemy głosować, jakiego człowieka wprowadzimy do Białego Domu, patrzą w złym kierunku, nie zdają sobie sprawy z wymiaru problemu. Nie twierdzę, że nie powinniśmy mieć odpowiedniego człowieka w Białym Domu, to może być bardzo ważne, twierdzę natomiast, że mamy przed sobą znacznie większe zadanie. Ludzie muszą stać się aktywni w polityce, muszą stać się aktywni w swoich społecznościach, muszą rozpowszechniać poglądy i współtworzyć opinię publiczną oraz świadomość dotyczącą najważniejszych zagadnień, tak, aby było możliwe wybranie odpowiedniego człowieka. Ron Paul prawdopodobnie zyskałby większe poparcie, gdyby ludzie lepiej rozumieli jak działa System Rezerwy Federalnej. Kiedy zaczął o tym mówić na początku swojej kampanii, większość ludzi reagowała, „Co? O czym on mówi?” Jednak dzięki Internetowi i za sprawą dystrybucji tak wielu materiałów dotyczących Systemu Rezerwy Federalnej – łącznie z moją książką, która prawdopodobnie odegrała w tym niewielką rolę – pojawiła się znaczna liczba osób, które rozumiały i mówiły, „Chwileczkę, przecież System Rezerwy Federalnej nie jest agencją rządową, to kartel, kartel bankowy, który działa wbrew interesom publicznym”. Kiedy rozległo się wystarczająco dużo takich głosów i ludzie rozumieli o czym mówią, poparcie nagle zaczęło się przesuwać w stronę Rona Paula zamiast się od niego odsuwać. Tak, ludzie nadal mówili, „Nie wiem o co mu chodzi”, jednak coraz więcej ludzi mówiło też, „WIEM o co mu chodzi i trafia w samo sedno”. Jeśli się z tym dotrze do zwykłych ludzi, kiedy wystarczająco dużo osób zacznie mówić, „Tak, on ma rację”, wówczas inni, którzy nic na ten temat nie wiedzą, zaczną słuchać i pytać, „O czym oni mówią?” i sami zaczną się tym interesować. Uważam, że doszliśmy prawie do momentu, w którym szala przechyla się na jedną ze stron, kiedy zwykli ludzie naprawdę rozumieją, że za Systemem Rezerwy Federalnej kryje się oszustwo. Sądzę, że gdyby Ron Paul i inni kandydaci po prostu nadal kładli nacisk tylko na tę kwestię, to właśnie sprawiłoby różnicę, to mogłoby stanowić różnicę między odzyskaniem naszego kraju a niezrobieniem tego.

Wracając do polityków starej daty z Partii Republikańskiej, prawdą jest, że jeśli porównamy to z Obamą…  Obama doszedł do władzy za sprawą pięknej retoryki o zmianie i wywieraniu pozytywnego wpływu, o powrocie Ameryki do korzeni i tak dalej, a ludzie odpowiedzieli na to emocjonalnie. Tak właśnie było, brakowało w tym jakiejkolwiek treści. Ale za to brzmiało dobrze. A ludzie byli źli, byli źli na reżim prezydenta, nie podobała im się administracja  Busha. Czuli złość, więc każdy, kto mówił o zmianie był ich człowiekiem, prawda? Dobrze, a teraz jesteśmy tutaj, zatoczyliśmy następne koło. Ludzie znowu są rozgniewani, ale tym razem na administrację Obamy. A więc ponownie rozgrywa się to samo polityczne oszustwo, ale tym razem po stronie Partii Republikańskiej. Teraz kandydaci z Partii Republikańskiej wygłaszają wspaniałe, emocjonalne, pokrzepiające stwierdzenia o tym, jak to kochają swój kraj, o odbudowie konstytucji, powrocie naszego kraju do korzeni, wprowadzeniu zmian, ograniczeniu władzy rządu i tak dalej. Jeżeli przyjrzymy się temu, kto mówi te rzeczy, to mamy ludzi takich jak na przykład Newt Gingrich. Jeśli spojrzymy na historię jego głosowań, zauważymy, że w całej swojej karierze politycznej głosował przeciwko konstytucji częściej niż za nią. Jest świetnym mówcą, stosuje wszystkie właściwe zwroty i słowa-klucze, ale oto mamy faceta, który mówi o powrocie do konstytucji, podczas gdy sam jest jednym z jej wielkich przeciwników, co pokazuje sposób jego głosowania w kongresie. Doszliśmy do punktu, w którym ludzie muszą przestać słuchać retoryki i zacząć patrzeć na faktyczną historię głosowań tych ludzi. Nie obchodzi mnie czy to Republikanie czy Demokraci, nie o to tu chodzi. Lenin bardzo dobrze to ujął. Napisał, „Słowa to jedno, czyny – drugie”. Mówił swoim zwolennikom, „Powiedzcie im to, co chcą usłyszeć. Nie martwcie się tym, że kłamiecie. Oni chcą słyszeć kłamstwa. Słowa to jedno, powiedzcie im, co chcą usłyszeć, niech was wybiorą, zdobądźcie władzę, a kiedy już będziecie u władzy, wtedy róbcie to, co chcecie. Słowa to jedno, czyny – drugie”. Propagował więc kłamstwo. Wierzcie mi, zawodowi politycy dobrze rozumieją tę taktykę. Nigdy by się z tym nie ujawnili i nie propagowali tej taktyki. Zaprzeczają temu, ale spójrzcie na historię ich głosowań. Nie słuchajcie ich słów, popatrzcie na czyny i wtedy będziecie wiedzieć w jaką grę z nami grają.

Zarówno Republikanie, jak i Demokraci, zarówno lewicowcy, jak i prawicowcy stosują taktykę dyskredytowania swoich przeciwników – i są w niej bardzo dobrzy. Wiedzą, że jeżeli dojdziemy do momentu, w którym toczy się poważna debata dotycząca jakiejś ważnej kwestii, najlepszą rzeczą, jaką można zrobić jest wycofanie się z tej debaty, trzymanie się z dala od tych kwestii, bo w przeciwnym razie przegrają. Zaczynają więc atakować charakter swojego przeciwnika lub jego inteligencję albo zaczynają szukać czegoś w jego przeszłości, co sprawi, że będzie wyglądał na złego człowieka. To się nazywa demonizowanie, demonizują przeciwnika. To stara taktyka, stosowana od bardzo dawna. Tak, widziałem przez lata, jak postępowali z John Birch Society, która jest po prostu organizacją edukacyjną zajmująca się zasadami i rzeczywistymi faktami historycznymi. Udało im się mniej więcej przekonać wszystkich w Ameryce, że członkowie John Birch Society w najlepszym razie są grupą staruszek w tenisówkach, a w najgorszym zgrają nazistów, faszystów, rasistów, a nawet komunistów. Nie miało znaczenia jak ich nazywali, trzeba było po prostu wymyślić dla nich jakąś brzydką nazwę. Jeżeli robisz coś takiego odpowiednio często i w głównych kanałach komunikacji, którym większość ludzi wierzy… więc tę taktykę stosuje się bardzo umiejętnie i sądzę, że powinniśmy być jej świadomi. Powinniśmy również zdawać sobie sprawę z faktu, że ludzie, o których mówimy, to elita władzy. Trudno znaleźć lepsze określenie. Ludzie, którzy naprawdę chcą kontrolować międzynarodowy, kolektywistyczny rząd, nie są głupi. Mają dużo pieniędzy i komitety doradcze, które opracowują dla nich strategie. Jedną ze strategii, którą zawsze stosowali jest kierowanie własną opozycją. Próbują kierować własną opozycją przede wszystkim dlatego, że wiedzą, iż będzie opozycja, więc po co czekać na pojawienie się prawdziwej opozycji, jeśli wiadomo co się wydarzy. Wypuść własnych ludzi i pozwól im udawać, że są twoją opozycją. Wszyscy za nimi pójdą, zwłaszcza jeśli są dobrze opłacani i wygłaszają odpowiednie przemówienia, wypowiadają właściwe słowa, na przykład te sympatyczne przemówienia wyborcze. Jednak tak naprawdę kontrolują ich ci sami ludzie, przeciwko którym występują w swoich przemówieniach. Zetknąłem się z tym, kiedy prowadziłem badanie nad Systemem Rezerwy Federalnej. Zdałem sobie sprawę, że na samym początku ci sami bankowcy, którzy stworzyli ten kartel i opracowali Ustawę o Rezerwie Federalnej – to był ich projekt ustawy – kiedy nadszedł czas, by zyskać dla niej poparcie wśród ludzi, ci sami bankowcy sfinansowali i faktycznie wypuścili własną opozycję. Niektórzy z nich zaczęli wygłaszać przemówienia i udzielać wywiadów gazetom. Mówili, „Och, ten projekt ustawy jest zły, zły dla Ameryki, zaszkodzi naszej gospodarce”. Wiedzieli, że przeciętny człowiek, który będzie to czytał w gazecie, powie, „O mój Boże, dobry Boże, posłuchajcie tego, tym bankowcom nie podoba się Ustawa o Rezerwie Federalnej… hmm, to znaczy, że musi być całkiem dobra”. Grają więc z nami w tę grę. Wiemy, że coś takiego dzieje się i dziś. Na przykład w ruchu Tea Party, jeśli chcą go zdyskredytować, jeśli nie potrafią tego kontrolować, powiedzmy, że jeśli jedna z partii nie potrafi tego kontrolować, będzie musiała to zdyskredytować, a więc właśnie to zrobi i sądzę, że już tego próbowała – że próbowała wysłać do ruchu Tea Party prawdziwych szajbusów albo ludzi, którzy udają szajbusów. Jeżeli są prawdziwymi szajbusami, już oni dopilnują, żeby zostali sprowadzeni do ruchu Tea Party. I za każdym razem, kiedy pojawia się ekipa telewizyjna z kamerami i robi zdjęcia, czy robi te zdjęcia 10.000 Amerykanów z klasy średniej, którzy wiedzą o czym mówią, czy wybiera dwóch lub trzech szajbusów w kapeluszach z folii aluminiowej? Albo facetów ze swastyką na ramieniu i tak dalej? To na tym się skupiają. Uważam, że niektórzy z tych ludzi są tam wysyłani celowo tylko po to, żeby demonizować i dyskredytować ten ruch. Większości Amerykanów trudno w to uwierzyć, ponieważ nie zdają sobie sprawy, że polityka to naprawdę twarda gra. Nie uświadamiają sobie, że uczestniczą w niej zawodowcy.

Jest kwestią prawdy historycznej, że grupa ludzi, których niekiedy nazywamy kapitalistami, wielkie, niesamowicie bogate rodziny – Rotschildowie, Rockefellerowie – stojący na czele wielkich amerykańskich korporacji, jak AT&T, Ford Motor Company i tak dalej, że ludzie myślą o nich jako o wielkich kapitalistach. To historyczny fakt, że wielu spośród tych ludzi zapewniło niezbędne środki finansowe, które umożliwiły dojście do władzy takich reżimów jak reżim Hitlera, w znacznym stopniu finansowany przez amerykańskich i brytyjskich finansistów. Podobnie w komunistycznej Rosji, grupa zwolenników Lenina była mocno finansowana przez amerykańskich i londyńskich bankowców. Kusi, by powiedzieć, „Cóż, oni stworzyli własną opozycję” i uważam, że to po części prawda, choć nie posuwałbym się aż tak daleko. Moim zdaniem ci ludzie rozglądają się, by ustalić jaki rodzaj rodzimej opozycji istnieje i jaki rodzaj rodzimych grup się rozwija, jakie powstają ruchy, które oni naprawdę chcieliby kontrolować. Być może niekoniecznie je tworzą, ale obserwują, które z nich wysuwają się na pierwszy plan i do tych właśnie wkraczają. I jeśli ktoś ma wystarczająco dużo pieniędzy – miliony dolarów – nie jest mu szczególnie trudno uzyskać wpływ na prawie każdą nową grupę, która walczy z opozycją i szuka pieniędzy. Grają zatem w tę grę, grali w nią zarówno w Związku Radzieckim, jak i w nazistowskich Niemczech. Sądzę, że robią to samo w Ameryce. Myślę, że jest to jedna z rzeczy, które teraz dzieją się z ruchem Tea Party. Nie sądzę, że to oni go stworzyli, ale postrzegają go jako ruch, który ma potencjał, by stać się potężną siłą, a więc poświęcają mu największą uwagę i wydają mnóstwo pieniędzy, aby sprawdzić, czy mogliby go wykorzystać dla własnych celów.

Inną taktyką jest to, że opozycja wie, iż Amerykanie i w ogóle ludzie na całym świecie z chęcią oddaliby swoją wolność i swoje wygody, jeśli w ich umyśle byłoby to sposobem zapewnienia sobie bezpieczeństwa i ochrony przed jakiegoś rodzaju zagrożeniem, które napawa ich strachem. Z tego powodu reżimy, które walczą o to, by utrzymać lojalność podlegających im ludzi, są bardzo niebezpiecznymi reżimami. Instynktownie wiedzą, że muszą iść na wojnę. Wiedzą, że w czasie wojny ludzie bez względu na wszystko gromadzą się przy swoich przywódcach, ponieważ trwa wojna. Jeżeli przegramy wojnę, zostaniemy najechani, zostaniemy podbici przez jakieś wroga, którego się obawiamy. Na przestrzeni historii słabe rządy traciły wpływ na własnych poddanych, tradycyjnie wszczynały wojny lub operacje pod fałszywą flagą przeciwko sobie samym. Nadal tworzą własnych wrogów, chcą być ofiarą, aby móc zgrupować za sobą swoich obywateli, a każdy, kto wciąż chce krytykować przywódców tych rządów otrzymuje piętno nie-patrioty lub nawet zdrajcy. A więc to jest stara sztuczka, wielokrotnie stosowana na przestrzeni wieków. Pisał o niej Machiavelli, który stwierdził, że w każdym momencie w historii widać przykłady jej użycia. Czy obecnie wykorzystuje się ją w Ameryce? Jak najbardziej. Przykro mi to mówić, ale tak.

Interesujące dla mnie jest to jak organizacje, których nazwa brzmi tak niewinnie jak w przypadku fundacji zwolnionych z opodatkowania, mogą mieć tak ogromny wpływ na politykę państwa, a także politykę zagraniczną i gospodarczą. Ogólne wrażenie, jakie sprawiają wielkie organizacje jak Fundacja Rockefeller czy Fundacja Forda, te wielkie megality zwolnione z opodatkowania, jest takie, że spełniają dobre uczynki. Podobno zajmują się jakiegoś rodzaju działalnością charytatywną, projektami edukacyjnymi. O rany, jaka jest różnica między tym wyobrażeniem a rzeczywistością, kiedy przypatrzymy się niektórym z nich. Wydają wiele, jeśli nie większość swoich pieniędzy na promowanie określonych projektów, które można wprawdzie opisywać jako filantropijne, ale w rzeczywistości są bardzo polityczne w swej naturze. Na myśl przychodzi w szczególności Fundacja Forda, ponieważ mimo że wydaje miliony, setki milionów dolarów przypuszczalnie na to, by polepszyć sytuację społeczną i ekonomiczną mniejszości, pieniądze te prawie zawsze trafiają do bardzo radykalnych mniejszości, które już nawet nie są mniejszościami, ale radykalnymi grupami forsującymi polityczne zmiany i niesłychanie destrukcyjne ruchy w Stanach Zjednoczonych. Wszystkie radykalne ruchy latynoskie – nie tylko latynoskie, ale w ogóle ruchy radykalne w rodzaju „obalić Stany Zjednoczone” albo „odetnijmy podatki i zwróćmy je Meksykowi” – one wszystkie są finansowane przez Fundację Forda z pieniędzy zwolnionych z opodatkowania. To trwa od dziesięcioleci. Ostatecznie trzeba dojść do wniosku, że dyrektorzy Fundacji Forda wiedzą dokładnie co robią, nie popełniają błędu, a na pewno nie popełniają tego samego błędu przez dekady. Wiedzą dokładnie co robią. Próbują podzielić Amerykę, próbują osłabić Amerykę, próbują ściągnąć Amerykę w dół, żeby przestała być światowym mocarstwem, żeby się chwiała i klęczała i dała się wygodnie połączyć ze wszystkimi pozostałymi krajami na świecie i żeby była skłonna zrezygnować ze swojej kultury, wolności, systemu sądowniczego i systemu ekonomicznego, a wszystko po to, by można ją było uratować przed jakiegoś rodzaju wewnętrznym chaosem, rewolucją, głodem i tak dalej. Inaczej mówiąc, ci ludzie celowo próbują osłabić Amerykę. Wszystko to dzieje się – nie wszystko, większość – większość z tych rzeczy dzieje się dzięki pomocy fundacji zwolnionych z opodatkowania. Co za piękna przykrywka dla czegoś, co dzieje się już od tak dawna.

Z pewnością nastąpiła zmiana w funkcjonowaniu amerykańskiego rządu. Na początku rząd posiadał określony system hamulców i równowagi, zgodnie z którym władza wykonawcza, sądownicza i ustawodawcza miały być bezwzględnie równe, żeby mogły się nawzajem kontrolować. Na przestrzeni lat nastąpiła zmiana, której początki sięgają Pierwszej Wojny Światowej, kiedy zdarzył się wielki kryzys, przed którym musieliśmy się bronić, kiedy zagrażali nam zagraniczni wrogowie. Od tego czasu wraz z każdym kolejnym kryzysem mieliśmy coraz silniejszy bodziec do tego, by zmienić formę naszego rządu po to, aby w założeniu zwiększyło się nasze bezpieczeństwo. A zatem stopniowo odchodziliśmy od systemu hamulców i równowagi. Proces ten wzmocniły decyzje Sądu Najwyższego, nowe przepisy prawa oraz media, a w głównej mierze apatia Amerykanów, jeśli nie ich totalna ignorancja w kwestii tego, jak powinno być, ponieważ nie uczą już o tym w szkołach. A więc stało się. Niezależnie od tego jak to się stało, faktem jest, że się stało. Obecnie więc nie ma już systemu hamulców i równowagi między trzema rodzajami władzy. Według realistycznej oceny mamy dyktaturę, demokratyczną dyktaturę, a większość władzy leży w rękach prezydenta Stanów Zjednoczonych. Pierwotnie prezydent miał pełnić taką rolę, jak prezes jakiejkolwiek korporacji, miał przyjmować polecenia od zarządu. Nie określał polityki, a już na pewno nie najważniejszej polityki. Być może miał coś do powiedzenia w pomniejszych kwestiach, jednak kluczowe decyzje podejmował zarząd, czyli kongres. Praca prezydenta polegała po prostu na wprowadzaniu w życie tej polityki. Tak kiedyś było w Ameryce, prezydent był relatywnie nieważną postacią. Był wybierany przez stany i jego zadaniem było wdrażanie polityki ukształtowanej przez kongres. Dziś już tak nie jest. Dziś prezydent jest zasadniczo tym samym, co król. Nie nazywamy go królem, nie mówimy „wasza wysokość”, tylko „panie prezydencie”, ale prezydent posiada niemal nieograniczoną władzę, taką samą, jak każdy wielki władca w historii. Kongres natomiast, choć wciąż o nim myślimy jako o ważnym organie, na dobrą sprawę wycofał się i pozwala prezydentowi robić co tylko chce. Kongres teoretycznie posiada władzę portfela, ponieważ może głosować w kwestii pieniędzy na finansowanie projektów prezydenta, ale i to obeszli, ponieważ teraz prezydent – nie tylko prezydent, ale na drodze całego tego procesu wypracowano sposoby i środki, dzięki którym w porozumieniu z Systemem Rezerwy Federalnej może ustanowić finansowanie bez  udziału kongresu. Dzisiaj zatem prezydent ma specjalne fundusze na to i specjalne fundusze na tamto i specjalne fundusze na jeszcze coś innego. Prezydent może ot tak sobie ustanowić każdy rodzaj finansowania, a kongres nie ma nic do powiedzenia. Dochodzimy więc do smutnego wniosku, że Stany Zjednoczone nie są już tym krajem, którym były. Pytanie brzmi co z tym zrobimy. Dawne metody, jak pisanie listu do swojego kongresmena już nie działają. Czas na fundamentalną zmianę, ale ona nie nastąpi dopóki więcej Amerykanów w pierwszej kolejności nie zda sobie sprawy z rzeczywistości, z tego, w jakiej sytuacji obecnie się znajdują. Oni wciąż żyją w świecie marzeń, wciąż czytają podręczniki do historii, patrzą na rysunki przedstawiające George’a Washingtona w białych skarpetach i tak dalej i na rysunki przedstawiające podpisywanie Deklaracji Niepodległości i myślą, że nadal tak jest. Już tak nie jest, kochani. Zatem ludzie żyją w tym świecie marzeń. Pierwszym krokiem jest uświadomienie sobie w jakiej rzeczywistości żyjemy, w jakiego rodzaju systemie żyjemy, a dopiero kolejnym określenie jaki rodzaj systemu chcemy odbudować. Według mnie powrót do ideałów z naszej pierwotnej Konstytucji to wielki krok naprzód, nie wstecz. Od czasu Pierwszej Wojny Światowej cofamy się w kierunku monarchii. Musimy iść naprzód do przeszłości, jeśli mogę tak to sformułować. Ale nic się nie stanie dopóki duża liczba Amerykanów nie zrozumie, że to się musi stać. Czy to jest spojrzenie pesymistyczne czy optymistyczne? Sądzę, że optymistyczne w dłuższej perspektywie i pesymistyczne w krótszej, ponieważ nic takiego nie zdarzy się powiedzmy do listopada, nie zdarzy się podczas najbliższych wyborów. Amerykanie zawsze skupiają się na tym, jak mogą do czegoś doprowadzić szybko, żeby móc wrócić do przerwanej gry w golfa. Nie chcą poświęcać tym sprawom zbyt wiele czasu. „Będę aktywny może przez kilka miesięcy, oddam głos na kandydata czy coś, ale proszę nie przeciągajcie tego, bo jestem zbyt zajęty”. Chcą wiedzieć w jaki sposób możemy odwrócić sytuację do następnych wyborów. Nie da się tego zrobić do następnych wyborów, ale to jest możliwe i to jest właśnie optymistyczna część. Uważam, że jeśli mamy realistyczne spojrzenie na procesy zachodzące w polityce, rozumiemy, że czasami potrzeba pokolenia lub dwóch, aby mogły zajść naprawdę ważne zmiany. Jeżeli to zrozumiemy i uświadomimy sobie naszą rolę w doprowadzeniu do tych zmian, wtedy wieczorem kładąc się spać będziemy mogli powiedzieć, „O rety, naprawdę coś z tym robię, mam wpływ na rzeczywistość i zmiana naprawdę nastąpi”.

Nie wiem w którym momencie organy administracyjne rządu zyskały całkowitą dominację. Wiem jedynie, że zmiana następowała stopniowo i że za każdym razem był to gwałtowny ruch. Ilekroć mamy kryzys, ilekroć jest wojna, atak terrorystyczny albo kryzys bankowy,  niezależnie od tego, jakiego rodzaju jest to kryzys, pęd w kierunku totalitaryzmu zwiększa się, a potem zwalnia aż do następnego kryzysu. Nie wiem czy potrafię powiedzieć w którym momencie to się stało, ale mogę powiedzieć, że się stało i dzieje się również obecnie.

Tak, widziałem klip, w którym Hillary Clinton mówi… Powiedziała chyba, że dobrze jest być tak blisko głównej siedziby Council on Foreign Relations, ponieważ nie musiała sięgać zbyt daleko, żeby się dowiedzieć co myśleć i jak postępować w odniesieniu do konkretnych kwestii czy coś w tym sensie. Jestem pewien, że zawstydziło ją to stwierdzenie i prawdopodobnie wydała coś w rodzaju sprostowania, że nie do końca to miała na myśli. Ja jednak sądzę, że powiedziała dokładnie to, co chciała powiedzieć. Większość ludzi działających w polityce wie, że Council on Foreign Relations to centrum życia politycznego. To tam znajduje się cała władza. Nie masz zielonego światła w polityce, jeśli włącznik nie jest włączony w siedzibie Council on Foreign Relation. Z tego powodu wszyscy główni kandydaci na stanowisko prezydenta pojawiają się na konferencjach CFR. W Internecie można co jakiś czas obejrzeć klipy z nimi. Wygłaszają przemówienia raz przed dużą widownią, innym razem przed małymi grupami, ale jest dla mnie jasne, że sprowadza się ich na te konferencje i traktuje w bardzo miły sposób, a następnie członkowie CFR zadają im pytania, żeby sprawdzić w jaki sposób myślą, jak by się zachowali w konkretnych okolicznościach i jaki jest ich pogląd na tę czy inną kwestię. Jeżeli ich odpowiedzi są możliwe do zaakceptowania, dostają zielone światło. Council mówi, „W porządku, to jest człowiek, któremu możemy zaufać, którego możemy poprzeć”. Jeśli udzielą niewłaściwych odpowiedzi, nie sądzę, żeby kiedykolwiek otrzymali jakikolwiek rodzaj zielonego światła. Nawet ludzie tacy jak Hilary Clinton wiedzą… Hillary Clinton piastuje wysokie stanowisko,  jest jednym z najbardziej wpływowych polityków, ale w porównaniu z Council on Foreign Relations jest tylko pionkiem i wie, że musi zyskać aprobatę CFR.

Uważam, że ludzie, którzy monitorują scenę polityczną z pewnością zwrócili uwagę na rosnącą świadomość Amerykanów. Pytanie jednak brzmi czy się tym martwią. Nie sądzę, ponieważ wiemy, że myśleli o tym na długo przed tym zanim do tego doszło. Ci ludzie nie są głupi. Wiedzieli, że będzie istnieć opozycja wobec ich planów, kiedy będą się zbliżać do końca gry. Wiedzą, że kiedy ludzie zaczynają tracić wolność gospodarczą i że kiedy spada na nich jeden kryzys za drugim, opozycja się pojawi, a więc zaplanowali to dawno temu i sądzę, że to, czego tu jesteśmy świadkami… Chyba Alex Jones nazwał to ”końcem gry”. Zbliżają się do końca gry i mają na tę okoliczność plan. Ten plan to wprowadzenie stanu wojennego. Kiedy ludzie czują gniew, wychodzą na ulicę i demonstrują, a w końcu stają się nieposłuszni, w końcu uciekają się do przemocy, w końcu zaczynają tłuc szyby, w końcu ktoś zostaje ranny, w końcu ktoś traci życie, w końcu zostaje wprowadzony stan wojenny i to jest właśnie to, o co im naprawdę chodzi, chcą pretekstu dla wprowadzenia stanu wojennego. Wszystkie systemy kolektywistyczne w końcu degenerują się w państwo policyjne, ponieważ to jedyny sposób, w jaki można ten system utrzymać w całości. A zatem czy martwią się, że świadomość ludzi się zwiększa? Sądzę, że nie, ponieważ uwzględnili to w swoich planach. Ujmijmy to w ten sposób: z całą pewnością nie są tym zaskoczeni.

Ruch w kierunku światowego rządu kolektywistycznego trwa już od pewnego czasu. Nie sposób określić jego absolutne źródło, ale z pewnością pisano o nim na przełomie XIX i XX wieku. W tamtym czasie w różnych częściach świata powstawały grupy i organizacje, dla których kolektywistyczny rząd był celem. Jedną z najbardziej interesujących grup była grupa utworzona przez Cecila Rhodesa. Powstała po śmierci Rhodesa na mocy jego testamentu. Jego ogromną fortunę przeznaczono na utworzenie tajnego stowarzyszenia – bo tym właśnie była ta grupa, Rhodes zastrzegł, że musi pozostać tajnym stowarzyszeniem. Wszystkie jego pieniądze poszły na ten cel. To z tajnego stowarzyszenia Rhodesa powstała Council on Foreign Relations. Istniały też inne podobne organizacje na brytyjskich terytoriach zależnych. Wszystkie one miały za swój cel utworzenie ujednoliconego światowego rządu opartego na modelu kolektywistycznym. A zatem ten ruch polityczny i intelektualny ma ponad stuletnią historię. Z całą pewnością zyskał znaczenie w miarę, jak Pierwsza Wojna Światowa nabierała rozpędu i wreszcie w czasie Drugiej Wojny Światowej. Wszyscy najważniejsi gracze na światowej scenie mówili o globalnym rządzie. Próbowali utworzyć Ligę Narodów, ale się nie udało. Wreszcie utworzyli Organizację Narodów Zjednoczonych, która przetrwała, więc teraz starają się po prostu pompować w ONZ konstrukcję globalnego rządu, który zawsze sobie wyobrażali. To jest przedsięwzięcie wykraczające poza jedno pokolenie, przedsięwzięcie trans-pokoleniowe, innymi słowy to nie jest wizja tylko jednej osoby. Ludzie, którzy je zapoczątkowali dawno już nie żyją, ale ich spadkobiercy kontynuują realizację tego marzenia. Jestem pewien, że oni postrzegają to jako wspaniałą rzecz, jako koniec narodów, jak to zostało historycznie zdefiniowane. Postrzegają to jako coś korzystnego, ponieważ twierdzą, że to położy kres wojnie. Mogą sprzedać ten pomysł jako wielki krok w kierunku braterstwa, ujednoliconego, globalnego… używają tych wszystkich słów, żeby to dobrze brzmiało. Ale kiedy zaczniemy badać rzeczywistą taktykę, którą oni stosują, to już nie jest tak różowo. Ich działania opierają się na zasadzie kolektywizmu, o którym już kilkakrotnie wspomniałem, a to oznacza, że rząd ma pełnię władzy, że jest to despotyczny rząd, ten sam rodzaj systemu, o którym myślał Adolf Hitler, a przecież prowadziliśmy wojnę, by zniszczyć jego i jego system, ten sam rodzaj systemu, o którym myślał Józef Stalin, a prowadziliśmy zimną wojnę i robiliśmy wiele innych rzeczy, by dopilnować, że nic takiego się nie zdarzy, ten sam rodzaj systemu, o którym myślał Mao Zedong, a także Benito Mussolini. Wszyscy potężni kolektywiści w historii mieli za swój cel ujednolicony, światowy rząd oparty na modelu kolektywizmu, a my, choć do niedawna walczyliśmy z takimi zapędami, teraz sami jesteśmy największymi zwolennikami kolektywizmu. Nie nazywamy tego tyranią, nie nazywamy tego faszyzmem, nazizmem, komunizmem – mamy na to lepszą nazwę. Nazwa, którą wybrali kolektywiści to „nowy porządek świata”. To ich ulubione określenie. Ale kiedy zbadamy naturę i istotę tego „nowego porządku świata”, okaże się, że jest to system kolektywistyczny, czyli potężny rząd i mali ludzie na dole, spełniający rozkazy. To jest koncepcja podlegająca ewolucji od ponad stu lat. Wygląda na to, że teraz zaczyna być widoczna. Widzimy, jak narody Europy połączyły się w Unię Europejską. Na dobrą sprawę wszystkie te państwa utraciły swoją suwerenność na rzecz Unii Europejskiej. Zawsze mówiono, że to krok w kierunku prawdziwego światowego rządu, że jest nim w pierwszej kolejności zjednoczenie małych rządów na świecie w regionalne grupy, takie jak Unia Europejska. Istnieje taki zamysł w stosunku do Azji i Afryki, a teraz mówi się o realizacji tej samej koncepcji na kontynencie północnoamerykańskim. Unia Północnoamerykańska, bo taką nazwę wymyślono, miałaby być połączeniem Stanów Zjednoczonych, Meksyku i Kanady. Zwolennicy tego procesu zaprzeczają, jakoby był w toku, ale z całą pewnością jest i to od ponad dekady. Jeśli się zbada niektóre przepisy prawne i decyzje administracyjne ustanawiane i podejmowane przez rząd federalny na wszystkich poziomach, widać, że oni często używają wyrazu „harmonizacja”, co oznacza, że zharmonizują lub spróbują zharmonizować nasze przepisy prawne z przepisami prawnymi Kanady i Meksyku, także ten proces już na dobre trwa. Widzimy, jak euro zastępuje waluty narodowe w Europie. Jedna, regionalna waluta. Teraz mówią o tym samym tutaj w Stanach Zjednoczonych. Pozbądźmy się amerykańskiego dolara, pozbądźmy się meksykańskiego peso, pozbądźmy się kanadyjskiego dolara i stwórzmy nową walutę dla tych trzech państw, która prawdopodobnie będzie się nazywać amero. To nazwa, którą zdają się obecnie forsować. Ta konstrukcja światowego rządu opartego na modelu kolektywizmu jest budowana systematycznie krok po kroku. Codziennie można zajrzeć do gazety i znaleźć dowód, że dodano kolejną cegłę, kolejną belkę i że proces ten trwa i trwa bez końca. Czy to jest dobry czy zły proces? Czy to jest nieunikniony proces? Po pierwsze nie sądzę, że jest nieunikniony, ponieważ muszą go przeprowadzić ludzie i ci ludzie muszą chcieć go przeprowadzić albo nie chcieć go przeprowadzić. Jest zaawansowany, ponieważ ludzie u władzy, ludzie, których my wybieramy, ludzie, którzy stoją na czele naszego własnego rządu, ludzie, którzy stoją na czele rządów tych pozostałych krajów, wszyscy ci ludzie na szczycie opowiadają się za tym procesem. Dlatego właśnie to się dzieje. Na poziomie wyborcy, nie sądzę, żeby większość ludzi w ogóle wiedziała, że to się dzieje. Ale gdyby wiedzieli, prawdopodobnie powiedzieliby, „Nie uważam, że to dobry pomysł”. A zatem trudność zawsze polega na tym, jak to przeprowadzić zanim będzie za późno w taki sposób, żeby Amerykanie, Brytyjczycy, Francuzi czy Niemcy, a teraz Meksykanie czy Kanadyjczycy za bardzo się tym nie przejęli. Taka zawsze była stosowana przez nich strategia. To oznacza, że muszą zaprzeczać, że to się dzieje i prowadzić dalej tę politykę za zamkniętymi drzwiami. Nie poddają tych kwestii pod głosowanie w kongresie. Realizują ten proces na drodze administracyjnej, nie zaś ustawodawczej. Stosują te wszystkie strategie i taktyki. Czy to jest dobra rzecz czy zła rzecz? Według mnie to bardzo zła rzecz, ponieważ uważam, że kolektywizm jest cmentarzem cywilizacji, a z pewnością cmentarzem wolności. Jeśli się o tym pomyśli, w żadnym kolektywistycznym systemie na świecie wolność nigdy nie miała się dobrze. Ludzie, którzy nie zgadzali się ze swoimi przywódcami, zawsze kończyli w gułagu czy w jakimś innego rodzaju obozie koncentracyjnym. Sądzę, że należy zrozumieć te wszystkie czynniki po to, abyśmy mogli opracować inteligentny plan co zrobić w tej sytuacji, ponieważ nasze rozważania są czysto akademickie, dopóki nie opracujemy planu działania. Pierwszym krokiem do tego, by wiedzieć co zrobić w tej sytuacji jest wiedzieć czego nie robić. Rozumiem przez to, że nie należy ulegać paradygmatowi lewica-prawica, bo choć zarówno prawe skrzydło, jak i lewe skrzydło obrały sobie za cel kolektywistyczny rząd, to wzajemnie się zwalczają. Jeżeli wpadniemy w tę pułapkę, nie będziemy robić nic innego jak tylko walczyć raz z lewicowcami, a raz z prawicowcami – nie ma żadnej różnicy, ponieważ niezależnie od tego, po której jesteś stronie w tej bitwie, i tak forsujesz strategię globalistycznego rządu. A zatem w pierwszej kolejności trzeba uważać, żeby nie wpaść w pułapkę paradygmatu lewica-prawica. Drugą rzeczą jest wiedzieć czego się chce. Nie wystarczy wiedzieć czego się nie chce. Oczywiście, że nie chcemy tyranii, oczywiście, ale czego chcemy? Cóż, przeciętny zjadacz chleba powie po prostu, że chce być wolny. Ale kiedy zapytasz tę osobę czym jest wolność… To dobre pytanie, prawda? Co to jest wolność? Wiele osób sądzi, że wolność to po prostu nieprzebywanie w więzieniu. To jest ich definicja. Nie siedzisz w więzieniu, jesteś wolny. Nie ma dla nich żadnego znaczenia, że nie wolno ci żyć tam, gdzie chcesz żyć, zatrudniać tego, kogo chcesz zatrudnić, podróżować tam, dokąd chcesz podróżować, wydawać swoich pieniędzy tak jak chcesz je wydawać, pisać to co chcesz napisać, wejść w Internet i powiedzieć to co chcesz powiedzieć – uważają, że to nieważne dopóki nie siedzisz w więzieniu. To właśnie nazywają wolnością. Nie sądzę, by wolność według tej definicji warta była tego, by o nią walczyć. Musimy zatem wiedzieć, czego chcemy, czym jest wolność. Z tego powodu utworzyliśmy Freedom Force International, jako próbę zdefiniowania wolności. I zdefiniowaliśmy ją, posiadamy credo wolności, które naszym zdaniem stanowi bardzo pozytywne ujęcie tego czym ona jest. Mamy też przykazania wolności, rzeczy, których nie wolno robić. To bardzo proste rzeczy, ale wszystkie wielkie ruchy w historii zaczęły się od prostych koncepcji. Obecnie ruch wolnościowy w Ameryce i na całym świecie bardzo potrzebuje prostych koncepcji, prostych zasad, jakichś ideałów, w które można wierzyć. Stare porzekadło mówi, że jeśli w nic nie wierzysz, ulegniesz byle czemu. Jest w tym wielka prawda. A zatem pierwszym krokiem do zatrzymania tego pędu w kierunku globalnego, kolektywistycznego, despotycznego rządu jest wiedzieć w co wierzymy i czym jest wolność, umieć określić wolność, być w stanie jej bronić, odpierać twierdzenia kolektywistów, że ten system jest lepszy od tamtego z tego lub innego powodu. I wreszcie na końcu pojawia się pytanie kto to zrobi. Łatwo jest stracić nadzieję, zniechęcić się i powiedzieć, „Nikogo to nie obchodzi. Mój sąsiad kosi trawę. To dobry facet, gadamy o baseballu, pogodzie i o najnowszych filmach, ale on nie chce rozmawiać o polityce, gospodarka też go nie obchodzi. Nie chce nic wiedzieć na ten temat, a już na pewno nie chce brać żadnego rodzaju osobistej odpowiedzialności za monitorowanie i zmianę obecnego systemu”. Jak zatem zatrzymać ten wielki pęd w kierunku globalnego rządu, którym kierują potężni ludzie będący u steru władzy, jeśli nikt na ulicy o to nie dba? Odpowiedź jest następująca: wszystkie ruchy w historii determinowało zawsze mniej niż 3 procent populacji. Nie potrzebujesz wszystkich. Zresztą to niemożliwe. Coś takiego nigdy się nie zdarzy. Nie zdarzyło się wcześniej, nie zdarzy się teraz i na pewno nie zdarzy się w przyszłości. Przełomowych zmian dokonuje zawsze 3 procent społeczeństwa lub nawet mniej. Jeśli jesteś w stanie dotrzeć do 3 procent ludzi, których to naprawdę obchodzi i którzy naprawdę mają odpowiednie predyspozycje, są skłonni do poświęceń i oddani stojącemu przed nim zadaniu, to zmiana może się dokonać, a twój sąsiad będzie dalej pchał kosiarkę w tę stronę, w którą zmierza system. Zawsze tak było. A zatem nie musi nas zniechęcać fakt, że nie każdy się tym interesuje. Naszym zadaniem jest znaleźć ten jeden, dwa lub trzy procent ludzi, których to naprawdę obchodzi, podzielić się z nimi naszym przekazem, połączyć z nimi siły, a następnie zdobyć władzę. Zdobycie władzy oznacza, że musimy dostać się do polityki, odzyskać ośrodki medialne. Musimy przekazać tę informację. Musimy sprawić, aby nasz głos było słychać w wielkich ośrodkach władzy w społeczeństwie, w partiach politycznych, związkach zawodowych, organizacjach kościelnych, ośrodkach medialnych i tak dalej. To tam my – te 3 procent lub mniej – musimy wziąć się do roboty, to tam musimy stoczyć bitwę, to tam musimy ugodzić wroga i to tam odzyskamy wszystkie poszczególne kraje świata.

Istnieje fałszywa rywalizacja między lewicą a prawicą. Na ringu wrestlingowym stoi zawodnik w czarnej masce, a za chwilę wchodzi facet w niebieskiej pelerynce i zaczynają ten wielki zabawny mecz. To wspaniałe widowisko. Są kibice i komentatorzy po lewej i prawej stronie. Widowni podoba się ten mecz, oglądanie go sprawia im przyjemność. To ekscytujące, prawda? Zawodnicy wyrzucają się nawzajem z ringu, biją się, są raz na górze, raz na dole, wydaje się, że jeden z nich wygrywa, ale za chwilę okazuje się, że przegrywa. Cóż, ten mecz przegrał, ale wraca za tydzień, a więc nie przegapcie kolejnego meczu. Wraca legenda ringu, wszystko się kończy. Tak właśnie wygląda amerykańska polityka. Obaj zawodowi zapaśnicy trochę się pobiją w trakcie meczu, a potem spotkają się w szatni, poklepią się po plecach, pójdą razem na piwo i powiedzą, „To było całkiem niezłe przedstawienie, co zrobimy w przyszłym tygodniu?” To jest amerykańska polityka. Zarówno po lewej, jak i po prawej stronie mamy kibiców, spikerów programów informacyjnych, gospodarzy talk-show i to oni kształtują debatę. Nie pozwalają Amerykanom dyskutować o naprawdę istotnych kwestiach. Nie pozwalają im nawet pomyśleć o naprawdę istotnych kwestiach, czyli o tym czy zachowamy amerykańską suwerenność i czy pozwolimy, aby System Rezerwy Federalnej, który jest kartelem bankowym, nadal kierował naszym rządem. Nie pozwalają nam rozmawiać na te tematy. Dopóki polegamy na zabawnych zapaśnikach i sowicie opłacanych komentatorach w mediach, którzy zatrzymują naszą uwagę na drugorzędnych kwestiach, nigdy nie wydostaniemy się z tego bagna. Pierwszą rzeczą jest więc rozpoznać problem, sprawdzić kto jest opozycją, a potem odejść od tych ludzi.

Sądzę, że przedstawienie w wykonaniu Glenna Becka jest bardzo interesujące. Facet odwala kawał dobrej roboty. Ja osobiście mam mały problem z jego osobowością telewizyjną, do mnie on zbytnio nie przemawia, jednak wiele osób takiego problemu nie ma, ponieważ on wydaje się tak szczery, tak emocjonalny i wydaje się takim patriotą i kocha swój kraj i tak dalej. To się bardzo dobrze sprzedaje. Czy ja kwestionuję jego szczerość? Tak, bo wiem, że to jest show i wiem, że jeśli rzeczywiście byłby tak bardzo zaniepokojony losem Ameryki i jeśli byłby tak wielkim patriotą, za jakiego się podaje, ujawniałby przestępcze działania po prawej stronie tak samo, jak po lewej. Wtedy wiedziałbym, że jest szczery. Ale ponieważ jest tak dobrze zdefiniowany dokładnie po środku, atakuje tylko tych po lewej stronie, a złe uczynki polityków prawicowych puszcza płazem. Stąd wiem, że to jest zabawny mecz wrestlingowy.

Musimy uświadomić sobie, że Fox News Network stanowi część imperium Ruperta Murdocha, podobnie jak wiele innych wielkich ośrodków medialnych, jak ABC, CBS, NBC – one wszystkie znajdują się w rękach członków Council on Foreign Relations i samego Murdocha jako członka Council on Foreign Relations. Co nam to mówi? To mianowicie, że istnieje ukryty plan, że ci ludzie mają ukryty plan i się tym chełpią. Nietrudno odkryć jaki to plan. Jest nim światowy rząd. Ich plan to utworzenie światowego rządu opartego na modelu kolektywizmu. Wiemy, że Murdoch nie zezwoliłby na istnienie spójnego programu czy ruchu wewnątrz swojego kanału w sieci, jeśli ów program czy ruch – przynajmniej w jego przekonaniu – nie służyłby forsowaniu tego planu. Wiemy zatem, że to fałszywa gra. Jak to wszystko składa się w całość? Mamy Fox Network, który reprezentuje prawe skrzydło paradygmatu lewica-prawica i mamy inne grupy po drugiej stronie, których nie będę wymieniał, ponieważ jest ich bardzo dużo, w każdym razie grupy reprezentujące lewe skrzydło tego paradygmatu. W zależności od tego kogo słuchasz, który kanał oglądasz, doświadczasz  efektu pomponiary. Po prawej stronie są dobrzy ludzie, a wszyscy po lewej są źli lub odwrotnie, wszyscy po lewej są dobrzy, a wszyscy po prawej źli. To nie przypadek, że Fox Network pełni rolę pomponiary wszystkiego co jest po prawej stronie, czyli przynajmniej w tej chwili Partii Republikańskiej. Odwalają kawał dobrej roboty. Kiedy Glenn Beck rysuje wykres pokazujący genealogię w powiązaniu z partią komunistyczną i tak dalej, nie mam wątpliwości, że to prawda, ale dlaczego nie zrobi tego samego na przykład z rodziną Busha i nie wskaże jej powiązania z nazistami w Niemczech czy też roli amerykańskich banków w sfinansowaniu przejęcia władzy przez Adolfa Hitlera? Dlaczego tego nie robi? Nigdy tego nie zrobi. Wyśmiałby każdego, kto zrobiłby coś takiego. Nazwałby go teoretykiem spisku czy jakoś podobnie. Taką rolę pełni i pełni ją bardzo dobrze.

Po to, żeby przerzucać piłeczkę pingpongową czy tenisową tam i z powrotem przez siatkę, od Republikanów do Demokratów i od Demokratów do Republikanów, potrzebni są eksperci w krytykowaniu drugiej strony. To część gry. Nie ma mowy o otwartej i obiektywnej analizie wiadomości, bo ludzie powiedzieliby, „Hmm chyba obie partie są wszawe”. Nie może tak być, bo nie tak się gra w tę grę. Po prawej stronie muszą działać ludzie, których rolą jest ujawnianie złych uczynków i sprzeciwianie się lewicowcom, a po lewej stronie ci, którzy ujawniają złe uczynki i sprzeciwiają się prawicowcom. Konieczne jest, by zawsze byli ludzie, którzy potrafią wyrazić poważny sprzeciw i krytykę drugiej strony. To zależy od tego, kto aktualnie sprawuje władzę. Oni wszyscy są źli. Zawsze łatwo jest znaleźć coś do skrytykowania. Oni wszyscy kłamią. Wszyscy składają obietnice, których nie zamierzają dotrzymać i których istotnie nie dotrzymują. Wszyscy uwikłani są w różnego rodzaju oszustwa i szwindle. Jest w tym nieuczciwość… To polityka. Oni wszyscy tacy są. Mogę zrobić zastrzeżenie dla jednego procenta, o którym nic mi nie wiadomo. Ron Paul prawdopodobnie taki nie jest. Nie można liczyć na to, że jest inaczej. Łatwo jest zatem… Kiedy jedna partia obejmuje władzę, druga daje jej trochę czasu, coś w rodzaju miodowego miesiąca, żeby było jasne, że niczego nie zmieni, a potem przechodzi do ofensywy i mówi, „Popatrzcie tylko co oni zrobili, jacy są źli”. I wtedy wyborcy myślą, „No tak, musimy się ich pozbyć”. Niesamowicie się więc nakręcają, tak jak teraz członkowie Partii Republikańskiej wzywający, żebyśmy odzyskali nasz kraj, odbudowali Konstytucję, wygonili CIA z naszych sypialni i odegnali od naszych komputerów i tak dalej, wszystkie te chwytliwe hasła. Ani jedno z tych słów nie jest wypowiadane na poważnie. Grają jedynie na sentymentach wyborców. Zależy im teraz wyłącznie na tym, by prezydentem został Republikanin. Ludzie nie przyjrzą się dokładnie kandydatowi z Partii Republikańskiej, ponieważ będą tak pełni pogardy i nienawiści wobec Demokraty, czyli Obamy, że powiedzą, „Nieważne kogo wybierzemy, każdy będzie lepszy niż on”. Oczywiście Obama w ten sam sposób został prezydentem. Ludzie powiedzieli, „Nic mnie nie obchodzi Obama, nie obchodzi mnie co mówicie, każdy będzie lepszy niż Bush”. To samo było z Bushem – każdy będzie lepszy niż Clinton. Amerykańska polityka to polityka nienawiści. Nie chodzi o to kogo lubisz albo kogo kochasz, ale o to kogo nienawidzisz. Tylko o to dzisiaj chodzi. To strategia, która jak się zdaje działa bardzo dobrze.

Ludzie zawsze przeżywają szok, kiedy dowiadują się, że jedni z największych masowych morderców w historii, najwięksi tyrani w historii byli popierani i finansowani przez bardzo zamożnych finansistów i siły w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. Czasami idą bardzo blisko ramię w ramię. Każdy wie o zdobyciu władzy przez Hitlera, ale mało kto zdaje sobie sprawę z faktu, że partia nazistowska była finansowana przez wiele dynastii bankowych, które nadal istnieją w Stanach Zjednoczonych. One finansowały Hitlera. Wielkie korporacje amerykańskie weszły w spółkę z niektórymi niemieckimi korporacjami i w ten sposób powstał kartel o nazwie IG Farben. Włożyły ogromne kwoty jako inwestycję w nazistowską machinę wojenną. Włożyły pieniądze w partię polityczną Adolfa Hitlera, partię nazistowską. Wysłały nawet do Niemiec jednego ze swoich ekspertów od public relations – nazywał się bodajże Ivy Lee – żeby przeprowadził wywiad z Hitlerem, poddał go analizie i zgłosił sugestie jak poprawić jego publiczny wizerunek. Były mocno zainteresowane promowaniem nazistowskiego reżimu. To kwestia prawdy historycznej, a nie opinii. Może ci się to podobać lub nie, ale to jest prawda historyczna. Coś takiego zawsze się dzieje. Mao Zedong nie mógłby zdobyć władzy, gdyby nie bardzo potężne siły w Stanach Zjednoczonych. Przed końcem Drugiej Wojny Światowej przepędzono Japończyków, ale w Chinach panował duży podział. Chińscy nacjonaliści pod wodzą Czang Kaj-szeka opanowali znaczną część kraju, zaś druga część znajdowała się w rękach chińskich sił komunistycznych pod wodzą Mao Zedonga. Siły nacjonalistyczne i siły komunistyczne były zaciekłymi wrogami, pomimo tego, że walczyły do pewnego stopnia razem przeciwko Japończykom. Obie wiedziały, że kiedy wojna się skończy, tylko jedna z nich będzie mogła przetrwać, więc przygotowywały się na to, że będą ze sobą walczyć. Taki scenariusz nie leżał w najlepszym interesie ludzi w Waszyngtonie. Nie chcieli, żeby się spełnił, toteż wywierali nacisk na nacjonalistach, czyli na rządzie Czang Kaj-szeka, aby przyjął komunistów na kluczowe stanowiska, utworzył coś, co nazywano rządem koalicyjnym. Amerykanom zależało, aby komuniści objęli bardzo kluczowe stanowiska, ściśle mówiąc, aby stanęli na czele wojskowości. No i to by było na tyle. Nacjonaliści tego nie chcieli. Tak więc generał George Catlett Marshall, który w tamtym czasie dowodził wszystkimi operacjami militarnymi w Azji, po prostu odciął dostawy amunicji i broni dla nacjonalistów i dopilnował, żeby całe wyposażenie wojskowe porzucone przez Japończyków zostało przekazane komunistom. Dzięki tym dwóm posunięciom nie mogło być wątpliwości, że armia Mao Zedonga, która w tym czasie była już dużo lepiej znana i dużo lepiej wyposażona niż wojska komunistyczne, odniesie zwycięstwo – i tak też się stało. George Marshall później nawet się tym chełpił. Powiedział, „Ot tak rozbrajam w jednej chwili 30 dywizji armii Czang Kaj-szeka”. Wszystko to spowodowały Stany Zjednoczone. Decyzja o przejęciu władzy w Chinach przez komunistów została podjęta przez tak zwane siły kapitalistyczne w Stanach Zjednoczonych. Te wszystkie informacje są sprzeczne z konwencjonalną wiedzą historyczną, ale tak jak powiedziałem wcześniej, łatwo je odszukać w źródłach historycznych, nie są już dłużej kwestią opinii. Całość można podsumować stwierdzeniem, że niektóre z najbardziej brutalnych reżimów totalitarnych w historii były finansowane przez bardzo zamożnych ludzi, o których myślimy po prostu jako o kapitalistach. Mają wielkie fortuny, ale my nie zdajemy sobie sprawy z tego, że posiadanie wielkiej fortuny samo w sobie nie jest problemem. Chodzi o to, co robisz z tą fortuną i w jaki sposób ją zdobyłeś. Kapitalista wolnorynkowy to taki, który zdobywa majątek na drodze rywalizacji, dzięki istnieniu wolnego rynku oraz wytwarzaniu produktów i świadczeniu usług lepszej jakości i po niższej cenie. Kapitalista monopolistyczny to taki, który zdobywa majątek kupując lojalność polityków i przepychając określone przepisy prawne, żeby przechylić szalę rządu na swoją korzyść, a także dzięki stawianiu przeszkód na drodze konkurencji. Istnieją więc dwa rodzaje kapitalistów, jeśli już chcemy używać tego słowa. Musimy to powiedzieć jasno. Kapitaliści, o których mówimy, ci, którzy wspierali totalitarne reżimy, nie byli kapitalistami wolnorynkowymi. To byli kapitaliści monopolistyczni, którzy wierzyli w koncepcję kolektywizmu.

Kwestia ratowania banków z kłopotów finansowych jest bardzo prosta. Można ją skomplikować, ale u swojej podstawy jest naprawdę bardzo prosta. Chodzi o to, że banki, które posiadają Federal Reserve System – bo to jest kartel banków – mają wielki wpływ na nasz rząd federalny. Kiedy banki wpadły w kłopoty i były o krok od bankructwa… Większość banków, jeśli się spojrzy na ich bilans, rzeczywiście zbankrutowało, ponieważ udzieliły zbyt wielu złych kredytów krajom trzeciego świata lub wielkim korporacjom i te kraje i korporacje nie były w stanie dalej płacić odsetek od tych kredytów. Banki doszły do momentu, w którym musiały uznać te kredyty za niespłacalne. To by je zniszczyło, poszłyby na dno. Przestałyby funkcjonować. A zatem prezesi tych banków udali się do swoich przyjaciół w Waszyngtonie i powiedzieli, „Słuchajcie, musimy uratować Amerykę”. Nie powiedzieli, że musimy uratować banki, ale że musimy uratować Amerykę. Jeżeli banki upadną, kto wie co się stanie. Ameryka pójdzie na dno. Tak więc ich przyjaciele w kongresie przegłosowali miliardy, a ostatecznie biliony dolarów, żeby to wszystko umożliwić, żeby uratować General Motors i Forda, różne kraje i same banki. Amerykanom zostało to przedstawione jako wspaniałe posunięcie w imieniu Ameryki. Oto w jaki sposób uratujemy Amerykę – ratując banki. Prawie się udało – prawie, bo do tego czasu wystarczająco dużo ludzi uświadomiło sobie o co chodzi w tej grze. Wiedzieli, że System Rezerwy Federalnej generuje pieniądze z niczego. Wiedzieli, że to będzie miało swoje skutki i wiedzieli, że to oni będą musieli zapłacić rachunek albo w formie podatków albo inflacji. Ostatecznie zapłacili w formie inflacji, ponieważ politycy niechętnie podwyższają podatki tak bardzo jak powinni, żeby pokryć wydatki rządu, więc zawsze utrzymują podatki na tak niskim poziomie jak to tylko możliwe. No ale zebrali pieniądze poprzez inflację, ponieważ pompując nowe pieniądze w gospodarkę, rozcieńczyli siłę nabywczą wszystkich istniejących pieniędzy. Kiedy wyborcy uświadomili sobie, że to oni będą musieli zapłacić ten rachunek – nie rząd, ale obywatele, konsumenci, mieli zapłacić za ratowanie banków, to oni faktycznie je ratowali – a więc kiedy to sobie uświadomili, poczuli gniew. Jako wyraz sprzeciwu zapoczątkowali wielki ruch, było mnóstwo złości, zwłaszcza, gdy dowiedzieli się, że niektórzy z dyrektorów otrzymywali warte milion dolarów bonusy za doprowadzenie swojego banku do bankructwa. Emocje sięgały zenitu. Nawiasem mówiąc, uważam, że cała ta kwestia bonusów, choć ważna, była kwestią poboczną. Sądzę, że to był jeden z tych trików stosowanych przez media w celu odwrócenia uwagi publicznej od prawdziwego problemu. A prawdziwym problemem był fakt, że System Rezerwy Federalnej i kongres generowały te wszystkie pieniądze na ratowanie banków z niczego. To była zasadnicza kwestia, która mogła doprowadzić do bankructwa Ameryki, pozbawić ludzi pracy i domu. Mogła zniszczyć Amerykę, ale czy oni o tym mówili? Nie, mówili o tym jak to źle, że prezes jakiegoś banku otrzymał premię w wysokości miliona dolarów. To tam na dłuższy czas skierowano uwagę wszystkich. To była kwestia poboczna, przynajmniej według mnie. Tak to właśnie wyglądało. Co można na to wszystko powiedzieć? Mimo że coś takiego budzi w ludziach złość, fakt ten nie doprowadził do żadnej zmiany, ponieważ ludzie nie kontrolują swojego rządu. Sądzą, że tak, ale się mylą. Reprezentujący ich politycy mają zobowiązania wobec cechu bankowego i kartelu bankowego, jakim jest System Rezerwy Federalnej. To tam dziś znajduje się władza. Jeżeli potrzebujesz na to jakiegoś dowodu, wystarczy, że przyjrzysz się najnowszej historii, ratowaniu banków wbrew woli większości Amerykanów, pomimo złości większości Amerykanów. Pomimo sprzeciwu społeczeństwa kongres nie zawahał się i przegłosował ustawę. Prezydent Stanów Zjednoczonych ją podpisał, wszyscy na górze opowiadali się za nią, ale ludzie na dole jej nie chcieli, więc jak to możliwe, że plan został zrealizowany? Gdyby ludzie kontrolowali swój rząd, czy to by się wydarzyło? Nie. Oto jest niezbity dowód, że obywatele Stanów Zjednoczonych utracili kontrolę nad swoim własnym rządem.

Gniew związany z ratowaniem banków z tarapatów finansowych posłużył jako wielka siła napędowa dla ruchu Tea Party, ale pytanie brzmi czy ruch Tea Party będzie w stanie w jakikolwiek sposób to wykorzystać? Odpowiedź brzmi: nie, dopóki nie wymienią ludzi w Waszyngtonie, którzy doprowadzili do ratowanie banków. Ruch Tea Party nie będzie miał żadnej wartości, jeśli nie doprowadzi do wymiany polityków, którzy wywołali kryzys finansowy. To oznacza, że trzeba wymienić wszystkich, nie tylko Demokratów albo Republikanów. Wszystkich. Obawiam się, że obecnie ruch Tea Party… Podejmuje się próby, aby stał się rzecznikiem Partii Republikańskiej, tak by wyglądało, że wszystko co się dzieje w gospodarce, w tym ratowanie banków, że to wszystko jest skutkiem działania Demokratów, ale to nieprawda. Z pewnością odegrali w tym znaczącą rolę, lecz to wszystko dzieje się od dziesięcioleci i Republikanie też mają w tym swoją rolę. Niektórzy z  Republikanów, którzy dziś wstają i mówią, „Powinniśmy położyć kres ratowaniu banków”, to ci sami ludzie, którzy na początku głosowali za tą ustawą, tylko nikt nie sprawdza historii ich głosowań. A zatem tak, gniew Amerykanów związany z ratowaniem banków jest paliwem dla ruchu Tea Party. To dobrze, ale kluczową kwestią jest czy ruch ten pozostanie niezależny od politycznego wpływu Partii Republikańskiej.

Tak, myślę, że film „What in the world are they spraying?” („Co rozpyla się na świecie?”) będzie bardzo ważnym filmem, który zaszokuje wiele osób. Że coś rozpylają, to wiadomo. Sądzę, że wrodzona inteligencja każdego człowieka mówi mu, że to, co widzi na niebie, te przecinający się linie i białe smugi prowadzące od horyzontu do horyzontu, to nie są jedynie kryształki lodu, które ciągną się za silnikiem odrzutowym. Prawdą jest, że silnik odrzutowy wytwarza kryształki lodu na dużych wysokościach, gdzie panują niskie temperatury, ale są one bardzo szybko wchłaniane w atmosferę. Można zobaczyć je tuż za samolotem, gdy przelatuje po niebie, trochę białego dymu, który za nim podąża i znika. To zupełnie coś innego niż te kłębiące się chmury dymu, które ciągną się od horyzontu do horyzontu i rozprzestrzeniają się tak, że do wieczora całe niebo jest mlecznobiałe. A więc co oni rozpylają? Teraz już wiemy co to takiego. To skutek pojawienia się nowej gałęzi przemysłu, relatywnie nowej gałęzi przemysłu o nazwie geoinżynieria. Istnieje grupa naukowców, polityków i korporacji, która planuje zarobić bardzo dużo pieniędzy i osiągnąć także inne cele, inne ukryte cele, zmieniając naturę naszej planety. Twierdzą, że robią to, ponieważ chcą zatrzymać globalne ocieplenie. To jest ich główny pretekst. Powinienem teraz publicznie oświadczyć, że według mnie globalne ocieplenie to totalny mit, ale nie tym się teraz zajmujemy. Nawet gdyby to była prawda…  Oni twierdzą, że próbują zatrzymać globalne ocieplenie, ale w rzeczywistości ich działania mają dużo bardziej katastrofalne skutki niż jakiekolwiek efekty globalnego ocieplenia. Twierdzą, że chcą kontrolować pogodę, twierdzą, że chcą zwiększyć plony, twierdzą, ze chcą zmienić charakter gleby i wody dla poprawy losu ludzkości, oczywiście zawsze dla poprawy losu ludzkości. Zawsze robią to dla nas. To wielki przemysł. Twierdzą, że w tej chwili to wszystko znajduje się dopiero na etapie rozmów. Mówią, że rozmawiają o rozpylaniu glinu i baru do atmosfery i twierdzą, że muszą przeprowadzić badania, żeby sprawdzić czy te pierwiastki mają toksyczne działanie. Wypowiadają te wszystkie właściwe słowa tak jakby dopiero to wszystko rozważali. Istnieją jednak ewidentne dowody, że proceder ten trwa już od ponad dziesięciu lat. To się dzieje, dzieje się w tej właśnie chwili. Mamy dowody nie tylko na to, że się dzieje, ale i na to, że skutki tego procederu są tragiczne dla naszej planety. Rozpylanie tych pierwiastków niszczy życie roślin, niszczy plony, niszczy dziką przyrodę i jest katastrofalne dla ludzkiego zdrowia. Ludzie zapadają na bardzo poważne choroby, ponieważ wdychają te toksyczne substancje. Tak więc teraz już wiemy co rozpylają. Możemy zidentyfikować te substancje. Przeprowadzono liczne badania nie tylko gleby i wody, ale również wody deszczowej i śniegu, a więc wody, która pochodzi z nieba, o której nie można powiedzieć, że wzięła się z ziemi. Badania te przeprowadzono na atmosferze, wodzie deszczowej i śniegu w miejscach oddalonych o setki mil od ośrodków przemysłowych. Nie można więc powiedzieć czegoś w rodzaju, że substancje te zostały tam przywiane z jakiegoś komina. Otóż badacze odkryli niepokojąco wysoki poziom substancji toksycznych, w szczególności aluminium i baru, czyli tych właśnie pierwiastków, o których naukowcy mówią, „Zastanawiamy się, co by się stało, gdybyśmy rozpylili glin i bar w niebo. Zastanawiamy się…”. A naukowcy odkryli ogromne ilości właśnie tych pierwiastków w wodzie pochodzącej z nieba. Na przykład Góra Shasta. W śniegu na tej górze w ogóle nie powinno być aluminium, ponieważ śnieg pochodzi z nieba. W niebie nad terenem takim jak Góra Shasta – dziewiczym pustkowiu w Północnej Kalifornii – w ogóle nie powinno być aluminium. Istnieje wymóg rządowy, że jeśli poziom aluminium osiąga bodajże tysiąc cząsteczek na miliard, konieczna jest bezpośrednia interwencja ze strony Agencji Ochrony Środowiska, ponieważ tak wysoki poziom stężenia tego pierwiastka traktowany jest jako wysoce niebezpieczny i toksyczny. Tysiąc cząsteczek na miliard. W tym śniegu powinno być zero ppb, ale kiedy przeprowadzili badanie/, odkryli 60.000 ppm. Inaczej mówiąc, 60 razy więcej niż najwyższy dopuszczalny poziom glinu – w śniegu na Górze Shasta! Niebywale toksyczne. Ta woda zabije turystów, którzy ją piją, albo zwariują przez nią czy coś podobnego. Widzimy to wszędzie, nie tylko na Górze Shasta. Wysoki poziom trujących pierwiastków występuje również na pięknych hawajskich wyspach, gdzie rozpylanie jest prowadzone na dużą skalę. Pobiera się próbki deszczu i te substancje pochodzą z nieba, dokładnie te same substancje, o których naukowcy mówią, „Co by się stało, gdybyśmy wypuścili je w niebo?” Istnieje wiele dowodów na to, że ten proceder toczy się właśnie w tej chwili, co gorsza rozpylane są toksyczne substancje, a już  najgorsze jest to, że kłamią nam na ten temat. Taki jest właśnie przekaz naszego filmu „What in the world are they spraying?” („Co rozpyla się na świecie?”)

http://trivium.wybudzeni.com/2016/07/18/kolektywizm/

Z cyklu RWI – Realia Wojny Informacyjnej

RWI 04. Kontrwywiad obywatelski – Rafał Brzeski

Jeśli obywateli nie obchodzi los ich państwa i narodu, a perspektywa obcego homonta jest im obojętna to mogą nie robić nic w imię świętego spokoju i własnej wygody, jeśli jednak chcą być wolni i pracować ku pożytkowi własnego państwa to mogą podjąć próbę samoobrony i tworzyć coś co można nazwać kontrwywiadem obywatelskim.

RWI 04. Jak rozpoznać agenta? – addendum Józefa Kosseckiego do RWI 03.

Profesor dr Paweł Horoszowski, kierownik Katedry Kryminalistyki UW i kierownik Zakładu Kryminologii UŁ mówił, że każde śledztwo należy rozpocząć od postawienia hipotezy, jeśli ktoś przychodzi z doniesieniem o popełnieniu przestępstwa, pierwszą rutynową hipotezą powinno być to, że zrobił to ten kto o tym doniósł, jeśli wykluczymy tą hipotezę z takich czy innych powodów to stawiamy następną. Dokładnie odwrotnie jak w kryminalistyce rosyjskiej – gdzie najbardziej zaufanym człowiekiem jest ten kto pierwszy przyszedł z donosem.

Walter Schellenberg szef wywiadu III Rzeszy Sicherheitsdienst mówił, że kontrwywiad powinien zwracać baczną uwagę na:
– ludzi nadgorliwych, bo z reguły swoją nadgorliwością próbują zakryć tym jakieś swoje ciemne sprawki
– ludzi którzy zmieniają swoje przekonania

Dr Rafał Brzeski: Kontrwywiad obywatelski

„Mamy tu agenturę…trzeba nas stąd wyciągać…prowadzić w obozach dywersyjne przeszkolenia i wrzucać tutaj nowe grupy…” – radził z Doniecka mężczyzna ukrywający się pod pseudonimem „Trifon” podczas telefonicznej rozmowy z przebywającym na Krymie niezidentyfikowanym oficerem Federalnej Służby Bezpieczeństwa Rosji. Rozmowę podsłuchała i opublikowała Ukraińska Służba Bezpieczeństwa.

Nasycanie obcego terytorium własną agenturą należy do fundamentalnych zadań każdej tajnej służby. Bez względu na to, czy chodzi o terytorium przeciwnika, potencjalnego przeciwnika, podmiotu neutralnego, a nawet sojusznika. Na obcy teren infiltruje się własnych ludzi lub werbuje na miejscu tubylców. Tworzy się z nich sieci agentury wywiadowczej, agentury wpływu, agentury legalizacyjnej, agentury logistycznej, itp.

Obrona przed nadsyłaną i werbowaną agenturą to obowiązek wyspecjalizowanej służby bezpieczeństwa państwa zwanej popularnie kontrwywiadem. Zgodnie z definicją kontrwywiad to zbieranie informacji i prowadzenie działań dla obrony przed szpiegostwem, sabotażem i zamachami organizowanymi przez (lub na korzyść) innego państwa, organizacji, międzynarodowej grupy terrorystycznej lub osób fizycznych. Profesjonaliści dzielą przy tym kontrwywiad na trzy kategorie:

  • kontrwywiad ogólny – rozpoznanie możliwości wywiadowczych potencjalnych przeciwników,
  • kontrwywiad obronny – zapobieganie penetracji własnych służb przez służby wywiadowcze przeciwnika,
  • kontrwywiad zaczepny (ofensywny) – próby przejęcia kontroli i obrócenia wrogiej agentury po zidentyfikowaniu przeciwnika i rozpoznaniu jego celów. Obróconych, czyli „podwójnych agentów” wykorzystuje się dla dezinformowania lub inspirowania przeciwnika.

Zapewnienie bezpieczeństwa obywateli i obrona ich przed zniewoleniem to podstawowy obowiązek państwa. Cóż jednak robić w sytuacji kiedy minister spraw wewnętrznych – z urzędu zazwyczaj odpowiedzialny za ochronę obywateli przed obcą agenturą – konstatuje bezradnie, że „państwo istnieje tylko teoretycznie, praktycznie nie istnieje”?

Jeżeli obywateli nie obchodzi los ich państwa i narodu, a perspektywa obcego chomąta jest im obojętna, to mogą nie robić nic w imię świętego spokoju i własnej wygody. Jeśli jednak chcą żyć jako ludzie wolni i pracować ku pożytkowi własnego narodu i państwa, to mogą podjąć próbę samoobrony i tworzyć coś, co można nazwać kontrwywiadem obywatelskim.

Kontrwywiad obywatelski ma podobne zadania co „tradycyjny”. Z jedną wszakże, ale istotną, różnicą. Służby „tradycyjnego” kontrwywiadu są niebywale dyskretne. Bardzo rzadko publicznie demaskują agenta. Ujawnienie, albo postawienie wrogiego agenta przed sądem to porażka kontrwywiadu. Sukcesem jest ciche „obrócenie go” i uczynienie z niego podwójnego agenta. Przeciwnie kontrwywiad obywatelski. Jego podstawowym zadaniem jest budzenie świadomości zagrożenia drogą edukacji oraz zbieranie i ujawnianie informacji pomocnych w identyfikacji, demaskowaniu i ewentualnie eliminacji wrogiej agentury, kiedy nadejdzie ku temu sprzyjający czas. Wielu z gruntu uczciwych obywateli może uznać taki cel za moralnie podejrzany, śmierdzący inwigilacją, zbieraniem haków i ubectwem. Takie uzasadnione wątpliwości etyczne mogą odstręczać od koncepcji kontrwywiadu obywatelskiego, ale przy pojawianiu się rozterek warto pamiętać, że szpiegowanie w obronie własnego kraju, to coś całkiem innego, niż szpiegowanie na szkodę własnego kraju. Tym bardziej, że działania kontrwywiadowcze można zacząć od przestrzegania niewinnej zasady: o rzeczach ważnych nie mów przez telefon. Przez telefon można dzielić się poglądami, ale nie informacją

Kontrwywiad pasywny i aktywny.

Kontrwywiad obywatelski można podzielić na dwie kategorie: pasywną i aktywną. Pasywna ogranicza się do edukacji, do szerokiego budzenia społecznej świadomości, że kraj jest atakowany przez obce służby, które w imię interesów własnego państwa nie mają żadnych zahamowań i których zadaniem jest dyskretne pozyskiwanie tajemnic. W dalszej perspektywie celem tych służb jest rozmontowanie systemu państwowego przeciwnika, zdominowanie jego społeczeństwa i nałożenie mieszkańcom własnego jarzma. Nie jest to czarny scenariusz i teoria spiskowa tylko realia. Tak było, jest i będzie.

Realizacja powyższych zadań siłami własnych funkcjonariuszy jest możliwa tylko w bardzo ograniczonym stopniu, choćby ze względu na liczbę potrzebnych osób. Konieczna jest więc zwerbowana lokalnie agentura. Dlatego najważniejszym zadaniem każdego oficera operacyjnego jest werbowanie. Warto przy tym pamiętać, że „ktoś, kto nie chce angażować się w szpiegostwo bardzo rzadko staje się szpiegiem. Oficerowie wywiadu mogą sobie myśleć, że to oni werbują agentów, ale większość ich pracy w gruncie rzeczy sprowadza się do znalezienia ludzi, którzy chcą być zwerbowani”. Autorem tej mądrości jest nie byle kto, ale pułkownik Wiktor Czerkaszyn, były szef kontrwywiadu rezydentury KGB w Waszyngtonie, który uczestniczył w werbunku i prowadzeniu dwóch najlepszych szpiegów sowieckich końca ubiegłego stulecia Aldricha Amesa w CIA oraz Roberta Hanssena w FBI.

Koniec „zimnej wojny” i zachwyty polityków nad „dywidendą pokojową” sprawiły, że media rozbroiły opinię publiczną, która uznała, że skoro nie ma Związku Sowieckiego, to nie trzeba mieć się na baczności. Modny stał się „reset”, a ostrzegających przed penetracją wrogich służb zesłano do skansenu dla oszołomów.

Widząc szerzącą się beztroskę zagrażającą bezpieczeństwu państwa, FBI zorganizowało już 10 lat temu we wszystkich biurach regionalnych Akademie Obywatelskie, których program przeznaczony jest dla osób cieszących się szacunkiem w swoich środowiskach oraz dla liderów społeczności lokalnych. Podczas wykładów profesjonaliści uzmysławiają kursantom zagrożenia obcej penetracji, uczulają na podstawowe techniki prowadzenia wywiadu gospodarczego i prezentują stosowane przez FBI metody osłony biur projektowych i zakładów zbrojeniowych. Można również poznać podstawowe sposoby zabezpieczania własnej poczty elektronicznej przed włamaniem i wykradzeniem korespondencji. Ponieważ handlowcy uczestniczący w różnych targach, studenci studiujący zagranicą, naukowcy prowadzący badania w ramach wymiany akademickiej, ludzie pióra na stypendiach twórczych są dla obcych służb łakomym kąskiem wartym werbunkowego wysiłku, więc na zajęciach w Akademiach Obywatelskich omawiane są najpopularniejsze metody werbunku oraz sposoby takiego zachowania się podczas wystaw branżowych, konferencji naukowych i różnego rodzaju imprez handlowych by uniknąć sytuacji mogących prowadzić do werbunku i ułatwić go.

Narzędziem, które niepomiernie pomaga obywatelom w prowadzeniu kontrwywiadu aktywnego jest internet. Sieć jest szczególnie przydatna zwłaszcza w przeciwdziałaniu dezinformacji. Szybki dostęp do „surowej” i przetworzonej informacji prawdziwej umożliwia nie tylko poszerzenie wiedzy, zarówno ogólnej jak i wyspecjalizowanej, ale także przyspiesza proces weryfikacji wiadomości podejrzanych i pomaga w wykryciu i wyodrębnieniu dezinformacji. Internet umożliwia stosunkowo tanie, szybkie i szerokie rozpowszechnianie ostrzeżeń przed dezinformacjami i demaskowanie ich. Daje też możliwość tworzenia miejsc gromadzenia informacji prawdziwych oraz wymiany wiedzy o konkretnych operacjach dezinformacyjnych i sposobach przeciwdziałania im. Można również zbierać w bazach danych informacje kto, kiedy i co powiedział lub napisał. Zebrany materiał można poddać wnikliwej analizie w kontekście interesów własnego państwa oraz linii politycznej i działań innego. Wnioski i przemyślenia można sprawnie i szybko przedyskutować z ludźmi o podobnych zainteresowaniach oraz z ekspertami z różnych dziedzin. Solidna analiza oparta na szerokim materiale badawczym może wydatnie pomóc w wyodrębnieniu agentury wpływu. Wiarygodne i poparte dowodami zdemaskowanie tej agentury w sieci szybko ogranicza skuteczność jej oddziaływania.

Możliwości internetu wykorzystywane są aktywnie na Ukrainie, gdzie świadomi obywatele samorzutnie prowadzą działania z zakresu kontrwywiadu obywatelskiego. Proszę sprawdzić w archiwach portali informacyjnych ile potajemnych działań rosyjskich zostało wykrytych i zneutralizowanych dzięki umieszczonym w sieci zdjęciom, filmikom i relacjom świadków. Opublikowane w sieci materiały były szybko weryfikowane przez międzynarodowe media i ukraińskie służby. Jeśli zostały ocenione jako wiarygodne, to stawały się kolejnym elementem politycznej presji na Moskwę. Można zaryzykować stwierdzenie, że gdyby nie sieciowa aktywność nie powiązanych ze sobą osób, to „zielone ludziki” miałyby ułatwione zadanie i być może osiągnęłyby postawiony im cel. Ukraińska praktyka wskazuje, że kontrwywiad obywatelski jest możliwy. Trzeba tylko chcieć taki kontrwywiad stworzyć.

Rafał Brzeski

Premiera w „Nowe Państwo” sierpień 2014

Źródło: http://socjocybernetyka.wordpress.com/2014/09/08/dr-rafal-brzeski-kontrwywiad-obywatelski/

Fragment książki „Wpływ totalnej wojny informacynej na dzieje PRL” – Józefa Kosseckiego

Książka dostępna jest pod linkiem https://socjocybernetyka.files.wordpress.com/2010/09/wojinf2.pdf

 

3. SOCJOTECHNIKA WALKI INFORMACYJNEJ I DYWERSJI W OKRESIE
ZIMNEJ WOJNY

3.1. Elementy socjotechniki walki informacyjnej w epoce rewolucji naukowo-technicznej

W epoce rewolucji naukowo-technicznej – której zasadniczą część stanowi rewolucja informacyjna – pozycja międzynarodowa poszczególnych krajów zależy w coraz większym stopniu od szybkości produkcji informacji (głównie w postaci wynalazków, usprawnień i podejmowania optymalnych decyzji) oraz szybkości praktycznego wdrażania tych informacji.
Procesy informacyjne decydują dziś o wynikach współzawodnictwa międzynarodowego. O ile dla rywalizacji społeczeństw epoki przemysłowej podstawowe strategiczne znaczenie miał przemysł (zwłaszcza ciężki), o tyle dla rywalizacji społeczeństw w epoce rewolucji informacyjnej zasadnicze strategiczne znaczenie mają środki produkcji i rozpowszechniania informacji oraz system wdrożeń innowacji. Państwo, które nie ma odpowiednio wydajnych środków produkcji, przetwarzania i rozpowszechniania informacji oraz sprawnego systemu wdrożeń, znajduje się w analogicznej sytuacji, jak w okresie rewolucji przemysłowej znajdował się kraj nie posiadający własnego przemysłu ciężkiego, tzn. grozi mu status neokoloniin Socjotechnika walki informacyjnej musiała zostać dostosowana do nowej sytuacji. Tradycyjne metody ochrony własnych informacji stosowane przez kontrwywiad i analogiczne metody zdobywania informacji przez wywiad już nie wystarczą. Jeżeli tylko własne procesy produkcji informacji są dostatecznie wydajne, ewentualna – zdobyta przez nieprzyjacielski wywiad informacja, szybko się zdezaktualizuje. W tej sytuacji ważniejsze od wykradania przeciwnikowi informacji przez wywiad i zabezpieczania przed wykradaniem informacji przez wywiad przeciwnika, jest dezorganizowanie procesów informacyjnych nieprzyjaciela oraz dobre organizowanie analogicznych własnych procesów.

Zasadniczego znaczenia nabierają w związku z tym dwie metody walki informacyjnej:
1. Popieranie i ewentualne inspirowanie działalności organizacji, które bynajmniej nie muszą być formalnie związane z wywiadem lub innymi organami walki informacyjnej, ale zamierzają prowadzić lub już prowadzą działalność dezorganizującą procesy informacyjne przeciwnika – w sferze kadrowej, w dziedzinie produkcji i wdrażania informacji lub w sferze masowego rozpowszechniania informacji – albo też prowadzą inną działalność korzystną z punktu widzenia interesów kraju wspierającego ich poczynania.
2. Inspirowanie u przeciwnika błędnych decyzji.
Obie powyższe metody mają już swoją tradycję. Klasycznym przykładem zastosowania pierwszej z nich może być pomoc okazana Leninowi i jego współpracownikom w 1917 r. przez niemieckie władze wojskowe, a w szczególności niemieckie organy walki informacyjnej. Z kolei jako przykład zastosowania drugiej z wymienionych metod walki informacyjnej może służyć prowokacja wywiadu niemieckiego inspirująca Stalina do wielkich czystek pod koniec lat trzydziestych, w wyniku których Armia Czerwona w przededniu wojny została pozbawiona większej części swych wyższych kadr dowódczych. Powyższe operacje mieściły się jednak jeszcze w ramach tradycyjnych metod działania wywiadu. Natomiast w okresie rewolucji informacyjnej inspiracja błędnych decyzji przeciwnika przybrała totalny charakter i specyficzne formy.
Dla rywalizacji międzynarodowej w epoce rewolucji naukowo-technicznej, podstawowe znaczenie ma problem doganiania i prześcigania krajów wysoko rozwiniętych przez te kraje, które z różnych przyczyn pozostawały dotychczas w tyle; można go nazwać problemem pościgu.

Jeżeli w chwili t1 kraj wysoko rozwinięty A znajduje się w położeniu A(t1), zaś kraj B, który ma zamiar go dogonić, znajduje się w tej samej chwili w położeniu B(t1), wówczas kraj B może powtarzać wszystkie te etapy, które przechodził kraj A . Na rysunku 1 etapy rozwoju kraju A symbolizuje linia krzywa. W chwili jednak t2, gdy kraj B osiągnie położenie, które zajmował kraj A w chwili t1, ten już znajdzie się w nowym położeniu A(t2) itd. Jeżeli więc kraj B będzie powtarzał wszystkie etapy rozwoju, które przebył kraj A, nie będzie go mógł dogonić, z wyjątkiem dwu szczególnych przypadków:
1. gdy tempo rozwoju kraju A odpowiednio zmaleje;
2. gdy kosztem wielkiego wysiłku społeczeństwa tempo rozwoju kraju B odpowiednio się zwiększy.

Można jednak rozwiązać problem pościgu w inny sposób: przewidzieć następne etapy rozwoju kraju wysoko rozwiniętego (tzn. kraju A) i opuszczając pewne zbędne (czy błędne) etapy, które przebył ten kraj, niejako pójść na skróty – na rysunku 1 tę skróconą drogę rozwoju symbolizuje linia prosta przerywana łącząca położenie B (t1) z położeniem A(t2). Kraj, który pierwszy przebywa pewną drogę rozwoju musi nieuchronnie popełniać pewne błędy, których uniknąć może kraj doganiający go w rozwoju; błędy te na rysunku 1 symbolizuje krzywizna linii łączącej położenia B(t1)- A(t1)- A(t2).
W takim przypadku wysiłek społeczeństwa kraju B może być znacznie mniejszy, a rozwiązanie problemu pościgu może się dokonać w sposób bardziej ekonomiczny, niż w przypadku powtarzania przez kraj B wszystkich tych etapów rozwoju (wraz z błędami), które przechodził kraj A.
Ta druga, krótsza, droga pościgu (bez powtarzania błędów, które zdarzyły się w kraju ściganym) wymaga umiejętności przewidywania, w jakim położeniu znajdzie się kraj wyżej rozwinięty (ścigany) w przyszłości, a to z kolei jest niemożliwe bez zdobywania lub produkowania informacji o określonej wartości społecznej.
Nic więc dziwnego, że walka o odpowiednie zorganizowanie procesów produkcji informacji we własnym kraju oraz hamowanie i dezorganizowanie tych procesów u przeciwników lub potencjalnych konkurentów, stały się w epoce rewolucji naukowo-technicznej zasadniczym elementem współzawodnictwa międzynarodowego i walki informacyjnej.
Spróbujmy przeanalizować na czym polega tego rodzaju walka na przykładzie jakiegoś jednego produktu, posługując się prezentacją graficzną, przedstawioną na rysunku 2. Na osi poziomej tego rysunku odcinamy czas t, zaś na osi pionowej W wartość rynkową pewnego produktu wyrażoną w pieniądzach oraz wielkość kosztów jego produkcji (nakładów).
W wypadku wyrobów o kluczowym dla rozwoju społeczno-gospodarczego znaczeniu (np. komputerów lub innych wyrobów przemysłu elektronicznego), wskutek szybkich postępów techniki, w miarę upływu czasu wartość konkretnych produktów spada (produkty te stosunkowo szybko się starzeją). Tą spadkową tendencję wartości, jako funkcji czasu t, w przybliżeniu liniowym, przedstawia na rysunku 2 gruba linia prosta ciągła opadająca w dół.
Jeżeli produkcja ma przynosić zysk, wówczas nakłady na wytwarzanie określonego wyrobu muszą być niższe, niż jego rynkowa wartość. Zysk równy jest różnicy między wartością sprzedanej produkcji a jej kosztem (nakładami).
W prawidłowo funkcjonującej gospodarce nakłady powinny maleć, ale w praktyce szybkość obniżania kosztów produkcji (nakładów) nowoczesnych produktów o kluczowym dla rozwoju społeczno-gospodarczego znaczeniu jest najczęściej znacznie mniejsza niż szybkość spadku wartości rynkowej danego produktu. Tę spadkową tendencję wartości kosztów produkcji (nakładów) jako funkcji czasu, w przybliżeniu liniowym, przedstawia na rysunku 2 łagodnie opadająca linia prosta przerywana.
Produkcja danego wyrobu opłaca się teoretycznie do chwili t4, w której jego wartość rynkowa spadnie do poziomu równego kosztom produkcji (nakładom) tego wyrobu, od tego momentu produkcja staje się deficytowa i przynosi straty. Całkowity zysk, możliwy do uzyskania w wyniku produkcji i sprzedaży danego wyrobu
przedstawia na rysunku 2 zakreskowane pole trójkąta, którego jeden bok wyznacza linia spadku jego wartości rynkowej, drugi linia spadku kosztów jego produkcji (nakładów), zaś trzeci współrzędna t1, przy czym tj oznacza chwilę rozpoczęcia produkcji i sprzedaży rozpatrywanego wyrobu – czyli chwilę jego promocji, w której jego wartość rynkowa jest najwyższa; wierzchołek tego trójkąta wyznacza współrzędna t4, dla t > t4 produkcja jest już nieopłacalna.


Rys. 2. Schemat zysku osiąganego w wyniku produkcji i sprzedaży nowego towaru

Okres t1 – t0 to czas niezbędny do opracowania koncepcji i technologii produkcji danego wyrobu, zaś okres t4 – tj to czas, gdy teoretycznie opłaca się jej eksploatacja. Najpóźniej w chwili t4 powinna być uruchomiona (przygotowana wcześniej) produkcja nowego wyrobu lub co najmniej udoskonalonej wersji starego. Jednakże w praktyce nie opłaca się produkować danego wyrobu aż do chwili t4, gdyż zysk z jego sprzedaży jest w okresie t4 – tj rozłożony nierównomiernie. Wykorzystując nasze liniowe przybliżenie możemy łatwo wykazać, że na pierwszą połowę okresu t4 – tj przypada 75% całego zysku możliwego do uzyskania z produkcji i sprzedaży danego wyrobu. W związku z tym, dobrze zorganizowane firmy już po rozpoczęciu produkcji danego wyrobu przystąpić powinny do opracowania technologii nowego produktu, aby móc przystąpić do jego promocji na rynku i masowej produkcji mniej więcej w połowie okresu t4 – tj ; w tym też okresie firmy te starać się powinny sprzedać technologię produkcji (w formie licencji) starego wyrobu, samemu rezygnując z jej eksploatowania.
Można również doskonalić technologię w okresie jej stosowania, obniżając tym samym koszty produkcji (nakłady) i wydłużając okres, w którym przynosi ona zyski, równocześnie te zyski zwiększając.
Jeżeli licencja zostanie sprzedana w połowie okresu t4 – t1, wówczas nowonabywca, gdyby nawet natychmiast uruchomił produkcję licencyjną, będzie mógł uzyskać co najwyżej 25% zysku możliwego do otrzymania w całym okresie opłacalności produkcji danego wyrobu. W praktyce jednak zysk ten może być znacznie mniejszy.
Jeżeli przez t2 oznaczymy chwilę nabycia licencji przez nowonabywcę, zaś przez t3 chwilę uruchomienia przez niego produkcji licencyjnej, wówczas okres t3 – t2 oznaczać będzie czas potrzebny na praktyczne wdrożenie licencji przez nowonabywcę. Na rysunku 2 zakreskowana powierzchnia między linią prezentującą funkcję wartości rynkowej wyrobu, linią prezentującą funkcję kosztów jego produkcji (nakładów) oraz współrzędnymi t3 i 14, symbolizuje zysk całkowity, który może otrzymać nowonabywca licencji, który nabył ją w chwili t2, zaś rozpoczął eksploatację w chwili t3. Jeżeli zatem nowonabywca zakupi licencję w połowie okresu opłacalności jej eksploatacji t4 – t1 (a więc niejako kupi licencję już sprawdzoną), zaś na jej wdrożenie zużyje tylko okres równy jednej dziesiątej części całego okresu t4 – t1, wówczas – jak łatwo wykazać posługując się naszym liniowym przybliżeniem – otrzymać on może co najwyżej 16% całkowitego zysku, który można teoretycznie otrzymać w wypadku eksploatacji danej licencji przez cały okres t4 – t1. Gdyby zaś okres wdrażania licencji przez nowonabywcę przeciągnął się nadmiernie, tak że np. chwila uruchomienia produkcji t3 pokryłaby się z chwilą t4, wówczas zamiast zysku przynosiłaby ona straty.
Jak z tego wynika, kupowanie licencji wyeksploatowanych (już sprawdzonych) nie jest opłacalne, a kraj, który opiera swą gospodarkę na wykorzystywaniu takich licencji, ma gwarancję stałego zacofania w stosunku do kraju, od którego licencje kupuje – jest to właśnie podążanie po linii krzywej z rysunku 1, czyli powtarzanie etapów rozwoju kraju przodującego, w dodatku ze stałym opóźnieniem.
Może również zaistnieć inna sytuacja: opracowana technologia produkcji nowego wyrobu, który ma szanse wejść na rynek przynosząc duży zysk, zanim zostanie wdrożona i wyeksploatowana we własnej firmie, zostanie sprzedana firmie obcej, która ją wykorzysta w pełni wchodząc na rynek pierwsza – w chwili t1 – i uzyskując dzięki temu maksymalny zysk, który na rysunku 2 przedstawia zakreskowane pole między linią prezentującą funkcję wartości rynkowej, linią prezentującą funkcję kosztów produkcji (nakładów) oraz współrzędnymi t1 i t4.
Z powyższych rozważań wynikają następujące wnioski dotyczące socjotechniki walki informacyjnej w epoce rewolucji naukowo-technicznej:
1)   zadaniem służb prowadzących walkę informacyjną jest przeciwdziałanie zakupowi przez własny kraj (własną firmę) wyeksploatowanych licencji oraz ewentualne dążenie do sprzedawania innym krajom tego rodzaju licencji swoich, a ponadto obrona własnego kraju (własnej firmy) przed sprzedażą swoich nowych licencji przed wyeksploatowaniem ich we własnym kraju (własnej firmie), jak również walka z wydłużaniem czasu wdrażania licencji (zwłaszcza swoich).
2)   Powyższe zadania można realizować skutecznie tylko wówczas, gdy posiada się dobre rozpoznanie i odpowiednie wpływy na system przeciwnika, do tego zaś potrzebna jest własna agentura nie tylko informacyjna ale przede wszystkim wpływowa w ośrodkach decyzyjnych przeciwnika oraz skuteczna ochrona własnych ośrodków decyzyjnych przed działalnością analogicznej obcej agentury – nie wystarczają tu jednak klasyczne działania kontrwywiadowcze, lecz potrzebne jest rozpoznanie prowadzone przez odpowiednie zespoły fachowców, którzy potrafią opracowywać dobre prognozy.
W tej sytuacji działalność tradycyjnej agentury, nastawionej na zdobywanie informacji, zeszła na plan dalszy, chociaż oczywiście jest kontynuowana. Bardzo często nawet rozbudowuje się dość szeroko agenturę informacyjną głównie po to, aby absorbowała ona służby kontrwywiadu przeciwnika, odwracając ich uwagę od działań głównej agentury wpływowej, tkwiącej w ośrodkach decyzyjnych przeciwnika (czyli w centrach i aparacie władzy).
Od agentów wpływowych w pierwszym okresie ich działalności nie wymaga się nic więcej poza tym, by robili oni karierę pozyskując wpływ na ośrodki decyzyjne – bezpośrednio lub pośrednio (np. jako doradcy czy eksperci). Dopiero gdy zdobędą oni odpowiednią pozycję, stawia się przed nimi główne zadanie – inspirowanie błędnych decyzji i blokowanie decyzji optymalnych.
Agenci wpływu nie są wyposażeni w żadne tradycyjne akcesoria szpiegowskie, są prawomyślni, lojalni, starają się wkraść w łaski decydentów i w ogóle osób wpływowych, a nawet jeśli to tylko możliwe – uzależnić te osoby od siebie (najczęściej drogą pochlebstwa, intryg lub zwykłej korupcji czy nawet szantażu), by następnie wywierać wpływ na te osoby, a zwłaszcza na ich decyzje. Agenci wpływu starają się też odcinać decydentów i inne wpływowe osoby od kontaktu z fachowcami i ludźmi uczciwymi, którzy mogliby im sugerować słuszne decyzje lub przestrzegać przed decyzjami błędnymi. Często stosowaną przy tym metodą jest oczernianie takich osób, pisanie na nich (osobiście lub za pośrednictwem osób trzecich) donosów do władz itp.
Aby ułatwić karierę agentom wpływowym bardzo często reklamuje się ich jako wybitnych naukowców, wybitnych specjalistów, którzy mają .światową pozycję itp., przy czym reklamą tą zajmują się różne rzekomo niezależne ośrodki lub osoby, które często mogą być manipulowane nie zdając sobie sprawy z właściwych celów swej działalności. Używa się też przy tym metod propagandy socjologicznej.
Wśród błędnych decyzji inspirowanych przez agenturę wpływową poczesne miejsce zajmują sprawy wymienione wyżej w punkcie 1), a także inne problemy związane z procesami informacyjnymi – nauką, oświatą, propagandą itp. Odrębny rodzaj błędnych decyzji inspirowanych przez omawianą agenturę – to decyzje personalne; chodzi tu mianowicie o ułatwianie kariery innych agentów wpływowych, a także ludzi niekompetentnych i zdemoralizowanych, których łatwo można uzależnić i manipulować nimi, a także wszelkiego rodzaju miernot; z drugiej strony chodzi o blokowanie karier i odsuwanie od wpływu na decyzje ludzi zdolnych, kompetentnych i uczciwych, przy pomocy chwytów, o których była mowa wyżej.
Ludzie niekompetentni lub będący maniakami pewnych koncepcji (np. monetarystycznych), mogą często poczynić więcej szkód niż regularna agentura, mają bowiem oni czyste sumienie (zarówno w sensie subiektywnym – bezkrytyczne przekonanie o własnej słuszności, jak i formalnym – nie są bowiem żadnymi agentami i wskutek tego nie czują strachu przed zdemaskowaniem, które towarzyszy zawsze regularnym agentom) i w związku z tym w swej działalności nie mają żadnych ograniczeń związanych z obawą przed zdemaskowaniem, które w pewnym stopniu mogą hamować działalność prawdziwych agentów. Jeżeli ośrodki decyzyjne przeciwnika zostaną zdominowane przez niekompetentnych maniaków nie będących niczyimi agentami, wówczas działalność agentury wpływowej może się ograniczyć do minimum – np. tylko do popierania wspomnianych maniaków. Przykładów tego rodzaju działań można znaleźć wiele zarówno w historii PRL, jak i w okresie III RP.
Wymienione wyżej metody walki informacyjnej są stosowane nie tylko przez wyspecjalizowane służby państwowe, ale w gospodarce rynkowej stosują je również firmy prywatne – zwłaszcza duże koncerny, prowadzące swoją politykę w skali międzynarodowej i posiadające własne (niezależne od państwowych) wyspecjalizowane służby zajmujące się walką informacyjną.
PRL funkcjonowała jako jeden wielki kwasikoncern i posiadała własne organy walki informacyjnej, zajmujące się nie tylko problematyką społeczo-polityczną, ale również i gospodarczą. W początkowym okresie III RP wspomniane służby zostały najpierw rozwiązane (zarówno Służba Bezpieczeństwa jak i pion gospodarczy Milicji Obywatelskiej), a w następnym okresie odbudowane w znacznie zmniejszonej w stosunku do okresu PRL skali, natomiast polskie firmy prywatne były pozbawione służb walki informacyjnej, a nawet nie dysponowały personelem znającym problematykę tej walki. Rezultaty nie kazały na siebie długo czekać.
W ramach walki informacyjnej może też wchodzić w grę popieranie całych organizacji, które chcą podejmować i realizować błędne decyzje i całe błędne programy działania, nawet wówczas gdy te organizacje nie są związane z wywiadem ani nawet kierowane przez agentów wpływowych. W tych wypadkach tradycyjne metody kontrwywiadowcze nie mogą być skuteczne w zwalczaniu wspomnianych organizacji – nie można im bowiem zarzucić, ani tym bardziej metodami procesowymi udowodnić, działania na rzecz obcego wywiadu.
Oprócz omówionej wyżej działalności agenturalnej, socjotechnika walki informacyjnej w epoce rewolucji naukowo-technicznej, obejmuje również inne metody działań, mających na celu zmuszenie przeciwników i konkurentów, do przebywania dłuższej drogi postępu społeczno-gospodarczego. Łączą się one z ochroną własnych najbardziej wartościowych i najnowszych informacji, przy równoczesnym serwowaniu przeciwnikowi informacji małowartościowych lub przestarzałych – dotyczących dawniejszych etapów własnego rozwoju, przy czym chodzi tu nie tylko o sprawę licencji, którą omawialiśmy wyżej, lecz także o informacje naukowe, prognozy społeczno-gospodarcze itp. W efekcie nie tylko zmusza się kraj poddany tego rodzaju manipulacjom, do powtarzania wszystkich, często zbędnych, etapów rozwoju, które przebył kraj wysoko rozwinięty, uniemożliwiając opuszczenie niektórych z nich i skrócenie tym samym drogi pościgu, ale ponadto uzależnia się tenże kraj od spływu następnych informacji. Np. kraj (lub przedsiębiorstwo), który kupił licencję od określonej firmy, uzależnia się od stosowanej przez nią technologii i wskutek tego musi najczęściej kupować następne licencje tejże firmy (jako przykład może tu służyć zakup przez Polskę licencji od firmy Fiat). Ponadto można tą metodą zablokować przeciwnikowi jego potencjał naukowo-badawczy, który nie będzie już w tych warunkach w pełni wykorzystany. Np. Polska po zakupie wielu zagranicznych licencji zaprzestawała prowadzenia analogicznych badań własnych.
Istnieją jednak pewne możliwości przezwyciężenia wspomnianego uzależnienia. Jeżeli kraj (lub firma) nie posiada jeszcze żadnych własnych rozwiązań w danej dziedzinie, wówczas może mu się opłacać zakup licencji, ale tylko wówczas, gdy po jej rozpracowaniu, wykorzystując licencyjną technologię jako bazę, rozpocznie opracowywanie własnej, doskonalszej technologii, którą szybko wdroży i potem ewentualnie sprzeda po wyeksploatowaniu – tak właśnie postąpili Japończycy.
Aby utrudnić przeciwnikowi stosowanie omówionej wyżej metody i w ogóle zdezorganizować jego procesy produkcji i wdrażania nowych informacji (w postaci wynalazków, usprawnień itp.), kraje (i firmy) wysoko rozwinięte stosują dwie metody: drenaż mózgów i sugerowanie przeciwnikowi odpowiedniej tematyki badawczej. Sprawa drenażu mózgów jest powszechnie znana, mniej znana jest sprawa sugerowania tematyki badań. Chodzi tu mianowicie o dwa rodzaje tematów: po pierwsze tematy mało istotne, a bardzo pracochłonne, które niejako zamulają ośrodki badawcze (czyli środki produkcji informacji) przeciwnika, po drugie tematy przyczynkarskie, których wyniki mogą być wykorzystane przez kraj (lub firmę) wysoko rozwinięty, ale są bezużyteczne dla kraju (firmy) mniej rozwiniętego, który w rezultacie takich operacji – mimo posiadania własnego potencjału badawczego – może być zmuszony do stałego importu informacji, uzależniając się od kraju (firmy), który je eksportuje – oczywiście z odpowiednim opóźnieniem.
Do omówionych wyżej manipulacji służyć może cały, odpowiednio sterowany, system stypendiów, kontaktów, zaproszeń, kontraktów, a także reklama odpowiednich ludzi, ośrodków naukowych, tematów badawczych, firm itp. Wchodzić też może przy tym w grę opracowywanie i propagowanie (reklamowanie) odpowiednio spreparowanych prognoz.
Opisane wyżej manipulacje były (i są) przez długie lata stosowane w stosunku do polskiej nauki i gospodarki. Wykorzystując międzynarodowe kontakty naukowe podsuwano nam najczęściej dwa rodzaje tematów badawczych – po pierwsze tematy, które były potrzebne naszym partnerom (oczywiście tylko jako przyczynki), natomiast miały małą wartość dla rozwoju naszej nauki i gospodarki – przykładem mogą tu być niektóre problemy z fizyki cząstek elementarnych lub mechaniki teoretycznej; po drugie tematy, które dla nikogo nie miały istotnej wartości, natomiast były bardzo pracochłonne i absorbowały kadrę o bardzo wysokich kwalifikacjach – np. abstrakcyjne i skomplikowane problemy tzw. mechaniki racjonalnej. Sprzedawano nam też przestarzałe lub nie najlepsze licencje i rozwiązania – przykładem może tu być licencja na ciągnik zakupiona od firm Massey-Ferguson-Perkins.
Jeżeli chodzi o działalność prognostyczną, to najwymowniejszy jest przykład przewidywań demograficznych. Przed r. 1956 nie opracowywano w Polsce prognoz rozwoju ludności dla potrzeb planowania gospodarczego. Tymczasem na Zachodzie opracowano takie prognozy dla krajów socjalistycznych. Przewidywania te – jak się potem okazało – były znacznie zawyżone (por. np. Economic Survey of Europe in 1957, Genewa 1958), ale zasugerowani nimi niektórzy nasi demografowie opracowali analogiczne prognozy (por. np. J. Z. Holzer, Prognoza demograficzna Polski do roku 1975, Warszawa 1959).
W 1970 r. – jak wykazał Narodowy Spis Powszechny – rzeczywista liczba ludności Polski okazała się o ok. 2 mln mniejsza niż przewidywano (nawet wariant minimalny prognozy J. Z. Holzera w 1970 r. okazał się za wysoki o ok. 1 mln 300 tys.), przy czym, rzecz godna uwagi, liczba ludności miejskiej przewidywana na r. 1970 była o ok. 2 mln 200 tys. mniejsza od rzeczywistej, przewidywana zaś liczba ludności wiejskiej większa od rzeczywistej o ok. 4 mln 200 tys. Prognozy te przeznaczone były dla celów planowania gospodarczego, nie należy się więc dziwić, że w latach siedemdziesiątych w polskich miastach wystąpiły poważne trudności mieszkaniowe, natomiast na wsi brak rąk do pracy.
Warto w tym miejscu zaznaczyć, że w 1970 r. w miastach oczekiwało na mieszkania ponad 2 miliony ludzi – tzn. mniej więcej tyle, ile wynosił błąd wspomnianych prognoz. Nie trzeba wielkiej wyobraźni żeby zrozumieć, jakie napięcia społeczne – zwłaszcza wśród młodzieży – musiała spowodować taka sytuacja.
Sprzedaż informacji jest dziś najlepszym, najbardziej opłacalnym interesem. Przy pomocy propagandy i reklamy manipuluje się potrzebami ludzi w skali międzynarodowej, a następnie dokonuje się transakcji. Klient płaci nie tylko za towar, ale i za obraz tego towaru wytworzony przez reklamę, płacąc zresztą najwięcej za ten obraz. Nawet podwyżka cen surowców i energii nie jest w stanie radykalnie zmienić tej sytuacji, bowiem wielkie mocarstwa informacyjne (przede wszystkim USA) odbijają sobie na transakcjach informacyjnych to, co tracą na surowcowo-energetycznych®
Najistotniejszym elementem współczesnych manipulacji neokolonialnych jest przede wszystkim odpowiednie operowanie informacjami. Stają się one głównym narzędziem walki i rywalizacji międzynarodowej, w trakcie której silniejsi partnerzy starają się uzależnić od siebie słabszych.
Przy tych manipulacjach chodzi głównie o to, aby do kraju ustawianego w pozycji neokolonii wozić jak najwięcej informacji, zarówno w postaci czystej (licencji, ciągów technologicznych, wytworów kultury itp.), jak i w postaci zmaterializowanej – w takich towarach, do wyprodukowania których konieczne jest przetworzenie dużej ilości informacji (myśli ludzkiej), a niewiele materiałów i energii. Neokolonialne metropolie w zamian chcą importować surowce, energię lub towary materiałochłonne, energochłonne, pracochłonne o niewielkiej zawartości informacji.
Dzięki takim manipulacjom mocarstwa neokolonialne mogą zajmować się pracą koncepcyjną, przetwarzaniem informacji, oszczędzać własne surowce, energię, przeciwdziałać niszczeniu własnego środowiska naturalnego, przerzucając brudną robotę materiałochłonną i energochłonną na swych partnerów ustawianych w pozycji zależności neokolonialnej.
W Stanach Zjednoczonych już od wielu lat mówi się o przechodzeniu ze społeczeństwa przemysłowego w społeczeństwo informacyjne. Longin Pastusiak kilkanaście lat temu pisał:
W 1950 r. 65% amerykańskiej siły roboczej zatrudnione było w przemyśle. Dziś odsetek ten spadł do około 30%. Jest to zmiana zasadnicza. W 1950 r. w sektorze informacyjnym pracowało 17% ogółu siły roboczej. Obecnie – 55%. Pod pojęciem sektora informacyjnego lub zawodów informacyjnych rozumie się te zawody, które wiążą się z tworzeniem, przetwarzaniem i dystrybucją informacji, włącznie z bankami, giełdami, towarzystwami ubezpieczeniowymi, oświatą i administracją państwową!®
Walka o właściwe zorganizowanie procesów produkcji informacji oraz o jej odpowiednio sprawne rozpowszechnianie i wdrażanie, stała się w epoce rewolucji informacyjnej zasadniczym elementem współzawodnictwa międzynarodowego.
Zrozumiały to kraje wysoko rozwinięte, najwcześniej Stany Zjednoczone, starając się nie tylko optymalnie zorganizować własne procesy produkcji, rozpowszechniania i wdrażania informacji, ale również hamować rozwój tych procesów u potencjalnych konkurentów i przeciwników. Działania te pogłębiają lukę technologiczną między gospodarką własną a gospodarką reszty świata. Tę lukę wykorzystuje się jako narzędzie dominacji neokolonialnej.
Koła kierownicze USA zrozumiały dobrze rolę, jaką potencjał naukowy odgrywać musi w epoce rewolucji naukowo-technicznej, i już w latach czterdziestych zaczęły przeprowadzać (głównie w Europie) słynny drenaż mózgów, dzięki któremu sprowadzono do Ameryki wiele talentów twórczych w różnych dziedzinach. Umożliwiło to z jednej strony intensyfikację procesów informacyjnych w Stanach Zjednoczonych, a z drugiej zahamowanie analogicznych procesów u ewentualnych – głównie europejskich – konkurentów.
W latach sześćdziesiątych wzrósł też znacznie udział amerykańskiego kapitału w nowoczesnym przemyśle krajów europejskich. Na terenie Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej firmy amerykańskie opanowały 95% produkcji obwodów scalonych, 80% aparatury elektronicznej do przetwarzania danych, 50% produkcji półprzewodników. Oznaczało to kontrolę kapitału amerykańskiego nad większą częścią wiodących gałęzi przemysłu EWG
Harold Wilson na łamach New York Herald Tribune 1967 roku stwierdził:
 

Fakt, że w Europie produkujemy jedynie konwencjonalny sprzęt nowoczesnej gospodarki, gdy jednocześnie coraz bardziej stajemy się zależni od dostaw amerykańskiego ultranowoczesnego sprzętu, jaki będzie nadawał ton przemysłowi w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych – stwarza dla nas sytuację przemysłowego niewolnictwa

Natomiast francuski minister Alain Peyrefitte wyraził zdanie:

Ewolucja postępu naukowego i technicznego w Stanach Zjednoczonych jest tak szybka, tak ogromna, że grozi nam ryzyko pozostania w tyle za Ameryką tak daleko, jak dzisiaj nierozwinięte państwa znajdują się za Europą.

Podobny pogląd głosi Robert Marjolin (jeden z najwyższych funkcjonariuszy w EWG):

Jeżeli sześć państw Wspólnego Rynku będzie nadal światowym importerem wynalazków, a jednocześnie eksporterem mózgów – skażą się one na pogłębienie niedorozwoju, co wkrótce doprowadzi je do nieuniknionego upadku.

W tym samym czasie, gdy publikowane były powyższe alarmistyczne prognozy, w Azji wyrastała już nowa potęga informacyjna – Japonia.
Japońska gospodarka, która zaraz po wojnie przeżywała pewną stagnację, już w latach pięćdziesiątych zaczęła się znowu rozwijać, a w sześćdziesiątych nabrała dużego przyspieszenia. (…) W niektórych gałęziach produkcji Japonia wysunęła się na pierwsze miejsce w świecie – na przykład w dziedzinie budowy okrętów, osiągając w 1970 r. 48,3% produkcji światowej, również pierwsze miejsce w świecie miała wówczas Japonia w zakresie produkcji odbiorników radiowych i telewizyjnych, lamp elektronowych i tranzystorów, dystansując nawet Stany Zjednoczone.
Zaczęła też Japonia zyskiwać nowe rynki zbytu, konkurując skutecznie z wyrobami amerykańskimi i zachodnioeuropejskimi. Równocześnie zdobywała sobie stopniowo niezależną pozycję polityczną.
Japonia w strategii swego rozwoju gospodarczego postawiła przede wszystkim na najbardziej nowoczesne rozwiązania i na te dziedziny produkcji, które mają kluczowe znaczenie w epoce rewolucji naukowo-technicznej. Przy tym robotnik japoński był znacznie tańszy niż amerykański, a nawet zachodnioeuropejski, wykazywał też duże zdolności techniczne oraz wysoki poziom etyki zawodowej.
Nic więc dziwnego, że w stosunkowo krótkim czasie przemysł japoński stał się groźnym konkurentem Stanów Zjednoczonych. Doprowadziło to nawet do swego rodzaju wojny handlowej między USA a Japonią. Japończycy zaczęli zalewać rynek amerykański swoimi telewizorami, sprzętem elektronicznym, maszynami do szycia itp. Na przykład w 1969 r. Japonia sprzedała USA 280 tys. pojazdów mechanicznych, podczas gdy Stanom Zjednoczonym udało się ulokować na rynku japońskim zaledwie 4 tys. samochodów (a przecież produkcja samochodów jest czymś w rodzaju narodowego przemysłu Stanów Zjednoczonych). Wyroby japońskie były stosunkowo tanie, a przy tym bardzo nowoczesne, dlatego też konkurowanie z nimi było dla wyrobów amerykańskich, nawet na własnym rynku, bardzo trudne. Jeszcze w roku 1960 Stany Zjednoczone miały w handlu z Japonią nadwyżkę wysokości 303 mln dolarów, natomiast już w roku 1969 Amerykanie doczekali się deficytu 1,4 mld dolarów. USA zaczęły uciekać się do protekcjonizmu celnego, wydatnie ograniczając import do Stanów Zjednoczonych. (A przecież jeszcze na początku lat sześćdziesiątych USA były czołowym orędownikiem wolnego handlu. W 1962 r. Kongres przyjął ustawę o liberalizacji handlu, upoważniającą prezydenta do redukcji amerykańskich ceł importowych do 50%)®.
Początkowo Japończycy nie mając jeszcze własnych rozwiązań w dziedzinie nowoczesnej technologii, kupowali licencje (głównie od Amerykanów). Jak już wspominaliśmy, nie poprzestawali jednak na tym. Kupione licencje rozpracowywali i na ich bazie opracowywali swoje, lepsze od amerykańskich czy zachodnioeuropejskich, wykorzystując je samemu i ewentualnie sprzedając za granicę – w tym również do USA.
Pod koniec lat osiemdziesiątych Japonia była nie tylko największym światowym producentem statków i kolorowych telewizorów, ale nawet samochodów – prześcigając w tej dziedzinie nawet Stany Zjednoczone. Swoją pozycję utrzymała również w latach dziewięćdziesiątych.
W latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych Europa Zachodnia zrobiła istotny krok w kierunku przezwyciężenia dystansu dzielącego ją od Stanów Zjednoczonych, ale w sferze nowoczesnej technologii komputerowej nie może się jednak równać z Japonią.
Po podpisaniu w dniu 12 sierpnia 1978 r. w Pekinie układu między Chinami i Japonią, również w ChRL można zaobserwować dążenie do przezwyciężenia luki technologicznej, przy wydatnej japońskiej pomocy. Chiny – podobnie jak kiedyś Japonia – starają się rozwijać nowoczesne gałęzie gospodarki związane z elektroniką. Np. w 1987 r. Chiny wysunęły się na pierwsze miejsce w świecie w produkcji odbiorników telewizyjnych (chociaż w produkcji telewizorów kolorowych pierwsze miejsce zachowała jeszcze Japonia), zaś w produkcji odbiorników radiowych w latach osiemdziesiątych zajęły drugie miejsce na świecie.
Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że w przemyśle elektronicznym poczesne miejsce zajmują również takie kraje jak Korea Południowa, Singapur czy wreszcie Hongkong – który zresztą ostatnio stał się integralną częścią Chin, wówczas możemy stwierdzić, że na obszarach Wschodniej Azji powstaje silny ośrodek współczesnego, opartego na nowoczesnej elektronice i informatyce, przemysłu, który w przyszłości będzie się nadal szybko rozwijał. Kryzys gospodarczy, który wystąpił w tym regionie na przełomie 1997 i 1998 roku, osłabił pozycję gospodarczą niektórych wymienionych wyżej krajów azjatyckich, ale jak na razie nie zachwiał poważnie pozycją Chin.
W latach 60-tych i 70-tych powstało wiele nowych państw postkolonialnych, które zaliczano do tzw. Trzeciego Świata (dzisiaj raczej nazywa się je krajami rozwijającymi się). Kraje te do dzisiaj nie osiągnęły rzeczywistej niezależności politycznej, militarnej ani gospodarczej, gdyż nie rozwinęły własnych badań naukowych (zarówno podstawowych jak i stosowanych), które we współczesnym świecie stanowią fundament samodzielnego rozwoju.
W ostatnim czasie eksperci z francuskiego Instytutu Badań Naukowych na rzecz Rozwoju i Współpracy oraz indyjskiego Państwowego Instytutu Nauki, na zlecenie UNESCO opracowali raport o sytuacji nauki w krajach rozwijających się. Od momentu dekolonizacji – zwłaszcza zaś w latach 70-tych i 80-tych – w krajach afrykańskich, które niedawno uzyskały niepodległość, liczba naukowców wzrastała bardzo szybko – o blisko 10% rocznie. Natomiast ich poziom nie wyglądał imponująco. Według danych zawartych we wspomnianym raporcie w 1985 r. tylko 0,5% bibliograficznych pozycji naukowych na świecie było dziełem uczonych z niepodległych państw afrykańskich leżących na południe od Sahary (nie licząc RPA). Co więcej po upływie dziesięciu lat – w 1995 roku – wskaźnik ten spadł do zaledwie 0,3%. Zatem nie może być tłumaczony wyłącznie wpływem dawnego kolonializmu. Np. w Nigerii w latach 1987-1991 wskaźniki charakteryzujące działalność naukową spadły o połowę. W innych postkolonialnych krajach afrykańskich sytuacja wygląda podobnie, ich rządy przestają łożyć na wyższe uczelnie. Z tej sytuacji skorzystały światowe koncerny, które zatrudniają afrykańskich naukowców w swoich laboratoriach, aby pracowali nad zagadnieniami potrzebnymi tym koncernom, nie zaś własnym krajom.
W latach 60-tych, 70-tych i 80-tych wielu studentów z afrykańskich państw postkolonialnych wyjeżdżało studiować za granicą. Bardzo wielu z nich po studiach nie wracało do swych krajów. W okresie 1960-1990 r. liczba osób z wyższym wykształceniem pozostających za granicą wzrosła z 245 tys. do 1 mln 180 tys. rocznie. To oczywiście pogłębia zacofanie krajów postkolonialnych.
Słynny azjatycki cud gospodarczy opierał się na tym, że przemysł takich krajów jak Tajwan, Korea Południowa, Singapur, Tajlandia, Malezja, Indonezja czy ChRL, okazał się zdolny do taniej produkcji opartej na amerykańskiej lub europejskiej technologii. Kraje te oprócz taniej siły roboczej dysponowały kadrą inżynierską wykształconą u siebie lub za granicą. Kryzys azjatycki wykazał jednak, że na dłuższą metę nawet najlepsza, zdyscyplinowana, pracowita kadra inżynierska nie wystarcza by zapewnić krajowi odpowiedni rozwój w epoce rewolucji naukowo-technicznej, konieczne są również odpowiednie badania naukowe – w tym także podstawowe – które tworzą bazę wszelkich innowacji.
Azjatyckie tygrysy nie wykazały odpowiednich zdolności do szybkiego tworzenia własnych innowacji, były zdolne głównie do powielania, a co najwyżej ulepszania innowacji cudzych – inaczej mówiąc okazały zdolności odtwórcze nie zaś twórcze. Nie miały i nie mają też one odpowiednio rozwiniętych badań podstawowych, które stanowiłyby bazę do opracowywania innowacji. W rezultacie wyroby azjatyckie są wprawdzie tańsze ale spóźnione w stosunku do amerykańskich czy zachodnioeuropejskich, a tym samym nie są najnowocześniejsze i najlepsze.
Według ekspertów z UNESCO kraje azjatyckie mogą wyjść z kryzysu dopiero wówczas gdy stworzą własną naukę na poziomie takim jak USA lub Europa Zachodnia.
Słabą stroną społeczeństw azjatyckich jest występująca w nich bardzo silna tendencja do podporządkowywania jednostki społeczeństwu – szczególnie mocno występująca w Chinach – która hamuje rozwój zdolności twórczych. W rezultacie społeczeństwa te wykazują znacznie mniejsze niż europejskie czy północnoamerykańskie, zdolności twórcze, nie dokonując własnych wielkich odkryć, lecz ulepszając wynalazki importowane, w czym jednak potrafią dochodzić do doskonałości. Wskutek tego nowoczesny potencjał gospodarczy powstający na Dalekim Wschodzie nie jest w pełni samodzielny w sferze produkcji informacji, bazując głównie na wdrażaniu i udoskonalaniu wynalazków amerykańskich i europejskich. Dzięki jednak taniej sile roboczej, a także perfekcji w dokonywaniu udoskonaleń i szybkim ich wdrażaniu, potencjał ten może być poważną konkurencją dla USA i Europy Zachodniej, nie jest on jednak w stanie zagrozić dominacji informacyjno-innowacyjnej Zachodu, a wskutek tego azjatyckim tygrysom trudno jest skorzystać z krótszej drogi rozwoju wskazanej na rysunku.
Ustrój społeczno-gospodarczy (zwany dawniej realnym socjalizmem, a obecnie komunizmem), który zapanował po II wojnie światowej w krajach Europy Środkowej i Wschodniej, nie sprzyjał szybkiemu rozwojowi procesów produkcji, rozpowszechniania i wdrażania informacji, wskutek tego kraje te musiały głównie bazować na imporcie informacji z Zachodu – podążając dłuższą drogą rozwoju wskazaną na rysunku 1. Uzależnienie technologiczne od Zachodu w połączeniu z zachodnią propagandą socjologiczną stworzyło grunt, na którym mogły się rozwijać nastroje, a w drugiej połowie lat siedemdziesiątych nawet różne organizacje prozachodnie, dążące do wprowadzenia w Europie Środkowej i Wschodniej zachodniego systemu społeczno- gospodarczego i politycznego. Organizacje te były oczywiście popierane propagandowo i materialnie przez różne ośrodki na Zachodzie – w tym również instytucje zajmujące się walką informacyjną (z czego bynajmniej nie musi wynikać, że były one agenturami zachodnich wywiadów). Walka prowadzona przez te organizacje została uwieńczona pełnym sukcesem w 1989 roku. Wkrótce potem rozpadł się zarówno Układ Warszawski jak i Rada Wzajemnej Pomocy Gospodarczej. Był to również niewątpliwy dowód skuteczności zachodniej socjotechniki walki informacyjnej.
Po rozpadzie ZSRR i jego imperium powstały jednak nowe zagrożenia, z których najważniejsze w sferze walki informacyjnej to szpiegostwo gospodarcze i cyberterroryzm.
Federalne Biuro Śledcze USA i Amerykańska Izba Handlu podjęły w 1999 roku wspólną walkę ze szpiegostwem gospodarczym, traktując je jako główne zagrożenie dla konkurencyjności firm amerykańskich w skali światowej. Źródłem przecieków informacji są głównie niezadowoleni lub zwolnieni pracownicy.
N) Według FBI, ponad 20 krajów systematycznie wykrada tajemnice handlowe i inne koncernów amerykańskich o wartości 24 mld USD rocznie – podał Donohue (z Amerykańskiej Izby Handlu – przyp. J. K.). Na przykład francuski wywiad instalował urządzenia podsłuchowe w przedziałach I klasy samolotów Air France latających do USA – podał Michael Hershman, b. oficer wywiadu wojskowego □ Postanowiono opracować program ostrzegania biznesmenów i odpowiedniego szkolenia pracowników sektora prywatnego12.
Oprócz szpiegostwa gospodarczego drugim wielkim zagrożeniem w sferze procesów wymiany informacji jest cyberterroryzm. O skali zagrożenia świadczyć może to, że w 1999 roku Stany Zjednoczone przeznaczyły ok. 1,5 mld dolarów na obronę przed atakami hackerów i cyberterrorystów, którzy zagrażają funkcjonowaniu sieci komputerowych.
Na zlecenie amerykańskiego Centrum Studiów Międzynarodowych i Strategicznych opracowany został raport o cyberterroryzmie. Jeden z autorów tego raportu Arnoud de Borchgrave stwierdził m.in.: Żadne państwo nie może nam stawić czoła na konwencjonalnym polu walki. Ale nowe zagrożenia pojawiają się ze strony tych, którzy atakują cywilne i militarne struktury, w wielu miejscach stanowiące jedność. Cyberterroryści penetrują służby cywilne, przedsiębiorstwa, banki, dobierają się do wojskowych systemów informatycznych. Według amerykańskiego General Accounting Office (GAO), co roku hackerzy podejmują ok. 250 tys. prób włamania do komputerów Pentagonu. Zdaniem amerykańskich ekspertów wojskowych, m.in. Irak, Iran i Libia zatrudniają cyberterrorystów, których zadaniem jest penetrowanie i niszczenie sieci komputerowych należących do wojska i służb cywilnych. Hackerzy wykradli i zniszczyli istotne dane i oprogramowanie. Zainstalowali «tylne drzwi» w naszych systemach komputerowych, które pozwalają im na potajemne wchodzenie do ważnych systemów obronnych. Zniszczyli cały system i sieci, sprawiając, że użytkownicy nie mogli korzystać ze swoich komputerów, a pracownicy nie mogli wypełniać swoich obowiązków twierdzi Jack Brock z GAO.

Dean Clifford – napisy PL – Twoje prawa, Powiernictwa i jak je egzekwować – Seria 2


 

Zawieranie umowy powierniczej miedzy rodzicami, a państwem w chwili rejestrowania dziecka.
Co się dzieje gdy zostanie utworzona korporacja(spółka). Struktura korporacji.
Jaką rolę można odgrywać posługując się swoim imieniem.
To jak w szachach, nie ma znaczenia jak się nazywasz, ważne jakie są Twoje obowiązki na planszy.
Jesteś beneficjentem, jedynym akcjonariuszem i Ty dzierżysz władzę nad sobą.
Beneficjent powołuje administratora/ów. A administrator ustala politykę dla pracowników.
A pracownicy publiczni wykonują swoje zadania dla korzyści beneficjentów.

Społeczeństwo przemysłowe i jego przyszłość – Ted Kaczyński

 

 

1. Rewolucja przemysłowa oraz jej konsekwencje okazały się katastrofą dla rodzaju ludzkiego. Znacznie zwiększyły średnią długość życia tych z nas, żyjących w krajach “rozwiniętych”, lecz zdestabilizowały społeczeństwo, uczyniły życie niespełnionym, podporządkowały ludzi nieudogodnieniom, doprowadziły do cierpienia na płaszczyźnie psychologicznej (w krajach Trzeciego Świata również i fizycznej) oraz naraziły naturalny świat na poważne szkody. Kontynuowanie rozwoju technologii pogorszy jedynie sytuację. Z pewnością podporządkuje ludzi jeszcze większym nieudogodnieniom i narazi naturalny świat na jeszcze większe szkody, prawdopodobnie doprowadzi do większego rozłamu społecznego i psychologicznego cierpienia, a nawet do zwiększenia cierpienia fizycznego w krajach “rozwiniętych”.

2. System industrialno-technologiczny może przetrwać lub ulec załamaniu. Jeżeli przetrwa, MOŻE ostatecznie osiągnąć niski poziom fizycznego i psychologicznego cierpienia, lecz jedynie po przejściu przez długi i dotkliwy okres przystosowawczy i jedynie za cenę trwałego zredukowania istot ludzkich oraz wielu innych żywych organizmów do ról sterowanych produktów i trybików społecznej machiny. Ponadto, jeżeli system przetrwa, konsekwencje będą nieuniknione: nie istnieje żaden sposób zreformowania bądź zmodyfikowania systemu bez pozbawienia ludzi ich godności i autonomii.

3. Jeżeli system ulegnie załamaniu, konsekwencje wciąż będą bardzo dotkliwe. Im większy jednak staje się system, tym bardziej katastroficzne będą skutki jego upadku, jeżeli więc ma upaść, lepiej żeby nastąpiło to wcześniej niż później.

4. Wysuwamy więc hasło rewolucji skierowanej przeciw systemowi industrialnemu. Rewolucja ta może, lub też nie, zrobić użytek z przemocy; może nastąpić nagle, lub stanowić względnie stopniowy proces obejmujący kilka dziesięcioleci. Takich rzeczy nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Możemy jednak ogólnie naszkicować kryteria, jakie powinni przyjąć ci, którzy nienawidzą systemu industrialnego w celu przygotowania podłoża pod rewolucję przeciwko dzisiejszej formie społeczeństwa. Nie będzie to rewolucja POLITYCZNA. Jej celem będzie obalenie nie rządów, lecz ekonomicznych i technologicznych podstaw współczesnego społeczeństwa.

5. W poniższym tekście zwracamy uwagę jedynie na niektóre negatywne aspekty wynikające z systemu industrialno-technologicznego. O innych wspominamy bardzo pobieżnie lub zupełnie ignorujemy. Nie oznacza to, że uważamy je za nieważne. Z przyczyn praktycznych musimy ograniczyć naszą dyskusję do obszarów, które nie doczekały się dostatecznej uwagi publicznej lub takich, o których mamy do powiedzenia coś nowego. Przykładowo, skoro działają dobrze rozwinięte ruchy na rzecz ochrony środowiska i dzikiego życia, o degradacji czy destrukcji dzikiej natury piszemy niewiele, pomimo tego, że uważamy te kwestie za niezwykle ważne.

6.Prawie każdy zgodzi się ze stwierdzeniem, iż żyjemy w społeczeństwie nękanym przez liczne problemy. Jedną z najbardziej rozpowszechnionych manifestacji szaleństwa naszego świata jest lewactwo, tak więc dyskusja nad psychologicznym obrazem lewactwa może posłużyć jako wprowadzenie do dyskusji nad problemami współczesnego społeczeństwa jako ogółu.

7. Czym jednak jest lewactwo? W pierwszej połowie 20-tego wieku lewactwo miało być praktycznie utożsamiane z socjalizmem. Dzisiaj ruch ten jest podzielony i nie jest do końca jasne, kto właściwie powinien być określany mianem lewaka. W poniższym tekście, gdy mówimy o lewakach, mamy na myśli głównie socjalistów, kolektywistów, osoby “politycznie poprawne”, feministki, działaczy na rzecz gejów i niepełnosprawnych, aktywistów praw zwierząt, i tym podobnych. Nie każdy, kto jest powiązany z którymś z tych ruchów jest lewakiem. To, do czego chcemy dotrzeć przez omawianie lewactwa to nie tyle ruch czy ideologia, co typ psychologiczny, czy raczej zbiór pokrewnych typów. Tak więc to, co mamy na myśli mówiąc o lewactwie wyłoni się jaśniej wraz z tokiem naszej dyskusji nad lewackim obrazem psychologicznym (zobacz również punkty 227- 230).

8. Mimo to, nasza koncepcja lewactwa pozostaje punktem wyjścia mniej jasnym, niż byśmy sobie tego życzyli, jednakże nie ma na to rady. Staramy się jedynie ukazać z grubsza i w sposób zbliżony dwie psychologiczne tendencje, które naszym zdaniem są główną siłą napędową współczesnego lewactwa. W żadnym wypadku nie twierdzimy, że ujawniamy CAŁĄ prawdę w obrazie psychologicznym lewactwa. W dodatku nasza dyskusja odnosi się jedynie do lewactwa współczesnego. Kwestię, w jakim stopniu nasza dyskusja może odnosić się do 19-tego i wczesnych lat 20-tego wieku, pozostawiamy otwartą.

9. Dwie psychologiczne tendencje stanowiące podłoże współczesnego lewactwa nazywamy “poczuciem niższości” oraz “nadsocjalizacją”. Poczucie niższości charakterystyczne jest dla współczesnego lewactwa jako całość, podczas gdy nadsocjalizacja charakterystyczna jest jedynie pewnego jej segmentu; segment ten jest jednak wysoko wpływowy.

 

POCZUCIE NIŻSZOŚCI

 

10. “Poczucie niższości” rozumiemy nie tylko w ścisłym tego słowa znaczeniu, ale jako całe spektrum powiązanych cech: niskiej samooceny, poczucia bezradności, tendencji desperacyjnych, defetyzmu, poczucia winy, samonienawiści, itd. Twierdzimy, że współcześni lewacy posiadają owe cechy (prawdopodobnie mniej lub bardziej tłumione) oraz że są one czynnikiem decydującym dla ustalenia kierunku współczesnego lewactwa.

11. Jeśli ktoś interpretuje jako uwłaczające prawie wszystko, co się o nim mówi (lub o grupach, z którymi się identyfikuje) wnioskujemy z tego, że ma on poczucie niższości lub niski poziom samooceny. Ta tendencja jest widoczna pośród rzeczników praw mniejszości, niezależnie od tego, czy należą do grup mniejszości, których praw bronią. Są oni nadwrażliwi na terminy używane do określenia mniejszości. Terminy “murzyn”, “orientalny”, “upośledzony” czy “panienka” dla Afrykanina, Azjaty, osoby niepełnosprawnej czy kobiety pierwotnie pozbawione były jakiegokolwiek uwłaczającego znaczenia. “Babka” i “panienka” były jedynie żeńskimi odpowiednikami “faceta”, “gościa” czy “kolesia”. Negatywne znaczenie zostało przypisane tym terminom przez samych aktywistów.

12. Osoby najbardziej przewrażliwione na punkcie “niepoprawnej politycznie” terminologii to nie przeciętni czarni mieszkańcy getta, azjatyccy imigranci, wykorzystywane kobiety czy osoby niepełnosprawne, lecz mała grupa aktywistów, spośród których wielu nie należy nawet do żadnej “uciskanej” grupy, lecz pochodzi z uprzywilejowanej warstwy społeczeństwa. Polityczna poprawność znajduje swe oparcie pośród profesorów uniwersyteckich, mających zapewnione zatrudnienie z zadowalającymi zarobkami, z których większość jest heteroseksualnymi białymi mężczyznami z klasy średniej.

13. Wielu lewaków mocno identyfikuje się z problemami grup, które postrzegane są jako słabe (kobiety), pokonane (Amerykańscy Indianie), odpychające (homoseksualiści), czy w inny sposób niższe. Lewacy sami również uważają te grupy za niższe. Nie przyznaliby się nawet sami przed sobą do tego, że mają takie odczucia, ale właśnie dlatego identyfikują się z problemami tych grup, ponieważ uznają je za niższe. (Nie chcemy przez to powiedzieć, że kobiety, Indianie, itd. są niżsi, czynimy tylko uwagę na temat lewackiej psychologii).

14. Feministki desperacko chciałyby udowodnić, że kobiety są równie silne i uzdolnione jak mężczyźni. Najwidoczniej nękane są przez obawę, że kobiety mogą NIE być równie silne i uzdolnione jak mężczyźni.

15. Lewacy wydają się nienawidzić wszystkiego, co posiada wizerunek silnego, dobrego i pełnego sukcesów. Nienawidzą Ameryki, nienawidzą zachodniej cywilizacji, nienawidzą białych mężczyzn, nienawidzą racjonalności. Powody, jakie podają lewacy na uzasadnienie swej nienawiści do Zachodu, itd. w oczywisty sposób nie odpowiadają ich rzeczywistym motywom. Twierdzą, że nienawidzą Zachodu za jego upodobanie do wojen, imperializmu, seksizmu, etnocentryzmu, itd., lecz gdy tylko te same wady ujawniają się w krajach socjalistycznych, lub kulturach prymitywnych, lewacy znajdują dla nich uzasadnienie, lub co najwyżej NIECHĘTNIE przyznają, że owe wady istnieją, podczas gdy ENTUZJASTYCZNIE wytykają (często znacznie przesadzając), gdy pojawiają się w cywilizacji zachodniej. Jest więc oczywiste, że wady te nie stanowią rzeczywistego motywu nienawiści do Ameryki i Zachodu. Nienawidzą Ameryki i Zachodu za to, że są silne i pełne sukcesów.

16. Słowa takie jak “pewność siebie”, “poleganie na sobie”, “inicjatywa”, “przedsiębiorczość”, “optymizm”, itd. odgrywają mało istotną rolę w liberalnym i lewackim słownictwie. Lewak jest antyindywidualistyczny, pro-kolektywistyczny. Oczekuje od społeczeństwa, by zajmowało się potrzebami każdego, każdym się opiekowało. Nie jest tym typem osoby, która posiada wewnętrzne poczucie ufności w możliwość samodzielnego rozwiązywania swoich problemów i zaspokajania swoich potrzeb. Lewak jest nastawiony antagonistycznie do koncepcji współzawodnictwa, ponieważ w głębi duszy czuje się przegrany.

17. Formy sztuki pociągające współczesnych intelektualistów lewackich wydają się skupiać na nędzy, porażce i rozpaczy, lub tez przyjmują ton orgiastyczny, odrzucający racjonalną kontrolę, tak jakby nie istniała nadzieja na osiągnięcie czegokolwiek poprzez racjonalną kalkulację, a jedyne, co pozostało to zanurzenie się w odczuwaniu danej chwili.

18. Współcześni filozofowie lewaccy wykazują tendencję do pomijania przyczyny, nauki, obiektywnej rzeczywistości i twierdzą, że wszystko jest kulturowo względne. Prawdą jest, że można poważnie kwestionować podstawy wiedzy naukowej i to, w jaki sposób, jeżeli w ogóle, można zdefiniować koncepcję obiektywnej rzeczywistości. Jest jednak oczywiste, że współcześni filozofowie lewaccy nie kierują się zimną logiką systematycznie analizującą podstawy wiedzy. Są głęboko zaangażowani emocjonalnie w swój atak na prawdę i rzeczywistość. Atakują te koncepcje z powodu własnych potrzeb psychologicznych. Ich atak jest ujściem ich wrogości i dopóki są skuteczne zaspokajają rządzę władzy. Co ważniejsze, lewak nienawidzi nauki i racjonalności, ponieważ klasyfikują one pewne poglądy jako prawdziwe (czyli pełne sukcesów, nadrzędne), a inne jako fałszywe (czyli przegrane, niższe). Poczucie niższości lewaka zakorzenione jest tak głęboko, że nie jest on w stanie tolerować jakiejkolwiek tego typu klasyfikacji. Poczucie to powoduje również odrzucenie przez wielu lewaków koncepcji choroby umysłowej i użyteczności testów na inteligencję. Lewacy nastawieni są antagonistycznie do genetycznego wyjaśniania ludzkich możliwości czy zachowań, ponieważ takie wyjaśnienia mogą sugerować wyższość pewnych osób w stosunku do innych. Lewacy wolą wpisać zdolności jednostki na konto społeczeństwa lub obwiniać je za brak owych zdolności. W ten sposób, jeżeli jakaś osoba jest “wyższa” nie jest to jej wina, lecz społeczeństwa, ponieważ osoba ta nie została prawidłowo wychowana.

19. Lewak nie jest typowym przykładem osoby, z której poczucie niższości czyni zachwalającego siebie egoistę, brutala, bezwzględnego współzawodnika. Taka osoba nie utraciła całkowicie wiary w siebie. Wykazuje braki w poczuciu władzy i własnej wartości, ale w dalszym ciągu ufa w swą zdolność do bycia silnym, a jej wysiłki w tym celu powodują jej nieprzyjemne zachowanie. [1] Lewak jednak poszedł w tym o wiele dalej. Jego poczucie niższości jest zakorzenione tak głęboko, że nie jest on w stanie postrzegać siebie jako jednostki silnej i wartościowej. Stąd też bierze się lewacki kolektywizm. Lewak może bowiem czuć się silny jedynie jako członek dużej organizacji lub masowego ruchu, z którym może się identyfikować.

20. Na uwagę zasługują masochistyczne tendencje lewackich metod działania. Lewacy protestują kładąc się przed pojazdami, umyślnie prowokują policję lub rasistów, itd. Metody te mogą często być skuteczne, lecz wielu lewaków używa ich nie jako środka do osiągnięcia celu, ale ponieważ WOLI metody masochistyczne. Samonienawiść jest wadą lewacką.

21. Lewacy mogą twierdzić, że ich działalność motywowana jest współczuciem bądź zasadami moralnymi i rzeczywiście te ostatnie odgrywają pewną rolę dla lewaka cechującego się nadsocjalizacją. Współczucie i zasady moralne nie mogą być jednak głównymi motywami lewackiej działalności. Wrogość jest zbyt widocznym składnikiem zachowania lewaków, podobnie jak pęd do władzy. Pozy tym, wiele lewackich zachowań nie jest racjonalnie obliczonych na korzyść ludzi, którym lewacy rzekomo chcą pomagać. Na przykład, jeżeli ktoś uważa, że faworyzowanie mniejszości odpowiednie jest dla czarnej ludności, czy ma sens żądanie go we wrogich czy dogmatycznych terminach? Bardziej efektywne byłoby objęcie podejścia dyplomatycznego i pojednawczego, które wywołałoby przynajmniej werbalne i symboliczne ustępstwa ze strony białej ludności, która uważa, że faworyzowanie mniejszości jest skierowane przeciwko niej. Takiego podejścia lewacy jednak nie podejmują, ponieważ nie zaspakajałoby to ich potrzeb emocjonalnych. Pomaganie czarnej ludności nie jest ich prawdziwym celem. Problemy rasowe służą raczej jako pretekst do wyrażania swej wrogości i niespełnionej żądzy władzy. Czyniąc to, w rzeczywistości szkodzą czarnym, ponieważ wrogość działaczy wobec białej większości prowadzi do nasilenia nienawiści rasowej.

22. Gdyby nasze społeczeństwo pozbawione było jakichkolwiek problemów, lewacy musieliby problemy WYNALEŹĆ, by zapewnić sobie pretekst do wywoływania awantur.

23. Podkreślamy, że nie jest to dokładny opis każdego, kto może być uważany za lewaka. Jest to jedynie pobieżne nakreślenie ogólnej tendencji lewactwa.

 

NADSOCJALIZACJA

 

24. Psycholodzy używają terminu “socjalizacja” na określenie procesu, w którym dzieci uczone są, by myśleć i zachowywać się tak, jak wymaga społeczeństwo. O osobie mówi się, że jest dobrze uspołeczniona, jeśli uznaje i przestrzega kodeksu moralnego swego społeczeństwa i dostosowuje się jako jego funkcjonująca część. Może wydawać się bezsensowne twierdzenie, że wielu lewaków jest naduspołecznionych, skoro są oni postrzegani jako buntownicy. Niemniej jednak, stanowisko to może być obronione. Wielu lewaków nie jest takimi buntownikami, jakimi wydają się być.

25. Kodeks moralny naszego społeczeństwa jest na tyle wymagający, że nikt nie może myśleć, czuć i działać w sposób całkowicie moralny. Na przykład, oczekuje się od nas, byśmy nikogo nie nienawidzili, jednak prawie każdy w takim czy innym przypadku nienawidzi, czy się do tego przyznaje czy nie. Niektórzy ludzie są tak wysoce uspołecznieni, że usiłowanie myślenia, odczuwania i działania w zgodzie z moralnością nakłada na nich poważny ciężar. W celu uniknięcia poczucia winy, muszą ciągle oszukiwać siebie samych co do swych motywów i znajdywać moralne wytłumaczenie dla uczuć i zachowań w rzeczywistości mających niemoralne pochodzenie. Na określenie takich osób używamy terminu “naduspołecznieni”. [2]

26. Nadsocjalizacja może prowadzić do niskiej samooceny, poczucia bezsilności, defetyzmu, winy, itd. Jednym z najważniejszych środków uspołeczniających dzieci jest sprawianie, by poczuły się zawstydzone z powodu zachowania lub wypowiedzi niezgodnych z oczekiwaniami społeczeństwa. Jeśli będzie to przesadzone, lub jeśli jakieś dziecko jest szczególnie wrażliwe na podobne uczucia, skończy wstydząc się SAMEGO SIEBIE. Ponadto myśli i zachowanie osoby naduspołecznionej są bardziej ograniczone oczekiwaniami społeczeństwa, niż osoby uspołecznione w mniejszym stopniu. Większość ludzi angażuje się w znaczącą ilość zachowań cechujących się nieposłuszeństwem. Kłamią, popełniają drobne kradzieże, łamią przepisy drogowe, wymigują się od pracy, nienawidzą kogoś, mówią złośliwe rzeczy, używają niejasnych sztuczek, by prześcignąć drugą osobę. Naduspołeczniona osoba tych rzeczy robić nie może, a jeśli już to z odczuciem wstydu i oskarżania samego siebie. Nie może nawet doświadczyć, bez winy, myśli lub uczuć niezgodnych z przyjętą moralnością; nie może mieć “nieczystych” myśli. A socjalizacja nie jest jedynie kwestią moralności; jesteśmy uspołeczniani, by potwierdzać wiele norm zachowań, które moralności nie dotyczą. Osoba naduspołeczniona jest więc trzymana na psychologicznej smyczy i całe swoje życie chadza ścieżkami wyznaczonymi jej przez społeczeństwo. W wielu naduspołecznionych osobach wywołuje to odczucie przymusu i bezsilności, będące poważnym utrudnieniem. Sugerujemy, że nadsocjalizacja zajmuje miejsce obok innych poważnych okrucieństw, jakie wyrządzają sobie nawzajem istoty ludzkie.

27. Twierdzimy, ze bardzo istotny i wpływowy segment współczesnej lewicy jest naduspołeczniony, oraz że jego naduspołecznienie ma ogromne znaczenie w wyznaczaniu kierunku współczesnego lewactwa. Lewacy naduspołecznieni często są intelektualistami bądź członkami wyższej klasy średniej. Godne uwagi jest, że intelektualiści uniwersyteccy [3] stanowią najwyżej uspołeczniony segment naszego społeczeństwa jak również najbardziej lewicowy.

28. Naduspołeczniony lewak próbuje zerwać się ze swej psychologicznej smyczy i zapewnić sobie autonomię przez buntowanie się. Zwykle nie jest jednak wystarczająco silny, by buntować się przeciw najbardziej podstawowym wartościom społeczeństwa. Ogólnie rzecz biorąc, cele dzisiejszych lewaków nie są sprzeczne z przyjętą moralnością. Wprost przeciwnie, lewica wybiera jakąś ogólnie przyjętą zasadę moralną, przyjmuje ją jako swoją, oskarżając główny nurt społeczeństwa o jej łamanie. Przykładowo: równość rasowa, równość płci, pomoc biednym, pokój w opozycji do wojny, działanie bez użycia przemocy, swoboda ekspresji, dobroć dla zwierząt. Zasadniczo obowiązek jednostki do służenia społeczeństwu i obowiązek społeczeństwa do opiekowania się jednostką. Są to wszystko wartości głęboko zakorzenione w naszym społeczeństwie (lub przynajmniej jego średnich i wyższych klas) [4] od długiego czasu. Są one w sposób jawny lub domniemany wyrażane w większej części materiałów prezentowanych nam przez główny nurt mediów komunikacyjnych oraz system edukacyjny. Lewacy, szczególnie ci naduspołecznieni zazwyczaj nie buntują się przeciw tym zasadom, lecz usprawiedliwiają swą wrogość wobec społeczeństwa twierdząc (do pewnego stopnia słusznie), że nie żyje ono według tych zasad.

29. Oto przykład obrazujący sposób, w jaki naduspołeczniony lewak wykazuje swoje przywiązanie do konwencjonalnych postaw naszego społeczeństwa, jednocześnie udając, że się przeciw nim buntuje. Wielu lewaków postuluje faworyzowanie mniejszości, przyznawanie czarnym prestiżowych zawodów, polepszanie edukacji w czarnych szkołach i zwiększanie nakładów finansowych na nie; styl życia czarnej “podklasy” uważają za społeczną hańbę. Chcą zintegrować czarnego człowieka z systemem, uczynić z niego biznesmena, prawnika, naukowca takiego samego, jak biali przedstawiciele klasy średniej. Lewacy odpowiedzą, że ostatnią rzeczą, jakiej chcą jest uczynienie z czarnego człowieka kopii człowieka białego; że chcą raczej zachowywać kulturę afroamerykańską. Na czym jednak zachowywanie tej kultury polega? Nie może polegać w zasadzie na niczym więcej jak tylko na jedzeniu “czarnego” pożywienia, słuchaniu “czarnej” muzyki, ubieraniu się w “czarnym” stylu oraz uczęszczaniu do czarnego kościoła czy meczetu. Innymi słowy, owa kultura może wyrażać się jedynie w powierzchownych kwestiach. We wszystkich PODSTAWOWYCH aspektach, większa część naduspołecznionych lewaków chce ułożyć czarnego człowieka w zgodności z ideałami białej klasy średniej. Chcą, by studiował przedmioty techniczne, został urzędnikiem lub naukowcem, spędzał swoje życie na wspinaniu się na wyższe szczeble drabiny statusu, by udowodnić, że czarni są tak dobrzy jak biali. Chcą uczynić czarnych ojców “odpowiedzialnymi”, chcą, by czarne gangi zaprzestały przemocy, itd. Są to jednak dokładnie te wartości, które charakterystyczne są dla systemu przemysłowo-technologicznego. To, o co system dba najmniej, to jakiej muzyki człowiek słucha, jakie nosi ubrania i jaką wyznaje religię, dopóki uczy się w szkole, ma szanowaną pracę, wspina się po drabinie statusu, jest “odpowiedzialnym” rodzicem, nie używa przemocy, itd. W rezultacie nie ważne jest, jak bardzo temu zaprzecza, naduspołeczniony lewak chce zintegrować czarnego człowieka z systemem i chce, by przyswoił sobie jego wartości.

30. Oczywiście nie twierdzimy, że lewacy, nawet ci naduspołecznieni, NIGDY nie buntują się przeciw fundamentalnym wartościom naszego społeczeństwa. Czasami to robią. Niektórzy naduspołecznieni lewacy posunęli się tak daleko, że buntują się przeciw jednej z najważniejszych zasad współczesnego społeczeństwa angażują się w fizyczną przemoc. Z ich punktu widzenia przemoc stanowi formę “wyzwolenia”. Innymi słowy, poprzez przemoc przełamują się przez psychologiczne ograniczenia wpajane im przez wychowanie. Z powodu ich naduspołecznienia, ograniczenia te są dla nich trudniejsze do zniesienia niż dla innych, stąd ich potrzeba uwolnienia się od nich. Zwykle jednak usprawiedliwiają swój bunt przy użyciu terminów charakterystycznych dla wartości głównego nurtu społeczeństwa. Gdy angażują się w przemoc, twierdzą że walczą z rasizmem, itd.

31. Zdajemy sobie sprawę, że wobec powyższego, pobieżnie nakreślonego obrazu psychologicznego lewaka, może wybuchnąć wiele sprzeciwów. Rzeczywista sytuacja jest bardziej złożona i jakikolwiek kompletny zapis tego zjawiska wymagałby wielu tomów, nawet gdyby były dostępne niezbędne dane. Twierdzimy jedynie, że przedstawiliśmy orientacyjnie dwie najważniejsze tendencje w psychologii współczesnego lewactwa.

32. Problemy lewaka ukazują problemy naszego społeczeństwa jako całości. Niska samoocena, skłonności depresyjne oraz defetyzm nie są zarezerwowane dla lewicy. Mimo tego, że są szczególnie widoczne w lewicy, upowszechnione są w całym społeczeństwie, a dzisiejsze społeczeństwo stara się poddać nas socjalizacji na większą skalę, niż jakakolwiek poprzednia społeczność. Doszło nawet do tego, że eksperci mówią nam co jeść, jak ćwiczyć, jak się kochać, jak wychowywać nasze dzieci, itd.

 

PROCES WŁADZY

 

33. Istoty ludzkie wykazują potrzebę (prawdopodobnie umotywowaną biologicznie) czegoś, co będziemy nazywać “procesem władzy”. Jest on ściśle związany z potrzebą władzy (która jest ogólnie rozpoznawana), lecz nie jest to dokładnie to samo. Na proces władzy składają się cztery elementy. Trzy z nich najbardziej oczywiste, nazywamy celem, staraniem oraz osiągnięciem celu. (Wszyscy potrzebują mieć cele, których osiągnięcie wymaga starania a także odnosić sukcesy w osiąganiu przynajmniej części swoich celów). Czwarty element jest nieco trudniejszy do zdefiniowania i nie musi być konieczny dla każdego. Nazywamy go autonomią i omówimy go później (w paragrafach 42-44).

34. Rozważmy hipotetyczny przypadek człowieka, który może mieć wszystko, czego chce po prostu wyrażając takie życzenie. Człowiek taki posiada władzę, jednak czekają go poważne problemy natury psychologicznej. Z początku będzie się dobrze bawił, z biegiem czasu poczuje się jednak znudzony i zdemoralizowany. Skończyć się to może kliniczną depresją. Historia pokazuje, że niepracujące warstwy arystokrackie popadały w dekadencję. Nie dzieje się tak w przypadku arystokratów, którzy musieli wywalczyć sobie osiągnięcie władzy. Jednak niepracujący arystokraci z poczuciem bezpieczeństwa, nie muszący się o nic starać, zwykle stają się znużeni, hedonistyczni i zdemoralizowani pomimo tego, że posiadają władzę. Pokazuje to, że sama władza nie wystarcza. Jednostka musi posiadać cele w kierunku, których będzie kierować swą władzę.

35. Wszyscy mają cele; jeżeli nie mają innych, to przynajmniej chcą osiągnąć fizyczne warunki życia: jedzenie, wodę, odzież i schronienie odpowiednie do klimatu. Niepracujący arystokrata zdobywa te rzeczy bez jakiegokolwiek starania. Stąd jego znudzenie i demoralizacja.

36. Rezultatem nieosiągnięcia istotnych celów jest śmierć, jeżeli celami są normalne potrzeby fizyczne oraz frustracja, jeżeli nieosiągnięcie celów nie jest zagrożeniem dla przeżycia. Rezultatem porażki w osiąganiu celów życiowych jest defetyzm, niska samoocena lub depresja.

37. Tak więc, aby uniknąć poważnych problemów psychologicznych, istota ludzka musi mieć cele, których osiągnięcie wymaga starania oraz musi odnosić odpowiednią ilość sukcesów w osiąganiu tych celów.

 

CZYNNOŚCI ZASTĘPCZE

 

38. Nie każdy jednak niepracujący arystokrata ulega znudzeniu i demoralizacji. Na przykład, cesarz Hirohito, zamiast wtopić się w dekadencki hedonizm, oddał się biologii morskiej, której stał się wybitnym znawcą. Kiedy ludzie nie muszą podejmować żadnych starań by zaspokoić swe fizyczne potrzeby, często wyznaczają sobie sztuczne cele. W wielu przypadkach dążą do owych celów z taką samą energią i zaangażowaniem emocjonalnym, jakie normalnie wkładaliby w zaspokojenie fizycznych konieczności. Tak więc arystokraci Imperium Rzymskiego wykazywali aspiracje literackie; wielu arystokratów europejskich sprzed kilku stuleci wkładało wiele czasu i energii w polowanie, mimo że z pewnością nie potrzebowali mięsa; inni starali się o status poprzez okazywanie swego bogactwa; a kilku arystokratów, jak Hirohito, zwróciło się ku nauce.

39. Terminu “działania zastępczego” używamy na określenie aktywności skierowanej ku sztucznemu celowi wyznaczonemu sobie przez ludzi wyłącznie po to, by posiadać jakikolwiek cel, lub powiedzmy dla “spełnienia”, jakie mogą osiągnąć z dążenia do celu. Oto dobry sposób na zidentyfikowanie działań zastępczych. Dana osoba wkładająca większość swego czasu i energii w osiągnięcie celu X powinna odpowiedzieć na pytanie: “Czy gdyby musiał poświęcić większość swego czasu i energii w celu zaspokojenia swoich biologicznych potrzeb i gdyby wymagałoby to od niego wykorzystania swych fizycznych i umysłowych udogodnień w zróżnicowany i ciekawy sposób, czy czułby się poważnie niespełniony, z powodu nieosiągnięcia celu X? Jeśli odpowiedź brzmi “nie” – jego dążenie do celu X jest działaniem zastępczym. Studia Hirohito nad biologią morską stanowiły z pewnością działanie zastępcze, gdyż jest oczywiste, że gdyby musiał spędzać czas na pracy nienaukowej w celu uzyskania minimalnych konieczności życiowych, nie czułby się niespełniony z powodu nieznajomości anatomii oraz cyklów życiowych morskich zwierząt. Z drugiej strony dążenie do seksu i miłości (dla przykładu) nie stanowi działania zastępczego, ponieważ większość ludzi, nawet gdyby ich egzystencja była zadowalająca pod każdym innym względem, czułaby się niespełniona, gdyby ich życie upłynęło bez związku z przedstawicielem przeciwnej płci. (Dążenie do nadmiernej liczby stosunków, większej niż rzeczywiste potrzeby jednostki, może jednak być działaniem zastępczym).

40. We współczesnym industrialnym społeczeństwie jedynie minimalny wysiłek jest konieczny do zaspokojenia fizycznych potrzeb jednostki. Wystarczy przejść przez program ćwiczeń w celu zdobycia pewnych mało ważnych zdolności technicznych, później przychodzić na czas do pracy i podejmować naprawdę skromny wysiłek konieczny do utrzymania tej pracy. Jedynymi wymaganiami są umiarkowany poziom inteligencji oraz przede wszystkim proste POSŁUSZEŃSTWO. Każdym, kto posiada te cechy społeczeństwo opiekuje się od kołyski aż po grób. (Tak, istnieje podklasa, która nie ma takiego dostępu do fizycznych konieczności, ale mówimy tutaj o głównym nurcie społeczeństwa). Nie jest więc zaskakującym fakt, że współczesne społeczeństwo jest pełne działań zastępczych. Zalicza się tu prace naukowe, osiągnięcia sportowe, prace humanitarne, twórczość artystyczną oraz literacką, wspinanie się po drabinie korporacyjnej, gromadzenie pieniędzy i dóbr materialnych ponad stan, w którym zapewniają fizyczne zaspokojenie oraz działalność społeczną wymierzoną w kwestie, które nie są istotne dla działacza osobiście, tak jak w przypadku białych aktywistów pracujących na rzecz praw kolorowych mniejszości. Nie są one zawsze czysto zastępczymi działaniami, ponieważ w przypadku wielu ludzi mogą być motywowane częściowo przez potrzeby inne, niż potrzeba posiadania celu do osiągnięcia. Prace naukowe mogą być częściowo motywowane przez żądzę prestiżu, twórczość artystyczną przez potrzebę wyrażania uczuć, bojowniczą działalność społeczeństwa przez wrogość. Dla większości osób te czynności są jednak działaniami zastępczymi. Na przykład, większość naukowców prawdopodobnie zgodzi się, że “spełnienie”, które czerpią ze swej pracy jest ważniejsze niż zdobywane pieniądze oraz prestiż.

41. Dla wielu ludzi, jeśli nie dla większości czynności zastępcze są mniej satysfakcjonujące, niż dążenie do prawdziwych celów (czyli celów, które ludzie chcieliby osiągnąć nawet gdy ich potrzeba procesu władzy byłaby już spełniona). Oznaką tego jest fakt, że w wielu, bądź w większości przypadków, ludzie głęboko zaangażowani w czynności zastępcze nie są nigdy usatysfakcjonowani, nigdy nie spoczną. Tak więc zdobywacz pieniędzy wciąż stara się o coraz większe bogactwo. Naukowiec nie rozwiąże jednego problemu wcześniej, niż nie zajmie się drugim. Biegacz długodystansowy zmusza się do coraz dłuższego i szybszego biegu. Wiele osób zajmujących się czynnościami zastępczymi powie, że osiągają znacznie więcej spełnienia z owych czynności, niż z “przyziemnego” zaspokajania swoich potrzeb biologicznych, lecz dzieje się tak, ponieważ w naszym społeczeństwie wysiłek potrzebny do osiągnięcia potrzeb biologicznych został zredukowany do poziomu trywialności. Co ważniejsze, w naszym społeczeństwie ludzie nie zaspokajają swych potrzeb AUTONOMICZNIE, lecz przez funkcjonowanie jako części w ogromnej maszynie społecznej. Dla kontrastu, ludzie generalnie maja olbrzymią autonomię w zajmowaniu się swoimi czynnościami zastępczymi.

 

AUTONOMIA

 

42. Autonomia jako część procesu władzy może nie być konieczna dla każdej jednostki. Większość ludzi jednak potrzebuje większego bądź mniejszego stopnia autonomii w pracy na rzecz swych celów. Ich starania muszą być przedsięwzięte z ich własnej inicjatywy oraz muszą pozostawać pod ich nadzorem i kontrolą. Mimo to większość ludzi nie musi podejmować tej inicjatywy, nadzoru, i kontroli pojedynczo. Zwykle wystarcza branie udziału jako członek MAŁEJ grupy. Tak więc jeśli pół tuzina ludzi dyskutuje pomiędzy sobą na temat celu i sposobu jego osiągnięcia, ich potrzeba procesu władzy jest zaspokajana. Jeśli jednak działają pod surowymi rozkazami z góry, nie zostawiającymi im miejsca na autonomiczną dyskusję oraz inicjatywę, wtedy ich potrzeba procesu władzy nie jest zaspokajana. Odnosi się to również do przypadku, kiedy decyzje podejmowane są kolektywnie, jeżeli grupa podejmująca takie kolektywne decyzje jest na tyle duża, że rola każdej jednostki jest bez znaczenia.[5]

43. Prawdą jest, że niektóre jednostki wykazują małą potrzebę autonomii. Albo ich ciąg do władzy jest słaby, albo zaspokajają go przez identyfikowanie się z jakąś silną organizacją, do której należą. Istnieją również bezmyślne zwierzęce typy, które wydają się być zaspokojone czysto fizycznym poczuciem władzy (dobry żołnierz, czerpiący poczucie władzy z rozwijania umiejętności bojowych, zadowolony z używania ich w ślepym posłuszeństwie wobec zwierzchników).

44. Jednak w przypadku większości ludzi, to właśnie przez proces władzy – posiadanie celu, podejmowanie AUTONOMICZNYCH starań i osiągnięcie celu – nabywa się samoocenę, pewność siebie, oraz poczucie władzy. Gdy jednostka nie ma okazji do przejścia przez proces władzy, konsekwencjami są (w zależności od jednostki oraz od sposobu, w jaki proces władzy jest zaburzony) znudzenie, demoralizacja, niska samoocena, poczucie niższości, defetyzm, depresja, niepokój, poczucie winy, frustracja, wrogość, wykorzystywanie dzieci lub partnerów, niezaspokojony hedonizm, anormalne zachowania seksualne, zaburzenie snu oraz przyjmowania pokarmu, itd.[6]

 

ŹRÓDŁA PROBLEMÓW SPOŁECZNYCH

 

45. Powyższe symptomy pojawiać się mogą w każdej społeczności, jednak we współczesnym społeczeństwie industrialnym są one obecne na skalę masową. Nie jako pierwsi przyznać musimy, że dzisiejszy świat wydaje się wariować. Nie jest to zjawisko normalne dla ludzkich społeczności. Istnieją solidne powody, aby przypuszczać, że człowiek prymitywny o wiele mniej cierpiał z powodu stresu i frustracji oraz był bardziej zadowolony ze swego sposobu życia niż człowiek współczesny. Prawdą jest, że nie wszystko było w prymitywnych społeczeństwach idealne. Wykorzystywanie kobiet było często spotykane pośród australijskich aborygenów, podobnie transseksualizm w niektórych plemionach amerykańskich Indian. Jednak widoczne jest, że GENERALNIE RZECZ BIORĄC problemy, które wymieniliśmy w poprzednim paragrafie były o wiele rzadziej spotykane wśród prymitywnych ludów niż we współczesnym społeczeństwie.

46. Społeczne i psychologiczne problemy współczesnego społeczeństwa przypisujemy faktowi, iż wymaga ono od ludzi życia w warunkach diametralnie różnych od tych, w których rasa ludzka ewoluowała oraz zachowywania się w sposób sprzeczny z wzorcami zachowań rozwiniętymi przez rasę ludzką podczas życia we wcześniejszych warunkach. Z tego, co do tej pory napisaliśmy jasno wynika, że uznajemy brak okazji do właściwego doświadczania procesu władzy za najważniejszy z nienormalnych warunków, jakim współczesne społeczeństwo podporządkowuje ludzi. Nie jest jednak jedynym. Zanim przejdziemy do omówienia zaburzenia procesu władzy jako źródła problemów społecznych, przedyskutujemy niektóre z innych źródeł.

47. Pośród nienormalnych warunków obecnych we współczesnym społeczeństwie industrialnym wymienić należy nadmierne zagęszczenie populacji, odizolowanie człowieka od natury, nadmierną szybkość zmian społecznych oraz załamanie się małych wspólnot takich jak duża rodzina, wioska lub plemię.

48. Dobrze wiadomo, że zatłoczenie zwiększa stres i agresję. Istniejący obecnie stopień zatłoczenia oraz odizolowanie człowieka od natury są naturalnymi konsekwencjami postępu technologicznego. Wszystkie przedindustrialne społeczności były w przeważającej części wiejskie. Rewolucja przemysłowa ogromnie zwiększyła rozmiary miast oraz proporcje zamieszkującej je populacji, natomiast współczesna technologia agrokulturowa umożliwiła Ziemi utrzymanie populacji bardziej zagęszczonej, niż kiedykolwiek wcześniej. (Technologia pogarsza efekty przeludnienia również poprzez oddawanie zwiększonej zaburzonej władzy w ręce ludzi. Dla przykładu, różnorodność hałaśliwych urządzeń: kosiarki do trawy, radia, motocykle, itd. Jeżeli użytkowanie tych urządzeń nie jest ograniczone, ludzie pragnący ciszy i spokoju są sfrustrowani z powodu hałasu. Jeżeli ich użytkowanie jest ograniczone, ludzie którzy ich używają są sfrustrowani z powodu przepisów… Gdyby jednak te maszyny nie zostały nigdy wynalezione, nie byłoby żadnego konfliktu ani wywołanej nimi frustracji).

49. Dla społeczeństw prymitywnych świat naturalny (który zazwyczaj zmienia się tylko powoli) zapewniał stabilną konstrukcję, a tym samym poczucie bezpieczeństwa. We współczesnym świecie to ludzkie społeczeństwo dominuje naturę, a nie odwrotnie, a współczesne społeczeństwo ulega bardzo szybkim zmianom dzięki rozwojowi technologicznemu. Tak więc stabilna konstrukcja nie istnieje.

50. Konserwatyści są głupcami: skarżą się na niszczenie tradycyjnych wartości jednocześnie entuzjastycznie popierając rozwój technologiczny i wzrost ekonomiczny. Najwyraźniej nie potrafią przyjąć do wiadomości, że nie można wywoływać szybkich i drastycznych zmian w technologii i ekonomii społeczeństwa bez powodowania szybkich zmian również we wszystkich innych aspektach społeczeństwa oraz tego, że szybkie zmiany nieuchronnie burzą tradycyjne wartości.

51. Załamanie tradycyjnych wartości do pewnego stopnia zakłada załamanie więzi trzymających razem tradycyjne małe grupy społeczne. Dezintegracja małych grup społecznych jest dodatkowo wspomagana przez fakt, że współczesne warunki często wymagają, bądź kuszą jednostki do przeprowadzania się w nowe miejsca, oddzielając się od swych wspólnot. Poza tym, społeczeństwo technologiczne MUSI osłabiać więzi rodzinne i lokalne wspólnoty, jeżeli ma sprawnie funkcjonować. We współczesnym społeczeństwie jednostka musi być lojalna w pierwszym rzędzie wobec systemu, a dopiero później wobec małej wspólnoty, ponieważ gdyby lojalność wobec małych wspólnot była silniejsza niż wobec systemu, takie wspólnoty dążyłyby do swej przewagi kosztem systemu.

52. Przypuśćmy, że jakiś urzędnik bądź kierownik korporacji wybrał na stanowisko swego kuzyna, przyjaciela lub współwyznawcę, a nie osobę mającą najlepsze kwalifikacje do wykonywania tego zawodu. Pozwolił, aby osobista lojalność przeważyła nad lojalnością wobec systemu, a to oznacza “negotyzm” lub “dyskryminację”, które są we współczesnym społeczeństwie strasznym grzechem. Społeczeństwa starające się o miano industrialnych, które niedokładnie podporządkowały osobistą lub lokalną lojalność lojalności wobec systemu są zwykle bardzo nieefektywne. (Wystarczy spojrzeć na Amerykę Łacińską). Tak więc zaawansowane społeczeństwo industrialne może tolerować tylko te spośród małych wspólnot, które są osłabione, uległe i przemienione w narzędzie systemu.[7]

53. Przeludnienie, szybkie zmiany oraz załamanie się wspólnot zostały uznane za źródła problemów społecznych. Nie wydaje nam się jednak, żeby były wystarczające aby mogły odpowiadać za widoczny dzisiaj rozmiar problemów.

54. Kilka przedindustrialnych miast było dużych i zatłoczonych, jednak ich mieszkańcy nie wydawali się cierpieć z powodu problemów psychologicznych w takim stopniu jak współczesny człowiek. W dzisiejszej Ameryce wciąż istnieją nie zatłoczone obszary wiejskie, a jednak dostrzegamy tam te same problemy co na obszarach zurbanizowanych, chociaż problemy wydają się być mniej dotkliwe na wsi. Tak więc przeludnienie nie jest raczej czynnikiem decydującym.

55. W rosnącej krawędzi amerykańskiej granicy w 19 wieku, ruchomość populacji prawdopodobnie załamała duże rodziny i małe grupy społeczne co najmniej do tego samego stopnia, co dzisiaj. Wiele rodzin złożonych z rodziców i dwójki dzieci żyło z wyboru w izolacji, bez sąsiadów na przestrzeni najbliższych kilometrów, bez przynależności do żadnej wspólnoty, a mimo to nie rozwinęły one w rezultacie takich problemów.

56. Co więcej, zmiana amerykańskiej granicy społecznej była bardzo szybka i głęboka. Człowiek mógł urodzić się i wychowywać w drewnianej chacie, poza zasięgiem prawa i porządku, odżywiać się głównie mięsem dzikich zwierząt; a zanim dożył starości mógł podjąć regularną pracę żyjąc w porządnej wspólnocie ze sprawnym systemem prawnym. To była zmiana o wiele głębsza od tych, jakie zazwyczaj pojawiają się w życiu współczesnej jednostki, jednak nie wydawała się prowadzić do problemów psychologicznych. W rzeczywistości XIX-wieczne amerykańskie społeczeństwo wykazywało optymistyczny, pełen pewności siebie nastrój, zupełnie niepodobny do dzisiejszego.[8]

57. Różnica według nas tkwi w tym, że współczesny człowiek ma wrażenie (w dużym stopniu uzasadnione), że zmiany są mu NARZUCANE, podczas gdy XIX-wieczny granicznik miał poczucie (również szeroko uzasadnione), że zmian dokonał sam, z własnego wyboru. Tak więc pionier osiadał na kawałku ziemi, który sam wybrał i przekształcił w farmę własnym wysiłkiem. W tamtych czasach całe hrabstwo mogło mieć tylko kilkuset mieszkańców i było znacznie bardziej odizolowaną i autonomiczną jednostką niż dzisiaj. Stąd też farmer pionier brał udział, jako członek relatywnie małej grupy, w kształtowaniu nowej, porządnej wspólnoty. Można dyskutować nad tym, czy kształtowanie tej wspólnoty było postępem, jednak zaspokajało u pioniera potrzebę procesu władzy.

58. Byłoby możliwe podanie innych przykładów społeczności charakteryzujących się szybkimi zmianami oraz/lub brakiem bliskich więzów wspólnotowych bez takiego zachwiania zachowań, jakie obserwujemy w dzisiejszym industrialnym społeczeństwie. Twierdzimy, że najważniejszą przyczyną społecznych i psychologicznych problemów we współczesnym społeczeństwie jest fakt, że ludzie nie mają wystarczających okazji do przejścia przez proces władzy w normalny sposób. Nie chcemy przez to powiedzieć, że współczesne społeczeństwo jest jedynym, w którym proces władzy uległ załamaniu. Prawdopodobnie większość, jeśli nie wszystkie cywilizowane społeczeństwa ingerowały w proces władzy w większym lub mniejszym stopniu. Jednak we współczesnym industrialnym społeczeństwie ten problem stał się szczególnie dotkliwy. Lewactwo, przynajmniej w swej ostatniej formie (druga połowa 20-tego wieku), jest częściowo symptomem pozbawienia szacunku dla procesu władzy.

 

ZABURZENE PROCESU WŁADZY WE WSPÓŁCZESNYM SPOLECZEŃSTWIE

 

59. Dzielimy ludzkie popędy na trzy grupy:

(1) te popędy, które mogą być zaspokajane przy minimalnym wysiłku,

(2) te, które mogą być zaspokojone tylko przy poważnym wysiłku,

(3) te, które nie mogą zostać zaspokojone bez względu na to, ile wysiłku wkłada jednostka.

Proces władzy służy zaspokajaniu popędów z drugiej grupy. Im więcej popędów w trzeciej grupie, tym więcej jest frustracji, gniewu, a ostatecznie defetyzmu, depresji, itd.

60. We współczesnym industrialnym społeczeństwie naturalne ludzkie popędy wydają się być spychane do grupy pierwszej i trzeciej, natomiast druga grupa wydaje się zawierać wciąż rosnącą liczbę sztucznie wytworzonych popędów.

61. W społecznościach prymitywnych, minimalne konieczności fizyczne generalnie wpadają do grupy 2: mogą być osiągnięte, ale jedynie kosztem poważnego wysiłku. Współczesne społeczeństwo jednak wydaje się gwarantować fizyczne konieczności każdemu [9] w zamian za minimalny wysiłek, a więc potrzeby fizyczne są spychane do grupy 1. (Można kłócić się, czy wysiłek konieczny do utrzymania pracy jest “minimalny”, ale zwykle w zawodach od niższego do średniego poziomu praktycznie jedynym wymaganym wysiłkiem jest posłuszeństwo. Siedzisz lub stoisz tam, gdzie każą ci siedzieć lub stać i robisz to, co każą ci robić w sposób, w jaki każą ci to robić. Rzadko musisz podejmować poważny wysiłek i w każdym przypadku masz w pracy bardzo mało autonomii, a więc proces władzy nie jest zaspokajany).

62. Potrzeby społeczne, takie jak seks, miłość czy status, często pozostają we współczesnym społeczeństwie w grupie 2, w zależności od sytuacji jednostki [10]. Z wyjątkiem jednak ludzi posiadających szczególnie silny popęd do statusu, wysiłek wymagany do zaspokojenia potrzeb społecznych jest niewystarczający do odpowiedniego zaspokajania potrzeby procesu władzy.

63. Tak więc, wytworzone zostały sztuczne potrzeby wpadające do grupy 2, stąd też obsługujące potrzebę procesu władzy. Rozwinęły się techniki reklamowe i marketingowe, które sprawiają, że ludzie czują potrzebę rzeczy, których nie pragnęli ani nawet o nich nie myśleli ich dziadkowie. Wymaga poważnego wysiłku zarobienia wystarczającej ilości pieniędzy na zaspokojenie tych sztucznych potrzeb, spadają więc do grupy 2 (Zobacz jednak paragrafy 80-82). Współczesny człowiek musi zaspokajać swój proces władzy poprzez dążenie do sztucznych potrzeb wykreowanych przez reklamy i marketing [11] oraz poprzez czynności zastępcze.

64. Wydaje się, że dla wielu ludzi, być może dla większości, te sztuczne formy procesu władzy są niewystarczające. Tematem często powtarzającym się w pismach krytyków społecznych drugiej połowy 20-tego wieku jest poczucie bezcelowości dotykające wiele osób we współczesnym społeczeństwie. (Ta bezcelowość jest często nazywana “anemią” lub “pustką” klasy średniej). Sugerujemy, że tak zwany “kryzys tożsamości” w rzeczywistości jest poszukiwaniem poczucia celu, często zaangażowania się w odpowiednią czynność zastępczą. Jest możliwe, że egzystencjalizm jest w znacznej mierze odpowiedzią na bezcelowość życia. [12] Szeroko rozpowszechnione we współczesnym świecie jest poszukiwanie “spełnienia”. Sądzimy jednak, że dla większości ludzi czynność mająca na celu spełnienie (chodzi o czynność zastępczą) nie przynosi go w sposób całkowicie satysfakcjonujący. Innymi słowy, nie zaspokaja w pełni potrzeby procesu władzy (zobacz paragraf 41). Potrzeba ta może być w pełni zaspokojona jedynie przez czynności mające pewien zewnętrzny cel, np. fizyczne konieczności, seks, miłość, status, zemsta, itd.

65. Co więcej, kiedy do celu dąży się przez gromadzenie pieniędzy, wspinanie się po drabinie statusu czy funkcjonowania jako część systemu w jakikolwiek inny sposób, większość ludzi nie jest w stanie dążyć do swych celów AUTONOMICZNIE. Większość pracowników jest przez kogoś zatrudniona i jak wspomnieliśmy w paragrafie 61, musi spędzać dni robiąc to, co się im każe w sposób jaki się im każe. Nawet większość ludzi prowadzących swój własny interes ma ograniczoną autonomię. Przedstawiciele małego biznesu ciągle skarżą się, że ich ręce są związane przez nadmierne regulacje rządowe. Niektóre z tych regulacji są bez wątpienia niepotrzebne, lecz w większości przypadków rządowe regulacje są zasadniczymi i nieuniknionymi częściami naszego nadzwyczaj złożonego społeczeństwa. Duża część małych przedsiębiorstw działa dzisiaj w systemie koncesyjnym. Kilka lat temu Wall Street Journal ujawnił, że wiele z przyznających koncesję firm wymaga od ubiegających się o nią przejścia testu osobowości ułożonego w ten sposób, aby ODRZUCIĆ tych, którzy wykazują kreatywność i inicjatywę, ponieważ takie osoby nie są wystarczająco uległe w podporządkowaniu się systemowi koncesyjnemu. To wyklucza z małego biznesu wiele osób, które potrzebują autonomii.

66. Ludzie zawdzięczają dzisiaj życie temu, co system robi DLA nich lub IM, bardziej niż temu, co sami dla siebie robią; a to, co dla siebie robią jest coraz częściej robione sposobem wyłożonym przez system. Okazje wydają się być zapewniane przez system, muszą być wykorzystywane zgodnie z zasadami i przepisami [13], a jeżeli mają odnieść sukces muszą być realizowane zgodnie z zaleceniami ekspertów.

67. Tak więc, proces władzy jest w naszym społeczeństwie zaburzony przez brak prawdziwych celów oraz brak autonomii w dążeniu do celów. Ale jest także zaburzony przez te ludzkie popędy, które wpadają do grupy 3: popędy, których jednostka nie jest w stanie zaspokoić niezależnie od tego, ile wysiłku w to wkłada. Jednym z takich popędów jest potrzeba bezpieczeństwa. Nasze życie zależy od decyzji podejmowanych przez innych ludzi, nie mamy nad tymi decyzjami kontroli i zwykle nawet nie znamy ludzi, którzy je podejmują (“ Żyjemy w świecie, w którym względnie mała liczba ludzi – może 500 lub 1000 – podejmuje ważne decyzje” – Philip B. Heymann z Harwardzkiej Szkoły Prawnej, cytowany za: Anthony Lewis, New York Times, 21 kwiecień, 1995). Nasze życie zależy od tego, czy odpowiednio zachowane są standardy bezpieczeństwa w elektrowni atomowej; od tego jak dużo pestycydów dostaje się do naszej żywności czy też zanieczyszczeń do naszego powietrza; od tego jak zdolny (lub niekompetentny) jest nasz lekarz; to czy tracimy czy zyskujemy pracę może zależeć od rządowych ekonomistów lub urzędników korporacji; itd. Większość indywidualnych osób nie jest w stanie zabezpieczyć się przed tymi zagrożeniami w stopniu większym niż bardzo ograniczony. Dążenie jednostki do bezpieczeństwa jest więc skazane na niepowodzenie, co prowadzi do poczucia bezsilności.

68. Można się sprzeciwiać twierdząc, że człowiek prymitywny jest pod względem fizycznym mniej zabezpieczony niż współczesny człowiek, czego dowodzić może jego krótsze często życie; stąd też współczesny człowiek narażony jest na mniejszy, a nie większy, poziom niepewności niż normalnie. Bezpieczeństwo psychiczne nie idzie jednak w parze z bezpieczeństwem fizycznym. To co sprawia, że CZUJEMY się bezpiecznie nie jest wcale obiektywnym bezpieczeństwem jako poczuciem pewności w swoje możliwości zadbania o własny los. Człowiek prymitywny, zagrożony przez drapieżne zwierzę lub głód, może walczyć w samoobronie lub przenieść się w inne miejsce w poszukiwaniu pożywienia. Nie ma żadnej pewności odniesienia sukcesu w swych działaniach, ale nie jest w żaden sposób bezsilny wobec rzeczy, które mu zagrażają. Z drugiej strony współczesna jednostka jest zagrożona przez wiele rzeczy, wobec których jest bezsilna: katastrofy nuklearne, związki rakotwórcze w żywności, zanieczyszczenie środowiska, wojna, rosnące podatki, naruszanie jej prywatności przez duże organizacje, wielkie społeczne lub ekonomiczne fenomeny mogące zakłócić jej styl życia.

69. Prawdą jest, że człowiek prymitywny jest bezsilny wobec niektórych zagrażających mu rzeczy, na przykład zarazy. Akceptuje jednak ryzyko zarazy ze stoickim spokojem. Jest to bowiem częścią naturalnego porządku rzeczy, nie jest to niczyja wina, chyba że jakiegoś wyimaginowanego, bezosobowego demona. Ale zagrożenia dla współczesnej jednostki wydają się być STWORZONE PRZEZ CZŁOWIEKA. Nie są wynikiem przypadku, lecz są mu NARZUCONE przez inne osoby, na których decyzje on jako jednostka nie ma żadnego wpływu. W konsekwencji czuje się sfrustrowany, upokorzony i wściekły.

70. Tak więc człowiek prymitywny w przeważającej części trzyma swoje bezpieczeństwo we własnych rękach (zarówno jako jednostka i jako członek MAŁEJ grupy) podczas gdy bezpieczeństwo człowieka współczesnego leży w rękach ludzi bądź organizacji będących zbyt silnymi, aby mógł osobiście na nie wpływać. Potrzeba bezpieczeństwa w przypadku współczesnego człowieka wpada więc do grup 1 i 3; w niektórych kwestiach (pożywienie, schronienie, itd.) jego bezpieczeństwo jest zapewnione kosztem jedynie trywialnego wysiłku, podczas gdy w innych kwestiach NIE JEST W STANIE go osiągnąć. (Stwierdzenie to wielce upraszcza prawdziwą sytuację, nakreśla jednak w sposób ogólny czym warunki współczesnego człowieka różnią się od warunków człowieka prymitywnego).

71. Ludzie mają wiele przejściowych popędów lub impulsów, które są z konieczności zawiedzione we współczesnym życiu, więc wpadają do grupy 3. Jednostka może stać się gniewna, lecz współczesne społeczeństwo nie może zezwolić na walkę. W wielu sytuacjach nie zezwala nawet na werbalną agresję. W trakcie podróży ktoś może się spieszyć, lub chcieć podróżować powoli, jednak generalnie nie ma innego wyboru oprócz poruszania się z prądem ruchu ulicznego i przestrzegania znaków drogowych. Ktoś może chcieć wykonywać swoją pracę w inny sposób, ale zwykle może robić to tylko zgodnie z zasadami wytyczonymi przez pracodawcę. W wielu innych przypadkach, współczesny człowiek ograniczany jest listą zasad i przepisów (jawnych bądź domniemanych), które zawodzą wiele z jego impulsów ingerując w jego proces władzy. Wielu z tych przepisów nie można się pozbyć, ponieważ są one konieczne do funkcjonowania społeczeństwa przemysłowego.

72. W pewnych przypadkach współczesne społeczeństwo jest wyjątkowo przyzwalające. W kwestiach nie powiązanych z funkcjonowaniem systemu możemy generalnie robić to co nam się podoba. Możemy wyznawać taką religię, jaką chcemy (tak długo jak nie zachęca ona do zachowań niebezpiecznych dla systemu). Możemy iść do łóżka z kim chcemy (tak długo jak praktykujemy “bezpieczny seks”). Możemy robić to co chcemy tak długo, jak pozostaje to NIEISTOTNE. We wszystkich jednak istotnych kwestiach system dąży do rosnącej regulacji naszych zachowań.

73. Zachowanie regulowane jest nie tylko poprzez jasne zasady i nie tylko przez rząd. Kontrola jest często wprowadzana w życie poprzez pośrednią perswazję lub psychologiczną presję bądź manipulację, przez organizacje inne niż rząd lub przez system jako całość. Większość dużych organizacji używa jakiejś formy propagandy [14] w celu manipulowania publicznymi zachowaniami bądź postawami. Propaganda nie ogranicza się do reklam i czasem nie jest nawet świadomie zamierzona przez jej twórców. Dla przykładu, potężną formą propagandy są programy rozrywkowe. Przykład pośredniej perswazji: Nie istnieje żadne prawo nakazujące nam chodzenia do pracy i wypełniania poleceń pracodawcy. W świetle prawa nie istnieje nic, co mogłoby nas powstrzymać przed życiem w dziczy na wzór ludów prymitywnych, lub przed rozpoczęciem własnego biznesu. W praktyce jednak, pozostało już bardzo niewiele dzikich obszarów, a w gospodarce jest miejsce jedynie dla ograniczonej liczby małych przedsiębiorców. Stąd też większość z nas może przeżyć tylko jako czyjś pracownik.

74. Sugerujemy, iż obsesja współczesnego człowieka na punkcie długowieczności i zachowania fizycznego wigoru oraz atrakcyjności seksualnej aż do zaawansowanego wieku jest objawem niespełnienia wynikającego z braku szacunku dla procesu władzy. “Kryzys wieku średniego” również jest podobnym objawem. Jest nim także niechęć do posiadania dzieci, charakterystyczna dla współczesnego społeczeństwa a niemal niespotykana wśród społeczeństw prymitywnych.

75. W prymitywnych społeczeństwach życie jest sukcesją etapów. Gdy potrzeby i cele jednego etapu zostają zaspokojone, przejściu w etap następny nie towarzyszy jakakolwiek niechęć. Młody mężczyzna przechodzi przez proces władzy zostając myśliwym, polując nie dla sportu czy spełnienia lecz by zdobyć mięso potrzebne mu na pokarm. (W przypadku młodych kobiet proces ten jest bardziej złożony, z większym naciskiem na władzę społeczną; jednak w tym miejscu się tym nie zajmiemy). Po udanym przejściu przez tę fazę młody mężczyzna nie odczuwa niechęci do podjęcia odpowiedzialności za wychowanie rodziny. (Dla kontrastu, część współczesnych ludzi odkłada posiadanie dzieci, ponieważ jest zbyt zajęta pogonią za pewnego rodzaju “spełnieniem”. Sugerujemy, że spełnieniem, którego potrzebują jest właściwe doświadczenie procesu władzy – z prawdziwymi celami zamiast sztucznych celów działań zastępczych). Podobnie po udanym wychowaniu dzieci, doświadczając procesu władzy poprzez zapewnianie im fizycznych konieczności, prymitywny człowiek czuje, że jego dzieło jest zakończone i przygotowany jest na zaakceptowanie starości (jeśli jej dożyje) oraz śmierci. Z drugiej strony, wielu współczesnych ludzi jest zaniepokojonych wizją śmierci, czego dowodzi ogrom starań, jakie wkładają w zachowanie kondycji fizycznej, atrakcyjności i zdrowia. Twierdzimy, że dzieje się tak z powodu niespełnienia wynikającego z faktu, iż nigdy nie używali swoich sił fizycznych, nigdy nie przeszli przez proces władzy używając swych ciał w poważny sposób. To nie człowiek prymitywny, używający codziennie swego ciała w celach praktycznych, obawia się upływu czasu, lecz człowiek współczesny, który nigdy nie używał swego ciała z wyjątkiem przejścia z samochodu do domu. To właśnie człowiek, którego potrzeba procesu władzy została zaspokojona za życia, jest najlepiej przygotowany na przyjęcie końca tego życia.

 

JAK LUDZIE PRZYSTOSOWUJĄ SIĘ

 

77. Nie każdy w społeczeństwie przemysłowo-technologicznym cierpi na problemy psychologiczne. Niektórzy ludzie przyznają nawet, że są całkiem usatysfakcjonowani przez społeczeństwo takie jakie jest. Przedyskutujemy teraz niektóre powody, dla których ludzie tak bardzo różnią się w swych reakcjach na współczesne społeczeństwo.

78. Po pierwsze, bez wątpienia występują różnice w sile chęci władzy. Jednostki z małą chęcią władzy mogą mieć stosunkowo małą potrzebę przejścia przez proces władzy, lub przynajmniej stosunkowo małą potrzebę autonomii w procesie władzy. Jest to typ ludzi posłusznych, którzy są szczęśliwi w roli murzynów na plantacjach Starego Południa (Nie chcemy przez to ukazać niższości “murzynów na plantacjach Starego Południa”. Większość z nich NIE była zadowolona ze służenia. Uznajemy jednak niższość ludzi, którzy SĄ zadowoleni ze służenia).

79. Niektórzy ludzie mogą mieć jakiś wyjątkowy pęd, w dążeniu do którego zaspokajają swą potrzebę procesu władzy. Na przykład, ci którzy mają niezwykle silny pęd do statusu społecznego, mogą spędzić całe swoje życie wspinając się po drabinie społecznej nie wykazując żadnego znudzenia tą grą.

80. Ludzie różnią się w swojej podatności na reklamę i techniki marketingu. Niektórzy są na nie podatni do tego stopnia, że nawet gdy wejdą w posiadanie ogromnej sumy pieniędzy, nie mogą zaspokoić swego ciągłego pragnienia nowych, lśniących zabawek, którymi przemysł reklamowy świeci im przed oczami. Tak więc zawsze czują się źle pod względem finansowym, nawet gdy ich przychody są duże, a ich pragnienia są zawodzone.

81. Niektórzy ludzie wykazują małą podatność na reklamę i techniki marketingowe. To ci ludzie, których nie interesują pieniądze. Materialne posiadanie nie zaspokaja ich potrzeby procesu władzy.

82. Ludzie, którzy wykazują średnią podatność na reklamę i techniki marketingowe są w stanie zarobić wystarczającą ilość pieniędzy, by zaspokoić swoje pragnienie dóbr i usług, ale tylko kosztem poważnego wysiłku (nadgodziny, dodatkowa praca, premie, itd.). Tak więc materialne posiadanie zaspokaja ich potrzebę procesu władzy. Nie oznacza to jednak, że potrzeba ta jest zaspokajana w pełni. Mogą oni odczuwać niewystarczającą autonomię w procesie władzy (ich praca może składać się z wykonywania poleceń) oraz ich pędy mogą być zawodzone (poczucie bezpieczeństwa, agresja). Jesteśmy winni zbytniego upraszczania w paragrafach 80-82 ponieważ założyliśmy, że pragnienie materialnego posiadania jest całkowicie wytworzone przez przemysł reklamowy. Oczywiście nie jest to takie proste.

83. Niektórzy ludzie częściowo zaspokajają swą potrzebę władzy przez identyfikowanie się z silną organizacją bądź masowym ruchem. Jednostka, której brakuje celów lub władzy dołącza do ruchu bądź organizacji, przyjmując jej cele jako własne i podejmuje starania prowadzące do ich osiągnięcia. Kiedy niektóre z tych celów zostają osiągnięte, jednostka, nawet jeżeli jej osobiste starania odegrały mało znaczącą rolę w ich osiągnięciu, czuje się (poprzez identyfikowanie się z ruchem bądź organizacją) jakby przechodziła przez proces władzy. Ten fenomen wykorzystywany był przez faszystów, nazistów i komunistów. Nasze społeczeństwo również go wykorzystuje, choć już nie w tak okrutny sposób. Przykład: Manuel Noriega był niewygodny dla U.S.A. (cel: ukarać Noriegę). U.S.A. dokonały inwazji na Panamę (staranie) i ukarały Noriegę (osiągnięcie celu). U.S.A. przeszły przez proces władzy i wielu amerykan z powodu ich identyfikowania się z U.S.A., przeszło przez proces władzy przez nie swoje doświadczenie. Stąd też powszechna aprobata publiczna inwazji na Panamę: dała ludziom poczucie władzy [15]. Ten sam fenomen obserwujemy w armiach, korporacjach, partiach politycznych, organizacjach humanitarnych, ruchach religijnych bądź ideologicznych. Szczególne dążenie do atrakcyjności dla osób chcących zaspokoić swą potrzebę władzy, wykazują ruchy lewackie. Jednak w przypadku większości osób, identyfikacja z dużą organizacją lub masowym ruchem nie zaspokaja w pełni potrzeby władzy.

84. Kolejnym sposobem, w jaki ludzie zaspokajają swą potrzebę procesu władzy, są działania zastępcze. Jak wyjaśniliśmy w paragrafach 38-40, działanie zastępcze wymierzone jest w sztuczny cel, o który stara się jednostka dla dobra “spełnienia” osiąganego z dążenia do celu, a nie z powodu potrzeby osiągnięcia celu samego w sobie. Dla przykładu, nie istnieje żaden praktyczny motyw by budować olbrzymie mięśnie, wbijać małą piłeczkę do dziurki lub zdobyć kompletną serię znaczków pocztowych. Mimo to wiele osób w naszym społeczeństwie poświęca się z namiętnością kulturystyce, golfowi lub filatelistyce. Niektórzy ludzie są inaczej ukierunkowani, niż inni i stąd też będą przypisywać znaczenie działaniu zastępczemu tylko dlatego, że ludzie wokół nich traktują je jako ważne, lub dlatego, że społeczeństwo mówi że są ważne. Z tego powodu niektórzy ludzie bardzo poważnie traktują zasadniczo trywialną działalność, jak sport, bądź szachy, czy tajemnicze starania uczonych, podczas gdy inni, bardziej trzeźwi, nie będą widzieć w nich nic, oprócz działań zastępczych, którymi są i w konsekwencji nie będą przywiązywać do nich tyle uwagi, by mogły zaspokoić ich potrzebę procesu władzy. Pozostaje tylko zaznaczyć, że w wielu przypadkach sposób zarabiania pieniędzy na utrzymanie jest również działaniem zastępczym. Nie CZYSTYM działaniem zastępczym, skoro część motywacji działania to zdobycie fizycznych konieczności oraz (dla niektórych osób) statusu społecznego i luksusów, które reklama każe im chcieć. Jednak wiele osób wkłada w swoją pracę znacznie więcej wysiłku niż jest to konieczne w celu zdobycia pieniędzy bądź statusu i to właśnie dodatkowy wysiłek stanowi działanie zastępcze. Ten dodatkowy wysiłek, razem z emocjonalnym zaangażowaniem, jakie mu towarzyszy, jest jedną z sił o największym potencjale ciągłego rozwijania i doskonalenia systemu, z negatywnymi konsekwencjami dla wolności jednostki (patrz paragraf 131). Szczególnie dla większości kreatywnych naukowców i inżynierów praca dąży to tego, by być głównie działaniem zastępczym. Ta uwaga jest tak ważna, że zasługuje na oddzielną dyskusję, jaką przeprowadzimy za chwilę (paragrafy 87-92).

85. W tym rozdziale wyjaśniliśmy, w jaki sposób wiele osób we współczesnym społeczeństwie zaspokaja swoją potrzebę procesu władzy w mniejszym lub większym stopniu. Uważamy jednak, że w przypadku większości osób potrzeba procesu władzy nie jest w pełni zaspokajana. Po pierwsze, ci którzy wykazują nienasycony pęd do statusu, lub traktują działanie zastępcze zbyt poważnie lub silnie identyfikują się z ruchem bądź organizacją w celu zaspokojenia potrzeby władzy, są wyjątkami. Pozostali nie są w pełni zaspokojeni działaniami zastępczymi lub identyfikacją z organizacją (patrz paragrafy 41, 64). Po drugie, system wdraża zbyt dużą kontrolę poprzez jawne przepisy lub socjalizację, czego wynikiem jest deficyt autonomii oraz frustracja spowodowana niemożliwością osiągnięcia pewnych celów oraz koniecznością powściągania zbyt wielu impulsów.

86. Nawet gdyby większość osób w przemysłowo-technologicznym społeczeństwie była dobrze zaspokojona, my (FC) ciągle przeciwstawialibyśmy się takiej formie społeczeństwa, ponieważ (oprócz innych powodów) uważamy za poniżające spełnianie potrzeby procesu władzy jednostki poprzez działania zastępcze bądź identyfikację z organizacją, zamiast dążenia do prawdziwych celów.

 

MOTYWY NAUKOWCÓW

 

87. Nauka i technologia dostarczają najważniejszych przykładów działań zastępczych. Niektórzy naukowcy twierdzą, iż motywuje ich “ciekawość”. Twierdzenie to jest czystym absurdem. Większość naukowców pracuje nad wysoko wyspecjalizowanym problemem nie będącym obiektem zwykłej ciekawości. Dla przykładu, czy astronoma, matematyka lub entomologa ciekawią właściwości izopropyltrimetylmetanu? Oczywiście, że nie! Taka rzecz ciekawi jedynie chemika, w dodatku ciekawi go to tylko dlatego, że jest to jego czynność zastępcza. Gdyby chemik i entomolog musieli włożyć poważny wysiłek w zdobycie fizycznych konieczności i gdyby ten wysiłek ćwiczył ich zdolności w interesujący i nienaukowy sposób, nie obchodziłby ich ani izopropyltrimetylmetan ani klasyfikacja żuków. Przypuśćmy, że brak funduszy na ponadszkolne kształcenie doprowadził chemika do tego, że został agentem ubezpieczeniowym, a nie chemikiem. W takim przypadku byłby bardzo zainteresowany kwestiami ubezpieczeniowymi, a nie izopropyltrimetylmetanem. W żadnym przypadku nie jest normalne wkładanie w zaspokojenie ciekawości takiej ilości czasu i wysiłku, jakie naukowcy wkładają w swą pracę. Tłumaczenie się “ciekawością” w motywach naukowców nie wytrzymuje krytyki.

88. Nie bardziej przekonujące jest również tłumaczenie o “dobru ludzkości”. Część prac naukowych nie ma żadnego związku z dobrobytem ludzkiej rasy – na przykład większa część archeologii lub lingwistyki porównawczej. Niektóre z innych dziedzin nauki prezentują wyraźnie niebezpieczne możliwości, jednak naukowcy zajmujący się nimi są tak samo entuzjastyczni w swej pracy jak ci, którzy udoskonalają szczepionki czy badają zanieczyszczenie powietrza. Rozważcie przypadek dr Edwarda Tellera wykazującego wielkie zaangażowanie emocjonalne w promowanie elektrowni nuklearnych. Czy to zaangażowanie wynikało z pragnienia służby ludzkości? Jeżeli tak, to dlaczego dr Teller nie wykazywał podobnego entuzjazmu wobec innych “humanitarnych” kwestii? Jeżeli był tak humanitarny, to dlaczego pomógł w udoskonaleniu bomby H? Tak jak w przypadku innych naukowych osiągnięć pozostaje kwestią otwartą czy elektrownie nuklearne rzeczywiście służą ludzkości. Czy tania elektryczność przewyższa akumulujące się odpady i ryzyko wypadku? Dr Teller widział jedynie jedną stronę tej kwestii. W oczywisty sposób jego emocjonalne zaangażowanie w energię nuklearną wyrosło nie z pragnienia “służby ludzkości”, lecz z osobistego spełnienia, jakie czerpał ze swej pracy oraz z obserwowania jej praktycznego użytkowania.

89. To samo tyczy się ogółu naukowców. Z możliwymi rzadkimi wyjątkami, ich motywem nie jest ani ciekawość ani pragnienie niesienia pomocy ludzkości, lecz potrzeba przejścia przez proces władzy: posiadania celu (naukowego problemu do rozwiązania), podejmowania wysiłku (badania) oraz osiągnięcia celu (rozwiązanie problemu). Nauka jest czynnością zastępczą, ponieważ naukowcy pracują głównie z powodu spełnienia, jakie czerpią z samej pracy.

90. Oczywiście nie jest to aż tak proste. Inne motywy również odgrywają pewną rolę dla wielu naukowców, na przykład pieniądze oraz status. Niektórzy naukowcy mogą być ludźmi z typu posiadających nienasycony pęd do statusu (patrz paragraf 79) i może to dostarczać wiele motywacji dla ich pracy. Nie ma wątpliwości, że większość naukowców, tak jak większość ogólnej populacji, jest mniej lub bardziej podatna na reklamę i techniki marketingowe oraz potrzebuje pieniędzy w celu zaspokojenia swego pragnienia dóbr i usług. Tak więc nauka nie jest czynnością CZYSTO zastępczą. Jest nią jednak w większej części.

91. Nauka i technologia stanowi również silny ruch masowy i wielu naukowców zadowala swą potrzebę władzy poprzez identyfikowanie się z tym masowym ruchem (patrz paragraf 83).

92. Tak więc nauka maszeruje na ślepo, nie oglądając się na rzeczywisty dobrobyt ludzkiej rasy czy na żaden inny standard, będąc posłuszną wyłącznie psychologicznym potrzebom naukowców oraz urzędników państwowych i przedstawicieli korporacji, którzy zapewniają fundusze na badania.

 

NATURA WOLNOŚCI

 

93. Zamierzamy kłócić się iż społeczeństwo przemysłowo-technologiczne nie może być zreformowane w taki sposób, by zapobiec postępującemu zawężaniu sfery ludzkiej wolności. Jednak ponieważ “wolność” jest słowem, które może być interpretowane na wiele sposobów, musimy najpierw wyjaśnić o jaką wolność nam chodzi.

94. Poprzez “wolność” rozumiemy okazję do przejścia przez proces władzy, z prawdziwymi celami w miejsce sztucznych oraz czynności zastępczych oraz bez ingerencji, manipulacji bądź nadzoru z niczyjej strony, szczególnie ze strony dużej organizacji. Wolność oznacza kontrolowanie (jako jednostka bądź członek MAŁEJ grupy) spraw życia i śmierci jednostki, pożywienia, ubioru, schronienia oraz ochrony przed wszystkim, co stanowi zagrożenie w danym otoczeniu. Wolność oznacza posiadanie władzy; nie władzy kontrolowania innych ludzi, ale władzy kontrolowania okoliczności własnego życia. Jednostka nie posiada wolności jeżeli ktoś inny (szczególnie duża organizacja) ma władzę nad jednostką niezależnie od tego jak nieszkodliwie, tolerancyjnie i przyzwalająco owa władza jest sprawowana. Ważne jest, aby nie mylić wolności z przyzwoleniem (patrz paragraf 72).

95. Mówi się, ze żyjemy w wolnym społeczeństwie, ponieważ mamy pewną ilość konstytucyjnie zagwarantowanych praw. Nie są one jednak tak istotne jak mogłyby się wydawać. Poziom osobistej wolności w społeczeństwie jest wyznaczany bardziej przez jego ekonomiczną i technologiczną strukturę niż przez jego prawa lub formę rządu [16]. Większość indiańskich narodów Nowej Anglii było monarchiami, a wiele miast włoskiego renesansu było kontrolowanych przez dyktatorów. Jednak czytając o tych społeczeństwach można odnieść wrażenie, że pozwalały na dalece większą wolność niż nasze społeczeństwo. Po części było tak dlatego, że brakowało im sprawnych mechanizmów narzucających wolę władcy: nie było nowoczesnych, dobrze zorganizowanych sił policyjnych, szybkiej, długodystansowej komunikacji, nadzorujących kamer czy akt informacyjnych o życiu przeciętnych obywateli. Stąd też stosunkowo łatwo było unikać kontroli.

96. Co do naszych konstytucyjnych praw, rozważcie na przykład wolność prasy. Oczywiście nie chcemy atakować tego prawa: jest ono bardzo istotnym narzędziem ograniczenia koncentracji władzy politycznej oraz trzymania w ryzach tych, którzy posiadają władzę polityczną poprzez ujawnienie niewłaściwych zachowań z ich strony. Jednakże wolność prasy ma bardzo mały użytek dla przeciętnego obywatela jako jednostki. Masmedia są w większości pod kontrolą dużych organizacji zintegrowanych w system. Każdy kto posiada jakąś sumę pieniędzy może dać coś do druku, dystrybuować coś w Internecie lub w inny sposób, lecz to co ma do powiedzenia zostanie wchłonięte przez ogromną ilość materiału w mediach, stąd też nie odniesie to praktycznie żadnego rezultatu. Dla większości osób i małych grup wywarcie wrażenia słowem na społeczeństwo jest prawie niemożliwe. Weźmy nas (FC) za przykład. Gdybyśmy nie uczynili nic niezgodnego z prawem by oddać niniejsze pismo wydawcy, prawdopodobnie nie zostałoby przyjęte. Gdyby zostało przyjęte i opublikowane, prawdopodobnie nie zainteresowałoby wielu czytelników, ponieważ większą zabawą jest oglądanie w mediach programów rozrywkowych niż czytanie trzeźwego eseju. Nawet jeżeli to pismo znalazłoby wielu czytelników, większość z nich zapomniałaby o czym czytała w ogromie materiału serwowanego jej przez media. W celu ukazania naszego przekazu ogółowi z szansą pozostawienia trwałego wrażenia musieliśmy zabijać ludzi.

97. Konstytucyjne prawa są do pewnego stopnia użyteczne, jednak nie wykraczają poza gwarantowanie tego, co można by nazwać mieszczańską koncepcją wolności. Zgodnie z tą koncepcją, “wolny” człowiek jest zasadniczo elementem machiny społecznej i posiada jedynie pewien zbiór przypisanych i ograniczonych wolności; wolności, które zostały zaprojektowane, by służyć potrzebom machiny społecznej a nie jednostki. Tak więc mieszczański “wolny” człowiek posiada wolność ekonomiczną, ponieważ gwarantuje ona wzrost i rozwój; posiada wolność prasy, ponieważ publiczna krytyka panuje nad niewłaściwymi zachowaniami przywódców politycznych; posiada prawo do sprawiedliwego procesu, ponieważ uwięzienie w wyniku kaprysu posiadających władzę nie byłoby dobre dla systemu. Takie właśnie było nastawienie Simona Bolivara. Dla niego ludzie zasługiwali na wolność tylko jeżeli używali jej w celu promowania rozwoju (rozwoju w oczach mieszczuchów). Inni mieszczańscy myśliciele podzielali podobny pogląd o wolności jako zaledwie środka do kolektywnego celu. Chester C.Tau w książce “Chińska myśl polityczna XX wieku”, na stronie 202, wyjaśnia filozofię przywódcy Knomintang, Hu Hau-mina: “Jednostce przyznawane są prawa, ponieważ jest ona członkiem społeczeństwa i jej życie we wspólnocie wymaga takich praw. Przez wspólnotę Hu miał na myśli cały naród.” Zaś na stronie 259 Tan stwierdza iż zgodnie z Carsum Chang (Chang Chun-mai, przywódca Państwowej Socjalistycznej Partii Chin) wolność musiała być używana w interesie państwa i ludności jako całości. Jednak jaką wolność ma jednostka, jeżeli może jej używać, tylko w sposób wskazany przez innych? Koncepcja wolności FC jest odmienna od Bolivara, Hu, Changa czy innych mieszczańskich teoretyków. Problem takich teoretyków polega na tym, że rozwój oraz zastosowanie społecznych teorii uczynili swą czynnością zastępczą. W konsekwencji teorie te są zaprojektowane by służyć potrzebom teoretyków, a nie ludzi, którzy mieli pecha na tyle dużego, by żyć w społeczeństwie, na które narzucone są te teorie.

98. Jeszcze jedna uwaga odnośnie tego rozdziału: nie powinno się zakładać, że ktoś posiada wystarczającą wolność tylko dlatego, że TWIERDZI że ją posiada. Wolność jest częściowo ograniczona przez psychologiczną kontrolę, której ludzie nie są świadomi, a co więcej, wyobrażenia wielu osób co do tego, co stanowi o ich wolności są ustanawiane bardziej przez społeczne konwencje, niż przez ich rzeczywiste potrzeby. Na przykład, wielu naduspołecznionych lewaków prawdopodobnie powiedziałoby, że większość ludzi, włączając ich samych jest uspołeczniona w zbyt małym stopniu, a nie w zbyt dużym, jednak naduspołeczniony lewak płaci dużą psychologiczną cenę za swój stopień uspołecznienia.

 

NIEKTÓRE ZASADY HISTORII

 

99. Pomyśl o historii jako sumie dwóch składników: nieuporządkowanego zbioru nieprzewidywalnych zdarzeń nie układających się w żaden schemat oraz regularnego składnika zawierającego długoterminowe trendy historyczne. Zajmiemy się teraz właśnie długoterminowymi trendami.

100. PIERWSZA ZASADA. Jeżeli dokonuje się MAŁEJ zmiany, która wpływa na długoterminowy trend historyczny, efekt tej zmiany prawie zawsze będzie krótkotrwały – trend szybko powróci do swego pierwotnego stanu. (Przykład: Ruch reformatorski powołany w celu oczyszczenia społeczeństwa z politycznej korupcji rzadko miewa długoterminowy efekt; prędzej czy później reformatorzy rozluźnią nacisk i korupcja rozwinie się ponownie. Poziom politycznej korupcji w danym społeczeństwie dąży do pozostawania stałym lub jedynie do powolnej zmiany wraz z ewolucją społeczeństwa. Normalnie, polityczna czystka byłaby permanentna tylko w towarzystwie szerokich zmian społecznych; MAŁA zmiana w społeczeństwie nie wystarczy). Jeżeli mała zmiana w długoterminowym trendzie historycznym wydaje się być permanentna, jest tak tylko dlatego, że zmiana działa w kierunku, w którym trend już zmierzał, a więc trend nie zmienił się, lecz tylko został nieco popchnięty naprzód.

101. Pierwsza zasada jest niemal tautologią. Gdyby trend nie był stabilny w związku z małymi zmianami, błądziłby przypadkowo raczej, niż podążał w określonym kierunku; innymi słowy, nie byłby wcale długoterminowym trendem.

102. DRUGA ZASADA. Jeżeli dokonuje się zmiany wystarczająco dużej by trwale zmieniła długoterminowy trend historyczny, wtedy również zmieni społeczeństwo jako całość. Innymi słowy, społeczeństwo jest systemem, w którym wszystkie części są ze sobą połączone i nie można trwale zmienić żadnej ważnej części bez wywołania zmiany również w innych częściach.

103. TRZECIA ZASADA. Jeżeli dokonuje się zmiany wystarczająco dużej by zmienić długoterminowy trend, to konsekwencje dla społeczeństwa jako całości nie mogą być zawczasu przewidziane. (Chyba, że poszczególne inne społeczności przeszły przez taką samą zmianę i doświadczyły takich samych konsekwencji, w tym przypadku można na gruncie empirycznym przewidzieć, że następna społeczność, która przejdzie przez taką samą zmianę prawdopodobnie doświadczy podobnych konsekwencji).

104. CZWARTA ZASADA. Nowy rodzaj społeczeństwa nie może zostać zaprojektowany na papierze. Oznacza to, że nie można zaplanować nowej formy społeczeństwa zawczasu, później jej ustanowić i oczekiwać, że będzie funkcjonować zgodnie z wcześniejszym planem.

105. Zasady trzecia i czwarta wynikają ze złożoności ludzkich społeczności. Zmiana w ludzkim zachowaniu wpłynie na ekonomię społeczeństwa oraz na jego fizyczne środowisko; ekonomia wpłynie na środowisko i vice versa, a zmiany w ekonomi i w środowisku wpłyną na ludzkie zachowanie w złożony, nieprzewidywalny sposób; i tak dalej. Sieć przyczyn i skutków jest dalece zbyt złożona by ją rozwikłać i zrozumieć.

106. PIĄTA ZASADA. Ludzie nie wybierają świadomie i racjonalnie formy swojego społeczeństwa. Społeczeństwa rozwijają się w procesach społecznej ewolucji nie będących pod racjonalną ludzką kontrolą.

107. Piąta zasada jest konsekwencją pozostałych czterech.

108. By zilustrować: Zgodnie z pierwszą zasadą, ogólnie rzecz biorąc, próba społecznej reformy albo działa w kierunku w którym i tak już rozwija się społeczeństwo (czyli zaledwie przyspiesza zmianę, która i tak by nastąpiła), albo odnosi tylko krótkotrwały skutek, a społeczeństwo szybko powraca do poprzedniego stanu. Aby wywołać trwałą zmianę w kierunku rozwoju jakiegokolwiek ważnego aspektu społeczeństwa reforma jest niewystarczająca i wymagana jest rewolucja. (Rewolucja niekoniecznie musi oznaczać zbrojne powstanie czy obalenie rządu.) Zgodnie z drugą zasadą, rewolucja nigdy nie zmienia tylko jednego aspektu społeczeństwa; a zgodnie z trzecią zasadą następują zmiany nigdy nie oczekiwane i niepożądane przez rewolucjonistów. Zgodnie z czwartą zasadą, gdy rewolucjoniści czy utopiści ustalają nowy rodzaj społeczeństwa, nigdy nie funkcjonuje ono tak jak to sobie zaplanowali.

109. Amerykańska Rewolucja nie dostarcza kontrargumentu. Nie była ona rewolucją w naszym rozumieniu tego słowa, ale wojną o niepodległość, po której nastąpiła raczej szeroko sięgająca reforma polityczna. Ojcowie Założyciele nie zmienili kierunku rozwoju amerykańskiego społeczeństwa, nawet do tego nie aspirowali. Uwolnili jedynie rozwój amerykańskiego społeczeństwa spod opóźniającego wpływu brytyjskiej władzy. Ich reforma polityczna nie zmieniła żadnego podstawowego trendu, lecz jedynie popchnęła amerykańską kulturę polityczną jej naturalnym torem rozwoju. Brytyjskie społeczeństwo, którego gałęzią było społeczeństwo amerykańskie, już od dawna zmierzało w kierunku demokracji reprezentatywnej. Przed Wojną o Niepodległość Amerykanie praktykowali już do pewnego stopnia demokrację reprezentatywną w kolonialnych zgromadzeniach. System polityczny ustanowiony przez Konstytucję wzorowany był na systemie brytyjskim oraz zgromadzeniach kolonialnych. Z dużą zmianą, dla pewności – nie ulega wątpliwości, że Ojcowie Założyciele uczynili bardzo istotny krok. Był to jednak krok na drodze, którą anglojęzyczny świat już kroczył. Dowodem jest fakt, że Brytania i wszystkie jej kolonie, zaludnione przede wszystkim ludźmi brytyjskiego pochodzenia, przyjęły systemy demokracji reprezentatywnej zasadniczo podobne do Stanów Zjednoczonych. Gdyby Ojcowie Założyciele stracili odwagę i zaniechali podpisania Deklaracji Niepodległości, nasz sposób życia nie byłby znacząco inny. Może mielibyśmy bliższe związki z Brytanią, może mielibyśmy Parlament oraz Ministra zamiast Kongresu i Prezydenta. Nic wielkiego. Tak więc Amerykańska Rewolucja dostarcza nie kontrprzykładu dla naszych zasad, ale ich dobrej ilustracji.

110. Wciąż używać należy zwykłego rozumienia w zastosowaniu tych zasad. Wyrażone są one w nieprecyzyjnym języku pozostawiającym miejsce na interpretację, można znaleźć od nich wyjątki. Dlatego prezentujemy te zasady nie jako nieprzekraczalne prawa, ale jako regułę kciuka lub przewodniki myśli, które mogą dostarczyć częściowe antidotum dla naiwnych idei o przyszłości społeczeństwa. Zasady te powinny być nieustannie w umyśle i kiedy ktoś dochodzi do wniosku przeciwnego im, powinien jeszcze raz ostrożnie przebadać swój tok myślenia i zachować swój wniosek tylko jeżeli ma ku temu dobre, solidne powody.

 

SPOŁECZEŃSTWO INDUSTRIALNO-TECHNOLOGICZNE NIE MOŻE ZOSTAĆ ZREFORMOWANE

 

111. Wymienione zasady pomagają w ukazaniu jak beznadziejnie trudne byłoby zreformowanie systemu industrialnego w taki sposób, by nie zawężał ciągle naszej sfery wolności. Widoczna jest stała tendencja, zauważalna co najmniej od czasu Rewolucji Przemysłowej, do umacniania systemu przez technologię wysokim kosztem w wolności jednostki i lokalnej autonomii. Stąd też każda zmiana mająca na celu ochronę wolności przed technologią byłaby przeciwna podstawowemu trendowi w rozwoju naszego społeczeństwa.

W konsekwencji, podobna zmiana albo byłaby krótkotrwała – szybko pochłonięta przez falę historii – albo, gdyby byłaby wystarczająco duża by być trwałą, zmieniłaby naturę całego naszego społeczeństwa. Jest to zgodne z zasadami pierwszą i drugą. Co więcej, skoro społeczeństwo zostałoby zmienione w sposób zawczasu nieprzewidywalny (trzecia zasada) byłoby to wielkie ryzyko. Zmiany wystarczająco duże by wprowadzić trwałą różnicę na rzecz wolności nie zostałyby zapoczątkowane, ponieważ zakłócałyby funkcjonowanie systemu. Dlatego też wszelkie próby reform byłyby zbyt nieśmiałe by być efektywnymi. Nawet gdyby zapoczątkowane zostały wystarczająco duże zmiany, byłyby cofnięte wraz z uwidocznieniem się ich zakłócających porządek efektów. Tak więc, permanentne zmiany na rzecz wolności mogłyby być wprowadzone w życie tylko przez osoby przygotowane na zaakceptowanie radykalnych, niebezpiecznych i nieprzewidywalnych przekształceń całego systemu. Innymi słowy, nie przez reformatorów, a przez rewolucjonistów.

112. Ludzie chcący chronić wolność bez poświęcania rzekomych korzyści płynących z technologii zasugerują naiwne plany jakiejś nowej formy społeczeństwa godzącej wolność z technologią. Pomijając fakt, że ludzie wysuwający takie sugestie rzadko proponują jakiekolwiek praktyczne środki, którymi miałoby zostać ustanowione nowe społeczeństwo; z czwartej zasady wynika, że nawet jeśli nowa forma społeczeństwa zostałaby ustanowiona to albo upadłaby albo dałaby rezultaty odmienne od oczekiwanych.

113. Tak więc, nawet na bardzo ogólnym gruncie, wydaje się być wysoce nieprawdopodobne znalezienie sposobu zmiany społeczeństwa godzącego wolność z nowoczesną technologią. W kilku następnych rozdziałach podamy więcej konkretnych powodów, z których wynika, że wolność i rozwój technologiczny nie idą ze sobą w parze.

 

OGRANICZENIE WOLNOŚCI JEST W INDUSTRIALNYM SPOŁECZEŃSTWIE NIEUNIKNIONE

 

114. Jak zostało wyjaśnione w paragrafach 65-67, 70-73, współczesny człowiek jest uwikłany w sieć zasad i regulacji, a jego los zależy od osób nie mających z nim wiele wspólnego i na których decyzje nie może on w żaden sposób wpłynąć. Nie jest to ani przypadek, ani wynik samowoli aroganckich biurokratów. Jest to coś niezbędnego i nieuniknionego w jakimkolwiek technologicznie zaawansowanym społeczeństwie. System MUSI ściśle regulować ludzkie zachowanie po to, by mógł funkcjonować. W pracy ludzie muszą robić to, co im się każe, w przeciwnym razie produkcja pogrąży się w chaosie. Biurokracje MUSZĄ być prowadzone zgodnie z surowymi zasadami. Zezwolenie niższym w hierarchii biurokratom na jakąkolwiek znaczącą samowolę zakłóciłoby system i doprowadziłoby do posądzeń o niesprawiedliwość w związku z różnicami w sposobie wykorzystywania samowoli przez biurokratów. Prawdą jest, że niektóre restrykcje nałożone na naszą wolność mogłyby być wyeliminowane, ale GENERALNIE RZECZ BIORĄC regulowanie naszego życia przez duże organizacje jest konieczne dla funkcjonowania społeczeństwa industrialno-technologicznego. Wynikiem tego jest poczucie bezsilności u części przeciętnych osób. Jakkolwiek, może zdarzyć się, że formalne regulacje będą wzrastająco zmierzać do tego, by zastąpiono je narzędziami psychologicznymi, które powodują, że chcemy robić to, czego wymaga od nas system. (Propaganda [14], techniki edukacyjne, programy “zdrowia psychicznego”, itd.)

115. System MUSI zmuszać ludzi, by zachowywali się w sposób, który jest odległy od naturalnego wzorca ludzkiego zachowania. Na przykład, system potrzebuje naukowców, matematyków i inżynierów. Nie może bez nich funkcjonować. Tak więc duża presja wywierana jest na dzieci, by kształciły się w tych dziedzinach. Dla młodego człowieka nienaturalne jest spędzanie większej części swojego czasu na ślęczeniu przy biurku i zajmowaniu się nauką. Normalny młody człowiek chce spędzać swój czas w aktywnym kontakcie z prawdziwym światem. Pośród prymitywnych ludów, przedmioty w których kształcone są dzieci pozostają w naturalnej harmonii z naturalnymi ludzkimi impulsami. Pośród amerykańskich Indian na przykład, chłopcy kształcą się w aktywnych zajęciach na świeżym powietrzu – a to jest właśnie to co chłopcy lubią. Lecz w naszym społeczeństwie dzieci zmuszane są do nauki przedmiotów technicznych, których większość z nich uczy się niechętnie.

116. Z powodu ciągłej presji, jaką system wywiera w celu modyfikowania ludzkiego zachowania, wzrasta liczba ludzi, którzy nie dostosowują się do wymagań społeczeństwa: pasożyty społeczne, członkowie gangów młodzieżowych, sekciarze, antyrządowi buntownicy, radykalni eko-sabotażyści, wyrzutkowie i różnego rodzaju opozycjoniści.

117. W każdym technologicznie zaawansowanym społeczeństwie los jednostki MUSI zależeć od decyzji, na które w znacznym stopniu nie ma ona żadnego wpływu. Społeczeństwo technologiczne nie może zostać rozbite na małe, autonomiczne wspólnoty, ponieważ produkcja opiera się na kooperacji ogromnej liczby ludzi i maszyn. Takie społeczeństwo MUSI być wysoko zorganizowane i MUSZĄ być podejmowane decyzje oddziałujące na ogromną liczbę osób. Kiedy decyzja oddziałuje, powiedzmy na milion osób, wtedy każda jednostka ma średnio jedną milionową udziału w podejmowanej decyzji. W praktyce zwykle wygląda to tak, że decyzje są podejmowane przez urzędników publicznych, przedstawicieli korporacji lub technicznych specjalistów; nawet jeżeli ludność głosuje nad decyzją, liczba głosujących jest zbyt wielka, by pojedynczy głos był znaczący. [17] Tak więc większość jednostek nie jest w stanie wymiernie wpływać na poważne decyzje oddziałujące na ich życie. Nie jest możliwy żaden sposób na uzdrowienie tego w technologicznie zaawansowanym społeczeństwie. System próbuje “rozwiązać ten problem” poprzez użycie propagandy w celu sprawienia by ludzie CHCIELI decyzji, które zostały za nich podjęte; ale nawet gdyby to “rozwiązanie” odniosło całkowity sukces sprawiając, że ludzie czuliby się lepiej, byłoby to poniżające.

118. Konserwatyści i inne osoby wysuwają postulat bardziej “lokalnej autonomii”. Lokalne wspólnoty cieszyły się niegdyś autonomią, ale staje się ona coraz mniej możliwa z chwilą, gdy lokalne wspólnoty zostają wciągnięte i uzależnione od systemów dużej skali, jak użyteczności publiczne, sieci komputerowe, systemy autostrad, środki masowego przekazu, współczesny system opieki zdrowotnej. Przeciwko autonomii występuje również fakt, iż technologia zastosowana w jednym miejscu często oddziałuje na ludzi w innych, położonych dalej miejscach. Tak więc użycie pestycydów i innych chemikaliów w pobliżu zbiornika wodnego może skazić punkt czerpania wody setki mil w dół rzeki, a efekt cieplarniany oddziałuje na cały świat.

119. System nie istnieje i nie może istnieć w celu zaspokajania ludzkich potrzeb. Zamiast tego właśnie ludzkie zachowanie musi ulec modyfikacji w celu dostosowania się do potrzeb systemu. Nie ma to nic wspólnego z polityczną ani społeczną ideologią, która może udawać, że przewodzi technologicznemu systemowi. Jest to wina technologii, ponieważ system przewodzony jest nie przez ideologię, lecz przez techniczną konieczność. [18] Oczywiście system zaspokaja wiele ludzkich potrzeb, ale ogólnie rzecz biorąc robi to tylko do poziomu do którego robienie tego jest dla niego korzystne. Najważniejsze są potrzeby systemu, a nie człowieka. Na przykład, system dostarcza ludziom żywność, ponieważ nie mógłby funkcjonować gdyby wszyscy głodowali; zajmuje się psychologicznymi potrzebami człowieka wtedy, kiedy jest mu WYGODNIE, ponieważ nie mógłby funkcjonować jeżeli zbyt wielu ludzi wpadłoby w depresję lub zaczęło się buntować. Jednakże system z dobrych, solidnych, praktycznych powodów musi wywierać ciągłą presję na ludzi, by dostosować ich zachowanie do swoich potrzeb. Zbyt duża akumulacja śmieci? Rząd, media, system edukacji, ekolodzy, wszyscy zasypują nas masą propagandy na temat recyklingu. Potrzebny jest większy personel techniczny? Chór głosów nakazuje dzieciom studiowanie przedmiotów naukowych. Nikt nie zatrzymuje się by spytać, czy ludzkie jest zmuszanie młodych ludzi do spędzania większości ich czasu na naukę przedmiotów, których większość nienawidzi. Gdy utalentowani pracownicy odsuwani są od pracy przez techniczne innowacje i muszą przejść “ponowne przeszkolenie”, nikt nie pyta czy nie jest dla nich poniżające traktowanie ich w ten sposób. Po prostu przyjmuje się jako pewnik, że wszyscy muszą kłaniać się przed techniczną koniecznością i to z dobrego powodu: gdyby ludzkie potrzeby przełożono ponad techniczną konieczność powstałyby problemy ekonomiczne, bezrobocie, braki lub coś jeszcze gorszego. Koncepcja “zdrowia psychicznego” w naszym społeczeństwie jest określana głównie przez stopień, w jakim jednostka zachowuje się zgodnie z potrzebami systemu bez okazywania oznak stresu.

120. Starania mające na celu uczynienie w systemie miejsca na poczucie celu i autonomie, są po prostu kiepskim żartem. Na przykład, pewna firma zamiast kazać każdemu ze swoich pracowników składania jednej sekcji katalogu, kazała każdemu składać cały katalog, co miało im dać poczucie celu i osiągnięcia. Niektóre firmy próbowały przyznać swoim pracownikom nieco więcej autonomii, lecz z przyczyn praktycznych może to być zrealizowane tylko w bardzo ograniczonym stopniu i w każdym przypadku pracownicy nie otrzymują autonomii jako celu – ich “autonomiczne” starania nie mogą być skierowane w cele przez nich wybrane, lecz jedynie w cele ich pracodawców, takie jak przetrwanie i rozwój firmy. Każda firma pozwalająca swym pracownikom zachowywać się inaczej szybko poszłaby z torbami. Podobnie w każdym przedsiębiorstwie w systemie socjalistycznym, pracownicy muszą skupić swe starania w kierunku celów przedsiębiorstwa, inaczej przedsiębiorstwo nie będzie służyło swemu celowi jako część systemu. Ponownie, z czysto technicznych przyczyn niemożliwe jest dla większości jednostek i małych grup posiadanie zbyt dużej autonomii w społeczeństwie industrialnym. Nawet posiadacz małego biznesu ma zwykle ograniczoną autonomię. Pomijając konieczność rządowych regulacji, jest ograniczony przez fakt, że musi dostosować się do systemu ekonomicznego i jego wymagań. Dla przykładu, gdy ktoś rozwija nową technologię, posiadacz małego biznesu często musi użyć tej technologii, czy tego chce czy nie, w celu pozostania konkurencyjnym.

 

“ZŁE” STRONY TECHNOLOGII NIE MOGĄ BYĆ ODDZIELONE OD STRON “DOBRYCH”

 

121. Kolejnym powodem, dlaczego społeczeństwo industrialne nie może być zreformowane na rzecz wolności jest to, iż nowoczesna technologia jest spójnym systemem, w którym wszystkie części są od siebie zależne. Nie można pozbyć się “złych” stron technologii i pozostawić tylko “dobrych”. Weźmy na przykład nowoczesną medycynę. Postęp w naukach medycznych zależy od postępu w chemii, fizyce, biologii, naukach komputerowych i innych gałęziach wiedzy. Zaawansowane medyczne leczenie wymaga drogiego wyposażenia wyższej technologii, które może być wytworzone i powszechnie dostępne tylko w zaawansowanym technologicznie i bogatym społeczeństwie. Wyraźnie widać, że nie można osiągnąć dużego postępu w medycynie bez rozwiniętego systemu technologicznego i wszystkiego co się z nim łączy.

122. Nawet jeśli postęp medyczny mógłby być osiągnięty bez udziału systemu technologicznego, sam przyniósłby pewne zło. Przypuśćmy na przykład, że wynaleziono lek na cukrzycę. Ludzie z genetyczną skłonnością do cukrzycy będą w stanie przetrwać i rozmnażać się podobnie jak inni. Naturalna selekcja genów cukrzyków zostanie przerwana i takie geny będą rozprzestrzeniać się przez kolejne pokolenia. (Do pewnego stopnia jest to widoczne już dziś, odkąd cukrzyca, mimo że nieuleczalna może być kontrolowana przy użyciu insuliny). To samo stanie się z wieloma innymi chorobami, które grożą genetyczną degradacją populacji. Jedynym rozwiązaniem pewnego rodzaju program eugeniczny czy też rozległa inżynieria genetyczna ludzkich istot, tak aby człowiek w przyszłości nie był już tworem natury, przypadku czy Boga (w zależności od twoich przekonań religijnych lub filozoficznych) lecz sfabrykowanym produktem.

123. Jeżeli myślisz, że rząd zbyt mocno ingeruje w twoje życie TERAZ, to poczekaj aż zacznie kierować konstrukcją genetyczną twego potomstwa. Taka regulacja nieuchronnie nastąpi po wprowadzeniu inżynierii genetycznej istot ludzkich, ponieważ konsekwencje nieregulowanej inżynierii genetycznej byłyby katastroficzne. [19]

124. Naturalną odpowiedzią na takie zmartwienia jest mówienie o “etyce medycznej”. Jednak kodeks etyczny nie miałby na celu ochrony wolności w obliczu rozwoju medycznego; pogorszyłby jedynie sprawy. Kodeks etyczny stosujący się do inżynierii genetycznej w rezultacie byłby sposobem regulowania genetycznej budowy ludzkich istot. Ktoś (prawdopodobnie w większości z wyższych warstw klasy średniej) decydowałby, że takie a takie zastosowanie inżynierii genetycznej jest “etyczne” a inne nie, narzucałby zatem swój system wartości przedsięwzięcia genetycznego modyfikowania całej populacji. Nawet jeśli kodeks etyczny zostałby ustanowiony na całkowicie demokratycznych podstawach, większość będzie narzucać swoje własne wartości jakiejkolwiek mniejszości, która może mieć całkiem odmienne zdanie o tym co stanowi o “etycznym” zastosowaniu inżynierii genetycznej. Jedyny kodeks etyczny, który naprawdę chroniłby wolność to taki, który zabraniałby JAKIEJKOLWIEK inżynierii genetycznej na istotach ludzkich, lesz możesz być pewien, że taki kodeks nigdy nie zostanie przyjęty w technologicznym społeczeństwie. Nie ma takiego kodeksu, który po zredukowaniu inżynierii genetycznej do roli drugorzędnej mógłby utrzymać się przez dłuższy czas, ponieważ pokusa przedstawiona przez siłę biotechnologii byłaby nieodparta, szczególnie że dla większości ludzi wiele spośród zastosowań tej nauki wydaje się być oczywistym i niedwuznacznym dobrem (eliminującym fizyczne i psychiczne choroby, dającym ludziom możliwości, których potrzebują do radzenia sobie w dzisiejszym świecie). Nieuchronnie inżynieria genetyczna będzie używana coraz rozleglej i w sposób zgodny tylko z potrzebami systemu industrialno-technologicznego. [20]

 

TECHNOLOGIA JEST SILNIEJSZĄ SIŁĄ SPOŁECZNĄ NIŻ DĄŻENIE DO WOLNOŚCI

 

125. Znalezienie TRWAŁEGO kompromisu pomiędzy technologią i wolnością nie jest możliwe, ponieważ technologia jest dalece silniejszą siłą społeczną i w sposób ciągły przyćmiewa wolność poprzez POWTARZANE kompromisy. Wyobraź sobie przypadek dwóch sąsiadów, z których każdy posiada taką samą ilość ziemi, lecz jeden z nich jest potężniejszy od drugiego. Potężniejszy domaga się części ziemi od drugiego. Słabszy odmawia. Potężniejszy mówi: “Dobra, pójdźmy na kompromis. Daj mi połowę tego, o co prosiłem”. Słaby nie ma zbyt wielu możliwości poza poddaniem się. Jakiś czas później potężniejszy sąsiad domaga się kolejnej części ziemi, ponownie zawierają kompromis, itd. Poprzez wymuszanie długiej serii kompromisów na słabszym, potężniejszy ostatecznie odbiera mu całą ziemię. Tak samo jest w przypadku konfliktu miedzy technologią i wolnością.

126. Wytłumaczymy teraz dlaczego technologia jest silniejszą siłą społeczną niż dążenie do wolności.

127. Technologiczny postęp, który wydaje się nie zagrażać wolności, często okazuje się zagrażać jej później bardzo poważnie. Rozważmy na przykład zmotoryzowany transport. Dawniej pieszy mógł chodzić gdzie chciał, kroczyć swoją własna ścieżką bez podporządkowywania się jakimkolwiek przepisom drogowym i był niezależny od wspierających systemów technologicznych. Kiedy pojawiła się motoryzacja wydawało się, że zwiększa ona ludzką wolność. Nie odebrała wolności pieszym, nikt nie musiał mieć samochodu jeżeli tego nie chciał, a ci którzy wybrali kupno samochodu mogli podróżować dużo szybciej niż piesi. Lecz wprowadzenie transportu zmotoryzowanego wkrótce zmieniło społeczeństwo w taki sposób, aby organizować lokomocyjną wolność człowieka. Kiedy samochody stały się liczne trzeba było coraz bardziej kierować ich użyciem. Samochodem nie można tak po prostu pojechać gdzie się chce, swoimi własnymi drogami, szczególnie na terenach gęsto zaludnionych, ruchem poszczególnych osób rządzi ruch uliczny i różnorodne przepisy drogowe. Każdy ograniczony jest przez niskie zobowiązania: prawo jazdy, testy kierowców, ponawianie rejestracji, ubezpieczenie, środki wymagane dla zachowania bezpieczeństwa, comiesięczne opłaty. Co więcej, użycie transportu zmotoryzowanego nie jest już dowolne. Od momentu wprowadzenia tego transportu układ miast zmienił się w taki sposób, że większość ludzi nie mieszka już w możliwej do przebycia pieszo odległości od swoich miejsc pracy, sklepów, miejsc wypoczynku i rekreacji, tak więc są oni zależni od samochodu jako środka transportu. W przeciwnym razie muszą korzystać z transportu publicznego, a w tym wypadku mają jeszcze mniejszą kontrolę nad swoim przemieszczaniem się, niż gdy kierują własnym samochodem. Nawet wolność pieszego jest teraz bardziej ograniczona. W mieście musi on ciągle zatrzymywać się i czekać na zmiany świateł, które są zaprojektowane aby służyć ruchowi pojazdów. Poza miastem ruch samochodów powoduje, że chodzenie wzdłuż autostrady stało się niebezpieczne i niewygodne. (Zauważ istotną kwestię zobrazowaną przez nas w przypadku zmotoryzowanego transportu: kiedy nowa technologicznie rzecz jest wprowadzana jako opcja którą jednostki mogą wybrać lub nie, niekoniecznie POZOSTAJE ona dowolna. W wielu przypadkach nowa technologia zmienia społeczeństwo w taki sposób, że ludzie ostatecznie są ZMUSZENI do używania jej).

128. Podczas gdy postęp technologiczny JAKO CAŁOŚĆ ciągle ogranicza sferę naszej wolności, każde nowe ulepszenie techniczne ROZPATRYWANE SAMO W SOBIE wydaje się być pożądane. Elektryczność, kanalizacja, szybka komunikacja na długie dystanse… jak ktoś mógłby występować przeciwko którejś z tych rzeczy lub przeciwko innym z niezliczonej grupy technicznych osiągnięć, które stworzyły nowoczesne społeczeństwo? Absurdem byłoby na przykład opieranie się wprowadzeniu telefonu, gdyż przyniósł on wiele korzyści i żadnej strony ujemnej. Jednak jak już wytłumaczyliśmy w paragrafach 59-76, wszystkie te techniczne osiągnięcia razem wzięte wykreowały świat, w którym los przeciętnego człowieka nie spoczywa już dłużej w jego własnych rękach, w rękach jego sąsiadów czy przyjaciół, lecz kierują nim politycy, zarządy korporacji, anonimowi technicy i biurokraci, na których człowiek, jako jednostka nie ma możliwości wpływu. [21] Ten proces będzie kontynuowany w przyszłości. Weźmy na przykład inżynierię genetyczną. Garstka ludzi będzie opierać się wprowadzeniu technik genetycznych eliminujących pewną dziedziczną chorobę. Nie czynią one żadnej widocznej szkody i zapobiegają cierpieniu. Jednakże szereg genetycznych osiągnięć razem wziętych uczyni z człowieka zaprojektowany produkt zamiast wolny twór przypadku (albo boga, czy czegokolwiek w zależności od twoich przekonań religijnych).

129. Następnym powodem dlaczego technologia stanowi tak potężną siłę społeczną jest to, że w kontekście danego społeczeństwa, rozwój technologiczny postępuje wyłącznie w jednym kierunku; nie może zostać zawrócony. Kiedy zostaje wprowadzona techniczna innowacja, ludzie zwykle uzależniają się od niej do chwili, gdy zostaje zastąpiona bardziej zaawansowaną innowacją. Nie tylko ludzie jako jednostki uzależniają się od nowego produktu technologii, ale nawet bardziej, uzależnia się od niego system, jako całość. (Wyobraź sobie co stałoby się z dzisiejszym światem gdyby wyeliminowano, np. komputery). Tak więc system może postępować tylko w jednym kierunku, ku jeszcze większej technologizacji. Technologia wciąż wymusza krok w tył na wolności – bez obalenia całego systemu technologicznego.

130. Technologia postępuje z ogromną prędkością i zagraża wolności w wielu różnych punktach w tym samym czasie (przeludnienie, zasady i przepisy, zwiększająca się zależność jednostek od dużych organizacji, propaganda i inne techniki psychologiczne, inżynieria genetyczna, naruszenia prywatności przez urządzenia obserwacyjne i komputery, itd.). Zażegnanie jakiegokolwiek JEDNEGO zagrożenia wymagałoby różnej długiej walki społecznej. Osoby chcące chronić wolność są przytłoczone liczbą nowych ataków i prędkością ich rozwoju, stąd też stają się apatyczni i przestają się opierać. Walka z każdym z zagrożeń osobno byłaby daremna. Jedyną nadzieją na sukces jest walka z systemem technologicznym jako całością, ale to oznacza rewolucję a nie reformę.

131. Technicy (używamy tego terminu w szerokim znaczeniu aby opisać wszystkich zajmujących się wyspecjalizowanym zadaniem wymagającym ćwiczeń) dążą do takiego zaangażowania w swoją pracę (swoje działanie zastępcze), że gdy następuje konflikt pomiędzy ich pracą techniczną a wolnością, prawie zawsze ich wybór pada na pracę. Jest to oczywiste w przypadku naukowców, ale ujawnia się również wszędzie indziej: nauczyciele, grupy humanitarne, konserwatywne organizacje nie wahają się przed użyciem propagandy lub innych technik psychologicznych pomagającym im osiągnąć ich cele. Korporacje i agencje rządowe kiedy uznają to za użyteczne, nie wahają się przed zbieraniem informacji o jednostkach, nie myśląc o ich prywatności. Dla agencji stojących na straży prawa często niewygodne są konstytucyjne prawa podejrzanych i często kompletnie niewinnych osób, dlatego robią wszystko co mogą legalnie (lub czasem nielegalnie) by ograniczyć lub pominąć owe prawa. Większość z tych nauczycieli, urzędników rządowych i przedstawicieli prawa wierzy w wolność, prywatność i konstytucyjne prawa, ale gdy wchodzą one w konflikt z ich pracą, zazwyczaj czują iż jest ona ważniejsza.

132. Dobrze wiadomo, że ludzie generalnie pracują lepiej i bardziej wytrwale gdy starają się o nagrodę, niż gdy chcą uniknąć kary lub negatywnych rezultatów. Naukowcy oraz inni technicy motywowani są głównie przez nagrody, które mogą osiągnąć ze swojej pracy. Jednak ci, którzy sprzeciwiają się technologicznym inwazjom na wolność, pracują, by uniknąć negatywnych rezultatów, w konsekwencji istnieje garstka ludzi, którzy dobrze i wytrwale zajmują się tym zniechęcającym zadaniem. Gdyby reformatorzy kiedykolwiek osiągnęli znaczące zwycięstwo, które wydawałoby się wznosić solidną barierę przeciw dalszemu ograniczaniu wolności przez rozwój technologiczny, większość z nich dążyłaby do zrelaksowania się i zwrócenia swej uwagi na mniej wymagające, kompromisowe starania. Jednakże naukowcy wciąż pracowaliby w swoich laboratoriach, a technologia w swym rozwoju znalazłaby sposoby, pomimo wszelkich barier, aby zyskać coraz większą kontrolę nad jednostkami i uzależnić je od systemu.

133. Żadne układy społeczne, czy to prawa, instytucje, zwyczaje czy kodeksy etyczne, nie są w stanie zapewnić trwałej ochrony przed technologią. Historia pokazuje, że wszystkie układy społeczne są przejściowe; wszystkie w końcu ulegają zmianie lub załamaniu. Jednak osiągnięcia technologiczne są trwałe w kontekście danej cywilizacji. Przypuśćmy na przykład, że byłoby możliwe na podstawie pewnych układów społecznych zapobieżenie stosowaniu inżynierii genetycznej na ludziach, lub zapobieżenie jego stosowania w sposób zagrażający wolności i godności. Technologia wciąż pozostawałaby w oczekiwaniu. Prędzej czy później, układ społeczny uległby załamaniu. (Prawdopodobnie prędzej, mając na myśli nasze społeczeństwo). Wtedy inżynieria genetyczna zaczęłaby wkraczać w sferę naszej wolności i byłoby to nieodwracalne (bez załamania samej cywilizacji technologicznej). Wszelkie złudzenia co do osiągnięcia czegokolwiek trwałego poprzez układy społeczne powinny zostać rozwiane przez to co obecnie dzieje się z prawodawstwem ochrony środowiska. Kilka lat temu wydawało się, że istnieją bezpieczne bariery prawne zapobiegające przynajmniej NIEKTÓRYM z najgorszych form degradacji środowiska. Wystarczyła zmiana w prądzie politycznym i bariery te zaczęły się kruszyć.

134. Z wszystkich powyższych powodów technologia jest silniejszą siłą społeczną niż dążenie do wolności. Jednak twierdzenie to wymaga ważnego ostrzeżenia. Wydaje się, że w czasie następnych dekad system industrialno-technologiczny przechodzić będzie przez twarde naciski w związku z problemami ekonomicznymi i ekologicznymi, a w szczególności w związku z problemami ludzkich zachowań (alienacja, bunt, wrogość, szereg trudności społecznych i ekologicznych). Mamy nadzieję, że naciski przez które system prawdopodobnie będzie musiał przejść, spowodują jego upadek, lub przynajmniej osłabią go na tyle, że gdy rewolucja nadejdzie i powiedzie się, w tym szczególnym momencie dążenie do wolności okaże się silniejsze od technologii.

135. W paragrafie 125 użyliśmy analogii o słabym sąsiedzie ograbionym przez silniejszego sąsiada, który zabiera mu całą ziemię poprzez wymuszenie na nim serii kompromisów. Lecz przypuśćmy teraz, że silny sąsiad zachoruje i nie będzie w stanie się bronić. Słaby sąsiad może zmusić silnego do oddania mu ziemi z powrotem, może go też zabić. Jeżeli pozwoli silnemu żyć i jedynie wymusi na nim zwrócenie ziemi, jest głupcem, ponieważ kiedy silny wyzdrowieje, zaatakuje ponownie i zabierze całą ziemię dla siebie. Jedyną rozsądną alternatywą dla słabszego jest zabicie silnego wtedy, kiedy ma szansę. W ten sam sposób, podczas gdy system industrialny będzie osłabiony, musimy go zniszczyć. Jeżeli pójdziemy z nim na kompromis i pozwolimy mu na odzyskanie sił, ostatecznie odbierze nam całą wolność.

 

PROSTSZE PROBLEMY SPOŁECZNE OKAZUJĄ SIĘ NIEMAL NIEROZWIĄZYWALNE

 

136. Jeżeli ktoś wciąż uważa, że możliwe byłoby zreformowanie systemu w taki sposób, by chronić wolność przed technologią, niech rozważy jak niezręcznie, a przede wszystkim nieefektywnie nasze społeczeństwo radziło sobie z innymi o wiele prostszymi problemami społecznymi. Pośród innych spraw, system zawiódł jeśli chodzi o powstrzymanie degradacji środowiska, korupcji politycznej, handlu narkotykami czy nadużyć domowych.

137. Weźmy na przykład nasze problemy ekologiczne. W tym wypadku konflikt wartości jest prosty: natychmiastowe korzyści ekonomiczne kontra zachowanie części zasobów naturalnych dla naszych wnuków [22]. Jednak w tym temacie otrzymujemy jedynie stos bredni i owijania w bawełnę ze strony ludzi mających władzę oraz wyraźną, ciągłą linię działania, podczas gdy wciąż powiększamy liczbę problemów ekologicznych, z którymi będą musiały żyć nasze wnuki. Próby rozwiązania kwestii środowiska składają się z szeregu bitew i kompromisów pomiędzy różnymi frakcjami, z których niektóre górują w jednym momencie, inne w drugim. Linia walki zmienia się wraz ze zmiennymi prądami opinii publicznej. Nie jest to racjonalny proces, ani też taki, który mógłby doprowadzić do trwałego i efektywnego rozwiązania problemu. Główne problemy społeczne, jeżeli w ogóle zostają “rozwiązane”, rzadko lub nigdy nie są rozwiązane przez racjonalny, rozumowy plan. Po prostu same się rozwiązują w procesie, w którym różne rywalizujące grupy dążące do swojego (zazwyczaj krótkoterminowego) interesu [23] osiągają (głównie dzięki szczęściu) mniej lub bardziej stabilne modus vivendi. W rzeczywistości, w świetle zasad sformułowanych w paragrafach 100-106 wydaje się wątpliwe, by racjonalne, długoterminowe społeczne planowanie mogłoby KIEDYKOLWIEK być efektywne.

138. Jest więc jasne, że rodzaj ludzki w najlepszym razie ma bardzo ograniczoną zdolność do rozwiązywania nawet stosunkowo prostych problemów społecznych. Jak więc może rozwiązać o wiele trudniejszy i subtelniejszy problem pogodzenia wolności z technologią? Technologia daje oczywiście korzyści materialne, podczas gdy wolność jest abstrakcją oznaczającą różne rzeczy dla różnych ludzi, a jej utrata jest łatwo zaciemniana przez propagandę.

139. Zwróćcie uwagę na tę istotną różnicę: możliwe jest, że nasze problemy ekologiczne (na przykład) mogłyby być kiedyś rozwiązane przez racjonalny, zrozumiały plan, ale stałoby się tak tylko jeżeli leżałoby to w długoterminowym interesie systemu. Jednak NIE jest w interesie systemu ochrona wolności, czy autonomii małych grup. Wprost przeciwnie, w interesie systemu leży kontrolowanie ludzkiego zachowania w największym możliwym stopniu. Tak więc, podczas gdy praktyczne rozwiązania mogą w końcu zmusić system do zajęcia racjonalnego, roztropnego stanowiska w sprawie problemów ekologicznych, jednocześnie praktyczne rozważania zmuszą system do jeszcze większej regulacji ludzkiego zachowania (najprawdopodobniej przez pośrednie środki, które ukryją ograniczenie wolności). Nie jest to wyłącznie nasza opinia. Wybitni społeczni naukowcy (np. James Q.Wilson) kładli nacisk na ważność “socjalizowania” ludzi w bardziej efektywny sposób.

 

REWOLUCJA JEST ŁATWIEJSZA NIŻ REFORMA

 

140. Mamy nadzieję, iż przekonaliśmy czytelnika o tym, że system nie może zostać zreformowany w taki sposób, by pogodzić wolność z technologią. Jedynym wyjściem jest porzucenie całego systemu industrialno-technologicznego. Oznacza to rewolucję; niekoniecznie zbrojne powstanie, ale z pewnością radykalną i fundamentalną zmianę w naturze społeczeństwa.

141. Ludzie mają skłonności, aby przypuszczać, że rewolucja jest trudniejsza niż reforma, ponieważ pociąga za sobą dużo większe zmiany. A w rzeczywistości, w pewnych okolicznościach rewolucja jest dużo łatwiejsza niż reforma. Powodem tego jest fakt, iż ruch rewolucyjny może wzbudzić duże zaangażowanie, którego ruch reformatorski nie potrafi zainicjować. Ruchy reformatorskie proponują rozwiązanie jedynie poszczególnych społecznych problemów. Ruch rewolucyjny natomiast chce rozwiązać wszystkie problemy za jednym zamachem i stworzyć całkiem nowy świat, proponuje idee, dla których ludzie gotowi są na wyrzeczenia i ryzyko. Z tego powodu łatwiejsze jest odrzucenie całego systemu technologicznego, a nie przykładanie dużej uwagi i wysiłku do prób powstrzymania zastosowań któregokolwiek z segmentów technologii, takiego jak np. inżynieria genetyczna. W odpowiednich warunkach duża liczba ludzi mogłaby rewolucyjnie wystąpić przeciw systemowi industrialno-technologicznemu. Jak zauważyliśmy w paragrafie 132, reformatorzy starający się ograniczać pewne aspekty technologii pracowaliby, aby uniknąć negatywnych rezultatów. Jednakże rewolucjoniści pracują aby uzyskać potężną nagrodę – spełnienie swej rewolucyjnej wizji – i stąd też starania ich są silniejsze i wytrwalsze niż starania reformatorów.

142. Reforma zawsze jest ograniczona przez obawę przed bolesnymi konsekwencjami jeżeli zmiany zajdą zbyt daleko. Ale gdy społeczeństwo obejmuje nastrój rewolucyjny, ludzie są gotowi znosić wszelkie niewygody dla dobra swej rewolucji. Było to jasno widoczne w rewolucjach Francuskiej i Rosyjskiej. Być może w takich przypadkach jedynie mniejszość populacji jest naprawdę oddana rewolucji, jest to mniejszość wystarczająco duża i aktywna by stać się siłą dominującą w społeczeństwie. O rewolucji powiemy więcej w paragrafach 180-205.

 

KONTROLA LUDZKIEGO ZACHOWANIA

 

143. Od początku cywilizacji, zorganizowane społeczeństwa musiały wywierać presję na ludziach dla dobra funkcjonowania organizmu społecznego. Rodzaje presji różniły się znacznie w każdym społeczeństwie. Niektóre z nich były fizyczne (uboga dieta, nadmiar pracy, zanieczyszczenie środowiska) a inne psychologiczne (hałas, przeludnienie, wymuszanie na ludziach zachowania zgodnego z wymaganiami społeczeństwa). W przeszłości, ludzka natura była w przybliżeniu stała lub różniła się tylko w pewnych punktach. W konsekwencji, społeczeństwa były w stanie popychać ludzi tylko do pewnych granic. Gdy granica ludzkiej wytrzymałości została przekroczona, sprawy zaczynały przybierać zły obrót: bunt lub przestępczość, korupcja, unikanie pracy, depresja lub inne problemy psychiczne, wzrastająca śmiertelność lub zanikająca liczba urodzeń, lub coś jeszcze innego. Ostatecznie, albo społeczeństwo załamywało się, albo jego funkcjonowanie stawało się niesprawne i zostawało (nagle lub stopniowo, poprzez podbój, osłabienie lub ewolucję) zastąpione przez bardziej sprawną formę społeczeństwa. [25]

144. Tak więc ludzka natura wyznaczała w przeszłości granice w rozwoju społeczeństw. Ludzie mogli zostać popchnięci tylko do pewnego punktu, nigdy dalej. Dzisiaj jednak może to ulegać zmianie, ponieważ współczesna technologia rozwija sposoby modyfikowania ludzi.

145. Wyobraźcie sobie społeczeństwo poddające ludzi warunkom czyniącym ich bardzo nieszczęśliwymi, po czym dające im narkotyki odsuwające ich nieszczęście. Fikcja naukowa? Do pewnego stopnia, ma to już miejsce w naszym społeczeństwie. Wiadomo jest, że liczba depresji klinicznych w ostatnich dekadach znacznie wzrasta. Uważamy, że jest to wynikiem zakłócenia procesu władzy, jak wytłumaczyliśmy w paragrafach 59-76. Jednak nawet jeżeli się mylimy, wzrastająca liczba depresji z pewnością jest rezultatem KTÓRYCHŚ z warunków istniejących w dzisiejszym społeczeństwie. Zamiast usuwać warunki wpędzające ludzi w depresję, współczesne społeczeństwo podaje im leki antydepresyjne. W rezultacie, leki te są środkiem modyfikującym wewnętrzny stan jednostki w taki sposób, by mogła tolerować warunki społeczne, które inaczej uznałaby za nie do zniesienia. (Tak, zdajemy sobie sprawę z tego, że depresja ma często pochodzenie czysto genetyczne. Odnosimy się tutaj do przypadków, w których otoczenie odgrywa przeważającą rolę).

146. Leki oddziałujące na umysł są tylko jednym przykładem metod kontrolowania ludzkiego zachowania rozwijanych przez społeczeństwo. Przyjrzyjmy się niektórym z nich.

147. Na początek techniki nadzoru. Ukryte kamery video są już używane w większości sklepów i w wielu innych miejscach, komputery używane są w celu gromadzenia i przetwarzania dużej ilości informacji o jednostkach. Tak uzyskane informacje znacznie zwiększają efektywność fizycznego przymusu (sił stojących na straży prawa). [26] Później mamy metody propagandy, w których efektywnym motorem są środki masowego przekazu. Rozwinięte zostały skuteczne techniki na wygranie wyborów, sprzedanie produktów, wpływanie na opinię publiczną. Przemysł rozrywkowy służy jako bardzo ważne narzędzie psychologiczne systemu, prawdopodobnie nawet wtedy gdy epatuje seksem i przemocą. Rozrywka zapewnia współczesnemu człowiekowi podstawowy środek ucieczki. Podczas zajmowania się telewizją, wideo, itd., może on zapomnieć o stresie, niepokoju, frustracji, niespełnieniu. Wielu ludzi prymitywnych, gdy nie mają żadnej pracy do wykonania jest bardzo zadowolonych siedzeniem całymi godzinami i nie robieniem niczego, ponieważ pozostają w pokoju ze sobą i ze swoim światem. Większość współczesnych ludzi musi być ciągle zajętych bądź zabawianych, inaczej “nudzą się” – stają się niespokojni, nerwowi, pobudliwi.

148. Inne techniki uderzają głębiej niż wyżej wymienione. Edukacja nie jest już po prostu ganieniem dziecka, gdy się nie uczy i głaskaniem go po główce, gdy się uczy. Staje się naukową techniką kontrolowania rozwoju dziecka. Centrum Nauczania Sylvan, na przykład, odnosi wielkie sukcesy w motywowaniu dzieci do nauki, a techniki psychologiczne są używane z większym lub mniejszym powodzeniem w wielu konwencjonalnych szkołach. Techniki “rodzicielskie” wpajane rodzicom, są tak zaprojektowane, by dzieci akceptowały fundamentalne wartości systemu i zachowywały się w sposób, jaki system uważa za pożądany. Programy “zdrowia psychicznego”, techniki “interwencyjne”, psychoterapia i tak dalej mają pozornie służyć jednostkom, lecz w praktyce są zazwyczaj metodami nakłaniania jednostek do myślenia i zachowywania się zgodnie z wymaganiami systemu. (Nie ma w tym żadnej sprzeczności; jednostka, której nastawienie bądź zachowanie stawia ją w konflikcie z systemem, znajduje się w obliczu siły zbyt potężnej dla niej, by mogła z nią walczyć lub od niej uciec, stąd też prawdopodobnie będzie cierpieć z powodu stresu, frustracji, porażki. Jej ścieżka będzie o wiele prostsza jeżeli będzie myśleć i zachowywać się tak jak wymaga tego system. W tym sensie system działa na korzyść jednostki, gdy poddaje ją praniu mózgu i zawraca na drogę konformizmu). Nadużycia wobec dzieci w swych najbardziej oczywistych i ordynarnych formach spotykają się z dezaprobatą w większości, jeżeli nie we wszystkich kulturach. Molestowanie dziecka z błahego powodu lub bez powodu jest czymś co przeraża niemal każdego. Jednak wielu psychologów interpretuje koncepcję nadużycia szerzej. Czy danie dziecku klapsa, użyte jako część racjonalnego i konsekwentnego systemu dyscypliny, jest formą nadużycia? Kwestia ta zostanie ostatecznie przesądzona na podstawie tego, czy klaps dąży do uzyskania zachowania dostosowującego osobę do istniejącego systemu społecznego. W praktyce, słowo “nadużycie” będzie interpretowane tak, by włączyć w to wszelkie metody wychowywania dzieci uzyskujące zachowanie niewygodne dla systemu. Tak więc, gdy wyjdą poza zapobieganie oczywistego, bezsensownego okrucieństwa, programy zapobiegania “nadużyciom wobec dzieci” mają służyć kontroli ludzkiego zachowania przez system.

149. Prawdopodobnie badania będą wciąż zwiększać efektywność technik psychologicznych w kontrolowaniu ludzkiego zachowania. Uważamy jednak, że same techniki psychologiczne nie będą wystarczające do dostosowania ludzi do rodzaju społeczeństwa kreowanego przez technologię. Prawdopodobnie będą musiały zostać użyte metody biologiczne. Wspomnieliśmy już o użyciu w związku z tym leków. Neurologia może dostarczyć innych dróg modyfikowania ludzkiego umysłu. Inżynieria genetyczna istot ludzkich zaczyna już pojawiać się w formie “terapii genowej” i nie ma powodu by przypuszczać, że podobne metody nie będą w końcu użyte w celu modyfikowania tych aspektów organizmu, które oddziaływują na funkcjonowanie psychiczne.

150. Jak już wspomnieliśmy w paragrafie 134, społeczeństwo przemysłowe wydaje się wkraczać w okres poważnych nacisków, częściowo w wyniku problemów z ludzkim zachowaniem, a częściowo w wyniku problemów ekonomicznych oraz ekologicznych. Rozważana proporcja ekonomicznych i ekologicznych problemów systemu wynika ze sposobu, w jaki zachowują się ludzie. Alienacja, niska samoocena, depresja, wrogość, bunt; dzieci, które nie chcą się uczyć, młodzieżowe gangi, używanie nielegalnych narkotyków, gwałty, nadużycia wobec dzieci, inne rodzaje przestępczości, przypadkowy seks, ciąże nastolatek, rozrost populacji, korupcja polityczna, nienawiść rasowa, rywalizacja etniczna, gorzkie konflikty ideologiczne (pro-choice vs. pro-life), ekstremizm polityczny, terroryzm, sabotaż, grupy antyrządowe, grupy nienawiści. Wszystko to zagraża przetrwaniu systemu. System będzie ZMUSZONY użyć wszelkich praktycznych środków kontroli ludzkiego zachowania.

151. Zaburzenie społeczne, jakie dziś obserwujemy z pewnością nie jest dziełem przypadku. Może być wyłącznie rezultatem warunków życia, jakie system narzuca ludziom (stwierdziliśmy, że najważniejszym z tych warunków jest zakłócenie procesu władzy). Jeżeli system odniesie sukces w narzucaniu kontroli nad ludzkim zachowaniem wystarczającej do jego przetrwania, nastąpi nowy, przełomowy okres w ludzkiej historii. Podczas gdy dawniej granice ludzkiej wytrzymałości wyznaczały granice rozwoju społeczeństw (jak wytłumaczyliśmy w paragrafach 143, 144), społeczeństwo industrialno-technologiczne będzie w stanie przekroczyć te granice poprzez modyfikowanie istot ludzkich, czy to metodami psychologicznymi, biologicznymi, czy też ich połączeniem. W przyszłości systemy społeczne nie będą dostosowane do odpowiadania ludzkim potrzebom. Zamiast tego, istota ludzka będzie dostosowana do odpowiadania potrzebom systemu. [27]

152. Ogólnie rzecz biorąc, technologiczna kontrola nad ludzkim zachowaniem prawdopodobnie nie będzie wprowadzona z totalitarną intencją ani nawet ze świadomą chęcią ograniczenia ludzkiej wolności [28]. Każdy nowy krok w zapewnieniu kontroli nad umysłem ludzkim będzie podejmowany jako racjonalna reakcja na problem trapiący społeczeństwo, leczenie alkoholizmu, zmniejszenie przestępczości bądź skłonienie młodych ludzi do studiowania nauki i inżynierii. W wielu przypadkach będzie to miało humanitarne usprawiedliwienie. Na przykład, kiedy psychiatra proponuje lek antydepresyjny pacjentowi, robi to oczywiście na korzyść pacjenta. Byłoby nieludzkie odmówienie leku komuś kto go potrzebuje. Kiedy rodzice posyłają swoje dzieci do Centrum Nauczania Sylvan, gdzie są manipulowane, by stały się entuzjastycznie nastawione do nauki, robią to z troski o dobro swoich dzieci. Być może część z tych rodziców nie chce, by trzeba było przechodzić przez wyspecjalizowane szkolenie w celu otrzymania pracy, ani też by ich dzieci przechodziły pranie mózgu i stawały się komputerowymi ofermami. Ale cóż mogą zrobić? Nie mogą zmienić społeczeństwa a ich dziecko może zostać bezrobotne, jeżeli nie posiądzie pewnych zdolności. Wysyłają je więc do Sylvan.

153. Tak więc kontrola nad ludzkim zachowaniem zostanie wprowadzona nie przez wykalkulowaną decyzję władz, a przez proces społecznej ewolucji (jednakże, ewolucji GWAŁTOWNEJ). Procesowi temu nie będzie można się oprzeć, ponieważ każde osiągnięcie, samo w sobie, będzie wydawało się korzystne, lub przynajmniej ujemna strona wprowadzenia osiągnięcia będzie wydawać się mniejsza od tej wynikającej z jego nie wprowadzania (zobacz paragraf 127). Propaganda jest na przykład używana z wielu dobrych przyczyn, takich jak zniechęcanie do nadużyć wobec dzieci czy nienawiści rasowej. [14] Edukacja seksualna jest niewątpliwie użyteczna, jednak jej efektem (do stopnia, w którym jest skuteczna) jest przesunięcie kształtowania postaw seksualnych z rąk rodziny w ręce państwa reprezentowanego przez publiczny system szkolnictwa.

154. Załóżmy, że wykryto biologiczną cechę zwiększającą prawdopodobieństwo, że dziecko wyrośnie na kryminalistę i załóżmy, że jakiś rodzaj terapii genowej może tę cechę usunąć. [29] Oczywiście większość rodziców, których dzieci posiadają tę cechę, podda je takiej terapii. Postąpienie inaczej byłoby nieludzkie, ponieważ dziecko prawdopodobnie pędziłoby nędzne życie jako kryminalista. Jednak wiele najbardziej prymitywnych społeczności wykazywało niski poziom przestępczości w porównaniu z naszym społeczeństwem, pomimo tego, że nie miały ani technologicznych metod wychowania dzieci ani surowych systemów kar. Skoro nie ma powodu by przypuszczać, że więcej współczesnych ludzi niż ludzi prymitywnych posiada wrodzone tendencje drapieżcze, wysoki poziom przestępczości w naszym społeczeństwie nie musi być wynikiem nacisków wywieranych na ludziach przez współczesne warunki, do których nie mogą lub nie chcą się dostosować. Tak więc terapia mająca na celu usunięcie potencjalnych tendencji przestępczych jest przynajmniej częściowo sposobem re-inżynierowania ludzi tak, by odpowiadali wymaganiom systemu.

155. Nasze społeczeństwo dąży do uznania za “chorobę” każdego sposobu myślenia lub zachowania, który jest niewygodny dla systemu i jest to wiarygodne, ponieważ gdy jednostka nie dostosowuje się do systemu powoduje to zarówno ból tej jednostki, jak i problemy dla systemu. Tak więc manipulacja jednostką mająca na celu dostosowanie jej do systemu postrzegana jest jako “uleczenie choroby”, a zatem jest dobra.

156. W paragrafie 127 wyszczególniliśmy, że jeżeli użycie nowego produktu technologii jest POCZĄTKOWO dobrowolne, niekoniecznie takim POZOSTAJE, ponieważ nowa technologia dąży do zmiany społeczeństwa w taki sposób, że staje się trudne, bądź niemożliwe funkcjonowanie jednostki bez używania tej technologii. Odnosi się to również do technologii ludzkiego zachowania. W świecie, w którym większość dzieci jest poddawanych programowi wzbudzającemu w nich entuzjazm do nauki, rodzic będzie do tego niemal zmuszony, jeżeli nie, jego dziecko wyrośnie na nieuka i będzie w przyszłości bezrobotne. Załóżmy, że wynaleziona zostaje biologiczna terapia, która bez niepożądanych skutków ubocznych znacznie obniży psychologiczny stres, przez który cierpi tak wiele osób w naszym społeczeństwie. Jeżeli liczne grupy osób poddadzą się temu leczeniu, ogólny poziom stresu w społeczeństwie zostanie zmniejszony, więc możliwe stanie się dla systemu zwiększenie powodujących stres nacisków. W rzeczywistości, coś takiego wydaje się już istnieć wraz z najważniejszym w naszym społeczeństwie narzędziem umożliwiającym ludziom zmniejszenie (lub przynajmniej czasową ucieczkę od) stresu, mianowicie z masową rozrywką (zobacz paragraf 147). Używanie jej przez nas jest “dobrowolne”: nie ma praw wymagających od nas oglądania telewizji, słuchania radia, czytania magazynów. Jednakże masowa rozrywka jest środkiem ucieczki i redukcji stresu, od którego uzależniła się już większość z nas. Wszyscy narzekają na to, że telewizja jest pełna śmieci, a mimo to wszyscy ją oglądają. Garstka porzuciła nałóg oglądania TV, ale rzadkością jest osoba obchodząca się dzisiaj bez JAKIEJKOLWIEK formy masowej rozrywki. (A jednak wcale nie tak dawno temu większości ludzi żyło się bardzo dobrze bez rozrywki innej niż ta, którą tworzyła sama dla siebie lokalna wspólnota). Bez przemysłu rozrywkowego system prawdopodobnie nie byłby w stanie tak gładko wywierać wywołującego stres nacisku jak robi to dzisiaj.

157. Zakładając, że społeczeństwo przemysłowe przetrwa, prawdopodobne jest, że technologia osiągnie w końcu stan zbliżony do całkowitej kontroli ludzkiego zachowania. Zostało dowiedzione ponad wszelką wątpliwość, że ludzkie myśli i zachowanie mają w znacznym stopniu biologiczną podstawę. Jak wykazały doświadczenia, uczucia takie jak głód, przyjemność, gniew i strach mogą być włączane i wywołane za pomocą elektrycznej stymulacji odpowiednich części mózgu. Halucynacje oraz zmiany nastrojów można wywołać dzięki narkotykom. Niematerialna ludzka dusza może istnieć lub nie, ale jeżeli istnieje, to najwyraźniej nie jest tak potężna, jak biologiczne mechanizmy ludzkiego zachowania. Gdyby było inaczej, naukowcy nie byliby w stanie tak łatwo manipulować ludzkimi uczuciami poprzez narkotyki i elektryczność.

158. Prawdopodobnie byłoby niepraktyczne, gdyby wszyscy ludzie mieli zainstalowane w głowach elektrody pozwalające na kontrolowanie ich przez władze. Jednakże fakt, iż ludzkie myśli i uczucia są tak otwarte na biologiczną interwencję pokazuje, że problem kontrolowania ludzkiego zachowania jest głównie problemem natury technicznej; problem neuronów, hormonów i złożonych molekuł; problem podatny na atak naukowców. Mając na uwadze niesamowite rekordy naszego społeczeństwa w rozwiązywaniu problemów technicznych, jest przytłaczająco prawdopodobne, że również w kontroli ludzkiego zachowania dokonane zostaną wielkie osiągnięcia.

159. Czy publiczny opór zapobiegnie wprowadzeniu technologicznej kontroli ludzkiego zachowania? Z pewnością tak by się stało gdyby próby wprowadzenia takiej kontroli podjęte zostały na raz. Skoro jednak technologiczna kontrola będzie wprowadzana poprzez długą serię małych osiągnięć, nie będzie żadnego racjonalnego i efektywnego oporu publicznego (zobacz paragrafy 127, 132, 153).

160. Dla tych, którzy myślą, że to wszystko brzmi jak fikcja naukowa zaznaczamy, że wczorajsza fikcja naukowa jest dzisiejszym faktem. Rewolucja Przemysłowa radykalnie zmieniła środowisko człowieka oraz jego styl życia i można oczekiwać, że gdy tylko technologia zacznie zwiększać swe zastosowanie w ludzkim ciele i umyśle, człowiek zmieni się równie radykalnie jak jego środowisko i styl życia.

 

RODZAJ LUDZKI NA ROZDROŻU

 

161. Odeszliśmy jednak daleko od naszego głównego wątku. Co innego rozwinąć w laboratorium serię psychologicznych bądź biologicznych technik manipulowania ludzkim zachowaniem, a co innego zintegrować te techniki w funkcjonujący system społeczny. Z dwóch przedstawionych problemów, ten drugi jest o wiele trudniejszy. Na przykład podczas gdy techniki edukacyjnej psychologii niewątpliwie spełniają swoją funkcję całkiem nieźle w “szkołach laboratoryjnych” gdzie są rozwijane, niekoniecznie łatwo będzie zastosować je efektywnie w naszym systemie oświaty. Wszyscy wiemy jak wygląda wiele z naszych szkół. Nauczyciele są zbyt zajęci odbieraniem uczniom noży i broni by poddać ich najnowszym technikom mającym uczynić z nich ofermy komputerowe. Tak więc pomimo wszystkich swoich technicznych osiągnięć odnośnie ludzkiego zachowania, system do dzisiaj nie odnosi spektakularnych efektów w kontrolowaniu istot ludzkich. Ludzie, których zachowanie jest zadowalająco pod kontrolą systemu to przedstawiciele typu, który możemy określić mianem “mieszczan”. Wzrasta jednak ilość ludzi w ten czy inny sposób buntujących się przeciw systemowi: pasożyty społeczne, młodzieżowe gangi, sekciarze, sataniści, naziści, radykalni ekolodzy, milicje obywatelskie, itd..

162. System jest w obecnym czasie zaangażowany w desperacką walkę w celu przezwyciężenia pewnych problemów zagrażających jego przetrwaniu, z pośród których najważniejszym jest kwestia ludzkiego zachowania. Jeśli system szybko odniesie sukces w osiąganiu dostatecznej kontroli nad ludzkim zachowaniem, prawdopodobnie przetrwa. W innym wypadku załamie się. Uważamy, że ta wątpliwość zostanie rozwiana najprawdopodobniej w ciągu kilku następnych dekad, powiedzmy 40 do 100 lat.

163. Przypuśćmy, że system przetrwa kryzys kilku następnych dekad. Do tego czasu będzie musiał rozwiązać, lub przynajmniej objąć kontrolą główne problemy, z którymi się boryka, w szczególności z kwestią “uspołeczniania” istot ludzkich, a więc uczynienia ich wystarczająco uległymi by ich zachowanie nie zagrażało systemowi. Osiągnąwszy to, nie wydaje się by zaistniały jakiekolwiek dalsze przeszkody dla rozwoju technologii i prawdopodobnie dojdzie ona do swej logicznej konkluzji czyli do całkowitej kontroli nad wszystkim na ziemi, włączając w to istoty ludzkie i wszystkie inne ważne organizmy. System może stać się centralną, monolityczną organizacją lub być mniej lub bardziej rozczłonkowany i składać się z szeregu organizacji współpracujących w związku uwzględniającym elementy zarówno kooperacji jak i rywalizacji, podobnie jak dzisiejszy rząd, korporacje i inne duże organizacje kooperują i rywalizują ze sobą. Ludzka wolność w większości zaniknie, ponieważ jednostki i małe grupy będą bezradne wobec ogromnych organizacji uzbrojonych w supertechnologie i cały arsenał dobrze rozwiniętych psychologicznych i biologicznych narzędzi manipulowania ludźmi, a poza tym instrumenty nadzoru i fizycznej perswazji. Tylko mała liczba ludzi będzie miała jakąkolwiek realną władzę, a nawet oni prawdopodobnie mieć będą bardzo ograniczoną wolność, ponieważ ich zachowanie również będzie regulowane, podobnie jak dzisiejsi politycy oraz zarządy korporacji mogą utrzymywać swe pozycje władzy tylko dopóki ich zachowanie nie wykracza poza pewne wąskie granice.

164. Nie myślcie, że system przestanie rozwijać dalsze techniki kontrolowania ludzi i natury kiedy już kryzys następnych kilku dekad przeminie i zwiększanie kontroli nie będzie już konieczne dla przetrwania systemu. Wprost przeciwnie, kiedy miną ciężkie czasy, system gwałtownie zwiększy swą kontrolę nad ludźmi i naturą, ponieważ nie będzie już powstrzymywany przez trudności, których w tej chwili doświadcza. Przetrwanie nie jest głównym motywem rozszerzania kontroli. Jak wytłumaczyliśmy w paragrafach 87-90, technicy i naukowcy kontynuują swą pracę głównie jako działanie zastępcze, a więc zaspokajają swą potrzebę władzy poprzez rozwiązywanie problemów technicznych. Będą kontynuować swą pracę z niepohamowanym entuzjazmem, a pośród najbardziej interesujących i stanowiących dla nich wyzwanie problemów będzie zrozumienie ludzkiego ciała i umysłu oraz ingerowanie w ich rozwój. Oczywiście “dla dobra ludzkości”.

165. Z drugiej strony, załóżmy że naciski zbliżających się dekad okażą się dla systemu zbyt dużym obciążeniem. Jeżeli system załamie się, może nastąpić okres chaosu, “czas kłopotów” podobny do tych, które zna historia w różnych epokach w przeszłości. Niemożliwe jest przewidzenie co wyłoni się z takiego czasu kłopotów, jednakże rodzaj ludzki otrzyma nową szansę. Największym niebezpieczeństwem jest to, że społeczeństwo może rozpocząć się ponownie ustanawiać w czasie pierwszych lat po załamaniu. Z pewnością, wiele będzie osób (szczególnie typów żądnych władzy) chętnych do ponownego uruchomienia fabryk.

166. Tak więc dwa zadania stoją przed tymi, którzy nienawidzą uległości, do której system industrialny redukuje rodzaj ludzki. Po pierwsze, musimy dołożyć starań by zwiększyć naciski społeczne wewnątrz systemu tak, by zwiększyć prawdopodobieństwo jego załamania lub osłabienia wystarczającego, by możliwa stała się skierowana przeciw niemu rewolucja. Po drugie, konieczne jest rozwinięcie i propagowanie ideologii sprzeciwiającej się technologii i społeczeństwu przemysłowemu w chwili, gdy system zostanie dostatecznie osłabiony. Taka ideologia pomoże zapewnić, że gdy społeczeństwo przemysłowe załamie się, jego pozostałości zostaną zniszczone bez możliwości naprawy, tak że system nie będzie mógł być ponownie ustanowiony. Fabryki zostaną zniszczone, techniczne książki spalone, itd..

 

LUDZKIE CIERPIENIE

 

167. System industrialny nie załamie się wyłącznie za sprawą rewolucyjnej działalności. Nie będzie bezradny wobec rewolucyjnego ataku, chyba że jego wewnętrzne problemy z rozwojem doprowadzą go do wielu poważnych trudności. Jeżeli więc ulegnie załamaniu, stanie się tak albo spontanicznie albo poprzez proces częściowo spontaniczny lecz wspomagany przez rewolucjonistów. Jeżeli załamanie będzie nagłe, umrze wielu ludzi skoro światowa populacja jest tak olbrzymia, że nie potrafi już nawet samej siebie wykarmić bez zaawansowanej technologii. Nawet jeżeli załamanie będzie przebiegać wystarczająco stopniowo by redukcja populacji nastąpiła raczej przez zmniejszenie liczby urodzeń niż zwiększenie liczby zgonów, proces industrializacji będzie prawdopodobnie bardzo chaotyczny i pełen cierpienia. Naiwnym byłoby sądzić, że technologia może zostać usunięta w łagodnie przebiegający sposób, szczególnie że technofile będą uparcie walczyć na każdym kroku. Czy w takim razie okrutnym jest staranie się o załamanie systemu? Może tak, a może nie. Przede wszystkim, rewolucjoniści nie będą w stanie obalić systemu, jeżeli nie będzie już tkwił głęboko w kłopotach, a więc nie będzie istnieć duża szansa jego samoistnego załamania; a im bardziej rozrasta się system tym bardziej drastyczne będą konsekwencje jego upadku; tak więc być może rewolucjoniści, poprzez przyspieszenie załamania zredukują rozszerzanie się katastrofy.

168. Po drugie, każdy musi postawić na szali walkę i śmierć przeciw utracie wolności i godności. Dla wielu z nas, wolność i godność są o wiele ważniejsze niż długie życie czy unikanie fizycznego bólu. Poza tym, wszyscy musimy kiedyś umrzeć, być może lepiej jest umrzeć walcząc o przetrwanie lub w imię jakiejś sprawy niż przeżyć długie ale puste i bezcelowe życie.

169. Po trzecie, nie jest pewne, czy przetrwanie systemu doprowadzi do mniejszego cierpienia, niż jego upadek. Już w tej chwili system spowodował i ciągle powoduje ogromne cierpienia na całym świecie. Starożytne kultury, które przez tysiące lat dawały ludziom zadowalający związek ze sobą oraz środowiskiem, zostały zburzone przez kontakt ze społeczeństwem industrialnym, czego rezultatem jest cały szereg ekonomicznych, ekologicznych, społecznych i psychologicznych problemów. Jednym z efektów wkroczenia społeczeństwa przemysłowego było zachwianie równowagi tradycyjnych metod kontroli populacji. Stąd też eksplozja demograficzna, oraz wszystko co za sobą niesie. Następnie mamy psychologiczne cierpienie rozpowszechnione w pozornie dobrze prosperujących krajach zachodu (zobacz paragrafy 44, 45). Nikt nie wie co będzie rezultatem zaniku warstwy ozonowej, efektu cieplarnianego czy innych ekologicznych problemów, których jeszcze nie można przewidzieć. A jak pokazał rozwój technik nuklearnych, nowe technologie nie mogą być utrzymane z dala od rąk dyktatorów i nieodpowiedzialnych krajów Trzeciego Świata. Czy chcielibyście spekulować na temat co zrobi Irak lub Korea Północna z inżynierią genetyczną?

170. Technofile powiedzą: “Nauka wszystko to naprawi! Przezwyciężymy głód, wyeliminujemy psychologiczne cierpienie, uczynimy wszystkich zdrowymi i szczęśliwymi!” Tak, jasne. To samo mówili 200 lat temu. Rewolucja Przemysłowa miała wyeliminować biedę, uszczęśliwić wszystkich itd. Rzeczywisty rezultat jest jednak nieco odmienny. Technofile są beznadziejnie naiwni (lub sami się oszukują) w swym rozumieniu problemów społecznych. Są nieświadomi faktu (lub wolą go ignorować), że gdy wielkie zmiany, nawet te z pozoru korzystne, wprowadzane są do społeczeństwa, prowadzą do długiej sekwencji innych zmian, których większość jest niemożliwa do przewidzenia (paragraf 103). Rezultatem jest społeczne zaburzenie. Jest więc wielce prawdopodobne, że w swych próbach zakończenia biedy i chorób, kreowania uległych, szczęśliwych osobowości, itd., technofile stworzą systemy społeczne, które będą borykać się z ogromnymi problemami, większymi nawet niż obecnie. Dla przykładu, naukowcy przechwalają się, że położą kres głodowi przez tworzenie nowych, genetycznie modyfikowanych roślin. Pozwoli to jednak ludzkiej populacji na ciągły nie ograniczony rozrost, a dobrze wiadomo, że przeludnienie prowadzi do zwiększenia stresu i agresji. To zaledwie jeden przykład z PRZEWIDYWALNYCH problemów, jakie się pojawią. Kładziemy nacisk na to, że jak pokazały przeszłe doświadczenia, rozwój techniczny doprowadzi do innych, nowych problemów społecznych o wiele szybciej niż rozwiąże stare. Tak więc potrzeba będzie technofilom długiego i trudnego okresu prób i błędów do usunięcia złych stron ich Dzielnego Nowego Świata (jeśli kiedykolwiek im to się uda). W między czasie spotkamy się z ogromnym cierpieniem. Nie jest więc takie oczywiste, że przetrwanie społeczeństwa przemysłowego pociągnie za sobą mniej cierpienia niż jego załamanie. Technologia zaprowadziła gatunek ludzki w pułapkę, z której prawdopodobnie nie ma żadnej łatwej ucieczki.

 

PRZYSZŁOŚĆ

 

171. Przypuśćmy teraz, że społeczeństwo przemysłowe przetrwa następnych kilka dekad, a słabe punkty systemu zostaną wreszcie przezwyciężone, tak by sprawnie funkcjonował. Jakiego rodzaju będzie to system? Rozważmy kilka możliwości.

172. Na początek załóżmy, że naukowcom komputerowym uda się rozwinąć inteligentne maszyny tak, że będą wykonywać wszystkie czynności lepiej niż ludzie. W takim przypadku cała praca prawdopodobnie będzie wykonywana przez ogromne, wysoko zorganizowane systemy maszyn i ludzki wysiłek stanie się zbędny. Pojawiają się dwie możliwości. Maszynom zezwoli się na podejmowanie samodzielnych decyzji bez nadzoru człowieka, albo ludzka kontrola nad maszynami może zostać wstrzymana.

173. Jeśli maszynom zezwoli się na podejmowanie samodzielnych decyzji, nie sposób domniemać rezultatów, ponieważ nie wiadomo jak owe maszyny mogą się zachować. Wskazujemy tylko, że ludzki los będzie spoczywał w łasce maszyn. Można argumentować, że rodzaj ludzki nigdy nie byłby tak głupi na tyle głupi, by oddać całą władzę maszynom. Jednakże nie sugerujemy, że człowiek zrobi to ochotniczo czy też padnie ofiarą przejęcia władzy przez maszyny. Sugerujemy, że rodzaj ludzki łatwo mógłby pozwolić na doprowadzenie się do takiej zależności od maszyn, że nie miałby praktycznie żadnego wyboru, jak tylko zaakceptować ich decyzje. W miarę jak społeczeństwo i trapiące je problemy stawać będą się coraz bardziej złożone a maszyny coraz inteligentniejsze, ludzie złożą większą część decyzji w ręce maszyn, gdyż one radzić będą sobie lepiej niż człowiek. Ostatecznie, możemy dojść do poziomu, na którym decyzje konieczne dla utrzymania systemu będą tak złożone, iż istoty ludzkie nie będą zdolne ich inteligentnie pojąć. Na tym poziomie maszyny uzyskają kontrolę. Ludzie nie będą mogli ich po prostu wyłączyć, gdyż będą od nich tak zależni, że wyłączenie równałoby się z samobójstwem.

174. Z drugiej strony możliwe jest, że ludzka kontrola nad maszynami zostanie utrzymana. W takim przypadku przeciętny człowiek będzie mógł mieć kontrolę nad niektórymi ze swoich maszyn, jak samochód czy komputer osobisty, lecz kontrola nad dużymi systemami maszyn spoczywać będzie w rękach wąskiej elity – dokładnie tak jak wygląda to dzisiaj, jednak z dwiema różnicami. W wyniku udoskonalonych technik elita uzyska większą kontrolę nad masami, a ponieważ ludzka praca nie będzie już potrzebna, masy staną się zbędnym, bezużytecznym ciężarem dla systemu. Jeżeli elita będzie bezwzględna, może po prostu zdecydować się na eksterminację masy ludzkości. Jeżeli będzie humanitarna, może użyć propagandy lub innych psychologicznych bądź biologicznych technik w celu redukowania liczby urodzin aż do wymarcia ludzkości, pozostawiając świat elicie. Jeżeli elita składać się będzie z liberałów o miękkich sercach, może zdecydować się na odgrywanie roli dobrego pasterza dla pozostałej części ludzkiej rasy. Będzie im się wydawać, że potrzeby fizyczne każdego zostały zaspokojone, wszystkie dzieci dorastają w odpowiednich psychologicznie warunkach, każdy ma swoje hobby, które go zajmuje, a każdy kto może stać się niezadowolony przechodzi “leczenie” eliminujące jego “problem”. Oczywiście życie będzie tak pozbawione celu, że ludzie będą musieli być poddawani biologicznej bądź psychologicznej inżynierii usuwającej potrzebę procesu władzy lub przekształcającej ją w jakieś nieszkodliwe hobby. Te wyinżynierowane istoty ludzkie mogą być w takim społeczeństwie szczęśliwe, lecz z całą pewnością nie będą wolne. Ich status zostanie zredukowany do statusu zwierząt domowych.

175. Przypuśćmy teraz, że naukowcom komputerowym nie uda się rozwinięcie sztucznej inteligencji, a więc ludzka praca pozostanie potrzebna. Nawet wtedy maszyny przyjmować będą coraz więcej zadań, tak że nastąpi wzrost nadwyżki pracowników o niższym poziomie zdolności (Obserwujemy to już dzisiaj. Jest wiele osób, dla których trudne lub niemożliwe jest znalezienie pracy, gdyż z intelektualnych bądź psychologicznych powodów nie są w stanie osiągnąć poziomu szkolenia, koniecznego by stali się użyteczni w obecnym systemie). Na tych, którzy pracują nakładane będą wciąż rosnące wymagania. Będą musieli przechodzić coraz nowsze szkolenia, zyskiwać coraz więcej zdolności i będą musieli być jeszcze bardziej konformistyczni i ulegli, ponieważ w coraz większym stopniu stawać się będą komórkami gigantycznego organizmu. Ich zadania będą podlegać dalszej specjalizacji, a więc ich praca będzie w pewnym sensie oderwana od realnego świata, ponieważ koncentrować się będzie na małych wycinkach rzeczywistości. System będzie musiał użyć wszystkich dostępnych mu środków, psychologicznych bądź biologicznych, w celu uczynienia ludzi uległymi, kształcenia zdolności których system wymaga oraz popychania ich pędu w jakieś wyspecjalizowane zadanie. Stwierdzenie, że ludzie w takim społeczeństwie będą musieli być ulegli, wymaga pewnego wyjaśnienia. Społeczeństwo może uznać rywalizację za użyteczną, jeżeli wynalezione zostaną sposoby kierowania rywalizacją w kanały służące potrzebom systemu. Możemy sobie wyobrazić przyszłe społeczeństwo, w którym istnieje ciągła rywalizacja o pozycję prestiżu i władzy. Jednakże tylko garstka ludzi osiągnie szczyt, na którym spoczywać będzie prawdziwa władza (zobacz koniec paragrafu 163). Bardzo odpychającym jest społeczeństwo, w którym osoba może zaspokoić swą potrzebę władzy tylko przez wypieranie szeregu innych ludzi lub pozbawianie ich WŁASNEJ okazji osiągnięcia władzy.

176. Można sobie wyobrazić scenariusze włączające aspekty więcej niż jednej z omówionych przez nas możliwości. Dla przykładu, może stać się tak, że maszyny przejmą większość pracy o rzeczywistym, praktycznym znaczeniu, a ludzie zajmą się zadaniami stosunkowo mało ważnymi. Zasugerowano na przykład, że duży rozwój w obsłudze przemysłu może zapewnić ludziom pracę. Tak więc spędzaliby oni czas na polerowaniu innym butów, wożeniu innych taksówką, wyrabianiu dla innych rękodzieł, czekając na stoliki, itd. Wydaje się nam, że gdyby tak skończył rodzaj ludzki, byłoby to całkowicie godne pogardy i wątpimy czy wiele osób uznawałoby swoje życie za spełnione przy tak bezcelowej pracy. Szukaliby innych, niebezpiecznych ujść (narkotyki, przestępczość, “sekty”, gangi), chyba że byliby biologicznie lub psychologicznie przystosowani do takiego stylu życia.

177. Nie trzeba mówić, że nakreślone wyżej scenariusze nie wykorzystują wszystkich możliwości. Wskazują jedynie przypadki, które wydają się nam najbardziej prawdopodobne. Nie możemy jednak wyobrazić sobie żadnego scenariusza, który byłby przyjemniejszy od właśnie przez nas opisanych. Jest przytłaczająco prawdopodobne, że jeśli system industrialno-technologiczny przetrwa następne 40-100 lat, to do tego czasu rozwinie pewne ogólne cechy charakterystyczne: jednostki (przynajmniej te typu “mieszczańskiego”, które są zintegrowane z systemem i wprawiają go w ruch, w związku z czym posiadają całą władzę) będą bardziej niż kiedykolwiek zależne od dużych organizacji, będą bardziej “uspołecznione” niż kiedykolwiek, a ich fizyczne i mentalne cechy do pewnego stopnia (prawdopodobnie w dużym stopniu) będą raczej wykreowane, niż stanowiące dzieło przypadku (czy też Boskiej woli czy czegoś jeszcze innego), a cokolwiek pozostanie z dzikiej natury będzie zredukowane do pozostałości zachowanych dla badań naukowych i trzymanych pod nadzorem i zarządzaniem naukowców (stąd nie będzie już prawdziwie dzikie). Ostatecznie (powiedzmy za kilka stuleci) prawdopodobnie ani rodzaj ludzki ani inne ważne organizmy nie będą istniały w takim stanie w jakim je znamy, ponieważ jeżeli rozpocznie się modyfikowanie organizmów drogą inżynierii genetycznej nie ma powodu by przestać w jakimś szczególnym momencie, a więc modyfikacje będą prawdopodobnie kontynuowane dopóki człowiek i inne organizmy nie zostaną całkowicie przekształcone.

178. Niezależnie od innych przypadków jest pewne, że technologia tworzy dla ludzi nowe psychiczne i społeczne środowisko radykalnie odmienne od spektrum środowisk, do których naturalna selekcja dostosowała rodzaj ludzki fizycznie i psychologicznie. Jeżeli człowiek nie dostosuje się do tego nowego środowiska przez sztuczną inżynierię, zostanie do niego przystosowany przez długi i bolesny proces naturalnej selekcji. Pierwszy przypadek jest o wiele bardziej prawdopodobny niż drugi.

179. Lepiej byłoby odrzucić cały ten śmierdzący system i ponieść tego konsekwencje.

 

STRATEGIA

180. Technofile zabierają nas wszystkich na całkowicie lekkomyślną przejażdżkę w nieznane. Wiele osób rozumie co robi z nami postęp technologiczny, a mimo to przyjmuje wobec niego bierną postawę, ponieważ uważa go za coś nieuniknionego. Jednakże my (FC) myślimy, że nie jest on nieunikniony. Myślimy, że może zostać powstrzymany i udzielimy pewnych wskazówek co do jego powstrzymania.

181. Jak stwierdziliśmy w paragrafie 166, dwa główne zadania dla teraźniejszości to rozszerzanie społecznych nacisków i niestabilności w industrialnym społeczeństwie oraz rozwinięcie i propagowanie ideologii sprzeciwiającej się technologii oraz systemowi industrialnemu. Gdy system stanie się wystarczająco niestabilny, możliwa stanie się rewolucja przeciw technologii. Jej ogólny wzór byłby podobny do Rewolucji Francuskiej czy Rosyjskiej. Społeczeństwo francuskie i społeczeństwo rosyjskie przez kolejne dekady poprzedzające ich rewolucje wykazały mnożące się oznaki nacisku i osłabienia. W tym samym czasie rozwijane były ideologie oferujące nowy pogląd na świat odmienny od starego. W przypadku Rosji, rewolucjoniści aktywnie pracowali na rzecz pogrążenia starego porządku. Wtedy, gdy stary system został poddany dodatkowemu wystarczającemu naciskowi (przez kryzys ekonomiczny we Francji, przez militarną panikę w Rosji) zmiotła go rewolucja. To co my proponujemy mieści się w tym samym zarysie.

182. Można się w tym miejscu sprzeciwić stwierdzając, że zarówno Francuska jak i Rosyjska Rewolucja były porażkami. Jednak większość rewolucji ma dwa cele. Jednym jest zniszczenie starej formy społeczeństwa, a drugim jest ustanowienie nowej, zgodnej z wizją rewolucjonistów. Francuska i Rosyjska Rewolucja zawiodły (na szczęście!) w utworzeniu nowej formy społeczeństwa, o której marzyły, jednak odniosły spory sukces w zniszczeniu do tej pory istniejącej.

183. Jednakże ideologia, w celu uzyskania entuzjastycznego poparcia, musi posiadać ideały pozytywne, jak i negatywne; musi być ZA czymś, jak również PRZECIWKO czemuś. Pozytywnym ideałem jaki proponujemy jest Natura. To jest, DZIKA natura, te aspekty funkcjonowania Ziemi i jej żywych stworzeń, które są niezależne od ludzkiego zarządzania i wolne od ludzkiej ingerencji i kontroli. W dziką naturę włączamy również naturę ludzką, przez którą rozumiemy te aspekty funkcjonowania jednostki ludzkiej, które nie są podporządkowane regulacji ze strony zorganizowanego społeczeństwa, lecz są wynikiem przypadku, wolnej woli, czy Boga (zależnie od twoich poglądów religijnych bądź filozoficznych).

184. Natura jest doskonałym kontr-ideałem dla technologii z różnych powodów. Natura (ta która jest poza władzą systemu) jest przeciwieństwem technologii (która dąży do nieograniczonego rozszerzenia władzy systemu). Większość ludzi zgadza się, że natura jest piękna; z pewnością posiada w powszechnej opinii niewiarygodny wdzięk. Radykalni ekolodzy JUŻ trzymają się ideologii wynoszącej naturę a sprzeciwiającej się technologii. [30] Nie jest konieczne ustanawianie dla dobra natury jakiejś chimerycznej utopii czy nowego rodzaju społecznego porządku. Natura sama dba o siebie: Była spontanicznym stworzeniem istniejącym na długo przed jakimkolwiek ludzkim społeczeństwem i przez niezliczony szereg wieków wiele różnych rodzajów społeczeństw współistniało z naturą bez czynienia jej nadmiernych szkód. Dopiero z Rewolucją Przemysłową oddziaływanie ludzkiej społeczności na naturę stało się niszczące. By zelżyć naciski na naturę nie jest konieczne tworzenie szczególnego rodzaju systemu społecznego, konieczne jest jedynie pozbycie się społeczeństwa przemysłowego. Nie rozwiąże to jednak wszystkich problemów. Społeczeństwo przemysłowe wyrządziło już tyle ogromnych szkód naturze i leczenie ran zajmie bardzo wiele czasu. Poza tym, nawet przedindustrialne społeczeństwa mogą wyrządzić naturze znaczące szkody. Niemniej jednak, pozbycie się społeczeństwa przemysłowego wykona znaczną część roboty. Usunie największy nacisk na naturę, tak że zacznie ona leczyć swe rany. Wyeliminuje zdolność zorganizowanej społeczności do zwiększania swej kontroli nad naturą (włączając w to naturę ludzką). Jakikolwiek rodzaj społeczeństwa będzie istnieć po ustaniu systemu industrialnego, pewne jest, że większość ludzi będzie żyć blisko natury, Ponieważ bez zaawansowanej technologii nie ma innego sposobu, w jaki ludzie MOGLIBY żyć. By jeść muszą być rolnikami, pasterzami, rybakami lub myśliwymi, itd. Ogólnie rzecz biorąc, lokalna autonomia powinna wzrastać, ponieważ brak zaawansowanej technologii i szybkiej komunikacji ograniczy zdolność rządów bądź innych dużych organizacji do kontrolowania lokalnych wspólnot.

185. A co do negatywnych konsekwencji eliminacji społeczeństwa przemysłowego – cóż, nie można zjeść ciastka i go zatrzymać. By zyskać jedną rzecz trzeba poświęcić inną.

186. Większość ludzi nienawidzi konfliktów psychologicznych. Z tego powodu unikają poważnego myślenia o trudnych kwestiach społecznych i chcą, by przedstawiano im te kwestie w prostych, czarno-białych terminach: TO wszystko jest dobre a TAMTO wszystko złe. Tak więc rewolucyjna ideologia powinna zostać rozwinięta na dwóch poziomach.

187. Na poziomie bardziej wyrafinowanym, ideologia powinna być adresowana do ludzi inteligentnych, myślących i racjonalnych. Powinien zostać stworzony krąg ludzi sprzeciwiających się systemowi industrialnemu z racjonalnych, przemyślanych podstaw, z uwzględnieniem związanych z nim problemów i dwuznaczności oraz ceny, jaką trzeba zapłacić za pozbycie się systemu. Pozyskanie ludzi tego typu jest szczególnie ważne, ponieważ są oni zdolni i użyteczni w wywieraniu wpływu na innych. Powinni oni opierać się na tak racjonalnej podstawie jak to tylko możliwe. Fakty nie powinny być nigdy przekręcone a nieumiarkowany język powinien być unikany. Nie znaczy to, że nie należy się nigdy odwoływać do emocji, powinno to następować tak, by uniknąć błędnych interpretacji prawd oraz wszystkiego, co mogłoby naruszyć poważanie ideologii.

188. Na drugim poziomie, ideologia powinna być propagowana w uproszczonej formie, która pozwoli nie myślącej większości dojrzeć konflikt pomiędzy technologią a naturą w terminach niedwuznacznych. Nawet na tym drugim poziomie, ideologia nie może być wyrażana w języku tak tanim, niepowściągliwym lub irracjonalnym, że odpychałby ludzi bardziej myślących i racjonalnych. Tania, niepowściągliwa propaganda przynosi czasem zdumiewające krótkoterminowe korzyści, lecz na dłuższą metę bardziej korzystne będzie zachowanie lojalności małej liczby inteligentnie zaangażowanych ludzi niż wzbudzenie emocji nie myślącego, niestałego motłochu, który zmieni swe nastawienie, gdy tylko ktoś zastosuje wobec niego lepszy chwyt propagandowy. Jednakże, pobudzająca motłoch propaganda może okazać się konieczna, gdy system będzie zbliżał się do punktu załamania i nastąpi ostateczna bitwa pomiędzy rywalizującymi ideologiami decydująca która z nich stanie się dominująca po odsunięciu starego światopoglądu.

189. Przed tą ostateczną bitwą rewolucjoniści nie powinni oczekiwać, że po ich stronie stanie większość. Historię tworzą aktywne, zdeterminowane mniejszości a nie większość, która rzadko ma jasne i trwałe wyobrażenie o tym, czego naprawdę chce. Zanim nadejdzie czas na ostateczny krok w kierunku rewolucji [31], zadaniem rewolucjonistów nie będzie zdobycie powierzchownego poparcia większości, lecz raczej zbudowanie małego kręgu głęboko oddanych ludzi. Co do większości, wystarczy uczynić ją świadomą istnienia nowej ideologii i regularnie o niej przypominać. Oczywiście byłoby pożądane zdobycie poparcia większości do takiego stopnia, by nie dopuścić do osłabienia kręgu szczerze oddanych ludzi.

190. Każdy rodzaj społecznego konfliktu pomaga w destabilizacji systemu, jednak powinno się być ostrożnym w tym jaki rodzaj konfliktu się wywołuje. Linia konfliktu powinna przebiegać pomiędzy masami ludzi a dzierżącą władzę elitą społeczeństwa przemysłowego (politycy, naukowcy, wyższe zarządy biznesu, urzędnicy rządowi, itd.). NIE powinna przebiegać pomiędzy rewolucjonistami a masami ludzi. Na przykład, byłoby złą strategią dla rewolucjonistów potępianie Amerykan za ich konsumpcyjne nawyki. Zamiast tego, przeciętny Amerykanin powinien zostać przedstawiony jako ofiara przemysłu reklamowego, który wciągnął go w kupowanie kupy śmieci, której nawet nie potrzebuje i która jest bardzo kiepską rekompensatą za utratę wolności. Obydwa podejścia są zgodne z faktami. Jest zaledwie sprawą nastawienia, czy wini się przemysł reklamowy za manipulowanie ludnością czy wini się ludność za to, że pozwala sobą manipulować. Ze względów strategicznych powinno się generalnie unikać obwiniania ludności.

191. Każdy powinien się dwa razy zastanowić przed wywołaniem jakiegokolwiek innego konfliktu poza tym pomiędzy dzierżącą władzę elitą (używającą technologii) a ogółem ludności (nad którą technologia rozszerza swoją władzę). Po pierwsze, inne konflikty dążą do odwrócenia uwagi od konfliktów istotnych (pomiędzy elitą władzy, a zwyczajnymi ludźmi, pomiędzy technologią a naturą); po drugie, inne konflikty mogą w rzeczywistości wzmocnić technologizację, ponieważ każda strona takiego konfliktu chce użyć władzy technologicznej w celu uzyskania przewagi nad wrogiem. Jasno widoczne jest to w rywalizacji pomiędzy narodami. Ujawnia się to również w etnicznych konfliktach wewnątrz narodów. Na przykład, w Ameryce wielu czarnych przywódców dąży do uzyskania władzy dla afrykańskich Amerykan poprzez umieszczanie jednostek w technologicznej elicie rządzącej. Chcą by było wielu czarnych urzędników rządowych, naukowców, przedstawicieli korporacji, itd. W ten sposób pomagają we wchłonięciu afroamerykańskiej podkultury przez system technologiczny. Generalnie rzecz biorąc powinno się wzniecać tylko takie konflikty społeczne, które mieszczą się w ramach konfliktu pomiędzy elitą władzy a zwykłymi ludźmi, technologią a naturą.

192. Jednakże do zniechęcenia konfliktu etnicznego NIE jest militarne egzekwowanie praw mniejszości (zobacz paragrafy 21, 29). Zamiast tego, rewolucjoniści powinni kłaść nacisk na to, że pomimo iż mniejszości cierpią z powodu swej niekorzystnej sytuacji, sytuacja ta ma znaczenie marginalne. Naszym prawdziwym wrogiem jest system industrialno- technologiczny a w walce przeciwko systemowi, podziały etniczne nie mają znaczenia.

193. Rodzaj rewolucji jaki mamy na myśli niekoniecznie musi angażować zbrojne powstanie przeciwko jakiemukolwiek rządowi. Może lub nie użyć przemocy fizycznej, ale nie będzie rewolucją POLITYCZNĄ. Skupiona będzie na technologii i gospodarce, a nie polityce. [32]

194. Prawdopodobnie rewolucjoniści powinni nawet UNIKAĆ pretendowania do władzy politycznej, legalnymi bądź nielegalnymi środkami, dopóki system industrialny nie ulegnie naciskom w stopniu niebezpiecznym i nie udowodni dla większości ludzi, że zawiódł. Przypuśćmy na przykład, że jakaś partia “zielonych” uzyskuje drogą wyborów kontrolę w Kongresie Stanów Zjednoczonych. By uniknąć zdradzenia lub rozmycia swej ideologii musieliby podjąć energiczne środki by zmienić wzrost gospodarczy w gospodarczy regres. Przeciętnemu człowiekowi rezultaty wydałyby się katastrofalne i wystąpiłoby olbrzymie bezrobocie, redukcja towarów, itd. Nawet gdyby większych negatywnych efektów dałoby się uniknąć poprzez sprawne, superhumanitarne zarządzanie, ludzie ciągle musieliby porzucać luksusy, od których stali się uzależnieni. Wzrastałoby niezadowolenie, partia “zielonych” zostałaby odsunięta od władzy, a rewolucjoniści napotkaliby ciężką przeszkodę. Z tego powodu rewolucjoniści nie powinni starać się o osiągnięcie politycznej władzy dopóki system nie wpędzi się w takie zamieszanie, że jakiekolwiek niewygody będą widziane jako wynikające z porażek samego systemu industrialnego, a nie z polityki rewolucjonistów. Rewolucja skierowana przeciw technologii prawdopodobnie będzie musiała być przeprowadzona przez outsiderów, będzie rewolucją oddolną, a nie odgórną.

195. Rewolucja musi być międzynarodowa i globalna. Nie może zaistnieć na drodze naród-po-narodzie. Kiedykolwiek sugeruje się, że na przykład Stany Zjednoczone powinny zahamować technologiczny rozwój bądź wzrost gospodarczy, ludzie wpadają w histerię i zaczynają krzyczeć, że jeżeli opuścimy się w technologii, wyprzedzą nas Japończycy. Świat wypadnie z orbity jeśli Japończycy zaczną sprzedawać więcej samochodów niż my! (Nacjonalizm jest świetnym narzędziem promowania technologii). Bardziej racjonalni argumentują, że jeśli względnie demokratyczne narody świata opuszczą się w technologii, podczas gdy wstrętne dyktatorskie państwa, takie jak Chiny, Wietnam i Korea Pn. będą się wciąż rozwijać, ostatecznie dyktatorzy mogą osiągnąć dominację w świecie. Właśnie dlatego system industrialny musi być zaatakowany we wszystkich krajach jednocześnie, do stopnia w którym jest to możliwe. Prawda, nie ma pewności, że system industrialny może zostać zniszczony w tym samym czasie na całym świecie i jest nawet możliwe, że próba odrzucenia systemu może doprowadzić do zdominowania systemu przez dyktatorów. Jest to ryzyko, które trzeba podjąć. Warto je podjąć, mając na uwadze że różnica pomiędzy “demokratycznym” systemem industrialnym a kontrolowanym przez dyktatorów jest mała w porównaniu z różnicą pomiędzy systemem industrialnym a nieindustrialnym.[33] Można nawet argumentować, że system industrialny kontrolowany przez dyktatorów byłby bardziej preferowany, ponieważ systemy dyktatorskie zwykle były nieskuteczne, stąd też są bardziej narażone na upadek. Przyjrzyjcie się Kubie.

196. Rewolucjoniści mogą rozważyć faworyzowanie dążących do zlania się światowej gospodarki w zjednoczoną całość. Porozumienie wolnorynkowe, takie jak NAFTA czy GATT są prawdopodobnie szkodliwe dla środowiska na krótszą metę, jednak w perspektywie długoterminowej mogą być korzystne, ponieważ umacniają ekonomiczne współzależności między państwami. Łatwiejsze byłoby zniszczenie systemu industrialnego na bazie ogólnoświatowej, jeżeli światowa gospodarka będzie tak zjednoczona, że jej załamanie w którymkolwiek głównym państwie doprowadzi do załamania we wszystkich zindustrializowanych krajach.

197. Niektórzy ludzie przyjmują stanowisko mówiące, że współczesny człowiek posiada zbyt dużą władzę, zbyt dużą kontrolę nad naturą; żądają od części rodzaju ludzkiego przyjęcia bardziej biernego nastawienia. W najlepszym wypadku ci ludzie nie wyrażają się jasno, ponieważ nie dostrzegają rozróżnienia pomiędzy władzą dla DUŻYCH ORGANIZACJI a władzą dla JEDNOSTEK i MAŁYCH GRUP. Błędem jest żądanie bezsilności i bierności, ponieważ ludzie POTRZEBUJĄ władzy. Współczesny człowiek jako kolektyw – czyli system industrialny ma ogromną władzę nad naturą i my (FC) uważamy, że to źle. Jednakże współczesne JEDNOSTKI oraz MAŁE GRUPY JEDNOSTEK mają o wiele mniej władzy niż kiedykolwiek miał człowiek prymitywny. Ogólnie rzecz biorąc, większa część władzy “współczesnego człowieka” nad naturą jest wykorzystywana nie przez jednostki ani małe grupy lecz przez duże organizacje. Przeciętna współczesna JEDNOSTKA może sprawować władzę nad technologią tylko w wąskim zakresie i tylko pod kontrolą i nadzorem systemu (Potrzeba pozwolenia na wszystko, a wraz z pozwoleniem przychodzą zasady i przepisy). Jednostka posiada tylko taką technologiczną władzę, jaką system zgodzi się jej zapewnić. Jej OSOBISTA władza nad naturą jest znikoma.

198. Prymitywne JEDNOSTKI i MAŁE GRUPY w rzeczywistości posiadały znaczną władzę nad naturą; a może lepiej byłoby powiedzieć władzę POŚRÓD natury. Gdy prymitywny człowiek potrzebował jedzenia wiedział jak znaleźć i przygotować jadalne korzenie, tropić zwierzynę i zabić ją ręcznie wykonaną bronią. Wiedział jak chronić się przed upałem, zimnem, deszczem, niebezpiecznymi zwierzętami, itd. Jednakże prymitywny człowiek wyrządził stosunkowo mało szkody naturze, ponieważ KOLEKTYWNA władza prymitywnej społeczności jest znikoma w porównaniu z KOLEKTYWNĄ władzą społeczeństwa przemysłowego.

199. Zamiast żądać bezsilności i bierności, powinno się żądać, by władza SYSTEMU INDUSTRIALNEGO została złamana, co znacznie ZWIĘKSZY władzę i wolność JEDNOSTEK i MAŁYCH GRUP.

200. Dopóki system industrialny nie zostanie całkowicie rozbity, zniszczenie tego systemu musi być JEDYNYM celem rewolucjonistów. Inne cele odwracałyby uwagę i energię od głównego celu. Co ważniejsze, jeżeli rewolucjoniści pozwoliliby sobie na posiadanie innego celu niż niszczenie technologii, skusiliby się na użycie technologii jako narzędzia w osiągnięciu tego celu. Jeżeli ulegliby tej pokusie, wpadliby z powrotem w technologiczną pułapkę, ponieważ współczesna technologia jest zjednoczonym, ściśle zorganizowanym systemem, a więc w celu zachowania CZĘŚCI technologii, jednostka okaże się być zobowiązana do zachowania WIĘKSZOŚCI technologii, stąd też ostatecznie poświęci jedynie nieznaczną część technologii.

201. Przypuśćmy na przykład, że rewolucjoniści obrali sobie za cel “sprawiedliwość społeczną”. Mając na uwadze, że ludzka natura jest taka a nie inna, sprawiedliwość społeczna nie przyszłaby spontanicznie; musiałaby zostać wymuszona. W celu jej wymuszenia, rewolucjoniści musieliby zachować centralną organizację i kontrolę. W tym celu potrzebowaliby szybkiej, długodystansowej komunikacji. Aby nakarmić i ubrać biednych musieliby użyć technologii rolniczej i fabrycznej. I tak w kółko. Tak więc próba zapewnienia sprawiedliwości społecznej wymagałaby od nich zachowania większości systemu technologicznego. Nie chodzi o to, byśmy mieli cokolwiek przeciwko sprawiedliwości społecznej, ale nie można pozwolić, by przeszkadzała ona w próbie pozbycia się systemu technologicznego.

202. Beznadziejne byłoby dla rewolucjonistów atakowanie systemu bez użycia CZĘŚCI współczesnej technologii. Będą musieli użyć przynajmniej środków komunikacji w celu rozprzestrzeniania swego przekazu. Powinni jednak używać technologii tylko w JEDNYM celu: by atakować system technologiczny.

203. Wyobraźcie sobie alkoholika siedzącego przed beką wina. Zaczyna mówić do siebie: “Wino nie jest szkodliwe w umiarkowanych ilościach. Podobno w małych ilościach jest nawet zdrowe! Nic się nie stanie, jeśli wypiję tylko trochę…” Wszyscy wiemy, co się dalej stanie. Nie można nigdy zapomnieć, że rodzaj ludzki i technologia jest jak ten alkoholik z beczką wina.

204. Rewolucjoniści powinni mieć tyle dzieci, ile tylko mogą. Istnieją silne dowody naukowe ukazujące, że postawy społeczne mogą być do pewnego stopnia dziedziczone. Nie chodzi o to, że są one bezpośrednim rezultatem kodu genetycznego osoby, ale wydaje się że cechy osobowości dążą, w kontekście naszego społeczeństwa, do uczynienia osoby bardziej podatną na taką czy inną postawę społeczną. Pojawiają się głosy sprzeciwu wobec tej teorii, ale są one nieprzekonujące i wydają się być motywowane ideologicznie. Nikt nie zaprzeczy, że dzieci dążą zazwyczaj do postaw społecznych podobnych do swych rodziców. Z naszego punktu widzenia nie jest właściwie ważne, czy postawy te są przekazywane genetycznie czy poprzez wychowanie. W obu przypadkach SĄ przekazywane.

205. Problem w tym, że ludzie skłonni do buntu przeciw systemowi industrialnemu są również zmartwieni problemami populacji, stąd też chcą mieć mało dzieci lub w ogóle nie mieć dzieci. W ten sposób oddają świat tym ludziom, którzy wspierają lub przynajmniej akceptują system industrialny. W celu zapewnienia siły dla następnego pokolenia rewolucjonistów obecne pokolenie rewolucjonistów musi się reprodukować obficie. Robiąc to, pogarszają problemy populacji tylko w znikomym stopniu. A najważniejszym problemem jest pozbycie się systemu industrialnego, ponieważ jego załamanie wywoła zmniejszenie populacji (zobacz paragraf 167), jeżeli natomiast system przetrwa, będzie kontynuować rozwój nowych technik produkcji żywności, która umożliwi praktycznie nieograniczony wzrost światowej populacji.

206. W odniesieniu do strategii rewolucyjnej, jedynymi punktami na które absolutnie nalegamy to, że nadrzędnym celem musi być eliminacja współczesnej technologii oraz że żaden inny cel nie może z nim konkurować. Jeżeli chodzi o resztę, rewolucjoniści powinni przyjąć podejście doświadczalne. Jeżeli doświadczenie pokaże, że niektóre z rekomendacji opisanych w poprzednich paragrafach nie dadzą dobrych rezultatów, wtedy powinny one być odrzucone.

 

DWA RODZAJE TECHNOLOGII

 

207. Argumentem, który łatwo można skierować przeciwko prowadzonej przez nas rewolucji jest to, że z pewnością ona zawiedzie, ponieważ (jak się twierdzi) poprzez historię technologia zawsze się rozwijała, nigdy cofała, stąd też technologiczny regres jest niemożliwy. Twierdzenie to jest jednak fałszywe.

208. Wyróżniamy dwa rodzaje technologii, które nazywamy technologią małej skali i technologią zależną od organizacji. Technologia małej skali używana jest przez małe wspólnoty bez zewnętrznego wsparcia. Technologia zależna od organizacji zależy od wielkoskalowej organizacji społecznej. Świadomi jesteśmy braku określonych przypadków regresu w technologii małej skali, jednak technologia zależna od organizacji WYKAZUJE regres kiedy załamuje się organizacja społeczna, od której zależy. Przykład: gdy rozpadło się Imperium Rzymskie, technologia małej skali Rzymian przetrwała, ponieważ każdy sprytny wiejski rzemieślnik mógł zbudować, powiedzmy młyn, każdy utalentowany kowal mógł wyrobić stal rzymskimi metodami, itd. Jednakże technologia zależna od organizacji Rzymian WYKAZAŁA regres. Ich akwedukty uległy zepsuciu i nigdy nie zostały odbudowane. Ich techniki konstrukcji dróg zostały stracone. Rzymski system kanalizacji miejskiej został zapomniany, tak że do niedawna system kanalizacji miast Europejskich był gorszy niż w Starożytnym Rzymie.

209. Powodem dlaczego technologia wydawała się zawsze rozwijać jest fakt, że aż do około wieku lub dwóch przed Rewolucją Przemysłową większa część technologii była małej skali. Natomiast większość technologii rozwiniętej po Rewolucji Przemysłowej stanowi technologia zależna od organizacji. Weźmy jako przykład lodówkę. Bez fabrycznie wyprodukowanych części lub udogodnień z postindustrialnego warsztatu byłoby praktycznie niemożliwe dla garstki lokalnych rzemieślników wyprodukowanie lodówki. Gdyby jakimś cudem udało się im zrobić jedną, byłaby dla nich bezużyteczna bez źródła prądu elektrycznego. Musieliby więc zbudować tamę i generator. Generatory wymagają dużej ilości miedzianego drutu, wyobraźcie sobie jego wyprodukowanie bez użycia współczesnej maszynerii. A skąd wzięliby gaz odpowiedni dla mrożenia? Łatwiej byłoby zbudować chłodnię lub konserwować żywność poprzez suszenie lub marynowanie, tak jak robiono to przed wynalezieniem lodówki.

210.Jest więc oczywiste, że jeżeli system industrialny uległby zniszczeniu, lodówki zostałyby stracone, tak jak inne produkty zależnej od organizacji. Jeśli zostałyby stracone, powiedzmy na jedno pokolenie, odbudowanie ich zajęłoby wieki, tak jak zajęło wieki wybudowanie ich po raz pierwszy. Ocalałe książki techniczne byłyby nieliczne i szczątkowe. Społeczeństwo przemysłowe, budowane od zera bez zewnętrznej pomocy, może zostać ustanowione poprzez szereg etapów: potrzeba narzędzi by zrobić narzędzia by zrobić narzędzia by zrobić narzędzia… Wymagałoby to długiego procesu rozwoju ekonomicznego i rozwoju organizacji społecznej. Nawet bez ideologii sprzeciwiającej się technologii nie ma powodu sądzić, że ktokolwiek byłby zainteresowany odbudowaniem społeczeństwa przemysłowego. Entuzjazm związany z “rozwojem” jest zjawiskiem charakterystycznym dla nowoczesnej formy społeczeństwa i nie wydawał się istnieć przed 17 wiekiem lub okolicznym punktem tamtego okresu.

211. W późnym średniowieczu istniały cztery główne cywilizacje, które były w równym stopniu “rozwinięte”: Europa, świat Islamu, Indie i Daleki Wschód (Chiny, Japonia, Korea). Trzy z tych cywilizacji pozostały mniej lub bardziej stabilne, tylko Europa stała się bardziej dynamiczna. Nikt nie wie dlaczego tak się wtedy stało, teorie historyków na ten temat są tylko spekulacjami. W każdym wypadku oczywiste jest, Że gwałtowny rozwój w kierunku technologicznej formy społeczeństwa pojawia się tylko w szczególnych warunkach. Nie ma więc powodów przypuszczać, że nie może nastąpić długotrwały technologiczny regres.

212. Czy społeczeństwo OSTATECZNIE wróciłoby do industrialno-technologicznej formy? Być może, nie należy się jednak tym martwić, ponieważ nie jesteśmy w stanie przewidzieć ani kontrolować wydarzeń mających nastąpić za 500 lub 1000 lat. Ten problem będą musiały podjąć osoby, które będą w tym czasie żyły.

 

NIEBEZPIECZEŃSTWO LEWACTWA

 

213. Ze względu na swą potrzebę buntu i uczestnictwa w ruchu lewacy lub osoby podobnego typu psychologicznego często są zainteresowani buntowniczymi ruchami, których cele i członkowie nie są z początku lewackie. Napływ lewackich typów może łatwo przekształcić nielewacki ruch w lewacki, a więc lewackie cele zastępują lub zniekształcają pierwotne cele ruchu.

214. Aby tego uniknąć, ruch przedstawiający naturę technologii musi przyjąć zdecydowanie antylewacką postawę i musi unikać jakiejkolwiek kolaboracji z lewakami. Na dłuższą metę lewactwo jest niezgodne z dziką naturą, ludzką naturą oraz eliminacją współczesnej technologii. Lewactwo jest kolektywistyczne, dąży do scalenia całego świata (zarówno natury jak i rodzaju ludzkiego) w zjednoczoną całość. Nasuwa to jednak zarządzanie naturą i życiem ludzkim przez zorganizowane społeczeństwo i wymaga zaawansowanej technologii. Nie można zjednoczyć świata bez szybkiego transportu i komunikacji, nie można skłonić wszystkich ludzi do tego by się nawzajem kochali bez wyrafinowanych technik psychologicznych, nie może powstać “planowe społeczeństwo” bez koniecznej bazy technologicznej. Co najważniejsze, lewactwo kieruje się potrzebą władzy, której lewacy upatrują na poziomie kolektywnym, poprzez identyfikację z masowym ruchem bądź organizacją. Lewactwo nigdy nie odrzuci technologii, ponieważ jest ona zbyt cennym źródłem kolektywnej władzy.

215. Anarchista [34] również dąży do władzy, jednak upatruje jej na poziomie indywidualnym lub w małej grupie; chce by jednostki i małe grupy były w stanie kontrolować okoliczności swojego życia. Sprzeciwia się technologii, ponieważ uzależnia ona małe grupy od dużych organizacji.

216. Niektórzy lewacy mogą sprzeciwiać się technologii, ale tylko wtedy gdy są outsiderami a system technologiczny jest kontrolowany przez nielewaków. Gdyby lewactwo kiedykolwiek stało się dominujące w społeczeństwie i system technologiczny stałby się narzędziem w jego rękach, entuzjastycznie używałby go i promował jego rozwój. Powieliliby w ten sposób wzorzec, który lewactwo ukazywało wiele razy w przeszłości. Kiedy bolszewicy w Rosji byli outsiderami, kategorycznie sprzeciwiali się cenzurze i tajnej policji, postulowali samostanowienie mniejszości etnicznych, i tak dalej; kiedy jednak doszli do władzy, narzucili jeszcze surowszą cenzurę i stworzyli jeszcze bardziej bezlitosną tajną policję od tych istniejących w czasach carskich i uciskali mniejszości etniczne przynajmniej w takim samym stopniu co carowie. W Stanach Zjednoczonych kilka dekad temu gdy lewacy stanowili mniejszość na uniwersytetach, lewaccy profesorowie żądali wolności akademickiej (Nazywa się to “poprawnością polityczną”). To samo stanie się z lewakami i technologią: jeżeli kiedykolwiek dostanie się ona pod ich kontrolę, użyją jej do podtrzymania ucisku.

217. We wcześniejszych rewolucjach, najbardziej żądni władzy lewacy na początku współpracowali z nielewackimi rewolucjonistami, jak również z lewakami o skłonnościach bardziej wolnościowych, a później przechytrzyli ich by samemu przejąć władzę. Robespierre zrobił to w Rewolucji Francuskiej, Bolszewicy zrobili to w Rewolucji Rosyjskiej, komuniści zrobili to w Hiszpanii w 1938 roku, a Castro zrobił to na Kubie. Mając na uwadze historię lewactwa, byłoby głupie dla nielewackich rewolucjonistów kolaborowanie z lewakami.

218. Różni myśliciele zasugerowali, że lewactwo jest rodzajem religii. Nie jest religią w dosłownym tego słowa znaczeniu, ponieważ lewacka doktryna nie postuluje istnienia jakiejkolwiek nadnaturalnej siły. Jednakże dla lewaka, lewactwo odgrywa taką psychologiczną rolę, jaką dla niektórych odgrywa religia. Lewak MUSI wierzyć w lewactwo, odgrywa ono żywotną rolę w jego gospodarce psychologicznej. Jego poglądy nie są łatwo modyfikowane przez logikę czy fakty. Wyraża przekonanie, że lewactwo jest moralnie Właściwe przez duże W oraz że ma on nie tylko prawo, ale i obowiązek narzucić wszystkim lewacką moralność (Jednakże wiele osób, do których odnosimy się jako do “lewaków” nie uważa się za nich i nie określiłoby swego systemu poglądów mianem lewactwa. Używamy terminu “lewactwo”, ponieważ nie znamy lepszego określenia dla spektrum powiązanych ze sobą poglądów włączających ruchy feministyczne, prawa gejów, politycznej poprawności, itd., ponieważ ruchy te wykazują silne podobieństwo do starej lewicy. Zobacz paragrafy 227-230.)

219. Lewactwo jest siłą totalitarną. Gdziekolwiek jest w pozycji władzy, dąży do wkroczenia w każdy prywatny kącik i wymuszenia na wszystkich lewackiego myślenia. Częściowo jest to spowodowane quasi-religijnym charakterem lewactwa: wszystko niezgodne z lewackimi poglądami reprezentuje Grzech. Co ważniejsze, lewactwo jest siłą totalitarną ze względu na pęd do władzy lewaków. Lewak dąży do zaspokojenia swej potrzeby władzy poprzez identyfikację z ruchem społecznym i próbuje przejść przez proces władzy pomagając w osiągnięciu celu ruchu (zobacz paragraf 83). Niezależnie jednak od tego jak daleko zaszedł ruch w osiąganiu swoich celów, lewak nigdy nie jest usatysfakcjonowany, ponieważ jego działalność jest działalnością zastępczą (zobacz paragraf 41). Tak więc, prawdziwym motywem lewaka nie jest osiągnięcie rzekomych celów lewactwa; w rzeczywistości motywowany jest przez poczucie władzy, jakie uzyskuje z walki, a potem osiągania społecznego celu. [35] W konsekwencji lewak nigdy nie jest usatysfakcjonowany celami, które już osiągnął; jego potrzeba procesu władzy prowadzi go zawsze do walki o nowe cele. Lewak chce równych szans dla mniejszości. Gdy zostaje to osiągnięte nalega on na statystyczną równość osiągnięć mniejszości. I tak długo jak ktoś w zakątku swego umysłu skrywa negatywny stosunek do jakieś mniejszości, lewak musi dokonać jego reedukacji. A mniejszości etniczne to nie wszystko; nikomu nie można pozwolić na negatywny stosunek wobec homoseksualistów, niepełnosprawnych, otyłych, starych, brzydkich, itd., itd. Nie wystarczy by opinia publiczna była informowana o zagrożeniach związanych z paleniem tytoniu, ostrzeżenie należy drukować na każdej paczce papierosów. Później należy ograniczyć lub zakazać reklam papierosów. Działacze nigdy nie będą usatysfakcjonowani dopóki tytoń nie zostanie zakazany, później przyjdzie czas na alkohol, niezdrowe jedzenie, itd. Działacze przeciwstawiali się rażącym nadużyciom wobec dzieci, co było dość rozsądne. Ale teraz chcą doprowadzić do powstrzymania każdego klapsa. Gdy tego dokonają, będą chcieli zakazać czegoś innego, co uważają za niewłaściwe; później jeszcze coś innego, itd. Nigdy nie będą usatysfakcjonowani dopóki nie uzyskają całkowitej kontroli nad praktykami wychowania dzieci. Wtedy przejdą do jakiejś innej kwestii.

220. Przypuśćmy, że poproszono lewaków o sporządzenie listy WSZYSTKICH niewłaściwych w społeczeństwie rzeczy oraz że wprowadzono KAŻDĄ socjalną zmianę, której żądali. Można spokojnie powiedzieć, że w ciągu kilku lat większość lewaków znalazłaby nowy temat do narzekania, nowe “zło” społeczne, które należy zmienić, ponieważ jak już mówiliśmy, lewak jest mniej motywowany przez martwienie się chorobami społecznymi a bardziej przez potrzebę zaspokojenia pędu władzy poprzez narzucenie swoich rozwiązań społeczeństwu.

221. Z powodu ograniczeń nałożonych na ich myśli i zachowanie przez ich wysoki stopień uspołecznienia, wielu naduspołecznionych lewaków nie może dążyć do władzy w taki sposób, w jaki robią to inni ludzie. Dla nich pęd do władzy ma tylko jedno moralnie akceptowane ujście i jest nim walka o narzucenie wszystkim swojej moralności.

222. Lewacy, szczególnie ci naduspołecznieni, są Prawdziwie Wierzący w znaczeniu książki Erica Hoffera “Prawdziwie Wierzący”. Jednakże nie wszyscy Prawdziwie Wierzący reprezentują ten sam typ psychologiczny co lewacy. Prawdopodobnie prawdziwie wierzący nazista, na przykład, różni się psychologicznie od prawdziwie wierzącego lewaka. Ze względu na swoją skłonność do stanowczego oddania sprawie, Prawdziwie Wierzący są użytecznym, a być może koniecznym składnikiem każdego ruchu rewolucyjnego. Stanowi to problem, z którym, musimy przyznać, nie wiemy jak się uporać. Nie jesteśmy pewni jak wykorzystać energię Prawdziwie Wierzącego do rewolucji przeciw technologii. Na tym etapie wszystko co możemy powiedzieć, to że żaden Prawdziwie Wierzący nie będzie bezpiecznym dla rewolucji rekrutem, chyba że będzie oddany wyłącznie zniszczeniu technologii. Jeżeli oddany jest również innemu ideałowi, może chcieć użyć technologii, aby do niego dążyć (zobacz paragraf 220, 221).

223. Niektórzy czytelnicy mogą powiedzieć: “Cały ten tekst o lewactwie to bzdety. Znam Johna i Jane, którzy są lewakami i nie wykazują wszystkich tych totalitarnych tendencji.” Prawdą jest, że wielu lewaków, możliwe nawet że większość, jest przyzwoitymi ludźmi szczerze wierzącymi w wartość tolerancji wobec innych (do pewnego stopnia), którzy nie chcieliby użyć autorytarnych metod, by osiągnąć swe cele. Nasze spostrzeżenia na temat lewactwa nie mają zastosowania do każdego indywidualnego lewaka, ale moją opisywać ogólny charakter lewactwa jako ruchu. A ogólny charakter ruchu niekoniecznie jest wyznaczany przez liczbowe proporcje różnych rodzajów ludzi zaangażowanych w ruch.

224. Ludzie dorastający do pozycji władzy w ruchach lewackich są lewakami typu najbardziej żądnego władzy, ponieważ ludzie tego typu najbardziej starają się o takie pozycje. Kiedy żądne władzy typy przejmują kontrolę nad ruchem, wielu łagodniejszych lewaków po cichu nie zgadza się z działalnością przywódców, ale nie jest w stanie się im sprzeciwić. POTRZEBUJĄ wiary w ruch i ponieważ nie mogą jej porzucić, podążają za przywódcami. Prawdą jest, że NIEKTÓRZY lewacy mają odwagę by sprzeciwić się tym totalitarnym tendencjom, ale zazwyczaj przegrywają, ponieważ typy żądne władzy są lepiej zorganizowane, bezlitosne i Makiavelijskie oraz troszczą się o budowanie sobie silnego zaplecza.

225. Te zjawiska ujawniły się jasno w Rosji i w innych krajach przejętych przez lewaków. Podobnie, przed upadkiem komunizmu w Związku Radzieckim, lewacy na Zachodzie rzadko krytykowali ten kraj. Zapytani, przyznaliby że ZSRR robiło wiele niewłaściwych rzeczy, ale próbowali też znajdywać usprawiedliwienie dla komunistów i zaczęliby mówić o porażkach Zachodu. Zawsze przeciwstawiali się zachodniemu oporowi militarnemu wobec komunistycznej agresji. Lewackie typy na całym świecie żywo protestowały przeciw wojskowej działalności U.S.A. w Wietnamie, ale nie zrobili nic, gdy Związek Radziecki najechał na Afganistan. Nie aprobowali działalności Sowietów, ale ze względu na swe lewackie poglądy nie mogli postawić się w opozycji do komunizmu. Dzisiaj, na tych uniwersytetach gdzie dominuje “polityczna poprawność” jest prawdopodobnie wiele lewackich typów, którzy prywatnie nie aprobują tłumienia wolności akademickiej, ale i tak je podtrzymują.

226. Tak więc fakt, że wielu indywidualnych lewaków to prywatnie spokojni i tolerancyjni ludzie w żaden sposób nie świadczy o tym, że lewactwo jako całość nie posiada tendencji totalitarnych.

227. Nasza dyskusja na temat lewactwa ma poważną wadę. Wciąż niejasne jest co rozumiemy pod pojęciem “lewak”. Chyba nie możemy zbyt wiele na to poradzić. Dzisiejsze lewactwo jest rozdzielone w szerokie spektrum różnych ruchów. Nie wszystkie ruchy są lewackie, a niektóre (jak radykalni obrońcy środowiska) wydają się łączyć osobowości zarówno typu lewackiego i nielewackiego, który powinien wiedzieć, że nie należy kolaborować z lewakami. Różnorodność lewaków stopniowo przechodzi w różnorodność nielewaków i my sami często nie bylibyśmy w stanie decydować o tym, czy dana jednostka jest lub nie jest lewakiem. Do stopnia w jakim może to być w ogóle zdefiniowane, nasza koncepcja lewactwa zdefiniowana jest przez dyskusję na jego temat, jaką przeprowadziliśmy w tym tekście i możemy jedynie poradzić czytelnikowi, by zastosował własny osąd w decydowaniu kto jest lewakiem.

228. Pomocnym będzie jednak wymienienie pewnych kryteriów określających lewactwo. Kryteria te nie mogą być stosowane w sposób bardzo jednostronny. Niektóre jednostki mogą spełniać te kryteria nie będąc lewakami, niektórzy lewacy mogą nie spełniać żadnego z tych kryteriów. Ponownie, musicie po prostu zastosować własny osąd.

229. Lewak zorientowany jest na kolektywizm na wielką skalę. Kładzie nacisk na obowiązek jednostki służenia społeczeństwu i obowiązek społeczeństwa troszczenia się o jednostkę. Negatywnie odnosi się do indywidualizmu. Często przybiera ton moralistyczny. Zwykle jest za kontrolą posiadania broni, edukacją seksualną i innymi psychologicznie “oświeconymi” metodami, za planowaniem, za faworyzowaniem mniejszości, za multikulturalizmem. Dąży do identyfikacji z ofiarami. Jest przeciwko rywalizacji i przemocy, lecz często wynajduje wymówki dla tych lewaków, którzy dopuszczają się przemocy. Ma zamiłowanie do chwytliwych terminów jak “rasizm”, “seksizm”, “homofobia”, “kapitalizm”, “imperializm”, “neokolonializm”, “ludobójstwo”, “zmiana społeczna”, “sprawiedliwość społeczna”, “odpowiedzialność społeczna”. Być może najlepszą metodą określenia lewaka jest jego tendencja do sympatyzowania z następującymi ruchami: feminizm, prawa gejów, prawa mniejszości etnicznych, prawa niepełnosprawnych, prawa zwierząt, polityczna poprawność. Każdy kto silnie sympatyzuje ze WSZYSTKIMI tymi ruchami jest niemal z pewnością lewakiem. [36]

230. Bardziej niebezpieczni lewacy, czyli ci najbardziej żądni władzy, często charakteryzują się arogancją lub dogmatycznym podejściem do ideologii. Jednakże najbardziej niebezpiecznymi ze wszystkich lewaków mogą być pewne naduspołecznione typy, które unikają irytujących pokazów agresywności oraz powstrzymują się od obnoszenia się ze swoim lewactwem, ale pracują po cichu i niezauważalnie na rzecz promowania wartości kolektywistycznych, “oświeconych” psychologicznych technik uspołeczniania dzieci, zależności jednostki od systemu, itd. Ci kryptolewacy (jak można ich nazwać) przypominają pewne mieszczańskie typy w przypadku praktycznego działania, ale różnią się od nich w kwestii psychologii, ideologii oraz motywacji. Zwyczajny mieszczuch próbuje poddać ludzi kontroli systemu w celu chronienia swego stylu życia lub po prostu z powodu swej konwencjonalnej postawy. Kryptolewak próbuje poddać ludzi kontroli systemu ponieważ jest Prawdziwie Wierzącym w kolektywistyczną ideologię. Kryptolewak różni się od przeciętnego lewaka typu naduspołecznionego poprzez fakt, że jego impuls buntowniczy jest słabszy i jest uspołeczniany w bezpieczniejszy sposób. Różni się od zwyczajnego dobrze uspołecznionego mieszczucha poprzez fakt, że posiada w sobie pewien głęboki brak, który sprawia, że konieczne jest dla niego oddanie się sprawie i zagłębianie się w kolektywizm. Być może jego (wysublimowany) pęd do władzy jest silniejszy niż u przeciętnego mieszczucha.

 

OSTATNIA UWAGA

231. W całym tekście wydaliśmy nieprecyzyjne stwierdzenia, które powinny być połączone z wieloma uściśleniami i zastrzeżeniami, a niektóre z naszych stwierdzeń mogą być całkiem błędne. Brak dostatecznych informacji oraz potrzeba zwięzłości uczyniła dla nas niemożliwym formułowanie naszych twierdzeń bardziej precyzyjnie lub dodania wszystkich koniecznych uściśleń. I oczywiście w tego rodzaju dyskusji trzeba mocno polegać na osądzie intuicyjnym, co może być czasem niewłaściwe. Nie twierdzimy więc, że ten tekst wyraża coś więcej niż surowe zbliżenie się do prawdy.

232. Pomimo tego, jesteśmy racjonalnie pewni, że ogólny zarys jaki tutaj nakreśliliśmy jest całkowicie prawidłowy. Zobrazowaliśmy lewactwo w jego współczesnej formie jako zjawisko specyficzne dla naszych czasów i symptom zaburzenia procesu władzy. Jednak możemy się w tym punkcie mylić. Naduspołecznione typy próbujące zaspokoić swój pęd do władzy poprzez narzucanie wszystkim swej moralności z pewnością istnieją od dawna. Jednakże UWAŻAMY, że rozstrzygająca rola odgrywana przez poczucie niższości, niską samoocenę, bezsilność, utożsamianie się z ofiarami ludzi, którzy sami nimi nie są, jest cechą specyficzną dla współczesnego lewactwa. Utożsamianie się z ofiarami ludzi, którzy sami nimi nie są, jest do pewnego stopnia widoczne w 19-wiecznym lewactwie i wczesnym chrześcijaństwie, ale według nas symptomy niskiej samooceny, itd. Nie były tak oczywiste w tych ruchach, ani w ruchach innych, tak jak we współczesnym lewactwie. Nie jesteśmy jednak całkowicie pewni, że podobne ruchy nie istniały przed współczesnym lewactwem. Tej szczególnej kwestii powinni przyjrzeć się historycy.

 

PRZYPISY

1. (Paragraf 19) Twierdzimy, że WSZYSCY, lub przynajmniej większość brutali i bezwzględnych współzawodników cierpi z powodu poczucia niższości.

2. (Paragraf 25) Podczas okresu wiktoriańskiego wielu naduspołecznionych ludzi cierpiało z powodu poważnych problemów psychologicznych, będących wynikiem ograniczenia swoich uczuć seksualnych. Najwidoczniej Freud opierał swą teorię na ludziach tego typu. Dzisiaj skupienie socjalizacji przesunęło się z seksu na agresję.

3. (Paragraf 27) Niekoniecznie włączając w to specjalistów od nauk “ciężkiej” inżynierii.

4. (Paragraf 28) Istnieje wiele jednostek z klasy średniej i wyższej, które sprzeciwiają się niektórym z tych wartości, ale zwykle ich sprzeciw jest mniej lub bardziej ukryty. Główny nurt propagandy w naszym społeczeństwie działa na rzecz wymienionych wartości.

Głównym powodem, dlaczego te wartości stały się oficjalnymi wartościami naszego społeczeństwa jest fakt, iż są użyteczne dla systemu industrialnego. Przemoc jest odrzucana, ponieważ zakłóca funkcjonowanie systemu. Rasizm jest odrzucany, ponieważ konflikty etniczne również zaburzają system, a dyskryminacja marnuje talenty członków mniejszości, którzy mogliby być dla systemu użyteczni. Należy przeciwdziałać biedzie, ponieważ niższe klasy powodują problemy dla systemu, a konflikt z nimi obniża morale innych klas. Kobiety zachęcane są do podjęcia kariery, ponieważ ich talenty są użyteczne dla systemu, a co ważniejsze, posiadanie stałej pracy bardziej integruje je z systemem i wiąże je bezpośrednio z nim zamiast z rodziną. Pomaga to w osłabieniu solidarności rodzinnej. (Przywódcy systemu mówią, że chcą wzmocnić rodzinę, ale tak naprawdę chcą żeby rodzina służyła jako efektywne narzędzie uspołeczniania dzieci zgodnie z potrzebami systemu. W paragrafach 51, 52 twierdzimy, że system nie może pozwolić rodzinie lub innym małoskalowym grupom społecznym na siłę lub autonomię).

5. (Paragraf 42) Można stwierdzić, że większość ludzi nie chce sama podejmować decyzji, lecz chce by myśleli za nich ich przywódcy. Jest w tym element prawdy. Ludzie lubią podejmować decyzje w małych kwestiach, ale podejmowanie decyzji w trudnych, fundamentalnych kwestiach wymaga stanięcia w obliczu konfliktu psychologicznego, a tego większość ludzi nienawidzi. Stąd też polegają na innych w podejmowaniu trudnych decyzji. Większość ludzi nie jest z natury przywódcami, woli raczej za nimi podążać, jednak lubią mieć bezpośredni osobisty dostęp do swych przywódców i brać udział do pewnego stopnia w podejmowaniu trudnych decyzji. Przynajmniej do tego stopnia potrzebują autonomii.

6. (Paragraf 44) Niektóre z wymienionych symptomów są podobne do tych, jakie wykazują uwięzione zwierzęta.

Aby wyjaśnić jak te symptomy wyłaniają się z pozbawienia uczestnictwa w procesie władzy:

Pospolite rozumienie ludzkiej natury mówi, że brak celów, których osiągnięcie wymaga wysiłku, prowadzi do znudzenia, a to znudzenie długo kontynuowane, często w ostateczności prowadzi do depresji. Porażka w osiąganiu celów prowadzi do frustracji i obniżenia samooceny. Frustracja prowadzi do gniewu, gniew do agresji, często w formie nadużyć wobec dzieci i współmałżonków. Wykazano, że długo kontynuowana frustracja zwykle prowadzi do depresji, a depresja do poczucia winy, zaburzeń snu i przyjmowania pokarmu oraz złych odczuć odnośnie własnej osoby. Ci którzy dążą do depresji widzą antidotum w przyjemności, stąd też niezaspokojony hedonizm i nadmierny perwersyjny seks. Znudzenie również prowadzi do nadmiernego poszukiwania przyjemności, ponieważ z braku innych celów, celem staje się przyjemność. Oczywiście jest to uproszczenie. Rzeczywistość jest dużo bardziej złożona i oczywiście pozbawienie udziału w procesie władzy nie jest JEDYNĄ przyczyną opisanych symptomów. Przy okazji, kiedy mówimy o depresji, niekoniecznie mamy na myśli taki stopień depresji, jaki wymaga terapii psychiatrycznej. Często chodzi tylko o łagodne formy depresji. A kiedy mówimy o celach, niekoniecznie mamy na myśli cele długoterminowe. Dla wielu osób (być może dla większości) w ludzkiej historii wystarczającym celem było po prosu zapewnienie sobie i swej rodzinie pożywienia.

7. (Paragraf 52) Częściowy wyjątek można uczynić dla kilku biernych, zamkniętych w sobie grup, takich jak Amiszowie, które wywierają mały wpływ na szerszą społeczność. Poza tym, istnieją też alternatywne, małoskalowe wspólnoty w dzisiejszej Ameryce. Na przykład gangi młodzieżowe i “sekty”. Wszyscy uważają je za niebezpieczne i takie są, ponieważ ich członkowie są lojalni raczej wobec siebie, a nie wobec systemu, stąd też system nie może ich kontrolować. Kolejnym przykładem jest “margines społeczny”. Często uchodzi im na sucho kradzież i oszustwo, ponieważ ze względu na jego lojalność wobec siebie, zawsze znajdą ludzi którzy będą zeznawać “udowadniając” ich niewinność. Oczywiście system byłby w poważnych tarapatach gdyby zbyt wielu ludzi należało do tych grup. Niektórzy chińscy myśliciele z początku XX wieku, których celem było zmodernizowanie Chin, dostrzegali konieczność złamania małoskalowych grup społecznych, takich jak rodzina. Zgodnie z Sun Yat-senem “Chińczycy potrzebowali nowego przypływu patriotyzmu, który doprowadziłby do przeobrażenia lojalności wobec rodziny w lojalność wobec państwa”. Zgodnie z Li Huangiem “Tradycyjne przywiązania, szczególnie do rodziny, musiały zostać porzucone, jeżeli nacjonalizm miał rozwinąć się w Chinach”. (Chester C. Tan, Chińska myśl polityczna w dwudziestym wieku, strona 125 i 297)

8. (Paragraf 61) Tak, wiemy że 19-sto wieczna Ameryka borykała się z wieloma problemami, i to poważnymi, lecz dla dobra zwięzłości musimy wyrażać się w terminach uproszczonych.

9. (Paragraf 61) Podklasy zostawiamy na boku. Mówimy o głównym nurcie.

10. (Paragraf 62) Niektórzy społeczni naukowcy, edukatorzy, specjaliści od “zdrowia psychicznego”, itd. robią co mogą by wepchnąć społeczne popędy do grupy 1, próbując twierdzić, że każdy prowadzi satysfakcjonujące życie społeczne.

11. (Paragraf 63, 82) Czy pęd do nieograniczonego posiadania rzeczywiście jest sztucznie stworzony przez przemysł reklamowy? Z pewnością nie istnieje żaden wewnętrzny ludzki pęd do posiadania. Istniało wiele kultur, w których ludzie żądali bardzo mało dóbr materialnych poza tym, co było konieczne do zaspokojenia podstawowych potrzeb fizycznych (australijscy aborygeni, tradycyjne wiejskie kultury meksykańskie, niektóre kultury afrykańskie). Z drugiej strony, istniało również wiele przedindustrialnych kultur, w których posiadanie dóbr materialnych odgrywało ważną rolę. Nie możemy więc twierdzić, że dzisiejsza materialistyczna kultura jest wytworem wyłącznie przemysłu reklamowego. Jednak jest oczywiste, że przemysł ten odegrał ogromną rolę w tworzeniu owej kultury. Duże korporacje wydające miliony dolarów na reklamę nie marnowałyby takiej ilości pieniędzy bez solidnych dowodów, że wrócą one do nich w zwiększonej ilości. Jeden z członków FC spotkał kilka lat temu przedstawiciela handlu, który był na tyle szczery by powiedzieć: “Naszą pracą jest sprawianie by ludzie kupowali rzeczy, których nie chcą i nie potrzebują”. Później opisał, jak niedoświadczony nowicjusz może przedstawić klientowi fakty dotyczące produktu i nie doprowadzić do jego sprzedaży, podczas gdy wyćwiczony i doświadczony profesjonalny sprzedawca sprzedałby dużą ilość tego towaru tym samym ludziom. Pokazuje to, że ludzie są manipulowani w celu kupowania rzeczy, których w rzeczywistości nie chcą.

12. (Paragraf 64) Problem bezcelowości wydaje się być mniej poważny niż np. 15 lat temu, ponieważ dzisiejsi ludzie czują się mniej bezpieczni fizycznie i ekonomicznie niż przedtem, a potrzeba bezpieczeństwa daje im cel. Jednak bezcelowość została zamieniona na frustrację wywołaną trudnością osiągnięcia bezpieczeństwa. Kładziemy nacisk na problem bezcelowości, ponieważ liberałowie i lewacy chcieliby rozwiązać nasze problemy społeczne przez zagwarantowanie wszystkim bezpieczeństwa, jednak gdyby tego dokonano, przywróciłoby to tylko bezcelowość. Istotną kwestią nie jest to czy społeczeństwo zapewnia ludziom bezpieczeństwo dobrze lub słabo; problem tkwi w tym, że ludzie są uzależnieni od systemu dla swego bezpieczeństwa, podczas gdy powinni wziąć je w swoje ręce. To, przy okazji jest częścią powodu, dla którego ludzie dążą do prawa do posiadania broni; posiadanie broni kładzie ten aspekt bezpieczeństwa w ich ręce.

13. (Paragraf 66) Wysiłki konserwatystów w celu zmniejszenia liczby rządowych regulacji przynoszą małą korzyść przeciętnemu człowiekowi. Po pierwsze, tylko część regulacji może być zniesiona, ponieważ większość z nich jest konieczna. Po drugie, większa część deregulacji dotyka raczej biznesu niż przeciętnego człowieka, a więc głównym efektem jest odebranie władzy rządowi i przekazanie jej prywatnym korporacjom. Dla przeciętnego człowieka oznacza to tyle, że ingerencja rządu w jego życie zastąpiona zostaje ingerencją dużych korporacji, którym może zostać zezwolone, na przykład pozbywanie się coraz więcej substancji chemicznych, które dostają się do jego zaopatrzenia w wodę i fundują mu raka. Konserwatyści biorą po prostu przeciętnego człowieka za frajera, wykorzystując jego urazę do Wielkiego Rządu, by promować władzę Wielkiego Biznesu.

14. (Paragraf 73) Gdy ktoś aprobuje cel w jakim propaganda używana jest w danym przypadku, zwykle nazywa to “edukacją” lub podobnym eufemizmem. Jednakże propaganda jest propagandą niezależnie od celu, w jakim jest używana.

15. (Paragraf 83) Nie wyrażamy aprobaty ani dezaprobaty dla inwazji na Panamę. Używamy jej tylko w celu ilustracji pewnej uwagi.

16. (Paragraf 95) Gdy amerykańskie kolonie były pod brytyjskimi rządami, legalne gwarancje wolności były mniej efektywne niż po wprowadzeniu w życie amerykańskiej konstytucji, jednak w przedindustrialnej Ameryce było więcej osobistej wolności, zarówno przed i po Wojnie o Niepodległość, niż po tym jak kraj przejęła rewolucja przemysłowa. Cytujemy za Doris Graham i Ted Robert Gurr, rozdział 12 Roger Lane “Przemoc w Ameryce: historyczne i porównawcze perspektywy”, strony 476-478: “ Postępujące podwyższanie standardów własności, a z tym zwiększająca się zależność od urzędowej straży prawa (w 19-wiecznej Ameryce)… były wspólne dla całego społeczeństwa… Zmiana społecznych zachowań jest tak długoterminowa i rozszerzona, że sugeruje powiązanie z najbardziej fundamentalnym z tymczasowych procesów społecznych; z samą industrialną urbanizacją… Massachusetts w 1835 r. miało populację 660 940, w 81 procentach miejską, w większości przedindustrialną i rdzennie urodzoną. Jego obywatele przywykli do rozsądnej wolności osobistej. Woźnice, farmerzy czy rzemieślnicy, wszyscy mieli w zwyczaju ustalanie samemu swoich rozkładów pracy, a natura ich pracy czyniła ich fizycznie zależnymi od siebie… Pojedyncze problemy, grzechy czy nawet zbrodnie, nie były generalnie powodem szerszej troski społecznej… Jednak impet ruchów zdążających do miasta i do fabryk, które przed 1835 były dopiero w zalążku wywarł progresywny efekt na osobiste zachowanie w 19 wieku i wprowadził w wiek 20. Fabryka wymagała regularności zachowania, życia rządzonego przez rytmy zegara i kalendarza oraz żądania nadzorcy. W mieście lub miasteczku, potrzeba mieszkania w ściśniętych sąsiedztwach powstrzymywała wiele działań wcześniej uchodzących za normę.

Zarówno pracownicy umysłowi jak i fizyczni w większych zakładach są zależni od swych współpracowników. Odkąd praca jednego człowieka dopasowywała się do pracy innego, interes jednego człowieka przestał być jego własnym. “Rezultaty nowej organizacji życia i pracy były widoczne przed rokiem 1900, gdy około 76 procent z 2 805 346 mieszkańców Massachusetts zostało sklasyfikowane jako mieszczanie. Wiele gwałtownych i nieregularnych zachowań, które były tolerowane w zwykłym, niezależnym społeczeństwie, stały się nieakceptowane w sformalizowanej, kooperatywnej atmosferze późniejszego okresu… Emigracja do miast, krótko mówiąc, wytworzyła bardziej uległe, uspołecznione i “cywilizowane” pokolenie od poprzednich”.

17. (Paragraf 117) Apologeci systemu mają zamiłowanie do przywoływania przypadków, w których o wyniku przesądzał jeden lub dwa głosy, jednak takie przypadki są rzadkością.

18. (Paragraf 119) “Dzisiaj, w technologicznie zaawansowanych krajach, ludzie prowadzą podobne życie niezależnie od różnic geograficznych, religijnych i politycznych. Codzienne życie chrześcijańskiego urzędnika bankowego w Chicago, buddyjskiego urzędnika bankowego w Tokio, komunistycznego urzędnika bankowego w Moskwie jest o wiele bardziej podobne niż w przypadku jakiegokolwiek człowieka żyjącego tysiąc lat temu. Te podobieństwa są rezultatem wspólnej technologii…” L. Spragne de Camp “Starożytni inżynierowie”, strona 17.

Życie trzech urzędników bankowych nie jest IDENTYCZNE. Ideologia wywiera PEWIEN wpływ. Jednak wszystkie technologiczne społeczeństwa, jeśli chcą przetrwać, muszą ewoluować w PRZYBLIŻENIE tej samej trajektorii.

19. (Paragraf 123) Pomyślcie tylko o tym, że nieodpowiedzialny genetyk mógłby stworzyć wielu terrorystów.

20. (Paragraf 124) Jako dalszy przykład niepożądanych konsekwencji rozwoju medycznego, wyobraźcie sobie, że wynalezione zostaje skuteczne lekarstwo na raka. Nawet jeżeli terapia będzie zbyt droga by mógł sobie na nią pozwolić ktokolwiek spoza elity, znacznie obniży ich chęć zatrzymania ucieczki substancji rakotwórczych do środowiska.

21. (Paragraf 128) Skoro wielu ludzi uznaje za paradoksalny pogląd, że duża liczba dobrych rzeczy może tworzyć złą rzecz, zilustrujemy to analogią. Przypuśćmy, że Pan A gra w szachy z Panem B. Pan C, mistrz, zagląda Panu A przez ramię. Oczywiście Pan A chce wygrać, więc jeśli Pan C podpowiada mu dobry ruch, wyświadcza Panu A przysługę. Przypuśćmy jednak, że Pan C podpowiada Panu A jak ma wykonać WSZYSTKIE swoje ruchy. W każdym przypadku wyświadcza Panu A przysługę przez ukazywanie mu najlepszego ruchu, lecz przez wykonywanie z niego WSZYSTKICH ruchów, psuje całą grę, ponieważ nie ma sensu gra Pana A, jeżeli ktoś wykonuje za niego wszystkie ruchy.

Sytuacja współczesnego człowieka jest analogiczna do sytuacji Pana A. System Czyni życie jednostki łatwiejszym na niezliczone sposoby, ale pozbawia go kontroli nad swym własnym losem.

22. (Paragraf 137) Rozważamy tu tylko konflikt wartości pośród głównego nurtu. W celu zachowania prostoty pozostawiamy na boku wartości “outsiderów”, jak idea wyższości dzikiej natury nad ekonomicznym dobrobytem człowieka.

23. (Paragraf 137) “Swój interes” niekoniecznie musi być interesem MATERIALNYM. Może składać się z zaspokojenia jakiejś psychologicznej potrzeby, na przykład, z promowania swojej ideologii i religii.

24. (Paragraf 139) Zastrzeżenie: W interesie leży zezwalanie na pewien stopień wolności w niektórych obszarach. Na przykład, wolność ekonomiczna (z odpowiednimi ograniczeniami) udowodniła swą skuteczność w promowaniu wzrostu ekonomicznego. Jednak tylko planowana, określona i ograniczona wolność leży w interesie systemu. Jednostka musi zawsze być trzymana na smyczy, nawet gdy ta smycz jest czasem długa (zobacz paragrafy 94, 97).

25. (Paragraf 143) Nie chcemy sugerować, że skuteczność lub potencjał przetrwania społeczeństwa zawsze był odwrotnie proporcjonalny do ilości nacisków i dyskomfortów jakim społeczeństwo poddaje ludzi. Nie o to nam chodzi. Istnieją dobre powody by wierzyć, że wiele prymitywnych społeczności poddawało ludzi mniejszej presji niż społeczeństwo europejskie, ale to ostatnie okazało się o wiele bardziej wydajne niż jakiekolwiek społeczeństwo prymitywne i zawsze wygrywało z takimi społeczeństwami z powodu przewagi technologicznej.

26. (Paragraf 147) Jeżeli myślicie, że bardziej efektywne siły stojące na straży prawa są jednoznacznie dobre ponieważ tłumią przestępczość, pamiętajcie że przestępczość w definicji systemu niekoniecznie jest tym co WY nazwalibyście przestępczością. Dzisiaj palenie marihuany jest “przestępstwem”, w niektórych stanach USA chce się przestępstwem uczynić również posiadanie broni, zarejestrowanej bądź nie, później może przyjść czas na nie aprobowane metody wychowania dzieci, takie jak danie klapsa. W niektórych krajach wyrażanie dysydenckich poglądów politycznych jest przestępstwem i nie ma żadnych gwarancji, że tak nie stanie się w USA, ponieważ żadna konstytucja ani system polityczny nie trwają wiecznie.

Jeżeli społeczeństwo potrzebuje potężnych sił stojących na straży prawa, to znaczy, że coś jest nie tak u samych podstaw tego społeczeństwa; musi ono poddawać ludzi ciężkim naciskom jeżeli tak wielu odmawia podporządkowania się przepisom lub podporządkowuje się im tylko ponieważ są siłą wymuszone. Wiele społeczności w przeszłości obyło się z małą liczbą, lub w ogóle bez sił stojących na straży prawa.

27. (Paragraf 151) Dla pewności, przeszłe społeczeństwa posiadały pewne środki wpływania na zachowanie, jednak były one prymitywne i mało efektywne w porównaniu z technologicznymi środkami, jakie rozwijane są teraz.

28. (Paragraf 152) Jakkolwiek, niektórzy psycholodzy publicznie wyrażali opinie sugerujące ich pogardę dla ludzkiej wolności. A w Omni (sierpień 1987) cytowano matematyka Claude Shannona, który powiedział: “Wyobrażam sobie czas, gdy będziemy dla robotów tym, czym psy są dla ludzi, obstaję za maszynami”.

29. (Paragraf 154) To nie jest science fiction! Po napisaniu paragrafu 154, przeczytaliśmy artykuł w Sceintific American, zgodnie z którym naukowcy aktywnie rozwijają techniki identyfikowania potencjalnych przyszłych kryminalistów i poddawania ich kombinacji środków biologicznych i psychologicznych. Niektórzy naukowcy postulują obowiązkowe stosowanie tej terapii, która będzie dostępna w niedalekiej przyszłości (Zobacz “W poszukiwaniu elementów kryminalnych” W. Wayt Gibbs, Scientific American, marzec 1995). Być może myślicie, że jest to w porządku, ponieważ terapia ta byłaby stosowana w przypadku osób, które mogą stać się pijanymi kierowcami (oni też zagrażają życiu), a może później tych, którzy sprawiają lanie swoim dzieciom, później ekologów niszczących sprzęty, a na końcu wszystkich których zachowanie jest niewygodne dla systemu.

30. (Paragraf 184) Kolejną zaletą natury jako kontrideału wobec technologii jest to, że u wielu osób natura wyzwala taką samą część jak religia, a więc natura może być idealizowana na gruncie religijnym. Prawdą jest, że w wielu społeczeństwach religia służyła jako wsparcie i usprawiedliwienie dla ustanowionego porządku, ale jest również prawdą, że religia często stanowiła podstawę rebelii przeciw technologii, tym bardziej, że dzisiejsze zachodnie społeczeństwo nie ma żadnych silnych podstaw religijnych.

Religia jest dzisiaj używana jako tanie i elastyczne wsparcie dla wąskiego, krótkowzrocznego egoizmu (w ten sposób używają jej niektórzy konserwatyści, lub nawet jest cynicznie wykorzystywana do szybkiego wzbogacenia się (wielu ewangelistów) albo też jest wypaczona do grubiańskiego irracjonalizmu (fundamentalistyczne wyznania, protestanckie sekty) lub po prostu tkwi w stagnacji (Katolicyzm, główny nurt Protestantyzmu). Zjawiskiem najbliższym silnej, rozprzestrzenionej, dynamicznej religii na zachodzie stała się ostatnio quasi-religia lewactwa, lecz dzisiejsze lewactwo jest podzielone i nie ma jasnego, zjednoczonego i inspirującego celu.

Tak więc istnieje w naszym społeczeństwie religijna próżnia, która mogłaby być wypełniona przez religię skupioną na naturze w opozycji do technologii. Byłoby jednak błędem sztuczne tworzenie religii spełniającą tę funkcję. Taka wymyślona religia prawdopodobnie byłaby porażką. Weźmy na przykład religię “Gai”. Czy jej zwolennicy naprawdę w nią wierzą czy po prostu grają? Jeżeli tylko grają, ich religia zakończy się niepowodzeniem.

Najprawdopodobniej najlepiej byłoby nie wprowadzać religii w konflikt między naturą a technologią, chyba że NAPRAWDĘ wierzy się w tę religię i widzi się głęboką, silną i autentyczną reakcję na nią u wielu innych ludzi.

31. (Paragraf 189) Przypuszczając, że ten ostateczny krok nastąpi. Możliwe, że system industrialny mógłby być wyeliminowany w stopniowy lub fragmentaryczny sposób (zobacz paragrafy 4, 167 oraz przypis 4).

32. (Paragraf 193) Jest nawet możliwe (choć w najmniejszym stopniu), że rewolucja może składać się tylko z masowej zmiany nastawienia do technologii wynikającej z relatywnie stopniowej i bezbolesnej dezintegracji systemu industrialnego. Jeżeli tak się stanie, będziemy mieli wielkie szczęście. Jest o wiele bardziej prawdopodobne, że przekształcenie się w nietechnologiczne społeczeństwo będzie bardzo trudne i pełne konfliktów i katastrof.

33. (Paragraf 195) Ekonomiczna i technologiczna struktura społeczeństwa jest o wiele ważniejsza od jego struktury politycznej w wyznaczaniu stylu życia przeciętnego człowieka (zobacz paragrafy 95, 119 oraz przypisy 16, 18).

34. (Paragraf 215) To stwierdzenie odnosi się do naszego szczególnego rodzaju anarchizmu. Szeroka gama postaw społecznych nazywana była “anarchizmem” i być może wiele osób uważających się za anarchistów nie akceptuje naszego stwierdzenia z paragrafu 215. Trzeba również zauważyć, że istnieje przeciwny przemocy ruch anarchistyczny, którego członkowie prawdopodobnie nie uznaliby FC za anarchizm i z pewnością nie aprobują metod przemocy FC.

35. (Paragraf 219) Wielu lewaków jest motywowanych również przez wrogość, jednak jest ona prawdopodobnie częściowo wynikiem zawiedzionej potrzeby władzy.

36. (Paragraf 229) Ważne jest zrozumienie, że mamy na myśli kogoś kto sympatyzuje z tymi RUCHAMI takimi jakimi są one dzisiaj w naszym społeczeństwie. Ktoś kto wierzy w to, że kobiety, homoseksualiści, itd. powinni mieć równe prawa, niekoniecznie jest lewakiem. Istniejące w naszym społeczeństwie ruchy feministyczne, homoseksualne, itd. mają ten szczególny ideologiczny ton charakteryzujący lewactwo, lecz jeżeli ktoś wierzy, na przykład, że kobiety powinny mieć równe prawa, niekoniecznie musi sympatyzować z dzisiejszą formą ruchu feministycznego.

 

Źródło: http://pl.scribd.com/doc/16444119/Manifest-Unabombera

Tłumaczenie fragmentów książki, właściwie to będzie większość, bo jest to książeczka, a nie książka. Książka została wydana w Anglii. Daje powody do refleksji. Przetłumaczyłem najlepiej jak potrafiłem, jeśli ktoś orientuje się w temacie wszelki poprawki mile widziane.

Tytuł oryginalny: So, They Say You’Ve Broken The Law: Challenging Legal Authority
Skan dostępny w linku

Tłumaczenie: BladyMamut

Opis książki na amazon

Ta mała książeczka dostarczy wam informacji i narzędzi potrzebnych do kwestionowania  rzekomej władzy w sądzie i poza sądem. Adwokaci, doradcy królewscy i prawnicy z całego świata czytali i omówili zawartość z autorem i nie mogą znaleźć argumentu prawnego przeciw. Działa. Używaj tego do obrony, apelacji oraz podważania wszelkich roszczeń w stosunku do Ciebie.

A więc mówią, że złamałeś prawo. . .
Jak kwestionować władze prawną




So, They Say You'Ve Broken The Law: Challenging Legal Authority

„Być rządzonym to być człowiekiem obserwowanym, szpiegowanym, kierowanym, policzonym, regulowanym, spisanym, indoktrynowanym, sprawdzanym, oszacowanym cenzurowanym oraz rządzonym przez stworzenia, które nie mają ani prawa, ani mądrości aby to robić.
Być rządzonym znaczy być odnotowanym, policzonym, opodatkowanym, oznaczonym, zmierzonym, ocenionym, upomnianym, zakazanym, poprawionym, ukaranym i spisanym przy każdej czynności jaką wykonujemy.
Pretekstem jest publiczna użyteczność oraz w imię dobra publicznego jesteśmy wykorzystywani, obrabowywani i oszukani; a kiedy ktoś okazuje najmniejszą oznakę sprzeciwu jest represjonowany, prześladowany, nakładane są na niego kary, jest śledzony, rozbrojony, związany, uwięziony, osądzony i skazany, potem postrzelony, deportowany, sprzedany, zdradzony; a na koniec jest on też wyśmiany, wyszydzony, i pozbawiony honoru.
To jest rząd i jego sprawiedliwość oraz jego moralność.”
 – Pierre-Joseph Proudhon



Wstęp

Ta mała książeczka dostarczy wam informacji potrzebnych do wyzwania władzy jakiejkolwiek osoby lub bytu prawnego(instytucji), który twierdzi, że złamałeś prawo.

Od mandatu do “poważnego” roszczenia ustawodawczego, musi istnieć DOWÓD na poparcie roszczenia.
Prawo Drogowe, Prawo Podatkowe, wszelkie zakazy i nakazy rejestracji są ROSZCZENIAMI wobec nas. Czy opierają się one na prawie (mają fundament prawny), czy na sile?
Ta książeczka pomoże ci z sukcesem kwestionować ideę przyjętej z góry WŁADZY. 

Ten przewodnik przetrwania da ci wiedzę (znajomość rzeczy) i narzędzia jak kwestionować władze w sądzie i poza nim.

Czym jest PRAWO, a czym ROSZCZENIE?

Gdy zrozumiesz ten koncept będziesz mógł (lub Twój prawnik) prowadzić swoją sprawę odpowiednio.
Autor podał kilka „przykładów”, które nie są wzorcami per se, ale dadzą ci solidną podstawę do kwestionowania autorytetów, ustnie lub na papierze.
Noś tę książeczkę przy sobie, aby móc z niej skorzystać kiedy ktoś będzie ROŚCIŁ sobie coś od ciebie.
Ta książka powie ci dlaczego są to rewolucyjnie ważne informacje
Na końcu znajduje się rozdział z DEFINICJAMI, a cała książeczka pokazuje nie używane publicznie dotąd ASPEKTY PRAWA.
Do teraz…


URODZIŁEM SIĘ WOLNYM CZŁOWIEKIEM, TAK JAK TY

Czy chcesz złożyć jakieś roszczenie wobec mnie? Twierdzisz, że złamałem prawo?

Czy masz DOWÓD na poparcie ROSZCZENIA? 
Czy masz DOWÓD posiadania WŁADZY?

Jeśli chcesz podjąć jakieś działania przeciwko mnie od tej chwili, musisz być PEWIEN, że odpowiedź na te oba pytania brzmi „tak”. Będziesz potrzebował ich w sądzie.
Jeśli odpowiedź na te pytania brzmi inaczej niż absolutne „tak”, działasz poza swoimi zawodowymi uprawnieniami(możliwościami) działania, a twoje działania wobec kobiety lub mężczyzny są na twoją WŁASNĄ odpowiedzialność. Twoje działania nie będą miały żadnego poparcia [nie będziesz mógł uzyskać środków na ewentualne pokrycie szkód] u twojego pracodawcy czy ubezpieczyciela, ponieważ będą one zawodowym (profesjonalnym) zaniedbaniem.

Jeśli działanie wymaga władzy prawnej i jest wykonywane w zgodzie z nim, nazywamy go w języku prawniczym Intra Vires 
[wyrażenie prawnicze określające sytuacje działania w zakresie kompetencji.]
Jeśli działanie wymaga władzy prawnej i działasz bez tej władzy, w prawie znane jest to jako Ultra Vires [(łac. ponad siły) wyrażenie prawnicze określające sytuacje działania poza zakresem kompetencji./POZA WŁADZĄ]

W tym wypadku popełnisz PRZESTĘPSTWO CYWILNE (człowiek przeciwko człowiekowi) czyli DELIKT (czyn niedozwolony), które zawierają, ale nie ograniczają się do naruszenia obowiązków, bezprawne przekroczenie mojej granicy lub własności, bezprawne uwięzienie, inwazja na prywatność, oszustwo, celowe narzucenie emocjonalnego stresu, nadużycie, ZŁOŚLIWE PRZEŚLADOWANIE oraz szkody związane z nadużyciem publicznego urzędu.

“Gorliwość do karania jest niebezpieczna dla wolności. Prowadzi do naciągania, nad interpretowania i błędnego aplikowania nawet najlepszego z praw.
Ten kto ceni sobie swoją wolność musi bronić wolności nawet swego wroga, bo jeżeli zaniedba tego obowiązku stworzy niebezpieczny precedens który wróci do niego w skutkach.”
 – Thomas Paine



Nie widziałem żadnego dowodu roszczenia ani władzy i wierzę, że takie dowody nie istnieją.

Nie miej złudzeń, w tym powództwie CYWILNYM pozwę CIĘ OSOBIŚCIE, a twój status pracownika/mundur ci nie pomoże, ani nie obroni.



DOWÓD ROSZCZENIA

Złożyłeś ROSZCZENIE i twierdzisz, że muszę robić to co mi powiesz. 
Twierdzisz, że naruszyłem prawo. 

Moje czyny mogły przekroczyć jakieś regulacje prawne, ale czy masz DOWODY nie do obalenia, że twoje prawo odnosi się do mnie?
Czy możesz mi wskazać teraz lub w przyszłości dowody, które wskazują na to że to prawo mnie dotyczy?

Kto utworzył to prawo wymierzone przeciwko mnie?
Kto płaci ci aby podjąć działania przeciwko mnie, aby narzucić to prawo?

Kimkolwiek jest twój pracodawca, prawdopodobnie najwyższym autorytetem w tej kwestii jest Elżbieta, monarcha konstytucyjny. 
Elżbieta jest „dyrektorem generalnym” rządu bez którego ustawodawstwo nie mogłyby zostać ustanowione.
Każda legislacja w Zjednoczonym Królestwie (UK) wymaga zgody monarchy. 

Prawdopodobnie słyszałeś, że mówi ona „mój rząd…” przy wielu okazjach. To bez wątpienia JEJ rząd, ale czy zarazem MÓJ? Czy masz na to DOWÓD? Dowód na to że ona, ktoś, ktokolwiek-gdziekolwiek ma większe roszczenie do mnie niż ja sam?

Jeśli tak uważasz będziesz musiał przedstawić na to TWARDE DOWODY w sądzie.

Kto mnie posiada?
Kto posiada większe prawo do mnie niż ja sam?

Czy Elżbieta była świadkiem faktu, że rzekomo jestem jej własnością? 
Jeśli nie ona, to może reprezentant koronnej służby prokuratorskiej, policji czy rządu był świadkiem, że jestem czyjąś własnością?
Jeśli ośmieliliby się to zrobić to mielibyśmy sporo do obgadania odnośnie NIEWOLNICTWA.

Przykład: Dałeś swojemu pracodawcy prawo do zawodowego ROSZCZENIA tobą na wiele sposobów: zezwoliłeś mu wydawać sobie polecenia, udostępniłeś swoje konto bankowe, pozwoliłeś na kontrole swojego zachowania zawodowego. Te reguły/prawa odnoszą się do ciebie ponieważ wyraziłeś na to zgodę. Wszedłeś w kontrakt z pracodawcą.

NIE WIDZIAŁEM jakiegokolwiek dowodu na roszczenie w stosunku do mnie i wierzę, że taki dowód nie istnieje.



DOWÓD WŁADZY

Elżbieta pokazuje poprzez twoje działania, że zapłaci ci, żeby NARZUCIĆ jej zasady i kodeksy przeciwko mnie.
Kto dał jej na to pozwolenie?
Ja nie …

Elżbieta urodziła się wolna i naga jak każdy z nas. W pewnym momencie swego życia zdecydowała, że użyje SIŁY przeciwko mnie, jeśli nie będę przestrzegać jej zasad i kodeksów.

Monarcha, Król, Królowa, Książę, Księżniczka, Rząd, Prezydent i Premier – to fikcyjne tytuły prawne. Prawdziwi ludzie za tymi tytułami nie mają więcej wrodzonej władzy nade mną, niż listonosz czy kot.

Bez względu na to, że ich prawa są zapisane w formie legislacji lub ustaw parlamentu, jedyna rzecz która nadaje tym dokumentom władzy to ZGODA tych którzy będą rządzeni.

Tylko dlatego, że twój pracodawca mówi, że możesz działać z autorytetem (władzą) wobec mnie, nie przedstawia DOWODU że on, lub ty, macie taki autorytet (władze). To co posiadasz ty lub twój mocodawca to SIŁA, a nie władza.

Nie udzielałem, nie udzielam i nie będę udzielał upoważnienia do twojego użycia SIŁY przeciwko mnie. 

NIE WIDZIAŁEM jakiekolwiek dowodu władzy i wierzę, że taki dowód nie istnieje.


JAK UZYSKUJE SIĘ ZGODĘ

Zgodę(przyzwolenie) można uzyskać na kilka sposobów.

Zgoda:
Wystarczy zwykłe przyzwolenie. Jeśli pozwalam komuś sprawować nad sobą władzę, zgadzam się na jej czyny wobec mnie.

Głosowanie:
Wielka Brytania jest rzekomo demokracją. Poprzez głosowanie na kandydata do rządu który potem będzie mną rządzić, udzielam mu na to przez to automatycznie zgody. Tym prostym sposobem. Odnosi się to także do rady miasta, gminy czy innych lokalnych instytucji. Jeśli oddaję komuś władzę nad sobą, zgadzam się na wynikające z tego zachowanie. Oszustwa, zbrodnie wojenne, nadużycia popełniane przez tych w parlamencie prowadzą mnie do zdania sobie sprawy że moje sumienie nie popiera tych bezprawnych działań. 

Nie będę głosować, a przez to popierać system rządowy który krzywdzi mnie i innych. Nie potrzebuję gubernatora(rządca).
NIE BĘDĘ na nikogo głosować.

Osiągnąłem wiek Większości i mogę zarządzać moimi własnymi sprawami, jeśli nie krzywdzę drugiego człowieka. Nie popełniłem PRZESTĘPSTWA.

Prawodawstwo twierdzi, że popełniłem przestępstwo, ale było to tylko wykroczenie:
Kto byłby urażony przeze mnie jadącego 66 km/h w strefie ograniczenia prędkości do 50km/h? Czy przeszkadzałoby ci to, gdybyś był w domu oglądając TV lub robiąc coś innego?Dlaczego przeszkadza to Królowej? Czy jedzie ona ze mną w samochodzie?
Mógłbym mieć wypadek lub spowodować zniszczenia osoby jadącej w innym samochodzie.
To prawda. Ale nie musi tak się stać. 

Karać kogoś z powodu czegoś co MOŻE się stać to delikt lub przywłaszczenie (jakiekolwiek działania pozbawiające właściciela jego własności bez jego zgody).

Delikt jest niewłaściwy. Przywłaszczenie to świadome wywieranie kontroli i wpływu na własność drugiej osoby bez jej zgody.

Moje ciało to moja własność.

Oświadczenie lub Uznanie:
Pojawia się w wielu formach. Za każdym razem gdy ktoś śpiewa te niesławne słowa: „niech nam długo panuje”, oddaje swoją władzę dla Królowej i poprzez to dla jej agentów/przedstawicieli/służących. 

NIE zgadzam, aby Elżbieta rościła sobie jakiekolwiek panowanie nade mną.

Posłuszeństwo:
Poprzez wypełnianie nakazów bez słowa protestu lub pod przymusem, wyrażam zgodę na to, że ktoś ma wyższy status ode mnie – bez znaczenia kim jest ta osoba, czy też fikcja prawna(byt prawny) oraz bez znaczenia czego dotyczą te rozkazy.

Kontrakt:
Czy kiedykolwiek podpisałeś kontrakt/umowę, dokonałeś porozumienia, podałeś komuś rękę lub obiecałeś coś?
Tego typu działania to DOWÓD na to, że wyraziłem zgodę.

Prawo pozwala na wszelkiego rodzaju korupcje przy domniemanym kontrakcie/umowie.

Mogę zostać i będę uczyniony odpowiedzialnym za implikowaną umowę, tajny kontrakt, powiernictwo, porozumienie lub inny rodzaj oszukańczej kombinacji.
Czasami brak zaprzeczenia przyłączenia się do umowy świadczy o jej zawarciu – nawet jeśli nie zdajemy sobie z tego sprawy.
Kiedy damy do zrozumienia, że się z tym nie zgadzamy, zostanie to zignorowane lub zaatakowane.

Jest doskonały powód dla którego Elżbieta i jej agenci to robią i uchodzi im to na sucho. To proste i nazywa się SIŁA:
• Elżbieta kontroluje rząd ,
• Elżbieta kontroluje SIŁY policji,
• Elżbieta kontroluje SIŁY ZBROJNE
• Elżbieta kontroluje też Ministerstwo Sprawiedliwości 
• Elżbieta kontroluje Sądy, Sędziów oraz Prawników
• Elżbieta podpisuje wszystkie ustawy
• Elżbieta wypowiada stan wojny
• Elżbieta jest otoczona płatną armią której zadaniem jest ochrona jej i jej następców/następczyń
• Elżbieta docelowo PŁACI ci, żeby użyć SIŁY przeciwko mnie.
• Ludzie płacąc w formie podatków, wyrażają zgodę na wszystko powyżej.

NIE widziałem jakiegokolwiek kontraktu/umowy jako dowodu na to, że udzieliłem zgody na bycie zarządzanym lub bycie pod kontrolą policji.
Wierzę, że taki dowód nie istnieje.

KTO MA PRAWDZIWĄ WŁADZĘ?

Monarcha? Rząd? Prawodawstwo? Ty? Twój pracodawca? Członek parlamentu?

Wielu ROŚCI sobie nade mną władze, ale gdzie jest DOWÓD tej władzy? Czy możesz zaprezentować DOWÓD w sądzie? Będziesz musiał.

Czy możesz dostarczyć NIEPODWAŻALNY DOWÓD w procesie sądowym, że ktoś inny, gdziekolwiek ma większą władzę nade mną niż ja sam? Będziesz musiał.
Czy będziesz w stanie dostarczyć kopii rzekomego kontraktu w którym przyznałem komuś innemu władzę nad sobą? Będziesz musiał.
Czy będziesz w stanie przedstawić świadka, który będzie miał większą władzę nade mną niż ja sam? Będziesz musiał.
Czy będziesz w stanie przedstawić świadka i dowód w jakiejkolwiek formie ukazujący to, że legalnie ma większe prawo do roszczenia mną niż ja sam? Znowu, będziesz musiał.

Bez zgody tego człowieka, żaden inny człowiek nie może mieć władzy nade mną. 

Tylko dlatego, że działasz TAK JAKBYŚ miał nade mną władzę nie jest DOWODEM, że ją masz. Twoje działania wynikają z SIŁY, a nie władzy. 
Jedyną osobą, która prawnie może przyznać ci władze nade mną … jestem ja sam.
NIE ZGADZAM SIĘ na bycie rządzonym, regulowanym, zmuszanym lub kontrolowanym przez policję. 

NIE WIDZĘ żadnego dowodu twojej władzy nade mną. Wierzę, że taki dowód w ogóle nie istnieje.

Chociaż…jeśli popełniłbym przestępstwo uczynienia KRZYWDY lub ZAGRABIŁ jakąkolwiek rzecz od mężczyzny, kobiety (lub dziecka), mają wtedy prawowite roszczenie i władze, aby mnie sądzić i skazać. Istnieje DOWOD ROSZCZENIA (osoby te doznały krzywdy w jakikolwiek sposób). Jest też DOWÓD WŁADZY (mają PRAWO do SPRAWIEDLIWOŚCI) i powinienem naprawić wyrządzone krzywdy.

Powinienem zawsze być pociągnięty do odpowiedzialności na rzecz CORPUS DELICTI (łac. przedmiot przestępstwa), przestępstwo musi zostać popełnione przed osądzeniem.

Ale.. powinienem zawsze być niewinny (nie „nie winny”) za jakiekolwiek rzekome wykroczenie/przestępstwo, jeśli nie ma DOWODU ROSZCZENIA lub WŁADZY (lub straty)


UMOWA SPOŁECZNA

Twierdzisz że jestem związany Umową Społeczną ?
W takim razie chciałbym ją zobaczyć. Powinien być na niej mój podpis. 
Być może przedstawisz ją w sądzie…?

Rzekoma umowa społeczna nie może być użyta jako dowód PRAWNY, aby uzasadnić/uprawomocnić reguły rządowe, ponieważ rząd użyje SIŁY przeciwko każdemu kto nie zechce wejść w ten kontrakt/umowę społeczną.

„Nie ufaj nikomu kto przejawia silny impuls do karania”. – Fryderyk Nietsche



Mam nadzieję, że zaczynasz widzieć pełen obraz?
NIE ZGADZAM SIĘ na bycie rządzonym.
NIE ZGADZAM SIĘ na bycie kontrolowanym przez policję.
NIE MACIE WŁADZY nade mną.
NIE PODEJMUJCIE WOBEC MNIE ŻADNYCH DZIAŁAŃ jeśli nie jesteście pewni, że macie PODSTAWĘ DOWODOWĄ swojego roszczenia, ponieważ powołam się na to w sądzie.

NIE widziałem nigdy Umowy Społecznej. Wierzę, że taka umowa nie istnieje.



KLUCZOWA RÓŻNICA

We wszystkich sprawach sądowych, 
[innych niż te ścigane przez CPS – Koronna Służba Prokuratorska], zawsze strona pozywająca musi przedstawić PODSTAWĘ DOWODOWĄ.

Przykład 1:
Mężczyzna zatrzymuje mnie na ulicy i żąda, żeby zapłacić mu 100 funtów. Zgadzam się zapłacić pod warunkiem, że UDOWODNI on swoje roszczenie poprzez przedstawienie DOWODU, że jestem mu winien jakiekolwiek pieniądze. Może posiada on skrypt dłużny (papier udowadniający dług), ale czy dotyczy on mnie? Może kogoś innego o podobnym nazwisku, a może blefuje on i podrobił ten dokument? Może ma świadka który widział, że pożyczam mu 100 funtów? W sądzie CYWILNYM, jeśli nie istnieje DOWÓD roszczenia, nie można złożyć pozwu.

Przykład 2:
Otrzymałem list z policji który mówi że pojazd przekroczył prędkość. Zgadzam się go zapłacić pod warunkiem, że policja dostarczy DOWODU roszczenia, czyli fotograficznego dowodu lub zeznania wiarygodnego rzetelnego świadka – np. policjanta który był świadkiem zdarzenia i widział moje przekroczenie prędkości. 
Czy istnieje DOWÓD na to że limit prędkości na tym odcinku drogi był mniejszy niż prędkość z jaką jechałem? Czy mogą udowodnić, że to ja byłem kierowcą? I że to był mój samochód?

To DOWÓD odnoszący się do ROSZCZENIA jest kwestią dysputy w sądzie; oskarżenie twierdzi, że ZROBIŁEM coś, a obrona, że tego NIE ZROBIŁEM.

Mogą się kłócić o szczegóły ROSZCZENIA, ale nie o brak AUTORYTETU/WŁADZY, aby mnie sądzić.

„Nie da się rządzić niewinnymi ludźmi. Jedyną władzą jaką rząd posiada to karanie przestępców. 
A kiedy nie ma wystarczająco przestępców, władza ich tworzy – deklarując tak wiele rzeczy przestępstwami, że niemożliwym staje życie bez łamania prawa”. – Ayn Rand



• Złamałem prawo.
• Ktoś ma dowód na to, że złamałem prawo.
• Jest świadek który widział, że złamałem prawo.
• Prawo dotyczy mnie, bo tak mówi władza ustawodawcza. 
• Rząd mówi, że prawo mnie dotyczy.
• Sędzia mówi, że prawo mnie dotyczy.
• Każdy musi przestrzegać prawa.
• Mówisz, że jestem szalony …
• Królowa mówi, że prawo mnie dotyczy.
• Jestem członkiem SPOŁECZEŃSTWA.
• Społeczeństwo mówi, że prawo mnie dotyczy (odnosi się do mnie).
• Umowa społeczna zobowiązuje mnie do przestrzegania prawa.
• Jeśli mi się to nie podoba, mogę coś z tym zrobić.

Wszystkie zdania powyżej to ROSZCZENIA. NIE są one DOWODAMI prawa do roszczenia czegokolwiek ode mnie.
Brakuje PODSTAWY DOWODOWEJ do tych wszystkich roszczeń. Nie ma dowodu WŁADZY.

Nigdy nie będzie …

John Gatto – Pruska Edukacja – napisy PL

 

John Gatto, Nowy York, 2003

Szkolnictwo jest odmianą adopcji. Oddajesz swe dzieci w ich najbardziej plastycznym wieku, pewnej grupie nieznajomych. Akceptujesz obietnicę, czasami oficjalną, częściej jednak implikowaną, że państwo poprzez swoich przedstawicieli wie lepiej jak wychować oraz wyedukować twoje dziecko niż ty, twoi sąsiedzi, twoi dziadkowie czy lokalne tradycje. Nikt nie może zostać nauczycielem, jeśli mniej lub bardziej nie pogodził się z takim faktem, że
to eksperci mogą stworzyć program nauczania, a pedagogowie jedynie go nadzorować.
Horacy w wielu swoich esejach pisał, że to mistrz tworzy lekcję, pedagog, nauczyciel ją nadzoruje.
Nauczyciel tworzący własne lekcje lub odstępujący od zasad musi zostać usunięty.
Ludzie, którzy dali nam obecne szkolnictwo nie byli geniuszami — byli utopistami, którzy wierzyli, że rodzina i tradycja są największymi przeszkodami w utworzeniu idealnego społeczeństwa — utopii.
Rockefeller, Carnegie czy J.P. Morgan widzieli inny rodzaj utopii.
Porzucili oni wiarę w stwórcę lub życie po śmierci, to bogactwo było najlepszą rzeczą, do której mogła dążyć ludzka istota. By tego dokonać rodzina musiała zostać usunięta ze środka sceny, a dzieci musiały zostać obrobione niczym surowce.

Szkoły zaprojektowano by tworzyły przewidywalny, jednolity, bezpieczny produkt. By sortowały ludzi według kategorii zatrudnienia, tylko ogólnikowo zgodnie z zapotrzebowaniem oraz potrzebami ekonomii.

Nie istnieje żaden sposób by ukarać dużą grupę odstępców. Działające sposoby byłyby zbyt kosztowne.
Kolonizacja umysłów dorastających dzieci w taki sposób by stały się swoją własną policją, tak by raportowały one inne dzieci, które odstępują od norm — dopiero to jest tak wydajne i opłacalne.

Druga najsławniejsza książka Darwina — „The Descent of Man, and Selection in Relation to Sex”
wprowadziła w społeczność ludzi władzy w Europie i Stanach Zjednoczonych myśl tak dogłębną, w ludzkiej historii, że ciężko jest znaleźć coś bardziej bezkompromisowego, głoszącą po prostu, że nie wszyscy ewoluują.

Jedynie bardzo mała frakcja rasy ludzkiej ewoluuje. Poza nimi wszyscy są ewolucyjnymi ślepymi zaułkami, szczególnie wskazał on na Irlandczyków, ale rozszerzył to na resztę.
Jesteśmy ślepym zaułkiem ewolucji, a „naukowo” odkrytym dowodem na to było, że jeśli ewolucyjnie zaawansowana jednostka skrzyżowałaby się ze ślepym zaułkiem, wtedy ewolucja cofnęłaby się wprost w wirującą mgłę bezbrzeżnej przeszłości.

Darwin stwierdził, że jest to nakazane przez biologię. Nie można przed tym uciec.
Jeśli jednak będziesz próbował uciec zanieczyścisz ludzi tam na górze.
Oni pociągną ciebie do góry, ty ich w dół.
W ostateczności jeśli zbyt dużo osób będzie tak robić cała historia się odwróci i powędruje w tył.

Andrew Carnegie i inni dorzucili do tego swoje trzy grosze, jedną z rzeczy, która powstała, było stworzenie przymusowego, państwowego szkolnictwa, które segreguje ludzi, dzięki, czemu mogą konkurować ze sobą, a najlepsze partie rozrodcze mogą być zarezerwowane dla najwyżej położonej części tej piramidy.

Najważniejsze jest by rygorystycznie rozwarstwiać nauczanie, by trzymać dzieci w szkołach na tyle długo, by ich więzi do innych form rozwoju i ich mocnych stron – ich społeczności, tradycji, rodziców, starszego rodzeństwa — były tak osłabione, że władze, w pierwszej kolejności nauczyciel, następnie dyrektor, później wszelkie głosy, które wydają rozkazy miały na nich większy wpływ.

Ludzie nie wiedzą jak sprzeciwić się władzy i dostarcza się im wystarczająco dużo przykładów ludzi, którzy zostali zniszczeni z tego powodu. Strach jest paliwem, które napędza opóźnienie ewolucyjne, na zawsze utrzymując ich w jednym miejscu.

Jeśli weźmiemy to w całość jak mozaikę, część z tego wydarzenia, część z innego i jeszcze wielu innych, które wydają się wcale nie mieć sensu, to dopiero gdy są połączone, widoczne są jako droga zarządzania porządkiem rasy ludzkiej oraz stworzenia jej przewidywalną.

Wtedy dopiero widać, że jest to narzędzie z teorii zarządzania. Gdzie część ludzi uczy się wykonywać większą ilość poleceń czy ważniejszych rozkazów. Jest to potrzebne, ponieważ ci ludzie będą sterować, jeśli będą się dobrze zachowywać. Będą obarczeni przekazaniem tej wiedzy kolejnym pokoleniom.
Jednak większość z nas musi być utrzymywana w nieświadomości misternego planu.

Edukacja normalizowanie

Podręcznik Globalnej Suwerenności – Johny Liberty

Rozdział Trzeci: Suwerenność Ojczysta(lokalna) i Doktryna Odkrycia

Tłumaczenie: BladyMamut

 

Link do rozdziału II >>> Podręcznik Globalnej Suwerenności – INDYWIDUALNA SUWERENNOŚĆ – Johny Liberty

 

„Samostanowienie jest decydowaniem poprzez naród jaką formę rządu chcą ustanowić bez odniesień do życzeń jakiegokolwiek innego narodu… ludzie mają szeroki wybór pomiędzy całkowitą asymilacją z innym narodem, autonomią, wolnym zrzeszeniem, wspólnotą narodów lub całkowitą niepodległością i suwerennością.” — Francis Anthony Boyle, Prawnik

 

Notka Edytora: Chciałbym podziękować Stephenowi Newcomb za jego badania dotyczące Doktryny Odkrycia [zasada Międzynarodowego Prawa wg której nowo odkryte ziemie należą do państwa którego obywatele je odkryli, zapoczątkowana przez Sąd Najwyższy USA w 1823r.].
W tej kwestii teologia Chrześcijańska i tubylcza/rdzenna są ciągle w konflikcie. Nie ma duchowego usprawiedliwienia dla ludobójstwa, ani całkowitego zniszczenia kultury. Jeśli twoja religia nie wyznaje tej złotej zasady, nie ma ona ci nic do zaoferowania.
Zanim zaczniemy mówić o kwestiach suwerenności w odniesieniu do USA, musimy poruszyć kwestię suwerenności narodowej. Większość Amerykanów słyszała termin „suwerenność” tylko w odniesieniu do rdzennych zmagań do suwerenności i samostanowienia oraz uznania ich rdzennych kultur i narodowości.
Zachodnie narody i struktury Władzy nie mogą kontynuować prześladowania ludności lokalnej w swoim destrukcyjnym pościgu za własnością i bogactwem oraz obecnie wymarłą amerykańską koncepcją „boskiego przeznaczenia.” Nie ma już więcej kontynentów, ani ludzi do podbicia.
Ostateczna granica jest wewnętrzna i duchowa, ale zarazem polityczna i środowiskowa, a my musimy wziąć pod uwagę rdzennych ludzi w naszym ostatecznym dążeniu do suwerenności dla wszystkich ludzi.
My, Ludzie [nawiązanie do początkowych słów Konstytucji USA] mamy duchowy dług wobec rdzennej ludności [Indian], który nigdy nie będzie spłacony.
Dopóki nie dokona się proces wybaczenia krzywd i uzdrowienia, nie nastanie prawdziwe szczęście w naszym kraju (USA), ani w jakimkolwiek innym Europejskim narodzie.
Zachodni świat jest pełen poczucia winy i wstydu za czyny dokonane w imię „postępu.”
40 lat zanim Krzysztof Kolumb postawił nogę na kontynencie Amerykańskim, Papież Mikołaj V dał pozwolenie portugalskiemu królowi Alfonsowi „na złapanie, zwyciężenie, poddanie Saracenów, Pogan i innych wrogów Chrystusa… zagarnięcie ich własności i uczynienie z nich wiecznych niewolników.”
Tym dokumentem oraz jego poprzednikiem w prawie rzymskim („ziemia niczyja”), Papież Mikołaj wypowiedział wojnę przeciwko wszystkim Nie-Chrześcijańskim ludom na świecie.
W Stanach Zjednoczonych przyjmuje się oficjalnie rozdział Kościoła od państwa, ale nie widać tego podejścia w stosunku do rdzennej ludności Ameryki Północnej.[1]

„Doktryna Odkrycia i starożytna doktryna Chrześcijańskiego świata, nadal służy jako podstawa federalnego prawa dotyczącego Indian w Stanach Zjednoczonych” —Steven T. Newcomb
Po tym jak Papież Aleksander VI usłyszał o „odkryciu” Kolumba, wydał bullę Inter Cetera w 1943 (4 Maja), w której deklarował że „Katolicka wiara i religia Chrześcijańska powinna się szerzyć na świecie, a barbarzyńskie narody powinny być obalone i nawrócone.” [2]
Wezwał on monarchów Hiszpanii i Portugalii do podbicia i nawrócenia wszystkich nowo odkrytych terenów. W zasadzie wiązało się to z założeniem, że poganie nie mają żadnych praw.
A kiedy rdzenna ludność podpisywała traktat, nie uważano go za obowiązujący, ponieważ lokalna ludność nie była jednostką według prawa kanonicznego. W ten sposób unieważniano wiele traktatów i umów przez pokolenia, a rdzenna ludność nadal jest prześladowana i cierpi wielką nisprawiedliwość z rąk tych, którzy ją podbili. Korzenie religijnego prześladowania i rasizm sięgają daleko i głęboko zarówno w USA jak i świecie.
Amerykański Sąd Najwyższy formalnie wpisał “Doktrynę Odkrycia” do prawa USA podczas sprawy Johnnsn vs McIntosh (1823). Sędzia Główny John Marshall napisał wtedy:
“Odkrycie [ziem] dało tytuł rządowi, jako przedmiot lub przez tych w czyim imieniu było dokonane, przeciw wszystkim Europejskim rządom.”

„Indianom nadal odmawia się ich praw ponieważ nie byli oni Chrześcijanami w momencie przybycia Europejczyków.” — Steven Newcomb

Mało ludzi zdaje sobie sprawę, że prawny podział na Chrześcijan i tzw. „pogan(Heathens)” (rdzenną ludność, Rdzennych Amerykanów [Indian], ludzi) funkcjonuje do dziś jako „prawo ziemi.”
Opierając się na Doktrynie Odkrycia i opartym na niej prawie federalnym, rząd USA nadal odmawia rdzennej ludności uznania ich suwerenności i praw do ziem ich przodków w Północnej Ameryce.
Rdzenna ludność ma niezbywalne, naturalne prawo do dążenia do niepodległości jako niezależny naród, którego nigdy nie została pozbawiona w świetle Amerykańskiego prawa, ale które też nie było i nie jest przestrzegane.[4]
W mojej analizie twierdzę, że rdzenna ludność Ameryki Północnej nigdy nie utraciła swojej niepodległości, ale została podbita prawie do stopnia całkowitego uniecestwienia. Ich ziemie zostały zawłaszczone przez rząd federalny.
Wielu rdzennych ludzi zniechęconych i zastraszonych aktami ludobójstwa skierowanym przeciwko nim tymczasowo poddało się systemowi federalnemu pod kierownictwem rządu federalnego.
Rdzenna ludność ma możliwość odzyskania swojej niezależności poprzez odcięcie się od rządu federalnego i odnowienie politycznej, ekonomicznej i prawnej suwerenności jako naród (np. Plemię Onondaga z Nowego Jorku).
Jednym z wielu kroków, aby zakończyć te niemoralne, chociaż „legalne”, praktyki kolonizacji i eksploitacji byłoby odwołanie Doktryny Odkrycia przez Papieża Jana Pawła II.
Został napisany i wysłany submitted list otwarty do Jana Pawła II w celu rozważenia, jednak został on zignorowany. [5]
Kolejnym krokiem powinno być przywrócenie suwerenności poprzez przywrócenie „dziedziczności” praw do ziemi plemionom w strukturach „Suwerennego Powiernictwa” lub poprzez uaktualnienie plemiennych aktów własności.
Przywrócenie samowystarczalności, tradycji i języków plemiennych oraz samowystarczalności rdzennej ludności opartej na posiadanej ziemi i dobrej sytuacji ekonomicznej, jest głównym i najważniejszym wyzwaniem dla suwerennośći.
Federalny rząd USA uznaje tę suwerenność w sposób bardzo praktyczny, dla swojej własnej korzyści. Spójrz na fragment pisemnego oświadczenia złożonego pod przysięgą przez byłego pracownika CIA wysokiego szczebla, który był odpowiedzialny za wyprodukowanie kopii oprogramowania Inslaw w rezerwacie Cabazon.

„Indianie Cabazon są suwerennym narodem. Ich suwerenna nietykalność jest powodem dla którego możliwe było udoskonalenie i/lub wyprodukowanie tam materiałów, które poza rezerwatem musiałyby zostać poddane ścisłej kontroli” — Michael J. Riconsciuto[6]

Kluczowe do odzyskania plemiennej suwerenności jest usunięcie z rezerwatów kasyn oraz innych form hazardu, górnictwa oraz innych destrukcyjnych dla środowiska dziedzin przemysłu. Są one politycznymi i ekonomicznymi środkami do kontroli i regulacji zasobów rezerwatów poprzez przemysł korporacyjny.
Tak więc rezerwaty stały się podmiotem Nowego Światowego Porządku, tak jak inni ludzie na świecie.[7]
Jeśli zyski generowane z tych przedsiębiorstw były by wykorzystywane mądrze to posłuzyły by do szybkiej przebudowy plemiennej infrastruktury i szybkiego rozwiązania korporacyjnych organizacji oraz innych więzów, poza dyplomatycznymi, z rządem federalnym oraz władzami stanowymi. Wszystkie biznesy lub przedsiębiorstwa prowadzone przez rdzenną ludność powinny zostać zintegrowane w struktury Powiernictwa Suwerennego .
To może stać się prawnym instrumentem do wdrożenia suwerenności dla narodów plemiennych, które potem zostaną uznane na świecie poprzez utworzenie samorządów (autonomii) według Prawa Narodów.
Istnieje ponad 3000 rdzennych narodów na świecie, często narodów w narodach, które nie zostały uznane przez międzynarodową opinię jako suwerenne narody z niezbywalnymi prawami do samostanowienia.
Ruchy dążące do suwerenności działają prężnie w silniejszych plemiennych kulturach w Północnej Ameryce i na świecie [patrz także: Światowe Ruchy Walczące o Suwerenność/Global Sovereignty Movements]

Podsumowanie na temat Suwerenności

W skrócie, siła suwerenności jest:
1 Oparta na wrodzonej naturze wolnej jednostki,
2. Źródłem władzy z którego wypływają wszystkie prawa i rządy,
3. Oparta na działaniach jednostki będącej supreme wyjątkowej jednostki,
4. Jest darem, który decydujesz dać się sobie.

Umowy międzynarodowe rdzennych 

Nota Edytora: Umowy między narodowe są w hierarchii ponad wszystkimi innymi prawami Konstytucyjnymi. Zaliczają się do niego traktaty zawarte z rdzenną ludnością. Dopóki My Ludzie nie będziemy przestrzegać obietnic danych rdzennej ludności, kłamstwa i oszustwa nie znikną. Zostaniemy złapani we własną sieć kłamstw. Uczciwość w każdej kwestii to imperatyw (konieczność) dla suwerennych ludzi.
Rdzenni narody i ludzie mają prawo do zapewnienia bezpieczeństwa swoim domostwom, ziemi, oraz posiadania środków do ich utrzymania.
Rdzenni Amerykanie stracili ogromne tereny i pieniądze z powodu kolonizacji białego człowieka.
Rdzenna ludność lub Indianie – jak nazywa się ich w statutach prawnych – nie byli zobowiązani do płacenia jakichkolwiek podatków.
Ustawa Akt Buck z 1940 roku, wyłącza Indian z płacenia jakichkolwiek podatków i innych należności (Indianie są nieopodatkowani)[8], Federalne Stany Zjednoczone mogą ściągać podatki tylko z „obywateli Stanów Zjednoczonych”

„Kongres powinien mieć władzę do regulowania handlu z plemionami Indiańskimi” — Konstytucja USA [1:8:3]

Rdzenne narody i ludzie mają prawo do respektowania traktatów które zostały wynegocjowane i podpisane przez rząd. Prawa umów międzynarodowych w Ameryce Północnej i w większości kolonizowanego świata, nie były przestrzegane (respektowane) przez rządy, ponieważ rdzenni ludzie tak jak „obywatele USA” obecnie, byli uznawani za „podopiecznych państwa.”
Indianie znajdowali się pod jurysdykcją Biura do Spraw Indian, które podlegało regulacji prawu federalnemu USA, które z kolei wywodzi się z Doktryny Odkrycia prawa kanonicznego.
Z punktu widzenia rządu federalnego traktaty były negocjowane z jednostkami nie posiadającymi osobowości prawnej (nieistniejącymi pod względem prawnym), „nie uznawanymi” narodowościami, nie posiadającymi Obywatelstwa, ani żadnych praw stanowych, rządowych/federalnych, ani międzynarodowych.
Z tego powodu rząd federalny działa tak jakby traktaty z rdzenną ludnością nie miały mocy prawnej i traktuje je inaczej niż np. traktaty z Europejskimi narodami.
Jako „podopieczni państwa” bez jakiegokolwiek obywatelstwa, rdzenni Amerykanie nie mieli wstępu do sądów stanowych, ani federalnych.
Nie mogli więc zaskarżyć pogwałcenia zawartych z nimi traktatów, ani zmusić rząd USA do podjęcia jakichś akcji w tej sprawie.
Rdzenni Amerykanie nie byli, ani suwerennymi obywatelami „stanowymi” tak jak biali właściciele ziemscy, ani nie byli obywatelami federalnych Stanów Zjednoczonych.
Awaryjne statuty prawne pozwalają na uchylenie (anulowanie) Indiańskich Traktatów gdy któreś z Indiańskich plemion stanowi realne (lub zaaranżowane) zagrożenie i przejawia wrogość.[10]
Jest to wygodna wymówka dla rządu USA do nie respektowania tych traktatów poprzez zadeklarowanie stałego stanu “zagrożenia” w rezerwatach i na ziemiach Indian. Te „awaryjne” prawa muszą przestać obowiązywać, a potem należy ustanowić praworządne rządy.

„Umowy między narodowe są nadrzędnym prawem na terenie na którym obowiązują i z tego względu obowiązkowym w sądzie bez względu czy działa z, czy bez dodatku innych praw” —U.S. vs. Peggy, 1 Crs. 103,2 L. ed. 49

Obecnie, ani „umowy między narodowe” rdzennych Amerykanów, ani “obywateli USA”, nie są respektowane przez federalne Stany Zjednoczone. Karta Praw Stanów [pierwsze dziesięć poprawek do Konstytucji Stanów Zjednoczonych] była traktatem zawartym między suwerennymi obywatelami, a rządem federalnym Stanów Zjednoczonych(S.Z), który nie ma wpływu na obywateli S.Z.
Rdzenni Amerykanie zostali obrabowani ze swojej ziemi i umów przez te same suwerenne struktury Władzy, które teraz okradają obywateli S.Z. z ich ziemi i umów.
Co ironiczne, a może to kwestia karmy, ziemia ukradziona od rdzennej ludności na podstawie Doktryny Odkrycia jest teraz znowu systematycznie zagrabiana przez tą samą starą strukturę Władzy, zarówno w kraju jak i za jego granicami. „Rdzenni Amerykanie, suwerenni ‚stanowi’ obywatele i obywatele S.Z. są teraz kolonizowani na nowo!”
Strategie przywrócenia rdzennym praw do umów międzynarodowych zawierają poniższe założenia, które nigdy nie zostały wprowadzone w życie i byłyby ciekawym przypadkiem do zanalizowania. Obecnie, wielu rdzennych Amerykanów posiada numer ubezpieczenia Social Security Numbers [coś w rodzaju nr pesel] lub zostali oni urodzeni lub przystosowani jak „obywatele S.Z.”.
Rdzenna ludność będąca obywatelami S.Z. ma prawa cywilne, prawa do wynagrodzeń oraz prawo regresu w sądach federalnych i może wymusić przestrzeganie umów na podstawie jurysdykcji prawa Morskiego LUB Militarnej/Wojskowej. „Prawo morza”, a nie „prawo ziemi” obowiązuje w sądach federalnych.
Argumentacja (podstawy) umowy leży w międzynarodowym kontrakcie, lub jego braku, a nie w nich samych czy prawie zwyczajowym.
Wielu rdzennych Amerykanów nie posiadających dokumentu przynależności do Rdzennych Amerykanów (który stwierdza, że są nadal suwerennymi ludźmi) zostało ostatnio przysposobionych jako „obywatele S.Z.”
Mimo, że rdzenni obywatele S.Z. są pod jurysdykcją federalną (tak jak rdzenni ludzie w rezerwatach bez praw cywilnych) i „zrzekli się” swojej suwerenności i niezbywalnych praw, tak jak inni obywatele S.Z., mogą oni ciągle przywrócić swoją pełną suwerenność jako „stanowi” obywatele z możliwością pełnych praw stanowych, federalno konstytucyjnymi oraz możliwości zawierania umów międzynarodowych.
Poprzez rezygnację z obywatelstwa S.Z. i przyjęcie suwerenności stanowej, rdzenni Amerykanie mogą uzyskać suwerennym obywatelem „stanowym” i żądać swoich praw do umów międzynarodowych w imieniu wszystkich rdzennych Amerykanów ze swojego plemienia poprzez „pozew zbiorowy” w sądach federalnych pod jurysdykcją i procedurami prawa Morskiego. Admiralicji lub procedurami prawa morskiego.
Akty własności ziemi wspólnej w rezerwacie mogą być uaktualnione w imieniu starszych plemiennych i oddane w ramy Suwerennego Funduszu (Powiernictwa) dla całego plemienia. Co zakrawa na ironię, ta strategia odzyskiwania suwerenności może być stosowana zarówno przez skolonizowanych rdzennych Amerykanów, jak i skolonizowanych Amerykańskich obywateli.

„Traktat jest prawem ziemi, określając reguły przyznawania praw obywatelom i podmiotom prawnym.” —In re Cooper, 143 U.S. 472, 12 Sup Ct. 453, 36L. Ed. 232

 

Podsumowanie – Siedem Aspektów 

Każdy aspekt suwerenności definiuje rzeczywistość odpowiedzialnej jednostki – potrzeba odwagi, wiary, dobroci i zadowolenia, aby osiągnąć najwyższy możliwy poziom radości w naszym życiu. Siedem aspektów suwerenności to:

1. Osiągnięcie zdrowia fizycznego i dobrobytu
2. Osiągnięcie zdrowia emocjonalnego i równowagi
3. Korzystanie z “duchowej” suwerenności i złotej zasady
4. Uwolnienie się od mentalnej (umysłowej) niewoli
5. Osiągniecie suwerenności (niepodległości) ekonomicznej i niezależności finansowej
6. Wybór własnego obywatelstwa
7. Określenie/ ustanowienie prawdziwej niepodległości w narodzie który wybierzesz.
To siedem aspektów suwerenności; która jest postawą i sposobem na życie.

Rdzenni Suwereni Północnej Ameryki

Notka Edytora: Rdzenni Amerykanie obecnie przejawiają sporą dozę zniecierpliwienia jeśli chodzi o respektowanie ich ziem i praw przez federalne, stanowe i lokalne władze. Musimy jako suwerenni Amerykanie i „stanowi” obywatele być tego świadomi oraz wspierać suwerenność rdzennej ludności i popierać jej prawo do samostanowienia.
W tworzeniu praworządnego rządu (władz), suwerenny Amerykanin musi rozważyć (wziąć pod uwagę) żądania i rewindykacje (odszkodowania, zwrot mienia) dla rdzennych mieszkańców Północnej Ameryki których ziemie, prawa i kultura były dziesiątkowane przez ostatnie trzy stulecia.
Suwerenni (niepodlegli, niezależni) Amerykanie muszą honorować i respektować suwerenność rdzennej ludności, i wykształcić z nimi dyplomatyczne stosunki podczas zasłużonego okresu rekonstrukcji i rewindykacji.
Nowe suwerenne narody powstają na całym świecie, nie tylko Ameryce Północnej. Nadszedł czas gdy albo wszyscy będziemy suwerennymi (niezależnymi) ludźmi i będziemy respektować nawzajem siebie, swoje kultury i swoje ziemie, lub wszyscy staniemy się niewolnikami Nowego Światowego Porządku.

Dyplomacja – nie stan wiecznej wojny

Tak jak Hawajczycy, i inne ludy na świecie, suwerenni rdzenni ludzie Północnej Ameryki nigdy nie utracili swojej niezależności. Ich suwerenność była stłamszona, ale nie przestała istnieć; chociaż w niektórych wypadkach mogła zostać unicestwiona przez ludobójstwo.
Konstytucja USA odnosi się do „nieopodatkowanych Indian = nieopodatkowanych suwerenów.
Do dnia dzisiejszego działania na terenach rezerwatów Indiańskich, w tym kasyna, nie są poddane opodatkowaniu, chociaż zubożały rząd amerykański rozważał ostatnio użycie oddziałów wojskowych aby zebrać podatki w rezerwatach (np. plemienia Mohawk). Byłoby to niekonstytucjonalne i wbrew sumieniu. Istnieją niezbite dowody że suwerenność rdzennej ludności nie została zniszczona, chociaż znajduje się obecnie pod wpływem ataków.

Nieopodatkowani Indianie = Nieopodatkowani Suwereni

Procesy odzyskiwania suwerenności przez rdzenną ludność są podobne do siebie, mimo że w tamtym nie było żadnego konstytucjonalnego rządu na miejscu. Zamiast tego istniały formy samostanowienia takie jak rady, kiva (miejsce spotkań i rytuałów Indiańskich), wodzowie plemion, itp., które funkcjonowały przez tysiące lat.
Ta sytuacja może być naprawiona poprzez przywrócenie rządów (władz) wzorowanych na swoich poprzednikach np. Konfederacja Plemienia Irokezów, lub tradycyjne rady starszych. Zasady suwerenności są uniwersalne i pochodzą z prawa naturalnego.

” Królestwu Hawajów nie wystarczy bycie tylko narodem i pozostawanie w zależności ekonomicznej od USA i inwestowanych w nie pieniędzy, które mają za zadanie kontrolować nie tylko Hawajczyków ale i ludzi na całym świecie.” —John David Van Hove, były Ambasador Kólestwa Hawajów w USA

Te prawa muszą być rozwinięte i wprowadzone w życie, aby sprostać wyzwaniom współczesnego skolonizowanego świata, który nadal jest na drodze do zderzenia z tradycyjnymi kulturami. Ale era kolonializmu dobiega końca.
Rdzenni ludzie zaczynają się efektywnie organizować i walczyć przeciwko historycznym naruszeniom. Wkrótce wygrają oni tę walkę gdy państwa kolonizujące osiągną bankructwo; poddając się politycznie, ekonomicznie, i moralnie Nowemu Światowemu Porządkowi.
Suwerenne, rdzenne (tubylcze) narody świata nie mogą popełnić błędu i zaakceptować statusu „narodu w narodzie (w ramach narodu amerykańskiego)”, ani prosić o uznanie swoich racji ONZ. Suwerenna ludność musi podnieść się z kolan i nie akceptować niczego poza niezależnym statusem – politycznie, ekonomicznie i pod względem prawnym.

Umysłowa Suwerenność – podsumowanie

1. Posiadasz swój własny umysł, myśli, idee i wnioski
2. Jedną z funkcji umysłu jest jego pojemność – pamięć
3. Kolejną funkcją umysłu jest myślenie i energia
4. Musisz ćwiczyć swój umysł na skupieniu się zarówno na intencji jak i na uwazności.
5. Naucz się rozróżniać rzeczy w swoim umyśle
6. Dostrzeż wyższe prawdy, nasz sposób myślenia musi się zmieniać, aby dostosowywać się do paradoksów życia
7. Suwerenność mentalna polega na myśleniu i dokonywaniu wyborów samodzielnie.
8. Wykreuj swoją własną oryginalną ideę w 30 lub mniej dni
9. Pokonaj systemy kontroli umysłu poprzez bycie czujnym
10. Przemyśl jeszcze raz polityczną poprawność
11. Uwolnij się od schematów myślenia
12. Wykształć swój sposób myślenia jako nastawienie na osiągnięcie sukcesu w twoim życiu

 

Nowinki o Rdzennych Narodach

Onondaga upiera się o samostanowienie.

Naród Onondaga nalegał na samostanowienie i niezależność od rządu federalnego przez stulecia. Po wjeździe na tereny Plemienia Onondaga wkraczasz do innego kraju. Nie uznają oni federalnej jurysdykcji, ani nie uważają się za obywateli USA. Poruszają się oni z własnymi paszportami. Odrzucają uznanie federalnych programów, uznawanych przez inne plemiona zakładających, że są „narodem w narodzie”, za cenę utraty swojej niezależności i suwerenności.
Rząd federalny nie uznaje jednak niepodległości plemienia Onondaga, z czego wynikła niezliczolna liczba sporów prawnych między ludem Onondaga, a Stanem Nowy Jork, który rości sobie swoją jurysdykcję nad tym Narodem.
Według wodza Irvinga Powlessa, według zachodnich standardów plemie żyje w „biedzie”, jednak członkowie plemienia uważają siebie jako błogosławionych, aby być wolnymi i nie akceptują pułapek cywilizacyjnych takich jak podatki, pobór do wojska i spisy ludności.
Wódz Powless jest członkiem plemiennej rady wybieranej przez matki klanów w ich społeczeństwie matriarchalnym. Zapewnia on, że wśród współplemieńców jest wiele szczęśliwych ludzi zadowoleni, którzy nie cierpią głodu oraz są głęboko zakorzenieni we własnej kulturze. „Nadal tu jesteśmy… przetrwaliśmy bez rezygnacji z naszej pozycji przez ostatnie 200 lat…”

Naród Oneida dąży do Ekonomicznej Niezależności

Okoliczne plemię Oneida ma inną strategię suwerenności niż Onondaga.
Jego członkowie są przekonani, że prawdziwa niezależność jest budowana na ekonomicznej niezależności. Zarobili oni 100 mln dolarów na zyskach z kasyn od 1993 roku i rozszerzyli swój areał ziemi z 32 do 4000 akrów.
Plemienny zarząd zainstalowany przez Biuro Do Spraw Indian nie pozostawia niezależnego głosu rdzennej ludności, a wręcz jest środkiem do interwencji rządu federalnego w sprawy Indian.
Nie mówiąc już o niemoralności zbierania zysków z hazardu – duchowej prostytucji.
Wiele plemion podążało tą drogą, można ją uznać za krótkotrwałą strategię w kierunku osiągnięcia długo trwałej suwerenności, jeśli nie doprowadzi do zatracenia serc i dusz ludzi w trakcie tego procesu.
Te plemiona mogłyby odzyskać ekonomiczną niezależność gdyby przekształciły zasoby finansowe w infrastrukturę która zapewniłaby im samowystarczalność i współzależność.

Shawnee Wypowiada Wojnę USA

23 stycznia 1990 roku w Rezerwacie Shawnee doszło do interwencji sił zbrojnych w celu grabieży własności plemienia i narzucenia cywilnej jurysdykcji na Kraj Indian Shawnee i jego obywateli, jak twierdzi Wódz Jimmie D. Oyler.
Ostatni podatek narzucony na plemię zmusił wodza do napisania „Postulatu Ostrzegawczego” do Gubernatora Billa Gravesa, Sekretarza Urzędu Skarbowego (Secretary of Revenue) oraz (Board of Tax Appeals) Zarządu Apelacji Podatkowych w sprawie zwrotu własności Indian i/lub pieniężnej rekompensaty za tą własność zagrabioną 23 stycznia 1990 roku. Pozywa on o kwotę 1,000, 000 dolarów.
Wódz Jimmie D. Oyler wraz z innymi członkami plemienia wysłali prawne ostrzeżenie do Stanu Kansas mówiące o tym, że cokolwiek mniej niż „całkowita współpraca i przestrzeganie Konstytucji S.Z. oraz Traktatów między S.Z. a Shawnee i innymi” doprowadzą do stanu wojny.

Grupy w północnej Federacji Rosyjskiej zwracają się do Międzynarodowego Stowarzyszenia Rdzennej Ludności o pomoc międzynarodową w negocjacjach z prezydentem Jelcynem.
Apelują do „politycznych partii i ruchów, rosyjskiej opinii publicznej, ludzi dobrej woli którym nieobojętne jest życie i prawa wszystkich narodowości” o „wsparcie dla mniejszości rosyjskich.”
Socjo-ekonomiczne warunki wśród rdzennej ludności północy Rosji nadal się pogarszają i istnieje poważne ryzyko wymarcia ludów Aleutów, Ket, Iganasa, Negidalet, Orok, Oroch, Tofalar, Enet i Yukagir.
V.B. Szustow, główny sekretarz Stowarzyszenia Rdzennych Ludzi Północy, Syberii i Dalekiego Wschodu mówi, że aneksacja ziem w celu „zachłannej eksploatacji ropy, gazu naturalnego, węgla, złota i wydobycia metali nieżelaznych bez należytej kompensacji dla rdzennych ludzi północy zagraża 29 narodom na które składa się w sumie około 200,000 ludzi”.
Zapewnia on też, że „przejście do gospodarki rynkowej charakteryzuje się całkowitym zerwaniem z tradycyjnymi działaniami ekonomicznymi i tradycyjnym sposobem życia, niekontrolowanym wzrostem bezrobocia i ubóstwa, zagrażającym życiu poziomowi przestępczości i alkoholizmu o wskaźniku śmiertelności 1,5 –raza większym niż średnia krajowa.”
W rezultacie, grupy rdzennych mieszkańców domagają się rozpoczęcia negocjacji z rządem Rosji „póki nie jest za późno”, zwracając się o bezpośrednią rekompensatę, gwarancję tradycyjnego użycia zasobów, działań ekonomicznych, usług socjalnych, rozwoju ekonomicznego, reprezentacji w rządzie i związanymi z tym kwestiami.
Niestety ta strategia ma wadę – jest skierowana do NGO organu ONZ. Chociaż apel o międzynarodowe uznanie niesprawiedliwego traktowania jest potrzebny, to niestety jest on skierowany do tej samej struktury Władzy, która była pierwotnym powodem tej niesprawiedliwości. Czy można zwracać się do wilka żeby przestał jeść kury?

Naród Huaorari Okupuje Platformę Wiertniczą

Naród Huaorani pochodzący z Ekwadorskiej Amazonii (ONHAE) zajął platformę naftową należącą do firmy Maxus Ecuador Inc., jak twierdzi rzecznik Huaorani.
Firma Maxus Ecuador Inc. zaprzecza zajęciu platform, jednak lokalna gazeta Quito Daily donosi, że na miejscu znajduje się 100 żołnierzy którzy mogą zostać użyci do usunięcia protestujących.
Plemię Huaorani twierdzi, że pomimo „Umowy o Przyjaźni, Szacunku i Wzajemnym Wsparciu” podpisanej między lokalną ludnością a firmą Maxus, jej warunki nie zostały dotrzymane przez Maus Ecuador Inc., a prawdziwe intencje zostały ujawnione w jej manipulacjach i paternalizmie [sposób zarządzania przedsiębiorstwem, polegający na całkowitym lub częściowym uzależnieniu pracowników od pracodawcy], który spowodował utratę autonomii ludzi Huaorani.
W rezultacie, Huaorani zaproponowali nową umowę rządowi Ekwadoru oraz firmie Maxus, dotyczącą wydobycia ropy w „Bloku 16”.
Zakładała ona przestrzeganie kulturalnej, organizacyjnej i terytorialnej spójności plemienia Huaorani i gwarantowała jego członkom udział w podejmowaniu decyzji dotyczących wydobycia ropy na ich terenie.
Plemię domaga się także koordynowania przez firmę jej działań z ekonomicznym planem rozwoju ludu Huaorani.

Indianie grożą zbiorowym samobójstwem 

Około 250 Indian Brazylijskich, w których historii występowały samobójstwa, grożą walką między sobą aż do skutku śmiertelnego lub zbiorowym samobójstwem jeśli zostaną wypędzeni ze swojego rancza w zachodniej części lasu deszczowego.
Dziesiątki rodzin Indian Kaiowa-Guarani żyło na 1230 akrowym ranczu, 800 mil na zachód od Brazylii, od kiedy zostało ono uczynione rezerwatem kilka lat temu. Wcześniej tego roku, prezydent Fernando Henrique Cardoso podpisał dekret pozwalający na kwestionowanie przydziału ziemi na rezerwaty w sądzie, poprzedni właściciel rancza Miguel de Oliveira złożył pozew w sądzie, a wyrok który zapadł nakazywał Indianom opuszczenie tej ziemi.
Tubylcy/rdzenni mieszkańcy byli wykorzystywani przez pokolenia jako zasoby naturalne. Zarówno w byłym Związku Sowieckim, Brazylii, Ekwadorze, południowym-zachodzie ameryki Północnej, jak i w innych częściach świata.
Rdzenni ludzie doświadczyli destrukcji swojej suwerenności o wiele wcześniej niż Amerykańscy patrioci, więc możemy się od siebie uczyć.
Dosyć jedenj rasy nad inną. Musimy szanować suwerenność wszystkich ludzi, każdej kultury i narodu.

Stan wojenny w Big Mountain w Arizonie

Biuro do Spraw Indian (BIA) zablokowało coroczne zebranie plemienia Dine na podzielonych ziemiach Indian Hopi w Big Mountain, Arizona.
Na terenie Black Mesa w północnej Arizonie wprowadzono stan wojenny w Maju 1996. Działając z polecenia Roberta Caroline z Biura do Spraw Indian oraz prezesa plemienia Hopi, Ferrilla Secakuku z Kykotsmovi, agenci rządowi uzbrojeni w broń automatyczną wymusili zamknięcie dróg, przeszukiwali mieszkania bez nakazu; nastąpiły również bezprawne aresztowania, kradzież rzeczy osobistych, zapasów jedzenia i lekarstw oraz zastraszanie legalnych mieszkańców tej ziemi w ich własnych domach i na ich własnych posiadłościach.
Mieszkania Louise i Ruth Benally w społeczności Big Mountain, oraz okoliczne tereny, zaroiły się od funkcjonariuszy prawa.
Zgłoszono także przypadki przemocy takie użycie siły lub pałek użytych do rozdzielenia i odprowadzenia osób do aresztu.
Doszło do eskalacji przemocy kiedy grupa kobiet ze Starszyzny chciała uchronić młodzież z plemienia Dine przed aresztowaniem – policja próbowała wtedy aresztować Starszyznę, która usiadła blisko siebie, obejmując się nawzajem, w celu uchronienia przed rozdzieleniem. Członkowie rodzin i wspierające ich osoby przybywały nadal na miejsce zdarzenia. Starszyzna zwróciła się do mediów i społeczeństwa Amerykańskiego z prośbą o pomoc, wskazując na rozmiar przemocy i okupację ich domów, które należały kiedyś do ich przodków.
Władze Plemienia Hopi zapowiedziały również, że będą próbowały przerwać obchody nadchodzącego święta Lipcowych Tańców w Big Mountain.

Kolejna Odmowa Zwolnienia Warunkowego dla Leonarda Peltiera 

W marcu 1996 kolejny raz oddalono wniosek o zwolnienie warunkowe dla Leonarda Peltiera. Komisja Zwolnień Warunkowych twierdzi, że pomimo informacji dostarczonych im przez kuratora sądowego, pozytywnych opinii dotyczących więźnia, oraz przyznania przez rząd braku bezpośrednich dowodów przeciwko Peltierowi, wygodniej jest trzymać niewinną osobę w więzieniu niż rozpatrzyć jego kontrowersyjną sprawę i warunkowe zwolnienie.
Komitet Obrony Leonarda Peltiera zachęca ludzi do wyrażania swojego sprzeciwu drogą telefoniczną lub faksem. Ludzie każdej rasy mają w swojej historii więźniów politycznych, którzy walczyli, zginęli lub zostali uwięzieni dla dobra sprawy.
Zbudowanie strategicznej i dyplomatycznej więzi z innymi suwerennymi jednostkami, szczególnie z rdzennymi mieszkańcami Północnej Ameryki, miałoby pozytywne skutki dla niezależności obywateli USA.
Aby przetrwać i być członkiem “kolejnego światowego porządku”, amerykańscy suwereni muszą się ukorzyć i rozpocząć proces rekonstrukcji swojego kraju. Jak powiedział Bob Dylan „Człowiek który się nie odradza, umiera.” Wybór jest wasz. Amerykanie – rośnijcie lub umierajcie!

Suwerenność na Hawajach obecnie

Notka Edytora: Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o dzisiejszym Królestwie Hawajów (państwo istniejące na Hawajach w latach 1810-1893) zajrzyj do „Liberty’s Sovereign Hawaii(an)s Handbook (Podręcznika Niepodległych Hawajów Johnny’ego.)” Suwerenność jest pojęciem żywym w sercach i umysłach Hawajczyków. Mieszkają tu niezależni ludzie – odebrano im ziemię i kraj, ich język i kultura przejęli najeźdźcy. Pomimo tego witają oni słowami „alo’ha” obcokrajowców, którzy okupują ich naród.
Hawajczycy to pokojowi kochający ludzie mieszkający na morzu i lądzie, którzy zaakceptowali część współczesnego świata i zintegrowali ją ze swoją tradycją i kulturą. Jednak wiatr zmian zawitał na te wyspy po raz kolejny i pojawiła się możliwość odzyskania suwerenności dla Hawajczyków.

„Na Hawajach nadszedł czas, żeby rdzenni Hawajczycy odzyskali suwerenność która prawowicie oraz prawnie jest ich – odzyskali ziemie, własności, prawa, tradycje, swoje dziedzictwo, kulturę i język” —John David Van Hove, Były Ambasador Królestwa Hawajów w USA

Obecnie ludzie na ulicach często wypowiadają słowo “suwerenność”, jakby słyszeli bicie dzwonu wolności. Chociaż prawdopodobnie nie uświadamiają sobie całej głębi i kontekstu, to pojęcie suwerenności rozumieją ją oni lepiej niż większość północnej Ameryki.
Suwerenność jest w sercu i duszy każdego człowieka, gdzie zaczyna się i kończy duch wolności.
> ALO’HA — z duchem lub oddechem.
> HA’OLE — bez ducha lub oddechu.

Każde dziecko urodzone na tym świecie jest niezależną istotą od urodzenia, z wrodzoną predyspozycją do wolności.
Ta wola wolności jest aktywnie tłamszona przez struktury władzy. Jesteśmy programowani przez media i system edukacji, żeby zrezygnować z naszej wolności i prawa do suwerenności w zamian za iluzję bezpieczeństwa.
Chociaż na początku dziecko jest zależne od opieki rodziców, a dalej we współczesnych czasach od państwa, dziecko w końcu staje się dorosłym, który osiąga pełny potencjał niezależności, dzięki dojrzałości i mądrości.
My Ludzie musimy odrzucić kajdany naszego społecznego i edukacyjnego programowania przez władze, której systematyczna kontrola i manipulacja przez tych którzy wykorzystują nasze pragnienia i wolę dla swoich korzyści, przy czym ogranicza nasze wizje i marzenia.
Polityczne, ekonomiczne i prawne potęgi muszą zostać obnażone tym czym są naprawdę – czyli gigantyczną fikcją prawną chciwych piratów oraz zorganizowaną przestępczością na pełnym morzu. Ich jedyna prawdziwa władza pochodzi z ignorancji i zgody ludzi na całym świecie.
Suwerenność jest obecnie kluczową kwestią na tej planecie. Suwerenność to bycie wolnym od jakiejkolwiek kontroli innego narodu – brak jakiejkolwiek wyższej instancji ustawodawczej niż Bóg.

Suwerenność nie jest przywilejem przyznanym przez jeden naród innemu, ale prawem wrodzonym w każdemu człowiekowi. ONZ ogłosił że:

„Wszyscy ludzie mają prawo do samostanowienia; poprzez to prawo mogą określać swój status polityczny i wybierać sposób rozwoju ekonomicznego, socjalnego i kulturalnego.”

Ta wypowiedź w żaden sposób nie implikuje, że te prawa wywodzą się od jakiejś władzy, albo niezależny suwerenny naród musi zostać uznany przez Organizacje Narodów Zjednoczonych. Nie musi!
Twór jakim jest ONZ sam przyznaje, że tak nie jest oraz, że istnieje prawo naturalne oraz Prawo Narodów (Law of Nations).

Mądrość Królowej

„Nie mogłam cofnąć czasu żeby dokonać politycznej zmiany, ale nadal jest czas żeby ocalić nasze dziedzictwo.
Musicie pamiętać żeby strach przed porażką nigdy nie zatrzymywał was przed działaniem.
Brak elastyczności i tolerancji oraz uprzedzenia to droga do utraty każdego ziemskiego królestwa.
Prowadzi do niej też zbytnia elastyczność i tolerancja, oraz brak jakiegokolwiek osądu. To działa jak ostrze brzytwy. Trzeba znaleźć trudno uchwytny złoty środek. Osiągnąć niebiańskie królestwo to słyszeć to co niewypowiedziane, widzieć niewidoczne oraz poznać niepoznane – to znaczy Alo’ha.
Na tym świecie każda rzecz ma dwa aspekty; w niebie jest tylko Jeden.”
 —Lili’uokalani, 1917 rok

Lekcje dla Aspirujących do Suwerenności

Notka Edytora: Dziękuję Estar Holmes za napisanie tego tekstu.
Rozporządzenie Północno-Zachodnie jest pierwszą pełną deklaracją polityki rządu USA dotyczącej narodu Indian.
Polityka ta rozwinęła się na przestrzeni kilku stuleci plemienno-kolonialnych relacji i odzwierciedlała dobre intencje Europejskiego prawa zwyczajowego (common law).
Ta sama doktryna została wcielona w życie w ustawie z 7 sierpnia 1789 roku jako jedna z pierwszych deklaracji Kongresu USA pod nową Konstytucją.
Maksymy prawa zwyczajowego wcielone w tej polityce były jednak w sprzeczności z wszechogarniającym pragnieniem zagarnięcia ziem Indian i już 40 lat później, chciwe intencje rządów stanowych i federalnego wyszły na jaw.

„Powinno się postępować wobec Indian zawsze w dobrej wierze, ich ziemia, ani własność nigdy nie powinna być wzięta bez ich zgody, a ich prawa własności i wolność nigdy nie powinny być najechane lub pogwałcone …” —Rozporządzenie Północno-Zachodnie, 1787

W 1830 roku Andrew Jackson podpisał Ustawę Wysiedlenia Indian (Indian Removal Act). Nie był on otwarcie wrogi, ponieważ autoryzował on rząd federalny do wysyłania negocjatorów do Indian którzy mieli przekonywać ich do sprzedaży po korzystnej cenie jeśli się na to zgodzą.
W praktyce to była katastrofa, wpływowe indywidua i rząd stanowy, który zaokrąglił ich terytoria oraz sprzeciw Indian wobec postanowień tej ustawy spowodował użycie siły przez rząd amerykański.
W tamtym czasie Plemię Cherokee było w posiadaniu dużej połaci ziemi w granicach stanu Georgia. Cherokee byli uznawani za najbardziej cywilizowane plemię. Zaadaptowali reprezentacyjną formę rządu i konstytucję, napisaną na wzór amerykańskiej.
Wszystko wskazywało na fakt, że chcą oni pozostać suwerennym narodem, mieszkającym na terytorium swoich przodków oraz że nie chcą się przeprowadzić na ziemie na zachód od rzeki Mississippi.

Mimo tego Stan Georgia niecierpliwił się do przejęcia ziem Cherokee i podjął decyzję aby działać na własną rękę. Arbitralnie utworzył hrabstwa, narzucając sztucznie wykreowane granice na historyczne terytorium Cherokee i wymusił swoją jurysdykcję i prawa na plemieniu Cherokee.
Kiedy Cherokee próbowali wyrazić swoje niepokoje dotyczące tej sytuacji przed Kongresem S.Z. zostali zlekceważeni i odsunięci, więc wynajęli Williama Wirta, który w ich imieniu złożył pozew bezpośrednio w Sądzie Najwyższym. Sędzia Najwyższy John Marshall stwierdził, że nie ma jurysdykcji do wydawania decyzji w sprawie Cherokee przeciwko stan Georgia, ponieważ Indianie nie są odrębnym narodem ze względu zaklasyfikowania ich oddzielnie w Klauzuli Handlu w Konstytucji S.Z.

Sędzia ukuł z tej okazji nowe sformułowanie – „miejscowe, zależne narody.” Później zapewniał on, że indywidua Indiańskie są jakby w „stanie małoletniości”, czyli są podopiecznymi państwa oraz to, że mają ograniczoną suwerenność wynikającą z podpisanych z nimi traktatów.
Natomiast sędzia Smith Thompson wyraził niezgodę z tymi słowami i przekonywał, że Cherokee są niezależnym i suwerennym narodem. Pomimo ich statusu podbitych ludzi muszą być traktowani jak każdy inny suwerenny naród z którym rząd S.Z. wchodzi w relacje.
Podkreślał on również charakterystykę prawną suwerennego narodu jako ciągle akceptowalną w prawie międzynarodowym: Musi zajmować określone terytorium na którym populacja sprawuje wyłączną jurysdykcję, musi posiadać stabilną organizacje zarządzającą ich sprawami oraz dotrzymująca międzynarodowych zobowiązań.

Zanim tusz sędziego Marshall’a wysechł na dokumencie ogłaszającym jego wyrok, obywatel stanu Vermont został aresztowany w przez milicję stanu Georgia za brak licencji na przebywanie na ziemiach Cherokee – zarzuty brzmiały:

„ … przebywanie na terenie plemienia Cherokee bez stosownego zezwolenia od jego ekscelencji Gubernatora …”

Samuel A. Worcester został uznany za winnego i skazany na 4 lata więzienia. Jego sprawa trafiła w formie apelacji do Sądu Najwyższego S.Z. na podstawie argumentu, że prawo stanu Georgia jest niekonstytucyjne, a co za tym idzie jest pogwałceniem traktatów między S.Z. a Cherokee oraz suwerennego statusu Narodu Cherokee. Sąd uznał apelację jako dramatyczne odchylenie od decyzji w sprawie plemienia Cherokee, sąd zgodził się cofnąć wyrok wydany na Worcestera.

Tym razem sędzia Marshall uzasadnił swój wyrok następująco:

„Narody Indiańskie zawsze były uważane za niezależne polityczne społeczności, zachowujące swoje naturalne prawa, bezdyskusyjni właściciele ziemi, od niepamiętnych czasów.
Panująca doktryna Prawa Narodów (Law of Nations) mówi, że słabsza władza nie oddaje swojej niezależności – ma prawo do samostanowienia – poprzez związanie się z silniejszym i przebywanie pod jego opieką.
Słabszy stan w celu zapewnienia bezpieczeństwa może ustanowić siebie pod zwierzchnictwem mocniejszego bez utraty prawa rządzenia oraz przestając być państwem.”

Mimo drastycznej zmiany sądu w sprawie Worcestera, w opinii plemienia Cherokee było to faworyzowane w późniejszych relacjach z Indianami, ku szkodzie innych plemion klasyfikowanych jako „miejscowe, niezależne narody” i „podopieczni rządu.”

Refleksje na temat Wolnych Ludzi, Rdzennej Ludności i Prawa Zwyczajowego
Gdybym zagrali w skojarzenia i zapytałbym was o skojarzenie ze słowami “wolni ludzie”, prawdopodobnie nie przyszłoby Wam na myśl słowo “Indianie”.
Jednak współczesny ruch patriotyczny i zmagania rdzennej ludności maja ze sobą wiele wspólnego; słowo „suwerenność” jest przykładem wartości o której słyszy się w obu tych obozach. Ta idea sięga nawet głębiej – sięga do fundamentalnego pojęcia Prawa Zwyczajowego.
Niezorientowani dziennikarze mają zapewne trudności ze zrozumieniem istoty dyskusji patriotycznej społeczności na temat prawa zwyczajowego, wdając się zamiast tego w demonizowanie tych Wolnych Ludzi, co nie powinno mieć miejsca w mediach. Bezmyślne dziennikarstwo oraz poszukiwanie sensacji pozbawia ludzi jednej z najciekawszych kulturalnych dyskusji w naszych czasach (tak, ciekawszej nawet niż proces O.J. Simpsona).
To prawda, że większość z nas nie ma pojęcia czym powinno być prawo zwyczajowe. Nasze stanowe i federalne konstytucje mówią, że to prawo ziemi – poza przypadkami zastąpienia go statutami.
Patrioci twierdzą, że ma ono swoje fundamenty w Biblii. Ale nawet pobieżna wycieczka w rejony prawa zwyczajowego w wykonaniu społeczności patriotycznej pokazuje jak różne są zdania na temat sposobu ożywienia prawa zwyczajowego w naszym narodzie.

But even a cursory excursion into the vibrant venue of the Common law court phenomena currently sweeping the patriot community, will reveal fundamental disagreements over details about how to revive the Common law in our nation.
Wszyscy zgadzają się tylko co do jednego – ono musi się odrodzić.
There is a consensus however, that it must be revived, which is only natural.

Poparcie dla ruchu patriotyczno-militarnego (pomimo prób wyśmiania go przez media) jest spowodowane strachem przed inwazją i zagrożeniem naszych wolności, niektórzy odczuli go na własnej skórze – ci których życie i poglądy zostały zagrożone i przerwane. Zostali oni skolonizowani przez „najeźdźcę” – polityczną, korporacyjną i globalną elitę, która stosuje narzędzia podboju takie jak wykorzystywanie siły prawnej, regulacje, trybunały i wojsko urzędników.
Amerykańscy Ojcowie Założyciele wiedzieli, że prawo ludzi do życia i przemieszczania się jest zakorzenione w prawie organicznym.
Wiedzieli też, że jeśli ludzie stracą kontakt z tym prawem, kraj stanie się bezbronny VULNERABLE zarówno wobec inwazji armii zewnętrznych, jak i wewnętrznego korporacyjnego państwa.
Dlatego też napisali oni dokumenty ustanawiające rząd który miał chronić organiczny stosunek ludzi do siebie nawzajem, wydzielając rządowi federalnemu 10 mil kwadratowych i kilka placówek, aby nie mógł on zakłócać tej organicznej relacji. To był mądry pomysł.
W sercu prawa zwyczajowego, z którym ludzie przybyli do Ameryki, przywieźli ze sobą przez morze, były 2 uniwersalne reguły, których ignorowanie zawsze przynosiło negatywne skutki i nędzę.

Były nimi zasady:
1. Rób wszystko to do czego się zobowiązałeś
2. Nie naruszaj innych ludzi lub ich własności

Okrutnym paradoksem jest to, że wielu kolonizatorów zapominało stosować te wzniosłe ideały wobec każdego szczególnie, że wszyscy byli świadomi reguł prawa zwyczajowego i łatwo można było stwierdzić kto je łamie.
Jednak niezaprzeczalnie ci którzy łamali prawo zwyczajowe mieli świadomość jak wartościowe ono jest. Cóż – ten kraj został stworzony przez białych radykałów o wąskich horyzontach, którzy mieli jednak kilka dobrych pomysłów.
Na tyle dobre, że ludzie z innych narodów zaczęli tutaj napływać, czasami nawet ukradkiem. A my wszyscy zgadamy się co do prawa człowieka do pogoni PURSUE za szczęściem ON FINAGLED LAND AND TO PLEAD oraz pierwszą, drugą, piątą, i w zasadzie całą resztę Poprawek do Konstytucji, byleby zapewniły nam one rozwiązanie naszych problemów.
Inną kluczową zasadą prawa zwyczajowego jest restytucja (rewindykacja – zwrot mienia lub odszkodowanie).
Zamiast zaprzeczania, że nasz narodowy zamek został zbudowany w połowie na skale prawa zwyczajowego, a w połowie na piaskach uzurpacji i zawłaszczenia, musimy zastosować to prawo do naprawienia naszych nadużyć poprzez przyznanie się do winy i restytucję.
Jak by nie patrzeć, sami zaczynamy odczuwać jak to jest być kolonizowanym.
Wszyscy ludzie maja tę samą podstawową cechę identyfikowania się z grupą, która opisywana się przez język, kulture, tradycje, poglądy, wierzenia, moralność i stosunek do własności – zarówno majątku ruchomego (osobistego), jak i nieruchomego.
Prawo zwyczajowe wywodzi się z duchowej moralności i zasad filozoficznych, zachowując sferę interakcji dla każdego społeczeństwa.
Jest to prawdą zarówno dla białych patriotów w Montanie, jak i ludu Ye’kuana z Wenezueli który jest niezadowolony z decyzji ONZ dotyczącej narzucenia im rezerwatu biosfery. Brzmi znajomo?

Rozmowy skolonizowanych ludzi pobrzmiewają od narodu do narodu oraz od plemienia do plemienia i w każdej z nich widać próby zachowania tego, to co identyfikuje dany naród czy plemię i odróżnia od innych.
Zauważ podobieństwo pomiędzy poniższą wypowiedzią z „Wiadomości Abya Yala”, gazety Centrum Praw Południowych oraz Indian Mezo, do komentarzy jakie często się słyszy z radykalno-patriotycznych społeczności:

„Narzucili oni sztuczne i arbitralne granice na geografię historyczną i kulturową;
oszukali nas, każąc nam myśleć, że możemy liczyć na sprawiedliwość w ich sądach; podważyli nasz wymiar sprawiedliwości;
definiują nas językiem prawniczym, który nie może zdefiniować natury naszego charakteru;
ta demokratyczna fikcja … pozwoliła im na oscylowanie pomiędzy demokracją a dyktaturą;
prawdziwe wyzwolenie Indian rozpocznie się gdy przyjmiemy naszą odwieczną tożsamość, porzucając osobowości prawne nadane przez jednostki rządowe,
które nas osłabiają i wypierają się nas.”

Tylko ci którzy przeszli przez re-edukacje dokonaną przez okupującą władzę nalegają na kontynuowanie iluzji, że państwo korporacyjne reprezentuje interesy ludzi i ich zwyczaje.

PRZYPISY I ŹRÓDŁA:

1. Cytat Stevena Newcomb, autora eseju „A Matter of Religious Freedom”.
2. jak wyżej.
3. jak wyżej.
4. jak wyżej.
5. Steven Newcomb, Birgil Kills Straight, Maria Braveheart Jordan; cytat z listu otwartego do papieża Jana Pawła II.
6. Rodney Stitch, Defrauding America (1994), p.389.
7. Zobacz także Indian Gaming Act of 1988; 300 plemion w 27 stanach.
8. Title 4 USC §§105,106; Zobacz także Title, Rights Are Not the Same by Rafe Mair (odnośnie ruchu suwerennościowego Haida).
9. Zobacz także Corpus Juris Secundum,7 CJS at par. two, for the definition of „wards of the court.”
10. Title 25 USC §168.
11. Z Ann Botticelli, Honolulu Advertiser; Review by Estar Holmes, NANS, Spring ’96, p.19.
12. jak wyżej.
13. Z „NANS”, Spring ’96 p.19.
14. Z Russian Federation Association Of Indigenous Peoples Of The North, Siberia and Far
East; 117876 Moscow, ul. Stroitelei, 8, k. 2, kom. 707; Tel: (095) 930-7078. Sourced from PeaceNet: May 19, 1996; peacenetinfo@iqc.apaorq ; Reviewed by Estar Holmes.
15. Cytat z „the Gathering of Native Writers, Artists & Wisdom Keepers at Taos, New Mexico, Oct 1418, 1992.
16. Sourced from PeaceNet: Glen Switkes, May 17, 1996; saiic@iqc.apc.orq (South and Meso American Indian Rights Center); Reviewed by Estar Holmes, NANS, Summer ’96, p.18-21.
17. Z „The Register Guard”.
18. Z PeaceNet iitc@iqc.apc.orq (International Indian Treaty Council); Reviewed by Estar Holmes. Contact: John Abalone Walsh, Native American Support Group, 3594 Pleasant Echo Dr., San Jose, CA 95148, (408) 223-1650. E-mail: Abalone@ableza.orq Dineh Alliance at (520) 607-1449, or the Treaty Council News at (520) 770-9754.
19. Z Peltier Defense Committee. Contact: Leonard Peltier Defense Committee, P.O. Box 583, Lawrence, KS 66044.913-842-5774; fax913-842-5796. Email: lpdc@idir.net; Website: http://www.unicom.net/peltier/i ndex/html
20. Z Hawai’is Story by Hawai’is Queen by Liliuokalani (Mutual Publishing 1990).
21. Z NANS, Summer ’96, p.63.
22. Z NANS, Spring ’96, p.67. Ta strona celowo jest pusta



Amerykańska Republika jest odmienna od Federalnego Rządu i Globalnej Elity

Poznaj swoją KUKŁĘ 

 

 

Krótka animowana historyjka o tym jak powstaje twoja osobowość prawna.

http://www.infomaticfilms.com

 

[b]Prawda o twoim akcie urodzenia (Kanada) – napisy PL [/b]

 

 

Dean Clifford – napisy PL – Your Rights, Trusts, and how to enforce them Series 1

Jeden z wykładów Deana Clifforda na temat prawa i powiernictw, pomimo, że materiał odnosi się głównie do Kanadyjskiego podwórka, to można się z niego sporo dowiedzieć na temat prawa powierniczego, w jakiej roli można występować w relacji z rządem, jak te role są odwracane z powodu naszej niewiedzy, jak władza operuje na domniemaniu, o co chodzi z imieniem, jak zgadzamy się na wiele rzeczy poprzez domniemanie.