Posts Tagged ‘Społeczeńśtwo’

„Systemy dyktatorskie zmuszają do konformizmu groźbą i terrorem; kraje demokratyczne – perswazją i propagandą.” – Erich Fromm

Edward Bernays i sztuka sterowania tłumem – napisy PL 

Zasadniczo wszyscy ludzie są tacy sami. Zasadniczo jesteśmy klonami siebie nawzajem. Od chwili narodzin mamy „wbudowanych” wiele tych samych cech. Wszyscy uśmiechamy się, kiedy jesteśmy szczęśliwi, odróżniamy co jest sprawiedliwe, a co nie, mamy podobne pojęcie o moralności. Wszystkie społeczeństwa – zarówno prymitywne, jak i rozwinięte – posiadają mechanizmy, które powodują, że są płynne. Tymi mechanizmami mogą być rynki lub przepisy prawa, rządy lub związki zawodowe. Społeczeństwo powinno ujarzmić mechanizmy, które generują rzeczy wspólne dla nas wszystkich, rzeczy, które uznajemy za święte, takie jak wolność, wypoczynek czy szczęście. Wszyscy dzielimy te ideały, ponieważ są wrodzone, zakorzenione w naszym DNA i wyrażone przez naszą własną naturę. Demokracja, czyli system samorządności opartej na uczestnictwie społeczeństwa, ma być jednym z samoregulujących się mechanizmów. Powinna powoływać do życia społeczeństwo, które ceni najważniejsze ludzkie ideały. Istnieje jednak zasadnicza niedoskonałość, która została wykorzystana. Człowiekiem, który odkrył jak wykorzystać tę niedoskonałość był Edward Bernays. Uważa się go za ojca public relations i jedną z tych osób, które wniosły szczególnie znaczący wkład do nauki o marketingu. Bernays uważał, że ludzie są ze swej natury głupi i można ich łatwo przekonać nie za pomocą racjonalnych argumentów, ale przez odwołanie się do ich emocji. Jeżeli ludzie są źli, głupi, nieracjonalni i jeżeli rządzi nimi mentalność tłumu, to według Bernaysa należy ich kontrolować, a demokrację kształtować lub przynajmniej zapobiegać jej funkcjonowaniu w pełnym wymiarze. By to osiągnąć, Bernays wykorzystał filozofię swojego wuja Zygmunta Freuda. Freud uważał, że na człowieka mają wpływ jego nieświadome pragnienia. Korzystając z tej wiedzy, Bernays doszedł do wniosku, że można wpływać na ludzi nie odwołując się do racjonalnych argumentów, ale do irracjonalnych emocji. W latach 20-tych jednym z pierwszych klientów Bernaysa była American Tobacco Corporation. W tamtym czasie palenie papierosów przez kobiety w miejscach publicznych było tabu. Prezes American Tobacco Corporation, George Hill, poskarżył się Bernaysowi, że jego firma traci połowę swoich potencjalnych odbiorców. Bernays zatrudnił psychologów, żeby ustalili dlaczego. Doszli do wniosku, że palenie stanowi wyraz potencjału seksualnego mężczyzn, ale kobiety mogą podważyć ten potencjał same sięgając po papierosa. Miał to być jeden ze sposobów walki o prawa kobiet. W jednym ze swoich pierwszych eksperymentów, Bernays przekonał grupę bogatych debiutantek, aby wyciągnęły papierosy podczas parady wielkanocnej w Nowym Jorku. Poinformował gazety, że kobiety te będą protestować. Wiedział, że zjawią się media i kiedy to się stało, za pomocą banerów z napisem „pochodnie wolności” dał kobietom znak, żeby zapaliły papierosa przed kamerami. Następnego dnia relacje z tego zdarzenia ukazały się nie tylko w nowojorskich gazetach, ale w prasie na całym świecie. Eksperyment okazał się sukcesem. Chociaż Bernays przełamał tabu tylko podczas tego jednego wydarzenia, wkrótce palenie przez kobiety stało się pełnym mocy symbolem. Poprzez samo tylko palenie kobiety wysyłały przekaz, że są równe mężczyznom, tak samo silne i niezależne. Jednakże rzeczywistość jest taka, że palenie nie czyni cię silnym. Bernays uświadomił sobie, że może wykorzystywać produkty nie po to, żeby odwoływać się do rozsądku danej osoby, lecz do jej emocji. Wyłącznie sprawiając, że dana osoba czuje się wyjątkowa, silna, seksowna, niezależna, dumna, szczęśliwa lub podekscytowana, Bernays mógł manipulować ogółem. Niedługo po tym wydarzeniu, wyniki sprzedaży papierosów kobietom niebotycznie wzrosły. W 1928 roku droga Edwarda Bernaysa do świadomej i inteligentnej manipulacji zorganizowanymi zwyczajami i opiniami tłumu jest istotnym elementem demokratycznego społeczeństwa. Ci, którzy manipulują tym niewidocznym mechanizmem społeczeństwa stanowią niewidzialny rząd, będący rzeczywistą siłą rządzącą w naszym kraju. W dużej mierze rządzą nami, urabiają nasze umysły, kształtują nasze gusta i sugerują nam ideały ludzie, o których nigdy nie słyszeliśmy. To logiczny efekt sposobu, w jaki zorganizowane jest nasze demokratyczne społeczeństwo. Amerykański sektor biznesowy zainteresował się nową metodą manipulowania społeczeństwem opracowaną przez Edwarda Bernaysa. W tamtym czasie firmy namawiały ludzi, żeby kupowali ich produkty, ponieważ muszą je mieć. Były to produkty, bez których nikt z nas nie może się obejść, jak pasta do zębów czy obuwie. Bernays odradzał to sektorowi prywatnemu. Zamiast tego odwoływał się do emocjonalnych pragnień. Samochody nie miały już być sprzedawane, ponieważ są niezawodnymi maszynami, ale dlatego, że dają kierowcy poczucie wolności, luksusu, wyjątkowości, tego, że może być lepszy od swojego sąsiada.

Paul Mazur z Lehman Brothers, człowiek, który zatrudnił Barneysa, stwierdził:

„Musimy przekierować Amerykę od kultury potrzeb do kultury pragnień. Ludzi należy szkolić, by pożądali, ludzie muszą chcieć nowych rzeczy zanim stare całkowicie się zużyją. Musimy ukształtować nową mentalność w Ameryce. Pragnienia muszą przyćmić potrzeby”.

Reszta korporacyjnej Ameryki zgodziła się z tym. Wkrótce popyt na usługi Bernaysa stał się przytłaczający. Inne firmy zajmujące się PR-em zaczęły się mnożyć w całej Ameryce. Niemal każda znacząca korporacja zaczęła stosować metodę public relations. Odwoływały się do najbardziej pierwotnych ludzkich pragnień opartych nie na demokratycznych zasadach, ale na zasadach rynkowych. Te nowe metody sprawiły, że sektor prywatny stał się wszechwładny. Niektóre firmy, jak United Fruit Company, posiadały duże połacie ziemi w Gwatemali. United Fruit wspierała kolejnych dyktatorów w tym kraju. W demokratycznych wyborach w 1951 roku prezydentem Gwatemali został opowiadający się za reformami Jacobo Arbenz Guzmán. Jedną z tych reform miało być wyzwolenie kraju spod rządów United Fruit. Kongres przegłosował reformę rolną, w ramach której rząd miał wykupywać nieuprawiane działki będące w posiadaniu United Fruit i przekazywać je ubogim rodzinom pod uprawę. Podczas gdy społeczeństwo gorąco wspierało reformy, maleńka grupa przywódców oraz United Fruit Company poczuły się zagrożone. Poszukując wyjścia z sytuacji, którą uznała za kryzysową, korporacja zwróciła się o pomoc do Edwarda Bernaysa. Ze względu na dużą popularność, jaką cieszył się Arbenz, Bernays zdecydował, że nie należy manipulować opinią publiczną w Gwatemali, a zamiast tego odwołał się do rządu Stanów Zjednoczonych. W tamtym czasie budzący przerażenie komunizm sowiecki był obecny w każdym aspekcie życia w Ameryce. Pomimo że Gwatemala była krajem kapitalistycznym, Bernays postanowił przekonać Amerykanów, że Arbenz jest marionetką Sowietów, mimo że żadne powiązanie nie istniało. Wykorzystał lęki ludzi przeciwko nim samym i sprawił, że Arbenz stał się największym zagrożeniem dla amerykańskiej demokracji. Bernays zebrał grupę dziennikarzy z Ameryki, którzy polecieli do Gwatemali i spotkali się z niewielką grupą polityków przeciwnych Arbenzowi. Przekonał tych dziennikarzy, że Arbenz jest komunistą mającym powiązania z sowieckim imperium. W tym samym czasie Bernays utworzył w Stanach Zjednoczonych fałszywą, niezależną agencję prasową o nazwie Middle America Information Bureau. Jej zadaniem było zalanie mediów groźbami dotyczącymi rządu Arbenza. Według tej agencji, Moskwa miała zamiar wykorzystać Gwatemalę jako bazę do ataku na Amerykę. Plan się powiódł. W całych Stanach Zjednoczonych gazety i ludzie mówili o zbliżającym się ataku, który miał przeprowadzić mały, niemal całkowicie bezbronny kraj. W tym samym czasie United Fruit wywierała nacisk na rząd Eisenhowera. Udało się go przekonać, że Gwatemala stanowi zagrożenie dla amerykańskiej demokracji. Prezydent wydał polecenie, by CIA przeprowadziła zamach stanu w tym kraju poprzez uzbrojenie i wyszkolenie armii rebelianckiej. Następnie CIA stworzyła coś, co nazwała kampanią terroru, bombardując miasto Gwatemala. 27 czerwca 1954 roku Arbenz uciekł do Meksyku. Ostatecznie władzę w kraju przejął Carlos R. Moss, który został dyktatorem. Rozgniewał ludność unieważniając reformę rolną. Na żądanie CIA, R. Moss utworzył Narodowy Komitet Obrony przed Komunizmem. Grupę tę uznaje się powszechnie za pierwszy współczesny szwadron śmierci w Ameryce Łacińskiej. R. Moss oczyścił rząd i związki zawodowe z ludzi oskarżonych o sympatie lewicowe, zakazał zakładania partii politycznych i organizacji chłopskich oraz powołał na nowo tajną policję. Wszystko to ostatecznie doprowadziło do wybuchu wojny domowej w Gwatemali, w której życie straciło 200.000 cywilnych obywateli tego kraju. Najwięcej zginęło z ręki wspieranego przez Stany Zjednoczone rządu oraz szwadronów śmierci. Chociaż większość Amerykanów nie wie kim był Edward Bernays, wywarł on istotny wpływ na ich życie. Pracował dla rządów Wilsona, Hoovera i Eisenhowera. Utrzymywał kontakty z najbardziej wpływowymi ludźmi w Ameryce i był zatrudniony przez niemal każdą większą korporację w Stanach Zjednoczonych, m.in. New Jersey Bell Telephone, Procter & Gamble, American Tobacco Company, General Electric, Dodge Motors, CBS i Bethlehem Steel.

Prawdziwa ironia polega na tym, że Bernays był przekonany, iż demokracji trzeba zapobiegać, a społeczeństwo kontrolować, gdyż jest nieracjonalne, jednak postępując w ten sposób sprawił, że ludzie istotnie stali się nieracjonalni i zmienił ich w motłoch, którego tak się obawiał. Edward Bernays podważył demokrację, jedyny mechanizm zawierający cechy, które go chronią i zastąpił ją innym mechanizmem, wydobywającym z ludzi najgorsze słabości, takie jak chciwość, egoizm, żądza władzy i zawiść. Bernays grał na naszym potencjale, pragnieniach, lękach, na naszej ignorancji i naszych marzeniach, a wszystko to w imię innego mechanizmu, który rządzi społeczeństwami – w imię prywatnego przedsiębiorstwa. To właśnie o nim mówił, że jest niewidzialnym rządem. Ludzie, którzy kontrolują ten wielki mechanizm, to ci, którzy posiadają władzę i pieniądze, by manipulować całymi społeczeństwami zgodnie z własną wolą i przekonaniami oraz dla zaspokojenia własnej chciwości. Zyskali na naszych najbardziej pierwotnych i opartych na strachu emocjach, które wykorzystywali, zmieniając obywateli w prawdziwie nieracjonalne istoty.

Złe usposobienie/osobowość jako narzędzie zarządzania – napisy PL [John Gatto]

Sekretem edukacji w Ameryce jest fakt, że szkoła nie naucza zgodnie ze sposobem, w jakim uczą się dzieci i tak naprawdę nie jest to jej zadaniem; szkoły zostały zaprojektowane, aby służyć ukrytej gospodarce sterowanej i rozmyślnie przewarstwowanemu porządkowi społecznemu. Tresuje się chłopców i dziewczęta, aby byli znudzeni, przestraszeni, zawistni, wymagający emocjonalnie i ogólnie niekompletni. Pomyślna gospodarka masowej produkcji wymaga takiej właśnie klienteli.
Pierwszym wrażeniem zorganizowanego społeczeństwa jest szkoła; podobnie jak większość pierwszych wrażeń, jest ono długotrwałe. Według szkoły życie jest nieciekawe i głupie, tylko konsumpcja jest w stanie zapewnić ulgę. Coca Cola, Big Mac, modne dżinsy, to ma prawdziwy sens, takie przesłanie wynosi się z lekcji, choć przekazane jest w pośredni sposób. Nietrudno zauważyć tę dynamikę decyzyjności, która czyni przymusową edukację toksyczną dla zdrowego rozwoju człowieka. Praca w sali lekcyjnej nie jest istotna; nie zaspokaja prawdziwych, pilnych potrzeb pojedynczych osób; nie odpowiada na rzeczywiste pytania zadawane w umyśle młodego człowieka rodzące się z doświadczenia; nie przyczynia się do rozwiązywania jakichkolwiek problemów, z którymi można się zetknąć w prawdziwym życiu.

„W naszych marzeniach, ludzie poddają się z doskonałą uległością naszym formującym dłoniom. Obecne konwencje edukacyjne kształcenia intelektualnego i charakteru znikają z ich umysłów i nieskrępowani przez tradycję, pracujemy z własnej dobrej woli nad wdzięcznym i wrażliwym ludem. Nie będziemy starać się z tych ludzi, ani z ich dzieci, robić filozofów, czy ludzi nauki. Nie musimy z nich robić autorów, nauczycieli, poetów czy pismaków. Nie będziemy szukać wśród nich ani wielkich artystów, malarzy, muzyków, ani prawników, lekarzy, kaznodziejów, polityków, mężów stanu —  których mamy duży zapas. Zadanie jest proste. Będziemy organizować dzieci i uczyć je w sposób doskonały tego, co ich ojcowie i matki robią w sposób niedoskonały.” — John D. Rockefeller

O NAUCE PRAWIE I MORALNOŚCI – Leon Petrażycki

 

Skan książki do ściągnięcia na mega

 

Leon Petrażycki

Przedmowa

Twórczość Leona Petrażyckiego jest zjawiskiem wyjątkowym w dzie-jach nowożytnej nauki polskiej. Jego zainteresowania intelektualne i pra-ce naukowe pokrywają rozległe obszary humanistyki. Zajmował się filozofią i teorią rozwoju społecznego, psychologią i etyką, nauką o państwie i teorią prawa, logiką i metodologią, by wspomnieć tylko dziedziny najważniejsze. W każdej z nich miał coś istotnego do powiedzenia, na każdej odcisnął piętno swej oryginalnej osobowości twórczej, w każdej samodzielnie wypowiedział wiele ważkich twierdzień i sformułował wiele płodnych poznawczo hipotez. Był myślicielem niezwykle wszechstronnym, uczonym obdarzonym niepospolitą siłą wyobraźni, a za-razem reformatorem nauki. Starał się, odrzuciwszy zastane paradygmaty, unaukowić całą wiedzę humanistyczną, usiłował znaleźć nowe perspektywy poznawcze, prowadzące do wiedzy pewniejszej, lepiej uzasadnionej i bardziej wiarygodnej. Celem, który mu przyświecał, była gruntowna przebudowa podstaw wielu dyscyplin naukowych — i program ten konsekwentnie realizował. Nie wahał się wypowiadać niepopularnych poglądów, jeśli tylko był przekonany o ich słuszności. Cechowała go obywatelska odwaga i autentyczne zaangażowanie w sprawy postępu społecznego. Obcy mu był wszelki konformizm i oportunizm, tak w myśleniu, jak i w działaniu. Społeczną rolę uczonego pojmował nie jako „profesję”, tj. uprawianie jednego z wielu zawodów, lecz jako szczególnie zobowiązujące powołanie, którego istotą i racją nadrzędną jest uporczywe poszukiwanie prawdy, jej głoszenie i konsekwentna obrona.
Opinie, że Petrażycki jest twórcą nieprzeciętnym, że należy do grona wielkich humanistów, że jest prekursorem wielu idei naukowych dyskutowanych w ciągu dziesięcioleci, nie są, oczywiście, odkrywcze. Trudno wszakże powiedzieć, że zdezaktualizował się pogląd, iż jest on znakomitością uznaną, lecz nieznaną.
W ciągu wielu lat dyskusji nad twórczością Petrażyckiego nawarstwiło się mnóstwo nieporozumień, symplicystycznych interpretacji i błędnych o niej sądów. Autora Wstępu do nauki prawa i moralności nazywano „niezwykłym geniuszem”, „pierwszorzędnym myślicielem”, „Kopernikiem nauk prawnych” . W jego dziełach znajdowano „rzadkie skarby oryginalnej pomysłowości”3, lecz równocześnie zarzucano mu solipsyzm, skrajny psychologizm, indywidualizm, atomizowanie społeczeństwa itp. Współcześnie jedni kreują go na „zapoznanego ojca socjologii prawa”5, drudzy widzą w nim prekursora symbolicznego interakcjonizmu , a jeszcze inni utrzymują, iż jego poglądy są szczególnie bliskie orientacji strukturalno-funkcjonalnej w naukach społecznych.
Rzadko który uczony jest przedstawiony w tak różnym świetle, jak Petrażycki. Tylko w części jest to spowodowane tym, że „należy on do myślicieli niełatwo dających się pojąć i objąć” .
Krytycy dzieła Petrażyckiego charakteryzują teorie, które stworzył, w sposób nad wyraz uproszczony, toczą z nim pozorne polemiki, dyskutują nie z jego wypowiedziami, lecz z własnymi o nich wyobrażeniami (lub przypuszczeniami innych komentatorów), entuzjaści zaś przypisują mu, z pełną aprobatą, poglądy, których nigdy nie wypowiedział.
Dotychczasowe opracowania twórczości Petrażyckiego nie obejmują całokształtu jego naukowych dokonań. Pomimo to jego system naukowy jest przedstawiany jako skończony i zamknięty. Sam autor traktował własną twórczość znacznie skromniej, jako początki tworzenia systemu nauk teoretycznych i praktycznych.
Bariera językowa (pisał w trzech językach) oraz nie mająca odpowiedników w najnowszej historii nauki rozległość problematyki, którą podejmował, w połączeniu z niezwykle indywidualnym i oryginalnym charakterem twórczości, stanowiły (i nadal stanowią) poważną przeszkodę pełnym i jednocześnie krytycznym przedstawieniu koncepcji, które stworzył.
Tak jak Maria Skłodowska-Curie, Bronisław Malinowski czy Florian Znaniecki, Petrażycki znaczną część swego twórczego życia spędził poza Polską. Prawnicy, wśród których pracował, uważali (niektórzy z nich nadal tak sądzą), że jego zasadnicze idee więcej mają wspólnego z psychologią, filozofią czy zagadnieniami ogólnej metodologii aniżeli z naukami
0 prawie. Natomiast przedstawiciele wymienionych i innych dyscyplin są w większości przekonani, że twórczość Petrażyckiego należy przede wszystkim do filozofii prawa. W tym stanie rzeczy dorobek naukowy jednego z najwybitniejszych polskich uczonych XX wieku jest w nie-których dziedzinach nauki niemal całkowicie zapoznany. Podstawowe idee Petrażyckiego są ciągle nie wykorzystane, nie zostały skonfrontowane ze stanem współczesnej wiedzy, nie docenia się ich walorów ogólnohumanistycznych, możliwości eksplikacyjnych i różnokierunkowych kontynuacji.
Petrażycki nie stworzył szkoły naukowej, lecz jego dzieła przez długie lata promieniowały na szerokie kręgi inteligencji, najpierw rosyjskiej, a potem polskiej. Burzliwe czasy, w których przypadało mu żyć (wojny, rewolucje, zmiany ustrojów) wchodzenie w coraz to inne środowiska, przymusowe rozproszenie po świecie wielu jego uczniów
i przedwczesna, spowodowana II wojną światową śmierć większości z nich, to główne przyczyny braku ciągłości oddziaływania myśli Petrażycjańskiej.
A była to myśl niekonwencjonalna. Jej twórca nie ulegał autorytetom, prądy epoki i dominujące kierunki ideologiczne nie wywierały na niego takiego wpływu, jak na wielu innych uczonych. Nie usiłował korygować, po to, aby następnie rozwijać, idei, które uważał za błędne z punktu widzenia własnej metodologii, zarazem jednak kontynuował te nurty badawcze, które uważał za częściowo tylko nietrafne (np. teorię ewolucji Darwina, logikę J. S. Milla). Był śmiałym, bezkompromisowym polemistą, lecz równocześnie rzetelnym i lojalnym dyskutantem poglądów niezgodnych ze stanowiskiem, które głosił.
Tradycyjne, utarte poglądy przewartościowywał nie przez udowadnianie wyższości swoich racji, lecz poprzez wskazywanie na poznawcze i eksplikacyjne walory własnego programu naukowego, jego użyteczność w dociekaniach nad istotą rozlicznych zagadnień z różnych dziedzin umiejętności. Zadania nauki postrzegał dwutorowo. Nauka powinna zmierzać do jak najpełniejszego, adekwatnego poznawania prawdy, a zarazem jej równorzędnym celem powinno być udoskonalanie życia.
W sposób skrupulatny i metodycznie konsekwenty odróżniał podstawowe — jego zdaniem — płaszczyzny analiz epistemologicznych: teoretyczną i praktyczną, a w ramach tej ostatniej normatywną i teleologiczną. Najbardziej interesowała go epistemologia prawa i moralności. Nie przypisywał jej charakteru absolutystycznego, uznając, że poznanie naukowe „dobra”, „słuszności”, „sprawiedliwości” itp. jest niemożliwe. Tym niemniej ma ono doniosły sens praktyczny, umożliwia bowiem formułowanie dyrektyw teleologicznych, których celem powinno być wzbudzanie i utrwalanie w ludziach motywacji społecznie pożądanych oraz przeciwdziałanie dyspozycjom egoistycznym.
Czym innym jest wedle Petrażyckiego myślenie teoretyczne (badające zjawiska realne), czym innym myślenie normatywne (ustalające treść rozmaitych przepisów), a jeszcze czymś innym myślenie teleologiczne (oceniające działania wedle ich skutków). W swych studiach naukowych wyraźnie oddzielał problemy psychologiczne (ustalanie przebiegu i struktury przeżyć psychicznych) od zagadnień społecznych (analizy procesów przystosowania i rozwoju socjocentrycznego). Równie konsekwentnie wyodrębniał odmienne sfery ontologiczne w badaniach nau-kowych: dziedzinę tego, co istnieje realnie (przeżycia i ich elementy), od tego, co ma charakter idealny (wartości i normy i ich części składowe).
Książki i artykuły Petrażyckiego zawierają ogromne bogactwo refleksji, wśród których kwestie ogólnofilozoficzne i metodologiczne wysuwają się na plan pierwszy. Niezależnie od wcześniejszych, rudymentarnie zarysowanych pomysłów, sformułował zasadę adekwatności oraz udowodnił jej teoretyczną i praktyczną użyteczność. Wykazał mianowicie, na licznych przykładach, że tworzenie pojęć klasowych i budowanie teorii adekwatnych umożliwia logicznie poprawną systematyzację i kumulację wiedzy naukowej, a także ustalanie racjonalnych reguł postępowania.
Tak jak podstawy metodologii Petrażyckiego, uzasadnione w późniejszych latach zarysem nowej logiki, którą nazwał pozycyjną, podobnie stworzona przez niego teoria zjawisk psychicznych odbiega od ujęć tradycyjnych. Wyróżnienie przez Petrażyckiego czwartego (obok poznania, uczucia i woli) elementu psychiki — impulsji (emocji) jako swoistych „podrażnień popędowych” o dwoistej naturze „doznawczo-popędowej” pozwala głębiej wniknąć w pobudki (motywy) ludzkiego postępowania. Przeżycia psychiczne są — jak wykazał — sumą dyspozycji do przeżywania impulsji różnego rodzaju, które kierują w sposób bezpośredni postępowaniem ludzi. Wyobrażenia i uczucia tylko o tyle wpływają na zachowanie, o ile wzbudzają odpowiednie impulsje — apulsywne (przyciągające) lub repulsywne (odpychające).
Jak dotychczas nie tylko metodologia, lecz również psychologia emocjonalna Petrażyckiego nie spotkała się z odpowiednim zainteresowaniem ani też z kompetentną dyskusją na jej temat. A przecież o płodności poznawczej nauki o pobudkach postępowania świadczą dobitnie Petrażycjańskie analizy zjawisk prawnych, moralnych, estetycznych, ekonomicznych, językowych i kulturowych.
Wśród wielu dyscyplin humanistycznych, których podstawy Petrażycki zamierzał poddać gruntownej przebudowie, poczesne miejsce w jego systemie naukowym zajmuje socjologia. Zapowiedź odrębnego dzieła poświęconego socjologii pojawiła się już w 1910 r., w drugim tomie Teorii prawa i państwa». W późniejszym okresie „Autor miał trzy rękopisy Socjologii, napisane w różnych latach — ostatni już w Warszawie — lecz zły stan zdrowia nie pozwolił mu ich wykończyć i Wydać” . (Wszystkie te rękopisy zaginęły, prawdopodobnie bezpowrotnie). Wątki socjologiczne przewijają się wszakże we wszystkich najważniejszych pracach Petrażyckiego, począwszy od jego najwcześniejszych publikacji do ostatnich manuskryptów. Nie są one zbyt dobrze znane socjologom, zwłaszcza polskim. Jeśli w ogóle wymienia się nazwisko Petrażyckiego we współczesnych podręcznikach socjologii, są to z reguły zdawkowe wzmianki lub przypadkowe cytaty mające świadczyć o erudycji ich autorów. Krótko mówiąc, miejsce Petrażyckiego w socjologii jest więcej niż skromne, chociaż widzieli w nim socjologa F. Znaniecki i R. K. Merton, T. Szczurkiewicz i P. A. Sorokin, J. Lande i M. M. Laserson. Odnalazła socjologa w Petrażyckim nauka światowa, kiedy w 1925 r. wybrano go wiceprezesem Międzynarodowego Instytutu So-cjologicznego w Paryżu. Uznawały Petrażyckiego za socjologa tysiące słuchaczy jego wykładów, uczestnicy jego seminarium, a następnie założyciele Koła Socjologicznego Studentów Uniwersytetu Warszawskiego. Dzisiaj tych, którzy są świadomi, że Petrażycki był również socjologiem, jest mniej niż kiedyś, a jeszcze rzadsze są próby rozwijania jego poglądów socjologicznych.
Petrażycki odrzucał tradycyjną „koncepcję socjologii jako „nauki 0 społeczeństwie”, której celem podstawowym jest opis i wyjaśnianie wszelkich „zjawisk społecznych”. Uważał, że „socjologia przedstawia coś w rodzaju muzeum patologii naukowej, mianowicie bogatą kolekcję teorii skaczących” u. Aby socjologia mogła być w pełnym tego słowa znaczeniu nauką, musi adekwatnie ustalić swój specyficzny przedmiot. Z zasady adekwatności wynika konieczność zbudowania socjologii jako teorii rodzajowej, nadrzędnej w stosunku do n społecznych teorii gatunkowych. Socjologię ujmuje więc Petrażycki jako „teorię procesów społecznych i rozwoju społecznego”. Utożsamia „naukową socjologię” z „naukową teorią procesów społeczno-psychicznych”. Jak pisze Jerzy Lande: „W zastosowaniu do prawa socjologia ta daje teorię rozwoju, która zawiera […] koncepcję postępu społecznego, określoną w treści i uzasadnioną naukowo, bez użycia jakichkolwiek kryteriów absolutnych” .
Już w Lehre vom Einkommen (t. 2, 1895 r.) analizował Petrażycki, w szerokim przekroju historycznym, społeczną rolę prawa cywilnego jako czynnika z jednej strony gospodarczego, a z drugiej — etycznie wychowawczego. W Teorii prawa i państwa (1907 r.) charakteryzował m.in. ustrój decentralizacji gospodarczej (kapitalistyczny) i ustrój centralizacji (socjalistyczny). Uważał, że świadoma polityka prawa powinna już w ustroju decentralizacji w taki sposób ustalać treść przepisów prawa, aby przygotowywały one ludzi do nowego ustroju, ustroju socjalistycznego, wpajając zamiłowanie do pracy, prawość, solidność, poczucie godności własnej itd. i zarazem przeciwdziałać egoizmowi, lenistwu, chciwości, bezwzględności i różnym przejawom społecznie niepożądanego indywidualizmu. Był przekonany, że „uspołecznienie produkcji dla swego powodzenia wymaga nie tylko odpowiedniego poziomu sprawności gospodarczej jako takiej, lecz również zdolności i skłonności do energicznej pracy nie dla siebie, lecz dla dobra ogólnego […]” .
Do socjologii należy niewątpliwie Petrażycjańska teoria motywacyjnego i wychowawczego działania prawa i moralności jako dwóch gatunków zjawisk etycznych. Teorię tę traktował jako część ogólnej teorii rozwoju społecznego. W myśl założeń, które stanowiły fundament jego metodologii, teoria prawa i moralności powinna stanowić konieczne uzupełnienie badań nad ogółem zjawisk społecznych. „Socjologia — pisze w No-wych podstawach logiki — jest, czyli raczej powinna być, budowana jako wyższa teoria rodzajowa procesów społecznych, w odróżnieniu od różnych podrzędnych nauk gatunkowych, dotyczących różnych gatunków zjawisk społecznych, od teorii prawa, teorii państwa, teorii moralności, teorii gospodarstwa, religii itd. Nad n teorii społecznych gatunkowych może i powinna być zbudowana n + 1 teoria, jeszcze jedna teoria, wyższa rodzajowo, traktująca nie o prawie lub gospodarstwie, religii itp., lecz o zasadniczo innych rzeczach, o tym co jest wspólne i właściwe procesom społecznym w ogóle, co jest prawem ewolucji społecznej w ogóle itd.”
Prawo jako wytwór procesów przystosowania społeczno-psychicznego, ujmowane przez Petrażyckiego jako „realność” psychiczna, jest w jego teorii powiązane dwustronnymi relacjami z „realnością” społeczną. Dlatego z jednej strony analizuje społeczne uwarunkowania prawa, z drugiej zaś *— oddziaływanie prawa na rozwój życia społecznego. Wartość społeczna prawa polega, jego zdaniem, na tym, że umożliwia realizację naczelnej wartości moralnej, którą jest ideał miłości — stan całkowitego uspołecznienia człowieka. Prawo sprzyja więc w swoisty sposób aktualizowaniu się dobra i ograniczaniu zła w stosunkach międzyludzkich; uznaje przymus, aczkolwiek go nie wymaga.
Wyróżnienie przez Petrażyckiego dwóch społecznych funkcji prawa, funkcji rozdzielczej (regulującej podział i krążenie dóbr materialnych w społeczeństwie) i organizacyjnej (wytwarzającej strukturę grup społecznych) pozwoliło na sformułowanie wielu wnikliwych obserwacji na temat procesów kształtowania się ustrojów gospodarczych i politycznych, w szczególności państwa. Z tymi zagadnieniami związane są jego refleksje nad zjawiskiem władzy, a więc prawem do rozkazywania i obowiązkiem posłuszeństwa, nad „władzami pańskimi” i „społecznie służebnymi” etc.
,.Kiedy studiuje się rozważania Petrażyckiego — pisze P. A. Sorokin — nad organizacyjną i rozdzielczą funkcją prawa, wychowawczymi i społecznymi jego skutkami, związkami pomiędzy prawem pozytywnym a intuicyjnym, prawem oficjalnym i nieoficjalnym lub to, jaki rodzaj stosunków międzyludzkich reguluje oficjalne prawo i co się dzieje, gdy pojawia się rozbieżność między prawem oficjalnym i intuicyjnym, staje się jasne, że we wszystkich tych dociekaniach Petrażycki zajmuje się intersubiektywnymi, społecznymi formami prawa jako czymś realnym i problemy te traktuje socjologicznie, z pomysłowością pierwszorzędnego socjologa”20. Niewątpliwie Sorokin ma też rację, kiedy twierdzi, że dla Petrażyckiego cała klasa rzeczywistości społecznej (superorganicznej) jest obszarem nie tylko zachowań w sensie behawioralnym, lecz przede wszyst-kim znaczeń, wartości i norm, i ocen.
W dziełach Petrażyckiego znaleźć można wiele innych, inspirujących i głębokich refleksji na temat np. stosunku definicji do teorii naukowych, związku przyczynowego, psychospołecznych form myślenia, norm jednostronnie imperatywnych i imperatywno-atrybutowych, przeżyć heteronomicznych i autonomicznych, faktów normatywnych, teorii ewolucji, przekształceń ustrojów społecznych, procesów rozwojowych społeczeństwa, ekonomii politycznej, uprawnień i obowiązków, sprawiedliwości, piękna etc. Sposób formułowania tych i innych problemów oraz metody ich rozwiązywania są bliskie współczesnym wymaganiom naukowym, a samowiedza metodologiczna Petrażyckiego jest czymś wyjątkowym nie tylko na tle epoki, w której przypadło mu żyć, lecz również i współcześnie.
Z tego krótkiego przeglądu niektórych problemów, jakie można znaleźć w pismach Petrażyckiego, wynika, że dla ludzi myślących długo jeszcze będą stanowić źródło twórczych pomysłów i przedmiot licznych studiów i analiz. Weryfikacja teorii, twierdzeń i hipotez, których tak wiele sformułował Petrażycki, niewątpliwie może przyczynić się do postępu nauki. Jego spuścizna ma wielokierunkowy, wieloaspektowy charakter. Nie została ona, jak już podkreślałem, skonfrontowana ze współczesnym stanem wiedzy. Całościowa ocena dorobku naukowego Petrażyckiego będzie możliwa dopiero wtedy, kiedy w analizie jego dzieła wezmą udział metodologowie i logicy, filozofowie i psycholodzy, prawnicy i socjologowie, etycy i ekonomiści.
Niniejszy tom, którego tytuł obiecuje znacznie mniej, niż w istocie zawiera, stanowi pierwszy krok w tym kierunku. Składa się on z wybranych fragmentów prac Petrażyckiego, które w jakiejkolwiek postaci były
opublikowane w języku polskim, a także zawiera ocalałe inedita. Mimo że jest adresowany przede wszystkim do socjologów, by oni także zaczęli uczestniczyć w intelektualnym dziedzictwie Petrażycjanizmu, zapewne zainteresuje przedstawicieli i innych nauk humanistycznych.
Pracę nad Pismami wybranymi rozpoczął wiosną 1980 r. Jerzy Licki (Jerzy Finkelraut do 1939 r.) — uczeń, współpracownik, tłumacz i wydawca w okresie międzywojennym rękopisów Petrażyckiego. Jesienią
tegoż roku gotowy był wstępny projekt tomu. Ostatniego dnia marca 1981 r. nagła śmierć zabrała Jerzego Lickiego. Zdążył on dokonać wstępnego wyboru fragmentów z następujących prac Petrażyckiego (i niektóre z nich opatrzyć redakcyjnymi komentarzami): Szkice filozoficzne (w tomie fragmenty te noszą tytuł O tzw. metodzie krytycznej), O różnych gatunkach przewidywań, O filozofii, O pobudkach postępowania, O ideale społecznym, Teoria prawa i państwa (t. 1), Zagadnienia prawa zwyczajowego, Prawo a sąd, O ratunek dla inteligencji, O dopełniających prądach kulturalnych.
Z tytułu wieloletniej, bliskiej współpracy z J. Lickim przypadło mi w udziale kontynuowanie przerwanej pracy nad dziełem dopiero co rozpoczętym. Po dokonaniu wyboru fragmentów z pozostałych utworów
Petrażyckiego opracowałem i skomponowałem całość, wprowadziłem brakujące śródtytuły i wszystkie odsyłacze oznaczone literami. Korzystając z licznych ineditów i materiałów archiwalnych J. Lickiego, opracowałem tekst Zycie i twórczość Leona Petrażyckiego, bibliografię prac poświęconych L. Petrażyckiemu, a także dokonałem wyboru i opisu ilustracji.
Rozprawę pt. Tworzenie pojęć klasowych i budowanie teorii naukowych utworzyłem z fragmentów dwóch różnych prac Petrażyckiego, tj. ze Wstępu do nauki prawa i moralności oraz z Nowych podstaw logiki.
Przyczyny tej decyzji wyjaśniam w przypisie do rozprawy. ‚W trzech przypadkach zmianie uległy pierwotne tytuły prac Petrażyckiego. I tak wyimki ze Szkiców filozoficznych opatrzyłem skróconym podtytułem oryginału, adekwatniej bowiem odzwierciedla on treści w nich zawarte.
Z analogicznego powodu zmieniony został podtytuł Wstępu do nauki prawa i moralności oraz skrócony został tytuł Teorii prawa i państwa w związku z teorią moralności. Pozostałe tytuły prac Petrażyckiego pozostały bez zmian.
Zastosowane skróty tekstu nie zostały zaznaczone, by nie utrudniać jego czytelności. Oznaczenia skrótów […] występują jedynie w ineditach, których zasady opracowania są zamieszczone we wstępie je poprzedzającym.
Źródła, z których pochodzą poszczególne partie tekstu, są podane na końcu każdej pracy. Śródtytuły, których numery są opatrzone nawiasem kwadratowym, są autorstwa A. Kojdera lub J. Lickiego, pozostałe wzięte są z oryginału albo były wprowadzone w pierwodrukach rękopisów. Autorami przypisów uzupełniających i innych komentarzy redakcyjnych, które są sygnowane J-L. lub A.K., są autorzy wyboru Pism.
Kompozycja niniejszego tomu odbiega zasadniczo od wydawnictw po-dobnego typu. Składa się on nie z większych partii (paragrafów, rozdziałów, części itp.) prac oryginalnych, lecz z — powiązanych śródtytułami — drobnych wyimków, które, jak zakładali autorzy wyboru, odzwierciedlają bez zniekształceń, w skondensowanej formie, zasadniczy tok wywodów Leona Petrażyckiego i podstawowe tezy jego argumentacyj. Tom tak przygotowany nie powinien zastępować lektury pełnych edycji prac Petrażyckiego, lecz raczej zachęcać do zapoznania się z nimi tych wszystkich, których głębiej zainteresuje myśl autora.
Kiedy opracowywałem niniejszy tom, miałem w pamięci długie rozmowy prowadzone z Profesorem Jerzym Lickim — niestrudzonym pro-pagatorem i kontynuatorem idei naukowych Petrażyckiego. On też jest głównym autorem koncepcji tomu. Starałem się rozpoczęte przez niego przedsięwzięcie zrealizować poprawnie. Czy mi się to udało — osądzą Czytelnicy.
Życzliwe uwagi i pomoc wielu osób bardzo sobie cenię. Szczególną wdzięczność — zwłaszcza za liczne sugestie na temat układu treści — winien jestem Profesorom Jerzemu Kowalskiemu i Adamowi Podgóreckiemu. Tomaszowi Giaro dziękuję za przetłumaczenie zwrotów łacińskich i pomoc w rozwikłaniu kilku problemów translatorskich. Todorovi Podgoracovi oraz Rozalii i Antoniemu Sułkom zawdzięczam cenne uzupełnienia i komentarze bibliograficzne. Kazimierzowi Lickiemu składam podziękowanie za udostępnienie zarówno ineditów Petrażyckiego, jak i archiwum jego Ojca. Wypada mi również podziękować Wydawnictwu za rzeczową współpracę i żywe zainteresowanie książką.

Andrzej Kojder

Człowiek sterujący i sterowany

http://www.cyber-radio.pl/test-dynamizmu/pytania.php

Kilka fragmentów ze skrótu książki „Tajniki Sterowania Ludźmi” – Józefa Kosseckiego sporządzonych przez Anonimus

 

CZŁOWIEK STERUJĄCY I STEROWANY
Dążenia ludzkie, które odgrywają tak wielką rolę zarówno w życiu jednostek, jak i całych społeczeństw, można interpretować jako sterowanie przez ludzi zarówno sobą, jak i swoim otoczeniem, przy czym przez sterowanie rozumiemy tutaj wywieranie pożądanego wpływu na określone zjawiska.
Sterowanie postępowaniem ludzi, jeżeli ma być skuteczne, musi liczyć się z ich dążeniami i interesami, w przeciwnym bowiem razie można łatwo odnieść skutek wprost przeciwny od zamierzonego.
Dyscypliną naukową, która zajmuje się badaniem procesów sterowania jest cybernetyka, zaś badaniem tych szczególnych procesów sterowania, które zachodzą w społeczeństwie, zajmuje się cybernetyka społeczna.
W początkowych etapach swego rozwoju cybernetyka rozwijała się głównie dzięki swym zastosowaniom w technice, a wiodącą jej gałęzią była cybernetyka techniczna, zajmująca się badaniem procesów sterowania odbywających się w maszynach. Pierwsze próby zastosowań metod cybernetyki do badania procesów sterowania społecznego bazowały głównie na dorobku cybernetyki technicznej. Rezultaty tych prób były raczej niewielkie; trudno się temu dziwić, człowiek jest jakościowo innym układem cybernetycznym niż wszelkiego rodzaju maszyny, nawet te nowoczesne, automatycznie sterowane.
Bardzo istotny krok na drodze badania procesów sterowania, odbywających się w społeczeństwie, stanowiło opracowanie przez polskiego cybernetyka Mariana Mazura teorii układów samodzielnych, zwanych też systemami autonomicznymi, którą opublikował w swej książce „Cybernetyczna teoria układów samodzielnych” (1966 rok), a następnie rozwinął w pracy „Cybernetyka i charakter”, wydanej w dziesięć lat później.
Układ samodzielny, zgodnie z określeniem M. Mazura, jest to taki układ, który ma zdolność do sterowania się i może przeciwdziałać utracie tej swojej zdolności; albo inaczej mówiąc, jest swoim własnym organizatorem i steruje się we własnym interesie. Konkretnym przypadkiem układu samodzielnego jest człowiek, a także społeczeństwo. W związku z tym teoria układów samodzielnych dostarczyła skutecznych narzędzi do procesów sterowania postępowaniem ludzi.
Rozpowszechnione jest przekonanie, że „człowiek to istota nie zbadana”, a w związku z tym bardzo trudno jest przewidywać jego zachowanie. Ale z drugiej strony, co najmniej od czasów Karola Marksa wiadomo, że działaniami ludźmi w społeczeństwie rządzą określone prawa.  Ludzie, jeżeli  chcą egzystować w społeczeństwie, muszą w swym postępowaniu liczyć się nie tylko z prawami fizyki czy biologii, ale również z prawami rozwoju społecznego, a w związku z tym ich postępowanie nie może być całkowicie dowolne.
Z kolei jeżeli ludzie mają zachować swoją samodzielność (czyli zdolność do sterowania się we własnym interesie), wówczas ich działania muszą być podporządkowane prawom cybernetyki, a w szczególności prawom, które rządzą funkcjonowaniem układów samodzielnych.
Teorie układów samodzielnych, samodzielnych także pewne elementy cybernetyki społecznej, zastosujemy teraz do analizy procesów sterowania postępowaniem ludzi i zachowań ludzkich, które występują w trakcie tych procesów.
Powstanie reakcji (działania) układu samodzielnego jest zawsze wynikiem dwóch procesów:
1)  procesu energetycznego, który polega na doprowadzeniu do układu odpowiedniej ilości materiałów i energii…
2)  procesu informacyjnego, który polega na spowodowaniu określonej reakcji…

Doprowadzenie do zgodności miedzy parametrami sterowniczymi człowieka a sytuacją, w której się znajduje , jest możliwe w dwóch przypadkach:
1)  gdy człowiek dostosuje się do sytuacji,
2)  gdy sytuacja zostanie dostosowana do człowieka.

Parametry sterownicze człowieka możemy podzielić na:
a)  elastyczne, tj. dające się zmieniać pod wpływem oddziaływań otoczenia – np. znajomość języka, która pozwala na wydawanie poleceń w tym języku;
b)  sztywne, tj. niezależne od otoczenia, nie dające się zmieniać pod wpływem oddziaływania otoczenia (z wyjątkiem oddziaływań niszczących) – np. zdolności matematyczne, które umożliwiają sprawne przetwarzanie  dużych ilości informacji z zakresu matematyki. Zespół sztywnych właściwości sterowniczych nazwał M. Mazur  charakterem układu samodzielnego; w tym właśnie znaczeniu używać będziemy dalej tego terminu.

Wszelkie wysiłki  zmierzające do przerabiania charakteru ludzi jako układów samodzielnych, skazane są na niepowodzenie , stać się one mogą tylko stratą czasu i energii dla przerabiającego i źródłem cierpień dla przerabianego. Na przykład, człowieka niemuzykalnego nie można zmusić aby stał się wirtuozem, a jeżeli zmuszamy go do intensywnej nauki gry na fortepianie, będzie to daremny trud.

Sztywność parametrów nie oznacza bynajmniej, że są one niezmienne. Można wśród nich wyróżnić i takie, które z przyczyn biologicznych zmieniają się w miarę upływu czasu (przede wszystkim wskutek starzenia się organizmu). Zaliczamy je do sztywnych dlatego, że nie zależą od sterowniczych oddziaływań otoczenia (gróźb, próśb, perswazji, represji itp.).

Znajomość parametrów osobowości człowieka, jako układu samodzielnego, może być bardzo przydatna każdemu, kto chce sterować zarówno postępowaniem własnym, jak i postępowaniem innych ludzi, czy wreszcie przeciwstawiać się skutecznie różnym sterowniczym oddziaływaniom otoczenia. Istotne jest przy tym zwłaszcza zdawanie sobie sprawy, kiedy mamy do czynienia z parametrami elastycznymi, a kiedy ze sztywnymi.
Na przykład, znajomość sztywnych parametrów  składających się na charakter człowieka, jako układu samodzielnego, może się przydać rodzicom, wychowawcom, nauczycielom, małżonkom, politykom itp., aby nie marnowali wysiłków na próby zmieniania u ludzi takich właściwości, których zmienić się nie da, nie dziwili się, jeżeli ich wysiłki w tym zakresie będą bezowocne i nie łudzili się, że znajdą na to jakieś skuteczne sposoby. Znajomość sztywnych parametrów charakteru człowieka pozwala zrozumieć, że sterowanie postępowaniem ludzi ma swoje granice.
Z kolei znajomość elastycznych parametrów osobowości ludzi jako układów samodzielnych może być bardzo pomocna dla tych wszystkich, którzy chcą skutecznie sterować działaniami ludzkimi, a zwłaszcza wpływać na zmiany tych działań, zarówno w rodzinie, zakładzie pracy, jak i państwie.

Prawidłowe rozpoznanie parametrów własnego charakteru może człowiekowi dopomóc zorientować się, do jakich sytuacji powinien dążyć, aby być zadowolonym z życia, a jakich sytuacji unikać. Oczywiście, osiągnięcie sytuacji zgodnej ze wszystkimi parametrami własnego charakteru może nastręczać duże trudności, spowodowane np. konfliktami z ludźmi o innym charakterze i dążącymi w związku z tym do innych zmian sytuacji, albo też konfliktami z ludźmi o takim samym charakterze chcącymi uzyskać określoną sytuację i korzystać z niej tylko dla siebie.

W praktyce życiowej najczęściej trudno jest uzyskać całkowitą zgodność między sytuacją, w której się człowiek znajduje, a jego charakterem. W przypadku, gdy człowiek musi poprzestać na częściowym dopasowaniu sytuacji do jego charakteru, zachodzi potrzeba dopasowania się człowieka do sytuacji, a to właśnie jest możliwe w zakresie elastycznych parametrów sterowniczych.

Dalej zajmiemy się bliżej najpierw sztywnymi parametrami sterowniczymi człowieka jako układu samodzielnego, który podał i szczegółowo opisał M. Mazur, a następnie niektórymi najważniejszymi elastycznymi parametrami,  od których zależą zdolności przystosowawcze człowieka do nowych sytuacji. Elastyczne parametry człowieka jako układu samodzielnego mają też bardzo istotne znaczenie dla procesów przystosowywania się ludzi do warunków życia społecznego.
Ze względu na popularny charakter niniejszej książki pominiemy całą stronę dowodową – która podana jest we wspomnianych książkach M. Mazura, a ograniczymy się tylko do podania gotowych rezultatów oraz przykładów zaczerpniętych zarówno z historii, jak i z życia współczesnego.

———-
Uwagi laika
Mam sporo wątpliwości na temat tych parametrów sterowniczych: sztywnych i elastycznych. Wszystko byłoby „pięknie”, gdyby one zawsze były „czarne” lub „białe”, bez żadnych tam „odcieni”, a w dodatku zawsze na 100% można by je było zidentyfikować w stosunku do konkretnej osoby, konkretnej zbiorowości a nawet samego siebie!  Tak dobrze to jednak nie jest i chyba nigdy do końca nie będzie.  Nie ma nawet potrzeby powoływania się na „niezbadane obszary mózgu”, czy osiągnięcia współczesnej nauki, nie mówiąc już o „drobiazgu”: umiejętności  „maskowania się”. Wystarczy prosta obserwacja.
Nawet z tymi „zdolnościami matematycznymi” może być bardzo różnie. Jedni, faktycznie, mogą być „niemal absolutnymi głąbami”- a jednak, mimo wszystko, o różnych odcieniach i różnych możliwościach na nich oddziaływania i czegoś tam nauczenia;  innych akurat nie interesuje abstrakcyjna teoria, stąd wrażenie „braku zdolności”, a mimo to, w  potrzebie, potrafią nieraz lepiej sobie radzić od tych, co „wykuli” i byli „prymusami”; u jeszcze innych, zdolności, mniejsze lub większe, po prostu nie zostały rozpoznane, nawet oni sami mogą nie zdawać sobie z nich sprawy, bo tak akurat „ułożyło się im życie”, mogą też, w sprzyjających okolicznościach nagle się ujawnić.  Inaczej też się sprawy mają, gdy szukamy geniusza matematycznego, a zupełnie inaczej, gdy oceniamy zdolności matematyczne pod kątem pracy w określonym zawodzie.
Podobnie jest z tym „niemuzykalnym”.  Wirtuozem to on (ona) raczej na pewno nie zostanie (choć,… kto wie? Przy współczesnej muzyce, polegającej czasami na ogłuszającym ryku,… wszystko jest możliwe!), sensu zmuszania nie ma żadnego, ale nie można z góry wykluczyć, że on  (ona) kiedyś nie zmieni poglądów a nawet grać się trochę, nawet w miarę poprawnie, na czymś nauczy.
Oczywiście, w  toku odpowiednich badań i analiz,  można, nawet z dużą dozą trafności, ustalić predyspozycje (lub przeciwwskazania) nominalne („wrodzone”) lub nabyte (usilną pracą nad sobą, treningiem, doświadczeniem itp.), podatność na takie lub inne oddziaływanie, zdolności (nie wolno ich jednak bezkrytycznie mierzyć ilorazem inteligencji), deklarowane i faktyczne motywacje itp.  
 – Anonimus

———-

 

DYNAMIZM CHARAKTERU STEROWANIA LUDŹMI

Procesy sterownicze w układzie samodzielnym łączą się z przetwarzaniem energii, przy czym wyróżnić możemy dwa jej rodzaje:
1) energię sterowniczą, która stanowi fizyczną podstawę procesów przetwarzania informacji;
2) energię wykonawczą, która umożliwia wykonywanie pracy, związanej z reakcjami (działaniami) układu.

Procesy informacyjne i energia sterownicza decydują o tym, jakiego rodzaju reakcje będzie wykonywać układ, zaś energia wykonawcza decyduje o sile (natężeniu) tych reakcji.
Układ samodzielny, jeżeli ma się przeciwstawiać procesom, które mogłyby doprowadzić go do utraty zdolności sterowniczych, musi przeciwstawiać się własnej dezorganizacji, a w szczególności przeciwdziałać dekoncentracji energii we własnym  tworzywie.  W miarę upływu czasu w każdym tworzywie zachodzą procesy starzenia się materiału, w wyniku których energia skoncentrowana w układzie ulega rozproszeniu…   Układ samodzielny, przeciwstawiając się własnej dezorganizacji i dekoncentracji energii, musi pobierać energię z zewnątrz i rozbudowywać się.   Energię, której źródło znajduje się w otoczeniu układu i którą może on dla siebie wykorzystywać, nazywamy energią zewnętrzną tego układu, w wypadku człowieka nazwiemy ją energią socjologiczną. Natomiast energia, której źródłem jest sam układ, nazywa się energią wewnętrzną, zaś w wypadku człowieka – energią fizjologiczną.
Dla człowieka źródłem energii fizjologicznej jest jego własny organizm, zaś źródłem energii socjologicznej otoczenie społeczne…
Z energii fizjologicznej człowiek musi wydatkować pewną część niezbędną do utrzymania się organizmu przy życiu – jest to tzw. energia jałowa.   Cześć energii  musi też zużywać na zdobywanie i pobieranie energii z otoczenia oraz pokonywanie związanych z tym trudności; tę cześć energii fizjologicznej nazywamy energią roboczą (przeznaczoną przede wszystkim na wykonywanie pracy zawodowej…). Reszta energii fizjologicznej… stanowi tzw. energię swobodną…

(…)  Zmiany energii fizjologicznej człowieka – podobnie zresztą jak każdego innego  układu samodzielnego – zależą od dwu zasadniczych parametrów :
1) szybkości starzenia się substancji organizmu,
2) szybkości  rozbudowy organizmu.

Od stosunku tych dwu szybkości zależy podstawowy parametr charakteru człowieka jako układu samodzielnego – dynamizm charakteru.

Możemy w związku których tym wyróżnić za M. Mazurem następujące trzy podstawowe typy dynamizmu charakteru układu samodzielnego:

1.  egzodynamizm, który występuje wówczas, gdy szybkość rozbudowy układu jest tak duża, że umożliwia nie tylko pełne zrekompensowanie ubytku mocy (tzn. energii przetwarzanej przez układ w jednostce czasu) spowodowanej procesami starzenia się, ale również wzrost mocy układu;

2.  statyzm, który występuje wówczas, gdy szybkość rozbudowy układu umożliwia tylko pełne zrekompensowanie ubytku jego mocy spowodowanego procesami starzenia, utrzymując stałą moc układu;

3.  endodynamizm, który występuje wówczas, gdy szybkość rozbudowy układu jest tak mała, że nie umożliwia nawet zrekompensowania ubytku jego mocy spowodowanego procesami starzenia, a w związku z tym moc układu maleje.

Można również zastosować podział na pięć klas charakteru ze względu na dynamizm:

–  klasa  C  –  to charaktery egzodynamiczne;   występują wówczas, gdy szybkość rozbudowy jest tak duża, że pozwala na szybki wzrost mocy układu;

–  klasa  BC  –  to charaktery egzostatyczne;  występują wówczas, gdy szybkość rozbudowy pozwala na powolny wzrost mocy układu;

–  klasa  B  –   charaktery statyczne;  występują wówczas, gdy szybkość rozbudowy pozwala na utrzymywanie stałej mocy układu;

–  klasa  AB  –  charaktery endostatyczne;  występują wówczas, gdy szybkość rozbudowy jest niewystarczająca do utrzymania stałej mocy układu i następuje powolny jej spadek;

–  klasa  A  –   charaktery endodynamiczne;  występują wówczas, gdy szybkość rozbudowy jest tak mała, że następuje szybki spadek mocy układu.
(…)  Z punktu widzenia maksymalizacji energii swobodnej układu, w całym okresie jego egzystencji najkorzystniej jest dla niego, gdy w początkowym okresie swego istnienia, wtedy gdy jakość tworzywa jest najwyższa, rozbudowuje się możliwie szybko, a następnie zmniejsza szybkość swej rozbudowy w miarę obniżania się jakości tworzywa, aż wreszcie w końcowym okresie egzystencji, zaprzestaje rozbudowy. W taki sposób steruje swą rozbudową ludzki organizm…   W związku z tym  dynamizm charakteru ludzi zmienia się od egzodynamizmu  w kierunku endodynamizmu. W praktyce oznacza to, że dzieci mają charakter egzodynamiczny (klasa C), młodzież charakter egzostatyczny (klasa BC), ludzie w wieku dojrzałym charakter statyczny (klasa B), ludzie zbliżający sie do wieku emerytalnego i bedący w początkowym okresie tego wieku charakter endostatyczny (klasa AB), ludzie starzy charakter endodynamiczny (klasa A) – taki jest statystyczny przeciętny przebieg.    Od tego przeciętnego przebiegu mogą zdarzać się odchylenia…  (w największym skrócie: młodzi „starcy”, starzy „młodzieńcy”. Przypis Z.U.)

Z punktu widzenia możliwości utrzymania przez układ samodzielny jego zdolności sterowniczych niebezpieczna jest zarówno zbytnia koncentracja energii w jego obrębie, jak też zbytnia dekoncentracja; jedno i drugie może doprowadzić do zniszczenia układu.  Np. zbyt wysoka lub zbyt niska temperatura  organizmu ludzkiego może spowodować jego śmierć. Sterując się zgodnie ze swym interesem, każdy układ samodzielny musi wiec przeciwdziałać zarówno zbytniej koncentracji energii w sobie, jak też zbytniej dekoncentracji.
Wszyscy ludzie, jako układy samodzielne, muszą wydatkować moc jałową, aby utrzymać się przy życiu. Po wydatkowaniu masy jałowej  zostaje im pewna nadwyżka z całkowitej mocy fizjologicznej, którą mogą wydatkować w różny sposób, jest to tzw. moc dyspozycyjna.
Egzodynamicy odznaczają się tak szybką  ( w stosunku do szybkości starzenia się) rozbudową, że zarówno ich całkowita moc fizjologiczna, jak i moc dyspozycyjna szybko rośnie.  W związku z tym dysponują oni rosnącym zasobem mocy dyspozycyjnej  muszą starać się go wydatkować (organizm nie mógłby wytrzymać nadmiernej koncentracji energii), toteż reakcje ich są silne i częste.  Np. łatwo zaobserwować, że dzieci, zgodnie ze swym egzodynamicznym charakterem, reagują na różne bodźce silnie, szybko, są ruchliwe i starają się wydatkować dużo energii.

Egzostatycy odznaczają się już mniejszą niż egzodynamicy szybkością rozbudowy, ich moc fizjologiczna i moc dyspozycyjna rośnie odpowiednio wolniej, a w związku z tym tendencje do wydatkowania mocy dyspozycyjnej są odpowiednio słabsze niż u egzodynamików. Można zaobserwować, że reakcje młodzieży są nie tak szybkie i zmienne jak u dzieci, a za to bardziej przemyślane i skoordynowane.

Statycy odznaczają się tym, że ich całkowita moc fizjologiczna, jak również moc dyspozycyjna jest mniej więcej stała, a w związku z tym starają się oni działać tak, aby wydatkować mniej więcej stałą ilość mocy dyspozycyjnej. Starają się oni działać zgodnie ze stałymi zasadami – co łatwo zaobserwować u większości ludzi w wieku dojrzałym.

U endostatyków  całkowita moc fizjologiczna i moc dyspozycyjna powoli maleje, w związku z czym muszą dążyć do tego, aby móc wydatkować coraz mniej mocy dyspozycyjnej.

U endodynamików całkowita moc fizjologiczna i moc dyspozycyjna maleją stosunkowo szybko, muszą więc oni stosunkowo szybko zdobywać odpowiednio dużą moc socjologiczną, dzięki której mogliby przerzucać na swe otoczenie przetwarzanie za nich całej mocy roboczej i dzięki temu zachować maksymalną możliwą własną moc swobodną równą całej mocy dyspozycyjnej.  Starają się oni za wszelką cenę zdobyć możliwie pełną władzę nad swym otoczeniem, nie licząc się z żadnymi zasadami.
Stosunek człowieka do otoczenia jest silnie uzależniony od dynamizmu jego charakteru.  Dla egzodynamika otoczenie jest interesujące tylko o tyle, o ile może dlań stanowić teren wyładowania jego rosnącej mocy dyspozycyjnej.   Nie lubi się on przy tym krepować żadnymi stałymi zasadami, które mogłyby ograniczać jego działania. O wiele więcej niż otoczenie interesuje go własna osoba, bowiem głównym źródłem jego rosnącej mocy dyspozycyjnej jest własna moc fizjologiczna.

Egzostatyk również bardziej interesuje się własną osobą niż otoczeniem, które – podobnie jak dla egzodynamika – stanowi dlań teren wyładowywania nadwyżek mocy dyspozycyjnej,   ale ponieważ wzrost tej mocy nie jest już tak szybki jak u egzodynamika, więc jego reakcje w stosunku do otoczenia nie są tak szybko zmienne.

Statyka interesuje w równym stopniu jego osoba, jak i jego otoczenie, w praktyce sprowadza się to najczęściej do tego, że interesuje się swym stosunkowo bliskim otoczeniem, związanym z jego osobą (dom, rodzina, miejsce pracy, wspólnota ludzi wyznających tę samą co on ideologię).

Dla endostatyka otoczenie jest przede wszystkim źródłem mocy socjologicznej, a w związku z tym interesuje go bardziej niż jego własna osoba.

Endodynamik interesuje się przede wszystkim otoczeniem, które stanowi dlań niezbędne do egzystencji źródło mocy socjologicznej (własna jego moc dyspozycyjna szybko maleje).
Z tych ogólnych własności sterowniczych związanych z dynamizmem charakteru wynikają różne własności szczegółowe.
Np. egzodynamik chętnie przetwarza rosnącą ilość informacji – jest żądny nowych, silnych wrażeń, chętnie też  otoczeniu różne informacje istotne dla ewentualnego sterowania zarówno nim samym, jak i innymi ludźmi, często opowiada różne szczegóły o swym osobistym życiu, nawet gdy może to zaszkodzić jego opinii, może też zupełnie przypadkowym osobom przekazywać różne tajemnice, które są mu znane (zarówno swoje, jak i cudze).
Egzostatyk również przejawia tendencję do przekazywania informacji, które są mu znane, ale robi to w sposób mniej przypadkowy…
Statyk chce wiedzieć to co powinien, a przekazuje informacje nie w sposób przypadkowy…
Endostatyk stara się zdobywać te informacje, które mogą mu być potrzebne…, przy czym woli ograniczać przekazywanie ich innym…
Endodynamik chce zdobyć maksimum informacji, mogących mu się przydać…, a przy tym najchętniej w ogóle nie przekazuje tych informacji otoczeniu…
Statycy nie lubią sytuacji , gdy ich otoczenie (a zwłaszcza przełożeni i podwładni) postępują wbrew zasadom, które uznają…

Endostatycy źle się czują w sytuacjach, w których nie mogą przejawiać swych dążeń organizatorskich, ale nie są skłonni  do szybkich i nie przemyślanych reakcji…

Endodynamikom nie odpowiada żadna sytuacja, w której nie panują nad swym otoczeniem, ale mogą się pozornie przystosowywać do sytuacji, o ile nie mają odpowiedniej mocy socjologicznej aby ją zmienić, jeżeli jednak uda im się uzyskać odpowiednią moc, potrafią od razu przemienić się z pozornie uległych podwładnych czy poddanych w brutalnych władców, nie liczących się z żadnymi normami w dążeniu do zdobycia i utrzymania swej władzy.

Egzodynamicy są zadowoleni wówczas, gdy mogą swobodnie wyładować swą energię, będą nawet wykonywać różne niebezpieczne i trudne zadania…, potrzebują jednak stałych zmian sytuacji, nie znoszą aby im cokolwiek narzucano.  Egzostatycy chcą również wyładować swoją energię… ale poddają się pewnym ogólnym zasadom i pozwalają się sterować, pod warunkiem, że to sterowanie nie będzie zbyt nudne i uciążliwe;  mogą tworzyć z czyjeś inspiracji, ale nie lubią aby im narzucano zbyt wiele szczegółowych wymagań.
Dynamizm charakteru człowieka jako układu samodzielnego jest sztywnym parametrem i wszelkie próby jego przerabiania skazane są na niepowodzenie.  Od niego też przede wszystkim zależy dążenie człowieka do sterowania innymi ludźmi, jak również to, w jakim stopniu bez oporu poddaje się sterowaniu przez innych ludzi. Im bliższy endodynamizmu jest charakter danego człowieka, tym silniejsze wykazuje on dążenie do sterowania innymi ludźmi i tym trudniej poddaje się sterowaniu, chociaż w przymusowych sytuacjach może udawać uległość.
Prawidłowość powyższą dobrze ilustruje opisana powyżej historia Azefa.
Młodzi członkowie Organizacji Bojowej byli typowymi egzodynamikami lub egzostatykami, którzy dusząc się w ramach carskiego systemu krepującego ich indywidualność, starali się w organizacji terrorystycznej wyładowywać swą energię i znajdować nowe silne wrażenia. Nietrudno też było Azefowi kierować nimi, jak również oszukiwać ich, wykorzystując dla swoich celów. Warto przy tym zauważyć, że Azef starał się selekcjonować kandydatów do OB, odsiewając tych, którzy ulegli chwilowym porywom – tzn. egzodynamików…
Azef był typowym endodynamikiem.  Głównym jego dążeniem było umacnianie swej władzy w partii eserowskiej i robienie na tym maksymalnie korzystnych interesów. Nie miał przy tym skrupułów, starając się maksymalnie „doić” zarówno kasę Organizacji Bojowej jak i kasę policyjną. Starał się też unikać wszelkiego ryzyka osobistego, zabezpieczając się na wszystkie strony. W partii eserowskiej zaczął nawoływać do terroru dopiero wtedy, gdy został współpracownikiem policji i w związku z tym mógł liczyć na bezkarność.

Uznawał typową zasadę endodynamików, że „mowa jest srebrem, ale milczenie jest złotem”.  Gdy jednak trzeba było uzyskać wpływ na młodzież, potrafił wygłaszać piękne przemówienia i udawać idealizm oraz oddanie sprawie rewolucji. Tymczasem jego prawdziwy stosunek do ideologii głoszonej przez partię, do której należał, wyrażał się najlepiej w tym, co powiedział do Pieczechonowa: „Jak to?… Pan wierzysz jeszcze w socjalizm?!… Oczywiście, jest to potrzebne jeszcze dla młodzieży, dla robotników – ale nie dla mnie i dla pana…”.  W działalności swej stawiał na terror, gdyż to dawało mu największe możliwości umacniania swej władzy i zdobywania coraz większych niekontrolowanych dochodów z kasy Organizacji Bojowej, która mu podlegała.

Organizację Bojową, która stanowiła dla niego główne oparcie i źródło dochodów starał się w miarę możności ochraniać przed policją – oczywiście o tyle, o ile nie zagrażało to jego osobistemu bezpieczeństwu.  Natomiast bez zahamowań sprzedawał policji wszelkie tajemnice innych dziedzin działalności partyjnej. Szczególnie chętnie wydawał statycznych teoretyków.

Potrafił równocześnie oszukiwać zarówno rewolucjonistów, jak i policję.  Przy czym głównym sposobem jego działania było, charakterystyczne dla endodynamików, zręczne ukrywanie istotnych szczegółów swej działalności i w ogóle wszelkich informacji, które były mu potrzebne do sterowania (zarówno policją, jak i socjalrewolucjonistami). Potrafił się też zręcznie posługiwać policją do wykańczania swych przeciwników lub konkurentów wśród rewolucjonistów  (i odwrotnie – w odniesieniu do naruszających jego interesy – konfidentów policji. Przypis Anonimus)

To, że przez piętnaście lat udawało się Azefowi podwójne sterowanie – policją i socjalrewolucjonistami – nie powinno nas dziwić, bowiem Azef był skrajnym endodynamikiem, rewolucjoniści – egzostatykami (nieliczni egzodynamikami) lub statykami, zaś policyjni przełożeni Azefa – endostatykami.

Ostatecznie też, udało się Azefowi nie tylko oszukać zarówno rewolucjonistów, jak i policję, ale w dodatku wycofać się z gry ze zgromadzonym kapitałem…

Warto też zwrócić uwagę, że Azef, który doskonale wytrzymywał nerwowo sytuacje, w których ciągle naruszał najbardziej elementarne normy ludzkiego współżycia, oszukując przełożonych i przyjaciół, źle zniósł ciężkie warunki więzienne nabawiając się tam choroby, która doprowadziła do jego śmierci – można stąd wnioskować, że tworzywo jego organizmu nie było najwyższej jakości. Jego dawni koledzy – egzostatycy, a nawet statycy – wytrzymywali o wiele dłuższe okresy pobytu w więzieniach  i to w znacznie cięższych warunkach niż te, w których przebywał Azef w niemieckim więzieniu.

Reakcyjny carski system rządów do najwyższych stanowisk dopuszczał właściwie tylko przedstawicieli szlachty i arystokracji, nawet burżuazja była odsunięta na drugi plan.

Carski system władzy, broniąc interesów szlachty i arystokracji w obliczu fermentu obejmującego coraz szersze kręgi społeczeństwa, musiał coraz częściej brutalnie tłumić wszelkie objawy tego fermentu, a w związku z tym łamać podstawowe normy współżycia społecznego, co powodowało niezadowolenie statyków.
Wreszcie rozrost aparatu policyjnego i krępowanie  swobód obywatelskich wywoływało głębokie niezadowolenie wśród egzostatyków i egzodynamików, którzy zasilali szeregi różnych partii walczących przeciw caratowi.  Carat starał się rozładowywać te nastroje egzodynamików i egzostatyków rozpijając społeczeństwo i zachęcając do swobody obyczajów w dziedzinie seksualnej. Liczono przy tym, że pijaństwo i rozpusta seksualna mogą stanowić sposób wyładowywania nadmiaru energii ludzkiej.
Ostatecznie jednak wszystko to nie na długo mogło pomóc caratowi. System rządów, który antagonizuje przeciw sobie większość społeczeństwa, musi upaść.

 

MOTYWACJE A STEROWANIE SPOŁECZNE

Reakcje układu samodzielnego powstają w wyniku procesów energetycznych oraz informacyjnych, a w związku z tym na zachowanie tych układów – oprócz czynników energetycznych – mają również wpływ czynniki informacyjne.

(…) Biorąc pod uwagę przedstawiony powyżej podział motywacji możemy wyróżnić ludzi o dominujących motywacjach poznawczych, ideologicznych, etycznych, prawnych, ekonomicznych i witalnych; oprócz tego ze względu na dynamizm charakteru możemy wyróżnić ludzi o charakterze endodynamicznym – czyli endodynamików, o charakterze statycznym – czyli statyków, oraz o charakterze egzodynamicznym czyli egzodynamików; ewentualnie można jeszcze wyprowadzić dwa typy pośrednie: ludzi o charakterze endostatycznym – czyli endostatyków, oraz ludzi o charakterze egzostatycznym – czyli egzostatyków.
Uwzględniając podział charakterów ze względu na dynamizm na trzy typy oraz podział motywacji na sześć typów, otrzymujemy w sumie podział ludzi na osiemnaście typów. Poszczególne typy w różnych społeczeństwach mogą się zdarzać częściej lub rzadziej, można też mówić o typach dominujących (najczęściej spotykanych w danym społeczeństwie).

Scharakteryzujemy teraz po kolei poszczególne typy.

1. Endodynamicy o dominujących motywacjach poznawczych są nastawieni przede wszystkim na gromadzenie informacji, którymi mogliby sami dysponować i dzięki nim sterować otoczeniem. W związku z tym starają się oni jak najwięcej dowiedzieć od innych, a natomiast sami innych informują bardzo skąpo. Informacje, którymi dysponują, starają się jak najlepiej zabezpieczyć, tak aby w miarę możności tylko oni mogli nimi dysponować. Mogą oni być dobrymi szefami i organizatorami wywiadu. W starożytności ten typ ludzi reprezentowali np. kapłani egipscy, którzy gromadzili bardzo obszerną wiedzę, ale jej ni udostępniali społeczeństwu, wykorzystując ją w celu sterowania społeczeństwem.  Reprezentanci tego typu współcześnie występują stosunkowo często wśród naukowców – są to ludzie utalentowani, ale nie znoszący innych ludzi utalentowanych w swym otoczeniu, swe talenty naukowe wykorzystują do robienia kariery, przy czym nie tylko nie wtajemniczają innych w swoje metody badawcze i nie chcą wychowywać następców, którzy mogliby ich zastąpić, ale w dodatku starają się usuwać ze swego otoczenia innych ludzi utalentowanych, gdyż boją się z ich strony konkurencji.

2. Statycy o dominujących motywacjach poznawczych starają się sami dużo dowiedzieć, ale nie skrywają swych wiadomości przed innymi, lecz chętnie i ściśle ich informują. Podstawową zasadą ich postępowania jest dążenie do poznania prawdy i prawdomówność. Są oni dobrymi i uczciwymi pracownikami naukowymi. Nie są żądni kariery.

3. Egzodynamicy o dominujących motywacjach poznawczych starają się dużo dowiedzieć, ale jeszcze większą przyjemność sprawia im informowanie innych, często mówią oni więcej niż naprawdę wiedzą; informacje, którymi dysponują są często powierzchowne i pobieżne, za to wykazują dużą pewność siebie przy informowaniu innych. Mają też skłonność do koloryzowania … Są artystami w różnych dziedzinach sztuki, mogą być dziennikarzami …

4. Endodynamicy o dominujących motywacjach witalnych starają się zgromadzić jak najwięcej środków, które umożliwiają ochronę ich zdrowia i życia oraz mogą im zapewnić bezpieczeństwo. Starają się w związku z tym zająć w społeczeństwie taką pozycję, która zapewnia maksimum bezpieczeństwa i komfortu. Stanowiska kierownicze starają się obsadzać ludźmi dyspozycyjnymi wobec siebie (często członkami swojej rodziny lub osobistymi przyjaciółmi), niewiele zwracają uwagi na ich kwalifikacje. O bezpieczeństwo i zdrowie innych z reguły nie wykazują większej troski. Ten typ ludzi reprezentują z jednej strony brutalni i tchórzliwi dyrektorzy, którzy zdobyli władzę nie licząc się z nikim i niczym, a zdobywszy starają się ją utrzymać za wszelką cenę …; a z drugiej ten sam typ reprezentują skąpi hipochondrycy …

5. Statycy o dominujących motywacjach witalnych starają się przede wszystkim zapewnić środki utrzymania, ochronę zdrowia oraz bezpieczeństwo osobiste sobie i swoim najbliższym, a dążenie to stanowi ich główny, a właściwie jedyny cel życia, a innymi sprawami niewiele się interesują. Są to ludzie nie posiadający szerszych zainteresowań ani ambicji. Dają się łatwo sterować, mogą być dobrymi pracownikami, jeżeli za swoją pracę otrzymają zapłatę … W pracy nie wykazują oni inicjatywy. Gdy poczują, że ich byt materialny lub bezpieczeństwo osobiste jest poważnie zagrożone, są skłonni do buntu, który uważają za formę samoobrony.

6. Egzodynamicy o dominujących motywacjach witalnych są to ludzie starający się jak najwięcej używać życia, przy czym interesują ich głównie doraźne przyjemności, o charakterze biofizycznym. Ten typ ludzi reprezentują np. pijacy, ludzie, których główne zainteresowania skupiają się wokół dobrego jedzenia, albo też poszukujący coraz to nowych silnych wrażeń seksualnych.

7. Endodynamicy o dominujących motywacjach ekonomicznych starają się gromadzić w swej dyspozycji jak najwięcej środków ekonomicznych, które stanowią dla nich cel zasadniczy. Dążąc do maksymalizacji zysków nie chcą się liczyć z żadnymi zasadami, które są dla nich niewygodne. Ten typ reprezentują wszelkiego rodzaju ludzie interesu, kapitaliści, których głównym celem życiowym jest osiąganie maksymalnego zysku i zwiększanie swego stanu posiadania.

8. Statycy o dominujących motywacjach ekonomicznych starają się przede wszystkim zapewnić sobie i swoim najbliższym odpowiedni dochód, ale nie musi to być dochód maksymalny z możliwych w danej sytuacji; uważają oni, że innym również należą się odpowiednie dochody. Wyznają zasadę, że zarówno płaca pracownika, jak zysk przedsiębiorcy czy dochód handlowy, powinny być utrzymane w godziwych, określonych stałymi zasadami granicach. Sprawy nie związane z tymi procesami gospodarczymi, które ich bezpośrednio dotyczą, mało ich interesują, całe ich życie wypełniają zabiegi o zapewnienie sobie godziwych dochodów. Ten typ reprezentują np. bardzo szerokie kręgi ludzi, na których opiera się ustrój kapitalistyczny w krajach Europy Zachodniej, Ameryki oraz Australii.

9. Egzodynamicy o dominujących motywacjach ekonomicznych starają się za wszelką cenę robić szybkie efektowne interesy, chcieliby oni od razu zrobić wielki majątek, są skłonni do ryzykownych operacji ekonomicznych. Ten typ reprezentują różni awanturnicy gospodarczy, którzy najczęściej trwonią majątek swój i cudzy; czasem udaje im się … Mogą też robić różne nielegalne interesy, przy czym są nieostrożni i w związku z tym często wpadają …

10. Endodynamicy o dominujących motywacjach ideologicznych starają się przede wszystkim gromadzić wszelkiego rodzaju środki i zdobywać pozycję, dzięki której mogliby skutecznie zapewniać, a w razie potrzeby wymuszać, realizację celów ideologicznych, do których dążą … Dążąc do realizacji swych dalekosiężnych celów ideologicznych są skłonni naruszać normy społeczne (etyczne, prawne, ekonomiczne, a nawet witalne), przy czym łatwiej wybaczają naruszenie norm sobie i zwolennikom swej ideologii, niż innym ludziom. Ten typ prezentują niektórzy przywódcy różnych organizacji religijnych, a także ruchów społeczno-politycznych. Bardzo często dążą oni do zdobycia władzy, ale władza nie jest dla nich środkiem zabezpieczenia osobistego ani też środkiem osiągania dużych dochodów osobistych, lecz służy im do realizacji odpowiednich celów ideowych. Gdy uda się im zdobyć władzę, starają się ją za wszelką cenę utrzymać, przy czym naprawdę interesuje ich tylko władza nie kontrolowana przez innych. W stosunku do przedstawicieli innych ideologii (zwłaszcza konkurencyjnych …) są nietolerancyjni, nie znoszą też osobistych konkurentów wyznających nawet taką samą jak oni ideologię, starając się ich za wszelką cenę usunąć.

11. Statycy o dominujących motywacjach ideologicznych dążą głównie do tego, aby zarówno oni sami, jak ich otoczenie uznawało określoną ideologię i dążyło do realizacji wytyczonych przez nią celów. Wyznawanej przez siebie ideologii skłonni są przypisywać cechy trwałości, a normy ideologiczne traktują jako bezwzględnie nadrzędne w stosunku do wszystkich innych rodzajów norm społecznych. W imię posłuszeństwa ideologii mogą się decydować na naruszanie innych norm. Są skłonni do posłuszeństwa wobec kierownictwa, ale pod warunkiem, że dąży ono do realizacji celów wytyczonych przez wyznawaną przez nich ideologię. Nikomu nie chcą wybaczyć zdrady ideologii, natomiast ludziom działającym na rzecz realizacji celów wytyczonych przez uznawaną przez nich ideologię są skłonni wybaczać naruszanie wszelkich innych norm społecznych – w tym nawet popełnianie zbrodni … Ten typ reprezentują szerokie rzesze członków różnych organizacji religijnych, jak również organizacji społecznych i społeczno-politycznych o charakterze ideowym, którzy wykazują skłonności do doktrynerstwa. W swych działaniach potrafią być wytrwali.

12. Egzodynamicy o dominujących motywacjach ideologicznych skłonni są do efektownych krótkotrwałych działań w imię realizacji postulatów wyznawanej przez siebie ideologii. Dla swej idei są oni skłonni do wielkich poświęceń, z tym jednak, że nie mogą one trwać zbyt długo. Mniej ich interesują realne długofalowe skutki działań, które podejmują. Nuży ich też długotrwała, mało efektowna praca zmierzająca do realizacji postulatów uznawanej przez nich ideologii. Mogą oni być łatwo wykorzystywani przez endodynamików do różnych efektownych i niebezpiecznych działań, bowiem dla zainspirowania ich do takiego działania wystarczy podać im tylko uzasadnienie ideowe. Ten typ reprezentują różni bohaterowie, którzy w imię poświęcenia dla idei skłonni są ryzykować nawet własne zdrowie i życie – np. na wojnie – ale długotrwała, mało efektowna praca, nawet dla tejże samej idei, nuży ich i męczy. Ten typ ludzi spotykany jest dość często w Polsce, w naszej historii można wskazać wielu tego rodzaju bohaterów na różnych szczeblach drabiny społecznej. Można ich też wielu znaleźć wśród bohaterskich rewolucjonistów, którzy po zwycięstwie rewolucji przysparzali wiele kłopotu władzom, nie mogąc się dostosować do życia ustabilizowanego.

13. Endodynamicy o dominujących motywacjach etycznych starają się przede wszystkim o to, aby stwarzać warunki zabezpieczające poszanowanie uznawanych przez siebie norm etycznych, przez jak najszersze kręgi społeczeństwa. Sami siebie potrafią jednak rozgrzeszać z naruszania tych norm, usprawiedliwiając to wyjątkowymi sytuacjami albo specjalnymi dyspensami. Starają się o to, aby całe społeczeństwo poddawane było maksymalnie skutecznemu programowaniu etycznemu (wychowaniu), a całe życie społeczeństwa było tak zorganizowane, aby w ogóle nie dopuszczać do sytuacji, w której ludzie mieliby okazję do naruszania norm etycznych (profilaktyka). Zabezpieczenie poszanowania norm etycznych przez społeczeństwo jest dla nich sprawą nadrzędną, dla której są skłonni naruszać inne normy społeczne, a nawet powodować duże straty materialne i narażać życie ludzkie, jeżeli zachodzi taka konieczność. Często dążą do władzy, przy czym wpływ na sterowanie pośrednie postępowaniem ludzi przez programowanie etyczne ma dla nich większe znaczenie niż wpływ na sterowanie bezpośrednie (wydawanie rozkazów, poleceń itp.). Gdy dochodzą do władzy, wówczas za pomocą drobiazgowo sformułowanych norm etycznych starają się regulować niemal wszystkie przejawy życia społecznego.

14. Statycy o dominujących motywacjach etycznych pragną i dążą do tego, aby zarówno oni sami, jak i ich otoczenie postępowali zgodnie z nakazami uznawanych przez nich norm etycznych, którym przypisują cechy trwałości. Wszelkie naruszenie tych norm wywołuje u nich ostry sprzeciw, nawet sobie samym nie są skłonni pozwalać na takie wykroczenia. Jeżeli zdarzy się im naruszyć normę etyczną, którą uznają, skłonni są odbyć odpowiednią pokutę. Normy etyczne uważają za nadrzędne w stosunku do wszystkich innych rodzajów norm społecznych, nie wyłączając prawnych i witalnych.

15. Egzodynamicy o dominujących motywacjach etycznych są skłonni do efektownych krótkotrwałych działań w imię zasad etycznych, które uznają. Zdolni są do ponoszenia wielkich cierpień w imię obrony swej etyki, często potrafią nawet oddać za nią swe życie. Natomiast długotrwałe, żmudne i mało efektowne działania nużą ich, nawet wówczas gdy mają być prowadzone w imię uznawanych przez nich zasad etycznych. Nie lubią też długo słuchać tego rodzaju kierownictwa, które nakazuje wykonywać szarą żmudną pracę.

16. Endodynamicy o dominujących motywacjach prawnych starają się gromadzić siły i stwarzać warunki zabezpieczające poszanowanie prawa; starania te stanowią ich zasadnicze dążenie życiowe. Często dążą do zdobycia władzy politycznej i jeżeli im się to uda, wówczas starają się nie tylko o to, aby prawo możliwie dokładnie regulowało całość życia społecznego, a wszelkie łamanie norm prawnych było ścigane i karane, ale również o to, by w ogóle nie dopuścić do sytuacji, w których prawo mogłoby zostać złamane (profilaktyka). W stosunku do siebie samych potrafią być bardziej tolerancyjni pod tym względem, tłumacząc to wyższą koniecznością. W imię praworządności skłonni są do naruszania innych niż prawne norm społecznych (w tym nawet witalnych i ekonomicznych). Ten typ reprezentują np. tego rodzaju politycy, którzy wyrośli z aparatu biurokratycznego.

17. Statycy o dominujących motywacjach prawnych chcą, aby zarówno oni sami jak ich otoczenie postępowało zgodnie z nakazami norm prawnych. Roszczeniowa postawa oparta na prawie stanowi dominantę ich życia. Słuchają kierownictwa, ale pod warunkiem, że postępuje ono praworządnie. Prawu są skłonni przypisywać cechy trwałości, a przepisy prawne traktują jako normy nadrzędne w stosunku do innego rodzajów norm społecznych … Ten typ reprezentują klasyczni urzędnicy …

18. Egzodynamicy o dominujących motywacjach prawnych są to ludzie, którzy dla obrony prawa są skłonni zaryzykować nawet własne zdrowie i życie, ale tylko wówczas, gdy działania tego rodzaju są efektowne i niedługie. Wszelkie długie działania zmierzające do umocnienia praworządności na co dzień nużą ich. W imię posłuszeństwa wobec legalnej władzy i obrony prawa potrafią oddać nawet życie, ale długotrwałe wykonywanie żmudnej i mało efektownej pracy nakazanej przez tę samą władzę i przez to samo prawo sprawia im tak wielką trudność, że w związku z tym nieraz nawet popadają w kolizję z prawem.

Podanym wyżej poszczególnym typom charakteru nie należy przypisywać wartości bezwzględnie pozytywnych lub bezwzględnie negatywnych i uważać jedne z nich za bezwzględnie lepsze, a inne za bezwzględnie gorsze. Każdy z wymienionych typów ma swoje cechy społeczne wartościowe i swoje cechy społecznie szkodliwe w określonych sytuacjach. Ludzie reprezentujący każdy z wymienionych typów mogą być dla społeczeństwa pożyteczni, jeżeli zostaną odpowiednio wykorzystani, a mogą też być dla społeczeństwa niebezpieczni, jeżeli nie znajdą odpowiedniego dla siebie miejsca w społeczeństwie – np. endodynamik o dominujących motywacjach ekonomicznych może być pożytecznym dla społeczeństwa kierownikiem i organizatorem życia gospodarczego, albo też może być szefem podziemia gospodarczego.
Dla prostoty uwzględniliśmy powyżej podział tylko na trzy klasy dynamizmu charakteru, można oczywiście uwzględnić również podział na pięć klas, otrzymując – oprócz wymienionych wyżej typów – jeszcze endostatyków i egzostatyków o dominujących motywacjach wszystkich wymienionych wyżej rodzajów.

Siłę poszczególnych motywacji u człowieka najłatwiej można stwierdzić w sytuacjach konfliktu między nakazami różnych rodzajów norm społecznych, natomiast w sytuacjach zgodności tego rodzaju nakazów określenie siły różnych motywacji jest najczęściej niemożliwe. Na przykład jeżeli z jednej strony apeluje się do motywów ideologicznych, a równocześnie postępowanie zgodne z wymogami danej ideologii przynosi ludziom korzyści ekonomiczne, awanse, natomiast postępowanie sprzeczne z tymi wymogami naraża na represje fizyczne lub ekonomiczne, wówczas nie wiadomo, czy u danych ludzi silne są motywacje ideologiczne, czy też dominują ekonomiczne lub witalne. Natomiast gdy ludzie postępują tak jak wymaga uznawana przez nich ideologia, mimo że to postępowanie nie tylko nie przynosi żadnych korzyści materialnych, ale w dodatku naraża na represje fizyczne lub ekonomiczne, wówczas można stwierdzić, że u tych ludzi, którzy w takiej sytuacji realizują nakazy swej ideologii, dominują motywacje ideologiczne.
W naszej historii można znaleźć sporo przykładów sytuacji, w których ludzie musieli w dramatycznych warunkach wybierać między postępowaniem zgodnym z nakazami norm etycznych i ideologicznych a nakazami norm prawnych, witalnych i ekonomicznych.

Mogą też w społeczeństwie występować ludzie, którzy mają silne i mniej więcej wyrównane motywacje nie jednego lecz dwu lub więcej rodzajów …
(…) Procesy sterowania społecznego, jeżeli mają być skuteczne, muszą liczyć się zarówno z dynamizmem jak i motywacją społeczeństwa.
Podstawowym wymogiem sprawnego przebiegu procesów sterowniczych w społeczeństwie jest dążenie do zapewnienia każdemu człowiekowi pozycji w strukturze społecznej, odpowiedniej do jego dynamizmu charakteru.
Najkorzystniejszy (i zarazem najczęściej spotykany) dla sprawnego funkcjonowania organizacji społecznej rozkład liczebności osób posiadających poszczególne klasy dynamizmu charakteru – to rozkład, który charakteryzuje się tym, że najliczniejsi są statycy, dużo mniej liczni zarówno egzostatycy jak i endostatycy, a najmniej liczni egzodynamicy i endodynamicy …
Jeżeli w społeczeństwie będzie zbyt duży procent egzodynamików i egzostatyków, wówczas może ono być bardzo twórcze, mieć wiele ciekawych pomysłów, ale trudno mu będzie zorganizować się do systematycznej celowej pracy. Jeżeli z kolei będzie zbyt duży procent endodynamików i endostatyków, wówczas toczyć się będzie ciągła walka o władzę, a do wykonywania decyzji nie będzie odpowiedniej liczby chętnych, brakować też będzie ludzi wnoszących twórczy ferment … Jeżeli wreszcie w społeczeństwie brakować będzie zarówno endodynamików, jak egzodynamików (i ewentualnie egzostatyków i endostatyków), wówczas społeczeństwo takie będzie wykazywać silne tendencje do stagnacji i rutyny. Jako przykład społeczeństwa, w którym jest większy niż przeciętny procent egzostatyków i egzodynamików może służyć społeczeństwo polskie, w którym jest niewątpliwie dużo jednostek twórczych i oryginalnych, potrafi się ono w chwilach zagrożenia zdobywać na wielkie poświęcenie, ale trudno mu zorganizować się w codziennej żmudnej pracy w okresach spokoju. Przykładem społeczeństwa o większym od przeciętnego procencie endostatyków i endodynamików może być społeczeństwo angielskie, które potrafiło zbudować i sprawnie zorganizować wielkie imperium, a w okresie gdy to imperium rozpadło się, w społeczeństwie angielskim zaczął się kryzys. Wreszcie przykładem społeczeństwa, w którym brakowało endodynamików i egzodynamików może być społeczeństwo chińskie w okresie panowania doktryny Konfucjusza.
Dla procesów sterowania społecznego, obok dynamizmu charakteru, zasadnicze znaczenie ma również układ motywacji (zarówno w całym społeczeństwie, jak i w poszczególnych grupach społecznych). Od tego, jakie motywacje dominują, powinien być uzależniony ogólny system sterowania tego społeczeństwa.
Wszelkie błędy w doborze bodźców, za pomocą których oddziałuje się na społeczeństwo, mogą doprowadzić do złych rezultatów, a w najlepszym razie nie dać żadnych rezultatów. Jeżeli np. ludzi o dominujących motywacjach ekonomicznych, a o słabych ideologicznych będziemy oddziaływać za pośrednictwem programowania ideologicznego, zamiast za pomocą odpowiednich bodźców ekonomicznych, zmarnujemy tylko czas i energię, w najlepszym razie powodując tylko u ludzi znudzenie. Z kolei, jeżeli na ludzi o dominujących motywacjach etycznych czy ideologicznych a słabych witalnych i ekonomicznych oddziaływać będziemy za pośrednictwem represji fizycznych lub ekonomicznych, nie tylko nie osiągniemy oczekiwanego rezultatu, ale w dodatku możemy wywołać ostry sprzeciw, który w pewnych warunkach może przerodzić się w bunt.
Prawidłowe rozpoznanie zarówno dynamizmu charakteru, jak i układu motywacji ludzi, ma zasadnicze znaczenie dla procesów sterowania społecznego.

Społeczeństwo przemysłowe i jego przyszłość – Ted Kaczyński

 

 

1. Rewolucja przemysłowa oraz jej konsekwencje okazały się katastrofą dla rodzaju ludzkiego. Znacznie zwiększyły średnią długość życia tych z nas, żyjących w krajach “rozwiniętych”, lecz zdestabilizowały społeczeństwo, uczyniły życie niespełnionym, podporządkowały ludzi nieudogodnieniom, doprowadziły do cierpienia na płaszczyźnie psychologicznej (w krajach Trzeciego Świata również i fizycznej) oraz naraziły naturalny świat na poważne szkody. Kontynuowanie rozwoju technologii pogorszy jedynie sytuację. Z pewnością podporządkuje ludzi jeszcze większym nieudogodnieniom i narazi naturalny świat na jeszcze większe szkody, prawdopodobnie doprowadzi do większego rozłamu społecznego i psychologicznego cierpienia, a nawet do zwiększenia cierpienia fizycznego w krajach “rozwiniętych”.

2. System industrialno-technologiczny może przetrwać lub ulec załamaniu. Jeżeli przetrwa, MOŻE ostatecznie osiągnąć niski poziom fizycznego i psychologicznego cierpienia, lecz jedynie po przejściu przez długi i dotkliwy okres przystosowawczy i jedynie za cenę trwałego zredukowania istot ludzkich oraz wielu innych żywych organizmów do ról sterowanych produktów i trybików społecznej machiny. Ponadto, jeżeli system przetrwa, konsekwencje będą nieuniknione: nie istnieje żaden sposób zreformowania bądź zmodyfikowania systemu bez pozbawienia ludzi ich godności i autonomii.

3. Jeżeli system ulegnie załamaniu, konsekwencje wciąż będą bardzo dotkliwe. Im większy jednak staje się system, tym bardziej katastroficzne będą skutki jego upadku, jeżeli więc ma upaść, lepiej żeby nastąpiło to wcześniej niż później.

4. Wysuwamy więc hasło rewolucji skierowanej przeciw systemowi industrialnemu. Rewolucja ta może, lub też nie, zrobić użytek z przemocy; może nastąpić nagle, lub stanowić względnie stopniowy proces obejmujący kilka dziesięcioleci. Takich rzeczy nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Możemy jednak ogólnie naszkicować kryteria, jakie powinni przyjąć ci, którzy nienawidzą systemu industrialnego w celu przygotowania podłoża pod rewolucję przeciwko dzisiejszej formie społeczeństwa. Nie będzie to rewolucja POLITYCZNA. Jej celem będzie obalenie nie rządów, lecz ekonomicznych i technologicznych podstaw współczesnego społeczeństwa.

5. W poniższym tekście zwracamy uwagę jedynie na niektóre negatywne aspekty wynikające z systemu industrialno-technologicznego. O innych wspominamy bardzo pobieżnie lub zupełnie ignorujemy. Nie oznacza to, że uważamy je za nieważne. Z przyczyn praktycznych musimy ograniczyć naszą dyskusję do obszarów, które nie doczekały się dostatecznej uwagi publicznej lub takich, o których mamy do powiedzenia coś nowego. Przykładowo, skoro działają dobrze rozwinięte ruchy na rzecz ochrony środowiska i dzikiego życia, o degradacji czy destrukcji dzikiej natury piszemy niewiele, pomimo tego, że uważamy te kwestie za niezwykle ważne.

6.Prawie każdy zgodzi się ze stwierdzeniem, iż żyjemy w społeczeństwie nękanym przez liczne problemy. Jedną z najbardziej rozpowszechnionych manifestacji szaleństwa naszego świata jest lewactwo, tak więc dyskusja nad psychologicznym obrazem lewactwa może posłużyć jako wprowadzenie do dyskusji nad problemami współczesnego społeczeństwa jako ogółu.

7. Czym jednak jest lewactwo? W pierwszej połowie 20-tego wieku lewactwo miało być praktycznie utożsamiane z socjalizmem. Dzisiaj ruch ten jest podzielony i nie jest do końca jasne, kto właściwie powinien być określany mianem lewaka. W poniższym tekście, gdy mówimy o lewakach, mamy na myśli głównie socjalistów, kolektywistów, osoby “politycznie poprawne”, feministki, działaczy na rzecz gejów i niepełnosprawnych, aktywistów praw zwierząt, i tym podobnych. Nie każdy, kto jest powiązany z którymś z tych ruchów jest lewakiem. To, do czego chcemy dotrzeć przez omawianie lewactwa to nie tyle ruch czy ideologia, co typ psychologiczny, czy raczej zbiór pokrewnych typów. Tak więc to, co mamy na myśli mówiąc o lewactwie wyłoni się jaśniej wraz z tokiem naszej dyskusji nad lewackim obrazem psychologicznym (zobacz również punkty 227- 230).

8. Mimo to, nasza koncepcja lewactwa pozostaje punktem wyjścia mniej jasnym, niż byśmy sobie tego życzyli, jednakże nie ma na to rady. Staramy się jedynie ukazać z grubsza i w sposób zbliżony dwie psychologiczne tendencje, które naszym zdaniem są główną siłą napędową współczesnego lewactwa. W żadnym wypadku nie twierdzimy, że ujawniamy CAŁĄ prawdę w obrazie psychologicznym lewactwa. W dodatku nasza dyskusja odnosi się jedynie do lewactwa współczesnego. Kwestię, w jakim stopniu nasza dyskusja może odnosić się do 19-tego i wczesnych lat 20-tego wieku, pozostawiamy otwartą.

9. Dwie psychologiczne tendencje stanowiące podłoże współczesnego lewactwa nazywamy “poczuciem niższości” oraz “nadsocjalizacją”. Poczucie niższości charakterystyczne jest dla współczesnego lewactwa jako całość, podczas gdy nadsocjalizacja charakterystyczna jest jedynie pewnego jej segmentu; segment ten jest jednak wysoko wpływowy.

 

POCZUCIE NIŻSZOŚCI

 

10. “Poczucie niższości” rozumiemy nie tylko w ścisłym tego słowa znaczeniu, ale jako całe spektrum powiązanych cech: niskiej samooceny, poczucia bezradności, tendencji desperacyjnych, defetyzmu, poczucia winy, samonienawiści, itd. Twierdzimy, że współcześni lewacy posiadają owe cechy (prawdopodobnie mniej lub bardziej tłumione) oraz że są one czynnikiem decydującym dla ustalenia kierunku współczesnego lewactwa.

11. Jeśli ktoś interpretuje jako uwłaczające prawie wszystko, co się o nim mówi (lub o grupach, z którymi się identyfikuje) wnioskujemy z tego, że ma on poczucie niższości lub niski poziom samooceny. Ta tendencja jest widoczna pośród rzeczników praw mniejszości, niezależnie od tego, czy należą do grup mniejszości, których praw bronią. Są oni nadwrażliwi na terminy używane do określenia mniejszości. Terminy “murzyn”, “orientalny”, “upośledzony” czy “panienka” dla Afrykanina, Azjaty, osoby niepełnosprawnej czy kobiety pierwotnie pozbawione były jakiegokolwiek uwłaczającego znaczenia. “Babka” i “panienka” były jedynie żeńskimi odpowiednikami “faceta”, “gościa” czy “kolesia”. Negatywne znaczenie zostało przypisane tym terminom przez samych aktywistów.

12. Osoby najbardziej przewrażliwione na punkcie “niepoprawnej politycznie” terminologii to nie przeciętni czarni mieszkańcy getta, azjatyccy imigranci, wykorzystywane kobiety czy osoby niepełnosprawne, lecz mała grupa aktywistów, spośród których wielu nie należy nawet do żadnej “uciskanej” grupy, lecz pochodzi z uprzywilejowanej warstwy społeczeństwa. Polityczna poprawność znajduje swe oparcie pośród profesorów uniwersyteckich, mających zapewnione zatrudnienie z zadowalającymi zarobkami, z których większość jest heteroseksualnymi białymi mężczyznami z klasy średniej.

13. Wielu lewaków mocno identyfikuje się z problemami grup, które postrzegane są jako słabe (kobiety), pokonane (Amerykańscy Indianie), odpychające (homoseksualiści), czy w inny sposób niższe. Lewacy sami również uważają te grupy za niższe. Nie przyznaliby się nawet sami przed sobą do tego, że mają takie odczucia, ale właśnie dlatego identyfikują się z problemami tych grup, ponieważ uznają je za niższe. (Nie chcemy przez to powiedzieć, że kobiety, Indianie, itd. są niżsi, czynimy tylko uwagę na temat lewackiej psychologii).

14. Feministki desperacko chciałyby udowodnić, że kobiety są równie silne i uzdolnione jak mężczyźni. Najwidoczniej nękane są przez obawę, że kobiety mogą NIE być równie silne i uzdolnione jak mężczyźni.

15. Lewacy wydają się nienawidzić wszystkiego, co posiada wizerunek silnego, dobrego i pełnego sukcesów. Nienawidzą Ameryki, nienawidzą zachodniej cywilizacji, nienawidzą białych mężczyzn, nienawidzą racjonalności. Powody, jakie podają lewacy na uzasadnienie swej nienawiści do Zachodu, itd. w oczywisty sposób nie odpowiadają ich rzeczywistym motywom. Twierdzą, że nienawidzą Zachodu za jego upodobanie do wojen, imperializmu, seksizmu, etnocentryzmu, itd., lecz gdy tylko te same wady ujawniają się w krajach socjalistycznych, lub kulturach prymitywnych, lewacy znajdują dla nich uzasadnienie, lub co najwyżej NIECHĘTNIE przyznają, że owe wady istnieją, podczas gdy ENTUZJASTYCZNIE wytykają (często znacznie przesadzając), gdy pojawiają się w cywilizacji zachodniej. Jest więc oczywiste, że wady te nie stanowią rzeczywistego motywu nienawiści do Ameryki i Zachodu. Nienawidzą Ameryki i Zachodu za to, że są silne i pełne sukcesów.

16. Słowa takie jak “pewność siebie”, “poleganie na sobie”, “inicjatywa”, “przedsiębiorczość”, “optymizm”, itd. odgrywają mało istotną rolę w liberalnym i lewackim słownictwie. Lewak jest antyindywidualistyczny, pro-kolektywistyczny. Oczekuje od społeczeństwa, by zajmowało się potrzebami każdego, każdym się opiekowało. Nie jest tym typem osoby, która posiada wewnętrzne poczucie ufności w możliwość samodzielnego rozwiązywania swoich problemów i zaspokajania swoich potrzeb. Lewak jest nastawiony antagonistycznie do koncepcji współzawodnictwa, ponieważ w głębi duszy czuje się przegrany.

17. Formy sztuki pociągające współczesnych intelektualistów lewackich wydają się skupiać na nędzy, porażce i rozpaczy, lub tez przyjmują ton orgiastyczny, odrzucający racjonalną kontrolę, tak jakby nie istniała nadzieja na osiągnięcie czegokolwiek poprzez racjonalną kalkulację, a jedyne, co pozostało to zanurzenie się w odczuwaniu danej chwili.

18. Współcześni filozofowie lewaccy wykazują tendencję do pomijania przyczyny, nauki, obiektywnej rzeczywistości i twierdzą, że wszystko jest kulturowo względne. Prawdą jest, że można poważnie kwestionować podstawy wiedzy naukowej i to, w jaki sposób, jeżeli w ogóle, można zdefiniować koncepcję obiektywnej rzeczywistości. Jest jednak oczywiste, że współcześni filozofowie lewaccy nie kierują się zimną logiką systematycznie analizującą podstawy wiedzy. Są głęboko zaangażowani emocjonalnie w swój atak na prawdę i rzeczywistość. Atakują te koncepcje z powodu własnych potrzeb psychologicznych. Ich atak jest ujściem ich wrogości i dopóki są skuteczne zaspokajają rządzę władzy. Co ważniejsze, lewak nienawidzi nauki i racjonalności, ponieważ klasyfikują one pewne poglądy jako prawdziwe (czyli pełne sukcesów, nadrzędne), a inne jako fałszywe (czyli przegrane, niższe). Poczucie niższości lewaka zakorzenione jest tak głęboko, że nie jest on w stanie tolerować jakiejkolwiek tego typu klasyfikacji. Poczucie to powoduje również odrzucenie przez wielu lewaków koncepcji choroby umysłowej i użyteczności testów na inteligencję. Lewacy nastawieni są antagonistycznie do genetycznego wyjaśniania ludzkich możliwości czy zachowań, ponieważ takie wyjaśnienia mogą sugerować wyższość pewnych osób w stosunku do innych. Lewacy wolą wpisać zdolności jednostki na konto społeczeństwa lub obwiniać je za brak owych zdolności. W ten sposób, jeżeli jakaś osoba jest “wyższa” nie jest to jej wina, lecz społeczeństwa, ponieważ osoba ta nie została prawidłowo wychowana.

19. Lewak nie jest typowym przykładem osoby, z której poczucie niższości czyni zachwalającego siebie egoistę, brutala, bezwzględnego współzawodnika. Taka osoba nie utraciła całkowicie wiary w siebie. Wykazuje braki w poczuciu władzy i własnej wartości, ale w dalszym ciągu ufa w swą zdolność do bycia silnym, a jej wysiłki w tym celu powodują jej nieprzyjemne zachowanie. [1] Lewak jednak poszedł w tym o wiele dalej. Jego poczucie niższości jest zakorzenione tak głęboko, że nie jest on w stanie postrzegać siebie jako jednostki silnej i wartościowej. Stąd też bierze się lewacki kolektywizm. Lewak może bowiem czuć się silny jedynie jako członek dużej organizacji lub masowego ruchu, z którym może się identyfikować.

20. Na uwagę zasługują masochistyczne tendencje lewackich metod działania. Lewacy protestują kładąc się przed pojazdami, umyślnie prowokują policję lub rasistów, itd. Metody te mogą często być skuteczne, lecz wielu lewaków używa ich nie jako środka do osiągnięcia celu, ale ponieważ WOLI metody masochistyczne. Samonienawiść jest wadą lewacką.

21. Lewacy mogą twierdzić, że ich działalność motywowana jest współczuciem bądź zasadami moralnymi i rzeczywiście te ostatnie odgrywają pewną rolę dla lewaka cechującego się nadsocjalizacją. Współczucie i zasady moralne nie mogą być jednak głównymi motywami lewackiej działalności. Wrogość jest zbyt widocznym składnikiem zachowania lewaków, podobnie jak pęd do władzy. Pozy tym, wiele lewackich zachowań nie jest racjonalnie obliczonych na korzyść ludzi, którym lewacy rzekomo chcą pomagać. Na przykład, jeżeli ktoś uważa, że faworyzowanie mniejszości odpowiednie jest dla czarnej ludności, czy ma sens żądanie go we wrogich czy dogmatycznych terminach? Bardziej efektywne byłoby objęcie podejścia dyplomatycznego i pojednawczego, które wywołałoby przynajmniej werbalne i symboliczne ustępstwa ze strony białej ludności, która uważa, że faworyzowanie mniejszości jest skierowane przeciwko niej. Takiego podejścia lewacy jednak nie podejmują, ponieważ nie zaspakajałoby to ich potrzeb emocjonalnych. Pomaganie czarnej ludności nie jest ich prawdziwym celem. Problemy rasowe służą raczej jako pretekst do wyrażania swej wrogości i niespełnionej żądzy władzy. Czyniąc to, w rzeczywistości szkodzą czarnym, ponieważ wrogość działaczy wobec białej większości prowadzi do nasilenia nienawiści rasowej.

22. Gdyby nasze społeczeństwo pozbawione było jakichkolwiek problemów, lewacy musieliby problemy WYNALEŹĆ, by zapewnić sobie pretekst do wywoływania awantur.

23. Podkreślamy, że nie jest to dokładny opis każdego, kto może być uważany za lewaka. Jest to jedynie pobieżne nakreślenie ogólnej tendencji lewactwa.

 

NADSOCJALIZACJA

 

24. Psycholodzy używają terminu “socjalizacja” na określenie procesu, w którym dzieci uczone są, by myśleć i zachowywać się tak, jak wymaga społeczeństwo. O osobie mówi się, że jest dobrze uspołeczniona, jeśli uznaje i przestrzega kodeksu moralnego swego społeczeństwa i dostosowuje się jako jego funkcjonująca część. Może wydawać się bezsensowne twierdzenie, że wielu lewaków jest naduspołecznionych, skoro są oni postrzegani jako buntownicy. Niemniej jednak, stanowisko to może być obronione. Wielu lewaków nie jest takimi buntownikami, jakimi wydają się być.

25. Kodeks moralny naszego społeczeństwa jest na tyle wymagający, że nikt nie może myśleć, czuć i działać w sposób całkowicie moralny. Na przykład, oczekuje się od nas, byśmy nikogo nie nienawidzili, jednak prawie każdy w takim czy innym przypadku nienawidzi, czy się do tego przyznaje czy nie. Niektórzy ludzie są tak wysoce uspołecznieni, że usiłowanie myślenia, odczuwania i działania w zgodzie z moralnością nakłada na nich poważny ciężar. W celu uniknięcia poczucia winy, muszą ciągle oszukiwać siebie samych co do swych motywów i znajdywać moralne wytłumaczenie dla uczuć i zachowań w rzeczywistości mających niemoralne pochodzenie. Na określenie takich osób używamy terminu “naduspołecznieni”. [2]

26. Nadsocjalizacja może prowadzić do niskiej samooceny, poczucia bezsilności, defetyzmu, winy, itd. Jednym z najważniejszych środków uspołeczniających dzieci jest sprawianie, by poczuły się zawstydzone z powodu zachowania lub wypowiedzi niezgodnych z oczekiwaniami społeczeństwa. Jeśli będzie to przesadzone, lub jeśli jakieś dziecko jest szczególnie wrażliwe na podobne uczucia, skończy wstydząc się SAMEGO SIEBIE. Ponadto myśli i zachowanie osoby naduspołecznionej są bardziej ograniczone oczekiwaniami społeczeństwa, niż osoby uspołecznione w mniejszym stopniu. Większość ludzi angażuje się w znaczącą ilość zachowań cechujących się nieposłuszeństwem. Kłamią, popełniają drobne kradzieże, łamią przepisy drogowe, wymigują się od pracy, nienawidzą kogoś, mówią złośliwe rzeczy, używają niejasnych sztuczek, by prześcignąć drugą osobę. Naduspołeczniona osoba tych rzeczy robić nie może, a jeśli już to z odczuciem wstydu i oskarżania samego siebie. Nie może nawet doświadczyć, bez winy, myśli lub uczuć niezgodnych z przyjętą moralnością; nie może mieć “nieczystych” myśli. A socjalizacja nie jest jedynie kwestią moralności; jesteśmy uspołeczniani, by potwierdzać wiele norm zachowań, które moralności nie dotyczą. Osoba naduspołeczniona jest więc trzymana na psychologicznej smyczy i całe swoje życie chadza ścieżkami wyznaczonymi jej przez społeczeństwo. W wielu naduspołecznionych osobach wywołuje to odczucie przymusu i bezsilności, będące poważnym utrudnieniem. Sugerujemy, że nadsocjalizacja zajmuje miejsce obok innych poważnych okrucieństw, jakie wyrządzają sobie nawzajem istoty ludzkie.

27. Twierdzimy, ze bardzo istotny i wpływowy segment współczesnej lewicy jest naduspołeczniony, oraz że jego naduspołecznienie ma ogromne znaczenie w wyznaczaniu kierunku współczesnego lewactwa. Lewacy naduspołecznieni często są intelektualistami bądź członkami wyższej klasy średniej. Godne uwagi jest, że intelektualiści uniwersyteccy [3] stanowią najwyżej uspołeczniony segment naszego społeczeństwa jak również najbardziej lewicowy.

28. Naduspołeczniony lewak próbuje zerwać się ze swej psychologicznej smyczy i zapewnić sobie autonomię przez buntowanie się. Zwykle nie jest jednak wystarczająco silny, by buntować się przeciw najbardziej podstawowym wartościom społeczeństwa. Ogólnie rzecz biorąc, cele dzisiejszych lewaków nie są sprzeczne z przyjętą moralnością. Wprost przeciwnie, lewica wybiera jakąś ogólnie przyjętą zasadę moralną, przyjmuje ją jako swoją, oskarżając główny nurt społeczeństwa o jej łamanie. Przykładowo: równość rasowa, równość płci, pomoc biednym, pokój w opozycji do wojny, działanie bez użycia przemocy, swoboda ekspresji, dobroć dla zwierząt. Zasadniczo obowiązek jednostki do służenia społeczeństwu i obowiązek społeczeństwa do opiekowania się jednostką. Są to wszystko wartości głęboko zakorzenione w naszym społeczeństwie (lub przynajmniej jego średnich i wyższych klas) [4] od długiego czasu. Są one w sposób jawny lub domniemany wyrażane w większej części materiałów prezentowanych nam przez główny nurt mediów komunikacyjnych oraz system edukacyjny. Lewacy, szczególnie ci naduspołecznieni zazwyczaj nie buntują się przeciw tym zasadom, lecz usprawiedliwiają swą wrogość wobec społeczeństwa twierdząc (do pewnego stopnia słusznie), że nie żyje ono według tych zasad.

29. Oto przykład obrazujący sposób, w jaki naduspołeczniony lewak wykazuje swoje przywiązanie do konwencjonalnych postaw naszego społeczeństwa, jednocześnie udając, że się przeciw nim buntuje. Wielu lewaków postuluje faworyzowanie mniejszości, przyznawanie czarnym prestiżowych zawodów, polepszanie edukacji w czarnych szkołach i zwiększanie nakładów finansowych na nie; styl życia czarnej “podklasy” uważają za społeczną hańbę. Chcą zintegrować czarnego człowieka z systemem, uczynić z niego biznesmena, prawnika, naukowca takiego samego, jak biali przedstawiciele klasy średniej. Lewacy odpowiedzą, że ostatnią rzeczą, jakiej chcą jest uczynienie z czarnego człowieka kopii człowieka białego; że chcą raczej zachowywać kulturę afroamerykańską. Na czym jednak zachowywanie tej kultury polega? Nie może polegać w zasadzie na niczym więcej jak tylko na jedzeniu “czarnego” pożywienia, słuchaniu “czarnej” muzyki, ubieraniu się w “czarnym” stylu oraz uczęszczaniu do czarnego kościoła czy meczetu. Innymi słowy, owa kultura może wyrażać się jedynie w powierzchownych kwestiach. We wszystkich PODSTAWOWYCH aspektach, większa część naduspołecznionych lewaków chce ułożyć czarnego człowieka w zgodności z ideałami białej klasy średniej. Chcą, by studiował przedmioty techniczne, został urzędnikiem lub naukowcem, spędzał swoje życie na wspinaniu się na wyższe szczeble drabiny statusu, by udowodnić, że czarni są tak dobrzy jak biali. Chcą uczynić czarnych ojców “odpowiedzialnymi”, chcą, by czarne gangi zaprzestały przemocy, itd. Są to jednak dokładnie te wartości, które charakterystyczne są dla systemu przemysłowo-technologicznego. To, o co system dba najmniej, to jakiej muzyki człowiek słucha, jakie nosi ubrania i jaką wyznaje religię, dopóki uczy się w szkole, ma szanowaną pracę, wspina się po drabinie statusu, jest “odpowiedzialnym” rodzicem, nie używa przemocy, itd. W rezultacie nie ważne jest, jak bardzo temu zaprzecza, naduspołeczniony lewak chce zintegrować czarnego człowieka z systemem i chce, by przyswoił sobie jego wartości.

30. Oczywiście nie twierdzimy, że lewacy, nawet ci naduspołecznieni, NIGDY nie buntują się przeciw fundamentalnym wartościom naszego społeczeństwa. Czasami to robią. Niektórzy naduspołecznieni lewacy posunęli się tak daleko, że buntują się przeciw jednej z najważniejszych zasad współczesnego społeczeństwa angażują się w fizyczną przemoc. Z ich punktu widzenia przemoc stanowi formę “wyzwolenia”. Innymi słowy, poprzez przemoc przełamują się przez psychologiczne ograniczenia wpajane im przez wychowanie. Z powodu ich naduspołecznienia, ograniczenia te są dla nich trudniejsze do zniesienia niż dla innych, stąd ich potrzeba uwolnienia się od nich. Zwykle jednak usprawiedliwiają swój bunt przy użyciu terminów charakterystycznych dla wartości głównego nurtu społeczeństwa. Gdy angażują się w przemoc, twierdzą że walczą z rasizmem, itd.

31. Zdajemy sobie sprawę, że wobec powyższego, pobieżnie nakreślonego obrazu psychologicznego lewaka, może wybuchnąć wiele sprzeciwów. Rzeczywista sytuacja jest bardziej złożona i jakikolwiek kompletny zapis tego zjawiska wymagałby wielu tomów, nawet gdyby były dostępne niezbędne dane. Twierdzimy jedynie, że przedstawiliśmy orientacyjnie dwie najważniejsze tendencje w psychologii współczesnego lewactwa.

32. Problemy lewaka ukazują problemy naszego społeczeństwa jako całości. Niska samoocena, skłonności depresyjne oraz defetyzm nie są zarezerwowane dla lewicy. Mimo tego, że są szczególnie widoczne w lewicy, upowszechnione są w całym społeczeństwie, a dzisiejsze społeczeństwo stara się poddać nas socjalizacji na większą skalę, niż jakakolwiek poprzednia społeczność. Doszło nawet do tego, że eksperci mówią nam co jeść, jak ćwiczyć, jak się kochać, jak wychowywać nasze dzieci, itd.

 

PROCES WŁADZY

 

33. Istoty ludzkie wykazują potrzebę (prawdopodobnie umotywowaną biologicznie) czegoś, co będziemy nazywać “procesem władzy”. Jest on ściśle związany z potrzebą władzy (która jest ogólnie rozpoznawana), lecz nie jest to dokładnie to samo. Na proces władzy składają się cztery elementy. Trzy z nich najbardziej oczywiste, nazywamy celem, staraniem oraz osiągnięciem celu. (Wszyscy potrzebują mieć cele, których osiągnięcie wymaga starania a także odnosić sukcesy w osiąganiu przynajmniej części swoich celów). Czwarty element jest nieco trudniejszy do zdefiniowania i nie musi być konieczny dla każdego. Nazywamy go autonomią i omówimy go później (w paragrafach 42-44).

34. Rozważmy hipotetyczny przypadek człowieka, który może mieć wszystko, czego chce po prostu wyrażając takie życzenie. Człowiek taki posiada władzę, jednak czekają go poważne problemy natury psychologicznej. Z początku będzie się dobrze bawił, z biegiem czasu poczuje się jednak znudzony i zdemoralizowany. Skończyć się to może kliniczną depresją. Historia pokazuje, że niepracujące warstwy arystokrackie popadały w dekadencję. Nie dzieje się tak w przypadku arystokratów, którzy musieli wywalczyć sobie osiągnięcie władzy. Jednak niepracujący arystokraci z poczuciem bezpieczeństwa, nie muszący się o nic starać, zwykle stają się znużeni, hedonistyczni i zdemoralizowani pomimo tego, że posiadają władzę. Pokazuje to, że sama władza nie wystarcza. Jednostka musi posiadać cele w kierunku, których będzie kierować swą władzę.

35. Wszyscy mają cele; jeżeli nie mają innych, to przynajmniej chcą osiągnąć fizyczne warunki życia: jedzenie, wodę, odzież i schronienie odpowiednie do klimatu. Niepracujący arystokrata zdobywa te rzeczy bez jakiegokolwiek starania. Stąd jego znudzenie i demoralizacja.

36. Rezultatem nieosiągnięcia istotnych celów jest śmierć, jeżeli celami są normalne potrzeby fizyczne oraz frustracja, jeżeli nieosiągnięcie celów nie jest zagrożeniem dla przeżycia. Rezultatem porażki w osiąganiu celów życiowych jest defetyzm, niska samoocena lub depresja.

37. Tak więc, aby uniknąć poważnych problemów psychologicznych, istota ludzka musi mieć cele, których osiągnięcie wymaga starania oraz musi odnosić odpowiednią ilość sukcesów w osiąganiu tych celów.

 

CZYNNOŚCI ZASTĘPCZE

 

38. Nie każdy jednak niepracujący arystokrata ulega znudzeniu i demoralizacji. Na przykład, cesarz Hirohito, zamiast wtopić się w dekadencki hedonizm, oddał się biologii morskiej, której stał się wybitnym znawcą. Kiedy ludzie nie muszą podejmować żadnych starań by zaspokoić swe fizyczne potrzeby, często wyznaczają sobie sztuczne cele. W wielu przypadkach dążą do owych celów z taką samą energią i zaangażowaniem emocjonalnym, jakie normalnie wkładaliby w zaspokojenie fizycznych konieczności. Tak więc arystokraci Imperium Rzymskiego wykazywali aspiracje literackie; wielu arystokratów europejskich sprzed kilku stuleci wkładało wiele czasu i energii w polowanie, mimo że z pewnością nie potrzebowali mięsa; inni starali się o status poprzez okazywanie swego bogactwa; a kilku arystokratów, jak Hirohito, zwróciło się ku nauce.

39. Terminu “działania zastępczego” używamy na określenie aktywności skierowanej ku sztucznemu celowi wyznaczonemu sobie przez ludzi wyłącznie po to, by posiadać jakikolwiek cel, lub powiedzmy dla “spełnienia”, jakie mogą osiągnąć z dążenia do celu. Oto dobry sposób na zidentyfikowanie działań zastępczych. Dana osoba wkładająca większość swego czasu i energii w osiągnięcie celu X powinna odpowiedzieć na pytanie: “Czy gdyby musiał poświęcić większość swego czasu i energii w celu zaspokojenia swoich biologicznych potrzeb i gdyby wymagałoby to od niego wykorzystania swych fizycznych i umysłowych udogodnień w zróżnicowany i ciekawy sposób, czy czułby się poważnie niespełniony, z powodu nieosiągnięcia celu X? Jeśli odpowiedź brzmi “nie” – jego dążenie do celu X jest działaniem zastępczym. Studia Hirohito nad biologią morską stanowiły z pewnością działanie zastępcze, gdyż jest oczywiste, że gdyby musiał spędzać czas na pracy nienaukowej w celu uzyskania minimalnych konieczności życiowych, nie czułby się niespełniony z powodu nieznajomości anatomii oraz cyklów życiowych morskich zwierząt. Z drugiej strony dążenie do seksu i miłości (dla przykładu) nie stanowi działania zastępczego, ponieważ większość ludzi, nawet gdyby ich egzystencja była zadowalająca pod każdym innym względem, czułaby się niespełniona, gdyby ich życie upłynęło bez związku z przedstawicielem przeciwnej płci. (Dążenie do nadmiernej liczby stosunków, większej niż rzeczywiste potrzeby jednostki, może jednak być działaniem zastępczym).

40. We współczesnym industrialnym społeczeństwie jedynie minimalny wysiłek jest konieczny do zaspokojenia fizycznych potrzeb jednostki. Wystarczy przejść przez program ćwiczeń w celu zdobycia pewnych mało ważnych zdolności technicznych, później przychodzić na czas do pracy i podejmować naprawdę skromny wysiłek konieczny do utrzymania tej pracy. Jedynymi wymaganiami są umiarkowany poziom inteligencji oraz przede wszystkim proste POSŁUSZEŃSTWO. Każdym, kto posiada te cechy społeczeństwo opiekuje się od kołyski aż po grób. (Tak, istnieje podklasa, która nie ma takiego dostępu do fizycznych konieczności, ale mówimy tutaj o głównym nurcie społeczeństwa). Nie jest więc zaskakującym fakt, że współczesne społeczeństwo jest pełne działań zastępczych. Zalicza się tu prace naukowe, osiągnięcia sportowe, prace humanitarne, twórczość artystyczną oraz literacką, wspinanie się po drabinie korporacyjnej, gromadzenie pieniędzy i dóbr materialnych ponad stan, w którym zapewniają fizyczne zaspokojenie oraz działalność społeczną wymierzoną w kwestie, które nie są istotne dla działacza osobiście, tak jak w przypadku białych aktywistów pracujących na rzecz praw kolorowych mniejszości. Nie są one zawsze czysto zastępczymi działaniami, ponieważ w przypadku wielu ludzi mogą być motywowane częściowo przez potrzeby inne, niż potrzeba posiadania celu do osiągnięcia. Prace naukowe mogą być częściowo motywowane przez żądzę prestiżu, twórczość artystyczną przez potrzebę wyrażania uczuć, bojowniczą działalność społeczeństwa przez wrogość. Dla większości osób te czynności są jednak działaniami zastępczymi. Na przykład, większość naukowców prawdopodobnie zgodzi się, że “spełnienie”, które czerpią ze swej pracy jest ważniejsze niż zdobywane pieniądze oraz prestiż.

41. Dla wielu ludzi, jeśli nie dla większości czynności zastępcze są mniej satysfakcjonujące, niż dążenie do prawdziwych celów (czyli celów, które ludzie chcieliby osiągnąć nawet gdy ich potrzeba procesu władzy byłaby już spełniona). Oznaką tego jest fakt, że w wielu, bądź w większości przypadków, ludzie głęboko zaangażowani w czynności zastępcze nie są nigdy usatysfakcjonowani, nigdy nie spoczną. Tak więc zdobywacz pieniędzy wciąż stara się o coraz większe bogactwo. Naukowiec nie rozwiąże jednego problemu wcześniej, niż nie zajmie się drugim. Biegacz długodystansowy zmusza się do coraz dłuższego i szybszego biegu. Wiele osób zajmujących się czynnościami zastępczymi powie, że osiągają znacznie więcej spełnienia z owych czynności, niż z “przyziemnego” zaspokajania swoich potrzeb biologicznych, lecz dzieje się tak, ponieważ w naszym społeczeństwie wysiłek potrzebny do osiągnięcia potrzeb biologicznych został zredukowany do poziomu trywialności. Co ważniejsze, w naszym społeczeństwie ludzie nie zaspokajają swych potrzeb AUTONOMICZNIE, lecz przez funkcjonowanie jako części w ogromnej maszynie społecznej. Dla kontrastu, ludzie generalnie maja olbrzymią autonomię w zajmowaniu się swoimi czynnościami zastępczymi.

 

AUTONOMIA

 

42. Autonomia jako część procesu władzy może nie być konieczna dla każdej jednostki. Większość ludzi jednak potrzebuje większego bądź mniejszego stopnia autonomii w pracy na rzecz swych celów. Ich starania muszą być przedsięwzięte z ich własnej inicjatywy oraz muszą pozostawać pod ich nadzorem i kontrolą. Mimo to większość ludzi nie musi podejmować tej inicjatywy, nadzoru, i kontroli pojedynczo. Zwykle wystarcza branie udziału jako członek MAŁEJ grupy. Tak więc jeśli pół tuzina ludzi dyskutuje pomiędzy sobą na temat celu i sposobu jego osiągnięcia, ich potrzeba procesu władzy jest zaspokajana. Jeśli jednak działają pod surowymi rozkazami z góry, nie zostawiającymi im miejsca na autonomiczną dyskusję oraz inicjatywę, wtedy ich potrzeba procesu władzy nie jest zaspokajana. Odnosi się to również do przypadku, kiedy decyzje podejmowane są kolektywnie, jeżeli grupa podejmująca takie kolektywne decyzje jest na tyle duża, że rola każdej jednostki jest bez znaczenia.[5]

43. Prawdą jest, że niektóre jednostki wykazują małą potrzebę autonomii. Albo ich ciąg do władzy jest słaby, albo zaspokajają go przez identyfikowanie się z jakąś silną organizacją, do której należą. Istnieją również bezmyślne zwierzęce typy, które wydają się być zaspokojone czysto fizycznym poczuciem władzy (dobry żołnierz, czerpiący poczucie władzy z rozwijania umiejętności bojowych, zadowolony z używania ich w ślepym posłuszeństwie wobec zwierzchników).

44. Jednak w przypadku większości ludzi, to właśnie przez proces władzy – posiadanie celu, podejmowanie AUTONOMICZNYCH starań i osiągnięcie celu – nabywa się samoocenę, pewność siebie, oraz poczucie władzy. Gdy jednostka nie ma okazji do przejścia przez proces władzy, konsekwencjami są (w zależności od jednostki oraz od sposobu, w jaki proces władzy jest zaburzony) znudzenie, demoralizacja, niska samoocena, poczucie niższości, defetyzm, depresja, niepokój, poczucie winy, frustracja, wrogość, wykorzystywanie dzieci lub partnerów, niezaspokojony hedonizm, anormalne zachowania seksualne, zaburzenie snu oraz przyjmowania pokarmu, itd.[6]

 

ŹRÓDŁA PROBLEMÓW SPOŁECZNYCH

 

45. Powyższe symptomy pojawiać się mogą w każdej społeczności, jednak we współczesnym społeczeństwie industrialnym są one obecne na skalę masową. Nie jako pierwsi przyznać musimy, że dzisiejszy świat wydaje się wariować. Nie jest to zjawisko normalne dla ludzkich społeczności. Istnieją solidne powody, aby przypuszczać, że człowiek prymitywny o wiele mniej cierpiał z powodu stresu i frustracji oraz był bardziej zadowolony ze swego sposobu życia niż człowiek współczesny. Prawdą jest, że nie wszystko było w prymitywnych społeczeństwach idealne. Wykorzystywanie kobiet było często spotykane pośród australijskich aborygenów, podobnie transseksualizm w niektórych plemionach amerykańskich Indian. Jednak widoczne jest, że GENERALNIE RZECZ BIORĄC problemy, które wymieniliśmy w poprzednim paragrafie były o wiele rzadziej spotykane wśród prymitywnych ludów niż we współczesnym społeczeństwie.

46. Społeczne i psychologiczne problemy współczesnego społeczeństwa przypisujemy faktowi, iż wymaga ono od ludzi życia w warunkach diametralnie różnych od tych, w których rasa ludzka ewoluowała oraz zachowywania się w sposób sprzeczny z wzorcami zachowań rozwiniętymi przez rasę ludzką podczas życia we wcześniejszych warunkach. Z tego, co do tej pory napisaliśmy jasno wynika, że uznajemy brak okazji do właściwego doświadczania procesu władzy za najważniejszy z nienormalnych warunków, jakim współczesne społeczeństwo podporządkowuje ludzi. Nie jest jednak jedynym. Zanim przejdziemy do omówienia zaburzenia procesu władzy jako źródła problemów społecznych, przedyskutujemy niektóre z innych źródeł.

47. Pośród nienormalnych warunków obecnych we współczesnym społeczeństwie industrialnym wymienić należy nadmierne zagęszczenie populacji, odizolowanie człowieka od natury, nadmierną szybkość zmian społecznych oraz załamanie się małych wspólnot takich jak duża rodzina, wioska lub plemię.

48. Dobrze wiadomo, że zatłoczenie zwiększa stres i agresję. Istniejący obecnie stopień zatłoczenia oraz odizolowanie człowieka od natury są naturalnymi konsekwencjami postępu technologicznego. Wszystkie przedindustrialne społeczności były w przeważającej części wiejskie. Rewolucja przemysłowa ogromnie zwiększyła rozmiary miast oraz proporcje zamieszkującej je populacji, natomiast współczesna technologia agrokulturowa umożliwiła Ziemi utrzymanie populacji bardziej zagęszczonej, niż kiedykolwiek wcześniej. (Technologia pogarsza efekty przeludnienia również poprzez oddawanie zwiększonej zaburzonej władzy w ręce ludzi. Dla przykładu, różnorodność hałaśliwych urządzeń: kosiarki do trawy, radia, motocykle, itd. Jeżeli użytkowanie tych urządzeń nie jest ograniczone, ludzie pragnący ciszy i spokoju są sfrustrowani z powodu hałasu. Jeżeli ich użytkowanie jest ograniczone, ludzie którzy ich używają są sfrustrowani z powodu przepisów… Gdyby jednak te maszyny nie zostały nigdy wynalezione, nie byłoby żadnego konfliktu ani wywołanej nimi frustracji).

49. Dla społeczeństw prymitywnych świat naturalny (który zazwyczaj zmienia się tylko powoli) zapewniał stabilną konstrukcję, a tym samym poczucie bezpieczeństwa. We współczesnym świecie to ludzkie społeczeństwo dominuje naturę, a nie odwrotnie, a współczesne społeczeństwo ulega bardzo szybkim zmianom dzięki rozwojowi technologicznemu. Tak więc stabilna konstrukcja nie istnieje.

50. Konserwatyści są głupcami: skarżą się na niszczenie tradycyjnych wartości jednocześnie entuzjastycznie popierając rozwój technologiczny i wzrost ekonomiczny. Najwyraźniej nie potrafią przyjąć do wiadomości, że nie można wywoływać szybkich i drastycznych zmian w technologii i ekonomii społeczeństwa bez powodowania szybkich zmian również we wszystkich innych aspektach społeczeństwa oraz tego, że szybkie zmiany nieuchronnie burzą tradycyjne wartości.

51. Załamanie tradycyjnych wartości do pewnego stopnia zakłada załamanie więzi trzymających razem tradycyjne małe grupy społeczne. Dezintegracja małych grup społecznych jest dodatkowo wspomagana przez fakt, że współczesne warunki często wymagają, bądź kuszą jednostki do przeprowadzania się w nowe miejsca, oddzielając się od swych wspólnot. Poza tym, społeczeństwo technologiczne MUSI osłabiać więzi rodzinne i lokalne wspólnoty, jeżeli ma sprawnie funkcjonować. We współczesnym społeczeństwie jednostka musi być lojalna w pierwszym rzędzie wobec systemu, a dopiero później wobec małej wspólnoty, ponieważ gdyby lojalność wobec małych wspólnot była silniejsza niż wobec systemu, takie wspólnoty dążyłyby do swej przewagi kosztem systemu.

52. Przypuśćmy, że jakiś urzędnik bądź kierownik korporacji wybrał na stanowisko swego kuzyna, przyjaciela lub współwyznawcę, a nie osobę mającą najlepsze kwalifikacje do wykonywania tego zawodu. Pozwolił, aby osobista lojalność przeważyła nad lojalnością wobec systemu, a to oznacza “negotyzm” lub “dyskryminację”, które są we współczesnym społeczeństwie strasznym grzechem. Społeczeństwa starające się o miano industrialnych, które niedokładnie podporządkowały osobistą lub lokalną lojalność lojalności wobec systemu są zwykle bardzo nieefektywne. (Wystarczy spojrzeć na Amerykę Łacińską). Tak więc zaawansowane społeczeństwo industrialne może tolerować tylko te spośród małych wspólnot, które są osłabione, uległe i przemienione w narzędzie systemu.[7]

53. Przeludnienie, szybkie zmiany oraz załamanie się wspólnot zostały uznane za źródła problemów społecznych. Nie wydaje nam się jednak, żeby były wystarczające aby mogły odpowiadać za widoczny dzisiaj rozmiar problemów.

54. Kilka przedindustrialnych miast było dużych i zatłoczonych, jednak ich mieszkańcy nie wydawali się cierpieć z powodu problemów psychologicznych w takim stopniu jak współczesny człowiek. W dzisiejszej Ameryce wciąż istnieją nie zatłoczone obszary wiejskie, a jednak dostrzegamy tam te same problemy co na obszarach zurbanizowanych, chociaż problemy wydają się być mniej dotkliwe na wsi. Tak więc przeludnienie nie jest raczej czynnikiem decydującym.

55. W rosnącej krawędzi amerykańskiej granicy w 19 wieku, ruchomość populacji prawdopodobnie załamała duże rodziny i małe grupy społeczne co najmniej do tego samego stopnia, co dzisiaj. Wiele rodzin złożonych z rodziców i dwójki dzieci żyło z wyboru w izolacji, bez sąsiadów na przestrzeni najbliższych kilometrów, bez przynależności do żadnej wspólnoty, a mimo to nie rozwinęły one w rezultacie takich problemów.

56. Co więcej, zmiana amerykańskiej granicy społecznej była bardzo szybka i głęboka. Człowiek mógł urodzić się i wychowywać w drewnianej chacie, poza zasięgiem prawa i porządku, odżywiać się głównie mięsem dzikich zwierząt; a zanim dożył starości mógł podjąć regularną pracę żyjąc w porządnej wspólnocie ze sprawnym systemem prawnym. To była zmiana o wiele głębsza od tych, jakie zazwyczaj pojawiają się w życiu współczesnej jednostki, jednak nie wydawała się prowadzić do problemów psychologicznych. W rzeczywistości XIX-wieczne amerykańskie społeczeństwo wykazywało optymistyczny, pełen pewności siebie nastrój, zupełnie niepodobny do dzisiejszego.[8]

57. Różnica według nas tkwi w tym, że współczesny człowiek ma wrażenie (w dużym stopniu uzasadnione), że zmiany są mu NARZUCANE, podczas gdy XIX-wieczny granicznik miał poczucie (również szeroko uzasadnione), że zmian dokonał sam, z własnego wyboru. Tak więc pionier osiadał na kawałku ziemi, który sam wybrał i przekształcił w farmę własnym wysiłkiem. W tamtych czasach całe hrabstwo mogło mieć tylko kilkuset mieszkańców i było znacznie bardziej odizolowaną i autonomiczną jednostką niż dzisiaj. Stąd też farmer pionier brał udział, jako członek relatywnie małej grupy, w kształtowaniu nowej, porządnej wspólnoty. Można dyskutować nad tym, czy kształtowanie tej wspólnoty było postępem, jednak zaspokajało u pioniera potrzebę procesu władzy.

58. Byłoby możliwe podanie innych przykładów społeczności charakteryzujących się szybkimi zmianami oraz/lub brakiem bliskich więzów wspólnotowych bez takiego zachwiania zachowań, jakie obserwujemy w dzisiejszym industrialnym społeczeństwie. Twierdzimy, że najważniejszą przyczyną społecznych i psychologicznych problemów we współczesnym społeczeństwie jest fakt, że ludzie nie mają wystarczających okazji do przejścia przez proces władzy w normalny sposób. Nie chcemy przez to powiedzieć, że współczesne społeczeństwo jest jedynym, w którym proces władzy uległ załamaniu. Prawdopodobnie większość, jeśli nie wszystkie cywilizowane społeczeństwa ingerowały w proces władzy w większym lub mniejszym stopniu. Jednak we współczesnym industrialnym społeczeństwie ten problem stał się szczególnie dotkliwy. Lewactwo, przynajmniej w swej ostatniej formie (druga połowa 20-tego wieku), jest częściowo symptomem pozbawienia szacunku dla procesu władzy.

 

ZABURZENE PROCESU WŁADZY WE WSPÓŁCZESNYM SPOLECZEŃSTWIE

 

59. Dzielimy ludzkie popędy na trzy grupy:

(1) te popędy, które mogą być zaspokajane przy minimalnym wysiłku,

(2) te, które mogą być zaspokojone tylko przy poważnym wysiłku,

(3) te, które nie mogą zostać zaspokojone bez względu na to, ile wysiłku wkłada jednostka.

Proces władzy służy zaspokajaniu popędów z drugiej grupy. Im więcej popędów w trzeciej grupie, tym więcej jest frustracji, gniewu, a ostatecznie defetyzmu, depresji, itd.

60. We współczesnym industrialnym społeczeństwie naturalne ludzkie popędy wydają się być spychane do grupy pierwszej i trzeciej, natomiast druga grupa wydaje się zawierać wciąż rosnącą liczbę sztucznie wytworzonych popędów.

61. W społecznościach prymitywnych, minimalne konieczności fizyczne generalnie wpadają do grupy 2: mogą być osiągnięte, ale jedynie kosztem poważnego wysiłku. Współczesne społeczeństwo jednak wydaje się gwarantować fizyczne konieczności każdemu [9] w zamian za minimalny wysiłek, a więc potrzeby fizyczne są spychane do grupy 1. (Można kłócić się, czy wysiłek konieczny do utrzymania pracy jest “minimalny”, ale zwykle w zawodach od niższego do średniego poziomu praktycznie jedynym wymaganym wysiłkiem jest posłuszeństwo. Siedzisz lub stoisz tam, gdzie każą ci siedzieć lub stać i robisz to, co każą ci robić w sposób, w jaki każą ci to robić. Rzadko musisz podejmować poważny wysiłek i w każdym przypadku masz w pracy bardzo mało autonomii, a więc proces władzy nie jest zaspokajany).

62. Potrzeby społeczne, takie jak seks, miłość czy status, często pozostają we współczesnym społeczeństwie w grupie 2, w zależności od sytuacji jednostki [10]. Z wyjątkiem jednak ludzi posiadających szczególnie silny popęd do statusu, wysiłek wymagany do zaspokojenia potrzeb społecznych jest niewystarczający do odpowiedniego zaspokajania potrzeby procesu władzy.

63. Tak więc, wytworzone zostały sztuczne potrzeby wpadające do grupy 2, stąd też obsługujące potrzebę procesu władzy. Rozwinęły się techniki reklamowe i marketingowe, które sprawiają, że ludzie czują potrzebę rzeczy, których nie pragnęli ani nawet o nich nie myśleli ich dziadkowie. Wymaga poważnego wysiłku zarobienia wystarczającej ilości pieniędzy na zaspokojenie tych sztucznych potrzeb, spadają więc do grupy 2 (Zobacz jednak paragrafy 80-82). Współczesny człowiek musi zaspokajać swój proces władzy poprzez dążenie do sztucznych potrzeb wykreowanych przez reklamy i marketing [11] oraz poprzez czynności zastępcze.

64. Wydaje się, że dla wielu ludzi, być może dla większości, te sztuczne formy procesu władzy są niewystarczające. Tematem często powtarzającym się w pismach krytyków społecznych drugiej połowy 20-tego wieku jest poczucie bezcelowości dotykające wiele osób we współczesnym społeczeństwie. (Ta bezcelowość jest często nazywana “anemią” lub “pustką” klasy średniej). Sugerujemy, że tak zwany “kryzys tożsamości” w rzeczywistości jest poszukiwaniem poczucia celu, często zaangażowania się w odpowiednią czynność zastępczą. Jest możliwe, że egzystencjalizm jest w znacznej mierze odpowiedzią na bezcelowość życia. [12] Szeroko rozpowszechnione we współczesnym świecie jest poszukiwanie “spełnienia”. Sądzimy jednak, że dla większości ludzi czynność mająca na celu spełnienie (chodzi o czynność zastępczą) nie przynosi go w sposób całkowicie satysfakcjonujący. Innymi słowy, nie zaspokaja w pełni potrzeby procesu władzy (zobacz paragraf 41). Potrzeba ta może być w pełni zaspokojona jedynie przez czynności mające pewien zewnętrzny cel, np. fizyczne konieczności, seks, miłość, status, zemsta, itd.

65. Co więcej, kiedy do celu dąży się przez gromadzenie pieniędzy, wspinanie się po drabinie statusu czy funkcjonowania jako część systemu w jakikolwiek inny sposób, większość ludzi nie jest w stanie dążyć do swych celów AUTONOMICZNIE. Większość pracowników jest przez kogoś zatrudniona i jak wspomnieliśmy w paragrafie 61, musi spędzać dni robiąc to, co się im każe w sposób jaki się im każe. Nawet większość ludzi prowadzących swój własny interes ma ograniczoną autonomię. Przedstawiciele małego biznesu ciągle skarżą się, że ich ręce są związane przez nadmierne regulacje rządowe. Niektóre z tych regulacji są bez wątpienia niepotrzebne, lecz w większości przypadków rządowe regulacje są zasadniczymi i nieuniknionymi częściami naszego nadzwyczaj złożonego społeczeństwa. Duża część małych przedsiębiorstw działa dzisiaj w systemie koncesyjnym. Kilka lat temu Wall Street Journal ujawnił, że wiele z przyznających koncesję firm wymaga od ubiegających się o nią przejścia testu osobowości ułożonego w ten sposób, aby ODRZUCIĆ tych, którzy wykazują kreatywność i inicjatywę, ponieważ takie osoby nie są wystarczająco uległe w podporządkowaniu się systemowi koncesyjnemu. To wyklucza z małego biznesu wiele osób, które potrzebują autonomii.

66. Ludzie zawdzięczają dzisiaj życie temu, co system robi DLA nich lub IM, bardziej niż temu, co sami dla siebie robią; a to, co dla siebie robią jest coraz częściej robione sposobem wyłożonym przez system. Okazje wydają się być zapewniane przez system, muszą być wykorzystywane zgodnie z zasadami i przepisami [13], a jeżeli mają odnieść sukces muszą być realizowane zgodnie z zaleceniami ekspertów.

67. Tak więc, proces władzy jest w naszym społeczeństwie zaburzony przez brak prawdziwych celów oraz brak autonomii w dążeniu do celów. Ale jest także zaburzony przez te ludzkie popędy, które wpadają do grupy 3: popędy, których jednostka nie jest w stanie zaspokoić niezależnie od tego, ile wysiłku w to wkłada. Jednym z takich popędów jest potrzeba bezpieczeństwa. Nasze życie zależy od decyzji podejmowanych przez innych ludzi, nie mamy nad tymi decyzjami kontroli i zwykle nawet nie znamy ludzi, którzy je podejmują (“ Żyjemy w świecie, w którym względnie mała liczba ludzi – może 500 lub 1000 – podejmuje ważne decyzje” – Philip B. Heymann z Harwardzkiej Szkoły Prawnej, cytowany za: Anthony Lewis, New York Times, 21 kwiecień, 1995). Nasze życie zależy od tego, czy odpowiednio zachowane są standardy bezpieczeństwa w elektrowni atomowej; od tego jak dużo pestycydów dostaje się do naszej żywności czy też zanieczyszczeń do naszego powietrza; od tego jak zdolny (lub niekompetentny) jest nasz lekarz; to czy tracimy czy zyskujemy pracę może zależeć od rządowych ekonomistów lub urzędników korporacji; itd. Większość indywidualnych osób nie jest w stanie zabezpieczyć się przed tymi zagrożeniami w stopniu większym niż bardzo ograniczony. Dążenie jednostki do bezpieczeństwa jest więc skazane na niepowodzenie, co prowadzi do poczucia bezsilności.

68. Można się sprzeciwiać twierdząc, że człowiek prymitywny jest pod względem fizycznym mniej zabezpieczony niż współczesny człowiek, czego dowodzić może jego krótsze często życie; stąd też współczesny człowiek narażony jest na mniejszy, a nie większy, poziom niepewności niż normalnie. Bezpieczeństwo psychiczne nie idzie jednak w parze z bezpieczeństwem fizycznym. To co sprawia, że CZUJEMY się bezpiecznie nie jest wcale obiektywnym bezpieczeństwem jako poczuciem pewności w swoje możliwości zadbania o własny los. Człowiek prymitywny, zagrożony przez drapieżne zwierzę lub głód, może walczyć w samoobronie lub przenieść się w inne miejsce w poszukiwaniu pożywienia. Nie ma żadnej pewności odniesienia sukcesu w swych działaniach, ale nie jest w żaden sposób bezsilny wobec rzeczy, które mu zagrażają. Z drugiej strony współczesna jednostka jest zagrożona przez wiele rzeczy, wobec których jest bezsilna: katastrofy nuklearne, związki rakotwórcze w żywności, zanieczyszczenie środowiska, wojna, rosnące podatki, naruszanie jej prywatności przez duże organizacje, wielkie społeczne lub ekonomiczne fenomeny mogące zakłócić jej styl życia.

69. Prawdą jest, że człowiek prymitywny jest bezsilny wobec niektórych zagrażających mu rzeczy, na przykład zarazy. Akceptuje jednak ryzyko zarazy ze stoickim spokojem. Jest to bowiem częścią naturalnego porządku rzeczy, nie jest to niczyja wina, chyba że jakiegoś wyimaginowanego, bezosobowego demona. Ale zagrożenia dla współczesnej jednostki wydają się być STWORZONE PRZEZ CZŁOWIEKA. Nie są wynikiem przypadku, lecz są mu NARZUCONE przez inne osoby, na których decyzje on jako jednostka nie ma żadnego wpływu. W konsekwencji czuje się sfrustrowany, upokorzony i wściekły.

70. Tak więc człowiek prymitywny w przeważającej części trzyma swoje bezpieczeństwo we własnych rękach (zarówno jako jednostka i jako członek MAŁEJ grupy) podczas gdy bezpieczeństwo człowieka współczesnego leży w rękach ludzi bądź organizacji będących zbyt silnymi, aby mógł osobiście na nie wpływać. Potrzeba bezpieczeństwa w przypadku współczesnego człowieka wpada więc do grup 1 i 3; w niektórych kwestiach (pożywienie, schronienie, itd.) jego bezpieczeństwo jest zapewnione kosztem jedynie trywialnego wysiłku, podczas gdy w innych kwestiach NIE JEST W STANIE go osiągnąć. (Stwierdzenie to wielce upraszcza prawdziwą sytuację, nakreśla jednak w sposób ogólny czym warunki współczesnego człowieka różnią się od warunków człowieka prymitywnego).

71. Ludzie mają wiele przejściowych popędów lub impulsów, które są z konieczności zawiedzione we współczesnym życiu, więc wpadają do grupy 3. Jednostka może stać się gniewna, lecz współczesne społeczeństwo nie może zezwolić na walkę. W wielu sytuacjach nie zezwala nawet na werbalną agresję. W trakcie podróży ktoś może się spieszyć, lub chcieć podróżować powoli, jednak generalnie nie ma innego wyboru oprócz poruszania się z prądem ruchu ulicznego i przestrzegania znaków drogowych. Ktoś może chcieć wykonywać swoją pracę w inny sposób, ale zwykle może robić to tylko zgodnie z zasadami wytyczonymi przez pracodawcę. W wielu innych przypadkach, współczesny człowiek ograniczany jest listą zasad i przepisów (jawnych bądź domniemanych), które zawodzą wiele z jego impulsów ingerując w jego proces władzy. Wielu z tych przepisów nie można się pozbyć, ponieważ są one konieczne do funkcjonowania społeczeństwa przemysłowego.

72. W pewnych przypadkach współczesne społeczeństwo jest wyjątkowo przyzwalające. W kwestiach nie powiązanych z funkcjonowaniem systemu możemy generalnie robić to co nam się podoba. Możemy wyznawać taką religię, jaką chcemy (tak długo jak nie zachęca ona do zachowań niebezpiecznych dla systemu). Możemy iść do łóżka z kim chcemy (tak długo jak praktykujemy “bezpieczny seks”). Możemy robić to co chcemy tak długo, jak pozostaje to NIEISTOTNE. We wszystkich jednak istotnych kwestiach system dąży do rosnącej regulacji naszych zachowań.

73. Zachowanie regulowane jest nie tylko poprzez jasne zasady i nie tylko przez rząd. Kontrola jest często wprowadzana w życie poprzez pośrednią perswazję lub psychologiczną presję bądź manipulację, przez organizacje inne niż rząd lub przez system jako całość. Większość dużych organizacji używa jakiejś formy propagandy [14] w celu manipulowania publicznymi zachowaniami bądź postawami. Propaganda nie ogranicza się do reklam i czasem nie jest nawet świadomie zamierzona przez jej twórców. Dla przykładu, potężną formą propagandy są programy rozrywkowe. Przykład pośredniej perswazji: Nie istnieje żadne prawo nakazujące nam chodzenia do pracy i wypełniania poleceń pracodawcy. W świetle prawa nie istnieje nic, co mogłoby nas powstrzymać przed życiem w dziczy na wzór ludów prymitywnych, lub przed rozpoczęciem własnego biznesu. W praktyce jednak, pozostało już bardzo niewiele dzikich obszarów, a w gospodarce jest miejsce jedynie dla ograniczonej liczby małych przedsiębiorców. Stąd też większość z nas może przeżyć tylko jako czyjś pracownik.

74. Sugerujemy, iż obsesja współczesnego człowieka na punkcie długowieczności i zachowania fizycznego wigoru oraz atrakcyjności seksualnej aż do zaawansowanego wieku jest objawem niespełnienia wynikającego z braku szacunku dla procesu władzy. “Kryzys wieku średniego” również jest podobnym objawem. Jest nim także niechęć do posiadania dzieci, charakterystyczna dla współczesnego społeczeństwa a niemal niespotykana wśród społeczeństw prymitywnych.

75. W prymitywnych społeczeństwach życie jest sukcesją etapów. Gdy potrzeby i cele jednego etapu zostają zaspokojone, przejściu w etap następny nie towarzyszy jakakolwiek niechęć. Młody mężczyzna przechodzi przez proces władzy zostając myśliwym, polując nie dla sportu czy spełnienia lecz by zdobyć mięso potrzebne mu na pokarm. (W przypadku młodych kobiet proces ten jest bardziej złożony, z większym naciskiem na władzę społeczną; jednak w tym miejscu się tym nie zajmiemy). Po udanym przejściu przez tę fazę młody mężczyzna nie odczuwa niechęci do podjęcia odpowiedzialności za wychowanie rodziny. (Dla kontrastu, część współczesnych ludzi odkłada posiadanie dzieci, ponieważ jest zbyt zajęta pogonią za pewnego rodzaju “spełnieniem”. Sugerujemy, że spełnieniem, którego potrzebują jest właściwe doświadczenie procesu władzy – z prawdziwymi celami zamiast sztucznych celów działań zastępczych). Podobnie po udanym wychowaniu dzieci, doświadczając procesu władzy poprzez zapewnianie im fizycznych konieczności, prymitywny człowiek czuje, że jego dzieło jest zakończone i przygotowany jest na zaakceptowanie starości (jeśli jej dożyje) oraz śmierci. Z drugiej strony, wielu współczesnych ludzi jest zaniepokojonych wizją śmierci, czego dowodzi ogrom starań, jakie wkładają w zachowanie kondycji fizycznej, atrakcyjności i zdrowia. Twierdzimy, że dzieje się tak z powodu niespełnienia wynikającego z faktu, iż nigdy nie używali swoich sił fizycznych, nigdy nie przeszli przez proces władzy używając swych ciał w poważny sposób. To nie człowiek prymitywny, używający codziennie swego ciała w celach praktycznych, obawia się upływu czasu, lecz człowiek współczesny, który nigdy nie używał swego ciała z wyjątkiem przejścia z samochodu do domu. To właśnie człowiek, którego potrzeba procesu władzy została zaspokojona za życia, jest najlepiej przygotowany na przyjęcie końca tego życia.

 

JAK LUDZIE PRZYSTOSOWUJĄ SIĘ

 

77. Nie każdy w społeczeństwie przemysłowo-technologicznym cierpi na problemy psychologiczne. Niektórzy ludzie przyznają nawet, że są całkiem usatysfakcjonowani przez społeczeństwo takie jakie jest. Przedyskutujemy teraz niektóre powody, dla których ludzie tak bardzo różnią się w swych reakcjach na współczesne społeczeństwo.

78. Po pierwsze, bez wątpienia występują różnice w sile chęci władzy. Jednostki z małą chęcią władzy mogą mieć stosunkowo małą potrzebę przejścia przez proces władzy, lub przynajmniej stosunkowo małą potrzebę autonomii w procesie władzy. Jest to typ ludzi posłusznych, którzy są szczęśliwi w roli murzynów na plantacjach Starego Południa (Nie chcemy przez to ukazać niższości “murzynów na plantacjach Starego Południa”. Większość z nich NIE była zadowolona ze służenia. Uznajemy jednak niższość ludzi, którzy SĄ zadowoleni ze służenia).

79. Niektórzy ludzie mogą mieć jakiś wyjątkowy pęd, w dążeniu do którego zaspokajają swą potrzebę procesu władzy. Na przykład, ci którzy mają niezwykle silny pęd do statusu społecznego, mogą spędzić całe swoje życie wspinając się po drabinie społecznej nie wykazując żadnego znudzenia tą grą.

80. Ludzie różnią się w swojej podatności na reklamę i techniki marketingu. Niektórzy są na nie podatni do tego stopnia, że nawet gdy wejdą w posiadanie ogromnej sumy pieniędzy, nie mogą zaspokoić swego ciągłego pragnienia nowych, lśniących zabawek, którymi przemysł reklamowy świeci im przed oczami. Tak więc zawsze czują się źle pod względem finansowym, nawet gdy ich przychody są duże, a ich pragnienia są zawodzone.

81. Niektórzy ludzie wykazują małą podatność na reklamę i techniki marketingowe. To ci ludzie, których nie interesują pieniądze. Materialne posiadanie nie zaspokaja ich potrzeby procesu władzy.

82. Ludzie, którzy wykazują średnią podatność na reklamę i techniki marketingowe są w stanie zarobić wystarczającą ilość pieniędzy, by zaspokoić swoje pragnienie dóbr i usług, ale tylko kosztem poważnego wysiłku (nadgodziny, dodatkowa praca, premie, itd.). Tak więc materialne posiadanie zaspokaja ich potrzebę procesu władzy. Nie oznacza to jednak, że potrzeba ta jest zaspokajana w pełni. Mogą oni odczuwać niewystarczającą autonomię w procesie władzy (ich praca może składać się z wykonywania poleceń) oraz ich pędy mogą być zawodzone (poczucie bezpieczeństwa, agresja). Jesteśmy winni zbytniego upraszczania w paragrafach 80-82 ponieważ założyliśmy, że pragnienie materialnego posiadania jest całkowicie wytworzone przez przemysł reklamowy. Oczywiście nie jest to takie proste.

83. Niektórzy ludzie częściowo zaspokajają swą potrzebę władzy przez identyfikowanie się z silną organizacją bądź masowym ruchem. Jednostka, której brakuje celów lub władzy dołącza do ruchu bądź organizacji, przyjmując jej cele jako własne i podejmuje starania prowadzące do ich osiągnięcia. Kiedy niektóre z tych celów zostają osiągnięte, jednostka, nawet jeżeli jej osobiste starania odegrały mało znaczącą rolę w ich osiągnięciu, czuje się (poprzez identyfikowanie się z ruchem bądź organizacją) jakby przechodziła przez proces władzy. Ten fenomen wykorzystywany był przez faszystów, nazistów i komunistów. Nasze społeczeństwo również go wykorzystuje, choć już nie w tak okrutny sposób. Przykład: Manuel Noriega był niewygodny dla U.S.A. (cel: ukarać Noriegę). U.S.A. dokonały inwazji na Panamę (staranie) i ukarały Noriegę (osiągnięcie celu). U.S.A. przeszły przez proces władzy i wielu amerykan z powodu ich identyfikowania się z U.S.A., przeszło przez proces władzy przez nie swoje doświadczenie. Stąd też powszechna aprobata publiczna inwazji na Panamę: dała ludziom poczucie władzy [15]. Ten sam fenomen obserwujemy w armiach, korporacjach, partiach politycznych, organizacjach humanitarnych, ruchach religijnych bądź ideologicznych. Szczególne dążenie do atrakcyjności dla osób chcących zaspokoić swą potrzebę władzy, wykazują ruchy lewackie. Jednak w przypadku większości osób, identyfikacja z dużą organizacją lub masowym ruchem nie zaspokaja w pełni potrzeby władzy.

84. Kolejnym sposobem, w jaki ludzie zaspokajają swą potrzebę procesu władzy, są działania zastępcze. Jak wyjaśniliśmy w paragrafach 38-40, działanie zastępcze wymierzone jest w sztuczny cel, o który stara się jednostka dla dobra “spełnienia” osiąganego z dążenia do celu, a nie z powodu potrzeby osiągnięcia celu samego w sobie. Dla przykładu, nie istnieje żaden praktyczny motyw by budować olbrzymie mięśnie, wbijać małą piłeczkę do dziurki lub zdobyć kompletną serię znaczków pocztowych. Mimo to wiele osób w naszym społeczeństwie poświęca się z namiętnością kulturystyce, golfowi lub filatelistyce. Niektórzy ludzie są inaczej ukierunkowani, niż inni i stąd też będą przypisywać znaczenie działaniu zastępczemu tylko dlatego, że ludzie wokół nich traktują je jako ważne, lub dlatego, że społeczeństwo mówi że są ważne. Z tego powodu niektórzy ludzie bardzo poważnie traktują zasadniczo trywialną działalność, jak sport, bądź szachy, czy tajemnicze starania uczonych, podczas gdy inni, bardziej trzeźwi, nie będą widzieć w nich nic, oprócz działań zastępczych, którymi są i w konsekwencji nie będą przywiązywać do nich tyle uwagi, by mogły zaspokoić ich potrzebę procesu władzy. Pozostaje tylko zaznaczyć, że w wielu przypadkach sposób zarabiania pieniędzy na utrzymanie jest również działaniem zastępczym. Nie CZYSTYM działaniem zastępczym, skoro część motywacji działania to zdobycie fizycznych konieczności oraz (dla niektórych osób) statusu społecznego i luksusów, które reklama każe im chcieć. Jednak wiele osób wkłada w swoją pracę znacznie więcej wysiłku niż jest to konieczne w celu zdobycia pieniędzy bądź statusu i to właśnie dodatkowy wysiłek stanowi działanie zastępcze. Ten dodatkowy wysiłek, razem z emocjonalnym zaangażowaniem, jakie mu towarzyszy, jest jedną z sił o największym potencjale ciągłego rozwijania i doskonalenia systemu, z negatywnymi konsekwencjami dla wolności jednostki (patrz paragraf 131). Szczególnie dla większości kreatywnych naukowców i inżynierów praca dąży to tego, by być głównie działaniem zastępczym. Ta uwaga jest tak ważna, że zasługuje na oddzielną dyskusję, jaką przeprowadzimy za chwilę (paragrafy 87-92).

85. W tym rozdziale wyjaśniliśmy, w jaki sposób wiele osób we współczesnym społeczeństwie zaspokaja swoją potrzebę procesu władzy w mniejszym lub większym stopniu. Uważamy jednak, że w przypadku większości osób potrzeba procesu władzy nie jest w pełni zaspokajana. Po pierwsze, ci którzy wykazują nienasycony pęd do statusu, lub traktują działanie zastępcze zbyt poważnie lub silnie identyfikują się z ruchem bądź organizacją w celu zaspokojenia potrzeby władzy, są wyjątkami. Pozostali nie są w pełni zaspokojeni działaniami zastępczymi lub identyfikacją z organizacją (patrz paragrafy 41, 64). Po drugie, system wdraża zbyt dużą kontrolę poprzez jawne przepisy lub socjalizację, czego wynikiem jest deficyt autonomii oraz frustracja spowodowana niemożliwością osiągnięcia pewnych celów oraz koniecznością powściągania zbyt wielu impulsów.

86. Nawet gdyby większość osób w przemysłowo-technologicznym społeczeństwie była dobrze zaspokojona, my (FC) ciągle przeciwstawialibyśmy się takiej formie społeczeństwa, ponieważ (oprócz innych powodów) uważamy za poniżające spełnianie potrzeby procesu władzy jednostki poprzez działania zastępcze bądź identyfikację z organizacją, zamiast dążenia do prawdziwych celów.

 

MOTYWY NAUKOWCÓW

 

87. Nauka i technologia dostarczają najważniejszych przykładów działań zastępczych. Niektórzy naukowcy twierdzą, iż motywuje ich “ciekawość”. Twierdzenie to jest czystym absurdem. Większość naukowców pracuje nad wysoko wyspecjalizowanym problemem nie będącym obiektem zwykłej ciekawości. Dla przykładu, czy astronoma, matematyka lub entomologa ciekawią właściwości izopropyltrimetylmetanu? Oczywiście, że nie! Taka rzecz ciekawi jedynie chemika, w dodatku ciekawi go to tylko dlatego, że jest to jego czynność zastępcza. Gdyby chemik i entomolog musieli włożyć poważny wysiłek w zdobycie fizycznych konieczności i gdyby ten wysiłek ćwiczył ich zdolności w interesujący i nienaukowy sposób, nie obchodziłby ich ani izopropyltrimetylmetan ani klasyfikacja żuków. Przypuśćmy, że brak funduszy na ponadszkolne kształcenie doprowadził chemika do tego, że został agentem ubezpieczeniowym, a nie chemikiem. W takim przypadku byłby bardzo zainteresowany kwestiami ubezpieczeniowymi, a nie izopropyltrimetylmetanem. W żadnym przypadku nie jest normalne wkładanie w zaspokojenie ciekawości takiej ilości czasu i wysiłku, jakie naukowcy wkładają w swą pracę. Tłumaczenie się “ciekawością” w motywach naukowców nie wytrzymuje krytyki.

88. Nie bardziej przekonujące jest również tłumaczenie o “dobru ludzkości”. Część prac naukowych nie ma żadnego związku z dobrobytem ludzkiej rasy – na przykład większa część archeologii lub lingwistyki porównawczej. Niektóre z innych dziedzin nauki prezentują wyraźnie niebezpieczne możliwości, jednak naukowcy zajmujący się nimi są tak samo entuzjastyczni w swej pracy jak ci, którzy udoskonalają szczepionki czy badają zanieczyszczenie powietrza. Rozważcie przypadek dr Edwarda Tellera wykazującego wielkie zaangażowanie emocjonalne w promowanie elektrowni nuklearnych. Czy to zaangażowanie wynikało z pragnienia służby ludzkości? Jeżeli tak, to dlaczego dr Teller nie wykazywał podobnego entuzjazmu wobec innych “humanitarnych” kwestii? Jeżeli był tak humanitarny, to dlaczego pomógł w udoskonaleniu bomby H? Tak jak w przypadku innych naukowych osiągnięć pozostaje kwestią otwartą czy elektrownie nuklearne rzeczywiście służą ludzkości. Czy tania elektryczność przewyższa akumulujące się odpady i ryzyko wypadku? Dr Teller widział jedynie jedną stronę tej kwestii. W oczywisty sposób jego emocjonalne zaangażowanie w energię nuklearną wyrosło nie z pragnienia “służby ludzkości”, lecz z osobistego spełnienia, jakie czerpał ze swej pracy oraz z obserwowania jej praktycznego użytkowania.

89. To samo tyczy się ogółu naukowców. Z możliwymi rzadkimi wyjątkami, ich motywem nie jest ani ciekawość ani pragnienie niesienia pomocy ludzkości, lecz potrzeba przejścia przez proces władzy: posiadania celu (naukowego problemu do rozwiązania), podejmowania wysiłku (badania) oraz osiągnięcia celu (rozwiązanie problemu). Nauka jest czynnością zastępczą, ponieważ naukowcy pracują głównie z powodu spełnienia, jakie czerpią z samej pracy.

90. Oczywiście nie jest to aż tak proste. Inne motywy również odgrywają pewną rolę dla wielu naukowców, na przykład pieniądze oraz status. Niektórzy naukowcy mogą być ludźmi z typu posiadających nienasycony pęd do statusu (patrz paragraf 79) i może to dostarczać wiele motywacji dla ich pracy. Nie ma wątpliwości, że większość naukowców, tak jak większość ogólnej populacji, jest mniej lub bardziej podatna na reklamę i techniki marketingowe oraz potrzebuje pieniędzy w celu zaspokojenia swego pragnienia dóbr i usług. Tak więc nauka nie jest czynnością CZYSTO zastępczą. Jest nią jednak w większej części.

91. Nauka i technologia stanowi również silny ruch masowy i wielu naukowców zadowala swą potrzebę władzy poprzez identyfikowanie się z tym masowym ruchem (patrz paragraf 83).

92. Tak więc nauka maszeruje na ślepo, nie oglądając się na rzeczywisty dobrobyt ludzkiej rasy czy na żaden inny standard, będąc posłuszną wyłącznie psychologicznym potrzebom naukowców oraz urzędników państwowych i przedstawicieli korporacji, którzy zapewniają fundusze na badania.

 

NATURA WOLNOŚCI

 

93. Zamierzamy kłócić się iż społeczeństwo przemysłowo-technologiczne nie może być zreformowane w taki sposób, by zapobiec postępującemu zawężaniu sfery ludzkiej wolności. Jednak ponieważ “wolność” jest słowem, które może być interpretowane na wiele sposobów, musimy najpierw wyjaśnić o jaką wolność nam chodzi.

94. Poprzez “wolność” rozumiemy okazję do przejścia przez proces władzy, z prawdziwymi celami w miejsce sztucznych oraz czynności zastępczych oraz bez ingerencji, manipulacji bądź nadzoru z niczyjej strony, szczególnie ze strony dużej organizacji. Wolność oznacza kontrolowanie (jako jednostka bądź członek MAŁEJ grupy) spraw życia i śmierci jednostki, pożywienia, ubioru, schronienia oraz ochrony przed wszystkim, co stanowi zagrożenie w danym otoczeniu. Wolność oznacza posiadanie władzy; nie władzy kontrolowania innych ludzi, ale władzy kontrolowania okoliczności własnego życia. Jednostka nie posiada wolności jeżeli ktoś inny (szczególnie duża organizacja) ma władzę nad jednostką niezależnie od tego jak nieszkodliwie, tolerancyjnie i przyzwalająco owa władza jest sprawowana. Ważne jest, aby nie mylić wolności z przyzwoleniem (patrz paragraf 72).

95. Mówi się, ze żyjemy w wolnym społeczeństwie, ponieważ mamy pewną ilość konstytucyjnie zagwarantowanych praw. Nie są one jednak tak istotne jak mogłyby się wydawać. Poziom osobistej wolności w społeczeństwie jest wyznaczany bardziej przez jego ekonomiczną i technologiczną strukturę niż przez jego prawa lub formę rządu [16]. Większość indiańskich narodów Nowej Anglii było monarchiami, a wiele miast włoskiego renesansu było kontrolowanych przez dyktatorów. Jednak czytając o tych społeczeństwach można odnieść wrażenie, że pozwalały na dalece większą wolność niż nasze społeczeństwo. Po części było tak dlatego, że brakowało im sprawnych mechanizmów narzucających wolę władcy: nie było nowoczesnych, dobrze zorganizowanych sił policyjnych, szybkiej, długodystansowej komunikacji, nadzorujących kamer czy akt informacyjnych o życiu przeciętnych obywateli. Stąd też stosunkowo łatwo było unikać kontroli.

96. Co do naszych konstytucyjnych praw, rozważcie na przykład wolność prasy. Oczywiście nie chcemy atakować tego prawa: jest ono bardzo istotnym narzędziem ograniczenia koncentracji władzy politycznej oraz trzymania w ryzach tych, którzy posiadają władzę polityczną poprzez ujawnienie niewłaściwych zachowań z ich strony. Jednakże wolność prasy ma bardzo mały użytek dla przeciętnego obywatela jako jednostki. Masmedia są w większości pod kontrolą dużych organizacji zintegrowanych w system. Każdy kto posiada jakąś sumę pieniędzy może dać coś do druku, dystrybuować coś w Internecie lub w inny sposób, lecz to co ma do powiedzenia zostanie wchłonięte przez ogromną ilość materiału w mediach, stąd też nie odniesie to praktycznie żadnego rezultatu. Dla większości osób i małych grup wywarcie wrażenia słowem na społeczeństwo jest prawie niemożliwe. Weźmy nas (FC) za przykład. Gdybyśmy nie uczynili nic niezgodnego z prawem by oddać niniejsze pismo wydawcy, prawdopodobnie nie zostałoby przyjęte. Gdyby zostało przyjęte i opublikowane, prawdopodobnie nie zainteresowałoby wielu czytelników, ponieważ większą zabawą jest oglądanie w mediach programów rozrywkowych niż czytanie trzeźwego eseju. Nawet jeżeli to pismo znalazłoby wielu czytelników, większość z nich zapomniałaby o czym czytała w ogromie materiału serwowanego jej przez media. W celu ukazania naszego przekazu ogółowi z szansą pozostawienia trwałego wrażenia musieliśmy zabijać ludzi.

97. Konstytucyjne prawa są do pewnego stopnia użyteczne, jednak nie wykraczają poza gwarantowanie tego, co można by nazwać mieszczańską koncepcją wolności. Zgodnie z tą koncepcją, “wolny” człowiek jest zasadniczo elementem machiny społecznej i posiada jedynie pewien zbiór przypisanych i ograniczonych wolności; wolności, które zostały zaprojektowane, by służyć potrzebom machiny społecznej a nie jednostki. Tak więc mieszczański “wolny” człowiek posiada wolność ekonomiczną, ponieważ gwarantuje ona wzrost i rozwój; posiada wolność prasy, ponieważ publiczna krytyka panuje nad niewłaściwymi zachowaniami przywódców politycznych; posiada prawo do sprawiedliwego procesu, ponieważ uwięzienie w wyniku kaprysu posiadających władzę nie byłoby dobre dla systemu. Takie właśnie było nastawienie Simona Bolivara. Dla niego ludzie zasługiwali na wolność tylko jeżeli używali jej w celu promowania rozwoju (rozwoju w oczach mieszczuchów). Inni mieszczańscy myśliciele podzielali podobny pogląd o wolności jako zaledwie środka do kolektywnego celu. Chester C.Tau w książce “Chińska myśl polityczna XX wieku”, na stronie 202, wyjaśnia filozofię przywódcy Knomintang, Hu Hau-mina: “Jednostce przyznawane są prawa, ponieważ jest ona członkiem społeczeństwa i jej życie we wspólnocie wymaga takich praw. Przez wspólnotę Hu miał na myśli cały naród.” Zaś na stronie 259 Tan stwierdza iż zgodnie z Carsum Chang (Chang Chun-mai, przywódca Państwowej Socjalistycznej Partii Chin) wolność musiała być używana w interesie państwa i ludności jako całości. Jednak jaką wolność ma jednostka, jeżeli może jej używać, tylko w sposób wskazany przez innych? Koncepcja wolności FC jest odmienna od Bolivara, Hu, Changa czy innych mieszczańskich teoretyków. Problem takich teoretyków polega na tym, że rozwój oraz zastosowanie społecznych teorii uczynili swą czynnością zastępczą. W konsekwencji teorie te są zaprojektowane by służyć potrzebom teoretyków, a nie ludzi, którzy mieli pecha na tyle dużego, by żyć w społeczeństwie, na które narzucone są te teorie.

98. Jeszcze jedna uwaga odnośnie tego rozdziału: nie powinno się zakładać, że ktoś posiada wystarczającą wolność tylko dlatego, że TWIERDZI że ją posiada. Wolność jest częściowo ograniczona przez psychologiczną kontrolę, której ludzie nie są świadomi, a co więcej, wyobrażenia wielu osób co do tego, co stanowi o ich wolności są ustanawiane bardziej przez społeczne konwencje, niż przez ich rzeczywiste potrzeby. Na przykład, wielu naduspołecznionych lewaków prawdopodobnie powiedziałoby, że większość ludzi, włączając ich samych jest uspołeczniona w zbyt małym stopniu, a nie w zbyt dużym, jednak naduspołeczniony lewak płaci dużą psychologiczną cenę za swój stopień uspołecznienia.

 

NIEKTÓRE ZASADY HISTORII

 

99. Pomyśl o historii jako sumie dwóch składników: nieuporządkowanego zbioru nieprzewidywalnych zdarzeń nie układających się w żaden schemat oraz regularnego składnika zawierającego długoterminowe trendy historyczne. Zajmiemy się teraz właśnie długoterminowymi trendami.

100. PIERWSZA ZASADA. Jeżeli dokonuje się MAŁEJ zmiany, która wpływa na długoterminowy trend historyczny, efekt tej zmiany prawie zawsze będzie krótkotrwały – trend szybko powróci do swego pierwotnego stanu. (Przykład: Ruch reformatorski powołany w celu oczyszczenia społeczeństwa z politycznej korupcji rzadko miewa długoterminowy efekt; prędzej czy później reformatorzy rozluźnią nacisk i korupcja rozwinie się ponownie. Poziom politycznej korupcji w danym społeczeństwie dąży do pozostawania stałym lub jedynie do powolnej zmiany wraz z ewolucją społeczeństwa. Normalnie, polityczna czystka byłaby permanentna tylko w towarzystwie szerokich zmian społecznych; MAŁA zmiana w społeczeństwie nie wystarczy). Jeżeli mała zmiana w długoterminowym trendzie historycznym wydaje się być permanentna, jest tak tylko dlatego, że zmiana działa w kierunku, w którym trend już zmierzał, a więc trend nie zmienił się, lecz tylko został nieco popchnięty naprzód.

101. Pierwsza zasada jest niemal tautologią. Gdyby trend nie był stabilny w związku z małymi zmianami, błądziłby przypadkowo raczej, niż podążał w określonym kierunku; innymi słowy, nie byłby wcale długoterminowym trendem.

102. DRUGA ZASADA. Jeżeli dokonuje się zmiany wystarczająco dużej by trwale zmieniła długoterminowy trend historyczny, wtedy również zmieni społeczeństwo jako całość. Innymi słowy, społeczeństwo jest systemem, w którym wszystkie części są ze sobą połączone i nie można trwale zmienić żadnej ważnej części bez wywołania zmiany również w innych częściach.

103. TRZECIA ZASADA. Jeżeli dokonuje się zmiany wystarczająco dużej by zmienić długoterminowy trend, to konsekwencje dla społeczeństwa jako całości nie mogą być zawczasu przewidziane. (Chyba, że poszczególne inne społeczności przeszły przez taką samą zmianę i doświadczyły takich samych konsekwencji, w tym przypadku można na gruncie empirycznym przewidzieć, że następna społeczność, która przejdzie przez taką samą zmianę prawdopodobnie doświadczy podobnych konsekwencji).

104. CZWARTA ZASADA. Nowy rodzaj społeczeństwa nie może zostać zaprojektowany na papierze. Oznacza to, że nie można zaplanować nowej formy społeczeństwa zawczasu, później jej ustanowić i oczekiwać, że będzie funkcjonować zgodnie z wcześniejszym planem.

105. Zasady trzecia i czwarta wynikają ze złożoności ludzkich społeczności. Zmiana w ludzkim zachowaniu wpłynie na ekonomię społeczeństwa oraz na jego fizyczne środowisko; ekonomia wpłynie na środowisko i vice versa, a zmiany w ekonomi i w środowisku wpłyną na ludzkie zachowanie w złożony, nieprzewidywalny sposób; i tak dalej. Sieć przyczyn i skutków jest dalece zbyt złożona by ją rozwikłać i zrozumieć.

106. PIĄTA ZASADA. Ludzie nie wybierają świadomie i racjonalnie formy swojego społeczeństwa. Społeczeństwa rozwijają się w procesach społecznej ewolucji nie będących pod racjonalną ludzką kontrolą.

107. Piąta zasada jest konsekwencją pozostałych czterech.

108. By zilustrować: Zgodnie z pierwszą zasadą, ogólnie rzecz biorąc, próba społecznej reformy albo działa w kierunku w którym i tak już rozwija się społeczeństwo (czyli zaledwie przyspiesza zmianę, która i tak by nastąpiła), albo odnosi tylko krótkotrwały skutek, a społeczeństwo szybko powraca do poprzedniego stanu. Aby wywołać trwałą zmianę w kierunku rozwoju jakiegokolwiek ważnego aspektu społeczeństwa reforma jest niewystarczająca i wymagana jest rewolucja. (Rewolucja niekoniecznie musi oznaczać zbrojne powstanie czy obalenie rządu.) Zgodnie z drugą zasadą, rewolucja nigdy nie zmienia tylko jednego aspektu społeczeństwa; a zgodnie z trzecią zasadą następują zmiany nigdy nie oczekiwane i niepożądane przez rewolucjonistów. Zgodnie z czwartą zasadą, gdy rewolucjoniści czy utopiści ustalają nowy rodzaj społeczeństwa, nigdy nie funkcjonuje ono tak jak to sobie zaplanowali.

109. Amerykańska Rewolucja nie dostarcza kontrargumentu. Nie była ona rewolucją w naszym rozumieniu tego słowa, ale wojną o niepodległość, po której nastąpiła raczej szeroko sięgająca reforma polityczna. Ojcowie Założyciele nie zmienili kierunku rozwoju amerykańskiego społeczeństwa, nawet do tego nie aspirowali. Uwolnili jedynie rozwój amerykańskiego społeczeństwa spod opóźniającego wpływu brytyjskiej władzy. Ich reforma polityczna nie zmieniła żadnego podstawowego trendu, lecz jedynie popchnęła amerykańską kulturę polityczną jej naturalnym torem rozwoju. Brytyjskie społeczeństwo, którego gałęzią było społeczeństwo amerykańskie, już od dawna zmierzało w kierunku demokracji reprezentatywnej. Przed Wojną o Niepodległość Amerykanie praktykowali już do pewnego stopnia demokrację reprezentatywną w kolonialnych zgromadzeniach. System polityczny ustanowiony przez Konstytucję wzorowany był na systemie brytyjskim oraz zgromadzeniach kolonialnych. Z dużą zmianą, dla pewności – nie ulega wątpliwości, że Ojcowie Założyciele uczynili bardzo istotny krok. Był to jednak krok na drodze, którą anglojęzyczny świat już kroczył. Dowodem jest fakt, że Brytania i wszystkie jej kolonie, zaludnione przede wszystkim ludźmi brytyjskiego pochodzenia, przyjęły systemy demokracji reprezentatywnej zasadniczo podobne do Stanów Zjednoczonych. Gdyby Ojcowie Założyciele stracili odwagę i zaniechali podpisania Deklaracji Niepodległości, nasz sposób życia nie byłby znacząco inny. Może mielibyśmy bliższe związki z Brytanią, może mielibyśmy Parlament oraz Ministra zamiast Kongresu i Prezydenta. Nic wielkiego. Tak więc Amerykańska Rewolucja dostarcza nie kontrprzykładu dla naszych zasad, ale ich dobrej ilustracji.

110. Wciąż używać należy zwykłego rozumienia w zastosowaniu tych zasad. Wyrażone są one w nieprecyzyjnym języku pozostawiającym miejsce na interpretację, można znaleźć od nich wyjątki. Dlatego prezentujemy te zasady nie jako nieprzekraczalne prawa, ale jako regułę kciuka lub przewodniki myśli, które mogą dostarczyć częściowe antidotum dla naiwnych idei o przyszłości społeczeństwa. Zasady te powinny być nieustannie w umyśle i kiedy ktoś dochodzi do wniosku przeciwnego im, powinien jeszcze raz ostrożnie przebadać swój tok myślenia i zachować swój wniosek tylko jeżeli ma ku temu dobre, solidne powody.

 

SPOŁECZEŃSTWO INDUSTRIALNO-TECHNOLOGICZNE NIE MOŻE ZOSTAĆ ZREFORMOWANE

 

111. Wymienione zasady pomagają w ukazaniu jak beznadziejnie trudne byłoby zreformowanie systemu industrialnego w taki sposób, by nie zawężał ciągle naszej sfery wolności. Widoczna jest stała tendencja, zauważalna co najmniej od czasu Rewolucji Przemysłowej, do umacniania systemu przez technologię wysokim kosztem w wolności jednostki i lokalnej autonomii. Stąd też każda zmiana mająca na celu ochronę wolności przed technologią byłaby przeciwna podstawowemu trendowi w rozwoju naszego społeczeństwa.

W konsekwencji, podobna zmiana albo byłaby krótkotrwała – szybko pochłonięta przez falę historii – albo, gdyby byłaby wystarczająco duża by być trwałą, zmieniłaby naturę całego naszego społeczeństwa. Jest to zgodne z zasadami pierwszą i drugą. Co więcej, skoro społeczeństwo zostałoby zmienione w sposób zawczasu nieprzewidywalny (trzecia zasada) byłoby to wielkie ryzyko. Zmiany wystarczająco duże by wprowadzić trwałą różnicę na rzecz wolności nie zostałyby zapoczątkowane, ponieważ zakłócałyby funkcjonowanie systemu. Dlatego też wszelkie próby reform byłyby zbyt nieśmiałe by być efektywnymi. Nawet gdyby zapoczątkowane zostały wystarczająco duże zmiany, byłyby cofnięte wraz z uwidocznieniem się ich zakłócających porządek efektów. Tak więc, permanentne zmiany na rzecz wolności mogłyby być wprowadzone w życie tylko przez osoby przygotowane na zaakceptowanie radykalnych, niebezpiecznych i nieprzewidywalnych przekształceń całego systemu. Innymi słowy, nie przez reformatorów, a przez rewolucjonistów.

112. Ludzie chcący chronić wolność bez poświęcania rzekomych korzyści płynących z technologii zasugerują naiwne plany jakiejś nowej formy społeczeństwa godzącej wolność z technologią. Pomijając fakt, że ludzie wysuwający takie sugestie rzadko proponują jakiekolwiek praktyczne środki, którymi miałoby zostać ustanowione nowe społeczeństwo; z czwartej zasady wynika, że nawet jeśli nowa forma społeczeństwa zostałaby ustanowiona to albo upadłaby albo dałaby rezultaty odmienne od oczekiwanych.

113. Tak więc, nawet na bardzo ogólnym gruncie, wydaje się być wysoce nieprawdopodobne znalezienie sposobu zmiany społeczeństwa godzącego wolność z nowoczesną technologią. W kilku następnych rozdziałach podamy więcej konkretnych powodów, z których wynika, że wolność i rozwój technologiczny nie idą ze sobą w parze.

 

OGRANICZENIE WOLNOŚCI JEST W INDUSTRIALNYM SPOŁECZEŃSTWIE NIEUNIKNIONE

 

114. Jak zostało wyjaśnione w paragrafach 65-67, 70-73, współczesny człowiek jest uwikłany w sieć zasad i regulacji, a jego los zależy od osób nie mających z nim wiele wspólnego i na których decyzje nie może on w żaden sposób wpłynąć. Nie jest to ani przypadek, ani wynik samowoli aroganckich biurokratów. Jest to coś niezbędnego i nieuniknionego w jakimkolwiek technologicznie zaawansowanym społeczeństwie. System MUSI ściśle regulować ludzkie zachowanie po to, by mógł funkcjonować. W pracy ludzie muszą robić to, co im się każe, w przeciwnym razie produkcja pogrąży się w chaosie. Biurokracje MUSZĄ być prowadzone zgodnie z surowymi zasadami. Zezwolenie niższym w hierarchii biurokratom na jakąkolwiek znaczącą samowolę zakłóciłoby system i doprowadziłoby do posądzeń o niesprawiedliwość w związku z różnicami w sposobie wykorzystywania samowoli przez biurokratów. Prawdą jest, że niektóre restrykcje nałożone na naszą wolność mogłyby być wyeliminowane, ale GENERALNIE RZECZ BIORĄC regulowanie naszego życia przez duże organizacje jest konieczne dla funkcjonowania społeczeństwa industrialno-technologicznego. Wynikiem tego jest poczucie bezsilności u części przeciętnych osób. Jakkolwiek, może zdarzyć się, że formalne regulacje będą wzrastająco zmierzać do tego, by zastąpiono je narzędziami psychologicznymi, które powodują, że chcemy robić to, czego wymaga od nas system. (Propaganda [14], techniki edukacyjne, programy “zdrowia psychicznego”, itd.)

115. System MUSI zmuszać ludzi, by zachowywali się w sposób, który jest odległy od naturalnego wzorca ludzkiego zachowania. Na przykład, system potrzebuje naukowców, matematyków i inżynierów. Nie może bez nich funkcjonować. Tak więc duża presja wywierana jest na dzieci, by kształciły się w tych dziedzinach. Dla młodego człowieka nienaturalne jest spędzanie większej części swojego czasu na ślęczeniu przy biurku i zajmowaniu się nauką. Normalny młody człowiek chce spędzać swój czas w aktywnym kontakcie z prawdziwym światem. Pośród prymitywnych ludów, przedmioty w których kształcone są dzieci pozostają w naturalnej harmonii z naturalnymi ludzkimi impulsami. Pośród amerykańskich Indian na przykład, chłopcy kształcą się w aktywnych zajęciach na świeżym powietrzu – a to jest właśnie to co chłopcy lubią. Lecz w naszym społeczeństwie dzieci zmuszane są do nauki przedmiotów technicznych, których większość z nich uczy się niechętnie.

116. Z powodu ciągłej presji, jaką system wywiera w celu modyfikowania ludzkiego zachowania, wzrasta liczba ludzi, którzy nie dostosowują się do wymagań społeczeństwa: pasożyty społeczne, członkowie gangów młodzieżowych, sekciarze, antyrządowi buntownicy, radykalni eko-sabotażyści, wyrzutkowie i różnego rodzaju opozycjoniści.

117. W każdym technologicznie zaawansowanym społeczeństwie los jednostki MUSI zależeć od decyzji, na które w znacznym stopniu nie ma ona żadnego wpływu. Społeczeństwo technologiczne nie może zostać rozbite na małe, autonomiczne wspólnoty, ponieważ produkcja opiera się na kooperacji ogromnej liczby ludzi i maszyn. Takie społeczeństwo MUSI być wysoko zorganizowane i MUSZĄ być podejmowane decyzje oddziałujące na ogromną liczbę osób. Kiedy decyzja oddziałuje, powiedzmy na milion osób, wtedy każda jednostka ma średnio jedną milionową udziału w podejmowanej decyzji. W praktyce zwykle wygląda to tak, że decyzje są podejmowane przez urzędników publicznych, przedstawicieli korporacji lub technicznych specjalistów; nawet jeżeli ludność głosuje nad decyzją, liczba głosujących jest zbyt wielka, by pojedynczy głos był znaczący. [17] Tak więc większość jednostek nie jest w stanie wymiernie wpływać na poważne decyzje oddziałujące na ich życie. Nie jest możliwy żaden sposób na uzdrowienie tego w technologicznie zaawansowanym społeczeństwie. System próbuje “rozwiązać ten problem” poprzez użycie propagandy w celu sprawienia by ludzie CHCIELI decyzji, które zostały za nich podjęte; ale nawet gdyby to “rozwiązanie” odniosło całkowity sukces sprawiając, że ludzie czuliby się lepiej, byłoby to poniżające.

118. Konserwatyści i inne osoby wysuwają postulat bardziej “lokalnej autonomii”. Lokalne wspólnoty cieszyły się niegdyś autonomią, ale staje się ona coraz mniej możliwa z chwilą, gdy lokalne wspólnoty zostają wciągnięte i uzależnione od systemów dużej skali, jak użyteczności publiczne, sieci komputerowe, systemy autostrad, środki masowego przekazu, współczesny system opieki zdrowotnej. Przeciwko autonomii występuje również fakt, iż technologia zastosowana w jednym miejscu często oddziałuje na ludzi w innych, położonych dalej miejscach. Tak więc użycie pestycydów i innych chemikaliów w pobliżu zbiornika wodnego może skazić punkt czerpania wody setki mil w dół rzeki, a efekt cieplarniany oddziałuje na cały świat.

119. System nie istnieje i nie może istnieć w celu zaspokajania ludzkich potrzeb. Zamiast tego właśnie ludzkie zachowanie musi ulec modyfikacji w celu dostosowania się do potrzeb systemu. Nie ma to nic wspólnego z polityczną ani społeczną ideologią, która może udawać, że przewodzi technologicznemu systemowi. Jest to wina technologii, ponieważ system przewodzony jest nie przez ideologię, lecz przez techniczną konieczność. [18] Oczywiście system zaspokaja wiele ludzkich potrzeb, ale ogólnie rzecz biorąc robi to tylko do poziomu do którego robienie tego jest dla niego korzystne. Najważniejsze są potrzeby systemu, a nie człowieka. Na przykład, system dostarcza ludziom żywność, ponieważ nie mógłby funkcjonować gdyby wszyscy głodowali; zajmuje się psychologicznymi potrzebami człowieka wtedy, kiedy jest mu WYGODNIE, ponieważ nie mógłby funkcjonować jeżeli zbyt wielu ludzi wpadłoby w depresję lub zaczęło się buntować. Jednakże system z dobrych, solidnych, praktycznych powodów musi wywierać ciągłą presję na ludzi, by dostosować ich zachowanie do swoich potrzeb. Zbyt duża akumulacja śmieci? Rząd, media, system edukacji, ekolodzy, wszyscy zasypują nas masą propagandy na temat recyklingu. Potrzebny jest większy personel techniczny? Chór głosów nakazuje dzieciom studiowanie przedmiotów naukowych. Nikt nie zatrzymuje się by spytać, czy ludzkie jest zmuszanie młodych ludzi do spędzania większości ich czasu na naukę przedmiotów, których większość nienawidzi. Gdy utalentowani pracownicy odsuwani są od pracy przez techniczne innowacje i muszą przejść “ponowne przeszkolenie”, nikt nie pyta czy nie jest dla nich poniżające traktowanie ich w ten sposób. Po prostu przyjmuje się jako pewnik, że wszyscy muszą kłaniać się przed techniczną koniecznością i to z dobrego powodu: gdyby ludzkie potrzeby przełożono ponad techniczną konieczność powstałyby problemy ekonomiczne, bezrobocie, braki lub coś jeszcze gorszego. Koncepcja “zdrowia psychicznego” w naszym społeczeństwie jest określana głównie przez stopień, w jakim jednostka zachowuje się zgodnie z potrzebami systemu bez okazywania oznak stresu.

120. Starania mające na celu uczynienie w systemie miejsca na poczucie celu i autonomie, są po prostu kiepskim żartem. Na przykład, pewna firma zamiast kazać każdemu ze swoich pracowników składania jednej sekcji katalogu, kazała każdemu składać cały katalog, co miało im dać poczucie celu i osiągnięcia. Niektóre firmy próbowały przyznać swoim pracownikom nieco więcej autonomii, lecz z przyczyn praktycznych może to być zrealizowane tylko w bardzo ograniczonym stopniu i w każdym przypadku pracownicy nie otrzymują autonomii jako celu – ich “autonomiczne” starania nie mogą być skierowane w cele przez nich wybrane, lecz jedynie w cele ich pracodawców, takie jak przetrwanie i rozwój firmy. Każda firma pozwalająca swym pracownikom zachowywać się inaczej szybko poszłaby z torbami. Podobnie w każdym przedsiębiorstwie w systemie socjalistycznym, pracownicy muszą skupić swe starania w kierunku celów przedsiębiorstwa, inaczej przedsiębiorstwo nie będzie służyło swemu celowi jako część systemu. Ponownie, z czysto technicznych przyczyn niemożliwe jest dla większości jednostek i małych grup posiadanie zbyt dużej autonomii w społeczeństwie industrialnym. Nawet posiadacz małego biznesu ma zwykle ograniczoną autonomię. Pomijając konieczność rządowych regulacji, jest ograniczony przez fakt, że musi dostosować się do systemu ekonomicznego i jego wymagań. Dla przykładu, gdy ktoś rozwija nową technologię, posiadacz małego biznesu często musi użyć tej technologii, czy tego chce czy nie, w celu pozostania konkurencyjnym.

 

“ZŁE” STRONY TECHNOLOGII NIE MOGĄ BYĆ ODDZIELONE OD STRON “DOBRYCH”

 

121. Kolejnym powodem, dlaczego społeczeństwo industrialne nie może być zreformowane na rzecz wolności jest to, iż nowoczesna technologia jest spójnym systemem, w którym wszystkie części są od siebie zależne. Nie można pozbyć się “złych” stron technologii i pozostawić tylko “dobrych”. Weźmy na przykład nowoczesną medycynę. Postęp w naukach medycznych zależy od postępu w chemii, fizyce, biologii, naukach komputerowych i innych gałęziach wiedzy. Zaawansowane medyczne leczenie wymaga drogiego wyposażenia wyższej technologii, które może być wytworzone i powszechnie dostępne tylko w zaawansowanym technologicznie i bogatym społeczeństwie. Wyraźnie widać, że nie można osiągnąć dużego postępu w medycynie bez rozwiniętego systemu technologicznego i wszystkiego co się z nim łączy.

122. Nawet jeśli postęp medyczny mógłby być osiągnięty bez udziału systemu technologicznego, sam przyniósłby pewne zło. Przypuśćmy na przykład, że wynaleziono lek na cukrzycę. Ludzie z genetyczną skłonnością do cukrzycy będą w stanie przetrwać i rozmnażać się podobnie jak inni. Naturalna selekcja genów cukrzyków zostanie przerwana i takie geny będą rozprzestrzeniać się przez kolejne pokolenia. (Do pewnego stopnia jest to widoczne już dziś, odkąd cukrzyca, mimo że nieuleczalna może być kontrolowana przy użyciu insuliny). To samo stanie się z wieloma innymi chorobami, które grożą genetyczną degradacją populacji. Jedynym rozwiązaniem pewnego rodzaju program eugeniczny czy też rozległa inżynieria genetyczna ludzkich istot, tak aby człowiek w przyszłości nie był już tworem natury, przypadku czy Boga (w zależności od twoich przekonań religijnych lub filozoficznych) lecz sfabrykowanym produktem.

123. Jeżeli myślisz, że rząd zbyt mocno ingeruje w twoje życie TERAZ, to poczekaj aż zacznie kierować konstrukcją genetyczną twego potomstwa. Taka regulacja nieuchronnie nastąpi po wprowadzeniu inżynierii genetycznej istot ludzkich, ponieważ konsekwencje nieregulowanej inżynierii genetycznej byłyby katastroficzne. [19]

124. Naturalną odpowiedzią na takie zmartwienia jest mówienie o “etyce medycznej”. Jednak kodeks etyczny nie miałby na celu ochrony wolności w obliczu rozwoju medycznego; pogorszyłby jedynie sprawy. Kodeks etyczny stosujący się do inżynierii genetycznej w rezultacie byłby sposobem regulowania genetycznej budowy ludzkich istot. Ktoś (prawdopodobnie w większości z wyższych warstw klasy średniej) decydowałby, że takie a takie zastosowanie inżynierii genetycznej jest “etyczne” a inne nie, narzucałby zatem swój system wartości przedsięwzięcia genetycznego modyfikowania całej populacji. Nawet jeśli kodeks etyczny zostałby ustanowiony na całkowicie demokratycznych podstawach, większość będzie narzucać swoje własne wartości jakiejkolwiek mniejszości, która może mieć całkiem odmienne zdanie o tym co stanowi o “etycznym” zastosowaniu inżynierii genetycznej. Jedyny kodeks etyczny, który naprawdę chroniłby wolność to taki, który zabraniałby JAKIEJKOLWIEK inżynierii genetycznej na istotach ludzkich, lesz możesz być pewien, że taki kodeks nigdy nie zostanie przyjęty w technologicznym społeczeństwie. Nie ma takiego kodeksu, który po zredukowaniu inżynierii genetycznej do roli drugorzędnej mógłby utrzymać się przez dłuższy czas, ponieważ pokusa przedstawiona przez siłę biotechnologii byłaby nieodparta, szczególnie że dla większości ludzi wiele spośród zastosowań tej nauki wydaje się być oczywistym i niedwuznacznym dobrem (eliminującym fizyczne i psychiczne choroby, dającym ludziom możliwości, których potrzebują do radzenia sobie w dzisiejszym świecie). Nieuchronnie inżynieria genetyczna będzie używana coraz rozleglej i w sposób zgodny tylko z potrzebami systemu industrialno-technologicznego. [20]

 

TECHNOLOGIA JEST SILNIEJSZĄ SIŁĄ SPOŁECZNĄ NIŻ DĄŻENIE DO WOLNOŚCI

 

125. Znalezienie TRWAŁEGO kompromisu pomiędzy technologią i wolnością nie jest możliwe, ponieważ technologia jest dalece silniejszą siłą społeczną i w sposób ciągły przyćmiewa wolność poprzez POWTARZANE kompromisy. Wyobraź sobie przypadek dwóch sąsiadów, z których każdy posiada taką samą ilość ziemi, lecz jeden z nich jest potężniejszy od drugiego. Potężniejszy domaga się części ziemi od drugiego. Słabszy odmawia. Potężniejszy mówi: “Dobra, pójdźmy na kompromis. Daj mi połowę tego, o co prosiłem”. Słaby nie ma zbyt wielu możliwości poza poddaniem się. Jakiś czas później potężniejszy sąsiad domaga się kolejnej części ziemi, ponownie zawierają kompromis, itd. Poprzez wymuszanie długiej serii kompromisów na słabszym, potężniejszy ostatecznie odbiera mu całą ziemię. Tak samo jest w przypadku konfliktu miedzy technologią i wolnością.

126. Wytłumaczymy teraz dlaczego technologia jest silniejszą siłą społeczną niż dążenie do wolności.

127. Technologiczny postęp, który wydaje się nie zagrażać wolności, często okazuje się zagrażać jej później bardzo poważnie. Rozważmy na przykład zmotoryzowany transport. Dawniej pieszy mógł chodzić gdzie chciał, kroczyć swoją własna ścieżką bez podporządkowywania się jakimkolwiek przepisom drogowym i był niezależny od wspierających systemów technologicznych. Kiedy pojawiła się motoryzacja wydawało się, że zwiększa ona ludzką wolność. Nie odebrała wolności pieszym, nikt nie musiał mieć samochodu jeżeli tego nie chciał, a ci którzy wybrali kupno samochodu mogli podróżować dużo szybciej niż piesi. Lecz wprowadzenie transportu zmotoryzowanego wkrótce zmieniło społeczeństwo w taki sposób, aby organizować lokomocyjną wolność człowieka. Kiedy samochody stały się liczne trzeba było coraz bardziej kierować ich użyciem. Samochodem nie można tak po prostu pojechać gdzie się chce, swoimi własnymi drogami, szczególnie na terenach gęsto zaludnionych, ruchem poszczególnych osób rządzi ruch uliczny i różnorodne przepisy drogowe. Każdy ograniczony jest przez niskie zobowiązania: prawo jazdy, testy kierowców, ponawianie rejestracji, ubezpieczenie, środki wymagane dla zachowania bezpieczeństwa, comiesięczne opłaty. Co więcej, użycie transportu zmotoryzowanego nie jest już dowolne. Od momentu wprowadzenia tego transportu układ miast zmienił się w taki sposób, że większość ludzi nie mieszka już w możliwej do przebycia pieszo odległości od swoich miejsc pracy, sklepów, miejsc wypoczynku i rekreacji, tak więc są oni zależni od samochodu jako środka transportu. W przeciwnym razie muszą korzystać z transportu publicznego, a w tym wypadku mają jeszcze mniejszą kontrolę nad swoim przemieszczaniem się, niż gdy kierują własnym samochodem. Nawet wolność pieszego jest teraz bardziej ograniczona. W mieście musi on ciągle zatrzymywać się i czekać na zmiany świateł, które są zaprojektowane aby służyć ruchowi pojazdów. Poza miastem ruch samochodów powoduje, że chodzenie wzdłuż autostrady stało się niebezpieczne i niewygodne. (Zauważ istotną kwestię zobrazowaną przez nas w przypadku zmotoryzowanego transportu: kiedy nowa technologicznie rzecz jest wprowadzana jako opcja którą jednostki mogą wybrać lub nie, niekoniecznie POZOSTAJE ona dowolna. W wielu przypadkach nowa technologia zmienia społeczeństwo w taki sposób, że ludzie ostatecznie są ZMUSZENI do używania jej).

128. Podczas gdy postęp technologiczny JAKO CAŁOŚĆ ciągle ogranicza sferę naszej wolności, każde nowe ulepszenie techniczne ROZPATRYWANE SAMO W SOBIE wydaje się być pożądane. Elektryczność, kanalizacja, szybka komunikacja na długie dystanse… jak ktoś mógłby występować przeciwko którejś z tych rzeczy lub przeciwko innym z niezliczonej grupy technicznych osiągnięć, które stworzyły nowoczesne społeczeństwo? Absurdem byłoby na przykład opieranie się wprowadzeniu telefonu, gdyż przyniósł on wiele korzyści i żadnej strony ujemnej. Jednak jak już wytłumaczyliśmy w paragrafach 59-76, wszystkie te techniczne osiągnięcia razem wzięte wykreowały świat, w którym los przeciętnego człowieka nie spoczywa już dłużej w jego własnych rękach, w rękach jego sąsiadów czy przyjaciół, lecz kierują nim politycy, zarządy korporacji, anonimowi technicy i biurokraci, na których człowiek, jako jednostka nie ma możliwości wpływu. [21] Ten proces będzie kontynuowany w przyszłości. Weźmy na przykład inżynierię genetyczną. Garstka ludzi będzie opierać się wprowadzeniu technik genetycznych eliminujących pewną dziedziczną chorobę. Nie czynią one żadnej widocznej szkody i zapobiegają cierpieniu. Jednakże szereg genetycznych osiągnięć razem wziętych uczyni z człowieka zaprojektowany produkt zamiast wolny twór przypadku (albo boga, czy czegokolwiek w zależności od twoich przekonań religijnych).

129. Następnym powodem dlaczego technologia stanowi tak potężną siłę społeczną jest to, że w kontekście danego społeczeństwa, rozwój technologiczny postępuje wyłącznie w jednym kierunku; nie może zostać zawrócony. Kiedy zostaje wprowadzona techniczna innowacja, ludzie zwykle uzależniają się od niej do chwili, gdy zostaje zastąpiona bardziej zaawansowaną innowacją. Nie tylko ludzie jako jednostki uzależniają się od nowego produktu technologii, ale nawet bardziej, uzależnia się od niego system, jako całość. (Wyobraź sobie co stałoby się z dzisiejszym światem gdyby wyeliminowano, np. komputery). Tak więc system może postępować tylko w jednym kierunku, ku jeszcze większej technologizacji. Technologia wciąż wymusza krok w tył na wolności – bez obalenia całego systemu technologicznego.

130. Technologia postępuje z ogromną prędkością i zagraża wolności w wielu różnych punktach w tym samym czasie (przeludnienie, zasady i przepisy, zwiększająca się zależność jednostek od dużych organizacji, propaganda i inne techniki psychologiczne, inżynieria genetyczna, naruszenia prywatności przez urządzenia obserwacyjne i komputery, itd.). Zażegnanie jakiegokolwiek JEDNEGO zagrożenia wymagałoby różnej długiej walki społecznej. Osoby chcące chronić wolność są przytłoczone liczbą nowych ataków i prędkością ich rozwoju, stąd też stają się apatyczni i przestają się opierać. Walka z każdym z zagrożeń osobno byłaby daremna. Jedyną nadzieją na sukces jest walka z systemem technologicznym jako całością, ale to oznacza rewolucję a nie reformę.

131. Technicy (używamy tego terminu w szerokim znaczeniu aby opisać wszystkich zajmujących się wyspecjalizowanym zadaniem wymagającym ćwiczeń) dążą do takiego zaangażowania w swoją pracę (swoje działanie zastępcze), że gdy następuje konflikt pomiędzy ich pracą techniczną a wolnością, prawie zawsze ich wybór pada na pracę. Jest to oczywiste w przypadku naukowców, ale ujawnia się również wszędzie indziej: nauczyciele, grupy humanitarne, konserwatywne organizacje nie wahają się przed użyciem propagandy lub innych technik psychologicznych pomagającym im osiągnąć ich cele. Korporacje i agencje rządowe kiedy uznają to za użyteczne, nie wahają się przed zbieraniem informacji o jednostkach, nie myśląc o ich prywatności. Dla agencji stojących na straży prawa często niewygodne są konstytucyjne prawa podejrzanych i często kompletnie niewinnych osób, dlatego robią wszystko co mogą legalnie (lub czasem nielegalnie) by ograniczyć lub pominąć owe prawa. Większość z tych nauczycieli, urzędników rządowych i przedstawicieli prawa wierzy w wolność, prywatność i konstytucyjne prawa, ale gdy wchodzą one w konflikt z ich pracą, zazwyczaj czują iż jest ona ważniejsza.

132. Dobrze wiadomo, że ludzie generalnie pracują lepiej i bardziej wytrwale gdy starają się o nagrodę, niż gdy chcą uniknąć kary lub negatywnych rezultatów. Naukowcy oraz inni technicy motywowani są głównie przez nagrody, które mogą osiągnąć ze swojej pracy. Jednak ci, którzy sprzeciwiają się technologicznym inwazjom na wolność, pracują, by uniknąć negatywnych rezultatów, w konsekwencji istnieje garstka ludzi, którzy dobrze i wytrwale zajmują się tym zniechęcającym zadaniem. Gdyby reformatorzy kiedykolwiek osiągnęli znaczące zwycięstwo, które wydawałoby się wznosić solidną barierę przeciw dalszemu ograniczaniu wolności przez rozwój technologiczny, większość z nich dążyłaby do zrelaksowania się i zwrócenia swej uwagi na mniej wymagające, kompromisowe starania. Jednakże naukowcy wciąż pracowaliby w swoich laboratoriach, a technologia w swym rozwoju znalazłaby sposoby, pomimo wszelkich barier, aby zyskać coraz większą kontrolę nad jednostkami i uzależnić je od systemu.

133. Żadne układy społeczne, czy to prawa, instytucje, zwyczaje czy kodeksy etyczne, nie są w stanie zapewnić trwałej ochrony przed technologią. Historia pokazuje, że wszystkie układy społeczne są przejściowe; wszystkie w końcu ulegają zmianie lub załamaniu. Jednak osiągnięcia technologiczne są trwałe w kontekście danej cywilizacji. Przypuśćmy na przykład, że byłoby możliwe na podstawie pewnych układów społecznych zapobieżenie stosowaniu inżynierii genetycznej na ludziach, lub zapobieżenie jego stosowania w sposób zagrażający wolności i godności. Technologia wciąż pozostawałaby w oczekiwaniu. Prędzej czy później, układ społeczny uległby załamaniu. (Prawdopodobnie prędzej, mając na myśli nasze społeczeństwo). Wtedy inżynieria genetyczna zaczęłaby wkraczać w sferę naszej wolności i byłoby to nieodwracalne (bez załamania samej cywilizacji technologicznej). Wszelkie złudzenia co do osiągnięcia czegokolwiek trwałego poprzez układy społeczne powinny zostać rozwiane przez to co obecnie dzieje się z prawodawstwem ochrony środowiska. Kilka lat temu wydawało się, że istnieją bezpieczne bariery prawne zapobiegające przynajmniej NIEKTÓRYM z najgorszych form degradacji środowiska. Wystarczyła zmiana w prądzie politycznym i bariery te zaczęły się kruszyć.

134. Z wszystkich powyższych powodów technologia jest silniejszą siłą społeczną niż dążenie do wolności. Jednak twierdzenie to wymaga ważnego ostrzeżenia. Wydaje się, że w czasie następnych dekad system industrialno-technologiczny przechodzić będzie przez twarde naciski w związku z problemami ekonomicznymi i ekologicznymi, a w szczególności w związku z problemami ludzkich zachowań (alienacja, bunt, wrogość, szereg trudności społecznych i ekologicznych). Mamy nadzieję, że naciski przez które system prawdopodobnie będzie musiał przejść, spowodują jego upadek, lub przynajmniej osłabią go na tyle, że gdy rewolucja nadejdzie i powiedzie się, w tym szczególnym momencie dążenie do wolności okaże się silniejsze od technologii.

135. W paragrafie 125 użyliśmy analogii o słabym sąsiedzie ograbionym przez silniejszego sąsiada, który zabiera mu całą ziemię poprzez wymuszenie na nim serii kompromisów. Lecz przypuśćmy teraz, że silny sąsiad zachoruje i nie będzie w stanie się bronić. Słaby sąsiad może zmusić silnego do oddania mu ziemi z powrotem, może go też zabić. Jeżeli pozwoli silnemu żyć i jedynie wymusi na nim zwrócenie ziemi, jest głupcem, ponieważ kiedy silny wyzdrowieje, zaatakuje ponownie i zabierze całą ziemię dla siebie. Jedyną rozsądną alternatywą dla słabszego jest zabicie silnego wtedy, kiedy ma szansę. W ten sam sposób, podczas gdy system industrialny będzie osłabiony, musimy go zniszczyć. Jeżeli pójdziemy z nim na kompromis i pozwolimy mu na odzyskanie sił, ostatecznie odbierze nam całą wolność.

 

PROSTSZE PROBLEMY SPOŁECZNE OKAZUJĄ SIĘ NIEMAL NIEROZWIĄZYWALNE

 

136. Jeżeli ktoś wciąż uważa, że możliwe byłoby zreformowanie systemu w taki sposób, by chronić wolność przed technologią, niech rozważy jak niezręcznie, a przede wszystkim nieefektywnie nasze społeczeństwo radziło sobie z innymi o wiele prostszymi problemami społecznymi. Pośród innych spraw, system zawiódł jeśli chodzi o powstrzymanie degradacji środowiska, korupcji politycznej, handlu narkotykami czy nadużyć domowych.

137. Weźmy na przykład nasze problemy ekologiczne. W tym wypadku konflikt wartości jest prosty: natychmiastowe korzyści ekonomiczne kontra zachowanie części zasobów naturalnych dla naszych wnuków [22]. Jednak w tym temacie otrzymujemy jedynie stos bredni i owijania w bawełnę ze strony ludzi mających władzę oraz wyraźną, ciągłą linię działania, podczas gdy wciąż powiększamy liczbę problemów ekologicznych, z którymi będą musiały żyć nasze wnuki. Próby rozwiązania kwestii środowiska składają się z szeregu bitew i kompromisów pomiędzy różnymi frakcjami, z których niektóre górują w jednym momencie, inne w drugim. Linia walki zmienia się wraz ze zmiennymi prądami opinii publicznej. Nie jest to racjonalny proces, ani też taki, który mógłby doprowadzić do trwałego i efektywnego rozwiązania problemu. Główne problemy społeczne, jeżeli w ogóle zostają “rozwiązane”, rzadko lub nigdy nie są rozwiązane przez racjonalny, rozumowy plan. Po prostu same się rozwiązują w procesie, w którym różne rywalizujące grupy dążące do swojego (zazwyczaj krótkoterminowego) interesu [23] osiągają (głównie dzięki szczęściu) mniej lub bardziej stabilne modus vivendi. W rzeczywistości, w świetle zasad sformułowanych w paragrafach 100-106 wydaje się wątpliwe, by racjonalne, długoterminowe społeczne planowanie mogłoby KIEDYKOLWIEK być efektywne.

138. Jest więc jasne, że rodzaj ludzki w najlepszym razie ma bardzo ograniczoną zdolność do rozwiązywania nawet stosunkowo prostych problemów społecznych. Jak więc może rozwiązać o wiele trudniejszy i subtelniejszy problem pogodzenia wolności z technologią? Technologia daje oczywiście korzyści materialne, podczas gdy wolność jest abstrakcją oznaczającą różne rzeczy dla różnych ludzi, a jej utrata jest łatwo zaciemniana przez propagandę.

139. Zwróćcie uwagę na tę istotną różnicę: możliwe jest, że nasze problemy ekologiczne (na przykład) mogłyby być kiedyś rozwiązane przez racjonalny, zrozumiały plan, ale stałoby się tak tylko jeżeli leżałoby to w długoterminowym interesie systemu. Jednak NIE jest w interesie systemu ochrona wolności, czy autonomii małych grup. Wprost przeciwnie, w interesie systemu leży kontrolowanie ludzkiego zachowania w największym możliwym stopniu. Tak więc, podczas gdy praktyczne rozwiązania mogą w końcu zmusić system do zajęcia racjonalnego, roztropnego stanowiska w sprawie problemów ekologicznych, jednocześnie praktyczne rozważania zmuszą system do jeszcze większej regulacji ludzkiego zachowania (najprawdopodobniej przez pośrednie środki, które ukryją ograniczenie wolności). Nie jest to wyłącznie nasza opinia. Wybitni społeczni naukowcy (np. James Q.Wilson) kładli nacisk na ważność “socjalizowania” ludzi w bardziej efektywny sposób.

 

REWOLUCJA JEST ŁATWIEJSZA NIŻ REFORMA

 

140. Mamy nadzieję, iż przekonaliśmy czytelnika o tym, że system nie może zostać zreformowany w taki sposób, by pogodzić wolność z technologią. Jedynym wyjściem jest porzucenie całego systemu industrialno-technologicznego. Oznacza to rewolucję; niekoniecznie zbrojne powstanie, ale z pewnością radykalną i fundamentalną zmianę w naturze społeczeństwa.

141. Ludzie mają skłonności, aby przypuszczać, że rewolucja jest trudniejsza niż reforma, ponieważ pociąga za sobą dużo większe zmiany. A w rzeczywistości, w pewnych okolicznościach rewolucja jest dużo łatwiejsza niż reforma. Powodem tego jest fakt, iż ruch rewolucyjny może wzbudzić duże zaangażowanie, którego ruch reformatorski nie potrafi zainicjować. Ruchy reformatorskie proponują rozwiązanie jedynie poszczególnych społecznych problemów. Ruch rewolucyjny natomiast chce rozwiązać wszystkie problemy za jednym zamachem i stworzyć całkiem nowy świat, proponuje idee, dla których ludzie gotowi są na wyrzeczenia i ryzyko. Z tego powodu łatwiejsze jest odrzucenie całego systemu technologicznego, a nie przykładanie dużej uwagi i wysiłku do prób powstrzymania zastosowań któregokolwiek z segmentów technologii, takiego jak np. inżynieria genetyczna. W odpowiednich warunkach duża liczba ludzi mogłaby rewolucyjnie wystąpić przeciw systemowi industrialno-technologicznemu. Jak zauważyliśmy w paragrafie 132, reformatorzy starający się ograniczać pewne aspekty technologii pracowaliby, aby uniknąć negatywnych rezultatów. Jednakże rewolucjoniści pracują aby uzyskać potężną nagrodę – spełnienie swej rewolucyjnej wizji – i stąd też starania ich są silniejsze i wytrwalsze niż starania reformatorów.

142. Reforma zawsze jest ograniczona przez obawę przed bolesnymi konsekwencjami jeżeli zmiany zajdą zbyt daleko. Ale gdy społeczeństwo obejmuje nastrój rewolucyjny, ludzie są gotowi znosić wszelkie niewygody dla dobra swej rewolucji. Było to jasno widoczne w rewolucjach Francuskiej i Rosyjskiej. Być może w takich przypadkach jedynie mniejszość populacji jest naprawdę oddana rewolucji, jest to mniejszość wystarczająco duża i aktywna by stać się siłą dominującą w społeczeństwie. O rewolucji powiemy więcej w paragrafach 180-205.

 

KONTROLA LUDZKIEGO ZACHOWANIA

 

143. Od początku cywilizacji, zorganizowane społeczeństwa musiały wywierać presję na ludziach dla dobra funkcjonowania organizmu społecznego. Rodzaje presji różniły się znacznie w każdym społeczeństwie. Niektóre z nich były fizyczne (uboga dieta, nadmiar pracy, zanieczyszczenie środowiska) a inne psychologiczne (hałas, przeludnienie, wymuszanie na ludziach zachowania zgodnego z wymaganiami społeczeństwa). W przeszłości, ludzka natura była w przybliżeniu stała lub różniła się tylko w pewnych punktach. W konsekwencji, społeczeństwa były w stanie popychać ludzi tylko do pewnych granic. Gdy granica ludzkiej wytrzymałości została przekroczona, sprawy zaczynały przybierać zły obrót: bunt lub przestępczość, korupcja, unikanie pracy, depresja lub inne problemy psychiczne, wzrastająca śmiertelność lub zanikająca liczba urodzeń, lub coś jeszcze innego. Ostatecznie, albo społeczeństwo załamywało się, albo jego funkcjonowanie stawało się niesprawne i zostawało (nagle lub stopniowo, poprzez podbój, osłabienie lub ewolucję) zastąpione przez bardziej sprawną formę społeczeństwa. [25]

144. Tak więc ludzka natura wyznaczała w przeszłości granice w rozwoju społeczeństw. Ludzie mogli zostać popchnięci tylko do pewnego punktu, nigdy dalej. Dzisiaj jednak może to ulegać zmianie, ponieważ współczesna technologia rozwija sposoby modyfikowania ludzi.

145. Wyobraźcie sobie społeczeństwo poddające ludzi warunkom czyniącym ich bardzo nieszczęśliwymi, po czym dające im narkotyki odsuwające ich nieszczęście. Fikcja naukowa? Do pewnego stopnia, ma to już miejsce w naszym społeczeństwie. Wiadomo jest, że liczba depresji klinicznych w ostatnich dekadach znacznie wzrasta. Uważamy, że jest to wynikiem zakłócenia procesu władzy, jak wytłumaczyliśmy w paragrafach 59-76. Jednak nawet jeżeli się mylimy, wzrastająca liczba depresji z pewnością jest rezultatem KTÓRYCHŚ z warunków istniejących w dzisiejszym społeczeństwie. Zamiast usuwać warunki wpędzające ludzi w depresję, współczesne społeczeństwo podaje im leki antydepresyjne. W rezultacie, leki te są środkiem modyfikującym wewnętrzny stan jednostki w taki sposób, by mogła tolerować warunki społeczne, które inaczej uznałaby za nie do zniesienia. (Tak, zdajemy sobie sprawę z tego, że depresja ma często pochodzenie czysto genetyczne. Odnosimy się tutaj do przypadków, w których otoczenie odgrywa przeważającą rolę).

146. Leki oddziałujące na umysł są tylko jednym przykładem metod kontrolowania ludzkiego zachowania rozwijanych przez społeczeństwo. Przyjrzyjmy się niektórym z nich.

147. Na początek techniki nadzoru. Ukryte kamery video są już używane w większości sklepów i w wielu innych miejscach, komputery używane są w celu gromadzenia i przetwarzania dużej ilości informacji o jednostkach. Tak uzyskane informacje znacznie zwiększają efektywność fizycznego przymusu (sił stojących na straży prawa). [26] Później mamy metody propagandy, w których efektywnym motorem są środki masowego przekazu. Rozwinięte zostały skuteczne techniki na wygranie wyborów, sprzedanie produktów, wpływanie na opinię publiczną. Przemysł rozrywkowy służy jako bardzo ważne narzędzie psychologiczne systemu, prawdopodobnie nawet wtedy gdy epatuje seksem i przemocą. Rozrywka zapewnia współczesnemu człowiekowi podstawowy środek ucieczki. Podczas zajmowania się telewizją, wideo, itd., może on zapomnieć o stresie, niepokoju, frustracji, niespełnieniu. Wielu ludzi prymitywnych, gdy nie mają żadnej pracy do wykonania jest bardzo zadowolonych siedzeniem całymi godzinami i nie robieniem niczego, ponieważ pozostają w pokoju ze sobą i ze swoim światem. Większość współczesnych ludzi musi być ciągle zajętych bądź zabawianych, inaczej “nudzą się” – stają się niespokojni, nerwowi, pobudliwi.

148. Inne techniki uderzają głębiej niż wyżej wymienione. Edukacja nie jest już po prostu ganieniem dziecka, gdy się nie uczy i głaskaniem go po główce, gdy się uczy. Staje się naukową techniką kontrolowania rozwoju dziecka. Centrum Nauczania Sylvan, na przykład, odnosi wielkie sukcesy w motywowaniu dzieci do nauki, a techniki psychologiczne są używane z większym lub mniejszym powodzeniem w wielu konwencjonalnych szkołach. Techniki “rodzicielskie” wpajane rodzicom, są tak zaprojektowane, by dzieci akceptowały fundamentalne wartości systemu i zachowywały się w sposób, jaki system uważa za pożądany. Programy “zdrowia psychicznego”, techniki “interwencyjne”, psychoterapia i tak dalej mają pozornie służyć jednostkom, lecz w praktyce są zazwyczaj metodami nakłaniania jednostek do myślenia i zachowywania się zgodnie z wymaganiami systemu. (Nie ma w tym żadnej sprzeczności; jednostka, której nastawienie bądź zachowanie stawia ją w konflikcie z systemem, znajduje się w obliczu siły zbyt potężnej dla niej, by mogła z nią walczyć lub od niej uciec, stąd też prawdopodobnie będzie cierpieć z powodu stresu, frustracji, porażki. Jej ścieżka będzie o wiele prostsza jeżeli będzie myśleć i zachowywać się tak jak wymaga tego system. W tym sensie system działa na korzyść jednostki, gdy poddaje ją praniu mózgu i zawraca na drogę konformizmu). Nadużycia wobec dzieci w swych najbardziej oczywistych i ordynarnych formach spotykają się z dezaprobatą w większości, jeżeli nie we wszystkich kulturach. Molestowanie dziecka z błahego powodu lub bez powodu jest czymś co przeraża niemal każdego. Jednak wielu psychologów interpretuje koncepcję nadużycia szerzej. Czy danie dziecku klapsa, użyte jako część racjonalnego i konsekwentnego systemu dyscypliny, jest formą nadużycia? Kwestia ta zostanie ostatecznie przesądzona na podstawie tego, czy klaps dąży do uzyskania zachowania dostosowującego osobę do istniejącego systemu społecznego. W praktyce, słowo “nadużycie” będzie interpretowane tak, by włączyć w to wszelkie metody wychowywania dzieci uzyskujące zachowanie niewygodne dla systemu. Tak więc, gdy wyjdą poza zapobieganie oczywistego, bezsensownego okrucieństwa, programy zapobiegania “nadużyciom wobec dzieci” mają służyć kontroli ludzkiego zachowania przez system.

149. Prawdopodobnie badania będą wciąż zwiększać efektywność technik psychologicznych w kontrolowaniu ludzkiego zachowania. Uważamy jednak, że same techniki psychologiczne nie będą wystarczające do dostosowania ludzi do rodzaju społeczeństwa kreowanego przez technologię. Prawdopodobnie będą musiały zostać użyte metody biologiczne. Wspomnieliśmy już o użyciu w związku z tym leków. Neurologia może dostarczyć innych dróg modyfikowania ludzkiego umysłu. Inżynieria genetyczna istot ludzkich zaczyna już pojawiać się w formie “terapii genowej” i nie ma powodu by przypuszczać, że podobne metody nie będą w końcu użyte w celu modyfikowania tych aspektów organizmu, które oddziaływują na funkcjonowanie psychiczne.

150. Jak już wspomnieliśmy w paragrafie 134, społeczeństwo przemysłowe wydaje się wkraczać w okres poważnych nacisków, częściowo w wyniku problemów z ludzkim zachowaniem, a częściowo w wyniku problemów ekonomicznych oraz ekologicznych. Rozważana proporcja ekonomicznych i ekologicznych problemów systemu wynika ze sposobu, w jaki zachowują się ludzie. Alienacja, niska samoocena, depresja, wrogość, bunt; dzieci, które nie chcą się uczyć, młodzieżowe gangi, używanie nielegalnych narkotyków, gwałty, nadużycia wobec dzieci, inne rodzaje przestępczości, przypadkowy seks, ciąże nastolatek, rozrost populacji, korupcja polityczna, nienawiść rasowa, rywalizacja etniczna, gorzkie konflikty ideologiczne (pro-choice vs. pro-life), ekstremizm polityczny, terroryzm, sabotaż, grupy antyrządowe, grupy nienawiści. Wszystko to zagraża przetrwaniu systemu. System będzie ZMUSZONY użyć wszelkich praktycznych środków kontroli ludzkiego zachowania.

151. Zaburzenie społeczne, jakie dziś obserwujemy z pewnością nie jest dziełem przypadku. Może być wyłącznie rezultatem warunków życia, jakie system narzuca ludziom (stwierdziliśmy, że najważniejszym z tych warunków jest zakłócenie procesu władzy). Jeżeli system odniesie sukces w narzucaniu kontroli nad ludzkim zachowaniem wystarczającej do jego przetrwania, nastąpi nowy, przełomowy okres w ludzkiej historii. Podczas gdy dawniej granice ludzkiej wytrzymałości wyznaczały granice rozwoju społeczeństw (jak wytłumaczyliśmy w paragrafach 143, 144), społeczeństwo industrialno-technologiczne będzie w stanie przekroczyć te granice poprzez modyfikowanie istot ludzkich, czy to metodami psychologicznymi, biologicznymi, czy też ich połączeniem. W przyszłości systemy społeczne nie będą dostosowane do odpowiadania ludzkim potrzebom. Zamiast tego, istota ludzka będzie dostosowana do odpowiadania potrzebom systemu. [27]

152. Ogólnie rzecz biorąc, technologiczna kontrola nad ludzkim zachowaniem prawdopodobnie nie będzie wprowadzona z totalitarną intencją ani nawet ze świadomą chęcią ograniczenia ludzkiej wolności [28]. Każdy nowy krok w zapewnieniu kontroli nad umysłem ludzkim będzie podejmowany jako racjonalna reakcja na problem trapiący społeczeństwo, leczenie alkoholizmu, zmniejszenie przestępczości bądź skłonienie młodych ludzi do studiowania nauki i inżynierii. W wielu przypadkach będzie to miało humanitarne usprawiedliwienie. Na przykład, kiedy psychiatra proponuje lek antydepresyjny pacjentowi, robi to oczywiście na korzyść pacjenta. Byłoby nieludzkie odmówienie leku komuś kto go potrzebuje. Kiedy rodzice posyłają swoje dzieci do Centrum Nauczania Sylvan, gdzie są manipulowane, by stały się entuzjastycznie nastawione do nauki, robią to z troski o dobro swoich dzieci. Być może część z tych rodziców nie chce, by trzeba było przechodzić przez wyspecjalizowane szkolenie w celu otrzymania pracy, ani też by ich dzieci przechodziły pranie mózgu i stawały się komputerowymi ofermami. Ale cóż mogą zrobić? Nie mogą zmienić społeczeństwa a ich dziecko może zostać bezrobotne, jeżeli nie posiądzie pewnych zdolności. Wysyłają je więc do Sylvan.

153. Tak więc kontrola nad ludzkim zachowaniem zostanie wprowadzona nie przez wykalkulowaną decyzję władz, a przez proces społecznej ewolucji (jednakże, ewolucji GWAŁTOWNEJ). Procesowi temu nie będzie można się oprzeć, ponieważ każde osiągnięcie, samo w sobie, będzie wydawało się korzystne, lub przynajmniej ujemna strona wprowadzenia osiągnięcia będzie wydawać się mniejsza od tej wynikającej z jego nie wprowadzania (zobacz paragraf 127). Propaganda jest na przykład używana z wielu dobrych przyczyn, takich jak zniechęcanie do nadużyć wobec dzieci czy nienawiści rasowej. [14] Edukacja seksualna jest niewątpliwie użyteczna, jednak jej efektem (do stopnia, w którym jest skuteczna) jest przesunięcie kształtowania postaw seksualnych z rąk rodziny w ręce państwa reprezentowanego przez publiczny system szkolnictwa.

154. Załóżmy, że wykryto biologiczną cechę zwiększającą prawdopodobieństwo, że dziecko wyrośnie na kryminalistę i załóżmy, że jakiś rodzaj terapii genowej może tę cechę usunąć. [29] Oczywiście większość rodziców, których dzieci posiadają tę cechę, podda je takiej terapii. Postąpienie inaczej byłoby nieludzkie, ponieważ dziecko prawdopodobnie pędziłoby nędzne życie jako kryminalista. Jednak wiele najbardziej prymitywnych społeczności wykazywało niski poziom przestępczości w porównaniu z naszym społeczeństwem, pomimo tego, że nie miały ani technologicznych metod wychowania dzieci ani surowych systemów kar. Skoro nie ma powodu by przypuszczać, że więcej współczesnych ludzi niż ludzi prymitywnych posiada wrodzone tendencje drapieżcze, wysoki poziom przestępczości w naszym społeczeństwie nie musi być wynikiem nacisków wywieranych na ludziach przez współczesne warunki, do których nie mogą lub nie chcą się dostosować. Tak więc terapia mająca na celu usunięcie potencjalnych tendencji przestępczych jest przynajmniej częściowo sposobem re-inżynierowania ludzi tak, by odpowiadali wymaganiom systemu.

155. Nasze społeczeństwo dąży do uznania za “chorobę” każdego sposobu myślenia lub zachowania, który jest niewygodny dla systemu i jest to wiarygodne, ponieważ gdy jednostka nie dostosowuje się do systemu powoduje to zarówno ból tej jednostki, jak i problemy dla systemu. Tak więc manipulacja jednostką mająca na celu dostosowanie jej do systemu postrzegana jest jako “uleczenie choroby”, a zatem jest dobra.

156. W paragrafie 127 wyszczególniliśmy, że jeżeli użycie nowego produktu technologii jest POCZĄTKOWO dobrowolne, niekoniecznie takim POZOSTAJE, ponieważ nowa technologia dąży do zmiany społeczeństwa w taki sposób, że staje się trudne, bądź niemożliwe funkcjonowanie jednostki bez używania tej technologii. Odnosi się to również do technologii ludzkiego zachowania. W świecie, w którym większość dzieci jest poddawanych programowi wzbudzającemu w nich entuzjazm do nauki, rodzic będzie do tego niemal zmuszony, jeżeli nie, jego dziecko wyrośnie na nieuka i będzie w przyszłości bezrobotne. Załóżmy, że wynaleziona zostaje biologiczna terapia, która bez niepożądanych skutków ubocznych znacznie obniży psychologiczny stres, przez który cierpi tak wiele osób w naszym społeczeństwie. Jeżeli liczne grupy osób poddadzą się temu leczeniu, ogólny poziom stresu w społeczeństwie zostanie zmniejszony, więc możliwe stanie się dla systemu zwiększenie powodujących stres nacisków. W rzeczywistości, coś takiego wydaje się już istnieć wraz z najważniejszym w naszym społeczeństwie narzędziem umożliwiającym ludziom zmniejszenie (lub przynajmniej czasową ucieczkę od) stresu, mianowicie z masową rozrywką (zobacz paragraf 147). Używanie jej przez nas jest “dobrowolne”: nie ma praw wymagających od nas oglądania telewizji, słuchania radia, czytania magazynów. Jednakże masowa rozrywka jest środkiem ucieczki i redukcji stresu, od którego uzależniła się już większość z nas. Wszyscy narzekają na to, że telewizja jest pełna śmieci, a mimo to wszyscy ją oglądają. Garstka porzuciła nałóg oglądania TV, ale rzadkością jest osoba obchodząca się dzisiaj bez JAKIEJKOLWIEK formy masowej rozrywki. (A jednak wcale nie tak dawno temu większości ludzi żyło się bardzo dobrze bez rozrywki innej niż ta, którą tworzyła sama dla siebie lokalna wspólnota). Bez przemysłu rozrywkowego system prawdopodobnie nie byłby w stanie tak gładko wywierać wywołującego stres nacisku jak robi to dzisiaj.

157. Zakładając, że społeczeństwo przemysłowe przetrwa, prawdopodobne jest, że technologia osiągnie w końcu stan zbliżony do całkowitej kontroli ludzkiego zachowania. Zostało dowiedzione ponad wszelką wątpliwość, że ludzkie myśli i zachowanie mają w znacznym stopniu biologiczną podstawę. Jak wykazały doświadczenia, uczucia takie jak głód, przyjemność, gniew i strach mogą być włączane i wywołane za pomocą elektrycznej stymulacji odpowiednich części mózgu. Halucynacje oraz zmiany nastrojów można wywołać dzięki narkotykom. Niematerialna ludzka dusza może istnieć lub nie, ale jeżeli istnieje, to najwyraźniej nie jest tak potężna, jak biologiczne mechanizmy ludzkiego zachowania. Gdyby było inaczej, naukowcy nie byliby w stanie tak łatwo manipulować ludzkimi uczuciami poprzez narkotyki i elektryczność.

158. Prawdopodobnie byłoby niepraktyczne, gdyby wszyscy ludzie mieli zainstalowane w głowach elektrody pozwalające na kontrolowanie ich przez władze. Jednakże fakt, iż ludzkie myśli i uczucia są tak otwarte na biologiczną interwencję pokazuje, że problem kontrolowania ludzkiego zachowania jest głównie problemem natury technicznej; problem neuronów, hormonów i złożonych molekuł; problem podatny na atak naukowców. Mając na uwadze niesamowite rekordy naszego społeczeństwa w rozwiązywaniu problemów technicznych, jest przytłaczająco prawdopodobne, że również w kontroli ludzkiego zachowania dokonane zostaną wielkie osiągnięcia.

159. Czy publiczny opór zapobiegnie wprowadzeniu technologicznej kontroli ludzkiego zachowania? Z pewnością tak by się stało gdyby próby wprowadzenia takiej kontroli podjęte zostały na raz. Skoro jednak technologiczna kontrola będzie wprowadzana poprzez długą serię małych osiągnięć, nie będzie żadnego racjonalnego i efektywnego oporu publicznego (zobacz paragrafy 127, 132, 153).

160. Dla tych, którzy myślą, że to wszystko brzmi jak fikcja naukowa zaznaczamy, że wczorajsza fikcja naukowa jest dzisiejszym faktem. Rewolucja Przemysłowa radykalnie zmieniła środowisko człowieka oraz jego styl życia i można oczekiwać, że gdy tylko technologia zacznie zwiększać swe zastosowanie w ludzkim ciele i umyśle, człowiek zmieni się równie radykalnie jak jego środowisko i styl życia.

 

RODZAJ LUDZKI NA ROZDROŻU

 

161. Odeszliśmy jednak daleko od naszego głównego wątku. Co innego rozwinąć w laboratorium serię psychologicznych bądź biologicznych technik manipulowania ludzkim zachowaniem, a co innego zintegrować te techniki w funkcjonujący system społeczny. Z dwóch przedstawionych problemów, ten drugi jest o wiele trudniejszy. Na przykład podczas gdy techniki edukacyjnej psychologii niewątpliwie spełniają swoją funkcję całkiem nieźle w “szkołach laboratoryjnych” gdzie są rozwijane, niekoniecznie łatwo będzie zastosować je efektywnie w naszym systemie oświaty. Wszyscy wiemy jak wygląda wiele z naszych szkół. Nauczyciele są zbyt zajęci odbieraniem uczniom noży i broni by poddać ich najnowszym technikom mającym uczynić z nich ofermy komputerowe. Tak więc pomimo wszystkich swoich technicznych osiągnięć odnośnie ludzkiego zachowania, system do dzisiaj nie odnosi spektakularnych efektów w kontrolowaniu istot ludzkich. Ludzie, których zachowanie jest zadowalająco pod kontrolą systemu to przedstawiciele typu, który możemy określić mianem “mieszczan”. Wzrasta jednak ilość ludzi w ten czy inny sposób buntujących się przeciw systemowi: pasożyty społeczne, młodzieżowe gangi, sekciarze, sataniści, naziści, radykalni ekolodzy, milicje obywatelskie, itd..

162. System jest w obecnym czasie zaangażowany w desperacką walkę w celu przezwyciężenia pewnych problemów zagrażających jego przetrwaniu, z pośród których najważniejszym jest kwestia ludzkiego zachowania. Jeśli system szybko odniesie sukces w osiąganiu dostatecznej kontroli nad ludzkim zachowaniem, prawdopodobnie przetrwa. W innym wypadku załamie się. Uważamy, że ta wątpliwość zostanie rozwiana najprawdopodobniej w ciągu kilku następnych dekad, powiedzmy 40 do 100 lat.

163. Przypuśćmy, że system przetrwa kryzys kilku następnych dekad. Do tego czasu będzie musiał rozwiązać, lub przynajmniej objąć kontrolą główne problemy, z którymi się boryka, w szczególności z kwestią “uspołeczniania” istot ludzkich, a więc uczynienia ich wystarczająco uległymi by ich zachowanie nie zagrażało systemowi. Osiągnąwszy to, nie wydaje się by zaistniały jakiekolwiek dalsze przeszkody dla rozwoju technologii i prawdopodobnie dojdzie ona do swej logicznej konkluzji czyli do całkowitej kontroli nad wszystkim na ziemi, włączając w to istoty ludzkie i wszystkie inne ważne organizmy. System może stać się centralną, monolityczną organizacją lub być mniej lub bardziej rozczłonkowany i składać się z szeregu organizacji współpracujących w związku uwzględniającym elementy zarówno kooperacji jak i rywalizacji, podobnie jak dzisiejszy rząd, korporacje i inne duże organizacje kooperują i rywalizują ze sobą. Ludzka wolność w większości zaniknie, ponieważ jednostki i małe grupy będą bezradne wobec ogromnych organizacji uzbrojonych w supertechnologie i cały arsenał dobrze rozwiniętych psychologicznych i biologicznych narzędzi manipulowania ludźmi, a poza tym instrumenty nadzoru i fizycznej perswazji. Tylko mała liczba ludzi będzie miała jakąkolwiek realną władzę, a nawet oni prawdopodobnie mieć będą bardzo ograniczoną wolność, ponieważ ich zachowanie również będzie regulowane, podobnie jak dzisiejsi politycy oraz zarządy korporacji mogą utrzymywać swe pozycje władzy tylko dopóki ich zachowanie nie wykracza poza pewne wąskie granice.

164. Nie myślcie, że system przestanie rozwijać dalsze techniki kontrolowania ludzi i natury kiedy już kryzys następnych kilku dekad przeminie i zwiększanie kontroli nie będzie już konieczne dla przetrwania systemu. Wprost przeciwnie, kiedy miną ciężkie czasy, system gwałtownie zwiększy swą kontrolę nad ludźmi i naturą, ponieważ nie będzie już powstrzymywany przez trudności, których w tej chwili doświadcza. Przetrwanie nie jest głównym motywem rozszerzania kontroli. Jak wytłumaczyliśmy w paragrafach 87-90, technicy i naukowcy kontynuują swą pracę głównie jako działanie zastępcze, a więc zaspokajają swą potrzebę władzy poprzez rozwiązywanie problemów technicznych. Będą kontynuować swą pracę z niepohamowanym entuzjazmem, a pośród najbardziej interesujących i stanowiących dla nich wyzwanie problemów będzie zrozumienie ludzkiego ciała i umysłu oraz ingerowanie w ich rozwój. Oczywiście “dla dobra ludzkości”.

165. Z drugiej strony, załóżmy że naciski zbliżających się dekad okażą się dla systemu zbyt dużym obciążeniem. Jeżeli system załamie się, może nastąpić okres chaosu, “czas kłopotów” podobny do tych, które zna historia w różnych epokach w przeszłości. Niemożliwe jest przewidzenie co wyłoni się z takiego czasu kłopotów, jednakże rodzaj ludzki otrzyma nową szansę. Największym niebezpieczeństwem jest to, że społeczeństwo może rozpocząć się ponownie ustanawiać w czasie pierwszych lat po załamaniu. Z pewnością, wiele będzie osób (szczególnie typów żądnych władzy) chętnych do ponownego uruchomienia fabryk.

166. Tak więc dwa zadania stoją przed tymi, którzy nienawidzą uległości, do której system industrialny redukuje rodzaj ludzki. Po pierwsze, musimy dołożyć starań by zwiększyć naciski społeczne wewnątrz systemu tak, by zwiększyć prawdopodobieństwo jego załamania lub osłabienia wystarczającego, by możliwa stała się skierowana przeciw niemu rewolucja. Po drugie, konieczne jest rozwinięcie i propagowanie ideologii sprzeciwiającej się technologii i społeczeństwu przemysłowemu w chwili, gdy system zostanie dostatecznie osłabiony. Taka ideologia pomoże zapewnić, że gdy społeczeństwo przemysłowe załamie się, jego pozostałości zostaną zniszczone bez możliwości naprawy, tak że system nie będzie mógł być ponownie ustanowiony. Fabryki zostaną zniszczone, techniczne książki spalone, itd..

 

LUDZKIE CIERPIENIE

 

167. System industrialny nie załamie się wyłącznie za sprawą rewolucyjnej działalności. Nie będzie bezradny wobec rewolucyjnego ataku, chyba że jego wewnętrzne problemy z rozwojem doprowadzą go do wielu poważnych trudności. Jeżeli więc ulegnie załamaniu, stanie się tak albo spontanicznie albo poprzez proces częściowo spontaniczny lecz wspomagany przez rewolucjonistów. Jeżeli załamanie będzie nagłe, umrze wielu ludzi skoro światowa populacja jest tak olbrzymia, że nie potrafi już nawet samej siebie wykarmić bez zaawansowanej technologii. Nawet jeżeli załamanie będzie przebiegać wystarczająco stopniowo by redukcja populacji nastąpiła raczej przez zmniejszenie liczby urodzeń niż zwiększenie liczby zgonów, proces industrializacji będzie prawdopodobnie bardzo chaotyczny i pełen cierpienia. Naiwnym byłoby sądzić, że technologia może zostać usunięta w łagodnie przebiegający sposób, szczególnie że technofile będą uparcie walczyć na każdym kroku. Czy w takim razie okrutnym jest staranie się o załamanie systemu? Może tak, a może nie. Przede wszystkim, rewolucjoniści nie będą w stanie obalić systemu, jeżeli nie będzie już tkwił głęboko w kłopotach, a więc nie będzie istnieć duża szansa jego samoistnego załamania; a im bardziej rozrasta się system tym bardziej drastyczne będą konsekwencje jego upadku; tak więc być może rewolucjoniści, poprzez przyspieszenie załamania zredukują rozszerzanie się katastrofy.

168. Po drugie, każdy musi postawić na szali walkę i śmierć przeciw utracie wolności i godności. Dla wielu z nas, wolność i godność są o wiele ważniejsze niż długie życie czy unikanie fizycznego bólu. Poza tym, wszyscy musimy kiedyś umrzeć, być może lepiej jest umrzeć walcząc o przetrwanie lub w imię jakiejś sprawy niż przeżyć długie ale puste i bezcelowe życie.

169. Po trzecie, nie jest pewne, czy przetrwanie systemu doprowadzi do mniejszego cierpienia, niż jego upadek. Już w tej chwili system spowodował i ciągle powoduje ogromne cierpienia na całym świecie. Starożytne kultury, które przez tysiące lat dawały ludziom zadowalający związek ze sobą oraz środowiskiem, zostały zburzone przez kontakt ze społeczeństwem industrialnym, czego rezultatem jest cały szereg ekonomicznych, ekologicznych, społecznych i psychologicznych problemów. Jednym z efektów wkroczenia społeczeństwa przemysłowego było zachwianie równowagi tradycyjnych metod kontroli populacji. Stąd też eksplozja demograficzna, oraz wszystko co za sobą niesie. Następnie mamy psychologiczne cierpienie rozpowszechnione w pozornie dobrze prosperujących krajach zachodu (zobacz paragrafy 44, 45). Nikt nie wie co będzie rezultatem zaniku warstwy ozonowej, efektu cieplarnianego czy innych ekologicznych problemów, których jeszcze nie można przewidzieć. A jak pokazał rozwój technik nuklearnych, nowe technologie nie mogą być utrzymane z dala od rąk dyktatorów i nieodpowiedzialnych krajów Trzeciego Świata. Czy chcielibyście spekulować na temat co zrobi Irak lub Korea Północna z inżynierią genetyczną?

170. Technofile powiedzą: “Nauka wszystko to naprawi! Przezwyciężymy głód, wyeliminujemy psychologiczne cierpienie, uczynimy wszystkich zdrowymi i szczęśliwymi!” Tak, jasne. To samo mówili 200 lat temu. Rewolucja Przemysłowa miała wyeliminować biedę, uszczęśliwić wszystkich itd. Rzeczywisty rezultat jest jednak nieco odmienny. Technofile są beznadziejnie naiwni (lub sami się oszukują) w swym rozumieniu problemów społecznych. Są nieświadomi faktu (lub wolą go ignorować), że gdy wielkie zmiany, nawet te z pozoru korzystne, wprowadzane są do społeczeństwa, prowadzą do długiej sekwencji innych zmian, których większość jest niemożliwa do przewidzenia (paragraf 103). Rezultatem jest społeczne zaburzenie. Jest więc wielce prawdopodobne, że w swych próbach zakończenia biedy i chorób, kreowania uległych, szczęśliwych osobowości, itd., technofile stworzą systemy społeczne, które będą borykać się z ogromnymi problemami, większymi nawet niż obecnie. Dla przykładu, naukowcy przechwalają się, że położą kres głodowi przez tworzenie nowych, genetycznie modyfikowanych roślin. Pozwoli to jednak ludzkiej populacji na ciągły nie ograniczony rozrost, a dobrze wiadomo, że przeludnienie prowadzi do zwiększenia stresu i agresji. To zaledwie jeden przykład z PRZEWIDYWALNYCH problemów, jakie się pojawią. Kładziemy nacisk na to, że jak pokazały przeszłe doświadczenia, rozwój techniczny doprowadzi do innych, nowych problemów społecznych o wiele szybciej niż rozwiąże stare. Tak więc potrzeba będzie technofilom długiego i trudnego okresu prób i błędów do usunięcia złych stron ich Dzielnego Nowego Świata (jeśli kiedykolwiek im to się uda). W między czasie spotkamy się z ogromnym cierpieniem. Nie jest więc takie oczywiste, że przetrwanie społeczeństwa przemysłowego pociągnie za sobą mniej cierpienia niż jego załamanie. Technologia zaprowadziła gatunek ludzki w pułapkę, z której prawdopodobnie nie ma żadnej łatwej ucieczki.

 

PRZYSZŁOŚĆ

 

171. Przypuśćmy teraz, że społeczeństwo przemysłowe przetrwa następnych kilka dekad, a słabe punkty systemu zostaną wreszcie przezwyciężone, tak by sprawnie funkcjonował. Jakiego rodzaju będzie to system? Rozważmy kilka możliwości.

172. Na początek załóżmy, że naukowcom komputerowym uda się rozwinąć inteligentne maszyny tak, że będą wykonywać wszystkie czynności lepiej niż ludzie. W takim przypadku cała praca prawdopodobnie będzie wykonywana przez ogromne, wysoko zorganizowane systemy maszyn i ludzki wysiłek stanie się zbędny. Pojawiają się dwie możliwości. Maszynom zezwoli się na podejmowanie samodzielnych decyzji bez nadzoru człowieka, albo ludzka kontrola nad maszynami może zostać wstrzymana.

173. Jeśli maszynom zezwoli się na podejmowanie samodzielnych decyzji, nie sposób domniemać rezultatów, ponieważ nie wiadomo jak owe maszyny mogą się zachować. Wskazujemy tylko, że ludzki los będzie spoczywał w łasce maszyn. Można argumentować, że rodzaj ludzki nigdy nie byłby tak głupi na tyle głupi, by oddać całą władzę maszynom. Jednakże nie sugerujemy, że człowiek zrobi to ochotniczo czy też padnie ofiarą przejęcia władzy przez maszyny. Sugerujemy, że rodzaj ludzki łatwo mógłby pozwolić na doprowadzenie się do takiej zależności od maszyn, że nie miałby praktycznie żadnego wyboru, jak tylko zaakceptować ich decyzje. W miarę jak społeczeństwo i trapiące je problemy stawać będą się coraz bardziej złożone a maszyny coraz inteligentniejsze, ludzie złożą większą część decyzji w ręce maszyn, gdyż one radzić będą sobie lepiej niż człowiek. Ostatecznie, możemy dojść do poziomu, na którym decyzje konieczne dla utrzymania systemu będą tak złożone, iż istoty ludzkie nie będą zdolne ich inteligentnie pojąć. Na tym poziomie maszyny uzyskają kontrolę. Ludzie nie będą mogli ich po prostu wyłączyć, gdyż będą od nich tak zależni, że wyłączenie równałoby się z samobójstwem.

174. Z drugiej strony możliwe jest, że ludzka kontrola nad maszynami zostanie utrzymana. W takim przypadku przeciętny człowiek będzie mógł mieć kontrolę nad niektórymi ze swoich maszyn, jak samochód czy komputer osobisty, lecz kontrola nad dużymi systemami maszyn spoczywać będzie w rękach wąskiej elity – dokładnie tak jak wygląda to dzisiaj, jednak z dwiema różnicami. W wyniku udoskonalonych technik elita uzyska większą kontrolę nad masami, a ponieważ ludzka praca nie będzie już potrzebna, masy staną się zbędnym, bezużytecznym ciężarem dla systemu. Jeżeli elita będzie bezwzględna, może po prostu zdecydować się na eksterminację masy ludzkości. Jeżeli będzie humanitarna, może użyć propagandy lub innych psychologicznych bądź biologicznych technik w celu redukowania liczby urodzin aż do wymarcia ludzkości, pozostawiając świat elicie. Jeżeli elita składać się będzie z liberałów o miękkich sercach, może zdecydować się na odgrywanie roli dobrego pasterza dla pozostałej części ludzkiej rasy. Będzie im się wydawać, że potrzeby fizyczne każdego zostały zaspokojone, wszystkie dzieci dorastają w odpowiednich psychologicznie warunkach, każdy ma swoje hobby, które go zajmuje, a każdy kto może stać się niezadowolony przechodzi “leczenie” eliminujące jego “problem”. Oczywiście życie będzie tak pozbawione celu, że ludzie będą musieli być poddawani biologicznej bądź psychologicznej inżynierii usuwającej potrzebę procesu władzy lub przekształcającej ją w jakieś nieszkodliwe hobby. Te wyinżynierowane istoty ludzkie mogą być w takim społeczeństwie szczęśliwe, lecz z całą pewnością nie będą wolne. Ich status zostanie zredukowany do statusu zwierząt domowych.

175. Przypuśćmy teraz, że naukowcom komputerowym nie uda się rozwinięcie sztucznej inteligencji, a więc ludzka praca pozostanie potrzebna. Nawet wtedy maszyny przyjmować będą coraz więcej zadań, tak że nastąpi wzrost nadwyżki pracowników o niższym poziomie zdolności (Obserwujemy to już dzisiaj. Jest wiele osób, dla których trudne lub niemożliwe jest znalezienie pracy, gdyż z intelektualnych bądź psychologicznych powodów nie są w stanie osiągnąć poziomu szkolenia, koniecznego by stali się użyteczni w obecnym systemie). Na tych, którzy pracują nakładane będą wciąż rosnące wymagania. Będą musieli przechodzić coraz nowsze szkolenia, zyskiwać coraz więcej zdolności i będą musieli być jeszcze bardziej konformistyczni i ulegli, ponieważ w coraz większym stopniu stawać się będą komórkami gigantycznego organizmu. Ich zadania będą podlegać dalszej specjalizacji, a więc ich praca będzie w pewnym sensie oderwana od realnego świata, ponieważ koncentrować się będzie na małych wycinkach rzeczywistości. System będzie musiał użyć wszystkich dostępnych mu środków, psychologicznych bądź biologicznych, w celu uczynienia ludzi uległymi, kształcenia zdolności których system wymaga oraz popychania ich pędu w jakieś wyspecjalizowane zadanie. Stwierdzenie, że ludzie w takim społeczeństwie będą musieli być ulegli, wymaga pewnego wyjaśnienia. Społeczeństwo może uznać rywalizację za użyteczną, jeżeli wynalezione zostaną sposoby kierowania rywalizacją w kanały służące potrzebom systemu. Możemy sobie wyobrazić przyszłe społeczeństwo, w którym istnieje ciągła rywalizacja o pozycję prestiżu i władzy. Jednakże tylko garstka ludzi osiągnie szczyt, na którym spoczywać będzie prawdziwa władza (zobacz koniec paragrafu 163). Bardzo odpychającym jest społeczeństwo, w którym osoba może zaspokoić swą potrzebę władzy tylko przez wypieranie szeregu innych ludzi lub pozbawianie ich WŁASNEJ okazji osiągnięcia władzy.

176. Można sobie wyobrazić scenariusze włączające aspekty więcej niż jednej z omówionych przez nas możliwości. Dla przykładu, może stać się tak, że maszyny przejmą większość pracy o rzeczywistym, praktycznym znaczeniu, a ludzie zajmą się zadaniami stosunkowo mało ważnymi. Zasugerowano na przykład, że duży rozwój w obsłudze przemysłu może zapewnić ludziom pracę. Tak więc spędzaliby oni czas na polerowaniu innym butów, wożeniu innych taksówką, wyrabianiu dla innych rękodzieł, czekając na stoliki, itd. Wydaje się nam, że gdyby tak skończył rodzaj ludzki, byłoby to całkowicie godne pogardy i wątpimy czy wiele osób uznawałoby swoje życie za spełnione przy tak bezcelowej pracy. Szukaliby innych, niebezpiecznych ujść (narkotyki, przestępczość, “sekty”, gangi), chyba że byliby biologicznie lub psychologicznie przystosowani do takiego stylu życia.

177. Nie trzeba mówić, że nakreślone wyżej scenariusze nie wykorzystują wszystkich możliwości. Wskazują jedynie przypadki, które wydają się nam najbardziej prawdopodobne. Nie możemy jednak wyobrazić sobie żadnego scenariusza, który byłby przyjemniejszy od właśnie przez nas opisanych. Jest przytłaczająco prawdopodobne, że jeśli system industrialno-technologiczny przetrwa następne 40-100 lat, to do tego czasu rozwinie pewne ogólne cechy charakterystyczne: jednostki (przynajmniej te typu “mieszczańskiego”, które są zintegrowane z systemem i wprawiają go w ruch, w związku z czym posiadają całą władzę) będą bardziej niż kiedykolwiek zależne od dużych organizacji, będą bardziej “uspołecznione” niż kiedykolwiek, a ich fizyczne i mentalne cechy do pewnego stopnia (prawdopodobnie w dużym stopniu) będą raczej wykreowane, niż stanowiące dzieło przypadku (czy też Boskiej woli czy czegoś jeszcze innego), a cokolwiek pozostanie z dzikiej natury będzie zredukowane do pozostałości zachowanych dla badań naukowych i trzymanych pod nadzorem i zarządzaniem naukowców (stąd nie będzie już prawdziwie dzikie). Ostatecznie (powiedzmy za kilka stuleci) prawdopodobnie ani rodzaj ludzki ani inne ważne organizmy nie będą istniały w takim stanie w jakim je znamy, ponieważ jeżeli rozpocznie się modyfikowanie organizmów drogą inżynierii genetycznej nie ma powodu by przestać w jakimś szczególnym momencie, a więc modyfikacje będą prawdopodobnie kontynuowane dopóki człowiek i inne organizmy nie zostaną całkowicie przekształcone.

178. Niezależnie od innych przypadków jest pewne, że technologia tworzy dla ludzi nowe psychiczne i społeczne środowisko radykalnie odmienne od spektrum środowisk, do których naturalna selekcja dostosowała rodzaj ludzki fizycznie i psychologicznie. Jeżeli człowiek nie dostosuje się do tego nowego środowiska przez sztuczną inżynierię, zostanie do niego przystosowany przez długi i bolesny proces naturalnej selekcji. Pierwszy przypadek jest o wiele bardziej prawdopodobny niż drugi.

179. Lepiej byłoby odrzucić cały ten śmierdzący system i ponieść tego konsekwencje.

 

STRATEGIA

180. Technofile zabierają nas wszystkich na całkowicie lekkomyślną przejażdżkę w nieznane. Wiele osób rozumie co robi z nami postęp technologiczny, a mimo to przyjmuje wobec niego bierną postawę, ponieważ uważa go za coś nieuniknionego. Jednakże my (FC) myślimy, że nie jest on nieunikniony. Myślimy, że może zostać powstrzymany i udzielimy pewnych wskazówek co do jego powstrzymania.

181. Jak stwierdziliśmy w paragrafie 166, dwa główne zadania dla teraźniejszości to rozszerzanie społecznych nacisków i niestabilności w industrialnym społeczeństwie oraz rozwinięcie i propagowanie ideologii sprzeciwiającej się technologii oraz systemowi industrialnemu. Gdy system stanie się wystarczająco niestabilny, możliwa stanie się rewolucja przeciw technologii. Jej ogólny wzór byłby podobny do Rewolucji Francuskiej czy Rosyjskiej. Społeczeństwo francuskie i społeczeństwo rosyjskie przez kolejne dekady poprzedzające ich rewolucje wykazały mnożące się oznaki nacisku i osłabienia. W tym samym czasie rozwijane były ideologie oferujące nowy pogląd na świat odmienny od starego. W przypadku Rosji, rewolucjoniści aktywnie pracowali na rzecz pogrążenia starego porządku. Wtedy, gdy stary system został poddany dodatkowemu wystarczającemu naciskowi (przez kryzys ekonomiczny we Francji, przez militarną panikę w Rosji) zmiotła go rewolucja. To co my proponujemy mieści się w tym samym zarysie.

182. Można się w tym miejscu sprzeciwić stwierdzając, że zarówno Francuska jak i Rosyjska Rewolucja były porażkami. Jednak większość rewolucji ma dwa cele. Jednym jest zniszczenie starej formy społeczeństwa, a drugim jest ustanowienie nowej, zgodnej z wizją rewolucjonistów. Francuska i Rosyjska Rewolucja zawiodły (na szczęście!) w utworzeniu nowej formy społeczeństwa, o której marzyły, jednak odniosły spory sukces w zniszczeniu do tej pory istniejącej.

183. Jednakże ideologia, w celu uzyskania entuzjastycznego poparcia, musi posiadać ideały pozytywne, jak i negatywne; musi być ZA czymś, jak również PRZECIWKO czemuś. Pozytywnym ideałem jaki proponujemy jest Natura. To jest, DZIKA natura, te aspekty funkcjonowania Ziemi i jej żywych stworzeń, które są niezależne od ludzkiego zarządzania i wolne od ludzkiej ingerencji i kontroli. W dziką naturę włączamy również naturę ludzką, przez którą rozumiemy te aspekty funkcjonowania jednostki ludzkiej, które nie są podporządkowane regulacji ze strony zorganizowanego społeczeństwa, lecz są wynikiem przypadku, wolnej woli, czy Boga (zależnie od twoich poglądów religijnych bądź filozoficznych).

184. Natura jest doskonałym kontr-ideałem dla technologii z różnych powodów. Natura (ta która jest poza władzą systemu) jest przeciwieństwem technologii (która dąży do nieograniczonego rozszerzenia władzy systemu). Większość ludzi zgadza się, że natura jest piękna; z pewnością posiada w powszechnej opinii niewiarygodny wdzięk. Radykalni ekolodzy JUŻ trzymają się ideologii wynoszącej naturę a sprzeciwiającej się technologii. [30] Nie jest konieczne ustanawianie dla dobra natury jakiejś chimerycznej utopii czy nowego rodzaju społecznego porządku. Natura sama dba o siebie: Była spontanicznym stworzeniem istniejącym na długo przed jakimkolwiek ludzkim społeczeństwem i przez niezliczony szereg wieków wiele różnych rodzajów społeczeństw współistniało z naturą bez czynienia jej nadmiernych szkód. Dopiero z Rewolucją Przemysłową oddziaływanie ludzkiej społeczności na naturę stało się niszczące. By zelżyć naciski na naturę nie jest konieczne tworzenie szczególnego rodzaju systemu społecznego, konieczne jest jedynie pozbycie się społeczeństwa przemysłowego. Nie rozwiąże to jednak wszystkich problemów. Społeczeństwo przemysłowe wyrządziło już tyle ogromnych szkód naturze i leczenie ran zajmie bardzo wiele czasu. Poza tym, nawet przedindustrialne społeczeństwa mogą wyrządzić naturze znaczące szkody. Niemniej jednak, pozbycie się społeczeństwa przemysłowego wykona znaczną część roboty. Usunie największy nacisk na naturę, tak że zacznie ona leczyć swe rany. Wyeliminuje zdolność zorganizowanej społeczności do zwiększania swej kontroli nad naturą (włączając w to naturę ludzką). Jakikolwiek rodzaj społeczeństwa będzie istnieć po ustaniu systemu industrialnego, pewne jest, że większość ludzi będzie żyć blisko natury, Ponieważ bez zaawansowanej technologii nie ma innego sposobu, w jaki ludzie MOGLIBY żyć. By jeść muszą być rolnikami, pasterzami, rybakami lub myśliwymi, itd. Ogólnie rzecz biorąc, lokalna autonomia powinna wzrastać, ponieważ brak zaawansowanej technologii i szybkiej komunikacji ograniczy zdolność rządów bądź innych dużych organizacji do kontrolowania lokalnych wspólnot.

185. A co do negatywnych konsekwencji eliminacji społeczeństwa przemysłowego – cóż, nie można zjeść ciastka i go zatrzymać. By zyskać jedną rzecz trzeba poświęcić inną.

186. Większość ludzi nienawidzi konfliktów psychologicznych. Z tego powodu unikają poważnego myślenia o trudnych kwestiach społecznych i chcą, by przedstawiano im te kwestie w prostych, czarno-białych terminach: TO wszystko jest dobre a TAMTO wszystko złe. Tak więc rewolucyjna ideologia powinna zostać rozwinięta na dwóch poziomach.

187. Na poziomie bardziej wyrafinowanym, ideologia powinna być adresowana do ludzi inteligentnych, myślących i racjonalnych. Powinien zostać stworzony krąg ludzi sprzeciwiających się systemowi industrialnemu z racjonalnych, przemyślanych podstaw, z uwzględnieniem związanych z nim problemów i dwuznaczności oraz ceny, jaką trzeba zapłacić za pozbycie się systemu. Pozyskanie ludzi tego typu jest szczególnie ważne, ponieważ są oni zdolni i użyteczni w wywieraniu wpływu na innych. Powinni oni opierać się na tak racjonalnej podstawie jak to tylko możliwe. Fakty nie powinny być nigdy przekręcone a nieumiarkowany język powinien być unikany. Nie znaczy to, że nie należy się nigdy odwoływać do emocji, powinno to następować tak, by uniknąć błędnych interpretacji prawd oraz wszystkiego, co mogłoby naruszyć poważanie ideologii.

188. Na drugim poziomie, ideologia powinna być propagowana w uproszczonej formie, która pozwoli nie myślącej większości dojrzeć konflikt pomiędzy technologią a naturą w terminach niedwuznacznych. Nawet na tym drugim poziomie, ideologia nie może być wyrażana w języku tak tanim, niepowściągliwym lub irracjonalnym, że odpychałby ludzi bardziej myślących i racjonalnych. Tania, niepowściągliwa propaganda przynosi czasem zdumiewające krótkoterminowe korzyści, lecz na dłuższą metę bardziej korzystne będzie zachowanie lojalności małej liczby inteligentnie zaangażowanych ludzi niż wzbudzenie emocji nie myślącego, niestałego motłochu, który zmieni swe nastawienie, gdy tylko ktoś zastosuje wobec niego lepszy chwyt propagandowy. Jednakże, pobudzająca motłoch propaganda może okazać się konieczna, gdy system będzie zbliżał się do punktu załamania i nastąpi ostateczna bitwa pomiędzy rywalizującymi ideologiami decydująca która z nich stanie się dominująca po odsunięciu starego światopoglądu.

189. Przed tą ostateczną bitwą rewolucjoniści nie powinni oczekiwać, że po ich stronie stanie większość. Historię tworzą aktywne, zdeterminowane mniejszości a nie większość, która rzadko ma jasne i trwałe wyobrażenie o tym, czego naprawdę chce. Zanim nadejdzie czas na ostateczny krok w kierunku rewolucji [31], zadaniem rewolucjonistów nie będzie zdobycie powierzchownego poparcia większości, lecz raczej zbudowanie małego kręgu głęboko oddanych ludzi. Co do większości, wystarczy uczynić ją świadomą istnienia nowej ideologii i regularnie o niej przypominać. Oczywiście byłoby pożądane zdobycie poparcia większości do takiego stopnia, by nie dopuścić do osłabienia kręgu szczerze oddanych ludzi.

190. Każdy rodzaj społecznego konfliktu pomaga w destabilizacji systemu, jednak powinno się być ostrożnym w tym jaki rodzaj konfliktu się wywołuje. Linia konfliktu powinna przebiegać pomiędzy masami ludzi a dzierżącą władzę elitą społeczeństwa przemysłowego (politycy, naukowcy, wyższe zarządy biznesu, urzędnicy rządowi, itd.). NIE powinna przebiegać pomiędzy rewolucjonistami a masami ludzi. Na przykład, byłoby złą strategią dla rewolucjonistów potępianie Amerykan za ich konsumpcyjne nawyki. Zamiast tego, przeciętny Amerykanin powinien zostać przedstawiony jako ofiara przemysłu reklamowego, który wciągnął go w kupowanie kupy śmieci, której nawet nie potrzebuje i która jest bardzo kiepską rekompensatą za utratę wolności. Obydwa podejścia są zgodne z faktami. Jest zaledwie sprawą nastawienia, czy wini się przemysł reklamowy za manipulowanie ludnością czy wini się ludność za to, że pozwala sobą manipulować. Ze względów strategicznych powinno się generalnie unikać obwiniania ludności.

191. Każdy powinien się dwa razy zastanowić przed wywołaniem jakiegokolwiek innego konfliktu poza tym pomiędzy dzierżącą władzę elitą (używającą technologii) a ogółem ludności (nad którą technologia rozszerza swoją władzę). Po pierwsze, inne konflikty dążą do odwrócenia uwagi od konfliktów istotnych (pomiędzy elitą władzy, a zwyczajnymi ludźmi, pomiędzy technologią a naturą); po drugie, inne konflikty mogą w rzeczywistości wzmocnić technologizację, ponieważ każda strona takiego konfliktu chce użyć władzy technologicznej w celu uzyskania przewagi nad wrogiem. Jasno widoczne jest to w rywalizacji pomiędzy narodami. Ujawnia się to również w etnicznych konfliktach wewnątrz narodów. Na przykład, w Ameryce wielu czarnych przywódców dąży do uzyskania władzy dla afrykańskich Amerykan poprzez umieszczanie jednostek w technologicznej elicie rządzącej. Chcą by było wielu czarnych urzędników rządowych, naukowców, przedstawicieli korporacji, itd. W ten sposób pomagają we wchłonięciu afroamerykańskiej podkultury przez system technologiczny. Generalnie rzecz biorąc powinno się wzniecać tylko takie konflikty społeczne, które mieszczą się w ramach konfliktu pomiędzy elitą władzy a zwykłymi ludźmi, technologią a naturą.

192. Jednakże do zniechęcenia konfliktu etnicznego NIE jest militarne egzekwowanie praw mniejszości (zobacz paragrafy 21, 29). Zamiast tego, rewolucjoniści powinni kłaść nacisk na to, że pomimo iż mniejszości cierpią z powodu swej niekorzystnej sytuacji, sytuacja ta ma znaczenie marginalne. Naszym prawdziwym wrogiem jest system industrialno- technologiczny a w walce przeciwko systemowi, podziały etniczne nie mają znaczenia.

193. Rodzaj rewolucji jaki mamy na myśli niekoniecznie musi angażować zbrojne powstanie przeciwko jakiemukolwiek rządowi. Może lub nie użyć przemocy fizycznej, ale nie będzie rewolucją POLITYCZNĄ. Skupiona będzie na technologii i gospodarce, a nie polityce. [32]

194. Prawdopodobnie rewolucjoniści powinni nawet UNIKAĆ pretendowania do władzy politycznej, legalnymi bądź nielegalnymi środkami, dopóki system industrialny nie ulegnie naciskom w stopniu niebezpiecznym i nie udowodni dla większości ludzi, że zawiódł. Przypuśćmy na przykład, że jakaś partia “zielonych” uzyskuje drogą wyborów kontrolę w Kongresie Stanów Zjednoczonych. By uniknąć zdradzenia lub rozmycia swej ideologii musieliby podjąć energiczne środki by zmienić wzrost gospodarczy w gospodarczy regres. Przeciętnemu człowiekowi rezultaty wydałyby się katastrofalne i wystąpiłoby olbrzymie bezrobocie, redukcja towarów, itd. Nawet gdyby większych negatywnych efektów dałoby się uniknąć poprzez sprawne, superhumanitarne zarządzanie, ludzie ciągle musieliby porzucać luksusy, od których stali się uzależnieni. Wzrastałoby niezadowolenie, partia “zielonych” zostałaby odsunięta od władzy, a rewolucjoniści napotkaliby ciężką przeszkodę. Z tego powodu rewolucjoniści nie powinni starać się o osiągnięcie politycznej władzy dopóki system nie wpędzi się w takie zamieszanie, że jakiekolwiek niewygody będą widziane jako wynikające z porażek samego systemu industrialnego, a nie z polityki rewolucjonistów. Rewolucja skierowana przeciw technologii prawdopodobnie będzie musiała być przeprowadzona przez outsiderów, będzie rewolucją oddolną, a nie odgórną.

195. Rewolucja musi być międzynarodowa i globalna. Nie może zaistnieć na drodze naród-po-narodzie. Kiedykolwiek sugeruje się, że na przykład Stany Zjednoczone powinny zahamować technologiczny rozwój bądź wzrost gospodarczy, ludzie wpadają w histerię i zaczynają krzyczeć, że jeżeli opuścimy się w technologii, wyprzedzą nas Japończycy. Świat wypadnie z orbity jeśli Japończycy zaczną sprzedawać więcej samochodów niż my! (Nacjonalizm jest świetnym narzędziem promowania technologii). Bardziej racjonalni argumentują, że jeśli względnie demokratyczne narody świata opuszczą się w technologii, podczas gdy wstrętne dyktatorskie państwa, takie jak Chiny, Wietnam i Korea Pn. będą się wciąż rozwijać, ostatecznie dyktatorzy mogą osiągnąć dominację w świecie. Właśnie dlatego system industrialny musi być zaatakowany we wszystkich krajach jednocześnie, do stopnia w którym jest to możliwe. Prawda, nie ma pewności, że system industrialny może zostać zniszczony w tym samym czasie na całym świecie i jest nawet możliwe, że próba odrzucenia systemu może doprowadzić do zdominowania systemu przez dyktatorów. Jest to ryzyko, które trzeba podjąć. Warto je podjąć, mając na uwadze że różnica pomiędzy “demokratycznym” systemem industrialnym a kontrolowanym przez dyktatorów jest mała w porównaniu z różnicą pomiędzy systemem industrialnym a nieindustrialnym.[33] Można nawet argumentować, że system industrialny kontrolowany przez dyktatorów byłby bardziej preferowany, ponieważ systemy dyktatorskie zwykle były nieskuteczne, stąd też są bardziej narażone na upadek. Przyjrzyjcie się Kubie.

196. Rewolucjoniści mogą rozważyć faworyzowanie dążących do zlania się światowej gospodarki w zjednoczoną całość. Porozumienie wolnorynkowe, takie jak NAFTA czy GATT są prawdopodobnie szkodliwe dla środowiska na krótszą metę, jednak w perspektywie długoterminowej mogą być korzystne, ponieważ umacniają ekonomiczne współzależności między państwami. Łatwiejsze byłoby zniszczenie systemu industrialnego na bazie ogólnoświatowej, jeżeli światowa gospodarka będzie tak zjednoczona, że jej załamanie w którymkolwiek głównym państwie doprowadzi do załamania we wszystkich zindustrializowanych krajach.

197. Niektórzy ludzie przyjmują stanowisko mówiące, że współczesny człowiek posiada zbyt dużą władzę, zbyt dużą kontrolę nad naturą; żądają od części rodzaju ludzkiego przyjęcia bardziej biernego nastawienia. W najlepszym wypadku ci ludzie nie wyrażają się jasno, ponieważ nie dostrzegają rozróżnienia pomiędzy władzą dla DUŻYCH ORGANIZACJI a władzą dla JEDNOSTEK i MAŁYCH GRUP. Błędem jest żądanie bezsilności i bierności, ponieważ ludzie POTRZEBUJĄ władzy. Współczesny człowiek jako kolektyw – czyli system industrialny ma ogromną władzę nad naturą i my (FC) uważamy, że to źle. Jednakże współczesne JEDNOSTKI oraz MAŁE GRUPY JEDNOSTEK mają o wiele mniej władzy niż kiedykolwiek miał człowiek prymitywny. Ogólnie rzecz biorąc, większa część władzy “współczesnego człowieka” nad naturą jest wykorzystywana nie przez jednostki ani małe grupy lecz przez duże organizacje. Przeciętna współczesna JEDNOSTKA może sprawować władzę nad technologią tylko w wąskim zakresie i tylko pod kontrolą i nadzorem systemu (Potrzeba pozwolenia na wszystko, a wraz z pozwoleniem przychodzą zasady i przepisy). Jednostka posiada tylko taką technologiczną władzę, jaką system zgodzi się jej zapewnić. Jej OSOBISTA władza nad naturą jest znikoma.

198. Prymitywne JEDNOSTKI i MAŁE GRUPY w rzeczywistości posiadały znaczną władzę nad naturą; a może lepiej byłoby powiedzieć władzę POŚRÓD natury. Gdy prymitywny człowiek potrzebował jedzenia wiedział jak znaleźć i przygotować jadalne korzenie, tropić zwierzynę i zabić ją ręcznie wykonaną bronią. Wiedział jak chronić się przed upałem, zimnem, deszczem, niebezpiecznymi zwierzętami, itd. Jednakże prymitywny człowiek wyrządził stosunkowo mało szkody naturze, ponieważ KOLEKTYWNA władza prymitywnej społeczności jest znikoma w porównaniu z KOLEKTYWNĄ władzą społeczeństwa przemysłowego.

199. Zamiast żądać bezsilności i bierności, powinno się żądać, by władza SYSTEMU INDUSTRIALNEGO została złamana, co znacznie ZWIĘKSZY władzę i wolność JEDNOSTEK i MAŁYCH GRUP.

200. Dopóki system industrialny nie zostanie całkowicie rozbity, zniszczenie tego systemu musi być JEDYNYM celem rewolucjonistów. Inne cele odwracałyby uwagę i energię od głównego celu. Co ważniejsze, jeżeli rewolucjoniści pozwoliliby sobie na posiadanie innego celu niż niszczenie technologii, skusiliby się na użycie technologii jako narzędzia w osiągnięciu tego celu. Jeżeli ulegliby tej pokusie, wpadliby z powrotem w technologiczną pułapkę, ponieważ współczesna technologia jest zjednoczonym, ściśle zorganizowanym systemem, a więc w celu zachowania CZĘŚCI technologii, jednostka okaże się być zobowiązana do zachowania WIĘKSZOŚCI technologii, stąd też ostatecznie poświęci jedynie nieznaczną część technologii.

201. Przypuśćmy na przykład, że rewolucjoniści obrali sobie za cel “sprawiedliwość społeczną”. Mając na uwadze, że ludzka natura jest taka a nie inna, sprawiedliwość społeczna nie przyszłaby spontanicznie; musiałaby zostać wymuszona. W celu jej wymuszenia, rewolucjoniści musieliby zachować centralną organizację i kontrolę. W tym celu potrzebowaliby szybkiej, długodystansowej komunikacji. Aby nakarmić i ubrać biednych musieliby użyć technologii rolniczej i fabrycznej. I tak w kółko. Tak więc próba zapewnienia sprawiedliwości społecznej wymagałaby od nich zachowania większości systemu technologicznego. Nie chodzi o to, byśmy mieli cokolwiek przeciwko sprawiedliwości społecznej, ale nie można pozwolić, by przeszkadzała ona w próbie pozbycia się systemu technologicznego.

202. Beznadziejne byłoby dla rewolucjonistów atakowanie systemu bez użycia CZĘŚCI współczesnej technologii. Będą musieli użyć przynajmniej środków komunikacji w celu rozprzestrzeniania swego przekazu. Powinni jednak używać technologii tylko w JEDNYM celu: by atakować system technologiczny.

203. Wyobraźcie sobie alkoholika siedzącego przed beką wina. Zaczyna mówić do siebie: “Wino nie jest szkodliwe w umiarkowanych ilościach. Podobno w małych ilościach jest nawet zdrowe! Nic się nie stanie, jeśli wypiję tylko trochę…” Wszyscy wiemy, co się dalej stanie. Nie można nigdy zapomnieć, że rodzaj ludzki i technologia jest jak ten alkoholik z beczką wina.

204. Rewolucjoniści powinni mieć tyle dzieci, ile tylko mogą. Istnieją silne dowody naukowe ukazujące, że postawy społeczne mogą być do pewnego stopnia dziedziczone. Nie chodzi o to, że są one bezpośrednim rezultatem kodu genetycznego osoby, ale wydaje się że cechy osobowości dążą, w kontekście naszego społeczeństwa, do uczynienia osoby bardziej podatną na taką czy inną postawę społeczną. Pojawiają się głosy sprzeciwu wobec tej teorii, ale są one nieprzekonujące i wydają się być motywowane ideologicznie. Nikt nie zaprzeczy, że dzieci dążą zazwyczaj do postaw społecznych podobnych do swych rodziców. Z naszego punktu widzenia nie jest właściwie ważne, czy postawy te są przekazywane genetycznie czy poprzez wychowanie. W obu przypadkach SĄ przekazywane.

205. Problem w tym, że ludzie skłonni do buntu przeciw systemowi industrialnemu są również zmartwieni problemami populacji, stąd też chcą mieć mało dzieci lub w ogóle nie mieć dzieci. W ten sposób oddają świat tym ludziom, którzy wspierają lub przynajmniej akceptują system industrialny. W celu zapewnienia siły dla następnego pokolenia rewolucjonistów obecne pokolenie rewolucjonistów musi się reprodukować obficie. Robiąc to, pogarszają problemy populacji tylko w znikomym stopniu. A najważniejszym problemem jest pozbycie się systemu industrialnego, ponieważ jego załamanie wywoła zmniejszenie populacji (zobacz paragraf 167), jeżeli natomiast system przetrwa, będzie kontynuować rozwój nowych technik produkcji żywności, która umożliwi praktycznie nieograniczony wzrost światowej populacji.

206. W odniesieniu do strategii rewolucyjnej, jedynymi punktami na które absolutnie nalegamy to, że nadrzędnym celem musi być eliminacja współczesnej technologii oraz że żaden inny cel nie może z nim konkurować. Jeżeli chodzi o resztę, rewolucjoniści powinni przyjąć podejście doświadczalne. Jeżeli doświadczenie pokaże, że niektóre z rekomendacji opisanych w poprzednich paragrafach nie dadzą dobrych rezultatów, wtedy powinny one być odrzucone.

 

DWA RODZAJE TECHNOLOGII

 

207. Argumentem, który łatwo można skierować przeciwko prowadzonej przez nas rewolucji jest to, że z pewnością ona zawiedzie, ponieważ (jak się twierdzi) poprzez historię technologia zawsze się rozwijała, nigdy cofała, stąd też technologiczny regres jest niemożliwy. Twierdzenie to jest jednak fałszywe.

208. Wyróżniamy dwa rodzaje technologii, które nazywamy technologią małej skali i technologią zależną od organizacji. Technologia małej skali używana jest przez małe wspólnoty bez zewnętrznego wsparcia. Technologia zależna od organizacji zależy od wielkoskalowej organizacji społecznej. Świadomi jesteśmy braku określonych przypadków regresu w technologii małej skali, jednak technologia zależna od organizacji WYKAZUJE regres kiedy załamuje się organizacja społeczna, od której zależy. Przykład: gdy rozpadło się Imperium Rzymskie, technologia małej skali Rzymian przetrwała, ponieważ każdy sprytny wiejski rzemieślnik mógł zbudować, powiedzmy młyn, każdy utalentowany kowal mógł wyrobić stal rzymskimi metodami, itd. Jednakże technologia zależna od organizacji Rzymian WYKAZAŁA regres. Ich akwedukty uległy zepsuciu i nigdy nie zostały odbudowane. Ich techniki konstrukcji dróg zostały stracone. Rzymski system kanalizacji miejskiej został zapomniany, tak że do niedawna system kanalizacji miast Europejskich był gorszy niż w Starożytnym Rzymie.

209. Powodem dlaczego technologia wydawała się zawsze rozwijać jest fakt, że aż do około wieku lub dwóch przed Rewolucją Przemysłową większa część technologii była małej skali. Natomiast większość technologii rozwiniętej po Rewolucji Przemysłowej stanowi technologia zależna od organizacji. Weźmy jako przykład lodówkę. Bez fabrycznie wyprodukowanych części lub udogodnień z postindustrialnego warsztatu byłoby praktycznie niemożliwe dla garstki lokalnych rzemieślników wyprodukowanie lodówki. Gdyby jakimś cudem udało się im zrobić jedną, byłaby dla nich bezużyteczna bez źródła prądu elektrycznego. Musieliby więc zbudować tamę i generator. Generatory wymagają dużej ilości miedzianego drutu, wyobraźcie sobie jego wyprodukowanie bez użycia współczesnej maszynerii. A skąd wzięliby gaz odpowiedni dla mrożenia? Łatwiej byłoby zbudować chłodnię lub konserwować żywność poprzez suszenie lub marynowanie, tak jak robiono to przed wynalezieniem lodówki.

210.Jest więc oczywiste, że jeżeli system industrialny uległby zniszczeniu, lodówki zostałyby stracone, tak jak inne produkty zależnej od organizacji. Jeśli zostałyby stracone, powiedzmy na jedno pokolenie, odbudowanie ich zajęłoby wieki, tak jak zajęło wieki wybudowanie ich po raz pierwszy. Ocalałe książki techniczne byłyby nieliczne i szczątkowe. Społeczeństwo przemysłowe, budowane od zera bez zewnętrznej pomocy, może zostać ustanowione poprzez szereg etapów: potrzeba narzędzi by zrobić narzędzia by zrobić narzędzia by zrobić narzędzia… Wymagałoby to długiego procesu rozwoju ekonomicznego i rozwoju organizacji społecznej. Nawet bez ideologii sprzeciwiającej się technologii nie ma powodu sądzić, że ktokolwiek byłby zainteresowany odbudowaniem społeczeństwa przemysłowego. Entuzjazm związany z “rozwojem” jest zjawiskiem charakterystycznym dla nowoczesnej formy społeczeństwa i nie wydawał się istnieć przed 17 wiekiem lub okolicznym punktem tamtego okresu.

211. W późnym średniowieczu istniały cztery główne cywilizacje, które były w równym stopniu “rozwinięte”: Europa, świat Islamu, Indie i Daleki Wschód (Chiny, Japonia, Korea). Trzy z tych cywilizacji pozostały mniej lub bardziej stabilne, tylko Europa stała się bardziej dynamiczna. Nikt nie wie dlaczego tak się wtedy stało, teorie historyków na ten temat są tylko spekulacjami. W każdym wypadku oczywiste jest, Że gwałtowny rozwój w kierunku technologicznej formy społeczeństwa pojawia się tylko w szczególnych warunkach. Nie ma więc powodów przypuszczać, że nie może nastąpić długotrwały technologiczny regres.

212. Czy społeczeństwo OSTATECZNIE wróciłoby do industrialno-technologicznej formy? Być może, nie należy się jednak tym martwić, ponieważ nie jesteśmy w stanie przewidzieć ani kontrolować wydarzeń mających nastąpić za 500 lub 1000 lat. Ten problem będą musiały podjąć osoby, które będą w tym czasie żyły.

 

NIEBEZPIECZEŃSTWO LEWACTWA

 

213. Ze względu na swą potrzebę buntu i uczestnictwa w ruchu lewacy lub osoby podobnego typu psychologicznego często są zainteresowani buntowniczymi ruchami, których cele i członkowie nie są z początku lewackie. Napływ lewackich typów może łatwo przekształcić nielewacki ruch w lewacki, a więc lewackie cele zastępują lub zniekształcają pierwotne cele ruchu.

214. Aby tego uniknąć, ruch przedstawiający naturę technologii musi przyjąć zdecydowanie antylewacką postawę i musi unikać jakiejkolwiek kolaboracji z lewakami. Na dłuższą metę lewactwo jest niezgodne z dziką naturą, ludzką naturą oraz eliminacją współczesnej technologii. Lewactwo jest kolektywistyczne, dąży do scalenia całego świata (zarówno natury jak i rodzaju ludzkiego) w zjednoczoną całość. Nasuwa to jednak zarządzanie naturą i życiem ludzkim przez zorganizowane społeczeństwo i wymaga zaawansowanej technologii. Nie można zjednoczyć świata bez szybkiego transportu i komunikacji, nie można skłonić wszystkich ludzi do tego by się nawzajem kochali bez wyrafinowanych technik psychologicznych, nie może powstać “planowe społeczeństwo” bez koniecznej bazy technologicznej. Co najważniejsze, lewactwo kieruje się potrzebą władzy, której lewacy upatrują na poziomie kolektywnym, poprzez identyfikację z masowym ruchem bądź organizacją. Lewactwo nigdy nie odrzuci technologii, ponieważ jest ona zbyt cennym źródłem kolektywnej władzy.

215. Anarchista [34] również dąży do władzy, jednak upatruje jej na poziomie indywidualnym lub w małej grupie; chce by jednostki i małe grupy były w stanie kontrolować okoliczności swojego życia. Sprzeciwia się technologii, ponieważ uzależnia ona małe grupy od dużych organizacji.

216. Niektórzy lewacy mogą sprzeciwiać się technologii, ale tylko wtedy gdy są outsiderami a system technologiczny jest kontrolowany przez nielewaków. Gdyby lewactwo kiedykolwiek stało się dominujące w społeczeństwie i system technologiczny stałby się narzędziem w jego rękach, entuzjastycznie używałby go i promował jego rozwój. Powieliliby w ten sposób wzorzec, który lewactwo ukazywało wiele razy w przeszłości. Kiedy bolszewicy w Rosji byli outsiderami, kategorycznie sprzeciwiali się cenzurze i tajnej policji, postulowali samostanowienie mniejszości etnicznych, i tak dalej; kiedy jednak doszli do władzy, narzucili jeszcze surowszą cenzurę i stworzyli jeszcze bardziej bezlitosną tajną policję od tych istniejących w czasach carskich i uciskali mniejszości etniczne przynajmniej w takim samym stopniu co carowie. W Stanach Zjednoczonych kilka dekad temu gdy lewacy stanowili mniejszość na uniwersytetach, lewaccy profesorowie żądali wolności akademickiej (Nazywa się to “poprawnością polityczną”). To samo stanie się z lewakami i technologią: jeżeli kiedykolwiek dostanie się ona pod ich kontrolę, użyją jej do podtrzymania ucisku.

217. We wcześniejszych rewolucjach, najbardziej żądni władzy lewacy na początku współpracowali z nielewackimi rewolucjonistami, jak również z lewakami o skłonnościach bardziej wolnościowych, a później przechytrzyli ich by samemu przejąć władzę. Robespierre zrobił to w Rewolucji Francuskiej, Bolszewicy zrobili to w Rewolucji Rosyjskiej, komuniści zrobili to w Hiszpanii w 1938 roku, a Castro zrobił to na Kubie. Mając na uwadze historię lewactwa, byłoby głupie dla nielewackich rewolucjonistów kolaborowanie z lewakami.

218. Różni myśliciele zasugerowali, że lewactwo jest rodzajem religii. Nie jest religią w dosłownym tego słowa znaczeniu, ponieważ lewacka doktryna nie postuluje istnienia jakiejkolwiek nadnaturalnej siły. Jednakże dla lewaka, lewactwo odgrywa taką psychologiczną rolę, jaką dla niektórych odgrywa religia. Lewak MUSI wierzyć w lewactwo, odgrywa ono żywotną rolę w jego gospodarce psychologicznej. Jego poglądy nie są łatwo modyfikowane przez logikę czy fakty. Wyraża przekonanie, że lewactwo jest moralnie Właściwe przez duże W oraz że ma on nie tylko prawo, ale i obowiązek narzucić wszystkim lewacką moralność (Jednakże wiele osób, do których odnosimy się jako do “lewaków” nie uważa się za nich i nie określiłoby swego systemu poglądów mianem lewactwa. Używamy terminu “lewactwo”, ponieważ nie znamy lepszego określenia dla spektrum powiązanych ze sobą poglądów włączających ruchy feministyczne, prawa gejów, politycznej poprawności, itd., ponieważ ruchy te wykazują silne podobieństwo do starej lewicy. Zobacz paragrafy 227-230.)

219. Lewactwo jest siłą totalitarną. Gdziekolwiek jest w pozycji władzy, dąży do wkroczenia w każdy prywatny kącik i wymuszenia na wszystkich lewackiego myślenia. Częściowo jest to spowodowane quasi-religijnym charakterem lewactwa: wszystko niezgodne z lewackimi poglądami reprezentuje Grzech. Co ważniejsze, lewactwo jest siłą totalitarną ze względu na pęd do władzy lewaków. Lewak dąży do zaspokojenia swej potrzeby władzy poprzez identyfikację z ruchem społecznym i próbuje przejść przez proces władzy pomagając w osiągnięciu celu ruchu (zobacz paragraf 83). Niezależnie jednak od tego jak daleko zaszedł ruch w osiąganiu swoich celów, lewak nigdy nie jest usatysfakcjonowany, ponieważ jego działalność jest działalnością zastępczą (zobacz paragraf 41). Tak więc, prawdziwym motywem lewaka nie jest osiągnięcie rzekomych celów lewactwa; w rzeczywistości motywowany jest przez poczucie władzy, jakie uzyskuje z walki, a potem osiągania społecznego celu. [35] W konsekwencji lewak nigdy nie jest usatysfakcjonowany celami, które już osiągnął; jego potrzeba procesu władzy prowadzi go zawsze do walki o nowe cele. Lewak chce równych szans dla mniejszości. Gdy zostaje to osiągnięte nalega on na statystyczną równość osiągnięć mniejszości. I tak długo jak ktoś w zakątku swego umysłu skrywa negatywny stosunek do jakieś mniejszości, lewak musi dokonać jego reedukacji. A mniejszości etniczne to nie wszystko; nikomu nie można pozwolić na negatywny stosunek wobec homoseksualistów, niepełnosprawnych, otyłych, starych, brzydkich, itd., itd. Nie wystarczy by opinia publiczna była informowana o zagrożeniach związanych z paleniem tytoniu, ostrzeżenie należy drukować na każdej paczce papierosów. Później należy ograniczyć lub zakazać reklam papierosów. Działacze nigdy nie będą usatysfakcjonowani dopóki tytoń nie zostanie zakazany, później przyjdzie czas na alkohol, niezdrowe jedzenie, itd. Działacze przeciwstawiali się rażącym nadużyciom wobec dzieci, co było dość rozsądne. Ale teraz chcą doprowadzić do powstrzymania każdego klapsa. Gdy tego dokonają, będą chcieli zakazać czegoś innego, co uważają za niewłaściwe; później jeszcze coś innego, itd. Nigdy nie będą usatysfakcjonowani dopóki nie uzyskają całkowitej kontroli nad praktykami wychowania dzieci. Wtedy przejdą do jakiejś innej kwestii.

220. Przypuśćmy, że poproszono lewaków o sporządzenie listy WSZYSTKICH niewłaściwych w społeczeństwie rzeczy oraz że wprowadzono KAŻDĄ socjalną zmianę, której żądali. Można spokojnie powiedzieć, że w ciągu kilku lat większość lewaków znalazłaby nowy temat do narzekania, nowe “zło” społeczne, które należy zmienić, ponieważ jak już mówiliśmy, lewak jest mniej motywowany przez martwienie się chorobami społecznymi a bardziej przez potrzebę zaspokojenia pędu władzy poprzez narzucenie swoich rozwiązań społeczeństwu.

221. Z powodu ograniczeń nałożonych na ich myśli i zachowanie przez ich wysoki stopień uspołecznienia, wielu naduspołecznionych lewaków nie może dążyć do władzy w taki sposób, w jaki robią to inni ludzie. Dla nich pęd do władzy ma tylko jedno moralnie akceptowane ujście i jest nim walka o narzucenie wszystkim swojej moralności.

222. Lewacy, szczególnie ci naduspołecznieni, są Prawdziwie Wierzący w znaczeniu książki Erica Hoffera “Prawdziwie Wierzący”. Jednakże nie wszyscy Prawdziwie Wierzący reprezentują ten sam typ psychologiczny co lewacy. Prawdopodobnie prawdziwie wierzący nazista, na przykład, różni się psychologicznie od prawdziwie wierzącego lewaka. Ze względu na swoją skłonność do stanowczego oddania sprawie, Prawdziwie Wierzący są użytecznym, a być może koniecznym składnikiem każdego ruchu rewolucyjnego. Stanowi to problem, z którym, musimy przyznać, nie wiemy jak się uporać. Nie jesteśmy pewni jak wykorzystać energię Prawdziwie Wierzącego do rewolucji przeciw technologii. Na tym etapie wszystko co możemy powiedzieć, to że żaden Prawdziwie Wierzący nie będzie bezpiecznym dla rewolucji rekrutem, chyba że będzie oddany wyłącznie zniszczeniu technologii. Jeżeli oddany jest również innemu ideałowi, może chcieć użyć technologii, aby do niego dążyć (zobacz paragraf 220, 221).

223. Niektórzy czytelnicy mogą powiedzieć: “Cały ten tekst o lewactwie to bzdety. Znam Johna i Jane, którzy są lewakami i nie wykazują wszystkich tych totalitarnych tendencji.” Prawdą jest, że wielu lewaków, możliwe nawet że większość, jest przyzwoitymi ludźmi szczerze wierzącymi w wartość tolerancji wobec innych (do pewnego stopnia), którzy nie chcieliby użyć autorytarnych metod, by osiągnąć swe cele. Nasze spostrzeżenia na temat lewactwa nie mają zastosowania do każdego indywidualnego lewaka, ale moją opisywać ogólny charakter lewactwa jako ruchu. A ogólny charakter ruchu niekoniecznie jest wyznaczany przez liczbowe proporcje różnych rodzajów ludzi zaangażowanych w ruch.

224. Ludzie dorastający do pozycji władzy w ruchach lewackich są lewakami typu najbardziej żądnego władzy, ponieważ ludzie tego typu najbardziej starają się o takie pozycje. Kiedy żądne władzy typy przejmują kontrolę nad ruchem, wielu łagodniejszych lewaków po cichu nie zgadza się z działalnością przywódców, ale nie jest w stanie się im sprzeciwić. POTRZEBUJĄ wiary w ruch i ponieważ nie mogą jej porzucić, podążają za przywódcami. Prawdą jest, że NIEKTÓRZY lewacy mają odwagę by sprzeciwić się tym totalitarnym tendencjom, ale zazwyczaj przegrywają, ponieważ typy żądne władzy są lepiej zorganizowane, bezlitosne i Makiavelijskie oraz troszczą się o budowanie sobie silnego zaplecza.

225. Te zjawiska ujawniły się jasno w Rosji i w innych krajach przejętych przez lewaków. Podobnie, przed upadkiem komunizmu w Związku Radzieckim, lewacy na Zachodzie rzadko krytykowali ten kraj. Zapytani, przyznaliby że ZSRR robiło wiele niewłaściwych rzeczy, ale próbowali też znajdywać usprawiedliwienie dla komunistów i zaczęliby mówić o porażkach Zachodu. Zawsze przeciwstawiali się zachodniemu oporowi militarnemu wobec komunistycznej agresji. Lewackie typy na całym świecie żywo protestowały przeciw wojskowej działalności U.S.A. w Wietnamie, ale nie zrobili nic, gdy Związek Radziecki najechał na Afganistan. Nie aprobowali działalności Sowietów, ale ze względu na swe lewackie poglądy nie mogli postawić się w opozycji do komunizmu. Dzisiaj, na tych uniwersytetach gdzie dominuje “polityczna poprawność” jest prawdopodobnie wiele lewackich typów, którzy prywatnie nie aprobują tłumienia wolności akademickiej, ale i tak je podtrzymują.

226. Tak więc fakt, że wielu indywidualnych lewaków to prywatnie spokojni i tolerancyjni ludzie w żaden sposób nie świadczy o tym, że lewactwo jako całość nie posiada tendencji totalitarnych.

227. Nasza dyskusja na temat lewactwa ma poważną wadę. Wciąż niejasne jest co rozumiemy pod pojęciem “lewak”. Chyba nie możemy zbyt wiele na to poradzić. Dzisiejsze lewactwo jest rozdzielone w szerokie spektrum różnych ruchów. Nie wszystkie ruchy są lewackie, a niektóre (jak radykalni obrońcy środowiska) wydają się łączyć osobowości zarówno typu lewackiego i nielewackiego, który powinien wiedzieć, że nie należy kolaborować z lewakami. Różnorodność lewaków stopniowo przechodzi w różnorodność nielewaków i my sami często nie bylibyśmy w stanie decydować o tym, czy dana jednostka jest lub nie jest lewakiem. Do stopnia w jakim może to być w ogóle zdefiniowane, nasza koncepcja lewactwa zdefiniowana jest przez dyskusję na jego temat, jaką przeprowadziliśmy w tym tekście i możemy jedynie poradzić czytelnikowi, by zastosował własny osąd w decydowaniu kto jest lewakiem.

228. Pomocnym będzie jednak wymienienie pewnych kryteriów określających lewactwo. Kryteria te nie mogą być stosowane w sposób bardzo jednostronny. Niektóre jednostki mogą spełniać te kryteria nie będąc lewakami, niektórzy lewacy mogą nie spełniać żadnego z tych kryteriów. Ponownie, musicie po prostu zastosować własny osąd.

229. Lewak zorientowany jest na kolektywizm na wielką skalę. Kładzie nacisk na obowiązek jednostki służenia społeczeństwu i obowiązek społeczeństwa troszczenia się o jednostkę. Negatywnie odnosi się do indywidualizmu. Często przybiera ton moralistyczny. Zwykle jest za kontrolą posiadania broni, edukacją seksualną i innymi psychologicznie “oświeconymi” metodami, za planowaniem, za faworyzowaniem mniejszości, za multikulturalizmem. Dąży do identyfikacji z ofiarami. Jest przeciwko rywalizacji i przemocy, lecz często wynajduje wymówki dla tych lewaków, którzy dopuszczają się przemocy. Ma zamiłowanie do chwytliwych terminów jak “rasizm”, “seksizm”, “homofobia”, “kapitalizm”, “imperializm”, “neokolonializm”, “ludobójstwo”, “zmiana społeczna”, “sprawiedliwość społeczna”, “odpowiedzialność społeczna”. Być może najlepszą metodą określenia lewaka jest jego tendencja do sympatyzowania z następującymi ruchami: feminizm, prawa gejów, prawa mniejszości etnicznych, prawa niepełnosprawnych, prawa zwierząt, polityczna poprawność. Każdy kto silnie sympatyzuje ze WSZYSTKIMI tymi ruchami jest niemal z pewnością lewakiem. [36]

230. Bardziej niebezpieczni lewacy, czyli ci najbardziej żądni władzy, często charakteryzują się arogancją lub dogmatycznym podejściem do ideologii. Jednakże najbardziej niebezpiecznymi ze wszystkich lewaków mogą być pewne naduspołecznione typy, które unikają irytujących pokazów agresywności oraz powstrzymują się od obnoszenia się ze swoim lewactwem, ale pracują po cichu i niezauważalnie na rzecz promowania wartości kolektywistycznych, “oświeconych” psychologicznych technik uspołeczniania dzieci, zależności jednostki od systemu, itd. Ci kryptolewacy (jak można ich nazwać) przypominają pewne mieszczańskie typy w przypadku praktycznego działania, ale różnią się od nich w kwestii psychologii, ideologii oraz motywacji. Zwyczajny mieszczuch próbuje poddać ludzi kontroli systemu w celu chronienia swego stylu życia lub po prostu z powodu swej konwencjonalnej postawy. Kryptolewak próbuje poddać ludzi kontroli systemu ponieważ jest Prawdziwie Wierzącym w kolektywistyczną ideologię. Kryptolewak różni się od przeciętnego lewaka typu naduspołecznionego poprzez fakt, że jego impuls buntowniczy jest słabszy i jest uspołeczniany w bezpieczniejszy sposób. Różni się od zwyczajnego dobrze uspołecznionego mieszczucha poprzez fakt, że posiada w sobie pewien głęboki brak, który sprawia, że konieczne jest dla niego oddanie się sprawie i zagłębianie się w kolektywizm. Być może jego (wysublimowany) pęd do władzy jest silniejszy niż u przeciętnego mieszczucha.

 

OSTATNIA UWAGA

231. W całym tekście wydaliśmy nieprecyzyjne stwierdzenia, które powinny być połączone z wieloma uściśleniami i zastrzeżeniami, a niektóre z naszych stwierdzeń mogą być całkiem błędne. Brak dostatecznych informacji oraz potrzeba zwięzłości uczyniła dla nas niemożliwym formułowanie naszych twierdzeń bardziej precyzyjnie lub dodania wszystkich koniecznych uściśleń. I oczywiście w tego rodzaju dyskusji trzeba mocno polegać na osądzie intuicyjnym, co może być czasem niewłaściwe. Nie twierdzimy więc, że ten tekst wyraża coś więcej niż surowe zbliżenie się do prawdy.

232. Pomimo tego, jesteśmy racjonalnie pewni, że ogólny zarys jaki tutaj nakreśliliśmy jest całkowicie prawidłowy. Zobrazowaliśmy lewactwo w jego współczesnej formie jako zjawisko specyficzne dla naszych czasów i symptom zaburzenia procesu władzy. Jednak możemy się w tym punkcie mylić. Naduspołecznione typy próbujące zaspokoić swój pęd do władzy poprzez narzucanie wszystkim swej moralności z pewnością istnieją od dawna. Jednakże UWAŻAMY, że rozstrzygająca rola odgrywana przez poczucie niższości, niską samoocenę, bezsilność, utożsamianie się z ofiarami ludzi, którzy sami nimi nie są, jest cechą specyficzną dla współczesnego lewactwa. Utożsamianie się z ofiarami ludzi, którzy sami nimi nie są, jest do pewnego stopnia widoczne w 19-wiecznym lewactwie i wczesnym chrześcijaństwie, ale według nas symptomy niskiej samooceny, itd. Nie były tak oczywiste w tych ruchach, ani w ruchach innych, tak jak we współczesnym lewactwie. Nie jesteśmy jednak całkowicie pewni, że podobne ruchy nie istniały przed współczesnym lewactwem. Tej szczególnej kwestii powinni przyjrzeć się historycy.

 

PRZYPISY

1. (Paragraf 19) Twierdzimy, że WSZYSCY, lub przynajmniej większość brutali i bezwzględnych współzawodników cierpi z powodu poczucia niższości.

2. (Paragraf 25) Podczas okresu wiktoriańskiego wielu naduspołecznionych ludzi cierpiało z powodu poważnych problemów psychologicznych, będących wynikiem ograniczenia swoich uczuć seksualnych. Najwidoczniej Freud opierał swą teorię na ludziach tego typu. Dzisiaj skupienie socjalizacji przesunęło się z seksu na agresję.

3. (Paragraf 27) Niekoniecznie włączając w to specjalistów od nauk “ciężkiej” inżynierii.

4. (Paragraf 28) Istnieje wiele jednostek z klasy średniej i wyższej, które sprzeciwiają się niektórym z tych wartości, ale zwykle ich sprzeciw jest mniej lub bardziej ukryty. Główny nurt propagandy w naszym społeczeństwie działa na rzecz wymienionych wartości.

Głównym powodem, dlaczego te wartości stały się oficjalnymi wartościami naszego społeczeństwa jest fakt, iż są użyteczne dla systemu industrialnego. Przemoc jest odrzucana, ponieważ zakłóca funkcjonowanie systemu. Rasizm jest odrzucany, ponieważ konflikty etniczne również zaburzają system, a dyskryminacja marnuje talenty członków mniejszości, którzy mogliby być dla systemu użyteczni. Należy przeciwdziałać biedzie, ponieważ niższe klasy powodują problemy dla systemu, a konflikt z nimi obniża morale innych klas. Kobiety zachęcane są do podjęcia kariery, ponieważ ich talenty są użyteczne dla systemu, a co ważniejsze, posiadanie stałej pracy bardziej integruje je z systemem i wiąże je bezpośrednio z nim zamiast z rodziną. Pomaga to w osłabieniu solidarności rodzinnej. (Przywódcy systemu mówią, że chcą wzmocnić rodzinę, ale tak naprawdę chcą żeby rodzina służyła jako efektywne narzędzie uspołeczniania dzieci zgodnie z potrzebami systemu. W paragrafach 51, 52 twierdzimy, że system nie może pozwolić rodzinie lub innym małoskalowym grupom społecznym na siłę lub autonomię).

5. (Paragraf 42) Można stwierdzić, że większość ludzi nie chce sama podejmować decyzji, lecz chce by myśleli za nich ich przywódcy. Jest w tym element prawdy. Ludzie lubią podejmować decyzje w małych kwestiach, ale podejmowanie decyzji w trudnych, fundamentalnych kwestiach wymaga stanięcia w obliczu konfliktu psychologicznego, a tego większość ludzi nienawidzi. Stąd też polegają na innych w podejmowaniu trudnych decyzji. Większość ludzi nie jest z natury przywódcami, woli raczej za nimi podążać, jednak lubią mieć bezpośredni osobisty dostęp do swych przywódców i brać udział do pewnego stopnia w podejmowaniu trudnych decyzji. Przynajmniej do tego stopnia potrzebują autonomii.

6. (Paragraf 44) Niektóre z wymienionych symptomów są podobne do tych, jakie wykazują uwięzione zwierzęta.

Aby wyjaśnić jak te symptomy wyłaniają się z pozbawienia uczestnictwa w procesie władzy:

Pospolite rozumienie ludzkiej natury mówi, że brak celów, których osiągnięcie wymaga wysiłku, prowadzi do znudzenia, a to znudzenie długo kontynuowane, często w ostateczności prowadzi do depresji. Porażka w osiąganiu celów prowadzi do frustracji i obniżenia samooceny. Frustracja prowadzi do gniewu, gniew do agresji, często w formie nadużyć wobec dzieci i współmałżonków. Wykazano, że długo kontynuowana frustracja zwykle prowadzi do depresji, a depresja do poczucia winy, zaburzeń snu i przyjmowania pokarmu oraz złych odczuć odnośnie własnej osoby. Ci którzy dążą do depresji widzą antidotum w przyjemności, stąd też niezaspokojony hedonizm i nadmierny perwersyjny seks. Znudzenie również prowadzi do nadmiernego poszukiwania przyjemności, ponieważ z braku innych celów, celem staje się przyjemność. Oczywiście jest to uproszczenie. Rzeczywistość jest dużo bardziej złożona i oczywiście pozbawienie udziału w procesie władzy nie jest JEDYNĄ przyczyną opisanych symptomów. Przy okazji, kiedy mówimy o depresji, niekoniecznie mamy na myśli taki stopień depresji, jaki wymaga terapii psychiatrycznej. Często chodzi tylko o łagodne formy depresji. A kiedy mówimy o celach, niekoniecznie mamy na myśli cele długoterminowe. Dla wielu osób (być może dla większości) w ludzkiej historii wystarczającym celem było po prosu zapewnienie sobie i swej rodzinie pożywienia.

7. (Paragraf 52) Częściowy wyjątek można uczynić dla kilku biernych, zamkniętych w sobie grup, takich jak Amiszowie, które wywierają mały wpływ na szerszą społeczność. Poza tym, istnieją też alternatywne, małoskalowe wspólnoty w dzisiejszej Ameryce. Na przykład gangi młodzieżowe i “sekty”. Wszyscy uważają je za niebezpieczne i takie są, ponieważ ich członkowie są lojalni raczej wobec siebie, a nie wobec systemu, stąd też system nie może ich kontrolować. Kolejnym przykładem jest “margines społeczny”. Często uchodzi im na sucho kradzież i oszustwo, ponieważ ze względu na jego lojalność wobec siebie, zawsze znajdą ludzi którzy będą zeznawać “udowadniając” ich niewinność. Oczywiście system byłby w poważnych tarapatach gdyby zbyt wielu ludzi należało do tych grup. Niektórzy chińscy myśliciele z początku XX wieku, których celem było zmodernizowanie Chin, dostrzegali konieczność złamania małoskalowych grup społecznych, takich jak rodzina. Zgodnie z Sun Yat-senem “Chińczycy potrzebowali nowego przypływu patriotyzmu, który doprowadziłby do przeobrażenia lojalności wobec rodziny w lojalność wobec państwa”. Zgodnie z Li Huangiem “Tradycyjne przywiązania, szczególnie do rodziny, musiały zostać porzucone, jeżeli nacjonalizm miał rozwinąć się w Chinach”. (Chester C. Tan, Chińska myśl polityczna w dwudziestym wieku, strona 125 i 297)

8. (Paragraf 61) Tak, wiemy że 19-sto wieczna Ameryka borykała się z wieloma problemami, i to poważnymi, lecz dla dobra zwięzłości musimy wyrażać się w terminach uproszczonych.

9. (Paragraf 61) Podklasy zostawiamy na boku. Mówimy o głównym nurcie.

10. (Paragraf 62) Niektórzy społeczni naukowcy, edukatorzy, specjaliści od “zdrowia psychicznego”, itd. robią co mogą by wepchnąć społeczne popędy do grupy 1, próbując twierdzić, że każdy prowadzi satysfakcjonujące życie społeczne.

11. (Paragraf 63, 82) Czy pęd do nieograniczonego posiadania rzeczywiście jest sztucznie stworzony przez przemysł reklamowy? Z pewnością nie istnieje żaden wewnętrzny ludzki pęd do posiadania. Istniało wiele kultur, w których ludzie żądali bardzo mało dóbr materialnych poza tym, co było konieczne do zaspokojenia podstawowych potrzeb fizycznych (australijscy aborygeni, tradycyjne wiejskie kultury meksykańskie, niektóre kultury afrykańskie). Z drugiej strony, istniało również wiele przedindustrialnych kultur, w których posiadanie dóbr materialnych odgrywało ważną rolę. Nie możemy więc twierdzić, że dzisiejsza materialistyczna kultura jest wytworem wyłącznie przemysłu reklamowego. Jednak jest oczywiste, że przemysł ten odegrał ogromną rolę w tworzeniu owej kultury. Duże korporacje wydające miliony dolarów na reklamę nie marnowałyby takiej ilości pieniędzy bez solidnych dowodów, że wrócą one do nich w zwiększonej ilości. Jeden z członków FC spotkał kilka lat temu przedstawiciela handlu, który był na tyle szczery by powiedzieć: “Naszą pracą jest sprawianie by ludzie kupowali rzeczy, których nie chcą i nie potrzebują”. Później opisał, jak niedoświadczony nowicjusz może przedstawić klientowi fakty dotyczące produktu i nie doprowadzić do jego sprzedaży, podczas gdy wyćwiczony i doświadczony profesjonalny sprzedawca sprzedałby dużą ilość tego towaru tym samym ludziom. Pokazuje to, że ludzie są manipulowani w celu kupowania rzeczy, których w rzeczywistości nie chcą.

12. (Paragraf 64) Problem bezcelowości wydaje się być mniej poważny niż np. 15 lat temu, ponieważ dzisiejsi ludzie czują się mniej bezpieczni fizycznie i ekonomicznie niż przedtem, a potrzeba bezpieczeństwa daje im cel. Jednak bezcelowość została zamieniona na frustrację wywołaną trudnością osiągnięcia bezpieczeństwa. Kładziemy nacisk na problem bezcelowości, ponieważ liberałowie i lewacy chcieliby rozwiązać nasze problemy społeczne przez zagwarantowanie wszystkim bezpieczeństwa, jednak gdyby tego dokonano, przywróciłoby to tylko bezcelowość. Istotną kwestią nie jest to czy społeczeństwo zapewnia ludziom bezpieczeństwo dobrze lub słabo; problem tkwi w tym, że ludzie są uzależnieni od systemu dla swego bezpieczeństwa, podczas gdy powinni wziąć je w swoje ręce. To, przy okazji jest częścią powodu, dla którego ludzie dążą do prawa do posiadania broni; posiadanie broni kładzie ten aspekt bezpieczeństwa w ich ręce.

13. (Paragraf 66) Wysiłki konserwatystów w celu zmniejszenia liczby rządowych regulacji przynoszą małą korzyść przeciętnemu człowiekowi. Po pierwsze, tylko część regulacji może być zniesiona, ponieważ większość z nich jest konieczna. Po drugie, większa część deregulacji dotyka raczej biznesu niż przeciętnego człowieka, a więc głównym efektem jest odebranie władzy rządowi i przekazanie jej prywatnym korporacjom. Dla przeciętnego człowieka oznacza to tyle, że ingerencja rządu w jego życie zastąpiona zostaje ingerencją dużych korporacji, którym może zostać zezwolone, na przykład pozbywanie się coraz więcej substancji chemicznych, które dostają się do jego zaopatrzenia w wodę i fundują mu raka. Konserwatyści biorą po prostu przeciętnego człowieka za frajera, wykorzystując jego urazę do Wielkiego Rządu, by promować władzę Wielkiego Biznesu.

14. (Paragraf 73) Gdy ktoś aprobuje cel w jakim propaganda używana jest w danym przypadku, zwykle nazywa to “edukacją” lub podobnym eufemizmem. Jednakże propaganda jest propagandą niezależnie od celu, w jakim jest używana.

15. (Paragraf 83) Nie wyrażamy aprobaty ani dezaprobaty dla inwazji na Panamę. Używamy jej tylko w celu ilustracji pewnej uwagi.

16. (Paragraf 95) Gdy amerykańskie kolonie były pod brytyjskimi rządami, legalne gwarancje wolności były mniej efektywne niż po wprowadzeniu w życie amerykańskiej konstytucji, jednak w przedindustrialnej Ameryce było więcej osobistej wolności, zarówno przed i po Wojnie o Niepodległość, niż po tym jak kraj przejęła rewolucja przemysłowa. Cytujemy za Doris Graham i Ted Robert Gurr, rozdział 12 Roger Lane “Przemoc w Ameryce: historyczne i porównawcze perspektywy”, strony 476-478: “ Postępujące podwyższanie standardów własności, a z tym zwiększająca się zależność od urzędowej straży prawa (w 19-wiecznej Ameryce)… były wspólne dla całego społeczeństwa… Zmiana społecznych zachowań jest tak długoterminowa i rozszerzona, że sugeruje powiązanie z najbardziej fundamentalnym z tymczasowych procesów społecznych; z samą industrialną urbanizacją… Massachusetts w 1835 r. miało populację 660 940, w 81 procentach miejską, w większości przedindustrialną i rdzennie urodzoną. Jego obywatele przywykli do rozsądnej wolności osobistej. Woźnice, farmerzy czy rzemieślnicy, wszyscy mieli w zwyczaju ustalanie samemu swoich rozkładów pracy, a natura ich pracy czyniła ich fizycznie zależnymi od siebie… Pojedyncze problemy, grzechy czy nawet zbrodnie, nie były generalnie powodem szerszej troski społecznej… Jednak impet ruchów zdążających do miasta i do fabryk, które przed 1835 były dopiero w zalążku wywarł progresywny efekt na osobiste zachowanie w 19 wieku i wprowadził w wiek 20. Fabryka wymagała regularności zachowania, życia rządzonego przez rytmy zegara i kalendarza oraz żądania nadzorcy. W mieście lub miasteczku, potrzeba mieszkania w ściśniętych sąsiedztwach powstrzymywała wiele działań wcześniej uchodzących za normę.

Zarówno pracownicy umysłowi jak i fizyczni w większych zakładach są zależni od swych współpracowników. Odkąd praca jednego człowieka dopasowywała się do pracy innego, interes jednego człowieka przestał być jego własnym. “Rezultaty nowej organizacji życia i pracy były widoczne przed rokiem 1900, gdy około 76 procent z 2 805 346 mieszkańców Massachusetts zostało sklasyfikowane jako mieszczanie. Wiele gwałtownych i nieregularnych zachowań, które były tolerowane w zwykłym, niezależnym społeczeństwie, stały się nieakceptowane w sformalizowanej, kooperatywnej atmosferze późniejszego okresu… Emigracja do miast, krótko mówiąc, wytworzyła bardziej uległe, uspołecznione i “cywilizowane” pokolenie od poprzednich”.

17. (Paragraf 117) Apologeci systemu mają zamiłowanie do przywoływania przypadków, w których o wyniku przesądzał jeden lub dwa głosy, jednak takie przypadki są rzadkością.

18. (Paragraf 119) “Dzisiaj, w technologicznie zaawansowanych krajach, ludzie prowadzą podobne życie niezależnie od różnic geograficznych, religijnych i politycznych. Codzienne życie chrześcijańskiego urzędnika bankowego w Chicago, buddyjskiego urzędnika bankowego w Tokio, komunistycznego urzędnika bankowego w Moskwie jest o wiele bardziej podobne niż w przypadku jakiegokolwiek człowieka żyjącego tysiąc lat temu. Te podobieństwa są rezultatem wspólnej technologii…” L. Spragne de Camp “Starożytni inżynierowie”, strona 17.

Życie trzech urzędników bankowych nie jest IDENTYCZNE. Ideologia wywiera PEWIEN wpływ. Jednak wszystkie technologiczne społeczeństwa, jeśli chcą przetrwać, muszą ewoluować w PRZYBLIŻENIE tej samej trajektorii.

19. (Paragraf 123) Pomyślcie tylko o tym, że nieodpowiedzialny genetyk mógłby stworzyć wielu terrorystów.

20. (Paragraf 124) Jako dalszy przykład niepożądanych konsekwencji rozwoju medycznego, wyobraźcie sobie, że wynalezione zostaje skuteczne lekarstwo na raka. Nawet jeżeli terapia będzie zbyt droga by mógł sobie na nią pozwolić ktokolwiek spoza elity, znacznie obniży ich chęć zatrzymania ucieczki substancji rakotwórczych do środowiska.

21. (Paragraf 128) Skoro wielu ludzi uznaje za paradoksalny pogląd, że duża liczba dobrych rzeczy może tworzyć złą rzecz, zilustrujemy to analogią. Przypuśćmy, że Pan A gra w szachy z Panem B. Pan C, mistrz, zagląda Panu A przez ramię. Oczywiście Pan A chce wygrać, więc jeśli Pan C podpowiada mu dobry ruch, wyświadcza Panu A przysługę. Przypuśćmy jednak, że Pan C podpowiada Panu A jak ma wykonać WSZYSTKIE swoje ruchy. W każdym przypadku wyświadcza Panu A przysługę przez ukazywanie mu najlepszego ruchu, lecz przez wykonywanie z niego WSZYSTKICH ruchów, psuje całą grę, ponieważ nie ma sensu gra Pana A, jeżeli ktoś wykonuje za niego wszystkie ruchy.

Sytuacja współczesnego człowieka jest analogiczna do sytuacji Pana A. System Czyni życie jednostki łatwiejszym na niezliczone sposoby, ale pozbawia go kontroli nad swym własnym losem.

22. (Paragraf 137) Rozważamy tu tylko konflikt wartości pośród głównego nurtu. W celu zachowania prostoty pozostawiamy na boku wartości “outsiderów”, jak idea wyższości dzikiej natury nad ekonomicznym dobrobytem człowieka.

23. (Paragraf 137) “Swój interes” niekoniecznie musi być interesem MATERIALNYM. Może składać się z zaspokojenia jakiejś psychologicznej potrzeby, na przykład, z promowania swojej ideologii i religii.

24. (Paragraf 139) Zastrzeżenie: W interesie leży zezwalanie na pewien stopień wolności w niektórych obszarach. Na przykład, wolność ekonomiczna (z odpowiednimi ograniczeniami) udowodniła swą skuteczność w promowaniu wzrostu ekonomicznego. Jednak tylko planowana, określona i ograniczona wolność leży w interesie systemu. Jednostka musi zawsze być trzymana na smyczy, nawet gdy ta smycz jest czasem długa (zobacz paragrafy 94, 97).

25. (Paragraf 143) Nie chcemy sugerować, że skuteczność lub potencjał przetrwania społeczeństwa zawsze był odwrotnie proporcjonalny do ilości nacisków i dyskomfortów jakim społeczeństwo poddaje ludzi. Nie o to nam chodzi. Istnieją dobre powody by wierzyć, że wiele prymitywnych społeczności poddawało ludzi mniejszej presji niż społeczeństwo europejskie, ale to ostatnie okazało się o wiele bardziej wydajne niż jakiekolwiek społeczeństwo prymitywne i zawsze wygrywało z takimi społeczeństwami z powodu przewagi technologicznej.

26. (Paragraf 147) Jeżeli myślicie, że bardziej efektywne siły stojące na straży prawa są jednoznacznie dobre ponieważ tłumią przestępczość, pamiętajcie że przestępczość w definicji systemu niekoniecznie jest tym co WY nazwalibyście przestępczością. Dzisiaj palenie marihuany jest “przestępstwem”, w niektórych stanach USA chce się przestępstwem uczynić również posiadanie broni, zarejestrowanej bądź nie, później może przyjść czas na nie aprobowane metody wychowania dzieci, takie jak danie klapsa. W niektórych krajach wyrażanie dysydenckich poglądów politycznych jest przestępstwem i nie ma żadnych gwarancji, że tak nie stanie się w USA, ponieważ żadna konstytucja ani system polityczny nie trwają wiecznie.

Jeżeli społeczeństwo potrzebuje potężnych sił stojących na straży prawa, to znaczy, że coś jest nie tak u samych podstaw tego społeczeństwa; musi ono poddawać ludzi ciężkim naciskom jeżeli tak wielu odmawia podporządkowania się przepisom lub podporządkowuje się im tylko ponieważ są siłą wymuszone. Wiele społeczności w przeszłości obyło się z małą liczbą, lub w ogóle bez sił stojących na straży prawa.

27. (Paragraf 151) Dla pewności, przeszłe społeczeństwa posiadały pewne środki wpływania na zachowanie, jednak były one prymitywne i mało efektywne w porównaniu z technologicznymi środkami, jakie rozwijane są teraz.

28. (Paragraf 152) Jakkolwiek, niektórzy psycholodzy publicznie wyrażali opinie sugerujące ich pogardę dla ludzkiej wolności. A w Omni (sierpień 1987) cytowano matematyka Claude Shannona, który powiedział: “Wyobrażam sobie czas, gdy będziemy dla robotów tym, czym psy są dla ludzi, obstaję za maszynami”.

29. (Paragraf 154) To nie jest science fiction! Po napisaniu paragrafu 154, przeczytaliśmy artykuł w Sceintific American, zgodnie z którym naukowcy aktywnie rozwijają techniki identyfikowania potencjalnych przyszłych kryminalistów i poddawania ich kombinacji środków biologicznych i psychologicznych. Niektórzy naukowcy postulują obowiązkowe stosowanie tej terapii, która będzie dostępna w niedalekiej przyszłości (Zobacz “W poszukiwaniu elementów kryminalnych” W. Wayt Gibbs, Scientific American, marzec 1995). Być może myślicie, że jest to w porządku, ponieważ terapia ta byłaby stosowana w przypadku osób, które mogą stać się pijanymi kierowcami (oni też zagrażają życiu), a może później tych, którzy sprawiają lanie swoim dzieciom, później ekologów niszczących sprzęty, a na końcu wszystkich których zachowanie jest niewygodne dla systemu.

30. (Paragraf 184) Kolejną zaletą natury jako kontrideału wobec technologii jest to, że u wielu osób natura wyzwala taką samą część jak religia, a więc natura może być idealizowana na gruncie religijnym. Prawdą jest, że w wielu społeczeństwach religia służyła jako wsparcie i usprawiedliwienie dla ustanowionego porządku, ale jest również prawdą, że religia często stanowiła podstawę rebelii przeciw technologii, tym bardziej, że dzisiejsze zachodnie społeczeństwo nie ma żadnych silnych podstaw religijnych.

Religia jest dzisiaj używana jako tanie i elastyczne wsparcie dla wąskiego, krótkowzrocznego egoizmu (w ten sposób używają jej niektórzy konserwatyści, lub nawet jest cynicznie wykorzystywana do szybkiego wzbogacenia się (wielu ewangelistów) albo też jest wypaczona do grubiańskiego irracjonalizmu (fundamentalistyczne wyznania, protestanckie sekty) lub po prostu tkwi w stagnacji (Katolicyzm, główny nurt Protestantyzmu). Zjawiskiem najbliższym silnej, rozprzestrzenionej, dynamicznej religii na zachodzie stała się ostatnio quasi-religia lewactwa, lecz dzisiejsze lewactwo jest podzielone i nie ma jasnego, zjednoczonego i inspirującego celu.

Tak więc istnieje w naszym społeczeństwie religijna próżnia, która mogłaby być wypełniona przez religię skupioną na naturze w opozycji do technologii. Byłoby jednak błędem sztuczne tworzenie religii spełniającą tę funkcję. Taka wymyślona religia prawdopodobnie byłaby porażką. Weźmy na przykład religię “Gai”. Czy jej zwolennicy naprawdę w nią wierzą czy po prostu grają? Jeżeli tylko grają, ich religia zakończy się niepowodzeniem.

Najprawdopodobniej najlepiej byłoby nie wprowadzać religii w konflikt między naturą a technologią, chyba że NAPRAWDĘ wierzy się w tę religię i widzi się głęboką, silną i autentyczną reakcję na nią u wielu innych ludzi.

31. (Paragraf 189) Przypuszczając, że ten ostateczny krok nastąpi. Możliwe, że system industrialny mógłby być wyeliminowany w stopniowy lub fragmentaryczny sposób (zobacz paragrafy 4, 167 oraz przypis 4).

32. (Paragraf 193) Jest nawet możliwe (choć w najmniejszym stopniu), że rewolucja może składać się tylko z masowej zmiany nastawienia do technologii wynikającej z relatywnie stopniowej i bezbolesnej dezintegracji systemu industrialnego. Jeżeli tak się stanie, będziemy mieli wielkie szczęście. Jest o wiele bardziej prawdopodobne, że przekształcenie się w nietechnologiczne społeczeństwo będzie bardzo trudne i pełne konfliktów i katastrof.

33. (Paragraf 195) Ekonomiczna i technologiczna struktura społeczeństwa jest o wiele ważniejsza od jego struktury politycznej w wyznaczaniu stylu życia przeciętnego człowieka (zobacz paragrafy 95, 119 oraz przypisy 16, 18).

34. (Paragraf 215) To stwierdzenie odnosi się do naszego szczególnego rodzaju anarchizmu. Szeroka gama postaw społecznych nazywana była “anarchizmem” i być może wiele osób uważających się za anarchistów nie akceptuje naszego stwierdzenia z paragrafu 215. Trzeba również zauważyć, że istnieje przeciwny przemocy ruch anarchistyczny, którego członkowie prawdopodobnie nie uznaliby FC za anarchizm i z pewnością nie aprobują metod przemocy FC.

35. (Paragraf 219) Wielu lewaków jest motywowanych również przez wrogość, jednak jest ona prawdopodobnie częściowo wynikiem zawiedzionej potrzeby władzy.

36. (Paragraf 229) Ważne jest zrozumienie, że mamy na myśli kogoś kto sympatyzuje z tymi RUCHAMI takimi jakimi są one dzisiaj w naszym społeczeństwie. Ktoś kto wierzy w to, że kobiety, homoseksualiści, itd. powinni mieć równe prawa, niekoniecznie jest lewakiem. Istniejące w naszym społeczeństwie ruchy feministyczne, homoseksualne, itd. mają ten szczególny ideologiczny ton charakteryzujący lewactwo, lecz jeżeli ktoś wierzy, na przykład, że kobiety powinny mieć równe prawa, niekoniecznie musi sympatyzować z dzisiejszą formą ruchu feministycznego.

 

Źródło: http://pl.scribd.com/doc/16444119/Manifest-Unabombera

Fragment z książki „Atlas zbuntowany”

 

— Szanowni państwo — dobiegł z odbiornika męski głos, wyraźny, spokojny, nieprzejednany; głos, jakiego nie słyszano w eterze od lat — pan Thompson nie będzie dziś do państwa przemawiał. Jego czas się skończył. Ja przejąłem stery. Mieliście usłyszeć raport na temat kryzysu powszechnego. Usłyszycie go.Odpowiedziały mu trzy stłumione okrzyki rozpoznania, nikt jednak nie zdołał ich wyłowić spośród wrzasków tłumu. Jeden był okrzykiem triumfu, drugi — trwogi, trzeci — zdumienia. Trzy osoby rozpoznały mówiącego: Dagny, profesor Stadler i Eddie Willers. Nikt nie spojrzał na Eddiego Willersa, ale Dagny i Stadler popatrzeli na siebie. Jego twarz wykrzywiało najpotworniejsze przerażenie, jakiego widok można było znieść, Dagny zaś patrzyła na niego tak, jakby mówiący go spoliczkował.
— Od dwunastu lat zadajecie pytanie: „Kim jest John Galt?” To on do was mówi. Jestem człowiekiem, który kocha swoje życie. Jestem człowiekiem, który nie poświęca swojej miłości ani swoich wartości. Jestem człowiekiem, który pozbawił was ofiar i w ten sposób zniszczył wasz świat, a jeśli chcecie wiedzieć, dlaczego giniecie — wy, drżący ze strachu przed wiedzą — powiem wam to.
Tylko kierownik techniczny zdołał się ruszyć: podbiegł do telewizora i gorączkowo walczył z przyciskami. Ekran był jednak pusty: mówca wolał pozostać niewidzialny. Jedynie jego głos brzmiał w odbiornikach całego kraju — całego świata, pomyślał kierownik techniczny — sprawiając wrażenie, jakby mówca siedział tu, w tym pomieszczeniu, i mówił nie do grupy, lecz do jednego człowieka. Nie był to ton, jakim przemawia się do zgromadzenia, lecz jakim przemawia się do umysłu.
— Mówiono wam, że żyjemy w epoce kryzysu moralnego. Sami to mówiliście, na wpół z lękiem, na wpół z nadzieją, że te słowa nic nie znaczą. Krzyczeliście, że grzechy ludzkie niszczą świat, i przeklinaliście ludzką naturę za niechęć praktykowania żądanych przez was cnót. Ponieważ cnota w waszym mniemaniu polega na poświęceniu, z każdą kolejną katastrofą żądaliście większych poświęceń. W imię powrotu do moralności poświęcaliście wszystko, co uważaliście za zło odpowiedzialne za waszą ciężką sytuację. Poświęciliście sprawiedliwość na rzecz miłosierdzia. Poświęciliście niezależność na rzecz jedności. Poświęciliście rozum na rzecz wiary. Poświęciliście bogactwo na rzecz potrzeby. Poświęciliście poczucie własnej wartości na rzecz wyrzeczenia się siebie. Poświęciliście szczęście na rzecz obowiązku.
Zniszczyliście wszystko, co nazywaliście złem, i osiągnęliście to, co nazywaliście dobrem. Dlaczego zatem przeraża was widok otaczającego was świata? Ten świat nie jest produktem waszych grzechów, lecz waszej wizji cnót. To pełne i perfekcyjne urzeczywistnienie waszego ideału moralnego. Walczyliście o niego, marzyliście o nim i pragnęliście go, a ja — ja spełniłem wasze życzenie.
Wasz ideał miał nieprzejednanego wroga, którego zniszczeniu miał służyć wasz kodeks moralny. Usunąłem wam go z drogi. Usunąłem źródło całego zła, które stopniowo poświęcaliście. Zakończyłem waszą bitwę. Zatrzymałem wasz silnik. Usunąłem wam z drogi ludzki umysł. Twierdzicie, że ludzie nie żyją, opierając się na umyśle? Zabrałem tych, którzy to czynią. Twierdzicie, że umysł jest bezsilny? Zabrałem tych, dla których nie jest. Twierdzicie, że istnieją wyższe wartości niż umysł? Zabrałem tych, dla których takie nie istnieją.
Podczas gdy wy wlekliście na ołtarze ofiarne orędowników sprawiedliwości, niezależności, rozsądku, bogactwa i szacunku dla samych siebie — ja was pokonywałem, docierając do nich pierwszy. Opowiadałem im, na czym polega wasza gra i wasz kodeks moralny, bo sami byli zbyt niewinnie wspaniałomyślni, by to zrozumieć. Wskazywałem im, jak żyć na podstawie innej moralności — mojej. I to tę postanowili wybrać.
Wszyscy ludzie, którzy znikli, ludzie, których nienawidziliście, lecz baliście się utracić, odeszli za moją sprawą. Nie próbujcie nas znaleźć. Nie chcemy zostać znalezieni. Nie krzyczcie, że naszym obowiązkiem jest wam służyć. Nie poczuwamy się do takiego obowiązku. Nie krzyczcie, że nas potrzebujecie. Nie uważamy potrzeby za wystarczający powód. Nie krzyczcie, że do was należymy. Tak nie jest. Nie błagajcie nas o powrót: strajkujemy. My — ludzie umysłu.
Strajkujemy w proteście przeciwko samopoświęceniu. Strajkujemy w proteście przeciwko wierze w niezasłużone nagrody i nie nagradzane obowiązki. Strajkujemy w proteście przeciwko dogmatowi, że dążenie do osobistego szczęścia jest złem. Strajkujemy w proteście przeciwko doktrynie, że życie jest grzechem.
Istnieje różnica pomiędzy naszym strajkiem a tymi, które od wieków uskuteczniacie: nasz strajk nie polega na wysuwaniu żądań, lecz na ich spełnianiu. Zgodnie z waszą moralnością jesteśmy źli. Postanowiliśmy już dłużej wam nie szkodzić. Zgodnie z waszą ekonomią jesteśmy bezużyteczni. Postanowiliśmy już dłużej was nie wyzyskiwać. Zgodnie z waszą polityką jesteśmy niebezpieczni i trzeba nas trzymać w ryzach. Postanowiliśmy wam nie zagrażać i nie dać się dłużej trzymać w ryzach. Zgodnie z waszą filozofią jesteśmy tylko złudzeniem. Postanowiliśmy nie zaślepiać was dłużej i pozwolić wam widzieć rzeczywistość — rzeczywistość, której pragnęliście, i świat, jaki widzicie teraz: świat bez umysłu.
Daliśmy wam wszystko, czego od nas żądaliście, my, którzy zawsze dawaliśmy, lecz dopiero teraz to zrozumieliśmy. Nie zamierzamy przedstawiać wam żadnych żądań, negocjować warunków, osiągać kompromisu. Nie macie nam nic do zaoferowania. Nie jesteście nam potrzebni. Czy krzyczycie teraz, że to nie tego pragnęliście? Że nie bezmyślny, zrujnowany świat był waszym celem? Nie chcieliście, byśmy was opuścili? Zawsze wiedzieliście, o co wam chodzi, kanibale moralni. Ale wasza gra się skończyła, bo teraz my także to wiemy.
Poprzez wieki plag i katastrof spowodowanych przez wasz kodeks moralny krzyczeliście, że ten kodeks został złamany, że plagi były karą za jego złamanie, że ludzie są zbyt słabi i samolubni, by rozlać całą krew, jakiej on wymaga. Potępialiście ludzi, potępialiście życie, potępialiście ten świat, ale nigdy nie ośmieliliście się zakwestionować swojego kodeksu. Wasze ofiary brały na siebie winę i brnęły naprzód, w nagrodę za swoje męczeństwo wysłuchując waszych przekleństw, podczas gdy wy wykrzykiwaliście, że wasz kodeks jest szlachetny, tylko ludzka natura nie jest dość dobra, by go praktykować. I nie było nikogo, kto by wstał i zapytał: Dobry? Według jakich kryteriów? Chcieliście wiedzieć, kim jest John Galt. Jestem człowiekiem, który zadał to pytanie. Tak, żyjemy w epoce kryzysu moralnego. Tak, ponosicie karę za swoje zło. Ale to nie człowiek jest teraz sądzony i nie ludzka natura zostanie obarczona winą. Tym razem będzie to wasz kodeks moralny. Wasz kodeks moralny osiągnął apogeum, dotarł do ślepej uliczki na końcu swojej drogi. I jeśli chcecie dalej żyć, nie powrotu do moralności wam potrzeba — wam, którzyście nigdy jej nie znali — lecz jej odkrycia.
Nie słyszeliście o żadnych koncepcjach rzeczywistości z wyjątkiem mistycznych i społecznych. Uczono was, że moralność to kodeks postępowania narzucony wam przez kaprys — kaprys mocy nadprzyrodzonych lub społeczeństwa, mający służyć zamiarom bożym lub dobru sąsiada, zadowoleniu władz z zaświatów lub z sąsiedztwa — ale nie waszemu życiu czy przyjemności. Uczono was, że znajdziecie przyjemność w niemoralności, waszym interesom najlepiej przysłuży się zło, a kodeksy moralne nie są dla was, lecz przeciwko wam, i nie służą ekspansji życia, lecz wysysaniu go.
Przez wieki bitwa o moralność toczyła się pomiędzy tymi, którzy twierdzili, że życie należy do Boga, i tymi, którzy twierdzili, że należy do sąsiadów — pomiędzy orędownikami doktryny, że dobro polega na poświęceniu się na rzecz duchów w niebie i orędownikami doktryny, że dobro polega na poświęceniu się na rzecz miernot na ziemi. Nie pojawił się nikt, kto by powiedział, że życie należy do was i że dobro polega na przeżywaniu go.
Obie strony zgadzały się, że moralność wymaga poświęcenia własnych interesów i umysłu, że to, co moralne, nie może być praktyczne, że moralność nie jest domeną rozumu, lecz wiary i siły. Obie zgadzały się, że moralność racjonalna jest niemożliwa, że dla rozumu nie istnieje podział na słuszne i niesłuszne — że rozum nie zajmuje się kwestiami moralności.
O cokolwiek jeszcze się spierali, łączyła ich nienawiść do ludzkiego umysłu. To właśnie jego miały wydrzeć i unicestwić wszystkie ich knowania. Wybierajcie teraz, czy ginąć, czy nauczyć się, że występować przeciwko umysłowi to występować przeciwko życiu.
Umysł ludzki jest podstawowym narzędziem przetrwania. Człowiek otrzymał życie, ale nie przetrwanie. Otrzymał umysł, lecz nie jego zawartość. Aby pozostać przy życiu, musi działać, a zanim będzie mógł działać, musi znać charakter i cel swoich działań. Nie może zdobywać pożywienia, nie wiedząc nic o nim ani o sposobach zdobywania go. Nie może wykopać rowu — ani zbudować cyklotronu — nie wiedząc nic o swoim celu ani środkach do jego osiągnięcia. Aby pozostać przy życiu, musi myśleć.
Myślenie jest jednak świadomym wyborem. Kluczem do tego, co tak lekkomyślnie nazywacie „naturą ludzką”, tajemnicą poliszynela, którą znacie, lecz drżycie ze strachu przed ubraniem jej w słowa, jest fakt, iż
człowiek posiada wolną wolę. Rozum nie działa automatycznie, myślenie nie jest procesem mechanicznym, logicznych powiązań nie dokonuje się instynktownie. Funkcje waszych żołądków, płuc czy serca są automatyczne, funkcja umysłu — nie. W każdym momencie swego życia macie wolny wybór: możecie myśleć lub uchylać się od myślenia. Nie możecie jednak uciec przed swoją naturą, przed faktem, że waszym środkiem przetrwania jest właśnie rozum — a zatem dla was, istot ludzkich, „być albo nie być” jest pochodną „myśleć albo nie myśleć”.
Istota obdarzona wolną wolą nie posiada automatycznego scenariusza zachowań. Potrzebuje kodeksu wartości, by kierował jej postępowaniem. „Wartością” jest to, czego zdobyciu i zachowaniu służą jej działania, „cnotą” — działania, poprzez które zdobywa to i zachowuje. „Wartość” wymaga odpowiedzi na pytanie: dla kogo i w odniesieniu do czego? Wymaga kryterium, celu i konieczności działania w obliczu wyboru. Tam, gdzie nie ma wyborów, niepotrzebne są wartości.
We wszechświecie istnieje tylko jeden fundamentalny wybór: istnieć lub nie istnieć — i dotyczy on tylko jednej kategorii bytów: istot żywych. Istnienie materii nieożywionej jest bezwarunkowe, istnienie życia — nie. To ostatnie zależy od konkretnych działań. Materia jest niezniszczalna; zmienia formy, ale nie może przestać istnieć. Jedynie żywy organizm nieustannie stoi przed wyborem: życie lub śmierć. Życie jest procesem samoistnego i samorodnego działania. Jeśli organizm nie sprosta temu zadaniu, umiera; pozostają jego składniki chemiczne, życie jednak przestaje istnieć. Jedynie koncepcja życia umożliwia istnienie koncepcji wartości. Jedynie dla żywego stworzenia coś może być dobre lub złe.
Roślina musi się żywić, by przeżyć; światło słoneczne, woda i potrzebne substancje chemiczne są wartościami, których zdobywanie wyznaczyła sobie za cel jej natura; jej życie jest kryterium wartości kierującym jej działaniami. Roślina nie ma wyboru — warunki, na które napotyka, są zmienne, ona jednak nie może sobie wybrać sposobu działania: działa automatycznie, by przedłużyć swoje życie; nie może dokonać aktu samozniszczenia.
Zwierzę posiada narzędzia służące zachowaniu życia; zmysły dostarczają mu automatycznego kodeksu zachowań i automatycznej wiedzy o tym, co jest dobre, a co złe. Nie ma możliwości poszerzenia tej wiedzy ani jej uniknięcia. W warunkach, w których jego wiedza okazuje się nie-wystarczająca, umiera. Dopóki jednak żyje, kieruje się tą wiedzą, automatycznie szukając bezpieczeństwa i nie mając wyboru, nie potrafiąc ignorować własnego dobra, wybrać zła i dążyć do autodestrukcji.
Człowiek nie posiada automatycznego kodeksu przetrwania. Tym, co odróżnia go od pozostałych istot żywych, jest konieczność działania w obliczu wyborów na podstawie wolnej woli. Nie posiada automatycznej świadomości tego, co jest dla niego dobre lub złe, od jakich wartości zależy jego życie i jakich wymaga działań. Mówicie o instynkcie samozachowawczym? Akurat tego istota ludzka nie posiada. „Instynkt” to nieomylny i automatyczny rodzaj wiedzy. Pragnienie nie jest instynktem. Pragnienie życia nie daje wam wiedzy potrzebnej, by je zachować. Ludzkie pragnienie życia też nie jest automatyczne: właśnie teraz grzeszycie po kryjomu jego brakiem. Wasz strach przed śmiercią nie wynika z miłości do życia i nie daje wam wiedzy potrzebnej do jego zachowania. Człowiek musi nabywać swoją wiedzę i podejmować działania na podstawie procesu myślenia, którego nie narzuca mu automatycznie natura. Człowiek posiada zdolność samozniszczenia — i nią właśnie kierował się przez większość swojej historii. Istota żywa, uważająca swoje środki przetrwania za zło, nie przeżyje. Roślina usiłująca poplątać własne korzenie czy ptak walczący o połamanie własnych skrzydeł nie pożyłyby długo. Historia człowieka jest jednak historią walki o wyparcie i zniszczenie umysłu.
Człowieka obwołano istotą rozumną, ale bycie rozumnym to kwestia wyboru — a alternatywa, którą mu oferuje jego natura, brzmi: istota rozumna lub dążące do samozagłady zwierzę. Człowiek musi być człowiekiem — z własnej woli; musi upatrywać w życiu wartość — z własnej woli; musi się nauczyć je zachowywać — z własnej woli; musi odkryć potrzebne do tego wartości i kierować się własnymi cnotami — z własnej woli.
System wartości przyjęty z własnej woli jest kodeksem moralnym.
Kimkolwiek jesteście, wy, którzy mnie teraz słuchacie, przemawiam do tego, co w was pozostało żywe, nie zepsute, do pozostałości tego, co ludzkie, do waszych umysłów, i mówię: moralność rozumna istnieje i to ona jest właściwa człowiekowi, a jej kryterium wartości stanowi ludzkie życie. Wszystko, co służy życiu istoty rozumnej, jest dobrem; to, co je niszczy, jest złem. Natura człowieka wymaga, by jego życie nie było życiem bezmózgiego bydlęcia, grabieżczego zbira ani żebrzącego mistyka, lecz życiem istoty myślącej — opartym nie na sile lub oszustwie, lecz na osiągnięciach — nie dążącym do przetrwania za wszelką cenę, gdyż istnieje tylko jedna cena, za którą można kupić przetrwanie: rozum.
Życie ludzkie stanowi kryterium moralności, lecz jej cel stanowi wasze własne życie. Jeśli waszym celem jest życie na ziemi, musicie wybierać swoje działania i wartości na podstawie kryterium właściwego człowiekowi — by zachować, przeżyć i cieszyć się bezcenną wartością, jaką jest wasze życie.
Ponieważ życie wymaga konkretnego sposobu postępowania, każdy inny sposób je zniszczy. Istota, dla której pobudką i celem działań nie jest jej własne życie, kieruje się pobudkami i kryteriami służącymi śmierci. Taka istota jest metafizycznym potworem, usiłującym zaprzeczyć i przeciwstawić się faktowi własnego istnienia, dążącym w zaślepieniu do autodestrukcji, niezdolnym do niczego z wyjątkiem bólu.
Szczęście jest zwycięstwem życia, ból — agentem śmierci. Szczęście jest stanem ducha wynikającym z realizacji własnych wartości. Moralność, która ośmiela się nakazywać wam znajdowanie szczęścia w wyrzeczeniu się go — każe wychwalać klęskę swoich wartości — jest bezczelną negacją moralności. Doktryna oferująca wam ideał w postaci roli zwierzęcia ofiarnego, dążącego do śmierci na cudzych ołtarzach, oferuje wam śmierć jako kryterium. Łaska rzeczywistości i jego własna natura czynią z człowieka — z każdego człowieka — cel sam w sobie. Człowiek żyje dla samego siebie, a osiągnięcie szczęścia jest jego najwyższym celem moralnym. Ale ani życia, ani szczęścia nie można osiągnąć poprzez pogoń za irracjonalnymi zachciankami. Tak jak człowiek posiada swobodę dążenia do przetrwania w dowolny sposób, lecz zginie, jeśli nie będzie żył w zgodzie z wymogami swojej natury, posiada też swobodę szukania szczęścia w bezmyślnych oszustwach, lecz znajdzie jedynie udrękę frustracji, jeśli nie będzie szukał szczęścia właściwego istocie ludzkiej. Celem moralności jest nauczenie was nie cierpienia i umierania, lecz radości i życia.
Przestańcie słuchać pasożytów z dotowanych szkół, którzy czerpią zyski z pracy cudzych umysłów i głoszą, że człowiek nie potrzebuje moralności, wartości ani kodeksu postępowania. Oni, pozujący na naukowców i twierdzący, że człowiek jest tylko zwierzęciem, nie przyznają mu nawet prawa istnienia, które przyznali najdrobniejszym insektom. Zgadzają się, że każda żywa istota zna sposób przetrwania, którego wymaga jej natura, nie utrzymują, że ryba może żyć bez wody, a pies bez węchu — lecz człowiek, mówią, najbardziej złożona z istot, może przetrwać w dowolny sposób, nie posiada tożsamości ani natury i nie istnieje żaden realny powód, dla którego nie miałby żyć, gdy zniszczono jego środki przetrwania, zdławiono umysł i oddano na pastwę ich rozkazów. Przestańcie słuchać przeżartych nienawiścią mistyków, pozujących na przyjaciół ludzkości i głoszących, że najwyższą cnotą, na jaką może się zdobyć człowiek, jest negacja wartości własnego życia. Czy mówią wam, że celem moralności jest okiełznanie instynktu samozachowawczego? To właśnie zachowanie życia wymaga od człowieka kodeksu moralnego. Jedynym człowiekiem pragnącym postępować moralnie jest ten, który pragnie żyć.
Nie, nie musicie żyć; to wasz podstawowy wybór; jeśli jednak decydujecie się na to, musicie żyć jak ludzie — opierając się na własnym umyśle.
Nie, nie musicie żyć jak ludzie; jest to akt wyboru moralnego. Nie możecie jednak żyć jako nic innego, możecie jedynie przybrać postać żywego trupa, którą obecnie macie możliwość zaobserwować w sobie i w otaczającym was świecie, postać tworu nie nadającego się do życia, nie będącego już człowiekiem, gorszego od zwierzęcia; tworu nie znającego nic z wyjątkiem bólu i brnącego przez lata w udręce bezmyślnej autodestrukcji.
Nie, nie musicie myśleć; to także akt wyboru moralnego. Ktoś jednak musiał myśleć, by utrzymać was przy życiu; jeśli postanawiacie nie spłacić długu, przenosicie deficyt na jakiegoś człowieka moralnego, oczekując od niego, że poświęci własne dobro, abyście wy mogli przetrwać ze swoim złem.
Nie, nie musicie być ludźmi; dziś jednak ci, którzy nimi są, odeszli. Pozbawiłem was środków przetrwania — waszych ofiar.
Jeśli chcecie wiedzieć, jak to zrobiłem i co im powiedziałem, aby ich skłonić do odejścia, właśnie się tego dowiadujecie. Powiedziałem im, w skróconej formie, to, co mówię tu dzisiaj. Byli to ludzie żyjący na podstawie mojego kodeksu, lecz nie wiedzący, jak ogromną cnotę ów kodeks reprezentuje. Ja im to pokazałem. Ofiarowałem im nie zmianę, lecz jedynie identyfikację ich własnych wartości.
My, ludzie umysłu, strajkujemy teraz przeciwko wam w imieniu podstawowego aksjomatu, będącego źródłem naszego kodeksu moralnego, podobnie jak źródłem waszego jest pragnienie ucieczki przed nim: aksjomatu, że istnienie istnieje.
Istnienie istnieje — i zrozumienie tego faktu łączy się z dwoma kolejnymi aksjomatami: że istnieje coś, co człowiek postrzega, i że istnieje człowiek posiadający świadomość, będącą zdolnością postrzegania tego, co istnieje.
Jeśli nic nie istnieje, nie może istnieć świadomość: świadomość, która nie ma być czego świadoma, stanowi sprzeczność samą w sobie. Świadomość świadoma jedynie samej siebie także jest sprzecznością: zanim zdołałaby zidentyfikować siebie jako świadomość, musiałaby być czegoś świadoma. Jeśli to, co —jak twierdzicie — postrzegacie, nie istnieje, to, co posiadacie, nie jest świadomością.
Jakąkolwiek posiadacie wiedzę, te dwie rzeczy — istnienie i świadomość — są aksjomatami, przed którymi nie możecie uciec, dwoma nierozkładalnymi, podstawowymi terminami, obecnymi w każdym podejmowanym przez was działaniu, w każdym elemencie waszej wiedzy i w jej sumie, od pierwszego promienia światła, dostrzeżonego w pierwszej chwili życia, po największy wybuch, jakiego moglibyście potrzebować na jego końcu. Niezależnie od tego, czy znacie tylko kształt kamyka czy strukturę Układu Słonecznego, aksjomaty pozostają takie same: że to istnieje i że wy o tym wiecie.
Istnieć, to znaczy być czymś, w odróżnieniu od nicości nieistnienia — być jednostką o konkretnej naturze, posiadającą konkretne cechy. Wieki temu pewien człowiek, będący — niezależnie od swoich błędów — największym z waszych filozofów, ustalił wzór definiujący koncepcję istnienia i zasadę wiedzy: A znaczy A. Każda rzecz jest tym, czym jest. Nigdy nie zrozumieliście znaczenia tego zdania. Pomogę wam je dokończyć: Istnienie jest tożsamością. Świadomość jest identyfikacją. Cokolwiek postanowicie wziąć pod lupę, czy to będzie przedmiot, cecha czy czyn, zasada tożsamości pozostaje taka sama. Liść nie może jednocześnie być kamieniem, nie może być jednocześnie cały czerwony i cały zielony, nie może marznąć i płonąć w tej samej chwili. A znaczy A. Albo, jeśli wolicie prostsze terminy: nie możecie jednocześnie zjeść ciastka i mieć go. Próbujecie zrozumieć, co złego dzieje się ze światem? Wszystkie katastrofy, które zrujnowały wasz świat, wynikały z usiłowań waszych przywódców, mających na celu zanegowanie faktu, iż A znaczy A. Całe zlo ukryte wewnątrz was, któremu panicznie boicie się stawić czoło, wynika z waszych własnych usiłowań zanegowania faktu, że A znaczy A. Celem waszych nauczycieli było zmusić was do zapomnienia, że człowiek jest człowiekiem.
Człowiek nie może przetrwać inaczej, jak tylko zdobywając wiedzę, a rozum jest jedynym środkiem jej zdobywania. Rozum to zdolność postrzegania, identyfikacji i integracji materiału dostarczanego przez zmysły. Zadaniem zmysłów jest dostarczenie człowiekowi dowodów istnienia, lecz ich identyfikacja jest zadaniem rozumu; zmysły mówią mu tylko, że coś jest, ale tego, co to jest, musi się dowiedzieć rozum.
Całe myślenie jest procesem identyfikacji i integracji. Człowiek dostrzega kolorową plamkę; integrując materiał dostarczony przez wzrok i dotyk, uczy się identyfikować ją jako konkretny przedmiot; uczy się identyfikować ten przedmiot jako stół; dowiaduje się, że stół zrobiony jest z drewna; potem, że drewno składa się z komórek, komórki z cząsteczek, a cząsteczki z atomów. Przez cały ten proces działalność umysłu polega na odpowiadaniu na jedno pytanie: co to jest?
Środkiem do zdobycia prawdziwych odpowiedzi jest logika, a logika opiera się na aksjomacie, że istnienie istnieje. Logika jest sztuką niesprzecznej identyfikacji. Sprzeczność nie może istnieć. Atom jest sobą, podobnie jak wszechświat; żaden nie może być sprzeczny z własną tożsamością; żadna część nie może być sprzeczna z całością. Żadna stworzona przez człowieka koncepcja nie jest ważna, jeśli nie włączył jej w całkowitą sumę swojej wiedzy, nie wywołując sprzeczności. Znaleźć sprzeczność, to przyznać się do błędu w myśleniu; pozostać przy niej, to wyrzec się umysłu i opuścić domenę rzeczywistości.
Rzeczywistością jest to, co istnieje; to, co nierzeczywiste, nie istnieje, jest jedynie negacją istnienia, stanowiącą zawartość świadomości człowieka w momencie, gdy ten usiłuje się wyrzec rozsądku. Prawda jest rozpoznaniem rzeczywistości, a rozum, jedyny środek służący człowiekowi do zdobywania wiedzy, jego jedynym kryterium prawdy.
Najbardziej niemoralnym pytaniem, jakie możecie teraz zadać, jest pytanie: czyj rozum? Odpowiedź brzmi: twój. Nieważne, jak rozległa lub jak skromna jest twoja wiedza, musisz ją zdobyć za pomocą własnego umysłu. Możesz rozporządzać wyłącznie własną wiedzą. Tylko do niej możesz sobie rościć prawo i prosić innych, by ją wzięli pod uwagę. Twój umysł jest dla ciebie jedynym sędzią prawdy — a jeśli inni różnią się od ciebie w ocenie, ostateczną instancją jest rzeczywistość. Jedynie umysł człowieka może przeprowadzić złożony, delikatny, kluczowy proces identyfikacji, jakim jest myślenie. Jedynie jego własny sąd może kierować tym procesem. Jedynie jego uczciwość moralna może kierować jego sądem.
Mówicie o „instynkcie moralnym”, jakby to była jakaś osobna, przeciwna rozumowi cecha? To właśnie rozum człowieka jest narzędziem jego moralności. Proces rozumowania to proces ciągłego wyboru w odpowiedzi na pytanie: prawdziwe czy fałszywe? — słuszne czy niesłuszne? Czy należy zasiać ziarno w ziemi, by wyrosło? — słuszne czy niesłuszne? Czy należy zdezynfekować ranę, by uratować człowiekowi życie? — słuszne czy niesłuszne? Czy charakter elektryczności atmosferycznej pozwala na jej przetworzenie w energię kinetyczną? — słuszne czy niesłuszne? To odpowiedzi na takie pytania dały wam wszystko, co macie — a odpowiedzi pochodziły z umysłu ludzkiego, umysłu bez reszty oddanego temu, co słuszne.
Proces rozumowania jest procesem moralnym. Na każdym jego etapie możecie popełnić błąd i nie chroni was nic z wyjątkiem własnej surowości — możecie też próbować oszukiwać, preparować dowody i unikać wysiłku dociekań — jeśli jednak poświęcenie dla prawdy jest wyróżnikiem moralności, nie istnieje większa, szlachetniejsza, bardziej heroiczna forma poświęcenia niż postępowanie człowieka biorącego na siebie odpowiedzialność myślenia.
To, co nazywacie swoją duszą lub duchem, jest waszą świadomością, a to, co zwiecie „wolną wolą”, jest wolnością waszego umysłu, mogącego wybrać, czy myśleć czy nie, jedyną wolą, jaką posiadacie, waszą jedyną wolnością, wyborem nadrzędnym w stosunku do wszystkich innych dokonywanych przez was wyborów, determinującym wasze życie i osobowość. Myślenie jest podstawową cnotą człowieka, z której wypływają wszystkie pozostałe. A jego podstawową przywarą, źródłem wszelkiego zła, jest ta nienazwana rzecz, którą robicie, choć za wszelką cenę próbujecie to ukryć: wymazywanie, świadome wyłączanie świadomości, odmowa myślenia — nie ślepota, lecz odmowa widzenia; nie niewiedza, lecz wypieranie wiedzy. Jest to akt rozregulowywania umysłu i wywoływania wewnętrznej mgły, by móc uciec od odpowiedzialności oceny — na podstawie milczącego założenia, że wystarczy odmówić identyfikacji czegoś, żeby to coś przestało istnieć, że A nie będzie równe A, jeśli tylko nie wydacie werdyktu w postaci słowa „jest”. Brak myślenia jest aktem unicestwienia, pragnieniem zanegowania istnienia, usiłowaniem wymazania rzeczywistości. Istnienie jednak istnieje, rzeczywistości nie da się wymazać, to ona może wymazać tego, kto wymazuje. Odmawiając powiedzenia „jest”, odmawiacie powiedzenia Jestem”. Zawieszając własny sąd, negujecie istnienie własnej osoby. Gdy człowiek mówi: „Kimże ja jestem, by wiedzieć?”, mówi: „Kimże jestem, by żyć?”
W każdym czasie i w każdej sytuacji waszym podstawowym wyborem moralnym jest: myśleć czy nie myśleć, istnieć czy nie istnieć, A czy nie A, jednostka czy zero.
W takim stopniu, w jakim człowiek jest racjonalny, u podłoża jego działań leży życie. W takim stopniu, w jakim jest irracjonalny, w podłoża jego działań leży śmierć.
Mówicie, że moralność jest zjawiskiem społecznym i że na bezludnej wyspie człowiek nie potrzebowałby jej? To właśnie tam potrzebowałby jej najbardziej. Niech spróbuje twierdzić, gdy nie ma ofiar, które by za to zapłaciły, że skała jest domem, piasek — odzieniem, pożywienie wpadnie mu do ust bez żadnego wysiłku z jego strony, że zbierze jutro plony, zjadając dziś nasiona
— a rzeczywistość się go pozbędzie, tak jak na to zasłużył; rzeczywistość mu pokaże, że życie jest wartością, którą trzeba kupić, a myślenie jedyną walutą dostatecznie mocną, by je opłacić. Gdybym miał mówić waszym językiem, powiedziałbym, że jedynym przykazaniem moralnym człowieka jest: będziesz myślał. Ale „przykazanie moralne” to sprzeczność sama w sobie. Moralne jest to, co wybrane, a nie narzucone; to, co zrozumiane, a nie czynione z posłuszeństwa. Moralne jest to, co rozumne, a rozum nie akceptuje żadnych przykazań.
Moja moralność, moralność rozumu, zawiera się w jednym jedynym aksjomacie: istnienie istnieje
— i w jednym jedynym wyborze: wyborze życia. Reszta jest ich pochodną. Aby żyć, człowiek musi przyjąć za nadrzędne i obowiązujące wartości swego życia trzy rzeczy: rozsądek — cel — posza¬nowanie własnej wartości. Rozsądek jako jedyne narzędzie wiedzy — cel jako wybór szczęścia, do osiągnięcia którego ma mu służyć to narzędzie — poszanowanie własnej wartości jako niezłomną pewność, że jego umysł jest zdolny do myślenia, a jego osoba warta szczęścia, co znaczy: warta życia. Te trzy wartości implikują i wymagają obecności wszystkich ludzkich cnót, a wszystkie te cnoty odnoszą się do relacji między istnieniem a świadomością: racjonalność, niezależność, prawość, uczciwość, sprawiedliwość, produktywność i duma.
Racjonalność polega na uznaniu faktu, że istnienie istnieje, że nic nie może zmienić prawdy i nic nie może być ważniejsze od jej postrzegania, czyli od myślenia — że umysł jest jedynym sędzią wartości i jedynym przewodnikiem działań — że rozum jest pewnikiem nie dopuszczającym kompromisu — że ustępstwo na rzecz irracjonalności kaleczy świadomość jednostki i odwraca ją od zadania postrzegania ku zadaniu udawania rzeczywistości — że rzekomy skrót do wiedzy, którym jest wiara, jest jedynie zwarciem niszczącym umysł — że akceptacja mistycznego wymysłu jest pragnieniem unicestwienia istnienia i w efekcie niszczy ludzką świadomość. Niezależność polega na uznaniu faktu, że odpowiedzialność wydania sądu należy do ciebie i nic nie może ci pomóc jej uniknąć — że nikt nie może za ciebie myśleć ani przeżyć twojego życia — że najnikczemniejszym rodzajem upokorzenia i zniszczenia samego siebie jest podporządkowanie swojego umysłu cudzemu, akceptacja cudzego zwierzchnictwa nad swoim umysłem, przyjmowanie cudzych twierdzeń jako faktów, cudzych sloganów jako prawd, cudzych edyktów jako pośrednika pomiędzy własną świadomością a własnym istnieniem.
Prawość polega na uznaniu faktu, że nie można udawać własnej świadomości, uczciwość zaś na uznaniu faktu, że nie można udawać istnienia — że człowiek jest jednostką niepodzielną, złożoną z dwóch nierozłącznych atrybutów: materii i świadomości, i że nie może pozwolić na rozłam pomiędzy ciałem a umysłem, działaniem a myślą, życiem a przekonaniami — że, niczym sędzia nieczuły na opinię publiczną, nie może
poświęcać swoich przekonań na rzecz cudzych pragnień, nawet jeśli będą to błagania i groźby wykrzykiwane w jego kierunku przez całą ludzkość — że odwaga i pewność są koniecznością praktyczną, odwaga bowiem stanowi praktyczną formę wierności życiu — wierności własnej świadomości.
Uczciwość polega na uznaniu faktu, że to, co nierzeczywiste, jest nierzeczywiste i nie może mieć żadnej wartości, że ani miłości, ani sławy, ani pieniędzy nie zdobywa się za pomocą oszustwa — że próba zdobycia wartości poprzez oszukiwanie cudzych umysłów stanowi akt wynoszenia swoich ofiar ponad rzeczywistość, stwarzanie sytuacji, w której sam stajesz się pionkiem w rękach ich ślepoty, niewolnikiem ich bezmyślności i uników, podczas gdy ich inteligencja, rozumność i spostrzegawczość stają się wrogami, których musisz się bać i wystrzegać — że człowiek nie chce żyć jako istota uzależniona, szczególnie zaś uzależniona od cudzej głupoty, ani jako dureń czerpiący wartość z otumaniania innych durniów — że uczciwość nie jest obowiązkiem społecznym ani poświęceniem dla dobra innych, lecz najbardziej samolubną cnotą, jaką może praktykować człowiek: odmową poświęcenia rzeczywistości własnego istnienia na rzecz cudzych iluzji.
Sprawiedliwość polega na uznaniu faktu, że nie można oszukać ludzkiego charakteru, tak jak nie można oszukać natury; że trzeba oceniać innych ludzi równie sumiennie, jak ocenia się przedmioty nieożywione, z tym samym poszanowaniem prawdy, tym samym uczciwym spojrzeniem, w równie czystym i racjonalnym procesie identyfikacji — że każdego człowieka trzeba oceniać na podstawie tego, kim jest, i tak też traktować; że, tak jak nie płaci się za zardzewiały kawał złomu wyższej ceny niż za kawałek lśniącego metalu, nie stawia się nędznika ponad bohaterem — że twoja ocena moralna jest monetą, którą płacisz ludziom za ich cnoty lub przywary i zapłata owa wymaga od ciebie równie skrupulatnego podejścia jak transakcje finansowe — że odmowa płacenia pogardą za przywary jest aktem fałszerstwa moralnego, a odmowa płacenia podziwem za cnoty aktem sprzeniewierzenia — że troszczenie się o cokolwiek bardziej niż o sprawiedliwość jest dewaluacją waluty moralnej i defraudacją dobra na rzecz zła, bo tylko dobro może przegrać, a zło skorzystać na deficycie sprawiedliwości — a dnem szybu kończącego tę drogę, aktem bankructwa moralnego, jest karanie ludzi za ich cnoty i nagradzanie za przywary. Jest to upadek ku całkowitemu zepsuciu, czarna msza kultu śmierci, poświęcenie własnej świadomości w służbie destrukcji istnienia. Produktywność polega na akceptacji moralności, uznaniu faktu, że postanowiłeś żyć — że praca produkcyjna to proces, za pomocą którego świadomość człowieka kontroluje jego istnienie, ciągły proces zdobywania wiedzy i kształtowania materii tak, by służyła jego celom, nadawania idei fizycznej formy, przetwarzania ziemi na obraz i podobieństwo własnych wartości — że wszelka praca jest pracą twórczą, jeśli wykonuje ją myślący umysł, a żadna nie jest twórcza, jeśli wykonuje ją tępak, naśladujący w bezkrytycznym zamroczeniu rutynę, której nauczył się od innych — że twoja praca zależy od twojego wyboru, a wybór jest równie rozległy jak twój umysł, że nic więcej nie jest dla ciebie możliwe, a nic mniej nie jest ludzkie — że nieuczciwe zdobycie pracy, której nie potrafi sprostać twój umysł, oznacza stanie się przerażoną małpą, naśladującą cudze ruchy i kradnącą cudzy czas, a poprzestanie na pracy wymagającej mniej, niż potrafi twój umysł, oznacza wyłączenie swojego silnika i skazanie się na ruch innego rodzaju: rozpad — że twoja praca jest procesem realizacji swoich wartości, a utrata ambicji ich realizacji oznacza utratę woli życia — że twoje ciało jest maszyną, ale napędza ją twój umysł, i musisz jechać tak daleko, jak on cię zabierze, za cel swojej drogi obierając osiągnięcie — że człowiek pozbawiony celu jest maszyną staczającą się z górki, którą pierwszy lepszy głaz zepchnie do pierwszego lepszego rowu, człowiek dławiący własny umysł jest wyłączoną, rdzewiejącą powoli maszyną, człowiek pozwalający przywódcy wytyczyć swój cel jest wrakiem wleczonym na złomowisko, a człowiek obierający za swój cel innego człowieka jest autostopowiczem, którego nie zabierze żaden kierowca — że twoja praca jest celem twojego życia i musisz pędem mijać wszystkich zabójców, roszczących sobie prawo do zatrzymania cię; że wszelkie wartości, jakie znajdujesz poza pracą, każda inna wierność czy miłość, mogą być jedynymi podróżnymi biorącymi udział w twojej podróży i muszą podróżować w tym samym kierunku dzięki własnemu napędowi.
Duma polega na uznaniu faktu, że ty sam jesteś swoją najwyższą wartością i, jak wszystkie ludzkie wartości, i tę musisz zdobyć własnymi siłami — że ze wszystkich możliwych osiągnięć tym, które umożliwia pozostałe, jest stworzenie swojego własnego charakteru — że twój charakter, działania, pragnienia i emocje są produktami założeń, na jakich opiera się twój umysł — że, tak jak człowiek musi wytwarzać potrzebne mu wartości fizyczne, by zachować życie, musi zdobyć wartości charak¬teru, które uczynią to życie wartym zachowania — że człowiek jest nie tylko istotą samodzielnie stwarzającą swoje bogactwo, lecz także samodzielnie stwarzającą swoją duszę — że życie wymaga poczucia własnej wartości, ale człowiek, nie posiadając wartości automatycznych, nie ma także automatycznego poszanowania własnej wartości i musi je zdobyć, kształtując swoją duszę na obraz i podobieństwo swojego ideału moralnego, na obraz i podobieństwo Człowieka, istoty rozumnej, z umiejętnością stworzenia której się narodził, ale musi ją stworzyć z własnej woli — ze podstawowym warunkiem poszanowania własnej wartości jest promienne samolubstwo duszy, pragnącej zawsze tego, co najlepsze, pośród wartości materialnych i duchowych, duszy dążącej przede wszystkim do własnej moralnej perfekcji, niczego nie ceniącej wyżej od siebie samej — i że dowodem osiągnięcia poszanowania własnej wartości jest dreszcz pogardy i bunt twojej duszy przeciwko roli zwierzęcia ofiarnego, przeciwko nikczemnej bezczelności każdej doktryny nawołującej do poświęcenia bezcennej wartości, jaką jest twoja świadomość, i niezrównanej chwały, jaką jest twoje istnienie, na rzecz ślepych uników i nieruchomego rozkładu innych. Czy już zaczynacie rozumieć, kim jest John Galt? Jestem kimś, kto wypracował sobie rzecz, o którą wy nie walczyliście, którą odrzuciliście, zdradziliście, skorumpowaliście, lecz nie zdołaliście całkowicie zniszczyć i ukrywacie teraz jako swój grzeszny sekret, trawiąc życie na przeprosinach składanych wszystkim profesjonalnym kanibalom, żeby tylko nie odkryto, że gdzieś w głębi siebie wciąż tęsknicie za powiedzeniem tego, co ja teraz mówię całej ludzkości —jestem dumny z własnej wartości i z faktu, że pragnę żyć.
To pragnienie — które podzielacie, lecz ukrywacie jako zło —jest jedyną pozostałością dobra w was, lecz trzeba się nauczyć na nie zasługiwać. Jedynym celem moralnym człowieka jest jego własne szczęście, ale może je osiągnąć tylko dzięki własnej cnocie. Cnota nie jest celem samym w sobie. Nie jest własną nagrodą ani ofiarną paszą, którą karmi się nagroda w postaci zła. Nagrodą cnoty jest życie — a celem i nagrodą życia jest szczęście.
Tak jak twoje ciało doświadcza dwóch podstawowych doznań, przyjemności i bólu, jako oznak własnego dobra lub krzywdy, barometru swojej podstawowej alternatywy: życie lub śmierć, twoja świadomość doświadcza dwóch podstawowych emocji, radości lub cierpienia, w odpowiedzi na tę samą alternatywę. Twoje emocje są wyceną tego, co rozszerza twoje życie lub mu zagraża, kalkulatorami dokonującymi rachunku strat i zysków. Nie masz wyboru w sprawie swojej zdolności odczuwania, czy coś jest dla ciebie dobre czy złe, ale to, co będziesz uważał za dobre lub złe, co będzie ci sprawiało rozkosz lub ból, co będziesz kochać, a czego nienawidzić, czego pragnąć, a czego się bać, zależy od twojego kryterium wartości. Emocje są wpisane w twoją naturę, ale ich zawartość dyktuje umysł Twoja zdolność odczuwania jest pustym silnikiem, a twoje wartości paliwem, którego dostarcza mu umysł. Jeśli wybierzesz mieszankę sprzeczności, zatrze silnik, spowoduje zardzewienie przekładni i zniszczy cię przy pierwszej próbie przemieszczenia się za pomocą maszyny, którą ty sam, kierowca, zepsułeś.
Jeśli twoim kryterium wartości jest to, co irracjonalne, a twoją koncepcją dobra to, co niemożliwe, jeżeli tęsknisz za nagrodami, na które nie zapracowałeś, za fortuną lub miłością, na którą nie zasługujesz, za luką w zasadzie przyczyny i skutku, za A zmieniającym się w nie-A w myśl twojej zachcianki, jeżeli pragniesz przeciwieństwa istnienia — osiągniesz je. Nie krzycz, gdy to nastąpi, że życie jest frustracją i że człowiek nie może osiągnąć szczęścia; sprawdź paliwo: przywiodło cię tam, gdzie chciałeś dotrzeć.
Szczęścia nie zdobywa się na rozkaz kaprysów emocjonalnych. Szczęście nie polega na zaspokajaniu irracjonalnych życzeń, którym ślepo próbujesz folgować. Szczęście to stan niesprzecznej radości, radości pozbawionej kary w postaci winy, radości nie ścierającej się z żadną z twoich wartości i nie działającej na rzecz twojej destrukcji, nie radości ucieczki od umysłu, lecz pełnego wykorzystania jego mocy, nie radości udawania rzeczywistości, lecz realizacji rzeczywistych wartości, nie radości pijaka, lecz producenta. Szczęście jest dostępne jedynie człowiekowi rozumnemu, człowiekowi dążącemu wyłącznie do racjonalnych celów, poszu-kującemu wyłącznie racjonalnych wartości i znajdującemu radość wyłącznie w racjonalnych działaniach.
Tak jak utrzymuję się przy życiu nie dzięki rabunkowi czy jałmużnie, lecz własnemu wysiłkowi, nie pragnę czerpać szczęścia z cudzej krzywdy lub przysług, lecz zapracować na nie własnym osiągnięciem. Tak jak nie uważam za cel swojego życia cudzej przyjemności, nie uważam swojej przyjemności za cel cudzego życia. Tak jak nie ma w moich wartościach sprzeczności, a w moich pragnieniach konfliktów, nie ma ofiar ani konfliktu interesów pomiędzy ludźmi rozumnymi, ludźmi nie pragnącymi tego, na co nie zapracowali, i nie patrzącymi na siebie nawzajem z pożądliwością kanibali, ludźmi nie składającymi ani nie przyjmującymi ofiar.
Symbolem stosunków pomiędzy takimi ludźmi, moralnym symbolem szacunku dla istot ludzkich, jest kupiec. My, żyjący na podstawie wartości, a nie z grabieży, jesteśmy kupcami, zarówno w sensie materialnym, jak i duchowym. Kupiec to człowiek, który zapracowuje na to, co otrzymuje, i nie daje ani nie bierze niezapracowanego. Kupiec nie prosi, by mu płacono za nieudane przedsięwzięcia lub kochano go za wady. Kupiec nie rozdaje swojego ciała jako paszy ani duszy jako jałmużny. Tak jak nie oddaje swojego dzieła inaczej niż w zamian za wartości materialne, nie oddaje wartości duchowych — miłości, przyjaźni, szacunku — inaczej niż w zamian za ludzkie cnoty, za swoją własną, egoistyczną przyjemność, otrzymywaną od ludzi, których może szanować. Mistyczne pasożyty, które na przestrzeni dziejów lżyły kupców i pogardzały nimi, sławiąc żebraków i grabieżców, znały sekretny motyw swoich szyderstw: kupiec należy do napawającej ich przerażeniem kategorii ludzi sprawiedliwych.
Pytacie, co jest moim obowiązkiem moralnym wobec bliźnich? Nic, z wyjątkiem obowiązku, jaki mam wobec samego siebie, przedmiotów materialnych i całego istnienia: racjonalności. Moje kontakty z ludźmi odbywają się w sposób wymagany przez moją i ich naturę: na podstawie rozumu. Nie chcę od nich niczego z wyjątkiem takich układów, w jakie pragną ze mną wchodzić z własnego wyboru. Mogę się porozumiewać jedynie z ich umysłami i jedynie w imię własnych interesów, gdy widzą, że nasze interesy są wspólne. Gdy tak nie jest, nie wchodzę w układ; pozwalam, by oni szli własną drogą, sam zaś nie zbaczam ze swojej. Wygrywam wyłącznie za pomocą własnej logiki i nie poddaję się niczemu z wyjątkiem logiki. Nie wyrzekam się rozsądku ani nie wchodzę w kontakty z ludźmi, którzy się go wyrzekają. Nie mam nic do zdobycia u głupców czy tchórzy, nie odnoszę korzyści z ludzkich przywar — głupoty, nieuczciwości czy strachu. Jedyną wartością, jaką człowiek może mi zaoferować, jest dzieło jego umysłu. Kiedy nie zgadzam się z człowiekiem ro¬zumnym, pozwalam, by sędzią najwyższym była rzeczywistość; jeśli mam rację, on to zrozumie, jeśli się mylę, dostrzegę to; jeden z nas wygra, ale obaj skorzystamy.
W wielu kwestiach można się spierać, ale nie w jednej: jest nią akt zła, którego żadnemu człowiekowi nie wolno popełnić wobec innych, usankcjonować ani przebaczyć. Dopóki ludzie pragną wspólnie żyć, nikomu nie wolno zainicjować — słyszycie?, nikomu nie wolno rozpocząć — stosowania wobec innych fizycznej przemocy.
Umieszczanie pomiędzy człowiekiem a jego postrzeganiem rzeczywistości zagrożenia fizyczną destrukcją neguje i paraliżuje jego środki przetrwania; zmuszanie go do działania wbrew własnej opinii jest jak zmuszanie do przeciwstawiania się świadectwu własnych oczu. Każdy, kto w jakimkolwiek celu i zakresie inicjuje użycie siły, jest zabójcą kierującym się przesłaniem śmierci, dążącym nie tylko do morderstwa, lecz do zniszczenia ludzkiej zdolności życia. Nie otwierajcie ust, by mi powiedzieć, że wasz umysł przekonał was, iż macie prawo stosować przemoc wobec mojego. Przemoc i umysł są przeciwieństwami; moralność kończy się tam, gdzie zaczyna się pistolet. Kiedy głosicie, że ludzie są irracjonalnymi zwierzętami i jako takie próbujecie je traktować, określacie swój własny charakter i nie możecie już, podobnie jak żaden inny orędownik sprzeczności, chlubić się posiadaniem rozumu. Nie może istnieć „prawo” do niszczenia źródła praw, jedynego środka służącego odróżnianiu dobra od zła: umysłu.
Zmuszanie człowieka do porzucenia własnego umysłu i zastąpienia go waszą wolą, z pistoletem w miejsce sylogizmu, terrorem w miejsce dowodu i śmiercią jako koronnym argumentem jest próbą istnienia przeciwko rzeczywistości. Rzeczywistość żąda od człowieka, by działał w swoim własnym, racjonalnym interesie; wasz pistolet każe mu działać wbrew niemu. Rzeczywistość grozi człowiekowi śmiercią, jeśli nie będzie się kierował rozsądkiem; wy grozicie mu śmiercią, jeśli będzie. Umieszczacie go w świecie, w którym ceną życia jest wyrzeczenie się wszystkich wartości potrzebnych, by żyć — a gdy śmierć staje się siłą rządzącą i zwycięskim argumentem w ludzkim społeczeństwie, wy i wasz system możecie jedynie doprowadzić do powolnego umierania. Czy to będzie rozbójnik, żądający od podróżnego „pieniędzy albo życia”, czy polityk, stawiający krajowi ultimatum „edukacja twoich dzieci albo życie”, znaczenie tego ultimatum brzmi: „umysł albo życie” — a w przypadku człowieka żadne z nich nie jest możliwe bez drugiego. Jeżeli zło można stopniować, trudno powiedzieć, kto jest bardziej godny pogardy: barbarzyńca roszczący sobie prawo do przemocy nad cudzymi umysłami czy degenerat moralny, przyznający innym prawo do kierowania swoim. Oto aksjomat moralny nie podlegający dyskusji. Nie pertraktuję na rozsądnych warunkach z ludźmi, którzy zamierzają mnie pozbawić rozsądku. Nie dyskutuję z sąsiadami, którzy sądzą, że mogą mi zakazać myślenia. Nie udzielam przyzwolenia moralnego mordercy, któremu zachciało się mnie zabić. Gdy ktoś próbuje używać wobec mnie siły, odpowiadam mu siłą.
Siły można używać tylko jako odwetu i tylko przeciwko człowiekowi, który użył jej pierwszy. Nie, nie podzielam jego zła ani nie zniżam się do .ego pojęcia moralności; ja tylko daję mu to, co sam wybrał: zniszczenie, jedyne zniszczenie, jakie miał prawo wybrać: jego własne. On używa siły w celu zagarnięcia wartości, ja jedynie po to, by zniszczyć zniszczenie. Rabuś próbuje zdobyć bogactwo, zabijając mnie; ja nie bogacę się, zabijając rabusia. Nie poszukuję wartości za pomocą zła ani nie wyrzekam się swoich wartości na rzecz niego.
W imieniu wszystkich producentów, którzy utrzymywali was przy życiu, otrzymując w zamian wasze śmiertelne ultimatum, przedstawię wam teraz nasze: nasza praca albo wasze pistolety. Możecie wybrać którekolwiek, lecz nie możecie mieć obu. My nie podnosimy broni przeciw innym ani nie poddajemy się przemocy z ich strony. Jeśli pragniecie jeszcze kiedyś żyć w społeczeństwie uprzemysłowionym, będzie ono funkcjonować opierając się na naszych zasadach moralnych. Nasze zasady i nasza siła napędowa są antytezą waszej. Wy używacie jako swojej broni strachu i uśmiercacie człowieka w ramach kary za odrzucenie waszej moralności. My oferujemy mu życie w nagrodę za przyjęcie naszej.
Wy, czciciele zera, nigdy nie odkryliście, że uzyskanie życia nie jest równoznaczne z uniknięciem śmierci. Rozkosz to nie „brak bólu”, inteligencja nie jest „brakiem głupoty”, światło — „brakiem ciemności”, istnienie — „brakiem nieistnienia”. Nie buduje się poprzez powstrzymywanie się od burzenia; wieki siedzenia i czekania w takiej wstrzemięźliwości nie wzniosą dla was ani jednego dźwigara, od którego zburzenia moglibyście się powstrzymywać — i teraz już nie możecie powiedzieć do mnie, budowniczego: „Produkuj i karm nas w zamian za nieniszczenie twojej produkcji”. Odpowiadam w imieniu waszych ofiar: gińcie w swojej otchłani i zabierzcie ją ze sobą. Istnienie nie jest negacją negacji. Zło, nie wartość, jest nieobecnością i negacją, zło jest bezsilne, a jego jedyną siłą jest ta, którą pozwalamy mu sobie wydrzeć. Gińcie, bo nauczyliśmy się, że zero nie może trzymać w zastawie życia.
Wy chcecie uciec przed bólem. My pragniemy osiągnąć szczęście. Wy istniejecie po to, by uniknąć kary. My po to, by zdobywać nagrody. Groźby nie wprawią nas w ruch, strach nie jest dla nas bodźcem. Nie chodzi nam o uniknięcie śmierci, lecz o przeżycie życia.
Wy, którzy zatraciliście pojęcie różnicy, wy, którzy twierdzicie, że strach i rozkosz są bodźcami o jednakowej mocy — i po cichu dodajecie, że strach jest bardziej „praktyczny” — nie pragniecie żyć, to tylko lęk przed śmiercią wciąż utrzymuje was przy potępionym przez was istnieniu. W panice ciskacie się w pułapce swoich dni, szukając wyjścia, które zamknęliście, miotając się między tym, co was ściga i co boicie się nazwać po imieniu, a koszmarem, który boicie się przyjąć do wiadomości, a im bardziej jesteście przerażeni, tym bardziej marzycie o jedynej rzeczy, jaka mogłaby was uratować: o myśleniu. Cel waszych zmagań polega na tym, by nie poznać, nie uchwycić, nie nazwać ani nie usłyszeć rzeczy, którą wam teraz powiem: wasza moralność jest moralnością śmierci.
Śmierć stanowi wasze kryterium wartości i cel i musicie biec bez końca, bo nie ma ucieczki przed tym, co was ściga i chce zniszczyć, ani przed świadomością, że ścigającym jesteście wy sami. Przestańcie wreszcie biec — nie ma dokąd uciec — stańcie nadzy, tacy, jakimi widzę was ja, choć wy sami śmiertelnie się tego boicie, i przyjrzyjcie się temu, co ośmielacie się nazywać kodeksem moralnym.
Początkiem waszej moralności jest potępienie, a celem, środkiem i końcem zniszczenie. Wasz kodeks zaczyna się od potępienia człowieka jako istoty złej, po czym żąda od niego czynienia dobra, które sam określa jako niewykonalne. Pierwszego dowodu cnoty, jakiego żąda się od czło-wieka, jest akceptacja „faktu” własnego zepsucia bez dowodu. Żąda, by od pierwszej chwili kierował się nie kryterium wartości, lecz kryterium zła, które stanowi on sam i za pomocą którego ma odtąd definiować dobro: dobrem jest to, czym on nie jest.
Nieważne, kto będzie czerpał zyski z jego odrzuconej chwały i udręczonej duszy, mistyczny Bóg i jego niezrozumiałe plany czy przechodzień, którego gnijące rany używane są jako niewytłumaczalne roszczenie wobec niego — nieważne, dobro nie polega na tym, by je rozumieć, obowiązkiem człowieka jest pełzać przez lata pokuty, odkupując swój grzech istnienia u pierwszego lepszego poborcy niezrozumiałych długów, jego jedynym kryterium wartości jest zero: dobrem jest to, co jest nieczłowiekiem.
Imię tego monstrualnego absurdu brzmi: Grzech pierworodny.
Grzech bez woli to policzek wymierzony moralności i bezczelna sprzeczność: to, co znajduje się poza możliwością wyboru, znajduje się poza obrębem moralności. Jeśli człowiek jest zły z natury, nie posiada woli i nie zmieni tego żadna siła; jeśli nie posiada woli, nie może być ani dobry, ani zły: robot jest pozbawiony moralności. Traktowanie jako grzechu człowieka faktu, wobec którego nie ma wyboru, jest kpiną z moralności. Traktowanie natury człowieka jako jego grzechu jest kpiną z natury. Karanie go za grzech popełniony przed narodzeniem jest kpiną ze sprawiedliwości. Uważanie go za winnego w kwestii, w której nie istnieje niewinność, jest kpiną z rozumu. Zniszczenie moralności, natury, sprawiedliwości i rozumu za pomocą jednego pojęcia jest niedoścignionym wręcz wyczynem zła. A przecież właśnie to leży u podstaw waszego kodeksu. Nie ukrywajcie się za tchórzliwym tłumaczeniem, że człowiek rodzi ię z wolną wolą, ale z „tendencją” do zła. Wolna wola obarczona tendencją jest jak gra obciążonymi kośćmi. Zmusza człowieka do zmagań, ponoszenia odpowiedzialności i płacenia za grę, ale tendencja, przed którą nie może uciec, dostaje fory. Jeśli ta tendencja stanowi jego wybór, nie może jej posiadać od urodzenia; jeśli nie stanowi jego wyboru, nie posiada wolnej woli.
Jaka jest natura winy, którą wasi nauczyciele nazywają grzechem pierworodnym? Jakie zło stało się udziałem człowieka, gdy utracił stan, który oni nazywają doskonałością? Ich mit głosi, że zjadł owoc z drzewa wiadomości — zdobył umysł i stał się istotą rozumną. Była to znajomość dobra i zła
— stał się więc istotą moralną. Skazano go na zarabianie na chleb za pomocą pracy własnych rąk
— stał się istotą produktywną. Skazano go na odczuwanie pożądania — uzyskał zdolność do rozkoszy seksualnych. Zło, za które go potępiają, to rozsądek, moralność, kreatywność i rozkosz — podstawowe wartości jego istnienia. To nie przywary ma wyjaśniać i potępiać ich mit o upadku człowieka, nie za błędy go wini, lecz za istotę jego ludzkiej natury. Kimkolwiek był ten robot z raju, żyjący bez umysłu, wartości i miłości — nie był człowiekiem.
Upadkiem człowieka, według waszych nauczycieli, było zdobycie cnót potrzebnych mu do życia. Według ich kryterium te cnoty stanowią jego grzech. Jego złem jest fakt bycia człowiekiem. Jego winą fakt życia.
Nazywają to moralnością miłosierdzia i doktryną miłości do człowieka.
Nie, mówią, nie głosimy, że człowiek jest zły, złem jest tylko obcy przedmiot: jego ciało. Nie, mówią, nie chcemy go zabić, chcemy tylko, by się pozbył ciała. Chcemy mu pomóc, mówią, by nie musiał czuć bólu — na kole tortur, do którego go przywiązali, kole rozciągającym go w dwóch przeciwnych kierunkach, kole doktryny rozdzielającej duszę i ciało.
Przecięli człowieka na pół, szczując jedną połowę na drugą. Nauczyli go, że jego ciało i świadomość są odwiecznymi wrogami, antagonistami o przeciwnych naturach, sprzecznych dążeniach i nie dających się pogodzić potrzebach, że korzyść jednego oznacza szkodę drugiego, że jego dusza należy do nadprzyrodzonego królestwa, lecz ciało jest więzieniem zła, przywiązującym ją do ziemi — i że dobro polega na pokonaniu ciała, osłabianiu go przez lata cierpliwych zmagań, robieniu podkopu wiodącego do cudownej wolności grobu.
Nauczyli człowieka, że jest beznadziejnym odmieńcem, zbudowanym z dwóch elementów, z których każdy symbolizuje śmierć. Ciało bez duszy jest trupem, dusza bez ciała widmem — a jednak taki właśnie jest ich obraz ludzkiej natury: jako pola bitewnego, na którym zmagają się trup i widmo, trup obarczony złą wolą i widmo obarczone wiedzą, że wszystko, co zna człowiek, nie istnieje, istnieje zaś tylko to, co nieznane.
Widzicie już, ignorowaniu jakiej ludzkiej właściwości miała służyć ta doktryna? Chodziło o zanegowanie ludzkiego umysłu, by spowodować rozpad człowieka. Raz wyrzekłszy się rozsądku, zdawał się na łaskę dwóch monstrów, których nie potrafił pojąć ani kontrolować: ciała napędzanego niewytłumaczalnymi instynktami i duszy napędzanej mistycznymi objawieniami — stawał się bierną ofiarą bitwy pomiędzy robotem a dyktafonem.
Teraz, gdy pełznie przez zgliszcza, po omacku szukając sposobu na przeżycie, wasi nauczyciele oferują mu pomoc w postaci moralności głoszącej, że nie znajdzie rozwiązania i nie ma szukać spełnienia na ziemi. Prawdziwym istnieniem, mówią, jest to, czego nie można dostrzec, a prawdziwą świadomością zdolność postrzegania tego, co nie istnieje; to zaś, że ktoś nie potrafi tego pojąć, dowodzi, że jego istnienie jest złe, a świadomość bezsilna.
Produktami rozdarcia pomiędzy duszą a ciałem są dwa rodzaje nauczycieli moralności śmierci: mistycy ducha i mistycy mięśni, których wy nazywacie spirytualistami i materialistami; ci, którzy wierzą w świadomość bez istnienia, i ci, którzy wierzą w istnienie bez świadomości. Jedni i drudzy żądają wyrzeczenia się umysłu, jedni na rzecz swoich objawień, drudzy — swoich odruchów. Nieważne, jak głośno demonstrują wzajemny antagonizm, ich kodeksy moralne są podobne i takież ich cele: w aspekcie materii — zniewolenie ludzkiego ciała, w aspekcie ducha — zniszczenie ludzkiego umysłu.
Dobrem, powiadają mistycy ducha, jest Bóg, istota, której jedyna definicja brzmi, że wyobrażenie go sobie wykracza poza możliwości człowieka; definicja ta okalecza świadomość człowieka i unieważnia jego koncepcję istnienia. Dobrem, powiadają mistycy mięśni, jest społeczeństwo — rzecz, którą definiują jako organizm nie posiadający kształtu fizycznego, nadistota nie zamieszkująca w nikim konkretnym, a zarazem zamieszkująca we wszystkich oprócz ciebie. Umysł ludzki, mówią mistycy ducha, musi się podporządkować woli Boga. Umysł ludzki, mówią mistycy mięśni, musi się podporządkować woli społeczeństwa. Kryterium wartości człowieka, mówią mistycy ducha, jest zadowolenie Boga, którego kryteria są poza zasięgiem ludzkiego zrozumienia i muszą być przyjęte na wiarę. Kryterium wartości człowieka, mówią mistycy mięśni, jest zado-wolenie społeczeństwa, którego kryteria nie podlegają ludzkiej ocenie i trzeba ich przestrzegać jako fundamentalnej zasady. Celem ludzkiego życia, mówią jedni i drudzy, jest przemiana w biernego zombi, służącego nieznanemu sobie celowi z przyczyn, których nie wolno mu kwestionować. Swoją nagrodę, mówią mistycy ducha, otrzyma w życiu pozagrobowym. Jego nagrodę, mówią mistycy mięśni, otrzymają na ziemi… jego prawnuki.
Egoizm — mówią jedni i drudzy —jest złem w człowieku. Dobrem w człowieku jest wyrzeczenie się osobistych pragnień, wyrzeczenie się siebie, uległość; dobrem w człowieku jest negacja własnego życia. Poświęcenie — wołają jedni i drudzy — jest istotą moralności, najwyższą dostępną człowiekowi cnotą.
Kimkolwiek jesteś ty, znajdujący się teraz w zasięgu mojego głosu, jeśli jesteś ofiarą, a nie zabójcą: przemawiam przy łożu śmierci twojego umysłu, na skraju ciemności, w której się pogrążasz, i jeśli wciąż masz siłę walczyć, by nie zgubić tych gasnących iskierek, niegdyś będących tobą, użyj jej teraz. Słowo, które cię zniszczyło, brzmi: „poświęcenie”. Użyj resztek swoich sił, by pojąć jego znaczenie. Wciąż jeszcze żyjesz. Masz szansę.
„Poświęcenie” nie oznacza odrzucenia tego, co bezwartościowe, lecz tego, co najcenniejsze. „Poświęcenie” to nie odrzucenie zła na rzecz dobra, lecz dobra na rzecz zła. „Poświęcenie” to wyrzeczenie się tego, co ma dla ciebie wartość, na rzecz tego, co jej nie ma.
Jeśli wymieniasz centa na dolara, nie poświęcasz się; jeśli wymieniasz dolara na centa, czynisz to. Jeśli po latach zmagań osiągasz upragnioną pozycję, nie poświęcasz się; jeśli potem rezygnujesz z niej na rzecz rywala, czynisz to. Jeśli masz butelkę mleka i oddajesz ją swemu głodnemu dziecku, nie poświęcasz się; jeśli dajesz ją dziecku sąsiada, pozwalając własnemu umrzeć, czynisz to. Jeśli dajesz pieniądze na pomoc przyjacielowi, nie poświęcasz się; czynisz to, jeśli je dajesz bezwartościowemu obcemu. Jeśli dajesz przyjacielowi sumę, na którą możesz sobie pozwolić, nie poświęcasz się; jeśli dajesz mu pieniądze kosztem własnej niewygody, na podstawie tego rodzaju kryterium moralnego jest to cnotą tylko częściowo: pełnią cnoty poświęcenia byłoby oddanie mu pieniędzy kosztem swojej klęski.
Jeśli wyrzekasz się wszelkich osobistych pragnień i poświęcasz życie tym, których kochasz, nie osiągasz pełni cnoty: nadal zachowujesz swoją własną wartość, jaką jest twoja miłość. Jeśli poświęcasz życie przypadkowym nieznajomym, cnota jest większa. Jeśli zaś poświęcasz je na rzecz człowieka, którego nienawidzisz —jesteś najbardziej cnotliwą istotą pod słońcem. Poświęcenie to wyrzeczenie się jakiejś wartości. Pełne poświęcenie to pełne wyrzeczenie się wszystkich. Jeśli pragniesz osiągnąć pełnię cnoty, nie wolno ci pragnąć za twoje poświęcenie wdzięczności, pochwały, miłości, podziwu, szacunku dla siebie, a nawet dumy z własnej cnotliwości; najmniejszy ślad jakiejkolwiek zdobyczy umniejsza twoją cnotę. Jeśli ścieżka, którą podążasz, nie pozwala ci zbrukać życia żadną przyjemnością, nie przynosi wartości materialnych ani duchowych, zdobyczy, zysku ani nagrody — jeśli osiągnąłeś stan kompletnego zera, osiągnąłeś ideał moralnej perfekcji.
Powiedziano ci, że perfekcja moralna jest dla człowieka nieosiągalna — i według tego kryterium jest tak istotnie. Nie możesz jej osiągnąć, dopóki żyjesz, ale wartość twojego życia lub osoby mierzona jest tym, jak blisko udało ci się podejść do ideału zerowego, którym jest śmierć. Jeśli jednak zaczynasz jako beznamiętny tępak, warzywo oczekujące na zjedzenie, nie mając wartości do odrzucenia ani pragnień do wyrzeczenia się, nie zdobędziesz korony poświęcenia. Nie jest poświęceniem wyrzeczenie się tego, czego się wcale nie pragnie. Nie jest poświęceniem od¬danie swojego życia innym, jeśli pragnie się śmierci. Aby osiągnąć cnotę poświęcenia, musisz chcieć żyć, kochać życie, pałać namiętnością do tej ziemi i całego splendoru, jaki możesz na niej osiągnąć — czuć każde cięcie noża, odcinającego cię od twoich pragnień i spuszczającego z ciała całą miłość. Ideałem, którego wymaga od ciebie moralność poświęcenia, nie jest zwyczajna śmierć, lecz śmierć w powolnych torturach.
Nie przypominajcie mi, że odnosi się to jedynie do życia doczesnego. Nie troszczę się o żadne inne. I wy także nie.
Jeśli chcecie uratować resztki swojej godności, nie nazywajcie swoich najlepszych postępków „poświęceniem”: ten termin klasyfikuje was jako niemoralnych. Jeśli matka kupuje jedzenie dla swego głodnego dziecka, zamiast kupić sobie kapelusz, nie poświęca się: dziecko jest dla niej wię-cej warte niż kapelusz; jednak dla kobiety, dla której większą wartością jest kapelusz i wolałaby, żeby jej dziecko umarło, a karmi je jedynie z poczucia obowiązku, jest to poświęcenie. Jeśli człowiek ginie w walce o własną wolność, nie poświęca się: nie chce żyć jako niewolnik; dla człowieka, który tego chce, jest to poświęcenie. Jeśli człowiek odmawia zaprzedania własnych przekonań, nie poświęca się — chyba że nie posiada żadnych przekonań.
Pozostawmy poświęcenie tym, którzy nie mają czego poświęcać — nie posiadają wartości, kryteriów ani opinii — tym, których pragnieniami są irracjonalne zachcianki, bezwiednie się rodzące i z łatwością triumfujące. Dla człowieka moralnego, którego pragnienia wypływają z racjonalnych wartości, poświęcenie jest rezygnacją ze słuszności na rzecz niesłuszności, z dobra na rzecz zła.
Doktryna poświęcenia jest moralnością niemoralnych — moralnością ogłaszającą własne bankructwo poprzez wyznanie, że nie może zaoferować ludziom żadnego osobistego udziału w formie cnót lub wartości i że ich dusze są ściekami niemoralności, którą muszą się nauczyć poświęcać. Sama przyznaje się w ten sposób do niemożności nauczenia ludzi, jak być dobrymi, i może jedynie poddawać ich nieustannej karze.
Czy myślicie w jakimś ciężkim zamroczeniu, że wasza moralność żąda od was poświęcenia jedynie wartości materialnych? I czym, według was, są wartości materialne? Jedyną wartością materii jest służenie do zaspokajania ludzkich pragnień. Materia jest tylko narzędziem ludzkich wartości. W służbie czego każe się wam oddawać materialne narzędzia wytworzone przez waszą cnotę? W służbie tego, co sami uważacie za zło: zasady, której nie hołdujecie, osoby, której nie szanujecie, osiągnięcia celu przeciwnego do własnego — inaczej bowiem wasz dar nie jest poświęceniem. Wasza moralność każe wam się wyrzekać świata materialnego i oddzielać swoje wartości od materii. Człowiek nie dający swoim wartościom materialnego wyrazu, człowiek, którego istnienie nie jest powiązane z jego ideałami, a działania są sprzeczne z przekonaniami, jest nędznym hipokrytą — a przecież to właśnie on jest posłuszny waszej moralności i oddziela swoje wartości od materii. Mężczyzna, który kocha jedną kobietę, ale sypia z inną — człowiek, który podziwia talent pracownika, lecz zatrudnia innego — człowiek, który jedną sprawę uważa za słuszną, lecz wspiera finansowo inną— człowiek, który ceni profesjonalizm, lecz własny wysiłek wkłada w produkcję bubli — to oni wyrzekli się materii, to oni wierzą, że nie mogą przenieść swoich duchowych wartości w świat materialny.
Mówisz, że ci ludzie wyrzekli się ducha? Oczywiście. Nie możesz mieć jednego bez drugiego. Jesteś nierozdzielną jednością materii i świadomości. Wyrzeknij się świadomości, a staniesz się barbarzyńcą. Wyrzeknij się ciała, a staniesz się oszustem. Wyrzeknij się świata materialnego, a oddasz go złu.
I właśnie taki jest cel waszej moralności, obowiązek, jaki nakłada na was wasz kodeks. Oddaj się temu, co nie sprawia ci przyjemności, służ temu, czego nie podziwiasz, podporządkuj się temu, co uważasz za złe — oddaj innym świat wartości, zaprzecz istnieniu swojego ja, odrzuć je, wyrzeknij się go. Twoje ja to twój umysł; wyrzeknij się go, a staniesz się ochłapem mięsa, czekającym na zjedzenie przez kanibala.
Wyrzeczenie się umysłu — tego właśnie chcą od was ci, którzy głoszą doktrynę poświęcenia, niezależnie od swoich etykietek i motywów; nieważne, czy żądają tego na rzecz duszy czy ciała, czy obiecują drugie życie w niebie, czy pełen żołądek na ziemi. Ci, którzy na początku mówią: „Dążenie do zaspokajania własnych życzeń jest samolubne, musisz je poświęcić na rzecz cudzych”, na końcu powiedzą: „Posiadanie własnych przekonań jest samolubne, musisz je poświęcić na rzecz cudzych”.
W jednym mają rację: najbardziej samolubną ze wszystkich rzeczy jest niezależny umysł, nie uznający żadnej władzy ponad sobą ani żadnej wartości ponad własną oceną. Proszą was, abyście się wyrzekli swojej uczciwości intelektualnej, logiki, rozsądku, kryteriów prawdy — by stać się prostytutkami, których kryterium stanowi ,jak najwięcej dobrego dla jak największej ilości”. Jeśli poszukacie w swoim kodeksie wskazówek, odpowiedzi na pytanie: „Co to jest dobro?” — jedyna odpowiedź, jaką znajdziecie, będzie brzmiała: „Jest to dobro innych”. Dobrem jest to, czego sobie życzą inni, czego sobie życzą według twojego mniemania albo czego w twoim mniemaniu powinni sobie życzyć. „Dobro innych” to magiczna formułka, która przeistacza wszystko w złoto, recytowana jako gwarant chwały moralnej i przyrząd do odkażania wszelkiego postępowania, nawet mordu popełnionego na całym kontynencie. Waszym kryterium cnoty nie jest przedmiot, działanie czy zasada, lecz zamiar. Nie potrzebujecie dowodów, powodów, sukcesu, nie musicie rzeczywiście osiągnąć dobra innych — musicie tylko wiedzieć, że kierowaliście się dobrem innych, a nie swoim własnym. Waszą jedyną definicją dobra jest negacja: dobre jest to, co nie jest dobre dla mnie.
Wasz kodeks — pochlebiający sobie, że hołduje wiecznym, absolutnym, obiektywnym wartościom moralnym i szydzi z tego, co uwarunkowane, względne i subiektywne —jako swoją wersję wartości absolutnej proponuje następującą zasadę postępowania moralnego: jeśli sobie czegoś życzysz, jest to złe; jeśli inni sobie tego życzą, jest dobre; jeśli motywem twojego czynu jest własne dobro, nie rób tego; jeśli jest nim dobro innych, rób to za wszelką cenę.
Tak jak ta podwójna moralność rozdziera cię na pół, rozdziela też ludzkość na dwa wrogie obozy: jednym jesteś ty, drugim — reszta ludzkości. Ty jesteś jedynym rozbitkiem, który nie ma prawa pragnąć żyć. Ty jesteś jedynym sługą, a pozostali panami; ty —jedynym dawcą, pozostali — biorcami; ty — wiecznym dłużnikiem, oni — wierzycielami, których nie da się spłacić. Nie wolno ci kwestionować ich prawa do twojego poświęcenia ani natury ich pragnień i potrzeb: to prawo przysługuje im na mocy negacji, na mocy faktu, iż nie są tobą.
Dla tych z was, którzy mogliby zadawać pytania, wasz kodeks przewiduje nagrodę pocieszenia i pułapkę: to dla własnego szczęścia, mówi, musisz służyć cudzemu, jedynym sposobem na osiągnięcie radości jest rezygnacja z niej na rzecz innych, jedynym sposobem na osiągnięcie dobrobytu jest rezygnacja z własnego bogactwa na rzecz innych, jedynym sposobem na uratowanie życia jest ratowanie wszystkich oprócz siebie — a jeśli nie znajdujesz w tych działaniach radości, to twoja własna wina i dowód na to, że jesteś zły; gdybyś był dobry, znalazłbyś szczęście w wydaniu bankietu na rzecz innych, a godność istnienia w ochłapach, które zechcą ci rzucić. Wy, pozbawieni kryterium poszanowania własnej wartości, bierzecie na siebie winę i nie ośmielacie się zadawać pytań. W głębi duszy jednak znacie odpowiedź, lecz odmawiacie dopuszczenia do świadomości tego co widzicie, ukrytej przesłanki kierującej światem. Znacie ją nie w formie uczciwego stwierdzenia, lecz mrocznego niepokoju, kiedy miotacie się pomiędzy wstydliwym oszustwem a niechętnym wypełnianiem zasady zbyt nikczemnej, by ją nazwać po imieniu.
Ja, nie akceptujący tego, co niezasłużone, ani w formie wartości, ani winy, jestem tu po to, by zadać wam pytania, od których uciekaliście. Dlaczego moralne jest służenie cudzemu szczęściu, lecz nie własnemu? Jeśli przyjemność jest wartością, dlaczego jest moralna, gdy doświadczają jej inni, lecz niemoralna, gdy ty sam jej doznajesz? Jeśli uczucie wywołane zjedzeniem ciastka jest wartością, dlaczego w twoim żołądku stanowi ono niemoralne nadużycie, ale staje się celem moralnym, gdy starasz się zapewnić je innym? Dlaczego twoje pragnienie jest niemoralne, a cudze moralne? Dlaczego niemoralne jest wyprodukowanie wartości i zachowanie jej, ale moralne wyrzeczenie się jej? A jeśli niemoralne jest zachowanie przez ciebie tej wartości, dlaczego jest moralne przyjęcie jej przez innych? Jeśli ty jesteś bezinteresowny i cnotliwy, oddając ją, czyż oni nie są samolubni i źli, biorąc? Czy cnota polega na służeniu swemu przeciwieństwu? Czy celem moralnym dobrych jest złożenie siebie w ofierze złym?
Odpowiedź, przed którą uciekacie, przerażająca odpowiedź, brzmi: nie, biorcy nie są źli, pod warunkiem, że nie zapracowali sobie na wartość, którą im dajecie. Jej akceptacja przez nich nie jest niemoralna, pod warunkiem, że sami nie potrafią jej wyprodukować, zasłużyć na nią ani dać wam czegokolwiek w zamian. Przyjemność, jaką z niej czerpią, nie jest niemoralna, pod warunkiem, że im się nie należała.
Taki jest ukryty kodeks waszej doktryny, druga połowa waszej podwójnej moralności: niemoralne jest życie na podstawie własnego wysiłku, moralne zaś żerowanie na cudzym — niemoralna jest konsumpcja własnych produktów, moralna zaś konsumpcja cudzych — niemoralne jest zarabianie, moralne zaś wyłudzanie — to pasożyty stanowią moralne uzasadnienie istnienia producentów, ale istnienie pasożytów jest celem samym w sobie — złem jest odnoszenie korzyści z własnych osiągnięć, dobrem zaś czerpanie ich z ofiar — złem jest budowanie własnego szczęścia, dobrem zaś przeżywanie go za cenę cudzej krwi.
Wasz kodeks dzieli ludzkość na dwie kasty i rozkazuje im żyć według dwóch przeciwnych zasad: jednym wolno pragnąć wszystkiego, drugim — niczego, jedni są wybrańcami, drudzy — sługami, jedni podróżnymi, drudzy — zwierzętami pociągowymi, jedni — zjadaczami, drudzy — zjadanymi. Jakie kryterium określa twoją kastę? Co jest twoim kluczem to elity moralnej? Jest nim brak wartości.
Jakakolwiek wartość wchodzi w grę, to jej brak stanowi twoje roszczenie wobec tych, którzy ją posiadają. Twoja potrzeba pozwala ci żądać nagród. Jeśli potrafisz zaspokoić własne potrzeby, ta umiejętność przekreśla twoje prawo do ich zaspokajania. Ale potrzeba, której zaspokoić nie potrafisz, daje ci pełne prawo do rozporządzania cudzym życiem.
Jeśli odnosisz sukces, każdy człowiek, któremu się to nie udaje, jest twoim panem; jeśli ponosisz klęskę, każdy, komu się udaje, jest twoim sługą. Niezależnie od tego, czy twoja klęska jest sprawiedliwa, twoje życzenia racjonalne, nieszczęście niezasłużone czy też wynikające z twoich przywar, to właśnie ono daje ci prawo do nagród. To ból, niezależnie od swojej natury czy przyczyny, ból jako fundamentalny aksjomat, daje ci w zastaw całe istnienie. Jeśli uleczysz ból własnym wysiłkiem, nie otrzymasz pochwały: twój kodeks określa to pogardliwie jako „dbanie o własny interes”. Do jakiejkolwiek dążysz wartości, czy to będzie bogactwo, pożywienie, miłość czy prawa, jeśli osiągasz ją dzięki własnej cnocie, twój kodeks nie uznaje tego za osiągnięcie moralne: nikt na tym nie traci, to handel, nie jałmużna; zapłata, nie poświęcenie. To, co zasłużone, należy do samolubnej, komercyjnej domeny obopólnego zysku; jedynie to, co niezasłużone, nawołuje do moralnej transakcji przynoszącej korzyść jednemu kosztem upadku drugiego. Żądanie nagród za swoją cnotę jest samolubne i niemoralne; dopiero brak cnoty czyni z twoich żądań prawo moralne.
Moralność, dla której potrzeba stanowi roszczenie, za kryterium wartości przyjmuje pustkę — nieistnienie — nagradza zaś nieobecność, porażkę: słabość, brak umiejętności, niekompetencję, cierpienie, chorobę, katastrofę, brak, wadę, skazę — zero.
Kto płaci za te roszczenia? Ci, których potępia się jako nie-zera, każdy w takim stopniu, w jakim odbiega od ideału. Ponieważ wszystkie wartości są produktem cnót, przy zadawaniu pokuty mierzy się stopień twojej cnotliwości, przy rozdzielaniu dóbr zaś rozmiar twoich wad. Wasz kodeks stwierdza, że człowiek rozumny musi się poświęcić na rzecz nierozumnego, niezależny na rzecz pasożytów, uczciwy na rzecz nieuczciwych, sprawiedliwy na rzecz niesprawiedliwych, produktywny na rzecz darmozjadów, prawy na rzecz sprzedawczyków, szanujący się na rzecz skomlących neurotyków. Zastanawiacie się nad małodusznością otaczających was ludzi? Człowiek, który osiągnie te cnoty, nie zaakceptuje waszego kodeksu moralnego; człowiek, który go akceptuje, nie osiągnie ich.
W moralności poświęcenia pierwszą wartością, jaką się poświęca, jest sama moralność; następną jest poszanowanie własnej wartości. Kiedy potrzeba stanowi kryterium, każdy człowiek jest zarówno ofiarą, jak i pasożytem. Jako ofiara musi pracować na realizację cudzych potrzeb, siebie samego stawiając w pozycji pasożyta, którego potrzeby muszą zaspokoić inni. W stosunku do innych ludzi może występować tylko w jednej z dwóch haniebnych ról: jako żebrak lub jako wampir.
Boisz się człowieka posiadającego o dolara mniej niż ty; ten dolar prawnie mu się należy, co stawia cię w pozycji moralnego złodzieja. Nienawidzisz człowieka posiadającego o dolara więcej niż ty; ten dolar należy się tobie, czujesz się moralnie okradziony. Człowiek stojący niżej jest źródłem winy, człowiek stojący wyżej — źródłem frustracji. Nie wiesz, czego się wyrzekać lub żądać, kiedy dawać, a kiedy brać, która przyjemność prawnie ci się należy, a która jest niespłaconym długiem wobec innych — ze wszystkich sił unikasz, jako „teorii”, świadomości, że na podstawie przyjętego przez siebie kryterium moralnego jesteś winien każdej chwili swojego życia, że każdego przełykanego przez ciebie kęsa pożywienia ktoś na świecie potrzebuje — i w ślepej urazie rezygnujesz z rozważania tego problemu, stwierdzając, że na ziemi nie da się osiągnąć ani pragnąć moralnej perfekcji i że musisz przemykać ukradkiem przez życie, unikając wzroku młodych, którzy patrzą na ciebie tak, jakby poszanowanie własnej wartości było na ziemi możliwe, i oczekują go od ciebie. Wstyd to jedyne, co zachowałeś w duszy — podobnie jak każdy, kto cię mija, unikając twojego wzroku. Zastanawiasz się, dlaczego moralność nie przyniosła ludziom braterstwa i wzajemnej dobrej woli?
Uzasadnienie poświęcenia proponowane przez waszą moralność jest bardziej niemoralne niż niemoralność, której uzasadnieniu ma służyć. Według niego motywem twojego poświęcenia powinna być miłość — miłość do wszystkich ludzi. Moralność głosząca pogląd, że wartości du-chowe są cenniejsze od materialnych, ucząca cię gardzić dziwką oddającą swoje ciało komu popadnie — żąda od ciebie, byś oddał duszę rozpustnej miłości każdego, kto się pojawi na horyzoncie.
Podobnie jak bogactwo, miłość ani żadne inne uczucie nie może być pozbawione przyczyny. Uczucie jest odzewem na istniejący fakt, oceną podyktowaną przez twoje kryteria. Kochać, znaczy cenić. Człowiek, który wam powie, że można cenić bez wartości, kochać kogoś, kogo się postrzega jako bezwartościowego, twierdzi zarazem, że można się wzbogacić dzięki konsumpcji bez produkcji i że papierowe pieniądze mają tę samą wartość co złoto.
Zwróćcie uwagę, że nie oczekuje od was odczuwania pozbawionego przyczyny lęku. Kiedy tacy jak on zdobywają władzę, są mistrzami w wynajdywaniu środków terroru i dają wam liczne powody do odczuwania strachu, za pomocą którego pragną wami rządzić. Gdy jednak chodzi o miłość, najwyższe uczucie, pozwalacie im wykrzykiwać, że jesteście przestępcami moralnymi, skoro nie potraficie odczuwać bezprzyczynowej miłości. Gdy człowiek bez powodu odczuwa lęk, wysyłacie go do psychiatry; znaczenia, charakteru i dostojeństwa miłości nie strzeżecie już tak pilnie.
Miłość jest wyrazem wartości człowieka, najwyższą nagrodą, jaką można otrzymać za zalety wypracowane w swojej osobowości i osobie, emocjonalną ceną płaconą przez jednego człowieka za radość, jaką mu dają cnoty drugiego. Wasza moralność żąda oddzielenia miłości od wartości i ofiarowania jej pierwszemu lepszemu obibokowi, nie w odpowiedzi na jego wartość, lecz na potrzebę; nie w formie nagrody, lecz jałmużny, nie jako zapłatę za cnoty, lecz jako czek in blanco wystawiony na przywary. Wasza moralność mówi wam, że celem miłości jest uwolnienie się z więzów moralności, że miłość stoi ponad oceną moralna, że prawdziwa miłość przewyższa, wybacza i znosi każdy rodzaj zła w ukochanej osobie i że im jest większa, na tym większą nieprawość jej pozwala. Kochanie człowieka za jego cnoty jest marne i ludzkie, mówi; kochanie go za wady jest świętością. Kochanie tych, którzy są tego warci, jest dbaniem o własne interesy; kochanie tych, którzy nie są, poświęceniem. Jesteś winien miłość tym, którzy na nią nie zasługują, a im bardziej nie zasługują, tym więcej jesteś im winien — im wstrętniejszy obiekt, tym szlachetniejsza miłość — a jeśli potrafisz sprowadzić swoją duszę do stanu wysypiska, przyjmującego wszystko na równych prawach, jeśli potrafisz przestać cenić wartości moralne, osiągnąłeś stan moralnej perfekcji.
Taka jest wasza moralność poświęcenia i jej bliźniacze ideały: przeobrażenia życia swego ciała w obraz chlewu i życia swego ducha w obraz wysypiska.
Taki był wasz cel — i osiągnęliście go. Dlaczego teraz jęczycie, że człowiek jest bezradny, a jego aspiracje daremne? Bo nie potrafiliście zdobyć bogactwa, dążąc do zniszczenia? Bo nie potrafiliście znaleźć rozkoszy w czczeniu bólu? Bo nie potrafiliście żyć, przyjąwszy za kryterium wartości śmierć?
Byliście zdolni żyć tylko w takim stopniu, w jakim łamaliście swój kodeks moralny, a jednak wierzycie, że ci, którzy go głoszą, są przyjaciółmi ludzkości, potępiacie siebie i nie ośmielacie się kwestionować ich pobudek ani celów. Spójrzcie na nich teraz, stojąc przed swoim ostatnim wyborem — i jeśli postanowicie zginąć, gińcie z pełną świadomością tego, jak tanio sprzedaliście skórę tak słabemu wrogowi.
Mistycy obu szkół, głoszący doktrynę poświęcenia, są zarazkami atakującymi poprzez wasz jedyny słaby punkt: obawę przed poleganiem na własnym umyśle. Mówią wam, że dysponują środkami wiedzy wyższymi niż umysł, świadomością nadrzędną wobec rozumu, jakby otrzymali specjalny przywilej od jakiegoś kosmicznego urzędnika, potajemnie udzielającego im wskazówek. Mistycy ducha utrzymują, że posiadają dodatkowy zmysł, którego wam brak: ich szósty zmysł polega na zaprzeczaniu wszelkiej wiedzy zdobytej przez pięć pozostałych. Mistycy mięśni nie uzurpują sobie prawa do percepcji pozazmysłowej: stwierdzają po prostu, że wasze zmysły nie są nic warte i że ich mądrość polega na dostrzeganiu w niewiadomy sposób waszej ślepoty. Jedni i drudzy żądają od was uznania własnej świadomości za iluzję i oddania im się we władanie. Dowodem ich wyższej wiedzy ma być fakt, iż twierdzą coś dokładnie odwrotnego niż to, co wy wiecie, a dowodem lepszej znajomości egzystencji fakt, że doprowadzają was do nędzy, poświęcenia, głodu i unicestwienia. Twierdzą, że dostrzegają sposób życia lepszy od waszej egzystencji na ziemi. Mistycy ducha nazywają go „innym wymiarem”, co oznacza zaprzeczanie istniejącym wymiarom. Mistycy mięśni nazywają go „przyszłością”, co oznacza przeczenie teraźniejszości. Istnienie polega na posiadaniu tożsamości. Jaką tożsamość potrafią nadać swojemu wyższemu królestwu? Opowiadają wam o tym, czym nie jest, ale nigdy o tym, czym jest. Identyfikują jedynie poprzez negację: Bóg jest czymś, czego nie może zrozumieć ludzki umysł, mówią— i żądają, byście to uważali za wiedzę — Bóg to nie-człowiek, niebo to nie-ziemia, dusza to nie-ciało, cnota to nie-zysk, A to nie-A, percepcja jest pozazmysłowa, a wiedza pozarozumowa. Ich definicje nie polegają na definiowaniu, lecz na wymazywaniu.
Jedynie metafizyka pijawki może się przyssać do pojęcia wszechświata, w którym kryterium tożsamości stanowi zero. Pijawka pragnie uciec przed koniecznością określania własnej natury — przed świadomością, że substancją, z której buduje swój prywatny wszechświat, jest krew. Jaki jest charakter wyższego świata, dla którego poświęcają istniejący? Mistycy ducha przeklinają materię, mistycy mięśni przeklinają zysk. Pierwsi chcą, by człowiek skorzystał na wyrzeczeniu się życia doczesnego, drudzy — by odziedziczył ziemię, wyrzekając się wszelkich korzyści. Ich niematerialne, niedochodowe światy to krainy, w których rzeki niosą mleko i kawę, wino tryska ze skał, a ciasto spada z chmur za cenę otwarcia ust. W doczesnym, interesownym życiu trzeba zainwestować ogromną ilość cnoty — inteligencji, uczciwości, energii, umiejętności — by wybudować milę drogi; w ich niematerialnym, bezinteresownym świecie lata się z planety na planetę za cenę życzenia. Kiedy uczciwa osoba pyta ich „Jak?”, odpowiadają z pogardliwą wyższością, że „jak” jest pojęciem przyziemnych realistów; pojęciem wyższych duchów jest Jakoś”. Na tej ziemi, ograniczonej materią i zyskiem, nagrody zdobywa się dzięki myśleniu; w świecie wolnym od takich ograniczeń zdobywa sieje za pomocą życzeń.
Oto cały ich nędzny sekret. Sekretem ich wszystkich ezoterycznych filozofii, dialektyk i wyższych zmysłów, umykających oczu i mrukliwych słów, sekretem, w imię którego niszczą cywilizację, język, przemysł i życie, sekretem, w imię którego dziurawią własne oczy i uszy, przytępiają zmysły i opróżniają umysły, celem rozwadniania aksjomatów rozumu, logiki, materii, istnienia, rzeczywistości —jest wzniesienie na tle tej plastycznej masy jednego świętego aksjomatu: ich życzenia.
Ograniczeniem, przed którym usiłują uciec, jest zasada tożsamości. Wolnością, której poszukują, jest wolność od faktu, że A zawsze będzie równe A, niezależnie od ich łez i napadów furii — że rzeka nie przyniesie im mleka, niezależnie od tego, jak bardzo będą głodni — że woda nie popłynie w górę, niezależnie od tego, jak by im to ułatwiło życie, i jeśli chcą ją doprowadzić do dachu drapacza chmur, muszą tego dokonać myślą i pracą, w których liczy się charakter każdego cala rurociągu, ale nie ich uczucia — uczuciami bowiem nie zdołają zmienić kursu jednej drobinki kurzu w powietrzu ani natury żadnego postępku, którego się dopuścili.
Ci, którzy wam mówią, że człowiek nie jest zdolny postrzegać rzeczywistości niezniekształconej przez jego zmysły, mają na myśli to, że nie chcą widzieć rzeczywistości niezniekształconej przez ich uczucia. „Istniejący stan rzeczy” to stan postrzegany przez twój umysł; oddziel go od rozsądku, a otrzymasz „stan pobożnych życzeń”.
Nie istnieje uczciwy bunt przeciwko rozumowi — a kiedy akceptujesz jakąkolwiek część ich doktryny, powoduje tobą pragnienie, by upiekło ci się coś, na usiłowanie czego rozsądek by ci nie pozwolił. Wolnością, której szukasz, jest wolność od faktu, że jeśli twój majątek pochodzi z kra-dzieży, jesteś łajdakiem, niezależnie od tego, ile dajesz na cele dobroczynne ani jak często się modlisz — że jeśli sypiasz z dziwkami, nie jesteś nic wart jako mąż, niezależnie od tego, jak gorliwie zapewniasz siebie następnego ranka o miłości do żony — że jesteś jednostką, a nie serią przypadkowych kawałków rozrzuconych po wszechświecie, w którym nic nie trzyma się kupy i nic cię do niczego nie obliguje, po wszechświecie z dziecinnego koszmaru, gdzie tożsamości zmieniają się i rozmywają, gdzie nędznik i bohater są wymienialnymi, dowolnie przybieranymi rolami — że jesteś człowiekiem — że jesteś jednostką — że jesteś.
Nieważne, jak gorliwie zapewniasz, że celem twoich mistycznych życzeń jest wyższa forma życia, bunt przeciwko tożsamości jest życzeniem nieistnienia. Pragnąc nie być niczym konkretnym, pragniesz po prostu nie być.
Twoi nauczyciele, mistycy obu szkół, odwrócili w swojej świadomości zasadę przyczyny i skutku, a teraz usiłują ją odwrócić w życiu. Uważają swoje uczucia za przyczynę, a umysł za bierny skutek. Przyjmują emocje za narzędzie postrzegania rzeczywistości. Swoje pragnienia traktują jako fakt podstawowy, nadrzędny wobec wszystkich pozostałych. Uczciwy człowiek nie pragnie, zanim nie zidentyfikuje obiektu swoich pragnień. Mówi: „To istnieje, więc pragnę tego”. Oni mówią: „Pragnę tego, więc to istnieje”.
Chcą oszukać aksjomat istnienia i świadomości, uczynić ze swojej świadomości narzędzie służące nie do postrzegania, lecz do kreowania rzeczywistości, a istnienie nie ma być przedmiotem, lecz podmiotem ich świadomości — chcą być Bogiem, którego stworzyli na swój obraz i podobieństwo, tworzącym świat z nicości za pomocą kaprysu. Rzeczywistości nie da się jednak oszukać. To, co osiągają, jest przeciwieństwem ich pragnienia. Pragną nieograniczonej władzy nad istnieniem; zamiast tego tracą władzę nad własną świadomością. Wyrzekając się wiedzy, skazują się na koszmar wiecznej niewiedzy.
Te irracjonalne życzenia, które cię pociągają w ich doktrynie, emocje, które czcisz jak bożka, składając ziemię na ich ołtarzu, ta mroczna, niespójna namiętność wewnątrz ciebie, którą nazywasz głosem Boga albo własnych gruczołów, jest jedynie trupem twojego umysłu. Uczucie kolidujące z rozumem, uczucie, którego nie potrafisz wyjaśnić ani kontrolować, jest tylko pozostałością tego skrzywionego myślenia, które odebrało umysłowi kontrolę.
Kiedykolwiek popełniłeś grzech odmowy myślenia i widzenia, ukrywając przed pewnikiem rzeczywistości jakieś drobne życzenie, kiedykolwiek powiedziałeś: „Niech mój rozum nie osądza kradzieży ciastek albo nie roztrząsa istnienia Boga, niech się spełni moje irracjonalne życzenie, a we wszystkim innym będę rozsądny” — był to akt przenicowania świadomości, demoralizacji umysłu. Twój umysł stawał się wtedy przepłaconą ławą przysięgłych, przyjmującą rozkazy z jakiegoś podziemnego świata i tak przekręcającą dowody, by pasowały do pewnika, którego nie ośmiela się tknąć — a w efekcie otrzymujesz ocenzurowaną, rozbitą rzeczywistość, gdzie kawałki, które postanowiłeś widzieć, unoszą się ponad przepaściami tych niewidzialnych, połączone balsamem w postaci uczucia zwolnionego z myślenia.
Ogniwa, które usiłujesz zniweczyć, to ogniwa przyczyn. Wróg, którego pragniesz pokonać, to zasada przyczyny i skutku, nie zezwalająca na cuda. Zasada przyczyny i skutku to zasada tożsamości, odnosząca się do działania. Wszystkie działania są dziełem jednostek. Natura działania wynika z natury działającej jednostki; nic nie może działać sprzecznie ze swoją naturą. Działanie nie wywołane przed jednostkę byłoby wywołane przez zero, co by oznaczało, że nic sprawuje kontrolę nad czymś, nie-jednostka nad jednostką, nieistniejące nad istniejącym — i w ten sposób osiągnęlibyśmy wszechświat, którego pragną twoi nauczyciele, przyczynę ich doktryn bezprzyczynowego działania, powód ich buntu przeciwko rozumowi, cel ich moralności, polityki, ekonomii, upragniony ideał: rządy zera.
Zasada tożsamości nie pozwala ci zjeść ciastka i mieć go nadal. Zasada przyczyny i skutku nie pozwala ci zjeść ciastka, zanim je otrzymałeś. Ale jeśli utopisz obie zasady w otchłaniach swojego umysłu, jeśli będziesz udawać przed sobą i innymi, że nie widzisz — możesz próbować uzurpować sobie prawo do zjedzenia swojego ciastka dzisiaj, a jutro zabrania mi mojego, możesz głosić, że aby mieć ciastko, należy je zjeść, zanim się je upiekło, że aby wyprodukować, należy najpierw skonsumować, że wszyscy, którzy sobie czegoś życzą, mają do tego jednakowe prawo, bo nic z niczego nie wynika. To, co bezprzyczynowe w materii, prowadzi do tego, co niezasłużone w duchu. Kiedykolwiek buntujesz się przeciwko zasadzie przyczyny i skutku, kieruje tobą oszukańcze pragnienie, nie aby przed nią uciec, lecz gorzej: aby ją odwrócić. Pragniesz niezasłużonej miłości, jak gdyby miłość, czyli skutek, mogła ci nadać osobistą wartość, czyli przyczynę — pragniesz niezasłużonego podziwu, jak gdyby podziw, czyli skutek, mógł dać ci cnotę, czyli przyczynę — pragniesz niezasłużonego bogactwa, jak gdyby bogactwo, czyli skutek, mogło ci dać umiejętność, czyli przyczynę — błagasz o miłosierdzie, miłosierdzie, nie sprawiedliwość, jakby niezasłużone przebaczenie mogło wymazać przyczynę tego błagania. I dla tych drobnych, paskudnych krętactw popierasz doktryny swoich nauczycieli, kiedy już idą na całego, głosząc, że wydawanie — skutek — tworzy bogactwo — przyczynę; że narzędzia — skutek — tworzą inteligencję — przyczynę; że twoje pragnienia seksualne — skutek — tworzą twoje wartości filozoficzne — przyczynę. Kto płaci za tę orgię? Kto powoduje to, co nie ma powodu? Kim są ofiary, skazane na pozostanie nieznanymi i milczącą agonię, by nie zakłócić pozorów swego nieistnienia? My nimi jesteśmy — my, ludzie umysłu.
Jesteśmy przyczyną wszystkich wartości, których pożądacie, my, myślący, a zatem definiujący tożsamość i odkrywający ogniwa przyczyny i skutku. Nauczyliśmy was wiedzieć, mówić, produkować, pragnąć i kochać. Gdyby nie my, wy, którzy wyrzekliście się rozsądku, nie moglibyście realizować swoich pragnień ani nawet ich posiadać. Nie potrafilibyście pragnąć ubrań, których nie uszyto, samochodu, którego nie wynaleziono pieniędzy, których nie wymyślono, w zamian za dobra, które nie istnieją, podziwu niedoświadczonego przez ludzi, którzy nic nie zyskali, miłości należnej i właściwej tylko tym, którzy zachowują zdolność myślenia, wyboru i wartościowania.
Wy, wyskakujący jak dzikusy z dżungli swoich uczuć na Piątą Aleję naszego Nowego Jorku i obwieszczający, że chcecie zachować światło elektryczne, ale zniszczyć jego źródła — to z naszego bogactwa korzystacie, niszcząc nas, z naszych wartości, potępiając nas, z naszego języka, przecząc istnieniu umysłu.
Tak jak mistycy ducha wymyślili swoje niebo na obraz ziemi, pomijając nasze istnienie, i obiecali wam nagrody, cudem stworzone z nie-materii, współcześni mistycy mięśni pomijają nasze istnienie i obiecują wam niebo, w którym materia kształtuje się z własnej, bezprzyczynowej woli w nagrody pożądane przez nie-umysł.
Przez wieki mistycy ducha kazali sobie płacić za ochronę, czyniąc życie na ziemi nieznośnym, a potem żądając od was zapłaty za pocieszenie i ulgę; zakazując wszelkich cnót, które umożliwiają życie, a potem jadąc na grzbiecie waszego wstydu; obwieszczając, że produkcja i rozkosz są grze-chami, a potem zbierając od grzeszników okup. My, ludzie umysłu, byliśmy cichymi ofiarami tej doktryny, my, gotowi złamać ich kodeks moralny i dać się potępić za grzech rozumu — my, myślący i działający, podczas gdy oni pragnęli i modlili się — my, moralni rozbitkowie, szmuglujący życie, gdy zbrodnią było żyć — podczas gdy oni pławili się w chwale moralnej za cnotę pokonania chciwości i rozdawania w bezinteresownej dobroczynności dóbr materialnych wyprodukowanych przez — biała plama.
Teraz jesteśmy skuci i zmuszani do produkcji przez dzikusów, którzy nie identyfikują nas nawet jako grzeszników — dzikusów głoszących, że nie istniejemy, po czym grożących odebraniem nam życia, którego nie posiadamy, jeśli nie dostarczymy im dóbr, których nie produkujemy. Teraz oczekuje się od nas, że zapewnimy transport kolejowy i będziemy znali co do minuty czas przybycia pociągu na stację po drugiej stronie kontynentu, że będziemy kierować hutami żelaza i znać strukturę molekularną każdej kapki metalu w kablach waszych mostów i w kadłubach sa-molotów utrzymujących was w powietrzu — podczas gdy plemiona waszych groteskowych, małych mistyków mięśni biją się o trupa świata, bełkocząc nieludzkim głosem, że nie ma żadnych zasad, pewników, wiedzy ani umysłu.
Schodząc poniżej poziomu dzikusa, wierzącego, że wymawiane przez niego magiczne słowa mają moc zmieniania rzeczywistości, wierzą oni, że rzeczywistość można zmienić mocą słów, których nie wymawiają — a ich czarodziejską różdżką jest biała plama, utrzymywanie, że nic nie może zaistnieć, jeśli nie dadzą na to magicznego przyzwolenia.
Tak jak ich ciała żywią się kradzionymi dobrami, ich umysły karmią się kradzionymi pojęciami i głoszą, że uczciwość polega na odmowie przyjęcia do wiadomości, że się kradnie. Tak jak korzystają ze skutków, przecząc przyczynom, korzystają też z pojęć, przecząc korzeniom i istnieniu owych pojęć. Tak jak nie pragną budować, lecz zagarniać fabryki, nie pragną myśleć, lecz zagarnąć myśl ludzką.
Tak jak głoszą, że do kierowania fabryką potrzeba jedynie umiejętności przekładania dźwigni maszyn, i wymazują pytanie, kto stworzył fabrykę — głoszą też, że nie istnieją jednostki, a jedynie ruch, i wymazują fakt, że ruch zakłada istnienie rzeczy, która się porusza, a zatem bez pojęcia jednostki pojęcie ruchu nie może istnieć. Tak jak głoszą swoje prawo do konsumpcji tego, na co nie zapracowali, i wymazują pytanie, kto ma to wyprodukować — głoszą, że nie istnieje zasada tożsamości, że nie istnieje nic z wyjątkiem zmiany, i wymazują fakt, że zmiana zakłada istnienie rzeczy, która się zmienia, i tej, w którą się zmienia, a zatem bez zasady tożsamości pojęcie zmiany jest niemożliwe. Tak jak ograbiają przemysłowca, przecząc jego wartości, usiłują zawładnąć całym istnieniem, zaprzeczając, jakoby istniało.
„Wiemy, że nic nie wiemy” — trajkoczą, wymazując fakt, że to także jest wiedza — „Nie ma pewników” — trajkoczą, wymazując fakt, że wygłaszają pewnik — „Nie można dowieść, że się istnieje ani że się posiada świadomość” — trajkoczą, wymazując fakt, że dowód zakłada istnienie, świadomość i skomplikowany łańcuch wiedzy: istnienie czegoś, co ma być poznane, świadomości zdolnej do jego poznania i znajomości pojęć udowodnionego i nieudowodnionego. Kiedy dzikus, który nie nauczył się mówić, głosi, że istnienie wymaga dowodu, prosi cię o dowiedzenie tego poprzez nieistnienie — kiedy głosi, że dowodu wymaga świadomość, prosi o dowiedzenie tego poprzez nieświadomość — prosi, żebyś wyszedł w otchłań znajdującą się poza istnieniem i świadomością, by mu dowieść istnienia obu — prosi, żebyś stał się zerem, zdobywającym wiedzę na temat zera.
Kiedy głosi, że aksjomat można przyjąć lub odrzucić i nie decyduje się przyjąć aksjomatu, że istnieje, wymazuje fakt, że przyjął go poprzez wypowiedzenie tego zdania — że jedynym sposobem odrzucenia go jest zamknąć się, nie wygłaszać żadnych teorii i umrzeć.
Aksjomat to twierdzenie, które identyfikuje podstawę wiedzy i każdego dalszego odnoszącego się do niej twierdzenia, twierdzenie obecne we wszystkich innych, niezależnie od tego, czy ktoś chce je tam widzieć czy nie. Aksjomat to twierdzenie pokonujące oponentów za pomocą faktu, że muszą je zaakceptować i posługiwać się nim w każdym procesie zmierzającym do zaprzeczenia mu. Niech jaskiniowiec, który nie przyjmuje aksjomatu tożsamości, spróbuje przedstawić swoją teorię, nie posługując się tym pojęciem ani żadnym wywodzącym się od niego — niech istota człekokształtna nie przyjmująca do wiadomości istnienia rzeczowników, spróbuje wymyślić język bez rzeczowników, przymiotników czy czasowników — niech czarownik nie uznający postrzegania zmysłowego, spróbuje tego dowieść, nie posługując się danymi zdobytymi dzięki niemu — niech łowca głów nie uznający logiki, spróbuje tego dowieść, nie posługując się logiką— niech pigmej twierdzący, że drapacz chmur nie potrzebuje fundamentów, jeśli ma więcej niż pięćdziesiąt pięter, usunie fundamenty spod swojego budynku zamiast spod twojego — niech kanibal gderający, że wolny umysł był potrzebny, by stworzyć cywilizację przemysłową, lecz nie jest potrzebny, by ją zachować, otrzyma grot strzały i niedźwiedzią skórę, a nie katedrę na uniwersytecie. Myślicie, że cofają was w mroki średniowiecza? Cofają was w mroki, jakich jeszcze w historii nie było. Ich celem nie jest epoka przednaukowa, lecz przedjęzykowa. Zamierzają was pozbawić pojęcia, na którym opiera się ludzki umysł, życie i kultura — pojęcia rzeczywistości obiektywnej. Zidentyfikujcie rozwój ludzkiej świadomości, a poznacie cel ich doktryny.
Dzikus to istota, która nie pojęła, że A jest równe A i że rzeczywistość jest rzeczywista. Jego umysł zatrzymał się na poziomie niemowlęcia, w stanie, w którym występują już początki postrzegania zmysłowego, ale nie rozpoznaje się jeszcze konkretnych przedmiotów. To właśnie niemowlę odbiera świat jako ruchomą plamę pozbawioną poruszających się przedmiotów — a jego umysł rodzi się w dniu, w którym pojmuje, że smuga, która wciąż obok niego przelatuje, jest jego matką, a ten wir za nią to firanka, że są to dwie konkretne jednostki i żadna nie może się zmienić w drugą, że są tym, czym są — że istnieją. Dzień, w którym pojmuje, że materia nie posiada woli, jest dniem zrozumienia, że ono samo ją posiada. Tak rodzi się człowiek. Kiedy spostrzega, że odbicie, które widzi w lustrze, nie jest złudzeniem — jest prawdziwe, lecz nie jest nim; że miraż na pustyni nie jest złudzeniem — powietrze i promienie światła wywołujące go są prawdziwe, ale nie jest to miasto, lecz odbicie miasta — dzień, w którym pojmuje, że nie jest biernym odbiorcą wrażeń danej chwili, że zmysły nie dostarczają mu automatycznej wiedzy w oddzielnych, pozbawionych kontekstu odcinkach, lecz jedynie materiał na wiedzę, który jego umysł musi nauczyć się scalać — dzień, w którym pojmuje, że zmysły nie mogą go omamić, że obiekty fizyczne nie mogą działać bez przyczyny, że jego organy percepcji są fizyczne i nie posiadają woli ani mocy wymyślania czy zniekształcania, że materiał, którego mu dostarczają, jest pewnikiem, ale umysł musi się nauczyć go rozumieć, odkryć naturę, przyczyny i pełen kontekst tego materiału, zidentyfikować postrzegane rzeczy — jest dniem jego narodzin jako myśliciela i naukowca.
My jesteśmy ludźmi, którzy osiągają ten dzień; wy postanowiliście osiągnąć go częściowo; dzikus to ktoś, kto nie osiąga go nigdy.
Dla dzikusa świat jest miejscem niezrozumiałych cudów, gdzie materia nieożywiona może wszystko, on sam zaś nic. Jego światem nie jest nieznane, lecz irracjonalny koszmar: niepoznawalne. Wierzy, że obiekty fizyczne posiadają tajemniczą wolę, napędzaną bezprzyczynowymi, nieprzewidywalnymi kaprysami, podczas gdy on jest bezradnym pionkiem na łasce sił, nad którymi nie ma kontroli. Wierzy, że naturą rządzą demony, posiadające nieograniczoną władzę, i że rzeczywistość jest ich plastyczną zabawką, w której mogą w każdej chwili zmienić jego miskę zjedzeniem w węża, a żonę w żuka, A, którego nigdy nie odkrył, może być dowolnym nie-A, jakie wybiorą, a jego jedyną wiedzą jest to, że nie wolno mu dążyć do wiedzy. Nie może na nic liczyć, może jedynie chcieć — spędza więc życie na chceniu, na błaganiu demonów, by spełniły jego życzenia mocą swojej woli, dziękując im, kiedy to czynią, biorąc winę na siebie, gdy tego nie czynią, składając im ofiary na znak wdzięczności i pokuty, czołgając się na brzuchu w strachu i czci dla słońca, księżyca, wiatru, deszczu i każdego łotra, który ogłasza się wyrazicielem ich woli, pod warunkiem, że jego słowa są niezrozumiałe, a maska dostatecznie przerażająca — pragnie, błaga i czołga się, po czym umiera, pozostawiając wam, jako zapis swojej wizji świata, zdeformowanych, potwornych bożków, hybrydy człowieka, bestii i pająka, wcielenia świata, w którym nie istnieje A.
Taki jest stan intelektualny waszych nauczycieli i do takiego świata chcą was przywieść. Jeśli się zastanawiacie, w jaki sposób zamierzają to zrobić, wejdźcie do dowolnej sali uniwersyteckiej, a usłyszycie, jak profesorowie uczą wasze dzieci, że człowiek nie może być niczego pewien, że jego świadomość nie jest nic warta, że nie może poznać faktów ani praw istnienia, że jest niezdolny do poznania obiektywnej rzeczywistości. Jakie zatem jest jego kryterium wiedzy i prawdy? Jest nim to, w co wierzą inni, odpowiadają nauczyciele. Nie istnieje wiedza, mówią, tylko wiara: twoja wiara w to, że istniejesz, jest warta tyle samo co czyjaś wiara w to, że ma prawo cię zabić; naukowe aksjomaty są warte tyle samo co mistyczna wiara w objawienia; przekonanie, że generator może wytworzyć światło elektryczne, jest warte tyle samo co przekonanie, że może je wytworzyć królicza łapka pocałowana pod drabiną w pierwszy dzień miesiąca — prawda jest taka, jakiej chcą ludzie, a ludzie to wszyscy oprócz ciebie; rzeczywistością jest to, co ludzie nią obwołali; nie ma faktów obiektywnych, jedynie kaprysy — człowiek poszukujący wiedzy w laboratorium za pomocą probówek i logiki jest staroświeckim, przesądnym głupcem; prawdziwy naukowiec to ktoś, kto bada opinię publiczną — i gdyby nie samolubna chciwość producentów dźwigarów stalowych, żywotnie zainteresowanych zahamowaniem postępu nauki, dowiedzielibyście się, że Nowy Jork nie istnieje, bo ankieta przeprowadzona wśród całej ludności świata wykazałaby dobitnie, że jej przekonania zabraniają mu istnieć. Przez wieki mistycy ducha głosili, że wiara jest nadrzędna w stosunku do rozumu, lecz nie śmieli przeczyć istnieniu tego drugiego. Ich spadkobiercy, mistycy mięśni, dokończyli dzieło i zrealizowali ich marzenie: głoszą, że wszystko jest wiarą, i nazywają to buntem przeciwko wierze. Ich bunt przeciwko nie dowiedzionym twierdzeniom polega na głoszeniu, że niczego nie można dowieść; bunt przeciwko wiedzy nadprzyrodzonej na twierdzeniu, że wszelka wiedza jest niemożliwa; bunt przeciwko wrogom nauki na twierdzeniu, że nauka to przesąd; bunt przeciwko zniewoleniu umysłu na twierdzeniu, że umysł nie istnieje.
Jeśli wyrzekacie się zdolności postrzegania, jeśli akceptujecie zmianę kryteriów z obiektywnych na kolektywne i czekacie, aż ludzkość wam powie, co macie myśleć, wkrótce przed oczami, których się wyrzekliście, rozegra się kolejna zmiana: wasi nauczyciele staną się władcami kolektywu, a jeśli odmówicie podporządkowania im się, protestując, że nie są całą ludzkością, odpowiedzą: „Skąd wiesz, że nie jesteśmy? Jesteśmy, bracie? Skąd wziąłeś to staroświeckie słowo?” Jeśli wątpicie, że taki właśnie jest ich cel, zwróćcie uwagę, jak uporczywie mistycy mięśni starają się wymazać z waszej pamięci fakt, iż pojęcie „umysł” kiedykolwiek istniało. Zwróćcie uwagę na ich nowomowę, słowa o gumowym znaczeniu, nieokreślone określenia, za pomocą których usiłują obejść pojęcie myślenia. Twoja świadomość, mówią, składa się z „odruchów”, „reakcji”, „doświadczeń”, „popędów” i „pragnień” — i odmawiają identyfikacji środków, za pomocą których zdobyli tę wiedzę, identyfikacji aktu jej przekazywania i aktu odbierania jej przez ciebie. Słowa potrafią cię „ocenić”, mówią i odmawiają identyfikacji powodu, dla którego słowa potrafią cię zmienić — biała plama. Student czytający książkę rozumie ją dzięki procesowi — biała plama. Naukowiec pracujący nad wynalazkiem posługuje się — biała plama. Psycholog pomagający neurotykowi rozwiązać problem i rozwikłać konflikt czyni to za pomocą — biała plama. Przemysłowiec — biała plama — nie ma takiej osoby. Fabryka jest „zasobem naturalnym”, jak drzewo, skała czy kałuża. Problem produkcji, mówią, został rozwiązany i nie zasługuje na badania ani troskę; waszym „odruchom” pozostał jedynie do rozwiązania promem dystrybucji. Kto rozwiązał problem produkcji? Ludzkość, odpowiadają. Jakie było rozwiązanie? Produkty istnieją. Skąd się wzięły? Skądś. Co się do tego przyczyniło? Przyczyny nie istnieją.
Głoszą, że każdy człowiek rodzi się upoważniony do istnienia bez pracy, niezależnie od praw kierujących rzeczywistością, ma więc prawo otrzymywać „podstawowy zasiłek” — żywność, ubiór, dach nad głową
— bez żadnych starań, jako coś prawnie mu należnego. Otrzymywać — od kogo? Biała plama. Każdy człowiek, obwieszczają, ma jednakowe prawo do korzystania z powstających na świecie dobrodziejstw techniki. Powstających — za czyją sprawą? Biała plama. Roztrzęsieni tchórze, po-zujący na obrońców przemysłowców, określają teraz cel ekonomii jako „dopasowanie nieograniczonych pragnień ludzkich do ograniczonej ilości dostarczanych dóbr”. Dostarczanych — przez kogo? Biała plama. Intelektualni bandyci, pozujący na profesorów, drwią z dawnych myślicieli, twierdząc, że ich teorie społeczne opierały się na niepraktycznym założeniu, iż człowiek jest istotą rozumną — ponieważ jednak ludzie nie są rozumni, mówią, należy stworzyć system, który im umożliwi istnienie w takim stanie, co znaczy: w opozycji do rzeczywistości. Kto to umożliwi? Biała plama. Pierwsza lepsza miernota publikuje plany kontroli nad dobrami wytwarzanymi przez ludzkość — i niezależnie od tego, czy ktoś się zgadza ze statystykami czy nie, nikt nie kwestionuje jej prawa do narzucania swoich planów siłą. Narzucania — komu? Biała plama. Kobiety z pieniędzmi, na które nie zapracowały, podróżują dookoła świata i wracają, by nieść zacofanym narodom przesłanie, że świat „domaga się” wyższego standardu życia. Domaga się — od kogo? Biała plama.
By zaś uzasadnić różnicę między wioską w dżungli a Nowym Jorkiem, posuwają się do ohydy tłumaczenia postępu cywilizacyjnego — drapaczy chmur, mostów wiszących, silników elektrycznych, pociągów — twierdzeniem, że człowiek jest zwierzęciem wyposażonym w „instynkt produkcji narzędzi”.
Zastanawiałeś się, co jest nie tak ze światem? Doktryna bezprzyczynowego i niezasłużonego osiągnęła apogeum. Wszystkie twoje gangi mistyków, ducha czy mięśni, walczą teraz o władzę nad tobą, gderając, że miłość rozwiąże wszystkie problemy twojego ducha, a bicz wszystkie problemy ciała — umysłu bowiem, jak sam się zgodziłeś, nie posiadasz Przyznając człowiekowi mniej godności niż bydłu, ignorując to, co mógłby im powiedzieć treser zwierząt — że żadnego zwierzęcia nie da się wytresować poprzez strach, że torturowany słoń raczej zmiażdży oprawcę, niż będzie dla niego pracował lub nosił jego ciężary — oczekują, że będzie dalej produkował lampy elektronowe, odrzutowce, silniki rozbijające atomy i teleskopy międzygwiezdne, otrzymując w nagrodę swoją porcję mięsa, a jako bodziec smagnięcie biczem po plecach.
Nie miej wątpliwości co do charakteru mistyków. Przez wszystkie wieki ich jedynym celem było okaleczenie twojej świadomości, a ich jedynym pragnieniem — pragnienie kierowania tobą przy użyciu siły.
Od rytuałów czarowników z dżungli, zniekształcających rzeczywistość do rozmiarów groteskowych absurdów, blokujących umysły swoich ofiar i przez wieki stagnacji utrzymujących ich w lęku przed nadprzyrodzonym — poprzez nadprzyrodzone doktryny średniowiecza, każące ludziom kulić się na zabłoconych podłogach nędznych chat w przerażeniu, że diabeł może skraść zupę, na którą pracowali osiemnaście godzin — po małego, obleśnego profesorka, zapewniającego, że twój mózg nie jest zdolny do myślenia, a ty nie masz środków postrzegania i musisz być ślepo posłuszny wszechmocnej woli siły nadprzyrodzonej, której na imię społeczeństwo — wszystko to jest tym samym działaniem w tym samym celu: zredukowania cię do postaci papki, która wyrzekła się zaufania do swojej świadomości.
Nie da się jednak tego zrobić bez twojej zgody. Jeśli na to pozwalasz, zasługujesz na to. Kiedy słuchasz kazania mistyka na temat bezsilności ludzkiego umysłu i zaczynasz wątpić we własną, nie jego, świadomość, kiedy pozwalasz, by twoim niestabilnym, półracjonalnym stanem wstrząsnęło pierwsze lepsze stwierdzenie, i dochodzisz do wniosku, że bezpieczniej jest zaufać jego pewności i wiedzy, kpisz z was obu: twoja zgoda jest jedynym źródłem jego pewności. Moc nadprzyrodzona, przed którą drży mistyk, niepoznawalny duch, którego czci, świadomość, którą uważa za wszechmocną — należą do ciebie.
Mistyk to ktoś, kto wyrzekł się własnego umysłu przy pierwszym zetknięciu z umysłami innych. Gdzieś w dzieciństwie, gdy jego pojmowanie rzeczywistości zderzyło się z cudzymi twierdzeniami, arbitralnymi rozkazami i sprzecznymi żądaniami, ogarnął go tak przemożny lęk przed niezależnością, że wyrzekł się rozumu. Mając wybór między ,ja wiem” a „oni mówią”, wybrał autorytet innych, wolał się podporządkować, niż zrozumieć, wolał wierzyć, niż myśleć. Wiara w nadprzyrodzoność zaczyna się od wiary w wyższość innych. Jego poddanie się przybrało formę uczucia, że musi ukryć swój brak zrozumienia, że inni posiadają jakąś tajemną wiedzę, której sam jest pozbawiony i że w jakiś niedostępny mu sposób potrafią tak zaczarować rzeczywistość, by odpowiadała ich życzeniom.
Od tej chwili, bojąc się myśleć, jest zdany na łaskę niezidentyfikowanych uczuć. Uczucia stają się jego jedynym przewodnikiem i jedyną pozostałością osobowości, trzyma się ich kurczowo — a jeśli myśli, to tylko o tym, jak ukryć przed sobą fakt, iż jego uczucia są koszmarem. Kiedy mistyk deklaruje, że czuje istnienie siły wyższej niż rozum, istotnie tak czuje, siłą tą nie jest jednak wszechwiedzący duch wszechświata, lecz świadomość każdego przechodnia, na rzecz którego wyrzekł się własnej. Mistykiem kieruje pragnienie robienia wrażenia, oszukiwania, schlebiania, okłamywania, zmuszania owej wszechmocnej cudzej świadomości. „Oni” są jego jedynym kluczem do rzeczywistości, czuje, że nie może istnieć inaczej niż tylko dzięki ujarzmieniu ich tajemnej siły i wymuszeniu na nich jakiejś nieokreślonej zgody. „Oni” są jego jedynymi organami postrzegania i, jak ślepiec uzależniony od wzroku psa, czuje, że musi ich trzymać na smyczy, by żyć. Panowanie nad cudzą świadomością staje się jego jedyną pasją; żądza władzy jest chwastem wyrastającym jedynie na pustkowiach porzuconego umysłu.
Każdy dyktator jest mistykiem, a każdy mistyk potencjalnym dyktatorem. Mistyk pragnie od ludzi posłuszeństwa, nie zgody. Chce, żeby się wyrzekli własnej świadomości na rzecz jego zapewnień, zarządzeń, życzeń, kaprysów — tak, jak on wyrzekł się swojej na rzecz ich własnej. Chce kierować ludźmi za pomocą wiary i siły — nie zadowala go ich zgoda, jeśli musi na nią zapracować faktami i rozsądkiem. Rozsądek jest wrogiem, którego śmiertelnie się boi, a zarazem uważa za niepewnego: rozsądek jest dla niego instrumentem oszustwa; czuje, że ludzie posiadają moc wyższą od rozsądku
— i tylko ich bezprzyczynowa wiara lub wymuszone posłuszeństwo mogą mu dać jakieś poczucie bezpieczeństwa, dowód, że objął panowanie nad mistycznym darem, którego mu brakowało. Jego pragnieniem jest rządzić, nie przekonać: przekonanie wymaga aktu niezależności i domaga się uznania pewnika w postaci rzeczywistości obiektywnej; on zaś pragnie władzy nad rzeczywistością i nad ludzkim instrumentem jej postrzegania — umysłem — władzy umieszczenia swojej woli pomiędzy istnieniem a rzeczywistością, jak gdyby, godząc się na udawanie rzeczywistości, którą im każe udawać, ludzie mieli ją istotnie stworzyć.
Tak jak pasożytuje na materii, zagarniając bogactwo wytworzone przez innych, i na duchu, plądrując pomysły wymyślone przez innych, mistyk schodzi poniżej poziomu szaleńca, tworzącego własne zdeformowane rzeczywistości — do poziomu pasożyta szaleństwa, dążącego do deformacji stworzonej przez innych.
Istnieje tylko jeden stan spełniający jego pragnienie nieskończoności, bezprzyczynowości i braku tożsamości: śmierć. Jakiekolwiek niezrozumiałe przyczyny przypisywałby swoim nieprzekazywalnym uczuciom, każdy, kto odrzuca rzeczywistość, odrzuca istnienie — a uczuciami, które odtąd nim kierują, są nienawiść do wszystkich wartości ludzkiego życia i pragnienie wszelkiego zła zdolnego je zniszczyć. Mistyk rozkoszuje się spektaklem cierpienia, biedy, służalczości i terroru: te rzeczy dają mu poczucie triumfu, dowód zwycięstwa nad racjonalną rzeczywistością. Żadna inna jednak nie istnieje.
Nieważne, czyjemu dobru rzekomo służy — Boga czy bezcielesnego gargulca, którego nazywa „ludem”; nieważne, jaki ideał wynosi do nadprzyrodzonych rozmiarów — w rzeczywistości, na ziemi, jego ideałem jest śmierć, pragnieniem zabijanie, a jedyne, co go zadowala, zadawanie tortur. Destrukcja to jedyny cel, jaki kiedykolwiek osiągnęła doktryna mistyków i jedyny, jaki osiąga dziś, a jeśli dokonane przez nich spustoszenia nie zmusiły ich do zakwestionowania własnej doktryny, jeśli utrzymują że kieruje nimi miłość, lecz nie powstrzymuje ich stos trupów, to dlatego, że prawda na temat ich dusz jest gorsza niż ta ohydna wymówka, na którą się godzisz — wymówka, że cel uświęca środki i że potworności, których się dopuszczają, są środkami wiodącymi do szlachetniejszego celu. Prawda jest taka, że te potworności są ich celem.
Ty, dość zepsuty, by wierzyć, że możesz się przyzwyczaić do dyktatury mistyka i zadowolić go spełnianiem jego rozkazów, wiedz, że nie ma sposobu na to, by go zadowolić. Kiedy go posłuchasz, odwróci rozkazy; pragnie posłuszeństwa dla samego posłuszeństwa i zniszczenia dla samego zniszczenia. Ty, dość tchórzliwy, by wierzyć, że możesz się dogadać z mistykiem, przystając na jego wymuszenia — wiedz, że nie ma sposobu, by go kupić, bo przystanie tylko na jedną łapówkę
— twoje życie — i weźmie je tym szybciej, im bardziej mu na to pozwalasz — a potworem, którego ma przekupić ta łapówka, jest ukryta biała plama w jego umyśle, każąca mu zabijać, by uciec przed świadomością, że to własnej śmierci pragnie.
Ty, dość niewinny, by wierzyć, że siły hulające swobodnie po dzisiejszym świecie kierują się pożądaniem rzeczy materialnych, wiedz, że walka mistyków o łupy jest jedynie zasłoną dymną, ukrywającą przed ich umysłami charakter ich pobudek. Bogactwo służy utrzymywaniu ludzkiego życia, a oni domagają się go, imitując żywe stworzenia, by udawać przed sobą, że pragną żyć. Ale to ich tarzanie się w zagrabionych dobrach nie jest radością, lecz ucieczką. Nie pragną zagarnąć twojej fortuny: pragną, byś ty ją stracił; nie pragną sukcesu, lecz twojej porażki; nie pragną życia, lecz twojej śmierci; nie pragną niczego, nienawidzą istnienia i wciąż uciekają, by się nie dowiedzieć, że sami są przedmiotem swojej nienawiści.
Ty, który nigdy nie pojąłeś natury zła i nazywasz ich „zbłąkanymi idealistami” — oby Bóg, którego wymyśliłeś, ci wybaczył! — wiedz, że to oni stanowią istotę zła, oni, słudzy antyżycia, pragnący pożreć świat, by wypełnić bezosobowe zero swoich dusz. Nie o twoje bogactwo im chodzi. Spiskują przeciwko umysłowi, a zatem: przeciwko ludzkiemu życiu.
Jest to spisek bez przywódcy ani kierunku, a drobni dranie, bogacący się na udręce tej czy innej ziemi, są przypadkowymi szumowinami, unoszącymi się na falach wielowiekowych ścieków, które przerwały tamę : i wylały się ze zbiornika nienawiści do rozsądku, logiki, umiejętności, osiągnięcia i radości, gromadzonej przez wszystkich skomlących antyludzi, głoszących wyższość „serca” nad rozumem.
Jest to spisek wszystkich, którzy nie pragną żyć, lecz chcą, aby „upiekło im się życie”, wszystkich, którzy pragną odciąć maleńki skrawek rzeczywistości i czują więź uczuciową z każdym, kto zawzięcie odcina inny — spisek łączący więzami uniku wszystkich dążących do wartości „zero”: profesora, który, nie potrafiąc myśleć, znajduje przyjemność w okaleczaniu cudzych umysłów; biznesmena, który, by chronić własną stagnację, znajduje przyjemność w krępowaniu talentu konkurentów; neurotyka, który, by bronić pogardy dla samego siebie, znajduje przyjemność w odbieraniu innym poszanowania własnej wartości; nieudacznika znajdującego przyjemność w pokonywaniu cudzych osiągnięć; miernoty znajdującej przyjemność w niszczeniu wielkości; eunucha znajdującego przyjemność w kastracji wszelkiej przyjemności — i wszystkich producentów ich intelektualnej amunicji, głoszących, że złożenie cnót w ofierze przeobrazi przywary w cnoty. Śmierć jest założeniem leżącym u źródła ich teorii i celem ich wszystkich działań — a wy jesteście ich ostatnimi ofiarami.
My, żywe bufory pomiędzy wami a naturą waszej doktryny, nie będziemy już was ratować przed skutkami waszych własnych wierzeń. Mamy już dość płacenia własnym życiem za wasze długi i za deficyt moralny nagromadzony przez poprzednie pokolenia. Żyliście w pożyczonym czasie — a ja jestem człowiekiem, który domaga się zwrotu pożyczki.
Jestem człowiekiem, którego istnienie miała wymazać biała plama wewnątrz was. Jestem człowiekiem, któremu nie chcieliście pozwolić ani żyć, ani umrzeć. Nie chcieliście, abym żył, bo baliście się wiedzieć, że dźwigam na swoich barkach zrzuconą przez was odpowiedzialność i że wasze życie jest w moich rękach; nie chcieliście, abym umarł, bo to wiedzieliście. Dwanaście lat temu, gdy pracowałem w waszym świecie, byłem wynalazcą. Wykonywałem zawód, który pojawił się w historii ludzkości ostatni i zniknie pierwszy, gdy ludzkość zejdzie do poziomu podludzi. Wynalazca to człowiek, który pyta wszechświat: „Dlaczego?” i nie pozwala, by cokolwiek stanęło między odpowiedzią a jego umysłem.
Jak człowiek, który odkrył zastosowanie pary, lub ten, który odkrył zastosowanie ropy, ja odkryłem źródło energii osiągalne od czasu narodzin ziemi, lecz dotąd stanowiące jedynie obiekt czci, trwogi i legend pozbawionych ciskającego gromy boga. Zbudowałem eksperymentalny model silnika, który przyniósłby fortunę mnie i tym, którzy by mnie wynajęli, zwiększyłby wydajność każdego urządzenia napędzanego elektrycznością i produktywność każdej godziny poświęcanej przez was zarabianiu na życie.
Potem, pewnego wieczoru, podczas zebrania w fabryce, otrzymałem za swoje osiągnięcie wyrok śmierci. Usłyszałem, jak troje pasożytów stwierdza, że mój mózg i życie stanowią jch własność, a moje prawo do istnienia jest uwarunkowane spełnieniem ich pragnień. Celem moich umiejętności, mówili, jest służba potrzebom tych, którzy ich nie posiadają. Nie mam prawa żyć — z racji mojej umiejętności życia; oni mają do tego pełne prawo — z racji swojej nieumiejętności. Wtedy zrozumiałem, co złego dzieje się ze światem, pojąłem, co niszczy ludzi i narody, i gdzie musi się rozegrać walka o życie. Zrozumiałem, że wrogiem jest odwrócona moralność, a jego jedyną siłą — moje przyzwolenie. Zrozumiałem, że zło jest bezsilne — że jest nim irracjonalność, ślepota, antyrzeczywistość — i że jedynym narzędziem jego triumfu jest gotowość dobra do służenia mu. Tak jak otaczające mnie pasożyty głosiły swoją bezradną zależność od mojego umysłu i oczekiwały ode mnie dobrowolnego oddania się w niewolę, której nie mogły mi narzucić; tak jak liczyły, że złożę siebie w ofierze, by mogły zrealizować swój plan — na całym świecie i w całej historii ludzkości, w każdej wersji i formie, od wymuszeń ze strony próżnujących krewnych po okrucieństwa państw praktykujących kolektywizm, ludzie dobrzy, zdolni, ludzie rozumu działają na rzecz własnego zniszczenia, przelewają w żyły zła krew własnej cnoty i pozwalają mu wlewać w swoje zabójczą truciznę, dając mu siłę przetrwania, a własnym wartościom pozostawiając bezradność śmierci. Zrozumiałem, że aby zło mogło pokonać człowieka cnotliwego, potrzebna jest jego własna zgoda i żadna krzywda uczyniona mu przez innych nie poskutkuje, jeśli on sam tej zgody nie udzieli. Zrozumiałem, że mogę położyć kres waszym postępkom, wymawiając w myślach jedno jedyne słowo. Wymówiłem je. Słowo to brzmiało: „Nie”.
Odszedłem z fabryki. Odszedłem ze świata. Zająłem się ostrzeganiem waszych ofiar i dostarczaniem im metody i broni do walki z wami. Metodą była odmowa unikania odwetu. Bronią była sprawiedliwość.
Jeśli chcecie wiedzieć, co straciliście, kiedy odszedłem i kiedy ci, którzy przyłączyli się do strajku, opuścili wasz świat — stańcie na niezbadanym przez człowieka pustkowiu i zadajcie sobie pytanie, w jaki sposób i jak długo przetrwalibyście, odmawiając myślenia i nie mając nikogo, kto by was nauczył, co robić, a ile zdołałyby odkryć wasze umysły, gdybyście zdecydowali się myśleć — zadajcie sobie pytanie, do ilu niezależnych wniosków doszliście w życiu, a ile czasu spędziliście na wykonywaniu działań, których nauczyli was inni — zapytajcie siebie, czy potrafilibyście odkryć, jak uprawiać ziemię i hodować dla siebie żywność, wynaleźć koło, dźwignię, cewkę indukcyjną, generator, lampę elektronową — i wtedy zdecydujcie, czy ludzie uzdolnieni są wyzyskiwaczami, żyjącymi z owoców waszej pracy i okradającymi was z bogactwa, które wytwarzacie, i czy ośmielacie się wierzyć, że jesteście zdolni ich zniewolić. Niech wasze kobiety przyjrzą się kobiecie z dżungli o wyschniętej twarzy i obwisłych piersiach, ucierającej w misce posiłki, godzina za godziną, wiek za wiekiem — i zadadzą sobie pytanie, czy ich „instynkt wytwarzania narzędzi” zapewni im lodówki, pralki i odkurzacze, a jeśli nie, czy istotnie pragną zniszczyć tych, którzy to wszystko stworzyli, lecz nie dokonali tego dzięki „instynktowi”.
Rozejrzyjcie się wokół wy, jaskiniowcy, dukający, że idee powstają dzięki środkom produkcji, a maszyna nie jest wytworem ludzkiej myśli, lecz mistyczną siłą, rodzącą ludzką myśl. Dla was nigdy nie nastała epoka przemysłu; do dziś trzymacie się kurczowo barbarzyńskiej moralności z czasów, w których praca mięśni niewolników zapewniała ludzkości nędzną egzystencję. Każdy mistyk zawsze tęsknił za niewolnikami, aby go chronili przed materialną rzeczywistością, przed którą drżał. Ale wy, w swoim groteskowym atawizmie, gapicie się tępo na drapacze chmur i kominy, marząc o zniewoleniu dostarczycieli materiałów — naukowców, wynalazców i przemysłowców. Domagając się publicznej własności środków produkcji, pragniecie publicznej własności umysłu. Ja nauczyłem strajkujących, że jedyną odpowiedzią, na jaką zasługujecie, jest: „Przyjdźcie i weźcie go sobie”.
Głosicie, że nie potraficie ujarzmić sił materii nieożywionej, a chcecie ujarzmić umysły ludzi zdolnych do wyczynów dla was niewykonalnych. Głosicie, że nie możecie bez nas przetrwać, a chcecie nam dyktować warunki naszego przetrwania. Głosicie, że nas potrzebujecie, a posuwacie się do bezczelności twierdzenia, że macie prawo rządzić nami przy użyciu siły — i oczekujecie, że my, nie obawiający się tej fizycznej natury, która was napełnia przerażeniem, stchórzymy na widok pierwszego lepszego chama, który was namówił, żebyście mu dali szansę rządzenia nami. Chcecie zbudować społeczeństwo oparte na następujących zasadach: że nie macie kompetencji do kierowania własnym życiem, lecz posiadacie wystarczające, by kierować cudzym — że nie jesteście przygotowani do wolności, lecz możecie sprawować rządy absolutne — że nie jesteście zdolni zarobić na życie mocą własnej inteligencji, ale możecie oceniać polityków i przyznawać im nieograniczoną władzę nad nieznaną wam sztuką, niezrozumiałą dla was nauką, osiągnięciami, o których nie macie pojęcia, i gigantycznymi zakładami przemysłowymi, gdzie wy, na podstawie własnej definicji swoich umiejętności, nie nadawalibyście się do pracy nawet na stanowisku zastępcy smarowacza.
Ten bożek waszego kultu zera, ten symbol niemocy — urodzony pasożyt — jest waszym wyobrażeniem człowieka i kryterium wartości, na obraz którego usiłujecie przekształcić swoją duszę. „To ludzka rzecz!” — wołacie w obronie wszelkiego zepsucia, poniżając się do tego stopnia, że chcecie, by pojęcie „ludzki” oznaczało słabeusza, durnia, nędznika, kłamcę, niezdarę, tchórza i oszusta, podczas gdy odmawiacie prawa przynależności do rodzaju ludzkiego bohaterowi, myślicielowi, producentowi, wynalazcy, silnemu, dążącemu do celu, czystemu —jak gdyby rzeczą ludzką było „odczuwanie”, ale nie myślenie; jak gdyby ludzka była klęska, lecz nie sukces; jak gdyby ludzkie było zepsucie, lecz nie cnota — jak gdyby człowiek kierował się przesłanką śmierci, a nie życia.
Chcąc nas pozbawić honoru, by potem móc pozbawić bogactwa, zawsze traktowaliście nas jak niewolników, nie zasługujących na uznanie moralne. Wychwalacie każde przedsięwzięcie określane jako niedochodowe, po czym potępiacie ludzi, dzięki dochodom których było ono moż-liwe. Uważacie, że „w interesie publicznym” leży każdy projekt na rzecz tych, którzy nie płacą — podczas gdy świadczenie usług tym, którzy płacą, do tej kategorii nie należy. „Pożyteczna dla społeczeństwa” jest każda jałmużna, handel natomiast jest dla społeczeństwa krzywdą. „Dobro publiczne” to dobro tych, którzy na nie nie zapracowali; tym, którzy zapracowali, dobro się nie należy. „Społeczeństwem” są dla was wszyscy, którzy nie zdołali osiągnąć żadnej cnoty ani wartości; każdy, kto ją osiągnął, każdy, kto wam dostarcza dóbr potrzebnych do przetrwania, przestaje być częścią społeczeństwa i rasy ludzkiej.
Jaka biała plama pozwoliła wam mieć nadzieję, że upiecze wam się to szambo sprzeczności, i planować je jako idealne społeczeństwo, skoro jedno „nie” waszych ofiar wystarczało do zburzenia całej tej konstrukcji? Co pozwala każdemu bezczelnemu żebrakowi obnażać swoje rany przed oczyma lepszych od siebie i tonem groźby prosić o pomoc? Podobnie jak on, wykrzykujecie, że liczycie na naszą litość, ale waszą sekretną nadzieją jest kodeks moralny, który was nauczył liczyć na nasz wstyd. Oczekujecie, że będziemy się czuli winni swoich cnót w obecności waszych przywar, ran i klęsk — winni, że żyjemy i cieszymy się życiem, które wy potępiacie, lecz błagacie, byśmy pomogli wam przeżyć.
Chcieliście wiedzieć, kim jest John Galt? Jestem pierwszym uzdolnionym człowiekiem, który odmówił uważania swoich zdolności za winę. Jestem pierwszym, który nie chce odprawiać pokuty za swoje cnoty ani pozwolić na wykorzystanie ich jako narzędzi zniszczenia swojej własnej osoby. Jestem pierwszym człowiekiem nie godzącym się na męczeństwo z rąk tych, którzy chcieliby, abym zginął w imię przywileju utrzymania ich przy życiu. Jestem pierwszym, który im powiedział, że ich nie potrzebuje i że dopóki nie nauczą się z nim pertraktować jak kupcy, oferując wartość za wartość, będą musieli istnieć bez niego, tak jak on będzie istniał bez nich; wtedy przekonają się, kto ma potrzeby, a kto umiejętności — i, jeśli ludzkie przetrwanie stanowi kryterium, na czyich warunkach nastąpi to przetrwanie.
Planowo i celowo uczyniłem to, co od zarania dziejów odbywało się na zasadzie biernego oporu. Zawsze istnieli ludzie, którzy strajkowali, w imię protestu i z rozpaczy, nie pojmując jednak znaczenia swoich działań. Człowiek wycofujący się z życia publicznego, by myśleć, lecz nie dzielić się swoimi myślami — człowiek postanawiający spędzić życie jako sługa, zachowując dla siebie żar swojego umysłu, nigdy nie nadając mu kształtu, wyrazu ani realnego wymiaru, odmawiając ofiarowania go światu, którym gardzi — człowiek pokonany przez odrazę, rezygnujący, nim zaczął, wolący rezygnację od uległości, pracujący na bardzo niskich obrotach, rozbrojony przez tęsknotę za ideałem, którego nie znalazł — wszyscy oni strajkują, strajkują przeciwko brakowi rozsądku, przeciwko waszemu światu i waszym wartościom. Nie znając jednak żadnych innych, własnych wartości, porzucają poszukiwania — w mrokach beznadziejnego oburzenia, słusznego bez znajomości tego, co słuszne, namiętnego bez znajomości pożądania, oddają wam władzę nad rzeczywistością i wyrzekają się bodźców swoich umysłów — po czym giną w gorzkim poczuciu daremności, jako buntownicy nie znający przedmiotu swego buntu i kochankowie, którzy nie odkryli miłości.
Haniebne czasy, które nazywacie mrokami średniowiecza, były epoką strajku inteligencji. Ludzie inteligentni zeszli wówczas pod ziemię i żyli nie odkryci, studiując potajemnie, po czym umierali, unicestwiając dzieła swoich umysłów; tylko garstka najdzielniejszych męczenników pozostała, by trzymać ludzkość przy życiu. Każdy okres rządów mistyków był epoką stagnacji i niedostatku, w której większość ludzi strajkowała przeciwko istnieniu, otrzymując za swoją pracę mniej, niż wystarczało na przeżycie, i nie pozostawiając władcom do zagrabienia nic z wyjątkiem ochłapów, odmawiając myślenia, odwagi, produkcji; właścicielem ich zysków i najwyższym autorytetem w kwestii prawdy był wówczas kaprys jakiegoś pozłacanego degenerata o władzy uświęconej prawem bożym lub siłą pałki. Droga historii ludzkości była drogą białych plam, biegnących przez jałową przestrzeń, wyżartą przez wiarę i przemoc, z kilkoma zaledwie chwilami blasku, następującymi wtedy, gdy uwolniona energia ludzi umysłu dokonywała cudów, na które wy gapiliście się, podziwialiście je i czym prędzej niszczyliście.
Tym razem to się wam nie uda. Gra mistyków dobiegła końca. Znikniecie we własnej nierzeczywistości — i dzięki niej. My, ludzie rozsądku, przetrwamy.
Wezwałem do strajku męczenników, którzy nigdy przedtem was nie opuścili. Dałem im broń, której przedtem nie mieli: świadomość ich moralnej wartości. Nauczyłem ich, że świat jest nasz, kiedykolwiek zechcemy się o niego upomnieć, ponieważ nasza moralność jest moralnością życia. Oni, wielkie ofiary, których dziełem były wszystkie cuda krótkiego lata ludzkości, oni, przemysłowcy, władcy materii, nie rozumieli charakteru swojego prawa. Nie wiedzieli, że do nich należy władza. Ja ich nauczyłem, że do nich należy chwała.
Wy, którzy macie czelność uważać nas za gorszych moralnie od pierwszego lepszego mistyka, nawiedzanego przez nadprzyrodzone wizje — wy, walczący jak sępy o zagrabione grosze, ale gardzący ludźmi zbijającymi majątek własną pracą — wy, gardzący biznesmenami, a podziwiający pseudoartystów — źródłem waszych kryteriów jest ten mistyczny miazmat, unoszący się z pierwotnych bagien, ten kult śmierci, który każe uznawać biznesmena za niemoralnego z racji faktu, że to on utrzymuje was przy życiu. Wy, twierdzący, że pragniecie się wznieść ponad prymitywne sprawy ciała, ponad rutynę realizacji czysto fizycznych potrzeb — kto jest zniewolony przez potrzeby fizyczne: Hindus harujący od świtu do zmroku przy ręcznym pługu za miskę ryżu czy Amerykanin jadący na traktorze? Kto jest władcą fizycznej rzeczywistości: człowiek śpiący na gwoździach czy ten, który śpi na materacu sprężynowym? Co jest narzędziem triumfu ducha ludzkiego nad materią: pełne zarazków chałupy nad brzegami Gangesu czy wyrastająca nad oceanem sylwetka Nowego Jorku? Jeśli nie poznacie odpowiedzi na te pytania — i nie nauczycie się stać na baczność w obliczu wytworów ludzkiego umysłu — niedługo już pożyjecie na tej ziemi, którą my kochamy i której nie pozwolimy wam zaprzepaścić. Nie prześliźniecie się po reszcie swoich dni. Przedstawiłem pokrótce zwykły bieg historii, żebyście mogli odkryć rodzaj zapłaty, którą mieliście nadzieję zrzucić na cudze barki. Ostatki waszych sił witalnych zostaną teraz wyssane, by dostarczyć czcicielom i nosicielom śmierci to, na co nie zapracowali. Nie udawajcie, że pokonała was podła rzeczywistość — pokonały was własne uniki. Nie udawajcie, że giniecie za szlachetny ideał — posłużycie jako pasza dla tych, którzy nienawidzą człowieka. Ale tym spośród was, którzy zachowali resztki godności i pragnienie miłości życia, daję szansę wyboru. Wybierajcie, czy chcecie zginąć za moralność, w którą nigdy nie wierzyliście i której nie praktykowaliście. Zatrzymajcie się na skraju autodestrukcji i przypatrzcie swoim wartościom i życiu. Dokonajcie przeglądu zawartości waszych umysłów.
Od dzieciństwa ukrywacie wstydliwy sekret, że nie czujecie pragnienia, by być moralnymi, nie chcecie dążyć do samozniszczenia, boicie się i nienawidzicie swojego kodeksu, ale nie ośmielacie się tego powiedzieć nawet samym sobie; że jesteście pozbawieni owych „moralnych instynktów”, które rzekomo czują inni. Im mniej czuliście, tym głośniej obwieszczaliście swoją bezinteresowną miłość i oddanie innym, bojąc się, by nie odkryli waszego własnego ja, tego, które zdradziliście i trzymaliście w ukryciu, niczym trupa zamkniętego w szafie własnego ciała. A oni, będący zarazem oszukiwanymi i oszustami, słuchali i przyklaskiwali wam w obawie, że odkryjecie, iż ukrywają ten sam sekret. Wasze istnienie polega na wielkim udawaniu, odgrywaniu komedii przed sobą nawzajem, bo każdy czuje, że tylko on jest grzesznym wybrykiem natury, upatruje autorytet moralny w jakiejś niepoznawalnej sile, do której dostęp mają tylko inni, i udaje rzeczywistość na podstawie swojego wyobrażenia cudzych oczekiwań. Tylko niektórzy mają odwagę przerwać to błędne koło.
Nieważne, jaki niechlubny kompromis zawarliście ze swoją niepraktyczną doktryną, nieważne, jak nędzną równowagę między cynizmem a przesądem udaje wam się teraz utrzymywać, nie pozbyliście się korzeni, które stanowi śmiercionośna zasada: wiara, że moralność i praktyczność są przeciwieństwami. Od dzieciństwa uciekacie przed koszmarem wyboru, którego nigdy nie ośmieliliście się w pełni zidentyfikować. Jeśli to, co praktyczne — wszystko, co musicie robić, by istnieć, wszystko, co się sprawdza, odnosi sukces, osiąga cel, przynosi wam pożywienie i przy-jemność, przynosi wam korzyść, jest złe — a dobre, moralne jest to, co niepraktyczne, to, co się nie udaje, niszczy, blokuje, rani was i przynosi wam straty lub ból — wasz wybór jest wyborem między moralnością a życiem.
Jedynym rezultatem tej morderczej doktryny było pozbawienie życia moralności. Dorastaliście w wierze, że jedyny związek zasad moralnych z życiem polega na przeszkadzaniu i zagrażaniu mu z ich strony; że ludzkie istnienie jest pozbawioną moralności dżunglą, w której dopuszczalne jest wszystko. I w tej mgle odwróconych definicji, która osiadła na uśpionych umysłach, zapomnieliście, że grzechy potępiane przez waszą doktrynę to cnoty potrzebne do życia, i zaczęliście wierzyć, że rzeczywistym złem są praktyczne środki istnienia. Zapominając, że tym niepraktycznym „dobrem” było poświęcenie, wierzycie, że poszanowanie własnej wartości jest niepraktyczne; zapominając, że praktycznym „złem” była produkcja, wierzycie, że praktyczna jest grabież.
Kołysząc się jak bezradna gałązka na wietrze nie oznaczonego na mapach moralnego pustkowia, nie ośmielacie się być w pełni złymi ani w pełni żywymi. Kiedy jesteście uczciwi, czujecie urazę ze strony oszusta; kiedy oszukujecie, czujecie trwogę i wstyd; wasz ból wzmaga uczucie, że ból jest waszym stanem naturalnym. Litujecie się nad ludźmi, których podziwiacie, wierząc, że są skazani na klęskę; zazdrościcie tym, których nienawidzicie, wierząc, że są panami istnienia. Czujecie się bezradni wobec łotrów, wierząc, że zło musi zwyciężyć, bo moralność jest bezsilna, „niepraktyczna”.
Moralność jest dla was widmowym strachem na wróble, na którego składają się obowiązek, nuda, kara i ból, skrzyżowaniem waszego pierwszego nauczyciela z podstawówki i poborcy podatkowego, stojącym na jałowym polu i wymachującym kijem, by odpędzić wasze przyjemności
— a słowo „przyjemność” oznacza dla was mózg przesiąknięty alkoholem, bezmózgą dziwkę albo głupotę tumana stawiającego pieniądze na wyścigach zwierząt, bo przecież przyjemność nie może być moralna.
Jeśli zrozumiecie, w co naprawdę wierzycie, odkryjecie potrójne potępienie — siebie, życia i cnoty
— kryjące się w groteskowym wniosku: wierzycie, że moralność to zło konieczne.
Czy zastanawiacie się, dlaczego żyjecie bez godności, kochacie bez ognia i umieracie bez oporu? Czy zastanawiacie się, dlaczego, gdziekolwiek spojrzycie, widzicie jedynie pytania bez odpowiedzi, dlaczego w waszym życiem targają nierozwiązywalne konflikty, dlaczego spędzacie je, W siedząc na irracjonalnych płotach, by uniknąć sztucznych wyborów, takich jak: dusza czy ciało, umysł czy serce, bezpieczeństwo czy wolność, prywatny zysk czy dobro społeczne?
Krzyczycie, że nie znajdujecie odpowiedzi? W jaki sposób mieliście nadzieję je znaleźć? Wyrzekacie się narzędzia percepcji — umysłu — a potem narzekacie, że wszechświat jest tajemnicą. Wyrzucacie klucz, a potem jęczycie, że wszystkie drzwi są przed wami zamknięte. Wyruszacie w poszukiwaniu irracjonalnego, a potem przeklinacie istnienie za to, że nie ma sensu. Płot, na którym przesiadujecie od dwóch godzin — słuchając moich słów i usiłując przed nimi uciec — jest tchórzowską formułką zawartą w zdaniu: „Nie posuwajmy się do skrajności!” Skrajnością, której zawsze staraliście się uniknąć, jest rozpoznanie faktu, iż rzeczywistość jest ostateczna, A znaczy A, a prawda jest prawdziwa. Kodeks moralny, którego nie da się praktykować, kodeks domagający się niedoskonałości lub śmierci, nauczył was rozpuszczać wszystkie idee we mgle, nie pozwalać na jednoznaczne definicje, traktować każde pojęcie jako przybliżone i każdą regułę postępowania jako elastyczną, asekurować się w przypadku wszelkich zasad i iść na kompromis w przypadku wszelkich wartości, starając się zawsze „wypośrodkować”. Wymuszając na was akceptację nadprzyrodzonych aksjomatów, wasz kodeks zmusił was do odrzucenia aksjomatu natury. Uniemożliwiając oceny moralne, odebrał wam zdolność formułowania racjonalnych opinii. Kodeks, który zabrania wam rzucić pierwszy kamień, zabronił wam definiować tożsamość kamieni i wiedzieć, kiedy i czy jesteście kamienowani.
Człowiek odmawiający wydania sądu, nie mówiący ani „tak”, ani „nie”, twierdzący, że nie istnieją pewniki, i wierzący, że uniknie odpowiedzialności, jest odpowiedzialny za całą krew przelewaną teraz na świecie. Rzeczywistość jest pewnikiem, istnienie jest pewnikiem, drobinka kurzu jest pewnikiem i jest nim także ludzkie życie. To, czy żyjesz, czy umierasz, jest pewnikiem. To, czy masz kawałek chleba czy nie, jest pewnikiem. To, czy zjesz swój chleb, czy zje go grabieżca, także jest pewnikiem.
Każda sprawa ma dwa końce: jeden jest słuszny, a drugi niesłuszny; to, co pośrodku, jest jednak zawsze złe. Człowiek, który się myli, zachowuje jakiś szacunek dla prawdy, choćby poprzez przyjęcie odpowiedzialności wyboru. Człowiek środka jest natomiast sługusem, wymazującym prawdę na rzecz udawania, że nie istnieje żaden wybór ani wartości, chcącym przeczekać każdą bitwę, napić się krwi niewinnych albo czołgać na brzuchu do winnych, rozpraszającym sprawiedliwość poprzez posyłanie do więzienia zarówno rabusia, jak i obrabowanego, rozwiązującym konflikty poprzez nakazywanie myślicielowi i głupcowi spotkać się w pół drogi. W każdym kompromisie pomiędzy pożywieniem a trucizną zwycięzcą może być jedynie śmierć. Na każdym kompromisie pomiędzy dobrem a złem skorzystać może jedynie zło. W transfuzji krwi, osłabiającej dobro, by wzmocnić zło, osoba idąca na kompromis odgrywa rolę gumowej rurki. Wy, pół rozumni, pół tchórze, bawicie się w ciuciubabkę z rzeczywistością ale ofiarą, której zawiązaliście oczy, jesteście wy sami. Kiedy ludzie praktykują swoje cnoty w przybliżeniu, zło przybiera postać całkowitego; kiedy cnotliwi rezygnują z wierności sztywnym zasadom, przejmują ją dranie, fundując wam gorszący spektakl kulącego się, targującego, zdradliwego dobra i przekonanego o swojej wyższości bezkompromisowego zła. Tak jak poddaliście się mistykom mięśni, gdy wam powiedzieli, że niewiedza polega na przeświadczeniu o posiadaniu wiedzy, teraz poddajecie im się, gdy wrzeszczą, że niemoralność charakteryzuje się wyrażaniem sądów moralnych. Gdy wykrzykują, że pewność swojej racji jest samolubna, spieszycie z zapewnieniem, że niczego nie jesteście pewni. Gdy wołają, że opieranie się na swoich przekonaniach jest niemoralne, zapewniacie ich, że żadnych przekonań nie posiadacie. Kiedy rzezimieszki z Europejskich Republik Ludowych warczą, że jesteście winni nietolerancji, bo nie traktujecie swojego pragnienia życia i ich pragnienia zabicia was jako różnicy zdań — kulicie się i spieszycie z zapewnieniem, że nie jesteście nietolerancyjni wobec żadnych potworności. Kiedy jakiś bosy darmozjad w zatęchłej azjatyckiej dziurze wrzeszczy na was: „Jak śmiecie być bogaci?!” — korzycie się, błagacie go o cierpliwość i przyrzekacie, że pozbędziecie się wszystkiego. Znaleźliście się w ślepej uliczce zdrady, którą popełniliście, zgadzając się, że nie macie prawa istnieć. Kiedyś wierzyliście, że to „tylko” kompromis: godziliście się, że złem jest życie dla siebie, ale dobrem życie dla swoich dzieci. Potem godziliście się, że życie dla swoich dzieci jest samolubne, ale życie dla swojej społeczności moralne. Potem godziliście się, że życie dla swojej społeczności jest samolubne, ale życie dla kraju moralne. Teraz pozwalacie, by męty ze wszystkich zakątków świata pożerały ten najwspanialszy z krajów, godząc się, że życie dla własnego kraju jest samolubne i że waszym obowiązkiem moralnym jest życie dla świata. Człowiek, który nie ma prawa do życia, nie ma prawa do wartości i nie utrzyma ich.
Na końcu swojej drogi skutecznych zdrad, pozbawieni broni, pewności i honoru, popełniacie zdradę ostateczną, podpisując akt bankructwa intelektualnego: gdy mistycy mięśni z republik ludowych ogłaszają się panami rozumu i nauki, spieszycie ich zapewniać, że waszą fundamentalną zasadą jest wiara, podczas gdy rozsądek cechuje waszych niszczycieli. Walczącym o przetrwanie resztkom rozsądnej uczciwości w oszołomionych umysłach swoich dzieci mówicie, że nie macie racjonalnych argumentów na poparcie idei, które stworzyły ten kraj, że nie ma racjonalnego usprawiedliwienia dla wolności, własności, sprawiedliwości ani praw, że opierają się one na mistycznej intuicji i można je przyjąć jedynie na wiarę; że choć rozsądek i logika podpowiadają, iż wróg ma rację, wiara stoi ponad rozsądkiem. Mówicie im, że racjonalnie jest grabić, torturować, więzić, konfiskować i mordować, należy zaś opierać się pokusom logiki i trwać w dyscyplinie irracjonalności — że drapacze chmur, fabryki, radia i samoloty były produktami wiary i mistycznej intuicji, a głód, obozy koncentracyjne i plutony egzekucyjne są produktami racjonalnego sposobu życia — że rewolucja przemysłowa była rewoltą ludzi wiary przeciwko epoce rozsądku i logiki, znanej jako średniowiecze. Jednym tchem temu samemu dziecku, mówicie, że grabieżcy rządzący republikami ludowymi prześcigną ten kraj w produkcji, są bowiem przedstawicielami nauki, ale troszczenie się o dobra materialne jest złem i trzeba się wyrzec dostatku; mówicie, że ideały grabieżców są szlachetne, ale oni nie traktują ich poważnie, a wy tak; że waszym celem w walce z grabieżcami jest jedynie realizacja ich celów, których oni zrealizować nie mogą, lecz wy tak; i że sposobem na ich pokonanie jest uprzedzenie ich i rozdanie swojego majątku. Potem zastanawiacie się, dlaczego wasze dzieci przyłączają się do „ludowców” albo zostają na wpół oszalałymi przestępcami, dlaczego grabieżcy podchodzą coraz bliżej waszych drzwi — i winicie głupotę ludzką, twierdząc, że masy są pozbawione rozumu.
Wymazujecie ze świadomości otwarty, publiczny spektakl walki grabieżców z rozumem i fakt, że najkrwawsze zbrodnie dokonują się w imię kary za zbrodnię myślenia. Wymazujecie fakt, że większość mistyków mięśni zaczynała jako mistycy ducha, że wciąż przerzucają się z jednego na drugie, że ludzie nazywani przez ciebie materialistami i spirytualistami to tylko dwie połówki tej samej przepołowionej osoby, nieustannie poszukujące dopełnienia, lecz dążące do niego poprzez oscylowanie między niszczeniem ciała a niszczeniem duszy — że wyjeżdżają z waszych uczelni do obozów pracy w Europie, a potem staczają się w mistyczne szambo Indii, szukając ucieczki przed rzeczywistością i umysłem.
Wymazujecie to i trzymacie się kurczowo swojej obłudnej „wiary”, żeby nie dopuścić do siebie wiedzy, że grabieżcy trzymają was na smyczy, którą jest wasz kodeks moralny — że to oni bezwarunkowo i nieprzerwanie praktykują moralność, której wy jesteście w połowie posłuszni, w połowie zaś uciekacie przed nią — że praktykują ją w jedyny sposób, w jaki można to czynić: zmieniając ziemię w piec ofiarny — że wasza moralność zabrania wam opierać im się w jedyny możliwy sposób: odmawiając złożenia siebie w ofierze i dumnie głosząc swoje prawo do istnienia — że aby walczyć z nimi do końca i mieć całkowitą słuszność, musicie odrzucić swoją moralność. Wymazujecie to, bo wasze poszanowanie własnej wartości jest nierozdzielnie związane z tą mistyczną „bezinteresownością”, której nigdy nie mieliście ani nie praktykowaliście, ale udawaliście to przez tyle lat, że myśl ojej potępieniu przepełnia was trwogą. Żadna wartość nie jest wyższa od poszanowania własnej wartości, wy jednak zainwestowaliście ją w atrapy środków bezpieczeństwa — i teraz wasza moralność schwytała was w pułapkę, w której jesteście zmuszeni udawać szacunek dla siebie, walcząc po stronie credo autodestrukcji. Kpicie z samych siebie: potrzeba poszanowania własnej wartości, której nie potraficie wyjaśnić ani zdefiniować, jest częścią mojej moralności, nie waszej; jest to obiektywny symbol mojego kodeksu, mój dowód w waszych duszach.
Dzięki uczuciu, którego nie nauczył się identyfikować, lecz nosi w sobie od pierwszej świadomej chwili istnienia, od momentu odkrycia, że musi dokonywać wyborów, człowiek wie, że jego rozpaczliwa potrzeba poszanowania własnej wartości jest sprawą życia lub śmierci. Jako istota obdarzona świadomą wolą wie, że musi znać swoją wartość, by zachować życie. Wie, że musi mieć rację; mylić się w czynach, oznacza zagrożenie dla życia; mylić się w duchu, być złym, oznacza nieprzystosowanie do życia.
Każdy czyn człowieka musi być zamierzony; sam akt zdobywania lub zjadania pożywienia implikuje, że osoba, którą utrzymuje przy życiu, jest tego warta; każda przyjemność, do jakiej dąży, implikuje, że osoba dążąca do niej jest warta jej doznania. Nie ma wyboru w kwestii swojej potrzeby poszanowania własnej wartości, może jedynie wybrać kryteria, którymi ją mierzy. Popełnia śmiertelny błąd, używając owego narzędzia chroniącego życie w służbie autodestrukcji, wybierając kryterium sprzeczne z istnieniem i kierując szacunek dla własnej osoby przeciwko rzeczywistości.
Każda forma bezprzyczynowej wątpliwości, każde poczucie niższości i niedowartościowania jest w istocie ukrytym lękiem człowieka przed niezdolnością do poradzenia sobie z istnieniem. Ale im większy jego lęk, tym bardziej uporczywie trzyma się dławiących go morderczych doktryn. Żaden człowiek nie może przeżyć chwili, w której deklaruje się jako nieuleczalnie zły; jeśli mu się uda, następna chwila przyniesie szaleństwo lub samobójstwo. Jeśli wybrał kryterium irracjonalne, będzie próbował przed tym uciec, udając, uchylając się, wymazując; podstępem pozbawi się rzeczywistości, istnienia, szczęścia, umysłu — i, ostatecznie, poszanowania własnej wartości, uparcie walcząc o zachowanie jej złudzenia, by tylko nie odkryć jej braku. Strach przed stawieniem czoła jakiejś kwestii oznacza wiarę, że prawdą jest najgorsze.
Permanentnej winy nie zaszczepia w was żadna zbrodnia, którą popełniliście, żadne z waszych niepowodzeń, błędów czy wad, lecz biała plama, za pomocą której usiłujecie je wymazać — nie żaden grzech pierworodny ani nieznany wrodzony defekt, lecz świadomość faktu waszego pod-stawowego deficytu: zawieszenia umysłu, odmowy myślenia. Lęk i poczucie winy są waszymi chronicznymi uczuciami, są rzeczywiste i zasługujecie na nie, ale ich źródłem nie są żadne powierzchowne przyczyny, które wymyślacie, by ukryć prawdziwe, nie „egoizm”, słabość czy niewiedza, lecz rzeczywiste i fundamentalne zagrożenie waszego istnienia: boicie się, bo porzuciliście swoje narzędzie przetrwania, i macie poczucie winy, bo wiecie, że uczyniliście to dobrowolnie.
Zdradziliście swoje ja, to znaczy swój umysł; poszanowanie własnej wartości oznacza poleganie na własnej umiejętności myślenia. Ego, którego poszukujecie, lecz nie potraficie wyrazić ani określić, to nie emocje ani mgliste marzenia, lecz wasz intelekt, ten sędzia najwyższego trybunału, pozbawiony przez was władzy na rzecz małych krętaczy zwanych „uczuciami”. Potem czołgacie się przez noc, którą sami sobie zgotowaliście, w rozpaczliwym poszukiwaniu bezimiennego ognia, napędzani blednącą wizją ujrzanego i utraconego świtu.
Zwróćcie uwagę na uparcie powracającą w mitologiach legendę o raju, Atlantydzie lub jakimś królestwie doskonałości, które człowiek posiadał i utracił. Korzenie tej legendy tkwią nie w przeszłości rasy, lecz w przeszłości każdego człowieka. Nadal macie poczucie — nie tak konkretne jak wspomnienie, przypominające raczej tępy, niejasny ból beznadziejnej tęsknoty — że gdzieś w pierwszych latach dzieciństwa, zanim nauczyliście się uległości, wchłonęliście koszmar irracjonalności i zwątpiliście w wartość własnych umysłów, poznaliście radosną egzystencję niezależnej, rozumnej świadomości, stojącej w obliczu nieograniczonego wszechświata. Oto raj utracony, upragniony — i będący na wyciągnięcie ręki.
Niektórzy z was nigdy nie będą wiedzieli, kim jest John Galt. Ale ci, którzy przeżyli choć jedną chwilę miłości do życia i dumy z bycia wartymi przeżywania go, ogarnęli tę ziemię jednym aprobującym spojrzeniem, byli ludźmi — a ja jestem po prostu człowiekiem, który wiedział, że tego stanu nie można zdradzić. Jestem człowiekiem, który wiedział, czego potrzeba, by nim być, i postanowił zawsze praktykować to, co wy praktykowaliście przez tę jedną chwilę. Możecie zrobić to samo. Tego wyboru — oddania się temu, co w człowieku najwyższe — dokonuje się poprzez akceptację faktu, że waszym najszlachetniejszym dokonaniem było odkrycie, iż dwa plus dwa równa się cztery.
Kimkolwiek jesteś — ty, stojący teraz sam na sam z moimi słowami mając za przewodnika jedynie własną uczciwość — nadal masz szansę być człowiekiem, ale musisz rozpocząć od zera, stanąć nagi w obliczu rzeczywistości i, odwracając kosztowny błąd historii, zadeklarować: „Jestem, więc myślę”.
Zaakceptuj nieodwracalny fakt, że twoje życie zależy od twojego umysłu. Przyznaj, że wszystkie twoje zmagania, wątpliwości, oszustwa i uniki były desperacką próbą ucieczki przed odpowiedzialnością wolnej świadomości — dążeniem do automatycznej wiedzy, instynktownego działania, intuicyjnej pewności — i chociaż nazywałeś to tęsknotą do stanu anielskiego, w istocie dążyłeś do stanu zwierzęcego. Przyjmij za swój ideał moralny dążenie do bycia człowiekiem. Nie mów, że boisz się zaufać umysłowi, bo tak mało wiesz. Czy bezpieczniej jest ufać mistykom, odrzucając własną skromną wiedzę? Żyj i działaj w jej granicach i do końca życia ją rozwijaj. Wykup swój umysł z lombardu autorytetów. Zaakceptuj fakt, że nie jesteś wszechwiedzący, ale odgrywanie zombi nie zapewni ci wszechwiedzy — że twój umysł jest zawodny, ale pozbycie się go nie uczyni cię niezawodnym — że jeden własny błąd jest bezpieczniejszy niż dziesięć prawd przyjętych na wiarę, bo ten pierwszy pozostawia ci środki do naprawienia go, ostatnie zaś niszczą w tobie zdolność odróżnienia prawdy od błędu. W miejsce swojego marzenia o nieskończonej automatycznej wiedzy zaakceptuj fakt, że człowiek zdobywa wiedzę wyłącznie własnym wysiłkiem
— i właśnie to wyróżnia go we wszechświecie, to jest jego naturą, moralnością i chwałą. Pozbądź się tej nieograniczonej zgody na zło, polegającej na twierdzeniu, że człowiek jest niedoskonały. Na podstawie jakiego kryterium skazujesz go na taki stan? Zaakceptuj fakt, że aby być moralnym, trzeba być doskonałym. Doskonałości nie mierzy się jednak mistycznymi przykaza-niami, nakazującymi czynić niemożliwe, a twojej postawy moralnej kwestiami nie podlegającymi wyborowi. Człowiek ma jeden podstawowy wybór: myśleć lub nie myśleć — i właśnie to jest miarą jego cnoty. Perfekcja moralna to niezłomna racjonalność — nie rozmiar twojej inteligencji, lecz pełne i bezustanne korzystanie z umysłu, nie rozmiar wiedzy, lecz koncepcja rozsądku jako wartości absolutnej. Naucz się dostrzegać różnicę między błędami a odstępstwami od moralności. Błąd nie jest skazą moralną, pod warunkiem, że jesteś gotów go naprawić; tylko mistyk może oceniać istoty ludzkie na podstawie kryterium nieosiągalnej, automatycznej wszechwiedzy. Natomiast odstępstwo od moralności to świadomy wybór działania, o którym wiesz, że jest złe, albo celowe uchylanie się od wiedzy, odwracanie wzroku i wyłączanie myślenia. Za to, czego nie wiesz, nie jesteś odpowiedzialny moralnie; to zaś, czego nie chcesz wiedzieć, jest rosnącym w twojej duszy rachunkiem hańby. Bierz konieczne poprawki na błędy; nie wybaczaj ani nie akceptuj żadnego odstępstwa od moralności. Pozwól wątpić tym, którzy dążą do wiedzy; traktuj zaś jak potencjalnych zabójców te okazy bezczelnego zepsucia, które wysuwają wobec ciebie roszczenia, głosząc, że nie mają ani nie potrzebują mieć po temu powodów, wystarczy, że „po prostu tak czują”
— i tych kwitujących niezbity argument słowami: „To tylko logika”, znaczącymi: „To tylko rzeczywistość”. Jedyną płaszczyzną przeciwną rzeczywistości jest płaszczyzna śmierci. Zaakceptuj fakt, że osiągnięcie szczęścia jest jedynym celem moralnym twojego życia i że szczęście — a nie ból ani folgowanie bezmyślnym zachciankom — jest dowodem uczciwości moralnej, jest bowiem dowodem i wynikiem twojej lojalności wobec realizacji własnych wartości. Szczęście było odpowiedzialnością, przed którą drżałeś, wymagało racjonalnej dyscypliny wydającej się przerastać twoje możliwości — i niespokojna jałowość twoich czasów jest pomnikiem twojego uciekania przed wiedzą, że nie istnieje moralny substytut dla szczęścia i że nie ma bardziej nikczemnego tchórza niż człowiek rezygnujący z walki o radość, bojący się wyrażać swoje prawo do istnienia, pozbawiony odwagi i wierności życiu, którą posiada ptak albo kwiat rosnący ku słońcu. Pozbądź się ochronnych łachmanów tej przywary, którą nazywasz cnotą: pokory
— naucz się cenić siebie, to znaczy: walczyć o swoje szczęście — i kiedy się nauczysz, że sumą wszystkich cnót jest duma, nauczysz się żyć jak człowiek.
Niech twoim pierwszym krokiem ku poszanowaniu własnej wartości będzie nauczenie się, aby traktować jako kanibala każdego, kto żąda od ciebie pomocy. Takie żądanie świadczy, że uważa on twoje życie za swoją własność — i o ile to roszczenie samo w sobie jest wstrętne, znacznie wstrętniejsze jest co innego: twoja zgoda. Pytasz, czy w takim razie należy kiedykolwiek komuś pomagać? Nie — jeśli uważa to za swoje
prawo i twój moralny obowiązek wobec niego. Tak —jeśli takie jest twoje własne pragnienie, oparte na osobistej przyjemności, jaką daje ci wartość danej osoby i jej zmagań. Cierpienie jako takie nie jest wartością, jest nią natomiast walka człowieka z cierpieniem. Jeśli postanawiasz pomóc komuś, kto cierpi, rób to tylko z uwagi na jego cnoty, na jego walkę o wyzdrowienie, potęgę jego rozumu, fakt, że cierpi niezasłużenie — wtedy twoje działanie pozostaje wymianą, a jego cnota jest zapłatą za twoją pomoc. Pomaganie człowiekowi pozbawionemu cnót, pomaganie mu tylko dlatego, że cierpi, akceptacja jego wad i potrzeb jako roszczenia jest natomiast akceptacją hipoteki zera na twoich wartościach. Człowiek nie posiadający cnót jest człowiekiem nienawidzącym istnienia i kierującym się przesłanką śmierci; pomaganie mu jest akceptacją jego zła i popieraniem jego destruktywnych działań. Hołd złożony zeru, choćby tylko w postaci grosza, którego braku nie odczujesz, albo życzliwego uśmiechu, na który nie zasłużyło, jest zdradą życia i wszystkich usiłujących je zachować. To właśnie te grosze i uśmiechy złożyły się na upadek waszego świata. Nie mówcie, że moja moralność jest zbyt trudna, żebyście ją mogli praktykować i że boicie się jej tak samo jak nieznanego. Wszystkie chwile życia, jakich zaznaliście, przeżyliście na podstawie wartości mojego kodeksu. Wy jednak dławiliście, negowaliście i zdradzaliście go. Poświęcaliście swoje cnoty na rzecz przywar, a najlepszych ludzi na rzecz najgorszych. Rozejrzyjcie się: to, co uczyniliście ze społeczeństwem, najpierw uczyniliście z własnymi duszami; jedno jest odbiciem drugiego. Ta ponura ruina, którą jest teraz wasz świat, to fizyczny kształt zdrady popełnionej wobec waszych wartości, przyjaciół, obrońców, przyszłości, kraju i siebie samych.
My — których teraz wzywacie, lecz nie otrzymacie już odpowiedzi — żyliśmy wśród was, ale nie chcieliście nas znać. Odmawialiście myślenia i widzenia, kim jesteśmy. Nie poznaliście się na wynalezionym przeze mnie silniku, skazując go, w swoim świecie, na los grata rdzewiejącego na złomowisku. Nie poznaliście się na bohaterze tkwiącym w waszych własnych duszach — i nie rozpoznawaliście mnie, gdy was mijałem na ulicach. Kiedy rozpaczliwie wzywaliście nieosiągalnego ducha, który — jak czuliście — opuścił wasz świat, nazywaliście go moim imieniem, ale tak naprawdę wzywaliście swoje własne zdradzone poszanowanie własnej wartości. Nie da się uleczyć jednego bez drugiego.
Kiedy odmówiliście należnego szacunku umysłowi ludzkiemu i usiłowaliście rządzić ludzkością za pomocą siły — ci, którzy się podporządkowali, byli pozbawieni umysłu; ci, którzy go mają, nie podporządkowują się. Geniusz produkcyjny przywdział więc w waszym świecie przebranie playboya i został niszczycielem bogactwa, woląc zniszczyć własną fortunę, niż pozwolić odebrać ją sobie siłą. Myśliciel, człowiek rozumu, został natomiast piratem, woląc bronić swoich wartości siłą, przeciwstawiając się waszej sile, niż żyć pod rządami przemocy. Czy mnie słyszycie, Francisco d’Anconia i Ragnarze Danneskjold, moi pierwsi przyjaciele, towarzysze broni, współbanici, w imieniu których i w hołdzie którym przemawiam?
To nasza trójka zaczęła to, co teraz kończę. To nasza trójka postanowiła pomścić ten kraj i uwolnić jego uwięzioną duszę. Ten najwspanialszy z krajów został zbudowany na podstawie mojej moralności — nienaruszalnej supremacji prawa człowieka do istnienia — ale wy baliście się to przyrżnąć i żyć według tej zasady. Gapiliście się na największe osiągnięcie wszechczasów, zagarnęliście jego skutek, a wymazaliście przyczynę. ‚W obecności pomnika moralności ludzkiej, jakim jest fabryka, autostrada czy most — potępialiście ten kraj jako niemoralny, a jego postęp jako „chciwość” i przepraszaliście za wielkość tego kraju bożka pierwotnego głodu, bożka ginącej Europy, trędowatego, mistycznego darmozjada.
Ten kraj — wytwór rozsądku — nie zdołałby przetrwać, opierając się Ina moralności poświęcenia. Nie zbudowali go ludzie dążący do samounicestwienia ani ci wyciągający rękę po datki. Nie zniósłby mistycznego rozdziału między duszą a ciałem. Nie potrafiłby żyć na podstawie mistycznej doktryny, potępiającej tę ziemię jako złą, a tych, którzy odnoszą tu sukces, jako zepsutych. Ten kraj od samego początku stanowił zagrożenie dla odwiecznych rządów mistyków. W swojej młodzieńczej eksplozji pokazał niedowierzającemu światu, jak wielki potrafi być człowiek i jakie szczęście może osiągnąć na tym świecie. Możliwe było jedno albo drugie: Ameryka albo mistycy. Oni to wiedzieli, wy nie. Pozwoliliście im zarazić was kultem potrzeby, czyniąc z tego kraju olbrzyma o duszy żebrzącego karła, podczas gdy jego prawdziwą, żywą duszę zepchnięto do podziemia, by harowała i karmiła was w milczeniu, przemilczana, pozbawiona chwały, negowana — jego prawdziwą duszę: przemysłowca. Czy słyszysz mnie teraz, Hanku Rearden, największa ofiaro, jaką kiedykolwiek pomściłem?
Ani on, ani pozostali z nas nie wrócą, póki droga do odbudowy kraju nie będzie wolna — póki nie zmiecie się z naszej drogi szczątków moralności poświęcenia. System polityczny każdego kraju opiera się na jego systemie wartości. Odbudujemy system Ameryki na podstawie przesłanki moralnej, która była jej fundamentem, lecz wy traktowaliście ją jak grzeszne podziemie, gorączkowo uciekając przed konfliktem między nią a swoją mistyczną moralnością — przesłanki, że człowiek sam w sobie jest celem, a nie środkiem realizacji cudzych celów; że życie człowieka, jego wolność i szczęście należą do niego na mocy niezbywalnego prawa.
Wy, którzy zatraciliście pojęcie prawa i bezradnie miotacie się pomiędzy twierdzeniem, że prawa są darem Bożym, nadprzyrodzonym, przyjmowanym na wiarę, a twierdzeniem, że są one darem społeczeństwa i każdy jego kaprys może je złamać — wiedzcie, że źródłem ludzkich praw nie jest Bóg ani Kongres, lecz zasada tożsamości. A znaczy A. Człowiek jest człowiekiem. Prawa to warunki istnienia potrzebne ludzkiej naturze dla prawidłowego przetrwania. Jeśli człowiek ma żyć na ziemi, jego prawem jest posługiwanie się umysłem, działanie na podstawie własnego nieza-leżnego sądu, praca na rzecz swoich wartości i zachowywanie produktu tej pracy. Jeśli jego celem jest życie na ziemi, ma prawo żyć jako istota rozumna: natura zabrania mu być nierozumnym. Każda grupa, każda banda, każdy naród usiłujący zanegować ludzkie prawa nie ma racji, to znaczy: jest zły, to znaczy: występuje przeciwko życiu.
Prawa stanowią pojęcie moralne — a moralność jest sprawą wyboru. Ludzie mogą nie wybrać przetrwania ludzkiego jako kryterium swojej moralności i praw, ale nie mogą uciec przed faktem, że jego przeciwieństwem jest społeczeństwo kanibali, istniejące przez chwilę dzięki pożeraniu najlepszych spośród siebie i upadające jak przeżarte rakiem ciało, gdy zdrowi zostali zjedzeni przez chorych, a rozumni przez nierozumnych. Taki był los waszych społeczeństw na przestrzeni dziejów, wy jednak za wszelką cenę staraliście się uniknąć zrozumienia przyczyny. Jestem tu po to, by ją wyjaśnić: środkiem odwetu było prawo tożsamości, przed którym nie da się uciec. Tak jak nie może przeżyć człowiek pozbawiony rozumu, tak samo nie może przeżyć ich dwóch, dwa tysiące ani dwa miliardy. Tak jak nie może odnieść sukcesu człowiek rzucający wyzwanie rzeczywistości, nie może go odnieść naród, kraj ani planeta. A znaczy A. Reszta jest kwestią czasu, wspieranego przez ofiarność ofiar.
Tak jak nie może istnieć człowiek bez ciała, nie mogą istnieć prawa, gdy nie istnieje prawo przekładania ich na rzeczywistość — myślenia, pracy i zatrzymywania dla siebie jej produktów — to znaczy: prawo własności. Współcześni mistycy mięśni, oferujący wam złudny wybór między „prawami człowieka” a „prawem własności”, jakby jedno mogło istnieć bez drugiego, czynią ostatnią groteskową próbę ożywienia doktryny antynomii między duszą a ciałem. Tylko duch może istnieć bez własności materialnej; tylko niewolnik może pracować bez prawa do zatrzymania produktu swoich wysiłków. Doktryna głosząca, że „prawa człowieka” są nadrzędne w stosunku do „prawa własności”, oznacza po prostu, że niektóre jednostki mają prawo się bogacić kosztem innych; skoro kompetentni nie mają nic do zyskania u niekompetentnych, oznacza to prawo niekompetentnych do rozporządzania lepszymi od siebie i używania ich jako krów mlecznych. Każdy, kto uważa to za ludzkie i słuszne, nie ma prawa nosić miana człowieka. Źródłem prawa własności jest zasada przyczyny i skutku. Wszelka własność i wszystkie formy bogactwa są produktem ludzkiego umysłu i pracy. Tak jak nie mogą istnieć skutki pozbawione przyczyn, nie może istnieć bogactwo pozbawione źródła, którym jest inteligencja. Inteligencji nie można zmusić do pracy: ci, którzy potrafią myśleć, nie będą pracować pod przymusem; ci, którzy będą, wyprodukują niewiele więcej niż wart był bicz potrzebny do trzymania ich w ryzach. Produkty umysłu można otrzymywać jedynie na warunkach dyktowanych przez właściciela, w for¬mie wymiany i dzięki dobrowolnej zgodzie. Każda inna polityka ludzi w stosunku do czyjejś własności jest polityką zbrodniarzy, niezależnie od ich liczby. Zbrodniarze to krótkowzroczne dzikusy, głodujące, gdy kończą im się łupy — tak jak dziś głodujecie wy, którzy wierzyliście, że zbrodnia może być „praktyczna”, skoro wasz rząd uznał rabunek za legalny, a opieranie mu się za bezprawne.
Jedyną właściwą rolą rządu jest ochrona ludzkich praw, co oznacza ochronę człowieka przed fizyczną przemocą. Właściwy rząd jest policjantem, działającym jako środek samoobrony człowieka i jako taki może używać siły jedynie przeciwko tym, którzy użyli jej pierwsi. Jedynymi właściwymi formacjami rządowymi są: policja, broniąca was przed przestępcami, armia, broniąca was przed obcym agresorem, i sądy, broniące waszej własności i umów przed pogwałceniem lub oszustwem ze strony innych i rozstrzygające dysputy na podstawie racjonalnych zasad, na mocy obiektywnego prawa. Ale rząd inicjujący użycie siły przeciwko ludziom, którzy jej nie użyli, stosowanie zbrojnego przymusu wobec bezbronnych ofiar jest koszmarną, piekielną machiną, mającą na celu unicestwienie moralności: taki rząd odwraca swój jedyny cel moralny i z obrońcy zmienia się w najzacieklejszego wroga człowieka, z policjanta w zbrodniarza obdarzonego prawem używania przemocy wobec ofiar pozbawionych prawa do samoobrony. Taki rząd zastępuje moralność następującą zasadą zachowania społecznego: możesz robić sąsiadowi, co ci się podoba, pod warunkiem, że twój gang jest większy niż jego własny.
Tylko cham, głupiec lub tchórz może się zgodzić na istnienie na takich warunkach i podarować innym czek in blanco na swoje życie i umysł, zaakceptować pogląd, że inni mają prawo rozporządzać nim zgodnie ze swoim widzimisię, że wola większości jest wszechmocna, że siła mięśni i liczb może zastąpić sprawiedliwość, rzeczywistość i prawdę. My, ludzie umysłu, będący kupcami, nie zaś panami czy niewolnikami, nie przyjmujemy ani nie wystawiamy czeków in blanco. Nie współżyjemy ani nie współpracujemy z niczym, co nieobiektywne. Zanim człowiek się ucywilizował, nie miał pojęcia o obiektywnej rzeczywistości i wierzył, że naturą rządzą nieodgadnione demony. Nie było wtedy mowy o myśleniu, nauce czy produkcji. Dopiero kiedy odkryto, że natura stanowi konkretny, przewidywalny pewnik, ludzie mogli się oprzeć na swojej wiedzy, obrać kurs, zaplanować przyszłość i, krok po kroku, wyjść z jaskiń. Teraz oddaliście nowoczesny przemysł, z jego ogromną złożonością i precyzją naukową, z powrotem w ręce nieodgadnionych demonów — w ręce nieprzewidywalnych kaprysów małych, wstrętnych, ukrywających się biurokratów. Rolnik nie inwestuje pracy jednego lata, jeśli nie może ocenić szans na zbiory — wy zaś oczekujecie od gigantów przemysłu, którzy planują w kategoriach dekad, inwestują w kategoriach pokoleń i zawierają umowy na dziewięćdziesiąt dziewięć lat, że będą dalej funkcjonowali i produkowali, nie wiedząc, jaki kaprys którego przypadkowego urzędnika spadnie na nich w nieoczekiwanym momencie i pokrzyżuje wszystkie plany. Ludzie trudniący się pracą fizyczną i dorywczą żyją i planują z dnia na dzień. Im większy umysł, tym większy zasięg planu. Człowiek zdolny zaplanować jedynie prymitywny barak może budować na waszych ruchomych piaskach, zgarniać szybkie pieniądze i uciekać. Ten, który potrafi projektować drapacze chmur, nie zrobi tego. Nie poświęci też dziesięciu lat nieprzerwanych wysiłków tworzeniu nowego produktu, wiedząc, że bandy dzierżących stery władzy miernot obmyślają ustawy mające na celu skrępowanie go i doprowadzenie do upadku, jeśli zaś będzie z nimi walczył i zwycięży, zagarną jego nagrody i wynalazek.
Wyjrzyjcie poza tę chwilę, wy, którzy krzyczycie, że boicie się współzawodniczyć z ludźmi o wyższej inteligencji, że ich umysły są zagrożeniem dla waszego życia, że na wolnym rynku silni nie dają szansy słabym. Co określa wartość materialną waszego dzieła? Wyłącznie wysiłek produkcyjny umysłu — jeśli żyjecie na bezludnej wyspie. Im mniej wydajne myślenie, tym mniej przyniesie wam wasz fizyczny wysiłek — i moglibyście trawić całe życie na fizycznej rutynie, zbierając marne plony albo polując za pomocą łuku i strzał, niezdolni sięgnąć myślą ani odrobinę dalej. Ale żyjąc w rozumnym społeczeństwie, gdzie możliwa jest wolna wymiana, otrzymujecie nieocenioną premię: materialną wartość waszej pracy określa nie tylko wasz własny wysiłek, ale również wysiłek najlepszych umysłów produkcyjnych żyjących obok was.
Kiedy pracujecie w nowoczesnej fabryce, płaci się wam nie tylko za pracę fizyczną, ale także za cały geniusz produkcyjny, który umożliwił zaistnienie tej fabryki: za pracę przemysłowca, który ją wybudował; inwestora, który zaoszczędził pieniądze, by je postawić na niewypróbowane i nowe przedsięwzięcie; inżyniera, który zaprojektował maszyny, abyście wy mogli przesuwać ich dźwignie; wynalazcy, który wymyślił produkt, abyście wy mogli go produkować; naukowca, który odkrył zasady stosowane przy jego produkcji; filozofa, który nauczył ludzi, jak myśleć, i został za to przez was potępiony.
Maszyna, zamrożony kształt żywej inteligencji, jest siłą zwiększającą potencjał waszego życia poprzez zwiększenie produkcyjności waszego czasu. Gdybyście pracowali jako kowale w mistycznym średniowieczu, cały wasz potencjał zarobkowy mieściłby się w sztabie żelaza wyprodukowanej przez wasze ręce w wielodniowym wysiłku. Ile ton szyn dziennie produkujecie, pracując dla Hanka Reardena? Czy ośmielicie się twierdzić, że wielkość waszej płacy zależy wyłącznie od pracy fizycznej i że te szyny są produktem waszych mięśni? Wasze mięśnie są warte jedynie standardu życia tamtego kowala; reszta to podarunek od Hanka Reardena. Każdy człowiek może się wznieść tak wysoko, jak chce i jak jest zdolny, ale tylko zakres jego myślenia określa wysokość, na jaką się wzniesie. Praca fizyczna jako taka nie sięga poza daną chwilę. Człowiek zajmujący się wyłącznie nią konsumuje materialny ekwiwalent wartości swojego wkładu w proces produkcji i nie pozostawia nic więcej ani sobie, ani innym. Ale człowiek tworzący — w jakiejkolwiek dziedzinie racjonalnych przedsięwzięć — idee, człowiek odkrywający nową wiedzę, jest dobroczyńcą całej ludzkości. Produktami materialnymi nie można się dzielić, należą do jakiegoś ostatecznego konsumenta; jedynie ideami można się podzielić z nieograniczoną liczbą osób, wzbogacając je wszystkie bez żadnej straty dla siebie, zwiększając potencjał produkcyjny wykonywanej przez nich pracy. Człowiek o potężnym intelekcie ofiarowuje słabszym wartość własnego czasu, dając im możliwość pracy w stworzonych przez siebie zawodach, swój czas poświęcając zaś dokonywaniu dalszych odkryć. Jest to uczciwa wymiana z obopólną korzyścią: wśród ludzi pragnących pracować i nie oczekujących manny z nieba interesy umysłu są zawsze takie same, niezależnie od rozmiaru inteligencji.
W stosunku do włożonego wysiłku umysłowego twórca nowego wynalazku otrzymuje jedynie niewielki procent swojej wartości w formie zapłaty materialnej, niezależnie od tego, jaki zbije majątek, ile zarobi milionów. Ale człowiek pracujący jako stróż w fabryce wytwarzającej ów wynalazek otrzymuje olbrzymią zapłatę w stosunku do wysiłku umysłowego, jakiego wymaga od niego ta praca. To samo dotyczy wszystkich pośrednich szczebli, ludzi znajdujących się na wszystkich poziomach ambicji i umiejętności. Człowiek stojący na szczycie piramidy intelektualnej daje najwięcej tym, którzy znajdują się niżej od niego, nie dostaje jednak nic z wyjątkiem zapłaty materialnej, żadnej intelektualnej premii, którą mógłby dodać do wartości swojego czasu. Człowiek stojący na samym dole, który pozostawiony samemu sobie i swojej beznadziejnej niezdarności umarłby z głodu, nie daje nic tym, którzy stoją ponad nim, ale otrzymuje premię wszystkich ich umysłów. Taka jest natura „współzawodnictwa” pomiędzy silnymi i słabymi intelektualnie. Taki jest model „wyzysku”, za który potępiliście silnych.
Taka była nasza funkcja i pełniliśmy ją z przyjemnością. O co prosiliśmy w zamian? Jedynie o wolność. Potrzebowaliśmy swobody, by funkcjonować — myśleć i pracować tak, jak chcemy — podejmować własne ryzyko i ponosić własne straty — zdobywać własne dochody i gromadzić własne fortuny — stawiać na wasz rozum, poddawać swoje produkty waszej ocenie w celu ubicia dobrowolnego targu, polegać na obiektywnej wartości swojej pracy i zdolności waszych umysłów do jej ujrzenia — liczyć na waszą inteligencję i uczciwość i pertraktować wyłącznie z waszymi umysłami. Taka była cena, wy jednak postanowiliście ją odrzucić jako zbyt wysoką. Zadecydowaliście, że niesprawiedliwe jest, abyśmy my, którzy was wyciągnęliśmy z lepianek i daliśmy wam nowoczesne mieszkania, radia, kina i samochody, mieli posiadać pałace i jachty — i uznaliście, że wy macie prawo do swoich pensji, ale my nie mamy prawa do swoich zysków; że nie chcecie już, abyśmy pertraktowali z waszymi umysłami, lecz z waszymi pistoletami. Nasza odpowiedź brzmiała: „Idźcie do diabła!” Przekleństwo zadziałało. Jesteście w piekle. Nie chcieliście rywalizować na poziomie inteligencji — rywalizujecie teraz na poziomie przemocy. Nie chcieliście pozwolić, by nagrody otrzymywało się za udaną produkcję — teraz toczycie wyścig o nagrody otrzymywane za udaną grabież. Nazywaliście samolubną i okrutną wymianę wartości za wartość — teraz zbudowaliście bezinteresowne społeczeństwo, funkcjonujące na zasadzie: grabież za grabież. Wasz system jest uprawomocnioną wojną domową, w której ludzie łączą się w gangi i walczą o władzę nad prawem, używanym potem jako pałka na wrogów, dopóki kolejna banda nie wydrze go poprzedniej i nie pogoni jej — przy czym wszystkie wznoszą protesty w imię służby nieokreślonemu dobru nieokreślonego społeczeństwa. Mówiliście, że nie widzicie różnicy pomię-dzy siłą ekonomiczną a polityczną, pomiędzy siłą pieniądza a siłą pistoletów — pomiędzy nagrodą a karą, kupnem a grabieżą, przyjemnością a strachem, życiem a śmiercią. Teraz zaczynacie ją widzieć.
Niektórzy z was mogą się usprawiedliwiać niewiedzą, ograniczonym umysłem i możliwościami. Najbardziej winni są jednak ci, którzy posiadali zdolność rozumienia, lecz woleli wymazać rzeczywistość, z cyniczną służalczością podporządkowując swoją inteligencję sile: ci nikczemni mistycy nauki, głoszący poświęcenie wobec „czystej wiedzy” — czystej, to znaczy nie mającej na tym świecie żadnego praktycznego celu — i rezerwujący swoją logikę dla materii nieożywionej w mniemaniu, że człowiek nie zasługuje na racjonalne traktowanie; gardzący pieniędzmi i sprzedający dusze za laboratoria istniejące dzięki grabieży. Ponieważ jednak nie istnieje coś takiego jak „wiedza niepraktyczna” ani działania „bezinteresowne”, gardząc wykorzystaniem swojej nauki w służbie życia, pozwalają na jej wykorzystanie w służbie śmierci, bo tylko taki praktyczny cel mogą z niej mieć grabieżcy: do wynajdywania narzędzi przymusu i zabijania. To oni, intelektualiści próbujący uciec przed wartościami moralnymi, są przeklęci za życia; to oni popełnili nieprzebaczalny grzech.
Czy pan mnie słyszy, Robercie Stadler?
Ale to nie z nim pragnę rozmawiać. Mówię do tych spośród was, którzy zachowali choć odrobinę suwerennej duszy, nie zaprzedaną i nie podstemplowaną słowami: „…na polecenie innych”. Jeśli w chaosie przyczyn, które skłoniły was dzisiaj do słuchania radia, mieściło się uczciwe, racjonalne pragnienie dowiedzenia się, co jest nie tak ze światem, to do was kieruję swoje słowa. Według zasad i kryteriów mojego kodeksu człowiek powinien dać racjonalną odpowiedź tym, których ona obchodzi i którzy czynią wysiłek w celu jej poznania. Ci, którzy wysilają się, by mnie nie zrozumieć, nie obchodzą mnie.
Mówię do każdego człowieka, pragnącego żyć i odzyskać honor swojej duszy. Teraz, kiedy znasz prawdę o swoim świecie, przestań popierać swoich niszczycieli. Zło jest możliwe wyłącznie dzięki twojej zgodzie na nie. Wycofaj ją. Wycofaj poparcie. Nie próbuj żyć na warunkach wroga ani wygrać w grze, w której on ustala reguły. Nie szukaj przychylności tych, którzy cię zniewolili, nie błagaj o jałmużnę tych, którzy cię obrabowali — nie staraj się o dotacje, pożyczki ani pracę — nie dołączaj do nich, by odzyskać to, co ci zabrali, poprzez obrabowywanie własnych sąsiadów. Nie można mieć nadziei na zachowanie życia, gdy się przyjmuje łapówki, udzielając zgody na jego zniszczenie. Nie staraj się o zysk, sukces ani bezpieczeństwo, oddając w zastaw swoje prawo do istnienia. Ten zastaw nigdy nie zostanie zwrócony; im więcej im zapłacisz, tym więcej będą żądać; im większe są wartości, do których dążysz lub które osiągasz, tym bardziej stajesz się wobec nich bezradny. Stosują system „niewinnego szantażu”, używając jako broni nie twoich grzechów, lecz miłości do życia.
Nie próbuj odnosić sukcesu na warunkach grabieżców, nie wspinaj się po drabinie, gdy oni trzymają za linki. Nie pozwól ich rękom tknąć jedynej siły, która daje im władzę: twojego pragnienia życia. Zastrajkuj — tak jak ja. Korzystaj ze swego umysłu i talentu prywatnie, rozwijaj swoją wiedzę i umiejętności, ale nie dziel się swoimi osiągnięciami z innymi. Nie próbuj robić fortuny, kiedy grabieżca siedzi ci na grzbiecie. Zostań na najniższym szczeblu ich drabiny, zarabiaj tylko tyle, ile ci trzeba na przeżycie, ale dla nich nie zarób ani grosza. Skoro jesteś jeńcem, postępuj jak jeniec; nie pomagaj im w udawaniu, że jesteś wolny. Bądź milczącym, niezłomnym wrogiem, przed którymi drżą. Gdy cię zmuszają, bądź posłuszny — ale nie podporządkowuj się im z własnej woli. Nigdy nie rób ani kroku w ich kierunku, nie wyrażaj życzenia, prośby ani zamiaru. Nie wspieraj twierdzenia bandyty, że działa jako twój przyjaciel i dobroczyńca. Nie pomagaj tym, którzy cię więżą, udawać, że więzienie jest naturalnym stanem istnienia. Nie pomagaj im fałszować rzeczywistości. Ten fałsz jest jedynie tamą powstrzymującą ich potajemne przerażenie — przerażenie świadomością, że nie nadają się do życia. Usuń ją i pozwól im zatonąć; twoja zgoda jest ich jedynym kołem ratunkowym.
Jeśli masz okazję zniknąć na jakimś pustkowiu, gdzie cię nie dosięgną, zrób to, ale nie żyj jako bandyta, nie zakładaj współzawodniczących z nimi gangów; buduj swoje życie na podstawie zasad produkcji, wspólnie z tymi, którzy akceptują twój kodeks moralny i pragną walczyć o istnienie na ludzkich prawach. Nie masz szans zwyciężyć, opierając się na moralności śmierci ani na kodeksie wiary i siły; ustanów kryterium, które przyciągnie uczciwych: kryterium życia i rozsądku. Postępuj jak istota ludzka i dąż do stania się latarnią dla wszystkich spragnionych głosu uczciwości — opieraj się na własnych racjonalnych wartościach, nieważne, czy będziesz samotny pośród wrogów, z garstką wybranych przyjaciół czy zostaniesz założycielem skromnej społeczności u progu odrodzenia rodzaju ludzkiego.
Kiedy państwo grabieżców upadnie, pozbawione swoich najlepszych niewolników, pogrążając się w bezradnym chaosie, jak rządzone przez mistyków kraje Wschodu, i rozpadnie się na głodujące gangi rabusiów, walczące ze sobą o łupy — kiedy orędownicy moralności poświęcenia zginą razem ze swoim docelowym ideałem — nastanie dzień naszego powrotu.
Otworzymy bramy swojego miasta — miasta kominów, rurociągów, sadów, rynków i nietykalnych domów — przed tymi, którzy zasługują na wejście. Będziemy działać jako centrum zborne dla wszystkich ukrytych placówek, które wybudujecie. Dzierżąc jako swój symbol znak dolara — znak wolnego handlu i wolnych umysłów — po raz kolejny odbierzemy ten kraj bezradnym dzikusom, którzy nigdy nie pojęli jego natury, znaczenia ani splendoru. Ci z was, którzy zechcą się do nas przyłączyć, zrobią to; pozostali nie będą w stanie nas powstrzymać; hordy dzikusów nigdy nie zdołały przeszkodzić ludziom niosącym sztandar umysłu.
Wtedy ten kraj ponownie stanie się sanktuarium ginącego gatunku: istoty rozumnej. Zbudujemy system polityczny oparty na pojedynczej przesłance moralnej: żaden człowiek nie może uzyskiwać od innych żadnych wartości, uciekając się do siły fizycznej. Każdy zwycięży albo upadnie, będzie żył lub umrze, kierując się własnym racjonalnym sądem. Jeśli nie będzie się nim posługiwał i upadnie, będzie swoją jedyną ofiarą. Jeśli nie będzie pewien swego sądu, nie otrzyma broni, by go nią wesprzeć. Jeśli postanowi na czas naprawić swoje błędy, będzie miał przewodnika w postaci lepszych od siebie, od których bez przeszkód będzie mógł uczyć się myślenia; położymy jednak kres hańbie płacenia życiem za cudze błędy.
W tym świecie będziecie mogli budzić się rano z duszą pełną uczuć, które znaliście w dzieciństwie: entuzjazmu, poczucia przygody i pewności, wynikających z kontaktu z racjonalnym wszechświatem. Żadne dziecko nie boi się przyrody; to wasz strach przed ludźmi zniknie; strach, który blokował wasze dusze; strach nabyty podczas pierwszych spotkań z tym, co niezrozumiałe, nieprzewidziane, sprzeczne, arbitralne, ukrywane, udawane, irracjonalne w ludziach. Będziecie żyć w świecie istot odpowiedzialnych, równie spójnych i wiarygodnych jak fakty; gwarancją ich cha-rakteru będzie system istnienia, w którym rolę sędziego pełni obiektywna rzeczywistość. Wasze cnoty będą pod ochroną — przywary i słabości nie. Każda okazja będzie stała otworem przed dobrem — żadna przed złem. Będziecie dostawać od ludzi nie jałmużnę, litość, miłosierdzie czy odpuszczenie grzechów, ale jedną wartość: sprawiedliwość. A patrząc na nich lub na samych siebie, nie będziecie odczuwać niesmaku, podejrzliwości ani wstydu, lecz respekt.
Taką przyszłość możecie dla siebie zdobyć. Wymaga ona wysiłku, podobnie jak każda ludzka wartość. Całe życie jest wysiłkiem zmierzającym ku jakiemuś celowi, a waszym jedynym wyborem jest wybór tego celu. Chcecie kontynuować swoje obecne zmagania czy wolicie walczyć o mój świat? Czy chcecie kontynuować zmagania polegające na kurczowym trzymaniu się wąskich półek skalnych, po których stopniowo staczacie się w otchłań, znosić nieodwracalne trudy i odnosić zwycięstwa przybliżające wasze zniszczenie? Czy wolicie podjąć walkę polegającą na wspinaniu się z półki na półkę i nieprzerwanemu parciu ku szczytowi, walkę, w której trudności są inwestycjami w przyszłość, a zwycięstwa przybliżają wam świat waszego moralnego ideału, i nawet gdybyście mieli umrzeć, nie dotarłszy tam, gdzie słońce świeci pełnym blaskiem, umrzecie dotknięci przez jego promienie? Taki wybór macie przed sobą. Niech zadecydują wasze umysły i umiłowanie życia.
Ostatnie swoje słowa kieruję do tych bohaterów, którzy być może wciąż żyją w ukryciu, uwięzieni nie przez swoje uniki, lecz cnoty i desperacką odwagę. Moi bracia w duchu, przyjrzyjcie się swoim cnotom i naturze wrogów, którym służycie. Wasi niszczyciele rządzą wami poprzez waszą wytrzymałość, wspaniałomyślność, niewinność, miłość — wytrzymałość dźwigającą ich brzemiona — wspaniałomyślność reagującą na ich okrzyki rozpaczy — niewinność niezdolną do wyobrażenia sobie tkwiącego w nich zła i rozstrzygającą każdą wątpliwość na ich korzyść, odmawiając potępienia bez zrozumienia, a nie potrafiąc zrozumieć ich pobudek — i miłość, waszą miłość do życia, nakazującą wam wierzyć, że oni są ludźmi i także je kochają. Ale to dzisiejszy świat jest tym, którego pragnęli, życie zaś przedmiotem ich nienawiści. Pozostawcie ich śmierci, którą czczą. W imię swojej wielkiej miłości do tej ziemi zostawcie ich, nie trwońcie wielkości swego ducha, pracując na triumf ich zła. Czy mnie słyszycie? Czy ty mnie słyszysz, kochana? W imię tego, co w tobie najlepsze, nie poświęcaj tego świata na rzecz najgorszych. W imię wartości, które utrzymują cię przy życiu, nie pozwól, by twoją wizję człowieka zdeformowało to, co brzydkie, tchórzliwe i bezmyślne w stworzeniach nie zasługujących na to miano. Nie zapominaj, że właściwym stanem człowieka jest wyprostowana postawa, niezłomny umysł i krok przemierzający nieograniczone obszary. Nie pozwól jego ogniowi gasnąć, iskra po iskrze, w beznadziejnych bagnach bycia „mniej więcej”, „nie całkiem”, ,jeszcze nie”, „wcale nie”. Nie pozwól, by bohater w twojej duszy zginął w samotnej tęsknocie za życiem, na które zasługiwałaś, lecz nigdy nie zdołałaś osiągnąć. Przyjrzyj się swojej drodze i naturze swojej bitwy. Świat, którego pragnęłaś, jest do zdobycia, istnieje, jest prawdziwy, jest możliwy, jest twój.
Ale zdobycie go wymaga całkowitego oddania i całkowitego zerwania ze światem przeszłości, z doktryną uznającą człowieka za zwierzę ofiarne, istniejące dla cudzej przyjemności. Walcz o swoją własną wartość. Walcz o cnotę swojej dumy. Walcz o istotę człowieczeństwa: o suwerenny racjonalny umysł. Walcz z promienną pewnością i niezłomną wiedzą, że twoja moralność jest moralnością życia i że twoja bitwa jest bitwą o każde osiągnięcie, wartość, wielkość, dobro i radość, jakie kiedykolwiek istniały na tej ziemi.
Zwyciężysz, kiedy będziesz gotowa wypowiedzieć ślubowanie, które ja złożyłem na początku swojej bitwy — i dla tych, którzy chcą ujrzeć dzień mojego powrotu, powtórzę je teraz wobec całego świata:
Przysięgam — na swoje życie i swoją miłość do niego — że nigdy nie będę żył dla innego człowieka ani prosił go, by żył dla mnie.