Archiwum dla Wrzesień, 2012

Mike Adams
, naturalnews.com, USA, 2012-09-19

Przekład: PrisonPlenet.pl

Jedzenie genetycznie zmodyfikowanej kukurydzy oraz konsumowanie śladowych ilości nawozu chemicznego Monsanto Roundup wywołało u szczurów rozwój przerażających nowotworów, rozległych szkód w narządach wewnętrznych i przedwczesną śmierć. Jest to konkluzja nowego szokującego badania, które badało długoterminowe skutki spożywania genetycznie zmodyfikowanej kukurydzy Monsanto.

Badanie zostało uznane za “najbardziej dokładne badanie, kiedykolwiek opublikowane w zakresie skutków zdrowotnych żywności GMO oraz herbicydu Roundup na szczurach.” Informacje o przerażających ustaleniach rozprzestrzeniają się jak pożar w internecie, gdzie nawet media głównego nurtu pozostają w szoku nad zdjęciami szczurów pokrytych wieloma groteskowymi guzami… guzy są tak duże, że szczury miały, w niektórych przypadkach, nawet trudności w oddychaniu.

[…] Badanie prowadzone przez Gillesa-Erica Seralini z Uniwersytetu w Caen, było pierwszym w historii badającym długoterminowe (przez okres życia) efekty jedzenia GMO. Może wydać ci się to absolutnie zadziwiające, że takie badania nie zostały kiedykolwiek przeprowadzone przed tym jak kukurydza GMO została zatwierdzona do powszechnego stosowania przez USDA i FDA, ale taka jest właśnie siła korporacyjnego lobbingu i chciwości korporacji.

Badanie zostało opublikowane w czasopiśmie The Food & Chemical Toxicology Journal i zostało właśnie przedstawione na konferencji prasowej w Londynie.

Wyniki badań:
Oto niektóre z szokujących ustaleń z badania:
• do 50% samców i 70% samic doznało przedwczesnej śmierci.
• Szczury, które piły śladowe ilości Roundup (na poziomach prawnie dozwolonych w sieci wodociągowej) rozwinęło o 200% do 300% więcej dużych guzów.
• Szczury karmione kukurydzą GMO i śladowymi ilościami Roundup doznały poważnych obrażeń w tym organiczne uszkodzenia wątroby i uszkodzenie nerek.

Badanie szczury były karmione NK603, odmianą kukurydzy GMO Monsanto, która jest uprawiana w Ameryce Północnej i jest powszechnie używana w żywieniu zwierząt i ludzi. Jest to ta sama kukurydza, która znajduje się w płatkach śniadaniowych, kukurydzianych tortillach i snakach kukurydzianych.

Streszczenie badania:
Badanie nazwane jest  “Porównanie skutków trzech odmian kukurydzy GMO na zdrowie ssaków” (ang. “A Comparison of the Effects of Three GM Corn Varieties on Mammalian Health.”). Streszczenie można przeczytać pod tym linkiem:  http://www.biolsci.org/v05p0706.htm

“Nasza analiza jasno wykazuje na 3 nowe skutki uboczne GMO związane z konsumpcją genetycznie zmodyfikowanej kukurydzy, które są zależne od płci i dawki. Efekty były głównie związane z nerkami i wątrobą, które są narządami detoksykującymi, choć były one różnie dla trzech rodzajów GMO. Inne efekty zostały również zauważone w sercu, nadnerczach, śledzionie i układzie krwiotwórczym. Możemy stwierdzić, że te dane wskazują na toksyczność względem wątroby, prawdopodobnie z powodu nowych pestycydów, specyficznych dla każdego rodzaju zmodyfikowanej genetycznie kukurydzy. Ponadto, niezamierzone bezpośrednie lub pośrednie konsekwencje metaboliczne genetycznej modyfikacji nie mogą być wykluczone.”

Oto kilka cytatów badaczy:
“To badanie pokazuje nadzwyczajną liczbę guzów rozwijających się wcześniej i bardziej agresywnie – szczególnie u samic. Jestem w szoku w odniesieniu do skrajnie negatywnych skutków dla zdrowia.” powiedział Dr Michael Antoniou, biolog molekularny, King College London.

“Możemy spodziewać się, że spożycie kukurydzy GMO i herbicydu Roundup, poważnie wpływa na zdrowie człowieka.” powiedział Dr Antoniou.

“Jest to pierwszy raz, kiedy badanie nad długoterminowym karmieniem zwierząt zbadało wpływ żywienia kukurydzą GMO lub herbicydem Roundup, lub połączeniem obu, a wyniki są bardzo poważne. U samców szczurów stwierdzono choroby wątroby i nerek, w tym nowotworów i co bardziej niepokojące, u samic szczurów wytworzył się rak sutka na poziomie, który jest bardzo niepokojący, 80 procent samic szczurów miała guzy sutka pod koniec badania.” powiedział Patrick Holden, dyrektor Sustainable Food Trust.

ZOBACZ   FILM,  ROZEŚLIJ DALEJ INFORMACJE, KONIECZNIE NAPISZ i ZADZWOŃ DO:  Ministrów Rolnictwa,  Środowiska, Zdrowia,  Premiera,  Prezydenta,  do posłów i senatorów oraz do lokalnych władz.

WSPIERAJ DZIAŁANIA NA RZECZ POLSKI WOLNEJ OD GMO: http://www.icppc.pl/antygmo/pomoz-kampani/

WIĘCEJ:

NOWE wyniki badań opublikowane we wrześniu 2012 roku m. in. na łamach „Food and Chemical Toxicology” i przedstawione na konferencji prasowej w Londynie pokazują, że WPŁYW GMO NA ZDROWIE JEST SZOKUJĄCY!

Wieloletnie badanie, przeprowadzone przez naukowców z Uniwersytetu w Caen (Francja) uznano za najbardziej dokładne badanie, kiedykolwiek opublikowane w zakresie skutków zdrowotnych żywności GMO oraz herbicydu Roundup na szczurach.

“TO BADANIE POKAZUJE NADZWYCZAJNĄ LICZBĘ GUZÓW ROZWIJAJĄCYCH SIĘ WCZEŚNIEJ I BARDZIEJ AGRESYWNIE – szczególnie u samic. Jestem w szoku w odniesieniu do skrajnie negatywnych skutków dla zdrowia.” – powiedział Dr Michael Antoniou, biolog molekularny, King College London.

“Możemy spodziewać się, że spożycie kukurydzy GMO i herbicydu Roundup, poważnie wpływa na zdrowie człowieka.” dodał Dr Antoniou.

Oto niektóre z szokujących(!) ustaleń, jakie potwierdzono w badaniach opierających się na długoterminowym spożywaniu GMO:

  1. Do 50% samców i 70% samic umarło przedwcześnie w porównaniu z 30% i 20% w grupie kontrolnej.
  2. Szczury karmione kukurydzą GMO i śladowymi ilościami Roundup doznały poważnych obrażeń w tym organiczne uszkodzenia wątroby i uszkodzenia nerek.
  3. We wszystkich zabiegach i u obu płci wystąpiło 2-3 razy więcej nowotworów niż w grupie kontrolnej.
  4. Do 24 miesiąca 50-80% samic rozwinęło nowotwór, z nawet trzema guzami na zwierzę. Pierwsze duże nowotwory wykrywane są w czasie od 4 do 7 miesięcy. Większość nowotworów wykrywana była po 18 miesiącach.
  5. Szczury, które piły śladowe ilości Roundup (na poziomach prawnie dozwolonych w sieci wodociągowej) rozwinęło o 200% do 300% więcej dużych guzów.

W związku z tymi SZOKUJĄCYMI wynikami badań domagajmy się od Rządu RP:

  1. NATYCHMIASTOWEGO ZAKAZU UPRAW GMO W POLSCE, w tym szczególnie upraw kukurydzy MON810 i ziemniaków AMFLORA.
  2. Stopniowego wycofywania ze sprzedaży produktów żywnościowych i pasz zawierających GMO… termin całkowitego wycofania wspomnianych produktów nie może być dłuższy niż 3 lata.
  3. Nieograniczonego dostępu do tradycyjnych, lokalnych/regionalnych nasion.
  4. Nieograniczonego dostępu do dobrej jakości żywności produkowanej przez tradycyjnych i ekologicznych rolników co wiąże się jednoznacznie z opracowaniem regulacji, które będą tę sprzedaż ułatwiały a nie utrudniały, jak to jest obecnie.

Z poważaniem,
Jadwiga Łopata, laureatka Nagrody Goldmana (ekologiczny Nobel)
Sir Julian Rose, prezes
==========================
Międzynarodowa Koalicja dla Ochrony Polskiej Wsi – ICPPC
34-146 Stryszów 156, Poland tel./fax +48 33 8797114  biuro@icppc.pl
www.icppc.pl   www.gmo.icppc.pl   www.eko-cel.pl

Inne nazwy: Witamina P, flawonoidy, związki flawonowe, witamina C2

Bioflawonoidy to naturalnie występujące substancje fitochemiczne (nazwa pochodzi od greckiego słowa phyto – roślina), które znajdują się w roślinach. nadają zabarwienie roślinom, a przede wszystkim ich owocom. Chronią komórki roślinne przed chorobami oraz szkodliwym działaniem słońca, grzybów i insektów. Przeniesione do organizmu człowieka mogą pełnić podobną rolę jak witaminy.

Grupa substancji zwanych bioflawonoidami, jest niezwykle liczna – dotychczas odkryto ponad 4000 związków chemicznych, które należą do tej grupy. Występują m.in. w owocach (głównie owocach czerwonych), warzywach (np. pomidorach, brokułach, papryce, sałacie), kaszy gryczanej, roślinach strączkowych, herbacie, w czerwonym winie, młodym pieprzu.

O istnieniu tych substancji ludzkość dowiedziała się w latach 30-tych XX wieku dzięki węgierskiemu naukowcowi Albertowi Szent-Gyorgyi, który „natknął się” on na bioflawonoidy podczas badań nad witaminą C. Wykazał, że dwa flawonoidy (rutyna, naryngenina) pochodzące z cytrusów zmniejszają łamliwość i przepuszczalność naczyń włosowatych.

Dlaczego potrzebujemy bioflawonoidów ?

Początkowo naukowcy sądzili, że bioflawonoidy to kolejna witamina i nazwali substancje z tej grupy witaminą P (nazwa od Permeability – przepuszczalność), ponieważ w połączeniu z witaminą C miały zdolność zapobiegania szkorbutowi. Wówczas otrzymywano je z pomarańczy i dopiero w wiele lat później okazało się, że rzekoma witamina P jest w istocie mieszaniną flawonoidów, głównie rutyny, w związku z czym odstąpiono od tego nazewnictwa.
Bioflawonoidy mają wiele użytecznych właściwości, są pomocne w utrzymaniu sprawności i dobrego zdrowia, odgrywają także istotną rolę w zapobieganiu i leczeniu wielu chorób. Dotyczy to zarówno popularnych infekcji, przeziębienia i grypy, jak również chorób przewlekłych i cywilizacyjnych – takich jak miażdżyca i choroby serca, a nawet nowotworów. Wspomagają również odporność organizmu człowieka.

Bioflawonoidy są uważane za jedne z najlepszych substancji o właściwościach antyoksydacyjnych, czyli są tzw. „wymiataczem” wolnych rodników, rozkurczają mięśnie gładkie naczyń krwionośnych i przewodów żółciowych, podnoszą kondycję naczyń włosowatych, uszczelniają i wzmacniają ściany naczyń krwionośnych i ich przepuszczalność, usprawniają krążenie, zapobiegają krwawieniom, wybroczynom, są pomocne w leczeniu miażdżycy, poprawiają przepływ krwi w naczyniach wieńcowych i obniżają ciśnienie, działają przeciwalergicznie, przeciwgrzybicznie, przeciwnowotworowo i przeciwwrzodowo.
Przynoszą korzystne efekty zdrowotne oraz opóźniają procesy starzenia się skóry, mają zdolność pochłaniania promieniowania UVA i UVB, co również znalazło zastosowanie w kosmetykach, kosmetologii i dermatologii estetycznej.
Bioflawonoidy ograniczają także zakrzepy krwi przyczyniające się do udarów mózgu. Zmniejszają utlenianie LDL (tzw. dobrego cholesterolu), który ma niską gęstość; jego utlenianie powoduje bowiem zwiększanie tej gęstości i zatykanie tętnic. Naukowcy twierdzą, że mała ilość zachorowań na chorobę serca we Francji wynika właśnie z rozpowszechnienia w tym kraju zwyczaju picia czerwonego wina, które zawiera dużo bioflawonoidów.
Stwierdzono, że wiele bioflawonoidów zapobiega nowotworom, hamują powstawanie czynników rakotwórczych, powstrzymuje rozwój raka.Pomagają chronić organizm przed niszczącym procesem wywołanym paleniem papierosów. Chronią oczy przed schorzeniami powodującymi utratę wzroku – zaćma, degeneracja siatkówki.

Bioflawonoidy wspomagają wątrobę w usuwaniu związków toksycznych z organizmu. Okazuje się, że należą do nielicznych substancji, które wiążą toksyczne pierwiastki, takie jak miedź i ołów, a potem wydalają je z organizmu. Mogą spowalniać przebieg choroby Alzheimera.

Dlaczego bioflawonoidy są niezbędne dla człowieka ?

Obecny stan wiedzy pozwala z całą pewnością stwierdzić jedno: bioflawonoidy są nam niezbędne. Niestety jednak, mimo naszej coraz szerszej wiedzy na temat bioflawonoidów, spożywamy ich coraz mniej. Zwłaszcza w nowoczesnych społeczeństwach spożycie tych związków osiąga zaskakująco niski poziom, rzędu kilku do kilkudziesięciu miligramów dziennie, podczas gdy zdrowa dieta powinna ogółem zawierać kilkaset miligramów tych cennych substancji. Jest spowodowane tym, że związki te praktycznie nie występują w produktach wysoko przetworzonych, podczas gdy występują w dużych ilościach (wraz z innymi cennymi substancjami) w produktach surowych lub naturalnego pochodzenia. Najwięcej bioflawonoidów jest w nieprzetworzonej żywności. Jedząc surowe warzywa i owoce, pijąc czerwone wino (oczywiście w umiarkowanych ilościach), czy też jedząc ziarna i orzechy dostarczalibyśmy sobie odpowiednich dla zachowania zdrowia ilości tych substancji.

Źródło: planetazdrowie.pl

Czy wiesz, że …
Kosmonautom i pilotom samolotów odrzutowych podaje się duże ilości bioflawonoidów dla zabezpieczenia przed pękaniem naczyń krwionośnych?

Wyciąg z pestek grejpfruta

Pozytywne dla zdrowia działanie roślin obserwuje się od dawna. Wiele cennych substancji znajduje się nawet w pestkach niektórych owoców, np. grejpfruta.

Od wieków są one znane z antybakteryjnego działania. Owoce te mogą wzmagać działanie niektórych leków, m.in. wchodzą w niebezpieczne interakcje z uspokajającymi benzodiazepinami. Dlatego przy zażywaniu tego suplementu każdorazowo niezbędna jest konsultacja z lekarzem, przepisującym inny lek. 

Wizytówka
Najważniejszą cechą wyciągu z tego owocu cytrusowego jest jego działanie antybakteryjne i antywirusowe. Przez przypadek zwrócono uwagę na to, że pestki grejpfruta nie rozkładają się w kompoście, co wskazywało na zawartość w nich substancji zwalczających mikroorganizmy. Wyciąg z pestek potrafi zniszczyć kilkaset gatunków bakterii (m.in.Helicobacter pylori) i wirusów oraz ponad 100 gatunków grzybów (likwiduje np. pleśń)

Właściwości
Czynne składniki wyciągu niszczą mikroorganizmy, likwidując ich łańcuchy oddechowe. Co istotne, nie 
niszczą przy tym pożytecznych bakterii funkcjonujących w naszych organizmach. Ważną zaletą wyciągu jest też jego działanie antyoksydacyjne: zawarte w nim flawonoidy (substancje chroniące komórki roślin przed chorobami) oraz witamina C to silne przeciwutleniacze. 
Flawonoidy poprawiają też przyswajanie witamin, podnoszą odporność i chronią ściany naczyń krwionośnych. 

Stosowanie
Już w starożytności grejpfrut był owocem wykorzystywanym jako lek na zatrucia pokarmowe. Do dziś stosowany jest w usuwaniu infekcji układu pokarmowego, a także w leczeniu wrzodów żołądka i dwunastnicy – potrafi zwalczyć bakterię Helicobacter pylori odpowiedzialną za powstawanie tych dolegliwości. Jest dodawany do tabletek odchudzających, gdyż zmniejsza łaknienie i przyspiesza spalanie kalorii. Świeże grejpfruty są jednym z podstawowych elementów większości diet, gdyż zawarte w nich flawonoidy są odpowiedzialne za zwiększenie produkcji żółci, przez co wpływają korzystnie na procesy trawienne. 
Wyciąg z grejpfruta często stosowany jest również zewnętrznie, jako środek na problemy skórne – łuszczycę, atopowe zapalenie skóry, a zwłaszcza grzybicę. 
Leczenie ekstraktem z grejpfruta daje efekty zarówno w leczeniu grzybicy stóp czy paznokci (wyciąg można stasować również do usuwania mikroorganizmów z obuwia czy skarpet), jak i w leczeniu grzybicy pochwy. W tym drugim przypadku ekstrakt należy jednak rozcieńczać wodą. 
Ponieważ wyciąg z grejpfruta poprawia również odporność, a przede wszystkim zabija wirusy, jest często stosowany w infekcjach przeziębieniowych i kataralnych. Jest też polecany przez dentystów jako środek zwalczający płytkę nazębną oraz leczący zakażenie dziąseł. 

Dawkowanie
Najczęściej spotyka się wyciąg z grejpfruta w 33-procentowym roztworze. Profilaktycznie warto pić 5-10 kropli ekstraktu rozcieńczonego w szklance soku pomarańczowym 2−3 razy dziennie. 
W długotrwałym leczeniu, np. trzymiesięcznej kuracji oczyszczającej organizm z mikroorganizmów, stosuje się 10-20 kropli 2-3 razy dziennie, natomiast w ostrych infekcjach warto łykać nawet 50-70 kropli dwa razy dziennie. W przypadku problemów skórnych należy rozmieszać roztwór z olejem z oliwek i w tej postaci nakładać na chore miejsca (z wyjątkiem otwartych ran). Przy objawach przeziębienia lub grypy zażywa się 15 kropli ekstraktu z grejpfruta wymieszanych ze szklanką soku trzy razy dziennie. 

Źródło


Grejpfrut wspomaga leczenie chorób:

Grzybice i Drożdżyce takie jak:
Candida,
Aspargillus
Trichophyton, Epidermophyton

Wirusy takie jak: Opryszczka Simpleks, Grypa
zwierzęce wirusy: Toksoplazmoza (Toxoplasma gondii)

Gram dodatnie bakterie takie jak:
Gronkowiec, Staphylococcus
Listeria monocytogenes;

Gram ujemne bakterie takie jak:
Coli Escherichia (pałeczka okrężnicy),
Pałeczka Klebsiella scleromatis,
Legionella,
Salmonella,
Pałeczka czerwonki,
Cholera
Pseudomonas;

Pasożyty takie jak:
Lamblia,
Histolytica Entameby (Ameboza, amebiaza, pełzakowica, czerwonka pełzakowa)
Chlamydia (zapalenie spojówek lub narządów rodnych, zakażenie na pływalni, też jaglica, bielmo, astma) 
Toksokaroza (Toxocara canis, Toxocara cati),

Medyczne właściwości lecznicze pestek grejpfruta:

Ekstrakt z pestek grejfruta wspomaga leczenie wrzodów dwunastnicy i korzystnie wpływa na pracę jelit. Przeciwdziała żylakom i sklerozie, pobudza też apetyt. 
Nasiona grejpfruta zawierają przede wszystkim bioflawonoidy, glikozydy, witamina C i inne białka. Ekstrakt z nasion grejpfruta skutecznie zwalcza 800 rodzajów wirusów, 100 gatunków grzybów i innych licznych pasożytów. Wspomaga leczeni zapalenia opon mózgowych, poronień i martwych porodów często powodowanych przez bakterię Listeria monocytogenes. Pomaga w leczeniu róży, ostrej choroby zakaźnej skóry i tkanki podskórnej wywołana przez paciorkowce, zapobiega jej rozprzestrzenianiu się drogą naczyń limfatycznych i nawracania (często w tym samym miejscu).

Ekstrakt z nasion grejpfruta zawarty z ParaProteX przydaje się do wspomagania leczenia groźnej i opornej na leki choroby posocznicy, zwanej też sepsą, której przyczyną bywa zakażenie ogólne ze stałą obecnością bakterii gronkowiec i paciorkowiec, ale też w zakażeniach pneumokokami, meningokokami, czy pałeczkami okrężnicy.
Paciorkowce czy gronkowce mogą być również sprawcami zapalenia płuc.

U najmłodszych dzieci z zapaleniem płuc wywołanym bakteriami G(-), paciorkowcem z grupy B (agalctiae) lub gronkowcem złocistym u około 25% chorych zdarza się wstrząs septyczny, który zawsze jest zagrożeniem dla życia.

Ciekawostka
Wyciąg z nasion grejpfruta to stosowany jest do dezynfekcji i chronienia otoczenie przed drobnoustrojami patogennymi. Jest bez żadnych szkodliwych skutków ubocznych dla środowiska.

W jednej z klinik w Stanach Zjednoczonych dodano fragment nasienia grejpfruta, do płynów czyszczących, by zadziałał antyseptycznie i przeciwbakteryjnie, aby zapobiec infekcji szpitala. Dezynfekcja chirurgicznych narzędzi odbywa się w podobny sposób. Zamiast chloru, który ma udowodnionych 40 szkodliwych skutki na ludzki organizm, woda do picia może też zostać zdezynfekowana ekstraktem z nasienia grejpfruta. Ta metoda okazała się sukcesem i w praktyce stosuje się ją również w Tajlandii w pralniach i basenach. Składniki nasienia grejpfruta są biodegradalne i dlatego jest to bezpieczna metoda dezynfekcji dla środowiska. Ciekawostką jest fakt, iż w krajach Azji w tym w Tajlandii, grejfruty uznaje się za owoc niejadalny.

Grejpfrut jako roślina lecznicza

Grejpfrut w 90% to woda zawierająca owocowy cukier, kwasy organiczne oraz witaminy z grupy B, a także spore ilości E i P. Owoc posiada dużą ilość witaminy C (30-50 mg/ 100 g) i korzystnie wpływa na pracę jelit.

Odtruwa organizm z toksycznych związków, działa odkwaszająco i reguluje homeostazę – równowagę kwasowo-zasadową. Przyspiesza przemianę materii, reguluje trawienie i poziom cholesterolu. Działa przeciwmiażdżycowo. Przeciwdziała sklerozie i żylakom, pobudza też apetyt. W miąższu występują karoteny – głównie likopen, warunkujący jego zabarwienie. Występuje także gorzki związek – naryngina. Związek ten jest odpowiedzialny za gorzki smak owocu, ale także za jego działanie lekko przeczyszczające, wspomagające przemianę materii.

Grejpfruty – reaktywacja

Nie tak dawno międzynarodowy zespół badaczy, również z Polski, pod przewodnictwem prof. Shela Gorinstein z Uniwersytetu Hebrajskiego, dowiódł pożytków z jedzenia grejpfrutów. Okazało się, że grejpfruty mogą wpływać na poziom związków tłuszczowych we krwi.

Zbyt wysokie stężenie tych substancji, zwłaszcza tzw. złego cholesterolu i trójglicerydów, jest niekorzystne dla zdrowia. Przyczynia się ono do powstawania blaszek miażdżycowych, głównej przyczyny zawału mięśnia sercowego.
Wiadomo już, iż grejpfrut przyspiesza przemianę materii, jest bogaty w witaminy i sole mineralne – w 90% to woda zawierająca cukier, kwasy organiczne i witaminę C (30-50 mg/ 100 g) oraz witaminy z grupy B, a także spore ilości E i P. Ekstrakt z pestek grejpfruta chroni przed skutkami działania wolnych rodników czyli substancji uszkadzających naczynie krwionośne, tkanki i komórki w naszym organizmie. Dodatkowo naukowcy pod wodzą prof. Hanny Leontowicz z Katedry Nauk Fizjologicznych Wydziału Medycyny Weterynaryjnej SGGW w Warszawie wykazali, że czerwone grejpfruty są zdrowsze niż żółte, gdyż mają więcej zdrowych przeciwutleniaczy, m.in. antocyjanów i flawonoidów. Do przeprowadzonych w Izraelu badań klinicznych zaproszono 57 pacjentów – mężczyzn i kobiet w wieku od 39 do 72 lat. Wszyscy chorowali wcześniej na serce i byli po tzw. by-passach (chirurgicznie wszczepiono im dodatkowe dwa-trzy naczynia wieńcowe). Wszyscy też mieli kłopoty z utrzymaniem właściwego poziomu tłuszczów we krwi mimo zażywania obniżających poziom cholesterolu statyn. Chorych podzielono na trzy równe grupy. Przez 30 dni nie dostawali żadnych leków, wszyscy byli na zdrowej dla sercowców diecie. Pacjentom z pierwszej grupy polecono dodatkowo zjadać raz dziennie czerwonego grejpfruta, druga grupa raczyła się żółtymi grejpfrutami, ostatnia zaś była grupą kontrolną. Wyniki, zwłaszcza w wypadku czerwonych grejpfrutów, okazały się bardzo obiecujące. Po miesiącu regularnego jedzenia tych owoców poziom całkowitego cholesterolu obniżył się o ponad 15%, a złego cholesterolu aż o 20,3% ! Podobnie kwestia trójglicerydów – u jedzących czerwone grejpfruty poziom tych związków spadł o ponad 17%. To doskonała wiadomość dla sercowców.

Furanokumaryny

Podkreślmy, że sok z grejpfrutów jest jednym z niewielu napojów, którym nie wolno popijać leków – często bowiem dochodzi tu do niekorzystnych interakcji. Teraz badacze z Uniwersytetu Północnej Karoliny w Chapel Hill wykazali, że najbardziej prawdopodobnym winowajcą są tzw. furanokumaryny. 
Zespół badaczy pod kierunkiem dr Paula Watkinsa analizował jak obecność furanokumaryn w soku z grejpfrutów wpływa na absorpcję jednego z leków na nadciśnienie – felodypiny. 

W badaniach wzięło udział 18 zdrowych ochotników. Przeprowadzono trzy jednodniowe testy – każdy w odstępie jednego tygodnia. Za każdym razem pacjent zażywał 10 miligramów felodypiny i pił jeden z trzech soków – pełnowartościowy grejpfrutowy, grejpfrutowy pozbawiony furanokumaryn, bądź też sok pomarańczowy. W ciągu 24 godzin regularnie pobierano próbki krwi pacjentów by zmierzyć poziom leku. 
Okazało się, że sok pozbawiony furanokumaryn miał właściwości podobne do soku pomarańczowego i nie wchodził w reakcję z felodypiną. 
Zdaniem Watkinsa, odkrycie jego zespołu może mieć kilka praktycznych zastosowań. Po pierwsze pijąc sok grejpfrutowy codziennie, można stosować będzie znacznie mniejsze dawki leków farmakologicznych, a zatem zminimalizować szkodliwe działanie leków. Z drugiej strony, dodając furanokumaryny do receptury niektórych leków można będzie poprawiać ich przyswajalność w organizmie.

Słowem spożywanie codziennie czerwonego grejpfruta może się okazać prawdziwie zbawienne dla naszych naczyń i serca, a przy okazji znacznie poprawić wchłanialność niektórych leków i zmniejszyć ilość ich podawania i ich skutków ubocznych. 

Źródło: gronkowiec.pl

Nasiona konopi od zarania dziejów cenione są jako wartościowe i smaczne źródło pożywienia. W każdej kulturze można odnaleźć tradycyjne sposoby ich przyrządzania. Zazwyczaj były one mielone i używane jako mąka, miażdżone dla pozyskania oleju lub pieczone i podawane na świątecznych ucztach. W wielu krajach używa się ich do dziś, a na Zachodzie entuzjaści konopi pracują nad takimi produktami jak konopna guma do żucia, sery, albo lody! Smile
Siemię konopne jest również składnikiem pokarmu dla ptaków. Oświadczenie hodowców pagug, że ich ptaki nie będą śpiewać, jeśli nie będą karmione nasionami konopi, skłoniło w 1937 r. Kongres USA do wydania zezwolenia na obrót tymi nasionami pod warunkiem, że nasiona zostaną wysterylizowane tak aby nie mogła wyrosnąć z nich roślina. Należy dodać, że nasiona nie zawierają THC, a sterylizacja sprawia, że szybciej się psują.
Nasiona konopi mają duże wartości odżywcze, co czyni dla człowieka je niezmiernie wartościowym pokarmem. Zawierają wile istotnych związków mineralnych i w niewielkim stopniu absorbują metale ciężkie. Niewiele jest w nich witamin, ale tych dostarczają nam świeże warzywa i owoce. Zawierają dużo białka, w tym osiem najważniejszych aminokwasów (wymaganych, ale nie wtwarzanych przez ludzki organizm) w odpowiednich proporcjach. Soja zawiera wprawdzie więcej białka, jednak są to trudnoprzyswajalne białka złożone. Białko w konopiach jest łatwe do przyswojenia, naukowcy proponują stosowanie ich w przypadkach niedożywienia.
Nasiona konopi zawierają również duże ilości oleju. Olej konopny to w dużej mierze nienasycone kwasy tłuszczowe (wymagane lecz nie wytwarzane przez organizm ludzki) w doskonałych proporcjach. W Stanach Zjednoczonych przemysł olejowy staje się coraz bardziej dochodowym interesem, z rosnącą sprzedażą oleju rzepakowego i lnianego. Tymczasem oleje te mają gorsze proporcje kwasów tłuszczowych i niezbyt dobrze smakują – olej konopny ma wyśmienity, orzechowy smak. Jednak olej konopny ma jedną główną wadę – wystawiony na działanie powietrza bardzo szybko jełczeje. Próżniowy proces butelkowania pozwala na zachowanie świeżości nawet przez rok, jednak po otwarciu musi być przechowywany w lodówce i szybko zużyty.

P.S. W Polsce kultura używania konopi sięga conajmniej XVII wieku. Smile) Oto co Pierwszy Sarmata Rzeczpospolitej pan Jan Onufry Zagłoba herbu Wczele mawiał o naszych nasionkach:

Cytat:„Radziłem mu – mówił – iżby siemię konopne w kieszeni nosił i po trochu spożywał. To tak ci się do tego przyzwyczaił, że teraz coraz to ziarno wyjmie, wrzuci do gęby, rozgryzie, miazgę zje, a łuskwinę wyplunie. W nocy, jak się obudzi, także to czyni. Od tej pory tak mu się dowcip zaostrzył, że i najbliżsi go nie poznają.

– Jakże to? – pytał starosta kałuski.

– Bo w konopiach oleum się znajduje, przez co i w głowie jedzącemu go przybywa.

– Bodajże waszą mość! – rzekł jeden z pułkowników. – Toż w brzuchu oleju przybywa, nie w głowie.

– Est modus in rebus! – rzecze na to Zagłoba – trzeba co najwięcej wina pić: oleum, jako lżejsze, zawsze będzie na wierzchu, wino zaś, które i bez tego idzie do głowy, poniesie ze sobą każdą cnotliwą substancję. Ten sekret mam od Lupuła, hospodara, po którym jak waściom wiadomo, chcieli mnie Wołosi na hospodarstwo posadzić, ale sułtan, który woli, by hospodarowie nie mieli potomstwa, postawił mi kondycję, na którą zgodzić się nie mogłem.

– Musiałeś waść siła konopnego siemienia i sam zażywać? – rzekł na to pan Sobiepan.

– Ja nie potrzebowałem, ale waszej dostojności z całego serca radzę! – odparł Zagłoba.”
H. Sienkiewicz „Potop” tom III rozdział 2.


Źródło



Proszek wysokobiałkowy pochodzi z nasion konopi. Z jednej strony, dziedziczy wszystkie korzyści zdrowotne z nasiona konopi , z drugiej strony, ma bardzo wysoką zawartość białka (ok 48,5%), a więc jest bardzo ważne dla osób trenujących i ludzi, którzy prowadzą aktywny tryb życia.

Mielone konopie są pełne witamin, enzymów i minerałów. Białka są bardzo łatwo przyswajalne przez nasz organizm.
Produkt jest całkowicie wolny od glutenu. Proszek ten jest optymalny stosunek omega-6 do 3 niezbędne nienasycone kwasy tłuszczowe. To jest dobre dla kobiet przy menstruacji i menopauzie. Ponadto, jest również dobre dla suche włosy i skórę.

Ziarna konopi

Znaną nazwą konopi jest Cannabis. Nazwa ta odnosi się przede wszystkim do konopi przemysłowej. Konopie rosną niemal wszędzie na świecie. Jest to roślina organiczna ze swej natury, gdyż nie potrzebuje żadnych nawozów, chemii, czy pestycydów. Ludzie od dawna spożywają konopie i jej ziarna. Naukowcy odkryli włókna konopi w naczyniach ceramicznych z epoki kamiennej. Dawniej włókna konopi wykorzystywano także do wyrobu ubrań, butów , lin, itp. Obecnie powszechnie wykorzystuje się ją do innych celów, na przykład do robienia olinowania, ubrań oraz produkcji zdrowej żywności.

Ziarna konopi to popularna zdrowa żywność, gdyż obfituje w składniki odżywcze, takie jak kwasy tłuszczowe omega, inne kwasy tłuszczowe oraz minerały. Konopie w około 35% składają się z oleju. Olej z ziaren konopi zawiera 80% niezbędnych kwasów tłuszczowych (EFA- essential fatty acid), kwasu linolowego (LA, 50-70%), kwasu alfa-linolowego (ALA, 15–25%) i kwasu gamma-linolowego (GLA, 1–6%). Równowaga zachowana w proporcjach kwasu linolowego i alfa-linolowego w pełni pokrywa nasze zapotrzebowanie na kwasy tłuszczowe EFA. Zarówno kompletny zestaw białka jak i niezbędne tłuszcze zawarte w ziarnach konopi znajdują się w idealnych dla ludzkiego organizmu proporcjach. 65% zawartości białka jest w formie globuliny edestyny, która może być spożytkowana przez ciało w nieprzetworzonej formie. Dla porównania, soja musi być ugotowana lub w postaci kiełków przed zjedzeniem przez człowieka. Inne korzyści ziaren konopi to działanie na skórę i włosy, które są odżywiane na poziomie komórkowym. Olej konopny łatwo wchłania się przez skórę a kwasy EFA mogą od razu zacząć działać!

Jest to doskonały pokarm dla osób przyjmujących w niewielkiej ilości niezbędne kwasy tłuszczowe oraz dla sportowców. Ziarna konopi to jedyne jadalne ziarna zawierające kwas gamma-linolowy (GLA). Ziarna konopi to bardzo odżywcze źródło protein o lepszym smaku i przyswajalności niż soja.

Ziarna konopi można jeść na surowo, zmielone dodane do posiłku, mleka, przygotowane w formie herbaty oraz wykorzystać je do pieczenia. Jednym z popularnych sposobów jedzenia tych ziaren jest dodanie ich do smakołyków. Można też zmiksować garść organicznych ziaren (całych lub bez skorupki) z owocami lub sokiem. W chińskich kinach sprzedaje się nawet pieczone ziarna konopi. Jest wiele dostępnych produktów począwszy od od płatków śniadaniowych, przez mrożone wafle, tofu z konopi po masła orzechowe. Niektórzy producenci bardziej przetwarzają ziarna konopi, by uzyskać bardziej cenione produkty, takie jak olej konopny, pełne ziarno konopi, ziarno konopi w skorupce, mąkę z konopi, ciasto, i proszek proteinowy z konopi. Konopie wykorzystywane są ponadto w niektórych organicznych płatkach śniadaniowych. Ziarna konopi można wykorzystać do produkcji nie nabiałowego „mleka”.

Olej z konopi możemy spożywać codziennie nie ponosząc ryzyka zachwiania równowagi poziomu kwasów EFA. Jednak, w związku z faktem, że ziarna konopi zawierają nienasycone tłuszcze, może szybko zjełczeć. Zazwyczaj więc przechowujemy taki olej w ciemnych butelkach lub dodajemy konserwanty. Poza tym, nie należy stosować oleju z ziaren konopi do smażenia, ponieważ tłuszcze nienasycone nie zawsze radzą sobie dobrze w wysokich temperaturach. Jeśli chodzi o wartość odżywczą, olej tłoczony na zimno z ziaren konopi jest lepszy niż oliwa z oliwek, tak więc możemy używać oleju z konopi do sałatek, smakołyków, i innych dań nie wymagających smażenia. Gotowanie każdego oleju zmniejsza jego wartość odżywczą i może przekształcić korzystne kwasy tłuszczowe w mniej dobroczynne substancje.

W polsce są strasznie drogie mielone nasiona konopii, jedyne miejsce, gdzie można kupić, jakie znalazłem tohttp://www.bogutyn.pl/go/_info/?id=4523
Ja kupuje proszek z nasion konopi z tej strony jakby ktoś był zainteresowany
http://www.goodhempnutrition.com/good-he…l-raw.html wysyłka do polski sporo kosztuje, chyba żeby sie dogadać z nimi że odbiór osobisty, przez polską firme przeworzącą paczki na trasie Polska-Anglia
A najtaniej to byłoby zasadzić samemu i mielić samemu  🙂


Nasiona konopi – łuskane czy nie?

Ziarno konopii

Jak w tytule. Czyli które lepsze.

Ponieważ łupiny nasion konopi są dosyć chrupkie i zawierają dużo włókna, my jako społeczeństwo nie jesteśmy przyzwyczajeni do spożywania tego rodzaju pokarmu. Łuskanie ziaren stworzone zostało po to by uczynić jedzenie nasion konopnych bardziej dostępnym i łatwiejszym. Podobnie jest ze zbożami i wypiekaniem białego chleba które powoduje, iż chleb taki jest miększy, lepiej strawny i optycznie bardziej hmmm.. estetyczny. Jednakże wszystko to co dobrego i odżywczego znajduje się w otrębach, jest usuwane. Chleb taki nie jest bardziej odżywczy od pełnoziarnistego. Podobna analogia ma miejsce w przypadku nasion konopi.

Gdy usuwamy łupinę z nasiona konopnego, zubażamy również jego wartość odżywczą. Usuwamy przede wszystkim doskonałe źródło mikroelementów (wapń, potas) ale również pozbawiamy się rzadkiego źródła nierozpuszczalnego włókna. Czegoś co w obecnej wysoko przetworzonej diecie nie otrzymujemy wcale. Spożywanie całych nasion konopi pozwala na delikatne oczyszczenie okrężnicy i wypłukanie toksyn z jelit.
Jak już wspomniałem, okrywa nasion konopnych jest doskonałym źródłem mikroelementów. Poza tym całe nasiona przechowują się lepiej niż łuskane. Pomimo tego, że nasiona konopi są małe, bardzo chrupiące i mogą utknąć pomiędzy zębami, korzyści wynikające z dodania włókna do diety przewyższają te drobne niedogodności. Poza tym lepiej jest spożywać nasiona konopi (łuskane bądź też nie) i uzyskać zdrowotne korzyści dzięki ich unikatowemu składowi, niż nie spożywać ich wcale.

Źródło: http://shoovar44.neon24.pl/post/69554,nasiona-konopi-luskane-czy-nie



Jak zdelegalizowano konopie (cz. 1)

Marijuana

Konspiracja mająca na celu usunięcie „naturalnych” przeciwników

W połowie lat 30’tych, gdy zostały wynalezione maszyny do przetwarzania i zbioru konopi, a maszyny przerabiajace paździeże na „papkę” do produkcji papieru, stały się ogólno dostępne. Firmy, takie jak Hearst Paper Manufacturing Division (który posiadał olbrzymie połacie lasów) i praktycznie wszystkie firmy które opierały swoją produkcję na przemysle drzewnym stanęły przed możliwością utraty miliardowych zysków a być może również i bankructwem.

Przypadkowo w 1937 roku, DuPont właśnie opatentował proces wytwarzania plastiku z ropy i węgla, jak również nowy proces wytwarzania papieru z „papki” drzewnej. Według danych z firmy DuPont oraz dziennikarskich rozmów Jack’a Herrer’a z przedstawicielami firmy DuPont, te dwa procesy stanowiły 80% działalności firmy przez ponad 60 następnych lat. Więc gdyby konopia nie została zdelegalizowana, 80% przychodów firmy DuPont nigdyby się nie zmaterializowało, a zanieczyszczenia które zatruły nasze powietrze i wody, nigdy by nie wystąpiły.
Na otwartym rynku, konopia pomogłaby przetrwać większości amerykańskich rodzinnych farm i najprawdopodobniej pomogłaby nawet zwiększyć ich liczbę, pomimo wielkiej recesji w latach 30’tych.
Ale konkurowanie przeciwko środowiskowo przyjaznemu papierowi z konopi i naturalnemu plastikowi, naraziłoby lukratywne projekty finansowe Hearst’a, DuPont’a i bankiera DuPont’a Andrew Mellon’a.
Odbywał się szereg ściśle tajnych spotkań.
W 1931,Mellon piastujący stanowisko w Departamence Skarbu za czasów Hoover’a, polecił Harry’ego J. Aslinger’a (swojego przyszłego zięcia) na stanowisko szefa Federal Bureau of Narcotics and Dangerous Drugs (FBNDD). Które to stanowisko sprawował przez następne 31 lat.
Ci baronowie przemysłowi i finansowi wiedzieli , że maszyny do cięcia, balowania, dekortykacji i przerobu konopi na papier, stanął się dostępne w połowie lat 30’tych. Konopia musiała zniknąć.

Gazeta Hearst i jej histeryczne kłamstwa.

Obawy co do efektów palenia konopi, zaowocowały już dwoma poważnymi rządowymi badaniami nad tym zagadnieniem. Brytyjski rząd w Indiach opublikował raport Indian Hemp Drugs Commission 1893-1894, na temat notorycznych palaczy haszyszu na subkontynencie. W 1930 rząd USA zalecił badania nad efektami palenia konopi przez amerykańskich pracowników rządowych w Panamie. Obydwa raporty stwierdzały, iż marihuana nie stanowiła żadnego problemu i zalecały nie stosowania żadnych kar w związku z tym. Na początku 1937 roku asystent U.S. Surgeon General, Walter Treadway powiedział przed podkomisją Ligi Narodów Zjednoczonych (Cannabis Advisory Subcommittee): „Może być zażywana (marihuana- przyp. aut.) przez długi czas bez socjalnego czy też emocjonalnego załamania. Marihuana wykształaca raczej przyzwyczajenie.. w tym samym sensie jak… cukier lub kawa”.
Jednakże inne siły pracowały ciężko. Wojenna furia która doprowadziła do Hiszpańsko Amerykańskiej Wojny w 1898 roku, została rozpalona przez William’a R. Hearst’a poprzez sieć jego gazet. Zapoczątkował on tzw.:”yellow journalism” (co oznaczało używanie taniej sensacji, nieskrupulatnych metod dziennikarskich w gazetach i innych mediach w celu przyciągnięcia lub wywarcia wpływu na czytelnika), jako siłę w amerykańskiej polityce.
W latach 1920’tych i 30’tych, gazety Hearst’a celowo produkowały nowe zagrożenie dla Ameryki i rozpoczęły nową kampanię „yellow journalism”, aby wprowadzić prohibicję na konopie. Np. historia o wypadku samochodowym w którym znaleziono „papieros marihuany”, zdominowała czołówki gazet na tygodnie, podczas gdy wypadki samochodowe powodowane pod wpływem alko ( które tak na marginesie przewyższały wypadki pod wpływem marihuany, według statystyk ponad 10 000 do 1), znajdowały się tylko na ostatnich stronach. Ten sam temat: „marihuana prowadzi do wypadków samochodowych,” został wypalony w świadomości społecznej poprzez bezustanne eksponowanie kłamstwa w nagłówkach gazet i filmach takich jak „Reefer    Madness” i „Marijuana – Assassin of Youth”.
Zajęcie przez palącą marijuanę armię Pancho Villi 800 tys. akrów pierwotnych lasów meksykańskich, które należały do Hearst’a, tylko zintensyfikowało nagonkę. Przez następne 30 lat, Hearst malował obraz leniwych, palących zielsko Meksykan, który to obraz pokutuje aż do dziś.
W latach 1910 – 1920 gazety Hearst’a uprzejmie donosiły, iż gwałty murzynów na białych kobietach, są bezpośrednio związane z kokaina. Po dziesięciu latach Hearst postanowił zmienić zdanie, od tego momentu takie same wypadki były już bezpośrednio związane z marihuaną. Hearst i inne sensacyjne tabloidy zamieszczały histeryczne nagłówki i artykuły, przedstawiające murzynów i Meksykanów jako oszalałe bestie, które pod wpływem marihuany grały anty- białą, voodoo – sataniczną muzykę (jazz). Inne z podobnych wystepków wynikajace z zażywania tego wywołującego „falę zbrodni” narkotyku, było: wchodzenie w drogę białemu człowiekowi, bezpośrednie patrzenie białemu człowiekowi w oczy dłużej niż trzy sekundy, dwukrotne spoglądanie na białą kobietę, wyśmiewanie się z białego człowieka itd., itp.
Za takie „zbrodnie”, setki tysiecy Meksykan i murzynów, spedziło wiele lat w więzieniach i aresztach, należy pamiętać, że prawa segregacyjne były w użyciu aż do lat 60’tych. Hearst, poprzez ciągłe powtarzanie slangowego meksykańskiego słowa „marijuana” wprowadził je do użycia w języku angielskim (i nie tylko). W tym samym czasie słowa konopia i „cannabis” (naukowy termin), były ignorowane i pogrzebane. Właściwa hiszpańska nazwa konopi to „canamo” ale użycie meksykańskiego kolokwializmu – marijuana, gwarantowało iż niewiele osób zorientuje się, że chodzi tak naprawdę o konopię.

Podatek zakazujący marijauny

W tajnych spotkaniach prowadzonych w Departamencie Skarbu w latach 1935-37, prawa zakazujące konopie zostały naszkicowane oraz przyjęto strategie. „Marijuana” nie została zakazana bezpośrednio, wprowadzono nowe prawo: „dodadkowy podatek akcyzowy dla dealerów i podatek transferowy przy hadlu marihuaną”. Importerzy, wytwórcy i dystrybutorzy mieli obowiązek zarejestrowania w Departamencie Skarbu i zapłacenia dodatkowego podatku. Wprowadzono podatek w wysokości 1$ za uncję, lub 100$ za uncję jeśli dealer był nie zarejestrowany. Nowy podatek od razu podwoił cenę legalnego surowca konopi (na potrzeby przemysłu farmaceutycznego), który w tym czasie kosztował 1$ za uncję. Był rok 1937. Stan Nowy York miał tylko jednego oficera do spraw narkotyków. Obecnie w tym samym stanie jest siatka tysięcy oficerów ds. narkotyków, agentów, szpiegów i płatnych informatorów. Ilość miejsc w więzieniach wzrosła dwudziesto- krotnie, podczas gdy ludność stanu wzrosła zaledwie dwu- krotnie od 1937 roku. Po decyzji Sądu Najwyższego z 29 Marca 1937roku, podtrzymującego prohibicje na karabiny maszynowe poprzez podatek, Herman Oliphant (główny radca w Departamencie Skarbu) wykonał swój ruch. 14 kwietnia przedstawił projekt ustawy bezpośrednio do House Ways and Means Committee, zamiast do odpowiednich komisji takich jak: żywności i lekarstw, rolnictwa, tekstylnej itd. Powodem dla którego przedstawił on swój projekt bezpośrednio do komisji „Ways and Means”, był taki iż jest to jedyna komisja która może wprowadzić ustawę do głosowania, bez debaty z innymi komisjami. Członek komisji „Ways and Means” Robert L. Doughton, kluczowy sprzymierzeniec DuPont’a, szybciutko podstęplował tajny plan podatkowy i wysłał go żeglującego poprzez kongres do prezydenta.

Czy ktoś się konsultował z AMA ( American Medical Association)?

Jednakże, pomimo kontrolowanego słuchania projektu w komisjach, wielu ekspertów zeznawało przeciwko temu niezwykłemu prawu podatkowemu. Np. dr William G. Woodward, który był jednocześnie fizjologiem jak i prawnikiem w AMA, zeznawał w jej imieniu. Powiedział on: „w rzeczywistości wszystkie federalne oświadczenia są tabloidalnymi sensacjami. Te prawo, przepchnięte w atmosferze ignorancji, mogłoby odmówić światu potencjalnego lekarstwa, zwłaszcza teraz kiedy medyczny świat zaczyna odkrywać które składniki w konopi są aktywne”. Woodward powiedział komisji że jedynym powodem dla którego AMA nie wystąpiła przeciwko temu prawu wcześniej, był taki iż marihuan była opisywana w prasie przez ostatnie niemal 20 lat, jako: „diabelskie ziele z Meksyku”. Doktorzy z AMA zdali sobie sprawę dwa dni przed wiosennym słuchaniem w komisji, że Kongress zamierza obłożyć prohibicją roślinę, która w medycynie występowała pod nazwą „cannabis”, łagodną substancję używaną w USA bezpiecznie na szereg różnego rodzaju chorób i schorzeń od ponad stu lat. „Nie możemy zrozumieć”, protestował Wooward, „dlaczego ten akt prawny był przygotowywany przez dwa lata w ścisłym sekrecie, bez jakiegokolwiek poinformowania profesji, dla których był przygotowywany”. On i AMA został szybko oskarżony przez Aslinger’a oraz całą komisję kongresu i brutalnie usunięty z sali.
Kiedy „ Marijuana Tax Act” trafił pod końcową dyskusję i głosowanie, na posiedzeniu Kongresu, z sali padło tylko jedno pytanie: „czy ktokolwiek konsultował się z AMA i zasięgał ich opinii?”. Na co przedstawiciel komisji Ways and Means, odpowiedział: „ Tak, kontaktowaliśmy się. Dr Wharton (nawet nazwisko pomylili :)) i (AMA) zgadzają się całkowicie!”. Z tym pamiętnym kłamstwem, ustawa przeszła i w grudniu 1937 weszła w życie. Zostały utworzone federalne i stanowe siły policyjne, które uwięziły setki tysięcy amerykanów, dodając milion straconych lat w aresztach i więzieniach – które często i gęsto prowadziły do ich śmierci- wszystko w imię trującego, zanieczyszczającego przemysłu.
Tak jak dr Woodward stwierdził, rządowe oświadczenie przed Kongresem w 1937 roku w całości oparte było na sensacyjnych i rasistowskich artykułach prasowych Hearst’a a odczytywał je głośno Harry J. Anslinger, dyrektor Federalnego Biura Narkotykowego (FDN). Przed 1931 rokiem, Anslinger był asystentem w komisji USA od spraw prohibicji. Należy pamiętać iż Anslinger został własnoręcznie wybrany przez swojego teścia, Andrew Mellon’a. Andrew Mellon był także właścicielem i największym udziałowcem sześciu największych banków w USA. Mellon Bank z Pittsburgh’a jest jednym z dwóch banków z którymi współpracuje DuPont od 1928 roku do chwili obecnej.
W 1937 roku Anslinger zeznawał przed kongersem: „Spośród wszystich narkotyków znanych historii ludzkości, marihuana jest tym który najmocniej wywołuje agresję”.
W rzeczywistości statystyki FBI, których Anslinger nawet nie kłopotał się sprawdzić, ukazywały iż 65 – 75% wszystkich morderstw w USA było – i wciąż jest- popełnianych pod wpływem alkoholu.
W rzeczywistości w ameryce nikt inny poza kilkoma bogatymi przedsiębiorcami i ich wynajętymi gliniarzami, nie wiedział że pod nazwą marihuana jest wyrzucana poza nawias prawa – konopia. Ich (przedsiębiorców) najwiekszy potencjalny rywal. Marihuana była tylko pretekstem do wprowadzenia prohibicji na konopie i zduszeniu w zarodku jej ekonomicznego potencjału.

Źródło: http://shoovar44.neon24.pl/post/37770,jak-zdelegalizowano-konopie-cz-1

Jak zdelegalizowano konopie (cz. 2)

Hemp

Czy powinniśmy wierzyć samym sobie służącym, wciąż rosnącym biurokratycznym siłom zwalczającym narkotyki (bądź leczących z uzależnień), których płaca i powodzenie zależą od znajdywania wciąż więcej i więcej ludzi do aresztowania bądź “leczenia”?

Ruch w celu zmiażdżenia dezaprobaty

Po ukazaniu się raportu „LaGuardia Marijuana Report 1938 – 1944”, który donosił, iż marijuana nie powoduje agresji w najmniejszym stopniu a za to przynosi szereg innych pozytywnych rezultatów. Harry J. Aslinger przystąpił do kontrofensywy. W publicznej tyradzie za tyradą oskarżał Mayor’a Fiorello z LaGuardia, Akademię Medyczną Nowego Yorku i wszystkich lekarzy którzy brali udział w pracach badawczych nad raportem. Anslinger obiecywał, że ci lekarze już nigdy nie przeprowadzą żadnych eksperymentów i badań nad marihuaną bez jego zgody, lub pójdą do więzienia! Następnie użył całej mocy rządu USA (nielegalnie!) by zatrzymać jakiekolwiek badania nad konopią, w tym samym czasie szantażując AMA (American Medical Association) ażeby odrzucili i zakwestionowali powyższe badania. Na marginesie wypada wspomnieć, iż nie była to już ta sama organizacja która 1937 roku tak aktywnie występowała przeciwko wprowadzeniu delegalizującego podatku na konopie. Kontrolowane przez Anslinger’a FBN, od chwili wejścia podatku w życie do 1939 roku wniosło oskarżenia przeciw ponad 3 000 lekarzy za nielegalne wypisywnie wyciągów z konopi. W 1939 roku AMA zawarła z Anslinger’em porozumienie co do marihuany. Wynik: tylko trzech lekarzy zostało postawionych w stan oskarżenia za przepisywanie nielegalnych lekarstw w latach 1939 – 1949.
Aby obalić raport LaGuardia, AMA (na osobiste żądanie Aslinger’a) przeprowadziło w 1944-45 własne badania, „na eksperymentalnej grupie 35 osobowej, gdzie 34 osób było murzynami a jedna była biała” (to chyba dla statystycznej kontroli), które paliły marihuanę i pod jej wpływem przestali okazywać respekt przed białymi żołnierzami i oficerami („Army Study of Marijuana,” Newsweek, Jan 15, 1945.).

A teraz zobaczmy jak Wujek Sam reaguje, zmuszony do działania.

II Wojna Światowa

Na początku 1942 roku, Japonia odcieła niezbędne dostawy włókna konopnego do USA. Marihuana, która została zdelagalizowan w USA jako „Zabójca młodzieży”, niespełna pięć lat temu, stała się raptem na tyle bezpieczna, by rząd poprosił młodzieży zrzeszoną w klubie Kentucky 4-H aby zaczęły uprawiać konopie na nasiona, do przyszłorocznych zasiewów (dla całego kraju). Każdy z członków był proszony o obsianie co najmniej pół akra, a najlepiej dwa akry konopi na nasiona.(University of Kentucky Agricultural Extension, Leaflet 25, March 1943).
W latach 1942 – 43, wszyscy amerykańscy farmerzy byli zobowiązani do obejrzenia rządowego filmu: Hemp for Victory (Konopia dla zwycięstwa), podpisania listy udziału w pokazie oraz przeczytanie ulotki na temat uprawy konopi. Maszyny do zbioru konopi były udostępniane po niskich cenach bądź też za darmo. Pięcio – dolarowe znaczki skarbowe zostały udostępnione i przyjęto w planach na 1943 rok, uprawę 350 000 akrów konopi.
Amerykańscy „patryjotyczni” farmerzy (od 1942 do 1945 roku), którzy zgodzili się na uprawę konopi, byli zwolnieni z obowiązku poboru, ich synowie również. Widać jak niezbędna była konopia podczas II W.Ś. W tym samym czasie, od późnych lat 30-tych aż do 1945 roku, niemieccy „patryjotyczni” farmerzy dostawali od nazistowskiego rządu, książkę (właściwie komiks) z instrukcjami i zachętami do uprawiania konopi. Na potrzeby wojenne.

Zioło i zagrożenie Pokojem

Jednakże od 1948 do 1950, Anslinger przestał karmić prasę opowieściami o marihuanie powodującej przemoc i rozpoczął „czerwoną nagonkę”, tak typową dla ery McCarthy’ego.
Teraz przerażonym amerykanom, powiedziano iż jest to bardziej niebezpieczny narkotyk, niż przypuszczano. Zeznając przed mocno anty- komunistycznym Kongresem w 1948 roku – a po tym notorycznie w prasie – Anslinger twierdził, iż marihuana nie wywołuje agresji u osób ją zażywających, jest wręcz przeciwnie. Usposabia ludzi pokojowo i pacyfistycznie więc komuniści mogą i na pewno ją wykorzystają (marihuanę), ażeby osłabić wolę do walki amerykańskiego obywatela. To był zwrot o 180 stopni, do pierwotnych powodów dla których konopia została wypchnięta poza nawias prawa w 1937 roku.
Jednakże niezbity z pantałyku Kongres zagłosował teraz by utrzymać i kontynuować prohibicję konopi. Opartą na jakże różnych powodach od tych z 1937 roku. Anslinger zeznał przed Kongresem, że komuniści będą sprzedawać marihuanę amreykańskim chłopakom, by osłabić ich wolę walki – by zrobić z nas naród zombie – pacyfistów. Oczywiście, komunistyczna Rosja i Chiny dyskredytowały tą marihuanową paranoję USA przy każdej nadażającej się okazji – zarówno w prasie jak i na forum Narodów Zjednoczonych.
Niestety, idea zioła i pacyfizmu miały przez następne 20 lat tak „dobrą prasę”, że ewentualnie Rosja, Chiny i kraje Bloku Wschodniego (które uprawiały duże ilości konopi) również zdelegalizowały konopię, ze strachu że Amerykanie zaczną używąc marihuany aby uczynić komunistycznych żołnierzy łagodnymi i pacyfistycznymi. Było to poniekąd dziwne ponieważ Rosja, Wschodnia Europa i Chiny uprawiały i przetwarzały konopie przez setki, jak nie tysiące lat.

Kryminalne zachowanie

Jak już zdążyliśmy się zorientować, w temacie konopi (oczywiście pod nazwą marihuana) Anslinger był biurokratycznym, policyjnym kłamcą. Przaz kolejne ponad 60 lat, społeczeństwo amerykańskie wyrastało i akceptowało kłamstwa Anslingera na temat konopi – od powodującego przemoc do złowrogiego pacyfizmu.
Jakiekolwiek były powody do delegalizacji konopi (ekonomiczne czy też rasowe), teraz nie wiadomo na pewno. Ale jedno jest wiadome, że informacje rozsiewane przez rząd USA (np. DEA) na temat konopi, były wtedy i są w dalszym ciągu celowymi kłamstwami.
Jak zobaczycie w następnych podrozdziałach, waga i duża liczba  empirycznych faktów wskazuje, że administracje rządowe Reagan/Bush/Quayle razem z koncernami farmaceutycznmi (z którymi mieli powiązania) wstrzymywali informacje na temat leczniczych właściwości konop,i bądź też szerzyły dezinformację. Należy nadmienić, iż decyzje takie zapadały na najwyższym szczeblu. Wydaje się, że zamierzali oni zachować własne inwestycje – i ich przyjaciół – w przemyśle farmaceutycznym, energetycznym i papierniczym; oraz dali tym trującym, syntetycznym przemysłom szaloną przewagę nad naturalną konopią, by chronić ich multi- miliardowe roczne zyski, które by utracili gdyby konopia nie była zakazana!

Bush/Quayle/Lilly – Farmaceutyczna zdrada

W USA, najbardziej szczerymi oponentami marihuany, byli między innymi – pierwsza dama Nancy Reagan (1981 – 1989) oraz prezydent George Bush (1989 – 1993), który w przeszłości był min: dyrektorem CIA za czasów Gerald’a Ford’a (1975 – 1977). Po opuszczeniu CIA w 1977 roku, Bush został powołany na stanowisko dyrektora w firmie farmaceutycznej Eli Lilly, przez Dan’a Quayle’a który posiadał pakiet kontrolny tej firmy.
W późniejszym czasie Dan Quayle występował w roli pośrednika pomiędzy bossami narkotykowymi i przemytnikami bronią a rządowymi oficjelami w skandalu IranContra.
Cała rodzina Bush’ów była dużymi udziałowcami w firmach Lilly, Abbott, Bristol, Pfizer i inne. Faktem jest, iż Bush w 1981 roku jako vice – prezydent aktywnie i nielegalnie wspierał przemysł farmaceutyczny, aby pozwolić im pozbywać się lekarstw niechcianych, przeterminowanych oraz zakzanych w USA, wysyłając je do niczego nie podejrzewających krajów Trzeciego Świata
Vice – prezydent Bush nielegalnie występował w imieniu firm farmaceutycznych, osobiście chodził do IRS po specjalne zwolnienia podatkowe dla pewnych firm farmaceutyczny produkujących w Puerto Rico (np. Lilly). W 1982 roku dostał  on jednakże polecenie z Sądu Najwyższego, aby zaprzestać lobbowania w IRS w imieniu firm farmaceutycznych.Przestał – ale firmy farmaceutyczne wciąż otrzymywały 23% zwolnienie podatkowe. (Financial disclosure statements; Bush 1979 tax report; „Bush Tried to Sway a Tax Rule Change But Then Withdrew” NY Times, May 19, 1982; misc. corporate records; Christic Institute „La Penca” affidavit; Lilly 1979 Annual Report.)

Supergwiazda XIX wieku

Marihuana była środkiem przeciwbólowym numer jeden, przez ponad 60 lat przed ponownym odkryciem aspiryny około 1900. Od 1842 do 1900 połowa wytwarzanych leków była właśnie z konopi. Od 1850 do 1937 roku, konopia występowała w Encyklopedii Farmaceutycznej jako lek na ponad 100 różnego rodzaju chorób. Przez cały ten czas, naukowcy, lekarze i producenci leków (Eli Lilly, Parke – David, Squibb i inni) nie mieli zielonego pojęcia jakie aktywne substancje występują w konopi, aż do 1964 roku kiedy to dr Mechoulan odkrył THC.

Badania XX wieku

Jak już pisałem wcześniej, AMA (American Medical Association) i firmy farmaceutyczne, w 1937 roku zeznawały przeciwko wprowadzeniu nowego podatku na konopie, ponieważ było powszechnie wiadomo, iż ma ona ogromny medyczny potencjał i nigdy nie spowodowała żadnych zauważalnych uzależnień lub śmierci poprzez przedawkowanie. Twierdzili oni, iż istnieje możliwość, gdy odkryte zostaną i wyizolowane wszystkie aktywne składniki, gdy ustali się ich dawkę, konopia może stać się cudownym lekiem.
Jakkolwiek, musiało minąć 29 lat, zanim amerykańscy naukowcy mogli zacząć na nowo odkrywać konopię dla medycyny. THC Delta – 9 został wyizolowany przez dr Raphael’a Mechoulam’a z Uniwersytetu w Tel Aviv’ie 1964 roku. Jego praca potwierdziła prace prof. Taylor z Princetown, który rozpoczął badania nad identyfikacją naturalnych prekursorów THC Delta-9 w 1930 roku. Kahn, Adams i Loewe, również pracowali nad strukturą aktywnych składników konopi w 1944 roku. Od 1964 roku, wyizolowano ponad 400 różnych składników. Co najmniej 60 z tych wyizolowanych składników ma właściwości terapeutyczne. Rząd USA zakazał tego typu badań poprzez biurokratyczny autorytet Harry’ego Anslinger’a aż do 1962 roku, kiedy to został zmuszony do odejścia przez prezydenta Kennedy’ego.

Rosnąca akceptacja

Około 1966 roku, miliony młodych amerykanów zaczęło używać marihuany. Zaniepokojeni rodzice i rząd, chcący wiedzieć na jakie niebezpieczeństwo narażają się ich dzieci, zaczęli fundować dziesiątki a następnie setki badań nad konopią. Obrazem tkwiącym w umysłach starszego społeczeństwa, był ten który przez ponad 30 lat odmalowywał duet Anslinger/Hearst. A więc przerażające historie o morderstwach, gwałty oraz inne okropieństwa aż po zombie – pacyfizm. Rezultaty badań federalnych, zaczęły uspokajać obawy związane z konopią, setki nowych badań sugerowały, że ukryta wewnątrz konopi chemia niesie ze sobą niespotykany potencjał terapeutyczny. Rząd zaczął fundować coraz więcej i więcej badań.
Wkrótce, legiony amerykańskich naukowców uzyskiwało wyniki sugerujące pozytywne efekty związane z używaniem konopi: od anoreksji, poprzez raka i epilepsję, aż do stosowania jako antybiotyk generalnego użytku. Nakładające się odkrycia wskazywały również na pozytywne efekty stosowania konopi w przypadku choroby Parkinson’a, stwardnienia rozsianego i dystrofii mięśniowej. Aż do roku 1976, raporty o pozytywnych rezultatach i nowych potencjalnych terapeutycznych zastosowań konopi, ukazywały się niemal co tydzień w medycznych periodykach i prasie ogólnokrajowej.

Narodowa konferencja nad terapeutycznym zastosowaniem konopi.

W listopadzie 1975 roku, właściwie wszyscy wiodący naukowcy badający temat konopi, spotkali się Centrum Konferencyjnym Asilomar w Kaliforni. Seminaria były sponsorowane przez National Institute on Drug Abuse (NIDA) i miały na celu skompendiowanie badań i odkryć, od tych najwcześniejszych aż po najświeższe odkrycia. Kiedy seminaria dobiegły końca, praktycznie wszyscy naukowcy skonkludowali, że przy tak twardych dowodach zebrancyh do tej pory o terapeutycznych właściwościach marihuany, rząd USA nie będzie miał innego wyjścia jak tylko zainwestować pieniądze podatników na kolejne badana. Byli oni przekonani, iż podatnicy powinni zostać poinformowani o tym, że są solidne powody ku temu, by rozpocząć badania na szeroką skalę nad medycznym i terapeutycznym wykorzystaniem konopi. Wszyscy uczestnicy konferencji w to wierzyli. Wielu z nich (np. Mechoulam) wierzyło, że do połowy lat 80-tych konopia będzie jednym z głównych i najważniejszych produktów medycznych na świecie. Mechoulam, w swojej przemowie w Bio-Fach we Frankfurcie w marcu 1997, wciąż wierzył że konopia jest najlepszym lekarstwem na świecie.

Zakaz badań nad Marihuaną

Jakkolwiek, w 1976 roku, kiedy multi- dyscyplinarne badania nad marihuaną powinny zacząć wchodzić w drugą, trzecią i czwartą generację badań, rząd USA sprawił kolejną „niespodziankę”. Ponownie zakazał wszelkich rządowych badań nad terapeutycznymi efektami marihuany. Tym razem jednakże zakaz badań został dokonany wtedy, gdy amerykańskie kompanie farmaceutyczne, skutecznie przekonały władze federalne aby pozwolić im (kompaniom farmaceutycznym) w 100% finansować i oceniać wyniki badań.
Poprzednie 10 lat badań ukazło ogromą obietnicę dla terapeutycznego użycia naturalnej konopi i ten potencjał został po cichu oddany w łapy korporacji – nie dla pożytku publicznego, ale by zdusić wszelką informację w zarodku.
Plan ten pozwolił prywatnym kompaniom farmaceutycznych, na wytworzenie i opatentowanie syntetycznych molekuł konopnych, bez ponoszenia kosztów przez rząd federalny z obietnicą iż będą one bez efektu „odlotu”. W 1976 roku, administracja Forda, NIDA i DEA ogłosiły, że od tej pory nie będzie żadnych niezależnych (czyt.: uniwersyteckich) badań lub federalnych programów zdrowotnych w celu badania naturalnych składników konopi i ich potencjału medycznego. Postanowienie te oczywiście nie dotyczyło firm farmaceutycznych; one miały wolną rękę.
Dlaczego firmy farmaceutyczne konspirowały aby przejąć wszystkie badania nad konopią?
Ponieważ badania rządu USA (1966 – 76) wskazywały lub potwierdzały poprzez setki badań, że nawet naturalna surowa konopia była „najlepszym i bezpiecznym lekarstwem wyboru” na szerg poważnych dolegliwości zdrowotnych.

Chroniąc zyski firm farmaceutycznych

Kompanie farmaceutyczne przejęły wszystkie badania i obiecały wytworzyć syntetyczne analogi THC, CBD, CBN itd., jednakże bez efektu „odlotu” zanim produkt zostanie wypuszczony na rynek. Eli Lilly wyprodukowało Nabilone a później Marinol, drugi syntetyczny kuzyn THC delta -9 i obiecało rządowi wspaniałe rezultaty. Po dziewięciu latach 1982 roku Magazyn Omni donosił, iż Nabilone był wciąż właściwie bezużyteczny w porównaniu do naturalnej, bogatej w THC konopi. Marinol z kolei był równie skuteczny co marihuana tylko u 13% pacjentów.
Magazyn Omni zasugerował również firmom farmaceutycznym, by zamiast wydawać dzisiątki miliardów dolarów i tracić kolejne 9 lat na tworzenie syntetycznych analogów konopnych, powinny napisać kolejną petycje do rządu USA, by zezwoliły na obrót „surowym ekstraktem konopnym” ze względu na interes zdrowia publicznego.
Rząd USA i kompanie farmaceutyczne, do dziś nie odpowiedziały na to. Właściwie odpowiedziały, poprzez zignorowanie postulatu.
Administracje Reagan’a/Bush’a/Clinton’a absolutnie odmówiły wznowienia rzetelnych (uniwersyteckich) badań nad konopią, wyjątek oczywiście stanowią kompanie farmaceutyczne..
Wydaje mi się, że powodem dla którego firmy farmaceutyczne i administracje rządów USA, chcą tylko legalnego, syntetycznego THC jest taki, że prosta ekstrakcja setek składników zawartych w konopi byłaby wykonywana bez udziału kompani farmaceutycznych i ich patentów. To by spowodowało upadek ich zmonopolizowanych profitów.

Źródło: http://shoovar44.neon24.pl/post/43170,jak-zdelegalizowano-konopie-cz-2

Maca peruwiańska

Posted: 28 września, 2012 in Uncategorized
Tagi:

[Obrazek: 292tdna.jpg]

Maca (Lepidium meyenii Walp.) nazywana jest peruwiańską wiagrą, gdyż wpływa dobrze na potencję.
Maca jest dwuletnią lub roczną zielną rośliną rosnącą w Boliwii i Peru. Jest głównie znana jako Maca Peruwiańska. Maca rośnie wysoko w górach, lubi niskie temperatury i nieurodzajną glebę. Odkryto, że hipokotyle to jeden z głównych elementów składowych naturalnie rosnących i organicznych korzeni macy na obszarze górskim. Jako że hipokotyle nie tworzą się w szklarniach ani w ciepłym klimacie, maca uprawiana w innych rejonach Andów nie ma tego samego składu hipokotyli i innych składników odżywczych, co naturalnie rosnąca organiczna maca.

Ludzie uprawiają ją ze względu na korzeń. Korzeń ten można wykorzystać jako warzywo lub w ziołolecznictwie. Pod względem biologicznym, korzeń macy obfituje w cukier i białko. 
Zawiera 
60% węglowodanów, 
10% białka, 
8.5% błonnika,
2.2% tłuszczy.

Maca rosnąca w Peru na na wysokości powyżej 3500 metrów n.p.m. Klimat, ekologicznie czysta ziemia i wysokość, powodują niepowtarzalny skład macy. 
Maca zawiera prekursory hormonalne
wiele witamin ( A, C, E, z grupy B). 
Minerały takie jak: selen, wapń, magnez, żelazo, cynk, jod, miedź, mangan
Kwasy tłuszczowe, w tym kwas linolowy, kwas palmitynowy i kwasy oleinowe.
19 aminokwasów.
Poza tym, zawiera urydynę, kwas jabłkowy, pochodne benzoilu oraz glukozydówalkanoidysterole orazpolisacharydy.

Maca poprawia potencję i funkcje rozrodcze, ogólnie wzmacnia i tonizuje.
Południowi Amerykanie spożywają i uprawiają macę od tysiącleci. Maca może wzmocnić system immunologiczny, zwiększyć przyswajanie umysłu oraz poprawić funkcjonowanie organizmu. Może rewitalizować zarówno mężczyzn jak i kobiety w średnim i podeszłym wieku. Ludność Andów używa korzenia macy, aby zwiększyć swą energię, łagodzić zmęczenie fizyczne i psychiczne, przyjmować więcej składników odżywczych w codziennej diecie. Ponadto, wspomaga redukcję problemów związanych ze starzeniem się organizmu i może zapobiec osteoporozie i anemii. Poza tym reguluje nieregularne cykle hormonalne kobiet: miesiączkę, łagodzi bóle menstruacyjne oraz symptomy menopauzy.

Co więcej, maca jest znana ze swoich właściwości zwiększających płodność i od dawna stosuje się ją jako afrodyzjak, więc nazywana jest również ziołową viagrą. Próby kliniczne przeprowadzone na mężczyznach wykazały, że ekstrakt i proszek z macy podnosi libido i poprawia jakość nasienia. Dodatkowo, testy na zwierzętach z użyciem proszku z macy wykazały, że może on zwiększyć łączenie w pary u szczurów i myszy. Takie korzyści mogą być spowodowane wysoką koncentracją białka i składników odżywczych oraz tym, że maca zawiera składnik chemiczny o nazwie izotiocyjanin p-metoksybenzylu o właściwościach afrodyzjaków. Dlatego też w Andach maca to magiczny symbol młodości.

Już 2000 lat temu maca była używana przez Inków i innych mieszkańców Peru jako środek odżywczy, wzmacniający przed walką, podróżami, jak również dla poprawienia płodności.
Obecnie maca jest bardzo skuteczna jako środek wspomagający leczenie bezpłodności, impotencji i innych zaburzeń popędu płciowego.
Maca ma również działanie wzmacniające, regulujące i długotrwałe, poprawia samopoczucie, podnosi ogólny komfort życia.
Surowcem leczniczym macy jest sproszkowana bulwa. Jest ona używana jako naturalny środek odżywczy w stanach niedożywienia, wycieńczenia chorobą lub zaburzeniach zdrowia. W krajach Ameryki Południowej bulwy je się na surowo, upieczone, suszone lub w postaci dżemu. Stosowana leczniczo maca reguluje zaburzenia hormonalne, zapobiega rozwojowi osteoporozy, poprawia przemiany energetyczne, łagodzi chroniczne zmęczenie.

DZIAŁANIE:
– dostarcza dużą ilość substancji odżywczych,
– działa energetyzująco, tonizująco, adaptogennie,
– wzmacnia w czasie rekonwalescencji i w wieku starczym,
– reguluje przemianę materii,
– wzmacnia odporność,
– wzmacnia mięsień serca i ścianki naczyń krwionośnych,
– poprawia funkcję podwzgórza, przysadki, nadnerczy, tarczycy, gruczołów płciowych i reguluje poziom hormonów,
– reguluje cykl miesiączkowy,
– zwiększa płodność, potencję, żywotność i ruchliwość plemników, działa jako afrodyzjak,
– eliminuje objawy i zapobiega komplikacją przekwitania,
– zmniejsza zmiany wiekowe, działa odmładzająco,
– zmniejsza wpływ stresu, niepokój, depresje, reguluje funkcje wegetatywnego układu nerwowego,
– poprawia pamięć i koncentrację, zdolność przyswajanie wiedzy,
– podnosi wydajność sportowców, wspomaga budowę i wytrzymałość masy mięśniowej,
– poprawia wydajność fizyczną i umysłową,
– zmniejsza negatywny wpływ promieniowania radioaktywnego, radioterapii.

STOSOWANIE:
– osłabienie, zespół przewlekłego zmęczenia, stany wycieńczenia po przebytych chorobach lub operacjach,
– impotencja,
– bezpłodność, zaburzenia miesiączkowania,
– menopauza, andropauza,
– arytmia, częstoskurcz
– zaburzenie funkcji tarczycy i innych gruczołów dokrewnych,
– nerwica, depresja, bóle głowy, osłabienie pamięci,
– dla sportowców, przy dużych obciążeniach fizycznych, w czasie egzaminów,
– długotrwała praca z komputerem, telefonem komórkowym, radioterapia.

Maca powinna urosnąć w polsce, jej skład chemiczny napewno będzie się różnił, ale zawsze to bedzie taniej, nasiona można kupić np na ebayu wpisując peruvian maca seeds zasadzić u siebie a poźniej mieć juz swoje nasiona.

[Obrazek: 2d2e0w.gif]
Kokos to owoc palmy kokosowej, drzewa z rodziny palm, rzedu arekowatych. Palmy kokosowe rosna w krajach tropikalnych i osiagaja do 30 m. wysokosci. Oryginalnie pochodza prawdopodobnie z Filipin, skad tez importuje sie ich na caly swiat najwieksze ilosci.

W sanskrycie palma kokosowa znana jest pod nazwa `kalpa vriksha`, co znaczy `drzewo dostarczajace wszystkiego, co potrzebne do zycia`; w jezyku malajskim znana jest jako `pokok seribu guna`, co oznacza `drzewo tysiaca zastosowan`; na Filipinach nazywa sie ja `drzewem zycia`; zas mieszkancy wysp Pacyfiku o owocu palmy kokosowej mowia `lekarstwo na wszelkie choroby`.

W XVI wieku hiszpańscy odkrywcy podczas swoich wypraw natrafili na niezwykłe drzewo. Wysmukłe, z długimi pierzastymi liśćmi, rodziło owoce w kształcie wielkich kul pokrytych twardą skorupą. Brązowa, szorstka włóknina i trzy otwory na czubku skojarzyły im się z głową małpy i tak też je nazwali – coco. W ten sposób Europa poznała orzechy kokosowe, które od wielu setek lat karmiły ludność południowych rejonów świata. Wpisane są one w tradycję kulinarną i leczniczą Ameryki Południowej i Środkowej, Afryki, Indii, Mikronezji, Melanezji i Polinezji a także większości Azji. Z kokosem – czy to drogą ekonomii, czy kuchni – związana jest jedna trzecia mieszkańców Ziemi. Palma kokosowa to drzewo – karmiciel: z jej owoców można uzyskać miąższ, sok, mleko i olej. Szczególnie wartościowy jest olej kokosowy: substancja tłuszczowa wyciskana z białego miąższu kokosa. Dla ludności niektórych części świata (na przykład wysp południowego Pacyfiku) jest to główne i często jedyne źródło tłuszczu. Lecz w krajach, które znają ją od setek lat jest ona także źródłem uzdrawiających leków. Dobroczynne działanie kokosów było opisywane już w Ajurwedzie 1500 lat p.n.e. Mieszkańcy wysp Pacyfiku nazywają je „lekarstwem na wszelkie choroby” a palmę kokosową – „drzewem życia”. W tradycyjnej medycynie kokosy i olej z nich pozyskiwany używany jest do leczenia wrzodów, astmy, łysienia, siniaków, kaszlu, oparzeń, przeziębień, obstrukcji, gorączki, kamieni nerkowych, bolesnych i nieregularnych miesiączek, zapaleń i owrzodzeń skóry, syfilisu, bólu zębów i wielu innych chorób.

Orzech kokosowy to jeden z najcenniejszych darow natury. Im mlodszy owoc, tym silniejsze jego wlasciwosci. Z owocu kososa uzyskujemy miazsz (zwany tez `bielmem`), sok (zwany inaczej `woda kokosowa` lub `mlekiem kokosowym`) oraz olej kokosowy.

Przy zakupie kokosa, należy nim wstrząsnąć, by przekonać się czy w jego wnętrzu jest jeszcze mleczko kokosowe, bowiem wyschnięte jądro kokosa jest niejadalne. Sam kokos może być przechowywany tak długo, jak długo skorupa nie jest uszkodzona a w jego wnętrzu jest jeszcze mleczko. Należy jednak pamiętać o tym, że zanim orzech trafi do naszego domu, przebywa on długą podróż i nie należy się zbyt ociągać z jego spożyciem. Po rozłupaniu można go przetwarzać, suszyć lub zamrażać.

By spożyć orzech kokosowy, należy najpierw go rozłupać. W tym celu trzeba najpierw wywiercić w nim dziurę, przelać mleczko kokosowe do jakiegoś naczynia, następnie owinąć owoc jakimś ręczniczkiem kuchennym lub innym materiałem, położyć na podłodze i celnie uderzyć młotkiem. Najlepiej schrupać go na surowo. Obecnie istnieje możliwość zakupienia wiórków kokosowych, które można dowolnie przetwarzać. Smaczne są też płatki kokosowe jedzone z mlekiem lub jogurtem. Z kolei sok z kokosa jest dobrym dodatkiem do alkoholi. Schłodzone mleko kokosa jest bardzo orzeźwiające, z wysuszonego jądra kokosa można wyrabiać śmietankę kokosową lub olej.

Tajemnice kwasów tłuszczowych, czyli co niezwykłego w oleju kokosowym

Liczba wolnych wiązań, która pozwala zaklasyfikować kwas tłuszczowy do grupy nasyconych lub nienasyconych to nie jedyna cecha według której można podzielić te związki. Decydujące znaczenie ma wielkość cząsteczki, bo to właśnie ona decyduje o stopniu przyswajalności kwasu. Związki te można podzielić na kwasy o krótkich łańcuchach (liczba atomów węgla od 4 do 8), średnich łańcuchach (8 – 12) lub długich (większych od 24). Kwas tłuszczowy nasycony o łańcuchu krótszej długości różni się zasadniczo właściwościami od tego o dłuższym łańcuchu. 98% kwasów tłuszczowych, jakie przyjmujemy w pożywieniu, ma długie łańcuchy. Natomiast w oleju kokosowym, jako jednym z nielicznych, dominują średnie. To właśnie cecha, która decyduje o jego niezwykłych zaletach. Krótszy łańcuch atomów węgla jest równocześnie bardziej przyswajalny przez organizm. Długie łańcuchy kwasów tłuszczowych, aby były możliwe do przyswojenia, muszą zostać rozbite na mniejsze cząsteczki. Są one transportowane z krwią do komórek, odkładając się w tkankach i tym samym powodując wzrost poziomu cholesterolu i otyłość. Natomiast łańcuchy kwasów tłuszczowych o średniej długości mogą wniknąć do mitochondriów komórkowych, gdzie zostaną zamienione bezpośrednio w energię. Dzięki temu spożycie produktów zawierających średniej długości łańcuchy kwasów tłuszczowych nie tylko nie przyczynia się do chorób serca i otyłości, lecz znacząco poprawia stan zdrowia. Żywym dowodem na to, że dietetycy byli w błędzie, łącząc spożywanie oleju kokosowego z większą zachorowalnością na choroby serca, są mieszkańcy wysp położonych na Pacyfiku niedaleko Nowej Zelandii: Tokelau i Pukapuka. W latach 60., zanim na wyspy dotarł zachodni model życia i wzorzec dietetyczny, prowadzono badania nad pożywieniem i stanem zdrowia tubylców. W skład ich jadłospisu wchodziły ogromne, w porównaniu do naszej diety, ilości tłuszczów: dostarczały one ok. 50 – 60% kalorii (podczas gdy zachodni dietetycy zalecają 30%). Ku zdziwieniu badaczy, pozornie niezdrowy sposób odżywianie nie powodował epidemii chorób serca i otyłości: mieszkańcy cieszyli się świetną kondycją i smukłymi sylwetkami, nie mieli też żadnych problemów z układem trawiennym, chorobami serca czy nowotworami jelita. Powód był prosty: całość tłuszczu obecnego w ich pożywieniu pochodziła z kokosów. Podobnych dowodów dostarcza także analiza diety mieszkańców Sri Lanki. Orzechy kokosowe stanowią bardzo ważny składnik diety tamtejszej ludności: jeden Lankijczyk spożywa rocznie 120 kokosów. Statystyki zgonów na Sri Lance znacznie się różnią od zachodnich: w krajach rozwiniętych główną przyczyną zgonów są choroby serca (średnio u 1 osoby na 2). Na Sri Lance zaś z tego powodu umiera tylko jedna osoba na 100 tysięcy. Oprócz innej budowy łańcuchów kwasów tłuszczowych olej kokosowy charakteryzuje się również innymi niezwykłymi właściwościami. Ostatnie badania wykazały, że kwas laurynowy zawarty w oleju kokosowym ma silne właściwości antybakteryjne, antywirusowe i antygrzybiczne a także buduje odporność organizmu. Ten związek chemiczny znajduje się także w mleku matki, gdyż jego funkcją jest wzmocnienie układu immunologicznego niemowlęcia.

Tym, co wyróżnia olej kokosowy spośród innych olejów na sklepowej półce są nie tylko niezwykłe właściwości, ale też trwałość: jest odporny na wysoką temperaturę, dzięki czemu może być przechowywany nawet bez lodówki. Oprócz dobroczynnego wpływu na zdrowie olej kokosowy znajduje także wiele zastosowań w kosmetyce. Zajmuje także centralne miejsce w kuchni – da się nim zastąpić wiele używanych dotychczas tłuszczów. Miłośnicy zwierząt mogą dodawać odrobinę tego oleju do karmy swoich pupili, co przyczynia się do ich lepszej kondycji, zrzucenia nadwagi i sprawia, że ich futerka stają się lśniące i nabierają połysku. Olej kokosowy nie zawiera szkodliwych tłuszczów trans, utlenionego cholesterolu, który przyczynia się do insulinoodporności, cukrzycy, raka, i chorób autoimmunologicznych. Kokos jest bardzo smaczny i do tego wartościowy – zawiera witaminy B2, B6, C i E oraz kwas foliowy, potas, wapń, magnez, fosfor, żelazo, sód i cynk. Wartość energetyczna wynosi ok. 620 kcal.

Miąższ kokosowy jest bialy i miesisty. Po jego wysuszeniu otrzymuje sie tzw. `kopre`, ktora sklada sie w okolo 70% z tluszczu, 14% z cukru i 7% z bialka. Miazsz sklada sie glownie z nasyconych kwasow tluszczowych. Nie sa to jednak takie tluszcze jak te zawarte np. w miesie czy nabiale, a tluszcze o sredniej dlugosci lancuchach atomow wegla (8-12 atomow), co sprawia, ze sa o wiele latwiej trawione i przyswajane.

Sok znajduje sie we wnetrzu owocu. Woda, zanim dotrze do srodka takiego orzecha i stanie sie sokiem kokosowym, przemierza dluga droge z gleby, poprzez caly pien, az do owocu. podczas tej wedrowki jest ona wielokrotnie filtrowana, dlatego nie zawiera zadnych zanieczyszczen i sprawia, ze woda kokosowa jest plynem sterylnym, az do momentu otwarcia orzecha. Sok z wnetrza mlodego kokosa ma niemal identyczny sklad jak osocze ludzkiej krwi. Podczas drugiej wojny swiatowej stosowany byl on jako plyn do transfuzji, stosowany gdy zabraklo krwi naturalnej. Orzech kokosowy jest wiec naturalnym `dawca krwi`. Do dzis stosuje sie te metode w krajach slabo rozwinietych. Woda kokosowa latwo miesza sie z krwia i jest szybko przyswajana przez organizm czlowieka. Stosuje sie ja dozylnie w postaci kroplowek, jako zastepczy plyn fizjologiczny nawadniajacy organizm i uzupelniajacy niedobory elektrolitow. Musi jednak byc przetaczny wprost z owoca, gdyz tylko wtedy zachowuje swa sterylnosc. Sok kokosowy jest jednym z najbogatszych zrodel elektrolitow. Zawiera ich wiecej niz większość napojów izotonicznych używanych przez sportowców. Zawiera tez wiecej potasu niz banany.

Skład mleka kokosowego to: 95.5% wody, 0.69% tlenku wapnia, 0.59% tlenku magnezu, 0.56% kwasu fosforowego, 0.5% żelaza, 0.25% potasu oraz wiele innych składników w mniejszych ilościach. Woda kokosowa zawiera cukier, błonnik, białko, przeciwutleniacze, sole mineralne oraz mnóstwo witamin i minerałów. Jest bardzo odżywcze. Zalecane jest przy biegunce, wymiotach i problemach żołądkowych.

Olej kokosowy wyciskany jest z miąższu kokosa. Polowe zawartości takiego oleju stanowi kwas laurynowy, który w organizmie przekształca sie w monolauryn. Ma on silne wlasciwosci antybakteryjne, antywirusowe i antygrzybiczne. Buduje rowniez odpornosc organizmu. Uzywany jest do leczenia długiej listy schorzeń i dolegliwości, takich jak: bole zebow, tradzik, opryszczka, wypryski, egzema, zapalenia i owrzodzenia skory, sifilis, lysienie, siniaki, oparzenia, kaszel, przeziebienia, goraczka, oslabienie odpornosci, choroby ukladu trawienia, wrzody, kamienie narkowe, bolesne i nieregularne miesiaczki, niedobory, astma, osteoporoza i wiele innych. Kwas laurynowy wystepuje w naturze w duzych ilosciach tylko w dwoch miejscach, w orzechu kokosowym i w mleku matki, gdzie znajduje sie po to, by wraz z pokarmem dostac sie do organizmu dziecka i tam budowac jego odpornosc. Kokosy zawieraja tez kwas kaprylowy, ktory ma podobne dzialanie.

Skład:
zawiera nasycone kwasy tłuszczowe (ok. 80-90%):
40-50% kwasu laurynowego C12
15-20% kwasu mirystynowego C14
7-12% kwasu palmitynowego C16
5-11% kwasu kaprylowego C8
4-9% kwasu kaprynowego C10
1,5-5% kwasu stearynowego C18
1-1,5% kwasu kapronowego C6
oraz nienasycone kwasy tłuszczowe:
4-10% kwasu oleinowego C18
ok. 2% kwasu linolowego C18
do 0,2% kwasu linolenowego C18

Olej kokosowy zawiera naturalne antyoksydanty, które zwalczają wolne rodniki, spowalniając procesy starzenia się skory, sprawiając jednocześnie, ze staje się ona jędrna i elastyczna. Olej ten stosowany jest jako lek przy chorobie Crohna i przy cukrzycy typu ll.

Olej kokosowy stosuje się wewnętrznie, jako lek oraz w kuchni, jako środek spożywczy, a także do użytku zewnętrznego, jako maseczka do włosów, oliwka do ciała czy `maść` na rożnego rodzaju zmiany skórne.
Kokosy zawierają też kwas kaprylowy, który ma podobne działanie. Zawartość tych dwóch związków sprawia, że olej kokosowy pomaga wzmacniać odporność organizmu, wykazując silne właściwości antybakteryjne, antywirusowe i antygrzybicze.
Z kolei na powierzchni skóry antybakteryjne i antywirusowe właściwości kwasu laurynowego sprawiają, że znakomicie nadaje się do zwalczania infekcji, wysypek i egzem, a także przyczynia się do leczenia drobnych skaleczeń i mikrourazów skóry oraz łagodzi świąd i ból po ukąszeniach owadów.
Pomaga zwalczyć schorzenie zwane „stopą sportowca” lub „stopą atlety” – uciążliwą, długotrwałą grzybicę stóp. Olej kokosowy może być także z dobrym 
rezultatem stosowany na cerę trądzikową, wówczas najlepiej działa połączone stosowanie wewnętrznie i zewnętrznie.
W medycynie naturalnej używany jest więc do leczenia bardzo wielu schorzeń i dolegliwości, takich jak: bóle zębów, trądzik, opryszczka, wypryski, egzema, zapalenia i owrzodzenia skóry, syfilis, łysienie, siniaki, oparzenia, kaszel, przeziębienia, gorączka, osłabienie odporności, choroby układu trawienia, wrzody, kamienie nerkowe, bolesne i nieregularne miesiączki, niedobory witamin, astma, osteoporoza i wiele innych.

Olej kokosowy, jak i same owoce kokosu, przez dziesiątki lat były potępiane. Wiązało się to z zawartością w nich nasyconych kwasów tłuszczowych, które uważano za sprzyjające rozwojowi takich chorób jak otyłość, zawały czy miażdżyca. Jednak zywym przykladem na blednosc takiej teorii sa mieszkancy wysp Pacyfiku, ktorzy kokosy jedza na co dzien w duzych ilosciach. Ludzie Ci nie choruja na zadna z przytoczonych chorob. Ciesza sie swiatnym zdrowiem, swietna kondycja i smutlymi sylwetkami, choc niemal calosc tluszczu jaki spozywaja pochodzi z kokosow. W krajach Pacyfiku zachorowalnosc na choroby cywilizacyjne jest kilkadziesiat tysiecy (!) razy mniejsza niz w krajach wysoko rozwinietych, czyli rowniez u nas…

Olej kokosowy w kosmetyce

Nieocenione są też wartości oleju kokosowego w kosmetyce. Olej posiada właściwości nawilżające, może być stosowany na skórę całego ciała, a także jako maseczka lub serum na włosy.
Wspomaga gojenie się ran, hamuje pojawianie się plam na skórze, działa łagodząco przy chorobach skóry (egzemy), spowalnia starzenie i opóźnia powstawanie zmarszczek, nawilża i wygładza skórę.
Jako jedyny olej chroni włosy przed utratą protein, dzięki swej specyficznej budowie olej kokosowy jest w stanie wniknąć w strukturę włosa i dokładnie go nawilżyć, dzięki czemu włosy stają się miękkie, lśniące i mocne.
Stosowanie na skórę głowy wzmacnia cebulki, zapobiegając wypadaniu włosów. Zwiększa ukrwienie skóry i pomaga w walce z łupieżem. Można stosować jako maseczkę na całą długość włosów (a także skórę) przed myciem, lub nałożyć na same końcówki, aby zapobiec ich rozdwajaniu.

Nie jedzcie jednak zbyt dużo miąższu na raz, gdyż jest on bardzo odżywczy i sycący, i zbyt duza ilość może odebrać nam energie zamiast jej dodać.

New World Order już jest i działa

Posted: 28 września, 2012 in Świadomość

Źródło: https://stopsyjonizmowi.wordpress.com/2012/09/26/new-world-order-juz-jest-i-dziala

Źródło: http://3rm.info/27961-nekrokratiya-i-haos.html

Data publikacji: 4.09.2012

Tłum. RX

Bardzo często podczas dyskusji na temat współczesnych nam globalistycznych tendencji i planów rządu światowego mówimy o budowie New World Order jako o najbliższej przyszłości. Ale jest to błąd. New World Order jest już dzisiejszą rzeczywistością. Jest on już zbudowany a wstęga inauguracji jest także przecięta.

„Serdecznie witamy w ziemskim piekle, przedsionku piekła właściwego”- mówią nam pachołki Antychrysta a także i on sam.

Już wszyscy ludzie na planecie mają nadane imiona, cyfrowe imiona. Pozostało tylko umieścić je na czołach lub rękach (oznakować jak bydło) ludzkiego, niemego stada.

„Elektroniczne obroże” są już ludziom zakładane. Dlatego trzeba rozumieć znaki czasu i nie przerażać się jak uczy nas Bóg. To jest dla nas, prawosławnych chrześcijan, nie do przyjęcia żeby dać się opanować strachowi i popaść w rozpacz i smutek. Bóg wszystkich zwyciężył!

A my jesteśmy Jego dziećmi. Dlatego naszym głównym celem jest uniknięcie zdrady Boga i przywarcie do Niego i do Jego opieki. Nie zdradzić Boga oznacza nie przyjęcie warunków Antychrysta i jego pachołków, nie wyrazić zgody na wiernopoddaństwo Szatanowi w jego globalnym królestwie. Naszym królem jest Bóg a my po przyjęciu, podczas chrztu, imion od Niego jesteśmy wiernymi poddanymi Boga Wszechmogącego- Trójcy Przenajświętszej.

Bracia i siostry!

Swoimi nie odpokutowanymi grzechami oddajemy władzę nad sobą diabłu. Zacznijmy stałą pokutę i modlitwę do Boga o zesłanie nam, niedołężnym, Jego pomocy w oporze przeciwko Antychrystowi i jego pachołkom. Bez pomocy Bożej nikt się nie uratuje!

Będziemy modlitwą wypraszać Go o obdarowanie narodu rosyjskiego carem i o wyzwolenie spod żydowskiego jarzma okrutnie smagającego Ruś już od ponad 100 lat.

Nie będziemy przyjmować dokumentów Antychrysta, w pierwszej kolejności UEK (Uniwersalna Karta Elektroniczna). Jest to dokument Antychrysta i, można powiedzieć, wiza do piekła.

Dopomóż nam Boże!

Zadziwiające ale faktem jest to, że dwie rzeczy, leżące na samej powierzchni i dlatego oczywiste, są w świadomości społecznej nieobecne i niezauważone i dlatego, naturalnie, zupełnie nie rozważane.

Dwie oczywistości.

Ileż to już słów wypowiedziano, we wszystkich możliwych kontekstach!, o nadejściu „Nowego Porządku Świata”. I o tym przeciwko komu jest on skierowany i jakie siły są w niego zaangażowane i jak „wielobiegunowość” walczy z „jednobiegunowością”. I jeszcze jak na służbę „światowego żandarma” została zaprzęgnięta „technologia kontrolowanego chaosu”. Przy czym negatyw podobnych argumentów jest schizofrenicznie równoważony pozytywem o tym jak „międzynarodowa społeczność” przeciwdziała globalnemu kryzysowi (który sama organizuje), jak karmi głodnych (tak, trującymi produktami spożywczymi GMO) i jak leczy z chorób (szczepionki, które są groźniejsze od samych chorób), jak informuje i zwalcza międzynarodowy terroryzm (który sama stworzyła i sama nim kieruje), jak ustanawia „progresywne” normy konsumpcyjne, normy „opieki medycznej” i „oświaty” (zamieniając narody w chorych debili), jak obiecuje zapewnić ludzkości „zrównoważony i stały rozwój” (który w istocie oznacza ludobójstwo ogromnej większości mieszkańców Ziemi w imię postępu technologicznego i dobrobytu niewielkiej mniejszości).

Ażeby wspomniana schizofrenia nie raziła to wszystko podaje się w sosie pustej gadaniny i zgadywanek jakie mamy międzynarodowe instytucje zarządzające wszystkim, kto co powiedział, kto co zrobił i dlaczego, kiedy zbierał się „rząd światowy” złożony z różnych „klubów bilderberskich” i „komisji trójstronnych” i nad czym obradowali. Osobnym „płodnym” tematem z tej listy są bolesne rozważania o procesach globalizacyjnych, ich przejawach, pozytywnych i negatywnych i możliwych konsekwencjach dla rodzaju ludzkiego.

Tymczasem, o jako priorytetowej oczywistości, trzeba mówić o tym, że globalizacja jest już całkowicie zrealizowana i „nowy porządek świata” jest już zasadniczo zbudowany.

Kto dzisiaj rządzi na Ziemi? ONZ? Prezydent? Instytucje międzynarodowe? Niektóre państwa, które politolodzy pospiesznie ogłaszają „hegemonami”? Nie!

Władzę sprawuje bardzo mała grupa ludzi kontrolująca wszystkie (lub prawie wszystkie) przepływy finansowe i dużą część mocy produkcyjnych planety.

A kto kontroluje ten i podejmuje decyzje przynależne realnej władzy, obowiązujące wszystkie marionetki i kukły na stanowiskach w tak zwanych „rządach” i „instytucjach”. Chociaż te marionetki i kukły pozornie wydają się być suwerenne to są jednakże całkowicie służebne w stosunku do swoich właścicieli-lalkarzy.

Tak więc „nowy porządek świata” w istocie nie „nadchodzi” a już jest i przedstawia sobą ucieleśnioną władzę globalnych grup finansowych (GGF) i trans-nacjonalnych korporacji (TNK), które otrzymały zadanie całkowitego wdrożenia właśnie rynku globalnego, zasadniczo istniejącego już od roku 2000. Jakaż tam „wielobiegunowość”. Rothschildzie kontra Rockefellerze, czy co? Oczywiście występują sprzeczności i pomiędzy nimi i wzajemne pretensje ale i jedni i drudzy należą do jednej, ponadnarodowej (i mówiąc ogólnie nawet etnicznie nie zupełnie jednorodnej) grupy starającej się zagrabić całe istniejące bogactwo na Ziemi, ruchome i nieruchome, żywe i nieożywione, ludzkie i zwierzęce.

Odwrotna strona „porządku światowego”, który już panuje, to druga oczywistość!, polega na tym, że kim by nie byli obecni władcy Ziemi to ze wszech miar są oni w istocie patologicznymi zwyrodnialcami lub inaczej nekrokratami, wrogimi wobec całej ludzkości i nieporównywalnymi w nikczemności i podłości z wszystkimi potworami minionych czasów.

Sieć i chaos.

Kiedy ponad dziesięć lat temu putinowski analityk A. Ignatow snuł rozważania o „rządzie światowym” jako o strukturze działającej w interesie „nielicznej elity” zjednoczonej pochodzeniem etnicznym i wtajemniczeniem w lożach o destrukcyjnych ideologiach to on prawdopodobnie niezbyt zdawał sobie sprawę na ile trafna jest jego ocena. Jednakże właśnie chaos, na początku skrycie a następnie całkowicie jawnie, z kalamburem na jego określenie, tak zwanym „kontrolowanym chaosem”, stał się główną siłą zapewniającą panowanie nowego hegemona.

Cały projekt przechwycenia władzy globalnej zorientowanej, jeszcze prawie pół wieku temu, na budowę społeczeństwa technotronicznego, uwzględniał ten fakt, że w miarę automatyzacji produkcji, pracujący w niej ludzie z powodzeniem są zastępowani „mądrzejszymi automatami” i „uduchowionymi robotami” i stają przed dylematem czy być zbędnymi czy uznać swoją funkcjonalną równość z robotami. Odpowiednio. Po pierwsze, będąc zrównana z bezdusznymi „mocami produkcyjnymi” zniewolona ludzkość musi pogodzić się z narzuconym jej podejściem do samej siebie jako do mechanizmu roboczego podlegającemu eksploatacji (według przydatności i znaczenia), amortyzacji, odpisowi i demontażowi na części.

Po drugie. Społeczeństwo poddało się transformacji w jedną strukturę sieciową, zbudowaną na obraz i podobieństwo linii automatycznych gdzie każdy węzeł posiada funkcjonalne znaczenie, wyrazistość i jest przystosowany do realizacji ściśle określonych zadań. Stosownie jeden z apologetów sieci tak pisze o niej jako o kolektywnym współdziałaniu, które poprzez włókno i powietrze wiąże w jedno szybko rosnącą liczbę obiektów przyrody ożywionej i nieożywionej. (Co ciekawe, w rosyjskich perspektywicznych programach państwowych tak się pisze: „Nanoelektronika będzie integrować się z bio-obiektami i będzie zapewniać nieprzerwaną kontrolę nad utrzymaniem ich funkcji życiowych”). A główna właściwość takiej sieciowej struktury polega na tym, że jest ona idealnie dostosowana do konkretnego działania funkcjonalnego i łączy wewnątrz siebie absolutnie nie powiązane ze sobą elementy co w istocie jest formą„kontrolowanego chaosu”. I dlatego opuszczenie takiej struktury odpowiada w pełni trwałej utracie miejsca w układzie społecznym to znaczy wyzwoleniu do nikąd”. Jednocześnie sieć zbudowana jest jako hierarchia rang i stopni przypisanych do „węzłów” i „obiektów” (w tym bio-obiektów) w zależności od ich funkcjonalnych użyteczności. Podobne ustawianie i szeregowanie jest nie tylko organizacyjne ale optymalizuje strukturę układu i służy razem z tym skutecznym mechanizmom pozbywania się tych, których wkład w ogólnosystemowe działanie utracił dla niego swoje znaczenie i przestał być potrzebny (im bardziej użyteczny tym wyższy status, im mniej tym niższy status, całkowicie bezużyteczny oznacza „nie potrzebny” i sugeruje przy ostatecznym werdykcie o braku perspektyw i następujące „spisanie i demontaż na części zapasowe”).

Innymi słowy „nowy-sieciowy-porządek” w istocie nie tylko „konserwuje” chaos wewnątrz siebie ale jest również dla siebie sposobem autokreacji. Naturalnie, że stworzenie podobnej konstrukcji „agregacji milionów, indywidualnie podtrzymywanych, niezorganizowanych obywateli”, to znaczy sieciowego „umysłu” społecznego, wymagało bardzo dużo czasu przy czym na skutek nie tyle stworzenia odpowiednich warunków ekonomicznych  i wystarczającego rozwoju odpowiednich możliwości technologicznych, co moralnej przebudowy powszechnego wychowania ludzi, pierwotnie adaptującego do życia w ludzkim a nie w jakimś „technotronicznym” społeczeństwie. Jeszcze na samym początku projektu podjętego przez nekrokratów w celu przechwycenia globalnej władzy, jedna z ich struktur instytucjonalnych całkowicie szczerze ogłosiła „żeby dojść do utworzenia jednego rządu światowego, żeby koniecznie wyzwolić ludzi od ich tożsamości, od przywiązania do rodziny, narodowego patriotyzmu i religii, którą wyznają”.

Jak by nie odnosić się do brzmienia i wiarygodności powyższego wezwania to jednak wszystkie jego elementy były, przez minione cztery dekady z kawałkiem, były realizowane ,praktycznie rzecz biorąc, w sposób doskonały. Triumfujący mondializm zmiażdżył i podporządkował sobie wszystkie doktryny religijne, ogłosił relatywizm ich prawd, uczynił religijny synkretyzm dominującym nurtem religijno-politycznym. Patriotyzm stracił swój fundament ze względu na starcie różnic kulturowych, internacjonalizację życia codziennego, zniszczenie państw narodowych i globalizację gospodarki. W tyglu zastępczej demografii języki i narody giną w tempie prawie jednego dziennie. Celowe zniszczenie kultury, zbydlęcenie za pośrednictwem środków masowego przekazu doprowadziły do skrajnego egocentryzmu uprzednio tradycyjne, wzmocnione religijnymi zasadami, moralne postawy ludzi. Konsekwencją tego ( w połączeniu z sukcesami w rozwoju gospodarki i technologii, które zapewniły możliwość wygodnej egzystencji w pojedynkę) był upadek rodziny.

Kult zwierzęcej konsumpcji pomnożony przez dyktaturę wszelkiego rodzaju mniejszości, pobudzony folgowaniem wszelkim możliwym zboczeńcom i perwersjom, obniżył rodzinne stosunki do żądzy i przypadkowych związków i w rzeczywistości zniósł tę metodę konstrukcji społecznej. A prawo dla nieletnich przekształcono w system terroru państwowego, nakierowanego na odbieranie rodzicom dzieci („państwo ogłosiło dzieci swoją własnością”), stało się jednym z najskuteczniejszych mechanizmów zniszczenia trwałych więzi pomiędzy ludźmi i ich atomizacji.

Całokształt tego wszystkiego, co wymieniono powyżej, przygotował percepcję depersonalizacji, która jest nieuchronna przy włączeniu człowieka do sieci (aż do jego apatycznej zgody na przemianowanie go w bezosobowy numer inwentarzowy, całkowicie zrównującym jego nosiciela z majątkiem nieożywionym, środkiem produkcji, wytworzonym produktem) jako coś zupełnie naturalne i konieczne, jako reakcja obronna przed całkowicie niepewnym i niestabilnym otaczającym światem. Ludzkość została osaczona, zmuszona do zmiany, podmieniono sens jej istnienia, zmuszono ją do wciśnięcia się w odpowiednie formy i …zatrzaśnięto pułapkę.

Oazy śmierci.

To bardzo interesujące, że istota opisanej powyżej transformacji społecznej nigdy właściwie nie była skrywana przed szeroką opinią publiczną. Przecież jeszcze 20 lat temu w 1991 roku nie byle jaki paplający fantasta, ale Jaques Attali, filozof i wybitny bankier, szef Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju, to znaczy człowiek o wysokim statusie w globalnej elicie nekrokratycznej i, jak czas pokazał, znający szczegóły przebudowy społeczeństwa, opublikował książkę „Na progu nowego tysiąclecia” (inny tytuł „Millenium”) w której wystarczająco szczegółowo i wiarygodnie opisał realia dnia dzisiejszego.

W odmalowanym przez niego obrazie cały świat należy się „zwycięzcom”, których on nazywa „nomadami” przedstawiających sobą „koczowniczą” to znaczy ponadnarodową elitę, nie związaną ze swoją ojczyzną i narodem. Jedyną rzeczą, która ich jednoczy są „globalne, elektroniczne sieci informacji i handlu” w których nowi władcy świata identyfikują siebie nazwą lub numerem. Przy tym są oni niejednorodni i różnią się statusem i odpowiadającą mu sytuacją majątkową. Udział „koni pociągowych”, albo jak nazywa ich sam Attali, „nomadów średniego poziomu” to hotelowe baraki w pobliżu węzłów transportowych. „Nomadzi” wyższego statusu, to znaczy uprzywilejowani i majętni, zdołają dysponować środkami żeby zostać właścicielami nieruchomości w dużych miastach-oazach. No a o możliwościach prawdziwych „panów życia” w książce się nie mówi. Zrozumiałe, że dysponują oni praktycznie bezgranicznymi możliwościami.

Paralele z apokaliptycznymi jak i z zachodzącymi dzisiaj w świecie procesami są oczywiste.

Jednakże jeszcze bardziej wywołuje wrażenie opis odwrotnej strony transformacji społeczeństwa w sieć. Jak już wspomniano, centrum koncentrującym władzę sieciowego świata są miasta-oazy, dobrze ufortyfikowane i bronione są sercem sieciowego społeczeństwa. Bronione przed kim? Przed zwyciężonymi „liczba których znacznie przewyższy liczbę zwycięzców. Zwyciężeni będą usiłowali dostać szansę na godne życie ale im, najprawdopodobniej, takiej szansy się nie stworzy. Zderzą się oni z rażącymi uprzedzeniami i strachem. Okaże się, że znaleźli się oni na szarym końcu, będą dusić się od zatrutego powietrza i nikt na nich nie będzie zwracał uwagi ze zwykłej obojętności. Wszystkie okropności XX wieku zbledną w porównaniu z takim obrazem”.

W odróżnieniu od nomadów-nekrokratów, wszystko co pozostawi się wyrzuconym poza nawias społeczny i przekształconym w społeczne łajno, chaos i rozkład , ograniczy się do włóczęgostwa, zdziczenia i wymierania bez jakiejkolwiek perspektywy zmiany swojej sytuacji. Innymi słowy na wspomniane, „ufortyfikowane oazy” nekrokraci nałożyli funkcję filtra-separatora dla tych, których sieć już nie potrzebuje i proponuje im tylko jedną , ostatnią dla nich możliwość czyli wybór rodzaju śmierci. Od narkotyków, w bezowocnych atakach terrorystycznych na niezwyciężoną obronę sieciowej cytadeli, sprzedając siebie na biologiczne części zapasowe albo po prostu z głodu i chorób. I to w naszych właśnie czasach jest już całkowicie urzeczywistnione.

Przykład- Brazylia z jej elitarnymi gettami w otoczeniu nędzarskich faweli, z wysokimi ogrodzeniami rozdzielającymi dwa światy, z ostrym reżimem kontroli i ochroną gotową strzelać bez ostrzeżenia. Kryzys przyspieszył rozprzestrzenianie się tego modelu w całym świecie, włącznie z USA, a w Rosji ten model jest już całkowicie stworzony jako struktura ustroju społecznego (tylko wszyscy starannie próbowali to ignorować). I nawet kiedy w otoczeniu D. Miedwiediewa wyrażano ideę przekształcenia ustroju federacyjnego państwa w 20 aglomeracji o łącznej populacji 60 milionów ludzi, to wszyscy, chociaż tę ideę krytykowali i nie pozwolili uczynić z niej hasła wyborczego, to tym nie mniej, nie uważali za coś poważnego. A niepotrzebnie ponieważ wzmiankowany zamiar stał się wytyczną w planowym działaniu władz, które zdecydowały, że „zmuszenie ludzi do przenosin (do aglomeracji) jest niemożliwe, ich można nakłonić do tego tylko poprzez stymulację ekonomiczną”. I dlatego te „oazy nowego życia” aktywnie tworzą się tam właśnie gdzie określono to w planie Miedwiediewa, i wielokrotnie „po cichu”, upychano w realizowaną „mapę drogową” rozwoju Federacji Rosyjskiej zwanej „Stratiegija 2020”, gdzie niemalże w każdej części można znaleźć zdanie o przykładowo takiej treści; „stymulowanie terytorialnej mobilności ludności, rozwoju aglomeracji i optymalizacji systemu rozsiedlenia”. A chyba najbardziej uderzającym i klasycznym przykładem „tworzenia oaz” jest aglomeracja Moskwy i okręgu moskiewskiego, które nie tylko się przenikają wzajemnie ale nawet potrafiły wykrystalizować w swoim łonie podział na rosyjskie „getto dla elit” (tak zwana „wielka Moskwa” i kilka jeszcze oligarcho-polisów) i „dzielnice slumsów dla przegranych”. Cóż, można „nomadów” zrozumieć. Mają przed kim się odgradzać i bronić się ponieważ prawdziwe znaczenie pogranicza oaz to gigantyczne „piece hutnicze” pełne zbędnego ludzkiego „biomateriału”, obozy śmierci dla planowej redukcji niepotrzebnej ludności. Rozpatrzmy to bliżej, zacznijmy od liczb. Skąd nagle Miedwiediewowi wzięło się, w zleceniu, danym specjalistom opracowującym strategię rozwoju, narzucanie im progu zaludnienia rosyjskich oaz-aglomeracji na poziomie nie większym niż 3 miliony ludzi co w sumie, dla 20 podobnych jednostek administracyjnych daje górną granicę zaludnienia Federacji Rosyjskiej na poziomie 60 milionów ludzi w czasie kiedy obecna liczba ludności, według oficjalnych statystyk, jest dwa razy większa?

Gdzie ma się podziać nadmiar obecnej rdzennej ludności? A jaki będzie ich los jej los wśród tych którzy dożyją do 2020 roku? Odpowiedź jest prosta. Przyjmuje się, że przytłaczającą większość będą w przyszłości stanowić imigranci, ci sami „nomadzi niższego i średniego poziomu”, którym będzie wolno znaleźć sobie pracę w oazach. Pozostałym, pozostawionym samym sobie, z braku chociażby podstawowych warunków życiowych, włącznie z otaczającym środowiskiem, wyżywieniem, ochroną zdrowia, edukacją, bezkarnością nasyłanych przez nomadów reketierów i łowców głów a także miejscowych bandytów, przygotuje się skrycie wymarcie i pozbycie się ich tym samym z zajmowanych przez nich terenów. Albo, jeśli wyrażać się z użyciem terminologii z poprzedniej części tego artykułu, wciągnięci w chaos, który ich wchłonie.

Dzisiaj ta „maszynka do mielenia mięsa” jeszcze nie pracuje pełną swoją mocą. Jednakże koło zamachowe globalnej polityki tworzenia „kontrolowanego chaosu” kręci się coraz szybciej, niszcząc jedne państwa i nasycając ich fragmentami inne państwa, przygotowując w ten sposób dogodną sytuację do wybuchów społecznych w nowych, póki co, dostatnich miejscach w świecie. Imigrant jest skandalicznie tanią siłą roboczą, imigrant podważa poziom życia rdzennej ludności, imigrant sam żyje poza nawiasem ludzkiej egzystencji i wysysa i tak ograniczone fundusze wsparcia społecznego. Ogólny spadek poziomu życia osłabia gospodarkę i uzupełnia liczbę przegranych o przedstawicieli małego i średniego biznesu, którzy do tej chwili jeszcze jakoś się utrzymywali na powierzchni i walczyli ze sztucznie stworzonym ekonomiczno-finansowym kryzysem. Wynikiem jest odgradzanie się nomadów-nekrokratów w ich bunkrach i twierdzach i proponowanie wszystkim tym, których wyrzucili za burtę, żeby unicestwiali się wzajemnie przy granicach oaz do takiej liczby, która może być odpowiednia do „nowego porządku zarządzania. A jeśli wziąć pod uwagę, że liczba takich skazanych nieprzerwanie maleje to „maszyna śmierci”, mieląca ludzi na kurz i pył, musi działać i pracować nieprzerwanie.

Nieludzka nieśmiertelność.

Jednakże nekrokracja wraz z przetwarzaniem społeczeństwa w chaos, ze wszystkimi jej „zewnętrznymi”, sieciowymi projektami, nie wyczerpuje na tym swojej działalności. Najbardziej cechujący ją, podstawowy, nihilistyczny światopogląd polega na tym, że widzi w ludzkim stworzeniu źródło chaosu, swojego rodzaju automat złożony z mnóstwa różnorodnych, odrębnych elementów odpowiednio dopasowanych i zmontowanych w skomplikowane systemy operacyjne to znaczy tak jakby z elementów konstruktorskich.

Jako takie te poszczególne elementy „konstrukcyjne” można „remontować”, zamieniać i usprawniać. I to się robi.

Żywe zrasta się z martwym, martwe symbolicznie przywyka do żywego. I dobrze żeby była mowa o protezach. Nie, zamach jest znacznie większy, chodzi o rozbiór człowieka na elementy pierwsze i ponownie złożyć w lepszej formie. W istocie chodzi o tenże „niewolniczy chaos” ale nie na poziomie społecznym ale na poziomie biologicznym.

I oto już pełną parą opracowuje się technologie klonowania, stworzenia całkowicie sztucznych organizmów, połączenia nieprzystających do siebie gatunków w monstrualne chimery z właściwościami nie wpisującymi się w ani jeden organizm pierwotny ale tworzącymi super wyższość w urzeczywistnieniu określonych funkcji. Prowadzi się aktywne przygotowania także do produkcji cyborgów, autonomicznych i nieautonomicznych z dominacją albo intelektu maszynowego albo biologicznego, zależnie od ostatecznej potrzeby, a według R.Kurzweila, całkowicie symbiotycznej kombinacji człowieka i maszyny, istoty absolutnie nieludzkiej natury, idealnie dostosowanej do życia w systemach sieciowych w roli wiecznego niewolnika ale także i wiecznego pana.

Nieśmiertelność to jest to na co złapali się nekrokraci. Finansując „demontaż” istoty ludzkiej na części zapasowe (to już się robi, co prawda na poziomie transplantów, zarówno żywych jak i elektronicznych), i wykorzystywanie ludzkiego ciała jako źródła surowcowego użytecznych substancji (a czy tak nie jest?, od kosmetyków dla wybranych do farmaceutyków dla wszystkich!) oni wyznaczyli już zadanie wydzielenia substancji, która, podobnie do sieci automatycznych, jest w stanie „rozmnażać” biologiczny i, związany z nim, elektroniczny chaos, nadać mu formę nadającą się do translokacji, naprawy, renowacji i modernizacji.

Właściwie, podjęty obecnie gwałtowny skok w głębiny materii, ze wszystkimi jego przeszkodami i nanotechnologiami, dąży do tylko jednego celu a mianowicie ażeby wyekstrahować tę „sieciową”, „matriksową”, zasadę, która kształtuje z bezkształtu wielokształtność form to znaczy duszę, samoświadomość, umysł, jeżeli zastosować to do osoby ludzkiej, i wykorzystywać poznaną wiedzę jako źródło mocy, panowania i wiecznego życia. I w tym co powiedziano nie ma żadnej przesady. Jeśli spojrzeć na materiały takich rosyjskich projektów przyszłościowych jak Forsajt Project „Dietstwo 2030” i OD „Rossija 2045” to najbliższy rozwój społeczeństwa, spójny ze strukturami władzy, będzie szedł właśnie w kierunku redukcji liczby żyjących ludzi i zmiany ich natury od „poprawienia” jej za pomocą technologii komputerowych do całkowitego wydobycia „matrycy” z biologicznej otoczki. Z pewnością jest całkowicie niepotrzebne wyjaśnianie, że zwycięski w dzisiejszym świecie „nowy porządek” jest wrogi społeczeństwu i człowiekowi, jego naturze, świadomości i duszy. Pomimo to trzeba o tych czterech rzeczach wspomnieć.

Po pierwsze- wypuszczony na wolność chaos jest nieodwracalny. Jest on ostateczną kropką nad i w zmianach rzeczy. Dlatego, jeżeli założyć, że obecna strategia urzeczywistni się w pełni to ludzkość skazana jest na zagładę.

Po drugie– hipoteza o duszach jako materialnych meta-strukturach, wewnątrz których znajduje się chaos jest w konflikcie z metafizyczną naturą ich nieśmiertelności. Albo jedno albo drugie. I dlatego projekt budowy „New World Order” jest nie tyle polityczny czy ekonomiczny co religijny.

Po trzecie– przyjmujący to oszustwo jako podstawę dla swoich świadomych i celowych działań w dużej mierze już teraz są, w najlepszym wypadku, tylko zachowującymi niektóre cechy ludzkie potworami.

Po czwarte- ten proces zaszedł dzisiaj już tak daleko, że uniknięcie bezpośredniej konfrontacji ludzi z bezcielesnym niebytem już jest niemożliwy albowiem nie ma już pola manewru ani dla jednych ani dla drugich a ceną jest przeżycie rodzaju ludzkiego.

Konstantin GORDIEJEW

 ******************

Struktura Rządu Światowego w j. rosyjskim (kliknij w obrazek aby powiększyć):

Artykuł dr Joel Wallach nominowanego w 1991 roku do Nagrody Nobla w dziedzinie medycyny 

Tym wszystkim, którzy urodzili się lub mieszkali przez dłuższy czas na farmie muszę powiedzieć, że jesteście ludźmi mojego pokroju. Ja właśnie urodziłem się i wychowałem na farmie. Moi rodzice prowadzili hodowlę bydła rzeźnego. Jak wiecie zapewne, by móc zarobić na hodowli, należy produkować własną żywność. W związku z tym uprawiali kukurydzę i soję. Raz w tygodniu przyjeżdżał do nas na farmę specjalny samochód z urządzeniem, które rozdrabniało siano, kukurydzę i fasolkę. Do tego dodawaliśmy odpowiednią dawkę witamin i minerałów i dopiero taką mieszanką przez okres 6 miesięcy karmiliśmy nasze bydło, a następnie sprzedawaliśmy je do rzeźni. Ciągle zastanawiało mnie wtedy, dlaczego bydło, które karmione jest wyłącznie naturalną paszą, dostaje suplementy witaminy i minerały, a ludzie nie. Kiedy zapytałem o to mojego ojca otrzymałem wielce naukową odpowiedź: – Nie gadaj tyle, tylko bierz się do roboty. Pytanie to jednak nie dawało mi spokoju. Po ukończeniu szkoły średniej poszedłem na uniwersytet i skończyłem specjalizację żywienia zwierząt. Na weterynarii, znalazłem wreszcie odpowiedź na moje pytanie.
– To proste. Rolnicy nie mają dodatkowych specjalnych ubezpieczeń medycznych dla zwierząt i nie stać ich na kosztowne leczenie i operacje. Stosują więc niezwykle tani, prosty i skuteczny zabieg. Mianowicie podają zwierzętom odpowiednie suplementy.
Dowiedziałem się, że podając witaminy i minerały zapobiegamy ewentualnym chorobom zwierząt hodowlanych.
Po skończeniu weterynarii pracowałem w Afryce przy leczeniu różnych zwierząt, również tych wielkich, jak słonie, żyrafy i nosorożce. Po dwóch latach takiej pracy, otrzymałem telegram z St.Luise z zapytaniem, czy nie chciałbym pracować jako weterynarz w tamtejszym ZOO. Otrzymało ono bowiem 4,5 miliona dolarów, od rządu na przeprowadzenie specjalnych badań na zwierzętach, które zdechły w sposób naturalny. Chodziło o to, aby odkryć przyczynę ich śmierci. 
Przyjąłem tę posadę i zacząłem pracować w różnych ogrodach zoologicznych w USA. W swoich badaniach miałem zwracać szczególną uwagę na zwierzęta, które były wyczulone na zmiany zachodzące w środowisku naturalnym. W latach 50 dopiero zaczęliśmy się uczyć o wpływie zanieczyszczonego środowiska na organizmy żywe.
W ciągu 12 lat przeprowadziłem 17,5 tysiąca sekcji zwierząt 450 różnych gatunków, a także uczestniczyłem w sekcjach ponad 3 tysięcy ludzi żyjących wcześniej w okolicach interesujących mnie ogrodów zoologicznych. Dzięki tym badaniom dokonałem odkrycia, że wszystkie zwierzęta i wszyscy ludzie, którzy umarli w naturalny sposób, umarli z braku podstawowych składników odżywczych, jakimi są witaminy i minerały. Pomimo że napisałem na ten temat wiele rozpraw naukowych oraz książkę, oraz referowałem ten temat na wielu spotkaniach, nie mogłem wzbudzić należnego zainteresowania i właściwych w tym względzie reakcji. W latach 50 nikt nie ekscytował się sprawami żywienia. Zrozumiałem wtedy, że powinienem zostać lekarzem, aby wiedzę uzyskaną przy leczeniu zwierząt móc wykorzystać do właściwego leczenia ludzi. Ukończyłem więc studia medyczne i przystąpiłem do pracy jako lekarz. Pracowałem w tym zawodzie przez 12 lat. Dzisiaj chcę państwu opowiedzieć, w jaki sposób zastosowałem prawidłowe żywienie do leczenia pacjentów, a przede wszystkim do zapobiegania chorobom. Jeśli z tego co przeczytacie, weźmiecie choćby tylko w 10%, to zaoszczędzi Wam to mnóstwa problemów, bólu i pieniędzy, co wiąże się z chorobami i ich leczeniem. Będziecie mogli korzystać z życiowego potencjału przez długie lata, ciesząc się dobrym zdrowiem i kondycją.
Genetyczny potencjał życia człowieka wynosi bowiem od 120 do 140 lat. Obecnie żyje pięć grup ludzi, gdzie średnia życia wynosi 120-140 lat. Jedną z takich grup są narody Tybetu i Zachodnich Chin. Inni żyją w Pakistanie, Gruzji i Azerbejdżanie. W 1973 r. National Geographic poświęcił cały numer pisma długowiecznym. Jest ich około 35, w tym dwunastu z Azerbejdżanu. Mieszka tam m.in. kobieta, która ma 136 lat. Na zdjęciu siedzi ona z wielkim kubańskim cygarem i szklanką wódki, a wokół niej tańczą dzieci, które mają 110-120 lat. Ta kobieta nie leży w przytułku dla starców, nie musi płacić za opiekę nad nią, jest pełna energii i radości. Inne ze zdjęć pokazało Armeńczyka zbierającego tytoń na polu. Miał on wtedy 167 lat i był wtedy najstarszym człowiekiem na świecie. W południowym Peru, nad jeziorem Titicaca, żyje plemię indiańskie o takiej samej nazwie. Średnia długość życia wynosi u nich 120-140 lat.
W maju 1995 roku najstarszą osobą w USA była Margaret Smyth, która umarła w wieku 115 lat. Okazało się, że przyczyną jej śmierci było niewłaściwe odżywianie się, czyli brak odpowiednich składników w dostarczanym organizmowi pokarmie, a szczególnie wapnia. Doprowadziło to do osłabienia kości i w rezultacie złamania nogi. Poza tym podążyły inne choroby. Córka zmarłej powiedziała, że matka przed śmiercią miała chorobę łaknienia, podobnie jak kobiety w ciąży, tzw. zachcianki. Wódz ludów Nigerii miał 126 lat. Jedna z jego licznych żon opowiadała, że w tym wieku miał wszystkie swoje własne zęby. Można przypuszczać, że inne narządy też miał na swoim miejscu i też sprawne. Inny człowiek w Syrii umarł w wieku 136 lat. On też znalazł się w Księdze Rekordów Guinnessa. Ale nie z powodu długowieczności, lecz dlatego. że ożenił się ponownie w wieku stu pięciu lat i potem spłodził jeszcze dziewięcioro dzieci.
W listopadzie 1993 roku wyszła na powierzchnię grupa ludzi, która spędziła dwa lata pod ziemią w odpowiednio przygotowanych warunkach sanitarnych oraz w zakresie tlenu, oświetlenia i pożywienia. Trzy małżeństwa biorące udział w eksperymencie zostały następnie poddane wszelkim możliwym badaniom na uniwersytecie w Kalifornii które wykazały, że gdyby nadal odżywiali się w ten sposób i przebywali w tak zdrowym środowisku, mogliby dożyć 160 lat. Obecnie średnia długość życia Amerykanów wynosi 75,5 roku, w tym lekarzy tylko 57 lat. Z tego można wyciągnąć prosty wniosek, że jeśli ktoś chce żyć przeciętnie 20 lat dłużej, niech podaruje sobie studia medyczne i zawód lekarza.
Jeżeli chcecie dożyć 120-140 lat, są tylko dwie podstawowe rzeczy, które musicie zrobić:
– Po pierwsze chronić się przed wypadkiem, nadmiernym piciem i paleniem, przed rosyjską ruletką oraz przed lekarzami. Tak, do tej wielkiej grupy niebezpiecznych rzeczy zaliczam również wizyty u lekarzy. 
To bardzo mocne oświadczenie pragnę podeprzeć raportem grupy ludzi ze stycznia z 1993 roku, w którym ogłoszono wyniki specjalnych badań prowadzonych przez trzy lata w szpitalach amerykańskich nad przyczynami zgonów pacjentów. Pozwolę sobie zacytować fragment tego raportu: „…300 tysięcy ludzi było rocznie mordowanych w szpitalach amerykańskich, z powodu źle wykonywanej pracy lekarzy…”. Raport nie twierdzi, że zgony były przypadkowe, że ktoś się gdzieś przewrócił, udusił itp. Nie twierdzi, że były one wynikiem zaniedbania bezpieczeństwa. Podaje jednoznacznie: „Było mordowanych”. Jeśli oni używają słowa mordowani, to rozumieją to dosłownie. 
W tym są np. te przypadki, kiedy lekarz pomylił przecinki, umieścił niewłaściwą dawkę lekarstwa lub w ogóle podał złe lekarstwo, postawił złą diagnozę itd. Raport oświadcza jednoznacznie – 300 tysięcy ludzi zostało zamordowanych. Jeśli porównamy to z liczbą tych, którzy zginęli w czasie wojny wietnamskiej, gdzie strzelano, bombardowano, używano napalmu, liczba będzie przerażać jeszcze bardziej. W ciągu 10 lat wojny w Wietnamie zginęło 56 tysięcy ludzi, czyli rocznie ginęło przeciętnie 5600. I wtedy tysiące ludzi demonstrowało przeciwko wojnie. Dziś 300 tysięcy jest mordowanych, jak orzeka raport i przyjmujemy to jako normalne. Nikt nie protestuje przeciwko temu. Nikt nie urządza demonstracji. Nikt nie wznosi haseł, nie taszczy transparentów z napisami: – Boże chroń nas przed lekarzami i współczesną medycyną.
– Drugą sprawą jest robienie rzeczy pozytywnych. Zaliczam do nich przede wszystkim dostarczanie organizmowi odpowiednich suplementów, witamin i minerałów. 

Nasz organizm potrzebuje dziennie 90 składników odżywczych, które powinien pobierać z codziennego pożywienia. W tym powinno się znajdować: 60 minerałów, 16 witamin, 12 podstawowych aminokwasów i 3 podstawowe tłuszcze. Dłuższy niedobór któregoś z tych składników może prowadzić do różnego typu chorób. Nie wszystkie z nich, pożywienie dostarcza organizmowi w optymalnych ilościach.

W trakcie studiów i później, w trakcie wielu badań, pytałem ludzi, czy zażywają jakieś witaminy. Wielu zapytanych odpowiadało, że tylko witaminę C. Innych najczęściej nie znali. Sprawą prawidłowego odżywiania nie interesują się lekarze, zajęci leczeniem chorób wywołanych często niedoborem witamin i minerałów. Na co dzień, zajmują się tym reklamy w środkach masowego przekazu, które karmią nas najczęściej zwykłym śmieciem lub wręcz truciznami.

6 kwietnia 1992 roku w miesięczniku Time ukazał się artykuł zatytułowany „Potęga witamin”. Przedstawione zostały w nim najnowsze badania naukowe, które wykazują potężny wpływ witamin, jeśli chodzi o zapobieganie chorobom serca, nowotworom oraz szybkiemu starzeniu się. Jest tam aż sześć stron poświęconych temu tematowi, i wśród nich, tylko jedna negatywna wypowiedz lekarza, którego autor tekstu zapytał, co sądzi o wypełnianiu naszej diety witaminami i minerałami. Odpowiedz brzmiała: „…branie dodatkowo witamin i minerałów nie robi nic dobrego dla Twojego organizmu…”. Wszystkie potrzebne składniki możemy pozyskać z normalnego pożywienia. Jeśli będziemy je przyjmować dodatkowo, będziemy mieli tylko droższy mocz. Ludzie z Missouri powiedzieliby po prostu: „Nie ma potrzeby sikać dolarami”. Czy ta wypowiedź jest prawdziwa? Muszę wam powiedzieć, że po tych moich 17,5 tysiącach sekcji na zwłokach zwierząt i ludzi, osobiście jestem gotów każdego dnia wysikiwać pół, czy dolara dziennie, gdyż jest to i tak najtańsze ubezpieczenie, jakie można sobie wyobrazić.
Jeśli nie zainwestujecie w swoje zdrowie i zdrowie waszych bliskich, będziecie musieli wydać duże pieniądze na leczenie siebie i swojej rodziny u lekarzy takich, jak cytowany powyżej.

Będziecie spłacać domy, mercedesy, wakacje swoich lekarzy i firm ubezpieczeniowych. Bierzcie przy tym pod uwagę, że z tych pieniędzy ani jeden cent nie pójdzie na badania, lecz wszystkie do prywatnych kieszeni. Owszem, władze każdego kraju wydają dużą ilość pieniądzy na badania medyczne, ale idą one z budżetu, który zasilany jest przecież naszymi podatkami. Rząd amerykański wydaje obecnie około 1,3 biliona dolarów rocznie na badania zdrowotne. Przy okazji chcemy Was uświadomić, że gdybyście tych samych ubezpieczeń i systemu medycznego używali dla zwierząt, to jeden hamburger kosztowałby 250 dolarów. Gdyby natomiast odwrócić tę sprawę, to wtedy miesięczne ubezpieczenie na pięcioosobową rodziny kosztowałoby tylko 10 dolarów. Poprzez system ubezpieczeń medycznych, bardzo dużo agentów ubezpieczeniowych i lekarzy uczyniliśmy bardzo bogatymi ludźmi. To jest dług, który oni powinni kiedyś nam spłacić. Może powinni zrobić to, co producenci samochodów robią w stosunku do właścicieli samochodów i samych aut. Zdarzało się kilkakrotnie, że firmy samochodowe ściągały z całego kraju sprzedaną partię aut, gdyż odkryto w nich poważną usterkę. Tak było np. z Fordem, który kilka lat temu umożliwił pełną przebudowę, naprawę lub zwrot samochodu Pinto, bowiem wypuszczono je z istotną wadą. Tu zabija się 300 tysięcy ludzi rocznie i nie słyszymy nawet słowa – Przepraszam. 

Wielu lekarzy powinno wezwać swoich pacjentów i naprawić to, co zepsuli. W zasadzie powinni wezwać tych, których leczyli z wrzodów żołądka. Prawdopodobnie wszyscy albo prawie wszyscy ludzie, w tym również lekarze, twierdzą, że głównym powodem chorób wrzodowych jest stres. Weterynarze już 50 lat temu wiedzieli, że wrzody są wywołane bakterią znaną dobrze specjalistom. Rolników nie stać na kosztowne leczenie zwierząt hodowlanych, kosztowne operacje i dlatego swoje bydło i trzodę leczą i chronią zupełnie inaczej, a przy tym znacznie taniej i skuteczniej. Weterynarze już dawno wiedzieli, że wrzody żołądka są leczone szczątkowymi ilościami minerałów, z dodatkiem odpowiedniego antybiotyku. Takie lekarstwo leczy wrzody natychmiast. Leczenie wrzodów żołądka świni kosztuje dzięki temu 5 dolarów, a nie setki czy tysiące, jak u ludzi. W 1974 roku Amerykański Instytut Zdrowia podał oficjalnie, że wrzody żołądka nie są wywoływane stresem, lecz bakterią, dokładnie tą samą, która już dawno była leczona u zwierząt. Podano również, że mogą być leczone przy pomocy takiego samego lekarstwa. Można się więc wyleczyć za 5 dolarów, albo pójść na bardzo drogą operację.

Jedną z chorób powodujących dużą liczbę zgonów u ludzi jest obecnie rak. Łącznie z rachunkiem za leczenie raka, lekarze powinni dawać Wam kopię artykułów na temat nowotworów. We wrześniu 1993 r. National Country Institute prowadził, wraz z Uniwersytetem w Harvardzie, badania nad problemem nowotworów. Dzięki nim odnaleziono sposób odżywiania się, który zapobiega tej chorobie. Obiektem badań NCI i Uniwersytetu Harwardzkiego były rejony Chin, w których odnotowano szczególną zachorowalność na nowotwory. Do badań przystąpiło 29 tysięcy ludzi. 

Podawano im przez pięć lat różnego typu witaminy i minerały, sprawdzając wpływ tych suplementów na stan ich zdrowia. Pacjentom tym podawano dawki dwa razy większe, niż są przewidziane dziennie dla człowieka. W grupie która zażywała witaminy E, C i beta karoten, aż 13% ludzi uciekło ze szponów raka. Jeśli chodzi o typ raka, który powodował największą śmiertelność w tej prowincji, czyli rak żołądka, poprawa była jeszcze większa, bo aż 21%. 21 % z tych którzy mieli umrzeć – żyło. Są to bardzo dobre wyniki, biorąc pod uwagę, że w tej dziedzinie za dobrą uważa się poprawę o pół procenta. Uważam że każdy lekarz powinien wysłać do swojego pacjenta kopię wyników tych badań.. 

Dwukrotny laureat Nagrody Nobla w dziedzinie medycyny Rohn Spohring twierdzi, że jeśli chcemy zapobiegać powstawaniu raka oraz go leczyć, musimy przyjmować 10 000 mg witaminy C dziennie. Noblista ma dzisiaj 94 lata, cieszy się dobrym zdrowiem i świetną kondycją. Pracuje po 14 godzin dziennie na uczelni w San Francisco i na swojej farmie. Lekarze, którzy wyśmiewali się kiedyś z diagnozy noblisty, zmarli 35 lat temu. Komu będziesz wierzyć? Tym, którzy umarli? Wybór należy do ciebie.
Prawie co druga osoba w wieku powyżej 70 lat choruje dzisiaj na chorobę Alzheimera. Weterynarze i rolnicy już od 50 lat dokładnie wiedzieli jak chronić przed tą chorobą zwierzęta. Wystarczy podać im witaminę E, by przeciwdziałać chorobie. W sierpniu 1992 roku Uniwersytet w San Diego wydał artykuł, w którym napisał między innymi, że witamina E obniża zaniki pamięci. Zadajmy sobie wobec tego pytanie: – Czy mamy leczyć się u weterynarzy?

Lekarze przyjmujący pacjentów z kamieniami nerkowymi, w pierwszej kolejności zalecają zaprzestanie spożycia mleka i jego przetworów. Czyli zmniejszają dostarczaną organizmowi dawkę wapnia. Lekarze sądzą, że te kamienie nerkowe to odkładające się wapno pochodzące z jedzenia. Kiedy brakuje w pożywieniu wapnia i magnezu nasz organizm pobiera wówczas te składniki z kości, które wtedy rzeszotnieją, gdyż jest na niego duże zapotrzebowanie i odkłada go w nerkach. Już tysiąc lat temu wiedziano, że aby zapobiec kamicy nerkowej u zwierząt podaje im się zwiększoną ilość wapnia i magnezu. Krowy i owce przy kamieniach nerkowych po prostu zdychają. A my? My zwijamy się z bólu.
Jakieś 5 lat temu postanowiłem zbierać wyniki sekcji zwłok lekarzy i prawników. Przyjrzyjmy się temu. Przeciętna długość życia lekarzy wynosi 57 lat, podczas gdy przeciętnego Amerykanina wynosi 75,5 roku. Właśnie ta grupa krótko żyjących ludzi uczy nas, co wolno, a czego nie wolno. Jednocześnie obok nas żyją ludzie do 120-140 lat, a my ich nie zauważamy i nie pytamy o receptę na długowieczność. Kto powinien być dla ciebie autorytetem ? Krótko żyjący lekarz, czy 140-latek cieszący się dobrym zdrowiem i kondycją?

Wiele chorób i zaburzeń w pracy organizmu spowodowanych jest niedoborem miedzi. Np. siwienie włosów, powstawanie zmarszczek, obwisła skóra, rozszerzenie żył, które prowadzi często do zgonu. W wielu przypadkach można rozwiązać czasowo te problemy idąc na operację plastyczną, ale czy nie jest o wiele taniej i bezpieczniej zażywać suplementy zawierające miedź?
Warto jest zadbać o swoje serce, którego wymiana kosztuje 750 tysięcy dolarów. Jeśli go nie zabezpieczysz, bo nie chcesz mieć drogiego moczu, może czekać cię przygoda za cenę życia.
Rolnicy dobrze znają chorobę łaknienia. Objawia się ona bowiem u zwierząt bardzo często. Np. krowy oddając mleko pozbawiają się dużych ilości wapnia i magnezu, i liżą wtedy ziemię, kamienie, mury obory wybielone wapnem. Dobry rolnik wie, że należy podać im wtedy dodatkowo minerały, bo jeśli tego nie uczyni to musi liczyć się z budową nowej obory. U ludzi widzimy tę chorobę równie często. Choroba łaknienia czegoś z powodu niedoboru pewnych substancji w organizmie widoczna jest szczególnie u kobiet w ciąży. Potrafią one np. zbudzić się w środku nocy i ku zdziwieniu męża wysłać go do nocnego sklepu po lody śmietankowe. Brakuje im wtedy składników mineralnych, pobieranych z ich organizmu, przez organizm dziecka. Niejednokrotnie można zaobserwować dziecko zjadające ziemię lub tynk ze ścian. Nie jest ono psychicznie chore, lecz po prostu odczuwa niedobór minerałów.
Jeśli zobaczycie u siebie tzw. kwitnienie paznokci lub plamy na skórze to otrzymaliście sygnał, że wasz organizm potrzebuje selenu. Nie czekajcie na atak serca, ale zaaplikujcie sobie jego dodatkową dawkę. Po 3-4 miesiącach plamy znikną i oddalicie od siebie groźbę ataku serca. 
Przyczyną zwiększonego poziomu cukru we krwi jest niedobór wanadu i chromu. Kiedy te braki pogłębiają się, stajemy w obliczu zachorowania na cukrzycę.
Oznaką braku cynku jest łysienie. Pogłębianie się tych braków prowadzi do utraty słuchu. Pierwszymi oznakami braku cynku jest utrata poczucia zapachu i smaku.

Aby dostarczyć organizmowi potrzebnych składników musielibyśmy spożywać żywność z odpowiednio czystych ekologicznie plantacji i zjadać je w wielkich ilościach. Codziennie musielibyśmy spożywać kilka kilogramów mieszanki składającej się z 15-20 różnych roślin, owoców, produktów zbożowych i białka. W praktyce jest to wręcz niemożliwe. Niektórzy myślą, że jeśli zjedli paczkę chipsów ziemniaczanych, lub torebkę popcornu, to zjedli warzywa. Teoretycznie jest możliwe, aby wszystkie potrzebne nam dodatki, otrzymywać z naszego codziennego pokarmu. W praktyce jest inaczej. Jeśli twoje życie ma dla ciebie taką wartość jak moje dla mnie, to powinieneś się upewnić, czy pobierasz z pożywienia to wszystko, co jest potrzebne twojemu organizmowi, i czym prędzej uzupełnić dietę suplementami: witaminami i minerałami w tabletkach. Gwarantuje! Gwarantuje, że nie będziecie żyli do 120 czy 140 lat pozostając ciągle w dobrej kondycji, jeśli nie będziecie spożywać odpowiednich ilości i jakości dodatków spożywczych.
Obecnie mamy tragiczną sytuacje jeśli chodzi o minerały. Witaminy są wytwarzane przez rośliny, minerały – niestety, nie. Pobierane są one przez rośliny z gleb i wód. Bardzo często jednak ich tam nie ma, bowiem gleby są wyjałowione, zanieczyszczone ołowiem, innymi metalami ciężkimi i radioaktywnymi.
W 1936 roku Senat Amerykański na II sesji 74 Kongresu wydał dokument nr 264 stwierdzający, że ziemia w USA jest bardzo uboga, wręcz pozbawiona minerałów. Tak, niestety, dzieje się na całym świecie. Czy sytuacja od 1936 roku poprawiła się? Raczej nie. Wręcz przeciwnie. Podczas sztucznego nawożenia dostarczamy glebie tylko trzy podstawowe składniki: azot, fosfor i potas. Są to składniki potrzebne do wzrostu roślin, co jest szczególnie ważne dla rolników, gdyż żaden rolnik nie zarabia na zawartości witamin w swoich plonach, lecz na ich ilości. Wystarczy 5-10 lat aby przy braku odpowiedniego nawożenia całkowicie wyjałowić glebę z wszystkich znajdujących się tam składników. Jeśli z gleby wyciąga się 60 składników a dostarcza tylko trzy, to ten bilans jest całkowicie zachwiany. Możesz to porównać z twoim kontem w banku. Pomyśl, co stanie się, jeśli będziesz z niego więcej wyciągał niż wkładał. Musimy zatem uzupełniać nasze pożywienie witaminami i minerałami spożywanymi w innej postaci. Dawniej ludzka dieta bazowała tylko na płodach ziemi, której nie nawożono sztucznymi nawozami. Robiła to za nich natura. Ludzie żyli wśród wielkich rzek, nawadniali swe pola wodami spływającymi z gór. Starożytni modlili się nie tylko o deszcz, ale i o powódź, gdyż dzięki temu gleba była wzbogacana minerałami.
W dalszej części pragnę państwu uświadomić jakie spustoszenie w organizmie powoduje niedobór minerałów. Brak wapnia może spowodować, czy choćby mieć wpływ na powstawanie aż 140 chorób. Jedną z nich jest reumatyzm. Reumatyzm jest na 10 miejscu wśród chorób powodujących śmierć w USA. W bardzo ciężkich przypadkach wymieniane są pacjentom stawy. Zabieg ten kosztuje a Ameryce około 35 tysięcy dolarów. Ludzie boją się śmierci, więc gotowi są płacić ogromne sumy za leczenie. A przecież wystarczy dostarczyć organizmowi odpowiednią dawkę łatwo przyswajalnego wapnia w tabletkach produkowanych przez firmę zajmującą się dodatkami żywieniowymi. U zwierząt nie ma reumatyzmu. Dlaczego? Bo farmer nie ma 35 tysięcy dolarów, aby zapłacić za operację jednego kolana krowy: Załóżmy, że rolnik wzywa do chorego zwierzęcia specjalistę, czy weterynarza. Ten po zbadaniu stwierdza reumatyzm i mówi: – Jeśli chcesz, to ja ci go zoperuję za 120-140 tysięcy dolarów. W tym momencie farmer wyciąga broń i strzela do byka, czy krowy. Ale tak naprawdę to rolnik nie dopuści do reumatyzmu u swoich zwierząt, dając im po prostu codziennie do paszy wapń. To go kosztuje parę groszy, których niestety człowiek żałuje, aby kupić wapń dla siebie. Również wszelkie bóle kręgosłupa są spowodowane w 90% brakiem wapnia w organizmie. Lekarze przepisują wtedy środki przeciwbólowe, które oszukują ból, ale nie leczą przyczyny. Wyobraź sobie taką sytuację, że dokręciłeś korek wlewu oleju w swoim samochodzie. W czasie jazdy cały olej został wychlapany, a w aucie zapaliła się czerwona lampka. Ponieważ światełko w pewnym sensie zaczyna cię denerwować, więc odcinasz kabelek doprowadzający prąd tej lampki. Jak daleko w ten sposób dojedziesz? Czy nie przypomina ci to sytuacji z tabletkami przeciwbólowymi? 

Inną niebezpieczną chorobą, mającą przyczynę w braku wapnia, jest wysokie ciśnienie. Pierwszą rzeczą, którą zaleci lekarz, jest wyeliminowanie z pożywienia soli. A co robią farmerzy hodujący bydło i leśnicy w takich wypadkach? Zawieszają bryły soli kamiennej przy paśnikach. Gdyby farmer tego nie zrobił, to nie wypłaciłby się weterynarzowi. Z badań nad grupą 5 tysięcy nadciśnieniowców, którym na okres 20 lat wyeliminowano z diety sól wynika, że u 99,7% badanych nie miało to wpływu na zmianę ciśnienia. Ciągła obawa, czy przedawkujemy soli wywołuje stres. który znacznie bardziej podwyższa ciśnienie niż mogłaby to uczynić właśnie sól. Drugiej grupie, 5 tysięcy nadciśnieniowców, podawano przez okres 6 tygodni zwiększoną dawkę wapnia i w tym okresie u 86% badanych ciśnienie spadło i uregulowało się. Czy komukolwiek z Was, lekarz przysłał sprostowanie dotyczące zalecenia w sprawie diety? Czy naprawił swój błąd? Czy zalecił zażywanie soli?
Następną chorobą, wynikającą z braku wapnia jest insania. Objawia się ona tym, że człowiek wstaje bardziej zmęczony, niż gdy kładł się spać. Lekarze tradycyjnie przepisują wtedy pigułki nasenne, aby zapewnić mocny, głęboki sen. Około 10 tysięcy ludzi umiera rocznie na skutek przedawkowania środków nasennych. Także nocne skurcze mięśni, to skutek niedoboru wapnia, problemy kobiet w czasie miesiączki, bóle w dolnej części kręgosłupa, na które uskarża się 80% Amerykanów. Jeśli przeanalizujemy choćby te wyżej wymienione choroby, to widzimy, że do ich leczenia potrzebujemy około 15 specjalistów. Ludzie wydają rocznie od 25 do 250 tysięcy dolarów na leczenie, zabiegi i operacje, gdy w większości przypadków można by było to zastąpić stosując odpowiednią dietę bogatą w witaminy i minerały.
Cukrzyca jest w USA chorobą nr 3 jeśli chodzi o przyczynę zgonów. Wywołuje ona jeszcze wiele innych schorzeń i niedomagań, jak ślepota, czy problemy wątrobowe, łącznie z koniecznością transplantacji całego organu. Cukrzycy znacznie krócej żyją. W 1957 roku dowiedziono, że chrom i wanad, występujące jako minerały śladowe, zapobiegają i leczą cukrzycę. W czerwcu 1959 roku miesięcznik National Help przedstawił światu te dwa wyżej wymienione minerały. Według szczegółowych badań Uniwersytetu Medycznego w Vancouver wynika, że w dużym stopniu mogą one zastąpić insulinę. Oczywiście cukrzycy, nie mogą całkowicie porzucić insuliny. Trwa to stopniowo od 4 do 6 miesięcy. Pozytywne skutki oddziaływania tych minerałów odnotowano u tysięcy ludzi chorych na cukrzycę.

Zwróćcie uwagę na fakt, że kiedy zapytacie firmę produkującą karmę dla zwierząt, jakie są w tym jedzeniu suplementy, to okaże się, że jest tam ponad 40 składników odżywczych, witamin i minerałów. W jedzeniu przygotowywanym dla szczurów jest 28 takich składników. Zakładam się z każdym z Was, że nie znajdziecie dziś formuły, jeśli chodzi o zestawy spożywcze dla dzieci, która zawierałaby więcej niż 11 ważnych dla organizmu. suplementów. To wręcz kryminał !!!
Chcę wam jeszcze opowiedzieć o bardzo ciekawym zdarzeniu. Otóż kiedyś, w czasie wykładów w stanie Michigan, poznałem człowieka, który jest właścicielem przenośnych ubikacji. Opowiedział, co w nich znajduje wśród rzeczy nie strawionych przez ludzki żołądek. Zawartość pojemnika przenośnej toalety, zanim zostanie wypuszczona do kanału przechodzi przez filtry, na których zatrzymują się rzucane przez dzieci do muszli kamienie oraz wszelkie nie rozpuszczone sokami żołądkowymi substancje. Mój rozmówca zaprowadził mnie do swojego warsztatu i pokazał stertę czegoś, co nazwał witaminami i minerałami. Zapytałem go skąd on to wie, że to witaminy. Odpowiedział, że na tym jest przecież napisane np. multiwitamina (takiej to, a takiej firmy).

Wiele firm produkuje witaminy, które źle rozpuszczają się zarówno w wodzie, jak i w soku żołądkowym. Jeśli na opakowaniu przeczytacie np. tlenek żelaza Ferrum Acide, czyli po prostu rdza, to nie zawracajcie sobie głowy takimi suplementami i nie obciążajcie nimi żołądka. To nie jest przyswajalne. Lepiej będzie wtedy polizać jakiś zardzewiały płot lub samochód. Właściwą formą żelaza jest Ferrum Ferrudineus. Podobnym przykładem jest Calcium Lacte, czyli wapń, który możemy kupić bardzo tanio w każdej aptece. Jest to źle przyswajalna forma wapnia. Prawidłową formą jest Calcium Magnesium, czyli wapń z udziałem magnezu, który wpływa na prawidłową przyswajalność potrzebnego nam składnika.
Ktoś może uważać, że te składniki możemy zdobywać w sposób naturalny. Są przynajmniej cztery powody, dla których nie możemy asymilować wszystkich potrzebnych składników z pożywienia:
– Musielibyśmy spożywać bardzo duże ilości warzyw i owoców, produktów zbożowych i białka, przy założeniu, że zawierają one właściwe ilości suplementów. Kupowane w sklepach produkty są bardzo ubogie w składniki mineralne, a wręcz pozbawione ich, na co wpływa wiele czynników, m.in.:
– Transport i przechowywanie. Produkty spożywcze często pokonują daleką drogę między producentem a twoim stołem. Podczas tej podróży mogą utracić część zawartych w nich witamin.
– Mycie i gotowanie. Wiele witamin rozpuszczalnych w wodzie jest wrażliwych na działanie wysokiej temperatury, kwasów i związków alkalicznych. Na przykład brokuły mogą utracić 40% witaminy C podczas pierwszych 10 minut gotowania.
– Przetwarzanie. Ceną, jaką płaci nasz organizm za wygodę korzystania z przetworzonej żywności jest gorszy stan odżywienia. Mrożone warzywa często zawierają do 50% mniej witaminy C niż świeże. Mielone ziarno zbóż może utracić do 90% zawartych witamin. Produkty mogą być skażone substancjami rakotwórczymi, co w dobie tak dużego zanieczyszczenia jest wręcz oczywiste. Sklepy ze zdrową żywnością nie zawsze oferują pełnowartościowe produkty. Nie raz są one niewiadomego pochodzenia.
Witaminy i minerały to nie antybiotyk, który bierzesz przez tydzień, gdy jesteś chory, a potem przestajesz. Jeśli chcesz cieszyć się dobrym zdrowiem i kondycją przyjmujesz je stale. Suplementację kończysz, gdy kończy się zapotrzebowanie twego organizmu na tlen.
Jeśli Twoje życie jest dla ciebie ważne, zadbaj o swój organizm, dostarczając mu potrzebnych składników produkowanych przez najlepsze, sprawdzone firmy.
Jest ich bardzo dużo, ale niewiele produkuje naturalne, niesyntetyczne suplementy. Niech cię nie zwiedzie napis na opakowaniu, czy zapewnienie sprzedawcy, że produkt jest w 100% naturalny, bo w USA, Kanadzie i wielu innych państwach jest prawo umieszczania takich napisów, jeśli tylko jeden składnik jest naturalny. Zdarza się również tak, że główne składniki takiego suplementu są naturalne w 100%, ale aby je połączyć w tabletkę używa się chemicznego lepiszcza, które w dużym lub zupełnym stopniu dyskwalifikuje dany produkt jako naturalny. Podobnie ma się sprawa z barwnikami chemicznymi, dodatkami zapachowymi lub kolorystycznymi. Warto zwrócić na to uwagę przed zakupem i zażywaniem suplementu. Należy też sprawdzić też, czy dana firma posiada własne plantacje, gdzie one się znajdują oraz w jaki sposób są prowadzone uprawy. Firmy, które swoje suplementy produkują z roślin, warzyw i owoców pochodzących z obcych plantacji, nie mają kontroli nad procesem produkcji. Należy poznać historię rozwoju danej firmy i tradycje, jej zaplecze badawcze, system kontroli jakości i wielkość produkcji oraz rynek odbiorców. 

Często się słyszy, że zdrowie w naszym życiu jest najważniejsze, ale tak naprawdę niewiele dla niego robimy. Efekty nieprawidłowego odżywiania się, czyli braku odpowiednich witamin i minerałów, dadzą się na pewno odczuć z opóźnieniem kilku lat. Dzisiaj możesz się przed tym ustrzec. Dobre suplementy, witaminy i minerały to najlepsze i najtańsze ubezpieczenie. Dlatego jeszcze dziś powinieneś zacząć zażywać je sam, polecić swojej rodzinie i znajomym. Szczególnie, właśnie dzisiaj przy dużym zanieczyszczeniu środowiska i niewłaściwym odżywianiu się. Chciałbym Wam na zakończenie powiedzieć bardzo ważną rzecz: 
Jeżeli Twój lekarz uważa, że dodatkowe zażywanie suplementów nie jest ci potrzebne, lub że znajdziesz je w codziennym pokarmie, szybko zmień lekarza.

Im szybciej tego dokonasz – tym większą masz szansę cieszyć się długim życiem, w zdrowiu i dobrej kondycji.
Czego życzę Ci z całego serca.
dr Joel Wallach

kingmaker.net/DeadDoctorstxt.html