Archive for the ‘Samorozwój’ Category

Jak poprawnie nienawidzić antyszczepionkowców. Forrest Maready

Nie jesteś do końca pewny, jak poprawnie nienawidzić antyszczepionkowców?
Potrzebujesz może wskazówek, jak się za to zabrać?

Wiem, że co niektórzy wierzycie w to, że przetrwanie rasy ludzkiej zależy w całości od naszej zdolności do przechytrzenia Matki Natury. Wiem, że napawa was dumą to, że jakiś przedstawiciel naszej rasy dokonał czegoś, co pozwala nam zarazem mieć ciastko i zjeść ciastko. Więc gdy czujecie nagły przypływ gniewu i ogarnia was strach na myśl o tym, że ludzkość może przetrwać nawet wtedy, gdy przestaniemy się szczepić – mam wtedy dla was kilka wskazówek co do tego, jak komunikować się ze mną i innymi – przydadzą się Wam w dyskusji.

1. Komentuj jako anonim.
Utwórz sekretne konto, na którym nie używasz prawdziwego imienia i nazwiska. Dzięki temu będziecie mogli pisać siedząc sobie w przytulnym mieszkaniu – co wam się tylko żywnie podoba. Trzeba nie lada odwagi i przekonania o własnej racji, aby nie brać odpowiedzialności za to w co wierzysz – wiedzcie, że podziwiam was za tę odwagę.

2.Wiedz, że jesteś w większości i komentuj w przekonaniu, że większość nigdy się nie pomyliła w żadnej kwestii.
Przenigdy.

3.Pamiętaj, by zawsze podkreślać mój formalny brak wykształcenia w dziedzinie nauki i medycyny.
Ubolewam nad tym, że nikt nie pomyślał o tym, by udostępnić w internecie wszystkie te rzeczy, których uczą się na wydziałach medycyny. Dostęp do tych informacji to byłoby coś. Na przykład indeks wszystkich badań naukowych przeprowadzonych przez ostanie 30 lat – pomyślcie tylko, co dostatecznie zmotywowana osoba mogłaby zrobić z tymi informacjami!

4.Przyozdabiaj swoje najbardziej prowokacyjne uwagi łacińskimi terminami, takimi jak „ad hominem” czy „post hoc, ergo propter hoc” – zrobisz wrażenie bardziej inteligentnego.

5.Wspominaj o tzw. odporności stada tak często, jak to tylko możliwe.
To oczywiste, że nigdy nie słyszałem o tym pojęciu. Przecież nigdy nie badałem sensowności tej idei czy poniesionych porażek podczas prób jej realizacji, pomimo, że poziom wyszczepialności populacji wynosi ponad 95%. Ale pewnie pozwoli ci to dobrze się poczuć – więc czemu nie?

6.Mów o tym, jak to antyszczepionkowcy dosłownie zabijają ludzi.
Niech to zabrzmi naprawdę poważnie. Wspomnij o epidemiach odry.

7. W końcu – to jest absolutnie kluczowe – cytuj informacje z stron takich jak: CDC, FDA, ScepticalRaptor czy ScienceBasedMedicine, nagminnie z takim samym namaszczeniem, z jakim traktowałbyś Ewangelię według Jezusa Chrystusa.
Przecież informacje, które tam podają, zawsze były prawidłowe.

Jeśli zetknąłeś się z osobami, które postępują wedle niektórych z tych wskazówek, pogratulujcie im proszę i odeślijcie ich do tego materiału, aby miały szansę zapoznać się z pozostałymi wskazówkami.
Źródło: Jak poprawnie nienawidzić antyszczepionkowców – poradnik

Ruchy antyszczepionkowe
Co u licha antyszczepionkowcy mają w głowach
20 powodów, dla których nazywam siebie „Anty-Szczepionkowcem”!
Szczepienia: Historia mitu – Roman Bystrianyk i dr Suzanne Humphries

Era roztrzaskanych iluzji – napisy PL

 

Struktura historii podtrzymywana jest razem przez dwa niezwykle ważne i całkowicie odmienne połączenia, dwa momenty w czasie na które nikt nie jest uodporniony:
moment olśnienia oraz moment katastrofy.
Czasami te dwa elementy przeplatają się ze sobą tworząc wyjątkową epokę.
Ludzie często budzą się i zaczynają rozumieć środek wielkich kryzysów
i niezmiennie, wielkie kryzysy mogą wybuchnąć gdy ludzie przebudzają się.
Są to chwile, gdy grawitacja społeczna ulatnia się, kiedy spoiwo normalności zaczyna się rozpływać w nicość, a my zaczynamy dostrzegać prawdziwe fundamenty naszego świata, jeśli takowe w ogóle istnieją.

Katastrofa wydarza się wtedy gdy zbyt wielu ludzi odmawia
zaakceptowania faktu, że wokół nas działają dwa wszechświaty.
Jest zimna i twarda rzeczywistość, która leży u podstaw wszystkiego, a na powierzchni leży zasłona z oszust i ustępstw. Im bardziej ludzie odstępują od żywotnych prawd, aby cieszyć się komfortem jaki daje iluzja, tym bardziej roztrzaskany będzie umysł
gdy te iluzją upadną. Te dwa światy mogą współistnieć jedynie przez krótki okres czasu i zawsze, wcześniej czy później dojdzie między nimi do kolizji. Nie ma innej możliwości.

 

 

Kuji-kiri – „dziewięć cięć” (mundry)

Rozdział z książki „Umysł ninja” – Ashida Kima 

Kuji-kiri: dziewięć poziomów mocy
W języku japońskim istnieją specjalne określenia na ćwiczenia Ninja związane z zaplataniem palców. Nazywają się one kuji-kiri, co dosłownie oznacza „dziewięć cięć”. W hinduizmie i tradycji tybetańskiej zamykanie dłoni określa się jako mudry. Wierzy się, iż w czasie medytacji lub w stanie stresu, osobom, które osiągnęły określony poziom wtajemniczenia, ręce same, niejako automatycznie, formułują określone sploty. Niektóre szkoły wprowadzają śpiewy i mantry, inne — energiczne pocieranie paciorków trzymanych pomiędzy dłońmi. Bez względu na to wszystko, ręce zawsze uznaje się za mikrokosmos całego ciała, tak więc pobudzanie lub tonowa¬nie przepływu energii i krwi poprzez ręce przynosi efekty, choćby małe lub umiarkowane, całemu systemowi.
Dzięki obcowaniu ze znaczeniem i symboliką każdego ze splotów, Ninja jest w stanie niejako zaprogramować siebie na przetrzymanie każdej tortury lub dokonanie każdego wyczynu. Dało to początek wielu legendom o ich ponadludzkim bohaterstwie. Wzory splatania palców wpływają na stosujących je, a ponieważ wiedza o zależności rąk i ciała dostępna jest każdemu, aczkolwiek w większości przypadków na poziomie podświadomości, wzory te mogą też mieć wpływ na audytorium. Przede wszystkim z tego powodu kuji-kiri uznaje się też za sztukę Ninja związaną z wpływaniem na umysły innych za pomocą podświadomych gestów. Prawidłowe uprawia¬nie jej sprawia, że podmiot zupełnie nie zdaje sobie sprawy z tego, iż jest kierowany.
Niektóre testy dotyczące poza czuciowej percepcji (ESP) uwzględniają przekazywanie szczątkowych wyobrażeń z jednego umysłu do drugiego. Oczywiście jest to możliwe tylko w przypadku osób choćby nieco zorientowanych w kuji-kiri. Zastosowane w testach symbole zwykle pochodzą ze starożytności i niosą znaczenie oddziałujące na podświadomość, i dzięki temu są rozpoznawalne nawet przez nie wtajemniczonych. Co więcej, niektóre gesty można odbierać wyłącznie podświadomie.
W chińskiej kosmologii reprezentując mikrokosmos podstawowych zależności występujących we wszechświecie, dłonie zawsze odgrywały doniosłą rolę. Złożenie dłoni na wysokości piersi stanowi symbol pokoju i modlitwy. Pięść symbolizuje agresję i złość. W ninjitsu otwartą lewą dłoń przykrywającą prawą pięść uznaje się za symbol wieczności, a także „ukrytej wiedzy”. Złączenie końcówek, czy raczej uformowanie obwodów dzięki zapleceniu palców, służy udrożnieniu przepływu energii wewnętrznej ciała podążającej właściwymi kanałami.
Kilka lat temu, w filmie Ostatni Ninja pokazana była scena, w której przedstawiciel rządu starał się zniechęcić Ninja do wzięcia udziału w określonym zadaniu. Kiedy kamera zza pleców Ninja ukazała mówiącego urzędnika, Ninja wykonał kuji-kiri, pocierając kciukiem opuszki pozostałych palców, co oznaczało pieniądze. Kie¬dy zaś ten sam moment kamera ukazała z perspektywy urzędnika, ręce Ninja w ogóle się nie poruszały, zwisały swobodnie.
Opisany wyżej sposób manipulowania innymi jest niezwykle subtelny, czasem niedostrzegalny, natomiast tak potężny, że skuteczny za każdym razem. Dlatego też stając w jego obliczu, ofiara nie ma szans. Wiele zasad współczesnej sztuki reklamowania opartych jest na podobnych subtelnych działaniach i wiąże się z panowaniem nad umysłem innych. Ponieważ nie wtajemniczony nie ma żadnych szans sprostania mistrzowi tej sztuki, umiejętności wykorzystania kuji-kiri nie naucza się poza ścisłym kręgiem adeptów. Uczy się tylko tych, którzy osiągnęli już pewne mistrzostwo i pozbyli się egoistycznych motywów działania, czyli tych, którzy nigdy nie wykorzystają dziewięciu cięć do osiągnięcia niegodziwych celów.

DZIEWIĘĆ POZIOMÓW

W chińskiej medycynie ciało dzieli się na trzy rejony: wyższy, środkowy i niższy. Wyższy, to rejon powyżej przepony; środkowy, to obszar rozciągający się pomiędzy rejonem wyższym a pępkiem;
niższy zaś obejmuje wszystko poniżej pępka wraz z nogami. Podziału trójkowego tradycyjnie używa się też do wyznaczenia organów ciała. W najwyższej części mieszczą się serce i płuca, w środkowej wątroba, śledziona i żołądek, podczas gdy w niższej pęcherz, nerki oraz jelita grube i cienkie. W terminologii zachodniej rejony te od¬noszą się do części piersiowej, brzusznej i miednicznej.
Tam gdzie Chińczycy wyróżniają trzy rejony, Ninja wyznacza dziewięć poziomów mocy. Dzieje się tak dlatego, gdyż każdy z trzech poziomów tworzy pole elektromagnetyczne, inaczej „aurę”, oraz wywołuje towarzyszącą mu charakterystyczną częstotliwość drgań, w sumie dziewięć typów. Celem medytacji jest zharmonizowanie tych różnorodnych czynników.
W ninjitsu każdy musi poznać dziewięć poziomów mocy. Są one zawarte, a zarazem reprezentowane przez sploty palców w ćwiczeniach kuji-kiri. Szczegółowa charakterystyka oraz właściwości poszczególnych pozycji omówione są w pracy Sekrety Ninja. Tutaj przedstawione są one w sposób, w jaki są nauczane w Japonii, czyli jako kompletny zestaw ruchów rytmicznie płynących od pierwszego do ostatniego poziomu w połączeniu z kontrolą oddechu. Wyprowadza się je z praktyk modlitewnych tybetańskich łamów, na sku¬tek których można osiągnąć oświecenie. Są to najstarsze ćwiczenia tego typu. Przetrwały od prehistorycznych czasów.

Dziewięć poziomów mocy przedstawia się następująco:
1. Rin — wzmocnienie umysłu i ciała — po chińsku chu\
2. Kyo — kierowanie energią — po chińsku shen\
3. Toh — współistnienie ze wszechświatem — po chińsku tai-,
4. Sha — leczenie siebie i innych — po chińsku sha;
5. Kai — przeczuwanie niebezpieczeństwa — po chińsku kar,
6. Jin — poznawanie myśli innych — po chińsku jen\
7. Retsu — opanowanie czasu i przestrzeni — po chińsku tung\
8. Zai — panowanie nad żywiołami natury — po chińsku hua\
9. Zen — oświecenie — po chińsku tao.
Urzeczywistniające dziewięć poziomów mocy pozycje kuji-kiri
stosuje się jako techniki pamięciowe służące wytrenowaniu Ninja zarówno w aspekcie fizycznym, jak i psychicznym. Przesuwanie się ruchów od jednego do drugiego symbolizuje ruch energii chi wewnątrz ciała. Podczas każdej indywidualnej sesji, nawet u tych, którzy dopiero rozpoczęli ćwiczenia, uczestniczy każdy poziom mocy i przepływu energii, tak że praktykujący może w pełni wybadać potencjalne możliwości drzemiące na wszystkich poziomach. Jednakże dopiero po długich ćwiczeniach można osiągnąć gotowość mistycznego w nie wglądu czy też okultystycznego ich rozumienia.

1. WZMOCNIENIE

Pierwsza pozycja zaplatania palców w mistycznym kuji-kiri polega na spleceniu wszystkich palców z wyjątkiem środkowych, które pozostają wyprostowane i dotykają się opuszkami (ii. 2). W czasie
wydechu należy skoncentrować się na punkcie, w którym odczuje się puls. Ten rodzaj kanji, czyli mudry, symbolizuje siłę umysłu i ciała. Mówi się, iż aby zostać Ninja, należy najpierw osiągnąć siłę, potem zdobyć wiedzę, następnie stać się nieustraszonym i wreszcie posiąść tajemnicę zachowania milczenia. Tao Te Ching głosi, iż „Pracę należy wykonać, po czym o niej zapomnieć; tylko wówczas jej rezultaty trwać będą wiecznie”. Ćwiczący musi być cierpliwy, nie działając na wyrost, musi robić to, co powinien. Takie postępowanie określa się mianem wewnętrznej siły. Postawa z tym związana nie powinna opierać się na chęci osiągnięcia lepszego przyszłego życia czy nawet szlachetniejszego ponownego odrodzenia się dzięki odbywanej pokucie za poprzednie czyny lub dzięki przygotowywaniu się na wszelkie możliwe niebezpieczeństwa. Powinna wiązać się z duchowością codziennego działania. Aby to osiągnąć, należy czekać i nauczyć się z wyczekiwania czerpać tylko same przyjemności.

Kuji-kiri 1

 2. KIEROWANIE ENERGIĄ
Drugie kanji można uformować, prostując palce wskazujące i zakładając na nie palce środkowe, przy jednoczesnym utrzymywaniu zaplecionych pozostałych palców. Symbolizuje ono zdolność do kierowania przepływem energii wewnątrz ciała człowieka. Pozycja pierwsza umożliwia praktykującemu rozwinięcie zdolności wyciszania zmysłów dzięki skierowaniu jego uwagi na wewnętrzne dźwięki i wibracje. Jednoczesne ćwiczenie panowania nad siłą harmonizującą przepływ energii wewnętrznej umożliwia adeptowi rozwinięcie zdolności psychokinetycznych. Palce oplatające [środkowe] podobne są, a nawet symbolizują, dwa węże znane z medycznego kaduceusza. Niewykluczone, że kaduceusz był bezpośrednim źródłem z którego wyprowadzono tę formę kanji. W hinduskiej hatha jodze bardzo podobnie opisane są dwa wzajemnie się oplatające kanały przepływu energii, które jednoczą różne ośrodki mocyznajdujące się wewnątrz ciała człowieka.

Kuji-kiri 2

3. WSPÓŁISTNIENIE
Po zrozumieniu idei i zasad medytacji znikają wszelkie różnice pomiędzy praktykującym a przedmiotem koncentracji, pojawia się świadomość całego wszechświata. Dobra kondycja w naturalny sposób staje się udziałem ćwiczącego. Na tym poziomie, pozycja ułożenia palców odpowiada elementowi ognia. Ćwiczący instynktownie zaczyna podążać właściwą drogą, a jego ręce automatycznie przyjmują formę poprawnego splotu kolejnego kanji (il. 4). W tym ćwiczeniu zaczyna przejawiać się prawdziwe rozumienie życia. Zwierzęta wyczują wewnętrzny spokój adepta, co można porównać do rozmowy z nim. Ćwiczący będzie mógł bezpiecznie spacerować po dołach pełnych węży, gdyż zwierzęta w pełni rozpoznają intencje jego obecności. Nasuwa się tu analogia z pszczelarzem, który mentalnie kreśli sześciokąt, dzięki czemu harmonizuje energię przez niego płynącą i owady nie czują przed nim żadnego lęku.

Kuji-kiri 3

4. LECZENIE
Siły zabijania i leczenia są symbolizowane przez splot palców, w którym palce wskazujące pozostają wyprostowane, a wszystkie pozostałe splecione . Ten, kto ćwiczy ten poziom, rozumie swoją wewnętrzną energię i potrafi nią kierować tak, by leczyć choroby  i zabliźniać rany zarówno własne, jak i innych osób. W późniejszej fazie ćwiczący nie przekazuje pacjentowi swojej energii, raczej odwołuje się do energii pacjenta, po czym kieruje ją w pożądane miejsce. W swym pozytywnym aspekcie to kanji ofiarowuje ćwiczącego wspaniałymi możliwościami leczenia i przeciwnie, obdarza też umiejętnościami odbierania życia. W ćwiczeniu wszystkie punkty życia rozlokowane na ciele człowieka, jak również wewnętrzne organy, stają się szczególnie podatne na zranienia. W postawie tej należy odczuć puls pomiędzy opuszkami palców. Źródłem mocy dla tych umiejętności jest splot słoneczny.

Kuji-kiri 4

5. PRZECZUWANIE
Splecenie obydwu dłoni w tym kanji przywraca spokój umysłowi. Kupcy bardzo częsta zacierają dłonie przed dobijaniem targu, aby się odprężyć lub też, aby być w zgodzie z przesądem. Shiatsu, sztuka akupresury, także wymaga rozgrzania rąk przez pocieranie przed dotknięciem pacjenta, aby uchronić go przed niemiłym wrażeniem. Złóż razem dłonie i zapleć wszystkie palce. Ruch ten nie tylko wnosi spokój w chwilach zamętu, lecz także stanowi klucz do rozwoju szóstego zmysłu umożliwia przeczucie niebezpieczeństwa. Osoby wykorzystujące tę umiejętność potrafią odczuwać emocje ludzi ich otaczających i często rozwijają w sobie wrażliwość na psychiczne oddziaływanie. Co więcej, praktycy obdarzeni zostają szczególną mocą panowania nad własnym ciałem, w tym wstrzymywania ogólnych procesów życiowych czy skutecznego opierania się atakowi ekstremalnego upału i zimna.

Kuji-kiri 5

6. POZNAWANIE MYŚLI INNYCH
Skieruj czubki palców w dół i zapleć dłonie. Następnie zegnij dłonie przez opuszczenie łokci i skrzyżuj kciuki (il. 7). Gest ten symbolizuje wewnętrzną mądrość, oznacza, że praktykujący posiada siłę odczytywania myśli innych. Ponadto wskazuje, iż siła oddziaływania na drugich może zostać utrwalona za pomocą innych tajemnych prób. Jest to Saimenjitsu („droga wrót umysłu”), które jest symbolem telepatii pozwalającej na pozawerbalne porozumiewanie się z osobami o podobnym umyśle. Równocześnie z tą umiejętnością ćwiczący uczy się tworzenia mentalnej bariery odgradzającej go od myśli innych ludzi oraz kreowania wrażeń, które z założenia są fałszywe. Nazywa się to „maskowaniem zamiarów”. Osoba, która osiągnie wprawę w tej sztuce może być wspaniałym negocjatorem i znakomicie wczuwać się w sprawy innych oraz okazywać współczucie. Podczas wydechu skup się na pozycji przyjętej przez dłonie. Skoncentruj się na słuchaniu głosów płynących z twojego wnętrza.

Kuji-kiri 6

7. OPANOWANIE CZASU I PRZESTRZENI
Następny splot mudry formułuje się, zaciskając palce prawej ręki dookoła wyciągniętego palca wskazującego zaciśniętej lewej dłoni, oraz naciskając prawym kciukiem na czubek jego paznokcia (il. 8). W akupunkturze punkt ten znany jest pod nazwą Sho Yo („młody kupiec”). Korzysta się z niego w trakcie leczenia gorączki i biegunki, a sama metoda polega na mocnym naciskaniu ostrych przedmiotów w czasie wdechu trwającego dziewięć uderzeń serca (od siedmiu do dziesięciu sekund), co należy trzykrotnie powtórzyć. W medytacji wystarczy co najwyżej dotykać ten punkt będący punktem numer jeden meridiany jelita grubego, aby odczuć jego obecność. Powyższy gest przynosi zdolność opanowania czasu i przestrzeni w zakresie od trzech do pięciu stóp, w zależności od poziomu wtajemniczenia praktykującego. Ma to związek z „trzecim okiem” i może być wykorzystane do psychicznego zniewolenia przeciwnika, podobnie jak ma to miejsce w kai za pomocą dźwięków. Przy ataku wielu przeciwników dostatecznie groźne wpatrywanie się w nich może ich zastraszyć na wystarczający na ucieczkę czas. Mudra ta może być wykorzystana także do zawieszenia lub wstrzymania upływu czasu, w odpowiedniej proporcji uzależnionej od stopnia koncentracji. W bardziej zaawansowanych stadiach można stosować blokadę drzwi, powstrzymać pogoń lub niszczycielską działalność trucizny czy ognia.

Kuji-kiri 7

8. PANOWANIE
Kanji to symbolizuje panowanie nad żywiołami natury. W tym przypadku bardziej prawdziwe jest stwierdzenie, że jest to stan, w którym dostrzega się sposób działania natury i tak dobiera się swoje działanie, aby z nim harmonizowało. Nie można mówić o podporządkowaniu żywiołów własnym zachciankom, co oczywiście nie jest możliwe. Sam gest symbolizuje „lotos o tysiącu płatków”, a w rzeczywistości powierzchnię korową mózgu. Oznacza fizjologiczne aspekty organizmu, które powstają, kiedy hormony wzbogacają krew pełną gamą endorfin, chemicznie tworzonych przez organizm jako wynik ćwiczeń medytacyjnych. W umyśle objawia się to nagłym przypływem energii przynoszącym odczucia jedności i całkowitego zadowolenia. Chociaż starożytni lekarze nie posiadali dostatecznej wiedzy do opisania tego anatomicznego fenomenu, ich intuicyjne założenia wydają się właściwe w każdym względzie. Oczywiście tego rodzaju doświadczenia nie można opisać kilkoma słowami. Dlatego też opis należy wzbogacić wyjaśnieniami technik kuji-kiri. Na tym poziomie osiąga się prawdziwą niewidzialność. Działając w harmonii ze wszystkim, unika się wszelakich nieprawidłowości.

Kuji-kiri 8
9. OŚWIECENIE
Gest ukrytej dłoni  wskazuje, że osoba inicjowana osiągnęła satori, nirwanę czy najwyższe szczęście. Jakiejkolwiek użyć by nazwy, znaczenie jest jedno: ostateczne zrozumienie siebie i innych. Po przejściu przez meandry zwątpienia, po długim i głębokim wpatrywaniu się w zwierciadło samopoznania wreszcie osiąga się wiedzę o sobie. Człowiek pozbywa się uczucia żalu i nie obwinia przeszłości o teraźniejsze niepowodzenia. Nie czeka na przyjście lepszego jutra, gdyż potrafi być tutaj-i-teraz, cieszyć się z każdego kęsa pożywienia. Naukę tę opanować może tylko ten, kto jest głodny. Wpatrywanie się z drżeniem serca we wschodzące słońce, podziwianie różnorodności życia na naszej planecie — oto co zostało nazwane podążaniem umiarkowaną ścieżką. Ci, którzy odwołują się do tego gestu, a jednocześnie są w pełni świadomi jego prawdziwego znaczenia,powszechnie znani są jako nauczyciele innych.

Kuji-kiri 9

PODSUMOWANIE POZIOMÓW NAUKI KUJI-KIRI
1. Wyciszenie zmysłów — samotne siedzenie w wygodnej pozycji w zacisznym miejscu.
2. Wprowadzenie się w stan relaksu — skoncentrowanie się na oddechu.
3. Wyczulenie się na psychiczne wrażenia — pielęgnowanie i gromadzenie chi wewnątrz własnego ciała.
4. Udrożnienie przepływu energii — uzyskanie świadomości od¬pływów i przypływów energii natury oraz poruszanie się w zgodzie z nimi.
5. Zrównoważenie — relacje wewnętrzne; fizyczna i psychiczna równowaga, która przynosi z sobą rozumienie siebie i innych.
6. Współistnienie — relacje zewnętrzne; siła chłonięcia i odbijania energii płynącej z najróżniejszych źródeł w taki sposób, że po zwycięstwie przeciwnik otwiera swe serce, przez co staje się równy zwycięzcy; dzięki temu znikają wszelkie nieporozumienia.
7. Oddanie się — uczenie się czegokolwiek poprzez robienie tego; kluczem jest praktyka, a później cierpliwość i wytrwałość. Wytyczanie realistycznych celów i klarowne rozpoznawanie rzeczy; dzielenie się swą wiedzą z innymi poszukującymi.
DOŚWIADCZANIE CHI W WALCE
Wcześniej mówiliśmy o przepływie energii wewnątrz ciała. Większość ćwiczących doznania chi w czasie walki opisuje w następujący sposób.
Przede wszystkim w harze pojawia się ciepło. Chi wstępuje w górę kręgosłupa, dając odczucie pokrywania go pancerzem. Stopy ukorzeniają się w ziemi bez względu na powierzchnię, a ćwiczący odczuwa mocne wrośnięcie, czyli zachowuje równowagę bez naprężania mięśni. Jeżeli pojawi się napięcie mięśni w przedniej części ciała, da się ono łagodnie odczuć w harze i wzdłuż wewnętrznej części nóg. W większości przypadków w czasie obrony ręce wznosi się na wysokość piersi. W ninjitsu odczuwa się chi kierujące się ku przodowi w formie kuli absorbującej i odbijającej każdy atak, z jakiejkolwiek strony by on nastąpił. Głowa i oczy zdają się działać niezależnie, odnotowując wszystko od razu, jakby w ogóle nie
brały udziału w konflikcie. Umysł pozostaje niezmącony, niczego nie oczekując i reagując natychmiast. W pismach Musashiego, słynnego szermierza zen, który w feudalnej Japonii zwyciężył w ponad sześćdziesięciu pojedynkach, by w spokoju umrzeć we własnym łóżku, stan ten znany jest jako „pusty umysł”.
Po osiągnięciu tego stanu należy korzystać z niego w czasie poruszania się. W zamierzchłych czasach mówiło się, że adept ćwiczący ninjitsu musi być yudansha (czarny pas). Mówiono tak dlatego, że na tym poziomie każdy musi zwrócić się ku oryginalnym technikom i zastosować w nich zasady właściwego poruszania się. Wszystkie sztuki walki nauczają medytacji z koncentracją na harze, lecz niewiele wie, dlaczego. Dzieje się tak, gdyż w prawidłowym ruchu pierwsza musi ruszyć talia. Można nauczyć się dowolnego stylu lub systemu, rezygnując z tej ważnej nauki. Jednakże przyswojenie jej
pozwala na kontynuowanie praktyki z odświeżonym zainteresowaniem i entuzjazmem. Nie ma tutaj niczego nowego do nauczenia się, jest tylko głębsze rozumienie.


Gregg Braden, Bladder Cancer dissolves in less than 3 minutes using The Language of Emotion

Gregg Braden Wylecz wszystkie choroby w 3 minuty


Lecznicze mudry

Na podstawie „Zdrowie nie ma ceny” Teresy Tuszyńskiej.

Mudry wywodzą się z starohinduskiej Ayurwedy (wiedza o życiu). Polegają na układach palców ręki lub obu rąk, które mają działanie uzdrawiające. Tradycyjna medycyna hinduska uważa, że nadmiar lub niedostatek któregoś z elementów (słońca, powietrza, nieba, ziemi lub wody) jest przyczyną choroby i róznych dolegliwości, gdyż polega na zachwianiu równowagi mikrokosmosu naszego ciała. Reguła wyrównania energii występuje wtedy, gdy czubkiem któregoś z palców dotknie się opuszka kciuka. Aby zredukować któryś z elementów należy lekko nacisnąć kciuk, natomiest by wzmocnić jakiś element należy kciukiem lekko nacisnąć odpowiedni opuszek palca. Nie wpływają na siebie wzajemnie tylko serdeczny i mały palec.

Jak wykonywać

Wszystkie ćwiczenia wykonujemy bez naprężania mięśni i bez wysiłku. Po prostu palce stykamy z delikatnym naciskiem. Ćwiczenia należy wykonywać obydwoma dłońmi (jeśli ktoś nie może, wykonuje jedną podwajając jednocześnie czas ćwiczenia). Ogólny czas ćwiczeń nie powinien być krótszy niż 45 minut dziennie (lub rozłozony np. 3 razy po 15 minut).

[Obrazek: usg.gif]

Mudra ratująca życie. Apan Vayu Mudra
Ułożenie: Palec wskazujący należy zgiąć tak, aby czubkiem dotknął podstawy kciuka, natomiast palce – serdeczny, środkowy i kciuk stykamy opuszkami, mały zaś pozostaje wyprostowany.
Mudra jest pomocna przy wielu schorzeniach, przede wszystkim jednak pomaga w dolegliwościach serca. Zastosuj ją jako pierwszą pomoc w razie ataku serca. W takim wypadku należy to ćwiczenie wykonać natychmiast i to obydwoma rękami. Działanie mudry mozna przyrównać do zażycia dawki nitrogliceryny. Profilaktycznie stosować codziennie 3 razy po 15 minut.

[Obrazek: sjag.gif]

Mudra wiedzy. Gyan Mudra
Ułożenie: Należy połączyć ze sobą czubek kciuka i palca wskazujacego. Pozostałe trzy palce powinny być wyprostowane i rozluźnione.
Mudra jest w stanie rozwiązać wiele problemów zdrowotnych. Znacznie zmniejsza napięcie wewnętrzne, uspokaja, a także „porządkuje” wnętrze organizmu, rozluźnia psychicznie i duchowo. Wzmacnia pamięć i poprawia koncentrację. Jest pomocna przy bezsenności, jak również przy depresjach. Obniża zbyt wysokie cisnienie krwi i pogłębia działanie innych mudr, dlatego zaleca się jej stosowanie z innymi mudrami.

[Obrazek: 4q6.gif]

Mudra życia. Pran Mudra
Ułożenie: Trzeba złączyć opuszki trzech palców – serdecznego, małego i kciuka. Pozostałe palce trzymamy swobodnie wyprostowane. Wykonujemy obydwiema rękami.
Mudra związana z oczami. Doskonale wpływa na wzrok, polepsza ostrość, leczy różne choroby oczu, a jednocześnie ma na celu wyrównanie poziomu energetycznego w całym organizmie. Podnosi witalność, dodaje sił, a także redukuje objawy senności i nerwowości.Jej praktykowanie jest wskazane w stanach zmęczenia i wyczerpania.

[Obrazek: mih.gif]

Mudra nieba. Shunya Mudra
Ułożenie: Zginamy środkowy palec w ten sposób, aby opuszką dotknął podstawy kciuka, kciukiem zaś go lekko przyciskamy. Pozostałe palce powinny być wyprostowane i rozluźnione.
Zalecana na wszystkie schorzenia uszu, bóle uszu i wszelkie schorzenia związane ze słuchem. Stosując tę mudrę, często w kilkanaście minut możemy sobie polepszyć słuch i zlikwidować ból uszu, a przy dłuższym praktykowaniu całkowicie wyleczyć prawie wszystkie choroby uszu.

[Obrazek: svs9.gif]

Mudra ziemi. Prithvi Mudra
Ułożenie: Stykamy (lekko przyciskając) opuszkami palec serdeczny i kciuk, a pozostałe palce pozostawiamy swobodnie wyprostowane.
Wyrównuje deficyt energetyczny organizmu oraz zachwianą równowagę wewnętrzną. Poprawia stan psychofizyczny, działa przeciw słabością psychicznym, załamaniom, stresom i przeciwdziała witalnemu wyniszczeniu. Stosując te mudrę możemy odzyskać równowagę i odzyskać zaufanie do siebie.

[Obrazek: z2gg.gif]

Mudra podnosząca. Linga Mudra
Ułożenie: Dłonie składamy razem wewnętrznymi powierzchniami, a palce splatamy. Wystający kciuk otaczamy „obręczą”, którą tworzą palec wskazujący z kciukiem drugiej reki.
Mobilizuje siły obronne organizmu i jest bardzo pomocna przy przeziębieniach, kaszlu, grypie i zapaleniu płuc. Powoduje wewnętrzne rozgrzanie i uwalnianie śluzu, który zbiera się w płucach. Ćwiczenie pomaga ludziom, którzy przy zmianie pogody cierpią na zakłócenia pracy dróg oddechowych. Nie wolno stosować długo, gdyż może wywołać uczucie zobojętnienia i letargu. Jest to sygnał do skrócenia lub przerwania ćwiczeń.

[Obrazek: g9i.gif]

Mudra energii. Apan Mudra
Ułożenie: Należy połączyć opuszki palców – środkowego, serdecznego i kciuka. Pozostałe dwa palce, wskazujący i mały, powinny być swobodnie wyprostowane.
Przeciwdziała bólowi, wydala z organizmu różne trucizny i zanieczyszczenia, oczyszczając organizm, oraz leczy dolegliwości i choroby układu moczowego. Szczególnie wskazana przy zatruciach i w wypadku bólu.

[Obrazek: fqa.gif]

Mudra muszli. Shankh Mudra

Ułożenie: Łączymy cztery palce prawej ręki i obejmujemy nimi kciuk lewej. Kciuk prawej ręki powinien dotykać wystającego środkowego palca lewej ręki (palce nie mogą być spięte).
Pomaga we wszystkich dolegliwościach gardła i krtani, leczy chrypkę. Może wzmocnić i polepszyć głos, gdyż jest związana z głosem i śpiewem. Tak często przy śpiewie trzymają ręce śpiewacy operowi. Złączone dłonie przypominaja kształt muszli.

[Obrazek: 7kd.gif]

Mudra Varuny. Varuna Mudra
Ułożenie: Mały palec prawej reki zginamy tak, by dotykał podstawy kciuka, i kciukiem lekko go dociskamy. Lewą ręką obejmujemy prawą od spodu i jednocześnie kładziemy kciuk lewej reki na kciuku prawej.
Pomaga ludziom, którzy maja za dużo śluzu i wydzielin w organach wewnętrznych (np. płuca, żołądek, śledziona), ponieważ blokują one energię całego organizmu. Mudrę stosujemy w dolegliwościach żołądka, wątroby, śledziony, w chorobach płuc i innych narządów wewnętrznych.

[Obrazek: i0l.gif]

Mudra wiatru. Vayu Mudra
Ułożenie: Palec wskazujący zginamy tak, by dotykał opuszką podstawy kciuka. Kciukiem lekko go przyciskamy, a pozostałe palce (środkowy, serdeczny i mały) trzymamy wyprostowane i rozluźnione.
Osłabia „wiatry” w różnych częściach ciała, który wywołuje róznorakie schorzenia, jak np. reumatyzm, ischias czy drżączkę rąk, szyi czy nawet głowy. Często się zdarza, że po kilkunastu godzinach ćwiczeń poprawia się samopoczucie i stan zdrowia. Przy schorzeniach przewlekłych należy ją ćwiczyć naprzemian z Mudrą życia i natychmiast zakończyć po ustąpieniu objawów chorobowych.

[Obrazek: mzi.gif]

Mudra krowy. Surabhi Mudra
Ułożenie: Mały palec lewej ręki powinien dotykać serdecznego palca prawej ręki, a mały palec prawej ręki musi dotykać serdecznego palca lewej ręki. Jednocześnie palec środkowy prawej ręki łączymy z palcem wskazującym lewej, a palec środkowy lewej ręki z palcem wskazującym prawej. Kciuki pozostają rozstawione w rozluźnieniu podobne do rogów krowy.
Bardzo skuteczna przy wszelkich dolegliwościach reumatycznych, goścowych i zapaleniach stawów.

Mudry nie powodują żadnych skutków ubocznych, a mogą jedynie pomóc. Przy niektórych schorzeniach na efekty należy poczekać kilka tygodni, a nawet miesięcy. Zdarza się jednak, przy chorobach lekkich lub niezaawansowanych,

Źródło: http://uleszka.uprowadzenia.cba.pl/webacja/medalt/mudra.htm


Mudry – energetyczne układy dłoni

Sanskryckie słowo mudra w dosłownym tłumaczeniu oznacza „to, co przynosi radość”. Mud tłumaczy się jako „radość” oraz jako „gesty w celu zadowolenia bogów”, natomiast Ra znaczy „to co daje”. Mudry stosowane są w sztuce sakralnej, tańcu i jodze w celu osiągnięcia harmonii duchowej.

Stworzono również cały szereg pozycji dłoni i palców o działaniu terapeutycznym i leczniczym. Mechanizm działania mudr polega na kierowaniu przepływem energii i usuwaniu blokad energetycznych. Ten rodzaj terapii jest prosty, skuteczny i bezpieczny. Nie wymaga żadnych specyficznych predyspozycji. Jednak osoby o zwiększonej percepcji energetycznej (np. adepci Reiki) mogą wykorzystać mudry bardziej efektywnie.

Mudry podstawowe

GYAN MUDRA (MUDRA WIEDZY I MĄDROŚCI)

[Obrazek: fy22.jpg]

Stosowana jest przeciwko dysharmoniom duchowym i wewnętrznemu nieporządkowi. Usuwa niepokój, przygnębienie, poprawia pamięć, zdolność koncentracji. Jest pomocna przy zaburzeniach snu, trudnościach w skupieniu, depresjach i nadciśnieniu tętniczym. Wpływa regenerująco na organizm. Podwyższa potencjał energetyczny. Zalecana jest dla ludzi uczących się lub intensywnie pracujacych umysłowo.

Wykonanie układu: palec wskazujący dotyka lekko opuszki kciuka, pozostałe palce są wyprostowane, ale nie napięte.

APAN VAYU MUDRA (MUDRA RATUJĄCA ŻYCIE)

[Obrazek: e4tu.jpg]

Mudra ma korzystny wpływ w przypadku bólu lub silnego kołatania serca, a także złego samopoczucia, połączonego ze smutkiem i niepokojem. Może stanowić doraźną pierwszą pomoc przy zawale mięśnia sercowego.

Wykonanie układu (równocześnie obiema dłońmi): palec wskazujący składamy tak, aby opuszką dotknął podstawy kciuka. Palec środkowy i serdeczny jest zgięty i opuszkami stykają się z opuszką kciuka. Kciuk lekko uciska zewnętrzną stronę palca wskazującego. Mały palec jest wyprostowany.

PRAN MUDRA (MUDRA ŻYCIA)

[Obrazek: dkjx.jpg]

Mudra sprzyja wzmocnieniu energii witalnej, poprawiając samopoczucie. Zmniejsza senność i nerwowość. Jest korzystna przy osłabieniu, zniechęceniu, a także w przypadku chorób oczu; poprawia ostrość wzroku.

Wykonanie układu (równocześnie obiema dłońmi): łączymy opuszkami palec serdeczny, mały i kciuk. Pozostałe palce pozostawiamy swobodnie wyprostowane.

VAYU MUDRA (MUDRA WIATRU)

[Obrazek: dvv6.jpg]

Mudra pomocna w takich chorobach jak : rwa kulszowa, reumatyzm, drżenie rąk i głowy. Należy ją stosować we wczesnych stadiach schorzeń. W przewlekłych chorobach wspierać Pran Mudrą. Przerwać stosowanie, gdy objawy choroby znikną.

Wykonanie układu (równocześnie obiema dłońmi): palec wskazujący zginamy tak, aby opuszką dotknął podstawy kciuka. Kciukiem lekko przyciskamy zgięty palec wskazujący w miejscu stawu. Pozostałe palce są luźno wyprostowane.

Mudry uzupełniające

MUDRA „GRZEBYK MORSKI”

[Obrazek: fo55.jpg]

Poprawia funkcjonowanie układu trawienia, zwiększa apetyt. Wykonywanie tej mudry zaleca się ludziom osłabionym, z zaburzeniami trawienia, cierpiącym na brak łaknienia.

Wykonanie układu: wskazujące, środkowe, serdeczne i małe palce obu rąk krzyżują się ze sobą w ten sposób, że chowają się wewnątrz dłoni. Kciuki łączą się opuszkami.

MUDRA „GŁOWA SMOKA”

[Obrazek: 00i6.jpg]

Szczególnie zalecana dla dzieci. Stosowana jest w chorobach płuc, górnych dróg oddechowych, w przeziębieniach. Warto wykonywać ją profilaktycznie w okresach grypowych i przeziębieniowych.

Wykonanie układu: łączymy dłonie, krzyżując ze sobą małe i serdeczne palce obu dłoni, przy czym opuszki tych palców dotykają zewnętrznej strony dłoni. Palce wskazujące pozostają wyprostowane i złączone. Palce środkowe obejmują i lekko uciskają, od strony przeciwnej, złączone palce wskazujące. Palce środkowe stykają się opuszkami. Kciuki łączą się powierzchniami bocznymi.

MUDRA „OKNO MĄDROŚCI”

[Obrazek: wx7u.jpg]

Korzystnie wpływa na pracę mózgu, aktywizuje procesy myślowe. Wskazana jest przy zaburzeniach krążenia i miażdżycy.

Wykonanie układu (równocześnie obiema dłońmi): serdeczny palec zginamy tak, aby lekko dotknął podstawy kciuka. Kciuk uciska palec serdeczny, a pozostałe palce są wyprostowane.

MUDRA „SZYBUJĄCY LOTOS”

[Obrazek: 98x4.jpg]

Jej stosowanie jest korzystne w chorobach kobiecych, a także schorzeniach narządów jamy brzusznej (żołądek, jelito, pęcherzyk żółciowy).

Wykonanie układu : wyprostowane palce wskazujące i środkowe obu dłoni łączymy ze sobą opuszkami. Kciuki są wyprostowane i połączone opuszkami ich zewnętrzną stroną. Serdeczne i małe palce obu rąk krzyżujemy poziomo ze sobą tak, aby końcówki palców (średniego i małego) dotykały podstawy wewnętrznej palców środkowych.

MUDRA „SCHODY ŚWIĄTYNI NIEBIAŃSKIEJ”

[Obrazek: d6r0.jpg]

Wskazana jest w przypadku depresji oraz innych zaburzeń psychicznych. Skutecznie poprawia nastrój nawet w beznadziejnej sytuacji.

Wykonanie układu : czubki palców lewej ręki, zaczynając od kciuka, układamy na przemian w górę z czubkami palców prawej ręki. Palce prawej ręki znajdują się zawsze na dole. Małe palce są wyprostowane i skierowane ku górze.

MUDRA „ZĄB SMOKA”

[Obrazek: gxfr.jpg]

Skutecznie przeciwdziała stresom i niestabilności emocjonalnej. Stosowana jest przy zaburzeniach świadomości i koordynacji ruchowej.

Wykonanie układu (obiema dłońmi jednocześnie): wyprostowane palce wskazujące kierujemy ku górze. Ugięte kciuki lekko dociskamy do wewnętrznych powierzchni dłoni. Pozostałe palce (środkowe, serdeczne i małe) uginamy tak, aby przylegały do dłoni.

Praktyczne wskazówki

Podczas wykonywania mudr należy pamiętać o kilku zasadach:
* przed ich rozpoczęciem należy rozluźnić nadgarstki i zrelaksować mięśnie dłoni;
* podczas wykonywania układów, w których łączymy opuszki palców, pamiętaj, aby palce stykały się ze sobą lekko;
* daną mudrę należy powtarzać kilka razy dziennie przez np. 2 lub 3 kwadranse;
* podczas dnia można wykonywać więcej niż jedną mudrę oddziałując w ten sposób na kilka dolegliwości;
* mudry wykonuj świadomie, w stanie wyciszenia wewnętrznego.

Bibliografia
Dział opracowano na podstawie książki „Moc Twoich dłoni” autorstwa Leszka Mateli i Otylii Sakowskiej.

Źródło: http://krainazdrowia.ovh.org/mudry.htm

że efekty uzyskujemy po jednym lub kilku dniach ćwiczeń.

Konieczne kłamstwa, proste prawdy – Daniel Goleman

Link do skanu na mega

Kilka fragmentów na zachętę z książki. Jest w niej bardzo wiele na temat samooszukiwania siebie i nawet nie zdawania sobie z tego sprawy oraz jakie są tego konsekwencje.

Wprowadzenie

Trudno mi sformułować temat niniejszej książki, mimo że traktuje ona o czymś, co jest nam wszystkim bardzo bliskie. Trudność polega na tym, że nie dysponujemy słowami, które precyzyjnie określałyby, o co mi chodzi. To między innymi sprawia, że tak mnie intryguje ten temat – istnieją, zdaje się, ważne fragmenty naszego życia, które są dla nas w pewnym sensie białymi plamami; dziurami w przeżywaniu, zamaskowanymi brakami w słownictwie. Z tego, że są rzeczy, których nie doznajemy, zdajemy sobie sprawę jedynie bardzo mgliście albo wcale.
Właśnie te białe plamy w przeżywaniu są moim tematem.
Niemożność uprzytomnienia sobie pewnych aspektów naszego życia wydaje się spowodowana przyczynami leżącymi głęboko w naszej jaźni. Jej rezultatem jest niezdolność do zwrócenia uwagi na pewne zasadnicze aspekty otaczającej nas rzeczywistości, przez co powstają luki w tym strumieniu świadomości, który w każdym momencie określa nasz świat.
Tak więc moim tematem jest to, jak postrzegamy, a może bardziej jak nie postrzegamy tego, co uchodzi naszej uwagi.
Innymi słowy, ten fragment, który nie dociera do świadomości. Dziura w postrzeganiu. Sprawy wymazane gumką z karty postrzegania.
Tę niezdolność widzenia rzeczy takimi, jakimi rzeczywiście są, można metaforycznie nazwać „ślepą plamką”. W anatomii ślepą plamką (ściślej: ślepą plamką Mariotte’a [Edme Mariotte (1620-1684), francuski fizyk, zajmował się optyką i badaniami właściwości gazów i cieczy. W 1666 r. wykrył istnienie ślepej plamki w oku, ponadto w 1676, niezależnie od R. Boyle’a, podał prawo określające zachowanie gazów w stałej temperaturze, znane jako prawo Boyle’a-Mariotte’a.]) nazywa się lukę w polu widzenia, wynikłą z budowy oka.
Na dnie każdej gałki ocznej znajduje się fragment siatkówki, pozbawiony komórek światłoczułych (wyściełających całą resztę siatkówki), a więc niewrażliwy na bodźce świetlne, utworzony przez tarczę nerwu wzrokowego, czyli miejsce, w którym zbierają się wszystkie włókna nerwowe wewnętrznej warstwy neuronów siatkówki i przechodzą w nerw wzrokowy. W rezultacie w informacjach dostarczanych do mózgu jest luka dotycząca tego fragmentu pola widzenia. Ślepa plamka nie rejestruje niczego.
Zwykle ten brak danych jest kompensowany informacjami z drugiego oka. Tak więc zazwyczaj nie dostrzegamy naszych ślepych plamek. Ale kiedy zamkniemy jedno oko, ślepa plamka ujawni się. Aby dostrzec swoją ślepą plamkę, zamknij czytelniku lewe oko, przytrzymaj książkę przed sobą w wyciągniętej prawej ręce i skup wzrok na krzyżyku. Bardzo powoli zbliżaj książkę do oka i oddalaj z powrotem. Gdzieś w odległości od dwudziestu pięciu do czterdziestu centymetrów od oka będziesz miał złudzenie, że kropka znikła [Warto zwrócić uwagę, że w momencie kiedy czarna kropka „znika”, wychodzi na jaw „oszustwo” naszego mózgu – o czym autor nie wspomina. Otóż zamiast czarnej kropki nie zobaczymy „dziury” w polu widzenia, nie zobaczymy „miejsca, w którym nic nie ma”. Zobaczymy papier. Mózg wypełni „dziurę” informacjami z sąsiedztwa. Jeszcze wyraźniej można się o tym przekonać, jeśli przerysuje się kropkę i krzyżyk na kolorową kartkę i powtórzy eksperyment.].

krzyzyk i kółko
Dostrzeżenie własnej ślepej plamki jest bardzo pouczające: przeżycie to dostarcza konkretnej analogii dla znacznie subtelniejszych zjawisk psychicznych.
Pozwólcie, że przedstawię kilka przykładów takich zjawisk, zaczerpniętych z rozmaitych sfer życia. Wszystkie one zdają się świadczyć o istnieniu schematu, którym będę się tutaj zajmował.
Weźmy przykład kobiety, która w trakcie psychoterapii przypomina sobie, iż kiedyś, jako pięcioletnie dziecko, słyszała, że jej matka płacze w nocy. To wspomnienie zaskakuje kobietę, zupełnie nie pasuje do jej świadomych wspomnień z tamtych czasów. Był to okres wkrótce po wyprowadzeniu się ojca z domu. Matka wtedy wydzwaniała do niego błagając, żeby wrócił, jednakże w obecności dziewczynki utrzymywała pozory zupełnie innego stanu uczuciowego – zaprzeczała, że brakuje jej męża, i sprawiała wrażenie osoby beztroskiej i nie przejmującej się sytuacją: „Przecież dobrze nam razem tylko we dwie, prawda?”.
Córka pojęła, że o smutku matki się nie wspomina. Ponieważ matka ukrywała te uczucia, jej córka także miała je stłumić. Wielokrotnie słyszała wersję na temat rozwodu, odpowiadającą wizerunkowi, jaki jej matka pragnęła stworzyć; opowieść przerodziła się w pamięci dziewczynki w niezbity fakt. Takie niepokojące wspomnienia, jak matka płacząca w nocy, zbłakły w pamięci i skryły się w jej zakamarkach, by ujawnić się wiele lat później w trakcie psychoanalizy.
Temat katastrofalnego wpływu skrywanych tajemnic na ludzkie życie jest tak częsty w literaturze, iż wskazuje na powszechność przeżyć tego rodzaju. Opiera się na nim historia Edypa, podobnie jak fabuła powieści Forda Madoxa Forda pt. The Good Soldier, czy też niektóre sztuki Ibsena. Ibsen nazwał tego rodzaju tajemnicę, czyli taki mit rodzinny, który zastępuje niezbyt wygodną prawdę, „zakłamaniem” albo „życiowym kłamstwem” [W oryginale: vital lie (użyte także w tytule niniejszej książki), co oznacza „kłamstwo konieczne po to, by żyć”. Zwrot ten pochodzi z angielskiej wersji Dzikiej kaczki Henryka Ibsena (w innym angielskim przekładzie używa się słowa life-illusion, „złudzenie, na którym opiera się życie”). W polskim tekście Dzikiej kaczki, w przekładzie Jacka Friichlinga (z autoryzowanego tekstu niemieckiego – sic!) brzmi to bądź ,.życiowe kłamstwa” (Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 1988; Zysk i S-ka, Poznań 1994), bądź – „życiowe zakłamanie” (Wyd. KAMA, Warszawa 1994). W związku z tym w tekście będę używał obu tych sformułowań. Natomiast w tytule, na życzenie wydawcy, użyto zwrotu „konieczne kłamstwa”.].
Takie życiowe kłamstwo to coś często spotykanego. Oto pewien psychiatra relacjonuje wypowiedź kobiety, zasłyszaną na jakimś przyjęciu’.
Czuję się bardzo blisko związana z rodziną. Kochają mnie i okazują to. Kiedy nie zgadzam się z matką, potrafi rzucić we mnie czymś, co ma pod ręką. Pewnego razu trafił jej się nóż i trzeba było mi założyć dziesięć szwów na nodze. Kilka lat później ojciec chciał mnie udusić, bo zaczęłam chodzić z chłopakiem, który mu nie przypadł do gustu. Naprawdę bardzo się o mnie troszczą.
Mechanizm zaprzeczania, widoczny jak na dłoni w powyższym przykładzie, to niezawodny wskaźnik zakłamania. Kiedy brutalność faktów jest zbyt oczywista, by je zignorować, zmienia się ich wymowę. Kłamstwo pozostaje nie zdemaskowane dzięki przemilczeniom, wykrętom, zaprzeczaniu w żywe oczy, w czym solidarnie uczestniczy cała rodzina. Zmowę podtrzymuje odwracanie uwagi od przerażających prawd albo owijanie ich w bawełnę, żeby się można było z nimi pogodzić. Pewien terapeuta zajmujący się rodzinami z takimi problemami, jak stosunki kazirodcze lub alkoholizm, w następujący sposób opisuje funkcjonowanie życiowego zakłamania:
Bagatelizuje się wszelkie aluzje do prawdziwej natury problemu, wyśmiewa się je, pokrętnie wyjaśnia, nie nazywa się rzeczy po imieniu. Ogromną rolę w bagatelizowaniu tego, co się naprawdę dzieje, odgrywa język, czyli słowa. By ukryć rzeczywistą naturę zjawisk, nagminnie używa się eufemizmów. Określenia: „lubi wypić”, małżeńskie
„Nieporozumienie” lub „surowa dyscyplina” mogą oznaczać alkoholizm, bicie żony lub maltretowanie dzieci. Mówi się o „drobnym wypadku” w celu wytłumaczenia siniaków i złamań, gdy mamy do czynienia z przemocą w rodzinie. Twierdząc: „zaszkodziło mu”, usprawiedliwia się zachowanie po nadużyciu alkoholu.
Pewien człowiek, którego ojciec był alkoholikiem, ujął to tak: „W naszej rodzinie obowiązywały dwie wyraźne reguły: pierwsza, że wszystko jest w porządku, i druga, że nikomu ani słowa”.
A oto przykład innego rodzaju. Jesse Jackson [ (ur. 1941), amerykański polityk znany z działalności na rzecz Murzynów, wybitny mówca. Bez powodzenia starał się o nominację Partii Demokratycznej na kandydata w wyborach prezydenckich w USA w latach 1984 i 1988.], wspominając dzieciństwo w Karolinie Południowej, opowiada następującą historię o spotkaniu z mężczyzną imieniem Jack, białym właścicielem miejscowego sklepiku spożywczego.
Tego dnia śpieszyłem się wyjątkowo, ponieważ przed sklepem czekał na mnie mój dziadek, który dał mi parę groszy na herbatniki czy coś innego. Wewnątrz znajdowało się ośmiu czy dziesięciu czarnych, a ja powiedziałem: „Jack, poproszę herbatniki”. On w tym czasie kroił mortadelę czy coś tam. Zagwizdałem, żeby zwrócić jego uwagę. Nagle rzucił się na mnie z pistoletem. Wycelował w głowę i powiedział: „Nigdy więcej na mnie nie gwiżdż!”. Moją uwagę zwróciło to, że pozostali czarni w sklepie zachowywali się tak, jakby tego nie widzieli. Krzątali się wśród półek. Strach głęboko zapuścił w nich korzenie. Ja bałem się nie tyle pistoletu, ile tego, co zrobi mój ojciec. Wrócił właśnie z frontu drugiej wojny światowej, wiedziałem, że jest porywczy, a na dodatek miał umysł otwarty dzięki kontaktowi z Europą w czasie wojny. Narastał w nim sprzeciw wobec panującego systemu. Wiedziałem, że jeśli ojciec się o tym dowie, to albo zabije Jacka, albo sam zginie. Tak więc stłumiłem to przeżycie. Dopiero wiele lat później wyszło na jaw. Ale tak się żyło w naszej „strefie okupowanej”.
W pewnym sensie drugą stronę medalu przedstawia Barney Simon, południowo-afrykański dramaturg, kiedy snuje refleksje na temat niewypowiedzianych prawd o apartheidzie. Jeśli w Ameryce Północnej Murzyni tłumią gniew przeciwko białym, to w Afryce Południowej biali muszą tłumić ciepłe uczucia wobec czarnych.
Wszyscy biali mieszkańcy Afryki Południowej mieli w dzieciństwie murzyńskie nianie. Pamiętam tę, która służyła u nas w domu, Rose… Pierwsze kilka lat życia spędza się na plecach czarnej kobiety. Spędza się je z policzkiem przytulonym do jej karku. Słucha się jej piosenek, jej języka. Chodzi się z nią do parku i siaduje wśród innych czarnych – jak ona – kobiet. Wchodzi się do jej pokoju i może nawet zastaje tam jej kochanka. Poznaje się nawzajem, blisko, intymnie. Ale w końcu przychodzi moment,  kiedy Afryka Południowa mówi ci, że ta bliskość jest czymś wstrętnym, jest zbrodnią, gorzej niż zbrodnią – grzechem. Każe ci się wyrzucić z pamięci to, czego się dowiedziałeś.

Historia wojen i wojskowości to bogata kopalnia przejawów tego, co próbuję uchwycić, weźmy na przykład wypadki jawnej odmowy przyjęcia do wiadomości prawdy.

•   W czasie pierwszej wojny światowej, na tydzień przed pierwszym niemieckim atakiem gazami bojowymi, pewien niemiecki dezerter przyniósł ostrzeżenie, że taki atak ma nastąpić. Pokazywał nawet ochronne maski, które zostały wydane siłom niemieckim. Francuski dowódca uznał doniesienie za absurdalne i zmyl głowę łącznikowi za to, że zameldował się z pominięciem drogi służbowej.
•   W czasie drugiej wojny światowej doniesiono Hermannowi Goringowi, że nad jednym z miast niemieckich zestrzelono aliancki myśliwiec, pierwszy, który znalazł się tak daleko od linii frontu. Oznaczało to, że alianci dysponują nowym myśliwcem dalekiego zasięgu, będącym w stanie konwojować bombowce nad terytorium Niemiec. Góring, który sam był pilotem, „wiedział”, że to niemożliwe. Jego odpowiedź brzmiała: „Stwierdzam stanowczo, że Akwizgran znajduje się poza zasięgiem myśliwców amerykańskich… W związku z powyższym oficjalnie rozkazuję, że ich tam nie było”.
•   Podczas tej samej wojny, w dniu rozpoczęcia ofensywy niemieckiej na Związek Sowiecki, jednostka ochrony pogranicza wysłała meldunek do kwatery głównej: „Znajdujemy się pod ostrzałem. Co mamy robić?”, na co dowództwo odpowiedziało: „Chyba zwariowaliście”.

Następny z kolei przykład, tym razem na znacznie większą skalę, znajdziemy, jeśli rozważymy los ludzkości. „Światowe zapasy broni atomowej – stwierdzono w jednym z artykułów «The Wall Street Journal» – narastają w tempie jednego miliona dolarów na minutę, obecnie liczba głowic przekracza pięćdziesiąt tysięcy”. Równocześnie – według danych Światowej Organizacji Zdrowia – pięćdziesiąt milionów dzieci umiera rocznie z powodu biegunki, największego zabójcy na świecie – a tak łatwego do opanowania za pomocą najprostszych środków higienicznych i przez poprawę odżywiania.
Psychiatrzy ukuli termin „atomowe odrętwienie” na określenie tej masowo obserwowanej niezdolności do odczuwania strachu, gniewu i buntu, adekwatnych do sytuacji, w jaką ludzkość wpędził wyścig zbrojeń. Ludzie zachowują się tak, jakby aplikowali sobie środki znieczulające, jakby niebezpieczeństwo było zbyt ogromne, by się nim przejąć.
Lester Grinspoon, psychiatra, zauważa, że w ramach „atomowego odrętwienia” ludzie „odmawiają przyjmowania informacji, które mogłyby sprawić, że mgliste lęki staną się wystarczająco konkretne, by wymagać od człowieka stanowczego działania”, a także „świadomie unikają wyciągania wniosków z informacji, które do nich dotarły”. Innymi słowy, traktują ten problem, problem nas wszystkich, jakby dotyczył kogoś innego.
Przytoczone przykłady pokazują, jak skutecznie wypaczone postrzeganie może ukrywać bolesną prawdę. We wszystkich cytowanych opisach mamy do czynienia z uspokajaniem przemożnych obaw poprzez wypaczenie postrzegania rzeczywistości.
Postrzeganie to gromadzenie informacji niezbędnych do przeżycia. Niepokój (lęk) to reakcja, która pojawia się, gdy informacje kwalifikowane są jako oznaki zagrożenia. Najciekawsze jest to, że możemy użyć postrzegania do zaprzeczenia zagrożeniu, do łagodzenia niepokoju.
Takie samooszukiwanie się może być pod wieloma względami użyteczne. Pod innymi – nie.
W Związku Sowieckim każde czasopismo miało własnego cenzora. Ale dziennikarze i redaktorzy rzadko mieli do czynienia ze skreśleniami cenzury, pisząc bowiem automatycznie wykonywali robotę za cenzora, z góry przyjmując jego wymagania. Lew Poliakow, rosyjski emigrant, który pracował jako fotoreporter w Związku Sowieckim, opowiada o swoich odwiedzinach w pewnym miasteczku nad Morzem Kaspijskim, gdzie przyjechał jako wysłannik czasopisma dziecięcego. W mieście znajdowały się dwie duże instytucje: ośrodek naukowy i obóz pracy przymusowej. Przyjął go tam miejscowy funkcjonariusz partyjny i powiedział: „Słuchaj, ty jesteś zapracowany i ja jestem zapracowany. Ułatwmy sobie nawzajem robotę. Jak tylko zobaczysz drut kolczasty, po prostu odwróć się do niego plecami i dopiero wtedy rób zdjęcie”.
Inny fotograf-emigrant, Lew Nisniewicz, sfotografował głosowanie w Związku Pisarzy. W kadrze znalazł się agent KGB, który pilnie obserwował, jak członkowie związku głosują. Zdjęcie opublikowano w szeroko czytanej „Litieraturnoj Gazietie”, jednakże postać agenta odcięto, zostali tylko głosujący pisarze, trzymający w górze swoje mandaty. Obraz nasuwał myśl o spontanicznym entuzjazmie, nie dając żadnej wskazówki o innych siłach, które wtedy miały wpływ na członków związku.
Wypadki takiej ewidentnej cenzury są łatwe do rozpoznania. Ale zmiany, jakie zachodzą w naszej świadomości, nie są łatwe do uchwycenia. Niemniej jednak przykład z wykadrowanym zdjęciem jest wyjątkowo trafny jako metafora tego, co się dzieje w naszej psychice. To, na co zwracamy uwagę, znajduje się wewnątrz ram naszej świadomości, to, co zostaje odcięte – znika.
Rama obrazu prowadzi nasz wzrok ku temu, co jest przez nią otoczone, a odwraca od tego, co na zewnątrz. Określa, co jest obrazem, a co nie. Dobra rama tworzy margines, który stapia się z obrazem w ten sposób, że zauważamy tylko to, co jest oprawione, a nie samą ramę.
Podobnie jest z uwagą. To ona określa, co zauważamy, ale jest tak wyrafinowana, że z rzadka tylko uświadamiamy sobie, w jaki sposób zauważamy. Uwaga stanowi ramę wokół tego, co przeżywamy.
Ram się na ogół nie zauważa – z wyjątkiem może pozłacanych barokowych potworności. Ale tak samo jak zła rama kłóci się z oglądaniem, rujnuje obraz, tak zniekształcona uwaga wypacza nasze przeżywanie i wstrzymuje działanie.
Wykoślawiona świadomość może prowadzić do katastrofy. Dyżurnym tematem greckiej tragedii antycznej jest łańcuch fatalnych przypadków, rozpoczęty przez niewielką wadę percepcji na wstępie. Filozof społeczny Hannah Arendt wiele pisała o tym, jak mieszanina oszukiwania samego siebie i wolnej woli pozwala nam wyrządzać zło w przekonaniu, że czynimy dobro.
Skłonność do uśmierzania bólu za pośrednictwem zniekształcania uwagi może być niedomaganiem, na co współczesna wrażliwość jest szczególnie podatna. John Updike w swoim artykule o Kafce formułuje to celnie:

„Stulecie, które minęło od urodzenia Franza Kafki, charakteryzowało się ideą «modernizmu» – świadomością nowości, która pojawiła się w dziejach jako coś nowego. W sześćdziesiąt lat po swojej śmierci Kafka ucieleśnia jeden z przejawów tej modernistycznej mentalności: doznanie lęku i wstydu, nie wiadomo skąd się biorące, a więc niemożliwe do ukojenia; poczucie, że wszystko jest nieskończenie trudne, pętające wszelką aktywność; te wrażenia są tak dojmujące i bolesne, jakby system nerwowy odarty ze swoich dawnych osłon konwenansów społecznych i wierzeń religijnych rejestrował każde poruszenie jako dotkliwy cios”.

Ślepe plamki szczególnie kuszą umysły nadwrażliwe na ból. Oferują łatwą pociechę w obliczu bolesnych faktów zarówno wtedy, kiedy źródło owego bólu jest głęboko wewnętrzne, jak na przykład wspomnienia dziecięcej krzywdy albo poranna sprzeczka z małżonkiem, jak i wówczas, gdy jest ono publiczne – tortury i morderstwa popełniane przez dyktatorskie reżimy albo też groza wojny atomowej.
Jakieś filtry selekcjonujące postrzeganie są bezwzględnie konieczne, choćby ze względu na ogromny potok informacji, który w każdym momencie dociera do naszych zmysłów. Kora mózgowa, najnowsza część ludzkiego mózgu, większość swojej energii poświęca na wybieranie z tego potoku. „Prawdę mówiąc – twierdzi neurofizjolog Monte Buchsbaum – filtrowanie czy też radzenie sobie z tym ogromnym nadmiarem informacji, jakim ludzkie oczy, uszy i inne organy zmysłów obciążają ośrodkowy układ nerwowy, jest jednym z głównych zadań kory mózgowej”.
Postrzeganie jest wyborem. Odsiewanie informacji jest więc korzystne. Ale właśnie ta sprawność mózgu czyni go podatnym na deformację tego, co dociera do świadomości po odrzuceniu reszty. Buchsbaum posuwa się do twierdzenia, że różnice między ludźmi, w związku z tym, co odsiewają,

„prowadzą do tego, że różne osoby tworzą w swej świadomości całkowicie odmienne obrazy zewnętrznego środowiska, w zależności od tego, jakie nastawienie towarzyszy procesowi przyjmowania i odrzucania sygnałów zmysłowych”.

Skuteczność sposobów, prowadzących do wypaczenia naszego postrzegania, ma daleko idące skutki. Jak ujął to William James: „Moje przeżycia są tym, w czym zgodziłem się uczestniczyć. Tylko to, co zauważam, kształtuje mój umysł”. Ale dodaje też: „Bez selekcji, którą kieruje zainteresowanie, nasze doświadczenie byłoby jednym wielkim chaosem”. Według Jamesa uwaga jest aktem woli, wybór tego, co zostanie przyswojone przez umysł, jest wyborem świadomym. Według Freuda tymczasem uwagę kształtują siły psychiki nieświadomej, krainy znajdującej się poza zasięgiem dyktowanych wolą decyzji.
Obaj, James i Freud, mieli częściowo rację. Uwagę modyfikują zarówno siły świadome, jak i nieświadome. Niektóre z nich nie szkodzą nam, na przykład ograniczenia pojemności, ustanowione przez konstrukcję psychiki. Niektóre mają dla nas zasadnicze znaczenie, jak skłonność do zwracania uwagi na bodźce najsilniejsze i aktualne. Inne modyfikacje uwagi – co postaram się wykazać – mogą się obracać przeciwko nam. Najważniejszą z nich jest samooszukiwanie się spowodowane wymianą typu „coś za coś” między lękiem a uwagą.

HANDEL WYMIENNY

Wymiana, polegająca na tym, że płacimy zniekształceniem świadomości za poczucie bezpieczeństwa, stanowi – w moim przekonaniu – zasadę, wokół której skupia się ludzka aktywność w rozmaitych dziedzinach i na wielu poziomach organizacji życia. Moim zamiarem jest naszkicować to powiązanie między uwagą a lękiem, które uznaję za element skomplikowanej sieci wplecionej w funkcjonowanie mózgu, strukturę naszej psychiki i tkankę życia społecznego.
Pragnę się skoncentrować na tym, w jaki sposób napływają informacje i jak ten potok jest zniekształcany przez współgranie bólu i uwagi. Dostrzeżenie związku między bólem a uwagą nie jest osiągnięciem nowym. Freud dawno temu rozpracował go z właściwą sobie błyskotliwością. Jednakże współczesne badania i poglądy, zwłaszcza w dziedzinie przetwarzania informacji, oferują bardziej dopracowaną koncepcję wewnętrznej dynamiki procesów psychicznych, koncepcję, którą daje się rozciągnąć na funkcjonowanie życia grupowego i rzeczywistości społecznej.
Ani Freud, ani żaden inny współczesny mu badacz psychiki ludzkiej nie byli w stanie dokonać tego przeskoku na wyższe poziomy organizacji, ponieważ dopiero w ostatnich dekadach psychologia poznawcza wypracowała model funkcjonowania umysłu, model, dużo bardziej szczegółowy i oparty na znacznie solidniejszych podstawach, niż to było w przeszłości. Model ten pozwala nam wreszcie pojąć, jak kształtuje się nasze przeżywanie i jakie ukryte siły rzeźbią osobistą i społeczną rzeczywistość.
Obszar rozciągający się od mechanizmów psychicznych do funkcjonowania życia społecznego to dziedzina, w którą będziemy się zagłębiać w tej książce. Nasza podróż rozpocznie się jednakże na poziomie znacznie bardziej podstawowym: od układu funkcjonalnego odczuwania bólu przez nasz mózg. Na poziomie neurofizjologii kryje się podstawowy model tego handlu wymiennego między bólem a uwagą. Mózg, jak się przekonamy, dysponuje zdolnością znoszenia bólu poprzez maskowanie jego żądła, ale za cenę ograniczenia pola świadomości.
Ta sama zasada powtarza się na każdym następnym poziomie zachowań ludzkich: w mechanizmach psychicznych, w strukturze charakteru, w życiu zbiorowym, w społeczeństwie. W każdej z tych sfer rodzaj „bólu”, który jest odgradzany od świadomości, staje się coraz bardziej wyrafinowany, od stresu i lęku, przez bolesne tajemnice do zagrażających bądź niewygodnych faktów z dziedziny życia społecznego.
Podsumowując, moje tezy obracają się wokół następujących przesłanek:
•   Psychika aktywnie chroni samą siebie przez przytępianie uwagi.
•   Mechanizm ten wytwarza ślepą plamkę: strefę wyłączonej uwagi i samooszukiwania
się.
•   Ślepe plamki istnieją na każdym z głównych poziomów organizacji zachowań ludzkich, od psychicznego do społecznego.

Niniejsza książka podzielona jest na sześć części. Pierwsza z tych części to zarys handlu wymiennego między uwagą a bólem, pokazujący tę współzależność na poziomie funkcjonowania mózgu i sposobu, w jaki psychika radzi sobie z lękiem i stresem. Neurofizjologiczne mechanizmy tej wymiany wykorzystują wytwarzane w mózgu substancje z grupy opioidów, „morfiny mózgowej”, która osłabia wrażenie bólu i przytępia uwagę. Analogią tego fizjologicznego handlu jest mechanizm psychologiczny polegający na łagodzeniu lęku przez stępienie uwagi.
Część druga wypracowuje model funkcjonowania psychiki. Jego zadaniem jest ukazać mechanizmy umożliwiające ów handel wymienny między uwagą a bólem. Przedstawione są tu dwie zasadnicze koncepcje: pierwsza głosi, że nieświadomość odgrywa zasadniczą rolę w funkcjonowaniu psychiki, a druga – że umysł upakowuje informacje w „schematy poznawcze” czy „szablony”, coś w rodzaju kodu reprezentującego doświadczenie życiowe. Schematy poznawcze operują poza naszą uwagą, w nieświadomości. Ich zasadnicze zadanie polega na kierowaniu świadomości (uwagi) w stronę bodźców w danym momencie najistotniejszych, a ignorowaniu reszty. Jednakże gdy na schematy te ma wpływ lęk przed informacjami bolesnymi – tworzą się „ślepe plamki” w uwadze.
Część trzecia pozwala nam ujrzeć psychiczne mechanizmy obronne – te sztandarowe przykłady samooszukiwania się – w nowym świetle płynącym z przedstawionego modelu funkcjonowania umysłu. Część ta w nowy sposób przedstawia procesy psychiczne, kształtowane powiązaniami między uwagą a schematami poznawczymi, i ukazuje jak – poprzez samą strukturę psychiki – niedostrzeganie bolesnych prawd chroni nas od lęku.
Gdy takie łagodzenie bólu przez niedostrzeganie bolesnych prawd stanie się nawykiem, wówczas zaczyna wpływać na charakter człowieka. W części czwartej przyjrzymy się, w jaki sposób nawyki unikania lęku wskutek przytępienia uwagi są przekazywane z rodziców na dzieci. W trakcie kształtowania się osobowości zaczynają dominować określone zestawy mechanizmów obronnych, a wraz z nimi „ślepe plamki” i wynikające z tego samooszukiwanie się.
Część piąta opisuje życie w grupie, używając przykładu elementarnego – rodziny. Pokazuje, w jaki sposób wspólne schematy poznawcze dyrygują dynamiką procesów zachodzących w grupie. Odbywa się tu ten sam handel wymienny „ból-uwaga”, wykrawając „ślepe plamki” w zbiorowym polu widzenia grupy.
W części szóstej korzystamy z tego samego modelu, by rozpoznać społeczną konstrukcję rzeczywistości. Wspólne schematy poznawcze funkcjonują w życiu społecznym, tworząc „uzgodnioną” rzeczywistość. Ta rzeczywistość społeczna jest usiana „dziurami informacyjnymi”, którym zaprzecza się na mocy cichej zmowy. Łatwość powstawania takich społecznych „ślepych plamek” wynika z budowy umysłów poszczególnych jednostek. Ceną, jaką płaci za to społeczeństwo, są kolektywne złudzenia.
Nasza wyprawa to wyprawa zwiadowcza. Dokonamy po drodze rozpoznania terenu w rozmaitych dziedzinach przeżywania. Rzucimy okiem na obszary, do których mam nadzieję powrócić, by sporządzić ich dokładniejsze mapy. Do czytelników-niespecjalistów zwracam się z prośbą o wyrozumiałość i cierpliwość dla moich wywodów. Lektura ich będzie zapewne wymagała niekiedy wysiłku. Żywię jednakże nadzieję, że pilny czytelnik zostanie wynagrodzony lepszym zrozumieniem swoich własnych przeżyć.
Fachowców, którzy wezmą do ręki tę pracę – kolegów psychologów, specjalistów teorii poznania, neurofizjologów, socjologów i wszystkich tych, w których dziedziny wkraczam – proszę, by mi wybaczyli, jeśli stwierdzą pewną skrótowość w traktowaniu ich dyscyplin. Mając tak ogromny obszar do prześledzenia mogłem tylko musnąć powierzchnię każdej mijanej okolicy. Na przykład nie byłem w stanie wprost odwołać się do prac Rubena Gura i Harolda Sackheima, psychologów, którzy interesowali się rolą samooszukiwania się w zaburzeniach psychicznych, takich jak depresja. Ja podchodzę do tego zagadnienia w sposób zbliżony, jednakże patrzę z innego punktu widzenia.
Próba ekstrapolacji, którą podjąłem – wychodząc z modelu przetwarzania informacji w umyśle i dochodząc do obszarów osobowości, funkcjonowania grupy i rzeczywistości społecznej – nie była dotychczas, z tego, co mi wiadomo, podejmowana przez nikogo innego. Tak więc formułuję tutaj konkretną hipotezę, że nasze przeżywanie jest kształtowane i ograniczane przez handel wymienny „uwaga-ból”. Ów model zachowań ludzkich na wszystkich poziomach organizacji stanowi dla mnie wielkie ułatwienie w wykonaniu zadania. Jednakże równie wielki jest mój niepokój przed prezentacją tak daleko idącej syntezy.
Ta książka nie daje łatwych odpowiedzi (podejrzewam, że ich nie ma) ani nie zapewnia miarki, którą można by zmierzyć samego siebie. Po prostu dostarcza nowej mapy do przeżywania, szczególnie uwypuklając pewne ciemniejsze miejsca. Chodzi w niej o to, jak się rzeczy mają, a nie o to, jak można temu zaradzić. Ufam, że lepsze zrozumienie psychiki, zyskane dzięki ostatnim odkryciom naukowym, umożliwi nam pełniejszy wgląd w osobistą i zbiorową mentalność.
Moją intencją było odsłonić czytelnikowi na moment zasłonę, za którą kryje się to, co dzieje się na marginesie świadomości. Ta zasłona potrafi zakryć przed nami najistotniejsze rzeczy w dziedzinach, na których nam najbardziej zależy: w naszych najgłębszych myślach, naszych najistotniejszych związkach, grupach, z którymi jesteśmy najmocniej związani, w tworzeniu naszej wspólnej rzeczywistości. Chodziło mi o to, by zasygnalizować, że te zasłony istnieją i gdzie ich należy szukać. Ale nie twierdzę, że wiem, jak najlepiej je zerwać i czy w ogóle należy je zrywać.
Kiedy stajemy przed tymi zagadnieniami, mamy do czynienia ze szczególnym paradoksem. R. D. Laing ujął to w swoim „supełku” następująco:
Zasięg naszych myśli i naszych poczynań
ograniczony jest przez to, że nie zauważamy.
A ponieważ nie zauważamy,
że nie zauważamy,
nie jesteśmy w stanie
nic zmienić,
póki nie zauważymy,
że to niezauważanie
kształtuje nasze myśli i uczynki.

George Bateson ukuł wielce adekwatne określenie. Używał słowa dormitive, aby określić pewne zaciemnienie rzeczywistości, niezdolność do widzenia rzeczy takimi, jakimi są. Słówko dormitive wywodzi się z łacińskiego dormire, oznaczającego „spać”.
„Ukradłem to słowo Molierowi – wyjaśnił mi Bateson. – W zakończeniu dzieła Mieszczanin szlachcicem jest fragment w makaronicznej łacinie, przedstawiający komiczną scenę egzaminu ustnego z medycyny. Grupa medyków pyta kandydata: «Dlaczego opium usypia ludzi?», a ten triumfalnie oznajmia: «Ponieważ, uczeni doktorzy, zawiera ono czynnik usypiający (dormitive)». To znaczy, usypia ludzi, bo ich usypia.
Ten neologizm dormitive (albo może po polsku „siła usypiativa”? – przyp. tłum.) byłby tu nadzwyczaj odpowiedni. Kradnąc z kolei słowo Batesonowi, moglibyśmy nim określić siły, które są odpowiedzialne za usypianie marginesów naszej uwagi.
W katalogu czynników, które kształtują nasze postrzeganie, szczególną moją uwagę zwracają „usypiające” ramy, te wypaczenia i skrzywienia narzucone naszej uwadze przez potrzebę bezpieczeństwa. Jeśli uda nam się dostrzec, choć na moment, ramy ograniczające nasze przeżywanie, zyskamy odrobinę więcej wolności, żeby „rozepchnąć” trochę marginesy. Okaże się wtedy, że mamy więcej do powiedzenia o tym, czy chcemy tych ograniczeń narzuconych naszemu myśleniu i działaniu.
Chciałbym w tej książce zadumać się nad naszym wspólnym położeniem: skoro tak łatwo dajemy się ukołysać do snu, jak możemy się ocknąć? Pierwszym krokiem w tę stronę, jak mi się wydaje, jest zauważyć, że śpimy.

(…)
Na ogół to nie niebezpieczeństwo jako takie, lecz groźba niebezpieczeństwa wyzwala reakcję stresową. Podstawową cechą informacji, będącej wyzwalaczem stresu, jest niepewność. Niepewność to system zdalnego ostrzegania, wyzwalacz stanu podwyższonej gotowości, kiedy trzeba sprawdzić, czy istnieje jakieś realne zagrożenie. Trzask gałązki może oznaczać lub nie, że zbliża się drapieżnik. Ale to potomkowie tych małych ssaków naczelnych, które spinały się do działania na trzask gałązki, dożyły dzisiejszych czasów i mogą o tym pisać książki.
Najogólniej biorąc, każde zdarzenie nowe, dotąd niespotykane, każda rzecz niezwykła, niesztampowa wymaga bliższego zapoznania się, niechby tylko przelotnego. Nowe to – z definicji – nieznane. Nowość to niepewność, a niepewność z kolei może być zwiastunem niebezpieczeństwa.
Mózg reaguje na rzeczy nowe podwyższoną gotowością do reakcji stresowej (choć nie wyzwalając jej jeszcze), tak na wszelki wypadek. Reakcja stresowa jest związana z uwagą podwójnym wiązaniem: wzmożona uwaga wyzwala tę odpowiedź, a ośrodki odpowiedzialne za uwagę są pobudzane przez gotowość stresową. Jeśli zagrożenie zostanie potwierdzone, rozwija się pełna reakcja stresowa. Ożywienie, które wywołują rzeczy nowe i nieznane, też wywodzi się z tego mechanizmu: zetknąwszy się z czymś nowym, organizm przygotowuje się do działania reagując stanem niewielkiego podniecenia.
Taka – powszechnie występująca u zwierząt – reakcja zwana jest „reakcją rozpoznawczą”; to kombinacja podwyższonej aktywności mózgu, pobudzonych zmysłów i wzmożonej uwagi. Spokojna czujność kota, który obserwuje ptaka, to właśnie przykład takiej reakcji. Podobnie postępuje człowiek, który zastanawia się, czy szmer za oknem to złodziej, czy kot.
Jeśli zdarzenie, które wyzwoliło reakcję rozpoznawczą, zostało zakwalifikowane jako znane, nie niosące zagrożenia (to tylko kot), mózg i ciało obniża poziom pobudzenia. Lecz jeśli informacja zostanie zakwalifikowana jako zagrożenie (złodziej!), reakcja rozpoznawcza zamienia się w reakcję stresową.
Poziom pobudzenia mózgu zależy od tego, jak duży jest rozziew między tym, co jest spodziewane, a tym, co zostaje stwierdzone. Jeżeli zdarzenie nie wykracza poza normalność, hipokamp – ośrodek w śródmózgowiu – utrzymuje pobudzenie na niskim poziomie; zdarzenie zostaje zarejestrowane, wzięte pod uwagę, ale spokojnie. Hipokamp rejestruje znajomy bodziec, nie „kłopocząc” tym reszty mózgu. Wykonuje codzienny nudny kołowrotek zajęć. Tak jego rolę opisano w jednej z publikacji:

Jeśli witamy kogoś w progu swojego domu, nie musimy świadomie obserwować ścian, framug drzwi i tak dalej, a mimo to zauważamy je nieświadomie i dostosowujemy do nich swoje zachowanie. Co innego, jeśli zdarzy się trzęsienie ziemi – wtedy natychmiast zainteresujemy się świadomie tymi dotąd nieistotnymi bodźcami.

Jak ważną funkcję spełnia hipokamp w takich sytuacjach, widać najwyraźniej u pacjentów, którym operacyjnie go usunięto. Wtedy „każda zmiana w otoczeniu przybiera rozmiary trzęsienia ziemi… Każdy bodziec wdziera się (…) i rozprasza aktywne procesy psychiczne (…) które kierują zachowaniem„. To hipokamp zatem powstrzymuje mózg przed traktowaniem każdego zdarzenia jako alarmu i w ten sposób pozwala rutynie toczyć się poza świadomością .
Podczas reakcji stresowej część obwodu mózgowego, który wyzwala wydzielanie ACTH, przebiega od pnia mózgu przez hipokamp. Te szlaki również uczynniają uwagę. W rezultacie natężenie uwagi i pobudzenie stresowe są ze sobą splecione: pewne steroidy stresowe są uwalniane za każdym razem, gdy mózg wzmaga uwagę powyżej pewnego progu.

(…)

Niektórzy niewidomi – niewidzący wskutek wylewu lub urazu mózgu, a nie z powodu uszkodzenia oka – potrafią zrobić rzecz niewiarygodną. Jeśli umieścić przed nimi przedmiot i zadawać pytania, nie są w stanie odpowiedzieć, co to jest ani gdzie się znajduje. Jeśli poprosić ich, by sięgnęli po ten przedmiot, odpowiedzą, że to niemożliwe, przecież nie widzą. Jeśli jednak ich przekonać, by spróbowali, wydarzy się coś niezwykłego – wezmą przedmiot do ręki z pewnością, która zdziwi ich samych. Ta niezwykła zdolność wynika z tego – jak się okazało na podstawie badań psychologa Anthony’ego Mercela z uniwersytetu w Cambridge – że ludzie ci mają doskonały wzrok, natomiast nie wiedzą, że widzą. Filmując ruchy pacjentów za pomocą ultraszybkiej kamery Marcel prześledził dokładnie ruchy ich rąk, dłoni i palców podczas chwytania przedmiotów, których świadomie nie widzieli. Jak wykazała analiza filmów, te ruchy były absolutnie precyzyjne.
Jakie jest podłoże tego zjawiska? Neurologiczne wyjaśnienie przedstawia się następująco: uszkodzone fragmenty mózgu tych pacjentów odgrywały rolę w „uprzytomnianiu” sobie obrazów, a nie w widzeniu jako takim. Wzrok tych
ludzi jest sprawny, ale to, co widzą oczy, nie dostaje się do tej części mózgu, w którym wrażenia wzrokowe przekazywane są do świadomości. Zdolność chwytania przedmiotów u tych pacjentów wskazuje na niezwykłą cechę psychiki, polegającą na tym, że jedna jej część po prostu wie, co robi, a ta część, która powinna wiedzieć – czyli świadomość – nie ma o tym pojęcia.
Inne doświadczenia przeprowadzone przez Marcela wykazały, że także u ludzi, którzy nie ulegli urazom, umysł może o czymś wiedzieć, a nie być świadomym tego, co wie. Marcel dokonał tego odkrycia przypadkiem, kiedy zajmował się badaniami umiejętności czytania u dzieci. Wyświetlał na ekranie słowa, czasami tak krótko, że badane dzieci nie były w stanie ich przeczytać. Kiedy jednak prosił je, żeby zgadywały, jakie słowa wyświetlano, zaskoczyła go częstość „inteligentnych błędów” – dzieci podawały słowa blisko powiązane znaczeniowo z tymi z migawek, na przykład „dzień” zamiast „noc”. Zaintrygowany tym, zaczął badać to zjawisko metodycznie. Rzucał na ekran wyraz niekiedy tylko przez tysięczne części sekundy, za krótko, by badani nawet wiedzieli, że zobaczyli słowo. Potem podawał parę wyrazów, z prośbą o wybór tych, które miały znaczenie albo wygląd podobny do obrazu, który mignął. Jeśli na przykład nie dostrzeżonym wyrazem na ekranie było określenie book (książka), to wyrazem podobnym z wyglądu byłoby pojęcie look (spojrzenie), a spokrewnionym znaczeniowo – read (czytać). Mimo że badani kompletnie nie orientowali się, jakie słowo pojawiło się na ekranie, zgadywali z dokładnością około dziewięćdziesięciu procent, co jest wynikiem niebywałym, jeśli uwzględnić, iż nie zdawali sobie oni w ogóle sprawy, że widzieli jakieś słowo.
Zjawisko, które ujawniło się w tych doświadczeniach, Marcel nazwał „nieświadomym czytaniem”. Jest ono – podobnie jak zdolność chwytania przedmiotów przez niewidzących – niewytłumaczalne, jeśli wyznaje się obiegowy pogląd na temat psychiki. Ale współcześni badacze przyjęli dość radykalne założenie: duża część, a nawet większość ważnych czynności psychicznych zachodzi poza świadomością.
Słuszność tej tezy wspiera się na dwóch faktach, a mianowicie pojemności kanału świadomego, czyli ilości informacji, jaką może przechować pamięć krótkotrwała, oraz zdolności psychiki do funkcjonowania poza świadomością. Z badań psychologów poznawczych wynika, że pojemność pamięci krótkotrwałej wynosi „siedem plus/minus dwa”,
jak brzmiał tytuł słynnej publikacji George’a Millera na ten temat. Miller opierając się na szczegółowym przeglądzie danych z badań uznał, że człowiek jest w stanie zapamiętać mniej więcej siedem „jednostek”  pamięciowych. „Jednostka” to taka część informacji, którą zapamiętuje się naraz jako całość, na przykład cyfra albo litera. Dlatego zapamiętamy bez większego kłopotu sześcio- czy nawet siedmiocyfrowy numer telefonu. A co z dłuższymi numerami, zawierającymi na przykład kod kierunkowy? Zapamiętamy je pod warunkiem, że kilka cyfr połączy się w jedną jednostkę, np. „22″ jako „kierunkowy do Warszawy”.
Późniejsze badania Herberta Simona wskazują, że pojemność tego kanału może być jeszcze mniejsza: pięć plus/minus dwie jednostki. Skoro pole świadomości ma tak małą pojemność, a wszelka informacja musi przez nie przejść, aby dostać się do pamięci długotrwałej, to znaczy, że mamy do czynienia z bardzo wąskim gardłem. Bogactwo informacji wpływających do wejścia jest ogromne, Przejście do wąziutkiego pola świadomości wymaga więc niezwykle gęstego sita informacyjnego.
A jednak nie wszyscy teoretycy zgadzają się z poglądem, że umysł musi odrzucać tak wiele informacji. Niektórzy psychologowie – wśród nich wiedzie Ulric Neisser – uważają, że w ogóle nie istnieje zjawisko ograniczonej pojemności. Poglądom Neissera dostarczyła amunicji Gertruda Stein.
W latach osiemdziesiątych ubiegłego stulecia Gertruda Stein, zanim stała się znaną postacią literacką Paryża, studiowała psychologię na Uniwersytecie Harvarda u Williama Jamesa. Pod jego kierunkiem Stein wraz z kolegą-studentem Leonem Solomonsem przeprowadzili sprawdzian pojemności kanału świadomości na wiele dziesiątków lat wcześniej, zanim znalazł on się w psychologicznym modelu umysłu Oboje fascynowało zjawisko „pisania automatycznego”, które było jedną z przelotnych okultystycznych manii fin de siecle ‚u. Polega ono na tym, że człowiek trzyma ołówek nad kartką i czeka, żeby ręka zaczęła się poruszać „sama z siebie”. Nie daje jej żadnych świadomych poleceń; jeśli zostanie napisany jakiś tekst, ma on pochodzić z innego źródła niż świadoma psychika. Dla kogoś o zacięciu psychologicznym pismo będzie się wywodziło z nieświadomej części psychiki. Dla kogoś skłonnego do wiary w działanie sił nadprzyrodzonych będzie przekazem ze świata duchów.
Solomons i Stein wykorzystali siebie jako króliki doświadczalne i postanowili nauczyć się automatycznego pisania. Zaczęli od tego, że jedno zapisywało słowa dyktowane przez drugie, równocześnie czytając inny tekst. Na przykład Solomons czytał jakąś historię i w tym samym czasie zapisywał słowa wypowiadane przez Stein. Założyli, że czytanie zajmuje świadomość, natomiast akt pisania pozostaje pod kontrolą tej części psychiki, która leży poza obszarem aktualnej świadomości.
To był początkowy etap treningu. Później udawało im się wykonywać to zadanie równocześnie we dwójkę: oboje naraz czytali na głos różne teksty, pisząc w tym czasie coś innego. Teraz już zamiast pisać pod dyktando, pozwalali dłoni pisać „automatycznie”.

(…)

Nauka nowej umiejętności wymaga skupienia uwagi. Potrzebna jest nieustanna czujność, by sprostać wymaganiom nowego zadania. Czynność jest opanowana wtedy, kiedy da się ją wykonać bez myślenia o niej, całkiem lub prawie całkiem automatycznie. Gdy zostanie zakodowana w pamięci, bodźce, zdarzenia i reakcje, jakie się z nią wiążą, mogą pozostawać niezauważone.
Mistrz nie musi myśleć o krokach, przy których potyka się nowicjusz. Oto dlaczego arcymistrz szachowy José Capablanca, któremu zadano pytanie: „Ile możliwych ruchów rozpatruje pan na szachownicy podczas zastanawiania się nad następnym ruchem?” – odparł: „Jeden. Ten właściwy”.
Dopóki wszystko idzie naprzód płynnie, możemy oddawać się niezliczonym, bezmyślnym równoległym działaniom. Ale jeśli z jednym z tych działań zaczną się jakieś kłopoty, wtedy zagarnie całą naszą uwagę. Inne czynności ulegną spowolnieniu lub ustaną.
Pomyłka sprawia, że nasza uwaga kieruje się na jej naprawienie. W trakcie tego procesu to, co zwykle znajdowało się poza świadomością, wchodzi w pole świadomości i zajmuje je. Innym zadaniom można wtedy poświęcić niewiele uwagi lub nie poświęcić jej wcale.
Zjawisko odwrotne, czyli niemożność poświęcenia uwagi czynnościom normalnie wykonywanym automatycznie, stało się tematem anegdot o roztargnionych naukowcach, których świadoma część psychiki jest tak zajęta myśleniem o odkryciach i wynalazkach, że nie ma w niej miejsca na trywialne sprawy codzienności. Żona Einsteina, Elsa, ubierała go w palto i żegnała się z nim w przedpokoju, gdzie wkładał buty. Nieraz znajdywała go tam po trzech kwadransach, pogrążonego w myślach. Ale jeśli chodzi o większość z nas, to kiedy mamy do czynienia z czynnościami rutynowymi i dobrze opanowanymi, granice uwagi są dość elastyczne i nieświadoma część psychiki dobrze sobie radzi.

(…)

Szwajcarski pionier psychologii rozwojowej Jean Piaget badał, jak zmieniają się te szablony w trakcie rozwoju dziecka. Stwierdził, że rozwój poznania ma charakter kumulatywny. Zrozumienie wyrasta z tego, czego dowiedzieliśmy się wcześniej. Staliśmy się tym, kim jesteśmy, nauczyliśmy się tego, co wiemy, dzięki schematom poznawczym, które nabyliśmy po drodze. Gromadzą się one z czasem; schematy poznawcze, którymi dysponujemy w danym momencie, są produktem końcowym naszego osobistego życiorysu.
Do opisania, jak kształtują się te struktury psychiczne w interakcji ze światem, Piaget korzystał z pojęć „przyswojenie” i „przystosowanie”. Gdy dowiadujemy się nowych rzeczy, nasze schematy zmieniają się. Jako dziecko sądziłem, że każde drzewo, które nie ma liści, jest uschnięte, martwe. Wychowywałem się w Kalifornii i tam ten schemat sprawdzał się zawsze. Kiedy widziałem zdjęcia bezlistnych drzew, uważałem, że to drzewa uschnięte. Potem przeprowadziłem się na Wschód i ze zdziwieniem odkryłem, że drzewa tracą liście na zimę, ale nie usychają. Mój schemat uległ rewizji: drzewo pozbawione liści niekoniecznie musi być uschnięte.
W sytuacji gdy ktoś nie potrafi zrewidować schematu tak, by pasował do faktów, dochodzi do dziwacznych błędów w postrzeganiu. Dla unaocznienia tego problemu Ulric Neisser opowiada anegdotę o człowieku, który trafił do psychiatry, ponieważ uważał, że nie żyje. Po kilku sesjach terapeutycznych psychiatra stwierdził, że pacjent uparcie trzyma się swojego przekonania. W związku z tym pyta go:
– Pan wie, oczywiście, że trupy nie krwawią?
– Jasne, że wiem – odpowiada pacjent.
Psychiatra bierze igłę i wbijają pacjentowi w rękę aż do krwi.
– I co pan na to? – pyta.
– Coś podobnego! – wykrzykuje pacjent. – A jednak trupy krwawią!
Wzorzec jest w pewnym sensie hipotezą, pewnym założeniem określającym,
czym jest to, czego doświadczamy, i jak działa. Schemat, mówiąc słowami psychologa Davida Rumelharta, to „rodzaj nieformalnej, osobistej, nie sformułowanej hipotezy na temat natury zdarzeń, przedmiotów czy sytuacji, w obliczu których stajemy. Zestaw wszystkich schematów, którymi dysponujemy do interpretacji naszego świata, składa się na naszą prywatną teorię na temat natury rzeczywistości” .
Dzięki schematom dowiadujemy się więcej niż tylko to, co niosą zmysłom informacje. Jeśli widzimy samochód, możemy spokojnie przypuszczać, że jest wyposażony w te atrybuty, co zwykle – kierownicę, bak, fotele itd. – mimo że nie widzimy ich bezpośrednio. Podobnie jak w wypadku hipotezy, schemat ucieleśnia założenia, które przyjmujemy za prawdziwe z pełnym zaufaniem. To pozwala nam wyprowadzać wnioski, które wykraczają poza bezpośrednie dowody dostarczane przez zmysły. Takie skróty poznawcze pozwalają nam bezpiecznie żeglować wśród niepewności, z którą mamy najczęściej do czynienia, stawiając czoło światu.
Schematy, podobnie jak hipotezy, mogą się zmieniać. Właśnie poprzez rewidowanie starych i dodawanie nowych schematów gromadzimy wiedzę. Schematy to hipotezy, które podlegają weryfikacji. Kiedy znajdziemy się w sytuacji niepewnej, dwuznacznej, przywołujemy schematy, żeby ją wyjaśnić. Każdy schemat, z którym wychodzimy, jest równocześnie sprawdzany – czy trafnie dobrany, czy dobrze pasuje.
Do schematów, z których korzystamy, mamy na ogół pełne zaufanie. Ale kiedy dostrzegamy jakąś drobną rozbieżność – na przykład widzimy w tłumie twarz, chyba znajomą, ale nie jesteśmy o tym do końca przekonani – wtedy sprawdzamy dopasowanie schematu, biorąc pod uwagę większą liczbę dowodów, podobnie jak to robią naukowcy z hipotezami: Czy to może być ona? Czy może być tutaj teraz? Czy z bliska też wygląda jak ona? Czy ma te same ruchy, ubiera się jak ona? Te wszystkie pytania to małe sprawdziany hipotezy „To ona”.
Odmianą schematów poznawczych są stereotypy. Oto relacja Susan Fiske, psychologa poznawczego, o jej własnym stereotypie dotyczącym robotników pracujących w zakładach metalurgicznych. Można się z niej dowiedzieć wiele
o dynamice schematów poznawczych.

Kiedy przeprowadziliśmy się do Pittsburgha, zetknęłam się z nowym stereotypem (…) stereotypem „robociarza”. Robociarz to archetyp hutnika. Robociarz to – według tego szablonowego obrazu – kobieta lub mężczyzna, lecz zawsze twardziel; niezależnie od płci – sprośny. Robociarz zawsze pije piwo Iron City, ogląda wszystkie mecze Hutnika Pittsburgh, chodzi w trykotowej koszulce niezależnie od pogody. (…) Mój stereotyp robociarza tkwi we mnie jako abstrakcyjny przykład pewnego gatunku, nie jako zbiorowy obraz wszystkich hutników, których kiedykolwiek poznałam, chociaż ten stereotyp zawiera w sobie także pewne konkretne przykłady. Mam tendencję do ignorowania informacji, które nie przylegają do tego stereotypu (…) mam tendencję przypominać sobie jedynie informacje, które są z nim zgodne. (…) Robociarz, który czyta „Hustlera”.

Schematy dotyczą zarówno ogromnych sfer, jak i szczególików; funkcjonują na wszystkich poziomach przeżywania, na każdym szczeblu abstrakcji. „Tak jak hipotezy, schematy mogą dotyczyć rzeczy wielkich i drobiazgów – powiada Rumelhart – i reprezentują naszą wiedzę na wszelkich poziomach: od ideologii i kultury, do wiedzy o tym, jak zbudować poprawne zdanie w swoim języku, do znajomości znaczenia konkretnego wyrazu, czy też przyswojenia sobie tego, która litera alfabetu oznacza określoną głoskę”.
Pojęcie schematu jest także schematem. A więc za jego pomocą musimy sobie wyjaśnić to, w jaki sposób wyjaśniamy sobie rzeczy. Schematy organizują naszą wiedzę w czasie jej rozwoju. Jeśli zdamy sobie sprawę, w jaki sposób działają, zrozumiemy rozumienie.

(…)

Prowadzono jeszcze wiele innych badań potwierdzających, że informacja, która nigdy nie dotarła do pola świadomości, mimo to ma silny wpływ na nasze postrzeganie i działanie. Na przykład Howard Shevrin z Uniwersytetu Michigan rejestrował fale mózgowe u studentów-ochotników, którym pokazywał migawki
zawierające słowa lub obrazy. Migawki wyświetlano przez tysięczne części sekundy – zbyt krótko, by badani mogli uświadomić sobie ich znaczenie. Równocześnie ochotnicy mieli na głos wypowiadać nasuwające się im swobodne
skojarzenia.
Informacje z migawek wpływały na sposób kojarzenia badanych. Na przykład, kiedy pokazywano im zdjęcie pszczoły, skojarzenia ograniczały się do związanych z nią słów, takich jak: „truteń”, „żądło”, „miód”. Mimo że nie mieli pojęcia, jakie słowo czy obraz im pokazywano, wyraźnie odbierali informację poza świadomością i uruchamiali zgodne z tą informacją schematy poznawcze.
Wyjaśnienia Shewina pasują dobrze do roboczego modelu umysłu, który opisaliśmy .

Zawsze zdajemy sobie sprawę jedynie z małego ułamka wszystkich bodźców dociera-
jących do naszych zmysłów. Zależnie od swoich potrzeb, zainteresowań czy intensyw-
ności bodźca czynnie wybieramy to, na co zwracamy uwagę. Jednakże sam proces do-
boru tematów jest nieświadomy. Mamy wrażenie, że coś nam „wskakuje” w pole świa-
domości, coś zwraca naszą uwagę, ale za tym „wskoczeniem” kryje się cały złożony
i nieświadomy proces. (…) Reasumując, badania uwagi i bodźców podprogowych wy-
kazują, że w naszych mózgach tętnią procesy poznawcze i emocjonalne, poprzedzają-
ce świadome poznanie.

(…)

Ernest Hilgard, wybitny badacz hipnozy z Uniwersytetu Stanforda, relacjonuje seans hipnotyczny, który zdarzył się w klasie szkolnej, gdy jednego ucznia-ochotnika zahipnotyzowano i zasugerowano mu, że będzie przez jakiś czas głuchy. Jako „głuchy” ochotnik nawet nie mrugnął na takie dźwięki, jak strzał czy łomot uderzanych o siebie kamieni.
Jeden z uczniów zapytał, czy „jakaś część” hipnotyzowanego nie rejestruje jednak dźwięków, przecież jego uszy najprawdopodobniej funkcjonują w dalszym ciągu. Prowadzący seans wyszeptał do ochotnika:

Jak wiesz, istnieją fragmenty naszego układu nerwowego, wypełniające funkcje, z których nie zdajemy sobie sprawy, na przykład krążenie krwi (…). Mogą także istnieć nieświadome procesy psychiczne, te, które znajdują swój wyraz w (…) snach. Wprawdzie wskutek hipnozy jesteś głuchy, ale być może jakiś twój fragment słyszy mój głos i przetwarza zasłyszane informacje. Jeśli tak jest, chciałbym, żeby podniósł się twój palec wskazujący u prawej ręki na znak, że tak rzeczywiście jest.

Ku konsternacji prowadzącego, palec się uniósł. Zaraz potem zahipnotyzowany uczeń odezwał się spontanicznie mówiąc, że czuje uniesienie palca, ale nie ma pojęcia, dlaczego się tak dzieje, i domagając się wyjaśnienia.
Prowadzący seans uwolnił następnie ochotnika od głuchoty hipnotycznej i zapytał, co jego zdaniem zaszło. „Pamiętam – rzekł ochotnik – że powiedział mi pan, iż będę głuchy, kiedy pan doliczy do trzech, a słuch mi powróci, kiedy położy mi pan rękę na ramieniu. Potem przez chwilę było cicho. Nudziło mi się tak siedzieć, więc zacząłem w myślach rozwiązywać problem statystyczny, nad którym poprzednio pracowałem. Byłem tym zajęty, kiedy nagle poczułem, że unosi mi się palec, i chciałbym prosić o wyjaśnienie tego zdarzenia”.
Hilgard (zakładając prawdomówność badanego) wyjaśnia, że umysł człowieka jest zdolny rejestrować i magazynować informacje poza polem świadomości. W pewnych warunkach można nawiązać kontakt i komunikować się z ową nieświadomą uwagą, ciągle poza polem świadomości danej osoby. Tę szczególną zdolność nazywa Hilgard „ukrytym obserwatorem”.

(…)

Analiza Neissera pokazuje, że pamięć – podobnie jak uwaga – jest podatna na zniekształcenia. Związki między uwagą a wspomnieniami są niezwykle bliskie. Wspomnienia to uwaga w czasie przeszłym – pamiętamy tylko to, co zauważyliśmy. Wspomnienia są więc podwójnie narażone, bo oprócz wstępnych zniekształceń tego, co zauważamy, podlegają wtórnym wypaczeniom podczas przypominania.
„Czy wszyscy tacy jesteśmy? – zapytuje Neisser. – Czy u każdego z nas wspomnienia są spreparowane, poprzekręcane, upozowane, egocentryczne?”. Studium pojedynczego przypadku nie stanowi wystarczającej podstawy, by udzielić wiążącej naukowo odpowiedzi na to pytanie. Mimo to Neisser przypuszcza, że w każdym z nas jest coś z Johna Deana. „Wspomnienia przeorganizowała mu własna ambicja; kiedy nawet stara się powiedzieć prawdę, nie może się powstrzymać, by nie podkreślić roli, jaką odegrał w każdym zdarzeniu. Ktoś inny na jego miejscu mógłby patrzeć na zdarzenia bardziej beznamiętnie, zastanawiać się nad swoimi przeżyciami z większym rozmysłem, relacjonować je wierniej. Niestety, takie cechy charakteru są rzadkością”.
Dean albo wiedział, że nagina prawdę, albo wierzył we własną wersję i sam siebie wprowadzał w błąd. Niezależnie od tego, czy była to obłuda zamierzona, czy mimowolna, rekonstrukcja wydarzeń w jego wykonaniu była doskonałą ilustracją wybiórczego przypominania.

(…)

„Własna przeszłość to narastające brzemię – napisał Bertrand Russell. – Łatwo sobie pomyśleć, że własne emocje były żywsze, niż są obecnie, a umysł bystrzejszy. Jeśli to prawda, to trzeba o tym zapomnieć, a jeśli się o tym zapomni, to prawdopodobnie przestanie być prawdą”. Przemyśleniom Russella odpowiada złowieszcze hasło z Roku 1984 Orwella: „Kto rządzi przeszłością, w tego rękach jest przyszłość; kto rządzi teraźniejszością, w tego rękach jest przeszłość”. A w królestwie psychiki w czyich rękach jest naprawdę przeszłość?
Pamięć jest rodzajem autobiografii, jej autorem jest ja”, wyjątkowo potężny zestaw schematów. Czasami nazywany jaźnią”, ego – jest tym zestawem schematów, który określa, co rozumiemy przez ja”, „sobie”, „mój”, który precyzuje poczucie bycia sobą w świecie.
„Ja” buduje się powoli, od dzieciństwa, i prawdopodobnie jest najbardziej podstawowym zgrupowaniem schematów w naszej psychice. Jego początki biorą się z interakcji między matką a niemowlęciem; rozwój formowany jest przez związki z rodzicami, rodziną, rówieśnikami, z każdym i ze wszystkimi ważnymi ludźmi, znaczącymi wydarzeniami w życiu człowieka. To jaźń kształtuje sposób, w jaki dana osoba filtruje i interpretuje swoje przeżycia, komponuje te wszystkie zmyślenia służące podnoszeniu własnej wartości, jak w przypadkach Deana i Darsee. Robiąc to jaźń ma do dyspozycji całą potęgę i wszystkie narzędzia – także zachęty – władzy w państwie totalitarnym. To jaźń sprawuje funkcję cenzora, dokonując wyboru i skreśleń w strumieniu informacji.

 


 

 

Źródło: http://michalpasterski.pl/2009/04/co-potrafi-twoja-plamka-slepa/

Co potrafi Twoja plamka ślepa

Co potrafi Twoja plamka ślepa

Plamka ślepa to miejsce na siatkówce oka, gdzie nie ma komórek odbierających światło. Jak to się w takim razie dzieje, że nasze oko obserwuje otaczający nas świat bez „dziur” w widzeniu?

Czytając ten artykuł będziesz mieć wyjątkową okazję przetestować swój własny wzrok, sprawdzić wielkość swojej plamki ślepej i doświadczyć, w jaki sposób Twój mózg sprytnie „dorabia” sobie obraz tam, gdzie tak naprawdę nie powinno go być.

Tylna część oka jest zbudowana z fotoreceptorów, komórek, które odbierają światło i zamieniają je w impulsy nerwowe przekazywane do mózgu. Na siatkówce jest jednak jedno miejsce, gdzie tych komórek nie ma- jest to plamka ślepa. Jest to miejsce, z którego odchodzi włókno nerwowe, przekazując informację o obrazie prosto do mózgu. O istnieniu plamki ślepej możesz przekonać się sam, patrząc na poniższy obrazek 15-25 centymetrów od monitora. Zasłoń lewe oko i skup swój wzrok na krzyżyku. Teraz zacznij przybliżać i oddalać głowę aż czarna kropka po prawej stronie zniknie.

blindspot1bw

 

Ale to jeszcze nie wszystko. Możesz dokładnie określić wielkość swojej plamki ślepej! TUTAJ znajdziesz specjalne miejsce, gdzie możesz sprawdzić jak duża jest plamka ślepa w Twoim polu widzenia. Aby to zrobić, wejdź na stronę (link w poprzednim zdaniu), zakryj lewe oko i spójrz na obraz tak aby nie widzieć czarnej kropki. Teraz manewruj wskaźnikiem myszki tak aby oscylować nim przy niewidzianej przez Ciebie kropce. Gdy nie widzisz wskaźnika, oddalaj go od tej kropki aż do momentu gdy go zobaczysz. Na granicy kliknij lewym przyciskiem myszy, co spowoduje zaznaczenie tego punktu. I tak samo zrób z różnymi kierunkami, aby obrysować kształt Twojej plamki ślepej.

Co potrafi Twoja plamka ślepa?

Okazuje się, że nasza plamka ślepa potrafi więcej niż nam się wydaje. Otóż mózg automatycznie wypełnia lukę w obrazie, która powstaje poprzez istnienie plamki ślepej. W końcu gdy patrzysz normalnie przed siebie, nie masz dwóch pustych kropek w swoim polu widzenia (każde oko ma swoją plamkę ślepą). Mózg wypełnia te obszary tym, co spodziewa się, że tam powinno być! Aby samemu tego doświadczyć, przetestuj kilka ciekawych przypadków działania plamki ślepej, które znajdziesz poniżej. Wszystkie obrazki pochodzą ze strony http://serendip.brynmawr.edu. Za każdym razem zasłaniaj lewe oko i patrząc na krzyżyk przybliżaj się oddalaj od ekranu, aż zniknie czarna kropka po prawej stronie.

 

blindspot1

 

blindspot1rev

 

Jak widzisz, Twój mózg potrafi wypełnić miejsce, w którym znajdowała się kropka kolorem, który tą kropkę otaczał. I potrafi to zrobić niezależnie od tego, jaki kolor wchodzi w grę.

 

blindspotline

 

W tym przypadku mózg w miejsce kropki uzupełnia linię. Robi tak dlatego, że „spodziewa” się ciągłości tej lini.

 

blindspotdotfield

 

Wyraźna, żółta kropka znika a zamiast niej pojawia się czerwona!

 

Wygląda na to, że rozglądając się wokół siebie widzimy też punkty, które są tylko „dopowiedziane” przez nasz mózg. Oczywiście w miarę możliwości mózg będzie uzupełniał brakującą informację danymi z drugiego oka, jednak gdy drugie oko ma ograniczone pole widzenia, mózg po prostu dorabia sobie spodziewany obraz.

Jak sprawić, aby kogoś głowa zniknęła

Tom Stafford, autor książki „100 sposobów na zgłębienie tajemnic umysłu”, z której pochodzą informacje zawarte w tym artykule, opisuje tam zabawną możliwość wykorzystania plamki ślepej. Gdy będziesz w pomieszczeniu, w którym znajdują się ludzie, zasłoń jedno swoje oko i wysuń przed siebie drugą dłoń z wysuniętym palcem wskazującym. Skup swój wzrok na tym palcu i wybierz jakąś osobę. Teraz przesuwaj swój palec tak, aż głowa tej osoby zniknie a zastąpi ją tło 🙂

Zachęcam cię również do przeczytania artykułu Efekt McGurka – słyszenie oczami, z którego dowiesz się jak to możliwe, że Twój mózg słyszy to, czego nie słychać.

 

Źródło: http://michalpasterski.pl/2009/04/co-potrafi-twoja-plamka-slepa/

Symbole, słowa i przekazywanie ich znaczeń [napisy PL]

 

Dlaczego ludzie myślą, że znają rzeczy i mówią o tym jak inni niczego nie wiedzą? Dlaczego tak łatwo nazywać innych ludzi owcami? Czy to nie nowe undergroundowe powiedzenie, zamiast homofobii używać słowa owco fobia?
Wszyscy nazywają wszystkich owcami.Mówią o tym jak wszyscy inni są słabi.
Ludzie wierzą, że jeśli obejrzą 6-godzinne wideo Davida Icke, obejrzą End Game Alexa Jonesa lub postudiują o Iluminatach online, wierzą, że jeśli to zrobią, to nie muszą robić już nic innego, by być przebudzonymi.
Oni w to wierzą, nie żartuję.
Nie mogą przestać, uzależnieni od dzielenia się swoja opinią, goniąc za białym królikiem, gdziekolwiek on pójdzie. I nazywają się przebudzonymi, ponieważ system chce, żebyś nazywał się obudzonym.
Uwielbia droczenie się, arogancję i nienawiść do innych ludzi. I kiedy zostaniesz wessany w to, to Cię zjada, nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy. Nie zdasz sobie nawet sprawy,
że chcesz być w stanie nazywać ludzi owcami, a prawdopodobnie podświadomie sam masz żal o to, że nazywają Cię owcą.
Chciałbyś sam móc tak mówić, ale to naiwne bo nie wiesz niczego co oni wiedzą, a oni wiedzą, że Ty tego nie wiesz. Nie ranisz ich uczyć, stajesz się ich obiektem do wyśmiewania. Ponieważ zjadasz głównie propagandę, którą oni wypuszczają. Nazywanie siebie przebudzonym i wskazywanie ich palcem,
kiedy ledwie jesteś w stanie sobie z nimi poradzić, a nawet z samym sobą.

Samoorganizacja – napisy PL

Porządek pojawia się wtedy, gdy organizmy współdziałają z sobą, by tworzyć nowe właściwości, poprzez połączenie swoich możliwości.Protony, neutrony i elektrony łączą się by zbudować atomy. Atomy łączą się by stworzyć cząsteczki.Cząsteczki współdziałają by stworzyć komórki. Pojedyncze komórki łączą się ze sobą, by tworzyć wielocząsteczkowe kolonie cząsteczek. Niektóre zajmują się trawieniem, inne są odpowiedzialne za ruch, a pracując razem tworzą tkanki.Tkanki połączone razem ewoluują w wielokomórkowy organizm, jak w pełni rozwinięty system nerwowy.A to wszystko dzieje się poprzez zachowanie pojedynczych komórek, które poruszając się indywidualnie poruszają cały żyjący organizm.Więc musisz się siebie zapytać, czym jest żyjący organizm? Żywy organizm jest systemem ekstremalnie złożonej interkomunikacji. Spróbuj zdefiniować czym jesteś, kiedy wchodzisz w detale, nagle zdajesz sobie sprawę, że gdy zdejmujesz skórę i patrzysz pod spód i jesteś złożonym systemem rurek i włókien pięknie ułożonych w piękne wzory.Gdy spojrzysz na to pod mikroskopem, ta cała masa małych stworzeń biegająca po naszym organizmie wcale nie wygląda jak ludzie.Choć oni wydawaliby się ludźmi gdyby się im przyjrzeć.Ponieważ wewnątrz nas, mają problemy, różnego rodzaju walki, kolaboracje, konspiracji i tym podobne.Ale jeśli nie robiliby tego, my nie bylibyśmy zdrowi.Jeśli te różne komórki w naszej krwi nie walczyłyby ze sobą, umarlibyśmy.Dlatego wojny na pewny poziomie przynoszą ogólny spokój i zdrowie na innym poziomie.Ludzie zawsze będą mieli problemy, zawszę będą się zderzać bez znaczenia w jakim systemie żyją.Ale od nas zależy czy to rozumiemy i czy umiemy odwrócić te rzeczy w proces uczenia się.Weź jakikolwiek zorganizowany system życia, na przykład to jak zachowuje się ogród.Pełen jest gatunków, które w pewnym stopniu ze sobą konkurują, ślimaki i inne owady przeciw sobie.Ponieważ te małe walki ciągle mają miejsce, życie ogrodu jako całości jest utrzymane.Nie można wyrzucić ślimaków, pomimo tego, że jedzą sałatę. Jeśli nie będzie ślimaków, ptaki nie przylecą. Ponieważ one lubią ślimaki. A ptaki robią wiele pożytecznych rzeczy dla Twojego ogrodu, na przykład dostarczają odchody. Więc ceną posiadania ptaków są ślimaki, które będą jadły sałatę. W ten sam sposób ludzie są inni, ale w tym samym czasie ludzie są ze sobą powiązani, polegają na sobie. Tak jak organy w Twoim ciele, można się kłócić, że żołądek jest fundamentalny, jedzenie jest bardzo ważne, a dodatkowo mózg rośnie jako przedłużenie żołądka, by otrzymywać jak najwięcej jedzenia. Więc można powiedzieć, że mózg jest sługą żołądka. Ale równie dobrze, można się kłócić, że mózg jest najważniejszy. To on przeprowadza wszystkie procesy myślowe i potrzebuje, by żołądek dostarczał mu energii. Można także polemizować, że organy płciowe są najważniejsze, a one potrzebują zarówno mózgu jak i żołądka, by utrzymać ekstazę potrzebną do reprodukcji. Ale wtedy, mózg i żołądek mogą stwierdzić, że im się to nie opłaca. Prawda w tym temacie jest taka, że nikt nie jest najważniejszy, nikt nikim nie pomiata. Nie znajdziesz mózgu bez żołądka czy organów płciowych. Wszystkie są jednością i to jest główną wadą imperiów, władców, przywódców. Nikt nie jest najważniejszy. Ludzie nie powinni rządzić innymi ludźmi. Wszyscy powinni pracować razem, w taki sam sposób w jaki nasze ciało porusza się razem. Wszystkie komórki w naszym ciele ruszają się razem, nie musisz ich zmuszać do współpracy. Nie musisz zmuszać komórek mózgowych do współpracy. Nie musisz im nic kazać. Nie musisz tworzyć różnego rodzaju traktatów. One po prostu to robią. Te sieci neuronów tworzą myśli bardziej złożone niż te które mógłby stworzyć, przesłać lub zrozumieć pojedynczy neuron. Spójrz tylko na ptaki. Zauważ jak ptaki nagle obracają się w powietrzu. Skręcają jakby były jednym ptakiem, ale kiedy lądują na piasku, stają się jednostkami, które mogą biegać niezależnie od siebie. Pomimo tego, że ptaki kontrolują siebie, istnieje zestaw zasad na czas gdy wchodzą ze sobą i z otoczeniem w interakcje. To samo dzieje się z ławicami ryb. U ryb możemy znaleźć złożony układ, wszystkie współpracują bez przywódcy, nie ma pojedynczego mózgu operacji na górze, który przekazywał by rozkazy w dół. Nie ma kierownika. Nie ma szefa kontrolującego funkcje tych ryb. Są samo organizujące się, więc porządek nie potrzebuje centralnej koordynacji. Ludzie mogą się spontanicznie organizować i tworzyć tego typu struktury, gdzie jednostka może dawać od siebie, kopiować lub otrzymywać, a nawet koordynować. To dzieje się poprzez stowarzyszenia, które powodują spontaniczne dyskusje, zrozumienie i prostotę w złożoności. To właśnie jest porządek.

———————————————–

Fragment z książki Józefa Kosseckiego „Cybernetyka kultury”

„W ustawicznej wymianie energii i informacji ze środowiskiem (metabolizm energetyczny i informacyjny) każdy żywy ustrój, od najprostszego do najbardziej skomplikowanego, stara się zachować swój własny porządek. Utrata tego porządku jest równoznaczna ze śmiercią, jest zwycięstwem drugiego prawa termodynamiki (entropii). Mimo pozornej stałości żywego ustroju żaden atom w nim nie pozostaje ten sam; po krótkim stosunkowo czasie zostaje wymieniony przez atom środowiska zewnętrznego. Stała pozostaje tylko struktura, swoisty porządek, specyficzny dla danego ustroju. Ta swoistość, czyli indywidualność odnosi się zarówno do porządku na poziomie biochemicznym (swoistość białek ustroju), fizjologicznym, morfologicznym, jak też informacyjnym.

Ten ostatni rodzaj porządku dotyczy sygnałów odbieranych ze świata otaczającego i swoistych reakcji na niego. Dzięki metabolizmowi informacyjnemu „moim” staje się nie tylko własny ustrój, ale też otaczający świat, który się w swoisty sposób spostrzega, przeżywa i na niego reaguje. W miarę filogenetycznego rozwoju układu nerwowego metabolizm informacyjny odgrywa coraz większą rolę w porównaniu z metabolizmem energetycznym.

Utrzymywanie porządku swoistego dla danego ustroju wymaga od niego stałego wysiłku, który jest wysiłkiem życia. Wysiłku życia, który przeciwstawia się entropii, a którego wygaśnięcie oznacza śmierć, częściowo oszczędza biologiczne dziedziczenie. Dzięki niemu swoisty porządek przenosi się z jednego pokolenia na drugie. Reprodukcja seksualna zapewnia większą rozmaitość struktur, gdyż plan genetyczny powstały z połączenia dwóch komórek rozrodczych jest nowym planem, a nie wiernym odbiciem planu komórki macierzystej, jak w wypadku reprodukcji aseksualnej. Ta ostatnia przypomina produkcję techniczną, w której wytwarzane modele są wiernym odbiciem prototypu.

Człowiek obok dziedziczenia biologicznego dysponuje dziedziczeniem społecznym, dzięki któremu może wejść w posiadanie określonych wartości materialnych i duchowych. Wysiłek tysięcy pokoleń, związany z wykształceniem mowy, pisma, wiadomości o świecie, wartości moralnych, artystycznych, urządzeń technicznych itp. jest mu przekazywany od momentu urodzenia. Gdyby tej spuścizny był pozbawiony, musiałby wciąż zaczynać od nowa. Rozwój kultury byłby niemożliwy.” – A. Kępiński

Model czworga uszu

 

Fragment książki ” Z każdym dniem coraz bardziej niegrzeczna”  Ute Ehrhardt

 

Friedemann Schulz von Thun* opracował model, który po­maga zrozumieć problemy komunikacji między ludźmi. Nazywany jest on modelem czworga uszu.
Słysząc wypowiedź, możesz ją zrozumieć na cztery różne sposoby, niejako usłyszeć czworgiem różnych uszu.

Uchem rzeczowym odbieramy pierwszą, czysto rzeczową warstwę wypowiedzi. To, co byśmy rozumieli, traktując ją zupełnie neutralnie.

Uchem nastawienia słyszymy drugą warstwę – komunikat o nastawieniu mówiącego. Mówiący ujawnia swoje samopo­czucie. Ty interpretujesz jego pośredni komunikat o sobie: czy jest w złym humorze, czy przekazuje informacje niechętnie, czy z ochotą itd.

Uchem relacji odbierana jest warstwa trzecia, dotycząca wzajemnych stosunków: czy mówiący jest na nas zły, nawet jeśli mówi o czymś zupełnie innym, czy nas lubi, czy mu prze­szkodziliśmy, czy raczej sprawiliśmy przyjemność, a może wcale go nie obchodzimy.

Czwartą warstwę wypowiedzi: do czego wzywa nas, o co apeluje nasz rozmówca – odbieramy uchem wezwania. Zwykle jest to wezwanie do jakiegoś działania.

 
Używaj wszystkich czworga uszu
Właściwie cały przekaz, we wszystkich jego warstwach, po­winien być odbierany zgodnie z intencjami mówiącego, ale jak wiemy, odbiór może nie mieć nic wspólnego z tymi inten­cjami.
Pouczający jest przykład zdania: „Kubeł na śmieci jest peł­ny”. Większość ludzi reaguje na nie jak na prośbę o wyniesie­nie śmieci. Odpowiadają „tak”, „nie” albo „to sam (sama) je wynieś!”. Reagują na wezwanie, którego nikt nie wyartyku­łował. Słuchają swoim uchem wezwania.
Nie musi to być wcale właściwa interpretacja. Przekona­my się o tym obserwując osobę, która słucha tylko uchem rzeczowym. Taka osoba odpowie po prostu: „Tak, widzia­łam”. Oczywiście taka odpowiedź nie prowadzi do żadnego działania. Kubeł zostanie tam, gdzie stał.
Ktoś, kto słucha wyłącznie uchem nastawienia, mógłby odpowiedzieć: „Chyba jesteś w złym humorze. Szef cię zdenerwował, a może coś ci się dzisiaj nie udało?”. W tym przy­padku odebrano komunikat: „Jestem w niedobrym nastroju, wszystko mi dzisiaj przeszkadza, daj mi święty spokój!” – na­wet jeżeli o tym nie było mowy, a mówiący był jak najdalszy od podobnych intencji. Słuchający interpretuje mówiącego. I robi to chcąc nie chcąc pod wpływem własnych oczekiwań, własnej percepcji, nastroju i życzeń.

Uchem relacji słuchający wyłapie personalny atak na sie­bie: „Jesteś śmierdzącym leniem, nic nie zrobiłeś przez cały dzień, mógłbyś przynajmniej wynieść śmieci”. Słuchający da­je sobie prawo doszukiwania się ukrytego sensu w skądinąd raczej niewinnym zdaniu.
Wydaje ci się, że nigdy nie popełniasz podobnych błędów interpretacji?
Ale jak się czujesz, kiedy ktoś mówi:
„Nie podoba mi się sukienka, którą masz na sobie!”
„Uważam, że twój pomysł nie jest dobry!”
„Musiałaś popełnić jakiś błąd!”
„Źle wyglądasz!”
Często trudno nam jest oddzielić przykrość, jaką odczu­wamy, od dość neutralnego przesłania.
Spróbuj kiedyś świadomie słuchać różnymi uszami – to pouczająca i ciekawa zabawa. Na ogól bywa tak, że czujemy się zranione czyimiś słowami, doprowadzone do szalu, zmu­szone do działania, nie sprawdziwszy, jakie naprawdę były intencje mówiącego. Dlatego zadaj pytanie: „Czy ja cię dob­rze rozumiem? Chcesz powiedzieć, że jestem leniwa, nic nie zrobiłam przez cały dzień i dlatego powinnam przynajmniej wynieść śmieci?”.
Co się może zdarzyć? Twój rozmówca powie: „Tak!” i za­cznie się kłótnia albo dyskusja. Albo powie: „Nie, wcale nie, chodziło mi tylko o to, żebym pamiętał później wynieść śmie­ci” i sprawa załatwiona.
Uważasz, że taka odpowiedź jest absolutnie niemożliwa? Bo jeszcze nie spróbowałaś. Zrób to, nie masz nic do strace­nia, a jak dobrze pójdzie, unikniesz niepotrzebnej awantury.

 

Nadstawiaj rzeczowego ucha
Melodia czyni piosenkę. Mówisz czterema językami i pat­rzysz czterema parami oczu. Na percepcję wpływa cała gama okoliczności: samopoczucie, doświadczenie życiowe, sto­pień znajomości z rozmówcą.
Na przykład odmowa przez wiele osób odbierana jest bar­dzo osobiście, jako odrzucenie. Czują się odtrącone, nielu-biane. Nie potrafią potraktować odmowy rzeczowo. Niektó­rzy nawet bez pytania o powody od razu się wycofują. Inni reagują, jakby ich giez ukąsił albo się dąsają. Ja to nazywam „słuchaniem uchem relacji”. Kanał odbioru rzeczowej infor­macji jest zamknięty. Wprawdzie slyszymy: „W tej chwili nie mam czasu”, ale rozumiemy. „Tobie nie zamierzam poświę­cać czasu!”.
Rozmowy są przez to naładowane emocjonalnie. Dialog zamienia się w walkę, rzeczowy komunikat powoduje oso­bistą obrazę.
Kobiety zdają sobie sprawę, jakie może być brzemię od­mowy. Nie chcą nikogo ranić nawet rzeczowym „nie”, od­mawiają więc bardzo powściągliwie i ostrożnie. Lecz takie pochylanie się nad innymi jest stanowczo nie na miejscu, wręcz szkodzi.

 

Sprzężenie zwrotne
Żeby wyrwać się z błędnego koła nieporozumień, musisz się dowiedzieć, o jakie „nie” chodziło twojemu rozmówcy. Czy były jakieś rzeczowe powody odmowy, czy też chciał cię on zaatakować albo zranić. Dopiero kiedy będziesz miała co do tego absolutną pewność, możesz dalej rozmawiać, negocjo­wać, spierać się albo szukać rozwiązań.
Użyteczną metodą, dzięki której można zorientować się, co druga strona miała na myśli, jest tzw. sprzężenie zwrotne*: upewniasz się, czy dobrze zrozumiałaś słowa rozmówcy, opowiadasz własnymi słowami, jak odbierasz jego wypowiedź, i jeśli on odpowie: „właśnie o to mi chodziło”, wiesz, na czym naprawdę stoisz.
Sprzężenie zwrotne można ćwiczyć. Kiedy z kimś rozma­wiasz, odnoś się do meritum dopiero wtedy, gdy usłyszysz potwierdzającą odpowiedź na twoje pytanie: „Czy dobrze zrozumiałam? Chciałeś powiedzieć, że…”.
Jeżeli przyzwyczaisz się wyjaśniać, czy dobrze zrozumia­łaś wypowiedź drugiej strony, zanim udzielisz odpowiedzi, unikniesz wielu nieporozumień. Będziesz zdumiona, jak nie­wiele z tego, co ktoś chce nam przekazać, od razu do nas dociera, nawet w poważnej rozmowie. Przede wszystkim bę­dziesz miała okazję stwierdzić, czy ktoś, kto odrzucił twoją prośbę, chciał ci zrobić przykrość, a to pozwoli ci odpowied­nio zareagować.
Konstruktywne spory i negocjacje polegają na dochodze­niu do tego, o co chodziło drugiej stronie. Nie na tym, by utwierdzać się we własnych przekonaniach.

 Żelazne ciało Ninja – Ashida Kim – fragmenty

Pamiętaj nigdy nie patrz na swojego przeciwnika z góry [tj. nie czuj się kimś lepszym od niego, ani z dołu [tj. nie czuj się kimś gorszym], ażeby nie zaślepiła cię pewność siebie ani nie obezwładniła niepewność. Wszyscy mają równe szanse w Grze Życia i Śmierci”. Rozwijanie ciała i umysłu nie czyni Cię „lepszym” od nikogo. Dzięki temu jednak staniesz się lepszy, niż jesteś teraz, pod względem zdrowia, długowieczności i zro­zumienia. Trudno o szlachetniejszą misję.

Kiedy „powracasz do świata” po „przebudzeniu” wszystko co na początku tej podróży wydawało Ci się ważne, blednie i staje się bez znaczenia w obliczu nowo uzyskanego doświadczenia wewnętrznego spokoju. Już nigdy nie będziesz patrzeć na świat tak jak dawniej. Porzucisz przywiązanie do rzeczy materialnych, a tym samym staniesz się odporny na intrygi i podstępy tych, którym wciąż wydaje się, że te rzeczy są ważne. Będziesz jednak lepiej rozumieć, dlaczego postępują oni tak a nie inaczej, gdyż będziesz pamiętać, że sam kiedyś byłeś taki jak oni. W tej podróży nic nie tracisz, wszystko pamiętasz, a przy tym po raz pierwszy widzisz to jasno. I pamiętaj, aby pomóc co najmniej dziesięciu, tak jak Ty to odkryłeś, o co w tym wszystkim chodzi.

Właściwie tak samo jest z dzisiejszymi ninja. Nie rozko­szują się oni opowieściami wojennymi ani przechwałkami na temat własnej sprawności bojowej, ponieważ wiedzą, że nawet mistrz może w każdej chwili zostać przez kogoś pokonany. Nie chełpią się też własnym rodowodem. W daw­nych czasach, gdy „agent” wyruszał z „misją”, było to tak, jak gdyby nigdy się nie narodził, nigdy nie dorastał w swo­jej wsi, nigdy się nie ożenił ani nie miał dzieci, nie upra­wiał pól ani nie łowił ryb w sadzawce. Nigdy nie istniał. Kiedy wracał, było to tak, jak gdyby nigdy nie wyjechał.
Owe wyprawy zresztą nie były czymś pospolitym, nie po­dejmowano ich samowolnie ani nie powierzano dużej licz­bie osób. Jeden właściwy człowiek na właściwym miejscu może zmienić bieg historii. A tego, który zrealizował siebie, stać na wszystko. Ninja nie wprawiali się specjalnie w pod­kradaniu się do wartowników czy wspinaniu na mury. Po prostu znajdowali się oni w takiej harmonii z naturą, że owe zadania były dla nich łatwe, kiedy sytuacja tego wyma­gała. I nawet posiadając całą tę moc, bardzo mało wtrącali się w sprawy zwykłych ludzi, wierząc, że z czasem ci mniej oświeceni znajdą, tak jak oni, nauczycieli, którzy wskażą im właściwą drogę i ujawnią im ich własną „tygrysią twarz” – ich prawdziwe, boskie Wewnętrzne Ja.
Nie ćwiczyli się też w technikach zadawania śmierci. Nauka medycyny dawała im wiedzę o anatomii, lecz zda­wali sobie sprawę, że jeśli odetniesz głowę węża, całe jego ciało obumiera” i że „jeden kamień wrzucony do sta­wu wywołuje wiele kręgów na powierzchni”. Dlatego, jeśli było to konieczne, „usypiali” wodza, dawali mu spokój, ja­kiego nigdy by nie zaznał w świecie iluzji, i tym jednym aktem powstrzymywali cała armię, wojnę lub tyrana. To dlatego zdobywali sobie raputacje „niewidzialnych morderców”, którzy potrafią przenikać przez ściany, przedostawać się wszędzie niepostrzeżenie i znikać bez śladu
Alchemia zatem, taka jaką opisują Lao Cy i Ko Hung, jest nauką o transmutacji; polega ona na tym, że poprzez ćwiczenia oddechowe i ruchy lecznicze oddziałuje się na składniki odżywcze, wchłaniane przez organizm z pożywienia, wody i powietrza, z takim skutkiem, iż „kości stają się żelazem, a skóra nefrytem”. Tego sformułowania pojawiającego się w starożytnych tekstach nie należy rozumieć dosłownie, że kości faktycznie zmieniają się w metal. Chodzi o to, że stają się one zdrowe, mocne i sprężyste. Ludz­kie kości mogą wytrzymać nieprawdopodobne naciski; dobrze odżywiane i ćwiczone, mogą być względnie wolne od katabolizmu, efektu starzenia się, który wpływa na ich łamliwość.
Skóra też nie zmienia się dosłownie w nefryt. To jeszcze jeden przykład symbolicznego, czy też poetyckiego, przedstawienia owych tajemnic. Wyrażona jest tu myśl, że skóra będzie zdrowa i elastyczna; każdy porządny lekarz powie, że najlepszą ochroną przed infekcjami jest czysta, niepopękana skóra (pamiętaj, że w dawnych czasach, kiedy powstało owo określenie ludzie umierali na tężec, który brał się z zakażenia otwartych ran)
Mówimy więc o ćwiczeniach, które dają zdrowie i przedłużają życie. Dzieje się tak, ponieważ oddychanie zmienia pH krwi, a wówczas gruczoły dokrewne zachowują aktywność i produ­kują hormony, dzięki którym ciało pozostaje młode i silne.
Niektórzy sądzą, że alchemia polega na zmienianiu oło­wiu w złoto. Jest to błędne wyobrażenie, zrodzone w epoce feudalnej wśród europejskich alchemików, którzy myśleli, że metale – ołów, rtęć i złoto – wspominane w przetłumaczonych z chińskiego traktatach, opisujących „proces wewnętrznej destylacji” czy też, inaczej mówiąc, transmu-tacji, należy rozumieć dosłownie, a nie jako poetyckie symbole chemii naszego wnętrza.
Zmiana ołowiu w złoto jest możliwa na poziomie ato­mów, ale nie mamy tu na nią przepisu. To, o czym mówi­my, oznacza posługiwanie się własnym organizmem w taki sposób, aby „zbierać, doskonalić i wprawiać w obieg ener­gię qi” – proces ten anatomicznie bardzo przypomina de­stylację spirytusu z napoju alkoholowego, uzyskanego z kolei z przetworzenia różnych soków owocowych. Oddychając, „zbieramy”; zmieniając tempo oddechu i pH krwi, rafinuje­my albo „doskonalimy”; zachodząca wówczas reakcja che­miczna sprawia, że „esencja” się „wygotowuje” i nabiera większej mocy. Tak powstały „eliksir” działa jak wewnętrz­ne lekarstwo i odżywka, która pozwala ciału w większym stopniu urzeczywistniać swoje możliwości.
Alchemia ninja – ta prawdziwa alchemia, gdy już rozu­miemy znaczenie symboli – nie jest kluczem do szybkiego zdobycia bogactwa, ponieważ nie ołów będziemy zmieniać w złoto, tylko niskie pierwiastki ja i ciała zostaną przeisto­czone, podniesione na wyższy poziom (staną się „złote”), co zapewni nam długowieczność.

W literaturze można spotkać wiele opowieści, w których sławne postacie chętnie by się wyrzekły swego bogactwa, gdyby tylko mogły w zamian pożyć trochę dłużej. Osoby te zużyły mnóstwo sił, gromadząc władzę, i zapłaciły za to pewną cenę. W pogoni za sukcesem doprowadziły się do stanu wyczerpania, a teraz jedyne, czego pragną, to odzy­skać stracony czas.
Są też legendy o postaciach, które żyły niesłychanie długo, a które najczęściej żaliły się, że widząc przemijanie całych pokoleń zwyczajnych śmiertelników, odczuwają straszliwą samotność. Tak prawdopodobnie byłoby z nieśmiertelnym człowiekiem, zważywszy na filozoficzną naturę naszego ludzkiego rodzaju.
Był sobie kiedyś uczeń, który dążył do Nieśmiertelności. Zapytany, jak będzie wykorzystywać czas potem, kiedy już osiągnie swój cel, odrzekł: „Będę pracować nad tym, żeby zgromadzić jeszcze więcej dodatkowego czasu”, na co jego nauczyciel odparł: „Nieśmiertelność jest rzeczą absolutną. Gdyby można było ją osiągnąć, byłbyś tu już od zawsze. Najlepsze, o co możesz się modlić, to życie dwustu lub trzystuletnie, abyś zdążył się znudzić wystarczająco, by chętnie przejść na następny poziom. A jeśli uda ci się zajść tak daleko, bądź człowiekiem przynajmniej na tyle, żeby podzielić się z innymi tym, co odkryłeś”. Obowiązek ten spoczywa więc także na tych wszystkich, którzy chcieliby zostać alchemikami.
Ci, którzy kroczą Milczącą Ścieżką, jak bywa nazywana nauka transformacji praktykowana przez ninja, potrafią dostrzec „schemat Wszechświata”, o czym można przeczy­tać w objaśnieniach do obietnicy Ko Hunga. Wiedz, że me­tody kontroli oddechu oraz ćwiczenia pomagające osiągnąć długowieczność i Nieśmiertelność i obdarzające człowieka mistycznymi zdolnościami, takimi jak Żelazne Ciało, są w istocie naturalnymi, wrodzonymi możliwościami każde­go człowieka.
Tym, co odróżnia ninja od zwykłych ludzi, jest ich wraż­liwość, samoświadomość – świadomość własnego ja – dzięki której mogą do pewnego stopnia sprawować kontrolę nad tym stanem swego istnienia, podczas gdy ci drudzy są zda­ni na łaskę żywiołów, nie wiedząc, że posiadają taką wro­dzoną zdolność. To właśnie owa świadomość własnego ja sprawia, że inni uważają ich za „oświeconych”.

Zanim zacząłeś oddychać powietrzem, oddychałeś wodą, bezpiecznie ukryty w łonie matki. Wszystkie, chociaż pro­ste, twoje potrzeby były zaspokajane, a wszystkie twoje ambicje się urzeczywistniały. Potem przyszedł wstrząs po­rodu. Nagle zostałeś wypchnięty w próżnię wypełnioną in­tensywnym światłem i dźwiękami. Brakowało ci powietrza, twoje płuca się opróżniły i wciągnąłeś w nie pierwszy haust tego nowego świata. A potem było po wszystkim. Rozpoczę­ła się nowa egzystencja.
Byłeś wyposażony we wszystko, czego potrzebowałeś do przetrwania i dobrego radzenia sobie w tym nowym świe­cie, więc zacząłeś poznawać go swymi nowymi zmysłami i one właśnie przywiodły cię do tego miejsca.
Dlaczego więc miałbyś wątpić w to, że tak samo będzie z umieraniem? Chwila dyskomfortu, a potem nowa rzeczy­wistość do poznawania! Dlaczego w takim razie nie zapo­mnieć o Nieśmiertelności i nie popełnić samobójstwa, sko­ro to, co ma być potem, jest takie wspaniałe?
Otóż dlatego, że są tu inni, którzy o tym jeszcze nie wiedzą, których trzeba uspokoić i zapewnić, że wszystko będzie dobrze. Trzeba ich nauczyć, że są panami własnego losu i kapi­tanami okrętu własnej duszy. Dickens zaczyna jedno ze swych dzieł słowami: „Zrozumiałem, że jeśli moje życie miałoby mieć jakiegoś bohatera, to niechybnie byłbym nim ja sam”.

Mówimy, że człowiek nie może zmienić świata, i to praw­da. Może jednak przedłużyć chwilę. Mędrcy starożytnych Chin, którzy dawno opanowali techniki zapewniające zdro­wie i długowieczność, przemierzali kraj w poszukiwaniu królestwa, w którym ludzie byliby szczęśliwi, a władca był­by człowiekiem dobrej woli. Zgłaszali się na jego dwór i oferowali, że wprowadzą go w tajemnice nieśmiertelno­ści, aby jego panowanie mogło trwać, a lud długo cieszył się dobrobytem.
Tak samo jest z każdym prawdziwym Nieśmiertelnym.
Mówimy, że nauczać można każdego, kto jest wybrany. Nie chodzi tu jednak o żaden test ani o próbę narzucenia jakichś norm tym, którzy chcieliby pobierać owe nauki. W istocie to uczeń sam czyni siebie wybranym. Kiedy już wyruszysz w tę podróż i doświadczysz jej cudów, zapragniesz dzielić się nimi ze wszystkimi. Japończycy nazywają to shakabuku, pędem do rekrutowania nowych członków. Twój entuzjazm będzie jednak odstręczał większość ludzi. Wtedy zaczniesz staranniej dobierać tych, z którymi ze­chcesz podzielić się sekretem zdrowia i długiego życia, czy też tych, przed którymi ujawnisz fakt posiadania jakiejś wiedzy na ten temat – po co zwykli śmiertelnicy mają myśleć, że jesteś dziwakiem albo kimś niespełna rozumu? Oni nie chcą wiedzieć. Jeszcze nie.
Można by z tego wnioskować, i od dawna tak się uważa, że Nieśmiertelni mają jakąś moc, która daje im przewagę nad innymi. Owszem. Jest to moc spokojnego umysłu.
A więc znowu, nie zniechęcaj się, jeśli nie każdy od razu przyjmie mądrość, którą ty poznałeś.
 To tylko droga do tego, żeby można było „zajrzeć na drugą stronę”, zobaczyć, co jest „za zasłoną”. Potem już wszystko zaczyna się układać.
Zaczynasz dostrzegać prawidłowości Wszechświata i to, co kiedyś było wielką tajemnicą – dlaczego ludzie postępują tak a nie inaczej, zmieni się w zrozumienie własnego ja i innych. Ludzie w większości sami zwykle komplikują sobie życie i nie potrafią się pogodzić z tym, że sekret szczęścia jest taki prosty.
Ze spokojem umysłu przychodzi akceptacja, a z wiekiem doświadczenie. Stąd jeden człowiek znosi powszednie trudy życia lepiej niż drugi w dużym stopniu dlatego, że spotkał się z pewnymi problemami już a doświadczywszy ich raz, kiedy to albo znalazł rozwiązanie albo nie, mierzy się z nimi ponownie lub wypróbowuje inne rozwiązanie. To się nazywa nauka przez doświadczenie, która nie tylko wskazuje, jak być pożytecznym dla innych, lecz również skłania cię do aktywności, a więc nie pozwala ci się nudzić

Mądry człowiek uczy się przez doświadczenie: Nieśmiertelny uczy się także z doświadczeń innych. Z tego względu Nieśmiertelni rachują upływ czasu nieco inaczej niż śmiertelnicy.
Nauczyli się że jeśli człowiek unieszczęśliwia się zmartwieniami, wątpliwościami, poczuciem winy albo obawami, to czas wlecze się nie miłosiernie. Jeśli natomiast pozwala sobie być szczęśliwym, czas śmiga Dlatego „żyją chwilą”, przezywając każda sekundę jak nową przygodę, radując się każdym wschodem słońca i wpadając w podziw nad pięknem każdego zachodu.
Wiedzą bowiem że każdy dzień z niewielkimi odmianami taki sam,że w każdym roku przychodzi wiosna, lato, jesień i zima; że wszystko będzie po sobie następować niezależnie od tego, czy ktoś to widzi, czy nie.
Życie toczy się naprzód, i dopóki ktoś o nas pamięta, dopóty naprawdę nie umieramy.

Można tłumaczyć, że to efekt działania kodu genetyczne­go oraz pamięci, ale wszystko to poznasz sam na sobie kiedy zaczniesz oddychać.

Dzienny zestaw ćwiczeń na ruchomość stawów wg dr. Amosowa

 

Fragment książki Super stawy. Sprawność sportowa w każdym wieku – Pavel Tsatsouline

http://www.wydawnictwoaha.pl/pl/ksiazka/super-stawy

Super Stawy

 

Jak zapewnić sobie bezpieczną ruchomość stawów
Jak ochronić się przed kontuzjami
Jak pozbyć się sztywności ciała
Jak zabezpieczyć stawy przed zwyrodnieniem
Jak zapobiegać artretyzmowi w późniejszym wieku
Jak łagodzić skutki zapalenia stawów

Maksymalny ruch bez bólu
Bezpieczna mobilność
Siła i gibkość
Sprawność sportowa w każdym wieku !!

 

1. Jeszcze leżąc na plecach w łóżku, złap ramę łóżka za głową i unieś nogi, przyciągając je za głowę, tak by (miejmy nadzieję) dotknąć kolanami czoła.

Jeżeli wolisz wykonywać ćwiczenie na podłodze, możesz zapierać się o nią dłońmi, uciskającymi ją po bokach bioder, lub trzymać się jakiegoś stabilnego przedmiotu za głową. Zachowuj nogi mniej więcej wyprostowane. Staraj się dotknąć palcami stóp podłogi za sobą, ale nie obciążając karku. Utrzymuj ciężar ciała na barkach i górnej części pleców, nie na karku.

2. Stań wyprostowany i pochyl się w przód, starając się dotknąć podłogi palcami, a nawet całymi dłońmi. Gdy pochylasz się, broda ma wtulać się w szyję, a podczas podnoszenia, głowa powinna odchylać się do tyłu.

Zachowaj ostrożność. Wydychaj biernie powietrze w drodze na dół, a wdychaj „do brzucha” w drodze do góry, jakbyś odpychał się brzuchem od bioder. Jeśli zrobisz to dobrze, podczas podnoszenia się z wdechem ciśnienie wewnątrz brzuszne rozprostuje ci kręgosłup niczym podnośnik hydrauliczny z minimalnym obciążeniem pleców.
Jeżeli nie jesteś pewien, jak korzystać z przepony lub twój stan zdrowia uniemożliwia ci skłony do ziemi z pozycji stojącej, wykonuj ćwiczenie, siedząc na podłodze i mając nogi rozprostowane przed sobą. Wyciągaj się ku palcom stóp, robiąc wydech z westchnieniem ulgi, a wracaj, nabierając powietrza.

3. Wymachy ramion z maksymalną amplitudą. Synchronicznie z ruchami ramion i barków obracaj głowę w prawo i w lewo, by wykonać więcej wymachów w krótszym czasie.

4. Skłony w bok. Dłonie ślizgają się po tułowiu i nogach. Gdy jedna sięga kolana i poniżej, druga podchodzi aż do pachy. Synchronicznie z tymi ruchami przechylaj głowę z jednej strony w drugą.

Zadbaj o to, by nie przekręcać się skośnie; poruszaj się w jednej płaszczyźnie.

5. Unieś łokieć i wyciągnij dłoń nad bark, starając się dotknąć drugiej łopatki. Brodę miej wtuloną w szyję.

6. Maksymalnie daleko skręcaj tors zgodnie z ruchem wskazówek zegara i przeciwnie do niego. Rozprostowane ręce miej wyciągnięte w boki; dłonie są zwrócone przed ciebie, a palce wyprostowane. Ramiona poruszają się synchronicznie z torsem, pogłębiając jego ruch.
Harmonijnie porusza się również głowa. Pamiętaj, by nie odbijać się na końcu obrotu; nie podobałoby się to kręgosłupowi.

7. Stań wyprostowany i na zmianę unoś to jedno, to drugie kolano w stronę do brzucha. Sięgaj jak najwyżej.
By utrudnić to ćwiczenie, na wysokości bioder trzymaj ręcznik i bez pochylania się unoś kolano ponad jego poziom. W miarę nabierania wprawy trzymaj ręcznik coraz bardziej napięty. Potem zacznij zwiększać szerokość rozstawu rąk w trzymaniu napiętego ręcznika, tak by podnosił się coraz wyżej od podłogi.

8. Pompki na podłodze lub w oparciu o mebel.

Opieraj ciężar ciała bliżej śródręcza niż palców dłoni. Jeżeli tradycyjna technika uraża ci nadgarstki, jest kilka rozwiązań. Opcją dla wymuskanych młodych biznesmenów są uchwyty do pompek lub para wielokątnych hantli. Męską alternatywą jest wykonywanie ćwiczenia sposobem karateków, czyli na kostkach dłoni. Jeżeli w najbliższym czasie nie planujesz skopać nikomu tyłka, możesz robić pompki, opierając się na całej powierzchni pięści (wstyd). Jednak prawidłowa technika ze sztuk walki wymaga oparcia się tylko na dwu kostkach każdej pięści (palców wskazującego i środkowego). Przekonasz się, że metoda ta błyskawicznie wzmocni ci nadgarstki.
W radzieckich siłach specjalnych „pompowaliśmy” na betonie. Zrobisz jednak mądrzej, wykonując ćwiczenie na powierzchni, która nieco się naddaje, takiej jak linoleum. Podłoże powinno być czyste, tak by jakieś ostre drobiny nie pokiereszowały ci wypielęgnowanej skórki.
Szerokość rozstawu rąk zależy od ciebie.
Miej wciągnięty tyłek. Pompki będą przez to wyglądać jak należy, a poza tym zabezpieczy to plecy przed zwiotczeniem i urazem.
Nie wciągaj klatki piersiowej, tylko miej ją wypiętą. Zakres ruchu będzie przez to odrobinę mniejszy, ale mięśnie piersiowe będą wstępnie rozciągnięte, co pozwoli uzyskać większą siłę i zmniejszy ryzyko kontuzjowania barków.
Patrz raczej prosto przed siebie niż w dół. Napięcie prostowników szyi sprzyja silniejszemu naprężeniu prostowników łokci.
Zsynchronizuj oddech z ruchem. Zaniedbanie tego w zadaniu wytrzymałościowym równa się pocałunkowi śmierci. W naszych okolicznościach najlepiej jest robić wdech w trakcie schodzenia i wydech w drodze do góry. Wyobrażaj sobie, jak twój oddech (czy energia chi) płynie z brzucha do ramion. Nie bagatelizuj roli takiej wizualizacji. Istnieją liczne świadectwa, że wybór wzorca oddechu wywiera głęboki wpływ na napięcie mięśniowe.

9. Brzuszki na krześle rzymskim. 
Usiądź na stabilnym stołku, zahacz stopy o kanapę i rób brzuszki. Obniżaj się do tyłu na tyle, na ile tylko pozwalają twoje ograniczenia fizyczne. Podnoś się i pochylaj w stronę stóp, najdalej jak możesz.

Podczas gdy zachodni eksperci lamentują nad zagrożeniami wynikającymi z brzuszków rozciągniętych, Rosjanie robią je – korzystając ze stołka w domu czy konia w sali gimnastycznej – od dziesięcioleci i wcale nie zamierzają przestać.
Hiperlordoza lędźwiowa, czyli nadmierne wgięcie niższej partii kręgosłupa, szaleje w USA i Europie Zachodniej. Najczęstszym winowajcą są skrócone, napięte zginacze bioder. Te mięśnie lędźwiowe biorą początek w dołeczkach pleców i biegną poprzez brzuch, przyczepiając się z przodu ud. Kiedy ulegają skróceniu, ciągną dolną część pleców do przodu, pogłębiając tym samym łuk pleców i wypychając do przodu miednicę. Układ taki jest niezdrowy i nieatrakcyjny wizualnie.
Kiedy człowiek, mający napięte zginacze bioder, słabe mięśnie proste brzucha i – zwykle – strzykające plecy, próbuje wykonać brzuszki rozciągnięte, faktycznie może nabawić się kłopotów. Oto co możesz zrobić – za zgodą swojego lekarza – by ćwiczenie to stało się bezpieczniejsze.

Przede wszystkim uważnie przestudiuj podane w ramce sekrety bezpieczniejszego zginania się do tyłu i stosuj się do nich co do joty.
Po drugie, zastosuj oddech paradoksalny – rób bierny wydech w drodze na dół, a wdech, gdy idziesz do góry, odwrotnie niż ćwiczyłbyś na
zajęciach jogi. Są dwa powody tego szaleństwa. Bierny wydech pogłębia odprężenie mięśni i łatwo zwiększa zakres ruchu (wyjaśniam ten
mechanizm w książce Rozciąganie odprężone). Natomiast nabieranie powietrza, gdy zginasz się i ściskasz, zwiększa trudność ćwiczenia. Oprócz
uzyskania elastyczności kręgosłupa zaliczysz też więc pewien efekt treningowy w obrębie sekcji środkowej ciała oraz mięśni oddechowych.
Po trzecie, stopniowo zwiększaj głębokość ruchu zarówno w trakcie danego treningu, jak i na przestrzeni tygodni.
Po czwarte, podnoszenie się z najniższego punktu zaczynaj od wtulenia brody w szyję. Potem raczej „zwijaj się” w górę niż podnoś sztywno
jak deska.
Hm, ćwiczenie to wygląda na dość skomplikowane. Ale cokolwiek warte jest robienia, warte jest poprawnego robienia. Wykonane według instrukcji z książki i z należytą dbałością o szczegóły, ćwiczenie to może być prawdziwym dobrodziejstwem dla twoich pleców. Jeśli natomiast zlekceważysz subtelne detale, sprawdzą się wszystkie czarne przepowiednie krakaczy.

10. Przysiady z trzymaniem się oparcia krzesła.
Zapoznaj się ze wskazówkami na temat wykonywania przysiadów, podanymi w części ćwiczeniowej na s. 51-54.
* * *
We wszystkich powyższych dziesięciu ćwiczeniach zaczynaj od dziesięciu powtórzeń dziennie i stopniowo zwiększaj obciążenie, jak wyjaśnia to dalszy tekst.

Sekrety bezpieczniejszego zginania się do tyłu

Jeżeli po prostu wyginasz się do tylu, ruch jest ograniczony mobilnością zaledwie kilku kręgów lędźwiowych. Przeciążasz ten obszar, a wcale nie uzyskujesz znacznego zakresu ruchu.
Bezpieczniejsze i efektywniejsze podejście polega na tym, by zacząć od „rozciągnięcia” kręgów, czyli wydłużenia kręgosłupa. Gdy wyciągasz się (dobrze jest zrobić wdech, aby maksymalnie wypiąć klatkę piersiową), amortyzujące wstrząsy krążki międzykręgowe oraz chropowate powierzchnie stawowe dostają więcej miejsca, a w rezultacie są mniej ściśnięte.
Po rozciągnięciu kręgosłupa przychodzi moment na wygięcie go do tyłu. Zamiast obracać go na „zawiasie” samych kręgów lędźwiowych, postaraj się uzyskać pewien stopień ruchu w każdym segmencie kręgosłupa od góry do dołu. Pomaga w tym wizualizacja, że „owijasz się” wokół wyobrażonej kuli.
Jednym z niebezpieczeństw jest nadmierne wygięcie. Drugim – silne pociąganie kręgosłupa przez zginacze bioder. Mięśnie te biorą początek w dołeczkach pleców i biegną poprzez brzuch, przyczepiając się z przodu ud. Przeprostowi kręgosłupa często towarzyszy prosto-wanie bioder, temu zaś – pociąganie silnych i napiętych zginaczy bioder. Niestety zamiast rozciągnąć się, mięśnie te zwykle uparcie utrzymują swą długość, a ciągnąc kręgosłup lędźwiowy, pogłębiają jego wgięcie.
Jedynym sposobem poradzenia sobie z potencjalnie szkodliwym oddziaływaniem zginaczy bioder podczas wyginania się do tyłu jest ściśnięcie pośladków. Dolna partia pleców będzie stabilizowana przez dodatkowy zestaw „wsporników”, opierających się ciągnięciu przez zginacze bioder. Ponadto napięte mięśnie pośladkowe częściowo odprężą mięśnie lędźwiowe, co dodatkowo przytłumi potężnie ciągnięcie.
Zgodnie z neurologicznym zjawiskiem wzajemnego hamowania, gdy jeden mięsień kurczy się, jego antagonista („oponent”) odpręża się, by ruch był wydajniejszy (po co naciskać pedały gazu i hamulca jednocześnie?). Mięśnie pośladkowe są prostownikami bioder, zatem antagonistami zginaczy bioder, do której grupy zalicza się rozpatrywany mięsień lędźwiowy. Właśnie dlatego napinanie pośladków jest generalnie godne polecenia w trakcie różnych ćwiczeń ze skłonami do tyłu.

Dr Nikołaj Amosow podkreśla znaczenie maksymalnego zakresu ruchu podczas wykonywania swoich ćwiczeń. Jest to klucz do efektywności jego odmładzającej kalisteniki. Inne, nawet znacznie bardziej skomplikowane programy treningowe zazwyczaj nie przykładają wagi do tej żywotnej porady (weźmy na przykład idiotów, którzy zabraniają robić pełnych przysiadów).
Obroty w stawie w pełnym anatomicznym zakresie ruchomości (lub staranie, by osiągnąć taki zakres w uszkodzonym stawie) wygładzają i nawilżają powierzchnie stawowe. Znakomicie służy to zdrowiu. Dzięki temu człowiek może zachować (lub odzyskać) pełen zakres ruchu.
Amosow wyróżnia trzy stadia sprawności stawów. Pierwszym jest staw stuprocentowo zdrowy, zwykle u młodej osoby. „Człowiek taki może podnieść kolana do brzucha oraz dotknąć pośladków piętami. Może zgiąć kręgosłup tak, by głowa znalazła się pomiędzy kolanami, oraz zatoczyć pełne koło, wymachując rękoma.” W tym stadium łatwo jest osiągnąć znakomity zakres ruchomości stawów, twierdzi Amosow. Jego zdaniem, w wykonywanych ćwiczeniach wystarczy po dwadzieścia powtórzeń na staw, by zachować tę sprawność do wieku trzydziestu kilku lat.
Drugie stadium przychodzi zwykle, gdy masz mniej więcej czterdziestkę. W stawach nagromadziły się już złogi, odzywające się strzykaniem i zmniejszeniem zakresu ruchomości. Nie jest tak jednak przez cały czas. Niekiedy objawy znikają na całe lata, by ujawnić się potem ponownie. Kiedy to się stanie – a nawet jeśli nie, ale przekroczyłeś już czterdziestkę – Amosow mówi, że liczbę powtórzeń trzeba podkręcić w ćwiczeniach do 50-100 na staw, zwłaszcza w odniesieniu do kręgosłupa.

Czterech wrogów człowieka wiedzy

 

 

Fragment książki „Nauki Don Juana” Carlosa Castanedy.

 

Niedziela, 15 kwietnia 1962

W trakcie przygotowań do odjazdu postanowiłem zagadnąć go jeszcze raz o wrogów człowieka wiedzy. Wysunąłem argument, że przez jakiś czas nie będę mógł przyjechać, a zatem dobrze byłoby, gdybym mógł zanotować słowa don Juana i zastanowić się nad nimi podczas mej nieobecności.
Chwilę się wahał, lecz w końcu zaczął mówić.

Przystępując do nauki, człowiek nigdy nie ma pewności co do swych celów. Jego dążenia naznaczone są skazą, jego zamiary są mgliste. Spodziewa się nagrody, której nigdy nie otrzyma, bo nie ma najmniejszego pojęcia o udrękach nauki. Powoli zaczyna się uczyć, najpierw po kawałeczku, później wielkimi porcjami. Wkrótce też dochodzi do kolizji myśli. To, czego się uczy, nie odpowiada nigdy temu, co sobie wyobrażał lub wymarzył, toteż zaczyna się bać. Uczenie się nie jest nigdy tym, czego się spodziewamy. Każdy etap nauki jest nowym zadaniem, a lęk, jaki człowiek odczuwa, zaczyna narastać bezlitośnie i nieustępliwie. Przedmiot naszych dążeń zamienia się w pole bitwy. Tym sposobem napotykamy naszego pierwszego naturalnego wroga – strach! „Straszny to wróg: zdradziecki i trudny do pokonania. Czai się za każdym zakrętem drogi, czekając w ukryciu. A jeśli człowiek ulęknie się jego obecności i ucieknie, ów wróg położy kres jego poszukiwaniom.

– Co się dzieje z człowiekiem, który ze strachu ucieknie?

– Nic, z tym tylko, że niczego się już nie nauczy. Nie zostanie nigdy człowiekiem wiedzy. Możliwe, że będzie tchórzem znęcającym się nad słabszymi albo nieszkodliwym strachliwcem, ale w każdym razie będzie pokonany. Pierwszy z wrogów położy kres jego gorącym pragnieniom.

– Jakie ma możliwości pokonania strachu?

– Odpowiedź jest bardzo prosta. Nie wolno mu uciec. Musi rzucić wyzwanie lękowi i wbrew niemu zrobić następny krok w nauce, a potem jeszcze i jeszcze jeden. Nie wolno mu uronić niczego ze strachu, a mimo to nie może się zatrzymać w miejscu. Taka jest zasada! Nadejdzie chwila, kiedy pierwszy wróg się cofnie. Człowiek zaczyna wówczas nabierać pewności siebie. Jego zamiary zyskują na sile. Nauka przestaje być zadaniem wywołującym przerażenie. Kiedy nadchodzi ta radosna chwila, człowiek może stwierdzić bez wahania, że pokonał swego pierwszego naturalnego wroga.

– Czy to się dzieje od razu, don Juanie, czy stopniowo?

– Stopniowo, ale zwycięstwo nad strachem dokonuje się nagle i błyskawicznie.

– Ale czy taki człowiek nie przelęknie się znowu, jeśli przydarzy mu się coś nowego?

– Nie. Skoro człowiek raz pokona strach, wyzwala się od niego na całe życie, bo miejsce strachu zajmuje w nim jasność umysłu, która unicestwia lęk. Odtąd człowiek zna swoje pragnienia, wie, jak je zaspokoić. Potrafi przewidzieć kolejne etapy nauki i widzi wszystko z przenikliwą jasnością. Doznaje uczucia, że nic nie jest przed nim zakryte. Tym sposobem napotyka drugiego wroga – jasność! Owa jasność umysłu, którą tak trudno osiągnąć, usuwa lęk, lecz także zaślepia. Zmusza człowieka, żeby nigdy w siebie nie wątpił. Obdarza go pewnością, że nie ma dla niego rzeczy niemożliwych, gdyż potrafi wszystko przeniknąć. Jest odważny, bo jest przenikliwy. Nic go też nie powstrzyma, bo widzi jasno. Ale to błąd. Jeśli człowiek podda się tej iluzorycznej potędze, ulegnie swemu drugiemu wrogowi i zamiast gnać, będzie się ociągał. Będzie się cackał z nauką, aż w końcu straci zdolność do nauczenia się czegoś więcej.

– Co się dzieje z człowiekiem w ten sposób pokonanym, don Juanie? Umiera?

– Nie, nie umiera. Jego drugi wróg odebrał mu wszelką chęć, żeby starał się zostać człowiekiem wiedzy. Taki człowiek zamienia się w nadętego wojownika lub błazna. Ale jasność umysłu, za którą tak słono zapłacił, nie przekształci się nigdy w ciemność i strach. Do końca życia zachowa swoją przenikliwość, ale niczego się już nie nauczy ani niczego nie będzie żarliwie pragnął. ; – Co powinien uczynić, żeby uniknąć porażki?

– Musi zrobić to samo, co zrobił z lękiem: powinien rzucić wyzwanie swej przenikliwości, korzystając z niej tylko w patrzeniu na świat, czekać cierpliwie i odmierzać starannie każdy kolejny krok. Przede wszystkim zaś powinien uważać, że jego przenikliwość niewiele różni się od obłędu. Nadejdzie chwila, kiedy zrozumie, że owa przenikliwość to tylko punkcik w polu jego wzroku. W ten sposób pokona swego drugiego wroga i znajdzie się w położeniu, w którym nic mu już nie będzie zagrażać. Nie będzie to błędem. To nie będzie jedynie punkcik w polu widzenia. Będzie to prawdziwą mocą.

Doszedłszy do tego punktu, przekona się, że znalazł się w końcu w posiadaniu mocy, do której dążył od tak dawna. Może z nią począć, co tylko zechce. Ma sprzymierzeńca do dyspozycji. Jego wola jest prawem. Widzi wszystko, co go otacza. Ale napotkał również trzeciego wroga moc! Moc to najpotężniejszy z wrogów człowieka. Oczywiście, najłatwiej się jest poddać, bo przecież człowieka tak naprawdę nie można pokonać. Wydaje rozkazy; zaczyna od podejmowania rozsądnego ryzyka, a kończy na ustanawianiu praw, gdyż to on jest panem i władca. Człowiek na tym etapie właściwie nie dostrzega, że znalazł się w okrążeniu wroga. Raptem, nic o tym nie wiedząc, przegra całą bitwę, a wróg uczyni z niego kapryśnego okrutnika.

– Czy utraci swą moc?

– Nie, nie utraci nigdy ani przenikliwości, ani swej mocy.

– Czym zatem będzie się różnił od człowieka wiedzy?

Człowiek pokonany przez moc umiera, nie dowiedziawszy się właściwie, jak się z nią obchodzić. Moc jest jedynie brzemieniem ciążącym na jego losie. Taki człowiek nie jest panem samego siebie i nie wie, kiedy i jak użyć swej mocy.

– Czy klęska zadana przez któregoś z tych wrogów jest ostateczna?

– Oczywiście. Skoro któryś z nich zatriumfuje nad człowiekiem, nic nie da się już zrobić.

– A czy możliwe jest, na przykład, żeby człowiek pokonany przez moc spostrzegł swój błąd i go naprawił?

– Nie. Jeśli człowiek raz się podda, jest skończony.

– A jeśli moc tylko przejściowo go oślepi, a później człowiek ją odrzuci?

– Będzie to znaczyło, że walka trwa i że człowiek próbuje jeszcze zostać człowiekiem wiedzy. Prawdziwa klęska nadchodzi dopiero wówczas, gdy człowiek przestaje próbować i poddaje się.

– Ale jest przecież możliwe, don Juanie, że człowiek poddaje się najpierw na długie lata strachowi, a mimo to ostatecznie go przezwycięża.

– Nie, to nieprawda. Jeśli raz podda się strachowi, nigdy go już nie przezwycięży;nauka będzie napawała go lękiem i zaniecha wszelkich prób. Jeśli jednak będzie starał się uczyć wbrew lękowi, odniesie ostateczne zwycięstwo, bo w rzeczywistości nie pozwoli mu nigdy nad sobą zapanować.

– W jaki sposób można pokonać trzeciego wroga, don Juanie?

Trzeba mu się z rozmysłem przeciwstawić. Trzeba sobie uświadomić, że moc, nad którą człowiek rzekomo zapanował, w rzeczywistości nigdy nie stanowi jego własności. Cały czas człowiek musi się bardzo pilnować, wykorzystując z wielką ostrożnością i starannością wszystko, czego się nauczył. Jeśli zrozumie, że jasność umysłu i moc, którym nie towarzyszy panowanie nad sobą, są gorsze od błędu, dojdzie do punktu, w którym nic nie wymknie się spod kontroli. Tym sposobem zada klęskę swemu trzeciemu wrogowi. Wówczas to znajdzie się on u kresu swej wyprawy po wiedzę, jednocześnie zaś, właściwie bez ostrzeżenia, napotka ostatniego ze swych wrogów – starość! Jest to wróg najbardziej okrutny, którego nigdy nie da się pokonać całkowicie, można tylko odpierać jego ataki.

Człowiek nie odczuwa już więcej lęku, nie trapią go żadne obawy ani niecierpliwa jasność umysłu – sprawuje pełną kontrolę nad swą mocą, równocześnie jednak zaczyna odczuwać przemożne pragnienie odpoczynku. Jeśli podda się pragnieniu, by położyć się i zapomnieć o wszystkim, jeśli pofolguje swemu zmęczeniu, przegra ostatnią rundę, a ciosy wroga uczynią zeń słabiutkiego starowinę. Pragnienie wycofania się weźmie górę nad całą jego przenikliwością, mocą i wiedzą. Jeśli jednak ów człowiek otrząśnie się ze zmęczenia i mężnie zniesie swój los do samego końca, będzie zasługiwał na miano człowieka wiedzy, choćby przez krótką chwilę zwycięstwa w odpieraniu ataków swego ostatniego niezwyciężonego wroga. I ta chwila jasności umysłu, mocy i wiedzy – wystarczy.