Posts Tagged ‘Myślenie’

Tłumaczenie: BladyMamut

Rozdział Pierwszy

Łączenie się z Tym Właściwym poprzez  jego Trzy Mózgi

Nigdy za bardzo nie ufaj mężowi, ani za mało kawalerowi. – Helen Rowland

Mężczyźni i kobiety są równi jeśli chodzi o wartość, ale mają różną naturę. Czasem wręcz wydaje mi się, że jesteśmy dwoma odmiennymi gatunkami. Pomimo tego, że mamy tendencje do krytykowania siebie za te różnice, to gdzieś głębi sprawiają one, że czujemy dzikie przyciąganie do siebie właśnie z ich powodu. Pod względem anatomicznym zarówno kobiety jak i mężczyźni mają „trzy mózgi”: pień mózgu, który rozpala nasze instynkty seksualne; śródmózgowie, które zapewnia emocjonalne paliwo dla tego ognia; oraz korę mózgową, która sprawdza dwie pozostałe oraz jest cywilizującą siłą, dbającą o uczciwość i szczerość – jedyna część mózgu zdolna do tworzenia zobowiązań.

Jednakże większość kobiet nie zdaje sobie sprawy, że gadzi mózg, czyli centrum naszych podświadomych instynktów seksualnych, delikatnie różni się u kobiety i mężczyzny, mimo ze pozostałe części mózgu są bardzo podobne. Oczywiście, nasz gadzi mózg komunikuje się i wpływa na pozostałe dwie części mózgu. Czasami wręcz gadzi mózg przejmuje kontrolę nad pozostałymi dwoma mózgami, mimo tego, że zwykle sam jest kontrolowany i hamowany przez nie. To daje złudzenie, że cały mózg mężczyzny zachowuje się inaczej niż kobiecy, mimo że chodzi tylko o tą jedną część mózgu.

To z powodu gadziego mózgu, który jest zaledwie wielkości orzecha laskowego, kobiety i mężczyźni różnią się diametralnie jeśli chodzi o komunikację, uczenie się i miłość. Ta subtelność w funkcjonowaniu mózgu jest źródłem całego zamieszania w wojnie płci. Stwarza ona przeszkody na drodze wzajemnego łączenia się w miłości, a w tym samym czasie jest przyczyną początkowego przyciągania do płci przeciwnej.

Wszyscy jesteśmy indywidualnoścami, jeśli chodzi o nasze unikalne wybory, osobistą tożsamość, przekonania, doświadczenia emocjonalne i historię naszego życia przechowywaną w mózgu ssaka oraz wyższym mózgu, pomimo tego, że te części mózgu zachowują się podobnie u obu płci. Mężczyźni i kobiety różnią się od siebie jeśli chodzi o instynkty w gadzim mózgu, z kolei każdy z nas różni się od innych na ziemi jeśli chodzi o osobowość zawartą w wyższych częściach mózgu.

Istotną rzeczą jest, aby zdać sobie z tego sprawę, ponieważ jest to kluczem do zrozumienia i doskonalenia swojego romantycznego życia. Nie będziesz mieć postępu w poszukiwaniach Tego Właściwego, jeśli nie zaakceptujesz tego faktu: Żeby nas zdobyć, musisz płynnie mówić trzema różnymi „językami mózgu”, zachowując i szanując  jednocześnie swoją unikalną tożsamość jako kobieca kobieta.

Przyjrzyjmy się bliżej tym trzem mózgom:

Gadzi mózg (pień mózgu) jest odpowiedzialny za prymitywne instynkty – terytorialność, jedzenie, walka i cóż… seks. Pień mózgu odpowiada za instynkty i impulsy, które nie kierują się logiką, a emocjonalna energia z mózgu ssaka może zabrać te instynkty na dziką przejażdżkę. Twój wyższy mózg, kieruje się logiką i podejmuje racjonalne decyzje. Z kolei twój gadzi ma swój własny umysł. Jest to powodem przez, który pociąg seksualny do innych nie jest logicznym czy racjonalnym wyborem, a nieświadomym instynktem. Tak jak zachowanie gadów, pień mózgu działa szybko, niecierpliwie i nie charakteryzuje się mądrością inną niż biologiczna „mądrość” przetrwania i prokreacji gatunku. Gadzi mózg kontroluje naszą zwierzęcą stronę.

Gadzi mózg kobiety i mężczyzny jest zaprogramowany inaczej ze względów biologicznych. Mężczyźni pragną seksu na krótszą i na dłuższą metę, ponieważ mają oni miliardy plemników, które  chcą bezkrytycznie „rozdać”, aby zapewnić kontynuację gatunku. My mężczyźni mamy nastoletnie pragnienie, aby zasiewać nasze „ziarno” starając się uzyskać jak najlepsze geny w naszym potomstwie, bez względu na moralność naszego „wyższego mózgu”, szacunek dla innych czy uprzejmość. Kobiety chcą seksu na krótką metę, ale zobowiązania w dłuższym okresie czasu, ponieważ mają tylko około trzystu jajeczek dostępnych przez całe swoje życie i tracą jedno z każdym miesiącem. Kobiety nie mogą zagwarantować sobie przekazania wspaniałych genów potomstwu dzięki licznym jajeczkom (i ich ilości), ponieważ mają tylko te 200-300 szans, aby dobrze wybrać mężczyznę. Z tego powodu podświadomie szukają one u mężczyzny zdolności do zobowiązań i zapewnienia dobrobytu swemu potomstwu.

To znaczy, że od początku kobiety i mężczyźni mają inne programy/cele. Cele te nie wyłączają się wzajemnie, ale każdy z nich musi zostać adresowany, negocjowany, i prowadzony z pomocą wyższego mózgu (kory mózgowej). Jedno jest pewne: jeśli udoskonalisz swoje zrozumienie funkcjonowania męskiego gadziego mózgu, to udoskonalisz seksualne przyciąganie.

Mózg ssaka (śródmózgowie) jest odpowiedzialny za wszystko co wiąże się z emocjami. Mamy tutaj do czynienia z naszymi reakcjami na osobiste lub lokalne wydarzenia, które nie są związane z prymitywnymi potrzebami takimi jak przetrwanie czy prokreacja. Mózg ssaka zajmuje się społecznie ważnymi ludzkimi sytuacjami takimi jak przyjaźń, a jego rolą jest przywiązywanie emocjonalnej wartości do wydarzeń, informacji i symboli. To ta część mózgu sprawia, że cenimy daną osobę jako kogoś więcej niż znajomego czy obcego. Nasz mózg ssaka nie „myśli” – czuje i nawiązuje więź z drugą osobą sprawiając, że znajomość staje się czymś więcej niż jednonocną przygodą (bardziej romantyczna przyjaźń niż kochankowie), ale mniej trwałą niż małżeństwo.

Mózg ssaka gra niezwykle ważną rolę w  związkach uczuciowych. Dlaczego? Z samej definicji ludzkiej przyjaźni. Kiedy większość mężczyzn rozróżnia „przyjaciół” oraz „ludzi którzy nie należą do grona przyjaciół”, to kobiety rozróżniają „znajomych”, „zakupowych przyjaciół”, „przyjaciół z którymi wyskakuje się na obiad”, „przyjaciół do pogadania”, „najlepszych przyjaciół” „przyjaciół romantycznych”, i wiele innych kategorii. To co łączy wszystkie te kategorie przyjaźni to to, że składają się z współdzielonej, wzajemnej pozytywnej emocji  między dwojgiem ludzi. Jest prawdą zarówno wtedy gdy widzimy przyjaciela codziennie, czy też rzadko – gdy widzicie jego lub ją, uczucie pomiędzy wami sprawia że czujecie się dobrze przez większość czasu.

Skoro mózg ssaka jest emocjonalnym centrum osoby, jest on całkowicie odpowiedzialny za jakość przyjaźni jaka łączy ciebie i mężczyznę; bez względu na to czy jest on zwykłym znajomym czy też Tym Jedynym. Jeśli opanujesz/udoskonalisz swój mózg ssaka to jednocześnie opanujesz emocjonalne przyciąganie. Doskonaląc zarówno gadzi jak i mózg ssaka, będziesz na dobrej drodze do uczuciowej przyjaźni pełnej iskry i ognia.

Wyższy mózg (kora mózgowa) jest odpowiedzialny za logikę, kreatywność, podejmowanie decyzji, etykę, tożsamość i interakcje z innymi z użyciem dyplomacji i uprzejmość i maniery. Aktywuje on także twoją Granicę Osobowości ( którą opiszę później w detalach – jest to jedna z Twoich największych mocy). Twój wyższy mózg jest cywilizującą siłą odpowiedzialną za strukturę, organizację, prawa, przywileje, zwyczaje, historię, opowieści i kreatywność. W przeciwieństwie do gadziego oraz mózgu ssaków, wyższy mózg myśli. Pozwala ludziom uczyć się i  wspólnie wzrastać. Jest centrum dojrzałości i przyciągania intelektualnego, pozwalającym na rozwinięcie zdolności do wzajemnych zobowiązań. Wyższy mózg spaja ze sobą moce trzech mózgów oraz sprawia, że możemy być kochankami, przyjaciółmi i partnerami w jednej wyjątkowej osobie.

Wyższy mózg współpracuje z śródmózgowiem w przypisywaniu emocjonalnej wartości do informacji, które przechowuje. Znamy je jako przekonania, które tworzą podstawy zarówno naszej tożsamości jak i światopoglądu. Śródmózgowie i wyższy mózg pracują razem tworząc naszą osobowość, która jest przejawem unikalnej tożsamości każdej kobiety i mężczyzny. Gadzi mózg nie wpływa na wyjątkowość naszej świadomej osobowości, tylko na ogólne podświadome instynkty, które współdzielą obie płcie, więc po części wszyscy mężczyźni są tacy sami na poziomie naszej gadziej części mózgu. Jeśli wierzysz w wyobrażenie że wszystko czego chcą mężczyźni to seks to do pewnego stopnia masz  rację. Bez wątpienia taki jest cel naszego gadziego mózgu – i nie ma tu nic z czego mężczyzna mógłby się wstydzić.

Jak się zakochujemy 1-1

Skoro zabieram cię w świat mężczyzn, chciałbym użyć analogii dotyczącej tematu bliskiego mężczyznom (nie, nie chodzi o seks) – samochody. Nasze trzy części mózgu działają jak silnik samochodu zaprojektowany, aby wzajemnie wprawiać się w ruch. Gadzi mózg jest jak świeca zapłonowa, która za pomocą iskry przyciągania rozpoczyna relację. Mózg ssaka jest jak zbiornik paliwa, przechowujący energię emocjonalną zasilającą te związki. Wyższy mózg jest silnikiem samym w sobie, pojemnikiem, który przechowuje konieczne narzędzia  do tego by relacja trwała.

Tak jak samochód nie będzie na chodzie bez tych trzech elementów w dobrej kondycji, tak samo twoje relacje nie będą funkcjonować (przynajmniej nie na długo) jeśli nie zadbasz o sprawność swojego silnika. Jeśli Twoje świece zapłonowe będą wadliwe, twojemu związkowi będzie brakować seksualnej chemii (tego czegoś). Jeśli zabraknie ci benzyny, nie będziesz mieć koniecznego paliwa do utrzymania relacji. Jeśli nie ma silnika, iskra i paliwo nic nie znaczą ponieważ nie masz gdzie zbudować wspólnego życia razem.

Jak się zakochujemy 1-2

Jak komunikujemy się poprzez „skrzyżowane mózgi”

Komunikacja jest ważnym aspektem jakiegokolwiek związku, a problemy z nią związane mogą zakończyć każdy romans. W każdej konkretnej chwili, jeden z naszych trzech mózgów jest najbardziej aktywny. Mężczyzna, który myśli tylko o seksie jest zdominowany przez gadzi mózg i niekoniecznie jest dobrym partnerem do zobowiązań w danej chwili. Mężczyzna, który złości się z powodu złego dnia w pracy jest zdominowany przez mózg ssaka i w tym czasie będzie kiepskim przyjacielem. Mężczyzna jest cierpliwy względem Ciebie, dzieli z tobą wydatki, albo właśnie ci się oświadcza jest w tych czasie pod wpływem swojego wyższego mózgu. Kiedy mamy kłopoty z efektywnym komunikowaniem z naszymi partnerami, prawdopodobnie dzieje się tak dlatego, że każde z nas używa innej części mózgu w danej chwili.

Na przykład kobieta, która używa swojego wyższego mózgu próbuje przemówić logicznie do mężczyzny którym zawładnął terytorialny gadzi mózg kochający sport i rywalizację zawodową. W innej sytuacji kobieta zdominowana przez swój mózg ssaka błaga mężczyznę o to, aby poczuł znaczenie jej namiętności, podczas gdy mężczyzna w tym samym czasie będąc pod wpływem swego wyższego mózgu mówi jej, że jest nielogiczna. Z kolei kobieta pod wpływem gadziej części mózgu czuje potrzebę przytulenia, wsparcia czy bycia wysłuchaną – podczas gdy jej partner siedzi przy komputerze i zajmuje się rozliczeniami podatkowymi używając wyższego mózgu.

Błędy w komunikacji

Komunikacja w każdej z tych sytuacji przypominałaby próby uczenia żaby mówienia po francusku – frustrujące i bezsensowne.

Oto przykładowe zdania mówione przez mężczyzn i kobiety których mózgi są „niedopasowane”:

  • Męski gadzi mózg przemawia do logiki wyższego mózgu kobiety: „Czy nie moglibyśmy się po prostu przespać razem? Nie rozumiem dlaczego myślisz, że na to za wcześnie.” Niezbyt efektywne. Instynkty nie są logiczne.
  • Wyższy mózg mężczyzny do gadziego mózgu kobiety: „Twoja ciągła potrzeba towarzystwa jest nielogiczna”. Zgadza się. Jej instynkty szukają „połączenia” z innymi i nie są „logiczne”, ale dość ważne i normalne
  • Kobiecy gadzi mózg przemawiający do męskiego wyższego mózgu: „Czemu mnie nie słuchasz? Mam wrażenie, że ciągle myślisz o pracy.” Oczywiście. Nasze uszy będą bardziej podatne na przykład jeśli zaczniesz mówić o seksie.
  • Kobiecy wyższy mózg komunikujący do męskiego gadziego mózgu: „Dlaczego mężczyźni zawsze myślą tylko o jednym?” Ponieważ mamy również gadzi mózg i po prostu działa dobrze.
  • Instynkty męskiego gadziego mózgu do kobiecych emocji ssaka: „Nie zawsze mogę być z Tobą gdy się boisz – czasami potrzebuję wolności i tego żebyś sama dawała sobie radę” . My mężczyźni czasami mamy bezwarunkowy odruch w naszym gadzim mózgu, która sprawia, że czujemy się zagrożeni na naszym spokojnym osobistym terytorium, gdy ty (pełnoprawnie) zaczynasz kierować się emocjami w swoim mózgu ssaka.
  • Kobiecy gadzi mózg do męskiego mózgu ssaka: „Chciałabym się przytulić! Czemu boisz się mnie objąć? Myślisz, że ktoś nas zobaczy?” Cóż, ponieważ on jest tak zestresowany emocjonalnie, że nie przełączyć się z mózgu ssaka, aby dołączyć do Twojego seksualnego gadziego mózgu.
  • Męski wyższy mózg do kobiecego mózgu ssaka: „Twoje obawy nie mają sensu – otrząśnij się!” To ostatnie co chciałabyś usłyszeć, prawda? Dzieje się tak, ponieważ on myśli wyższym mózgiem, zamiast czuć mózgiem ssaka.
  • Kobiecy wyższy mózg do męskiego mózgu ssaka: „Dlaczego zawsze musisz krzyczeć?” Nie ma powodu. „Powód” to atrybut wyższego mózgu, a emocje nie są logiczne czy „rozsądne” w danej chwili. On musi przełączyć się na wyższy mózg, żeby „załapać” o co Ci chodzi.

Aby zapobiec temu zamieszaniu musimy nauczyć się mówić do każdej części mózgu drugiej osoby, tą samą częścią z naszej strony. W ten sposób każda cześć nas  będzie mówić właściwym językiem.

Gdy 3 mózgi dobrze się komunikują

Być może zauważyłaś, że podczas tej wędrówki poprzez mózg gadzi, ssaka i wyższy, te trzy elementy naszego umysłu odpowiadają za dominujące umiejętności umysłowe różnych poziomów dojrzałości. Każda mózg komunikuje się z płcią przeciwną na poziomie dojrzałości jaki do niej pasuje.

Prawdopodobnie zauważyłaś, że nastolatki spędzają większość czasu doskonaląc swój gadzi mózg: uczą się rozumienia własnych instynktów seksualnych i pożądania, jak nawiązywać więzi z inni, uczą się jak prowadzić konflikty i rywalizację, uczą się terytorialności i posiadania oraz innych instynktownych umiejętności gadziego mózgu. Nasz gadzi mózg mówi jak nastolatek pełen seksualnych i agresywnych popędów.

Młode dorośli mają tendencję do pracy nad doskonaleniem emocji i pracy w grupie z przyjaciółmi. Uczą się jak zmienić swój nastoletni gniew w zaspokajanie swoich prawdziwych potrzeb,  jak przeobrazić nastoletnie lęki oraz obawy w pewność siebie do stawiania czoła ryzyku, zmianom i stracie w prawdziwym świecie. Mózg ssaka zawiera emocje, przyjaźń, a praca w grupie jest idealną okazją do skupienia się na tej części, kiedy przechodzimy poprzez szczeble zarówno wyższej edukacji jak i kariery zawodowej. Nasz mózg ssaka mówi jak młodzi dorośli pełni emocjonalnych wzlotów i upadków w swoim  życiu.

Ostatecznie w pełni dojrzali dorośli, którzy łączą umiejętności nastoletniego instynktownego gadziego mózgu z emocjonalnymi umiejętnościami wczesnej dorosłości, oraz odnaleźli dojrzały sposób łączenia ich w budowaniu zobowiązań wobec innych, uczciwości, solidnych granic dzięki którym szanują prawa, emocje i przekonania innych, mądrych decyzji oraz cierpliwości w pracy nad osiągnięciem długoterminowych celów. Nasz wyższy mózg mówi językiem odpowiedzialnego, logicznego, dojrzałego dorosłego. Do dojrzałych związków wnosimy całych siebie, nasze historie i całe nasze życie: dziecięctwo, okres nastoletni oraz wczesną dorosłość, które są częścią pełni naszej dojrzałej tożsamości.

Co jeśli  Twój związek nie aktywuje wszystkich trzech mózgów?

Trzy fazy zalotów są analogiczne do trzech poziomów ludzkiej dojrzałości. Przechodząc przez te fazy, twój związek, albo będzie się spokojnie rozwijać, albo dojdziesz do wniosku, że mężczyzna na którego poświęcasz swój czas i energię nie nadaje się do poważniejszego związku, a co za tym idzie jest Tym Niewłaściwym.

Wiedza o trzech mózgach Tego Jedynego daje Ci unikalną przewagę jako bystrej kobiecie. Pozwoli ci praktycznie przewidzieć ewentualną przyszłość z danym mężczyzną, bazując na ocenie dojrzałości jego charakteru. Co jeśli wcześnie zauważysz, że całe jego życie kierowane jest jego gadzim mózgiem? Myśli tylko o seksie, terytorium, rywalizacji i władzy. Do tego  nie umie zapanować nad swoimi emocjami, albo nie umie współpracować z innymi jako część drużyny. Taki mężczyzna w tym momencie swojego życia nie będzie dla ciebie dobrym przyjacielem, a co dopiero partnerem. To jest Ten Niewłaściwy.

A co jeśli wcześnie zauważysz, że kieruje się on w większości mózgiem ssaka? Jest świetny w posługiwaniu się swoimi emocjami, współpracuje z innymi, nie traci opanowania,  ani nadmiernie nie przytłaczają go zmiany wokół niego. Ale zdarza mu się przechwalenie przed tobą, „prężenie klaty”, łamanie słowa danego innym, a nawet kłamstwa. W takiej sytuacji nie rozwinął on jeszcze umiejętności wyższego mózgu czyli pełnej dojrzałości poprzez zbudowanie solidnych Granic Osobowości. Dlatego też nie będzie on umiał się zobowiązać, ani być dobrym partnerem. To jest Ten Niewłaściwy.

Możesz też spotkać mężczyznę, który będzie zdolny przeżywać przyjemne emocje z innymi (dobry przyjaciel), będzie dotrzymywał złożone obietnice, nie będzie kłamał oraz będzie mieć realistyczne cele, które będą podobne do twoich. Fajnie, ale bez zbudowanej w wieku nastoletnim umiejętności wzbudzenia w tobie seksualnego przyciągania/pożądania, będzie on oddanym przyjacielem, ale seks stanie się rutynowy. Twój pociąg seksualny do niego zaniknie i obumrze. Będzie Ci w nim czegoś brakowało, a tym czymś będzie część jego młodzieńczych lat. To jest  Ten Niewłaściwy.

To samo dotyczy też ciebie. Jeśli chcesz naprawdę aktywnego, połączonego więzami i zobowiązującego związku, absolutnie musisz odnosić się do trzech części mózgu Tego Właściwego. Jeśli nie, wasz związek jest skazany na porażkę. Następne rozdziały w łatwy sposób wyjaśnią Ci jak sortować  ze swojego życia Tych Niewłaściwych mężczyzn. Twoim zadaniem będzie przygotowanie się na prawdziwego Tego Jedynego gdy wreszcie się pojawi.

Jedno nocne przygody nigdy nie są sposobem na znalezienie Tego Jedynego. Prześpij się z nim w ciągu kilku pierwszych godzin znajomości (a nawet w ciągu pierwszego miesiąca randkowania), a skończycie jako znajomymi, którzy zaspokoili impulsy. Prawdopodobnie nie staniecie się przyjaciółmi, a z pewnością nie dojdziecie do poważnych zobowiązań. Powodem tego jest to, że szybki seks odwołuje się tylko do męskiego gadziego mózgu. Omija to cierpliwość i  pozytywne emocje niezbędne do tego, aby on docenił cię emocjonalnie poprzez nawiązanie więzi z jego mózgiem ssaka. Tak, są jednak wyjątki – niektórzy ludzie idą ze sobą do łóżka szybko i potem wiążą się na całe życie – ale te wyjątki są tak rzadkie jak wygrana na loterii. To co dzieje się w tych rzadkich przypadkach to to, że w jakiś sposób wszystkie „guziki zaskakują” jednocześnie. Ale szanse na to są bardzo nikłe.

Nawet jeśli prześpisz się z facetem szybko i mimo tego będzie on z tobą związany przez kilka lat, to sparaliżowałaś potencjał romantycznej historii jaką mogliście zbudować razem – atmosferę ciężko wypracowanej nagrody jaką dla niego jest seks, a dla Ciebie będzie z trudem osiągnięte zobowiązanie. Ukradliście sobie cześć fabuły rozwoju waszego charakteru z pięknego bestsellera jakim mogło być wasze życie (więcej o tym gdy będziemy mówić o historiach). Odmówiliście sobie przyczyny do tworzenia związku – szansy powolnego wzrostu poprzez wzajemne poznawanie. Ominęliście środek swojego waszej romantycznej noweli i przeskoczyliście od razu do ostatniej strony.

Z drugiej strony, jeśli nie przyciągniesz jego gadziego mózgu i przejdziesz od razu do wiązania się z jego mózgiem ssaka, będziesz skazana na bycie tylko jego przyjaciółką, która nie dzieli z nim iskry/chemii przyciągania seksualnego. Czy kiedykolwiek doświadczyłaś bycia „tylko przyjaciółką” mężczyzny które desperacko chciałaś? To dlatego tak się stało.

Z kolei jeśli seksualne przyciąganie między wami jest silne, ale ominiesz łączenie się mózgiem ssaka i przejdziesz od razu do zobowiązań, pewnego dnia zdasz sobie sprawę, że jesteście dobrymi kochankami, ale nigdy nie byliście przyjaciółmi i postawiliście swój związek na niepewnym fundamencie. Poza nielicznymi wyjątkami, prowadzi to do nieszczęśliwego zakończenia. Nie znam żadnego państwa, które uznaje brak przyjaźni jako podstawę prawną do rozwodu, ale w zasadzie jest to jeden z głównych powodów.

Jeśli ominiecie zarówno fazę przyciągania i przyjaźni i przejdziecie od razu do czystego intelektualnego zobowiązania poprzez korę mózgową, zbudujecie partnerstwo (na przykład takie jak w firmie prawniczej) zamiast relacji. Będziecie mieć szczere porozumienie (może nawet na całe życie), ale nie będzie w nim ognia który sprawia że romantyczny związek będzie wart zachodu. Pewnego dnia obudzisz się i zdasz sobie sprawę, że utknęłaś z osobą która w ogóle Cię nie pociąga, nigdy nie pociągała i  nigdy nie będziecie dobrymi przyjaciółmi. To smutny scenariusz.

Jak się zakochujemy 1-3

Aktywowanie trzech części mózgu jest łatwe jak ABC

Jeśli poświęcisz czas aby przeprowadzić cały proces właściwie to rezultaty będą cudowne. Jedyną drogą do znalezienia Tego Jedynego i czerpania przyjemności z trwającej miłości jest bycie kochankami którzy nie sięgają zbyt szybko po końcową nagrody jakimi są seks i zobowiązanie, dalej stają się przyjaciółmi którzy cenią się wzajemnie pod względem emocjonalnym bardziej niż innych, aż w końcu wreszcie stajecie się zobowiązanymi partnerami którzy łączą swoje życie razem. Te trzy fazy jakimi są przyciąganie, tworzenie więzi i zobowiązania – w tej kolejności – zapewnią ci sukces. To jest głęboka anatomia ludzkich zalotów, bez względu na pochodzenie kulturalne lub religijne. Tak zwaneABC”  randkowania.

Trzy fazy romansu

Atrakcyjność (Przyciąganie) – Pobudzenia jego zainteresowania tobą jako kochanką poprzez seksualną komunikację z jego gadzim mózgiem – seksualne przyciąganie.

Nawiązywanie więzi – Tworzenie przyjaźni poprzez emocjonalną komunikację z jego mózgiem ssaka – emocjonalne przyciąganie.

Zobowiązanie – Utworzenie partnerstwa poprzez intelektualną komunikację z jego wyższym mózgiem i jego poczuciem prawa, zasad, kreatywnością, dyscypliną oraz dojrzałością – przyciąganie  intelektualne.

Każdy wielki romans przechodzi przez te trzy fazy. Pomyśl o romantycznych komediach jakie uwielbiasz. Jesteś w stanie prześledzić rozwój akcji porzez te fazy? Jeśli nie, to z pewnością  do czasu ukończenia czytania tej książki będziesz w stanie to dostrzec.

 

Twoja historia prowadzi cię do spotkania Tego Jedynego we właściwym czasie

Wszyscy ludzie mają zwierzęcy instynkt w swoich gadzich mózgach. Musisz się odnieść do tego instynktu, aby przyciągnąć seksualnego partneraa i musi się to stać w ciągu od pierwszych sekund do kilku godzin od spotkania tej osoby. Pierwsze wrażenie ma duże znaczenie, jeśli chodzi o zwierzęcy instynkt. Jeśli od odrazu nie zaiskrzy między Tobą, a mężczyzną to prawdopodobnie nigdy nie zaiskrzy. Powodem tego jest to, że w prawdziwym romansie na całe życie kobieta i mężczyzna odkrywają razem wspólną historię.

Mity są historiami które przemawiają do wszystkich ludzi. Jednak z tysięcy współczesnych historii o których opowiadają książki, filmy, albo które słyszymy w ustnych przekazach, tylko niektóre przemawiają do naszych serc bardziej niż inne. Nasze indywidualne romantyczne historie muszą przemawiać wyłącznie do naszych unikalnych serc.

Dobra historia ma wyczucie czasu i bez względu na to czy twoje cechy będą tymi samymi których poszukuje mężczyzna, to wasz związek nie wypali jeśli go zabraknie. Czy widziałaś kiedykolwiek romantyczną komedię gdzie pomiędzy dwojgiem głównych bohaterów nie było żadnej chemii? Jeśli widziałabyś historię filmową w której para zaprzyjaźniałaby się, a nawet pobrała, a nie byłoby między nimi iskry czy chemii, nie uwierzyłabyś w to (nie kupiłabyś tego). Tak samo jest w życiu. Seksualny pociąg nazywany atrakcyjnością w gadzim mózgu mężczyzny musi się pojawić zanim cokolwiek głębszego wydarzy się między wami. Mężczyzna nie może być z powodzeniem romantycznym przyjacielem, a potem partnerem, jeśli nie będzie wcześniej widział siebie jako potencjalnego kochanka.

Aby w romansie posunąć się na wyższy poziom poza seksualną atrakcyjność czy pożądanie do poziomu, który nazywamy przyjaźnią i partnerstwem musimy opierać się na osobowościach, które pochodzą z mózgu ssaka oraz wyższego mózgu. Bez tego dopasowania możesz osiągnąć męskie zainteresowanie i seks odnosząc się wyłącznie do męskiego pnia mózgu (niektórzy zapewne byliby tym zachwyceni). Jednak jeśli nie dokonałaś jeszcze oceny dwóch pozostałych części jego mózgu, to możesz zainwestować miesiące lub lata swojego życia i pewnego dnia obudzić się obok Tego Niewłaściwego.

Możesz także nawiązać przyjaźń i zobowiązanie z mężczyzną nawet, jeśli brakuje seksualnej chemii. Możecie stworzyć nawet dosyć dobre małżeństwo, które zadowoli twoją matkę i twój kościół (nie ciebie), ale będzie drętwe z brakami pasji.

Jednak nie będziesz mieć dobrego związku, jeśli nie nauczysz się łączyć aspekty tych trzech części mózgu. To konieczne by utworzyć trwały, zasobny i ekscytujący związek który ma swoją historię. Na pewnym poziomie, związek to piękna historia, a opowieść którą się dzielisz jest piękną relacją.

Trzy fazy zalotów odnoszące się do trzech części mózgu są psychologicznie i posiadają swoją sekwencję, ale ilość czasu na każdą z nich może być różna do pewnych granic.

Faza Przyciągania może zacząć się nawet przed powiedzeniem sobie pierwszego cześć i trwa do jednego miesiąca jako proces inicjacyjny.

Nawiązywanie Przyjaźni zwykle rozpoczyna się w czasie lub po pierwszej randce, a jej rozwój przeważnie ukończony jest w ciągu trzech miesięcy.

Faza Zobowiązań zwykle rozpoczyna się drobnymi kroczkami od około pierwszego miesiąca znajomości i w najlepszym wypadku trwa do końca życia.

Oczywiście jest pewne pole do manewru. Ty i potencjalny Ten Właściwy możecie nawiązywać więź jako przyjaciele zaraz po tym jak się poznacie, a nawet przed pierwszą randką lub możecie nie nawiązywać więzi po drugiej randce, jeśli pociąg seksualny wciąż się rozwija i nabiera wiatru w żagle. To też jest w porządku i wspaniały związek może się z tego rozwinąć.

Mogą powstawać kłopoty gdy fazy zalotów będą w innej kolejności – na przykład nawiązujecie silną więź zanim zdąży rozwinąć się przyciąganie seksualne, albo „przeskakujecie” od razu do zobowiązań przed nawiązaniem więzi. Będzie ciężko stworzyć coś trwałego jeśli czas na każdą fazę będzie za bardzo odbiegał od normy.

W tym momencie pewnie zastanawiasz się jak mają się stadia zalotów do relacji typu „niezobowiązujące spotkanie” kontra „randkujemy” do  „chodzimy ze sobą”?

Jak ma się czas do tych „typów randkowania”? „Niezobowiązujące spotkanie” jest wtedy gdy jedyne co was łączy to seksualne przyciąganie. Kiedy zaczynacie nawiązywać przyjaźń, zaczynają się „randki”, a „chodzenie ze sobą” gdy zaczynacie tworzyć wspólne zobowiązania.

Mam wrażenie że wiele kobiet ma intuicyjny sens wyczucia czasu, jeśli chodzi o randki – o wiele lepszy niż my mężczyźni – ale wy panie możliwe, że nigdy nie zagłębiliście się analizowaniu tego zagadnienia. Teraz możecie.

Uogólniony sposób randkowania
Jeśli poświęcisz cały miesiąc na budowanie pożądania to po tym czasie możesz już być w jego mózgu zakodowana jako przyjaciółka. Jeśli poświęcisz miesiąc na wytworzenie przyjacielskich więzi, może cię potraktować tylko jako podbój który chce zakończyć jednonocną przygodą. Tak jak pisałem wcześnie jest tutaj pole do manewru, ale nie możesz odchodzić za daleko od norm, bo w przeciwnym razie coś jest nie tak z ciągiem historii jaką razem tworzycie.

Czy kiedykolwiek widziałaś romantyczny film w którym jakaś scena ciągnęła się w nieskończoność, tak że zaczęłaś przysypiać? Albo zmontowane klipy w dwu minutową całość w których widzimy parę romansującą kilka tygodni Mogłaś pomyśleć, że to nieprawdopodobne, zgadza się? Tak samo jest z Twoją życiową historią.
Wybór odpowiedniego faceta (i porzucenie niewłaściwego) jest kluczowy abyś odniosła sukces w twoim życiu miłosnym. Jednak poczucie czasu jest równie istotne. W romansie chodzi oto, żeby być z odpowiednią osobą w odpowiednim czasie. Jeśli jesteś z odpowiednią osobą w nieodpowiednim czasie, albo z nieodpowiednią osobą w odpowiednim czasie, to nic z tego nie będzie. Zrozumienie tej metody randkowania pozwoli ci na wybranie odpowiedniego dla Ciebie mężczyzny, uniknięcie tracenia czasu i emocjonalnej energii na związki które nie mogą wypalić i podążanie za porządkiem i tempem randkowania, które pomoże odpowiedniemu facetowi rozwinąć waszą wspólną historię.
Ten Jedyny gdzieś tam jest i czeka na ciebie, oraz wasza jedyna historia którą macie ze sobą dzielić. Po co tracić chociaż minutę dłużej na niewłaściwego faceta? Teraz gdy zaczynasz rozumieć jak działają trzy mózgi, takie marnotrawstwo przestaje Ci grozić.
Przejdźmy do pierwszego kroku Pierwszej Fazy i bliżej znalezienia Tego Jedynego.

Jak się zakochujemy – rozdział 2: Piękno jest w oku patrzącego

Myślenie pojęciowe, a myślenie stereotypowe

Wykład „Myślenie pojęciowe a myślenie stereotypowe” – Prelegent Andrzej Wronka

Myślenie pojęciowe a myślenie stereotypowe” – to temat wykładu przeprowadzonego przez Pana Andrzeja Wronkę, którego mieliśmy okazję gościć 28 września br. w Zduńskiej Woli, w ramach cyklu spotkań organizowanych przez Narodową Akademię Informacyjną.
Poniżej, prezentujemy w lapidarnym ujęciu czego dotyczył omawiany temat, aby zachęcić Państwa do udziału w naszych spotkaniach. Rozpoczniemy od wyjaśnienia podstawowych pojęć, aby przybliżyć, co konkretnie będziemy rozumieli używając wyrazu w rozumieniu pojęciowym i stereotypowym. Z hasłem pojęcie mamy do czynienia kiedy „używany jest w określonym znaczeniu, gdy towarzyszy mu rzeczowa, metodologiczna, precyzyjna definicja. Warstwa poznawcza jest tam więc decydująca, natomiast warstwa wartościująca, oceniająca jest minimalna lub nie występuje w ogóle. Dokładnie odwrotnie jest w wypadku stereotypu. Tu warstwa poznawcza, metodologiczna jest minimalna, a wartościująca, oceniająca (na plus, lub minus — stereotypy pozytywne i stereotypy negatywne) jest rozbudowana i decydująca. Na przykład słowo: „żyd” może być pojęciem, gdy używane jest w określonym, sprecyzowanym znaczeniu, w kontekście naukowym, socjologicznym, religijnym itp. Może też być stereotypem, np. w negatywnie (domyślnie) wartościującej wypowiedzi człowieka o przekonaniach antysemickich: „Och to jakiś żyd!”.
Stereotypy służą do sterowania różnymi grupami ludźmi, a szczególnie tymi, które nie żądają precyzyjnych informacji i nie sprawdzają ich wiarygodności w źródłach. By sterować, czy też manipulować tymi grupami, należy wiedzieć jakie stereotypy w danej społeczności są pozytywne, a jakie negatywne. Ten sam wyraz może być różnym stereotypem w zależności od grupy. Dla przykładu wyraz „liberał” może być pozytywnym stereotypem w niektórych grupach, a bardzo negatywnym w innych. Słowo „sekta” może być również używane jako stereotyp (z reguły negatywny) lub jako pojęcie. W niniejszym tekście używamy go w tym drugim znaczeniu. Myślenie pojęciowe to myślenie opierające się przede wszystkim na faktach, źródłach, pragnące odkryć i dotrzeć do prawdy obiektywnej w danym temacie. Osoba, która się nim kieruje, gdy słyszy opinie przeciwne jej poglądom, przekonaniom czy wiedzy w danym temacie, nie odrzuca ich a priori, ale stara się je zweryfikować, sprawdzić. Gdy okażą się zgodne z rzeczywistością, osoba ta, gotowa jest raczej zmienić swoje przekonania i opinie w danym zakresie, niż swą ideologię, stawiać ponad odkrytą prawdę, fakty, rzeczywistość.
W myśleniu stereotypowym dominuje ideologia, utarte przekonania, stereotypy (stąd nazwa), przyzwyczajenie itp. Gdy osoba kierująca się tym typem myślenia spotyka się z poglądami i informacjami burzącymi jej utarte przekonania, gotowa jest raczej odrzucić te informacje bez weryfikacji, ograniczyć czy zakończyć znajomość z osobami i podmiotami, które takich informacji dostarczają.
„(…) Analizując relacje wewnątrz wielu grup religijnych okazuje się, iż dominuje tam bezwzględne, bezkrytyczne, nie podlegające dyskusji posłuszeństwo guru, przywódcy, animatorowi, prowadzącemu. Różne przejawy pytań, dyskusji, dotarcie do prawdy, czy wątpliwości widziane są źle. Jeżeli jestem nauczycielem, wykładowcą, naukowcem warto zwrócić uwagę, jaki model dominuje w mojej postawie i jaki model kreuję u swoich uczniów, studentów, słuchaczy; czy zachęcam do krytycznego (choć nie krytykanckiego) myślenia — również względem treści, jakie słyszą ode mnie — do samodzielności w myśleniu, analizowaniu i docieraniu do informacji, sprawdzania faktów głównie w źródłach itp. Czy też raczej preferuję tych, którzy we wszystkim ze mną się zgadzają, nie zgłaszają krytycznych uwag, alternatywnych czy wręcz innych ujęć . Warto wychowywać już od dziecka do myślenia w życiu.”



 

Myślenie pojęciowe, a myślenie stereotypowe

Józef Kossecki

O PEWNYCH STEREOTYPACH WYKORZYSTYWANYCH DO DZIAŁAŃ DEZINFORMACYJNYCH I DEZINTEGRACYJNYCH 1

Socjocybernetyczna analiza pojęcia stereotypu i manipulacji wykorzystującej stereotypy

Socjocybernetyka bada procesy sterowania społecznego, przy czym przez sterowanie rozumiemy wywieranie celowego wpływu na określone zjawiska. Szczególnym rodzajem sterowania jest manipulacja, która odgrywa istotną rolę w socjotechnice działań politycznych.

Przez manipulację rozumiemy tego rodzaju sterowanie ludźmi, przy którym ukrywa się przed nimi prawdziwy cel lub nawet sam fakt sterowania ich działaniami. Ludzie skutecznie manipulowani wyobrażają sobie, że realizują zupełnie inne cele, niż te do których realizacji faktycznie zmierzają, sądząc, że działają samodzielnie. Takim właśnie manipulacjom są poddawane miliony wyborców.

Manipulacja stosowana w polityce dotyczy dwóch rodzajów procesów, które są niezbędne do samodzielnego sterowania sobą, zarówno przez poszczególnych ludzi, jak i cały zorganizowany naród:
1. procesów poznawczych,
2. procesów decyzyjnych.

Ad 1. W procesach poznawczych podstawą manipulacji jest dezinformacja, polegająca na zastępowaniu pojęć i opartego na nich krytycznego, samodzielnego myślenia i dochodzenia do prawdy obiektywnej, stereotypami i opartym na nich myśleniu niesamodzielnym, silnie wartościującym, w oderwaniu od prawdy  obiektywnej.

Kluczem zarówno do pojęć, jak i stereotypów, są najczęściej te same słowa, które są nazwami doniosłych społecznie obiektów lub zjawisk. Różnica między nimi polega na tym, że pojęcia mają charakter czysto poznawczy, natomiast stereotypy mają przede wszystkim charakter wartościujący, wywołując silne emocje (pozytywne lub negatywne), przy bardzo zawężonym lub nawet niezgodnym z prawdą obiektywną, sensie poznawczym.

Podstawą pojęcia jest jego definicja, stereotyp jest natomiast wpajany bez definicji, którą zastępuje ocena.

Jeżeli ludzi zaprogramuje się określonym systemem stereotypów i równocześnie oduczy samodzielnego myślenia pojęciowego, a tak właśnie najczęściej programują szerokie rzesze swych odbiorców media, to operując odpowiednią propagandą, odwołującą się do tych stereotypów, można będzie łatwo takich ludzi dezinformować i nimi skutecznie manipulować.

Ad. 2.
W procesach decyzyjnych i opartym na nich działaniu, wykorzystuje się rezultaty opisanych wyżej procesów dezinformacyjnych, w celu wywołania odpowiednich decyzji i działań społecznych.

Pozytywne stereotypy, skojarzone z własnymi celami i prowadzącymi do ich osiągnięcia decyzjami, ułatwiają podjęcie tych decyzji. Z kolei negatywne stereotypy skojarzone z celami przeciwnika i decyzjami prowadzącymi do ich osiągnięcia, zapobiegają im.

Ważnym elementem manipulacji procesami decyzyjnymi u przeciwników politycznych, jest dążenie do ich dezintegracji.

Główne stereotypy negatywne i pozytywne, używane współcześnie do dezinformacji i dezintegracji politycznej w Polsce

Obecnie nasz naród, a zwłaszcza jego elity, są zaprogramowane określonym system stereotypów negatywnych i pozytywnych.

1) Stereotypy negatywne

a) służące do manipulowania lewicą i centrum:
antysemita, rasista, nacjonalista, fundamentalista, klerykał, człowiek zacofany, nietolerancyjny, obskurant, oszołom…

b) służące do manipulowania prawicą:
agent, komuch, komunista, postkomunista, ubek, esbek;

w szczególności prawicą katolicko-narodową:
mason, Żyd, liberał, bezbożnik, sekciarz, pedał itp.;

2) stereotypy pozytywne

a) służące do manipulowania lewicą i centrum:
człowiek tolerancyjny, światły, postępowy, o postawie otwartej, autorytet moralny itp.

b) służące do manipulowania prawicą:
antykomunista, patriota, etosowiec „Solidarności”,

w szczególności prawicą katolicko-narodową:
narodowiec, antymason, dobry katolik, człowiek pobożny itp.

Warto zwrócić uwagę, że stereotypy lustracji i dekomunizacji są stereotypami negatywnymi dla lewicy, zaś pozytywnymi dla prawicy. Analogicznie wśród ludzi o poglądach lewicowych określenie prawicowiec funkcjonuje jako stereotyp negatywny, a lewicowiec jako stereotyp pozytywny; natomiast wśród ludzi o poglądach prawicowych jest dokładnie odwrotnie.

Biorąc pod uwagę, że stereotypy mają bardzo zawężoną stronę poznawczą, a przy tym wywołują silne emocje, jest oczywiste, że ich używanie – zwłaszcza w skali masowej – sprzyja dezinformacji. Natomiast fakt, że stereotypy funkcjonujące w środowiskach lewicowych są zasadniczo różne niż te, które funkcjonują w środowiskach prawicowych, sprzyja dezintegracji całego społeczeństwa.
Niezależnie od tego, dezintegracja może być wywoływana (mniej lub więcej świadomie) zarówno wewnątrz środowisk lewicowych, jak i prawicowych. W ostatnim czasie ciekawym przykładem procesów dezintegracji środowisk katolickich, było wykorzystywanie negatywnego stereotypu agenta, które spowodowało dezintegrację niektórych środowisk katolicko-narodowych.

Rola stereotypów w społecznych procesach poznawczych i decyzyjnych towarzyszących walce politycznej

Socjotechnika manipulacji opartej na wykorzystywaniu stereotypów w społecznych procesach poznawczych, towarzyszących walce politycznej, polega na tym, że określonym ludziom, organizacjom lub działaniom, przylepia się odpowiednie etykietki negatywne lub pozytywne (nie koniecznie prawdziwe), aby wytworzyć wobec nich określone postawy i wywołać odpowiednie działania oparte na emocjach.

Manipulatorzy – zwłaszcza polityczni – stosują z reguły tego rodzaju socjotechnikę, że nie podają definicji pojęć, a tylko wywołują określone emocje związane ze stereotypami.
Nie podają też dowodów prawdziwości swoich twierdzeń, że np. ktoś jest antysemitą, rasistą, nacjonalistą, komunistą lub antykomunistą, agentem, masonem czy Żydem. Nie o prawdę im bowiem chodzi, lecz o wywołanie określonych emocji i postaw negacji lub aprobaty.

Warto zwrócić uwagę, że powyższe stereotypy mają najczęściej charakter, lub przynajmniej podtekst, ideologiczny i polityczny: dla lewicy socjaldemokratyczny, dla centrum liberalny, dla prawicy antykomunistyczny lub narodowo-katolicki.

Na opisanej wyżej manipulacji w społecznych procesach poznawczych, opiera się socjotechnika manipulacji w procesach decyzyjnych, której celem jest wywoływanie decyzji pożądanych, a powstrzymywanie decyzji niepożądanych, z punktu widzenia celów, które chce się osiągnąć.

Ważnym rodzajem manipulacji w społecznych procesach decyzyjnych, jest powodowanie dezintegracji przeciwników politycznych, której celem jest rozbicie więzów łączących atakowaną grupę czy organizację, poprzez zasianie w niej nieufności, niechęci, a w końcu wzajemnej wrogości wśród jej członków.

Wystarczy komuś przylepić odpowiednią etykietę, a wówczas ludzie przyzwyczajeni do bezkrytycznego przyjmowania wszelkich informacji, zaczną traktować go tak, jakby treść tej etykiety była prawdą obiektywną i odpowiednio do tego postępować. Takie etykiety można upowszechniać w skali masowej gdy się dysponuje mediami – zaś te w Polsce obecnie są opanowane najczęściej przez obcy kapitał, albo obce osobowe kanały wpływu.

Socjotechnika obrony przed manipulacją w sferze procesów poznawczych, polega na oduczaniu siebie i innych, myślenia stereotypowego oraz trenowaniu samodzielnego, krytycznego myślenia pojęciowego. Przy ocenie informacji i twierdzeń podawanych – zwłaszcza przez media – można pytać o definicje pojęć i dowody twierdzeń. Np. w wypadku gdy ktoś twierdzi, że jakaś osoba jest agentem, stosowana jest socjotechnika obronna polegająca na pytaniu, co rozumiemy przez słowo agent i jakie są dowody na to, że dana osoba jest lub była agentem (zgodnie z podaną definicją). Analogicznie w wypadku, gdy ktoś jest oskarżany o to, że jest antysemitą, stosowana jest socjotechnika obronna, polegająca na zapytaniu co rozumiemy pod pojęciem antysemity i jakie są dowody na to, że dana osoba – zgodnie z tą definicją – jest antysemitą

Socjotechnika obrony przed manipulacją w sferze procesów decyzyjnych, polega na sprawdzaniu źródeł informacji, zwłaszcza zaś dezintegrujących grupę, a następnie ich neutralizacji.
Osoba, która daną dezinformację lub informację dezintegrującą grupę przekazuje, może być świadomym lub nieświadomym jej nośnikiem – czyli kanałem sterowniczym, a wówczas ustala się źródło, które może się okazać wrogim ośrodkiem, prowadzącym celową działalność zmierzającą do rozbicia danej grupy lub wywołania różnych niekorzystnych dla niej decyzji.

„Kanały sterownicze oddziałujące na strukturę przeciwnika w procesach politycznej walki informacyjnej dzielimy na:

1) Agenturalne, które są zobowiązane wykonywać wszystkie polecenia ośrodka kierującego walką informacyjną, teoretycznie z prawdopodobieństwem P=1, w zamian za zapłatę lub inne korzyści osobiste, albo też z motywów ideowych, etycznych czy prawnych. Klasycznym przykładem może tu być zarówno tajny współpracownik policji, jak kontrwywiadu czy wreszcie agent wywiadu, który jest zobowiązany do wykonywania wszystkich poleceń prowadzącego go oficera.

2) Współpracujące, które wykonują tylko te decyzje ośrodka kierującego walką informacyjną, które są zgodne z ich własnymi celami, robiąc to z własnej woli lub na polecenie własnego kierownictwa. Mają one też możliwość korygowania ewentualnych błędnych decyzji ośrodka kierującego walką informacyjną, z którym współpracują, w związku z tym dla takich kanałów prawdopodobieństwo wykonania decyzji tego ośrodka P<1. Jako przykład może tu służyć współpraca wywiadów państw suwerennych. W naszej historii współpracownikiem wywiadu austro-węgierskiego był w pewnym okresie Józef Piłsudski, który nigdy jednak nie był agentem tego wywiadu.

3) Inspiracyjne, które nieświadomie, lub nie całkiem świadomie, wykonują decyzje ośrodka kierującego walką informacyjną, wprowadzając do systemu przeciwnika algorytmy decyzji i działań sprzecznych z jego interesami, które dezorganizują jego strukturę, albo też dostarczają przeciwnikowi odpowiednich informacji, które wpływają na podejmowanie przez niego samodzielnie szkodliwych dlań decyzji. W stosunku do ludzi stanowiących kanały inspiracyjne, stosuje się z reguły sterowanie pośrednie, polegające na przekonywaniu, sugerowaniu i podsuwaniu odpowiednich informacji, dobre rezultaty może też dać wywołanie u nich poczucia winy, które może stać się motywem usprawiedliwiającym działania na szkodę własnej struktury – tą ostatnią metodę niejednokrotnie stosowały wywiady alianckie w stosunku do Niemców podczas II wojny światowej. Człowiek zainspirowany, zwłaszcza gdy jest ignorantem nie zdającym sobie sprawy ze skutków tego co czyni, działając w dobrej wierze i wskutek tego będąc wolnym od obaw o zdemaskowanie, które zawsze ograniczają działania agenta, może niejednokrotnie wyrządzić przeciwnikowi więcej szkód niż agent; z drugiej jednak strony nie zawsze uda się takiego człowieka odpowiednio zainspirować i w związku z tym, dla takiego kanału, prawdopodobieństwo wykonania decyzji ośrodka kierującego walką informacyjną P ≤ 1. Jako przykład wykorzystania kanału inspiracyjnego mogą służyć działania niemieckiego wywiadu w przededniu II wojny światowej, który podsuwał radzieckiemu kontrwywiadowi materiały kompromitujące wielu radzieckich dowódców, inspirując Stalina i jego współpracowników do podjęcia decyzji, w wyniku których znaczna część radzieckiej kadry wojskowej została zlikwidowana.

Niezależnie od podanego wyżej podziału, możemy zastosować nieco inny, dzieląc kanały sterownicze oddziałujące na strukturę przeciwnika w procesach walki informacyjnej na:

a) kanały informacyjne, których zadaniem jest zbieranie i przekazywanie do centrali kierującej walką, odpowiednich informacji – przede wszystkim o przeciwniku i jego otoczeniu;

b) kanały sterowniczo-dywersyjne, których zadaniem jest wywieranie wpływu na system przeciwnika, zwłaszcza zaś inspirowanie jednych a blokowanie innych decyzji i działań.

Obydwa rodzaje wymienionych wyżej kanałów mogą być tajne lub jawne. Np. agent wywiadu jest kanałem tajnym, zaś attaché wojskowy występujący oficjalnie – kanałem jawnym” 2 .

Uwagi końcowe

Na zakończenie powyższych rozważań warto zwrócić uwagę, że największe możliwości stosowania opisanych wyżej metod politycznej walki informacyjnej, ma aparat państwowy, który pod tym względem przewyższa wszelkie aparaty partyjne w systemie demokratycznym. Jest więc całkiem zrozumiałe, że partie, które po wyborach obejmują władzę, ulegają pokusie, wykorzystania aparatu państwowego w walce z przeciwnikami. Dla propagandowego uzasadnienia takich działań wykorzystuje się odpowiednie stereotypy, tłumacząc np., że konieczne jest oczyszczenie aparatu państwowego z agentów lub komunistów (argumentacja prawicy obejmującej władzę) lub koniecznością oczyszczenia tegoż aparatu z prawicowych oszołomów (argumentacja lewicy).

Tego rodzaju socjotechnikę działania obserwowaliśmy niejednokrotnie u różnych partii w Polsce w okresie ostatnich kilkunastu lat. Zjawiska te stanowią zawsze pewne – mniejsze lub większe – zagrożenie dla demokracji.

Obrona przed tego rodzaju zagrożeniami polega na przestrzeganiu zasady apolityczności aparatu państwowego, która jednak bardzo często nie była przestrzegana, stając się bardziej propagandowym stereotypem, niż faktyczną zasadą działania.

W systemach totalitarnych występuje dążenie do pełnego podporządkowania aparatu państwowego jedynej partii rządzącej – co obserwować było można w państwach podporządkowanych partiom marksistowskim. Natomiast w hitlerowskiej III Rzeszy wystąpił proces zlewania się aparatu partyjnego i państwowego.

Doc. Józef Kossecki

——————————-
1 Tekst został opublikowany w: Socjotechnika w polityce – wczoraj i dziś, Tom 2, A. Kasińska – Metryka, A. Kasowska – Pedrycz (red.), Wydawnictwo Uniwersytetu Humanistyczno-Przyrodniczego Jana Kochanowskiego, Kielce 2009, s. 113-117.
2 J. Kossecki, Totalna wojna informacyjna XX wieku a II RP, Kielce 1997, s. 4-5.

Źródło: kotwicki.blogspot.co.uk

 

Myślenie pojęciowe a myślenie stereotypowe cz.2

MYŚLENIE POJĘCIOWE I STEREOTYPOWE A PROBLEM SEKT

Dotykając problemu sekt i różnych grup religijnych dochodzimy do zawiłych, często
sporów, dotyczących podania definicji „sekty” i jej charakterystyki oraz ustalania kryteriów oceny danej grupy1. Czy mają to być kryteria prawne (związek zarejestrowany czy nie w danym państwie, wówczas ta sama grupa raz może być traktowana jako sekta, a w innym wypadku jako legalnie działająca organizacja religijna), kryteria dogmatyczne (czy poglądy, nauka głoszona wdanej wspólnocie jest zgodna z przekonaniami definiującego), kryterium metod działania(czy dana grupa stosuje psychomanipulację, totalność wkraczającą w możliwie wszystkie dziedziny życia, czy wprowadza ograniczenia wolności swych członków, w jakim
zakresie, czy stosuje izolacjonizm itp.).
Kryteria te, choć niosąc pewną precyzję i będąc wyznacznikiem oceny, stają się jednocześnie źródłem kolejnych kontrowersji. I tak np. gdy weźmiemy problem ograniczania wolności to w takich podmiotach jak wojsko, zakony (nie tylko chrześcijańskie), seminaria duchowne, życie członków podlega wielu ograniczeniom, kontroli… W pedagogice i procesach wychowawczych  często stosuje się metody socjotechniki czy nawet psychomanipulacji, by dotrzeć z pewnymi treściami do młodego człowieka lub by móc opanować zachowanie jakiejś grupy osób. Technika ta bardzo często jest stosowana podczas negocjacji, przez psychologów,
czy policyjnych negocjatorów np. w wypadku podejmowania prób samobójczych
przez różne zdesperowane osoby. Pomocnym  kryterium może być konieczność uwzględnienia kilku czynników występujących jednocześnie,by moc mówić o sekcie czy działaniu destrukcyjnym. Lubelski ośrodek zajmujący się m. in. problemem sekt, proponuje uwzględnienie dwóch czynników: totalności i psychomanipulacji (szczególnie związanej z ukrywaniem przed członkami rzeczywistych celów działania, różniących się od deklarowanych). Ważne jest w tym wypadku, iż czynniki te musiałyby występować w znacznym stopniu i zachodzić jednocześnie2.
Ja pragnąłbym dyskusję na temat destrukcji sekt i ich charakterystycznych cech, ująć
na płaszczyźnie sposobu myślenia, motywacji i relacji, jakie zachodzą w danej grupie, odwołując się m. in. do osiągnięć polskiej szkoły cybernetycznej.
Myślenie ludzkie możemy podzielić m. in. na pojęciowe i stereotypowe.
Muszę tu określić, co w dalszym ciągu będę rozumiał przez pojęcie a co przez stereotyp.
Oprócz definicji słownikowych, do których można dotrzeć, tu zaznaczymy różnice, jakie między nimi zachodzą. Otóż ten sam wyraz może być pojęciem lub stereotypem. Pojęciem jest wówczas gdy używany jest w określonym znaczeniu, gdy towarzyszy mu rzeczowa, metodologiczna, precyzyjna definicja. Warstwa poznawcza jest tam więc decydująca, natomiast warstwa wartościująca,oceniająca jest minimalna lub nie występuje w ogóle. Dokładnie odwrotnie jest w wypadku stereotypu. Tu warstwa poznawcza, metodologiczna jest minimalna, a wartościująca, oceniająca (na plus, lub minus – stereotypy pozytywne i stereotypy negatywne) jest rozbudowana i decydująca. Np. słowo: „żyd” może być pojęciem, gdy używane jest w określonym, sprecyzowanym znaczeniu, w kontekście naukowym, socjologicznym, religijnym itp. Może też być stereotypem, np. w negatywnie (domyślnie) wartościującej wypowiedzi człowieka o przekonaniach antysemickich: „Och to jakiś żyd!”
Warto dodać, iż stereotypy służą do sterowania różnymi grupami ludzkimi; szczególnie tymi, które nie żądają precyzji informacji i nie sprawdzają ich wiarygodności w źródłach. By sterować, manipulować tymi grupami należy wiedzieć, jakie stereotypy w danej społeczności są pozytywne, a jakie negatywne. Ten sam wyraz może być różnym stereotypem w zależności od grupy. Np. słowo „liberał” może być pozytywnym stereotypem w niektórych grupach, a bardzo negatywnym w innych3. Słowo „sekta” może być również używane jako stereotyp (z reguły negatywny) lub jako pojęcie. W niniejszym tekście używamy go w tym drugim znaczeniu. Myślenie pojęciowe to myślenie opierające się przede wszystkim na faktach, źródłach, pragnące odkryć i dotrzeć do prawdy obiektywnej w danym temacie. Osoba, która się nim kieruje,gdy słyszy opinie przeciwne jej poglądom, przekonaniom czy wiedzy w danym temacie, nie odrzuca ich a priori, ale stara się je zweryfikować, sprawdzić.Gdy okażą się zgodne z rzeczywistością, osoba ta, gotowa jest raczej zmienić swoje przekonania i opinie w danym zakresie, niż swą ideologię, stawiać ponad odkrytą prawdę, fakty, rzeczywistość.
W myśleniu stereotypowym dominuje zdecydowanie ideologia, utarte przekonania,
stereotypy (stąd nazwa), przyzwyczajenie itp.Gdy osoba kierująca się tym typem myślenia spotyka się z poglądami i informacjami burzącymi jej utarte przekonania, gotowa jest raczej odrzucić te informacje bez weryfikacji, ograniczyć czy skończyć znajomość z osobami i podmiotami, które takich informacji dostarczają.
Analizując relacje wewnątrz wielu grup religijnych okazuje się, iż dominuje tam bezwzględne, bezkrytyczne, niepodlegające dyskusji posłuszeństwo guru, przywódcy, animatorowi, prowadzącemu.Różne przejawy pytań, dyskusji, dotarcie do prawdy, czy wątpliwości widziane są źle. Podobnie jak edukacja, studiowanie czy kontakty z innymi, którzy mogą stać się źródłem wątpliwości i niewygodnych pytań. W tym ujęciu istotni są nie tyle członkowie danej grupy, lecz relacje, jakie między nimi zachodzą, jakie się rozwija, a jakie z tych relacji się eliminuje.
Informacje, które zaprzeczają, podważają,obalają jakieś fragmenty doktryny danej
grupy nie są sprawdzane, lecz od razu wartościowane negatywnie i odrzucane bez weryfikacji źródłowej. Stąd przede wszystkim akcent na rozwijanie motywacji ideologicznych, a redukowanie motywacji poznawczych. Tak więc z psychocybernetycznego punktu widzenia chodzi tu o eliminację bardzo ważnych motywacji, które sterują postępowaniem człowieka;jego decyzjami, patrzeniem na świat itp.
Polska szkoła cybernetyki społecznej wyróżnia 6podstawowych typów motywacji4,
(wymienimy je w kolejności od najbardziej energmaterialnych po najbardziej informacyjne):
– witalne (podejmuję dane działania by utrzymać się przy życiu, przekazać życie, zająć dobrą pozycję w grupie, zapewnić dobrą pozycję wżyciu moim bliskim, swemu otoczeniu czy ogólnie – swojej grupie społecznej);
– ekonomiczne (podejmuję dane działania bo przynoszą one zysk);
– prawne (podejmuję dane działania bo są one zgodne zobowiązującym prawem, nie podejmuję działań gdyż prawo ich zabrania);
– etyczne (działam, bo jest to dobre i przynosi dobro);
– ideologiczne (działam, bo domaga się tego moja ideologia,wiara, system przekonań, w które szczerze wierzę);
– poznawcze (staram się poznać prawdę, przyjmuję coś bo jest to prawdą).
Z tego punktu widzenia nie jest najważniejsza sama definicja sekty albo spory, czy
dana grupa religijna to sekta czy nie.Najważniejsze jest, czy w danej grupie zachęca się członków do krytycznego(choć nie krytykanckiego) myślenia, samodzielności w docieraniu do informacji źródłowych, ocenianiu ich wartości; czy prawdę stawia się ponad ideologię, czy chwali się angażowanie rozumu (ratio), czy też rzeczywistość sprowadza się tylko do subiektywnych uczuć, emocjonalizmu,subiektywizmu, argumentu: „Bo mi się tak wydaje!” „Bo jak tak uważam!”, „Bo tak mówi lider!” Niestety dziś w wielu grupach nie tylko religijnych, ale też ekonomicznych, politycznych, mile widzi się bezwzględne posłuszeństwo,wasalizm, bezkrytyczne podporządkowanie, a nie krytycyzm, samodzielność w myśleniu. Członków nie
zachęca się do tego by nie wierzyli na słowo słyszanym informacjom, ale przede wszystkim by starali się je krytycznie przemyśleć, sprawdzić, docierać do dalszych.
Taka postawa może być bardzo destrukcyjna. Znany jest w Polsce przykład sekty Niebo pana Kacmajora, która działała m. in. pod Lublinem. Na małym obszarze działki jednorodzinnej zgromadziło się kilkadziesiąt osób w różnym wieku, gdzie razem egzystowali. Wszyscy byli tak ślepo zapatrzeni w Kacmajora (w ich umysłach miał stereotyp pozytywny), że on kojarzył tzw. małżeństwa i nieważne np. było, że chłopiec mógł mieć 16 lat a kobieta 54i wcześniej prawie się nie znali, ale według nich sam Kacmajor, (który jakwierzyli ma bliski kontakt z Bogiem) nie może się mylić. Rodzice z sekty Kacmajora nie posyłali do szkoły swoich dzieci. Kacmajor tłumaczył to tym, iż w szkołach będzie się ich uczyć rzeczy sprzecznych z Biblią, np. na chemii nauczyciele będą im wpajać, że niemożliwa jest przemiana wody w wino, a na fizyce, że nie możliwe jest chodzenie po wodzie… Powszechnym faktem jest, iż
przywódcy sekt izolują swoich członków i zabraniają, odradzają lub zniechęcają do studiowania, rozwijania naukowej pracy. Wiedzę spoza sekty traktuje się jako mało wartościową lub szkodliwą. U świadków Jehowy, z którymi mam okazję spotykać się od ponad 20 lat zdecydowanie źle widziano pęd do nauki i studiowania rzeczy pozabiblijnych, które zabierają czas,który należałoby raczej przeznaczać na głoszenie od domu do domu, tym bardziej,że już tuż tuż jest koniec tego systemu rzeczy (koniec świata).
Żeby zilustrować jak sprzeczne są te dwa sposoby myślenia zobaczmy to na przykładzie znanego przesądu czarnego kota, który przebiega drogą i jeśli ktoś tę drogę przetnie musi spotkać się z nieszczęściem w jakiejś formie. Wyobraźmy sobie taką sytuację: Idę ze znajomymi, spieszymy się bo jesteśmy spóźnieni, nagle ktoś krzyczy:
– Stójcie, stójcie!
– O co ci chodzi, przecież jesteśmy spóźnieni?
– Nie widziałeś? Czarny kot przebiegł drogę,jeśli ktoś pierwszy przejdzie to będzie miał pecha, nieszczęście!
I tu zderzają się dwa sposoby myślenia. Ale wierzymy, iż w XXI w. dotrę z logicznymi argumentami, a przynajmniej wzbudzę wątpliwości u kogoś kto myśli tak stereotypowo. Próbuję tłumaczyć:
– Słuchaj mówisz, że jak czarny kto przebiegnie drogę to będzie pech, a jak czarny kto nie przebiegł tylko powoli przeszedł toteż działa czy nie działa. A jak nie przeszedł, nie przebiegł, nie przeczołgał się tylko ktoś go wziął na ręce i obszedł mnie wokół, to mam być z zaklętym kręgu na zawsze? A może szybkość nieszczęścia, jakie ma mnie dopaść jest proporcjonalne do szybkości przebiegającego czarnego kota?
Myślę sobie przekona go to. Nic z tych rzeczy.Raczej się obruszy:
– Ty się nie znasz, tylko się wyśmiewasz, nie rozumiesz tego!
– Nie rozumiem więc pytam logicznie.
Nie tracąc w racjonalne myślenie człowieka próbujemy dalej.
– No Dorze przyjmijmy, że nie ma wpływu prędkość przemieszczającego się przede mną czarnego kota. Ale okazało się, iż ten czarny kot ma półtora milimetra kwadratowego białej plamki za uchem. Rodzi się pytanie: Czy to jeszcze czarny kot czy już czarno-biały i zły urok nie zadziała.Jeśli to jest jeszcze czarny kot to ile procent czarnego kota musi być czarne żeby zły urok działał, a ile żeby można go uważać za czarno-białego. A może znów natężenie, wielkość nieszczęścia, jakie ma mnie spotkać jest proporcjonalna do powierzchni zaczernienia przebiegającego kota? Kto to badał,czy jakiś uniwersytet, instytut weterynarii, naukowiec?
Gdzie wyniki były publikowane, jakie metody stosowano itd.
Podobny przykład możemy podać ze znanym zjawiskiem kupna samochodu. Jeśli człowiek jest zauroczony jakimś autem, to tłumaczenie, ostrzeganie przed kupnem bubla przez kogoś kto chłodnym i fachowym okiem mu się przygląda nie spotyka się z posłuchem. Sprzedawca jeszcze roztoczy bajkową wizję danego auta, da się przejechać, model, kolor jest taki, jaki od dawna chciałem więc bezkrytycznie się kupuje; często potem szybko się przekonując o wielu ukrytych usterkach.
Warto pamiętać, iż jeśli w danym temacie ktoś ma myślenie typowo stereotypowe, to występowanie przeciwko jego poglądom i motywowanie swego odmiennego zdania rzeczowymi, logicznymi, naukowymi,źródłowymi argumentami nie zostanie przyjęte, przynajmniej nie od razu;natomiast jest bardzo prawdopodobne, że jedynym skutkiem będzie to, że sobie zniechęcę,zrażę czy wręcz pokłócę się z moim dyskutantem. W takim przypadku, żeby dotrzeć do jego myślenia potrzeba czasu i innej metody działania uwzględniającej jego stereotypy.
Jeżeli jestem nauczycielem, wykładowcą, naukowcem warto zwrócić uwagę, jaki model dominuje w mojej postawie i jaki model kreuję u swoich uczniów, studentów, słuchaczy; czy zachęcam do krytycznego (choć niekrytykanckiego) myślenia – również względem treści, jakie słyszą ode mnie – do samodzielności w myśleniu, analizowaniu i docieraniu do informacji, sprawdzania faktów głównie w źródłach itp. Czy też raczej preferuję tych, którzy we wszystkim ze mną się zgadzają, nie zgłaszają krytycznych uwag, alternatywnych czy wręcz innych ujęć …?
Warto wychowywać już od dziecka do myślenia wżyciu. Można to robić w szkołach np. na lekcji wychowawczej w formie warsztatów.Pytamy dzieci jakie zwierzę jest symbolem mądrości: np. sowa, a jakie symbolem głupoty, lekkomyślności, np. osiołek. Dzielimy klasę na dwie grupy. Jedna na kartonie rysuje jedno zwierzę i wokół niego wypisuje przymioty, jakie symbolizują dane zwierzę, druga grupa drugie. Dwie osoby referują i uzasadniają krótko dlaczego te przymioty. Komentujemy je i wskazujemy by wyrabiać w swoim życiu cechy, których symbolem jest np. sowa.
Działanie ukierunkowane na rozbudzanie motywacji poznawczych (i etycznych), winno być dominujące, jeśli w danej wspólnocie chcemy wychować, uformować, wykształcić przyszłe, prawdziwe elity.

Andrzej Wronka
Węgrów, Polska

1 M. Pytlak, Rozpoznać sektę, Radom 2005, s. 12-16; T. Paleczny, Sekty. W poszukiwaniu utraconego raju, Kraków
1998, s. 32.
2 Por. P. Królak, Sekty inwazja manipulacji, Radom 2003, s. 9; D. Kuncewicz, Psychomanipulacja a młodzież –
zjawisko,zagrożenie, pomoc. Komplementarność ofert i potrzeb w zjawisku psychomanipulacji, Lublin 2002,
s. 9.16.
3 Por. J. Kossecki, Cybernetyczna analiza systemów i procesów społecznych, Kielce 1996, s. 147-151.
4 Por. tamże, s. 102-113.

http://nai.blog.onet.pl/2011/11/27/myslenie-pojeciowe-a-mylenie-stereotypowe-cz-2

 



 

doc. Józef Kossecki – Stereotypy i ich rola w procesach manipulacji społeczeństwem

doc. Józef Kossecki – Stereotypy i ich rola w procesach manipulacji społeczeństwem cz. II

 

Żyjemy w epoce informacji łupanej – doc. Józef Kossecki

 

Teleogłupianie. O zgubnych skutkach oglądania tv… – fragment

By oglądać TV, nie potrzeba mózgu, wystarczy przewód pokarmowy.
(Didier Daeninckx, pisarz)

To zupełnie zrozumiałe, że duża liczba dzieci mających problemy z czytaniem niepokoi nauczycieli i rodziców. Dziwne jest natomiast, że całą odpowiedzialnością za ten stan rzeczy obarczamy szkołę. Paradoksalnie, by nie oskarżać telewizji, przypisaliśmy winę za tę porażkę tradycyjnym metodom nauczania.
(Liliance Luręat, doktor psychologii, honorowa dyrektor naukowa w CNRS)

 

Dajemy im to, czego chcą” mówią chórem.
Tłumaczcie: „To nie nasza wina, że są takimi debilami”.

(Alain Bentolila, lingwista, profesor uniwersytecki)

Telewizja wymaga od widza tylko jednego aktu odwagi – ale jest on nadludzki – wyłączenia jej.
(Pascal Bruckner, filozof)

To ważna decyzja: czy mamy telewizor, czy nie, czy wystawiamy dzieci na niemal wszystko, co oferuje telewizja, czy na nic.
(Joshua Meyrowitz, teoretyk komunikacji na Uniwersytecie New Hampshire)

 

Dotychczas telewizja trzymała widza na uwięzi […], jutro będzie mu towarzyszyła, gdziekolwiek pójdzie.
(François Jost, specjalista w dziedzinie mediów, profesor na Uniwersytecie Paris 3-Sorbonne)

Teleogłupianie. O zgubnych skutkach oglądania telewizji (nie tylko przez dzieci)
Autor: Michel Desmurget

Problemem intelektualistów jest oskarżanie telewizji, że nie jest dość dobra. Można odnieść wrażenie, że chcieliby na każdym kanale oglądać ARTE i wszystkim narzucić własne preferencje kulturalne. Co do mnie, nie uważam, by istniała dobra i zla telewizja – wolałbym, żeby telewizji w ogóle nie było.

(Alexandre Lacroix, filozof)

Ponieważ oddziaływanie mediów jest subtelne, kumulatywne i rozłożone w czasie, rodzice, pediatrzy i wychowawcy mogą nie być świadomi ich potężnego wpływu.

(Victor Strasburger, profesor pediatrii, Szkoła Medyczna Uniwersytetu Nowego Meksyku)

Jestem naukowcem i z tego tytułu figuruję na listach adresatów głównych czasopism naukowych z dziedziny neurobiologii teoretycznej i klinicznej*. Kiedy ukazuje się nowy numer, czasopisma te wysyłają mi spisy treści, bym mógł wyłowić interesujące mnie prace. Od 15 lat nie było tygodnia, żebym nie natrafił na co najmniej jeden czy dwa artykuły traktujące o szkodliwych skutkach telewizji dla zdrowia psychicznego, fizycznego i zdolności poznawczych dziecka. Tendencja ta jest tak silna, że niektórzy specjaliści nie wahają się już mówić o prawdziwym problemie zdrowia publicznego. Zaczynają się nawet podnosić glosy domagające
się wszczynania przeciw nadawcom telewizyjnym postępowań karnych
na wzór tych przeciwko producentom tytoniu i fast foodów. Analogia jest jak najbardziej stosowna. Rzeczywiście, w swoim czasie zapadły wyroki przeciwko firmom tytoniowym za wzmacnianie uzależniających własności produktów, których szkodliwość była im znana6. Dziś sektor medialno-reklamowy
wydaje ogromne sumy na poznanie mechanizmów uzależnienia od telewizji,
którego istnieniu coraz trudniej przeczyć, i manipulowanie nimi. Psychologia, neuroobrazowanie, etologia, etnologia, socjologia – wszystkie gałęzie nauk społecznych i medycznych mają swój udział w tej komercyjnej sprawie. Od kilku lat neuromarketing mieni się nowym Świętym Graalem manipulacji.
Jego credo: znaleźć słabe punkty ludzkiego mózgu, by zawładnąć, bez naszej wiedzy, naszymi zachowaniami, pragnieniami, lękami, popędami, wyobrażeniami i decyzjami. W niedawno opublikowanej pracy dwóch specjalistów z tej dziedziny podsumowuje to podejście w następujący sposób: „Mierzcie w najmłodszych. Przygotujcie swój cel. Zaznaczcie go tak wcześnie, j ak to możliwe. Tylko dziecko dobrze się uczy […]. Producenci papierosowi lemoniady wiedzą, że im wcześniej dziecko ich skosztuje, tym bardziej się uzależni. Dzięki neurobiologii przedsiębiorcy dowiedzieli się, w jakim wieku dany typ uczenia się przychodzi człowiekowi najłatwiej. Czy możemy tolerować taką nikczemność? Czy mamy pozostać bierni, kiedy armia zachłannych sępów angażuje wszystkie zdobycze współczesnej nauki, by oferować Coca-Coli „czas dostępu do ludzkiego mózgu”23? Czy wolno nam się godzić, by „trzeci rodzic, telewizja, podstępnie wnikał w psychikę naszych dzieci, by wywołać u nich zachowania zależnościowe lub nabywcze o niszczycielskich skutkach zdrowotnych? Spora grupa ludzi zdaje się sądzić, że nie Wśród nich są wykładowcy akademiccy, dziennikarze, specjaliści od międzynarodowej Konwencji o Prawach Dziecka ONZ, a także wielu artystów i osób piastujących kierownicze stanowiska w przemyśle audiowizualnym, którzy odmawiają wydania swego cennego potomstwa na pastwę „pudełka z obrazkami”. Jak zgrabnie podsumowuje Lilianę Lureat:
„Na czym polega wolność dzieci, jeśli nie na byciu dziećmi, i w imię czego mielibyśmy oddziaływać na nie z taką mocą? Na czym polega wolność dorosłych, jeśli nie na zdolności rozumienia, a skoro tak, dlaczego za cel obierać emocje, nie zaś rozum?”.

Krótki przegląd obiegowych niedorzeczności

Teoretycznie powyższe kwestie powinny wywołać co najmniej lekkie zaniepokojenie u rodziców i widzów, którymi jesteśmy. W praktyce jednak miażdżąca większość społeczeństwa całkowicie lekceważy problem. Obserwacja ta, jakkolwiek kłopotliwa, nie jest wcale zaskakująca. W rzeczywistości, krytykować telewizję to w ostatecznym rachunku mieszać z błotem tego, kto ją ogląda. Jeśli mówicie:

 

„Telewizja głęboko kaleczy nasz związek ze światem”,

przeciętny konsument wyciągnie z tego wniosek: „Jestem tylko bezwolnym wołem i kretynem”. Podobnie, jeśli oświadczycie:

„Telewizja jest dla dzieci toksyczna”,

przysłowiowa gospodyni domowa poniżej pięćdziesiątego roku życia przetłumaczy to sobie jako:

„Jestem złą matką i źle wychowuję swoje maluchy”.

Tego typu stwierdzenia są tym gorzej odbierane, że armia „wybitnych specjalistów” stara się nasycić przestrzeń publiczną uspokajającymi wypowiedziami i miałkimi debatami. Wzruszająca gadanina, dramatyczne potoki słów – ci uczeni od siedmiu boleści głoszą namiętną pochwałę świętego Szklanego Ekranu. Telewizja pomaga naszym dzieciom dorastać. Jest wspaniałym instrumentem kultury demokratycznej. Dostarcza nam kojących obrazów. Głęboka mądrość decydentów chroni nas przed tym, co najgorsze.

Osoby miotające oszczerstwa pod adresem małego ekranu to demagodzy, ludzie niekompetentni, reakcjoniści, histerycy, neurotycy”, zarozumialcy, pogardliwcy i zawistnicy, którzy – by dopełnić obrazu – są przytłoczeni przez „nowoczesność
zmuszającą do myślenia o upływie czasu i budzącą lęk przed nieznanym”. Oskarżając telewizję, jej posępni przeciwnicy „uspokajają własne sumienia”, próbują „odzyskać niewinność, obarczając wszelką odpowiedzialnością media”. Te ostatnie stają się zatem „kozłami ofiarnymi”44. Po prześledzeniu listy najpoważniejszych krytyków szklanego pudełka trudno się nie podpisać pod tymi opiniami: Noam Chomsky”, Karl Popper, Pierre Bourdieu, Liliane Lurçat, Neil Postman, Dany-Robert Dufour, Alain Bentolila. Co za koszmarna zgraja niewykształconych kretynów (sic!). Na szczęście apostołowie telewizyjnej prawdy to ludzie zgoła odmiennego formatu. Choćby Catherine Muller i François Chemel. Pierwsza jest „doktorem psychologii i psychoanalitykiem.
Regularnie zabiera głos w audycjach telewizyjnych i radiowych”.
Drugi ukończył „Instytut Nauk Politycznych i uzyskał dyplom MBA w CFPJ Uniwersytetu Paris-Dauphine”*, jest też „zastępcą redaktora tygodnika telewizyjnego »Télé 7 Jours«. Uczestniczył również w tworzeniu kanału telewizyjnego Paris Première”. Po osobach z tak imponującą przeszłością nie możemy się
spodziewać niczego innego, jak tylko udokumentowanego, obiektywnego i uczciwego stanowiska. Stanowisko to, niedawno opublikowane, nieobecnościami. A więc z nieobecnością jego »obrazu«”. Michael Stora poradził swojemu rozmówcy, by „komunikował się z dziećmi przez kamerę internetową”. Pięknie jak u Freuda i przejrzyście niczym u Goethego. „Duch mi objawia sens wieków porządku,/ już wiem – i piszę o to”: bez telewizji nie ma ratunku dla naszych dzieci! Nie śmiejcie się, bo to ważny moment! Czy wiedzieliście, że „istnieje związek między pewnością siebie i stosunkiem do obrazów”? „Podobnie jak w niemowlęctwie matka mogła nas uwielbiać, nie okazując czułymi gestami, pieszczotami i pocałunkami miłości, którą nas darzyła, tak i my możemy przyjąć tę samą postawę uwielbienia, kontemplacji, a nawet fascynacji wobec obrazów, które ze swej istoty nie mają ciał ani ramion, ani ust”. W obliczu takich oczywistości (sic!)* naprawdę można się zastanawiać, czy zwolennicy nakładania surowych restrykcji na oglądanie telewizji zdają sobie sprawę z niebezpieczeństwa, na jakie narażają ludzkość. Przypadek rodziców, którzy pragnęliby ograniczyć kontakt swoich dzieci z programami epatującymi przemocą, jest z tego punktu widzenia szczególnie wymowny. Tego rodzaju ograniczające tendencje, mówi nam Serge Tisseron, „nie tak dawno przejawiał cały naród […]. Chodzi o naród niemiecki między 1918 a 1945 rokiem [… ]. Od momentu gdy Niemcy jako całość oskarżono o nieludzkie postępowanie i napiętnowano na międzynarodowym forum, dla weterana Rzeszy przyznanie, że jego postępowanie było nieludzkie, stało się [z powodu nieobecności obrazów] niemożliwe […]. Niemieckim żołnierzom walczącym w pierwszej wojnie światowej nie pozostało nic innego, jak pogrzebać głęboko w sobie fascynację złem i przyjemność czerpaną z zabijania [nic więcej!], które odkryli”. Chcąc kontrolować treść programów skierowanych do naszych dzieci, możemy więc rozniecić w nich pragnienie przemocy i barbarzyństwa! Szkoda tylko, że prace naukowe dowodzą przeciwnego ryzyka, polegającego na utracie wrażliwości na przemoc i większej skłonności do czynów przestępczych w następstwie kontaktu z obrazami przemocy. Pośród tysięcy badań przeprowadzonych w tej dziedzinie żadne nie odnotowało zmniejszenia występowania agresywnych zachowań wskutek kontaktu z brutalnymi treściami audiowizualnymi. Michael Stora zdaje się zgadzać z tą konkluzją, kładzie jednak nacisk na niebezpieczeństwo uzależnienia. I tak nasz wybitny specjalista pisze: „Spośród pacjentów, którzy zgłaszają się do mnie z problemem uzależnienia od gier wideo, niektórym [nielicznym? wielu? jednemu, dwóm, trzem, dziesięciu, stu?] w dzieciństwie zabroniono oglądać telewizję i bardzo wcześnie zmuszano ich do czytania. Ich rodzice, często [jeden, dziesięć, pięćdziesiąt, osiemdziesiąt procent „niektórych” przypadków?] pracujący umysłowo, gardzą telewizją. W ich oczach jest ona czymś ogłupiającym, degradującym”. Wstrętni inteligenci! Można się zastanawiać, jak długo jeszcze opieka społeczna zamierza zwlekać z interwencją.

Nie ma gorszego ślepca nad tego, który nie chce widzieć

„Inteligent”! Co ciekawe, to pierwsze słowo, które nasunęło się Sylvainowi*, kiedy opowiadałem mu o swojej książce! Dokładnie powiedział, jeśli się nie mylę, „ta twoja książka to zawracanie głowy dla artystów inteligentów! W każdym razie wszystko to jest niesamowicie trudne i nie ma tu prostych odpowiedzi”. Udane spostrzeżenie, które przypomniało mi świetny tekst Frit-za Zorna: „Jednym z ulubionych pomocników w potrzebie, jeśli trzeba się było wykazać odwagą cywilną, było w mojej rodzinie słowo »trudny«. Określenie »trudny« to było czarodziejskie słowo klucz, pozwalające odsuwać od siebie wszelkie pojawiające się problemy […]. Wystarczyło tylko dojść do konkluzji, że dana sprawa jest »trudna«, i od razu stawała się tabu. […] o sprawie mówiło się »trudna«, tak jakby wypowiadało się zaklęcie – i sprawa znikała. [… ] to, że moi rodzice wszystko uważają za »trudne« […] wydawało mi się […] dowodem osiągnięcia przez nich wyższego poziomu […]. Owa postulowana wyższość [… ] była [… ] nader wygodna […]: nie musieliśmy się nigdy angażować, nie musieliśmy się nigdy decydować czy wręcz obnażać, wystarczyło po prostu zawsze uważać wszystko za »trudne«”. Wydaje się, że niejeden specjalista od spraw telewizji wychował się w tych samych stronach! Jeśli wierzyć naszym wpływowym teoretykom, w rzeczywistości zagadnienia te są tak trudne, że sama kwestia wpływu mediów staje się „wątpliwa” dla wszystkich z wyjątkiem powierzchownych umysłów kilku „fizyków czy biologów cieszących się renomą często skłaniającą ich do prezentowania punktów widzenia, które uważają za uprawnione”. Zaliczam się do nich, przyznaję… i z głębin mojej ignorancji ośmielam się trwać przy swoim. Nie przez zacięty upór, lecz przez uległość wobec oczywistości! Żaden człowiek, choćby skrajnie niewrażliwy na perypetie życia codziennego, nie może zaprzeczyć głębokiemu oddziaływaniu mediów audiowizualnych na nasze zachowania. Przypomina mi się chociażby czarujący poranny wypad do jednego z supermarketów, kiedy to moja trzyletnia siostrzenica zaczęła się nagle tarzać po ziemi, by wymusić zakup jakichś tam płatków śniadaniowych, zaklasyfikowanych jako „widziane w telewizji”. Tylko ta jedna marka (nadzwyczaj droga) znajdowała uznanie w jej oczach. Jest zupełnie oczywiste, że widniejąca na opakowaniu postać z kreskówki, z którą dzieci są dobrze obeznane, wywołała oczekiwany efekt!

Nie minęło wiele czasu, a moja własna córka, Valentine, również dała świadectwo skuteczności telewizyjnego wpajania. Miała zaledwie trzydzieści miesięcy, kiedy zaczęła nagle frenetycznie wyśpiewywać „maaf maaf”, spostrzegłszy logo słynnej firmy ubezpieczeniowej na przedniej szybie jakiegoś samochodu. Przypuszczam, że tę perłę reklamy musiała widzieć (i to nie raz) u swojej opiekunki. Zaledwie kilka dni po tym zdarzeniu przyszła kolej na jej siostrę, Charlotte (7 lat, 126 centymetrów, 19 kilogramów) – i ona zaczęła przejawiać pierwsze symptomy intensywnego formatowania. Oglądała program „dla młodzieży” i nagle rzuciła do matki, nie odwracając oczu od ekranu: „Mamo, czy ja jestem gruba?” Przy następnym posiłku przeszła na pierwszą w swoim życiu dietę niskokalorycz-ną, twardo odmawiając wzięcia do ust choćby okruszka chleba! Był też student robiący licencjat z psychologii, który oznajmił podczas zajęć o cechach nabytych i wrodzonych, że „ustalono”, iż homoseksualizm ma podłoże genetyczne. Ów dumny potomek Oświecenia był pewien swoich źródeł. Mówili o tym w telewizji. „Naprawdę, psze pana, powinien pan to obejrzeć, to było super wyjaśnione!” Dwóch innych zagorzałych telemaniaków potwierdziło te fakty. Niestety, nie byli sobie w stanie przypomnieć żadnych konkretów dotyczących tego programu. Trzeci „wyjaśnił mi, że w każdym razie „tak samo jest z pedofilią”, słyszał w wieczornym dzienniku!*. Zdumiewający brak rozsądku, zwłaszcza u studentów nauk społecznych, których podstawowym przymiotem winien być zmysł krytyczny!

Jak to z polotem ujmuje Jean-Paul Brighelli, te dzieciaki „o jeszcze miękkich czaszkach” zdają się analizować świat tylko „na podstawie ogromnych ilości programów telewizyjnych, plotek i pogłosek. Słabe opinie, myśli jak galareta. Myśleć, ważyć, dyskutować – to zakłada pracę, świadomość, wolę. Wszystkie wartości zniszczone przez myślowe gotowce, które zajęły dziś miejsce kultury”. Nawet dziennikarze nie ocaleli z tej katastrofy – jak choćby grecka korespondentka gazety „Métro”, pisząca na temat serii szczególnie brutalnych ulicznych zamieszek: „Wszyscy tkwią przed telewizorami i próbują zrozumieć, co się dzieje”. Godna uwagi strategia zdobywania informacji, jako żywo przywodząca na myśl czasy wojen w Kosowie, Afganistanie czy Iraku. Po takich przykładach trudno się jeszcze dziwić, kiedy dwie 15- czy 17-latki, rzecz jasna całkowicie bezwiednie, dają świadectwo zasmucającego ograniczenia horyzontów kulturalnych jedynie do obszaru audiowizualnego.

Siedziałem w tramwaju, a obok toczyła się taka oto rozmowa. Fragmenty: Blondynka (farbowana), kurtka Diora, spodnie Diesela, torebka Vuittona: „Muszę zrobić referat o Germinalu, wiesz, to o kopalni”. Brunetka (naturalna), dres Adidasa, T-shirt Quicksilvera, fluorescencyjne buty Nikea: „Super, widziałam to w telewizji, z tym piosenkarzem, nie pamiętam, jak się nazywa”. Blondynka (urażona): „Taa, nawet nie wiedziałam, że zrobili z tego książkę”. Brunetka (pouczająco): „No, to normalne, jak coś im wyjdzie, robią z tego wszystko, to jest biznes, jak »Fabryka Gwiazd«*”. Prócz aspektu rozrywkowego ta manifestacja nieprawdopodobnych wprost braków w wykształceniu ma w sobie, jak sądzę, coś rozpaczliwego. Owa rozpaczliwość przywodzi mi na myśl przepyszny cytat ze znakomitego eseju Natachy Polony Nos enfants gâchés [Nasze zmarnowane dzieci]: „A »Fabryka Gwiazd« staje się horyzontem dzieci zarówno z wyższych, jak i niższych klas społecznych. Córki ministrów wdzięczą się z ekranu jak modelki. Podziały społeczne zacierają się we wspólnym dla całej populacji marzeniu, by zatańczyć przed kamerami. Dziś wieczorem na pokładzie »Titanica« będzie bal”.

Odniesienie do słynnego parowca wydaje mi się tym bardziej zasadne, że katastrofalnego wpływu telewizji nie da się zamknąć w kilku frywolnych anegdotach. Trawi nas ona z niepokojącą stałością, niszcząc nasze człowieczeństwo. Pamiętam na przykład pewnego trzyletniego chłopca, tuż po operacji guza mózgu, płaczącego smutno naprzeciw ciemnego ekranu, gdyż matka zostawiła go samego i poszła gdzie indziej obejrzeć Plus belle la vie* [Piękniejsze życie],

„Sam pan rozumie – powiedziała wyrodna rodzicielka po powrocie – tutaj nie da się oglądać, on ciągle jęczy”.

Biedny dzieciak zmuszony płakać samotnie pośród przepracowanych ludzi w białych kitlach, bo jego matka musiała zaspokoić telewizyjny nałóg. Albo teleturniej, w którym ośmiu na dziesięciu uczestników – oczywiście wszystko było pozorowane, oni jednak o tym nie wiedzieli – zgodziło się na polecenie prowadzącej program torturować człowieka elektrowstrząsami82. Nie przejmując się szlochami i łzami ofiary, nasi początkujący Mengele okazali się zdolni zaaplikować nieznanemu człowiekowi potencjalnie śmiertelne wstrząsy o napięciu 460 woltów. Te najzupełniej zwyczajne osoby przeprowadzały „doświadczenie” aż do końca. Były bezwzględnie posłuszne nakazom prezenterki kapłanki.
Komentarz jednego z graczy:

„Powiedziano mi, że »tak trzeba«. Ci, którzy mi to mówili, chyba wiedzieli, co robią! No to ich słuchałem. Myślałem, że ten tam w środku się usmaży. Ale to już nie mój problem”.

Zdumiewające barbarzyństwo, które pod pewnymi względami przypomina brutalny gwałt na dziesięcioletniej dziewczynce popełniony przez dwóch z pozoru zwyczajnych nastolatków w wieku gimnazjalnym. Nasi mali oprawcy (jeden z nich był bratem ofiary) obejrzeli wcześniej film pornograficzny i najwyraźniej nie mogli się oprzeć pokusie małego prywatnego „the best of”. By nikt nie był pokrzywdzony, postanowili rozpowszechnić tę scenkę, nagraną telefonem komórkowym, w szkole84. Niektórzy powiedzą (wbrew najbardziej elementarnym naukowym pewnikom8S), że telewizja nie ponosi odpowiedzialności za tego rodzaju akty przemocy, ponieważ „za każdą z takich tragedii zawsze kryje się rodzinny dramat”34, a „w naszym stosunku do obrazów wszystko jest kwestią więzi, rodzinnych lub przyjacielskich” (podkreślenia moje). Te same osoby będą jednak również wyjaśniać, że „nastolatki szukają wzorców nawiązywania kontaktów z płcią przeciwną [i że] owe obrazy takie wzorce im zapewniają”. Jeśli ta sprzeczność was drażni, spróbujcie się nie oburzać.

„Specjaliści” lubią odwoływać to, co wcześniej powiedzieli! Niech ci, którzy mogliby w to wątpić, pozwolą mi na jeszcze jeden (mały) przykład, ot tak, dla przyjemności. W związku z ogromną liczbą alarmujących danych w 1999 roku Amerykańskie Stowarzyszenie Pediatryczne zdecydowanie odradziło rodzicom narażanie dzieci dwuletnich i młodszych na jakikolwiek kontakt z telewizją86 W 2002 roku Serge Tisseron w książce Les Bienfaits des images [Dobrodziejstwa obrazów], w rozdziale o uroczym tytule Du bébé gribouilleur au bébé zappeur [Od dziecka bazgrzącego do dziecka skaczącego po kanałach], podjął energiczną walkę z tym zaleceniem i z „rodzicami, [którzy] pragną uniemożliwić dziecku ćwiczenie umiejętności zmieniania kanałów. Co za błąd!”. Wystarczyło jednak, by społeczność naukową oburzyło utworzenie dwóch kanałów telewizyjnych adresowanych do najmłodszych dzieci, by nasz uczony proteusz żwawo zmienił front i współsygnowal artykuł wyjaśniający, że należy „pilnie stworzyć moratorium na działanie takich kanałów, póki nie będziemy wiedzieli więcej o wpływie telewizji na małe dzieci”. Jak lubił podkreślać Edgar Faure, były przewodniczący Zgromadzenia Narodowego, wykładowca akademicki, minister i senator, „to nie chorągiewka zmienia kierunek, lecz wiatr”. Skoro tak, by uniknąć tego wiatru, nie pozostaje nic innego jak kluczyć w swoich wypowiedziach. Nad stanowcze i odważne stwierdzenia „specjalista” od szklanego ekranu będzie więc często przedkładał język propagandy. Nie powie brutalnie: „Telewizja poważnie szkodzi psychicznemu i fizycznemu zdrowiu małego dziecka”, lecz orzeknie powściągliwie: „Telewizja nie jest a priori najlepszym sprzymierzeńcem w tej fazie rozwoju”. W ten sam sposób ów zręczny semantyk nie stwierdzi nigdy wprost, że „TF1 jest ohydną stacją”. Przyzna jedynie ostrożnie, że „TF1 to w ogólności stacja trudna do oglądania”. W jego ustach najbardziej plugawy i wulgarny reality show stanie się jedynie „rozrywką, która nieco przekracza granice”. W jakże eleganckich słowach można to wyrazić!

Spód góry lodowej

Niektórzy malkontenci ocenią zapewne, że powyższe ilustracje są zbyt mgliste, by były przekonujące. Niech się nie obawiają. Z telewizją jest jak z górami lodowymi: wierzchołek rzadko jest największy i najgroźniejszy. W tej dziedzinie również „najważniejsze jest niewidoczne dla oczu”*. Problem niestety w tym, że owo niewidoczne ujawnia się w faktach z trudem poddających się badaniu, a to z powodu dwojakiego rodzaju ograniczeń. Po pierwsze, prawie wszyscy oglądają telewizję. Otóż jest tak, że wpływ danego czynnika ryzyka podlega automatycznemu nie doszacowaniu, gdy ów czynnik rozkłada się jednolicie w badanej populacji, to znaczy, kiedy dotyczy wszystkich podmiotów i kiedy można porównywać jedynie stopień, w jakim są one na niego wystawione (wysoki versus niski). Po drugie, mechanizmu przyczynowego nie sposób zidentyfikować bezpośrednio, na drodze prostej, fenomenologicznej obserwacji, gdy jego działanie jest asynchroniczne. Krótki przykład powinien was o tym przekonać. Wyobraźcie sobie, że za każdym razem, gdy wkładacie kluczyk do zamka w drzwiach waszego samochodu, natychmiast włącza się klakson. Nie zajmie wam dużo czasu, by powiązać te dwa wydarzenia. A teraz wyobraźcie sobie, że przekaz sygnału jest tego rodzaju, że zachodzi opóźnienie – od kilku milisekund do kilku godzin, a nawet kilku lat – między dźwiękiem klaksonu a otwieraniem drzwi. W tej sytuacji zidentyfikowanie źródła problemu stanie się bardzo trudne (jeśli klakson uaktywni się po 2 godzinach jazdy, zamek w drzwiach nie narzuci się jako prawdopodobna hipoteza). Jedynie „twarde” podejście eksperymentalne pozwoli ewentualnie rozplątać ten kłębek. Dokładnie tak sprawa ma się z telewizją. Rzeczywiście, w tym przypadku brak zbieżności w czasie między ekspozycją na bodziec a zachowaniami maskuje łańcuch przyczynowy prowadzący od środka przekazu do objawów.

Wspaniałą ilustrację tego punktu stanowi przypadek zaprzeczenia mojej znajomej Sophie. Kiedy usiłowałem wyjaśnić tej raźnej 30-latce powody mojej antytelewizyjnej manii, jedyne, co od niej uzyskałem, to powtarzające się: „Mój biedaku, jesteś kompletnym paranoikiem. Serio, od grubości… maleńkości oglądam telewizję, i jakoś specjalnie od tego nie zdebilałam”. Niezależnie od cudownego lapsusu, do którego jeszcze wrócę, w zasadzie jest to prawda. Sophie jest salową w szpitalu. Jej cechy osobowości i profesjonalizm są jednomyślnie chwalone. A jednak dziewczyna chciałaby być pielęgniarką. Niestety, jako że trzykrotnie nie zdała pisemnego egzaminu dopuszczającego do zawodu, projekt spalił na panewce. Można zadać sobie pytanie, czy wczesny kontakt z telewizją nie kosztował Sophie tego duchowego naddatku, który rozstrzyga niekiedy o sukcesie lub porażce w sferze wykształcenia. Pozostawałoby to w zgodzie z licznymi badaniami dowodzącymi silnego negatywnego wpływu telewizji na uwagę, zdolność uczenia się i sukces edukacyjny w długim okresie. Jeśli chodzi o tę ostatnią kwestię, wykazano na przykład, że „średni czas spędzany na oglądaniu telewizji w dzieciństwie i okresie dorastania był w istotny sposób powiązany z faktem opuszczenia szkoły bez świadectwa oraz negatywnie powiązany z niepodejmowaniem studiów na poziomie uniwersyteckim. Ryzyko względne dla każdej godziny w tygodniu spędzonej na wieczornym oglądaniu telewizji, skorygowane ze względu na współczynnik inteligencji i płeć, wynosiło odpowiednio 1,43 i 0,75. Wyniki okazały się podobne dla mężczyzn i kobiet i nie zmieniły się po dodatkowym skorygowaniu ze względu na status socjoekonomiczny i zaburzenia zachowania obserwowane we wczesnym dzieciństwie” *.

Każda godzina dziennie spędzona przed telewizorem w okresie szkoły podstawowej zwiększała ryzyko zakończenia edukacji bez świadectwa o 43%, a prawdopodobieństwo, że podmiot nigdy nie zasiądzie w uniwersyteckiej auli, o 25% – przyznajmy, że te liczby są wymowne! Ale wróćmy do Sophie. Narzeka ona również na co innego: swój niski wzrost (168 cm!) i tuszę (54 kg!). Uważa, że jest „potwornie tłusta”, co popycha ją ku najbardziej katastrofalnym dietom. Tymczasem ogromna liczba prac sugeruje, że niewielkie ograniczenie kontaktu z telewizją w dzieciństwie nie tylko sprawiłoby, że jej wyobrażenie o własnym ciele byłoby mniej skrzywione, lecz także, potencjalnie, pozwoliłoby jej zyskać kilka dodatkowych centymetrów (telewizja ma negatywny wpływ na sen, który z kolei pozytywnie oddziałuje na wzrost). Smutnym zbiegiem okoliczności okazuje się, że u ojca Sophie rozwinęła się niedawno choroba Alzheimera. Mężczyzna również był zapamiętałym telewidzem. Można przypuszczać, że nie jest to jedynie przypadkowa koincydencja. Rzeczywiście, najnowsze badania wykazały, że oglądanie telewizji przyspiesza osłabienie funkcji poznawczych u ludzi starszych. Dowiedziono również, po uwzględnieniu długiej listy potencjalnych zmiennych towarzyszących, że prawdopodobieństwo zapadnięcia na chorobę Alzheimera rośnie aż o 30% z każdą dodatkową codzienną godziną oglądania telewizji między 40. a 60. rokiem życia. By zrozumieć ten ostatni wynik, trzeba zauważyć, że im aktywniej pobudzamy nasze funkcje poznawcze, tym mniejsze są szanse, że zachorujemy na Alzheimera. Oglądanie telewizji jest przeciwieństwem takiego pobudzania. Przekaz jest zatem bardzo prosty: jeśli chcecie chronić swój podeszły wiek, unikajcie gnuś-nienia przed telewizorem niczym rozlazłe krowy.

Co jest prawdą dla wieku starszego, jest nią również dla dzieciństwa. Niech za ilustrację posłuży nam mój znajomy Gilles. Podobnie jak Sophie, ten rozwiedziony ojciec postrzega mnie jako niebezpiecznego maniaka. Jego ulubiony argument: „Mój syn ogląda telewizję od najmłodszych lat i nie jest takim znowu głupkiem, wręcz przeciwnie”. Tymczasem nie trzeba specjalnie ciągnąć Gillesa za język, by się dowiedzieć, że ten genialny nastolatek ma poważne problemy z podporządkowaniem się szkolnym rygorom, nie panuje nad agresją, jest chronicznie niezdolny do skupienia się na danym temacie dłużej niż kilka minut, alarmująco uzależniony od markowych produktów, zdradza skłonność do otyłości i niepokojący pociąg do alkoholu. Zaczął nawet, jak to ujął jego ojciec, „palić jointy, głupek”. Niezależnie od wszelkiej oceny moralnej* można sądzić, że karmienie telewizją tego młodego człowieka nie pozostaje bez związku z powyższymi objawami. W ostatnim czasie liczne badania naukowe potwierdziły, że oglądanie telewizji sprzyja otyłości, rozwijaniu się zaburzeń uwagi, pojawianiu się agresywnych zachowań, wykształcaniu konsumpcyjnych wartości społecznych i podejmowaniu zachowań niebezpiecznych dla zdrowia (tytoń, alkohol, seks bez zabezpieczenia, narkotyki itd.). Jak to podsumowuje An-dreas Kappos na zakończenie obszernego przeglądu literatury: „Nie ma już żadnych wątpliwości, że telewizja i inne media elektroniczne negatywnie wpływają na psychiczne i fizyczne zdrowie dzieci. Zauważmy, że na liście ostatnio zidentyfikowanych szkód figuruje autyzm. Telewizja może być jednym z czynników wyzwalania tej choroby u dzieci predysponowanych.

Grunt to nie dać się przyłapać

Dane wyglądają więc na solidne. A jednak robi się wszystko, by pomniejszyć ich wagę. Najbłahsza negatywna opinia na temat telewizji prowokuje lawinę obelżywych epitetów: prohibicja, demonizowanie, fundamentalizm, moralizatorstwo, faryzeuszostwo, nieuczciwość, anachroniczność itd. Raport Kriegel o przemocy w telewizji jest zasmucająco symptomatyczny dla tej tendencji. Ta bardzo dobrze udokumentowana i raczej umiarkowana praca nie postulowała „żadnych zakazów”. Domagała się jedynie „poszerzonego programu mającego na celu trzymanie dzieci z dala od brutalnych widowisk” i precyzyjniejszych oznaczeń programów telewizyjnych, „bliższych europejskiej średniej”. Nie do przyjęcia dla kapłanów szklanego bóstwa. Za to nikczemne podżeganie Blandine Kriegel zawleczono pod pręgierz i nieledwie ukamienowano. Jej tezom zarzucano, że „sieją niepokój, by umożliwić zwiększenie kontroli”, podstępnie zachęcają do cenzury i prowadzą do wzmocnienia władzy państwa. Próbowano oddalić debatę, wskazując na potencjalną odpowiedzialność branży reklamowej.

Rozwodzono się nad uproszczeniami i słabością przedstawianych argumentów, wskazując, że Blandine Kregel wysunęła na pierwszy plan rolę telewizji, nie wspominając o możliwym udziale czynników społecznych, takich jak niestabilna sytuacja życiowa czy bieda. Mniejsza z tym, że większość badań naukowych cytowanych w raporcie uwzględniło te czynniki w swoich statystykach, pokazując, że wpływ obrazów przemocy istnieje niezależnie od inteligencji, płci, kategorii społeczno-zawodowej, poziomu wykształcenia rodziców itd. * Gdy telewizja jest zagrożona, trzeba umieć nieco upiększyć prawdę i ponaginać niesprzyjające fakty… a jeśli to nie wystarczy, zawsze można dyskredytować, tu piętnując zupełnie niewinną niespójność, tam oczywisty brak empatii: ależ Blandine, po co tyle nienawiści, „wszyscy jesteśmy dorośli i odpowiedzialni, sami też mamy dzieci”. Wreszcie, jeśli wszystko to okaże się niewystarczające, można podważyć użyteczność badań, a to na tej podstawie, że cytowane prace pochodzą przede wszystkim z Ameryki, barbarzyńskiego kraju, gdzie „droga od pragnienia zabijania do czynu jest o wiele krótsza niż gdzie indziej”. Tu również mniejsza o fakty. Mniejsza o to, że analogiczne badania przeprowadzono w Europie Wschodniej, Zachodniej, Centralnej, Północnej i Południowej, wjaponii, w Izraelu, Australii, Argentynie, Nowej Zelandii itd.” Mniejsza o to, że – zgodnie z wnioskami z raportu przedstawionego przez Jo Groebela dyrektorowi generalnemu UNESCO – pomijając lokalne odchylenia kulturowe, „ogólny wzorzec konsekwencji obecności przemocy w mediach jest podobny na całym świecie”. Tak czy inaczej, kto ma czas sprawdzać u źródeł stanowcze stwierdzenia naszych wielkich specjalistów? Grunt to nie dać się przyłapać! Ale nie upadajmy na duchu: ten fenomen zaprzeczania nie jest specyficzny dla Francji. Dotyczy mediów na całym świecie. I tak, jak pisze pod koniec szeroko udokumentowanego przeglądu badań Victor Strasburger, naukowiec i profesor pediatrii w Szkole Medycznej Uniwersytetu Nowego Meksyku: „W 1954 roku senator Estes Kefauver, przewodniczący senackiego podkomitetu ds. przestępczości młodych, jako pierwsza osoba publiczna otwarcie zakwestionował konieczność pokazywania przemocy w programach telewizyjnych. Odpowiedź ze strony przemysłu audiowizualnego była taka, że być może istnieją pewne zagrożenia, ale potrzebna będzie większa liczba badań. Dziś, po wielu setkach badań, przemysł audiowizualny zaprzecza wpływowi przemocy w mediach na dzieci i nastolatki. Tymczasem w żadnej innej dziedzinie związanej z mediami nie przeprowadzono tak dogłębnych badań, dostarczających tak przekonujących wyników. W istocie związek między przemocą w mediach a przemocą w realnym życiu jest mniej więcej tak silny jak związek między nikotynizmem a rakiem płuc”. Trudno o bardziej przejrzystą wypowiedź bez otwartego mówienia o dezinformacji – skądinąd takim właśnie słowem posłużyli się niedawno Brad Bushman i Craig Anderson po szczegółowym przeanalizowaniu rozziewu istniejącego między dostępnymi danymi naukowymi z jednej strony a uspokajającymi tezami rozpowszechnianymi przez media i ich oddaną armię pseudoekspertów z drugiej.

Pozostańmy jeszcze chwilę przy temacie przemocy, ponieważ to na nim zdaje się skupiać poważna część debat dotyczących telewizji. Wprowadźmy jednak małą zmianę: oddalmy kwestie obrazów i treści i zajmijmy się zagadnieniem rozwoju dziecka. Jak to podkreśla Marie Winn, „kiedy pojawiła się telewizja, rodzice nie omieszkali dostrzec, jak nieprawdopodobną wygodę im ona daje: wciśnięcie wyłącznika mogło zmienić ich dziecko – całkowicie, choć tylko na pewien czas – z istoty energicznej, hałaśliwej, natrętnej, złaknionej działania, doświadczeń i potrzebującej nieustannej opieki i uwagi w posłuszną, cichą i niewymagającą obecność”. A jednak, kontynuuje autorka, „kiedy przekręcamy włącznik, zapominamy wziąć pod uwagę, że rzeczy, które dzieci robią i które przysparzają tylu kłopotów rodzicom – eksplorowanie, działanie i niekończące się doświadczanie przyczyn i skutków – są dla nich korzystne, a nawet niezbędne. Rodzice powinni wziąć pod uwagę, że radzenie sobie z trudnymi zachowaniami dzieci przez całkowite ich eliminowanie za pomocą telewizji nie różni się wiele od sytuacji, gdy hamujemy naturalne zachowania dziecka, grożąc mu karą fizyczną. Jest też zaskakująco podobne do pojenia dziecka laudanum lub dżinem, by je uspokoić”. Dziwnym trafem o przemocy w odniesieniu do rozwoju dzieci nikt nie mówi (albo prawie nikt). Wszyscy przejmują się treścią telewizyjnych programów, natomiast nikt nie wydaje się niepokoić naturą samego medium. Tymczasem, unieruchamiając nasze maluchy przed ekranami, nie tylko wystawiamy je na mniej lub bardziej stosowne dla nich programy, lecz także pozbawiamy je całej masy kluczowych dla ich rozwoju doświadczeń. Moglibyśmy więc zwrócić nasze obawy nie w stronę tego, co telewizja wywołuje, lecz tego, co hamuje i uniemożliwia przez samą swoją obecność. Rozważmy, tytułem ilustracji, proces uczenia się języka. Oto dziedzina – jak słyszymy – doskonale współgrająca z telewizją.
Krzykliwe oświadczenia wydawców i dystrybutorów treści audiowizualnych na temat ich edukacyjnych zalet są w tym względzie pouczające. Firma Brainy Baby oświadcza mianowicie, że ich wideo skierowane do dzieci w wieku 6-36 miesięcy uczy maluchy „języka i logiki”. Baby Einstein wyjaśnia, że ich DVD dla dzieci rocznych i starszych „wzbogaca słownictwo dziecka poprzez piękno poezji, muzyki i natury”. W BabyTV, stacji dla najmłodszych, dowiadujemy się przy okazji serialu Leni, że „historyjki i rymy wspomagają naukę języka”. Zresztą, by nadać realny kształt temu twierdzeniu, stacja dołącza obszerny zbiór entuzjastycznych opinii widzów. Christine pisze: »Moja córka ma szesc lat i od urodzenia ogląda BabyTV. Od niedawna ma swoje ulubiony filmy animowane, a wieczorem uwielbia la lanterne magique, szkoda że nie było wcześniej takiego kanału”*. „Oczywiście – uzupełnia Laura – jak wielu rodziców nie jestem za tym żeby dzieci za dużo przesiadywały przed telewizorem ale tu, chodzi o kanał edukacyjny więc nie szkodzi, jeśli dłużej pooglądają. dziękuję”**. Ten sam pogląd wyznaje moja znajoma Véronique, która mówi, że nie będzie „przecież wyrzucać Paula [swojego dwuletniego syna] z salonu, kiedy ogląda programy o gotowaniu, teleturnieje czy seriale”.
I dodaje:

„Nie rozumiem, jaki w tym problem, jeśli ze mną jest, zresztą niezależnie od tego, czy ogląda, czy nie. Często powtarza sformułowania, które usłyszał w telewizji. Za każdym razem mnie zamurowuje. Naprawdę nie wiem, co mogłoby być w tym złego, uczy się mnóstwa rzeczy”.

W rzeczy samej, mnóstwa rzeczy, jeśli tylko pominiemy fakt, że najnowsze badania dowodzą silnego związku między pojawieniem się trudności językowych u dzieci i wczesnym kontaktem z „edukacyjnymi” DVD lub wideo, rozrywkowymi filmami animowanymi, programami bez ograniczeń wiekowych czy po prostu telewizorem grającym w de64. Na przykład, każda godzina dziennie treści „edukacyjnych” między 8. a 16. miesiącem życia przekłada się na zubożenie słownictwa rzędu 10%128. Podobnie, 2 godziny dziennie kontaktu z programami telewizyjnymi bez ograniczeń wiekowych między 15. a 48. miesiącem życia prowadzą do potrojenia ryzyka wystąpienia opóźnień w rozwoju językowym. Ryzyko to wzrasta nawet sześciokrotnie, jeśli pierwszy kontakt ze szklanym ekranem nastąpił, zanim dziecko skończyło rok. Jak to będę miał później okazję pokazać w szczegółach, te początkowe deficyty mają wszelkie szanse trwać w czasie i w dłuższym okresie utrudnić dziecku zdobycie wyższego wykształcenia i wejście w rolę społeczną.

Faktycznie, są powody do radości i ogłaszania wszem i wobec wraz z Serge em Tisseronem: „Niech żyją dzieci obsługujące pilota„!
Tak naprawdę trafniejsze byłoby mówienie o dziecku „samoobsługowym” jeśli wziąć pod uwagę, że jednym z pierwszych efektów, jakie wywiera telewizja, jest drastyczne zmniejszenie ilości i jakości interakcji rodzic-dziecko”. Tymczasem te interakcje są kluczowe dla rozwoju języka”. „Ale to chociaż wyrabia ucho” rzuciła z nadzieją Isabelle, z którą rozmawiałem. Odkąd urodziła, ta samotna matka z dyplomem w dziedzinie handlu międzynarodowego zalewa swojego teraz dziesięciomiesięcznego syna anglojęzycznymi DVD. „To ważne – zwierza się każdemu, kto chce słuchać. – Popatrz na siebie, po ośmiu latach spędzonych w Stanach nadal masz koszmarny akcent i wciąż nie jesteś w stanie odróżnić beach [plaża] od bitch [suka]”. To prawda! A jednak wczesna ekspozycja na treści audiowizualne bynajmniej by mi nie pomogła. Jak to wykazało pewne pomysłowe badanie, kiedy dziewięciomiesięczne niemowlęta posadzić przed rodowitym użytkownikiem man-daryńskiego, zachowują dużą zdolność rozróżniania dźwięków tego języka. Kiedy dzieci posadzić przed filmem wideo, na którym zarejestrowany jest ten sam Chińczyk, w ogóle nie zachowują tej zdolności. Jedyne, co zyskał syn Isabelle na niemal obsesyjnej trosce swojej matki, to zagarnięcie cennego czasu przez aktywność w najlepszym razie bezcelową, a w najgorszym po prostu destrukcyjną. Jest to tym bardziej niekorzystne, że małe dzieci bez trudu sypiają po 16 godzin na dobę, co, kiedy odejmiemy momenty poświęcone na czynności fizjologiczne (karmienie, kąpiel, zmiana pieluch), zostawia dość mało czasu na stymulowanie mózgu poprzez kontakt z realnym światem*! Okroić ten czas, nawet o 1 czy 2 „króciutkie” godziny dziennie, to wyrządzić dziecku ciężką krzywdę. Dramat, powiedzmy to raz jeszcze (w tej kwestii nigdy dość powtórzeń!), polega na nieoczywistym charakterze zachodzących tu relacji przyczynowych. Ekspozycja na treści audiowizualne nie sprawia, że dzieci stają się w widocznym stopniu upośledzone czy opóźnione. Nie ogłupia ich jawnie. Ogranicza jedynie pole ich doświadczeń i, de facto, uniwersum ich możliwości.
Mogłyby może mieć na poziomie 150, a musi im wystarczyć 110. Mogłyby może cieszyć się literacką śmiałością Tomasza Manna, a tak przyjdzie im się zadowolić jedynie poprawnym piórem. Mogłyby może dorównać uderzeniem Federerowi, a poprzestaną na rozgrywaniu drugorzędnych turniejów. Skąd po fakcie mielibyśmy wiedzieć, jak wysoko wyrosłoby drzewo, gdyby osłonić je przed telewizyjnym wiatrem? Oczywiście łatwo będzie voxpopuli przeczyć choćby najmniejszej szkodzie wyrządzanej przez telewizję: popatrzcie, powiedzą nam, oglądali telewizję i całkiem nieźle sobie radzą, wcale nie wyrośli na idiotów. Nikt jednak nie zada pytania: co skradły im te długie godziny spędzone przed ekranem? Z całą pewnością zasadność tego pytania nie ogranicza się do najmłodszych. Dotyczy ono również dzieci w wieku szkolnym i nastolatków. Tym zatem, co trzeba przebadać, jest kreatywność, fantazja, towarzyskość, osiągnięcia szkolne, czytanie, ogólna kultura intelektualna i zdolności motoryczne. Będziemy mieli okazję w szczegółach powrócić do każdego z tych punktów w dalszych partiach książki.

Żyć bez telewizji

W obliczu powyższych danych ja i moja żona Caroline prawie dwa lata temu postanowiliśmy drastycznie ograniczyć naszą konsumpcję telewizyjną i kontrolować ekspozycję naszych dzieci na treści audiowizualne. Sądziliśmy, że bez wielkiego wysiłku możemy selekcjonować treści i panować nad czasem spędzanym przed ekranem. Jak tylu innym przed nami, przyszło nam szybko spuścić z tonu. Telewizja była zbyt kusząca, zbyt użyteczna, zbyt praktyczna, by ją bezboleśnie odstawić. Każde uzasadnienie było dobre, by uciszyć dzieci, unieruchamiając je przed odbiornikiem. Wszystkie wymówki pozwalające podważyć najbardziej podstawowe z przyjętych przez nas reguł (zero telewizji przy posiłkach; zero włączania na chybił-trafił itd.) były mile widziane. Ciężki dzień w pracy, doznana przykrość, kłótnia, przejściowa słabość i ekran ożywał, odrywając nas od świata. Często wieczorem zwalałem się na kanapę jak bezwolny tobół, przeklinając szaleństwo egzystencji, która nie zostawia mi „na nic czasu”! Najwyraźniej nie dotarł do mnie w pełni sens zdania: „Typowy widz w wieku powyżej 15 lat każdego dnia spędza przed telewizorem 3 godziny i 40 minut”. Zastanówcie się nad tym: 3 godziny i 40 minut dziennie to, z grubsza, 20-25% czasu, kiedy nie śpimy, i 75% naszego czasu wolnego!
To również 1338 godzin rocznie, czyli 56 dni (prawie dwa miesiące!). Jeśli będziecie żyli 81 lat, czego statystycznie macie prawo oczekiwać, ostatecznie oddacie telewizji 11 lat życia (nie Ucząc filmów wideo i DVD)*. 11 pełnych lat, to jest ponad 4 tysiące dni i tyleż nocy spędzonych na wpatrywaniu się w ekran niczym rozlazłe ślimaki. I to nawet bez przerwy na siusiu w trakcie. Oczywiście możemy też uwzględnić, że nie sposób się obyć bez snu, i zaproponować liczenie czasu spędzanego przed telewizorem w zestawieniu z 16,5 godziny dziennie „czasu czuwania”! W ten sposób zwiększymy nasz wynik do 16 lat. Szesnaście lat cennego życia, których zrzekamy się na rzecz TF1 i spółki! Jeśli odniesiemy te rozważania do całej francuskiej populacji, otrzymamy obłędną liczbę 77 miliardów godzin zmarnowanych przed teleodbiornikami*, czyli mniej więcej sumę godzin przeżytych przez rok przez dziewięć milionów osób! Nasze dzieci niestety nie pozostają w tyle: uczeń szkoły podstawowej spędza każdego roku więcej czasu w towarzystwie telewizora niż swoich nauczycieli (odpowiednio 965 i 864 godziny)**! Ale, rzecz jasna, jak to napisał Luc Ferry w czasach, gdy był ministrem do spraw młodzieży, edukacji narodowej i nauki, roztrząsanie tych „strasznych statystyk” byłoby robieniem z telewizji „łatwego kozła ofiarnego”. Czy nie należałoby jednak uznać, że nieroztrząsanie tych strasznych statystyk oznacza traktowanie telewizji z nadmierną pobłażliwością?

Pokonawszy liczne trudności, udało nam się w końcu, mnie i mojej żonie, ograniczyć czas spędzany przez naszą rodzinę przed telewizorem. Wbrew wszelkim oczekiwaniom niedostatek obrazów nie spowodował żadnego kryzysu. Wręcz przeciwnie, im dalej postępował proces odstawiania, tym mniej był dla nas przykry. Kiedy Valentine skorzystała z chwili naszej nieuwagi, by wypróbować na płaskim ekranie nowe flamastry, myśl o kupnie nowego telewizora nawet nie przemknęła nam przez głowy. Żegnajcie Guignols. Bywaj Secret Story. Koniec z CSI. Ciao Jo-sephine. So long Ligo Mistrzów. Kiedy wynosiłem odbiornik do piwnicy, przypomniało mi się słynne zdanie z Guignols de ‚info: „A teraz możecie wyłączyć telewizory i wrócić do normalnego życia!” To mało powiedziane! Dwanaście miesięcy abstynencji całkowicie odmieniło nasze życie. Ustały konflikty związane z tym, kto trzyma w ręku pilota. Rozmowy w rodzinnym kręgu przychodzą nam z większą łatwością, zwłaszcza przy posiłkach. Dziewczynki sprawiają wrażenie spokojniejszych, uważniejszych wobec otoczenia. Nie wydaje się, by brakowało im telewizji. W każdym razie nie domagają się jej powrotu. Starsza przestała (w dużej mierze) zadręczać nas konsumpcyjnymi żądaniami i znacznie poprawiła stopnie. Nic nie wskazuje na to, by między nią a rówieśnikami wyrosła przepaść. Przeciwnie, jej życie towarzyskie intensyfikowało się, w miarę jak zapominała o telewizji. Wieczorami, zamiast gnuśnieć przed ekranem, czyta, maluje, rysuje, dokazuje, odrabia lekcje, ożywia swoje plastikowe figurki, bawi się lalkami, wznosi najprzeróżniejsze mniej lub bardziej stabilne budowle lub po prostu korzysta z okazji, by nic nie robić. Skądinąd ten czas „wolny” dał jej dostęp do dziwnego doświadczenia, którego telewizja jak dotąd jej pozbawiała: nudy. Nie jest, ona bynajmniej czymś jałowym, w tym sensie, że daje początek pragnieniu, kreatywności, myśli skierowanej w przyszłość”. Zgodnie z niedawno przeprowadzonym badaniem, kiedy umysł wędruje, kiedy myśl się rozprasza, dochodzi do silnego pobudzenia obszarów mózgowych zaangażowanych w procesy twórczego rozumowania i rozwiązywania problemów. Efekt jest tym wyraźniejszy, im bardziej podmiot jest nieświadomy, że jego myśli błądzą. Innymi słowy, gdy się nudzimy, nasz mózg pracuje, choć o tym nie wiemy.
Czas „stracony” nie jest więc daremny. Jest głęboko twórczy. Jak napisał Miguel de Unamuno w swojej wspaniałej Mgle:

„Nuda jest treścią życia! Nuda wynalazła rozrywki, gry, romanse, miłość !”.

Nawet Cioran zdawał się tak sądzić, kiedy twierdził z głębin swojego bezapelacyjnego nihilizmu, że

„Nuda dokonuje cudów: przemienia pustkę w substancję, ba, sama jest karmiącą pustką”.

Nawet jeśli jeszcze tego nie mówi, Valentine również zdaje się „nudzić” od czasu do czasu. Siada wtedy na kanapie i głaszcze się po twarzy uchem ulubionej przytulanki. Kilka miesięcy temu takie chwile były po prostu nieosiągalne, gdyż wypełniał je ciągły strumień obrazów i dźwięków. Odkąd wyprawiliśmy z domu telewizor, mała sprawia wrażenie mniej pobudzonej i chętniej chodzi spać o wyznaczonej porze. Kiedy się nie „nudzi”, działa, jest w ciągłym ruchu, mówi, pyta, sprawdza, eksperymentuje; krótko mówiąc, buduje swoją osobę, doświadczając świata. Niekiedy oczywiście ten rozszalały dynamizm sprawia, że z tęsknotą wspominamy telewizyjne laudanum. Nic jednak nie mogłoby nas skłonić do cofnięcia się do poprzedniego stanu rzeczy. Jak pisze Alexandre Lacroix, filozof i zagorzały obrońca idei No TV:

„Jednakże miałem poważny powód, by zdecydować, że będę żył bez telewizji. Powód ten jest osobisty i egzystencjalny. Wiąże się ze sferą odczuć. Rzecz można streścić następująco: bez telewizji życie wydaje mi się piękniejsze”.

Czy popadam, jak często słyszę, w przesadę, paranoję, histerię i wstecznictwo? Być może. A jednak, zanim czytelnik się z tym zgodzi i machnie ręką na niniejszą książkę, tak jak odpędziłby uprzykrzonego owada, chciałbym, by zadał sobie trzy małe pytania. Czy telewizja rzeczywiście zasługuje na to, by oddać jej 16 lat życia? Czy nasze dzieci nie są powołane do niczego więcej niż zaoferowania Coca-Coli „czasu dostępu do [swojego] mózgu”? Czy naukowe świadectwa szkodliwego wpływu telewizji na naukę języka, wyniki w nauce, sukces społeczny, kulturę, zdrowie, dobrobyt czy poziom agresji nie są wystarczająco niepokojące, by uzasadnić zastosowanie ścisłej zasady ostrożności? Niech każdy sam to rozstrzygnie, dla siebie i swoich dzieci. Jeśli o mnie chodzi, sprawa jest zamknięta!

str.113
(…)
Teleogłupianie - wyniki testów
Wykres 1: Porównanie zmian poziomu upowszechniania się medium audiowizualnego (lewa podziałka pionowa, odwrócona – wartości rosną w dół – krzywa przerywana) i wyniku części werbalnej testu SAT (prawa podziałka pionowa, krzywa ciągła) w funkcji czasu (oś pozioma). Można zauważyć, że krzywe biegną równolegle w odstępie czasowym około 17-18 lat, co odpowiada okresowi koniecznemu, by dzieci, które dorastały w domu wyposażonym w telewizor, przystąpiły do egzaminu SAT*.

SAT* – werbalny jest standaryzowanym testem kompetencji językowej, który przechodzi większość amerykańskich studentów podejmujących studia wyższe. Między 1965 i 1980 rokiem wyniki uzyskiwane w tym teście gwałtownie się załamały. By wyjaśnić to dziwne zjawisko, wysuwano rozmaite hipotezy, niższe finansowanie systemu szkolnego, wzrastająca niekompetencja nauczycieli, masowy napływ studentów wywodzących się z mniejszości afroamerykańskiej i hiszpańskiej, wzrost złożoności egzaminu itd. Żadne z proponowanych wyjaśnień nie okazało się zadowalające. Dopiero dzięki Marie Winn i niedawnej reedycji jej książki The Plug-in Drug [Narkotyk z wtyczką] dostrzeżono możliwe rozwiązanie tej zagadki. Autorka zauważyła, że obniżenie wyników SAT werbalnego odwzorowywało, z dokładnością do okresu koniecznego, by skutki dały o sobie znać, krzywą upowszechniania się telewizji w Ameryce.

* – SAT: wcześniej Scholastic Aptitude Test, obecna nazwa to SAT Reasoning Test

str.170
(…)
Analizy pokazały, że bogactwo rysunku stopniowo malało w funkcji ekspozycji na treści audiowizualne. Dzieci oglądające telewizję krótko (30 minut i mniej) zdobywały do 10 punktów, podczas gdy oglądające długo (3 godziny i więcej) zatrzymywały się na 6. Średni konsumenci (2 godziny) oscylowali wokół 8,5 punktu. Jakościowy sens tych różnic liczbowych łatwo uchwycić dzięki poniższym rysunkom, prezentowanym przez autorów badania jako reprezentatywne (zob. rysunek)*. Kiedy oglądam ten rysunek, nie mogę nie myśleć o wszystkich tych opuszczonych dzieciakach oddanych w ręce TeleOpiekunki. Pochwały obrazu lansowane przez kłamliwych pseudopsychologów wydają się nagle nieskończenie mniej śmieszne.
Teleogłupianie - więcej niż 180 minut dziennie

O NAUCE PRAWIE I MORALNOŚCI – Leon Petrażycki

 

Skan książki do ściągnięcia na mega

 

Leon Petrażycki

Przedmowa

Twórczość Leona Petrażyckiego jest zjawiskiem wyjątkowym w dzie-jach nowożytnej nauki polskiej. Jego zainteresowania intelektualne i pra-ce naukowe pokrywają rozległe obszary humanistyki. Zajmował się filozofią i teorią rozwoju społecznego, psychologią i etyką, nauką o państwie i teorią prawa, logiką i metodologią, by wspomnieć tylko dziedziny najważniejsze. W każdej z nich miał coś istotnego do powiedzenia, na każdej odcisnął piętno swej oryginalnej osobowości twórczej, w każdej samodzielnie wypowiedział wiele ważkich twierdzień i sformułował wiele płodnych poznawczo hipotez. Był myślicielem niezwykle wszechstronnym, uczonym obdarzonym niepospolitą siłą wyobraźni, a za-razem reformatorem nauki. Starał się, odrzuciwszy zastane paradygmaty, unaukowić całą wiedzę humanistyczną, usiłował znaleźć nowe perspektywy poznawcze, prowadzące do wiedzy pewniejszej, lepiej uzasadnionej i bardziej wiarygodnej. Celem, który mu przyświecał, była gruntowna przebudowa podstaw wielu dyscyplin naukowych — i program ten konsekwentnie realizował. Nie wahał się wypowiadać niepopularnych poglądów, jeśli tylko był przekonany o ich słuszności. Cechowała go obywatelska odwaga i autentyczne zaangażowanie w sprawy postępu społecznego. Obcy mu był wszelki konformizm i oportunizm, tak w myśleniu, jak i w działaniu. Społeczną rolę uczonego pojmował nie jako „profesję”, tj. uprawianie jednego z wielu zawodów, lecz jako szczególnie zobowiązujące powołanie, którego istotą i racją nadrzędną jest uporczywe poszukiwanie prawdy, jej głoszenie i konsekwentna obrona.
Opinie, że Petrażycki jest twórcą nieprzeciętnym, że należy do grona wielkich humanistów, że jest prekursorem wielu idei naukowych dyskutowanych w ciągu dziesięcioleci, nie są, oczywiście, odkrywcze. Trudno wszakże powiedzieć, że zdezaktualizował się pogląd, iż jest on znakomitością uznaną, lecz nieznaną.
W ciągu wielu lat dyskusji nad twórczością Petrażyckiego nawarstwiło się mnóstwo nieporozumień, symplicystycznych interpretacji i błędnych o niej sądów. Autora Wstępu do nauki prawa i moralności nazywano „niezwykłym geniuszem”, „pierwszorzędnym myślicielem”, „Kopernikiem nauk prawnych” . W jego dziełach znajdowano „rzadkie skarby oryginalnej pomysłowości”3, lecz równocześnie zarzucano mu solipsyzm, skrajny psychologizm, indywidualizm, atomizowanie społeczeństwa itp. Współcześnie jedni kreują go na „zapoznanego ojca socjologii prawa”5, drudzy widzą w nim prekursora symbolicznego interakcjonizmu , a jeszcze inni utrzymują, iż jego poglądy są szczególnie bliskie orientacji strukturalno-funkcjonalnej w naukach społecznych.
Rzadko który uczony jest przedstawiony w tak różnym świetle, jak Petrażycki. Tylko w części jest to spowodowane tym, że „należy on do myślicieli niełatwo dających się pojąć i objąć” .
Krytycy dzieła Petrażyckiego charakteryzują teorie, które stworzył, w sposób nad wyraz uproszczony, toczą z nim pozorne polemiki, dyskutują nie z jego wypowiedziami, lecz z własnymi o nich wyobrażeniami (lub przypuszczeniami innych komentatorów), entuzjaści zaś przypisują mu, z pełną aprobatą, poglądy, których nigdy nie wypowiedział.
Dotychczasowe opracowania twórczości Petrażyckiego nie obejmują całokształtu jego naukowych dokonań. Pomimo to jego system naukowy jest przedstawiany jako skończony i zamknięty. Sam autor traktował własną twórczość znacznie skromniej, jako początki tworzenia systemu nauk teoretycznych i praktycznych.
Bariera językowa (pisał w trzech językach) oraz nie mająca odpowiedników w najnowszej historii nauki rozległość problematyki, którą podejmował, w połączeniu z niezwykle indywidualnym i oryginalnym charakterem twórczości, stanowiły (i nadal stanowią) poważną przeszkodę pełnym i jednocześnie krytycznym przedstawieniu koncepcji, które stworzył.
Tak jak Maria Skłodowska-Curie, Bronisław Malinowski czy Florian Znaniecki, Petrażycki znaczną część swego twórczego życia spędził poza Polską. Prawnicy, wśród których pracował, uważali (niektórzy z nich nadal tak sądzą), że jego zasadnicze idee więcej mają wspólnego z psychologią, filozofią czy zagadnieniami ogólnej metodologii aniżeli z naukami
0 prawie. Natomiast przedstawiciele wymienionych i innych dyscyplin są w większości przekonani, że twórczość Petrażyckiego należy przede wszystkim do filozofii prawa. W tym stanie rzeczy dorobek naukowy jednego z najwybitniejszych polskich uczonych XX wieku jest w nie-których dziedzinach nauki niemal całkowicie zapoznany. Podstawowe idee Petrażyckiego są ciągle nie wykorzystane, nie zostały skonfrontowane ze stanem współczesnej wiedzy, nie docenia się ich walorów ogólnohumanistycznych, możliwości eksplikacyjnych i różnokierunkowych kontynuacji.
Petrażycki nie stworzył szkoły naukowej, lecz jego dzieła przez długie lata promieniowały na szerokie kręgi inteligencji, najpierw rosyjskiej, a potem polskiej. Burzliwe czasy, w których przypadało mu żyć (wojny, rewolucje, zmiany ustrojów) wchodzenie w coraz to inne środowiska, przymusowe rozproszenie po świecie wielu jego uczniów
i przedwczesna, spowodowana II wojną światową śmierć większości z nich, to główne przyczyny braku ciągłości oddziaływania myśli Petrażycjańskiej.
A była to myśl niekonwencjonalna. Jej twórca nie ulegał autorytetom, prądy epoki i dominujące kierunki ideologiczne nie wywierały na niego takiego wpływu, jak na wielu innych uczonych. Nie usiłował korygować, po to, aby następnie rozwijać, idei, które uważał za błędne z punktu widzenia własnej metodologii, zarazem jednak kontynuował te nurty badawcze, które uważał za częściowo tylko nietrafne (np. teorię ewolucji Darwina, logikę J. S. Milla). Był śmiałym, bezkompromisowym polemistą, lecz równocześnie rzetelnym i lojalnym dyskutantem poglądów niezgodnych ze stanowiskiem, które głosił.
Tradycyjne, utarte poglądy przewartościowywał nie przez udowadnianie wyższości swoich racji, lecz poprzez wskazywanie na poznawcze i eksplikacyjne walory własnego programu naukowego, jego użyteczność w dociekaniach nad istotą rozlicznych zagadnień z różnych dziedzin umiejętności. Zadania nauki postrzegał dwutorowo. Nauka powinna zmierzać do jak najpełniejszego, adekwatnego poznawania prawdy, a zarazem jej równorzędnym celem powinno być udoskonalanie życia.
W sposób skrupulatny i metodycznie konsekwenty odróżniał podstawowe — jego zdaniem — płaszczyzny analiz epistemologicznych: teoretyczną i praktyczną, a w ramach tej ostatniej normatywną i teleologiczną. Najbardziej interesowała go epistemologia prawa i moralności. Nie przypisywał jej charakteru absolutystycznego, uznając, że poznanie naukowe „dobra”, „słuszności”, „sprawiedliwości” itp. jest niemożliwe. Tym niemniej ma ono doniosły sens praktyczny, umożliwia bowiem formułowanie dyrektyw teleologicznych, których celem powinno być wzbudzanie i utrwalanie w ludziach motywacji społecznie pożądanych oraz przeciwdziałanie dyspozycjom egoistycznym.
Czym innym jest wedle Petrażyckiego myślenie teoretyczne (badające zjawiska realne), czym innym myślenie normatywne (ustalające treść rozmaitych przepisów), a jeszcze czymś innym myślenie teleologiczne (oceniające działania wedle ich skutków). W swych studiach naukowych wyraźnie oddzielał problemy psychologiczne (ustalanie przebiegu i struktury przeżyć psychicznych) od zagadnień społecznych (analizy procesów przystosowania i rozwoju socjocentrycznego). Równie konsekwentnie wyodrębniał odmienne sfery ontologiczne w badaniach nau-kowych: dziedzinę tego, co istnieje realnie (przeżycia i ich elementy), od tego, co ma charakter idealny (wartości i normy i ich części składowe).
Książki i artykuły Petrażyckiego zawierają ogromne bogactwo refleksji, wśród których kwestie ogólnofilozoficzne i metodologiczne wysuwają się na plan pierwszy. Niezależnie od wcześniejszych, rudymentarnie zarysowanych pomysłów, sformułował zasadę adekwatności oraz udowodnił jej teoretyczną i praktyczną użyteczność. Wykazał mianowicie, na licznych przykładach, że tworzenie pojęć klasowych i budowanie teorii adekwatnych umożliwia logicznie poprawną systematyzację i kumulację wiedzy naukowej, a także ustalanie racjonalnych reguł postępowania.
Tak jak podstawy metodologii Petrażyckiego, uzasadnione w późniejszych latach zarysem nowej logiki, którą nazwał pozycyjną, podobnie stworzona przez niego teoria zjawisk psychicznych odbiega od ujęć tradycyjnych. Wyróżnienie przez Petrażyckiego czwartego (obok poznania, uczucia i woli) elementu psychiki — impulsji (emocji) jako swoistych „podrażnień popędowych” o dwoistej naturze „doznawczo-popędowej” pozwala głębiej wniknąć w pobudki (motywy) ludzkiego postępowania. Przeżycia psychiczne są — jak wykazał — sumą dyspozycji do przeżywania impulsji różnego rodzaju, które kierują w sposób bezpośredni postępowaniem ludzi. Wyobrażenia i uczucia tylko o tyle wpływają na zachowanie, o ile wzbudzają odpowiednie impulsje — apulsywne (przyciągające) lub repulsywne (odpychające).
Jak dotychczas nie tylko metodologia, lecz również psychologia emocjonalna Petrażyckiego nie spotkała się z odpowiednim zainteresowaniem ani też z kompetentną dyskusją na jej temat. A przecież o płodności poznawczej nauki o pobudkach postępowania świadczą dobitnie Petrażycjańskie analizy zjawisk prawnych, moralnych, estetycznych, ekonomicznych, językowych i kulturowych.
Wśród wielu dyscyplin humanistycznych, których podstawy Petrażycki zamierzał poddać gruntownej przebudowie, poczesne miejsce w jego systemie naukowym zajmuje socjologia. Zapowiedź odrębnego dzieła poświęconego socjologii pojawiła się już w 1910 r., w drugim tomie Teorii prawa i państwa». W późniejszym okresie „Autor miał trzy rękopisy Socjologii, napisane w różnych latach — ostatni już w Warszawie — lecz zły stan zdrowia nie pozwolił mu ich wykończyć i Wydać” . (Wszystkie te rękopisy zaginęły, prawdopodobnie bezpowrotnie). Wątki socjologiczne przewijają się wszakże we wszystkich najważniejszych pracach Petrażyckiego, począwszy od jego najwcześniejszych publikacji do ostatnich manuskryptów. Nie są one zbyt dobrze znane socjologom, zwłaszcza polskim. Jeśli w ogóle wymienia się nazwisko Petrażyckiego we współczesnych podręcznikach socjologii, są to z reguły zdawkowe wzmianki lub przypadkowe cytaty mające świadczyć o erudycji ich autorów. Krótko mówiąc, miejsce Petrażyckiego w socjologii jest więcej niż skromne, chociaż widzieli w nim socjologa F. Znaniecki i R. K. Merton, T. Szczurkiewicz i P. A. Sorokin, J. Lande i M. M. Laserson. Odnalazła socjologa w Petrażyckim nauka światowa, kiedy w 1925 r. wybrano go wiceprezesem Międzynarodowego Instytutu So-cjologicznego w Paryżu. Uznawały Petrażyckiego za socjologa tysiące słuchaczy jego wykładów, uczestnicy jego seminarium, a następnie założyciele Koła Socjologicznego Studentów Uniwersytetu Warszawskiego. Dzisiaj tych, którzy są świadomi, że Petrażycki był również socjologiem, jest mniej niż kiedyś, a jeszcze rzadsze są próby rozwijania jego poglądów socjologicznych.
Petrażycki odrzucał tradycyjną „koncepcję socjologii jako „nauki 0 społeczeństwie”, której celem podstawowym jest opis i wyjaśnianie wszelkich „zjawisk społecznych”. Uważał, że „socjologia przedstawia coś w rodzaju muzeum patologii naukowej, mianowicie bogatą kolekcję teorii skaczących” u. Aby socjologia mogła być w pełnym tego słowa znaczeniu nauką, musi adekwatnie ustalić swój specyficzny przedmiot. Z zasady adekwatności wynika konieczność zbudowania socjologii jako teorii rodzajowej, nadrzędnej w stosunku do n społecznych teorii gatunkowych. Socjologię ujmuje więc Petrażycki jako „teorię procesów społecznych i rozwoju społecznego”. Utożsamia „naukową socjologię” z „naukową teorią procesów społeczno-psychicznych”. Jak pisze Jerzy Lande: „W zastosowaniu do prawa socjologia ta daje teorię rozwoju, która zawiera […] koncepcję postępu społecznego, określoną w treści i uzasadnioną naukowo, bez użycia jakichkolwiek kryteriów absolutnych” .
Już w Lehre vom Einkommen (t. 2, 1895 r.) analizował Petrażycki, w szerokim przekroju historycznym, społeczną rolę prawa cywilnego jako czynnika z jednej strony gospodarczego, a z drugiej — etycznie wychowawczego. W Teorii prawa i państwa (1907 r.) charakteryzował m.in. ustrój decentralizacji gospodarczej (kapitalistyczny) i ustrój centralizacji (socjalistyczny). Uważał, że świadoma polityka prawa powinna już w ustroju decentralizacji w taki sposób ustalać treść przepisów prawa, aby przygotowywały one ludzi do nowego ustroju, ustroju socjalistycznego, wpajając zamiłowanie do pracy, prawość, solidność, poczucie godności własnej itd. i zarazem przeciwdziałać egoizmowi, lenistwu, chciwości, bezwzględności i różnym przejawom społecznie niepożądanego indywidualizmu. Był przekonany, że „uspołecznienie produkcji dla swego powodzenia wymaga nie tylko odpowiedniego poziomu sprawności gospodarczej jako takiej, lecz również zdolności i skłonności do energicznej pracy nie dla siebie, lecz dla dobra ogólnego […]” .
Do socjologii należy niewątpliwie Petrażycjańska teoria motywacyjnego i wychowawczego działania prawa i moralności jako dwóch gatunków zjawisk etycznych. Teorię tę traktował jako część ogólnej teorii rozwoju społecznego. W myśl założeń, które stanowiły fundament jego metodologii, teoria prawa i moralności powinna stanowić konieczne uzupełnienie badań nad ogółem zjawisk społecznych. „Socjologia — pisze w No-wych podstawach logiki — jest, czyli raczej powinna być, budowana jako wyższa teoria rodzajowa procesów społecznych, w odróżnieniu od różnych podrzędnych nauk gatunkowych, dotyczących różnych gatunków zjawisk społecznych, od teorii prawa, teorii państwa, teorii moralności, teorii gospodarstwa, religii itd. Nad n teorii społecznych gatunkowych może i powinna być zbudowana n + 1 teoria, jeszcze jedna teoria, wyższa rodzajowo, traktująca nie o prawie lub gospodarstwie, religii itp., lecz o zasadniczo innych rzeczach, o tym co jest wspólne i właściwe procesom społecznym w ogóle, co jest prawem ewolucji społecznej w ogóle itd.”
Prawo jako wytwór procesów przystosowania społeczno-psychicznego, ujmowane przez Petrażyckiego jako „realność” psychiczna, jest w jego teorii powiązane dwustronnymi relacjami z „realnością” społeczną. Dlatego z jednej strony analizuje społeczne uwarunkowania prawa, z drugiej zaś *— oddziaływanie prawa na rozwój życia społecznego. Wartość społeczna prawa polega, jego zdaniem, na tym, że umożliwia realizację naczelnej wartości moralnej, którą jest ideał miłości — stan całkowitego uspołecznienia człowieka. Prawo sprzyja więc w swoisty sposób aktualizowaniu się dobra i ograniczaniu zła w stosunkach międzyludzkich; uznaje przymus, aczkolwiek go nie wymaga.
Wyróżnienie przez Petrażyckiego dwóch społecznych funkcji prawa, funkcji rozdzielczej (regulującej podział i krążenie dóbr materialnych w społeczeństwie) i organizacyjnej (wytwarzającej strukturę grup społecznych) pozwoliło na sformułowanie wielu wnikliwych obserwacji na temat procesów kształtowania się ustrojów gospodarczych i politycznych, w szczególności państwa. Z tymi zagadnieniami związane są jego refleksje nad zjawiskiem władzy, a więc prawem do rozkazywania i obowiązkiem posłuszeństwa, nad „władzami pańskimi” i „społecznie służebnymi” etc.
,.Kiedy studiuje się rozważania Petrażyckiego — pisze P. A. Sorokin — nad organizacyjną i rozdzielczą funkcją prawa, wychowawczymi i społecznymi jego skutkami, związkami pomiędzy prawem pozytywnym a intuicyjnym, prawem oficjalnym i nieoficjalnym lub to, jaki rodzaj stosunków międzyludzkich reguluje oficjalne prawo i co się dzieje, gdy pojawia się rozbieżność między prawem oficjalnym i intuicyjnym, staje się jasne, że we wszystkich tych dociekaniach Petrażycki zajmuje się intersubiektywnymi, społecznymi formami prawa jako czymś realnym i problemy te traktuje socjologicznie, z pomysłowością pierwszorzędnego socjologa”20. Niewątpliwie Sorokin ma też rację, kiedy twierdzi, że dla Petrażyckiego cała klasa rzeczywistości społecznej (superorganicznej) jest obszarem nie tylko zachowań w sensie behawioralnym, lecz przede wszyst-kim znaczeń, wartości i norm, i ocen.
W dziełach Petrażyckiego znaleźć można wiele innych, inspirujących i głębokich refleksji na temat np. stosunku definicji do teorii naukowych, związku przyczynowego, psychospołecznych form myślenia, norm jednostronnie imperatywnych i imperatywno-atrybutowych, przeżyć heteronomicznych i autonomicznych, faktów normatywnych, teorii ewolucji, przekształceń ustrojów społecznych, procesów rozwojowych społeczeństwa, ekonomii politycznej, uprawnień i obowiązków, sprawiedliwości, piękna etc. Sposób formułowania tych i innych problemów oraz metody ich rozwiązywania są bliskie współczesnym wymaganiom naukowym, a samowiedza metodologiczna Petrażyckiego jest czymś wyjątkowym nie tylko na tle epoki, w której przypadło mu żyć, lecz również i współcześnie.
Z tego krótkiego przeglądu niektórych problemów, jakie można znaleźć w pismach Petrażyckiego, wynika, że dla ludzi myślących długo jeszcze będą stanowić źródło twórczych pomysłów i przedmiot licznych studiów i analiz. Weryfikacja teorii, twierdzeń i hipotez, których tak wiele sformułował Petrażycki, niewątpliwie może przyczynić się do postępu nauki. Jego spuścizna ma wielokierunkowy, wieloaspektowy charakter. Nie została ona, jak już podkreślałem, skonfrontowana ze współczesnym stanem wiedzy. Całościowa ocena dorobku naukowego Petrażyckiego będzie możliwa dopiero wtedy, kiedy w analizie jego dzieła wezmą udział metodologowie i logicy, filozofowie i psycholodzy, prawnicy i socjologowie, etycy i ekonomiści.
Niniejszy tom, którego tytuł obiecuje znacznie mniej, niż w istocie zawiera, stanowi pierwszy krok w tym kierunku. Składa się on z wybranych fragmentów prac Petrażyckiego, które w jakiejkolwiek postaci były
opublikowane w języku polskim, a także zawiera ocalałe inedita. Mimo że jest adresowany przede wszystkim do socjologów, by oni także zaczęli uczestniczyć w intelektualnym dziedzictwie Petrażycjanizmu, zapewne zainteresuje przedstawicieli i innych nauk humanistycznych.
Pracę nad Pismami wybranymi rozpoczął wiosną 1980 r. Jerzy Licki (Jerzy Finkelraut do 1939 r.) — uczeń, współpracownik, tłumacz i wydawca w okresie międzywojennym rękopisów Petrażyckiego. Jesienią
tegoż roku gotowy był wstępny projekt tomu. Ostatniego dnia marca 1981 r. nagła śmierć zabrała Jerzego Lickiego. Zdążył on dokonać wstępnego wyboru fragmentów z następujących prac Petrażyckiego (i niektóre z nich opatrzyć redakcyjnymi komentarzami): Szkice filozoficzne (w tomie fragmenty te noszą tytuł O tzw. metodzie krytycznej), O różnych gatunkach przewidywań, O filozofii, O pobudkach postępowania, O ideale społecznym, Teoria prawa i państwa (t. 1), Zagadnienia prawa zwyczajowego, Prawo a sąd, O ratunek dla inteligencji, O dopełniających prądach kulturalnych.
Z tytułu wieloletniej, bliskiej współpracy z J. Lickim przypadło mi w udziale kontynuowanie przerwanej pracy nad dziełem dopiero co rozpoczętym. Po dokonaniu wyboru fragmentów z pozostałych utworów
Petrażyckiego opracowałem i skomponowałem całość, wprowadziłem brakujące śródtytuły i wszystkie odsyłacze oznaczone literami. Korzystając z licznych ineditów i materiałów archiwalnych J. Lickiego, opracowałem tekst Zycie i twórczość Leona Petrażyckiego, bibliografię prac poświęconych L. Petrażyckiemu, a także dokonałem wyboru i opisu ilustracji.
Rozprawę pt. Tworzenie pojęć klasowych i budowanie teorii naukowych utworzyłem z fragmentów dwóch różnych prac Petrażyckiego, tj. ze Wstępu do nauki prawa i moralności oraz z Nowych podstaw logiki.
Przyczyny tej decyzji wyjaśniam w przypisie do rozprawy. ‚W trzech przypadkach zmianie uległy pierwotne tytuły prac Petrażyckiego. I tak wyimki ze Szkiców filozoficznych opatrzyłem skróconym podtytułem oryginału, adekwatniej bowiem odzwierciedla on treści w nich zawarte.
Z analogicznego powodu zmieniony został podtytuł Wstępu do nauki prawa i moralności oraz skrócony został tytuł Teorii prawa i państwa w związku z teorią moralności. Pozostałe tytuły prac Petrażyckiego pozostały bez zmian.
Zastosowane skróty tekstu nie zostały zaznaczone, by nie utrudniać jego czytelności. Oznaczenia skrótów […] występują jedynie w ineditach, których zasady opracowania są zamieszczone we wstępie je poprzedzającym.
Źródła, z których pochodzą poszczególne partie tekstu, są podane na końcu każdej pracy. Śródtytuły, których numery są opatrzone nawiasem kwadratowym, są autorstwa A. Kojdera lub J. Lickiego, pozostałe wzięte są z oryginału albo były wprowadzone w pierwodrukach rękopisów. Autorami przypisów uzupełniających i innych komentarzy redakcyjnych, które są sygnowane J-L. lub A.K., są autorzy wyboru Pism.
Kompozycja niniejszego tomu odbiega zasadniczo od wydawnictw po-dobnego typu. Składa się on nie z większych partii (paragrafów, rozdziałów, części itp.) prac oryginalnych, lecz z — powiązanych śródtytułami — drobnych wyimków, które, jak zakładali autorzy wyboru, odzwierciedlają bez zniekształceń, w skondensowanej formie, zasadniczy tok wywodów Leona Petrażyckiego i podstawowe tezy jego argumentacyj. Tom tak przygotowany nie powinien zastępować lektury pełnych edycji prac Petrażyckiego, lecz raczej zachęcać do zapoznania się z nimi tych wszystkich, których głębiej zainteresuje myśl autora.
Kiedy opracowywałem niniejszy tom, miałem w pamięci długie rozmowy prowadzone z Profesorem Jerzym Lickim — niestrudzonym pro-pagatorem i kontynuatorem idei naukowych Petrażyckiego. On też jest głównym autorem koncepcji tomu. Starałem się rozpoczęte przez niego przedsięwzięcie zrealizować poprawnie. Czy mi się to udało — osądzą Czytelnicy.
Życzliwe uwagi i pomoc wielu osób bardzo sobie cenię. Szczególną wdzięczność — zwłaszcza za liczne sugestie na temat układu treści — winien jestem Profesorom Jerzemu Kowalskiemu i Adamowi Podgóreckiemu. Tomaszowi Giaro dziękuję za przetłumaczenie zwrotów łacińskich i pomoc w rozwikłaniu kilku problemów translatorskich. Todorovi Podgoracovi oraz Rozalii i Antoniemu Sułkom zawdzięczam cenne uzupełnienia i komentarze bibliograficzne. Kazimierzowi Lickiemu składam podziękowanie za udostępnienie zarówno ineditów Petrażyckiego, jak i archiwum jego Ojca. Wypada mi również podziękować Wydawnictwu za rzeczową współpracę i żywe zainteresowanie książką.

Andrzej Kojder

Symbole, słowa i przekazywanie ich znaczeń [napisy PL]

 

Dlaczego ludzie myślą, że znają rzeczy i mówią o tym jak inni niczego nie wiedzą? Dlaczego tak łatwo nazywać innych ludzi owcami? Czy to nie nowe undergroundowe powiedzenie, zamiast homofobii używać słowa owco fobia?
Wszyscy nazywają wszystkich owcami.Mówią o tym jak wszyscy inni są słabi.
Ludzie wierzą, że jeśli obejrzą 6-godzinne wideo Davida Icke, obejrzą End Game Alexa Jonesa lub postudiują o Iluminatach online, wierzą, że jeśli to zrobią, to nie muszą robić już nic innego, by być przebudzonymi.
Oni w to wierzą, nie żartuję.
Nie mogą przestać, uzależnieni od dzielenia się swoja opinią, goniąc za białym królikiem, gdziekolwiek on pójdzie. I nazywają się przebudzonymi, ponieważ system chce, żebyś nazywał się obudzonym.
Uwielbia droczenie się, arogancję i nienawiść do innych ludzi. I kiedy zostaniesz wessany w to, to Cię zjada, nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy. Nie zdasz sobie nawet sprawy,
że chcesz być w stanie nazywać ludzi owcami, a prawdopodobnie podświadomie sam masz żal o to, że nazywają Cię owcą.
Chciałbyś sam móc tak mówić, ale to naiwne bo nie wiesz niczego co oni wiedzą, a oni wiedzą, że Ty tego nie wiesz. Nie ranisz ich uczyć, stajesz się ich obiektem do wyśmiewania. Ponieważ zjadasz głównie propagandę, którą oni wypuszczają. Nazywanie siebie przebudzonym i wskazywanie ich palcem,
kiedy ledwie jesteś w stanie sobie z nimi poradzić, a nawet z samym sobą.

Jest to pierwsze 19 z 77 praw powodzenia z kobietami i randkowaniem, jakie przetłumaczyłem

ebookee.org/David Deangelo – 77 Laws of Success with Women and Dating

Tłumaczenie: BladyMamut

Pomimo że program nazywa się 77 praw, rzeczywistość jest taką że są to wskazówki.

 

Pomysły, punkt widzenia

 

1. Akceptuj wszystko takim, jakie jest

Powód dla którego jest to prawo numer jeden, jest taki że większość ludzi nie akceptuje świata, nie akceptuje rzeczywistości taką jaką jest. Życzą sobie aby było inaczej, życzą sobie żeby kobiety były inne, mężczyźni byli inni, sytuacje jakie się im przytrafią żeby były inne, więc, narzekają, zachowują się jak ofiary i robią rzeczy które są nie efektywne, bo żyją w udawanym świecie. Krok pierwszy, zamknij oczy i akceptuj świat takim, jaki jest. Kiedy akceptujesz rzeczy jakimi są i podejmujesz konfrontacje z rzeczywistością możesz zacząć je zmieniać. Teraz masz moc zmienia kierunku swojego życia w przeszłości

* Przestań żyć w wyimaginowanym świecie, gdzie wydaje ci się, że wiesz lepiej co powinno się dziać. Rzeczywistość po prostu jest i zrozum, że jej nie zmienisz. Możesz za to zmienić to, co o niej myślisz.

2. Bądź odpowiedzialny

Przeobraź swoje perspektywy z kogoś kto jest nie efektywny w swoim świecie, kogoś kto jest ofiarą, przeobraź się w kogoś kto działa, kogoś kto jest odpowiedzialny za swoje myśli, czyny, zachowania i rezultaty. Jeśli kiedy kolwiek złapiesz się na tym że próbujesz zwalić odpowiedzialność za to co dzieje się w Twoim życiu, za zewnątrz siebie, zatrzymaj się, STOP! Powiedz, ja biorę odpowiedzialność. Szczególnie w tych momentach kiedy łatwo jest obwiniać kogoś innego. Jest to najpotężniejszy moment, prze wzięcie odpowiedzialności za swoje życie, i wszystko inne, Twoje myśli, zachowania, akcje jakie podejmujesz, rezultaty, relacje z innymi. Będziesz zdolny do efektywnych zmian i życia jakie chcesz.

* Bądź tym, który sprawia, że dookoła niego coś się dzieje, zamiast być tym, który czeka, aż przyjdzie ktoś, kto zrobi to za ciebie.

* Nie kontroluj tego, co dzieje się poza tobą

3. Pracuj nad samym sobą.

Zacznij pracować nad sobą, nie nad innymi. W świecie samopomocy, samorozwoju powszechną rzeczą jest to że nie możesz zmienić innych ludzi, możesz mienić siebie. Jest tu wiele mądrości. Nic nie jest zupełnie prawdą i że myślę że można zmieniać ludzi cały czas. Jeśli spędzisz dużo czasu nad tym jak ludzie myślą, działają, możesz pomóc im się zmienić. Myślę także, że jeśli jest to Twój główny sposób działania w świecie, to grasz w grę której nie można wygrać. Jeśli sprawy nie idą po Twojej myśli, Twoja pierwsza myśl jaka się pojawia jest: spróbuje ich zmienić. Będziesz bił głową w ścianę ciągle, ciągle i cały czas. Jeśli chcesz zmienić swoje życie, przestań zmieniać innych, a zacznij zmieniać siebie. Zmienisz siebie, zmienią się Twoje perspektywy, zmienią się Twoje rezultaty

* Jeśli coś ci się nie podoba, to pracują nad sobą, zmieniaj siebie.

4. Pozbądź się swojego wewnętrznego tchórza, łajzy

Eksmituj swoją wewnętrzną łajze. Co rozumie przez eksmitowanie wewnętrznej łajzy. Znajdź, pokaż i wykop go z siebie. Przejdź przez formalny proces jeśli musisz. W realnym świecie eksmisja nie przebiega gładko. Czasem lokator chce po prostu zostać i błaga ile tylko może żeby zostać jeszcze trochę. Czasem lokator zachowuje się jak ofiara. Będziesz musiał przemyśleć traktowanie jakie otrzymujesz od innych przez to że zachowujesz się jak łajza, przez to że Twoja wewnętrzna łajza żyje w Tobie. Będziesz musiał ją zidentyfikować, np: czemu mam narzekać skoro mamusia o mnie dba, ktoś inny jest za to odpowiedzialny, źle mnie traktują, każdy sie uwziął na mnie, może Ci się wydawać że czujesz swoja wyższość nad innymi coś w stylu jestem lepszy od Ciebie bo coś tam, albo nie obchodzi mnie, nie muszę się interesować tym co się dzieje w życiu innych. Uwolnij się od tego. Eksmituj swoją wewnętrzną łajze. Przestań być tchórzem i łajzą.

* …i zacznij prowadzić swoje życie z odwagą

5. Zbuduj silny obraz samego siebie, który w pełni pokochasz.

Co to jest obraz samego siebie? Brzmi jak obraz samego siebie, który nosisz w sobie. Musisz zdawać sobie sprawę z tego, że

masz złożony, inteligentny mózg w głowie zdolny do tworzenia wielowymiarowego obrazu, która posiada różne cechy, zalety i ich różne ilości. Chciałbym abyś rozważył to jaką osobą chcesz być. Zdobądź czysty obraz tej osoby w swoim umyśle i odbij ja w życiu codziennym. Zadawaj sobie pytanie, czy jestem osobą która chce być i jeśli odpowiedź jest: nie, to dowiedz się co to jest i wyjaśnij to z czasem. Twórz ten obraz większy i bardziej wyrazisty. Im bardziej wyrazisty obraz tym większe szanse że go osiągniesz.

6. Stwórz wewnętrzny punkt odniesienia

Niektórzy specjaliści od myślenia, zachowań, psycholodzy mają pewne podejście do człowieka, odkryli, że wielu a nawet większość ludzi ma to co oni nazywają, zewnętrznym punktem odniesienia, ciągle patrzą dookoła na świat, na innych ludzi po wskazówki czy postępują właściwe, mówią właściwie, czy są we właściwym miejscu, czy myślą właściwie, czy się ubierają właściwie. Jest też inna grupa ludzi która określa się, że ma wewnętrzny punkt odniesienia i zamiast patrzeć na zewnątrz czy są we właściwym miejscu, patrzą wewnątrz siebie czy inni są we właściwym miejscu. Jeśli Twój wewnętrzny punkt odniesienia, jeśli Ty podejmujesz decyzje co jest dobre dla Ciebie i dla Twojego życia i używasz narzędzi, ludzi i sytuacji dookoła siebie, żeby pomóc sobie osiągnąć wizje jaką masz o swoim życiu będziesz o wiele skuteczniejszy. Będziesz także potężniejszy i charyzmatyczny, będziesz posiadał więcej energii która będzie przyciągać innych ludzi. Przesuń punkt

odniesienia do wewnątrz.

* Zewnętrzny punkt odniesienia – martwienie się co inni ludzie pomyślą jeśli ich nie zadowolisz.

* Wewnętrzny punkt odniesienia – podejmowanie własnych decyzji, aby zmienić swoje własne życie na lepsze

7. Przestań identyfikować się ze swoimi wewnętrznymi interpretacjami na temat tego, co wydarzyło się w świecie zewnętrznym.

Co rozumie przez identyfikowanie się. Rozmawialiśmy o idei obrazu samego siebie który nosisz w sobie. Wyobraź sobie że jest obraz na ścianie, podchodzisz do niego, być może jest to obraz na którym się uśmiechasz, bierzesz czarny pisak i malujesz

jeden z przednich zębów na czarno, dorysowujesz także wąsy i wyglądasz jak wyglądasz. Jaki odnosi to efekt kiedy patrzysz na obraz? Na pewno jest inny poziom odbioru. My ludzie robimy coś, że lubimy przyjmować, kiedy cokolwiek na zewnątrz się stanie, np ktoś nas rozczaruje, ktoś nie lubi to co robimy, zamiast powiedzieć, o nie zgadzasz się ze mną jakikolwiek jest tego powód, bierzemy to do siebie, identyfikujemy się z tym, a potem idziemy dalej i budujemy z tego siebie, przypinany to do obrazu samego siebie, identyfikujemy to ze sobą, identyfikujemy się z tym. Zamiast powiedzieć: ta osoba nie zgada się z tym co robię, spoko, rób co chcesz, mówimy: nie zgadzają się ze mną, ludzie prawdopodobnie mnie nie akceptują,

prawdopodobnie nie zasługuje na akceptacje, jestem osobą której ludzie nie akceptują. Generalizujemy. Przestań identyfikować się ze swoimi wewnętrznymi interpretacjami na temat tego, co wydarzyło się w świecie zewnętrznym.

* Przestań myśleć, że jesteś złym człowiekiem tylko dlatego, że ktoś inny tak powiedział.

8. Eliminuj porażki, przez uczenie się nich

Spędziłem wiele lat swojego życia pracując nad swoją głową, pracując nad pojęciem porażki żeby usunąć ją z mojego systemu. Moim odkryciem było to że porażka jest zmyśloną koncepcją. Ludzie zmyślili koncepcje porażki. Zrobiliśmy to. Tak samo jak inne pomysły które zostały zmyślone. Znowu problem przychodzi kiedy zaczynamy myśleć na zasadzie przyklejania znaczenia do porażki. Programiści komputerowi mówią że coś nawaliło, co znaczy rutyna nie działa prawidłowo, możliwe że jest jakiś robak w oprogramowaniu który powstrzymuje program przed tym do został stworzony. My ludzie bierzemy ten koncept, pojecie i zastosowujemy go do naszego umysłu. O! nawaliłem. Zamiast myśleć logicznie i obiektywnie, generalizujemy i identyfikujemy się z tym i mówimy: jestem nieudacznikiem. Jeśli dojdziesz do takie punktu w którym określasz siebie jako nieudacznik w swoim umyśle, potrzeba mnóstwo czasu żeby to odkręcić. Podszedłem do rdzenia sprawy i zadałem pytanie: Jak mogę eliminować pojęcie porażki? Ponieważ tak naprawdę nie istnieje. Przez zrobienie tego, uwolniłem się z wielu rzeczy. Jaka jest najlepsza droga do eliminacji tego co nazywasz porażką, nieudacznictwem? Zatrzymaj się! Zobacz na to czego doświadczyłeś i pomyśl czego się nauczyłeś, potem porównaj lekcje którą przeszedłeś do ceny jaką za nią zapłaciłeś. Myślę, że zawsze zauważysz, że lekcja była okazją, gratką. Zawsze jest okazją.

* Porażka jest czymś zupełnie zmyślonym, co nie istnieje w rzeczywistości. Nie przywiązuj do niej żadnego znaczenia.

9. Porównuj swój postęp oraz sukces tylko do samego siebie, a nie innych .

Jest słowo którego często używamy, szczególnie mężczyźni jest nim: wygrywanie. Im więcej analizowałem tym bardziej zdawałem sobie sprawę z tego że są dwa rodzaje wygranej. Jeden rodzaj, to osiągniecie założonego celu, rezultatu. Drugi rodzaj, to ktoś inny przegrał, pobiłeś kogoś innego. Czy ma to dla Ciebie sens? Co odkryłem to to, że jeśli spędzisz swoje życie na biciu innych, a nie na tym co sam chcesz osiągnąć. Będziesz miał wiele wygranych, pobitych na swoim koncie, aż pewna dnia możesz się obudzić i stwierdzić: pobiłem ich wszystkich, ale nadal nie mam tego czego chce. Z drugiej strony jeśli wiesz czego chcesz w swoim życiu, poświeciłeś się temu, znalazłeś własną ścieżkę i trzymasz się jej, zdobywasz rzeczy które chcesz osiągnąć i w taki sposób wygrywasz, spojrzysz w przeszłość, możesz dostrzec to, że tak naprawdę nie ma znaczenia czy bije czy nie bije innych, pobijanie innych przestaje być istotne. Podczas gdy się rozwijasz, uczysz się jak odnosić sukcesy w życiu, z kobietami przestań patrzeć na zewnątrz siebie i mówić: o! Ten koleś jest lepszy ode mnie, a ten robi to gorzej ode mnie. Porównuj swój postęp tylko do samego siebie. Szukaj wygranej przez osiąganie obranych celów, osiąganiu zamierzonych rezultatów. Jeśli przyłapiesz się na porównywaniu swoich rezultatów z innymi osobami, zatrzymaj się, popatrz w przeszłość i porównaj jak daleko zaszedłeś. Porównaj swój postęp do miejsca w którym zacząłeś. Biegnij we własnym wyścigu, jest to bardziej satysfakcjonujące na dłuższa metę i pomoże Ci to osiągnąć to co chcesz szybciej.

* Każdy chce być zwyciężcą

* Dwa rodzaje zwycięstwa:

1. Zdobycie tego, czego chcesz

2. Pokonanie kogoś innego

* druga opcja jest chujowa, bo nie dostajesz tego, czego sam chcesz

* Biegnij w swoim własnym wyścigu!

10. Ewoluuj i rozwijaj się stale oraz świadomie

Rozmawiałem raz z kolesiem który wspomniał o książce, w której autor pisał że wszyscy stoimy na peronach kolejowych, darmowy pociąg nadjeżdża, żeby nas zabrać, to co robimy to patrzymy pod nogi i dekoncentrujemy się cały czas, więc nie podnosimy głowy, nigdy w pełni nie zdajemy sobie sprawy z tego co się dzieje. wiele ludzi patrzy na życie jako na trud, znój i tak naprawdę nie ma znaczenia co robimy. Jeden z darów jaki posiadamy, o którego określamy jako szczęście, błogosławieństwo albo przeznaczenie. Jeden z pozytywów życia to nie możesz ewoluować dłużej niż przez czas trwania twojego życia. Jest wystarczająco dużo poziomów, jeśli chcesz iść naprzód, możesz kontynuować do końca swojego życia i nie da się tego obejść. Myślałem nad tym sporo czasu, pytałem wielu dojrzałych ludzi. Jeśli chcesz wyższy i wyższy poziom spełnienia, zabawy i szczęścia w swoim życiu to kontynuuj rozwój, ewoluuj. Rób to szukaj kolejnego poziomu. Pytaj siebie jaki jest następny poziom i jak tam dotrzeć. Nie spoczywaj na laurach, nie mów do siebie dotarłem już, koniec drogi. Jeśli znajdziesz siebie w takiej sytuacji do tego z grupą ludzi wokół Ciebie która całuje Cię po dupie to będzie dla Ciebie sygnał że potrzebujesz znaleźć inna grupę ludzi których nie będzie interesował Twój obecny poziom sukcesu. Miej nadzieje że skopią Ci trochę tyłek Twojemu ego. W ramach kuracji oczywiście.

* Zawsze szukaj wyższego poziomu

11. Postrzegaj samego siebie jako, człowieka z wysokim statusem społecznym

Buduj obraz samego siebie z wysokim statusem społecznym. Co to jest status społeczny? Społeczny ranking . W jakim miejscu stoisz w grupie społecznej. Pracowałem z wieloma facetami. Odkryłem że większość z nich ma coś co określam obrazem siebie o niskim statusie społecznym. wchodzą do pokoju, rozglądają się, próbują się dowiedzieć gdzie są Ci wszyscy goście z wysoki statusem, ponieważ na podświadomym poziomie wiedzą, że większość ludzi w pokoju będzie miało wyższy status niż oni, chcą być niezauważeniu, nikomu nie nadepnąć na stopę, nikomu nie przeszkadzać w większości przypadków podświadomie. Są też tacy goście którzy mają obraz siebie z wysokim statusem i kiedy wchodzą do nowego środowiska i zamiast się rozglądać i mówić do siebie: gdzie są Ci wszyscy kolesie z wysokim statusem, mam nadzieje że mnie nikt nie zauważy. Oni wchodzą i oczekują że będą jednym z tych którzy maja wysoki status w tym miejscu. To jest to kim są jako osoby. Nie mają wysokiego statusu ponieważ są lepsi od innych ludzi, bo chcą dominować i kontrolować innych ludzi, są tacy ponieważ jest to ich cześć, jest to ich drogą którą idą przez świat. Korzyść z tego jest taka że używają wysokiego statusu żeby pomagać innym ludziom, są dojrzałymi mężczyznami, którzy nauczyli się jak porozumiewać się z wewnętrznymi i zewnętrznymi konfliktami, nauczyli się jak panować nad swoimi emocjami, nauczyli się jak współpracować z innymi, wiedzą jak współpracować z innymi w grupie i brać z życia to co chcą. Zbuduj wysoki status społeczny i patrz na siebie jak na osobę o wysokim statusie.

Film „Forever Strong” – 2008

* Zbuduj swój obraz wewnętrzny jako osoby o wysokim statusie społecznym

12. Przestań przepraszać

Zanim zacznę opisywać o co mi chodzi, pozwól że Ci powiem że jest wiele wyjątków od tej reguły, jest to jedno z wielu praw sukcesu, ale jak każde dobre prawo, jest najbardziej potężne jeśli wiesz kiedy możesz go złamać, używaj go jak zasadę kciuka.
Czemu mówię przestać przepraszać? Mówię tak bo większość facetów, którzy mają wyzwania z kobietami, mają powszechne poczucie zagrożenia przez które przechodzą. Jest tak, że czujemy, że musimy przepraszać za wszystko co robimy co inni ludzie nie lubią albo mogą nie lubieć. Czasem można dojść do punktu w którym wydaje się nam, że musimy przepraszać cały czas za to kim jesteśmy. Mamy obraz samego siebie i przepraszamy za to kim jesteśmy. Może być sytuacja wchodzimy w nowe miejsce, jest 10 osób, podświadomie kalkulujemy każdy coś we mnie nie lubi lub mu się coś we mnie nie podoba, więc przepraszamy na zapas. Przepraszam, poważnie, przepraszam. Inna sprawa to taka, że widziałem wielu ludzi, nawet ja sam, którzy przepraszają po to, żeby zdobyć akceptacje innej osoby, nawet gdy nie chcemy przepraszać, robimy to, żeby inna osoba nas polubiła, chcemy urobić ich ten sposób żeby zdobyć akceptacje jaką myślimy że chcemy. Więc, przestań przepraszać, powstrzymaj to! Jeśli przestaniesz na wystarczająco długo, utworzysz zasadę: nie będę przepraszał. Z czasem zbudujesz silniejszy obraz samego siebie, zacznij brać większą odpowiedzialność, zbudujesz zdrowsze granice osobiste, będziesz zdolny do oddzielenia siebie od innych ludzi, będziesz zdolny do tego aby zachowania i osądy innych nie wpływały na Ciebie. Wtedy będziesz zdolny widzenia i rozróżniania, będziesz wiedział kiedy przepraszać a kiedy nie. A kiedy będziesz przepraszał ludzie będą Cię naprawdę szanować, gdy wiesz kiedy sytuacja wymaga aby przeprosić to ludzie Cie najbardziej szanują za to.

13. Przestań szukać akceptacji

Szukanie akceptacji jest to psychologiczny term i brzmi jak coś co nazywam: przestać pytać ludzi o zgodę żeby robić rożne rzeczy. Szukanie akceptacji jest to coś więcej niż, jest odrobinę głębsze, ludzie którzy są poszukiwaczami akceptacji, cały czas idą przez świat, robiąc rzeczy który grupa społeczna akceptuje. Szukają dookoła siebie wskazówek typu: o ooo czy jestem akceptowany przez innych czy już nie, próbują manipulować sytuacją tak żeby zdobyć akceptacje, którą chcą otrzymać. Robią rzeczy jak: podlizywanie się, dopasowują się emocjonalnie i psychologicznie do innych, nie wychylają się, zgadzają się na wszystko.
Niedostatek naprawdę zabija atrakcyjność. Jeśli znajdziesz kobietę którą naprawdę lubisz, a już szczególnie jak jest atrakcyjna, interesująca, z wysokim statusem, inteligentna, z wyczuciem smaku, dużym doświadczeniem z mężczyznami, jeśli ona wyczuje że szukasz jak biedak akceptacji to Twoje szanse z nią są praktycznie zerowe na starcie. Ironia sytuacji w której faceci którzy uważają się za faceta z niskim statusem społecznym, którzy nie pracują na obrazem samego siebie, biegają jak z gigantycznym neonem z napisem: Proszę daj mi trochę akceptacji.
Przestań szukać akceptacji u innych, w sumie jest gorzej niż to że tego nie potrzebujesz, jest to jak narkotyk, ponieważ innym więcej dostajesz, tym więcej potrzebujesz. Im więcej potrzebujesz, tym więcej potrzebujesz, żeby zatkać dziurę w swoim charakterze, osobowości. Potrzebujesz coraz więcej żeby mieć poczucie że wszystko porządku u Ciebie. Jest to jak spirala śmierci, sytuacja jest tylko coraz gorsza i gorsza. Przestań szukać akceptacji.

* Poszukiwacze akceptacji – Robią rzeczy dzięki którym grupa społeczna akceptuje ich.

* Nie potrzebujesz akceptacji innych ludzi

14. Przestań dawać akceptację tylko po to, aby samemu ją zdobyć

Jest to forma szukania akceptacji, która jest powszechna, tak powszechna że prawie nie możesz jej wykryć, jest jedną z widocznych na pierwszy rzut oka złudnych rzeczy. Przestań dawać akceptację tylko po to, aby samemu ją zdobyć. Jeśli znajdziesz kobietę którą naprawdę lubisz, powiedzmy atrakcyjna, stabilna emocjonalnie, dojrzała, zdrowa. Nie podchodź do niej z tekstem: jesteś piękną i cudowną osobą, wszystko w Tobie lubię, jesteś tak cudowna że wszystko co robisz jest dobre i nie może być złe, jeśli mnie olejesz to nic, bo jesteś tak wspaniała. Jest to forma dawania akceptacji, by samemu ją zdobyć. Jest to próba wykorzystania prawa wzajemności, które odnosi odwrotny skutek, a także jest manipulacyjne. Myślę że jeśli nie masz powodzenia u kobiet to robisz wiele rzeczy które są manipulacyjne i nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy. Więc przestań dawać akceptację tylko po to, aby samemu ją zdobyć. To nie działa.

15. Przestań oddawać swój status tylko po to, aby zdobyć akceptację

Powinienem raczej to nazwać przestań próbować oddawać swój status, aby zdobyć akceptacje, ponieważ nie znajdziesz wiele kobiet, które pójdą na taki układ. Co rozumie przez to? Większość mężczyzn podchodzi do kobiet które ich pociągają w bardzo interesujący i jedyny w swoim rodzaju sposób. Jeśli myślisz o tym logicznie, może Ci się wydawać ze to zadziała, wszyscy robimy to nieświadomie, a co robimy? O! niesamowita kobieta, kobieta która wszyscy mężczyźnie chcą. Co ja chce zrobić, to proponuję Ci, że sprawie że to Ty będziesz ważna, dam Ci wysoki status, jeśli w zamian mnie pokochasz, dasz mi Twoje zainteresowanie, akceptacje, dam Ci cokolwiek chcesz, dam Ci wszystko co mam, jeśli tylko mnie pokochasz. Zabawne w tym układzie jaki mężczyźni oferują kobietom, strategia którą przyjmują jest to, że prawie w ogóle nie działa, a co gorsza przynosi odwrotny skutek. Odwrotny skutek, każda jednostka energii jaką użyjesz w takim działaniu, tracisz grunt pod nogami z kobietą. Jest to jedna z kilku rzeczy która praktycznie gwarantuje, że kobietę będzie odpychało od Ciebie, nie będziesz dla niej atrakcyjny. Przestań oddawać swój status, aby zdobyć akceptację.

16. Przestań przywiązywać się do takich rzeczy jak przeszłość i przyszłość.

Rozwikłaj krótko, średnio i długoterminowe zadowolenie. Strach przed czymś w aktualnych wydarzeniach i inne nie użyteczne kombinacje.
O co mi chodzi? Z rozwikłaniem? Zacznę od rozwikłania grupy przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Dlaczego chciałbyś rozwikłać przeszłość teraźniejszość i przyszłość? Spotkałeś kiedyś kogoś kto przeżywa ten sam dzień, każdego dnia? Ten ktoś przechodzi przez te same myśli, te same pomysły, te same działania, coś jak w filmie „Dzień Świstaka”. Ten sam dzień po dniu i tak bez końca, o co chodzi? Spotkałeś kogoś kto żyje w przeszłości? Wszystko co mówi, robi jest związane z przeszłością. Czas w przeszłości już nie istnieje. Spotkałeś kogoś kto żyje w przyszłości? Kogoś kto jest przerażony wyobrażonym wydarzeniem który sobie wymyślił. Całe życia obraca się wokół przygotowań i próby nie dopuszczenia lub ominięcia tego wydarzenia. Proces omijania czegoś wyobrażonego, sprawia, że nie przybliża go do tego co naprawdę chce w życiu, nawet nie myśli co tak naprawdę chce w życiu. Spotkałeś kogoś w życiu kto ma te trzy poplątane, i nie może ich odróżnić? A co z materialnym, uczuciowym i logicznym. Próbowałeś się kiedyś kłócić z kimś, kto ma ciało pełne emocji, przeróżne związki chemiczne pływają w krwiobiegu i są po prostu podnieceni pod wpływem pewnej emocji i próbujesz się kłócić z ta osobą? Jak myślisz co się stanie? Jaki będzie wynik kłótni jeśli jedna osoba jest nabuzowana? Prawdopodobnie, niezależnie na jakim poziomie była ich relacja, pogorszy się, dlaczego? Ponieważ argumenty będą pojęciowe, czyli będą tam słowa i logika, a jak ktoś jest rozemocjonowany nie słyszy logiki, nie chce słyszeć, wszystko opiera się o ego, kto ma racje a kto nie ma i obraz samego siebie.
Krótko, średnio i długo terminowe zadowolenie, gratyfikacja. Mam dobry przykład którym jest jedzenie, trzy różne ramy w pojęciu zadowolenia. Jest krótko terminowy, natychmiastowa gratyfikacja, zadowolenie. Średnio okres i długi okres zadowolenia i rezultaty. Błyskawiczny albo średni okres zadowolenia jest to przyjemność z spożywania jedzenia, czucie smaku w ustach, zapach, i uczucie w żołądku, jest to natychmiastowe zadowolenie. Średni okres jest w następnych 4 do 6 godzin po posiłku, jaki wpływ ma na Twój stan, nastrój, fizyczną energie. Jest też długoterminowy okres zadowolenia liczony od dni do końca życia. Sugeruje, że jeśli poświecisz 60 sekund przed każdym posiłkiem, jakie będą krótkie, średnie i długoterminowe efekty tego co zamierzasz zjeść i zrobisz to przed każdym posiłkiem to zmieni to Twoje nawyki żywieniowe. Ponieważ coś smakuje dobrze a nawet wyśmienicie, mogą to być różne posiłki np hamburgery, kebaby, chipsy, batoniki, a co się dzieje w następnych 4 do 6 godzin? Jaka będzie Twoja energia? Będziesz zmulony, nie efektywny, senny. A jaki będzie długoterminowy efekt? Co się stanie jeśli będziesz spożywał takie rzeczy codziennie przez pięć lat? Złe wieści. Nadwaga, skóra na której pojawiają się przeróżne rzeczy, smoczy oddech, kiepskie wyniki, dziwne choroby. Pojawia się uczucie głodu i to jest Twój sygnał, żeby siąść i poświecić 60 sekund na to co zamierzasz zjeść i jakie będą tego efekty. Co się stanie jak będziesz jadł jedzenie która ma dobre proporcje składników spożywczych, nie przetworzone, które nie ocieka od przeróżnych substancji chemicznych, które posiada wysoką jakość. Może nie smakować jak kebab, chipsy czy batoniki, nie będzie z tego jedzenia takiej przyjemności w ciągu następnych 10 minut, ale wiesz co przez następne 4 do 6 godzin będziesz miał czysty umysł, będziesz się dobrze czuł, miał energie. A jak się obudzisz za 5 może 10 lat będziesz zdrowy. Jeśli będziesz tak myślał przed każdym posiłkiem, co się stanie? Proste. Będziesz podejmował inne decyzje.
Mam jeszcze coś, strach i obawa z powodu aktualnych wydarzeń. My ludzie jesteśmy okropni w przewidywaniu, jak potoczą się sprawy w przyszłości oraz jak będziemy się wtedy czuć pozytywnie i negatywnie. Przesadzamy w prognozowaniu. Nawet psychologowie i ludzie przeszkoleni, którzy to wiedzą, są okropni w oszacowywaniu w tym jak będziemy się czuć w danej sytuacji, jest też druga strona, strach i pragnienie. Odczuwamy strach przed wydarzeniami, wariujemy, żeby ominąć to co może nas spotkać, a kiedy to nadchodzi mówimy: pfff nie było tak źle. Przez to straciliśmy mnóstwo energii na odczuwanie strachu, dlaczego? Bo zmieszaliśmy strach o wydarzeniu, percepcje o wydarzeniu i to co aktualne się dzieje. W których dziedzinach swojego życia zaplątujesz się na różnych poziomach? Po prostu rozwikłaj, oddziel to.

* istnieje tylko teraźniejszość. Przeszłość i przyszłość są iluzją twojego umysłu

* Emocje, które odczuwasz, odczuwasz ZAWSZE w teraźniejszości

17. Otaczaj się ludźmi (modelami), którzy odnoszą sukcesy. Niech twoje środowisko Cie inspiruje.

Otaczaj się modelami którzy odnoszą sukcesy, niezależnie od tego czy sa to ludzie, książki. nagrania audio albo wideo, a najlepiej wszystkim co możesz mieć. Dwóch moich ulubionych myślicieli Brian Tracy i Napoleon Hill, ojciec i dziadek samopomocy, personalnego i biznesowego rozwoju. Napoleon Hill mówił o zasadach mózgu operacyjnego, grupy operacyjnej (mastermind group) zorganizuj kilka umysłów (mastermind group) żeby osiągnąć cel. Brian Tracy mówił o stworzeniu grupy ludzi która jest wokół Ciebie, dzięki której chcesz czy nie stajesz się lepszy, ponieważ ich myślenie wpływa na Ciebie. Jeśli chcesz odnosić sukcesy, otocz się modelami którzy odniosą sukcesy. Jednym z cudów współczesnej technologii jest zdolność do kupienia, ściągnięcia np zestawu nagrań, które możesz wrzucić w jakiś odtwarzacz i słuchać dzięki słuchawkom i być podłączonym z geniuszami ostatniego stulecia. Więc otocz siebie takimi rzeczami. Nigdy nie przestane się dziwić jak ludzie marnują sporą część swojego życia na mówienie i robienie bezproduktywnych rzeczy, do tego mają nawyk siedzenie przed telewizorem pół godziny rano i wieczorem oglądając informacje, z których nie mają przeważnie nic pożytecznego. Nie oglądają wiadomości w celu zdobycia interesujących ich informacji, żeby stać się lepszym. Po prostu oglądają wydarzenia albo ich interpretacje, jest to jak igła z narkotykiem z której dostają codzienną dawkę strachu, a późnią chodzą i mówią np. słyszałeś o huraganie, powodzi, pożarze? Weź te pół godzinę dwa razy dziennie, załóż słuchawki i słuchaj jakiegoś nagrania o samorozwoju. Rób tak dwa razy dziennie przez kilka lat a Twoje życie będzie całkowicie inne. Otaczaj się modelami którzy odnoszą sukcesy, ludźmi, książkami, nagraniami audio albo wideo jakkolwiek pozwala Ci na to Twoja sytuacja.

18. Poznaj swoją ścieżkę, sens życia.

Współczesna technologia, wzrost populacji, różne opcje, prawdopodobieństwo, wybór dla nas jest jak cud i jednocześnie jak kotwica ściskająca nas za szyje z którą pływamy po środku oceanu, dlaczego tak jest? Konfucjusz mówił: człowiek, który goni dwa zające nie złapie ani jednego. We współczesnym świecie mamy nieskończoną liczbę wyborów, ścieżek, celów. Większość z nas jest podatna na wpływy z zewnątrz. Jedna osoba mówi mi żebym robił to, inna osoba mówi mi żebym robił tamto, a może powinien robić jeszcze coś innego i jesteśmy zmieszani. Nie siądziemy żeby pomyśleć i zablokować wszelki hałas i dekoncentracje. Znaleźć co jest naszym celem w życiu. Wierze że możesz znaleźć cel w swoim życiu. Kiedy go odnajdziesz możesz go wyklarować i zrozumieć lepiej, im więcej będziesz robił i otrzymywał komentarze oraz zdobywał doświadczenie z nim związane tym potężniejszy się staje, będzie nabierał większego znaczenia i większy efekt będzie przynosił dla świata i innych ludzi. Będziesz miał większą zdolność do pomocy innym ludziom w znalezieniu ich celu. Co jeśli nie znasz swojego celu w życiu? David Dater który dużo nad tym pracował, mówił, zamknij się w pokoju z pusta kartką i długopisem i nie rób nic dopóki nie odnajdziesz swojego celu. Może Ci to zająć godziny, a może Ci to zająć tygodnie, ale myśl nad tym dopóki nie odnajdziesz swojego celu, może się zdarzyć że sam do Ciebie przyjdzie. Dla mnie, moim celem jest ewolucja, rozwój, jedno słowo. Stały rozwój, szukanie następnego poziomu i pomaganie innym w rozwoju oraz szukanie ich następnego poziomu. Zajęło mi to sporo czasu, żeby się dowiedzieć. Ty masz inny cel. Nie wiem co to jest. Znajdź swój, spraw żeby był potężny. Jest jedna z niewielu pojedynczych rzeczy jakie możesz dla siebie zrobić która przyciągnie do Ciebie wiele kobiet w Twoim życiu. Jeśli odnajdziesz swój cel, ścieżkę w swoim życiu, pozostaniesz na niej i nie pozwolisz aby jaka kolwiek kobieta Cie dekoncentrowała albo ściągnęła, będziesz dużo bardziej atrakcyjny, będą chciały Twojej uwagi.

* Człowiek który goni dwa zające nie złapie ani jednego.

19. Podróżuj

Jeśli nie opuszczasz regularnie bańki w której żyjesz, i nie wyjeżdżasz do innych miast, województwa, innego kraju, innego kontynentu ograniczasz się niesamowicie. Czemu mówię podróżuj? Bo jeśli nie podróżujesz i siedzisz w swojej małej bańce to nie ma za bardzo okazji do rozwoju, masz ograniczony dostęp do innego światopoglądu. Im więcej podróżujesz tym więcej poszerza się Twój umysł, rozszerzają się Twoje możliwości. Kiedy podróżujesz do innych miejsc i widzisz jak różnie ludzie żyją wpływa to na Twój umysł, na Twoje myślenie, na to jak widzisz siebie. Musisz to robić regularnie, bo jeśli wyruszysz w podróż raz i wrócisz do domu i możesz powiedzieć coś takiego: interesujące jest to jak żyją włosi, mają kanały i łódki jak my ulice i samochody,haha i to jest zabawne haha. I to będzie Twoja historia do końca życia, jak byłeś we Włoszech? Nie oto mi chodzi. Raz jedziesz do Włoch widzisz kanały i łódki, a następnym razem jedziesz w inne miejsce i widzisz coś innego, inną część kraju lub świata. Pozwoli Ci na myślenie coś w rodzaju w tym miejscu robią coś tak a w innym inaczej, oby dwoje robią coś inaczej niż ja. Hmm… może pożyczę jakiś pomysł o nich. Myślę że podróże są jednym największych pomysłów współczesnych czasów, można podróżować w wiele miejsc a stosunkowo małe pieniądze. Myślę że jeśli każdy na świecie podróżował by dwa razy do roku do innego kraju i posiedział przy wspólnym posiłku z kilkoma rodzinami to liczba przemocy i konfliktów dookoła świata była by dużo niższa. Akceptowali byśmy siebie o wiele bardziej. Im więcej podróżujesz tym bardziej rozszerzasz swój umysł, stajesz się coraz bardziej interesującą osobą, masz więcej historyjek do opowiadania, jesteś coraz bardziej atrakcyjny. Więcej kobiet będzie chciało być koło Ciebie, żeby usiąść i posłuchać o tym jak to jest w innych częściach świata i jak dużo nauczyłeś się od innych ludzi.

Jak ktoś nie kuma o co chodzi to może zobaczyć na „Idiota za granicą”

* Podróżuj poza swoją strefę komfortu

 

Zasady – most pomiędzy myślami a działaniem, wykonaniem

 

20. Każdego dnia znajdź swoje centrum, stań się centrum, spraw abyś był centrum, środkiem

Odnajdź swój idealny obraz siebie, miej swój cel w życiu. Zamknij oczy na kilka minut, oddychaj, poczuj swoje ciało, pomyśl o organach Twojego ciała które pracują żeby utrzymać Cię przy życiu. Możesz próbowac podstawowych technik medytacyjnych które pozwolą Ci zauważyć i kontrolować swój oddech. Zauważ że świat koło Ciebie jest Twoją rzeczywistością, spraw aby model Twojej rzeczywistości był potężny w Twoim umyśle, komunikuj się z tą rzeczywistością, stań się centrum tej rzeczywistości, nie w jakiś dziwny, psychopatyczny i dominujący sposób, ale potężny, męski, przywódczy sposób.

* Skup się na swoim oddechu

21. Skup się na najważniejszych umiejętnościach i wewnętrznej grze a reszta sama się ułoży.

Ponieważ jako ludzie jesteśmy nastawieni na szybkie korzyści z tego co się uczymy, przypuszczamy albo mamy nadzieję, że jeśli nauczymy się kilku tekstów i trików to umiejętności same przyjdą, w sumie to prawda. W ten sposób schodzi o wiele dłużej i większych bólach uczenie się w ten sposób. Zamiast tego można spróbować na odwrót, pracuj nad swoją wewnętrzną grą, ucz się zasad i teorii a tekstów i trików nauczysz się przy okazji. Jeśli uczysz się od kogoś kto zna tylko triki, kogoś kto często ich używa, może być zabawnie, ale kiedy przyjdzie Ci się spotkać z konkretną sytuacją nie będziesz wiedział kiedy ich użyć, nie będziesz wiedział która technika będzie odpowiednia do sytuacji, będzie o wiele ciężej rozgryźć koncept i teorie na wyższym poziomie. Jeśli trzymasz się z bardziej doświadczonym w temacie i powiesz jemu: naucz mnie zasad, zajmie Ci to odrobinę dłużej na początku żeby zrozumieć zasady, kiedy się ich uczysz techniki będą używane jako przykłady, będziesz widział jak techniki pasują, rozwiniesz obszar swoich zainteresowań o wiele szybciej.

* Skup się na tym, co jest najważniejsze. Reszta się po prostu ułoży

22. Zaakceptuj strach, lęk, niepokój przed robieniem nowych rzeczy

Wielu ludzi nie robi nowych rzeczy przez to że nie chce ich zepsuć, boją się wyglądać przy tym jak początkujący, boją się że będą wyglądać na niekompetentnych. Przez swój strach bycia początkującym, strach przed tym że nie będą wiedzieć co zrobić, zamykają się na poziomie umiejętności które posiadają w danym momencie. Jeśli zdecydujesz się zrobić coś nowego, jesteś gotowy na to żeby być początkującym, na to że się potkniesz. Przechodzisz przemianę, przekształcenie coś jak larwa w kokonie, rozdziera, transformuje, robi to co działa. Jest to niepewny czas, bo jeśli pojawi się drapieżnik który będzie ją chciał zjeść, ona nigdzie nie ucieknie. Zaraz na początku swojego nowego życia jest to moment kluczowy, nie ma kokonu który by ją chronił, ani w pełni rozwiniętych nowych umiejętności, jeśli to jest motyl to będzie umiejętność latania. życia w nowym świecie. Jest to doskonały czas dla drapieżnika, jest to metafora, jeśli przechodzisz przez punkt przekształcenia, kiedy zaczynasz coś nowego, może to wpłynąć na Twój obraz samego siebie, może wpłynąć na cześć Ciebie która jest najbardziej wrażliwa. Jeśli to zaakceptujesz i powiesz coś jak: dobra, zrobię to, będę zdolny widzieć rzeczy w nowy sposób, będę mógł wrócić do tego niewinnego momentu i może dać mi to wiele korzyści w moim życiu. Kiedykolwiek masz okazje poznać lub nauczyć się coś nowego jako początkujący odnosisz korzyści, wzrastasz

* strach, lęk, niepokój przed robieniem nowych rzeczy pojawia się wtedy, gdy zaczynasz coś od zera

23. Naucz się czerpać przyjemność z procesu uczenia się bardziej niż z rezultatu uczenia się.

Pokochaj uczenie się. Myśle, że jest to tragedia, to że szkoła jest taka nudna. Jest to wielka tragedia i z jednej strony podziwiam każdego w naszym świecie kto idzie przez życie i jest nauczycielem, ponieważ nie szanujemy ich, zamiast utrzymać ich jako osoby o wysokim statusie społecznym, wybierać najlepszych, dbać o wysoki poziom nauki, a tak myślimy: oo nauczyciel? dać mu jakąś wypłatę, jakieś zajęcie a potem wymagać wiele od nich, także z jednej strony jak tylko mogę pomagam im. Z drugiej strony co robią żeby zainteresować tyle rożnych osób, powinni robić coś innego niż nauczanie, dzieciaki im dokopują. Wiele z nich których miałem okazje poznać nie lubi to co robią. Czy nie było by cudownie gdybyśmy żyli w świecie w którym, musisz przejść przez proces stawania się osobą od której dzieciaki kochają się uczyć? I była by metodologia nauczania jak uczyć naszych nauczycieli, żeby mogli uczyć w sposób który nie jest nudny, sposób który byłby ciekawy i interesujący. Sposób dzieci któremu dzieciaki miały by otwarte umysły i kochały się uczyć, a będąc w szkole były jak uzależnione od uczenia się, żeby mogły mówić coś w rodzaju: nareszcie jestem w szkole, dzięki temu mogę uczyć się dwa razy szybciej. Czy nie było by to cudowne? Większość z nas było i przeszło szkołę czytało książki, niby się uczyło a między czasie było „tupanie stopami w podłogę” jak mały dzieciak, jest tyle bólu powiązanego z uczeniem się, a kiedy już jest po szkole, możesz powiedzieć: wreszcie jestem wolny i nigdy do końca życia nie zamierzam się czegokolwiek uczyć, nienawidzę się uczyć. Musisz przejść przez proces uczenia się jak pokochać uczenie się. Naucz się czerpać przyjemność z nowych lekcji, przyjemność z „aha” teraz to wiem, przyjemność z pojawiania się przebłysków w Twoim umyśle.

24. Naucz kogoś czegoś, czego sam się nauczyłeś, natychmiast

Jeśli dowiedziałeś się czegoś wielkiego, to pierwszą rzeczą w Twoim interesie własnym jest iść i uczyć tego innych, tak wielu jak tylko możesz. Nie mogę wyjaśnić dlaczego ta formuła działa, chociaż próbowałem ją rozgryść od długiego czasu, ale jest coś w uczeniu innych co sprawia że sam uczyć się o wiele, wiele więcej. Jeśli miałbyś nauczyciela który ma Cie czegoś uczyć trzy razy tego samego, powiedzmy raz codziennie przez trzy dni a później wychodzisz, a zamiast tego w pierwszy dzień nauczyciel Ciebie uczy a przez następne dwa dni Ty uczysz dwoje innych ludzi, nauczysz się o wiele więcej w większości przypadków jeśli Ty będziesz uczył. Jest coś w odpowiedzialności w uczeniu innych, pomaganiu im w dotarciu gdzieś, włącza w nas coś co sprawia że przejmujemy się ,dbamy więcej. Ucz innych każdą wielką rzecz jaką się dowiedziałeś natychmiast, wyrób sobie taki nawyk, że jak tylko się dowiedziałeś czegoś nowego ucz innych. Mam dwóch przyjaciół i ich telefony dzwonią cały czas, bo kiedy się czegoś dowiem, biorę telefon i dzwonie do kogo tylko mam pod ręką i mówię: poschłuchaj tego, albo tego. Kiedy uczę znajomych tak w kółko tego co sam się dowiaduje, odkryłem że stają się jak baza danych i w przyszłości kiedy pracuje nad czymś ta wiedza wraca do mnie i działa na moją korzyść.

* Uczenie innych sprawia, że sam uczysz się tego czego ich uczysz dużo lepiej. Bycie nauczycielem, to bycie jeszcze lepszym uczniem

25. Nigdy nie marudź, ani nie narzekaj.

Dale Carnegie autor książki „Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi” pozycje numer jeden wśród książek o samorozwoju, a numer dwa wśród książek wszech czasów, numer dwa po biblii, mówił: nigdy nie marudź, ani nie narzekaj, Jeśli złapiesz siebie na tym że marudzisz albo narzekasz, świadczy to tylko o Twojej percepcji, o tym jak widzisz sytuacje, a nie o sytuacji samej w sobie. Świadczy to o Tobie co się dzieje w Twoim wnętrzu a nie na zewnątrz Ciebie. Jeśli użyjesz tego jako zasady to odkryjesz, że kiedy zaczniesz marudzić na jakiś temat, zaczniesz z kimś gadać coś w rodzaju powiem Ci jak mi źle, co mi się przytrafiło, i bla bla bla a w pewnym momencie się ockniesz, i powiesz: co ja robię? przecież to mnie do niczego nie zaprowadzi i się zatrzymujesz, wracasz na swoje tory i idziesz do przodu. Jest to jak znak na autostradzie życia. To czego nie mówię to to, że jeśli złapiesz się na tym że marudzisz i narzekasz, żebyś się bił za to, nie o tym mówię. Mówię że jeśli zobaczysz znak, że marudzisz albo narzekasz, zatrzymaj się i wybierz inną ścieżkę.

* Nigdy nie krytykuj ani nie narzekaj na temat czegokolwiek albo kogokolwiek

26. Zidentyfikuj swoje demony, żebyś mógł je kontrolować, zamiast one Ciebie

O co mi chodzi mówiąc zidentyfikuj swoje demony? Jest to pomysł który zaczerpnąłem Kena Wilbera. Zdefiniujmy co to jest demon, żebyś wiedział o co chodzi z identyfikacją. Co to jest demon? Nie mówię tu o tym co widziałeś w telewizji albo czytałeś w biblii. Demon to co przychodzi i przejmuje kontrole i czujesz się jak tracisz kontrole. Jednym z Twoich demonów może być na przykład jeśli znajdziesz się w otoczeniu innego silnego, konkurencyjnego mężczyzny, który Cię konfrontuje i wchodzi w Ciebie emocja o nazwie „chcę go zniszczyć”, miałeś kiedyś takie uczucie? Możesz myśleć o tym jak o demonie, coś co jest Twoją naturalną częścią, coś co jest aktywowane przez rózne czynniki, a kiedy przyjdzie jest już po wszystkim, tracisz kontrole. Zostajesz wykopany na siedzenie pasażera, możesz popatrzeć przez okno i powiedzieć coś w rodzaju: o, to jedzie. Twój wewnętrzny demon. Teraz kiedy już wiesz co to jest, co to znaczy zidentyfikuj go? Zidentyfikować znaczy, na początek być świadkiem, obserwuj kiedy się pojawia i zdystansuj się. Możesz powiedzieć na przykład zobacz kto przyszedł, to część mnie. Możliwe że będziesz musiał zdobyć więcej wiedzy i uczyć się o tym, żeby się połapać jak sobie z tym radzić, będziesz mógł wtedy powiedzieć: wiem o co tutaj chodzi, to się przytrafia ludziom, przydarza też się i mnie. Kiedy już zidentyfikujesz swoje demony, co robić kiedy zacznie się pojawiać? Teraz je kontrolujesz zamiast one Ciebie, zdystansowałeś się

27. Stań się samolubny po to, abyś stał się hojny

Ten pomysł wziąłem od Thomasa Lenorda, w jednej z swoich książek zaraz na początku pisał „stań się samolubny” nie mówię tutaj o byciu samolubnym w sposób egocentryczny, albo narcystyczny, kiedy nic nie robisz dla nikogo innego, mowie o byciu samolubnym w sposób który stawiasz swoją osobę na pierwszym miejscu, robisz siebie priorytem w swoim życiu, żebyś z czasem mógł stać się hojnym i dać jak najwięcej innym. Nie wiem jak będzie wyglądało moje życie w przyszłości, ale dzięki temu że w ostatnich latach byłem samolubny i wypełniałem swój umysł mądrością od innych ludzi którzy odkryli wiele rzeczy przed mną i byli o wiele większymi myślicielami niż ja. Dzięki temu mogę być o wiele hojniejszy dla innych teraz, mogę tera o wiele więcej zwrócić, twierdze także że możesz być samolubny i hojny naraz, większość ludzi myśli że można być albo samolubnym albo hojnym. Spotkałeś kiedyś osobę która była super hojna i nigdy nie była samolubna, i może próbowałeś jej powiedzieć: zrób coś dla siebie, a ta osoba zawsze odpowiadała: nie nie inni są na pierwszym miejscu, a miedzy czasie, mam gotowe chomąto i lejce poprowadzisz mnie trochę? Nie nie weź i zrób coś dla siebie. A ta osoba znowu, nie nie ja nigdy nie mogę zrobić coś dla siebie najpierw.
Spotkałeś kiedyś osobę które jest skupiona tylko na sobie, tak egocentryczna i narcystyczna że nie widzi potrzeb innych z wyjątkiem własnych, nie widzi efektów swojego postępowania, której w życiu by nie przyszło do głowy żeby być hojnym. Te dwa ekstrema prowadzą do negatywnych rezultatów. Myślę że oba naraz będą prowadzić do lepszych rezultatów.

* Stań się ważny dla samego siebie. Stań się swoim głównym priorytetem. Dzięki temu wypełnisz swoją głowę użytecznymi rzeczami, które będziesz mógł potem zaoferować innym

28. Wypełnij swoje życie ludźmi sukcesu i pozbądź się z niego tych, którzy przyciągają same porażki

Jest to jeden z najtrudniejszych punktów, brzmi łatwo ale taki nie jest. Sugeruję że wiele wpływów jakie pojawiają się w Twoim życiu ciągną Cię w dół, trzymają Cie za plecy i nawet o tym nie wiesz. Jeśli znasz jedną osobę w swoim życiu, która ma umysł nieudacznika, która jest wysoko pesymistyczna, która nie widzi siebie że dojdzie do czegoś kiedy kolwiek, jeśli są w Twoim życiu, ich myślenie będzie przechodziło do Twojego umysłu czy tego chcesz czy nie, po prostu tak się dzieje. Żyje w realnym świecie z Tobą i zdaje sobie sprawę z tego że jeśli cała Twoja rodzina jest taka, to nie zadzwonisz pewnego dnia do nich i powiesz im coś w rodzaju: zdecydowałem że jesteś modelem nieudacznika i nie zamierzam z wami rozmawiać do końca życia, było cudownie, ale spokojnie, rozumie. To co chcesz zrobić to świadomie spędzać mniej czasu z negatywnymi modelami, jest mały trik które lubię stosować, wyciąg z takich osób to co najlepsze, jeśli będziesz przebywał z taką osobą do końca życia to dowiedz się kiedy ma dobry humor, lepszy dzień, a unikaj złego humoru. Może jest to osoba która jest negatywna przez większość czasu, ale kiedy na przykład jest sytuacja że ogląda jakiś mecz staje się spoko i chcesz z nią być, po prostu przyjemność jest z tą osobą przebywać. Może to być artysta, melancholijna, cały czas z depresją, ale kiedy jest w muzeum zaczyna żyć, dostaje inspiracji od mistrzów, weź taką osobę do muzeum, Może jest to jakiś 400kg kloc który lubi jeść, weź go do restauracji na jedzenie. Wypełnij swoje życie ludźmi sukcesu i pozbądź się z niego tych, którzy przyciągają same porażki, jest to bardzo ważne.

* Jeśli czujesz, że jest jakaś sfera twoje życia, która ściąga Cię na ziemie, to sprawdź czy nie wiążą się z nią negatywni ludzie. Jeśli tak, to pora zakończyć albo przynajmniej zmienić relację z nimi

* Podświadomość absorbuje negatywne rzeczy tak samo dobrze jak pozytywne. Więc otaczaj się jak najbardziej tymi pozytywnymi i jak najmniej tymi negatywnymi.

29. Kontynuuj robienie tego co działa i przestań robić to, co nie działa

Lubie być człowiekiem i zdawać sobie sprawę że bije głową w mur, i kiedy coś co robię, nie działa, robię to dalej, i tak w kółko i pewnego dnia przychodzi myśl może by się zatrzymać na chwile pomyśleć, skoro robiłem coś dziesięć razy i nie zadziało to po jaką cholerę próbuję dalej, co ja w ogóle robię, przestań! Razem z moim kumplem Rickiem mamy taki żarcik, nauczyłem się od niego wiele jak mieć powodzenie u kobiet i nieraz zadawałem mu pytania i w czasie gdy odpowiadał przypominały mu się niesamowite teksty i techniki, a po chwili dodawał po jaką cholerę przestałem tego używać, przecież to działało tak dobrze, śmialiśmy się z tego. A kiedy odkryliśmy coś co dobrze działa, żartowaliśmy, że musimy porzucić to natychmiast, bo nie możemy używać coś co działa, było by zbyt łatwo. Wychodziliśmy razem na łowy i kiedy jeden z nas zagadywał do kobiety i dobrze mu szło drugi podchodził i mówił co robisz, nie możesz robić coś co działa. Widzicie mnie jak cały czas chodzę z dzienniczkiem w ręku, zapisuje notatki, mówię coś i przerywam żeby zapisać notatkę, czasem nawet zatrzymuje wykład żeby coś zapisać ponieważ zdałem sobie z czegoś sprawę, albo zapisać coś co ktoś powiedział. Badź na bieżąco z tym co działa. Jeśli coś odkryjesz zapisz to, zapisuj swoje „aha”, przebłyski. Rób więcej tego co działa, a jeśli co nie działa od dłuższego czasu przestań to robić, to nie działa.

30. Utrzymuj stan spokoju i kontroli swojego zachowania. Maintain your composure

Spotkałem wielu ludzi do dnia dzisiejszego i tylko kilku z nich mogę określić jako ludzi cieszących się wysokim powodzeniem, z sukcesem emocjonalnym, finansowym, osobistym jako całość, spełniony człowiek. Kiedy z nimi rozmawiam, mowie im że są dla mnie inspiracją i pewnego dnia chcę mieć tak poskładane życie jak Ty, jesteś dla mnie wspaniałym modelem. To co łączy tych ludzi to, to co jest powszechne, to umiejętność do utrzymywania stanu spokoju i kontroli nad swoim życiem. Wiele z tych rzeczy o których wcześniej przeczytałeś prowadzi do umiejętności posiadania stanu spokoju i kontroli. Kiedykolwiek coś się w Tobie pęknie, potkniesz się i emocje staną się silniejsze niż zdolność do kontroli tracisz swój stan spokoju i kontroli zachowań. Jest to znak że jest jeszcze coś do zrobienia. Jeśli potrafisz utrzymywać stan spokoju i kontroli swoich zachowań cały czas, tak jak Lilly Julian powiedziała ze „jeśli ludzie koło Ciebie świrują i zaczynają się wkurzać, Ty stajesz się spokojniejszy i bardziej skupiony” jest to moment kiedy zauważysz coraz większe postępy u siebie.

31. Udowadniaj sobie przez cały czas, że jesteś w stanie poradzić sobie z odrzuceniem.

Nie mówię bądź odrzucony, albo żyj odrzuceniem, mówię udowadniaj sobie przez cały czas, że jesteś w stanie poradzić sobie z odrzuceniem. Jak możesz to udowodnić? Jakbyś to zrobił ? Pomyśl przez chwilę. Jeśli się to stanie, pierwsze co musisz zrobić to: o… zobaczmy… ktoś mnie odrzucił, nie lubi mnie, nie lubi to co powiedziałem, nie che być koło mnie, cokolwiek. a potem pomyśl co z tym zrobić, myślę że będzie dobrze. Później idź o krok dalej i zdaj sobie sprawę z tego że to że ktoś Cię odrzucił nie będzie miało wpływu na Twoje życie w jakikolwiek sposób. Obserwuj cały proces, więc udowadniaj sobie przez cały czas, że jesteś w stanie poradzić sobie z odrzuceniem.

* zrozum, że jakikolwiek jesteś, to jesteś w porządku, wszystko jest z tobą ok

* pokaż innym, że odrzucenie Ciebie nie musi mieć na ciebie żadnego wpływu

32. Naucz się poświęcać krótkoterminowe sukcesy dla długoterminowych sukcesów

Naucz się świadomie wymieniać krótkoterminowe gratyfikacje dla długoterminowych sukcesów. Są badania w których śledzono dzieciaki że zdolnością do opóźnienia gratyfikacji przez życie i odkryto że w przyszłości dzieci te odnosiły większe sukcesy w życiu. Nauczenie się tej umiejętności jest ważna żeby się jej nauczyć. Kiedy nauczysz się opóźniać gratyfikacje, widzisz coś co chcesz, zaczekaj chwilę, powiedz sobie, nie zrobię tego teraz ponieważ trenuję siebie w opóźnianiu gratyfikacji, tak się uczy tej umiejętności. Moc tej umiejętności przychodzi kiedy zaczniesz jej używać strategicznie. Możesz powiedzieć przez następny rok nie będę brał krótkoterminowych gratyfikacji, ponieważ robienie tego przez rok, da mi „ten” długoterminowy sukces. Kiedy tu stoję i mówię przed wami, w ostatnim roku mojego życia poświęciłem wiele krótkoterminowych sukcesów w wielu dziedzinach mojego życia i zrobiłem to świadomie, może to brzmieć trochę jak hipokryzja, ale to był najlepszy rok w moim życiu jeśli chodzi o randki, jakby inni ludzie obiektywnie spojrzeli na moje życie, najlepszy rok z ilością randek w moim dorosłym życiu. O co tu chodzi? Wiele rzeczy nad którymi pracowałem, ludzie odpowiadali pozytywnie na moją książkę, zacząłem wypuszczać nowe rzeczy, dobrze mi poszło z przeprowadzaniem wywiadów, zacząłem przyciągać nowych ludzi w interesie. Myślałem nad tym. I co by było gdym nie chodził na randki z wieloma kobietami przez następny rok i wszystkie możliwości jakie pojawią się na moje drodze zamiast tego skupię się na przez następny rok na rozwoju samego siebie. Jak mój interes zaczął się lepiej kręcić, miałem więcej opcji finansowych, zacząłem się zastanawiać że być może powinien przeprowadzić się w ładniejsze miejsce, może kupić lepszy samochód zamiast jeździć 13 letnim, którego posiadam od 7 lat. Pomyślałem że może powinienem odpicować swoje życie, to jest pokusa, mogę to zrobić albo mogę kontynuować to co robię do tej pory, ograniczyć moje sukcesy randkowe i dopracowywać to nad czym pracuje i rozwijam. Ironia tego co robię jest tak ze przez skupienie się nad dopracowywaniem tego co wiem, nad nowymi produktami, syntetyzowaniu moich pomysłów, budowaniu relacji z nowymi myślicielami, mówcami, nowymi ludźmi którzy ze mną pracują wykreowało mi poziom sukcesu, który zajął by mi prawdopodobnie 5 może 10 razy dłużej jakbym się wyluzował i zajął się tylko randkowaniem, kobietami, zacząłbym wydawać pieniądze. Co jest najważniejsze powiedziałem sobie że dam rade. Kiedy siadało blisko mnie ciacho to potrafiłem sobie odmówić nawiązania znajomości. To naprawdę działa dla mnie. Kiedy dojdziesz w swoim życiu do punktu w którym zamiast tylko opóźniać gratyfikacje zrobisz to strategicznie i długoterminowo stanie się to potężne.

33. Naucz się zawsze i wszędzie cieszyć się z tego, że jesteś sobą i że spędzasz czas ze sobą

Naucz cieszyć się z tego, że jesteś sobą bez względu na to co się koło Ciebie dzieje. Im większą bierzesz odpowiedzialność, tak jak mój przyjaciel powiedział ” jesteś odpowiedzialny za kreowanie własnych doświadczeń Twojej rzeczywistości” pomyśl przez chwile co to znaczy? Mam doświadczenie i sposób w jaki podchodzę do tego decyduje o samym doświadczeniu, kreujesz je, można poczuć jak wraca moc i kontrola nad tym. Jestem odpowiedzialny za to.

* Jesteś odpowiedzialny za to, na czym skupiasz się w rzeczywistości

34. Ceń samego siebie i swój czas bardziej niż jakąkolwiek kobietę

Co to znaczy cenić coś? Może znaczyć, przypisywać priorytet do tego w swoim umyśle, pewnego rodzaju wartość w porównaniu do innych rzeczy. Sugeruje że kiedy będziesz cenił siebie i Twój czas bardziej niż jakąkolwiek kobietę będziesz bardziej pociągający dla kobiet. A kiedy zaczniesz pociągać kobiety coraz bardziej wartościowe będą szanować tą jakość w Tobie więcej i więcej. Jeśli rzeczywiście będziesz kultywowała wiele szacunku do samego siebie i nie będzie tolerował braku szacunku do Ciebie i Twojego czasu da Ci to zdolność do utrzymania atrakcyjności dla tych niesamowitych kobiet które wydają sie nietykalne na tak długo jak tylko zechcesz

35. Ćwicz swoją uważność, świadomość

Jak możesz rozwijać uważność, wielu z nas po prostu żyje nie ma pojęcia co się dziej z naszym ciałami albo co się dzieje dookoła nas, zrób to teraz, zauważ co jest na krawędzi tego co widzisz. Chciałbyś wiedzieć jak to jest widzieć z tyłu bez odwracania głowy? Możesz użyć peryferyjnego widzenia. Jedną z rzeczy którą robię jako nawyk to kiedy kolwiek wjeżdżam na skrzyżowanie moim samochodem, gdziekolwiek, bez znaczenia jak szybko jadę, czy światła są zielone, rozmawiam z kimś w czasie jazdy, to patrze na wprost i włączam widzenie peryferyjne i staje się świadomy co się dzieje na skrzyżowaniu. Czemu tak robię? Słyszałem wystarczająco dużo historii osób które zginęły na skrzyżowaniu ponieważ byli pierwsi na światłach i kiedy pojawiło się zielone, po prostu ruszyli, a jakiś palant próbujący przejechać na późnym żółtym uderzył w nich i zginął. Wole robić tak, być świadomym tego co się dzieje, zwolnić albo ominąć jak jestem zmuszony, niż leżeć w szpitalu kompletnie sparaliżowany, być zdolnym do poruszania tylko oczami i myśleć tej skur…. Ćwicz swoją uważność, świadomość

* Dostrzegaj wszystko to, co widzisz

36. Naucz się kontrolować swoje emocje

Nasze emocje są cudem, chodzi mi oto że kiedy zaczniesz studiować emocje, może nie w sposób akademicki, ale kiedy zaczniesz rozpracowywać co to są emocje i jak działają, są niesamowite, kontrolują motywacje, pozwalają nam zwiększyć naszą intuicje, zwiększyć nasze zdolności do uczenia się. Co to są emocje? Sa to związki chemiczne, środki odurzające. Mój mentor Jerry Ballinger mówił, że „Emocje to najbardziej uzależniające związki chemiczne we świecie”. Co jeśli emocja taka jak „złość” była by tak uzależniająca jak kokaina? Co by robiła osoba która regularnie przeżywa złość? Kreowała by sytuacje tak żeby móc przeżywać silną złość, dlaczego? Żeby mogła się mentalnie usprawiedliwić, aby dostać dawke złości. Ludzie którzy odczuwają silne emocje, przeważnie nienawidzą tego, odpowiadają na to negatywnie, kontrolowanie emocji jest złe jeśli by tak zrobili, jest nie zdrowe według nich. Kiedy nauczysz kontrolować się swoje emocje, kiedy weżniesz odpowiedzialność za swoje emocje i kreowanie swoich doświadczeń, między stymulacją a odpowiedzią na nią, sprawy zaczynają robić się interesujące. Jeśli jesteś poza kontrola emocji, kobiety mogą to łatwo wyczuć, „wciskają te przyciski” w Tobie, nawet sobie nie wyobrażasz że mężczyźni mają cała game takich „przycisków”. Większość przycisków działa w podobny sposób i atrakcyjne kobiety podchodzą naciskają kilka z nich, mężczyzna odpowiada. O… kolejna kukiełka, marionetka. Następny. Kiedy rozłączysz wszystkie przewody od przycisków w sobie i masz kontrole nad sobą. Kiedy kobieta podejdzie zacznie naciskać na przyciski, zacznie myśleć jest w Tobie coś innego,tajemniczego i zaczyna myśleć, muszę się z Tobą przespać żeby się dowiedzieć co to jest.

* Emocje są cudem – to umiejętność motywowania się, umiejętność uczenia się – wszystko

* Emocje są najbardziej uzależniającymi substancjami na świecie

37. Naucz się być niewyobrażalnie szczerym i bezpośrednim gdy jest taka potrzeba

Zakładam że im bardziej staniesz się szczery, autentyczny i bezpośredni, tym więcej ludzi będzie Cię lubiło, szanowało i będą chcieli być wokół Ciebie, będą Cie odbierać jako osobę z wysokim statusem społecznym oraz będziesz przyciągał do siebie więcej kobiet, będą się czuć komfortowo wokół Ciebie, będą Cie bardziej szanować. Pracowałem nad tym całe lata i wielu ludzi sukcesu mówi o tym. Mój mentor Jack Welch autor książki „Winning” jego przekaz mówi, że musisz być szczery z ludźmi, mów ludziom co robią dobrze a co źle, jaką mają wartość dla Ciebie. Nie jest to w interesie innych, ale Twoim. Ludzie doceniają to jak jesteś z nimi szczery. Jeśli kiedyś złapiesz siebie na tym że coś zatrzymujesz dla siebie albo nie jesteś bezpośredni jest to przeważnie wtedy gry zaczynasz przegrywać cofasz się, przynosi efekt przeciwny do zamierzonego.

* Im częściej to robisz, ty więcej osób będzie cie szanowało i postrzegało jako osobę o wysokim statusie społecznym

38. Naucz się rozpoznawać status społeczny po tym, co druga osoba komunikuje poprzez swoją mowę ciała błyskawicznie

Będziesz widział małe wskazówki takie jak osoba z wysokim statusem będzie mówić i patrzeć w dal, kiedy osoba o niskim statusie społecznym będzie patrzeć na osobę z wysokim statusem. Zobaczysz kobietę i mężczyznę na randce i będzie oczywiste że są na pierwszej randce, kobieta będzie miała ręce skrzyżowane, mężczyzna będzie miał otwarty język ciała, będzie się uśmiechał a do tego będzie cichy i poważny, kto ma wyższy status? Kobieta. Naucz się rozpoznawać status społeczny po tym, co druga osoba komunikuje poprzez swoją mowę ciała błyskawicznie. Obserwuj grupy, kto ma status. Dlaczego? Ponieważ kiedy będziesz w sytuacji kiedy ludzie oddziaływają na siebie i będziesz rozumiał zdrową politykę, będziesz chciał się dostać do konkretnej osoby i połączyć z nią, bo ma największą moc, także będziesz chciał zachowywać się jak osoba z wysokim statusem, dzięki temu będziesz miał większy wpływ na ludzi. Kiedy będziesz się komunikował nie będą Cię olewać.

39. Stań się ekspertem w nawykach samo oszukiwania siebie.

Wszyscy się oszukujemy, gramy w różne gierki cały czas, każdy z nas ma martwe punkty o których nie jesteśmy świadomi. Świadomie omijamy widzenie rożnych rzeczy bo są dla nas zbyt bolesne, albo nie chcemy cokolwiek. Daniel Goleman autor książki „Inteligencja emocjonalna” napisał książkę „Vital Lies, Simple Truths: The Psychology of Self-Deception” która cała jest o samo oszukiwaniu się, pisał że samo oszukiwanie się jest to dziwne przedstawienie (freak show) jest nie poważne, proces ten sam zaciera ślady tego działania, kiedy zobaczysz w tył nie widzisz tego, nie widzisz też procesu samo oszukiwania się jakiego używasz do samo oszukiwania się, kryje własne ślady, zauważ kiedy to robisz, wychwyć ten moment i pracuj nad nim, stań się ekspertem w dziedzinie własnych nawyków samo oszukiwania się. Pamiętasz o prowadzeniu dzienniczka? Jest to idealne miejsce żeby to zapisać, żeby mieć możliwość przeglądu w przyszłości.

40. Z balansuj uczenie się, ćwiczenie i robienie właściwej rzeczy

Powszechne zjawisko które pojawia się na moich programach, to ktoś wstaje i mówi: opowiadasz o tych rzeczach a ja mam pewne logiczne wyzwanie, zazwyczaj mówię takiej osobie: to co mówisz brzmi jakbyś nie za wiele razy to robił, zrobił. Jest to standardowa odpowiedź która zazwyczaj jest prawdą, skąd to wiem ? Ponieważ ja robiłem te rzeczy, wiem jak wyglądają sytuacje, wiem też, że jeśli ta osoba zrobi to kilka razy, zdobędzie doświadczenie i będzie to miało sens dla niej, po prostu załapie o co chodzi. Spotykam także wiele osób którzy mówią: robiłem to tysiące razy i nie działa, po prostu nie działa. Więc pytam czy uczyłeś się czegoś nowego, innego sposobu, innego podejścia? Nie. Idę i robię co mam robić. Samo działanie zero teorii. Potrzebujesz się uczyć i równoważyć teorie, ćwiczenie i działanie. Słyszałeś kiedyś „praktyka czyni mistrza” ? To nie jest prawda, prawdą jest doskonała(perfekcyjna) praktyka czyni mistrza. Jaka jest różnica miedzy doskonałą praktyką a praktyką? Zwracanie uwagi na szczegóły, na dyscyplinę, udoskonalanie swojej praktyki, branie tego na poważnie. To samo z uczeniem się, Zrównoważ trzy elementy: uczenie się, praktyka, działanie. Jeśli pojawiają się problemy to prawdopodobnie przez to, że skupiasz swoją uwagę za bardzo na jednym z tych trzech elementów.

41. Stale ulepszaj się, rozwijaj się.

Jest to pomysł z „Manufacture of management”. Słyszałem raz historie, żeby zademonstrować o co chodzi. Japończycy przyjęli badania statystyczne nad produkcją i zarządzaniem i częścią ich systemu było stałe nigdy nie kończące się udoskonalanie rezultatu, redukcja defektów. Można to zademonstrować tym co się stało w Stanach w przemyśle samochodowym w latach 70, 80 i 90-tych. Japończycy zaczęli dominować. Amerykanie powiedzą zróbmy śrubę która będzie pasować i będzie miała konkretną specyfikacje i rozmiar i skupiają się na jej produkcji rok po roku. Japończycy powiedzą: jak zrobić śrubę w odpowiednim rozmiarze, a później jak jak zrobić lepiej, a później jak zrobić właściwy rozmiar do udoskonalonej wersji. Tak żeby każdy aspekt pojazdu był lepszy co roku. Słyszałem jak w fabryce Cadillac’a w Detroid, gość który prowadził tą fabrykę rozmawiał z kimś i ten ktoś zapytał go o Lexusa, czemu tak dobrze się sprzedają? Nie, może to sprawdzę. Więc kupił jednego przywiózł go do miejsca gdzie pracuje i rozebrał na drobne części i powiedział zobaczcie jak ten samochód jest dopasowany, poskładał go w całość i stwierdził że jest to niesamowite jak wszystko jest intuicyjne, a w naszej fabryce nic tak nie pasuje do siebie. Mamy młotki żeby wbijać śruby we właściwe otwory. Inne podejście. W życiu i interesach odkryjecie że Ci którzy udoskonalają to co robią, nie spoczywają na laurach to Ci którzy dominują. Stale ulepszaj się, rozwijaj się, wyrzuć z siebie pomysł że jak coś osiągnąłeś, zdobyłeś to co chciałeś, to możesz spocząć i Twoje życie będzie idealne i nie masz już nic do udoskonalenia. Tak się nie stanie, zapomnij. Ten punkt nazywa się śmierć.

* To, że coś osiągnąłeś nie oznacza, że masz z czymkolwiek się zatrzymać

42. Przestań projektować na innych swoje mocne i słabe strony.

Jeśli chcesz znaleść swoje problemy, naprawdę szybko, to zrób listę ludzi których nie lubisz albo nienawidzisz ich charakterystykę za co ich nie lubisz lub nienawidzisz. A później zrób listę osób które najbardziej podziwiasz i ich charakterystykę za co ich podziwiasz. Weź te dwie listy postaw przed sobą i odkryjesz że patrzysz w lustro. Cechy których nie lubisz u innych są tymi których nie lubisz u siebie, a te które podziwiasz to te którym nie dajesz sobie zgody na to żeby je rozwinąć u siebie, oraz żeby mogły zabłysnąć. Więc przestań projektować te cechy na innych i weź odpowiedzialność za nie.

* To czego nienawidzisz w innych jest tym, czego nienawidzisz w samym sobie – To co lubisz w innych, jest tym, co lubisz w samym sobie

43. Wyeliminuj niekorzystne i destrukcyjne nawyki, zastąp je pozytywnymi i użytecznymi nawykami.

Co to jest nawyk? Nawyki są fascynują do studiowania, nawyki to wzorce zachowań, komunikacji, myśli. Pomyśl o nawyku jak o rzecze. Im więcej przepłynie wody w miejscu gdzie jest rzeka, tym większe będą wgłębienia i brzegi. Aż do osiągnięcia rozmiarów powiedzmy Wielkiego Kanionu. Więc zapytam: czy łatwiej jest zmienić kurs rzeki kiedy jest nowa czy wtedy gdy ma powiedzmy milion lat? Nie które nawyki mogą być trudne do zmiany, kiedy masz je całe swoje życie, niektóre z nich mogą być nie zdrowe ale je trzymasz bo mogą Ci dawać jakieś dziwne korzyści. Kiedy wyrobisz sobie nawyk, nie pozwalający złym nawykom zakorzenić się. Zauważysz jakiś, powiesz w porządku, zdarza się, możesz przekierować go w innym kierunku. Zaczniesz wykształcać pozytywny nawyk robiąc to świadomie tak długo aż zacznie sam działać bez Twojej uwagi, a następnie zaczniesz wynosić go ponad inne, a z czasem będziesz miał cały komplet pozytywnych nawyków. Zaczniesz zauważać olbrzymi rozwój (udoskonalenie). Zauważaj swoje nawyki.

* Zauważaj swoje negatywne nawyki, obserwuj je, bądź ich świadomy

44. Naucz się rozpoznawać kiedy tracisz kontrolę nad sobą i gdy tak się stanie, po prostu przestań, zatrzymaj się, przestań to robić.

Kiedy kolwiek poczujesz że tracisz przyczepność, kontrole, po prostu się zatrzymaj, nie oceniaj się, nie mów negatywnie do siebie, nie dobijaj się, nie oskarżaj się, po prostu się zatrzymaj, stop! Daj sobie trochę miejsca. Fascynujące jest być człowiekiem. Kiedy tracisz kontrole i zaczynasz to zauważać pierwsze co przychodzi do głowy to odzyskać kontrole. Efekt jest zbyt silny i dalej tracisz kontrole, przez to że emocje chwytają za kierownice i próbują skręcić. Kiedy tracisz kontrole po prostu się zatrzymaj, jeśli jesteś w obecności innych ludzi może potrzebujesz pobyć trochę sam, ochłoń, być może potrzebujesz jakiegoś rodzaju medytacji lub technik oddychania, czegoś co pozwoli wydostać się Twoim myślom z umysłu. Zrób coś co odwróci Twoja uwagę, idź się przejść, pobiegać, poćwicz.

45. Uczyń swoje terytorium twoim własnym.

Każdy z nas posiada zestaw wbudowanych cech, instynktów z którymi się rodzimy, jedną z nich jest coś co nazywamy bycie terytorialnym. Co to znaczy bycie terytorialnym? To znaczy że masz jakieś fizyczne terytorium które uważasz za swoje i nie lubisz nachodzenia obcych na Twoje terytorium, a jeśli to zrobią to podejmiesz działanie w celu obrony tego terytorium. W współczesnych czasach niektóre z naszych cech związane z byciem terytorialnym nie mają okazji do ekspresji w zdrowy sposób. Często nie mamy pojęcia jak to działa, więc używany tego w negatywny albo destrukcyjny sposób. Myślę że jest sposób aby używać tej cechy w pozytywny sposób. Powiedzmy że masz mieszkanie, zamiast myśleć coś w rodzaju: mam kolejne mieszkanie, nawet nie jest moje, możesz myśleć to jest moje terytorium, jak mogę użyć moich własnych znaków żeby zaznaczyć przestrzeń projektować na innych swoje mocne i słabe strony jest to moje terytorium? Jak mogę sprawić że w unikalny sposób jest moje. Jak mogę sprawić że kiedy kolwiek jestem gdzieś indziej, jestem zajęty, przydarzają się mi rożne rzeczy, jest presja na zewnątrz, mogę wrócić żeby się zregenerować, będę chciał wracać do mojego miejsca, jest jak moja baza (dom). Jak tylko przejdę przez drzwi, proces regeneracji zaczyna się ponieważ uwielbiam(lubię) swoje miejsce. Jak byś to zrobił. Jeśli ktoś przychodzi do Twojego miejsca i zaczyna robić coś co jest nie do zaakceptowania dla Ciebie, zrób coś takiego, zatrzymaj się na sekundę, myślę że dobrze zrobisz jak wyjdziesz teraz… Ktoś może odpowiedzieć: co? o czym Ty mówisz? A Ty odpowiesz: nie lubię kiedy takie rzeczy, sytuacje dzieją się w mojej przestrzeni, tym razem idź a zobaczymy jak będzie innym razem. Jest to jedna z potężnych rzeczy jakie możesz zrobić, szczególnie jeśli chodzi o kobiety i randki.

* Zazwyczaj nie mamy okazji aby używać swoich instynktów terytorialnych, więc gdy już się taka okazja trafi, to zazwyczaj używamy ich w zły sposób

* Jeśli ktoś mówi ci coś, co ci się nie podoba, albo niepokoi cie w jakiś sposób, to powiedz mu aby sobie poszedł

46. Prowadź, bądź liderem

Spędziłem wiele lat, żeby rozgryść to co nazywamy biznesem, studiowałem sporo literatury związanej z sukcesami w biznesie. Raz ktoś użył metafory, że nie możesz nauczyć się serfować czytając o tym książki, możesz czytać 20 lat o serfowaniu, a kiedy wejdziesz na deskę pierwszym razem, leżysz tak szybko jak na nią wszedłeś. Przywództwo, bycie liderem jest podobne. Co ciekawe w przywództwie to to że jest wiele bezproduktywnych, przynoszących odwrotny skutek rzeczy które można robić. Wiele młodych ludzi z mniejszym doświadczeniem których spotykam którzy chcą być liderami, myśli, że definicją przywództwa jest kontrolowanie innych ludzi i sprawić żeby przestali psuć to co robią oraz sprowadzić ich na właściwe tory. Chcą naprawić wszystko to co innym nie wychodzi. To co ja odkryłem na temat efektywnego przywództwa to szukanie w ludziach ich potencjału i pomaganie im osiągnąć swój potencjał, bycie wsparciem dla nich. Jeśli chcesz być efektywny będąc liderem, przywódcą musisz postudiować na ten temat, nawet jeśli nie masz w planach bycie politycznym czy biznesowym liderem, może chcesz być artystą, może chciałbyś działać charytatywnie, ofiarować siebie i swój czas żeby pomagać innym ludziom. Studiowanie tego jak być liderem może być ważne, kiedy pojawi się sytuacja będziesz mógł wydobyć z siebie i użyć tych umiejętności. W życiu może pojawić się jakaś sytuacja kryzysowa to się nie zdarza codziennie, ale kiedy się zdarzy większość ludzi się zatrzymuje, rozgląda i wariuje. Na pewnym poziomie szukają kogoś kto przejmie pałeczkę, kogoś kto przejmie kontrole nad sytuacją i poprowadzi i wyprowadzi bezpiecznie. Kiedy zdarzy się jakaś sytuacja kryzysowa, co się często dzieje to to, że jest totalny chaos, wielu ludzi panikuje, świruje i mówią ktoś powinien przejąc kontrole tutaj, ktoś powinien mnie poprowadzić, szukają przywódcy, lidera. Kiedy rozwiniesz takie umiejętności sam, możesz być tą osobą dla siebie i dla innych. To co odkryłem liderzy naturalnie przyciągają kobiety. Kobiety szukają mężczyzn którzy są liderami, żeby z nimi być. Goście których znam, a którzy przyciągają wysokiej jakości kobiety, którzy mają zdrowe relacje z takimi kobietami są liderami. Prowadź i ucz się jak prowadzić

* Bycie liderem nie polega na kontrolowaniu ludzi ale na organizowaniu ich w najbardziej użyteczny sposób

* Studiuj i ucz się na temat bycia liderem, przywódcą i przywództwa

* Przywódcy naturalnie przyciągają do siebie kobiety

„Celem wielu liderów jest sprawić, by ludzie mieli o nich jak najlepsze zdanie. Celem wielkiego lidera jest sprawić by ludzie lepiej myśleli o sobie.” – Carla Northcutt

„Jeśli twoja aktywność inspiruje innych, by więcej marzyć, więcej się uczyć, więcej działać i stawać się kimś więcej, to jesteś liderem.” – John Quincy Adams

„Zadaniem lidera jest poprowadzić ludzi z miejsca, gdzie są, do tego, gdzie jeszcze nigdy nie byli.” – Henry Kissinger

 

Techniki

 

47. Przestań idealizować kobiety podczas gdy w chodzisz z nimi w interakcję

Jest to kombinacja wewnętrzno-zewnętrznej gry. O co w tym chodzi? Bardzo powszechnym błędem jaki mężczyźni robią będąc w interakcji z kobietą. Powiedzmy siedzą przy stole, patrzą na piękną atrakcyjną kobietę i zakładają okulary ” będę podziwiał wszystko cokolwiek powie, będę tolerował jej wszystkie dziwne zachowania i fochy jeśli przybliży mnie choć o jeden krok do tego żeby mieć z nią seks” to jest gra w którą grają. Jeśli jesteś, rozmawiasz z kobietą która Cię pociąga chcę żebyś powiedział sobie: Przestań idealizować! Przestań idealizować! Przestań przyprawiać jej aureole nad głową i robić z niej anioła, przestań tworzyć z niej perfekcyjny obraz idealnej kobiety która jest pozbawiona wad. Dlaczego? Jeśli idealizuje to pominiesz lub nie zauważysz tego kim naprawdę jest kobieta z którą się spotykasz. Pozwolisz na to, że ogarną Cie wszystkie emocje związane z zakochaniem, powiążesz te emocje z kobieta której nie znasz, sytuacja zacznie robić się trudna, będziesz zakochany w swoim wyimaginowanym obrazie kobiety która kompletnie Ci nie odpowiada, której w ogóle nie znasz. Kiedykolwiek będziesz poznawał kobietę chcę abyś pamiętał o żeby przestać idealizować kobietę. Jeśli spotkasz kobietę która wydaje Ci się idealne, chce aby pokazywał Ci się znak w Twojej głowie: Przestań idealizować!

* Przestań czynić z niej kobietę idealną, bez wad

48. Przestań idealizować relacje

Następnym razem kiedy spotkasz kobietę którą naprawdę lubisz, i nie posłuchałeś poprzedniej wskazówki i idealizujesz za bardzo. Jeśli zacznie ogarniać Cie uczucie że chcesz rozpocząć bliższy związek z kobietą która co dopiero poznałeś. Jeśli pojawią się myśli podoba mi się i mam nadzieje że nie jest z kimś innym, jest to jeden ze znaków, że chcesz nawiązać bliższa relacje, związek z nią. Przestań idealizować relacje. Jest to znak, że zaczynając Cię zalewać emocjonalne związki chemiczne powodowane, które rozmywają Twoją percepcje. Takie gogle od relacji. Innym znakiem który może się pojawić to to że zaczynasz tworzyć obraz idealnego związku który rozwiąże wszystkie Twoje problemy. Jeśli kiedykolwiek ogarnie Cie uczucie, że kiedy zdobędziesz „ta” dziewczynę to wszystkie Twoje problemy rozwiążą się same, to złap coś ciężkiego i uderz się w głowę, obudź, tak się nie stanie. Relacja nie będzie idealne i nie rozwiąże Twoich problemów. Żyj w realnym świecie.

* Relacja nigdy nie jest idealna i nie sprawi, że inne sfery twojego życia staną się idealne

49. Pozwól aby jej problemy były jej problemami

Chodzi tutaj o budowanie zdrowych granic personalnych, pozwala to aby (ona) dorosła, chodzi o budowanie zdrowej relacji zamiast dysfunkcyjnej, emocjonalnie zależnego związku. Prosta technika – na swojej ścieżkę do szukania kobiety z którą będziesz miał relacje prawdopodobnie będziesz poznawał i randkował z wieloma kobietami, będą one mieściły się w spektrum. Z jednej strony spektrum będzie atrakcyjna, emocjonalnie zdrowa, dojrzała, inteligentna, a po drugiej stronie spektrum będą cechy na odwrót. Zamiast starać się naprawiać, wskakiwać w jej problemy żeby ją uratować, mówić pozwól mi pomóc i czuć się tak jakby to był Twój problem. Przestań i powiedz do siebie to są jej problemy i jej życie, one je stworzyła i pozwól jej się zając tymi problemami, jest to cześć jej procesu dojrzewania. Miałem w przeszłości relacje z kobietami i wyrządziłem wiele szkód tym kobietom i relacjom z nimi

* Pozwalając jej samej rozwiązać swoje problemy, sprawiasz, że staje się dojrzalsza

* Jej problemy nie są twoimi problemami, bo to ona je stworzyła

* Jeśli rozwiązujesz za nią jej problemy, to okradasz ją z okazji do tego, aby dojrzała

50. Nie próbuj jej kontrolować poprzez dawanie jej pieniędzy.

Kiedy słyszę o gościu który robi wiele miłych rzeczy dla kobiety, takich jak kupowanie jej wielu prezentów, dawanie gotówki do ręki, jeśli jest transfer gotówki, jest to jak pewien sygnał, coś jak widzisz dym to na pewno jest i ogień, kiedy jest transfer gotówki do ręki jest to jak palące się setki hektarów lasu, i zdziwienie oooooo… czemu przestałem widzieć słońce? Co myśli facet który daje kobiecie prezenty albo gotówkę, płaci jej rachunki i różne rzeczy tego typu, co myśli? Pomagam jej, dbam o nią, sprawiam że jej życie staje się lepsze. Do czego to prowadzi? Kiedy ona robi coś co on nie lubi, zaczyna pojawiać się opór, płace jej rachunki, daje prezenty, a teraz ona robi „to”, daje jej kasę, a ona chce więcej, zaczyna się robić kółko, może powinienem jej dawać więcej i to rozwiąże problem, na głębszym poziomie, ponieważ on nie czuje się na tyle silnym, żeby kontrolować nawet swoje życie, próbuje użyć pieniędzy albo innego rodzaju prezentów do kontrolowania kobiety i związku. Nie próbuj jej kontrolować poprzez dawanie jej pieniędzy. Jeśli tego próbujesz to znaczy że jest w Tobie coś co musisz naprawić.

* Jeśli dajesz jej jakiś prezent, upewnij się, że ona to doceni

* Jeśli próbujesz kontrolować kobietę, to znaczy, że masz problem sam ze sobą

51. Przestań próbować zaimponować kobiecie.

Jakie są sposoby jakimi facet próbuje zaimponować kobiecie? Co robimy? Próbujemy się pokazać z najlepszej strony, pokazać że jesteśmy grubą rybą, wydajemy więcej kasy niż mamy, więcej niż sytuacja tego wymaga, dajemy komplementy myśląc że ja udobruchamy w ten sposób, próbujemy mówić unikalne i oryginalnie teksty które mają brzmieć inteligentnie. Kiedy się komunikujemy, powiedzmy usiądę, posłucham co mówi, rozpracuje co może myśleć i wtedy będę mógł odpowiedzieć coś idealnego. Ironia polega na tym, że takie rzeczy nie imponują kobietom w ogóle, właściwie robią coś przeciwnego do imponowania, zamiast wyglądać jak smaczny przysmak, wyglądasz jak kolejna parówa, nie wiem czy to dobra metafora, ale myślę że rozumiesz co mówię.

52. Zwracaj uwagę na swoją higienę, ubiór, głos oraz postawę w każdym detalu.

Jednym z głównych narzekań jakie kobiety mają w stosunku do mężczyzn, że nie przywiązują uwagi do detali. Jest to jak błogosławieństwo z niebios, że większość nawet nie zdaje sobie z tego sprawy jaki efekt to daje, jest to błogosławieństwo dla kobiet kiedy patrzy i myśli sobie o Tobie, nigdy, nawet za milion lat, nawet jeśli byłbyś ostatnim mężczyzną na ziemi i była bym zdesperowana. Co się dzieje kiedy zaczynasz przywiązywać większą uwagę do detali, czytasz książkę o tym na co i jak zwracać, przeważnie 70% nigdy nie będzie Ci potrzebne, a 30% jest w porządku i możesz to wykorzystać. Być może przeglądając się w lustrze zauważysz kilka włosów w uchu, i pomyślisz, kobiety widzą takie rzeczy? Tak widzą! Czemu kobieta ma być zła jak zobaczy trzy, cztero tygodniowe pudełka po jedzeniu na podłodze w samochodzie, kiedy do niego wejdzie, przecież nie będziemy z nich nic jeść, co nie? Pamiętaj kobiety potrafią przejrzeć czy to co jest wystawione na pokaz jest fałszywe, więc zawsze pytają co to znaczy? Co kombinacja np. dwóch rzeczy znaczy, wiem co powiedziałeś, ale co to naprawdę znaczy? Kiedy zaczniesz zwracać uwagę na detale, zauważysz, że to co pokazujesz przez swój wygląd i ubranie, mam nadzieje, że stanie się na tyle bolesne, że zrozumiesz o co chodzi i zmienisz swoje wnętrze i zamanifestuje się to w Twoim wyglądzie zewnętrznym i stanie się to Twoją nieświadomą umiejętnością, będziesz szanował siebie, będziesz dbał o detale, kobiety to zauważą i będą chciały być wokół Ciebie.

* Rób to dopóki nie stanie się nawykiem

* Szanuj siebie i przez cały czas zwracaj uwagę na szczegóły

53. Wyeliminuj tiki nerwowe i nieświadome nawyki oraz zachowania.

Wyeliminuj tiki nerwowe i nieświadome nawyki oraz zachowania które pojawiają się u Ciebie kiedy jesteś w towarzystwie kobiety. Zauważyłeś że nie jest takie proste utrzymanie kontaktu wzrokowego z kobietą którą uważasz za bardzo atrakcyjną? Dziwnie co nie? O co chodzi? Siedzisz w knajpie, wchodzi najpiękniejsza kobieta jaką kiedykolwiek widziałeś w swoim życiu, patrzy na Ciebie i zamiast uśmiechnąć się i powiedzieć musisz mnie poznać, podejdź tu, Ty, teraz, musimy pogadać, szukałem Cię od dawna, zamiast spokojnie zrobić to, co robisz? Czy ona patrzy na mnie? Patrzysz za siebie, a potem ponownie na nią, już jest po wszystkim, oświeciło Cię, że jednak patrzyła na Ciebie, przypominasz sobie, że powinieneś utrzymać kontakt wzrokowy od samego początku, o nie… hmm…. To jest przykład , jest to kawałek w jaki faceci komunikują się z kobietami, którymi mówi im, że są niepewni siebie, wyeliminuj takie rzeczy, musisz je zauważać. Możesz zapytać przyjaciółki, czy robię coś dziwnego, coś czego nie jestem świadomy, wszyscy mamy coś takiego. Dowiedz się co to jest i wyeliminuj je.

54. Uczyń z siebie najbardziej interesującą osobę jaką kobieta kiedykolwiek poznała.

Jesteśmy szczęściarzami, że urodziliśmy się mężczyznami, przez lata możemy rozwijać swoją atrakcyjność i możemy przyciągać kobiety które chcemy, kobiety mają o wiele ciężej. Podstawowa formuła to, kobiety używają znaków płodności żeby przyciągnąć mężczyzn z wysokim statusem, a mężczyźni używają wysokiego statusu żeby przyciągnąć płodne kobiety. Płodność nie trwa wiecznie, natomiast status może wzrastać do końca życia. Jako mężczyzna możesz być coraz to więcej i bardziej pociągający i interesujący bez większego skupiania się co do swojego wyglądu. Jak możesz stać się najbardziej interesującą osobą jaką kobieta kiedykolwiek poznała? Jedną rzeczy którą możesz zrobić to zobaczyć co się dzieje w świecie i zadać pytanie co jest najbardziej interesującego, i nie chodzi mi o to co Ty uważasz za interesujące, chodzi mi o to co interesuje masy, możesz zobaczyć jaki jest najlepiej sprzedający się magazyn dla kobiet, kup taki magazyn przeczytaj, zadaj pytanie dlaczego kobiety się tym interesują, dlaczego kobiety płacą żeby mieć to co chcą, co tam jest? Dobrym pomysłem jest poczytać romanse, przeczytaj kilka. Jest taka książka „Dangerous man, adwentures woman”„Dangerous man, adwentures woman” napisana przez autora romansów, jest o tym jak pisać opowieści, jest w niej cała psychologia która jest z tym powiązana, jest to dobra pozycja, ponieważ kobiety czytają romanse. Co naturalnie pociąga kobiety, co przyciąga ludzi jak magnes? Naucz się jak o tym rozmawiać, naucz się jak opowiadać historyjki, spraw abyś był interesujący.

* Spójrz na świat i zobacz jakie są w nim najbardziej i interesujące rzecz – wg opinii ogólnej, a nie „twoim zdaniem”

* Naucz się opowiadać historie

 

55. Ustaw swoje życie tak, abyś przez cały czas poznawał interesujące, atrakcyjne i dostępne kobiety zupełnie automatycznie

Ustaw swoje życie w ten sposób. Jedną z ironii tego jak odnosić sukcesy z kobietami, cały hassle zastanawiają się jak zatrzymać kobietę jadącą Mack’iem na ulicy i zdobyć jej numer telefonu, widzą kobietę i pytanie co mam teraz robić. Rzeczywistość jest tak, że jeśli mógłbym sprawić że codziennie o 7:30 nowa kobieta pojawia się w Twoim życiu i spędzasz z nią 24h do 7:30 następnego dnia i ona odchodzi, zapłacisz mi milion dolarów, żartuje. Jeśli sprawił bym że Twoje życie tak by wyglądało, że codziennie masz nową kobietę i nigdy więcej byś jej nie widział, myślę że szybko by Cię to zmęczyło, myślę że szybko dotarł byś do punktu w którym chciałbyś aby wszystko wróciło do stanu poprzedniego, to nie to co chcę, ponieważ średnio większość kobiet nie jest odpowiednia dla Ciebie i nie pasuje do Ciebie i nie cieszyło by Cię spędzanie czasu z nimi.

Myślę że jeśli zaczniesz mieć moc i wybór z kobietami, nawet jeśli wybierzesz pozostanie singlem, to to co robisz to chcesz znaleźć kobietę lub kobiety z którą będziesz mógł spędzić przyjemnie, interesująco czas, kobietę z którą będziesz cieszył się z jej towarzystwa. Kiedy postawisz na jakość odkryjesz że wcale nie potrzebujesz nie limitowanej ilości kobiet, nie będziesz zmuszony zaczepiać każdą kobietę na ulicy. Nie będziesz potrzebował 10 numerów telefonu dziennie, bo to tylko będzie marnowało Twoje życie na spędzaniu czasu z kobietami z którymi nie jest Ci po drodze, ktoś ogóle do Ciebie nie pasują. Jeśli ustawisz swoje życie tak że spotkasz jedną interesującą kobietę tygodniowo, porozmawiać z nią, wkrótce Twój kalendarz będzie pełny, nie będziesz miał za wiele czasu na szukanie. Wcale nie zajmuje tak długo żeby ustawić swoje życie aby to się stało. Dam Ci zadanie domowe. Pomyśl jak możesz sprawić aby ustawić swoje życie w ten sposób.

* Jak możesz zorganizować swoje życie tak, aby poznawać kobiety zupełnie automatycznie

56. Zachowuj się tak, jakbyś otrzymywał sto telefonów od różnych kobiet dziennie.

Dlaczego miałbyś zachowywać się w ten sposób? Ponieważ większość wychodzi z paradygmatu strachu, więc jeśli zdobędą numer telefonu, dzwonią natychmiast: cześć, jak się masz, fajnie że Cię poznałem, chętnie Cie zabiorę na randkę, jak jest Twoja ulubiona restauracja, zabiorę Cię gdzieś, eeee… zajęta jesteś? a może jutro? nie? to może w przyszłym tygodniu? Jestem wolny cały tydzień, powiedz mi kiedy chcesz iść to zabiorę Cię gdziekolwiek tylko chcesz, oooo… zajęta jesteś w przyszłym tygodniu? Co ty na to żeby wyjechać gdzieś w następnym tygodniu? Jest to metaforyczne otwarcie lodówki z parówą, ooo… jedna parówa? może chcesz więcej? Jedna to nie brzmi dobrze. Co byś powiedział jakbyś miał sto telefonów dziennie do odebrania? Definitywnie to nie będzie aż tak pilne, nadejdzie jutro i co? Sto kobiet dziennie do mnie dzwoni, może oddzwonię jutro. Masz czas to przemyśleć, zadzwoń, możesz powiedzieć, ciesze się że Cie poznałem, zajęty jestem ostatnio, ale chętnie spotkam się z Tobą na kawę, herbatę zobaczymy czy zainteresujesz mnie czymś, sobą. Kawa, herbata jest wspaniała jeśli trafisz na nudziarę, blacharę czy wariatkę cokolwiek co może pójść nie tak zawsze możesz uciec po wypiciu. Jeśli pójdzie w dobrą stronę, możliwe że kobieta zacznie się zastanawiać, nie dzwonił do mnie, zajęty jest, jest interesujący, możliwe że sama zaproponuje żeby się spotkać, możesz odpowiedzieć przez następne kilka dni będę zajęty,mam sporo pracy do zrobienia, ale powiedzmy w czwartek, sobotę po południu może się spotkać, jeśli odpowie ehh… nie wiem, to odpowiadasz nie ma sprawy to w przyszłym tygodniu, odezwę się później. Hmm…

* Jakbyś się zachowywał gdybyś otrzymywał sto telefonów od różnych kobiet dziennie?

57. Nie bądź nudny, albo przewidywalny.

Nie zachowuj się w nudny albo przewidywalny sposób, nie komunikuj się w nudny lub przewidywalny sposób. Wrogiem atrakcyjności jest bycie nudnym i przewidywalnym. Jeśli jesteś miłym, stabilnym, logicznym, cichym gościem który mówi cały czas tym samym tonem głosu i nie rusza się za szybko, który raczej unika kontaktu wzrokowego, dba oto żeby każdy był szczęśliwy to jest jedna rzecz jaką mogę Ci powiedzieć, prawdopodobnie nie pociągasz kobiet. Odkryłem wspaniała nowinkę, co nie? Ciesze się że mogłem Ci to przekazać.
Co to jest przewidywalność? To znaczy, że inna osoba wie lub może zgadnąć co się stanie.
Co to jest bycie nudnym? Co to jest stan nudy? Jak się to czuje? Coś w rodzaju, nic interesującego nie dzieje się wokół Ciebie, nic interesującego. Co robi większość gości wokół kobiety która im się naprawdę podoba? Robią coś w rodzaju: dobra muszę być całkowicie przewidywalny i muszę być naprawdę nudny, muszę to osiągnąć i zaczynają: Jaka jest Twoja ulubiona restauracja? Ooouu… chcesz abym to ja wybrał… Nie, nie, nie no dalej powiedz mi jaka jest Twoja ulubiona, sprawisz mi przyjemność jeśli pozwolisz mi się zabrać do Twojej ulubionej restauracji, możesz nawet założysz na mnie homonto i pojechać na moim grzbiecie tam gdzie chcesz, zrobię cokolwiek tylko chcesz. Wiele facetów dziwnie podchodzi do tego, nie chce być nie stabilny, to jest niebezpieczne, jeśli będzie to zbyt ekstremalne. Dobra teraz będę nie przewidywalny: Waasuuuuup, buuuuu… chcesz parówe? Chcesz hot doga? Heeeeejj.
Nie w ten sposób. Musisz się zaprogramować w ten sposób że bycie nudnym i przewidywalnym nie wygeneruje atrakcyjności. Ucz się jak zmienić sytuacje, szukaj nowego kierunku dla siebie, szukaj czegoś czego ona nie oczekiwała. Powiedzmy zdecydowałeś się wyjść na obiad gdzieś. Jaki jest sposób na bycie przewidywalnym? Powiedzieć gdzie idziesz. Jaki jest sposób na bycie nieprzewidywalnym? Nie mów gdzie idziesz gdzie ją zabierasz. To takie proste. Większość kobiet woli iść do restauracji w której nie do końca smakowało jej jedzenia, niż iść kolejny raz do swojej ulubionej(zabiorę Cie w Twoje ulubione miejsce, bla, bla, bla) Możliwe że powie Ci, nie do końca podoba mi się to miejsce, ale dzięki,ciesze się że mnie tu zabrałeś. To był miło spędzony czas. Dzięki. Pomyśl nad tym.

58. Naucz się jak opowiadać w ciekawy sposób o czymkolwiek

Pamiętasz jak mówiłem o tym, aby stać się najbardziej interesującą osoba jaką kiedy kolwiek poznała? Jednym z aspektów tego jest nauczyć się opowiadać historie w interesujący sposób. Interesujące opowieści są jak opera, symfonia,mity mają powszechne wzorce, powszechne elementy, mają strukturę której można się nauczyć. Niektóre elementy interesujących opowieści są protagonistyczne jest tam dobry facet, bohater, ktoś kto powrócił z ciemności, jest konflikt, jest napięcie, często jest tragedia, jest humor, są różne charaktery różniące się od siebie które mają interesujące nie przewidywalne interakcje które prowadzą na przykład do fascynacji o której nie myślałeś. Ucz się jak opowiadać interesujące historie o czymkolwiek. Opowiadanie o teoriach ekonomii albo co robiłeś dzisiaj może być interesujące jeśli wiesz jak to robić.

59. Naucz się jak używać pewności siebie i zabawy

To jest umiejętność, to jest trochę techniki, trochę sztuki. Zawiera w sobie arogancje i humor, jest flirt, jest zabawa. Sprawiasz że szczęka opada, ona mówi coś w rodzaju: nie wierze że to powiedziałeś, możliwe że dostaniesz kuksańca(uderzy Cie zadziornie). Jeśli szukasz modelu to oglądnij filmy z Jamesem Bondem, oglądnij Clark Gable, Howarda Stern’a Ci ludzie są pewni siebie i zabawni. Jeśli będzie za dużo pewności siebie będziesz odebrany jako ktoś nie pewny siebie, arogancki, jeśli będziesz za bardzo zabawny zostaniesz odebrany jako głupkowaty, niedojrzały. Skąd będziesz wiedział że działa? Ona się śmieje.

60. Zaprzyjaźniaj się z atrakcyjnymi kobietami, stając się facetem, z którym kobiet chcą przebywać

Jedną z najlepszych rzeczy jaką możesz zrobić aby odnosić sukcesy z kobietami i randkowaniem, to zdobyć mieć przyjaciółki, kobiety które będą tylko przyjaciółkami, a będą takie jak kobiety z którymi chcesz się umawiać. Jeśli nie masz kilku przyjaciółek które są jak kobiety z którymi chciałbyś się spotykać wiele tracisz, dlaczego? Bo one nauczą Cię interakcji z nimi, nuczą Cię jak budować relacje, przyjaciółki pomogą Ci stać się interesującym dla kobiet takie jak one, nauczą Cię wszystkiego, powiedzą Ci co robisz nie tak, a najlepsze z tego wszystkiego to przyprowadzą do Ciebie kobiety. Mam kilku znajomych którzy mają przyjaciółki a one przyprowadzają do nich mnóstwo atrakcyjnych koleżanek jedna po drugiej.

Ludzie otaczają się ludźmi którzy są podobni do nas. Druga cześć to taka, że kobiety mają zmysł dzięki któremu wyczuje czy facet lubi kobiety czy też nie. Niektórzy faceci narzekają na siebie, narzekają na kobiety co powoduje że przestają lubić kobiety, a to wychodzi i kobiety to wyczuwają jeśli ich nie lubisz, jeśli staniesz się facetem lubiącym kobiety, facetem wokół którego kobiety lubią przebywać, będziesz rozwijał jakość która pomoże Ci na dłuższą metę.

* Niech będą to właśnie takie kobiety, jak sam chciałbyś przyciągać

61. Naucz się podniecać kobietę mentalnie, emocjonalnie i fizycznie.

Pomyśli o różnych aspektach podniecania z kobiecej perspektywy. Jeśli kobieta jest naprawdę podniecona to co się dzieje mentalnie, emocjonalnie i fizycznie? Fizycznie, część jej ciała, która jest używana w czasie spotkania, jest bardzo świadoma tej części możliwe że ma mrowienie, możliwe że przygotowywuje się do seksu. Emocjonalnie co się dzieje? Potężne substancje chemiczne pływają w jej ciele które powodują podniecenie, euforie pobudzenie zmysłów. Co robi mentalnie? Robi w umyśle obrazy aktu miłosnego albo dla większości kobiet będą romantyczne sytuacje. Możesz się wiele nauczyć jeśli będziesz miał fajne koleżanki i zapytasz je: kiedy się masturbujesz to o czym myślisz? Pojawi się wiele interesujących odpowiedzi, na przykład wyobrażam sobie mnie i partnera jak leżymy przed kominkiem i całujemy się. Jak zaczniesz się tego uczyć zaczniesz zadawać sobie pytanie: jak doprowadzić do takiego mentalnego stanu? Co mogę zrobić aby to stworzyć. Jak mogę wytworzyć w niej emocjonalny stan? Co mogę zrobić aby podniecić ją fizycznie? Kiedy zaczniesz się nad tym zastanawiać i stanie się tego świadomy odkryjesz, zdobędziesz wielką moc. Powiem Ci coś 1 na 100 gości bierze za studiowanie tego obszaru wiedzy i staje się ekspertem w tym jak podkręcać kobietę na wszystkich poziomach. Ci goście nie mają wielkich problemów w znajdowaniu kobiet które przeprowadzą przez ten proces. Dla większości facetów jest ciężko uwierzyć, że większość atrakcyjnych kobiet przechodzą przez okres w swoim życiu kiedy chcą mieć, przeżyć trochę zabawy, chcą się bawić, chcą mieć kontakty z mężczyznami bez emocjonalnego zaangażowania, chcą siebie poznawać. Goście którzy to rozumieją jest to ich cześć rzeczywistości.

62. Naucz się jak działają „gody” wśród ludzi

My ludzie mamy zestawy przewidywalnych procesów przez który przechodzimy krok po kroku w czasie „godów”, poznawania się, od kontaktu wzrokowego do seksu, przewidywalny proces. Jeśli zapytasz większość kobiet o te kroki, powiedzą Ci o tym, właściwie możesz się nauczyć przez pytanie o to kobiety. Jeśli zapytasz większość mężczyzn, nie wiedzą. Jeśli nauczysz się jakie to kroki oraz nauczysz się jak przechodzić z jedno do następnego będziesz odnosił o wiele więcej sukcesów niż wtedy gdybyś nie wiedział o tych krokach.

63. Naucz się odczytywać sytuację zanim podejmiesz jakiekolwiek działanie

Kobiety mają o wiele bardziej czułe zmysły odnośnie percepcji i magnetyzmu jeśli chodzi o dynamikę relacji między ludzkich. Kobiety mogą spojrzeć na grupę ludzi na pojedyncze osoby i wiedzą jak ktoś się czuje, co się z nimi dzieje, wiedzą kto ma kontrole a kto nie, kto lubi kogo, kto kogo pociąga, kto komu się podoba, kto ma szanse u kogo. Większość mężczyzn tego nie potrafi, ale jest to umiejętność której można się nauczyć, chociaż nie którzy muszą zainwestować więcej czasu niż inni. Jeśli nauczysz się odczytywać sytuacje, grupy, dynamikę grupową będziesz miał możliwość tworzyć efekty które będą miały blisko do magii.

64. Flirtuj w każdy możliwy sposób

Co to znaczy flirtuj? Jest kilka definicji, niektórzy mówią że flirtowanie to bycie zabawnym w złośliwy sposób, to nie o to o co mi chodzi, nie chodzi mi o flirtowanie w destruktywny sposób. Kiedy mówię flirtuj w każdy możliwy sposób nie chodzi mi o to każdy sposób Smile To co próbuje komunikować, przekazać to to to, żeby flirtować psychologicznie, emocjonalnie, fizycznie, a przede wszystkim w sposób który zbuduje pozytywna reakcje. Jeśli flirtujesz z kobietą w pewny siebie i zabawny sposób tak, że odpowie coś w rodzaju: ahh, nie wierze, że to powiedziałeś, jeśli do tego będzie uśmiech na twarzy to jest to pozytywne. Jeśli flirtujesz przez położenie ręki na wierzchołku głowy, przez głaskanie, powiesz do tego: jest miło i weżniesz rękę, możliwe że zacznie pytać co robisz? Kobieta może odkryć że jeśli Ty coś robisz i jej się to podoba to przestajesz to robić, możliwe że nie ma to dla Ciebie sensu, robisz to ponownie kiedy ona tego nie oczekuje, nie robisz tego w przewidywalny sposób, to nie jest nudne. Flirtując trzeba się od czasu do czasu zatrzymać, budujesz potężne oczekiwanie , im większe oczekiwanie tym większe odnosisz sukcesy.

* Nie flirtuj w wredny, niemiły i nieprzyjemny sposób

* Nie flirtuj przewidywanie

* Daj coś i zabierz coś

65. Bądź szczery, etyczny i autentyczny z kobietą zawsze i wszędzie

był pewien koleś na jednym z moich wykładów, powiedział coś zabawnego, była pewna kobieta z dużym biustem do tego miała stanik push up i patrzył się na nią, a ona go pyta, na co się tak gapisz, a on na to: patrze na Twoje cycki. Kiedy to słyszałem pomyślałem to zabawne, ale w pewien interesujący sposób, to jest potężne, ponieważ to czego nie zrobił to nie powiedział: przepraszam, byłem nieokrzesany, niegrzeczny, to co zakomunikował to: masz duży biust, używasz stanika który je eksponuje, podobają mi się to na co patrze, o co chodzi, jeśli masz jakiś problem z tym to masz coś nie tak w swojej głowie. Rozumiesz o co mi chodzi, nadążasz? Ten sam koleś ma często takie sytuacje, gdy podziwia kobiece ciało, albo jego część, a one pytają go na co się gapi? On odpowiada: jeszcze nie skończyłem, można to uznać za ekstremum, ale z drugiej strony jest to bardzo szczere etyczne i autentyczne o wiele bardziej niż większość facetów to robi. większość facetów zachowuje się tak że sugerują swoim zachowaniem odpowiedziami, że wstydzą się tego co się im podoba, czują się winni. Kiedy jesteś szczery, autentyczny i bezpośredni w etyczny sposób, bardzo etyczny, daje Ci to ogromną moc.

66. Ustal granice tak szybko, jak to tylko możliwe.

Jedną rzeczy którą robię i sugeruję Ci robić, powiedzmy spotykasz kobietę którą naprawdę lubisz, rozmawiacie kilka chwil, śmiejecie się, ona wyciąga rękę w Twoją stronę, żeby Cię dotknąć, możesz ją zatrzymać, patrzysz na jej rękę, ona może zapytać: co? A Ty: nie dotykaj mnie, będzie to na swój sposób zabawne, do tego pewna część umysłu będzie mówić: ooouu… on zauważył że go dotykam, powiedział mi żebym się zatrzymała. To może być pół na pół pewne siebie i zabawne z tym, że ustawiłeś granice, jesteś świadomy tego co się dzieje. Jeśli kobieta zrobi coś co jest nie dopuszczalne powiedz: nie rób tego więcej, przestań to robić, nie akceptuje tego. Powiedzmy jesteś przy barze, podchodzi do Ciebie kobieta i mówi: mów do mnie, udawajmy, że rozmawiamy, dzięki temu ten dziwny koleś może się ode mnie odczepi, rozmawiałam z nim kupił mi drinka, mam drinka, a teraz chce się od niego uwolnić, może odpowiedzieć to nie jest w porządku, to nie jest w porządku wykorzystywać facetów, możesz uważać to jako odcięcie, odseparowanie, ale ustal granice najszybciej jak to możliwe. Daj znać kobiecie że jesteś świadomy siebie jako indywidualność i nie akceptujesz zachowań i ludzi wokół siebie którzy są poniżej Twoich standardów.

* “Nie dotykaj mnie!” – To pokazuje, że jesteś świadomy tego, co się dzieje

* Jeśli robi coś, co nie jest wg ciebie akceptowalne, każ jej przestać

* Pokaż kobiecie, że jesteś świadomą jednostką

67. Patrz poza treść i dostrzegaj prawdziwe znaczenie tego, co się dzieje

Studiuje, uczę się komunikacji między ludzkiej, zachowań, damsko-męskiej dynamiki i relacji, coś mi zaskoczyło, „pstryk”, ahaa… Odkryłem, zdałem sobie sprawę, że większość świata, tematów, zawartości, treści w komunikacji jest rozpraszaniem, odwracanie uwagi. Jaka jest kluczowa umiejętność jaką muszą nauczyć się, posiadać wielcy iluzjoniści, żeby być efektywni? Odpowiedź to przyjemne dla oka odwracanie uwagi, rozpraszanie,coś w rodzaju: powiedzieć historyjkę, popatrz tutaj, jesteś rozpraszany żeby moc zrobić coś co będzie wyglądało na magię. Wszystko przez to że nie zwróciłeś wystarczającej uwagi i patrzyłeś gdzieś indziej. Większość komunikacji między ludzkiej taka jest, większość tematów,historii w świecie, której zawartość to odwracanie uwagi. Zawsze pytaj siebie co się naprawdę dzieje? Co się naprawdę dzieje? Pojawia się kobieta, zaczyna dramatyzować, histeryzować, możesz się złapać na zawartość, na to co powierzchowne, albo się zatrzymać i stwierdzić to prawdziwa ona, to jest to kim ona jest, zachowanie mówi o niej, mam okazje zobaczyć część jej osobowości, okazje odkryć kim jako osoba. Zacznij traktować zawartość w komunikacji jako odwracanie uwagi, patrz poza treść, między wiersze i dostrzegaj to co się naprawdę dzieje

68. Zaangażuj jej emocje i ciało bardziej niż umysł

Jeśli wiesz co robisz to możesz użyć jej umysłu do zaangażowania jej emocji i ciała. Podchodzenie do kobiet z logicznego poziomu i próba użycia logiki, żeby ją rozpalić, jest to przegrana gra. Jeśli spróbujesz użyć logiki, żeby stać się interesującym pociągającym facetem to jest to droga donikąd. Jest to sytuacja jak Russell Crowe siedzi przy barze (Piękny Umysł) to o czym rozmawialiśmy o wymianie płynów ustrojowych, porzućmy te gierki i zróbmy to i dostaje z liścia. Zaangażuj emocje, spraw aby czuła rożne rzeczy, rób rzeczy które są zabawne, spraw aby przeżyć jakąś przygodę. Opowiadaj historie które ujma serce i umysł. Jak zaangażować ciało? Naucz się jak dotykać kobietę, naucz się co rozpala kobietę, naucz się jakie są kolejne kroki w procesie dotyku fizycznego i rób to.

* Używanie logiki do tego, aby ją rozpalić jest kiepskim pomysłem

69. Uczyń z wszystkiego przygodę

Szukaj przygody we wszystkim. Zabawną rzecz którą możesz robić z kobietą którą co dopiero poznałeś, coś co nie jest groźne, oczywiście jeśli masz z nią raport, możesz iść z nią na zakupy do warzywniaka. Możesz zacząć tak: idę do warzywniaka, choć ze mną. A ona co takiego? Choć będzie zabawnie. Zabawnie? Tak. Kiedy już pójdziecie do tego warzywniaka, rób zabawne rzeczy,chociażby podejdź pod półkę z czasopismami i przedrzeźniaj jakieś głupiutkie celebrytki, która była na tyle głupia, żeby dać się złapać w takim momencie na fotce. Wszystko może być nie przewidywalne i zabawne, po prostu wszystko.

70. Przekonaj samego siebie, że cokolwiek się wydarzy, ty będziesz się nie wiarygodnie dobrze bawił i przekonaj ją do tego samego.

Wszyscy chcemy coś czuć, jeśli chodzi o płeć przeciwną i możesz zrobić cokolwiek zabawnego z Twoimi postawą. Cokolwiek zamierzasz zrobić, możesz powiedzieć: hej, zróbmy coś zabawnego, sprawmy aby to było zabawne, zabawmy się. Czemu używam słowa zabawny? Jeśli poświecisz trochę czasu na obserwację i czytanie kobiecych profili na serwisach randkowych, to jest jedno słowo, które pojawia się i pojawia, a określa ono co kobieta szuka w mężczyźnie, a to słowo to ZABAWNY. Jest to coś czego kobiety szukają, więc spraw aby wszystko było zabawne

* Baw się, zawsze i wszędzie baw się zajebiście dobrze

71. Zawsze zachowuj się i komunikuj się z nią w taki sposób, aby zostawić ją chcącą jeszcze więcej

Obchodź się z kobietą tak, żeby zawsze chciała więcej. Jeden ze sposobów w jaki możesz to robić to kończ wszystko co ona lubi lub sprawia jej to przyjemność zanim się to skończy. Jeśli ona mówi, naucz mnie tego czy owego, zacznij ją tego uczyć, powiedz coś ciekawego co jej się podoba, ona powie: opowiedz coś jeszcze, a Ty odpowiedz: następnym razem.

Jeśli bawicie się naprawdę dobrze, jej sprawia to przyjemność, powiedz: dobra zróbmy coś innego albo muszę już iść. Jeśli rozmawiasz z nią przez telefon rozmowa się klei, powiedz: muszę iść, pogadamy innym razem. W sprzedaży jeśli coś sprzedajesz, jedną z lekcji jakich się uczysz jest: „zawsze zdobądź następny krok, spotkanie albo zobowiązanie”. Jeśli ktoś nie chce czegoś kupić od razu, powiedz: wiesz co? Kiedy spotkamy się następnym razem podejmiemy następne kroki, decyzje. Z kobietami czasami coś odwrotnego działa lepiej, jeśli rozmawiasz z kobietą przez telefon i idzie Ci naprawdę dobrze, co ona oczekuje w pewnym momencie, że jej powiesz? Pewnie, zaplanujmy spotkanie, zamiast takiej propozycji z Twojej strony, powiedz muszę kończyć, narazie. Klik. Co się dzieje w jej głowie, w jej nie świadomym umyśle? Dlaczego mnie nie zaprosił? Co jest, o co chodzi? He… Teraz ona czeka i się zastanawia, o następnym razie.

* Kończ robienie wszystkiego tego co ona lubi robić w momencie, w którym emocje są najintensywniejsze co sprawi. Zachowuj się i komunikuj się z nią tak żeby chciała myśleć, czuć i robić więcej(z Tobą).

72. Jeśli napotkasz przeszkodę lub wyzwanie, to wróć do podstaw.

Jeśli coś Ci zacznie sypać, wróć to postawowych umiejętności. Na Twojej ścieżce do mistrzostwa, bedziesz miał okresy w których będziesz miał potknięcia, sytuacja w których się cofasz, będziesz miał czas w którym będziesz wybity z rytmu. Jeśli zawalisz coś w niektórych obszarach Twojego życia przypadkowo i rozleje się to na obszar relacji damsko-meskich. Cofnij się, wróć do podstaw, wróć do fundamentów, wróć do wewnętrznej gry. Nie rób nic w akcie desperacji!

* Nie działaj i nie zachowuj się jak desperat

73. Jeśli poczujesz, że tracisz siły przy kobiecie i radość z bycia z nią, to zrób krok do tyłu i pozwól jej przyjść samej do ciebie

Jeśli znajdziesz sie w sytuacji z kobietą, że tracisz swoją moc/energie zatrzymaj się, cofnij się i czekaj aż przyjdzie do Ciebie. Wyciąg „igłe” z reki teraz! Natychmiast! Jak tylko wyczujesz, że tracisz energie(przewage), o oouuu… trace moc, zatrzymaj się, wyciągasz „igłe” z ręki, wyciagasz „igłe” z narkotykiem i czekasz aż przyjdzie do Ciebie. Jeśli jesteś w realcji z kobieta którą naprawde lubisz i relacja zaczyna sie sypać powoli i przychodzi Ci do głowy myśl, że dohodzimy do punktu w którym ta relacja może się zakończyć, co powinieneś zrobić? Prawdopodobnie relacja się zakończy, dobrze jest z kobietą usiąść i porozmawiać, powiedzieć, myślałem nad naszym związkiem, coś się psuje, troszcze się o Ciebie jako o osobę, lubię Cię, jeśli nam nie wyjdzie to nie chcę sytuacji, że w przyszłości nie będziemy mogli na siebie patrzeć, jesteś kimś kogo chce znać przez długi czas czy będziemy razem czy też nie, coś się między nami zaczyna nie układać, Ty to wiesz i ja to wiem, lepiej jak zrobimy sobie przerwe, zakończymy to teraz i zobaczymy co się stanie w przyszłości, możliwe, że zbudujemy razem coś w przyszłości. Ty to zakończ! Cofnij sie i czekaj aż ona przyjdzie do Ciebie. Dlaczego? Bo jeśli nie wróci to to co by się stało toprawdopodobnie ona by to zakończyła i nie odzywała by sie do Ciebie więcej, co prawdopodobnie zryło by Ci głowe. A gdy Ty zakończysz taką relacje to masz więcej kontroli i o wiele większe szanse na to że będziecie mieć lepszą stosunki w przyszłośći. Tracisz swoją moc? Zatrzymaj się, cofnij się i czekaj aż przyjdzie do Ciebie. Wyciąg „igłe” z reki, emocjonalną „igłe”, musisz to zrobić.

* Jeśli czujesz, że relacja nie powiedzie się, nie uda się, to zakończ ją

74. Zawsze otaczaj się minimum trzeba kobiecymi przyjaciółkami, które są podobne do tej kobiety, jaką chciałbyś mieć w swoim życiu

Zawsze miej przynajmniej trzy przyjaciółki wokół siebie, które są podobne do typu kobiet z którymi chcesz się spotykać. Stań się mężczyzną z którym kobiety lubią być/przebywać i nawiąż relacje z atrakcyjnymi dla Ciebie kobietami z którymi chciałbyś się spotykać. Jako zadanie domowe chce abyć nawiązał kontakt z trzy kobietami które są podobne do kobiet z którymi chciałbyś się spotykać. Zawsze mieć trzy wokół siebie.

* Zaprzyjaźnij się z minimum trzema kobietami

75. Spraw aby chciała więcej.

Kiedy odnajdziesz coś co kobieta naprawde lubi, zawsze będzie kilka rzeczy które kobieta naprawde lubi może to być np jedzenie, dotyk, jakieś doświadczenia, coś, cokolwiek.

Przestań, cofnij się i spraw aby tak naprawde tego chciała, zanim zaczniesz ją uwodzić/zdobywać bardziej. Może to byc źródło dużej przyjemności w relacji.

* Jeśli znajdziesz coś, co jej się bardzo podoba, co bardzo lubi i czego pragnie, to zatrzymaj się. Zrób krok do tyłu. I czekaj aż do momentu, kiedy ona naprawdę tego zapragnie.

76. Naucz się jak prowadzić rozmowe w interesujący sposób dla kobiety.

Mówiłem o tym jak opowiadać historyjki, o tym żeby być przygodowym, mówiłem o szukaniu tematów które interesuja ludzi. Co robisz żeby rozmowa była interesująca dla kobiety? Jedną z rzeczy którą lubie robić, to usiąść gdzieś blisko kobiet które ze sobą rozmawiają. Słuchaj jak ze sobą rozmawiają. Wychwytuj wspólne cechy, coś powszechnego w ich rozmowach. JEst tutaj pewne niebezpieczeństwo, bo nie chce abyś stał się przyjaciółką kobiety, to jest to czego ona chce, to nie jest to czego chcą kobiety, one nie chcą męskiej przyjaciółki. Są kobiety które mają przyjaciala pedała, jednym z powodów jest taki że dobrze się rozumieją. Jeśli jesteś silnym męskim heteroseksualnym mężczyzną i jesteś w przyjacielskiej relacji z kobieta to nie jest to czego ona do końca chce. Nie jest dla niej spełnieniem jeśli jesteś jedną z jej przyjaciółek, ale bardzo pomaga to żeby wiedzieć jak sprawić aby rozmowa była intresująca dla kobiety, więc polecam Ci posłuchać jak kobiety ze sobą rozmawiają. Możesz się wiele nauczyć.

* Słuchaj tego w jaki sposób kobiety ze sobą rozmawiają

* One nie szukają sobie męskiej przyjaciółki

77. Naucz się jak być człowiekiem renesansu.

Naucz się jak być człowiekiem renesansu i rób to. Renesans był takim okresem w historii ludzkości gdzie wiele rzeczy było połączonych np sztuka, nauka, muzyka, filozofia, matematyka. Kultywuj różnych obszary swojego życia, pielęgnuj swoje zainteresowania. Stań się człowiekiem renesansu, zdobywaj nowe umiejętności z różnych obszarów które sprawiają Ci przyjemność

 


 

Zobacz na:

Atrakcyjność nie jest kwestią wyboru

10 Praw bycia mężczyzną – Paul Dobransky (1-5)

10 Praw bycia mężczyzną – Paul Dobransky (6-10)

Komunikacja Seksualna

Głęboka Wewnętrzna Gra

 

Fragment z książki „Atlas zbuntowany”

 

— Szanowni państwo — dobiegł z odbiornika męski głos, wyraźny, spokojny, nieprzejednany; głos, jakiego nie słyszano w eterze od lat — pan Thompson nie będzie dziś do państwa przemawiał. Jego czas się skończył. Ja przejąłem stery. Mieliście usłyszeć raport na temat kryzysu powszechnego. Usłyszycie go.Odpowiedziały mu trzy stłumione okrzyki rozpoznania, nikt jednak nie zdołał ich wyłowić spośród wrzasków tłumu. Jeden był okrzykiem triumfu, drugi — trwogi, trzeci — zdumienia. Trzy osoby rozpoznały mówiącego: Dagny, profesor Stadler i Eddie Willers. Nikt nie spojrzał na Eddiego Willersa, ale Dagny i Stadler popatrzeli na siebie. Jego twarz wykrzywiało najpotworniejsze przerażenie, jakiego widok można było znieść, Dagny zaś patrzyła na niego tak, jakby mówiący go spoliczkował.
— Od dwunastu lat zadajecie pytanie: „Kim jest John Galt?” To on do was mówi. Jestem człowiekiem, który kocha swoje życie. Jestem człowiekiem, który nie poświęca swojej miłości ani swoich wartości. Jestem człowiekiem, który pozbawił was ofiar i w ten sposób zniszczył wasz świat, a jeśli chcecie wiedzieć, dlaczego giniecie — wy, drżący ze strachu przed wiedzą — powiem wam to.
Tylko kierownik techniczny zdołał się ruszyć: podbiegł do telewizora i gorączkowo walczył z przyciskami. Ekran był jednak pusty: mówca wolał pozostać niewidzialny. Jedynie jego głos brzmiał w odbiornikach całego kraju — całego świata, pomyślał kierownik techniczny — sprawiając wrażenie, jakby mówca siedział tu, w tym pomieszczeniu, i mówił nie do grupy, lecz do jednego człowieka. Nie był to ton, jakim przemawia się do zgromadzenia, lecz jakim przemawia się do umysłu.
— Mówiono wam, że żyjemy w epoce kryzysu moralnego. Sami to mówiliście, na wpół z lękiem, na wpół z nadzieją, że te słowa nic nie znaczą. Krzyczeliście, że grzechy ludzkie niszczą świat, i przeklinaliście ludzką naturę za niechęć praktykowania żądanych przez was cnót. Ponieważ cnota w waszym mniemaniu polega na poświęceniu, z każdą kolejną katastrofą żądaliście większych poświęceń. W imię powrotu do moralności poświęcaliście wszystko, co uważaliście za zło odpowiedzialne za waszą ciężką sytuację. Poświęciliście sprawiedliwość na rzecz miłosierdzia. Poświęciliście niezależność na rzecz jedności. Poświęciliście rozum na rzecz wiary. Poświęciliście bogactwo na rzecz potrzeby. Poświęciliście poczucie własnej wartości na rzecz wyrzeczenia się siebie. Poświęciliście szczęście na rzecz obowiązku.
Zniszczyliście wszystko, co nazywaliście złem, i osiągnęliście to, co nazywaliście dobrem. Dlaczego zatem przeraża was widok otaczającego was świata? Ten świat nie jest produktem waszych grzechów, lecz waszej wizji cnót. To pełne i perfekcyjne urzeczywistnienie waszego ideału moralnego. Walczyliście o niego, marzyliście o nim i pragnęliście go, a ja — ja spełniłem wasze życzenie.
Wasz ideał miał nieprzejednanego wroga, którego zniszczeniu miał służyć wasz kodeks moralny. Usunąłem wam go z drogi. Usunąłem źródło całego zła, które stopniowo poświęcaliście. Zakończyłem waszą bitwę. Zatrzymałem wasz silnik. Usunąłem wam z drogi ludzki umysł. Twierdzicie, że ludzie nie żyją, opierając się na umyśle? Zabrałem tych, którzy to czynią. Twierdzicie, że umysł jest bezsilny? Zabrałem tych, dla których nie jest. Twierdzicie, że istnieją wyższe wartości niż umysł? Zabrałem tych, dla których takie nie istnieją.
Podczas gdy wy wlekliście na ołtarze ofiarne orędowników sprawiedliwości, niezależności, rozsądku, bogactwa i szacunku dla samych siebie — ja was pokonywałem, docierając do nich pierwszy. Opowiadałem im, na czym polega wasza gra i wasz kodeks moralny, bo sami byli zbyt niewinnie wspaniałomyślni, by to zrozumieć. Wskazywałem im, jak żyć na podstawie innej moralności — mojej. I to tę postanowili wybrać.
Wszyscy ludzie, którzy znikli, ludzie, których nienawidziliście, lecz baliście się utracić, odeszli za moją sprawą. Nie próbujcie nas znaleźć. Nie chcemy zostać znalezieni. Nie krzyczcie, że naszym obowiązkiem jest wam służyć. Nie poczuwamy się do takiego obowiązku. Nie krzyczcie, że nas potrzebujecie. Nie uważamy potrzeby za wystarczający powód. Nie krzyczcie, że do was należymy. Tak nie jest. Nie błagajcie nas o powrót: strajkujemy. My — ludzie umysłu.
Strajkujemy w proteście przeciwko samopoświęceniu. Strajkujemy w proteście przeciwko wierze w niezasłużone nagrody i nie nagradzane obowiązki. Strajkujemy w proteście przeciwko dogmatowi, że dążenie do osobistego szczęścia jest złem. Strajkujemy w proteście przeciwko doktrynie, że życie jest grzechem.
Istnieje różnica pomiędzy naszym strajkiem a tymi, które od wieków uskuteczniacie: nasz strajk nie polega na wysuwaniu żądań, lecz na ich spełnianiu. Zgodnie z waszą moralnością jesteśmy źli. Postanowiliśmy już dłużej wam nie szkodzić. Zgodnie z waszą ekonomią jesteśmy bezużyteczni. Postanowiliśmy już dłużej was nie wyzyskiwać. Zgodnie z waszą polityką jesteśmy niebezpieczni i trzeba nas trzymać w ryzach. Postanowiliśmy wam nie zagrażać i nie dać się dłużej trzymać w ryzach. Zgodnie z waszą filozofią jesteśmy tylko złudzeniem. Postanowiliśmy nie zaślepiać was dłużej i pozwolić wam widzieć rzeczywistość — rzeczywistość, której pragnęliście, i świat, jaki widzicie teraz: świat bez umysłu.
Daliśmy wam wszystko, czego od nas żądaliście, my, którzy zawsze dawaliśmy, lecz dopiero teraz to zrozumieliśmy. Nie zamierzamy przedstawiać wam żadnych żądań, negocjować warunków, osiągać kompromisu. Nie macie nam nic do zaoferowania. Nie jesteście nam potrzebni. Czy krzyczycie teraz, że to nie tego pragnęliście? Że nie bezmyślny, zrujnowany świat był waszym celem? Nie chcieliście, byśmy was opuścili? Zawsze wiedzieliście, o co wam chodzi, kanibale moralni. Ale wasza gra się skończyła, bo teraz my także to wiemy.
Poprzez wieki plag i katastrof spowodowanych przez wasz kodeks moralny krzyczeliście, że ten kodeks został złamany, że plagi były karą za jego złamanie, że ludzie są zbyt słabi i samolubni, by rozlać całą krew, jakiej on wymaga. Potępialiście ludzi, potępialiście życie, potępialiście ten świat, ale nigdy nie ośmieliliście się zakwestionować swojego kodeksu. Wasze ofiary brały na siebie winę i brnęły naprzód, w nagrodę za swoje męczeństwo wysłuchując waszych przekleństw, podczas gdy wy wykrzykiwaliście, że wasz kodeks jest szlachetny, tylko ludzka natura nie jest dość dobra, by go praktykować. I nie było nikogo, kto by wstał i zapytał: Dobry? Według jakich kryteriów? Chcieliście wiedzieć, kim jest John Galt. Jestem człowiekiem, który zadał to pytanie. Tak, żyjemy w epoce kryzysu moralnego. Tak, ponosicie karę za swoje zło. Ale to nie człowiek jest teraz sądzony i nie ludzka natura zostanie obarczona winą. Tym razem będzie to wasz kodeks moralny. Wasz kodeks moralny osiągnął apogeum, dotarł do ślepej uliczki na końcu swojej drogi. I jeśli chcecie dalej żyć, nie powrotu do moralności wam potrzeba — wam, którzyście nigdy jej nie znali — lecz jej odkrycia.
Nie słyszeliście o żadnych koncepcjach rzeczywistości z wyjątkiem mistycznych i społecznych. Uczono was, że moralność to kodeks postępowania narzucony wam przez kaprys — kaprys mocy nadprzyrodzonych lub społeczeństwa, mający służyć zamiarom bożym lub dobru sąsiada, zadowoleniu władz z zaświatów lub z sąsiedztwa — ale nie waszemu życiu czy przyjemności. Uczono was, że znajdziecie przyjemność w niemoralności, waszym interesom najlepiej przysłuży się zło, a kodeksy moralne nie są dla was, lecz przeciwko wam, i nie służą ekspansji życia, lecz wysysaniu go.
Przez wieki bitwa o moralność toczyła się pomiędzy tymi, którzy twierdzili, że życie należy do Boga, i tymi, którzy twierdzili, że należy do sąsiadów — pomiędzy orędownikami doktryny, że dobro polega na poświęceniu się na rzecz duchów w niebie i orędownikami doktryny, że dobro polega na poświęceniu się na rzecz miernot na ziemi. Nie pojawił się nikt, kto by powiedział, że życie należy do was i że dobro polega na przeżywaniu go.
Obie strony zgadzały się, że moralność wymaga poświęcenia własnych interesów i umysłu, że to, co moralne, nie może być praktyczne, że moralność nie jest domeną rozumu, lecz wiary i siły. Obie zgadzały się, że moralność racjonalna jest niemożliwa, że dla rozumu nie istnieje podział na słuszne i niesłuszne — że rozum nie zajmuje się kwestiami moralności.
O cokolwiek jeszcze się spierali, łączyła ich nienawiść do ludzkiego umysłu. To właśnie jego miały wydrzeć i unicestwić wszystkie ich knowania. Wybierajcie teraz, czy ginąć, czy nauczyć się, że występować przeciwko umysłowi to występować przeciwko życiu.
Umysł ludzki jest podstawowym narzędziem przetrwania. Człowiek otrzymał życie, ale nie przetrwanie. Otrzymał umysł, lecz nie jego zawartość. Aby pozostać przy życiu, musi działać, a zanim będzie mógł działać, musi znać charakter i cel swoich działań. Nie może zdobywać pożywienia, nie wiedząc nic o nim ani o sposobach zdobywania go. Nie może wykopać rowu — ani zbudować cyklotronu — nie wiedząc nic o swoim celu ani środkach do jego osiągnięcia. Aby pozostać przy życiu, musi myśleć.
Myślenie jest jednak świadomym wyborem. Kluczem do tego, co tak lekkomyślnie nazywacie „naturą ludzką”, tajemnicą poliszynela, którą znacie, lecz drżycie ze strachu przed ubraniem jej w słowa, jest fakt, iż
człowiek posiada wolną wolę. Rozum nie działa automatycznie, myślenie nie jest procesem mechanicznym, logicznych powiązań nie dokonuje się instynktownie. Funkcje waszych żołądków, płuc czy serca są automatyczne, funkcja umysłu — nie. W każdym momencie swego życia macie wolny wybór: możecie myśleć lub uchylać się od myślenia. Nie możecie jednak uciec przed swoją naturą, przed faktem, że waszym środkiem przetrwania jest właśnie rozum — a zatem dla was, istot ludzkich, „być albo nie być” jest pochodną „myśleć albo nie myśleć”.
Istota obdarzona wolną wolą nie posiada automatycznego scenariusza zachowań. Potrzebuje kodeksu wartości, by kierował jej postępowaniem. „Wartością” jest to, czego zdobyciu i zachowaniu służą jej działania, „cnotą” — działania, poprzez które zdobywa to i zachowuje. „Wartość” wymaga odpowiedzi na pytanie: dla kogo i w odniesieniu do czego? Wymaga kryterium, celu i konieczności działania w obliczu wyboru. Tam, gdzie nie ma wyborów, niepotrzebne są wartości.
We wszechświecie istnieje tylko jeden fundamentalny wybór: istnieć lub nie istnieć — i dotyczy on tylko jednej kategorii bytów: istot żywych. Istnienie materii nieożywionej jest bezwarunkowe, istnienie życia — nie. To ostatnie zależy od konkretnych działań. Materia jest niezniszczalna; zmienia formy, ale nie może przestać istnieć. Jedynie żywy organizm nieustannie stoi przed wyborem: życie lub śmierć. Życie jest procesem samoistnego i samorodnego działania. Jeśli organizm nie sprosta temu zadaniu, umiera; pozostają jego składniki chemiczne, życie jednak przestaje istnieć. Jedynie koncepcja życia umożliwia istnienie koncepcji wartości. Jedynie dla żywego stworzenia coś może być dobre lub złe.
Roślina musi się żywić, by przeżyć; światło słoneczne, woda i potrzebne substancje chemiczne są wartościami, których zdobywanie wyznaczyła sobie za cel jej natura; jej życie jest kryterium wartości kierującym jej działaniami. Roślina nie ma wyboru — warunki, na które napotyka, są zmienne, ona jednak nie może sobie wybrać sposobu działania: działa automatycznie, by przedłużyć swoje życie; nie może dokonać aktu samozniszczenia.
Zwierzę posiada narzędzia służące zachowaniu życia; zmysły dostarczają mu automatycznego kodeksu zachowań i automatycznej wiedzy o tym, co jest dobre, a co złe. Nie ma możliwości poszerzenia tej wiedzy ani jej uniknięcia. W warunkach, w których jego wiedza okazuje się nie-wystarczająca, umiera. Dopóki jednak żyje, kieruje się tą wiedzą, automatycznie szukając bezpieczeństwa i nie mając wyboru, nie potrafiąc ignorować własnego dobra, wybrać zła i dążyć do autodestrukcji.
Człowiek nie posiada automatycznego kodeksu przetrwania. Tym, co odróżnia go od pozostałych istot żywych, jest konieczność działania w obliczu wyborów na podstawie wolnej woli. Nie posiada automatycznej świadomości tego, co jest dla niego dobre lub złe, od jakich wartości zależy jego życie i jakich wymaga działań. Mówicie o instynkcie samozachowawczym? Akurat tego istota ludzka nie posiada. „Instynkt” to nieomylny i automatyczny rodzaj wiedzy. Pragnienie nie jest instynktem. Pragnienie życia nie daje wam wiedzy potrzebnej, by je zachować. Ludzkie pragnienie życia też nie jest automatyczne: właśnie teraz grzeszycie po kryjomu jego brakiem. Wasz strach przed śmiercią nie wynika z miłości do życia i nie daje wam wiedzy potrzebnej do jego zachowania. Człowiek musi nabywać swoją wiedzę i podejmować działania na podstawie procesu myślenia, którego nie narzuca mu automatycznie natura. Człowiek posiada zdolność samozniszczenia — i nią właśnie kierował się przez większość swojej historii. Istota żywa, uważająca swoje środki przetrwania za zło, nie przeżyje. Roślina usiłująca poplątać własne korzenie czy ptak walczący o połamanie własnych skrzydeł nie pożyłyby długo. Historia człowieka jest jednak historią walki o wyparcie i zniszczenie umysłu.
Człowieka obwołano istotą rozumną, ale bycie rozumnym to kwestia wyboru — a alternatywa, którą mu oferuje jego natura, brzmi: istota rozumna lub dążące do samozagłady zwierzę. Człowiek musi być człowiekiem — z własnej woli; musi upatrywać w życiu wartość — z własnej woli; musi się nauczyć je zachowywać — z własnej woli; musi odkryć potrzebne do tego wartości i kierować się własnymi cnotami — z własnej woli.
System wartości przyjęty z własnej woli jest kodeksem moralnym.
Kimkolwiek jesteście, wy, którzy mnie teraz słuchacie, przemawiam do tego, co w was pozostało żywe, nie zepsute, do pozostałości tego, co ludzkie, do waszych umysłów, i mówię: moralność rozumna istnieje i to ona jest właściwa człowiekowi, a jej kryterium wartości stanowi ludzkie życie. Wszystko, co służy życiu istoty rozumnej, jest dobrem; to, co je niszczy, jest złem. Natura człowieka wymaga, by jego życie nie było życiem bezmózgiego bydlęcia, grabieżczego zbira ani żebrzącego mistyka, lecz życiem istoty myślącej — opartym nie na sile lub oszustwie, lecz na osiągnięciach — nie dążącym do przetrwania za wszelką cenę, gdyż istnieje tylko jedna cena, za którą można kupić przetrwanie: rozum.
Życie ludzkie stanowi kryterium moralności, lecz jej cel stanowi wasze własne życie. Jeśli waszym celem jest życie na ziemi, musicie wybierać swoje działania i wartości na podstawie kryterium właściwego człowiekowi — by zachować, przeżyć i cieszyć się bezcenną wartością, jaką jest wasze życie.
Ponieważ życie wymaga konkretnego sposobu postępowania, każdy inny sposób je zniszczy. Istota, dla której pobudką i celem działań nie jest jej własne życie, kieruje się pobudkami i kryteriami służącymi śmierci. Taka istota jest metafizycznym potworem, usiłującym zaprzeczyć i przeciwstawić się faktowi własnego istnienia, dążącym w zaślepieniu do autodestrukcji, niezdolnym do niczego z wyjątkiem bólu.
Szczęście jest zwycięstwem życia, ból — agentem śmierci. Szczęście jest stanem ducha wynikającym z realizacji własnych wartości. Moralność, która ośmiela się nakazywać wam znajdowanie szczęścia w wyrzeczeniu się go — każe wychwalać klęskę swoich wartości — jest bezczelną negacją moralności. Doktryna oferująca wam ideał w postaci roli zwierzęcia ofiarnego, dążącego do śmierci na cudzych ołtarzach, oferuje wam śmierć jako kryterium. Łaska rzeczywistości i jego własna natura czynią z człowieka — z każdego człowieka — cel sam w sobie. Człowiek żyje dla samego siebie, a osiągnięcie szczęścia jest jego najwyższym celem moralnym. Ale ani życia, ani szczęścia nie można osiągnąć poprzez pogoń za irracjonalnymi zachciankami. Tak jak człowiek posiada swobodę dążenia do przetrwania w dowolny sposób, lecz zginie, jeśli nie będzie żył w zgodzie z wymogami swojej natury, posiada też swobodę szukania szczęścia w bezmyślnych oszustwach, lecz znajdzie jedynie udrękę frustracji, jeśli nie będzie szukał szczęścia właściwego istocie ludzkiej. Celem moralności jest nauczenie was nie cierpienia i umierania, lecz radości i życia.
Przestańcie słuchać pasożytów z dotowanych szkół, którzy czerpią zyski z pracy cudzych umysłów i głoszą, że człowiek nie potrzebuje moralności, wartości ani kodeksu postępowania. Oni, pozujący na naukowców i twierdzący, że człowiek jest tylko zwierzęciem, nie przyznają mu nawet prawa istnienia, które przyznali najdrobniejszym insektom. Zgadzają się, że każda żywa istota zna sposób przetrwania, którego wymaga jej natura, nie utrzymują, że ryba może żyć bez wody, a pies bez węchu — lecz człowiek, mówią, najbardziej złożona z istot, może przetrwać w dowolny sposób, nie posiada tożsamości ani natury i nie istnieje żaden realny powód, dla którego nie miałby żyć, gdy zniszczono jego środki przetrwania, zdławiono umysł i oddano na pastwę ich rozkazów. Przestańcie słuchać przeżartych nienawiścią mistyków, pozujących na przyjaciół ludzkości i głoszących, że najwyższą cnotą, na jaką może się zdobyć człowiek, jest negacja wartości własnego życia. Czy mówią wam, że celem moralności jest okiełznanie instynktu samozachowawczego? To właśnie zachowanie życia wymaga od człowieka kodeksu moralnego. Jedynym człowiekiem pragnącym postępować moralnie jest ten, który pragnie żyć.
Nie, nie musicie żyć; to wasz podstawowy wybór; jeśli jednak decydujecie się na to, musicie żyć jak ludzie — opierając się na własnym umyśle.
Nie, nie musicie żyć jak ludzie; jest to akt wyboru moralnego. Nie możecie jednak żyć jako nic innego, możecie jedynie przybrać postać żywego trupa, którą obecnie macie możliwość zaobserwować w sobie i w otaczającym was świecie, postać tworu nie nadającego się do życia, nie będącego już człowiekiem, gorszego od zwierzęcia; tworu nie znającego nic z wyjątkiem bólu i brnącego przez lata w udręce bezmyślnej autodestrukcji.
Nie, nie musicie myśleć; to także akt wyboru moralnego. Ktoś jednak musiał myśleć, by utrzymać was przy życiu; jeśli postanawiacie nie spłacić długu, przenosicie deficyt na jakiegoś człowieka moralnego, oczekując od niego, że poświęci własne dobro, abyście wy mogli przetrwać ze swoim złem.
Nie, nie musicie być ludźmi; dziś jednak ci, którzy nimi są, odeszli. Pozbawiłem was środków przetrwania — waszych ofiar.
Jeśli chcecie wiedzieć, jak to zrobiłem i co im powiedziałem, aby ich skłonić do odejścia, właśnie się tego dowiadujecie. Powiedziałem im, w skróconej formie, to, co mówię tu dzisiaj. Byli to ludzie żyjący na podstawie mojego kodeksu, lecz nie wiedzący, jak ogromną cnotę ów kodeks reprezentuje. Ja im to pokazałem. Ofiarowałem im nie zmianę, lecz jedynie identyfikację ich własnych wartości.
My, ludzie umysłu, strajkujemy teraz przeciwko wam w imieniu podstawowego aksjomatu, będącego źródłem naszego kodeksu moralnego, podobnie jak źródłem waszego jest pragnienie ucieczki przed nim: aksjomatu, że istnienie istnieje.
Istnienie istnieje — i zrozumienie tego faktu łączy się z dwoma kolejnymi aksjomatami: że istnieje coś, co człowiek postrzega, i że istnieje człowiek posiadający świadomość, będącą zdolnością postrzegania tego, co istnieje.
Jeśli nic nie istnieje, nie może istnieć świadomość: świadomość, która nie ma być czego świadoma, stanowi sprzeczność samą w sobie. Świadomość świadoma jedynie samej siebie także jest sprzecznością: zanim zdołałaby zidentyfikować siebie jako świadomość, musiałaby być czegoś świadoma. Jeśli to, co —jak twierdzicie — postrzegacie, nie istnieje, to, co posiadacie, nie jest świadomością.
Jakąkolwiek posiadacie wiedzę, te dwie rzeczy — istnienie i świadomość — są aksjomatami, przed którymi nie możecie uciec, dwoma nierozkładalnymi, podstawowymi terminami, obecnymi w każdym podejmowanym przez was działaniu, w każdym elemencie waszej wiedzy i w jej sumie, od pierwszego promienia światła, dostrzeżonego w pierwszej chwili życia, po największy wybuch, jakiego moglibyście potrzebować na jego końcu. Niezależnie od tego, czy znacie tylko kształt kamyka czy strukturę Układu Słonecznego, aksjomaty pozostają takie same: że to istnieje i że wy o tym wiecie.
Istnieć, to znaczy być czymś, w odróżnieniu od nicości nieistnienia — być jednostką o konkretnej naturze, posiadającą konkretne cechy. Wieki temu pewien człowiek, będący — niezależnie od swoich błędów — największym z waszych filozofów, ustalił wzór definiujący koncepcję istnienia i zasadę wiedzy: A znaczy A. Każda rzecz jest tym, czym jest. Nigdy nie zrozumieliście znaczenia tego zdania. Pomogę wam je dokończyć: Istnienie jest tożsamością. Świadomość jest identyfikacją. Cokolwiek postanowicie wziąć pod lupę, czy to będzie przedmiot, cecha czy czyn, zasada tożsamości pozostaje taka sama. Liść nie może jednocześnie być kamieniem, nie może być jednocześnie cały czerwony i cały zielony, nie może marznąć i płonąć w tej samej chwili. A znaczy A. Albo, jeśli wolicie prostsze terminy: nie możecie jednocześnie zjeść ciastka i mieć go. Próbujecie zrozumieć, co złego dzieje się ze światem? Wszystkie katastrofy, które zrujnowały wasz świat, wynikały z usiłowań waszych przywódców, mających na celu zanegowanie faktu, iż A znaczy A. Całe zlo ukryte wewnątrz was, któremu panicznie boicie się stawić czoło, wynika z waszych własnych usiłowań zanegowania faktu, że A znaczy A. Celem waszych nauczycieli było zmusić was do zapomnienia, że człowiek jest człowiekiem.
Człowiek nie może przetrwać inaczej, jak tylko zdobywając wiedzę, a rozum jest jedynym środkiem jej zdobywania. Rozum to zdolność postrzegania, identyfikacji i integracji materiału dostarczanego przez zmysły. Zadaniem zmysłów jest dostarczenie człowiekowi dowodów istnienia, lecz ich identyfikacja jest zadaniem rozumu; zmysły mówią mu tylko, że coś jest, ale tego, co to jest, musi się dowiedzieć rozum.
Całe myślenie jest procesem identyfikacji i integracji. Człowiek dostrzega kolorową plamkę; integrując materiał dostarczony przez wzrok i dotyk, uczy się identyfikować ją jako konkretny przedmiot; uczy się identyfikować ten przedmiot jako stół; dowiaduje się, że stół zrobiony jest z drewna; potem, że drewno składa się z komórek, komórki z cząsteczek, a cząsteczki z atomów. Przez cały ten proces działalność umysłu polega na odpowiadaniu na jedno pytanie: co to jest?
Środkiem do zdobycia prawdziwych odpowiedzi jest logika, a logika opiera się na aksjomacie, że istnienie istnieje. Logika jest sztuką niesprzecznej identyfikacji. Sprzeczność nie może istnieć. Atom jest sobą, podobnie jak wszechświat; żaden nie może być sprzeczny z własną tożsamością; żadna część nie może być sprzeczna z całością. Żadna stworzona przez człowieka koncepcja nie jest ważna, jeśli nie włączył jej w całkowitą sumę swojej wiedzy, nie wywołując sprzeczności. Znaleźć sprzeczność, to przyznać się do błędu w myśleniu; pozostać przy niej, to wyrzec się umysłu i opuścić domenę rzeczywistości.
Rzeczywistością jest to, co istnieje; to, co nierzeczywiste, nie istnieje, jest jedynie negacją istnienia, stanowiącą zawartość świadomości człowieka w momencie, gdy ten usiłuje się wyrzec rozsądku. Prawda jest rozpoznaniem rzeczywistości, a rozum, jedyny środek służący człowiekowi do zdobywania wiedzy, jego jedynym kryterium prawdy.
Najbardziej niemoralnym pytaniem, jakie możecie teraz zadać, jest pytanie: czyj rozum? Odpowiedź brzmi: twój. Nieważne, jak rozległa lub jak skromna jest twoja wiedza, musisz ją zdobyć za pomocą własnego umysłu. Możesz rozporządzać wyłącznie własną wiedzą. Tylko do niej możesz sobie rościć prawo i prosić innych, by ją wzięli pod uwagę. Twój umysł jest dla ciebie jedynym sędzią prawdy — a jeśli inni różnią się od ciebie w ocenie, ostateczną instancją jest rzeczywistość. Jedynie umysł człowieka może przeprowadzić złożony, delikatny, kluczowy proces identyfikacji, jakim jest myślenie. Jedynie jego własny sąd może kierować tym procesem. Jedynie jego uczciwość moralna może kierować jego sądem.
Mówicie o „instynkcie moralnym”, jakby to była jakaś osobna, przeciwna rozumowi cecha? To właśnie rozum człowieka jest narzędziem jego moralności. Proces rozumowania to proces ciągłego wyboru w odpowiedzi na pytanie: prawdziwe czy fałszywe? — słuszne czy niesłuszne? Czy należy zasiać ziarno w ziemi, by wyrosło? — słuszne czy niesłuszne? Czy należy zdezynfekować ranę, by uratować człowiekowi życie? — słuszne czy niesłuszne? Czy charakter elektryczności atmosferycznej pozwala na jej przetworzenie w energię kinetyczną? — słuszne czy niesłuszne? To odpowiedzi na takie pytania dały wam wszystko, co macie — a odpowiedzi pochodziły z umysłu ludzkiego, umysłu bez reszty oddanego temu, co słuszne.
Proces rozumowania jest procesem moralnym. Na każdym jego etapie możecie popełnić błąd i nie chroni was nic z wyjątkiem własnej surowości — możecie też próbować oszukiwać, preparować dowody i unikać wysiłku dociekań — jeśli jednak poświęcenie dla prawdy jest wyróżnikiem moralności, nie istnieje większa, szlachetniejsza, bardziej heroiczna forma poświęcenia niż postępowanie człowieka biorącego na siebie odpowiedzialność myślenia.
To, co nazywacie swoją duszą lub duchem, jest waszą świadomością, a to, co zwiecie „wolną wolą”, jest wolnością waszego umysłu, mogącego wybrać, czy myśleć czy nie, jedyną wolą, jaką posiadacie, waszą jedyną wolnością, wyborem nadrzędnym w stosunku do wszystkich innych dokonywanych przez was wyborów, determinującym wasze życie i osobowość. Myślenie jest podstawową cnotą człowieka, z której wypływają wszystkie pozostałe. A jego podstawową przywarą, źródłem wszelkiego zła, jest ta nienazwana rzecz, którą robicie, choć za wszelką cenę próbujecie to ukryć: wymazywanie, świadome wyłączanie świadomości, odmowa myślenia — nie ślepota, lecz odmowa widzenia; nie niewiedza, lecz wypieranie wiedzy. Jest to akt rozregulowywania umysłu i wywoływania wewnętrznej mgły, by móc uciec od odpowiedzialności oceny — na podstawie milczącego założenia, że wystarczy odmówić identyfikacji czegoś, żeby to coś przestało istnieć, że A nie będzie równe A, jeśli tylko nie wydacie werdyktu w postaci słowa „jest”. Brak myślenia jest aktem unicestwienia, pragnieniem zanegowania istnienia, usiłowaniem wymazania rzeczywistości. Istnienie jednak istnieje, rzeczywistości nie da się wymazać, to ona może wymazać tego, kto wymazuje. Odmawiając powiedzenia „jest”, odmawiacie powiedzenia Jestem”. Zawieszając własny sąd, negujecie istnienie własnej osoby. Gdy człowiek mówi: „Kimże ja jestem, by wiedzieć?”, mówi: „Kimże jestem, by żyć?”
W każdym czasie i w każdej sytuacji waszym podstawowym wyborem moralnym jest: myśleć czy nie myśleć, istnieć czy nie istnieć, A czy nie A, jednostka czy zero.
W takim stopniu, w jakim człowiek jest racjonalny, u podłoża jego działań leży życie. W takim stopniu, w jakim jest irracjonalny, w podłoża jego działań leży śmierć.
Mówicie, że moralność jest zjawiskiem społecznym i że na bezludnej wyspie człowiek nie potrzebowałby jej? To właśnie tam potrzebowałby jej najbardziej. Niech spróbuje twierdzić, gdy nie ma ofiar, które by za to zapłaciły, że skała jest domem, piasek — odzieniem, pożywienie wpadnie mu do ust bez żadnego wysiłku z jego strony, że zbierze jutro plony, zjadając dziś nasiona
— a rzeczywistość się go pozbędzie, tak jak na to zasłużył; rzeczywistość mu pokaże, że życie jest wartością, którą trzeba kupić, a myślenie jedyną walutą dostatecznie mocną, by je opłacić. Gdybym miał mówić waszym językiem, powiedziałbym, że jedynym przykazaniem moralnym człowieka jest: będziesz myślał. Ale „przykazanie moralne” to sprzeczność sama w sobie. Moralne jest to, co wybrane, a nie narzucone; to, co zrozumiane, a nie czynione z posłuszeństwa. Moralne jest to, co rozumne, a rozum nie akceptuje żadnych przykazań.
Moja moralność, moralność rozumu, zawiera się w jednym jedynym aksjomacie: istnienie istnieje
— i w jednym jedynym wyborze: wyborze życia. Reszta jest ich pochodną. Aby żyć, człowiek musi przyjąć za nadrzędne i obowiązujące wartości swego życia trzy rzeczy: rozsądek — cel — posza¬nowanie własnej wartości. Rozsądek jako jedyne narzędzie wiedzy — cel jako wybór szczęścia, do osiągnięcia którego ma mu służyć to narzędzie — poszanowanie własnej wartości jako niezłomną pewność, że jego umysł jest zdolny do myślenia, a jego osoba warta szczęścia, co znaczy: warta życia. Te trzy wartości implikują i wymagają obecności wszystkich ludzkich cnót, a wszystkie te cnoty odnoszą się do relacji między istnieniem a świadomością: racjonalność, niezależność, prawość, uczciwość, sprawiedliwość, produktywność i duma.
Racjonalność polega na uznaniu faktu, że istnienie istnieje, że nic nie może zmienić prawdy i nic nie może być ważniejsze od jej postrzegania, czyli od myślenia — że umysł jest jedynym sędzią wartości i jedynym przewodnikiem działań — że rozum jest pewnikiem nie dopuszczającym kompromisu — że ustępstwo na rzecz irracjonalności kaleczy świadomość jednostki i odwraca ją od zadania postrzegania ku zadaniu udawania rzeczywistości — że rzekomy skrót do wiedzy, którym jest wiara, jest jedynie zwarciem niszczącym umysł — że akceptacja mistycznego wymysłu jest pragnieniem unicestwienia istnienia i w efekcie niszczy ludzką świadomość. Niezależność polega na uznaniu faktu, że odpowiedzialność wydania sądu należy do ciebie i nic nie może ci pomóc jej uniknąć — że nikt nie może za ciebie myśleć ani przeżyć twojego życia — że najnikczemniejszym rodzajem upokorzenia i zniszczenia samego siebie jest podporządkowanie swojego umysłu cudzemu, akceptacja cudzego zwierzchnictwa nad swoim umysłem, przyjmowanie cudzych twierdzeń jako faktów, cudzych sloganów jako prawd, cudzych edyktów jako pośrednika pomiędzy własną świadomością a własnym istnieniem.
Prawość polega na uznaniu faktu, że nie można udawać własnej świadomości, uczciwość zaś na uznaniu faktu, że nie można udawać istnienia — że człowiek jest jednostką niepodzielną, złożoną z dwóch nierozłącznych atrybutów: materii i świadomości, i że nie może pozwolić na rozłam pomiędzy ciałem a umysłem, działaniem a myślą, życiem a przekonaniami — że, niczym sędzia nieczuły na opinię publiczną, nie może
poświęcać swoich przekonań na rzecz cudzych pragnień, nawet jeśli będą to błagania i groźby wykrzykiwane w jego kierunku przez całą ludzkość — że odwaga i pewność są koniecznością praktyczną, odwaga bowiem stanowi praktyczną formę wierności życiu — wierności własnej świadomości.
Uczciwość polega na uznaniu faktu, że to, co nierzeczywiste, jest nierzeczywiste i nie może mieć żadnej wartości, że ani miłości, ani sławy, ani pieniędzy nie zdobywa się za pomocą oszustwa — że próba zdobycia wartości poprzez oszukiwanie cudzych umysłów stanowi akt wynoszenia swoich ofiar ponad rzeczywistość, stwarzanie sytuacji, w której sam stajesz się pionkiem w rękach ich ślepoty, niewolnikiem ich bezmyślności i uników, podczas gdy ich inteligencja, rozumność i spostrzegawczość stają się wrogami, których musisz się bać i wystrzegać — że człowiek nie chce żyć jako istota uzależniona, szczególnie zaś uzależniona od cudzej głupoty, ani jako dureń czerpiący wartość z otumaniania innych durniów — że uczciwość nie jest obowiązkiem społecznym ani poświęceniem dla dobra innych, lecz najbardziej samolubną cnotą, jaką może praktykować człowiek: odmową poświęcenia rzeczywistości własnego istnienia na rzecz cudzych iluzji.
Sprawiedliwość polega na uznaniu faktu, że nie można oszukać ludzkiego charakteru, tak jak nie można oszukać natury; że trzeba oceniać innych ludzi równie sumiennie, jak ocenia się przedmioty nieożywione, z tym samym poszanowaniem prawdy, tym samym uczciwym spojrzeniem, w równie czystym i racjonalnym procesie identyfikacji — że każdego człowieka trzeba oceniać na podstawie tego, kim jest, i tak też traktować; że, tak jak nie płaci się za zardzewiały kawał złomu wyższej ceny niż za kawałek lśniącego metalu, nie stawia się nędznika ponad bohaterem — że twoja ocena moralna jest monetą, którą płacisz ludziom za ich cnoty lub przywary i zapłata owa wymaga od ciebie równie skrupulatnego podejścia jak transakcje finansowe — że odmowa płacenia pogardą za przywary jest aktem fałszerstwa moralnego, a odmowa płacenia podziwem za cnoty aktem sprzeniewierzenia — że troszczenie się o cokolwiek bardziej niż o sprawiedliwość jest dewaluacją waluty moralnej i defraudacją dobra na rzecz zła, bo tylko dobro może przegrać, a zło skorzystać na deficycie sprawiedliwości — a dnem szybu kończącego tę drogę, aktem bankructwa moralnego, jest karanie ludzi za ich cnoty i nagradzanie za przywary. Jest to upadek ku całkowitemu zepsuciu, czarna msza kultu śmierci, poświęcenie własnej świadomości w służbie destrukcji istnienia. Produktywność polega na akceptacji moralności, uznaniu faktu, że postanowiłeś żyć — że praca produkcyjna to proces, za pomocą którego świadomość człowieka kontroluje jego istnienie, ciągły proces zdobywania wiedzy i kształtowania materii tak, by służyła jego celom, nadawania idei fizycznej formy, przetwarzania ziemi na obraz i podobieństwo własnych wartości — że wszelka praca jest pracą twórczą, jeśli wykonuje ją myślący umysł, a żadna nie jest twórcza, jeśli wykonuje ją tępak, naśladujący w bezkrytycznym zamroczeniu rutynę, której nauczył się od innych — że twoja praca zależy od twojego wyboru, a wybór jest równie rozległy jak twój umysł, że nic więcej nie jest dla ciebie możliwe, a nic mniej nie jest ludzkie — że nieuczciwe zdobycie pracy, której nie potrafi sprostać twój umysł, oznacza stanie się przerażoną małpą, naśladującą cudze ruchy i kradnącą cudzy czas, a poprzestanie na pracy wymagającej mniej, niż potrafi twój umysł, oznacza wyłączenie swojego silnika i skazanie się na ruch innego rodzaju: rozpad — że twoja praca jest procesem realizacji swoich wartości, a utrata ambicji ich realizacji oznacza utratę woli życia — że twoje ciało jest maszyną, ale napędza ją twój umysł, i musisz jechać tak daleko, jak on cię zabierze, za cel swojej drogi obierając osiągnięcie — że człowiek pozbawiony celu jest maszyną staczającą się z górki, którą pierwszy lepszy głaz zepchnie do pierwszego lepszego rowu, człowiek dławiący własny umysł jest wyłączoną, rdzewiejącą powoli maszyną, człowiek pozwalający przywódcy wytyczyć swój cel jest wrakiem wleczonym na złomowisko, a człowiek obierający za swój cel innego człowieka jest autostopowiczem, którego nie zabierze żaden kierowca — że twoja praca jest celem twojego życia i musisz pędem mijać wszystkich zabójców, roszczących sobie prawo do zatrzymania cię; że wszelkie wartości, jakie znajdujesz poza pracą, każda inna wierność czy miłość, mogą być jedynymi podróżnymi biorącymi udział w twojej podróży i muszą podróżować w tym samym kierunku dzięki własnemu napędowi.
Duma polega na uznaniu faktu, że ty sam jesteś swoją najwyższą wartością i, jak wszystkie ludzkie wartości, i tę musisz zdobyć własnymi siłami — że ze wszystkich możliwych osiągnięć tym, które umożliwia pozostałe, jest stworzenie swojego własnego charakteru — że twój charakter, działania, pragnienia i emocje są produktami założeń, na jakich opiera się twój umysł — że, tak jak człowiek musi wytwarzać potrzebne mu wartości fizyczne, by zachować życie, musi zdobyć wartości charak¬teru, które uczynią to życie wartym zachowania — że człowiek jest nie tylko istotą samodzielnie stwarzającą swoje bogactwo, lecz także samodzielnie stwarzającą swoją duszę — że życie wymaga poczucia własnej wartości, ale człowiek, nie posiadając wartości automatycznych, nie ma także automatycznego poszanowania własnej wartości i musi je zdobyć, kształtując swoją duszę na obraz i podobieństwo swojego ideału moralnego, na obraz i podobieństwo Człowieka, istoty rozumnej, z umiejętnością stworzenia której się narodził, ale musi ją stworzyć z własnej woli — ze podstawowym warunkiem poszanowania własnej wartości jest promienne samolubstwo duszy, pragnącej zawsze tego, co najlepsze, pośród wartości materialnych i duchowych, duszy dążącej przede wszystkim do własnej moralnej perfekcji, niczego nie ceniącej wyżej od siebie samej — i że dowodem osiągnięcia poszanowania własnej wartości jest dreszcz pogardy i bunt twojej duszy przeciwko roli zwierzęcia ofiarnego, przeciwko nikczemnej bezczelności każdej doktryny nawołującej do poświęcenia bezcennej wartości, jaką jest twoja świadomość, i niezrównanej chwały, jaką jest twoje istnienie, na rzecz ślepych uników i nieruchomego rozkładu innych. Czy już zaczynacie rozumieć, kim jest John Galt? Jestem kimś, kto wypracował sobie rzecz, o którą wy nie walczyliście, którą odrzuciliście, zdradziliście, skorumpowaliście, lecz nie zdołaliście całkowicie zniszczyć i ukrywacie teraz jako swój grzeszny sekret, trawiąc życie na przeprosinach składanych wszystkim profesjonalnym kanibalom, żeby tylko nie odkryto, że gdzieś w głębi siebie wciąż tęsknicie za powiedzeniem tego, co ja teraz mówię całej ludzkości —jestem dumny z własnej wartości i z faktu, że pragnę żyć.
To pragnienie — które podzielacie, lecz ukrywacie jako zło —jest jedyną pozostałością dobra w was, lecz trzeba się nauczyć na nie zasługiwać. Jedynym celem moralnym człowieka jest jego własne szczęście, ale może je osiągnąć tylko dzięki własnej cnocie. Cnota nie jest celem samym w sobie. Nie jest własną nagrodą ani ofiarną paszą, którą karmi się nagroda w postaci zła. Nagrodą cnoty jest życie — a celem i nagrodą życia jest szczęście.
Tak jak twoje ciało doświadcza dwóch podstawowych doznań, przyjemności i bólu, jako oznak własnego dobra lub krzywdy, barometru swojej podstawowej alternatywy: życie lub śmierć, twoja świadomość doświadcza dwóch podstawowych emocji, radości lub cierpienia, w odpowiedzi na tę samą alternatywę. Twoje emocje są wyceną tego, co rozszerza twoje życie lub mu zagraża, kalkulatorami dokonującymi rachunku strat i zysków. Nie masz wyboru w sprawie swojej zdolności odczuwania, czy coś jest dla ciebie dobre czy złe, ale to, co będziesz uważał za dobre lub złe, co będzie ci sprawiało rozkosz lub ból, co będziesz kochać, a czego nienawidzić, czego pragnąć, a czego się bać, zależy od twojego kryterium wartości. Emocje są wpisane w twoją naturę, ale ich zawartość dyktuje umysł Twoja zdolność odczuwania jest pustym silnikiem, a twoje wartości paliwem, którego dostarcza mu umysł. Jeśli wybierzesz mieszankę sprzeczności, zatrze silnik, spowoduje zardzewienie przekładni i zniszczy cię przy pierwszej próbie przemieszczenia się za pomocą maszyny, którą ty sam, kierowca, zepsułeś.
Jeśli twoim kryterium wartości jest to, co irracjonalne, a twoją koncepcją dobra to, co niemożliwe, jeżeli tęsknisz za nagrodami, na które nie zapracowałeś, za fortuną lub miłością, na którą nie zasługujesz, za luką w zasadzie przyczyny i skutku, za A zmieniającym się w nie-A w myśl twojej zachcianki, jeżeli pragniesz przeciwieństwa istnienia — osiągniesz je. Nie krzycz, gdy to nastąpi, że życie jest frustracją i że człowiek nie może osiągnąć szczęścia; sprawdź paliwo: przywiodło cię tam, gdzie chciałeś dotrzeć.
Szczęścia nie zdobywa się na rozkaz kaprysów emocjonalnych. Szczęście nie polega na zaspokajaniu irracjonalnych życzeń, którym ślepo próbujesz folgować. Szczęście to stan niesprzecznej radości, radości pozbawionej kary w postaci winy, radości nie ścierającej się z żadną z twoich wartości i nie działającej na rzecz twojej destrukcji, nie radości ucieczki od umysłu, lecz pełnego wykorzystania jego mocy, nie radości udawania rzeczywistości, lecz realizacji rzeczywistych wartości, nie radości pijaka, lecz producenta. Szczęście jest dostępne jedynie człowiekowi rozumnemu, człowiekowi dążącemu wyłącznie do racjonalnych celów, poszu-kującemu wyłącznie racjonalnych wartości i znajdującemu radość wyłącznie w racjonalnych działaniach.
Tak jak utrzymuję się przy życiu nie dzięki rabunkowi czy jałmużnie, lecz własnemu wysiłkowi, nie pragnę czerpać szczęścia z cudzej krzywdy lub przysług, lecz zapracować na nie własnym osiągnięciem. Tak jak nie uważam za cel swojego życia cudzej przyjemności, nie uważam swojej przyjemności za cel cudzego życia. Tak jak nie ma w moich wartościach sprzeczności, a w moich pragnieniach konfliktów, nie ma ofiar ani konfliktu interesów pomiędzy ludźmi rozumnymi, ludźmi nie pragnącymi tego, na co nie zapracowali, i nie patrzącymi na siebie nawzajem z pożądliwością kanibali, ludźmi nie składającymi ani nie przyjmującymi ofiar.
Symbolem stosunków pomiędzy takimi ludźmi, moralnym symbolem szacunku dla istot ludzkich, jest kupiec. My, żyjący na podstawie wartości, a nie z grabieży, jesteśmy kupcami, zarówno w sensie materialnym, jak i duchowym. Kupiec to człowiek, który zapracowuje na to, co otrzymuje, i nie daje ani nie bierze niezapracowanego. Kupiec nie prosi, by mu płacono za nieudane przedsięwzięcia lub kochano go za wady. Kupiec nie rozdaje swojego ciała jako paszy ani duszy jako jałmużny. Tak jak nie oddaje swojego dzieła inaczej niż w zamian za wartości materialne, nie oddaje wartości duchowych — miłości, przyjaźni, szacunku — inaczej niż w zamian za ludzkie cnoty, za swoją własną, egoistyczną przyjemność, otrzymywaną od ludzi, których może szanować. Mistyczne pasożyty, które na przestrzeni dziejów lżyły kupców i pogardzały nimi, sławiąc żebraków i grabieżców, znały sekretny motyw swoich szyderstw: kupiec należy do napawającej ich przerażeniem kategorii ludzi sprawiedliwych.
Pytacie, co jest moim obowiązkiem moralnym wobec bliźnich? Nic, z wyjątkiem obowiązku, jaki mam wobec samego siebie, przedmiotów materialnych i całego istnienia: racjonalności. Moje kontakty z ludźmi odbywają się w sposób wymagany przez moją i ich naturę: na podstawie rozumu. Nie chcę od nich niczego z wyjątkiem takich układów, w jakie pragną ze mną wchodzić z własnego wyboru. Mogę się porozumiewać jedynie z ich umysłami i jedynie w imię własnych interesów, gdy widzą, że nasze interesy są wspólne. Gdy tak nie jest, nie wchodzę w układ; pozwalam, by oni szli własną drogą, sam zaś nie zbaczam ze swojej. Wygrywam wyłącznie za pomocą własnej logiki i nie poddaję się niczemu z wyjątkiem logiki. Nie wyrzekam się rozsądku ani nie wchodzę w kontakty z ludźmi, którzy się go wyrzekają. Nie mam nic do zdobycia u głupców czy tchórzy, nie odnoszę korzyści z ludzkich przywar — głupoty, nieuczciwości czy strachu. Jedyną wartością, jaką człowiek może mi zaoferować, jest dzieło jego umysłu. Kiedy nie zgadzam się z człowiekiem ro¬zumnym, pozwalam, by sędzią najwyższym była rzeczywistość; jeśli mam rację, on to zrozumie, jeśli się mylę, dostrzegę to; jeden z nas wygra, ale obaj skorzystamy.
W wielu kwestiach można się spierać, ale nie w jednej: jest nią akt zła, którego żadnemu człowiekowi nie wolno popełnić wobec innych, usankcjonować ani przebaczyć. Dopóki ludzie pragną wspólnie żyć, nikomu nie wolno zainicjować — słyszycie?, nikomu nie wolno rozpocząć — stosowania wobec innych fizycznej przemocy.
Umieszczanie pomiędzy człowiekiem a jego postrzeganiem rzeczywistości zagrożenia fizyczną destrukcją neguje i paraliżuje jego środki przetrwania; zmuszanie go do działania wbrew własnej opinii jest jak zmuszanie do przeciwstawiania się świadectwu własnych oczu. Każdy, kto w jakimkolwiek celu i zakresie inicjuje użycie siły, jest zabójcą kierującym się przesłaniem śmierci, dążącym nie tylko do morderstwa, lecz do zniszczenia ludzkiej zdolności życia. Nie otwierajcie ust, by mi powiedzieć, że wasz umysł przekonał was, iż macie prawo stosować przemoc wobec mojego. Przemoc i umysł są przeciwieństwami; moralność kończy się tam, gdzie zaczyna się pistolet. Kiedy głosicie, że ludzie są irracjonalnymi zwierzętami i jako takie próbujecie je traktować, określacie swój własny charakter i nie możecie już, podobnie jak żaden inny orędownik sprzeczności, chlubić się posiadaniem rozumu. Nie może istnieć „prawo” do niszczenia źródła praw, jedynego środka służącego odróżnianiu dobra od zła: umysłu.
Zmuszanie człowieka do porzucenia własnego umysłu i zastąpienia go waszą wolą, z pistoletem w miejsce sylogizmu, terrorem w miejsce dowodu i śmiercią jako koronnym argumentem jest próbą istnienia przeciwko rzeczywistości. Rzeczywistość żąda od człowieka, by działał w swoim własnym, racjonalnym interesie; wasz pistolet każe mu działać wbrew niemu. Rzeczywistość grozi człowiekowi śmiercią, jeśli nie będzie się kierował rozsądkiem; wy grozicie mu śmiercią, jeśli będzie. Umieszczacie go w świecie, w którym ceną życia jest wyrzeczenie się wszystkich wartości potrzebnych, by żyć — a gdy śmierć staje się siłą rządzącą i zwycięskim argumentem w ludzkim społeczeństwie, wy i wasz system możecie jedynie doprowadzić do powolnego umierania. Czy to będzie rozbójnik, żądający od podróżnego „pieniędzy albo życia”, czy polityk, stawiający krajowi ultimatum „edukacja twoich dzieci albo życie”, znaczenie tego ultimatum brzmi: „umysł albo życie” — a w przypadku człowieka żadne z nich nie jest możliwe bez drugiego. Jeżeli zło można stopniować, trudno powiedzieć, kto jest bardziej godny pogardy: barbarzyńca roszczący sobie prawo do przemocy nad cudzymi umysłami czy degenerat moralny, przyznający innym prawo do kierowania swoim. Oto aksjomat moralny nie podlegający dyskusji. Nie pertraktuję na rozsądnych warunkach z ludźmi, którzy zamierzają mnie pozbawić rozsądku. Nie dyskutuję z sąsiadami, którzy sądzą, że mogą mi zakazać myślenia. Nie udzielam przyzwolenia moralnego mordercy, któremu zachciało się mnie zabić. Gdy ktoś próbuje używać wobec mnie siły, odpowiadam mu siłą.
Siły można używać tylko jako odwetu i tylko przeciwko człowiekowi, który użył jej pierwszy. Nie, nie podzielam jego zła ani nie zniżam się do .ego pojęcia moralności; ja tylko daję mu to, co sam wybrał: zniszczenie, jedyne zniszczenie, jakie miał prawo wybrać: jego własne. On używa siły w celu zagarnięcia wartości, ja jedynie po to, by zniszczyć zniszczenie. Rabuś próbuje zdobyć bogactwo, zabijając mnie; ja nie bogacę się, zabijając rabusia. Nie poszukuję wartości za pomocą zła ani nie wyrzekam się swoich wartości na rzecz niego.
W imieniu wszystkich producentów, którzy utrzymywali was przy życiu, otrzymując w zamian wasze śmiertelne ultimatum, przedstawię wam teraz nasze: nasza praca albo wasze pistolety. Możecie wybrać którekolwiek, lecz nie możecie mieć obu. My nie podnosimy broni przeciw innym ani nie poddajemy się przemocy z ich strony. Jeśli pragniecie jeszcze kiedyś żyć w społeczeństwie uprzemysłowionym, będzie ono funkcjonować opierając się na naszych zasadach moralnych. Nasze zasady i nasza siła napędowa są antytezą waszej. Wy używacie jako swojej broni strachu i uśmiercacie człowieka w ramach kary za odrzucenie waszej moralności. My oferujemy mu życie w nagrodę za przyjęcie naszej.
Wy, czciciele zera, nigdy nie odkryliście, że uzyskanie życia nie jest równoznaczne z uniknięciem śmierci. Rozkosz to nie „brak bólu”, inteligencja nie jest „brakiem głupoty”, światło — „brakiem ciemności”, istnienie — „brakiem nieistnienia”. Nie buduje się poprzez powstrzymywanie się od burzenia; wieki siedzenia i czekania w takiej wstrzemięźliwości nie wzniosą dla was ani jednego dźwigara, od którego zburzenia moglibyście się powstrzymywać — i teraz już nie możecie powiedzieć do mnie, budowniczego: „Produkuj i karm nas w zamian za nieniszczenie twojej produkcji”. Odpowiadam w imieniu waszych ofiar: gińcie w swojej otchłani i zabierzcie ją ze sobą. Istnienie nie jest negacją negacji. Zło, nie wartość, jest nieobecnością i negacją, zło jest bezsilne, a jego jedyną siłą jest ta, którą pozwalamy mu sobie wydrzeć. Gińcie, bo nauczyliśmy się, że zero nie może trzymać w zastawie życia.
Wy chcecie uciec przed bólem. My pragniemy osiągnąć szczęście. Wy istniejecie po to, by uniknąć kary. My po to, by zdobywać nagrody. Groźby nie wprawią nas w ruch, strach nie jest dla nas bodźcem. Nie chodzi nam o uniknięcie śmierci, lecz o przeżycie życia.
Wy, którzy zatraciliście pojęcie różnicy, wy, którzy twierdzicie, że strach i rozkosz są bodźcami o jednakowej mocy — i po cichu dodajecie, że strach jest bardziej „praktyczny” — nie pragniecie żyć, to tylko lęk przed śmiercią wciąż utrzymuje was przy potępionym przez was istnieniu. W panice ciskacie się w pułapce swoich dni, szukając wyjścia, które zamknęliście, miotając się między tym, co was ściga i co boicie się nazwać po imieniu, a koszmarem, który boicie się przyjąć do wiadomości, a im bardziej jesteście przerażeni, tym bardziej marzycie o jedynej rzeczy, jaka mogłaby was uratować: o myśleniu. Cel waszych zmagań polega na tym, by nie poznać, nie uchwycić, nie nazwać ani nie usłyszeć rzeczy, którą wam teraz powiem: wasza moralność jest moralnością śmierci.
Śmierć stanowi wasze kryterium wartości i cel i musicie biec bez końca, bo nie ma ucieczki przed tym, co was ściga i chce zniszczyć, ani przed świadomością, że ścigającym jesteście wy sami. Przestańcie wreszcie biec — nie ma dokąd uciec — stańcie nadzy, tacy, jakimi widzę was ja, choć wy sami śmiertelnie się tego boicie, i przyjrzyjcie się temu, co ośmielacie się nazywać kodeksem moralnym.
Początkiem waszej moralności jest potępienie, a celem, środkiem i końcem zniszczenie. Wasz kodeks zaczyna się od potępienia człowieka jako istoty złej, po czym żąda od niego czynienia dobra, które sam określa jako niewykonalne. Pierwszego dowodu cnoty, jakiego żąda się od czło-wieka, jest akceptacja „faktu” własnego zepsucia bez dowodu. Żąda, by od pierwszej chwili kierował się nie kryterium wartości, lecz kryterium zła, które stanowi on sam i za pomocą którego ma odtąd definiować dobro: dobrem jest to, czym on nie jest.
Nieważne, kto będzie czerpał zyski z jego odrzuconej chwały i udręczonej duszy, mistyczny Bóg i jego niezrozumiałe plany czy przechodzień, którego gnijące rany używane są jako niewytłumaczalne roszczenie wobec niego — nieważne, dobro nie polega na tym, by je rozumieć, obowiązkiem człowieka jest pełzać przez lata pokuty, odkupując swój grzech istnienia u pierwszego lepszego poborcy niezrozumiałych długów, jego jedynym kryterium wartości jest zero: dobrem jest to, co jest nieczłowiekiem.
Imię tego monstrualnego absurdu brzmi: Grzech pierworodny.
Grzech bez woli to policzek wymierzony moralności i bezczelna sprzeczność: to, co znajduje się poza możliwością wyboru, znajduje się poza obrębem moralności. Jeśli człowiek jest zły z natury, nie posiada woli i nie zmieni tego żadna siła; jeśli nie posiada woli, nie może być ani dobry, ani zły: robot jest pozbawiony moralności. Traktowanie jako grzechu człowieka faktu, wobec którego nie ma wyboru, jest kpiną z moralności. Traktowanie natury człowieka jako jego grzechu jest kpiną z natury. Karanie go za grzech popełniony przed narodzeniem jest kpiną ze sprawiedliwości. Uważanie go za winnego w kwestii, w której nie istnieje niewinność, jest kpiną z rozumu. Zniszczenie moralności, natury, sprawiedliwości i rozumu za pomocą jednego pojęcia jest niedoścignionym wręcz wyczynem zła. A przecież właśnie to leży u podstaw waszego kodeksu. Nie ukrywajcie się za tchórzliwym tłumaczeniem, że człowiek rodzi ię z wolną wolą, ale z „tendencją” do zła. Wolna wola obarczona tendencją jest jak gra obciążonymi kośćmi. Zmusza człowieka do zmagań, ponoszenia odpowiedzialności i płacenia za grę, ale tendencja, przed którą nie może uciec, dostaje fory. Jeśli ta tendencja stanowi jego wybór, nie może jej posiadać od urodzenia; jeśli nie stanowi jego wyboru, nie posiada wolnej woli.
Jaka jest natura winy, którą wasi nauczyciele nazywają grzechem pierworodnym? Jakie zło stało się udziałem człowieka, gdy utracił stan, który oni nazywają doskonałością? Ich mit głosi, że zjadł owoc z drzewa wiadomości — zdobył umysł i stał się istotą rozumną. Była to znajomość dobra i zła
— stał się więc istotą moralną. Skazano go na zarabianie na chleb za pomocą pracy własnych rąk
— stał się istotą produktywną. Skazano go na odczuwanie pożądania — uzyskał zdolność do rozkoszy seksualnych. Zło, za które go potępiają, to rozsądek, moralność, kreatywność i rozkosz — podstawowe wartości jego istnienia. To nie przywary ma wyjaśniać i potępiać ich mit o upadku człowieka, nie za błędy go wini, lecz za istotę jego ludzkiej natury. Kimkolwiek był ten robot z raju, żyjący bez umysłu, wartości i miłości — nie był człowiekiem.
Upadkiem człowieka, według waszych nauczycieli, było zdobycie cnót potrzebnych mu do życia. Według ich kryterium te cnoty stanowią jego grzech. Jego złem jest fakt bycia człowiekiem. Jego winą fakt życia.
Nazywają to moralnością miłosierdzia i doktryną miłości do człowieka.
Nie, mówią, nie głosimy, że człowiek jest zły, złem jest tylko obcy przedmiot: jego ciało. Nie, mówią, nie chcemy go zabić, chcemy tylko, by się pozbył ciała. Chcemy mu pomóc, mówią, by nie musiał czuć bólu — na kole tortur, do którego go przywiązali, kole rozciągającym go w dwóch przeciwnych kierunkach, kole doktryny rozdzielającej duszę i ciało.
Przecięli człowieka na pół, szczując jedną połowę na drugą. Nauczyli go, że jego ciało i świadomość są odwiecznymi wrogami, antagonistami o przeciwnych naturach, sprzecznych dążeniach i nie dających się pogodzić potrzebach, że korzyść jednego oznacza szkodę drugiego, że jego dusza należy do nadprzyrodzonego królestwa, lecz ciało jest więzieniem zła, przywiązującym ją do ziemi — i że dobro polega na pokonaniu ciała, osłabianiu go przez lata cierpliwych zmagań, robieniu podkopu wiodącego do cudownej wolności grobu.
Nauczyli człowieka, że jest beznadziejnym odmieńcem, zbudowanym z dwóch elementów, z których każdy symbolizuje śmierć. Ciało bez duszy jest trupem, dusza bez ciała widmem — a jednak taki właśnie jest ich obraz ludzkiej natury: jako pola bitewnego, na którym zmagają się trup i widmo, trup obarczony złą wolą i widmo obarczone wiedzą, że wszystko, co zna człowiek, nie istnieje, istnieje zaś tylko to, co nieznane.
Widzicie już, ignorowaniu jakiej ludzkiej właściwości miała służyć ta doktryna? Chodziło o zanegowanie ludzkiego umysłu, by spowodować rozpad człowieka. Raz wyrzekłszy się rozsądku, zdawał się na łaskę dwóch monstrów, których nie potrafił pojąć ani kontrolować: ciała napędzanego niewytłumaczalnymi instynktami i duszy napędzanej mistycznymi objawieniami — stawał się bierną ofiarą bitwy pomiędzy robotem a dyktafonem.
Teraz, gdy pełznie przez zgliszcza, po omacku szukając sposobu na przeżycie, wasi nauczyciele oferują mu pomoc w postaci moralności głoszącej, że nie znajdzie rozwiązania i nie ma szukać spełnienia na ziemi. Prawdziwym istnieniem, mówią, jest to, czego nie można dostrzec, a prawdziwą świadomością zdolność postrzegania tego, co nie istnieje; to zaś, że ktoś nie potrafi tego pojąć, dowodzi, że jego istnienie jest złe, a świadomość bezsilna.
Produktami rozdarcia pomiędzy duszą a ciałem są dwa rodzaje nauczycieli moralności śmierci: mistycy ducha i mistycy mięśni, których wy nazywacie spirytualistami i materialistami; ci, którzy wierzą w świadomość bez istnienia, i ci, którzy wierzą w istnienie bez świadomości. Jedni i drudzy żądają wyrzeczenia się umysłu, jedni na rzecz swoich objawień, drudzy — swoich odruchów. Nieważne, jak głośno demonstrują wzajemny antagonizm, ich kodeksy moralne są podobne i takież ich cele: w aspekcie materii — zniewolenie ludzkiego ciała, w aspekcie ducha — zniszczenie ludzkiego umysłu.
Dobrem, powiadają mistycy ducha, jest Bóg, istota, której jedyna definicja brzmi, że wyobrażenie go sobie wykracza poza możliwości człowieka; definicja ta okalecza świadomość człowieka i unieważnia jego koncepcję istnienia. Dobrem, powiadają mistycy mięśni, jest społeczeństwo — rzecz, którą definiują jako organizm nie posiadający kształtu fizycznego, nadistota nie zamieszkująca w nikim konkretnym, a zarazem zamieszkująca we wszystkich oprócz ciebie. Umysł ludzki, mówią mistycy ducha, musi się podporządkować woli Boga. Umysł ludzki, mówią mistycy mięśni, musi się podporządkować woli społeczeństwa. Kryterium wartości człowieka, mówią mistycy ducha, jest zadowolenie Boga, którego kryteria są poza zasięgiem ludzkiego zrozumienia i muszą być przyjęte na wiarę. Kryterium wartości człowieka, mówią mistycy mięśni, jest zado-wolenie społeczeństwa, którego kryteria nie podlegają ludzkiej ocenie i trzeba ich przestrzegać jako fundamentalnej zasady. Celem ludzkiego życia, mówią jedni i drudzy, jest przemiana w biernego zombi, służącego nieznanemu sobie celowi z przyczyn, których nie wolno mu kwestionować. Swoją nagrodę, mówią mistycy ducha, otrzyma w życiu pozagrobowym. Jego nagrodę, mówią mistycy mięśni, otrzymają na ziemi… jego prawnuki.
Egoizm — mówią jedni i drudzy —jest złem w człowieku. Dobrem w człowieku jest wyrzeczenie się osobistych pragnień, wyrzeczenie się siebie, uległość; dobrem w człowieku jest negacja własnego życia. Poświęcenie — wołają jedni i drudzy — jest istotą moralności, najwyższą dostępną człowiekowi cnotą.
Kimkolwiek jesteś ty, znajdujący się teraz w zasięgu mojego głosu, jeśli jesteś ofiarą, a nie zabójcą: przemawiam przy łożu śmierci twojego umysłu, na skraju ciemności, w której się pogrążasz, i jeśli wciąż masz siłę walczyć, by nie zgubić tych gasnących iskierek, niegdyś będących tobą, użyj jej teraz. Słowo, które cię zniszczyło, brzmi: „poświęcenie”. Użyj resztek swoich sił, by pojąć jego znaczenie. Wciąż jeszcze żyjesz. Masz szansę.
„Poświęcenie” nie oznacza odrzucenia tego, co bezwartościowe, lecz tego, co najcenniejsze. „Poświęcenie” to nie odrzucenie zła na rzecz dobra, lecz dobra na rzecz zła. „Poświęcenie” to wyrzeczenie się tego, co ma dla ciebie wartość, na rzecz tego, co jej nie ma.
Jeśli wymieniasz centa na dolara, nie poświęcasz się; jeśli wymieniasz dolara na centa, czynisz to. Jeśli po latach zmagań osiągasz upragnioną pozycję, nie poświęcasz się; jeśli potem rezygnujesz z niej na rzecz rywala, czynisz to. Jeśli masz butelkę mleka i oddajesz ją swemu głodnemu dziecku, nie poświęcasz się; jeśli dajesz ją dziecku sąsiada, pozwalając własnemu umrzeć, czynisz to. Jeśli dajesz pieniądze na pomoc przyjacielowi, nie poświęcasz się; czynisz to, jeśli je dajesz bezwartościowemu obcemu. Jeśli dajesz przyjacielowi sumę, na którą możesz sobie pozwolić, nie poświęcasz się; jeśli dajesz mu pieniądze kosztem własnej niewygody, na podstawie tego rodzaju kryterium moralnego jest to cnotą tylko częściowo: pełnią cnoty poświęcenia byłoby oddanie mu pieniędzy kosztem swojej klęski.
Jeśli wyrzekasz się wszelkich osobistych pragnień i poświęcasz życie tym, których kochasz, nie osiągasz pełni cnoty: nadal zachowujesz swoją własną wartość, jaką jest twoja miłość. Jeśli poświęcasz życie przypadkowym nieznajomym, cnota jest większa. Jeśli zaś poświęcasz je na rzecz człowieka, którego nienawidzisz —jesteś najbardziej cnotliwą istotą pod słońcem. Poświęcenie to wyrzeczenie się jakiejś wartości. Pełne poświęcenie to pełne wyrzeczenie się wszystkich. Jeśli pragniesz osiągnąć pełnię cnoty, nie wolno ci pragnąć za twoje poświęcenie wdzięczności, pochwały, miłości, podziwu, szacunku dla siebie, a nawet dumy z własnej cnotliwości; najmniejszy ślad jakiejkolwiek zdobyczy umniejsza twoją cnotę. Jeśli ścieżka, którą podążasz, nie pozwala ci zbrukać życia żadną przyjemnością, nie przynosi wartości materialnych ani duchowych, zdobyczy, zysku ani nagrody — jeśli osiągnąłeś stan kompletnego zera, osiągnąłeś ideał moralnej perfekcji.
Powiedziano ci, że perfekcja moralna jest dla człowieka nieosiągalna — i według tego kryterium jest tak istotnie. Nie możesz jej osiągnąć, dopóki żyjesz, ale wartość twojego życia lub osoby mierzona jest tym, jak blisko udało ci się podejść do ideału zerowego, którym jest śmierć. Jeśli jednak zaczynasz jako beznamiętny tępak, warzywo oczekujące na zjedzenie, nie mając wartości do odrzucenia ani pragnień do wyrzeczenia się, nie zdobędziesz korony poświęcenia. Nie jest poświęceniem wyrzeczenie się tego, czego się wcale nie pragnie. Nie jest poświęceniem od¬danie swojego życia innym, jeśli pragnie się śmierci. Aby osiągnąć cnotę poświęcenia, musisz chcieć żyć, kochać życie, pałać namiętnością do tej ziemi i całego splendoru, jaki możesz na niej osiągnąć — czuć każde cięcie noża, odcinającego cię od twoich pragnień i spuszczającego z ciała całą miłość. Ideałem, którego wymaga od ciebie moralność poświęcenia, nie jest zwyczajna śmierć, lecz śmierć w powolnych torturach.
Nie przypominajcie mi, że odnosi się to jedynie do życia doczesnego. Nie troszczę się o żadne inne. I wy także nie.
Jeśli chcecie uratować resztki swojej godności, nie nazywajcie swoich najlepszych postępków „poświęceniem”: ten termin klasyfikuje was jako niemoralnych. Jeśli matka kupuje jedzenie dla swego głodnego dziecka, zamiast kupić sobie kapelusz, nie poświęca się: dziecko jest dla niej wię-cej warte niż kapelusz; jednak dla kobiety, dla której większą wartością jest kapelusz i wolałaby, żeby jej dziecko umarło, a karmi je jedynie z poczucia obowiązku, jest to poświęcenie. Jeśli człowiek ginie w walce o własną wolność, nie poświęca się: nie chce żyć jako niewolnik; dla człowieka, który tego chce, jest to poświęcenie. Jeśli człowiek odmawia zaprzedania własnych przekonań, nie poświęca się — chyba że nie posiada żadnych przekonań.
Pozostawmy poświęcenie tym, którzy nie mają czego poświęcać — nie posiadają wartości, kryteriów ani opinii — tym, których pragnieniami są irracjonalne zachcianki, bezwiednie się rodzące i z łatwością triumfujące. Dla człowieka moralnego, którego pragnienia wypływają z racjonalnych wartości, poświęcenie jest rezygnacją ze słuszności na rzecz niesłuszności, z dobra na rzecz zła.
Doktryna poświęcenia jest moralnością niemoralnych — moralnością ogłaszającą własne bankructwo poprzez wyznanie, że nie może zaoferować ludziom żadnego osobistego udziału w formie cnót lub wartości i że ich dusze są ściekami niemoralności, którą muszą się nauczyć poświęcać. Sama przyznaje się w ten sposób do niemożności nauczenia ludzi, jak być dobrymi, i może jedynie poddawać ich nieustannej karze.
Czy myślicie w jakimś ciężkim zamroczeniu, że wasza moralność żąda od was poświęcenia jedynie wartości materialnych? I czym, według was, są wartości materialne? Jedyną wartością materii jest służenie do zaspokajania ludzkich pragnień. Materia jest tylko narzędziem ludzkich wartości. W służbie czego każe się wam oddawać materialne narzędzia wytworzone przez waszą cnotę? W służbie tego, co sami uważacie za zło: zasady, której nie hołdujecie, osoby, której nie szanujecie, osiągnięcia celu przeciwnego do własnego — inaczej bowiem wasz dar nie jest poświęceniem. Wasza moralność każe wam się wyrzekać świata materialnego i oddzielać swoje wartości od materii. Człowiek nie dający swoim wartościom materialnego wyrazu, człowiek, którego istnienie nie jest powiązane z jego ideałami, a działania są sprzeczne z przekonaniami, jest nędznym hipokrytą — a przecież to właśnie on jest posłuszny waszej moralności i oddziela swoje wartości od materii. Mężczyzna, który kocha jedną kobietę, ale sypia z inną — człowiek, który podziwia talent pracownika, lecz zatrudnia innego — człowiek, który jedną sprawę uważa za słuszną, lecz wspiera finansowo inną— człowiek, który ceni profesjonalizm, lecz własny wysiłek wkłada w produkcję bubli — to oni wyrzekli się materii, to oni wierzą, że nie mogą przenieść swoich duchowych wartości w świat materialny.
Mówisz, że ci ludzie wyrzekli się ducha? Oczywiście. Nie możesz mieć jednego bez drugiego. Jesteś nierozdzielną jednością materii i świadomości. Wyrzeknij się świadomości, a staniesz się barbarzyńcą. Wyrzeknij się ciała, a staniesz się oszustem. Wyrzeknij się świata materialnego, a oddasz go złu.
I właśnie taki jest cel waszej moralności, obowiązek, jaki nakłada na was wasz kodeks. Oddaj się temu, co nie sprawia ci przyjemności, służ temu, czego nie podziwiasz, podporządkuj się temu, co uważasz za złe — oddaj innym świat wartości, zaprzecz istnieniu swojego ja, odrzuć je, wyrzeknij się go. Twoje ja to twój umysł; wyrzeknij się go, a staniesz się ochłapem mięsa, czekającym na zjedzenie przez kanibala.
Wyrzeczenie się umysłu — tego właśnie chcą od was ci, którzy głoszą doktrynę poświęcenia, niezależnie od swoich etykietek i motywów; nieważne, czy żądają tego na rzecz duszy czy ciała, czy obiecują drugie życie w niebie, czy pełen żołądek na ziemi. Ci, którzy na początku mówią: „Dążenie do zaspokajania własnych życzeń jest samolubne, musisz je poświęcić na rzecz cudzych”, na końcu powiedzą: „Posiadanie własnych przekonań jest samolubne, musisz je poświęcić na rzecz cudzych”.
W jednym mają rację: najbardziej samolubną ze wszystkich rzeczy jest niezależny umysł, nie uznający żadnej władzy ponad sobą ani żadnej wartości ponad własną oceną. Proszą was, abyście się wyrzekli swojej uczciwości intelektualnej, logiki, rozsądku, kryteriów prawdy — by stać się prostytutkami, których kryterium stanowi ,jak najwięcej dobrego dla jak największej ilości”. Jeśli poszukacie w swoim kodeksie wskazówek, odpowiedzi na pytanie: „Co to jest dobro?” — jedyna odpowiedź, jaką znajdziecie, będzie brzmiała: „Jest to dobro innych”. Dobrem jest to, czego sobie życzą inni, czego sobie życzą według twojego mniemania albo czego w twoim mniemaniu powinni sobie życzyć. „Dobro innych” to magiczna formułka, która przeistacza wszystko w złoto, recytowana jako gwarant chwały moralnej i przyrząd do odkażania wszelkiego postępowania, nawet mordu popełnionego na całym kontynencie. Waszym kryterium cnoty nie jest przedmiot, działanie czy zasada, lecz zamiar. Nie potrzebujecie dowodów, powodów, sukcesu, nie musicie rzeczywiście osiągnąć dobra innych — musicie tylko wiedzieć, że kierowaliście się dobrem innych, a nie swoim własnym. Waszą jedyną definicją dobra jest negacja: dobre jest to, co nie jest dobre dla mnie.
Wasz kodeks — pochlebiający sobie, że hołduje wiecznym, absolutnym, obiektywnym wartościom moralnym i szydzi z tego, co uwarunkowane, względne i subiektywne —jako swoją wersję wartości absolutnej proponuje następującą zasadę postępowania moralnego: jeśli sobie czegoś życzysz, jest to złe; jeśli inni sobie tego życzą, jest dobre; jeśli motywem twojego czynu jest własne dobro, nie rób tego; jeśli jest nim dobro innych, rób to za wszelką cenę.
Tak jak ta podwójna moralność rozdziera cię na pół, rozdziela też ludzkość na dwa wrogie obozy: jednym jesteś ty, drugim — reszta ludzkości. Ty jesteś jedynym rozbitkiem, który nie ma prawa pragnąć żyć. Ty jesteś jedynym sługą, a pozostali panami; ty —jedynym dawcą, pozostali — biorcami; ty — wiecznym dłużnikiem, oni — wierzycielami, których nie da się spłacić. Nie wolno ci kwestionować ich prawa do twojego poświęcenia ani natury ich pragnień i potrzeb: to prawo przysługuje im na mocy negacji, na mocy faktu, iż nie są tobą.
Dla tych z was, którzy mogliby zadawać pytania, wasz kodeks przewiduje nagrodę pocieszenia i pułapkę: to dla własnego szczęścia, mówi, musisz służyć cudzemu, jedynym sposobem na osiągnięcie radości jest rezygnacja z niej na rzecz innych, jedynym sposobem na osiągnięcie dobrobytu jest rezygnacja z własnego bogactwa na rzecz innych, jedynym sposobem na uratowanie życia jest ratowanie wszystkich oprócz siebie — a jeśli nie znajdujesz w tych działaniach radości, to twoja własna wina i dowód na to, że jesteś zły; gdybyś był dobry, znalazłbyś szczęście w wydaniu bankietu na rzecz innych, a godność istnienia w ochłapach, które zechcą ci rzucić. Wy, pozbawieni kryterium poszanowania własnej wartości, bierzecie na siebie winę i nie ośmielacie się zadawać pytań. W głębi duszy jednak znacie odpowiedź, lecz odmawiacie dopuszczenia do świadomości tego co widzicie, ukrytej przesłanki kierującej światem. Znacie ją nie w formie uczciwego stwierdzenia, lecz mrocznego niepokoju, kiedy miotacie się pomiędzy wstydliwym oszustwem a niechętnym wypełnianiem zasady zbyt nikczemnej, by ją nazwać po imieniu.
Ja, nie akceptujący tego, co niezasłużone, ani w formie wartości, ani winy, jestem tu po to, by zadać wam pytania, od których uciekaliście. Dlaczego moralne jest służenie cudzemu szczęściu, lecz nie własnemu? Jeśli przyjemność jest wartością, dlaczego jest moralna, gdy doświadczają jej inni, lecz niemoralna, gdy ty sam jej doznajesz? Jeśli uczucie wywołane zjedzeniem ciastka jest wartością, dlaczego w twoim żołądku stanowi ono niemoralne nadużycie, ale staje się celem moralnym, gdy starasz się zapewnić je innym? Dlaczego twoje pragnienie jest niemoralne, a cudze moralne? Dlaczego niemoralne jest wyprodukowanie wartości i zachowanie jej, ale moralne wyrzeczenie się jej? A jeśli niemoralne jest zachowanie przez ciebie tej wartości, dlaczego jest moralne przyjęcie jej przez innych? Jeśli ty jesteś bezinteresowny i cnotliwy, oddając ją, czyż oni nie są samolubni i źli, biorąc? Czy cnota polega na służeniu swemu przeciwieństwu? Czy celem moralnym dobrych jest złożenie siebie w ofierze złym?
Odpowiedź, przed którą uciekacie, przerażająca odpowiedź, brzmi: nie, biorcy nie są źli, pod warunkiem, że nie zapracowali sobie na wartość, którą im dajecie. Jej akceptacja przez nich nie jest niemoralna, pod warunkiem, że sami nie potrafią jej wyprodukować, zasłużyć na nią ani dać wam czegokolwiek w zamian. Przyjemność, jaką z niej czerpią, nie jest niemoralna, pod warunkiem, że im się nie należała.
Taki jest ukryty kodeks waszej doktryny, druga połowa waszej podwójnej moralności: niemoralne jest życie na podstawie własnego wysiłku, moralne zaś żerowanie na cudzym — niemoralna jest konsumpcja własnych produktów, moralna zaś konsumpcja cudzych — niemoralne jest zarabianie, moralne zaś wyłudzanie — to pasożyty stanowią moralne uzasadnienie istnienia producentów, ale istnienie pasożytów jest celem samym w sobie — złem jest odnoszenie korzyści z własnych osiągnięć, dobrem zaś czerpanie ich z ofiar — złem jest budowanie własnego szczęścia, dobrem zaś przeżywanie go za cenę cudzej krwi.
Wasz kodeks dzieli ludzkość na dwie kasty i rozkazuje im żyć według dwóch przeciwnych zasad: jednym wolno pragnąć wszystkiego, drugim — niczego, jedni są wybrańcami, drudzy — sługami, jedni podróżnymi, drudzy — zwierzętami pociągowymi, jedni — zjadaczami, drudzy — zjadanymi. Jakie kryterium określa twoją kastę? Co jest twoim kluczem to elity moralnej? Jest nim brak wartości.
Jakakolwiek wartość wchodzi w grę, to jej brak stanowi twoje roszczenie wobec tych, którzy ją posiadają. Twoja potrzeba pozwala ci żądać nagród. Jeśli potrafisz zaspokoić własne potrzeby, ta umiejętność przekreśla twoje prawo do ich zaspokajania. Ale potrzeba, której zaspokoić nie potrafisz, daje ci pełne prawo do rozporządzania cudzym życiem.
Jeśli odnosisz sukces, każdy człowiek, któremu się to nie udaje, jest twoim panem; jeśli ponosisz klęskę, każdy, komu się udaje, jest twoim sługą. Niezależnie od tego, czy twoja klęska jest sprawiedliwa, twoje życzenia racjonalne, nieszczęście niezasłużone czy też wynikające z twoich przywar, to właśnie ono daje ci prawo do nagród. To ból, niezależnie od swojej natury czy przyczyny, ból jako fundamentalny aksjomat, daje ci w zastaw całe istnienie. Jeśli uleczysz ból własnym wysiłkiem, nie otrzymasz pochwały: twój kodeks określa to pogardliwie jako „dbanie o własny interes”. Do jakiejkolwiek dążysz wartości, czy to będzie bogactwo, pożywienie, miłość czy prawa, jeśli osiągasz ją dzięki własnej cnocie, twój kodeks nie uznaje tego za osiągnięcie moralne: nikt na tym nie traci, to handel, nie jałmużna; zapłata, nie poświęcenie. To, co zasłużone, należy do samolubnej, komercyjnej domeny obopólnego zysku; jedynie to, co niezasłużone, nawołuje do moralnej transakcji przynoszącej korzyść jednemu kosztem upadku drugiego. Żądanie nagród za swoją cnotę jest samolubne i niemoralne; dopiero brak cnoty czyni z twoich żądań prawo moralne.
Moralność, dla której potrzeba stanowi roszczenie, za kryterium wartości przyjmuje pustkę — nieistnienie — nagradza zaś nieobecność, porażkę: słabość, brak umiejętności, niekompetencję, cierpienie, chorobę, katastrofę, brak, wadę, skazę — zero.
Kto płaci za te roszczenia? Ci, których potępia się jako nie-zera, każdy w takim stopniu, w jakim odbiega od ideału. Ponieważ wszystkie wartości są produktem cnót, przy zadawaniu pokuty mierzy się stopień twojej cnotliwości, przy rozdzielaniu dóbr zaś rozmiar twoich wad. Wasz kodeks stwierdza, że człowiek rozumny musi się poświęcić na rzecz nierozumnego, niezależny na rzecz pasożytów, uczciwy na rzecz nieuczciwych, sprawiedliwy na rzecz niesprawiedliwych, produktywny na rzecz darmozjadów, prawy na rzecz sprzedawczyków, szanujący się na rzecz skomlących neurotyków. Zastanawiacie się nad małodusznością otaczających was ludzi? Człowiek, który osiągnie te cnoty, nie zaakceptuje waszego kodeksu moralnego; człowiek, który go akceptuje, nie osiągnie ich.
W moralności poświęcenia pierwszą wartością, jaką się poświęca, jest sama moralność; następną jest poszanowanie własnej wartości. Kiedy potrzeba stanowi kryterium, każdy człowiek jest zarówno ofiarą, jak i pasożytem. Jako ofiara musi pracować na realizację cudzych potrzeb, siebie samego stawiając w pozycji pasożyta, którego potrzeby muszą zaspokoić inni. W stosunku do innych ludzi może występować tylko w jednej z dwóch haniebnych ról: jako żebrak lub jako wampir.
Boisz się człowieka posiadającego o dolara mniej niż ty; ten dolar prawnie mu się należy, co stawia cię w pozycji moralnego złodzieja. Nienawidzisz człowieka posiadającego o dolara więcej niż ty; ten dolar należy się tobie, czujesz się moralnie okradziony. Człowiek stojący niżej jest źródłem winy, człowiek stojący wyżej — źródłem frustracji. Nie wiesz, czego się wyrzekać lub żądać, kiedy dawać, a kiedy brać, która przyjemność prawnie ci się należy, a która jest niespłaconym długiem wobec innych — ze wszystkich sił unikasz, jako „teorii”, świadomości, że na podstawie przyjętego przez siebie kryterium moralnego jesteś winien każdej chwili swojego życia, że każdego przełykanego przez ciebie kęsa pożywienia ktoś na świecie potrzebuje — i w ślepej urazie rezygnujesz z rozważania tego problemu, stwierdzając, że na ziemi nie da się osiągnąć ani pragnąć moralnej perfekcji i że musisz przemykać ukradkiem przez życie, unikając wzroku młodych, którzy patrzą na ciebie tak, jakby poszanowanie własnej wartości było na ziemi możliwe, i oczekują go od ciebie. Wstyd to jedyne, co zachowałeś w duszy — podobnie jak każdy, kto cię mija, unikając twojego wzroku. Zastanawiasz się, dlaczego moralność nie przyniosła ludziom braterstwa i wzajemnej dobrej woli?
Uzasadnienie poświęcenia proponowane przez waszą moralność jest bardziej niemoralne niż niemoralność, której uzasadnieniu ma służyć. Według niego motywem twojego poświęcenia powinna być miłość — miłość do wszystkich ludzi. Moralność głosząca pogląd, że wartości du-chowe są cenniejsze od materialnych, ucząca cię gardzić dziwką oddającą swoje ciało komu popadnie — żąda od ciebie, byś oddał duszę rozpustnej miłości każdego, kto się pojawi na horyzoncie.
Podobnie jak bogactwo, miłość ani żadne inne uczucie nie może być pozbawione przyczyny. Uczucie jest odzewem na istniejący fakt, oceną podyktowaną przez twoje kryteria. Kochać, znaczy cenić. Człowiek, który wam powie, że można cenić bez wartości, kochać kogoś, kogo się postrzega jako bezwartościowego, twierdzi zarazem, że można się wzbogacić dzięki konsumpcji bez produkcji i że papierowe pieniądze mają tę samą wartość co złoto.
Zwróćcie uwagę, że nie oczekuje od was odczuwania pozbawionego przyczyny lęku. Kiedy tacy jak on zdobywają władzę, są mistrzami w wynajdywaniu środków terroru i dają wam liczne powody do odczuwania strachu, za pomocą którego pragną wami rządzić. Gdy jednak chodzi o miłość, najwyższe uczucie, pozwalacie im wykrzykiwać, że jesteście przestępcami moralnymi, skoro nie potraficie odczuwać bezprzyczynowej miłości. Gdy człowiek bez powodu odczuwa lęk, wysyłacie go do psychiatry; znaczenia, charakteru i dostojeństwa miłości nie strzeżecie już tak pilnie.
Miłość jest wyrazem wartości człowieka, najwyższą nagrodą, jaką można otrzymać za zalety wypracowane w swojej osobowości i osobie, emocjonalną ceną płaconą przez jednego człowieka za radość, jaką mu dają cnoty drugiego. Wasza moralność żąda oddzielenia miłości od wartości i ofiarowania jej pierwszemu lepszemu obibokowi, nie w odpowiedzi na jego wartość, lecz na potrzebę; nie w formie nagrody, lecz jałmużny, nie jako zapłatę za cnoty, lecz jako czek in blanco wystawiony na przywary. Wasza moralność mówi wam, że celem miłości jest uwolnienie się z więzów moralności, że miłość stoi ponad oceną moralna, że prawdziwa miłość przewyższa, wybacza i znosi każdy rodzaj zła w ukochanej osobie i że im jest większa, na tym większą nieprawość jej pozwala. Kochanie człowieka za jego cnoty jest marne i ludzkie, mówi; kochanie go za wady jest świętością. Kochanie tych, którzy są tego warci, jest dbaniem o własne interesy; kochanie tych, którzy nie są, poświęceniem. Jesteś winien miłość tym, którzy na nią nie zasługują, a im bardziej nie zasługują, tym więcej jesteś im winien — im wstrętniejszy obiekt, tym szlachetniejsza miłość — a jeśli potrafisz sprowadzić swoją duszę do stanu wysypiska, przyjmującego wszystko na równych prawach, jeśli potrafisz przestać cenić wartości moralne, osiągnąłeś stan moralnej perfekcji.
Taka jest wasza moralność poświęcenia i jej bliźniacze ideały: przeobrażenia życia swego ciała w obraz chlewu i życia swego ducha w obraz wysypiska.
Taki był wasz cel — i osiągnęliście go. Dlaczego teraz jęczycie, że człowiek jest bezradny, a jego aspiracje daremne? Bo nie potrafiliście zdobyć bogactwa, dążąc do zniszczenia? Bo nie potrafiliście znaleźć rozkoszy w czczeniu bólu? Bo nie potrafiliście żyć, przyjąwszy za kryterium wartości śmierć?
Byliście zdolni żyć tylko w takim stopniu, w jakim łamaliście swój kodeks moralny, a jednak wierzycie, że ci, którzy go głoszą, są przyjaciółmi ludzkości, potępiacie siebie i nie ośmielacie się kwestionować ich pobudek ani celów. Spójrzcie na nich teraz, stojąc przed swoim ostatnim wyborem — i jeśli postanowicie zginąć, gińcie z pełną świadomością tego, jak tanio sprzedaliście skórę tak słabemu wrogowi.
Mistycy obu szkół, głoszący doktrynę poświęcenia, są zarazkami atakującymi poprzez wasz jedyny słaby punkt: obawę przed poleganiem na własnym umyśle. Mówią wam, że dysponują środkami wiedzy wyższymi niż umysł, świadomością nadrzędną wobec rozumu, jakby otrzymali specjalny przywilej od jakiegoś kosmicznego urzędnika, potajemnie udzielającego im wskazówek. Mistycy ducha utrzymują, że posiadają dodatkowy zmysł, którego wam brak: ich szósty zmysł polega na zaprzeczaniu wszelkiej wiedzy zdobytej przez pięć pozostałych. Mistycy mięśni nie uzurpują sobie prawa do percepcji pozazmysłowej: stwierdzają po prostu, że wasze zmysły nie są nic warte i że ich mądrość polega na dostrzeganiu w niewiadomy sposób waszej ślepoty. Jedni i drudzy żądają od was uznania własnej świadomości za iluzję i oddania im się we władanie. Dowodem ich wyższej wiedzy ma być fakt, iż twierdzą coś dokładnie odwrotnego niż to, co wy wiecie, a dowodem lepszej znajomości egzystencji fakt, że doprowadzają was do nędzy, poświęcenia, głodu i unicestwienia. Twierdzą, że dostrzegają sposób życia lepszy od waszej egzystencji na ziemi. Mistycy ducha nazywają go „innym wymiarem”, co oznacza zaprzeczanie istniejącym wymiarom. Mistycy mięśni nazywają go „przyszłością”, co oznacza przeczenie teraźniejszości. Istnienie polega na posiadaniu tożsamości. Jaką tożsamość potrafią nadać swojemu wyższemu królestwu? Opowiadają wam o tym, czym nie jest, ale nigdy o tym, czym jest. Identyfikują jedynie poprzez negację: Bóg jest czymś, czego nie może zrozumieć ludzki umysł, mówią— i żądają, byście to uważali za wiedzę — Bóg to nie-człowiek, niebo to nie-ziemia, dusza to nie-ciało, cnota to nie-zysk, A to nie-A, percepcja jest pozazmysłowa, a wiedza pozarozumowa. Ich definicje nie polegają na definiowaniu, lecz na wymazywaniu.
Jedynie metafizyka pijawki może się przyssać do pojęcia wszechświata, w którym kryterium tożsamości stanowi zero. Pijawka pragnie uciec przed koniecznością określania własnej natury — przed świadomością, że substancją, z której buduje swój prywatny wszechświat, jest krew. Jaki jest charakter wyższego świata, dla którego poświęcają istniejący? Mistycy ducha przeklinają materię, mistycy mięśni przeklinają zysk. Pierwsi chcą, by człowiek skorzystał na wyrzeczeniu się życia doczesnego, drudzy — by odziedziczył ziemię, wyrzekając się wszelkich korzyści. Ich niematerialne, niedochodowe światy to krainy, w których rzeki niosą mleko i kawę, wino tryska ze skał, a ciasto spada z chmur za cenę otwarcia ust. W doczesnym, interesownym życiu trzeba zainwestować ogromną ilość cnoty — inteligencji, uczciwości, energii, umiejętności — by wybudować milę drogi; w ich niematerialnym, bezinteresownym świecie lata się z planety na planetę za cenę życzenia. Kiedy uczciwa osoba pyta ich „Jak?”, odpowiadają z pogardliwą wyższością, że „jak” jest pojęciem przyziemnych realistów; pojęciem wyższych duchów jest Jakoś”. Na tej ziemi, ograniczonej materią i zyskiem, nagrody zdobywa się dzięki myśleniu; w świecie wolnym od takich ograniczeń zdobywa sieje za pomocą życzeń.
Oto cały ich nędzny sekret. Sekretem ich wszystkich ezoterycznych filozofii, dialektyk i wyższych zmysłów, umykających oczu i mrukliwych słów, sekretem, w imię którego niszczą cywilizację, język, przemysł i życie, sekretem, w imię którego dziurawią własne oczy i uszy, przytępiają zmysły i opróżniają umysły, celem rozwadniania aksjomatów rozumu, logiki, materii, istnienia, rzeczywistości —jest wzniesienie na tle tej plastycznej masy jednego świętego aksjomatu: ich życzenia.
Ograniczeniem, przed którym usiłują uciec, jest zasada tożsamości. Wolnością, której poszukują, jest wolność od faktu, że A zawsze będzie równe A, niezależnie od ich łez i napadów furii — że rzeka nie przyniesie im mleka, niezależnie od tego, jak bardzo będą głodni — że woda nie popłynie w górę, niezależnie od tego, jak by im to ułatwiło życie, i jeśli chcą ją doprowadzić do dachu drapacza chmur, muszą tego dokonać myślą i pracą, w których liczy się charakter każdego cala rurociągu, ale nie ich uczucia — uczuciami bowiem nie zdołają zmienić kursu jednej drobinki kurzu w powietrzu ani natury żadnego postępku, którego się dopuścili.
Ci, którzy wam mówią, że człowiek nie jest zdolny postrzegać rzeczywistości niezniekształconej przez jego zmysły, mają na myśli to, że nie chcą widzieć rzeczywistości niezniekształconej przez ich uczucia. „Istniejący stan rzeczy” to stan postrzegany przez twój umysł; oddziel go od rozsądku, a otrzymasz „stan pobożnych życzeń”.
Nie istnieje uczciwy bunt przeciwko rozumowi — a kiedy akceptujesz jakąkolwiek część ich doktryny, powoduje tobą pragnienie, by upiekło ci się coś, na usiłowanie czego rozsądek by ci nie pozwolił. Wolnością, której szukasz, jest wolność od faktu, że jeśli twój majątek pochodzi z kra-dzieży, jesteś łajdakiem, niezależnie od tego, ile dajesz na cele dobroczynne ani jak często się modlisz — że jeśli sypiasz z dziwkami, nie jesteś nic wart jako mąż, niezależnie od tego, jak gorliwie zapewniasz siebie następnego ranka o miłości do żony — że jesteś jednostką, a nie serią przypadkowych kawałków rozrzuconych po wszechświecie, w którym nic nie trzyma się kupy i nic cię do niczego nie obliguje, po wszechświecie z dziecinnego koszmaru, gdzie tożsamości zmieniają się i rozmywają, gdzie nędznik i bohater są wymienialnymi, dowolnie przybieranymi rolami — że jesteś człowiekiem — że jesteś jednostką — że jesteś.
Nieważne, jak gorliwie zapewniasz, że celem twoich mistycznych życzeń jest wyższa forma życia, bunt przeciwko tożsamości jest życzeniem nieistnienia. Pragnąc nie być niczym konkretnym, pragniesz po prostu nie być.
Twoi nauczyciele, mistycy obu szkół, odwrócili w swojej świadomości zasadę przyczyny i skutku, a teraz usiłują ją odwrócić w życiu. Uważają swoje uczucia za przyczynę, a umysł za bierny skutek. Przyjmują emocje za narzędzie postrzegania rzeczywistości. Swoje pragnienia traktują jako fakt podstawowy, nadrzędny wobec wszystkich pozostałych. Uczciwy człowiek nie pragnie, zanim nie zidentyfikuje obiektu swoich pragnień. Mówi: „To istnieje, więc pragnę tego”. Oni mówią: „Pragnę tego, więc to istnieje”.
Chcą oszukać aksjomat istnienia i świadomości, uczynić ze swojej świadomości narzędzie służące nie do postrzegania, lecz do kreowania rzeczywistości, a istnienie nie ma być przedmiotem, lecz podmiotem ich świadomości — chcą być Bogiem, którego stworzyli na swój obraz i podobieństwo, tworzącym świat z nicości za pomocą kaprysu. Rzeczywistości nie da się jednak oszukać. To, co osiągają, jest przeciwieństwem ich pragnienia. Pragną nieograniczonej władzy nad istnieniem; zamiast tego tracą władzę nad własną świadomością. Wyrzekając się wiedzy, skazują się na koszmar wiecznej niewiedzy.
Te irracjonalne życzenia, które cię pociągają w ich doktrynie, emocje, które czcisz jak bożka, składając ziemię na ich ołtarzu, ta mroczna, niespójna namiętność wewnątrz ciebie, którą nazywasz głosem Boga albo własnych gruczołów, jest jedynie trupem twojego umysłu. Uczucie kolidujące z rozumem, uczucie, którego nie potrafisz wyjaśnić ani kontrolować, jest tylko pozostałością tego skrzywionego myślenia, które odebrało umysłowi kontrolę.
Kiedykolwiek popełniłeś grzech odmowy myślenia i widzenia, ukrywając przed pewnikiem rzeczywistości jakieś drobne życzenie, kiedykolwiek powiedziałeś: „Niech mój rozum nie osądza kradzieży ciastek albo nie roztrząsa istnienia Boga, niech się spełni moje irracjonalne życzenie, a we wszystkim innym będę rozsądny” — był to akt przenicowania świadomości, demoralizacji umysłu. Twój umysł stawał się wtedy przepłaconą ławą przysięgłych, przyjmującą rozkazy z jakiegoś podziemnego świata i tak przekręcającą dowody, by pasowały do pewnika, którego nie ośmiela się tknąć — a w efekcie otrzymujesz ocenzurowaną, rozbitą rzeczywistość, gdzie kawałki, które postanowiłeś widzieć, unoszą się ponad przepaściami tych niewidzialnych, połączone balsamem w postaci uczucia zwolnionego z myślenia.
Ogniwa, które usiłujesz zniweczyć, to ogniwa przyczyn. Wróg, którego pragniesz pokonać, to zasada przyczyny i skutku, nie zezwalająca na cuda. Zasada przyczyny i skutku to zasada tożsamości, odnosząca się do działania. Wszystkie działania są dziełem jednostek. Natura działania wynika z natury działającej jednostki; nic nie może działać sprzecznie ze swoją naturą. Działanie nie wywołane przed jednostkę byłoby wywołane przez zero, co by oznaczało, że nic sprawuje kontrolę nad czymś, nie-jednostka nad jednostką, nieistniejące nad istniejącym — i w ten sposób osiągnęlibyśmy wszechświat, którego pragną twoi nauczyciele, przyczynę ich doktryn bezprzyczynowego działania, powód ich buntu przeciwko rozumowi, cel ich moralności, polityki, ekonomii, upragniony ideał: rządy zera.
Zasada tożsamości nie pozwala ci zjeść ciastka i mieć go nadal. Zasada przyczyny i skutku nie pozwala ci zjeść ciastka, zanim je otrzymałeś. Ale jeśli utopisz obie zasady w otchłaniach swojego umysłu, jeśli będziesz udawać przed sobą i innymi, że nie widzisz — możesz próbować uzurpować sobie prawo do zjedzenia swojego ciastka dzisiaj, a jutro zabrania mi mojego, możesz głosić, że aby mieć ciastko, należy je zjeść, zanim się je upiekło, że aby wyprodukować, należy najpierw skonsumować, że wszyscy, którzy sobie czegoś życzą, mają do tego jednakowe prawo, bo nic z niczego nie wynika. To, co bezprzyczynowe w materii, prowadzi do tego, co niezasłużone w duchu. Kiedykolwiek buntujesz się przeciwko zasadzie przyczyny i skutku, kieruje tobą oszukańcze pragnienie, nie aby przed nią uciec, lecz gorzej: aby ją odwrócić. Pragniesz niezasłużonej miłości, jak gdyby miłość, czyli skutek, mogła ci nadać osobistą wartość, czyli przyczynę — pragniesz niezasłużonego podziwu, jak gdyby podziw, czyli skutek, mógł dać ci cnotę, czyli przyczynę — pragniesz niezasłużonego bogactwa, jak gdyby bogactwo, czyli skutek, mogło ci dać umiejętność, czyli przyczynę — błagasz o miłosierdzie, miłosierdzie, nie sprawiedliwość, jakby niezasłużone przebaczenie mogło wymazać przyczynę tego błagania. I dla tych drobnych, paskudnych krętactw popierasz doktryny swoich nauczycieli, kiedy już idą na całego, głosząc, że wydawanie — skutek — tworzy bogactwo — przyczynę; że narzędzia — skutek — tworzą inteligencję — przyczynę; że twoje pragnienia seksualne — skutek — tworzą twoje wartości filozoficzne — przyczynę. Kto płaci za tę orgię? Kto powoduje to, co nie ma powodu? Kim są ofiary, skazane na pozostanie nieznanymi i milczącą agonię, by nie zakłócić pozorów swego nieistnienia? My nimi jesteśmy — my, ludzie umysłu.
Jesteśmy przyczyną wszystkich wartości, których pożądacie, my, myślący, a zatem definiujący tożsamość i odkrywający ogniwa przyczyny i skutku. Nauczyliśmy was wiedzieć, mówić, produkować, pragnąć i kochać. Gdyby nie my, wy, którzy wyrzekliście się rozsądku, nie moglibyście realizować swoich pragnień ani nawet ich posiadać. Nie potrafilibyście pragnąć ubrań, których nie uszyto, samochodu, którego nie wynaleziono pieniędzy, których nie wymyślono, w zamian za dobra, które nie istnieją, podziwu niedoświadczonego przez ludzi, którzy nic nie zyskali, miłości należnej i właściwej tylko tym, którzy zachowują zdolność myślenia, wyboru i wartościowania.
Wy, wyskakujący jak dzikusy z dżungli swoich uczuć na Piątą Aleję naszego Nowego Jorku i obwieszczający, że chcecie zachować światło elektryczne, ale zniszczyć jego źródła — to z naszego bogactwa korzystacie, niszcząc nas, z naszych wartości, potępiając nas, z naszego języka, przecząc istnieniu umysłu.
Tak jak mistycy ducha wymyślili swoje niebo na obraz ziemi, pomijając nasze istnienie, i obiecali wam nagrody, cudem stworzone z nie-materii, współcześni mistycy mięśni pomijają nasze istnienie i obiecują wam niebo, w którym materia kształtuje się z własnej, bezprzyczynowej woli w nagrody pożądane przez nie-umysł.
Przez wieki mistycy ducha kazali sobie płacić za ochronę, czyniąc życie na ziemi nieznośnym, a potem żądając od was zapłaty za pocieszenie i ulgę; zakazując wszelkich cnót, które umożliwiają życie, a potem jadąc na grzbiecie waszego wstydu; obwieszczając, że produkcja i rozkosz są grze-chami, a potem zbierając od grzeszników okup. My, ludzie umysłu, byliśmy cichymi ofiarami tej doktryny, my, gotowi złamać ich kodeks moralny i dać się potępić za grzech rozumu — my, myślący i działający, podczas gdy oni pragnęli i modlili się — my, moralni rozbitkowie, szmuglujący życie, gdy zbrodnią było żyć — podczas gdy oni pławili się w chwale moralnej za cnotę pokonania chciwości i rozdawania w bezinteresownej dobroczynności dóbr materialnych wyprodukowanych przez — biała plama.
Teraz jesteśmy skuci i zmuszani do produkcji przez dzikusów, którzy nie identyfikują nas nawet jako grzeszników — dzikusów głoszących, że nie istniejemy, po czym grożących odebraniem nam życia, którego nie posiadamy, jeśli nie dostarczymy im dóbr, których nie produkujemy. Teraz oczekuje się od nas, że zapewnimy transport kolejowy i będziemy znali co do minuty czas przybycia pociągu na stację po drugiej stronie kontynentu, że będziemy kierować hutami żelaza i znać strukturę molekularną każdej kapki metalu w kablach waszych mostów i w kadłubach sa-molotów utrzymujących was w powietrzu — podczas gdy plemiona waszych groteskowych, małych mistyków mięśni biją się o trupa świata, bełkocząc nieludzkim głosem, że nie ma żadnych zasad, pewników, wiedzy ani umysłu.
Schodząc poniżej poziomu dzikusa, wierzącego, że wymawiane przez niego magiczne słowa mają moc zmieniania rzeczywistości, wierzą oni, że rzeczywistość można zmienić mocą słów, których nie wymawiają — a ich czarodziejską różdżką jest biała plama, utrzymywanie, że nic nie może zaistnieć, jeśli nie dadzą na to magicznego przyzwolenia.
Tak jak ich ciała żywią się kradzionymi dobrami, ich umysły karmią się kradzionymi pojęciami i głoszą, że uczciwość polega na odmowie przyjęcia do wiadomości, że się kradnie. Tak jak korzystają ze skutków, przecząc przyczynom, korzystają też z pojęć, przecząc korzeniom i istnieniu owych pojęć. Tak jak nie pragną budować, lecz zagarniać fabryki, nie pragną myśleć, lecz zagarnąć myśl ludzką.
Tak jak głoszą, że do kierowania fabryką potrzeba jedynie umiejętności przekładania dźwigni maszyn, i wymazują pytanie, kto stworzył fabrykę — głoszą też, że nie istnieją jednostki, a jedynie ruch, i wymazują fakt, że ruch zakłada istnienie rzeczy, która się porusza, a zatem bez pojęcia jednostki pojęcie ruchu nie może istnieć. Tak jak głoszą swoje prawo do konsumpcji tego, na co nie zapracowali, i wymazują pytanie, kto ma to wyprodukować — głoszą, że nie istnieje zasada tożsamości, że nie istnieje nic z wyjątkiem zmiany, i wymazują fakt, że zmiana zakłada istnienie rzeczy, która się zmienia, i tej, w którą się zmienia, a zatem bez zasady tożsamości pojęcie zmiany jest niemożliwe. Tak jak ograbiają przemysłowca, przecząc jego wartości, usiłują zawładnąć całym istnieniem, zaprzeczając, jakoby istniało.
„Wiemy, że nic nie wiemy” — trajkoczą, wymazując fakt, że to także jest wiedza — „Nie ma pewników” — trajkoczą, wymazując fakt, że wygłaszają pewnik — „Nie można dowieść, że się istnieje ani że się posiada świadomość” — trajkoczą, wymazując fakt, że dowód zakłada istnienie, świadomość i skomplikowany łańcuch wiedzy: istnienie czegoś, co ma być poznane, świadomości zdolnej do jego poznania i znajomości pojęć udowodnionego i nieudowodnionego. Kiedy dzikus, który nie nauczył się mówić, głosi, że istnienie wymaga dowodu, prosi cię o dowiedzenie tego poprzez nieistnienie — kiedy głosi, że dowodu wymaga świadomość, prosi o dowiedzenie tego poprzez nieświadomość — prosi, żebyś wyszedł w otchłań znajdującą się poza istnieniem i świadomością, by mu dowieść istnienia obu — prosi, żebyś stał się zerem, zdobywającym wiedzę na temat zera.
Kiedy głosi, że aksjomat można przyjąć lub odrzucić i nie decyduje się przyjąć aksjomatu, że istnieje, wymazuje fakt, że przyjął go poprzez wypowiedzenie tego zdania — że jedynym sposobem odrzucenia go jest zamknąć się, nie wygłaszać żadnych teorii i umrzeć.
Aksjomat to twierdzenie, które identyfikuje podstawę wiedzy i każdego dalszego odnoszącego się do niej twierdzenia, twierdzenie obecne we wszystkich innych, niezależnie od tego, czy ktoś chce je tam widzieć czy nie. Aksjomat to twierdzenie pokonujące oponentów za pomocą faktu, że muszą je zaakceptować i posługiwać się nim w każdym procesie zmierzającym do zaprzeczenia mu. Niech jaskiniowiec, który nie przyjmuje aksjomatu tożsamości, spróbuje przedstawić swoją teorię, nie posługując się tym pojęciem ani żadnym wywodzącym się od niego — niech istota człekokształtna nie przyjmująca do wiadomości istnienia rzeczowników, spróbuje wymyślić język bez rzeczowników, przymiotników czy czasowników — niech czarownik nie uznający postrzegania zmysłowego, spróbuje tego dowieść, nie posługując się danymi zdobytymi dzięki niemu — niech łowca głów nie uznający logiki, spróbuje tego dowieść, nie posługując się logiką— niech pigmej twierdzący, że drapacz chmur nie potrzebuje fundamentów, jeśli ma więcej niż pięćdziesiąt pięter, usunie fundamenty spod swojego budynku zamiast spod twojego — niech kanibal gderający, że wolny umysł był potrzebny, by stworzyć cywilizację przemysłową, lecz nie jest potrzebny, by ją zachować, otrzyma grot strzały i niedźwiedzią skórę, a nie katedrę na uniwersytecie. Myślicie, że cofają was w mroki średniowiecza? Cofają was w mroki, jakich jeszcze w historii nie było. Ich celem nie jest epoka przednaukowa, lecz przedjęzykowa. Zamierzają was pozbawić pojęcia, na którym opiera się ludzki umysł, życie i kultura — pojęcia rzeczywistości obiektywnej. Zidentyfikujcie rozwój ludzkiej świadomości, a poznacie cel ich doktryny.
Dzikus to istota, która nie pojęła, że A jest równe A i że rzeczywistość jest rzeczywista. Jego umysł zatrzymał się na poziomie niemowlęcia, w stanie, w którym występują już początki postrzegania zmysłowego, ale nie rozpoznaje się jeszcze konkretnych przedmiotów. To właśnie niemowlę odbiera świat jako ruchomą plamę pozbawioną poruszających się przedmiotów — a jego umysł rodzi się w dniu, w którym pojmuje, że smuga, która wciąż obok niego przelatuje, jest jego matką, a ten wir za nią to firanka, że są to dwie konkretne jednostki i żadna nie może się zmienić w drugą, że są tym, czym są — że istnieją. Dzień, w którym pojmuje, że materia nie posiada woli, jest dniem zrozumienia, że ono samo ją posiada. Tak rodzi się człowiek. Kiedy spostrzega, że odbicie, które widzi w lustrze, nie jest złudzeniem — jest prawdziwe, lecz nie jest nim; że miraż na pustyni nie jest złudzeniem — powietrze i promienie światła wywołujące go są prawdziwe, ale nie jest to miasto, lecz odbicie miasta — dzień, w którym pojmuje, że nie jest biernym odbiorcą wrażeń danej chwili, że zmysły nie dostarczają mu automatycznej wiedzy w oddzielnych, pozbawionych kontekstu odcinkach, lecz jedynie materiał na wiedzę, który jego umysł musi nauczyć się scalać — dzień, w którym pojmuje, że zmysły nie mogą go omamić, że obiekty fizyczne nie mogą działać bez przyczyny, że jego organy percepcji są fizyczne i nie posiadają woli ani mocy wymyślania czy zniekształcania, że materiał, którego mu dostarczają, jest pewnikiem, ale umysł musi się nauczyć go rozumieć, odkryć naturę, przyczyny i pełen kontekst tego materiału, zidentyfikować postrzegane rzeczy — jest dniem jego narodzin jako myśliciela i naukowca.
My jesteśmy ludźmi, którzy osiągają ten dzień; wy postanowiliście osiągnąć go częściowo; dzikus to ktoś, kto nie osiąga go nigdy.
Dla dzikusa świat jest miejscem niezrozumiałych cudów, gdzie materia nieożywiona może wszystko, on sam zaś nic. Jego światem nie jest nieznane, lecz irracjonalny koszmar: niepoznawalne. Wierzy, że obiekty fizyczne posiadają tajemniczą wolę, napędzaną bezprzyczynowymi, nieprzewidywalnymi kaprysami, podczas gdy on jest bezradnym pionkiem na łasce sił, nad którymi nie ma kontroli. Wierzy, że naturą rządzą demony, posiadające nieograniczoną władzę, i że rzeczywistość jest ich plastyczną zabawką, w której mogą w każdej chwili zmienić jego miskę zjedzeniem w węża, a żonę w żuka, A, którego nigdy nie odkrył, może być dowolnym nie-A, jakie wybiorą, a jego jedyną wiedzą jest to, że nie wolno mu dążyć do wiedzy. Nie może na nic liczyć, może jedynie chcieć — spędza więc życie na chceniu, na błaganiu demonów, by spełniły jego życzenia mocą swojej woli, dziękując im, kiedy to czynią, biorąc winę na siebie, gdy tego nie czynią, składając im ofiary na znak wdzięczności i pokuty, czołgając się na brzuchu w strachu i czci dla słońca, księżyca, wiatru, deszczu i każdego łotra, który ogłasza się wyrazicielem ich woli, pod warunkiem, że jego słowa są niezrozumiałe, a maska dostatecznie przerażająca — pragnie, błaga i czołga się, po czym umiera, pozostawiając wam, jako zapis swojej wizji świata, zdeformowanych, potwornych bożków, hybrydy człowieka, bestii i pająka, wcielenia świata, w którym nie istnieje A.
Taki jest stan intelektualny waszych nauczycieli i do takiego świata chcą was przywieść. Jeśli się zastanawiacie, w jaki sposób zamierzają to zrobić, wejdźcie do dowolnej sali uniwersyteckiej, a usłyszycie, jak profesorowie uczą wasze dzieci, że człowiek nie może być niczego pewien, że jego świadomość nie jest nic warta, że nie może poznać faktów ani praw istnienia, że jest niezdolny do poznania obiektywnej rzeczywistości. Jakie zatem jest jego kryterium wiedzy i prawdy? Jest nim to, w co wierzą inni, odpowiadają nauczyciele. Nie istnieje wiedza, mówią, tylko wiara: twoja wiara w to, że istniejesz, jest warta tyle samo co czyjaś wiara w to, że ma prawo cię zabić; naukowe aksjomaty są warte tyle samo co mistyczna wiara w objawienia; przekonanie, że generator może wytworzyć światło elektryczne, jest warte tyle samo co przekonanie, że może je wytworzyć królicza łapka pocałowana pod drabiną w pierwszy dzień miesiąca — prawda jest taka, jakiej chcą ludzie, a ludzie to wszyscy oprócz ciebie; rzeczywistością jest to, co ludzie nią obwołali; nie ma faktów obiektywnych, jedynie kaprysy — człowiek poszukujący wiedzy w laboratorium za pomocą probówek i logiki jest staroświeckim, przesądnym głupcem; prawdziwy naukowiec to ktoś, kto bada opinię publiczną — i gdyby nie samolubna chciwość producentów dźwigarów stalowych, żywotnie zainteresowanych zahamowaniem postępu nauki, dowiedzielibyście się, że Nowy Jork nie istnieje, bo ankieta przeprowadzona wśród całej ludności świata wykazałaby dobitnie, że jej przekonania zabraniają mu istnieć. Przez wieki mistycy ducha głosili, że wiara jest nadrzędna w stosunku do rozumu, lecz nie śmieli przeczyć istnieniu tego drugiego. Ich spadkobiercy, mistycy mięśni, dokończyli dzieło i zrealizowali ich marzenie: głoszą, że wszystko jest wiarą, i nazywają to buntem przeciwko wierze. Ich bunt przeciwko nie dowiedzionym twierdzeniom polega na głoszeniu, że niczego nie można dowieść; bunt przeciwko wiedzy nadprzyrodzonej na twierdzeniu, że wszelka wiedza jest niemożliwa; bunt przeciwko wrogom nauki na twierdzeniu, że nauka to przesąd; bunt przeciwko zniewoleniu umysłu na twierdzeniu, że umysł nie istnieje.
Jeśli wyrzekacie się zdolności postrzegania, jeśli akceptujecie zmianę kryteriów z obiektywnych na kolektywne i czekacie, aż ludzkość wam powie, co macie myśleć, wkrótce przed oczami, których się wyrzekliście, rozegra się kolejna zmiana: wasi nauczyciele staną się władcami kolektywu, a jeśli odmówicie podporządkowania im się, protestując, że nie są całą ludzkością, odpowiedzą: „Skąd wiesz, że nie jesteśmy? Jesteśmy, bracie? Skąd wziąłeś to staroświeckie słowo?” Jeśli wątpicie, że taki właśnie jest ich cel, zwróćcie uwagę, jak uporczywie mistycy mięśni starają się wymazać z waszej pamięci fakt, iż pojęcie „umysł” kiedykolwiek istniało. Zwróćcie uwagę na ich nowomowę, słowa o gumowym znaczeniu, nieokreślone określenia, za pomocą których usiłują obejść pojęcie myślenia. Twoja świadomość, mówią, składa się z „odruchów”, „reakcji”, „doświadczeń”, „popędów” i „pragnień” — i odmawiają identyfikacji środków, za pomocą których zdobyli tę wiedzę, identyfikacji aktu jej przekazywania i aktu odbierania jej przez ciebie. Słowa potrafią cię „ocenić”, mówią i odmawiają identyfikacji powodu, dla którego słowa potrafią cię zmienić — biała plama. Student czytający książkę rozumie ją dzięki procesowi — biała plama. Naukowiec pracujący nad wynalazkiem posługuje się — biała plama. Psycholog pomagający neurotykowi rozwiązać problem i rozwikłać konflikt czyni to za pomocą — biała plama. Przemysłowiec — biała plama — nie ma takiej osoby. Fabryka jest „zasobem naturalnym”, jak drzewo, skała czy kałuża. Problem produkcji, mówią, został rozwiązany i nie zasługuje na badania ani troskę; waszym „odruchom” pozostał jedynie do rozwiązania promem dystrybucji. Kto rozwiązał problem produkcji? Ludzkość, odpowiadają. Jakie było rozwiązanie? Produkty istnieją. Skąd się wzięły? Skądś. Co się do tego przyczyniło? Przyczyny nie istnieją.
Głoszą, że każdy człowiek rodzi się upoważniony do istnienia bez pracy, niezależnie od praw kierujących rzeczywistością, ma więc prawo otrzymywać „podstawowy zasiłek” — żywność, ubiór, dach nad głową
— bez żadnych starań, jako coś prawnie mu należnego. Otrzymywać — od kogo? Biała plama. Każdy człowiek, obwieszczają, ma jednakowe prawo do korzystania z powstających na świecie dobrodziejstw techniki. Powstających — za czyją sprawą? Biała plama. Roztrzęsieni tchórze, po-zujący na obrońców przemysłowców, określają teraz cel ekonomii jako „dopasowanie nieograniczonych pragnień ludzkich do ograniczonej ilości dostarczanych dóbr”. Dostarczanych — przez kogo? Biała plama. Intelektualni bandyci, pozujący na profesorów, drwią z dawnych myślicieli, twierdząc, że ich teorie społeczne opierały się na niepraktycznym założeniu, iż człowiek jest istotą rozumną — ponieważ jednak ludzie nie są rozumni, mówią, należy stworzyć system, który im umożliwi istnienie w takim stanie, co znaczy: w opozycji do rzeczywistości. Kto to umożliwi? Biała plama. Pierwsza lepsza miernota publikuje plany kontroli nad dobrami wytwarzanymi przez ludzkość — i niezależnie od tego, czy ktoś się zgadza ze statystykami czy nie, nikt nie kwestionuje jej prawa do narzucania swoich planów siłą. Narzucania — komu? Biała plama. Kobiety z pieniędzmi, na które nie zapracowały, podróżują dookoła świata i wracają, by nieść zacofanym narodom przesłanie, że świat „domaga się” wyższego standardu życia. Domaga się — od kogo? Biała plama.
By zaś uzasadnić różnicę między wioską w dżungli a Nowym Jorkiem, posuwają się do ohydy tłumaczenia postępu cywilizacyjnego — drapaczy chmur, mostów wiszących, silników elektrycznych, pociągów — twierdzeniem, że człowiek jest zwierzęciem wyposażonym w „instynkt produkcji narzędzi”.
Zastanawiałeś się, co jest nie tak ze światem? Doktryna bezprzyczynowego i niezasłużonego osiągnęła apogeum. Wszystkie twoje gangi mistyków, ducha czy mięśni, walczą teraz o władzę nad tobą, gderając, że miłość rozwiąże wszystkie problemy twojego ducha, a bicz wszystkie problemy ciała — umysłu bowiem, jak sam się zgodziłeś, nie posiadasz Przyznając człowiekowi mniej godności niż bydłu, ignorując to, co mógłby im powiedzieć treser zwierząt — że żadnego zwierzęcia nie da się wytresować poprzez strach, że torturowany słoń raczej zmiażdży oprawcę, niż będzie dla niego pracował lub nosił jego ciężary — oczekują, że będzie dalej produkował lampy elektronowe, odrzutowce, silniki rozbijające atomy i teleskopy międzygwiezdne, otrzymując w nagrodę swoją porcję mięsa, a jako bodziec smagnięcie biczem po plecach.
Nie miej wątpliwości co do charakteru mistyków. Przez wszystkie wieki ich jedynym celem było okaleczenie twojej świadomości, a ich jedynym pragnieniem — pragnienie kierowania tobą przy użyciu siły.
Od rytuałów czarowników z dżungli, zniekształcających rzeczywistość do rozmiarów groteskowych absurdów, blokujących umysły swoich ofiar i przez wieki stagnacji utrzymujących ich w lęku przed nadprzyrodzonym — poprzez nadprzyrodzone doktryny średniowiecza, każące ludziom kulić się na zabłoconych podłogach nędznych chat w przerażeniu, że diabeł może skraść zupę, na którą pracowali osiemnaście godzin — po małego, obleśnego profesorka, zapewniającego, że twój mózg nie jest zdolny do myślenia, a ty nie masz środków postrzegania i musisz być ślepo posłuszny wszechmocnej woli siły nadprzyrodzonej, której na imię społeczeństwo — wszystko to jest tym samym działaniem w tym samym celu: zredukowania cię do postaci papki, która wyrzekła się zaufania do swojej świadomości.
Nie da się jednak tego zrobić bez twojej zgody. Jeśli na to pozwalasz, zasługujesz na to. Kiedy słuchasz kazania mistyka na temat bezsilności ludzkiego umysłu i zaczynasz wątpić we własną, nie jego, świadomość, kiedy pozwalasz, by twoim niestabilnym, półracjonalnym stanem wstrząsnęło pierwsze lepsze stwierdzenie, i dochodzisz do wniosku, że bezpieczniej jest zaufać jego pewności i wiedzy, kpisz z was obu: twoja zgoda jest jedynym źródłem jego pewności. Moc nadprzyrodzona, przed którą drży mistyk, niepoznawalny duch, którego czci, świadomość, którą uważa za wszechmocną — należą do ciebie.
Mistyk to ktoś, kto wyrzekł się własnego umysłu przy pierwszym zetknięciu z umysłami innych. Gdzieś w dzieciństwie, gdy jego pojmowanie rzeczywistości zderzyło się z cudzymi twierdzeniami, arbitralnymi rozkazami i sprzecznymi żądaniami, ogarnął go tak przemożny lęk przed niezależnością, że wyrzekł się rozumu. Mając wybór między ,ja wiem” a „oni mówią”, wybrał autorytet innych, wolał się podporządkować, niż zrozumieć, wolał wierzyć, niż myśleć. Wiara w nadprzyrodzoność zaczyna się od wiary w wyższość innych. Jego poddanie się przybrało formę uczucia, że musi ukryć swój brak zrozumienia, że inni posiadają jakąś tajemną wiedzę, której sam jest pozbawiony i że w jakiś niedostępny mu sposób potrafią tak zaczarować rzeczywistość, by odpowiadała ich życzeniom.
Od tej chwili, bojąc się myśleć, jest zdany na łaskę niezidentyfikowanych uczuć. Uczucia stają się jego jedynym przewodnikiem i jedyną pozostałością osobowości, trzyma się ich kurczowo — a jeśli myśli, to tylko o tym, jak ukryć przed sobą fakt, iż jego uczucia są koszmarem. Kiedy mistyk deklaruje, że czuje istnienie siły wyższej niż rozum, istotnie tak czuje, siłą tą nie jest jednak wszechwiedzący duch wszechświata, lecz świadomość każdego przechodnia, na rzecz którego wyrzekł się własnej. Mistykiem kieruje pragnienie robienia wrażenia, oszukiwania, schlebiania, okłamywania, zmuszania owej wszechmocnej cudzej świadomości. „Oni” są jego jedynym kluczem do rzeczywistości, czuje, że nie może istnieć inaczej niż tylko dzięki ujarzmieniu ich tajemnej siły i wymuszeniu na nich jakiejś nieokreślonej zgody. „Oni” są jego jedynymi organami postrzegania i, jak ślepiec uzależniony od wzroku psa, czuje, że musi ich trzymać na smyczy, by żyć. Panowanie nad cudzą świadomością staje się jego jedyną pasją; żądza władzy jest chwastem wyrastającym jedynie na pustkowiach porzuconego umysłu.
Każdy dyktator jest mistykiem, a każdy mistyk potencjalnym dyktatorem. Mistyk pragnie od ludzi posłuszeństwa, nie zgody. Chce, żeby się wyrzekli własnej świadomości na rzecz jego zapewnień, zarządzeń, życzeń, kaprysów — tak, jak on wyrzekł się swojej na rzecz ich własnej. Chce kierować ludźmi za pomocą wiary i siły — nie zadowala go ich zgoda, jeśli musi na nią zapracować faktami i rozsądkiem. Rozsądek jest wrogiem, którego śmiertelnie się boi, a zarazem uważa za niepewnego: rozsądek jest dla niego instrumentem oszustwa; czuje, że ludzie posiadają moc wyższą od rozsądku
— i tylko ich bezprzyczynowa wiara lub wymuszone posłuszeństwo mogą mu dać jakieś poczucie bezpieczeństwa, dowód, że objął panowanie nad mistycznym darem, którego mu brakowało. Jego pragnieniem jest rządzić, nie przekonać: przekonanie wymaga aktu niezależności i domaga się uznania pewnika w postaci rzeczywistości obiektywnej; on zaś pragnie władzy nad rzeczywistością i nad ludzkim instrumentem jej postrzegania — umysłem — władzy umieszczenia swojej woli pomiędzy istnieniem a rzeczywistością, jak gdyby, godząc się na udawanie rzeczywistości, którą im każe udawać, ludzie mieli ją istotnie stworzyć.
Tak jak pasożytuje na materii, zagarniając bogactwo wytworzone przez innych, i na duchu, plądrując pomysły wymyślone przez innych, mistyk schodzi poniżej poziomu szaleńca, tworzącego własne zdeformowane rzeczywistości — do poziomu pasożyta szaleństwa, dążącego do deformacji stworzonej przez innych.
Istnieje tylko jeden stan spełniający jego pragnienie nieskończoności, bezprzyczynowości i braku tożsamości: śmierć. Jakiekolwiek niezrozumiałe przyczyny przypisywałby swoim nieprzekazywalnym uczuciom, każdy, kto odrzuca rzeczywistość, odrzuca istnienie — a uczuciami, które odtąd nim kierują, są nienawiść do wszystkich wartości ludzkiego życia i pragnienie wszelkiego zła zdolnego je zniszczyć. Mistyk rozkoszuje się spektaklem cierpienia, biedy, służalczości i terroru: te rzeczy dają mu poczucie triumfu, dowód zwycięstwa nad racjonalną rzeczywistością. Żadna inna jednak nie istnieje.
Nieważne, czyjemu dobru rzekomo służy — Boga czy bezcielesnego gargulca, którego nazywa „ludem”; nieważne, jaki ideał wynosi do nadprzyrodzonych rozmiarów — w rzeczywistości, na ziemi, jego ideałem jest śmierć, pragnieniem zabijanie, a jedyne, co go zadowala, zadawanie tortur. Destrukcja to jedyny cel, jaki kiedykolwiek osiągnęła doktryna mistyków i jedyny, jaki osiąga dziś, a jeśli dokonane przez nich spustoszenia nie zmusiły ich do zakwestionowania własnej doktryny, jeśli utrzymują że kieruje nimi miłość, lecz nie powstrzymuje ich stos trupów, to dlatego, że prawda na temat ich dusz jest gorsza niż ta ohydna wymówka, na którą się godzisz — wymówka, że cel uświęca środki i że potworności, których się dopuszczają, są środkami wiodącymi do szlachetniejszego celu. Prawda jest taka, że te potworności są ich celem.
Ty, dość zepsuty, by wierzyć, że możesz się przyzwyczaić do dyktatury mistyka i zadowolić go spełnianiem jego rozkazów, wiedz, że nie ma sposobu na to, by go zadowolić. Kiedy go posłuchasz, odwróci rozkazy; pragnie posłuszeństwa dla samego posłuszeństwa i zniszczenia dla samego zniszczenia. Ty, dość tchórzliwy, by wierzyć, że możesz się dogadać z mistykiem, przystając na jego wymuszenia — wiedz, że nie ma sposobu, by go kupić, bo przystanie tylko na jedną łapówkę
— twoje życie — i weźmie je tym szybciej, im bardziej mu na to pozwalasz — a potworem, którego ma przekupić ta łapówka, jest ukryta biała plama w jego umyśle, każąca mu zabijać, by uciec przed świadomością, że to własnej śmierci pragnie.
Ty, dość niewinny, by wierzyć, że siły hulające swobodnie po dzisiejszym świecie kierują się pożądaniem rzeczy materialnych, wiedz, że walka mistyków o łupy jest jedynie zasłoną dymną, ukrywającą przed ich umysłami charakter ich pobudek. Bogactwo służy utrzymywaniu ludzkiego życia, a oni domagają się go, imitując żywe stworzenia, by udawać przed sobą, że pragną żyć. Ale to ich tarzanie się w zagrabionych dobrach nie jest radością, lecz ucieczką. Nie pragną zagarnąć twojej fortuny: pragną, byś ty ją stracił; nie pragną sukcesu, lecz twojej porażki; nie pragną życia, lecz twojej śmierci; nie pragną niczego, nienawidzą istnienia i wciąż uciekają, by się nie dowiedzieć, że sami są przedmiotem swojej nienawiści.
Ty, który nigdy nie pojąłeś natury zła i nazywasz ich „zbłąkanymi idealistami” — oby Bóg, którego wymyśliłeś, ci wybaczył! — wiedz, że to oni stanowią istotę zła, oni, słudzy antyżycia, pragnący pożreć świat, by wypełnić bezosobowe zero swoich dusz. Nie o twoje bogactwo im chodzi. Spiskują przeciwko umysłowi, a zatem: przeciwko ludzkiemu życiu.
Jest to spisek bez przywódcy ani kierunku, a drobni dranie, bogacący się na udręce tej czy innej ziemi, są przypadkowymi szumowinami, unoszącymi się na falach wielowiekowych ścieków, które przerwały tamę : i wylały się ze zbiornika nienawiści do rozsądku, logiki, umiejętności, osiągnięcia i radości, gromadzonej przez wszystkich skomlących antyludzi, głoszących wyższość „serca” nad rozumem.
Jest to spisek wszystkich, którzy nie pragną żyć, lecz chcą, aby „upiekło im się życie”, wszystkich, którzy pragną odciąć maleńki skrawek rzeczywistości i czują więź uczuciową z każdym, kto zawzięcie odcina inny — spisek łączący więzami uniku wszystkich dążących do wartości „zero”: profesora, który, nie potrafiąc myśleć, znajduje przyjemność w okaleczaniu cudzych umysłów; biznesmena, który, by chronić własną stagnację, znajduje przyjemność w krępowaniu talentu konkurentów; neurotyka, który, by bronić pogardy dla samego siebie, znajduje przyjemność w odbieraniu innym poszanowania własnej wartości; nieudacznika znajdującego przyjemność w pokonywaniu cudzych osiągnięć; miernoty znajdującej przyjemność w niszczeniu wielkości; eunucha znajdującego przyjemność w kastracji wszelkiej przyjemności — i wszystkich producentów ich intelektualnej amunicji, głoszących, że złożenie cnót w ofierze przeobrazi przywary w cnoty. Śmierć jest założeniem leżącym u źródła ich teorii i celem ich wszystkich działań — a wy jesteście ich ostatnimi ofiarami.
My, żywe bufory pomiędzy wami a naturą waszej doktryny, nie będziemy już was ratować przed skutkami waszych własnych wierzeń. Mamy już dość płacenia własnym życiem za wasze długi i za deficyt moralny nagromadzony przez poprzednie pokolenia. Żyliście w pożyczonym czasie — a ja jestem człowiekiem, który domaga się zwrotu pożyczki.
Jestem człowiekiem, którego istnienie miała wymazać biała plama wewnątrz was. Jestem człowiekiem, któremu nie chcieliście pozwolić ani żyć, ani umrzeć. Nie chcieliście, abym żył, bo baliście się wiedzieć, że dźwigam na swoich barkach zrzuconą przez was odpowiedzialność i że wasze życie jest w moich rękach; nie chcieliście, abym umarł, bo to wiedzieliście. Dwanaście lat temu, gdy pracowałem w waszym świecie, byłem wynalazcą. Wykonywałem zawód, który pojawił się w historii ludzkości ostatni i zniknie pierwszy, gdy ludzkość zejdzie do poziomu podludzi. Wynalazca to człowiek, który pyta wszechświat: „Dlaczego?” i nie pozwala, by cokolwiek stanęło między odpowiedzią a jego umysłem.
Jak człowiek, który odkrył zastosowanie pary, lub ten, który odkrył zastosowanie ropy, ja odkryłem źródło energii osiągalne od czasu narodzin ziemi, lecz dotąd stanowiące jedynie obiekt czci, trwogi i legend pozbawionych ciskającego gromy boga. Zbudowałem eksperymentalny model silnika, który przyniósłby fortunę mnie i tym, którzy by mnie wynajęli, zwiększyłby wydajność każdego urządzenia napędzanego elektrycznością i produktywność każdej godziny poświęcanej przez was zarabianiu na życie.
Potem, pewnego wieczoru, podczas zebrania w fabryce, otrzymałem za swoje osiągnięcie wyrok śmierci. Usłyszałem, jak troje pasożytów stwierdza, że mój mózg i życie stanowią jch własność, a moje prawo do istnienia jest uwarunkowane spełnieniem ich pragnień. Celem moich umiejętności, mówili, jest służba potrzebom tych, którzy ich nie posiadają. Nie mam prawa żyć — z racji mojej umiejętności życia; oni mają do tego pełne prawo — z racji swojej nieumiejętności. Wtedy zrozumiałem, co złego dzieje się ze światem, pojąłem, co niszczy ludzi i narody, i gdzie musi się rozegrać walka o życie. Zrozumiałem, że wrogiem jest odwrócona moralność, a jego jedyną siłą — moje przyzwolenie. Zrozumiałem, że zło jest bezsilne — że jest nim irracjonalność, ślepota, antyrzeczywistość — i że jedynym narzędziem jego triumfu jest gotowość dobra do służenia mu. Tak jak otaczające mnie pasożyty głosiły swoją bezradną zależność od mojego umysłu i oczekiwały ode mnie dobrowolnego oddania się w niewolę, której nie mogły mi narzucić; tak jak liczyły, że złożę siebie w ofierze, by mogły zrealizować swój plan — na całym świecie i w całej historii ludzkości, w każdej wersji i formie, od wymuszeń ze strony próżnujących krewnych po okrucieństwa państw praktykujących kolektywizm, ludzie dobrzy, zdolni, ludzie rozumu działają na rzecz własnego zniszczenia, przelewają w żyły zła krew własnej cnoty i pozwalają mu wlewać w swoje zabójczą truciznę, dając mu siłę przetrwania, a własnym wartościom pozostawiając bezradność śmierci. Zrozumiałem, że aby zło mogło pokonać człowieka cnotliwego, potrzebna jest jego własna zgoda i żadna krzywda uczyniona mu przez innych nie poskutkuje, jeśli on sam tej zgody nie udzieli. Zrozumiałem, że mogę położyć kres waszym postępkom, wymawiając w myślach jedno jedyne słowo. Wymówiłem je. Słowo to brzmiało: „Nie”.
Odszedłem z fabryki. Odszedłem ze świata. Zająłem się ostrzeganiem waszych ofiar i dostarczaniem im metody i broni do walki z wami. Metodą była odmowa unikania odwetu. Bronią była sprawiedliwość.
Jeśli chcecie wiedzieć, co straciliście, kiedy odszedłem i kiedy ci, którzy przyłączyli się do strajku, opuścili wasz świat — stańcie na niezbadanym przez człowieka pustkowiu i zadajcie sobie pytanie, w jaki sposób i jak długo przetrwalibyście, odmawiając myślenia i nie mając nikogo, kto by was nauczył, co robić, a ile zdołałyby odkryć wasze umysły, gdybyście zdecydowali się myśleć — zadajcie sobie pytanie, do ilu niezależnych wniosków doszliście w życiu, a ile czasu spędziliście na wykonywaniu działań, których nauczyli was inni — zapytajcie siebie, czy potrafilibyście odkryć, jak uprawiać ziemię i hodować dla siebie żywność, wynaleźć koło, dźwignię, cewkę indukcyjną, generator, lampę elektronową — i wtedy zdecydujcie, czy ludzie uzdolnieni są wyzyskiwaczami, żyjącymi z owoców waszej pracy i okradającymi was z bogactwa, które wytwarzacie, i czy ośmielacie się wierzyć, że jesteście zdolni ich zniewolić. Niech wasze kobiety przyjrzą się kobiecie z dżungli o wyschniętej twarzy i obwisłych piersiach, ucierającej w misce posiłki, godzina za godziną, wiek za wiekiem — i zadadzą sobie pytanie, czy ich „instynkt wytwarzania narzędzi” zapewni im lodówki, pralki i odkurzacze, a jeśli nie, czy istotnie pragną zniszczyć tych, którzy to wszystko stworzyli, lecz nie dokonali tego dzięki „instynktowi”.
Rozejrzyjcie się wokół wy, jaskiniowcy, dukający, że idee powstają dzięki środkom produkcji, a maszyna nie jest wytworem ludzkiej myśli, lecz mistyczną siłą, rodzącą ludzką myśl. Dla was nigdy nie nastała epoka przemysłu; do dziś trzymacie się kurczowo barbarzyńskiej moralności z czasów, w których praca mięśni niewolników zapewniała ludzkości nędzną egzystencję. Każdy mistyk zawsze tęsknił za niewolnikami, aby go chronili przed materialną rzeczywistością, przed którą drżał. Ale wy, w swoim groteskowym atawizmie, gapicie się tępo na drapacze chmur i kominy, marząc o zniewoleniu dostarczycieli materiałów — naukowców, wynalazców i przemysłowców. Domagając się publicznej własności środków produkcji, pragniecie publicznej własności umysłu. Ja nauczyłem strajkujących, że jedyną odpowiedzią, na jaką zasługujecie, jest: „Przyjdźcie i weźcie go sobie”.
Głosicie, że nie potraficie ujarzmić sił materii nieożywionej, a chcecie ujarzmić umysły ludzi zdolnych do wyczynów dla was niewykonalnych. Głosicie, że nie możecie bez nas przetrwać, a chcecie nam dyktować warunki naszego przetrwania. Głosicie, że nas potrzebujecie, a posuwacie się do bezczelności twierdzenia, że macie prawo rządzić nami przy użyciu siły — i oczekujecie, że my, nie obawiający się tej fizycznej natury, która was napełnia przerażeniem, stchórzymy na widok pierwszego lepszego chama, który was namówił, żebyście mu dali szansę rządzenia nami. Chcecie zbudować społeczeństwo oparte na następujących zasadach: że nie macie kompetencji do kierowania własnym życiem, lecz posiadacie wystarczające, by kierować cudzym — że nie jesteście przygotowani do wolności, lecz możecie sprawować rządy absolutne — że nie jesteście zdolni zarobić na życie mocą własnej inteligencji, ale możecie oceniać polityków i przyznawać im nieograniczoną władzę nad nieznaną wam sztuką, niezrozumiałą dla was nauką, osiągnięciami, o których nie macie pojęcia, i gigantycznymi zakładami przemysłowymi, gdzie wy, na podstawie własnej definicji swoich umiejętności, nie nadawalibyście się do pracy nawet na stanowisku zastępcy smarowacza.
Ten bożek waszego kultu zera, ten symbol niemocy — urodzony pasożyt — jest waszym wyobrażeniem człowieka i kryterium wartości, na obraz którego usiłujecie przekształcić swoją duszę. „To ludzka rzecz!” — wołacie w obronie wszelkiego zepsucia, poniżając się do tego stopnia, że chcecie, by pojęcie „ludzki” oznaczało słabeusza, durnia, nędznika, kłamcę, niezdarę, tchórza i oszusta, podczas gdy odmawiacie prawa przynależności do rodzaju ludzkiego bohaterowi, myślicielowi, producentowi, wynalazcy, silnemu, dążącemu do celu, czystemu —jak gdyby rzeczą ludzką było „odczuwanie”, ale nie myślenie; jak gdyby ludzka była klęska, lecz nie sukces; jak gdyby ludzkie było zepsucie, lecz nie cnota — jak gdyby człowiek kierował się przesłanką śmierci, a nie życia.
Chcąc nas pozbawić honoru, by potem móc pozbawić bogactwa, zawsze traktowaliście nas jak niewolników, nie zasługujących na uznanie moralne. Wychwalacie każde przedsięwzięcie określane jako niedochodowe, po czym potępiacie ludzi, dzięki dochodom których było ono moż-liwe. Uważacie, że „w interesie publicznym” leży każdy projekt na rzecz tych, którzy nie płacą — podczas gdy świadczenie usług tym, którzy płacą, do tej kategorii nie należy. „Pożyteczna dla społeczeństwa” jest każda jałmużna, handel natomiast jest dla społeczeństwa krzywdą. „Dobro publiczne” to dobro tych, którzy na nie nie zapracowali; tym, którzy zapracowali, dobro się nie należy. „Społeczeństwem” są dla was wszyscy, którzy nie zdołali osiągnąć żadnej cnoty ani wartości; każdy, kto ją osiągnął, każdy, kto wam dostarcza dóbr potrzebnych do przetrwania, przestaje być częścią społeczeństwa i rasy ludzkiej.
Jaka biała plama pozwoliła wam mieć nadzieję, że upiecze wam się to szambo sprzeczności, i planować je jako idealne społeczeństwo, skoro jedno „nie” waszych ofiar wystarczało do zburzenia całej tej konstrukcji? Co pozwala każdemu bezczelnemu żebrakowi obnażać swoje rany przed oczyma lepszych od siebie i tonem groźby prosić o pomoc? Podobnie jak on, wykrzykujecie, że liczycie na naszą litość, ale waszą sekretną nadzieją jest kodeks moralny, który was nauczył liczyć na nasz wstyd. Oczekujecie, że będziemy się czuli winni swoich cnót w obecności waszych przywar, ran i klęsk — winni, że żyjemy i cieszymy się życiem, które wy potępiacie, lecz błagacie, byśmy pomogli wam przeżyć.
Chcieliście wiedzieć, kim jest John Galt? Jestem pierwszym uzdolnionym człowiekiem, który odmówił uważania swoich zdolności za winę. Jestem pierwszym, który nie chce odprawiać pokuty za swoje cnoty ani pozwolić na wykorzystanie ich jako narzędzi zniszczenia swojej własnej osoby. Jestem pierwszym człowiekiem nie godzącym się na męczeństwo z rąk tych, którzy chcieliby, abym zginął w imię przywileju utrzymania ich przy życiu. Jestem pierwszym, który im powiedział, że ich nie potrzebuje i że dopóki nie nauczą się z nim pertraktować jak kupcy, oferując wartość za wartość, będą musieli istnieć bez niego, tak jak on będzie istniał bez nich; wtedy przekonają się, kto ma potrzeby, a kto umiejętności — i, jeśli ludzkie przetrwanie stanowi kryterium, na czyich warunkach nastąpi to przetrwanie.
Planowo i celowo uczyniłem to, co od zarania dziejów odbywało się na zasadzie biernego oporu. Zawsze istnieli ludzie, którzy strajkowali, w imię protestu i z rozpaczy, nie pojmując jednak znaczenia swoich działań. Człowiek wycofujący się z życia publicznego, by myśleć, lecz nie dzielić się swoimi myślami — człowiek postanawiający spędzić życie jako sługa, zachowując dla siebie żar swojego umysłu, nigdy nie nadając mu kształtu, wyrazu ani realnego wymiaru, odmawiając ofiarowania go światu, którym gardzi — człowiek pokonany przez odrazę, rezygnujący, nim zaczął, wolący rezygnację od uległości, pracujący na bardzo niskich obrotach, rozbrojony przez tęsknotę za ideałem, którego nie znalazł — wszyscy oni strajkują, strajkują przeciwko brakowi rozsądku, przeciwko waszemu światu i waszym wartościom. Nie znając jednak żadnych innych, własnych wartości, porzucają poszukiwania — w mrokach beznadziejnego oburzenia, słusznego bez znajomości tego, co słuszne, namiętnego bez znajomości pożądania, oddają wam władzę nad rzeczywistością i wyrzekają się bodźców swoich umysłów — po czym giną w gorzkim poczuciu daremności, jako buntownicy nie znający przedmiotu swego buntu i kochankowie, którzy nie odkryli miłości.
Haniebne czasy, które nazywacie mrokami średniowiecza, były epoką strajku inteligencji. Ludzie inteligentni zeszli wówczas pod ziemię i żyli nie odkryci, studiując potajemnie, po czym umierali, unicestwiając dzieła swoich umysłów; tylko garstka najdzielniejszych męczenników pozostała, by trzymać ludzkość przy życiu. Każdy okres rządów mistyków był epoką stagnacji i niedostatku, w której większość ludzi strajkowała przeciwko istnieniu, otrzymując za swoją pracę mniej, niż wystarczało na przeżycie, i nie pozostawiając władcom do zagrabienia nic z wyjątkiem ochłapów, odmawiając myślenia, odwagi, produkcji; właścicielem ich zysków i najwyższym autorytetem w kwestii prawdy był wówczas kaprys jakiegoś pozłacanego degenerata o władzy uświęconej prawem bożym lub siłą pałki. Droga historii ludzkości była drogą białych plam, biegnących przez jałową przestrzeń, wyżartą przez wiarę i przemoc, z kilkoma zaledwie chwilami blasku, następującymi wtedy, gdy uwolniona energia ludzi umysłu dokonywała cudów, na które wy gapiliście się, podziwialiście je i czym prędzej niszczyliście.
Tym razem to się wam nie uda. Gra mistyków dobiegła końca. Znikniecie we własnej nierzeczywistości — i dzięki niej. My, ludzie rozsądku, przetrwamy.
Wezwałem do strajku męczenników, którzy nigdy przedtem was nie opuścili. Dałem im broń, której przedtem nie mieli: świadomość ich moralnej wartości. Nauczyłem ich, że świat jest nasz, kiedykolwiek zechcemy się o niego upomnieć, ponieważ nasza moralność jest moralnością życia. Oni, wielkie ofiary, których dziełem były wszystkie cuda krótkiego lata ludzkości, oni, przemysłowcy, władcy materii, nie rozumieli charakteru swojego prawa. Nie wiedzieli, że do nich należy władza. Ja ich nauczyłem, że do nich należy chwała.
Wy, którzy macie czelność uważać nas za gorszych moralnie od pierwszego lepszego mistyka, nawiedzanego przez nadprzyrodzone wizje — wy, walczący jak sępy o zagrabione grosze, ale gardzący ludźmi zbijającymi majątek własną pracą — wy, gardzący biznesmenami, a podziwiający pseudoartystów — źródłem waszych kryteriów jest ten mistyczny miazmat, unoszący się z pierwotnych bagien, ten kult śmierci, który każe uznawać biznesmena za niemoralnego z racji faktu, że to on utrzymuje was przy życiu. Wy, twierdzący, że pragniecie się wznieść ponad prymitywne sprawy ciała, ponad rutynę realizacji czysto fizycznych potrzeb — kto jest zniewolony przez potrzeby fizyczne: Hindus harujący od świtu do zmroku przy ręcznym pługu za miskę ryżu czy Amerykanin jadący na traktorze? Kto jest władcą fizycznej rzeczywistości: człowiek śpiący na gwoździach czy ten, który śpi na materacu sprężynowym? Co jest narzędziem triumfu ducha ludzkiego nad materią: pełne zarazków chałupy nad brzegami Gangesu czy wyrastająca nad oceanem sylwetka Nowego Jorku? Jeśli nie poznacie odpowiedzi na te pytania — i nie nauczycie się stać na baczność w obliczu wytworów ludzkiego umysłu — niedługo już pożyjecie na tej ziemi, którą my kochamy i której nie pozwolimy wam zaprzepaścić. Nie prześliźniecie się po reszcie swoich dni. Przedstawiłem pokrótce zwykły bieg historii, żebyście mogli odkryć rodzaj zapłaty, którą mieliście nadzieję zrzucić na cudze barki. Ostatki waszych sił witalnych zostaną teraz wyssane, by dostarczyć czcicielom i nosicielom śmierci to, na co nie zapracowali. Nie udawajcie, że pokonała was podła rzeczywistość — pokonały was własne uniki. Nie udawajcie, że giniecie za szlachetny ideał — posłużycie jako pasza dla tych, którzy nienawidzą człowieka. Ale tym spośród was, którzy zachowali resztki godności i pragnienie miłości życia, daję szansę wyboru. Wybierajcie, czy chcecie zginąć za moralność, w którą nigdy nie wierzyliście i której nie praktykowaliście. Zatrzymajcie się na skraju autodestrukcji i przypatrzcie swoim wartościom i życiu. Dokonajcie przeglądu zawartości waszych umysłów.
Od dzieciństwa ukrywacie wstydliwy sekret, że nie czujecie pragnienia, by być moralnymi, nie chcecie dążyć do samozniszczenia, boicie się i nienawidzicie swojego kodeksu, ale nie ośmielacie się tego powiedzieć nawet samym sobie; że jesteście pozbawieni owych „moralnych instynktów”, które rzekomo czują inni. Im mniej czuliście, tym głośniej obwieszczaliście swoją bezinteresowną miłość i oddanie innym, bojąc się, by nie odkryli waszego własnego ja, tego, które zdradziliście i trzymaliście w ukryciu, niczym trupa zamkniętego w szafie własnego ciała. A oni, będący zarazem oszukiwanymi i oszustami, słuchali i przyklaskiwali wam w obawie, że odkryjecie, iż ukrywają ten sam sekret. Wasze istnienie polega na wielkim udawaniu, odgrywaniu komedii przed sobą nawzajem, bo każdy czuje, że tylko on jest grzesznym wybrykiem natury, upatruje autorytet moralny w jakiejś niepoznawalnej sile, do której dostęp mają tylko inni, i udaje rzeczywistość na podstawie swojego wyobrażenia cudzych oczekiwań. Tylko niektórzy mają odwagę przerwać to błędne koło.
Nieważne, jaki niechlubny kompromis zawarliście ze swoją niepraktyczną doktryną, nieważne, jak nędzną równowagę między cynizmem a przesądem udaje wam się teraz utrzymywać, nie pozbyliście się korzeni, które stanowi śmiercionośna zasada: wiara, że moralność i praktyczność są przeciwieństwami. Od dzieciństwa uciekacie przed koszmarem wyboru, którego nigdy nie ośmieliliście się w pełni zidentyfikować. Jeśli to, co praktyczne — wszystko, co musicie robić, by istnieć, wszystko, co się sprawdza, odnosi sukces, osiąga cel, przynosi wam pożywienie i przy-jemność, przynosi wam korzyść, jest złe — a dobre, moralne jest to, co niepraktyczne, to, co się nie udaje, niszczy, blokuje, rani was i przynosi wam straty lub ból — wasz wybór jest wyborem między moralnością a życiem.
Jedynym rezultatem tej morderczej doktryny było pozbawienie życia moralności. Dorastaliście w wierze, że jedyny związek zasad moralnych z życiem polega na przeszkadzaniu i zagrażaniu mu z ich strony; że ludzkie istnienie jest pozbawioną moralności dżunglą, w której dopuszczalne jest wszystko. I w tej mgle odwróconych definicji, która osiadła na uśpionych umysłach, zapomnieliście, że grzechy potępiane przez waszą doktrynę to cnoty potrzebne do życia, i zaczęliście wierzyć, że rzeczywistym złem są praktyczne środki istnienia. Zapominając, że tym niepraktycznym „dobrem” było poświęcenie, wierzycie, że poszanowanie własnej wartości jest niepraktyczne; zapominając, że praktycznym „złem” była produkcja, wierzycie, że praktyczna jest grabież.
Kołysząc się jak bezradna gałązka na wietrze nie oznaczonego na mapach moralnego pustkowia, nie ośmielacie się być w pełni złymi ani w pełni żywymi. Kiedy jesteście uczciwi, czujecie urazę ze strony oszusta; kiedy oszukujecie, czujecie trwogę i wstyd; wasz ból wzmaga uczucie, że ból jest waszym stanem naturalnym. Litujecie się nad ludźmi, których podziwiacie, wierząc, że są skazani na klęskę; zazdrościcie tym, których nienawidzicie, wierząc, że są panami istnienia. Czujecie się bezradni wobec łotrów, wierząc, że zło musi zwyciężyć, bo moralność jest bezsilna, „niepraktyczna”.
Moralność jest dla was widmowym strachem na wróble, na którego składają się obowiązek, nuda, kara i ból, skrzyżowaniem waszego pierwszego nauczyciela z podstawówki i poborcy podatkowego, stojącym na jałowym polu i wymachującym kijem, by odpędzić wasze przyjemności
— a słowo „przyjemność” oznacza dla was mózg przesiąknięty alkoholem, bezmózgą dziwkę albo głupotę tumana stawiającego pieniądze na wyścigach zwierząt, bo przecież przyjemność nie może być moralna.
Jeśli zrozumiecie, w co naprawdę wierzycie, odkryjecie potrójne potępienie — siebie, życia i cnoty
— kryjące się w groteskowym wniosku: wierzycie, że moralność to zło konieczne.
Czy zastanawiacie się, dlaczego żyjecie bez godności, kochacie bez ognia i umieracie bez oporu? Czy zastanawiacie się, dlaczego, gdziekolwiek spojrzycie, widzicie jedynie pytania bez odpowiedzi, dlaczego w waszym życiem targają nierozwiązywalne konflikty, dlaczego spędzacie je, W siedząc na irracjonalnych płotach, by uniknąć sztucznych wyborów, takich jak: dusza czy ciało, umysł czy serce, bezpieczeństwo czy wolność, prywatny zysk czy dobro społeczne?
Krzyczycie, że nie znajdujecie odpowiedzi? W jaki sposób mieliście nadzieję je znaleźć? Wyrzekacie się narzędzia percepcji — umysłu — a potem narzekacie, że wszechświat jest tajemnicą. Wyrzucacie klucz, a potem jęczycie, że wszystkie drzwi są przed wami zamknięte. Wyruszacie w poszukiwaniu irracjonalnego, a potem przeklinacie istnienie za to, że nie ma sensu. Płot, na którym przesiadujecie od dwóch godzin — słuchając moich słów i usiłując przed nimi uciec — jest tchórzowską formułką zawartą w zdaniu: „Nie posuwajmy się do skrajności!” Skrajnością, której zawsze staraliście się uniknąć, jest rozpoznanie faktu, iż rzeczywistość jest ostateczna, A znaczy A, a prawda jest prawdziwa. Kodeks moralny, którego nie da się praktykować, kodeks domagający się niedoskonałości lub śmierci, nauczył was rozpuszczać wszystkie idee we mgle, nie pozwalać na jednoznaczne definicje, traktować każde pojęcie jako przybliżone i każdą regułę postępowania jako elastyczną, asekurować się w przypadku wszelkich zasad i iść na kompromis w przypadku wszelkich wartości, starając się zawsze „wypośrodkować”. Wymuszając na was akceptację nadprzyrodzonych aksjomatów, wasz kodeks zmusił was do odrzucenia aksjomatu natury. Uniemożliwiając oceny moralne, odebrał wam zdolność formułowania racjonalnych opinii. Kodeks, który zabrania wam rzucić pierwszy kamień, zabronił wam definiować tożsamość kamieni i wiedzieć, kiedy i czy jesteście kamienowani.
Człowiek odmawiający wydania sądu, nie mówiący ani „tak”, ani „nie”, twierdzący, że nie istnieją pewniki, i wierzący, że uniknie odpowiedzialności, jest odpowiedzialny za całą krew przelewaną teraz na świecie. Rzeczywistość jest pewnikiem, istnienie jest pewnikiem, drobinka kurzu jest pewnikiem i jest nim także ludzkie życie. To, czy żyjesz, czy umierasz, jest pewnikiem. To, czy masz kawałek chleba czy nie, jest pewnikiem. To, czy zjesz swój chleb, czy zje go grabieżca, także jest pewnikiem.
Każda sprawa ma dwa końce: jeden jest słuszny, a drugi niesłuszny; to, co pośrodku, jest jednak zawsze złe. Człowiek, który się myli, zachowuje jakiś szacunek dla prawdy, choćby poprzez przyjęcie odpowiedzialności wyboru. Człowiek środka jest natomiast sługusem, wymazującym prawdę na rzecz udawania, że nie istnieje żaden wybór ani wartości, chcącym przeczekać każdą bitwę, napić się krwi niewinnych albo czołgać na brzuchu do winnych, rozpraszającym sprawiedliwość poprzez posyłanie do więzienia zarówno rabusia, jak i obrabowanego, rozwiązującym konflikty poprzez nakazywanie myślicielowi i głupcowi spotkać się w pół drogi. W każdym kompromisie pomiędzy pożywieniem a trucizną zwycięzcą może być jedynie śmierć. Na każdym kompromisie pomiędzy dobrem a złem skorzystać może jedynie zło. W transfuzji krwi, osłabiającej dobro, by wzmocnić zło, osoba idąca na kompromis odgrywa rolę gumowej rurki. Wy, pół rozumni, pół tchórze, bawicie się w ciuciubabkę z rzeczywistością ale ofiarą, której zawiązaliście oczy, jesteście wy sami. Kiedy ludzie praktykują swoje cnoty w przybliżeniu, zło przybiera postać całkowitego; kiedy cnotliwi rezygnują z wierności sztywnym zasadom, przejmują ją dranie, fundując wam gorszący spektakl kulącego się, targującego, zdradliwego dobra i przekonanego o swojej wyższości bezkompromisowego zła. Tak jak poddaliście się mistykom mięśni, gdy wam powiedzieli, że niewiedza polega na przeświadczeniu o posiadaniu wiedzy, teraz poddajecie im się, gdy wrzeszczą, że niemoralność charakteryzuje się wyrażaniem sądów moralnych. Gdy wykrzykują, że pewność swojej racji jest samolubna, spieszycie z zapewnieniem, że niczego nie jesteście pewni. Gdy wołają, że opieranie się na swoich przekonaniach jest niemoralne, zapewniacie ich, że żadnych przekonań nie posiadacie. Kiedy rzezimieszki z Europejskich Republik Ludowych warczą, że jesteście winni nietolerancji, bo nie traktujecie swojego pragnienia życia i ich pragnienia zabicia was jako różnicy zdań — kulicie się i spieszycie z zapewnieniem, że nie jesteście nietolerancyjni wobec żadnych potworności. Kiedy jakiś bosy darmozjad w zatęchłej azjatyckiej dziurze wrzeszczy na was: „Jak śmiecie być bogaci?!” — korzycie się, błagacie go o cierpliwość i przyrzekacie, że pozbędziecie się wszystkiego. Znaleźliście się w ślepej uliczce zdrady, którą popełniliście, zgadzając się, że nie macie prawa istnieć. Kiedyś wierzyliście, że to „tylko” kompromis: godziliście się, że złem jest życie dla siebie, ale dobrem życie dla swoich dzieci. Potem godziliście się, że życie dla swoich dzieci jest samolubne, ale życie dla swojej społeczności moralne. Potem godziliście się, że życie dla swojej społeczności jest samolubne, ale życie dla kraju moralne. Teraz pozwalacie, by męty ze wszystkich zakątków świata pożerały ten najwspanialszy z krajów, godząc się, że życie dla własnego kraju jest samolubne i że waszym obowiązkiem moralnym jest życie dla świata. Człowiek, który nie ma prawa do życia, nie ma prawa do wartości i nie utrzyma ich.
Na końcu swojej drogi skutecznych zdrad, pozbawieni broni, pewności i honoru, popełniacie zdradę ostateczną, podpisując akt bankructwa intelektualnego: gdy mistycy mięśni z republik ludowych ogłaszają się panami rozumu i nauki, spieszycie ich zapewniać, że waszą fundamentalną zasadą jest wiara, podczas gdy rozsądek cechuje waszych niszczycieli. Walczącym o przetrwanie resztkom rozsądnej uczciwości w oszołomionych umysłach swoich dzieci mówicie, że nie macie racjonalnych argumentów na poparcie idei, które stworzyły ten kraj, że nie ma racjonalnego usprawiedliwienia dla wolności, własności, sprawiedliwości ani praw, że opierają się one na mistycznej intuicji i można je przyjąć jedynie na wiarę; że choć rozsądek i logika podpowiadają, iż wróg ma rację, wiara stoi ponad rozsądkiem. Mówicie im, że racjonalnie jest grabić, torturować, więzić, konfiskować i mordować, należy zaś opierać się pokusom logiki i trwać w dyscyplinie irracjonalności — że drapacze chmur, fabryki, radia i samoloty były produktami wiary i mistycznej intuicji, a głód, obozy koncentracyjne i plutony egzekucyjne są produktami racjonalnego sposobu życia — że rewolucja przemysłowa była rewoltą ludzi wiary przeciwko epoce rozsądku i logiki, znanej jako średniowiecze. Jednym tchem temu samemu dziecku, mówicie, że grabieżcy rządzący republikami ludowymi prześcigną ten kraj w produkcji, są bowiem przedstawicielami nauki, ale troszczenie się o dobra materialne jest złem i trzeba się wyrzec dostatku; mówicie, że ideały grabieżców są szlachetne, ale oni nie traktują ich poważnie, a wy tak; że waszym celem w walce z grabieżcami jest jedynie realizacja ich celów, których oni zrealizować nie mogą, lecz wy tak; i że sposobem na ich pokonanie jest uprzedzenie ich i rozdanie swojego majątku. Potem zastanawiacie się, dlaczego wasze dzieci przyłączają się do „ludowców” albo zostają na wpół oszalałymi przestępcami, dlaczego grabieżcy podchodzą coraz bliżej waszych drzwi — i winicie głupotę ludzką, twierdząc, że masy są pozbawione rozumu.
Wymazujecie ze świadomości otwarty, publiczny spektakl walki grabieżców z rozumem i fakt, że najkrwawsze zbrodnie dokonują się w imię kary za zbrodnię myślenia. Wymazujecie fakt, że większość mistyków mięśni zaczynała jako mistycy ducha, że wciąż przerzucają się z jednego na drugie, że ludzie nazywani przez ciebie materialistami i spirytualistami to tylko dwie połówki tej samej przepołowionej osoby, nieustannie poszukujące dopełnienia, lecz dążące do niego poprzez oscylowanie między niszczeniem ciała a niszczeniem duszy — że wyjeżdżają z waszych uczelni do obozów pracy w Europie, a potem staczają się w mistyczne szambo Indii, szukając ucieczki przed rzeczywistością i umysłem.
Wymazujecie to i trzymacie się kurczowo swojej obłudnej „wiary”, żeby nie dopuścić do siebie wiedzy, że grabieżcy trzymają was na smyczy, którą jest wasz kodeks moralny — że to oni bezwarunkowo i nieprzerwanie praktykują moralność, której wy jesteście w połowie posłuszni, w połowie zaś uciekacie przed nią — że praktykują ją w jedyny sposób, w jaki można to czynić: zmieniając ziemię w piec ofiarny — że wasza moralność zabrania wam opierać im się w jedyny możliwy sposób: odmawiając złożenia siebie w ofierze i dumnie głosząc swoje prawo do istnienia — że aby walczyć z nimi do końca i mieć całkowitą słuszność, musicie odrzucić swoją moralność. Wymazujecie to, bo wasze poszanowanie własnej wartości jest nierozdzielnie związane z tą mistyczną „bezinteresownością”, której nigdy nie mieliście ani nie praktykowaliście, ale udawaliście to przez tyle lat, że myśl ojej potępieniu przepełnia was trwogą. Żadna wartość nie jest wyższa od poszanowania własnej wartości, wy jednak zainwestowaliście ją w atrapy środków bezpieczeństwa — i teraz wasza moralność schwytała was w pułapkę, w której jesteście zmuszeni udawać szacunek dla siebie, walcząc po stronie credo autodestrukcji. Kpicie z samych siebie: potrzeba poszanowania własnej wartości, której nie potraficie wyjaśnić ani zdefiniować, jest częścią mojej moralności, nie waszej; jest to obiektywny symbol mojego kodeksu, mój dowód w waszych duszach.
Dzięki uczuciu, którego nie nauczył się identyfikować, lecz nosi w sobie od pierwszej świadomej chwili istnienia, od momentu odkrycia, że musi dokonywać wyborów, człowiek wie, że jego rozpaczliwa potrzeba poszanowania własnej wartości jest sprawą życia lub śmierci. Jako istota obdarzona świadomą wolą wie, że musi znać swoją wartość, by zachować życie. Wie, że musi mieć rację; mylić się w czynach, oznacza zagrożenie dla życia; mylić się w duchu, być złym, oznacza nieprzystosowanie do życia.
Każdy czyn człowieka musi być zamierzony; sam akt zdobywania lub zjadania pożywienia implikuje, że osoba, którą utrzymuje przy życiu, jest tego warta; każda przyjemność, do jakiej dąży, implikuje, że osoba dążąca do niej jest warta jej doznania. Nie ma wyboru w kwestii swojej potrzeby poszanowania własnej wartości, może jedynie wybrać kryteria, którymi ją mierzy. Popełnia śmiertelny błąd, używając owego narzędzia chroniącego życie w służbie autodestrukcji, wybierając kryterium sprzeczne z istnieniem i kierując szacunek dla własnej osoby przeciwko rzeczywistości.
Każda forma bezprzyczynowej wątpliwości, każde poczucie niższości i niedowartościowania jest w istocie ukrytym lękiem człowieka przed niezdolnością do poradzenia sobie z istnieniem. Ale im większy jego lęk, tym bardziej uporczywie trzyma się dławiących go morderczych doktryn. Żaden człowiek nie może przeżyć chwili, w której deklaruje się jako nieuleczalnie zły; jeśli mu się uda, następna chwila przyniesie szaleństwo lub samobójstwo. Jeśli wybrał kryterium irracjonalne, będzie próbował przed tym uciec, udając, uchylając się, wymazując; podstępem pozbawi się rzeczywistości, istnienia, szczęścia, umysłu — i, ostatecznie, poszanowania własnej wartości, uparcie walcząc o zachowanie jej złudzenia, by tylko nie odkryć jej braku. Strach przed stawieniem czoła jakiejś kwestii oznacza wiarę, że prawdą jest najgorsze.
Permanentnej winy nie zaszczepia w was żadna zbrodnia, którą popełniliście, żadne z waszych niepowodzeń, błędów czy wad, lecz biała plama, za pomocą której usiłujecie je wymazać — nie żaden grzech pierworodny ani nieznany wrodzony defekt, lecz świadomość faktu waszego pod-stawowego deficytu: zawieszenia umysłu, odmowy myślenia. Lęk i poczucie winy są waszymi chronicznymi uczuciami, są rzeczywiste i zasługujecie na nie, ale ich źródłem nie są żadne powierzchowne przyczyny, które wymyślacie, by ukryć prawdziwe, nie „egoizm”, słabość czy niewiedza, lecz rzeczywiste i fundamentalne zagrożenie waszego istnienia: boicie się, bo porzuciliście swoje narzędzie przetrwania, i macie poczucie winy, bo wiecie, że uczyniliście to dobrowolnie.
Zdradziliście swoje ja, to znaczy swój umysł; poszanowanie własnej wartości oznacza poleganie na własnej umiejętności myślenia. Ego, którego poszukujecie, lecz nie potraficie wyrazić ani określić, to nie emocje ani mgliste marzenia, lecz wasz intelekt, ten sędzia najwyższego trybunału, pozbawiony przez was władzy na rzecz małych krętaczy zwanych „uczuciami”. Potem czołgacie się przez noc, którą sami sobie zgotowaliście, w rozpaczliwym poszukiwaniu bezimiennego ognia, napędzani blednącą wizją ujrzanego i utraconego świtu.
Zwróćcie uwagę na uparcie powracającą w mitologiach legendę o raju, Atlantydzie lub jakimś królestwie doskonałości, które człowiek posiadał i utracił. Korzenie tej legendy tkwią nie w przeszłości rasy, lecz w przeszłości każdego człowieka. Nadal macie poczucie — nie tak konkretne jak wspomnienie, przypominające raczej tępy, niejasny ból beznadziejnej tęsknoty — że gdzieś w pierwszych latach dzieciństwa, zanim nauczyliście się uległości, wchłonęliście koszmar irracjonalności i zwątpiliście w wartość własnych umysłów, poznaliście radosną egzystencję niezależnej, rozumnej świadomości, stojącej w obliczu nieograniczonego wszechświata. Oto raj utracony, upragniony — i będący na wyciągnięcie ręki.
Niektórzy z was nigdy nie będą wiedzieli, kim jest John Galt. Ale ci, którzy przeżyli choć jedną chwilę miłości do życia i dumy z bycia wartymi przeżywania go, ogarnęli tę ziemię jednym aprobującym spojrzeniem, byli ludźmi — a ja jestem po prostu człowiekiem, który wiedział, że tego stanu nie można zdradzić. Jestem człowiekiem, który wiedział, czego potrzeba, by nim być, i postanowił zawsze praktykować to, co wy praktykowaliście przez tę jedną chwilę. Możecie zrobić to samo. Tego wyboru — oddania się temu, co w człowieku najwyższe — dokonuje się poprzez akceptację faktu, że waszym najszlachetniejszym dokonaniem było odkrycie, iż dwa plus dwa równa się cztery.
Kimkolwiek jesteś — ty, stojący teraz sam na sam z moimi słowami mając za przewodnika jedynie własną uczciwość — nadal masz szansę być człowiekiem, ale musisz rozpocząć od zera, stanąć nagi w obliczu rzeczywistości i, odwracając kosztowny błąd historii, zadeklarować: „Jestem, więc myślę”.
Zaakceptuj nieodwracalny fakt, że twoje życie zależy od twojego umysłu. Przyznaj, że wszystkie twoje zmagania, wątpliwości, oszustwa i uniki były desperacką próbą ucieczki przed odpowiedzialnością wolnej świadomości — dążeniem do automatycznej wiedzy, instynktownego działania, intuicyjnej pewności — i chociaż nazywałeś to tęsknotą do stanu anielskiego, w istocie dążyłeś do stanu zwierzęcego. Przyjmij za swój ideał moralny dążenie do bycia człowiekiem. Nie mów, że boisz się zaufać umysłowi, bo tak mało wiesz. Czy bezpieczniej jest ufać mistykom, odrzucając własną skromną wiedzę? Żyj i działaj w jej granicach i do końca życia ją rozwijaj. Wykup swój umysł z lombardu autorytetów. Zaakceptuj fakt, że nie jesteś wszechwiedzący, ale odgrywanie zombi nie zapewni ci wszechwiedzy — że twój umysł jest zawodny, ale pozbycie się go nie uczyni cię niezawodnym — że jeden własny błąd jest bezpieczniejszy niż dziesięć prawd przyjętych na wiarę, bo ten pierwszy pozostawia ci środki do naprawienia go, ostatnie zaś niszczą w tobie zdolność odróżnienia prawdy od błędu. W miejsce swojego marzenia o nieskończonej automatycznej wiedzy zaakceptuj fakt, że człowiek zdobywa wiedzę wyłącznie własnym wysiłkiem
— i właśnie to wyróżnia go we wszechświecie, to jest jego naturą, moralnością i chwałą. Pozbądź się tej nieograniczonej zgody na zło, polegającej na twierdzeniu, że człowiek jest niedoskonały. Na podstawie jakiego kryterium skazujesz go na taki stan? Zaakceptuj fakt, że aby być moralnym, trzeba być doskonałym. Doskonałości nie mierzy się jednak mistycznymi przykaza-niami, nakazującymi czynić niemożliwe, a twojej postawy moralnej kwestiami nie podlegającymi wyborowi. Człowiek ma jeden podstawowy wybór: myśleć lub nie myśleć — i właśnie to jest miarą jego cnoty. Perfekcja moralna to niezłomna racjonalność — nie rozmiar twojej inteligencji, lecz pełne i bezustanne korzystanie z umysłu, nie rozmiar wiedzy, lecz koncepcja rozsądku jako wartości absolutnej. Naucz się dostrzegać różnicę między błędami a odstępstwami od moralności. Błąd nie jest skazą moralną, pod warunkiem, że jesteś gotów go naprawić; tylko mistyk może oceniać istoty ludzkie na podstawie kryterium nieosiągalnej, automatycznej wszechwiedzy. Natomiast odstępstwo od moralności to świadomy wybór działania, o którym wiesz, że jest złe, albo celowe uchylanie się od wiedzy, odwracanie wzroku i wyłączanie myślenia. Za to, czego nie wiesz, nie jesteś odpowiedzialny moralnie; to zaś, czego nie chcesz wiedzieć, jest rosnącym w twojej duszy rachunkiem hańby. Bierz konieczne poprawki na błędy; nie wybaczaj ani nie akceptuj żadnego odstępstwa od moralności. Pozwól wątpić tym, którzy dążą do wiedzy; traktuj zaś jak potencjalnych zabójców te okazy bezczelnego zepsucia, które wysuwają wobec ciebie roszczenia, głosząc, że nie mają ani nie potrzebują mieć po temu powodów, wystarczy, że „po prostu tak czują”
— i tych kwitujących niezbity argument słowami: „To tylko logika”, znaczącymi: „To tylko rzeczywistość”. Jedyną płaszczyzną przeciwną rzeczywistości jest płaszczyzna śmierci. Zaakceptuj fakt, że osiągnięcie szczęścia jest jedynym celem moralnym twojego życia i że szczęście — a nie ból ani folgowanie bezmyślnym zachciankom — jest dowodem uczciwości moralnej, jest bowiem dowodem i wynikiem twojej lojalności wobec realizacji własnych wartości. Szczęście było odpowiedzialnością, przed którą drżałeś, wymagało racjonalnej dyscypliny wydającej się przerastać twoje możliwości — i niespokojna jałowość twoich czasów jest pomnikiem twojego uciekania przed wiedzą, że nie istnieje moralny substytut dla szczęścia i że nie ma bardziej nikczemnego tchórza niż człowiek rezygnujący z walki o radość, bojący się wyrażać swoje prawo do istnienia, pozbawiony odwagi i wierności życiu, którą posiada ptak albo kwiat rosnący ku słońcu. Pozbądź się ochronnych łachmanów tej przywary, którą nazywasz cnotą: pokory
— naucz się cenić siebie, to znaczy: walczyć o swoje szczęście — i kiedy się nauczysz, że sumą wszystkich cnót jest duma, nauczysz się żyć jak człowiek.
Niech twoim pierwszym krokiem ku poszanowaniu własnej wartości będzie nauczenie się, aby traktować jako kanibala każdego, kto żąda od ciebie pomocy. Takie żądanie świadczy, że uważa on twoje życie za swoją własność — i o ile to roszczenie samo w sobie jest wstrętne, znacznie wstrętniejsze jest co innego: twoja zgoda. Pytasz, czy w takim razie należy kiedykolwiek komuś pomagać? Nie — jeśli uważa to za swoje
prawo i twój moralny obowiązek wobec niego. Tak —jeśli takie jest twoje własne pragnienie, oparte na osobistej przyjemności, jaką daje ci wartość danej osoby i jej zmagań. Cierpienie jako takie nie jest wartością, jest nią natomiast walka człowieka z cierpieniem. Jeśli postanawiasz pomóc komuś, kto cierpi, rób to tylko z uwagi na jego cnoty, na jego walkę o wyzdrowienie, potęgę jego rozumu, fakt, że cierpi niezasłużenie — wtedy twoje działanie pozostaje wymianą, a jego cnota jest zapłatą za twoją pomoc. Pomaganie człowiekowi pozbawionemu cnót, pomaganie mu tylko dlatego, że cierpi, akceptacja jego wad i potrzeb jako roszczenia jest natomiast akceptacją hipoteki zera na twoich wartościach. Człowiek nie posiadający cnót jest człowiekiem nienawidzącym istnienia i kierującym się przesłanką śmierci; pomaganie mu jest akceptacją jego zła i popieraniem jego destruktywnych działań. Hołd złożony zeru, choćby tylko w postaci grosza, którego braku nie odczujesz, albo życzliwego uśmiechu, na który nie zasłużyło, jest zdradą życia i wszystkich usiłujących je zachować. To właśnie te grosze i uśmiechy złożyły się na upadek waszego świata. Nie mówcie, że moja moralność jest zbyt trudna, żebyście ją mogli praktykować i że boicie się jej tak samo jak nieznanego. Wszystkie chwile życia, jakich zaznaliście, przeżyliście na podstawie wartości mojego kodeksu. Wy jednak dławiliście, negowaliście i zdradzaliście go. Poświęcaliście swoje cnoty na rzecz przywar, a najlepszych ludzi na rzecz najgorszych. Rozejrzyjcie się: to, co uczyniliście ze społeczeństwem, najpierw uczyniliście z własnymi duszami; jedno jest odbiciem drugiego. Ta ponura ruina, którą jest teraz wasz świat, to fizyczny kształt zdrady popełnionej wobec waszych wartości, przyjaciół, obrońców, przyszłości, kraju i siebie samych.
My — których teraz wzywacie, lecz nie otrzymacie już odpowiedzi — żyliśmy wśród was, ale nie chcieliście nas znać. Odmawialiście myślenia i widzenia, kim jesteśmy. Nie poznaliście się na wynalezionym przeze mnie silniku, skazując go, w swoim świecie, na los grata rdzewiejącego na złomowisku. Nie poznaliście się na bohaterze tkwiącym w waszych własnych duszach — i nie rozpoznawaliście mnie, gdy was mijałem na ulicach. Kiedy rozpaczliwie wzywaliście nieosiągalnego ducha, który — jak czuliście — opuścił wasz świat, nazywaliście go moim imieniem, ale tak naprawdę wzywaliście swoje własne zdradzone poszanowanie własnej wartości. Nie da się uleczyć jednego bez drugiego.
Kiedy odmówiliście należnego szacunku umysłowi ludzkiemu i usiłowaliście rządzić ludzkością za pomocą siły — ci, którzy się podporządkowali, byli pozbawieni umysłu; ci, którzy go mają, nie podporządkowują się. Geniusz produkcyjny przywdział więc w waszym świecie przebranie playboya i został niszczycielem bogactwa, woląc zniszczyć własną fortunę, niż pozwolić odebrać ją sobie siłą. Myśliciel, człowiek rozumu, został natomiast piratem, woląc bronić swoich wartości siłą, przeciwstawiając się waszej sile, niż żyć pod rządami przemocy. Czy mnie słyszycie, Francisco d’Anconia i Ragnarze Danneskjold, moi pierwsi przyjaciele, towarzysze broni, współbanici, w imieniu których i w hołdzie którym przemawiam?
To nasza trójka zaczęła to, co teraz kończę. To nasza trójka postanowiła pomścić ten kraj i uwolnić jego uwięzioną duszę. Ten najwspanialszy z krajów został zbudowany na podstawie mojej moralności — nienaruszalnej supremacji prawa człowieka do istnienia — ale wy baliście się to przyrżnąć i żyć według tej zasady. Gapiliście się na największe osiągnięcie wszechczasów, zagarnęliście jego skutek, a wymazaliście przyczynę. ‚W obecności pomnika moralności ludzkiej, jakim jest fabryka, autostrada czy most — potępialiście ten kraj jako niemoralny, a jego postęp jako „chciwość” i przepraszaliście za wielkość tego kraju bożka pierwotnego głodu, bożka ginącej Europy, trędowatego, mistycznego darmozjada.
Ten kraj — wytwór rozsądku — nie zdołałby przetrwać, opierając się Ina moralności poświęcenia. Nie zbudowali go ludzie dążący do samounicestwienia ani ci wyciągający rękę po datki. Nie zniósłby mistycznego rozdziału między duszą a ciałem. Nie potrafiłby żyć na podstawie mistycznej doktryny, potępiającej tę ziemię jako złą, a tych, którzy odnoszą tu sukces, jako zepsutych. Ten kraj od samego początku stanowił zagrożenie dla odwiecznych rządów mistyków. W swojej młodzieńczej eksplozji pokazał niedowierzającemu światu, jak wielki potrafi być człowiek i jakie szczęście może osiągnąć na tym świecie. Możliwe było jedno albo drugie: Ameryka albo mistycy. Oni to wiedzieli, wy nie. Pozwoliliście im zarazić was kultem potrzeby, czyniąc z tego kraju olbrzyma o duszy żebrzącego karła, podczas gdy jego prawdziwą, żywą duszę zepchnięto do podziemia, by harowała i karmiła was w milczeniu, przemilczana, pozbawiona chwały, negowana — jego prawdziwą duszę: przemysłowca. Czy słyszysz mnie teraz, Hanku Rearden, największa ofiaro, jaką kiedykolwiek pomściłem?
Ani on, ani pozostali z nas nie wrócą, póki droga do odbudowy kraju nie będzie wolna — póki nie zmiecie się z naszej drogi szczątków moralności poświęcenia. System polityczny każdego kraju opiera się na jego systemie wartości. Odbudujemy system Ameryki na podstawie przesłanki moralnej, która była jej fundamentem, lecz wy traktowaliście ją jak grzeszne podziemie, gorączkowo uciekając przed konfliktem między nią a swoją mistyczną moralnością — przesłanki, że człowiek sam w sobie jest celem, a nie środkiem realizacji cudzych celów; że życie człowieka, jego wolność i szczęście należą do niego na mocy niezbywalnego prawa.
Wy, którzy zatraciliście pojęcie prawa i bezradnie miotacie się pomiędzy twierdzeniem, że prawa są darem Bożym, nadprzyrodzonym, przyjmowanym na wiarę, a twierdzeniem, że są one darem społeczeństwa i każdy jego kaprys może je złamać — wiedzcie, że źródłem ludzkich praw nie jest Bóg ani Kongres, lecz zasada tożsamości. A znaczy A. Człowiek jest człowiekiem. Prawa to warunki istnienia potrzebne ludzkiej naturze dla prawidłowego przetrwania. Jeśli człowiek ma żyć na ziemi, jego prawem jest posługiwanie się umysłem, działanie na podstawie własnego nieza-leżnego sądu, praca na rzecz swoich wartości i zachowywanie produktu tej pracy. Jeśli jego celem jest życie na ziemi, ma prawo żyć jako istota rozumna: natura zabrania mu być nierozumnym. Każda grupa, każda banda, każdy naród usiłujący zanegować ludzkie prawa nie ma racji, to znaczy: jest zły, to znaczy: występuje przeciwko życiu.
Prawa stanowią pojęcie moralne — a moralność jest sprawą wyboru. Ludzie mogą nie wybrać przetrwania ludzkiego jako kryterium swojej moralności i praw, ale nie mogą uciec przed faktem, że jego przeciwieństwem jest społeczeństwo kanibali, istniejące przez chwilę dzięki pożeraniu najlepszych spośród siebie i upadające jak przeżarte rakiem ciało, gdy zdrowi zostali zjedzeni przez chorych, a rozumni przez nierozumnych. Taki był los waszych społeczeństw na przestrzeni dziejów, wy jednak za wszelką cenę staraliście się uniknąć zrozumienia przyczyny. Jestem tu po to, by ją wyjaśnić: środkiem odwetu było prawo tożsamości, przed którym nie da się uciec. Tak jak nie może przeżyć człowiek pozbawiony rozumu, tak samo nie może przeżyć ich dwóch, dwa tysiące ani dwa miliardy. Tak jak nie może odnieść sukcesu człowiek rzucający wyzwanie rzeczywistości, nie może go odnieść naród, kraj ani planeta. A znaczy A. Reszta jest kwestią czasu, wspieranego przez ofiarność ofiar.
Tak jak nie może istnieć człowiek bez ciała, nie mogą istnieć prawa, gdy nie istnieje prawo przekładania ich na rzeczywistość — myślenia, pracy i zatrzymywania dla siebie jej produktów — to znaczy: prawo własności. Współcześni mistycy mięśni, oferujący wam złudny wybór między „prawami człowieka” a „prawem własności”, jakby jedno mogło istnieć bez drugiego, czynią ostatnią groteskową próbę ożywienia doktryny antynomii między duszą a ciałem. Tylko duch może istnieć bez własności materialnej; tylko niewolnik może pracować bez prawa do zatrzymania produktu swoich wysiłków. Doktryna głosząca, że „prawa człowieka” są nadrzędne w stosunku do „prawa własności”, oznacza po prostu, że niektóre jednostki mają prawo się bogacić kosztem innych; skoro kompetentni nie mają nic do zyskania u niekompetentnych, oznacza to prawo niekompetentnych do rozporządzania lepszymi od siebie i używania ich jako krów mlecznych. Każdy, kto uważa to za ludzkie i słuszne, nie ma prawa nosić miana człowieka. Źródłem prawa własności jest zasada przyczyny i skutku. Wszelka własność i wszystkie formy bogactwa są produktem ludzkiego umysłu i pracy. Tak jak nie mogą istnieć skutki pozbawione przyczyn, nie może istnieć bogactwo pozbawione źródła, którym jest inteligencja. Inteligencji nie można zmusić do pracy: ci, którzy potrafią myśleć, nie będą pracować pod przymusem; ci, którzy będą, wyprodukują niewiele więcej niż wart był bicz potrzebny do trzymania ich w ryzach. Produkty umysłu można otrzymywać jedynie na warunkach dyktowanych przez właściciela, w for¬mie wymiany i dzięki dobrowolnej zgodzie. Każda inna polityka ludzi w stosunku do czyjejś własności jest polityką zbrodniarzy, niezależnie od ich liczby. Zbrodniarze to krótkowzroczne dzikusy, głodujące, gdy kończą im się łupy — tak jak dziś głodujecie wy, którzy wierzyliście, że zbrodnia może być „praktyczna”, skoro wasz rząd uznał rabunek za legalny, a opieranie mu się za bezprawne.
Jedyną właściwą rolą rządu jest ochrona ludzkich praw, co oznacza ochronę człowieka przed fizyczną przemocą. Właściwy rząd jest policjantem, działającym jako środek samoobrony człowieka i jako taki może używać siły jedynie przeciwko tym, którzy użyli jej pierwsi. Jedynymi właściwymi formacjami rządowymi są: policja, broniąca was przed przestępcami, armia, broniąca was przed obcym agresorem, i sądy, broniące waszej własności i umów przed pogwałceniem lub oszustwem ze strony innych i rozstrzygające dysputy na podstawie racjonalnych zasad, na mocy obiektywnego prawa. Ale rząd inicjujący użycie siły przeciwko ludziom, którzy jej nie użyli, stosowanie zbrojnego przymusu wobec bezbronnych ofiar jest koszmarną, piekielną machiną, mającą na celu unicestwienie moralności: taki rząd odwraca swój jedyny cel moralny i z obrońcy zmienia się w najzacieklejszego wroga człowieka, z policjanta w zbrodniarza obdarzonego prawem używania przemocy wobec ofiar pozbawionych prawa do samoobrony. Taki rząd zastępuje moralność następującą zasadą zachowania społecznego: możesz robić sąsiadowi, co ci się podoba, pod warunkiem, że twój gang jest większy niż jego własny.
Tylko cham, głupiec lub tchórz może się zgodzić na istnienie na takich warunkach i podarować innym czek in blanco na swoje życie i umysł, zaakceptować pogląd, że inni mają prawo rozporządzać nim zgodnie ze swoim widzimisię, że wola większości jest wszechmocna, że siła mięśni i liczb może zastąpić sprawiedliwość, rzeczywistość i prawdę. My, ludzie umysłu, będący kupcami, nie zaś panami czy niewolnikami, nie przyjmujemy ani nie wystawiamy czeków in blanco. Nie współżyjemy ani nie współpracujemy z niczym, co nieobiektywne. Zanim człowiek się ucywilizował, nie miał pojęcia o obiektywnej rzeczywistości i wierzył, że naturą rządzą nieodgadnione demony. Nie było wtedy mowy o myśleniu, nauce czy produkcji. Dopiero kiedy odkryto, że natura stanowi konkretny, przewidywalny pewnik, ludzie mogli się oprzeć na swojej wiedzy, obrać kurs, zaplanować przyszłość i, krok po kroku, wyjść z jaskiń. Teraz oddaliście nowoczesny przemysł, z jego ogromną złożonością i precyzją naukową, z powrotem w ręce nieodgadnionych demonów — w ręce nieprzewidywalnych kaprysów małych, wstrętnych, ukrywających się biurokratów. Rolnik nie inwestuje pracy jednego lata, jeśli nie może ocenić szans na zbiory — wy zaś oczekujecie od gigantów przemysłu, którzy planują w kategoriach dekad, inwestują w kategoriach pokoleń i zawierają umowy na dziewięćdziesiąt dziewięć lat, że będą dalej funkcjonowali i produkowali, nie wiedząc, jaki kaprys którego przypadkowego urzędnika spadnie na nich w nieoczekiwanym momencie i pokrzyżuje wszystkie plany. Ludzie trudniący się pracą fizyczną i dorywczą żyją i planują z dnia na dzień. Im większy umysł, tym większy zasięg planu. Człowiek zdolny zaplanować jedynie prymitywny barak może budować na waszych ruchomych piaskach, zgarniać szybkie pieniądze i uciekać. Ten, który potrafi projektować drapacze chmur, nie zrobi tego. Nie poświęci też dziesięciu lat nieprzerwanych wysiłków tworzeniu nowego produktu, wiedząc, że bandy dzierżących stery władzy miernot obmyślają ustawy mające na celu skrępowanie go i doprowadzenie do upadku, jeśli zaś będzie z nimi walczył i zwycięży, zagarną jego nagrody i wynalazek.
Wyjrzyjcie poza tę chwilę, wy, którzy krzyczycie, że boicie się współzawodniczyć z ludźmi o wyższej inteligencji, że ich umysły są zagrożeniem dla waszego życia, że na wolnym rynku silni nie dają szansy słabym. Co określa wartość materialną waszego dzieła? Wyłącznie wysiłek produkcyjny umysłu — jeśli żyjecie na bezludnej wyspie. Im mniej wydajne myślenie, tym mniej przyniesie wam wasz fizyczny wysiłek — i moglibyście trawić całe życie na fizycznej rutynie, zbierając marne plony albo polując za pomocą łuku i strzał, niezdolni sięgnąć myślą ani odrobinę dalej. Ale żyjąc w rozumnym społeczeństwie, gdzie możliwa jest wolna wymiana, otrzymujecie nieocenioną premię: materialną wartość waszej pracy określa nie tylko wasz własny wysiłek, ale również wysiłek najlepszych umysłów produkcyjnych żyjących obok was.
Kiedy pracujecie w nowoczesnej fabryce, płaci się wam nie tylko za pracę fizyczną, ale także za cały geniusz produkcyjny, który umożliwił zaistnienie tej fabryki: za pracę przemysłowca, który ją wybudował; inwestora, który zaoszczędził pieniądze, by je postawić na niewypróbowane i nowe przedsięwzięcie; inżyniera, który zaprojektował maszyny, abyście wy mogli przesuwać ich dźwignie; wynalazcy, który wymyślił produkt, abyście wy mogli go produkować; naukowca, który odkrył zasady stosowane przy jego produkcji; filozofa, który nauczył ludzi, jak myśleć, i został za to przez was potępiony.
Maszyna, zamrożony kształt żywej inteligencji, jest siłą zwiększającą potencjał waszego życia poprzez zwiększenie produkcyjności waszego czasu. Gdybyście pracowali jako kowale w mistycznym średniowieczu, cały wasz potencjał zarobkowy mieściłby się w sztabie żelaza wyprodukowanej przez wasze ręce w wielodniowym wysiłku. Ile ton szyn dziennie produkujecie, pracując dla Hanka Reardena? Czy ośmielicie się twierdzić, że wielkość waszej płacy zależy wyłącznie od pracy fizycznej i że te szyny są produktem waszych mięśni? Wasze mięśnie są warte jedynie standardu życia tamtego kowala; reszta to podarunek od Hanka Reardena. Każdy człowiek może się wznieść tak wysoko, jak chce i jak jest zdolny, ale tylko zakres jego myślenia określa wysokość, na jaką się wzniesie. Praca fizyczna jako taka nie sięga poza daną chwilę. Człowiek zajmujący się wyłącznie nią konsumuje materialny ekwiwalent wartości swojego wkładu w proces produkcji i nie pozostawia nic więcej ani sobie, ani innym. Ale człowiek tworzący — w jakiejkolwiek dziedzinie racjonalnych przedsięwzięć — idee, człowiek odkrywający nową wiedzę, jest dobroczyńcą całej ludzkości. Produktami materialnymi nie można się dzielić, należą do jakiegoś ostatecznego konsumenta; jedynie ideami można się podzielić z nieograniczoną liczbą osób, wzbogacając je wszystkie bez żadnej straty dla siebie, zwiększając potencjał produkcyjny wykonywanej przez nich pracy. Człowiek o potężnym intelekcie ofiarowuje słabszym wartość własnego czasu, dając im możliwość pracy w stworzonych przez siebie zawodach, swój czas poświęcając zaś dokonywaniu dalszych odkryć. Jest to uczciwa wymiana z obopólną korzyścią: wśród ludzi pragnących pracować i nie oczekujących manny z nieba interesy umysłu są zawsze takie same, niezależnie od rozmiaru inteligencji.
W stosunku do włożonego wysiłku umysłowego twórca nowego wynalazku otrzymuje jedynie niewielki procent swojej wartości w formie zapłaty materialnej, niezależnie od tego, jaki zbije majątek, ile zarobi milionów. Ale człowiek pracujący jako stróż w fabryce wytwarzającej ów wynalazek otrzymuje olbrzymią zapłatę w stosunku do wysiłku umysłowego, jakiego wymaga od niego ta praca. To samo dotyczy wszystkich pośrednich szczebli, ludzi znajdujących się na wszystkich poziomach ambicji i umiejętności. Człowiek stojący na szczycie piramidy intelektualnej daje najwięcej tym, którzy znajdują się niżej od niego, nie dostaje jednak nic z wyjątkiem zapłaty materialnej, żadnej intelektualnej premii, którą mógłby dodać do wartości swojego czasu. Człowiek stojący na samym dole, który pozostawiony samemu sobie i swojej beznadziejnej niezdarności umarłby z głodu, nie daje nic tym, którzy stoją ponad nim, ale otrzymuje premię wszystkich ich umysłów. Taka jest natura „współzawodnictwa” pomiędzy silnymi i słabymi intelektualnie. Taki jest model „wyzysku”, za który potępiliście silnych.
Taka była nasza funkcja i pełniliśmy ją z przyjemnością. O co prosiliśmy w zamian? Jedynie o wolność. Potrzebowaliśmy swobody, by funkcjonować — myśleć i pracować tak, jak chcemy — podejmować własne ryzyko i ponosić własne straty — zdobywać własne dochody i gromadzić własne fortuny — stawiać na wasz rozum, poddawać swoje produkty waszej ocenie w celu ubicia dobrowolnego targu, polegać na obiektywnej wartości swojej pracy i zdolności waszych umysłów do jej ujrzenia — liczyć na waszą inteligencję i uczciwość i pertraktować wyłącznie z waszymi umysłami. Taka była cena, wy jednak postanowiliście ją odrzucić jako zbyt wysoką. Zadecydowaliście, że niesprawiedliwe jest, abyśmy my, którzy was wyciągnęliśmy z lepianek i daliśmy wam nowoczesne mieszkania, radia, kina i samochody, mieli posiadać pałace i jachty — i uznaliście, że wy macie prawo do swoich pensji, ale my nie mamy prawa do swoich zysków; że nie chcecie już, abyśmy pertraktowali z waszymi umysłami, lecz z waszymi pistoletami. Nasza odpowiedź brzmiała: „Idźcie do diabła!” Przekleństwo zadziałało. Jesteście w piekle. Nie chcieliście rywalizować na poziomie inteligencji — rywalizujecie teraz na poziomie przemocy. Nie chcieliście pozwolić, by nagrody otrzymywało się za udaną produkcję — teraz toczycie wyścig o nagrody otrzymywane za udaną grabież. Nazywaliście samolubną i okrutną wymianę wartości za wartość — teraz zbudowaliście bezinteresowne społeczeństwo, funkcjonujące na zasadzie: grabież za grabież. Wasz system jest uprawomocnioną wojną domową, w której ludzie łączą się w gangi i walczą o władzę nad prawem, używanym potem jako pałka na wrogów, dopóki kolejna banda nie wydrze go poprzedniej i nie pogoni jej — przy czym wszystkie wznoszą protesty w imię służby nieokreślonemu dobru nieokreślonego społeczeństwa. Mówiliście, że nie widzicie różnicy pomię-dzy siłą ekonomiczną a polityczną, pomiędzy siłą pieniądza a siłą pistoletów — pomiędzy nagrodą a karą, kupnem a grabieżą, przyjemnością a strachem, życiem a śmiercią. Teraz zaczynacie ją widzieć.
Niektórzy z was mogą się usprawiedliwiać niewiedzą, ograniczonym umysłem i możliwościami. Najbardziej winni są jednak ci, którzy posiadali zdolność rozumienia, lecz woleli wymazać rzeczywistość, z cyniczną służalczością podporządkowując swoją inteligencję sile: ci nikczemni mistycy nauki, głoszący poświęcenie wobec „czystej wiedzy” — czystej, to znaczy nie mającej na tym świecie żadnego praktycznego celu — i rezerwujący swoją logikę dla materii nieożywionej w mniemaniu, że człowiek nie zasługuje na racjonalne traktowanie; gardzący pieniędzmi i sprzedający dusze za laboratoria istniejące dzięki grabieży. Ponieważ jednak nie istnieje coś takiego jak „wiedza niepraktyczna” ani działania „bezinteresowne”, gardząc wykorzystaniem swojej nauki w służbie życia, pozwalają na jej wykorzystanie w służbie śmierci, bo tylko taki praktyczny cel mogą z niej mieć grabieżcy: do wynajdywania narzędzi przymusu i zabijania. To oni, intelektualiści próbujący uciec przed wartościami moralnymi, są przeklęci za życia; to oni popełnili nieprzebaczalny grzech.
Czy pan mnie słyszy, Robercie Stadler?
Ale to nie z nim pragnę rozmawiać. Mówię do tych spośród was, którzy zachowali choć odrobinę suwerennej duszy, nie zaprzedaną i nie podstemplowaną słowami: „…na polecenie innych”. Jeśli w chaosie przyczyn, które skłoniły was dzisiaj do słuchania radia, mieściło się uczciwe, racjonalne pragnienie dowiedzenia się, co jest nie tak ze światem, to do was kieruję swoje słowa. Według zasad i kryteriów mojego kodeksu człowiek powinien dać racjonalną odpowiedź tym, których ona obchodzi i którzy czynią wysiłek w celu jej poznania. Ci, którzy wysilają się, by mnie nie zrozumieć, nie obchodzą mnie.
Mówię do każdego człowieka, pragnącego żyć i odzyskać honor swojej duszy. Teraz, kiedy znasz prawdę o swoim świecie, przestań popierać swoich niszczycieli. Zło jest możliwe wyłącznie dzięki twojej zgodzie na nie. Wycofaj ją. Wycofaj poparcie. Nie próbuj żyć na warunkach wroga ani wygrać w grze, w której on ustala reguły. Nie szukaj przychylności tych, którzy cię zniewolili, nie błagaj o jałmużnę tych, którzy cię obrabowali — nie staraj się o dotacje, pożyczki ani pracę — nie dołączaj do nich, by odzyskać to, co ci zabrali, poprzez obrabowywanie własnych sąsiadów. Nie można mieć nadziei na zachowanie życia, gdy się przyjmuje łapówki, udzielając zgody na jego zniszczenie. Nie staraj się o zysk, sukces ani bezpieczeństwo, oddając w zastaw swoje prawo do istnienia. Ten zastaw nigdy nie zostanie zwrócony; im więcej im zapłacisz, tym więcej będą żądać; im większe są wartości, do których dążysz lub które osiągasz, tym bardziej stajesz się wobec nich bezradny. Stosują system „niewinnego szantażu”, używając jako broni nie twoich grzechów, lecz miłości do życia.
Nie próbuj odnosić sukcesu na warunkach grabieżców, nie wspinaj się po drabinie, gdy oni trzymają za linki. Nie pozwól ich rękom tknąć jedynej siły, która daje im władzę: twojego pragnienia życia. Zastrajkuj — tak jak ja. Korzystaj ze swego umysłu i talentu prywatnie, rozwijaj swoją wiedzę i umiejętności, ale nie dziel się swoimi osiągnięciami z innymi. Nie próbuj robić fortuny, kiedy grabieżca siedzi ci na grzbiecie. Zostań na najniższym szczeblu ich drabiny, zarabiaj tylko tyle, ile ci trzeba na przeżycie, ale dla nich nie zarób ani grosza. Skoro jesteś jeńcem, postępuj jak jeniec; nie pomagaj im w udawaniu, że jesteś wolny. Bądź milczącym, niezłomnym wrogiem, przed którymi drżą. Gdy cię zmuszają, bądź posłuszny — ale nie podporządkowuj się im z własnej woli. Nigdy nie rób ani kroku w ich kierunku, nie wyrażaj życzenia, prośby ani zamiaru. Nie wspieraj twierdzenia bandyty, że działa jako twój przyjaciel i dobroczyńca. Nie pomagaj tym, którzy cię więżą, udawać, że więzienie jest naturalnym stanem istnienia. Nie pomagaj im fałszować rzeczywistości. Ten fałsz jest jedynie tamą powstrzymującą ich potajemne przerażenie — przerażenie świadomością, że nie nadają się do życia. Usuń ją i pozwól im zatonąć; twoja zgoda jest ich jedynym kołem ratunkowym.
Jeśli masz okazję zniknąć na jakimś pustkowiu, gdzie cię nie dosięgną, zrób to, ale nie żyj jako bandyta, nie zakładaj współzawodniczących z nimi gangów; buduj swoje życie na podstawie zasad produkcji, wspólnie z tymi, którzy akceptują twój kodeks moralny i pragną walczyć o istnienie na ludzkich prawach. Nie masz szans zwyciężyć, opierając się na moralności śmierci ani na kodeksie wiary i siły; ustanów kryterium, które przyciągnie uczciwych: kryterium życia i rozsądku. Postępuj jak istota ludzka i dąż do stania się latarnią dla wszystkich spragnionych głosu uczciwości — opieraj się na własnych racjonalnych wartościach, nieważne, czy będziesz samotny pośród wrogów, z garstką wybranych przyjaciół czy zostaniesz założycielem skromnej społeczności u progu odrodzenia rodzaju ludzkiego.
Kiedy państwo grabieżców upadnie, pozbawione swoich najlepszych niewolników, pogrążając się w bezradnym chaosie, jak rządzone przez mistyków kraje Wschodu, i rozpadnie się na głodujące gangi rabusiów, walczące ze sobą o łupy — kiedy orędownicy moralności poświęcenia zginą razem ze swoim docelowym ideałem — nastanie dzień naszego powrotu.
Otworzymy bramy swojego miasta — miasta kominów, rurociągów, sadów, rynków i nietykalnych domów — przed tymi, którzy zasługują na wejście. Będziemy działać jako centrum zborne dla wszystkich ukrytych placówek, które wybudujecie. Dzierżąc jako swój symbol znak dolara — znak wolnego handlu i wolnych umysłów — po raz kolejny odbierzemy ten kraj bezradnym dzikusom, którzy nigdy nie pojęli jego natury, znaczenia ani splendoru. Ci z was, którzy zechcą się do nas przyłączyć, zrobią to; pozostali nie będą w stanie nas powstrzymać; hordy dzikusów nigdy nie zdołały przeszkodzić ludziom niosącym sztandar umysłu.
Wtedy ten kraj ponownie stanie się sanktuarium ginącego gatunku: istoty rozumnej. Zbudujemy system polityczny oparty na pojedynczej przesłance moralnej: żaden człowiek nie może uzyskiwać od innych żadnych wartości, uciekając się do siły fizycznej. Każdy zwycięży albo upadnie, będzie żył lub umrze, kierując się własnym racjonalnym sądem. Jeśli nie będzie się nim posługiwał i upadnie, będzie swoją jedyną ofiarą. Jeśli nie będzie pewien swego sądu, nie otrzyma broni, by go nią wesprzeć. Jeśli postanowi na czas naprawić swoje błędy, będzie miał przewodnika w postaci lepszych od siebie, od których bez przeszkód będzie mógł uczyć się myślenia; położymy jednak kres hańbie płacenia życiem za cudze błędy.
W tym świecie będziecie mogli budzić się rano z duszą pełną uczuć, które znaliście w dzieciństwie: entuzjazmu, poczucia przygody i pewności, wynikających z kontaktu z racjonalnym wszechświatem. Żadne dziecko nie boi się przyrody; to wasz strach przed ludźmi zniknie; strach, który blokował wasze dusze; strach nabyty podczas pierwszych spotkań z tym, co niezrozumiałe, nieprzewidziane, sprzeczne, arbitralne, ukrywane, udawane, irracjonalne w ludziach. Będziecie żyć w świecie istot odpowiedzialnych, równie spójnych i wiarygodnych jak fakty; gwarancją ich cha-rakteru będzie system istnienia, w którym rolę sędziego pełni obiektywna rzeczywistość. Wasze cnoty będą pod ochroną — przywary i słabości nie. Każda okazja będzie stała otworem przed dobrem — żadna przed złem. Będziecie dostawać od ludzi nie jałmużnę, litość, miłosierdzie czy odpuszczenie grzechów, ale jedną wartość: sprawiedliwość. A patrząc na nich lub na samych siebie, nie będziecie odczuwać niesmaku, podejrzliwości ani wstydu, lecz respekt.
Taką przyszłość możecie dla siebie zdobyć. Wymaga ona wysiłku, podobnie jak każda ludzka wartość. Całe życie jest wysiłkiem zmierzającym ku jakiemuś celowi, a waszym jedynym wyborem jest wybór tego celu. Chcecie kontynuować swoje obecne zmagania czy wolicie walczyć o mój świat? Czy chcecie kontynuować zmagania polegające na kurczowym trzymaniu się wąskich półek skalnych, po których stopniowo staczacie się w otchłań, znosić nieodwracalne trudy i odnosić zwycięstwa przybliżające wasze zniszczenie? Czy wolicie podjąć walkę polegającą na wspinaniu się z półki na półkę i nieprzerwanemu parciu ku szczytowi, walkę, w której trudności są inwestycjami w przyszłość, a zwycięstwa przybliżają wam świat waszego moralnego ideału, i nawet gdybyście mieli umrzeć, nie dotarłszy tam, gdzie słońce świeci pełnym blaskiem, umrzecie dotknięci przez jego promienie? Taki wybór macie przed sobą. Niech zadecydują wasze umysły i umiłowanie życia.
Ostatnie swoje słowa kieruję do tych bohaterów, którzy być może wciąż żyją w ukryciu, uwięzieni nie przez swoje uniki, lecz cnoty i desperacką odwagę. Moi bracia w duchu, przyjrzyjcie się swoim cnotom i naturze wrogów, którym służycie. Wasi niszczyciele rządzą wami poprzez waszą wytrzymałość, wspaniałomyślność, niewinność, miłość — wytrzymałość dźwigającą ich brzemiona — wspaniałomyślność reagującą na ich okrzyki rozpaczy — niewinność niezdolną do wyobrażenia sobie tkwiącego w nich zła i rozstrzygającą każdą wątpliwość na ich korzyść, odmawiając potępienia bez zrozumienia, a nie potrafiąc zrozumieć ich pobudek — i miłość, waszą miłość do życia, nakazującą wam wierzyć, że oni są ludźmi i także je kochają. Ale to dzisiejszy świat jest tym, którego pragnęli, życie zaś przedmiotem ich nienawiści. Pozostawcie ich śmierci, którą czczą. W imię swojej wielkiej miłości do tej ziemi zostawcie ich, nie trwońcie wielkości swego ducha, pracując na triumf ich zła. Czy mnie słyszycie? Czy ty mnie słyszysz, kochana? W imię tego, co w tobie najlepsze, nie poświęcaj tego świata na rzecz najgorszych. W imię wartości, które utrzymują cię przy życiu, nie pozwól, by twoją wizję człowieka zdeformowało to, co brzydkie, tchórzliwe i bezmyślne w stworzeniach nie zasługujących na to miano. Nie zapominaj, że właściwym stanem człowieka jest wyprostowana postawa, niezłomny umysł i krok przemierzający nieograniczone obszary. Nie pozwól jego ogniowi gasnąć, iskra po iskrze, w beznadziejnych bagnach bycia „mniej więcej”, „nie całkiem”, ,jeszcze nie”, „wcale nie”. Nie pozwól, by bohater w twojej duszy zginął w samotnej tęsknocie za życiem, na które zasługiwałaś, lecz nigdy nie zdołałaś osiągnąć. Przyjrzyj się swojej drodze i naturze swojej bitwy. Świat, którego pragnęłaś, jest do zdobycia, istnieje, jest prawdziwy, jest możliwy, jest twój.
Ale zdobycie go wymaga całkowitego oddania i całkowitego zerwania ze światem przeszłości, z doktryną uznającą człowieka za zwierzę ofiarne, istniejące dla cudzej przyjemności. Walcz o swoją własną wartość. Walcz o cnotę swojej dumy. Walcz o istotę człowieczeństwa: o suwerenny racjonalny umysł. Walcz z promienną pewnością i niezłomną wiedzą, że twoja moralność jest moralnością życia i że twoja bitwa jest bitwą o każde osiągnięcie, wartość, wielkość, dobro i radość, jakie kiedykolwiek istniały na tej ziemi.
Zwyciężysz, kiedy będziesz gotowa wypowiedzieć ślubowanie, które ja złożyłem na początku swojej bitwy — i dla tych, którzy chcą ujrzeć dzień mojego powrotu, powtórzę je teraz wobec całego świata:
Przysięgam — na swoje życie i swoją miłość do niego — że nigdy nie będę żył dla innego człowieka ani prosił go, by żył dla mnie.