Flourek z perspektywy profesjonalistów: pełne medyczne oskarżenie – napisy PL
Witam, nazywam się Bill Osmundson.
Już od przeszło trzydziestu lat jestem dentystą i stomatologiem kosmetycznym.
Uzyskałem tytuł magistra zdrowia publicznego, odżywiania oraz edukacji zdrowotnej.
W ciągu pierwszych dwudziestu pięciu lat praktyki, agresywnie promowałem fluoryzację wody, myślałem, że płyną z tego korzyści i sądziłem tak, dopóki samodzielnie nie zweryfikowałem tych informacji.
Zacząłem szukać przyglądać się rozmaitych agencjom rządowych, a także rożnym raportom i wynikom badań, po czym zacząłem uzmysławiać sobie fakt, że fluoryzacja wody stanowi problem. Jedną z pierwszych rzeczy, jakie uczyniłem, było przyjrzenie się tubce pasty do zębów, której używałem.
Było na niej napisane: fakty dotyczące leku. Wiedziałem, że to jest lek, jeśli chciałbym Ci go polecić musiałbyś mieć receptę, chodzi o połykanie.
Jeśli chodzi tubkę, jest zalecenie „nie połykaj”, a w przypadku, gdy to połkniesz – „skontaktuj się z centrum kontroli zatruć”.
Ilość fluorku, o jakiej mówimy jest wielkości małego orzeszka, prawdopodobnie nie zobaczysz tego w reklamach.
Zwykle, gdy oglądamy reklamy, widzimy to jak śmietankę na lodach.
Ta ilość wyciśniętej pasty zawiera dokładnie ćwierć miligrama fluoru.
Jest to taka sama ilość fluorku, jaką odnaleźć możemy w 200 ml wody.
Ćwierć miligrama fluoru i ćwierć miligrama fluorku – nie połykać!
Jeśli to połkniesz, niezwłocznie „skontaktuj się z centrum kontroli zatruć.”
OSTRZEŻENIA DLA NIEMOWLĄT
Jedną z rzeczy, jaka mnie zajmuję to wpływ fluoryzacji wody na niemowlęta.
Amerykańskie Stowarzyszenie Stomatologiczne oraz Centrum Kontroli Chorób zaleca,
by niemowlęta nie dostawały do picia fluoryzowanej wody, jak również, by nie przygotowywać dla nich żadnych preparatów mlecznych z jego zawartością.
Stężenie fluorku w wodzie jest 250-krotnie większe niż w mleku matki.
Nie powinniśmy zatem fluoryzować wody i szkodzić najbardziej podatnym i bezradnym.
FLOUROZA ZĘBÓW
Kolejną ze sprawą, której przyjrzałem się bliżej, jest fluoroza stomatologiczna, odpowiedzialna za widoczne na zdjęciu biało-brązowe miejsca na zębach.
Okazuje się, że jedynym czynnikiem powodującym fluorozę jest fluor, a przyczyną jest
zbyt wielka ilość połykanego fluorku w czasie rozwoju od urodzenia do około 8 roku życia.
Za każdym razem, gdy przychodzą do mnie pacjenci leczący się na fluorozę, mówię im,
że mają zbyt wiele fluoru i jest to wskaźnik tego, że prawdopodobnie jest go za dużo w całym organizmie nie tylko w zębach, zarówno w kościach, jak i w innych organach. Uszkodzenia, jakie powoduje fluoroza nie podlegają dyskusji.
Każdy zgodzi się z tym, że zbyt wielka ilość fluorku może spowodować fluorozę.
Zgodnie z danymi pochodzącymi z CDC, dziś około 1/3 dzieci na świecie cierpi na fluorozę.
KORZYŚCI?
Następną sprawą, której chciałbym się przyjrzeć, to kwestia korzyści.
Jakie korzyści płyną z fluoryzacji? Słyszałem o danych, które mówią o redukcji kłopotów z zębami od 20% do 40%, 60%, a nawet 80% dzięki fluorowanej wodzie.
Jakie więc korzyści płyną z fluoryzacji wody? Dokładnie przeanalizowałem kilka czynników.
Po pierwsze, przyglądając się rozmaitym krajom świata, możemy zobaczyć, że nie ma znaczenia co robimy z fluoryzacją, gdyż zarówno kraje, które fluoryzują wodę w wysokim stopniu, jak i te, które w ogóle nie fluoryzują wody, wykazują się podobnym wskaźnikiem redukcji ubytków.
W tym celu możemy równie dobrze porównać różne stany w Stanach Zjednoczonych. Na wykresie możemy zaobserwować, że stopień fluoryzacji nie odgrywa żadnej roli w kwestii zdrowia zębów w poszczególnych stanach, niezależnie od poziomu fluoryzacji wody. To samo dotyczy wszystkich krajów i innych miejsc.
Ten fakt nie dawał mi spokoju: skoro z fluoryzacji wody nie wynikają żadne korzyści, to dlaczego wciąż ją fluoryzujemy?
Mam do Państwa dwie prośby. Pierwszą jest, byście porozmawiali ze swoimi dentystami i lekarzami na temat fluoryzacji.
Zapytajcie czy widzieli raport Narodowej Akademii Nauk na temat fluoryzacji.
Dajcie im informacje na temat fluoryzacji wody i nadmiernej ekspozycji na fluor, którymi być może nie dysponują.
Te dane bardzo mi pomogły, gdy moi pacjenci na spokojnie zwracali się do mnie mówiąc: proszę zobacz na te dane, ci lekarze i dentyści zaniepokojeni są zjawiskiem fluoryzacji wody. Co pan o tym myśli?
Nikt z nas, profesjonalistów, nie chce krzywdzić swoich pacjentów. Całe nasze życie związane jest z dbaniem o poprawę zdrowia ludzi, a nie krzywdzeniu ich.
Wy którzy zajmujecie się zdrowiem zawodowo, usilnie proszę Was jeszcze raz o przyjrzenie się temu, co nauka mówi na temat fluoryzacji.
Nauki nie powinniśmy się bać, oferuje ona informacje.
Poświęćcie nieco czasu przyglądając się tym danym, zwracając uwagę na obie strony zagadnienia.
Przyjrzyjcie się obu stronom i osądźcie sami.
Fluoryzacja wody jest rozprowadzaniem medykamentów.
To droga dostarczania medykamentu. Fluorek jest lekiem jest medykamentem.
Fluor oddziałuje na ciebie fizycznie, powoduje w tobie fizyczne zmiany.
Fluor to nie chlor, to nie jedna z wielu substancji chemicznych służących do uzdatniania wody, uczynienia jej bezpieczną i zdatną do picia.
Fluor nie przypomina chloru, który służy oczyszczeniu wody i uczynieniu jej bezpieczną, zabijając bakterie w zasobach wodnych.
To jedyna substancja na świecie spośród występujących w wodzie pitnej, która oddziałuje na człowieka i wpływa na jego ciało.
Powiedzieć mogę, że na światowym rynku nie ma absolutnie żadnego leku,
który byłby podawany w jednej dawce wszystkim, który pasowałby do każdej możliwej sytuacji.
Takie podejście jest całkowicie przestarzałe. W nowoczesnej farmakologii całkowicie jasne jest, że nawet jeśli w lekach zawarta jest stała dawka leku, to każdy reaguje na jedną i tę samą dawkę leku w indywidualny i odmienny sposób.
Jednak nie dzieje się tak w tym przypadku. Fluor zawarty jest w wodzie, a różni ludzie piją różne jej ilości, a więc występuje tu olbrzymie zróżnicowanie w jej spożyciu.
Istnieją przecież atleci, robotnicy, którzy piją duże ilości wody.
Są też cukrzycy, którzy muszą wypijać olbrzymie jej ilości w porównaniu do przeciętnej osoby.
Celem wszelkiej farmakologii jest dostarczenie właściwych środków właściwej osobie, we właściwym czasie i we właściwych ilościach.
A tych wymogów nie spełnia fluoryzacja. Nie może ich spełnić.
Zdecydowanie preferuję indywidualne podejście w leczeniu. Nie widzę problemu w tym, by dentysta mający bezpośredni kontakt z pacjentem przepisał mu fluor w odpowiedniej dawce i monitorował w razie możliwych efektów ubocznych. To jest to co w zasadzie robimy w przypadku innych leków i tak samo powinno być z fluorem. Przecież nie dodajemy innych środków do wody, aby obniżyć wszystkim ciśnienie krwi lub obniżyć ryzyko wylewu.
Nie ma powodu dla którego w ogóle mielibyśmy takim podejściem próbować traktować wszystkich.
Problem z dodawaniem medykamentów do wody oczywiście dotyczy udzielenia zgody na branie w tym udziału, chodzi o świadomą zgodę, której ludzie nie mogą udzielić co jest podstawą etyki lekarskiej.
Pozwalamy społeczności na robienie każdemu w społeczności, tego co pojedynczy lekarz nie może zrobić pojedynczej osobie
i jest to przepisywanie leku na receptę bez świadomej zgody pacjenta.
Jaki lekarz o zdrowych zmysłach by leczył kogoś, kogo historii medycznej nie zna
którego nawet nie widział, substancją, która wywołuje fizyczne zmiany w organizmie,
leczysz nią kogoś całe życie tylko dlatego, że zetknąłeś się z opinią, że pomogła ona komuś w leczeniu jego zębów?
Wyborcy leczą siebie nawzajem, niezależnie od tego, czy ktoś tego chce, czy nie.
Jeśli 51% zagłosuje, że należy leczyć całe miasto, wówczas wszyscy zostają poddani medykalizacji.
Brent Foster
Zdecydowałem się zadzwonić do specjalisty zajmującego się biologią ryb (ichtiologa).
Odpowiedział mi: nie przejmuj się kwestią arszeniku, ani innymi ciężkimi metalami czy zanieczyszczeniami w Columbia River, bo w gruncie rzeczy jedynym udowodnionym toksycznym czynnikiem odpowiedzialnym za zwolnienie lub zatrzymanie przepływu łososia w tej rzece jest fluor.
Ta wypowiedź mną wstrząsnęła i mnie obudziła, pamiętam jak powiedziałem do niego – żartujesz sobie ze mnie?
Gdy wreszcie zacząłem zagłębiać się w to, co obecnie nauka ma do powiedzenia na temat fluoru, skoncentrowałem się zwłaszcza na kwestii wpływu fluoru na ryby. Tym, co bardzo szybko skonstatowałem, to fakt, że bez wątpienia stężenie fluoru już w ilości 1/4 tego co dodajemy do wody pitnej ma znaczący wpływ na migrację łososi.
Łososie wiedzą, że jest w wodzie i aktywnie omijają te miejsca, mówimy to tak niskim stężeniu fluoru jak 1ppm [1 cząsteczka fluoru na milion cząsteczek wody]
Dla mnie było to czymś co otwiera oczy, było to całkiem niezłym znakiem,
dla mnie, że to co do tej pory wiedziałem o fluorze, było mitami
Zaufaj nam, jesteśmy ekspertami! że jest wspaniały dla tych wszystkich biednych dzieci, a w reklamach pokazywane są fakty, a każdy kto ma jakieś obawy z nim związane jest po prostu jakimś szarlatanem, który nie ma za tym co mówi żadnych podstaw naukowych.
Kiedy zacząłem przeglądać różnorodne informacje na temat fluoru, to w czasie tego procesu zszokowało mnie to odkryłem.
Nowe odkrycia naukowe, które wyszły na temat wpływu fluoru, a szczególnie fluoryzacji wody, w ciągu ostatnich kilku lat, przekraczają prawie wszystko. Pracuję z toksynami całymi dniami i ciągle otrzymujemy nowe informacje, jakie się pojawiają, o różnych nowych zanieczyszczeniach i substancjach zaburzających gospodarkę hormonalną i tego typu rzeczach.
Lecz spośród tych wielu istotnych danych na temat fluoru, kilka kwestii należy szczególnie podkreślić.
Niedawno ukazał się raport Narodowej Akademii Nauk, w którym wyszczególnione zostały potencjalne powiązania zachodzące pomiędzy stopniem fluoryzacji wody, a wzrostem ryzyka zachorowania choroby od Alzhaimera po różne rodzaje raka, jak i jego szkodliwym wpływem na zdrowie neurologiczne dzieci. Te dane są szczególnie alarmujące.
Dla wielu ludzi, gdy zwrócą uwagę na tę sprawę i zaczną dowiadywać się więcej, interesująca będzie informacja, że teraz nawet Amerykańskie Stowarzyszenie Stomatologów przestrzega przed używaniem fluoryzowanej wody w celu przygotowywania preparatów[mleka, kaszki] dla niemowląt i dzieci.
To zaskakujące wieści. Gdy uzmysłowimy sobie fakt, że jednym ze źródeł fluoru
jest produkcja fosforanowych nawozów sztucznych i powstaje on jako efekt jest uboczny, odpad.
To powinno zapalić czerwoną lampką dla większości ludzi, którzy chcą dbać o czystość wody.
Myślę, że dane te będą dla ludzi przełomowe. Gdy tylko rozpoczniemy od przyjrzenia się poczynaniom legislacyjnym, a zwłaszcza gdy zaczniemy rozmawiać z zawodowymi lekarzami odpowiedzialnymi za zmiany w organach legislacyjnych i zapoznamy ich z tymi informacjami, dając im czas na ich rozważne przestudiowanie,
wówczas każdy lekarz w senacie, każda pielęgniarka, a także każdy dentysta znajdujący się w organie legislacyjnym – wszyscy będą sprzeciwić się fluoryzacji wody, gdyż dane, z którymi ich zapoznamy mają podstawy naukowe.
W trakcie mojej praktyki zetknąłem się jedynie ze znikomą ilością ludzi, którzy z otwartym umysłem zagłębili się dane naukowe i zrozumieli znaczenie zagadnienia fluoryzacji i kierunku, jaki wskazywały badania naukowe nad zagrożeniem, jakie ono ze sobą niesie i mimo to forsowali fluoryzację, aby każdy pił wodę z fluorem.
Nawet jeśli ludzie sądzą, że fluor musi stanowić część strategii ochrony stomatologicznej, będą musieli przyznać, że są inne sposoby, aby go dostarczyć, niż system wodociągów.
Nazywam się Vyvyan Howard.
Jestem profesorem bioobrazowania na Uniwersytecie Ulster jak również patologiem medycznym oraz toksykologiem.
Prowadzę swoje badania już od niemal trzydziestu lat i dotyczą one śledzenia skutków wpływu substancji toksycznych na rozwój płodów oraz niemowląt.
Powszechnie uważa się, że jest to okres rozwoju życiowego szczególnie podatny na ich działanie.
Uważam, że spośród tych czynników pierwsze miejsce należy przypisać fluorowi,
ponieważ bardzo niskie jego ilości można znaleźć w mleku matki.
To co mi to mówi to w świetle teorii ewolucji, to nasze organizmy wykształciły mechanizm mający na celu ochronę rozwijających się niemowląt przed fluorem.
Natura wykształciła system mający trzymać niemowlęta z dala od fluoru,
tymczasem my stosujemy fluor poprzez dodawanie go do wody pitnej, a to pociąga za sobą konsekwencje.
Pytanie zatem brzmi: dlaczego natura wytworzyła system, który trzyma z daleka i chroni niemowlęta szczególnie przed fluorem?
Odpowiedź brzmi: aby powstrzymać wpływ toksyny wpływającej na rozwój organizmu, a w szczególności neurotoksyn.
Są dowody epidemiologiczne, że obecność neurotoksyn w organizmie może wpływać na przykład na inteligencję dziecka.
Zauważono to na przykład w Chinach, a zostało zweryfikowane przez Narodową Akademię Nauk, a to co mówią nam te dane to, że choć nie można być całkowicie pewnym, to jednak stanowią one silną przesłankę i potrzebujemy dalszych badań.
Przeprowadziliśmy również inne badania, które wykazały, że to może być w stanie wpłynąć na układ hormonalny, a zwłaszcza na stężenie hormonów tarczycy, co może mieć wpływ na IQ u rozwijających się dzieci.
Jeśli za normę obierzemy standardowy zakres poziomu hormonów tarczycy u matki,
to istnieje różnica w inteligencji u potomków matek posiadających górną skalę normalnego zakresu stężenia oraz u potomków matek o niskim stężeniu hormonów tarczycy.
Okazuje się więc, że są to szczególnie wrażliwe systemy.
Są dowody i mówią nam, że musimy zachować dużą ostrożność.
Według mnie, nie istnieje jedna satysfakcjonująca dawka roztworu, którą można faszerować całą populacje po równo poprzez fluorowaną wodę.
Stanie się tak, że niektórzy członkowie naszego społeczeństwa mogą być bardziej poszkodowani od innych.
Oczywiście odnosi się to w szczególności do płodów oraz niemowląt, ale z drugiej strony dotyczy również ludzi cierpiących na przykład na niewydolność nerek, którzy mogą odznaczać się zwiększoną podatnością.
Gdy tylko dostanie się do ciała zakłóca działanie szyszynki oraz tarczycy, a zarówno szyszynka, jak i tarczyca mają bezpośredni wpływ na rozwój mózgu oraz na rozwój umysłowy dziecka. Główną troską dotyczącą małych dzieci, a w szczególności noworodków jest fakt, że ich bariera krew-mózg nie jest w pełni rozwinięta i gdy dziecko wypija preparat zawierający fluoryzowaną wodę, otrzymuje zbyt dużą i nieproporcjonalną dawkę fluoru do rozwijającego się dopiero mózgu.
Fluor i tarczyca
Obawy związane z fluorem i jego oddziaływaniem na tarczycę są wielorakie.
Fluor używany był w przeszłości do tłumienia nadczynności tarczycy, zwłaszcza w Europie w latach 40-tych i 50-tych.Dawki, które były wtedy stosowane do obniżania nadczynności tarczycy są porównywalne z dzisiejszą rozległą i nadmierną ekspozycją na fluor w Stanach Zjednoczonych.
Istnieje spójna literatura, która wykazuje, że ekspozycja na fluor obniża funkcjonowanie tarczycy u ludzi jak i zwierząt laboratoryjnych. Ekspozycja ludzi na fluor i powiązane z nią efekty są tymi jakie można oczekiwać u ludzi pijących fluoryzowaną wodę. Duża część populacji Stanów Zjednoczonych cierpi na problemy związane z tarczycą.
Powodem tego, że znaczna część ludzi cierpi na niedoczynność tarczycy może być związany z faktem, że występuje nadmiar fluorku w otoczeniu.
Wchłanianie fluoru wpływa na problemy związane z tarczycą.
Ludzie, którzy mają niedoczynność tarczycy szczególnie powinni być zaniepokojeni piciem fluoryzowanej wody, ponieważ może pogorszyć jej stan i doprowadzić do poważnego stanu klinicznego.
Skutkiem niedoczynności tarczycy może być na przykład depresja i letarg.
Jeśli osoba czuje się tak, że nie ma dość siły, by wstać z łóżka i zrobić cokolwiek, z całą pewnością może być wiele przyczyn odpowiedzialnych za ten stan, ale niedoczynność tarczycy to jedna z nich i to ona prawdopodobnie odpowiedzialna jest za depresję dotykającą wielu ludzi.
W kwietniu 1999 roku jeden z głównych kanadyjskich badaczy dentystycznych zaczął nawoływać do zaprzestania fluoryzacji.
Tym badaczem był Hardy Limeback, prezes Kanadyjskiego Stowarzyszenia Badań Stomatologicznych, dyrektor Stomatologii Zapobiegawczej na Uniwersytet w Toronto
Wykorzystywanie odpadków przemysłowych do fluoryzacji wody
Opowiedz nam więcej na temat jakości odpadu przemysłowego jakim jest fluorek, który wykorzystywany jest do fluoryzacji wody.
Zawsze zakładałem, że fluor wykorzystywany do fluoryzacji zasobów wodnych to wysokiej jakości farmaceutyczny fluorek sodu.
Z czasem odkryłem, że większość fluoru służącego do fluoryzacji zasobów wodnych w Kanadzie, a opieram się na danych pochodzących z wielu dokumentów rządowych, większość to kwas heksafluorokrzemowy lub Na2SiF6.
Dodawane są on do zasobów wodnych i rozcieńczane w proporcji 1ppm [jednej cząsteczki fluoru na milion cząsteczek wody].
Oczywiście te rozcieńczalniki zawierają zanieczyszczenia, które są dopuszczone przez Agencję Ochrony Środowiska.
George Lasher w jednym z artykułów, które napisał, pokazał mi listę tych substancji zanieczyszczających.
Nie mogłem uwierzyć w to, że wrzucamy OŁÓW, ARSZENIK, a nawet RAD,
który wytrąca się w procesie powstawania tych zanieczyszczeń.
Z tego, co rozumiem, substancje zanieczyszczające środowisko są przechwytywane za pomocą aparatów absorpcyjnych z dymu kominowego fabryk produkujących nawozy fosforanowe.
Są one bardzo bogate we fluor, bardzo toksyczne,
ale gdy rozcieńczymy to w zasobach wody pitnej do 1ppm, wygląda to rzekomo całkiem bezpiecznie.
Moje obawy to to, że z wiekiem rośnie ilość zakumulowanych substancji w naszym ciele, wiemy, że ołów kumuluje się w tkankach miękkich, mózgu oraz w kościach.
Wiemy też, że ołów akumuluje się w zębach, czyniąc je podatniejszymi na ubytki.
Moją kolejną obawą jest skażenie radem, który został znaleziony w kwasie heksafluorokrzemowym, a teraz o tym wiemy, że przemysł nawozów fosforanowych, gdy produkuje sztuczny nawóz fosforanowy to wypuszcza część tego radu z ziemi, który odzyskiwany jest teraz w aparatach absorpcyjnych z dymu razem z fluorkiem przemysłowym,
a później to wszystko trafia do wody, którą pijemy. Dalej odnalazłem artykuł napisany przez Filkensteina w którym stwierdza się, że rad jest źródłem czy też jedną z głównych przyczyn kostniakomięsaka [rak kości], które dotykają kanadyjskie dzieci.
Artykuł ten opisywał powiązanie pomiędzy obecnością radu w wodzie, a kostniakomięsakiem u dzieci.
Jak sądzisz, ilu stomatologów w Kanadzie świadomych jest, że ten materiał, fluor wykorzystywany przy fluoryzacji wody
w rzeczywistości jest niebezpiecznym odpadem przemysłowym? Myślisz, że większość ma tego świadomość?
Większość nie ma o tym pojęcia. Skoro jedyna osoba w kraju, która naucza o prewencji stomatologicznej tego nie wiedziała, to sądzisz, że ktokolwiek inny może to wiedzieć? Myślę, że ani jeden dentysta to wiedział, dopóki zagadnienie fluoryzacji nie stało się zagadnieniem bardziej otwartym z powodu przeciwników fluoryzacji.
Gdy rozmawiasz z innymi dentystami i mówisz im o tym odpadzie przemysłowym, jaka jest ich reakcja?
Ich pierwszą reakcją jest: udowodnij to! Nie wierzą.
Czym jest fluoroza zębów? Co ją powoduje?
Fluoroza jest po prostu deformacją/zniekształceniem szkliwa zębów.
W rzeczywistości fluoroza zębów wpływa nie tylko na szkliwo zęba, ale również na jego zębinę. Zębina to tkanka wewnątrz zęba.
Zewnętrzna warstwa zęba to szkliwo i to właśnie widzimy na zdjęciach, chodzi o te białe plamy widoczne na uzębieniu dzieci. To jest to co określamy mianem fluorozy zębowej.
Najogólniej mówiąc, fluor zakłóca właściwy rozwój zębów.
Większość dzisiejszych badań naukowych pokazuje nam, że w miastach fluoryzujących wodę mamy do czynienia z dwukrotnie większą ilością przypadków fluorozy zębowej, niż w obszarach gdzie fluoryzacja wody nie jest przeprowadzana, a próchnica zębów jest na takim samym poziomie.
Po drugie, fluor akumuluje się w organizmach ludzi.
Mam wiele dowodów, które mogę pokazać, że nawet jeśli powstrzymamy ekspozycję na fluor we wczesnym wieku, dzieci nadal będą miały symptomy fluorozy w tylnych zębach, ponieważ ich kości są nasycone fluorem.
Ich ciała wychwyciły nadmierne ilości fluoru z wody, pasty do zębów oraz z jedzenia,
że ich kości zawierają nadmiar fluoru. To kości są źródłem fluoru, który powoduje fluorozę zębową.
Teraz, ponieważ ich kości zawierają tak wiele fluoru, mamy więcej powodów do obaw o rozwój ich zębów,
ewentualny późniejszy rozpad zębów, nieprawidłowy zgryz, możliwe złamania kości, problemy z rozwojem szkieletu.
Jest wiele obaw wynikających z badań, że obecność fluoru w układzie kostnym dzieci nie przyczynia się do niczego dobrego.
Do tego należy dodać ryzyko kostniakomięsaka.
Wyjaśnij co to jest Kostniakomięsak. Jest to rak kości.
Wiemy za to z badań nad zwierzętami, że siła kości zaczyna spadać wraz z wyższą zawartością w nich fluoru.
Fluor sprawia, że kości stają się bardziej łamliwe, ponieważ kryształy są upchane ciaśniej, a te kryształki sprawiają, ze kości zaczynają przypominać kryształy przez co można je łatwiej skruszyć, a kości bogate w fluor stają się bardziej podatne na złamanie, są bardziej kruche, łatwiej je złamać.
To wygląda na spójne z tymi badaniami dotyczącymi złamań bioder.
Tak. Wzrastająca ilość fluoru, na który narażeni są ludzie ze Stanów Zjednoczonych
tylko z samej fluoryzowanej wody, może przyczyniać się do łamliwości ich kości.
Oczywiste jest, że im więcej fluoru dostarczamy do organizmu, tym więcej się go odkłada w kościach, a jeśli z powodu fluoryzowanej wody nagromadzi się go wystarczająco w kościach, skończy się tym, że ich łamliwość może być większa niż przeciętnie.
Oczywiste jest też, że niepokoi nas kwestia złamań bioder, ponieważ wiąże się z nią olbrzymi koszt dla służby zdrowia.
Badania pokazują, że sieje to spustoszenie dla tych ludzi, szczególnie dotyka to starszych kobiet, które kończą na wózku inwalidzkim i/ lub w domach spokojnej starości.
Fluor i bomba atomowa: konflikt interesów Harolda Hodge’a
Lucas dokładnie przyglądał się roli kluczowego naukowca jakim był Harold Hodge w debacie na temat fluoryzacji wody.
Harold Hodge od czasów zimnej wojny jawił się jako czołowy naukowiec broniący stosowania niskich dawek fluoru i korzyści wypływających z fluoryzacji wody.
Doktor Harold Hodge, wybitny toksykolog, szczegółowo przebadał kwestię bezpieczeństwa fluoryzacji wody.
Przedstawiciele służby zdrowia ufali słowom Harolda Hodge’a jak żadnemu innemu naukowcowi w kwestii fluoru, był poważaną postacią na wysokim szczeblu podejmowania decyzji prawie przez całą swoją naukową karierę.
To prowadzi nas do podstawowego punktu, fluor jest bezpieczny.
Myślę, że mogę przedstawić konkluzję, że nie ma zagrożenia dla zdrowia, które usprawiedliwiałoby odkładanie w czasie fluoryzacji wody.
Dziś wiemy, że Harold Hodge był jednym z współprzewodniczących w eksperymentach nad napromieniowaniem ludzi,
w ramach których obywatelom hospitalizowanym w szpitalu w Rochester, wstrzykiwano pluton, a dokonywali tego naukowcy, którzy działali zgodnie z zaleceniami Harolda Hodge’a.
Na ten temat została napisana cała książka. O działaniach Harolda Hodge’a wiemy po części dzięki śledztwom dokonywanym przez reporterów, takich jak choćby Eileen Welsome, która otrzymała nagrodę Pulitzera za odkrycie imion i nazwisk osób, którym wstrzykiwano PLUTON.
Imię Harolda Hodge’a pojawia się niemal na każdej stronicy tej książki, pojawia się tez w późniejszym prezydenckim dochodzeniu w kwestii eksperymentów radiacyjnych.
Połączmy teraz kropki. Jeśli Harold Hodge i uniwersytet w Rochester
wstrzykiwali ludziom pluton i uran, a w tym samym czasie zapewniali nas o bezpieczeństwie fluoryzacji, pytanie brzmi: jaki związek zachodzi między tymi faktami?
Więc jaki był związek? Harold Hodge był głównym toksykologiem Projektu Manhattan,
grupy naukowców i inżynierów, którzy pracowali nad budową bomby atomowej podczas II Wojny Światowej i we wczesnych latach zimnej wojny.
Hodges odpowiedzialny był za ustalanie toksykologicznych właściwości wielu substancji chemicznych, które służyły do zbudowania bomby atomowej.
A jedną z tych substancji, która wielce go interesowała, był fluor.
Projekt Manhattan wymagał olbrzymich ilości fluoru do wyprodukowania broni nuklearnej, bomby jaka zrzucona została na Hiroszimę.
Tak więc w ramach Projektu Manhattan było zainteresowanie toksycznymi właściwościami fluoru.
„Z powodu roszczeń oto, że opary fluorku szkodzą zarówno zwierzętom jak i ludziom na obszarze New Jersey… Uniwersytet w Rochester przeprowadza eksperymenty, aby ustalić toksyczne działanie fluoru” Lt. Col. Cooper B. Rhodes do generała Leslie Grovesa, 2 maja 1946
Dokumenty, które odkryłem wraz z Joel Griffithsem w archiwach pochodzących z Manhattan Project i Komisji do spraw energii atomowej były bardzo jasne i jednoznaczne.
Wydział toksykologii na uniwersytecie Rochester, który był pod kierownictwem Harolda Hodge’a, został poproszony o dostarczenie informacji medycznych, które mogłyby pomóc amerykańskiemu rządowi bronić się przed pozwami w których armia i rząd amerykański byli oskarżani o zanieczyszczenie fluorem.
„Informacje które sugerowałyby lub mogły zachęcić do roszczeń przeciwko Komisji Energii Atomowej lub jej podwykonawcom, takie jak fragmenty opublikowanych artykułów powinny być zredagowane lub usunięte.” Komisja Energii Atomowej, 8 październik 1947
Jak wynika z odtajnionych rządowych dokumentów, publikacja naukowych informacji, zebranych przez naukowców z Komisji Energii Atomowej, takich jak Harold Hodge, mogłaby przyczynić się zwiększenia szans pozwów sądowych przeciwko programowi budowy bomby atomowej, przez pracowników lub społeczności mieszkające blisko tych prac co było zakazane.
Jeśli fluoryzację wody uznano by za szkodliwą, to wówczas zarówno amerykański program budowy bomby, jak i wiele ośrodków przemysłowych przyczyniających się do zanieczyszczenia, zostałyby otwarte na zmasowane oskarżenia sądowe.
Nie było więc nadziei na to, że Harold Hodge przyzna, że fluoryzacja wody jest niebezpieczna, albo to, że fluorek nawet w niewielkich dawkach jest toksyczny, ponieważ gdyby to powiedział spowodowało by to wiele problemów dla projektów armii oraz planów budowy broni nuklearnej.
„Dokumenty wskazują, że badania fluoru na Uniwersytecie w Rochester… były przeprowadzone pod kątem przewidywanych pozwów sądowych przeciwko programowi atomowemu z powodu uszczerbków na zdrowiu. Badania prowadzone pod kątem pozwów sporządzone przez obrońców nie zostałyby dzisiaj uznane jako naukowe z powodu nieodłącznej stronniczości, aby udowodnić bezpieczeństwo tej substancji chemicznej” Jacqueline Kittrell, prawnik społeczny, 1997
Laboratorium Kettering: Sprzedaj nam ołów, sprzedaj nam fluor
Dla ludzi znających historię medycyny i nauki w tym kraju Laboratorium Kettering kojarzy się z jednym z największych prywatnych laboratoriów zajmujących się problemami związanymi z toksycznością.
Było to dobrze finansowane laboratorium, którego dyrektorem Robert A. Kehoe, będący równocześnie poważaną osobą w organach służby zdrowia.
Dziś nazwisko Kehoe znane jest najbardziej za sprawa jego długiej kariery obrony dodawania ołowiu do benzyny jako bezpiecznego procederu.
Kehoe spędził całą swoją zawodową karierę przy swym pulpicie w laboratorium Kettering, zapewniając naród, że dodawanie ołowiu do benzyny jest całkowicie bezpieczne.
Oczywiście, zostało to całkowicie obalone.
Duży stopień urazów zdrowotnych, neurologicznych urazów u samych dzieci spowodowane dodawaniem ołowiu do benzyny jest prawie niepoliczalne.
Za to tak naprawdę możemy być wdzięczni doktorowi Robertowi Kehoe.
W jego imieniu dodawano ołów do benzyny w ciągu jego zawodowej kariery.
Robił to dobrze, a był opłacany przez Ethyl Corporation produkującą tetraetyloołów [czteroetylek ołowiu].
Dokładnie taką samą pracę jaką zrobił piorąc powszechny obraz ołowiu dla przemysłu zrobił z fluorem.
Kehoe razem z Haroldem Hodge’em byli głównymi obrońcami tezy, że fluor jest bezpieczny w miejscu pracy, a także był jednym z głównych zwolenników fluoryzacji wody.
Robert Kehoe i Instytut Kettering w imieniu przemysłu oraz Narodowego Instytutu Badań Dentystycznych, skompilowali obszerną bibliografię abstraktów na temat toksyczności fluoru i roli fluoru w zdrowiu publicznym.
Praca ta była finansowana przez: Alcoa, Aluminium Company of Canada, American Petroleum Institute, DuPont, Kaiser Aluminium, Reynolds Metals, US Steel jak również wiele innych korporacji oraz Narodowy Instytut Badań Stomatologicznych.
Jeśli zagłębimy się w materiałach doktora Kehoe i Laboratorium Kettering,
wówczas natrafimy na istnienie ukrytego i nieznanego podmiotu, zwanego jako „Komitet Prawników ds. Fluoru”.
Kehoe pracował dla Komitetu Prawników ds. Fluoru, na uniwersytecie w Cincinnati działając na jego zlecenie tego komitetu i dostarczając amunicję temu komitetowi, aby mogli bronić swoich korporacyjnych klientów takich jak ALCOA, DuPont, Monsanto, US Steel w pozwach związanych z fluorem.
„Pytanie o bezpieczeństwo publiczne w związku z fluoryzacją wody nie istnieje z naukowo medycznego punktu widzenia” Robert Kehoe, 1957
Pogrzebana nauka, pogrzebani robotnicy
Wśród dokumentów Roberta Kehoe znajduje się badanie medyczne
zawierające najbardziej aktualny stan wiedzy, badanie o wartości stu tysięcy dolarów w którym psu rasy beagle podano do oddychania fluor w ilościach zbliżonych do warunków pracy kobiet i mężczyzn pracujących w przemyśle aluminiowym czy w jakimkolwiek innym przemyśle w którym występuje fluorek.
Co stało się z badanym psem beagle? Badanie to wykazuje, że fluorek okazuje się głęboko toksyczny dla zwierząt laboratoryjnych.
Pies beagle, który wdychał sześć dni w tygodniu fluor, dokładnie tak jak robotnicy,
odniósł rozległe obrażenia płuc oraz uszkodzenia węzłów chłonnych.
Jeśli ktoś sądzi, że podzielono się tymi informacjami medycznymi z amerykańskimi lekarzami czy z robotnikami chodzącymi do tych lekarzy i pytającymi dlaczego są chorzy na rozedmę płuc to jest w błędzie, bo badanie i jego wyniki przekazano Komitetowi Prawników ds. Fluoru i pogrzebano.
Zohydzanie odmiennego zdania.
Od samego początku opozycja wobec fluoryzacji była porównywana do ludzi wierzących w to, że ziemia jest płaska lub bycie przeciwko narodom zjednoczonym.
Opozycję przeciwko fluorkowi zrównywano z szarlatanerią lub paranoją.
W rzeczywistości było to medialna nagonka/obsmarowywanie.
W 1950 roku publiczna służba zdrowia zatwierdziła fluoryzację wody i niemal natychmiast powstał narodowy ruch przeciwników fluorkowi,
który prowadzony był przez doktora George’a Woolboota. Każdy z nas powinien znać imię doktora George’a Woolboota.
Był to pierwszy lekarz, który ostrzegał o niebezpieczeństwie śmiertelnych reakcji alergicznych na penicylinę.
Był również jednym z pierwszych lekarzy, który przestrzegał przed rozedmą płuc spowodowaną paleniem papierosów.
Prowadził swoją własny gabinet lekarski w Detroit w stanie Michigan.
Ludzie przychodzący do niego skarżyli się na różnego rodzaju dolegliwości, niewyjaśnione dolegliwości, takie jak:
bóle pleców, bóle żołądkowo-jelitowe, osłabienie mięśni czy bóle głowy.
Odkrył, że przyczyną tych dolegliwości jest przyjmowanie niewielkich dawek fluoru.
Jak w przypadku każdego rodzaju substancji chemicznej czy leku, zawsze znajdzie się niewielka grupa ludzi, którzy reagują wyjątkowo alergicznie na pewne substancje chemiczne. Doktor Woolboot ustalił, że jest to fluor.
Dlatego też zaczął prowadzać całe serie podwójnie ślepych eksperymentów,
w ramach których podawał pacjentom do wypicia fluoryzowaną wodę bez ich wiedzy i symptomy alergiczne powracały.
Nazwisko Woolboota bardzo szybko zamiast stać się gigantem ochrony zdrowia publicznego, zobowiązanym do ochrony zdrowia publicznego, ktoś kto ostrzegał nas przed penicyliną czy tytoniem, zamiast tego George Woolboot stał się marginalną postacią, która była krytykowana za swój sprzeciw wobec fluorku i to jest coś co ciągle się powtarza, raz po raz i nadal będą się powtarzało.
Wypowiadanie się jako dentysta czy lekarz przeciwko fluorowi to coś niedopuszczalnego i było zabójcze dla twojej kariery.
Nie znamy dziś imienia George’a Woolboota, ponieważ został on zdyskredytowany i oczerniony przez służbę zdrowia za swój sprzeciw wobec fluoryzacji.
Fluor i Mózg: „Fajerwerki w Instytucie Forsyth”
Pierwsze dwa rozdziały mojej książki opowiadają historię doktor Phyllis Mullenix,
która pracowała w Instytucie Stomatologicznym Forsyth, pomagała wynaleźć nową technologię służącą badaniu neurotoksyczności substancji chemicznych.
Nazywano to komputerowym systemem rozpoznawania wzorców.
Istotą technologii jakiej używała doktor Mullenix była możliwość robienia zdjęć oraz nagrań wideo zwierzętom, którym podawano w niewielkich dawkach substancje chemiczne, a następnie używała komputerów w celu analizy wzorcowych zachowań zwierząt i zakłóceń w tych zachowaniach w chwili, gdy podano zwierzęciu daną substancję chemiczną.
Mullenix pracując w tym instytucie badała substancje chemiczne wykorzystywane w stomatologii.
Została poproszona o zbadanie fluoru. Na to Phyllis Mullenix odpowiedziała:
nie będę marnowała swojego czasu na badanie fluor, fluor podaje się dzieciom, jest on dobry dla dzieci, podaje się go już od wielu lat.
Będę marnować tylko czas badając fluor. Zrobiła to jednak, ponieważ takie dostała polecenie.
Phyllis Mullenix odkryła, że fluor nawet w bardzo niewielkich dawkach powoduje
u zwierząt laboratoryjnych reakcje takie jak zespół nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi.
Wzorzec zachowania, który zaobserwowaliśmy okazał się typowy dla innych neurotoksycznych substancji, które powszechnie znane z tego, że powodują zaburzenia takie jak nadpobudliwość, problemy z pamięcią lub zaburzenia ilorazu inteligencji.
Gdy po raz pierwszy zaprezentowałam wyniki tych badań pewnej osobie, która siedziała i słuchała tego o czym mówię, zostałam przez nią zapytana: czy masz pojęcie o czym mówisz? Mówisz nam, że przyczyniamy się do redukcji ilorazu inteligencji u dzieci?
Odpowiedziałam, że zasadniczo, TAK, wiem co mówię.
W ciągu kilku dni od zgody na publikację doktor Mullenix została zwolniona z Forsyth Dental Centre. Od tego czasu nie otrzymała funduszy na kontynuację jej badań.
Przeszła od bycia wybitnym neurotoksykologiem w finansowanej przez przemysł placówce badawczej mającej afiliacje z Instytutem Badań Harvard do bycia głosem wołającym na puszczy.
Od tego momentu nie otrzymała żadnego grantu na prowadzenie badań, ani też akademickiej pozycji jako badacza naukowego, a wszystko to dlatego, że jej sprzeciw wobec fluoryzacji wody stał się publiczny.
Kwestionowanie ortodoksji
Centrum Kontroli Chorób stwierdza, że fluoryzacja wody to jedno z dziesięciu najważniejszych osiągnięć w kwestii zdrowia publicznego z jakimi mieliśmy do czynienia w XX wieku. W jaki sposób obywatele mogą sobie poradzić z takim stwierdzeniem?
POPRZEZ KWESTIOWANIE AUTORYTETÓW.
Przez całe lata establishment służby zdrowia powtarzał nam, że ołów w benzynie był bezpieczny.
Dziś natomiast wiemy, że mózgi dzieci doznawały uszkodzeń spowodowanych dodawaniem ołowiu do benzyny.
Implikacje tych dokumentów, które ujrzały światło dzienne, następstwa tych pogrzebanych badań medycznych, które stały się teraz własnością publiczną jako rezultat publikacji mojej książki, jako rezultat pracy medycznej dokonanej przez ludzi takich, jak Phyllis Mullenix,
dzięki woli mówienia prawdy, z jaką spotkaliśmy się na przykład u toksykologa doktora Williama Marcusa, wszystkie implikacje tych badań i odkryć mówią nam, że dzieje się coś straszliwie złego, a my pogubiliśmy się i nadszedł już czas zmiany.
Zmiany mogą nadejść tylko jako rezultat odwagi, jako rezultat chęci inwestowania własnego czasu.
Myślę, że już czas by mówić głośno i otwarcie, Już czas, żeby się organizować i wspólnie walczyć o zmianę.